11 kwietnia 2018

Gra: Pisz... - Ćwiczenie Pierwsze - ZOMBIE! - Yumi Mizuno

Notka od autora: Jest to oneshoot dostosowany pod kobiecego czytelnika osadzony w realiach nieco przeinaczonego UnderFella. Co mam na myśli? Oh... Lubicie Zombie Apokalipsę, prawda? Praaaawda. 


-W LEWO! - krzyczał Fell skręcając w jedną z bocznych uliczek. Biegłaś za nim, pod pachą z całej siły trzymając torbę wypełnioną lekarstwami. Upał lejący się z nieba i brudne, zapiaszczone ulice nie pomagały przemieszczać się. Tym bardziej, że byliście ... ścigani. Nie. Waszym wrogiem nie był człowiek, nie był też potwór. O wiele straszniejsza plaga nawiedziła Ziemię. Były nią zombie. Efekt tego, co się stanie gdy ludzie za bardzo zaczną eksperymentować z duszą i ciałem człowieka.
Wasze zadanie wydawało się proste i łatwe jeszcze kilka godzin temu, kiedy siedząc w swoim podrasowanym lexusie obmyślaliście go z Redem i Edge. Wślizgnąć się do jednej z aptek niewielkiej mieściny, ukraść tyle leków ile będzie się dało, wymknąć się i wrócić. Tak.
-Stój! Tam jest ślepa uliczka! - krzyknęłaś do ognistego, który tylko zerknął na Ciebie przez ramię, stanął natychmiast i poczekał, aż przebiegniesz za niego. Zombie może i były wolniejsze od samochodów... to nadal bardzo dobrze biegały. Dyszałaś, on też. Za wami mur, przed wami... no cóż... Ciężko w piękny i poetycki sposób opisać kilkanaście żywych trupów spragnionych Twojego ciała i duszy potwora. Prawda? No. Jesteście ich smakołykami. Przekąskami. Różnica jest taka, że Ty, po nadgryzieniu zamienisz się w to. Grillby, już nie.
Ale nie, nie jesteś bezbronną i spłoszoną dziewczyną. Nie możesz taką być. Jesteś kierowcą tej niewielkiej drużyny, często wcielasz się w rolę przywódcy, choć nie macie żadnego ustalonego lidera.
...
Znaczy się Papyrus uważa się za takiego.
...
Niech się uważa...
...
...
ZOMBIE!
Fell odrzucił swoją czarną, ćwiekowaną kurtkę na bok. Poszarzały podkoszulek opinał się na jego umięśnionych plecach. Rozłożone na boki ramiona zaczynały tracić swoje kształty. Płomienie z każdą chwilą zbierały się, gromadziły, wzrastały, gdy był już gotowy, znów zerknął na Ciebie przez ramię. Przytaknęłaś i w tej chwili rozpoczął się atak. Burza fioletowych płomieni wystrzeliła z jego rąk wprost w stronę nadbiegających Zombie. Te zajęły się ogniem i po krótkiej chwili panicznych skowytów, krzyków, charchów niepodobnych do żadnego innego stworzenia jakiego znasz - pierwsza fala leżała spopielała na ziemi, a ramiona potwora znów przypominały kształtem bardziej ludzkie. Nie spalił jednak wszystkich. W czasie, gdy on atakował, Ty sięgnęłaś po swój naładowany rewolwer, stojąc w lekkim rozkroku wymierzyłaś i zaczęłaś strzelać w pozostałe. Pozbyłaś się niedobitków tracąc sześć kul. Nie ma czasu na przeładowanie. Schowałaś swojego przyjaciela do torby i korzystając z wolnej drogi, pościg rozpoczął się od nowa. Ledwo wybiegliście z uliczki, a z prawej kolejna fala nadciągała. Na całe szczęście, z lewej usłyszałaś silnik. Lexus pędził wam na spotkanie. Z piskiem opon, wykręcił stając do was drzwiami, które niemal natychmiast same się otworzyły. Nie trzeba było powtarzać dwa razy. Oboje wskoczyliście do środka. Edge siedział ze sterami, podczas kiedy Red materializował nad waszym pojazdem Gaster Blastera, który zaczął strzelać strumieniami czerwonego światła w zbliżające się Zombie.
-Jazda! Jazda! JAZDA! - krzyczałaś ile miałaś sił. Młodszy z braci gwałtownie nacisnął na pedał gazu i ruszyliście pozostawiając w oddali czołgające się i pełznące maszkary. Miasteczko udało wam się opuścić nie tylko z łupem, ale i bezpiecznie. Gdy tylko byliście na tyle daleko, że już wiedzieliście iż nic nie jest wam straszne, żaden żywy trup nie wyskoczy nie wiadomo skąd, zaczęliście się śmiać.

-tylko tyle? - bąknął Red, gdy zatrzymaliście się na pustkowiu. Ty oglądałaś auto, sprawdzałaś koła i silnik. Zawsze to robiłaś, kiedy oddawałaś kluczyki do swojego maleństwa komuś innemu. Byłaś bardzo zżyta ze swoim pojazdem.
-Narzekasz? - mruknęłaś nie odwracając się na niego
-nie zarobimy na tym zbyt wiele
-NIEDORZECZNY GŁUPCZE! - wtrącił się Edge biorąc listek apapu w ręce - NA WSZYSTKIM DA SIĘ ZADROBIĆ, TRZEBA TYLKO ZNALEŹĆ ODPOWIEDNIEGO KUPCA
-a gdzie chcesz znaleźć kupca? - Sans popatrzył na niego ze zmarszczonymi brwiami
-Nie opłaca się nam tego sprzedawać w Ogrodzie - Fell stał nieco w oddali rozglądając się w poszukiwaniu wrogów - Weźcie z tego co najważniejsze i najbardziej cenne.
To będzie dla was. Leki przeciwbólowe, gazy, jodyna i inne. Mieliście trochę insuliny, ta zawsze miała najwyższą cenę, tabletki nasenne, oh na nie łatwo znajdzie się kupców. Mocny, spokojny sen, to marzenie wielu z tego chorego świata. Zachowacie kilka dla siebie, oczywiście. Też się wam coś od życia należy.
-Ej mam pomysł! - krzyknęłaś z entuzjazmem zamykając maskę samochodu. Bracia spojrzeli na Ciebie z zaciekawieniem - Co wy na to na wypad do sąsiedniego miasteczka?
-tego w którym grasuje ten wielki zombie?
-Tak!
-tego do którego boją się zapuszczać nawet Wilki Pustyni?
-Tak!
-ej cukiereczku, wyjaśnijmy sobie, ty jesteś popierdolona, ale nie my. odradzam
-W dupie to mam - zaśmiałaś się podchodząc do nich - Jest tam apteka, prawda? Nikt się tam nie zapuszczał. Będzie pełna.
-i co? znowu pójdzie coś nie po twojej myśli i ...
-I wyjdziemy z tego cało, Redziu. Zawsze wychodzimy.
-Nasza passa może się skończyć, jeżeli tak bardzo będziesz naginać szczęście - bąknął Fell
-Ale jeżeli nie będziemy z niego korzystać, to nic ono nam nie da!
-może nic nie da, ale będziemy żywi
-Ale jak się nam uda to będziemy żywi i będziemy mieli więcej leków na handel! Redziu! Kupimy marychę! No pomyśl tylko - kucnęłaś obok niego, zarzucając ramię na jego kościsty bark - Maryśka. Zioło. Wypalimy sobie i będzie zajebiście. Chcesz zajarać. Doooobrze wiem, że chcesz. - drażniłaś go - Kupię ci nawet dziwkę, jak będziesz chciał. Co ty na to? - potwór patrzył na Ciebie czerwonymi ślepiami, które z każdą chwilą jarzyły się mocniej - O, podoba ci się ten pomysł, co? To może dwie kurewki? Jeżeli dorwalibyśmy się do psychotropów ooohohoho! Wiesz ile na nich można zarobić, co nie? Wieeeeesz. Weźmiemy co nasze z wszystkich aptek, potem to sprzedamy z wielkim zyskiem. Kupię ci dwie kurewki i maryśkę.
-.... i cygaro
-I cygaro
-... i musztardę
-Masz ją jak w banku
-...
-Umowa stoi?
-...
-No proszę - cmoknęłaś go w kościsty policzek - Będzie fajnie! - Nic nie powiedział, po prostu westchnął. Wiedziałaś, że go masz. Cygaro. Musztarda. Dwie kurwy i maryśka. Uniósł rękę i złączyliście się małymi palcami. Obietnica. Szkielet to dostanie.
-Nadal nie jestem przekonany - Fell podszedł do was ze skrzyżowanymi rekami. Nie wiesz nawet kiedy odzyskał swoją kurtkę. Co więcej, dziwisz się, że przy lejącym się z nieba upale, on chodzi w czarnej skórze... Ale to żywiołak ognia. Może mu zimno? - Mówisz tak, jakbyś była pewna, co tam jest. A tego pewna nie jesteś. Równie dobrze wszystko mogło zostać już rozkradzione.
-Mogło nie być! - podniosłaś się i podeszłaś do niego. Był o wiele wyższy od Ciebie, sięgałaś mu zaledwie na wysokość obojczyka. - Fell pomyśl tylko o wódce!
-Nie mam mnie tymi mirażami - bąknął mrużąc ślepia pod czarnymi szkiełkami - Na to mnie nie złapiesz. - skrzywiłaś się
-To złapię cię na coś innego! - powiedziałaś z euforią wznosząc palec do góry, którym następie wskazałaś na Papyrusa - Szefie! Decyzja należy do ciebie. Ja i Sans jesteśmy za! Płomyczek przeciw. A ty?
-JA.... - wysoki szkielet patrzył to na brata, to na Ciebie, to na Fella.
-Jesteś przecież wielki, wspaniały, silny i niepokonany.
-OCZYWIŚCIE, ŻE JESTEM
-Uważaj, ona próbuje tobą manipulo.. - zaczął Fell, ale wtrąciłaś mu się w zdanie, mówiąc głośniej, jakby próbując go zagłuszyć.
-Wyobraź sobie tę chwałę, kiedy jako zwycięzca z miasteczka w którym grasuje wielki zombie wrócisz. Wyobraź sobie ten wiwatujący tłum! Poczuj tę miłość - byłaś blisko niego, musiałaś stanąć na palcach. Papyrus był równie wysoki jak Fell. Położyłaś ręce na jego mostku mrużąc ponętnie oczy. Flirtowałaś, choć pewnie wyglądało to zabawnie, biorąc pod uwagę, Twój stan. Czyli bliznę biegnącą pod oczami, przez nos. Umorusaną od smaru i kurzu twarz i skołtunione włosy. Widziałaś, że jego puste oczodoły wpatrywały się w Ciebie z uwagą. Dlatego nie przerywałaś - Szefie... proszę, bardzo ładnie proszę, chodźmy do tamtego miasta i zostańmy bohaterami Ogrodu
-JA, WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS UWAŻAM, ŻE WARTO ZARYZYKOWAĆ.
-Otaczają mnie debile... - bąknął Fell kręcąc ze zrezygnowaniem głową.
-Trzy do jednego! - odwróciłaś się na pięcie w jego stronę - Jedziesz z nami czy mamy cię tu zostawić?
-Jadę jadę. Choć nadal uważam, że to za duże ryzyko - machnął ręką - Ktoś musi pilnować wasze durne dupska jak wpakujecie się w kłopoty, nie? - uśmiechnął się delikatnie.

-Mówiłem, że to zły pomysł?! - darł się gdy znowu uciekaliście przed bandą zombie. Tym razem nie miałaś torby leków. A dwie. I wózek. Ucieczka była przez to bardziej skomplikowana, ale co z tego? Śmiałaś się w odpowiedzi biegnąc ile sił w nogach. Słyszałaś w oddali silnik lexusa. Pędził w waszą stronę. Jednak nim do was dojechał, z pobliskiej uliczki wyskoczył wielki na trzy metry i szeroki na dwa - Zombie. Zaryczał głośno i zaczął pędzić w waszą stronę. Jak coś tak wielkiego umie tak szybko biegnąć? Grillby widząc zagrożenie natychmiast się zatrzymał, Ty biegłaś dalej. W popękanych szybach wystaw sklepowych dostrzegłaś fioletowy płomień. Czerwony błysk blasterów i setki ostrych kości spadających z nieba w stronę gromady zombie.
Cóż, to po prostu kolejny nudny dzień, w świecie sączonym przez zombie. Jak dobrze, że masz po swojej stronie, prawdziwe potwory.
Share:

2 komentarze:

  1. Przez to, że cholernie podoba mi się główna bohaterka i przedstawiona historia, nie potrafię zwracać uwagi na to, czy wkradły się jakieś błędy xd jestem zbyt subiektywna, żeby napisać obiektywną opinię... Uwielbiam to opowiadanie ;^;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe życie myślałam, że "biegnąć" jest niepoprawne. Dopiero dzisiaj sprawdziłam, że można tego słowa używać xD

      Usuń

POPULARNE ILUZJE