Autorka obrazka z okładki: Ayanov
Notka od tłumacza: Akcja odgrywa się w uniwersum anime Hunter x Hunter. Jest ono dostosowane pod kobiecego czytelnika. Związek - Hisoka x Reader.
Główna bohaterka od zawsze wychowywała się u boku Hisoki. Nastąpił jednak dzień, w którym przepadł on bez śladu. W zaledwie kilka lat od jego zniknięcia, dziewczyna stała się kimś zupełnie innym, kimś zdecydowanie silniejszym.
Pięć lat po tym wydarzeniu bohaterka podejmuje się wzięcia udziału w teście na Łowcę. Tam spotyka Gona, Killuę, Leorio i Kurapikę, a także dziwnie znajomego, posługującego się kartami psychopatę, znanego jedynie pod imieniem Esu. Kim jest mężczyzna i dlaczego okazuje jej tak wiele zainteresowania?
Tłumaczenie: Aonomi/Sansy Skeleton
Opowiadanie autorstwa: Lost_And_Longing
Spis treści:
As (Obecnie czytane)
Nieczyste zagranie
...
Nieczyste zagranie
...
Numer 378.
Gdy wkroczyła do pokoju, dostała przypinkę o tym numerze. Stworzenie, przez które została ona podarowana, powiedziało by przypięła ją od razu i za wszelką cenę nie zgubiła. Dziewczyna pokiwała jedynie głową, zakładając przypinkę i oddalając od niego. Rozejrzała się po pokoju. Pierwszą rzeczą jaką zauważyła, była sama ilość ludzi. Skoro ona posiadała numer 378, w pomieszczeniu znajdowało się pewnie 377 innych osób. Dziewczynie wydawało się jednak, że liczba ta sięgała 3770. Nigdy nie przepadała za tłumami, miała jednak nadzieję, że mniej niż setka ludzi zdoła dobrnąć do końca testu. Przypuszczała, że większość z nich odpadnie po drodze. Niewielu wyglądało na wystarczająco silnych, czy też wysportowanych, by dostać się chociażby do trzeciej fazy, przynajmniej myślała tak ze względu na to, co słyszała o poprzednich testach.
- Witaj! - uśmiechnięty mężczyzna w średnim wieku podszedł do niej z puszką soku. - Jesteś tutaj nowa?
Dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie. Test na łowcę nie był czymś tak łatwym, by ufać nieznanym sobie osobom, choć nie można nazwać go trudnym. Po jednym spojrzeniu potrafiła dostrzec, że coś kryje się za jego uśmieszkiem. Co prawda zachowanie mężczyzny było niewinne, jednak domyślała się, że jest to prawdopodobnie Pogromca Nowicjuszy.
- Tak. - powiedziała, posyłając w jego stronę delikatny uśmiech. - Jak masz na imię?
- Tonpa, a ty?
Zawahała się na chwilę, wykorzystując ten czas na sprawdzenie przypinki mężczyzny. „ Numer 16".
- Możesz nazywać mnie Silent, w skrócie Si. - wybrała to imię kilka lat temu, ze względu na jeden, dosyć nietypowy powód. Jest wiele rzeczy w życiu, które powinna ona przemilczeć.
- Świetnie! Miło mi cię poznać, Si. - wyciągnął w jej stronę rękę z puszką. - Wypijmy toast za naszą przyjaźń!
Jego oczy lekko się zwęziły. Nie miał żadnego powodu, by otruć ten napój, jednak...
Cóż, i tak powinna wyrobić sobie odporność na trucizny, co nie? Zapewne będzie miała wiele specjalnych okazji, by jakoś to wykorzystać. Uśmiechnęła się ponownie i chwyciła za puszkę, dziękując Tonpie. Gdy ją otworzyła, jego twarz zmieniła wyraz na krótką chwilę, ukazując wielki, złowieszczy uśmiech. Pociągnęła mały łyk, patrząc groźnie na oddalającą się sylwetkę. Tak jak myślała, Pogromca Nowicjuszy. Miała nadzieję, że zginie w boleściach podczas testu.
- Numer 399. - ten sam zielony, humanoidalny potwór podarował przypinkę jakiejś innej dziewczynie. Si odwróciła się od niej i rozejrzała po pokoju. W chwilę rozpoznała swoją konkurencję, podniosła brwi, zauważając że jedynie garstka osób potrafiła używać Nenu.
Znajdowało się tutaj kilku mężczyzn, dobrze zapoznanych ze sztuką walki, choć tylko jeden z nich posiadał białą poświatę, która na dodatek była bardzo słaba. Jej oczy powędrowały na trójkę mężczyzn, bliźniaków, sądząc po podobieństwie w ich twarzach. Żaden z nich nie umiał używać Nenu.
Następnym był bardzo dobrze zbudowany Ninja, już z dala wyczuwała od niego niewyobrażalną siłę. Nie wiedziała, czy cieszyć się z faktu, że również nie potrafił używać Nenu. Gdyby było inaczej, na pewno stanowiłby wielkie niebezpieczeństwo.
Osobą, która przykuła jej uwagę był dziwny, wyglądający jak robot człowiek ze szpilkami powbijanymi w twarz. Posiadał ogromne zasoby tajemniczej aury, która wywoływała w niej dreszcze. Musiała mieć się na baczności. Już samo patrzenie na niego, sprawiało że chciała instynktownie się wzdrygnąć, jednak powstrzymała to uczucie.
- Numery 403, 404, 405. - powiedziało zielone stworzenie, podając przypinki nowo przybyłym.
Zwróciła głowę w stronę, skupiając na nich swą uwagę. #405 był dzieckiem, #404 nie mógł mieć więcej niż 16 lat, natomiast #403 wyglądał jakby zbliżał się do dwudziestki. Zastanawiające było, jakim cudem ktoś w wieku #405 mógł się tu dostać i czy miało to coś wspólnego z pozostałą dwójką, jednak szybko odrzuciła tę myśl. #404 i #403 traktowali chłopca na równi z sobą, co musiało znaczyć, że w jakiś sposób #405 zyskał ich szacunek. Jeżeli tak, zapewne był utalentowany. Postanowiła dopisać sobie go do listy osób, na które trzeba uważać, zanim wróciła do przyglądania się pokojowi.
Następną ciekawą osobą był białowłosy chłopiec w podobnym wieku, co #405. Miał przypinkę o numerze #99. Jak poprzednia trójka, nie potrafił posługiwać się Nenem, jednak sposób w jaki stał, świadczył o posiadaniu mocy. Również na niego powinna uważać.
- AHHHHH!
Spięła swe ciało, niemalże natychmiast szykując do walki, ale jedyną rzeczą jaką ujrzała, był wijący się po ziemi mężczyzna, którego ręce zaczęły znikać, a na ich miejscu pojawiały się płatki kwiatów.
Co?
Ludzie zaczęli odsuwać się od cierpiącego, formując koło wokół niego i wysokiego, bladego mężczyzny.
- Oh, co za cuda. - rozpoczął blady człowiek, z rozbawionym wzrokiem. - Zdaje się, że jego ręce zniknęły.
"No co ty nie powiesz", pomyślała dziewczyna, zwracając na niego swe oczy. Przez chwilę, uśmiech na jego twarzy wydał się jej znajomy, jednak postanowiła to zignorować.
- Nic wam się nie przywidziało - kontynuował. - Musicie być ostrożni. Jeśli na kogoś wpadniecie, wypadałoby przeprosić.
Pierwszy raz, odkąd tutaj przybyła, poczuła strach. Nen tego człowieka jest silny - znacznie silniejszy od jej, porównywalny do ilości mocy tego dziwnego mężczyzny ze szpilkami w twarzy. Rzeczą, która czyniła go straszniejszym, było to, że nie bał się go pokazywać.
- Znowu ten psychopata. - usłyszała głos Tonpy. Odwróciła się w jego stronę, podchodząc do mężczyzny. Jako Pogromca Nowicjuszy, musiał bywać tutaj już sporo razy. Pewnie miał w zanadrzu wiele pomocnych informacji dotyczących bladego gościa, które mogłyby się jej przydać.
- Znowu? - zapytał #405.
- Czy to oznacza, że brał udział w egzaminie poprzednim razem? - dodał #404, znacznie spokojniej, niż połowa innych ludzi znajdujących się w pokoju. Jak na dzieciaka, #404 musiał być całkiem silny psychicznie.
- #44, Esu, magik. Mówi się, że jego imię pochodzi od nazwy karty "As", jednak nikt nie jest pewien. - podeszła jeszcze bliżej do grupki, czekając na następne słowa Tonpy. - Udałoby mu się zdać zeszłoroczny egzamin, gdyby nie próba zabójstwa egzaminatora, którego nie lubił. Poprzednio został zdyskwalifikowany, więc teraz powrócił.
Strach pojawił się z powrotem, tym razem silniejszy. Niełatwo jest zabić Egzaminatora. Jedynie łowcy pierwszej klasy, mogą takowym zostać i każdy z nich jest dobrze zaznajomiony z Nenem. To, że Esu chciał zabić egzaminatora, ponieważ miał na to ochotę...
- I oni mu pozwolili!? - wybuchnął zszokowany #403.
- Uspokój się, dzieciaku. - podeszła bliżej, krzyżując ręce. - Egzamin na łowcę ulega zmianie co roku, zależnie od organizatorów. Jeżeli są za to odpowiedzialni odpowiedni - możliwe, że lepszy dobór słownictwa mógłby być zły- ludzie, każdy może zdać. Wliczając w to tego dziwaka.
- Byłaś tutaj w poprzednim roku? - powiedział #405, wyciągając rękę w jego stronę. - Mam na imię Gon.
Potrząsnęła głową.
- Nie, jednak wiem wystarczająco dużo o teście, by zrozumieć, że zmienia się co roku. - chwyciła rękę chłopca i potrząsnęła nią, otwierając szerzej oczy, gdy poczuła jego siłę - musiała użyć Ryu, by uniknąć jej zgniecenia. - Możesz nazywać mnie Si.
- Jestem Kurapika.
- Leorio.
Pokiwała uprzejmie głową, nie chcąc podawać kolejny raz dłoni, w przypadku gdyby któryś z nich miał siłę podobną do Gona.
- Skoro się przedstawiliśmy... - Tonpa wyciągnął kilka puszek napoju. - Chciałby ktoś?
- Ja!
-Ja też!
- Z chęcią.
Pozostała cicho, obserwując trójkę dzieciaków. Sama również pociągnęła mały łyk. Nie chciała co prawda, by spotkało ich coś nieprzyjemnego, jednak musiała przyznać, że była ciekawa jak zareagują. Była odporna na niektóre trucizny, ale mimo tego, wciąż z żołądku czuła lekkie rozstrojenie po pierwszym łyku.
"Cóż, jeżeli są na tyle naiwni, by przyjąć pomoc od nieznanej osoby, poczują tego skutki", pomyślała, pozbawiona wyrazu, widząc jak otwierają puszki, by po chwili zacząć pić.
Gon go wypluł.
- Panie Tonpa, te picie musi być przeterminowane. Dziwnie smakuje.
Bez wahania Kura-jakiekolwiek-było-jego-imię i #403 również wypluli zawartość. "Ciekawe." Podziwiała, jak łatwo przyszło mu zyskać ich respekt, a także jego doskonałe zmysły. Nie wyczuła niczego dziwnego w smaku napoju, Kura-cośtam i #403, skoro wypluli go dopiero po słowach Gona, też tego nie zrobili.
- Naprawdę? J-ja bardzo przepraszam. Nie byłem tego świadom!
- Spokojnie, nie musisz przepraszać. - odpowiedział Gon, uśmiechając się przyjaźnie, świecąc niewinnością bardziej, niż lampki bożonarodzeniowe. - Dobrze się czujesz, panie Tonpa?
- T-tak, wszystko w porządku. - skoro on również się tego napił, musiało to oznaczać, że miał nieotruty napój dla siebie, albo wyrobił sobie na niego odporność.
- Spróbowałem wszystkich ziół i roślin znajdujących się w górach, więc jestem w stanie wyczuć różnicę. Nic się nie stanie, jeżeli wypiłeś tylko trochę! W innym przypadku, mogłoby być nieciekawie.
- Naprawdę? Dobrze wiedzieć. - Tonpa wyglądał, jakby spróbował właśnie zsiadłego mleka. Zaczęła się niepotrzebnie śmiać, w końcu niemalże się od tego dusząc. Kura-cośtam spojrzał na nią, podnosząc do góry kąciki swych ust. - Naprawdę przepraszam, to się nie powtórzy. Do zobaczyska później!
Gon odmachał mu na pożegnanie, odwracając się w jej stronę.
- Więc, pani Si...
- Bez formalności. - wcięła się, posyłając w jego stronę prawdziwy uśmiech. - Możesz mówić mi Si. Tak samo w waszym przypadku, nie jestem aż tak stara.
- Leorio jest od ciebie młodszy, a i tak chce być nazywany pan Leorio. - wymamrotał Kura-cośtam, sprawiając że na jej usta wkradł się uśmieszek.
- Nie mieliście wobec mnie respektu!
- Nie mieliście wobec mnie respektu!
Gon spojrzał na nią zawstydzony, z powodu sprzeczki pozostałej dwójki.
- Wybacz, zawsze się tak zachowują.
- Nie, wszystko w porządku. Minęło trochę czasu, odkąd widziałam dwójkę kłócących się ludzi, którzy nie chcą się pozabijać.
Gon wytrzeszczył oczy.
- Serio?
- Ta. - posłała w jego stronę smutny uśmiech. - Zazwyczaj, walki które widziałam w ostatnich dniach-
Nie dokończyła, przez głośny, nieprzyjemny dźwięk dzwonienia. Gdy się rozejrzała, znajdował się tutaj wysoki, dziwnie wyglądający mężczyzna, który był najwyraźniej źródłem tego alarmu.
- Wybaczcie, że musieliście czekać.
- Cześć, Hisoka.
- ______ - przywitał ją. - Jesteś dziś zaskakująco wcześnie. Zazwyczaj przybywasz do szkoły nie wcześniej, niż pięć minut przed dzwonkiem.
Podrapała się niezręcznie w głowę. Jeżeli ktoś inny od Hisoki by ją obserwował, zapewne byłoby to pochlebiające, jednakże znając go, robił to tylko ze względu na to, że się nudził.
- Uhm, obudziłam się dziś nad ranem i nie mogłam zasnąć, więc postanowiłam, że w sumie mogę przyszykować się i iść wcześniej niż zazwyczaj.
Hisoka przechylił swą głowę, zastanawiając się przez moment, by po chwili zacząć się śmiać pod nosem.
- Kłamczuszek. Miałaś powód, by przyjść tutaj. Choć równie dobrze możesz sobie pogadać, mamy sporo czasu.
Na jej twarz wstąpił rumieniec, częściowo ze względu na intensywne spojrzenie chłopaka, częściowo z zawstydzenia. "Po prostu zapytaj", powiedziała sobie i chrząknęła.
- Wiesz, zastanawiałam się...
- Hm?
Dziewczyna praktycznie płonęła czerwonym rumieńcem. Jeżeli to nie odmowa Hisoki ją zabije, prędzej to ciepło na jej policzkach przegrzeje mózg.
- Ja, uh, chciałam...
- Nie trzymaj mnie długo w niepewności. - zaczął się z nią droczyć, posyłając w jej stronę uwodzicielski uśmiech.
- Spotykaj się ze mną! - powiedziała bez zastanowienia, po chwili przykładając rękę do buzi w przerażeniu. Hisoka podniósł brwi, ze wszystkich rzeczy, które spodziewał się usłyszeć, pewnie ta była dla niego najmniej prawdopodobna. W końcu, można by pozazdrościć jego niezwykłej popularności wśród dziewczyn. Nie było nawet opcji, by interesował się kimś takim, jak ona. - W sensie, nie tak! - szybko się poprawiła. Nie chcę, byś ze mną chodził, to znaczy, nie miałabym nic przeciwko, ale... Boże, co ja wygaduję, ja... - wzięła głęboki oddech. - Wiem, że to żałosne, ale potrzebuję twojej pomocy, byś udawał mojego przyjaciela.
Oczy Hisoki na chwilę lekko się rozszerzyły, by po chwili zwęzić. Spodziewała się, że ten zacznie się śmiać, on jednak tylko patrzył na nią, zastanawiając się.
- Dlaczego ja? - zapytał. - Mogłabyś o to poprosić każdą inną osobę z tej szkoły, więc dlaczego ja?
Westchnęła, wpatrując się w podłogę.
- Spośród wszystkich osób w tym idiotycznym miejscu, wydawało mi się, że ty najlepiej odegrasz tę rolę. Słyszałam także, że lubisz zawierać układy. - wstrzymała swój oddech, czekając na jakąkolwiek reakcję, czy też odpowiedź, może nawet uderzenie. Zamiast tego, zaczął się śmiać. "Zadziwiające, że jak na szesnastolatka, jego głos był tak głęboki." dodała, zamyślona. Gdy jego śmiech trwał przez jeszcze kilka sekund, zaczęła czuć się obrażona.
- Myślałem, że zapytasz mnie o to, by ze mną chodzić, by wywołać w kimś zazdrość. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie zostałem poproszony o udawanie przyjaźni.
- Więc mówisz, że byłeś kiedyś proszony o udawanie czyjegoś chłopaka? - zapytała, nie mogąc się powstrzymać.
Hisoka uśmiechnął się.
- Może tak, może nie. A co do twojej propozycji... - jego oczy zwęziły się. - Co możesz dać mi w zamian?
- Czego chcesz? - nawet jeżeli spodziewała się, że będzie chciał coś w zamian, nie miała pojęcia, czym to może być. Przeklęła siebie, za to, że o tym nie pomyślała. Może i Hisoka ma dopiero szesnaście lat, ale był chytry jak osoba po dwudziestce. Nawet jeżeli jeszcze nie widziała, by niszczył bezpośrednio czyjeś życie, pokazywanie swych słabości jest po prostu idiotyczne.
Wydał z siebie zastanawiający dźwięk, przyglądając się jej.
- Jak na ten moment, nic. - postanowił. - Ale będziesz mi winna przysługę... co powiesz na to?
Irytowała ją myśl bycia komuś dłużnym, ale dla jej mamy...
- Zgoda.
Przebiegli już koło 80 kilometrów, nie miała pojęcia, ile im pozostało.
Naprawdę nie powinna była zaniedbywać treningów fizycznych, jak to dotąd robiła. Jej nauczyciel był nadto pobłażliwy, przez zbyt długi czas. Niechęć wobec dyscypliny, sprawiła, że zdecydowanie wyszła z formy.
"Jeżeli będziemy tak jeszcze długo biec, będę musiała użyć swej mocy", uświadomiła sobie. Mimo tego, że używanie Nenu przy niezapoznanej z nim widowni, jest zakazane, (dobra robota Hisoka.), jedyną rzeczą którą robiła, było przywracanie energii, leczenie zadrapań i ranek, ewentualnie złamanych, czy też stłuczonych żeber, więc póki będzie cicho, nikt nie powinien zauważyć.
Z westchnieniem, przyzwała swą aurę i powiedziała cicho"Fontanna Życia!"
Od razu poczuła się lepiej, gdy Hatsu przywróciło jej energię. Z nowo odnalezioną siłą, byłaby w stanie biec ramię w ramię z Gonem i jego nowym przyjacielem, #99,choć wiedziała, że w tym momencie biegnie na pożyczonej energii. Hatsu zabierało energię z otoczenia, co prawda nie zyskiwała na tym wiele, jednak powinno było starczyć do końca pierwszej fazy. Kto wie, co będzie dalej.
- Hej, Si, dołączasz do nas?
- Mogę spróbować.
Gon uśmiechnął się.
- Świetnie! To jest Killua. Killua, to jest Si.
Białowłosy odpowiedział jej jedynie skinieniem, zamykając lodowate oczy. W tym momencie, uświadomiła sobie, kim może być chłopiec. Niebieskie, przypominające lód oczy, białe włosy, w połączeniu z bladą jak śnieg skórą i zabójczą aurą - musiał być Zoldyck'em.
- Miło mi cię poznać, Killua.
- Ta.
- Hej, ścigamy się? - zaproponował Gon, przesuwając spojrzeniem z Killui do niej. - Przegrany kupuje reszcie obiad!
- Czekaj, ja też? - odpowiedziała zaskoczona, wbrew sobie.
- Głupia jesteś? - powiedział zimno Killua.
Zdenerwowała się, słysząc słowa chłopca, lecz po chwili się uspokoiła, wiedząc, że kłótnia z Killuą nie była najlepszym pomysłem. Zamiast tego, postanowiła zrobić coś innego - zawstydzić go, tym co powiedział.
- Wiesz, nie jestem przyzwyczajona do bycia braną pod uwagę, więc jest to dla mnie zaskakujące.
Killua zamrugał, wyglądając przez chwilę na skonfundowanego, gdy uświadomiła sobie, że miał podobne doświadczenia co ona. Widać było, że dorastał w rodzinie zabójców.
- Dobrze, wezmę udział. - powiedział białowłosy, ignorując ją.
Westchnęła, wiedząc że jest na przegranej pozycji.
- W takim razie, ja też.
- WYGRAŁEM!
Gon i Killua ramię w ramię wyskoczyli przez drzwi, krzycząc. Zwęziła swe oczy. Nie ma opcji, by tak szybko się poddała. Przyzwała resztki sił i skacząc, kopnęła dwójkę w nogi, lecąc nad nimi.
- Nie, to ja wygrałam. - powiedziała, gdy obróciła się w ich stronę z uśmiechem, patrząc jak chłopcy jęcząc, podnosili się z ziemi.
- To było nie fair! - zaczął Gon, otrzepując się z kurzu. - Nie spodziewaliśmy się tego!
- Więc to twoja wina. Powinieneś spodziewać się ataku w każdej chwili.
Widziała, jak emocje na twarzy Killui zmieniają się, wpierw ujrzała frustrację i złość, które następnie przerodziły się w zrozumienie i zgodę.
- Ma rację, Gon. Powinniśmy być bardziej ostrożni. Kto wie, co może nas zaatakować, gdy opuścimy gardę.
- Jeżeli spojrzeć na to w ten sposób... - wymamrotał Gon. - Czy to znaczy, że oboje musimy kupić ci obiad?
Potrząsnęła głową i zastanowiła się. Czuła się, jakby wykorzystywała dwójkę dwunastoletnich chłopców, do kupowania jej jedzenia, choć wiedziała, że nie są oni typowymi dzieciakami.
- Nie jestem pewna, czy będziecie mieli taką szansę podczas egzaminu. - powiedziała powoli. - Ale jeżeli nawet, nie martwcie się, w końcu was wkręciłam. Wolałabym, byście wydali swoje pieniądze na własne zachcianki.
- Aw, jesteś taka miła, Si! - Gon uśmiechnął się w jej stronę. W jakiś sposób, jego niewinność czyniła go młodszym. Nie pozwoliła jednak, by ta myśl sprawiła, że zacznie do nie doceniać. Przecież żadne zwyczajne dziecko nie byłoby w stanie przebiec bez problemu 80 kilometrów.
- Niezbyt. Jestem po prostu rozsądna. - ponownie spojrzała na chłopców, oceniając. - Dlaczego chcecie zostać Łowcami?
- Zdaje się, że jest to bardzo popularne pytanie. - powiedział, przyglądając się swoim dłoniom. - Ale ufam ci wystarczająco, by odpowiedzieć na nie. Nudziło mi się, więc postanowiłem spróbować.
"Och, cóż za wielki sekret" pomyślała, przewracając oczami.
- Mój tata jest łowcą. - zaczął tłumaczyć Gon. - Więc również chcę nim zostać, by go odnaleźć. A co z tobą, Si?
Wzruszyła ramionami, próbując powstrzymać ból i ciemność w jej oczach. Mogłyby one przestraszyć chłopca.
- W świecie jest zbyt wiele niesprawiedliwości, ktoś musi się nimi zająć. Łowcy są jednymi z najbardziej potężnych organizacji. Jeżeli do nich dołączę, będę mogła wymierzać sprawiedliwość tym, którzy na to zasługują.
Killua i Gon patrzyli się na nią, zastanawiając się.
- Wow, Si! Jesteś trochę jak Kurapika!
Więc tak zwał się ten blond włosy chłopak, Kurapika.
- Panie Satotz! - kontynuował Gon, spoglądając na egzaminatora. - Czy tutaj zaczyna się druga faza?
- Nie, maraton jeszcze nie dobiegł końca.
- Oh. - chłopiec odwrócił się zawiedziony. Zaraz po tym, Satotz przeszedł obok nich zamaszystym krokiem, znikając częściowo w otaczającej ich mgle.
Kilka minut przeminęło, nie rozmawiali zbyt wiele. Nawet Gon się nie odzywa, jakby próbował oszczędzić siły na później. Coraz więcej osób pojawiało się na górze, dysząc. Niektórym z nich, ledwie udawało się przejść przez wejście. Po kilku minutach, #403 i Kurapika dołączyli do nich. Starszy nie miał koszulki, jego ciało pokrywał pot i ledwo trzymał się na nogach. Drugi wyglądał normalnie, próbował jedynie złapać oddech. Nawet śmieszne było to, że z całej piątki, to właśnie najmłodsi byli w najlepszej kondycji, nie licząc jej.
- Hej, Kurapika! - zaszczebiotał Gon, machając ręką do chłopaka.
- Czy to już koniec?
- Jeszcze nie.
- Rozumiem. - w przypadku Kurapiki, na jego twarzy nie widać było rozczarowania, zamiast tego, rozejrzał się wokoło, prawdopodobnie licząc, jak wielu osobom udało się zakończyć bieg. - Mgła opada.
- Naprawdę? "Szczerze," pomyślała "Gon nie jest najbystrzejszym dzieciakiem." Zauważyła tę zmianę jakąś minutę temu. Mimo tego, porównywanie siebie do małego dziecka, nawet utalentowanego, nie jest zbytnio fair. Killua nie wyglądał na zaskoczonego, więc musiał zauważyć to w podobnym czasie, co ona.
- Zwodnicze Bagna, znane również jako Mokradła Oszustów. - rozbrzmiał zza mgieł wyraźny głos Satotza. - Mamy przekroczyć te podmokłe tereny, żeby przystąpić do drugiej fazy. Żyje tutaj wiele dziwnych stworzeń, które mogą spróbować was oszukać, a następnie upolować. Musicie być ostrożni.
Powoli się odwrócił w ich stronę, jego aura pociemniała, natomiast oczy były bez wyrazu, gdy powiedział:
- Jeżeli dacie się zwieść, zginiecie. - w jednej chwili, drzwi prowadzące do tunelu zostały zamknięte. - Te istoty posuną się do każdej sztuczki, by zwabić swoją ofiarę. To ekosystem, w którym zwierzęta zdobywają pożywienie przez oszustwo... stąd też nazwa "Mokradła Oszustów". Przy mnie nic wam nie grozi.
Przez chwilę, nikt się nie odzywał. Rozejrzała się, obserwując reakcję ludzi. Prawie każdy był zdenerwowany lub przynajmniej zaniepokojony, jednak gdy jej oczy trafiły na Esu, wyglądał on na rozbawionego. Zastanawiała się, czy z Nenem silnym jak jego, bał się czegokolwiek.
- Przesadzacie. - powiedział #403 z wzgardliwym wzrokiem. - Jak mogą nas oszukać, skoro będziemy się tego spodziewać?
"Poczekaj," pomyślała, "W miejscu takim jak to, jest o wiele więcej sposobów na oszustwo, niż mógłbyś zliczyć."
- Nie pozwólcie się oszukać!
- No a co przed chwilą powiedziałem? - warknął #403, patrząc się w kierunku dobiegającego głosu.
Spanikowany, zakrwawiony mężczyzna powoli pojawił się, spoglądając na nich.
- N-nie dajcie się zwieść! - parsknął, wskazując palcem na Satotza. - On kłamie! Jest oszustem!
Zatrzymała się, myśląc. Czy to może być prawda?
- On nie jest egzaminatorem. Ja jestem prawdziwym egzaminatorem. - przez tłum przedarły się szepty, jednak ona pozostała cicho. Potrzebowała więcej pewności, by rozważać to, że pan Satotz może być oszustem... - Spójrzcie na to!
Potrząsnęła głową. Małpa o twarzy Satotza? A to ciekawe. Ugryzła się w wargi, koncentrując się. Pierwszą rzeczą było to, że małpa nie wyglądała właściwie jak Satotz, jego twarz była jedynie podobna. Małpy albo różnie mogą zmieniać swój wygląd, albo Satotz jest człowiekiem. A jeżeli jest człowiekiem, nie można nazwać go oszustem, co zrobił wcześniej zakrwawiony mężczyzna, który uznał egzaminatora za kłamcę.
Mężczyzna kontynuował, wyjaśniając wszystko o ludzio-podobnych małpach, jednak ledwo go słuchała. Tak, to prawda, że chód Satotza był dziwny, jednak tamten uznał sposób poruszania się małpy podobny do człowieka. Możliwe, że specjalnie chciał ich okłamać lub zostało mu coś źle powiedziane, jednak mogła się założyć, że chodzi o to pierwsze.
- Chcą złapać każdego kandydata na łowcę!
- A to drań. - wymamrotał #403.
- Faktycznie, nie poruszał się jak człowiek. - powiedział #294, ninja.
Poczuła uderzenie Nenu, który wypełnił jej umysł fioletowym kolorem. Aura i żądza krwi wystarczyły, by przyprawić ją o chęć wymiotowania. Gdy usilnie otworzyła swe oczy, oszust opadał na ziemię z wbitymi w klatkę piersiową trzema kartami. Obejrzała się na Satotza, gdy ciało drugiego mężczyzny uderzyło w ziemię, by zobaczyć...
"Złapał je? Byłam tak pochłonięta przez tę żądzę krwi, że nawet ich nie zauważyłam."
Jedynym dźwiękiem było tasowanie kart i niski śmiech.
- Rozumiem, rozumiem...
Esu. A czego innego się spodziewała.
- To jest dowodem na to... - Esu otworzył swe oczy. - Że to ty jesteś prawdziwy. Egzaminatorzy wykonują swój zawód nieodpłatnie. Każdy łowca na jego poziomie, byłby zdolny uniknąć tego ataku.
- Potraktuję to jako komplement. - powiedział Satotz, rzucając złapane karty na ziemię. - Jednakże, jeżeli jeszcze raz mnie zaatakujesz, bez względu na powód, zostaniesz zdyskwalifikowany. Rozumiemy się?
Esu, nawet się nie wzdrygając, uśmiechnął się jakby był na spokojnym spacerze. Co w jego przypadku, nie było niczym dziwnym.
- Oczywiście.