1 stycznia 2019

Undertale: Śpiąca Baśń - Sans - D - Ciężkie dni

Autorzy rozdziału: Dodo Dan oraz Shini

  - Wstawaj! - usłyszałaś nad sobą jakiś męski głos. Gwałtownie zerwałaś się z łóżka, prawie z niego spadając. Przez to pojawiły ci się mroczki przed oczami. Chwilę zajęło ci zidentyfikowanie osoby, krzątającej się po twoim pokoju. - Mamy dzisiaj sporo roboty!
  - Asriel? - zapytałaś, odzyskując władzę w oczach. - Co ty tu robisz?
  - Ostatnio omijałaś zajęcia oraz przygotowania do urodzin - powiedział, dalej chodząc po twoim pokoju. - To twoje osiemnaste urodziny oraz oficjalna koronacja na księżniczkę - dodał, wyjmując z szafy kilka sukni. - Ubierz się i zacznij na poważnie traktować swoją rolę - Rzucił na ciebie masę ubrań.
Miałaś przeczucie, że to nie będzie łatwy dzień.

I miałaś rację. Asriel nie dał ci nawet chwili wytchnienia. Naprawdę wziął twoje przygotowania na poważnie.
Od rana ostatnie przymiarki sukni. Krawcowa z dumą oświadczyła, że twoja suknia jest gotowa. Przejrzałaś się w lustrze. Długa do ziemi fioletowa suknia. Od bioder przyszyte były falbany. Krój idealnie podkreślał twoją talię.
Jednak Asriel szybko wyrwał cię z zachwytu.
  - Koniec tej zabawy, czas na twoje lekcje tańca - odrzekł Asriel, wychodząc. Westchnęłaś ciężko. Gdy tylko wyszedł, zrzuciłaś suknię balową.

Kolejne lekcje tańca. Tym razem tańczyłaś z jakimś byłym uczniem twojego nauczyciela. Chłopak był bardziej wytrzymały niż Asriel. Trzy godziny deptania stóp. Musiałaś przyznać, że twój nowy partner był wytrzymały albo miał niezłe buty.
Nie wydawał się nawet zmęczony, ale ty to co innego. Ledwo co stałaś, tak miałaś zmęczone nogi. Do tego bolały cię jeszcze plecy.
  - Wiesz, że jesteś okropny - powiedziałaś do księcia, gdy zmierzaliście w stronę sali balowej obejrzeć dekoracje.
  - Nie okropny, a odpowiedzialny. W przeciwieństwie do ciebie - odrzekł poważnie Asriel, otwierając przed sobą drzwi. - Skoro ty nie potrafisz zająć się przygotowaniami, to ktoś musi.
Weszliście do sali balowej.

Twój dzień nie byłby tak okropny, gdyby nie to, że Asriel zachowywał się jak twój cień. Nie odstępował cię na krok. Niestety nie udało ci się spotkać z Sansem. Wróciłaś do pokoju późnym wieczorem. Byłaś tak zmęczona, że od razu rzuciłaś się na łóżko, nie zważając na swój strój. Szybko oddałaś się w objęcia Morfeusza.

Kolejny dzień wyglądał podobnie albo był nawet bardziej wyczerpujący.
Jednak tej nocy nie dane było ci zasnąć.
Obudziło cię delikatne pukanie. Ale to nie były drzwi. To było coś innego. Wstałaś lekko zdezorientowana. Sięgnęłaś po świecę na szafce nocnej oraz zapałki.
Zapaliłaś świeczkę, rozglądając się po pokoju.
Znowu usłyszałaś dziwne pukanie, a raczej stukanie. O szkło?
Powoli podeszłaś do okna. Otworzyłaś je, a potem...
Dostałaś czymś twardym w czoło.
   - Ała! - krzyknęłaś, cofając się. Pomasowałaś obolałe miejsce, podchodząc do szyby. Wychyliłaś się przez okno. Twoja sypialnia znajdowała się na drugim piętrze od strony ogrodu.
Ujrzałaś słabe światło z dołu. Znany ci szkielet stał na dole. Machałaś do ciebie, że masz zejść.
Odeszłaś od okna, po drodze wzięłaś szlafrok.

  - Odbija ci?! - powiedziałaś do niego. Niby nie mogłaś się wściec, ale wiedziałaś, że to co zrobił było skrajnie nieodpowiedzialne. Mógł was narazić na niebezpieczeństwo. - A co jakby zauważyłby to ktoś inny? Pomyślałeś?
  - Wiesz najwyżej powiedziałbym służącemu, żeby poprosił moją przeklętą współtowarzyszkę, księżniczkę - powiedział ironicznie. - Aby wreszcie raczyła ruszyć swój... 
  - Nawet nie waż się kończyć! - ostrzegłaś go. Nie posiadasz uczuć, ale nie pozwolisz się obrażać. Powinnaś w tej chwili być wściekła. Chciałaś się tak czuć.
   - Zapomniałem. Przecież jesteś księżniczką - powiedział, kłaniając się. - Przecież tobie należy się szacunek - kontynuował ironicznie. - Całe królestwo może stracić uczucia, ale ciebie nie wolno nawet urazić! Albo jakoś upomnieć! - dokończył sugestywnie podnosząc ręce do nieba.
   -  Serio myślisz, że to takie proste być księżniczką? Wiesz, ile mam obowiązków, których nie mogę zaniedbać?  - Nawet nie wiesz, dlaczego to mówisz. Wiedźma mówiła, że nie możesz kochać, a reszta uczuć jest po części uśpiona. Coś po prostu kazało ci krzyczeć. Czyżby wściekłość, jaką powinnaś czuć i jaką może czujesz, jest aż tak silna?
    - Nie wiedziałem, że tak ciężko jest znosić miłość jaką cię wszyscy otoczyli - powiedział kpiąco. - To wszystko jest przez ciebie! Nie potrafiłaś przejrzeć na oczy! A teraz ja cierpię! Nie potrafisz wziąć odpowiedzialności za to co zrobiłaś!
Nie jesteś pewna, ile się tak kłóciliście, ale przestaliście zważać na wasze otoczenie. Nie szeptaliście już, tylko krzyczeliście. Jedno głośniej od drugiego.
Ostudziło was dopiero słabe światło na końcu korytarza oraz zbliżające się kroki.
Oboje stanęliście jak wryci przez chwilę wpatrując się w cienie przed wami. Dopiero, gdy Sans chwycił cię za ramię. Oprzytomniałaś. Poczułaś jak mocno bije twoje serce. Nie bałaś się, chociaż adrenalina krążyła w twoich żyłach. Odruch organizmu.
Otworzyłaś najbliższe drzwi, wpychając Sansa do środka.
W ostatniej chwili. Potem zobaczyłaś światło pod drzwiami oraz dwa cienie.
  - Książe, jesteś pewien, że coś słyszałeś? - zapytał męski głos. Chyba jakiś strażnik, ale nie byłaś pewna.
   - Oczywiście - odparł Asriel. - Ktoś się z kimś kłócił. Jestem tego pewien
   - Może to jacyś służący, książę? - odparł strażnik.
   - Może - odparł. Tylko brzmiał trochę inaczej. Jakby był zamyślony. - Upomnij służących, żeby rozwiązywali swoje sprawy po za pałacem.
Po tych słowach kroki zaczęły się oddalać, aż w końcu ucichły.
Byliście bezpieczni.
Żadne z was nie potrafiło przerwać tej ciszy. Zdawała się przenikać was. Dobijała i nie pozwalała zapomnieć o waszej kłótni.
Padło wiele słów. Prawdziwych. Ostrych.
Westchnęłaś ciężko.
   - Dlaczego tu przyszedłeś? - zapytałaś, przerywając milczenie. - Bo raczej nie dla kłótni.
   - Usłyszałem o jakimś kwiecie, który może uzdrowić wszystkie urazy czy klątwy - odpowiedział Sans, nawet na ciebie nie patrząc. - Tylko jest jeden problem.
   - Jaki? - zapytałaś niepewna o co mu chodzi. Jednak fragment o magicznym kwiatku cię zaciekawił.
   - Osoba, która coś wie przesiaduje w barze i... - przerwał. Zachowywał się dziwnie. Zdawał się mieć problem z powiedzeniem kolejnych słów.
   - I?
   - On chce pieniędzy za informacje - oznajmił.
   - Ile? - zapytałaś prosto z mostu. Nie ważne, ile by chciał. Ty zapłacisz. Każda informacja dotycząca zdjęcia klątwy jest na wagę złota. Dosłownie. 
Ogrodnik spojrzał na ciebie zaskoczony. Chyba nie spodziewał się takiej reakcji. Gdy spostrzegł, że czekasz na jego odpowiedź, wrócił do normalności.
   - 20 000 gold - odparł.
   - Zdobędę je, ale bierzesz mnie ze sobą - oznajmiłaś. Sans nawet nie zaprzeczył, chyba obawiał się, że możesz odmówić zapłacić.


Umówiłaś się z Sansem na kolejny dzień. Mieliście spotkać się przy bocznym wyjściu z ogrodu.
Ale przed tobą zapowiadał się kolejny długi dzień z Asrielem. Lekcje tańca. Nadzorowanie przygotowań. Lekcje etykiety. Nie mogłaś nawet znaleźć czasu dla siebie.
Twój brat na każdym kroku przypominał ci też o koronacji. Mówił o obowiązku. Twojej powinności jako księżniczki. Powoli zaczynało cię to denerwować, ale nie mogłaś nic na to poradzić.

Gdy nastała noc spotkałaś się w umówionym miejscu ze swoim towarzyszem.
Żadne z was nie odezwało się. Po prostu milczeliście. Jakoś nikt z was nie miał odwagi zacząć rozmowy. Ty nie wiedziałaś jak, a on mógł bać się twojej reakcji. Nie posiadasz uczuć. Można spodziewać się po tobie wszystkiego. Nie dziwiłaś mu się.
W tej sytuacji milczenie było chyba najlepszą opcją dla waszej dwójki, przynajmniej tak uważałaś.

  - Witaj, Sansiku! - powiedział psi potwór. Szkielet wzdrygnął się na to przezwisko. Nie dziwisz mu się. To naprawdę brzmi okropnie. Równie okropnie jak ten potwór, z którym przyszło wam rozmawiać. Niemiłosiernie cuchnął alkoholem, aż cię od tego mdliło. - Kim jest twój zakapturzony towarzysz?
   - Nie o tym mieliśmy rozmawiać, Spike - odparł poważnie Sans, siadając naprzeciwko potwora. Poszłaś w jego ślady.
   - Stary, spokojnie - odparł pies potwór, podnosząc ręce w geście obronnym. - Może piwko dla rozluźnienia atmosfery? - Zapytał, ale po minie Sansa wniósł, że to nie czas na żarty. - Dobra, coś ty taki sztywny? - powiedział pies, odstawiając piwo. Jego postura zmieniła się diametralnie. Wyprostował się, a z jego oczu nie patrzyło już tak głupkowato jak wcześniej. Jedno wiesz na pewno. Nie chciałabyś natrafić na tego mężczyznę sama. - Przejdźmy do interesów. Daj pieniądze.
   - Pierwsza połowa teraz, druga po tym jak zweryfikujemy twoje informacje - odparł Sans, kładąc woreczek z złotem na stół. Spike wziął je, a następnie otworzył, jakby chciał się upewnić, że nie kłamiemy.
   - Nieufny jak zawsze - powiedział pies potwór, chowając pieniądze do kieszeni. - Nic się nie zmieniłeś. 
To było coś co cię zaciekawiło. Kim Sans był wcześniej, zanim zaczął pracę jako ogrodnik? Gdzie mieszkał zanim przeprowadził się tu cztery lata temu?
Niestety nie poznasz odpowiedzi na te pytania.
     - Skończ już te gierki i gadaj o tym kwiecie - warknął Sans.
Po tych słowach Spike, zaczął opowiadać. W lesie na polanie na zachód od zamku rośną złote jaskry. Wśród nich jest jeden inny niż reszta. Podobno potrafi uleczyć każdą dolegliwość. Ale nie wolno się pomylić. Jeśli zerwie się nie ten kwiat, grozi to śmiercią.
Po tym jak Spike skończył opowiadać, spojrzeliście po sobie z Sansem. Musieliście spróbować. Zostało wam naprawdę niewiele czasu.
     - Oddam ci resztę jak znajdziemy ten kwiatek - powiedział Sans, wstając.
Uczyniłaś to samo co on. Jednak Spike chwycił cię mocno za nadgarstek.
     - A może jednak załatwimy to inaczej. - powiedział pies potwór, szczerząc swoje kły. - Myślałeś, że nie poznam zapachu człowieka. A przecież obaj wiemy kim jest jedyny człowiek w tym królestwie? - dokończył.
    - Puszczaj ją albo mnie popamiętasz - wycedził przez zęby szkielet. Jego prawe oko zabłysło niebieskim płomieniem. Nie wiedziałaś co to oznacza, ale byłaś w niezłych tarapatach.
    - Jeszcze zobaczymy - odrzekł do Sansa, a następnie spojrzał na salę. - Hej! Patrzcie kto nas zaszczycił swoją obecnością! - krzyknął podnosząc cię za rękę do góry. Był od ciebie sporo wyższy. Bez problemu podniósł się ponad siedzących, przy okazji zdejmując kaptur.
Po sali przebiegły stłumione szepty, które szybko przerodziły się w krzyki.
    - Księżniczka!
    - Co ona tu robi?
    - Złapmy ją dla okupu!
    - Zawołajmy strażników!
Potwory przekrzykiwały się, a potem wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko. Niektóre potwory chciały ci pomóc. Komuś nawet udało się wybiec. Tylko nie byłaś pewna czy uciekł, czy pobiegł powiadomić straże. Inne potwory zapragnęły pieniędzy. Chcieli dorwać cię dla okupu. Bili się między sobą. Zaczęli nawet rzucać naczyniami, a niektórzy krzesłami.
W tym rozgardiaszu Sans stał naprzeciw ciebie, a Spike dalej trzymał cię w górze. Nie bardzo wiedziałaś co masz robić w tej chwili. Czułaś jak twoje ciało drętwieje. Nie mogłaś się ruszyć.
A potem ujrzałaś Sansa jak przywala Spikeowi prosto w brzuch. Zdawało ci się, że jego rękę otoczyła błękitna poświata. Upadłaś na ziemię. Podniosłaś głowę.
   - Wstawaj, szybko! - powiedział do ciebie Sans, chwytając cię pod ramię. Wstałaś. Chcieliście jak najszybciej udać się w stronę wyjścia, póki reszta była zajęta sobą. - Tędy! Za barem jest tylne wyjście! - dodał szkielet, ciągnąc cię w tamtą stronę.
    - Straż! Wszyscy na ziemię! - rozległ się donośny znajomy ci głos. Odwróciłaś się w stronę drzwi.
W progu stała Undyne w swoim hełmie. Wyglądała w nim naprawdę przerażająco. Stała ze swoimi najlepszymi ludźmi, więc nie było dziwne, że obok niej stał wysoki szkielet. Poznałaś Papyrusa po jego pomarańczowej chuście. Nosił ją zawsze.
A obok nich stał Asriel. Miał lekką zbroję z runą na piersi. Nikt nie odważyłby się go zaatakować.
Wiedziałaś, że nie ważne co zrobisz jesteś już w poważnych tarapatach. Ale nie mogłaś wmieszać w to Sansa. Tobie może jeszcze uda się jakoś z tego wywinąć, lecz jemu?
Nie chciałaś nawet o tym myśleć. Zostało ci tylko jedno. Staliście obok tylnych drzwi. Jeśli strażnicy cię znajdą on będzie bezpieczny.
   - Uciekaj - powiedziałaś, wypychając go na dwór. Szkielet oniemiał. Zbyt zaskoczony, aby cokolwiek zrobić. Gdy już był na zewnątrz, zamknęłaś drzwi i zasunęłaś rygiel.
A potem?
Pierwsza zauważyła cię Undyne, która, gdy tylko do ciebie dotarła nie omieszkała cię zbesztać. A czekało cię jeszcze kazanie od króla Asgora. Jednak był środek nocy. Król zadecydował, że ukarze cię z samego rana.


Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE