1 stycznia 2019

Undertale: Śpiąca Baśń - CH - Sans - Zagubieni

Autorzy rozdziału: Dodo Dan oraz Shini


  - Jesteś skrajnie nieodpowiedzialny! Mogłeś zostać porwany! Zabity! Albo sprzedany! Co ty tam w ogóle robiłeś?! Albo nie! Nie chcę wiedzieć! Jeśli jeszcze raz to zrobisz... - dalej już nie słuchałeś. Asgore krzyczał już tak z półgodziny. Nigdy przedtem nie widziałeś go tak wkurzonego. Gdybyś miał uczucia pewnie byś tego żałował. Przepraszał za swoje zachowania. Szukał poparcia u Toriel, która pewnie starałaby się udobruchać Asgora i Asriela, który nie omieszkał powiedzieć o twoim dziwnym zachowaniu. Jedyne co robiłeś w tej chwili to słuchałeś ich z opuszczoną głową.
Nie wiedziałeś co powiedzieć. A raczej co mogłeś im powiedzieć. W tej sytuacji mają dość zmartwień. Nie możesz dostarczać im kolejnych problemów. Wolałeś przeczekać gniew swego ojca.
   - I co? - dodał już normalnym głosem król. - Nie masz mi nic do powiedzenia?
   - Przepraszam, ojcze - powiedziałeś dalej na niego nie patrząc. Chciałeś jak najbardziej załagodzić sprawę. A mówienie do Asgora ojcze, może zadziałać.
Po usłyszeniu tego król przez dobrą chwilę milczał. Potem usłyszałeś kroki i szepty. Chyba Toriel mówiła coś Asgorowi, ale nie byłeś pewny. Uznałeś, że podnoszenie głowy będzie złym pomysłem.
Usłyszałeś ciężkie westchnięcie.
   - Masz zająć się przygotowania mi balu, a Asriel nie będzie spuszczał z ciebie oka. W nocy straż będzie pilnować twojej komnaty - oznajmił Asgore.

Wcześniej myślałeś, że byłoby to niemożliwe, aby Asriel stał się bardziej natarczywy. On oraz dwóch strażników nie odstępowali cię na krok. Miałeś poważny problem jak skontaktować się z Sansem, tak aby nikt się nie zorientował. Nie chciałeś z nim kolejnej kłótni.
Musiałeś coś wymyślić.
Jedyne co ci przyszło na myśl to poproszenie o pomoc Alphys. Na szczęście Asriel został wezwany, więc ze strażnikami powinno być łatwiej.

   - Moglibyście wyjść? - zapytałeś strażników.
   - Niestety, księże, dostaliśmy rozkazy od samego króla. Nie możemy zostawić cię samego - odrzekł strażnik.
   - Oh! Dajcie spokój! Chyba nie chcecie, aby król się dowiedział, że widzieliście księcia nagiego? - krzyknęła obudzona Alphys.
    - Nago? - zapytali obaj strażnicy równocześnie. Oboje lekko zdezorientowani i zaskoczeni. Chyba trafiła ci się jedna strażniczka sądząc po głosie.
   - A myślicie, że jak wygląda badanie? Myślicie, że te okulary pozwalają mi prześwietlać ubrania? - zapytała ironicznie, dotykając swoich okularów.
Po tych słowach speszeni strażnicy, wyszli z pomieszczenia.
   - Niezła wymówka - przyznałeś.
   - Nie ma za co - uśmiechnęła się. - Co cię do mnie sprowadza?
   - Jak szybko przyrządzisz eliksir nasenny? - zapytałeś.
   - Na... - zaczęła, odwracając się od ciebie. Wzięła z półki jakiś flakonik, a potem położyła go przed tobą. - wczoraj. Chcesz uśpić strażników?
   - Tylko na kilka godzin. Muszę porozmawiać z Sansem - oznajmiłeś. - Dasz radę im to jakoś podrzucić?
   - Jasne. Mam znajomą w kuchni. Zrobi wszystko, bo ma u mnie dług - powiedziała jaszczurzyca, machnąwszy ręką. - Nie wygada się, bo z alchemikiem się nie zadziera - Mrugnęła do ciebie.
Powinieneś cieszyć się, że Alphys ci pomaga, ale wiedziałeś, że nie chciałbyś się jej narazić.

Plan twój i Alphys się powiódł. Mogłeś spokojnie opuścić swój pokój, uważając na śpiących na ziemi żołnierzy. Udałeś się w stronę ogrodu. Miałeś nadzieję, że Sans nie opuścił jeszcze zamku.  

Znalazłeś go śpiącego pod drzewem. Zrozumiałeś, że miał kolejny napad. Jedyne co pozostało ci to czekać. Nie możesz teraz odejść. To może być wasza jedyna szansa, aby porozmawiać. I tak masz dużo czasu. Strażnicy mają spać do rana. A była dopiero północ.
Sans obudził się po jakieś godzinie. Spojrzał na ciebie zaskoczony, a potem rozejrzał się.
  - Kurwa - zaczął mamrotać pod nosem, a potem walnął z pięści w ziemię.
  - O co chodzi? - Nie bardzo rozumiałeś jego reakcję.
   - To trwało prawie cały dzień - powiedział z ponura miną.
   - Damy radę - powiedziałeś, dotykając jego ramienia. - Chodźmy poszukać tego kwiatu
  - Teraz?
   - Później może być coraz gorzej - odrzekłeś, wstając.

Powoli nastawał ranek. Słońce podnosiło się znad horyzontu, zwiastując początek kolejnego dnia i zapowiedź kolejnych kłopotów. Wiedziałeś już, że strażnicy obudzili się. Pewnie sprawdzili już twoją komnatę albo zrobią to lada chwila. Straż zacznie cię szukać. Ciekawe jak długo zajmie im znalezienie ciebie. Musieliście się pośpieszyć i znaleźć tę cholerną polanę.

Błąkaliście się po lesie całą noc oraz większość dnia. Oboje stawaliście się coraz bardziej sfrustrowani. Nie tylko przez zmęczenie, ból nóg, ale i głód. Od wczorajszego wieczoru nic nie jadłeś. A co dopiero Sans. Od chyba nie jadł nic od wczorajszego śniadania. Ale powiedział, że o dziwo, nie jest tak głodny jakby przypuszczał.
Jednak, gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, wasze zdenerwowanie sięgnęło zenitu.
   - Cholera! Zgubiliśmy się! - przyznałeś w końcu, rozpościerając bezradnie ręce.
   - Musimy coś wymyślić - powiedział Sans.
Nie wiedziałeś co zrobić.
Nie wiedziałeś co masz czuć.
Nie wiedziałeś nic.
Tkwiłeś w martwym punkcie.


Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE