Tyron i Zaxy starali dowiedzieć się więcej, na temat tajemniczego kryształu. Przetrząsnęli wszystkie biblioteki w mieście...
Tyron: Szkolną też.
...Tia. Każdą. Jednak nie znaleźli nic, co pomogło by im z ich pytaniem.
Zaxy: Szlag. To coś, to może być coś potężnego, i zarazem niebezpiecznego.
Tyron: Ale umiem całkiem nową sztuczkę. Jestem jak Imperator ze Star Wars. UNLIMITED POWER!!!!!!
Zaxy: >:-( Serio teraz? Eh, no dobra.
Chłopcy dzwonili nawet do Boba, ale też nie znalazł żadnych informacji. Zrezygnowani wrócili do domu.
Tyron: Z poprzedniej części już wiecie, że te durnie wyznają Allaha. Bo ten szczur w piórach, Blułek, wmówił im te bzdury.
Co racja to racja. Jednak dom był o dziwo w nienagannym stanie.
Fire: Siema!
Zaxy i Tyron: Siema.
Temmie: hOi!11!!!!11!!!!111!!!1!!
Tyron:... CO TO CHOLERSTWO ROBI W TYM DOMU?!
Zaxy siedział cicho, bo wiedział, że jak się przyzna, Tyron weźmie i wykopie potwora za drzwi. Jednak pół demon był zbyt zmęczony. Rozsiadł się przed telewizorem i puścił kreskówki. Zaxy położył się obok niego i oglądali razem. Po dwóch godzinach pół anioł zasnął.
Tyron: Heh. Dobranoc, młody.
Ucałował go w czoło i wziął do sypialni. Bracia mieli wspólny pokój i wspólne łóżko. Było ono piętrowe, więc nie było krępujących sytuacji. Młody spał na wyższej części, a starszy na niższej. Reszta domowników spała, gdzie im się podoba. Fire jednak przywykła do spania z Tyronem.
Tyron: Bo Zaxy dusi wszystko podczas snu. Pluszaki, zwierzęta, kołdrę, poduszkę, zapalniczkę, telewizor... i mnie.
No tak. Pół demon jednak nie był śpiący, ale za to bardzo głodny. Poszedł do kuchni, gdzie Blułek i jego rodzeństwo znowu coś planowało.
Redek: A może tak spowodujemy drugą katastrofę Smoleńską?
Blułek: Serio?
Lemurek: Jakby nie patrzeć, to twoja wina.
Blułek: O matko. Byłem naćpany i nie zauważyłem tego cholernego drzewa! Ok?!
Marita: Oh. No to zróbmy trzecią wojnę światową.
Blułek: Mamo! Właśnie myślimy, jak ją wywołać!
Marita: Oh.
Bzdurek: A może przekonam ich swoim sexy ciałem w stroju Ewy? :3
Blułek: SŁUCHAJ, TY GRUBY LEMURZE! JESTEŚ GRUBA, NISKA, ZBOCZONA I BRZYDKA! A piersi masz zwiędłe, jak u mamy!
Marita: EJ!
Lemurek: No to ich to zabije.
Blułek: Hej! Wpadłem na zajebisty pomysł! Wyślijmy tam Bzdurcia toples, i zabijmy ich jej wyglądem!
Lemurek (ironicznie): Taa. Zajebisty plan.
Nunek: A moze my ich psytulimy?
Redek: I... udusimy ich?
Nunek: Nie! <3 Po plostu będą nas kochac. Fajne?
Reszta: …
Tyron: Co tu się odwala?!
Zwierzęta na jego widok spanikowały i uciekły. Chłopak chichotał po cichu.
Tyron: Oni tak cały czas. Ta rodzinka to powalona jakaś. Lemurek, Bzdurek i Nunek to lemury i są adoptowane. Redek, Blułek i Marita to ptaki. Marita to ich matka, która wiecznie szuka pracy. Nunek to jeszcze dzidzia, ale umie mówić i myśleć logicznie. Uzależniona jest od lodów jagodowych. Bzdurek jest o rok starsza od Nunka i ma raczej zboczone myśli. Jest też niesamowicie gruba i ciężka. Czasami używam jej do podnoszenia kamieni, jako ciężarek. Służy mi też jako młotek, bo praktycznie nie ma mózgu, jak jej mama. Lemurek jest raczej jak mój brat. Inteligentna i bystra. Ona jest mózgiem tej ferajny. Redek, czerwony ptak, jest największy i najsilniejszy. Trzyma się najbliżej Lemurka, bo woli przebywać wśród inteligentnych osób. Blułek, mały, niebieski skurwiel, to ich lider. Wszystkie chcą władzy nad światem.
Wow. Dzięki za wytłumaczenie.
Tyron: No problemo. <3
Chłopak zżerał resztki chińszczyzny z wczoraj, kiedy poczuł na sobie czyjś wzrok w wentylacji. Nagle poczuł ten sam, za oknem i drzwiami do ogródka. Później telewizor włączył się sam.
Tyron: Znowu demony. Askara Maestro!
Nagle z sufity spadła jakaś postać. Tyron zapalił światło i przyjrzał się tej osobie. To był raczej chłopak, był zakapturzony, w dżinsach i butach sportowych Nike. Został przewrócony, i wyglądał na ogłuszonego.
Tyron: Powiedziałem: „W ryj ci”. Dobre?
Tia. Po przyjrzeniu się Tyron poczuł, że to nie byle chłopak, ale dość silny Zalgoid.
Tyron: WOT?! Poczułem tylko jego zapach z ust. Ale skoro to Zalgoid, to... WYPAD!!!
Po tych słowach otworzył drzwi i wyrzucił go na zewnątrz. Następnego dnia kontynuowali poszukiwania informacji o krysztale. Niby dzień miał wyglądać, jak wszystkie inne, ale nagle Zaxy natrafił na ślad.
Sprzedawca: O kryształach? Mój dziadek mówił mi o nich. Dawno temu Stary Mędrzec walczył z mroczną siłą, nazywaną Omikorionem. Omikorion był bezwzględny i okrutny. Stoczyli oni bitwę na żywioły, jednak czterech wyznawców tej mrocznej istoty dysponowało berłami o sile zdolnej do władania ludzkością i nieludźmi. Mędrzec jednak się tego spodziewał. Stworzył z szklanej pułapki kryształy, w których zamknął esencję żywiołów. Istnieje ogień, ziemia, woda, powietrze, pioruny, światło, lód, ciemność, metal, życie, śmierć, trucizna, kosmos, lawa, dym i ostateczności. Razem tworzyły one moc zdolną do niszczenia bądź tworzenia. Omikorion i jego wyznawcy nie zwyciężyli przeciwko tak potężnej mocy. Stary Mędrzec wygrał i zesłał mroczne istoty do Voidu.
Tyron i Zaxy: Voidu?
Sprzedawca: Void to wymiar mroczny, ale jasny, równoleży, ale oddzielny, wszędzie, ale nigdzie. Ci, co tam trafiają, praktycznie nie wracają. Doskonałe miejsce na więzienie istot nadprzyrodzonych mrocznie. Omikorion obiecał powrót, jednak potrzebuje do tego siły podobnej w kryształach.
Zaxy (szeptem): To o to chyba chodzi Ottu. Co?
Tyron (szeptem): Chyba tak. (głośno) Chcemy mieć coś, na te tematy.
Sprzedawca: Obawiam się, że nie mam już nic. Miałem o tym księgę, odziedziczyłem po dziadku. Ale pojawił się tu pewien mężczyzna i ją odkupił. Nie pamiętam twarzy. Ale był on wysoki, miał czarny garnitur i był cały biały. Za to na pewno był łysy. I był dziwnie przekonujący.
Tyron: No to koniec!
Sprzedawca: Coś nie tak?
Zaxy: Nie, nie. Niech pan nie bierze tego sobie do serca.
Chłopcy musieli znowu się poddać i biec do szkoły. Naturalnie super prędkością. Jednak na miejscu zastali straszny i dziwny widok.
Tyron: Nie, no co ty. Normalny. To normalne, że pod naszą szkołą są zadźgane ciała, i to normalne, że policja jest tutaj.
BEZ SARKAZMÓW! Tak, tak było. Chłopcy zobaczyli część martwych uczniów i policję.
Tyron: Co tu się stało?
Policjant: Proszę się trzymać z daleka. Ktoś brutalnie ich zamordował.
Zaxy: Kto?
Policja: Tego nie wiemy, ale ślady wskazują na zawodowego mordercę.
Tej nocy bracia słuchali wiadomości. W pewnym momencie mówili o morderstwie.
Tyron: MAM TEGO DOŚĆ!
Zaxy: Huh?
Tyron: Ten morderca dalej tam jest. Czułem go. Musimy go dorwać, zanim znowu zaatakuje.
Zaxy: Ale Man-Bat bada tę sprawę. Zostawmy to...
Tyron: NIE! Nie da rady. Kim my jesteśmy? Nadludźmi? Czy Blułciem?
Blułek: TY KUTASIE!
Zaxy: Masz rację! Dorwijmy go!
Zanim wyruszyli wzięli ze sobą Fire, bo nie chciała powtarzać rundy drugiej z terrorystycznymi zwierzakami. Zamiast tego wezwali Akumę.
Tyron: Tylko uważaj, bo część z nich to islamiści.
Akuma: Dam radę. Auf Wiedersehen.
Tyron: Taa... nara.
Chłopaki podbiegli pod szkołę. Było ciemno, a jedynym źródłem światła był księżyc.
Tyron: To kto pierwszy wchodzi?
Zaxy: No ja na pewno nie. Fire?
Fire: MIAU! NIE!
Tyron: To rzut monetą. Reszka- ja wchodzę. Orzeł- wy obydwoje.
Fire i Zaxy: Stoi!
Pół demon wyciągnął monetę i nią rzucił.
Tyron: HA! Orzeł!
Zaxy i Fire: CO?!
Tyron: TO! Wy wchodzicie.
Po małej kłótni dwójka ustąpiła i weszła do budynku. Ku ich zdziwieniu nie było tam żadnego policjanta. Światła się nie paliły. Postanowili sprawdzić skrzynkę.
Zaxy: Podasz mi moją strzałę?
Fire: Masz.
Zaxy: O mamo. Ktoś zniszczył skrzynkę z korkami. Prądu nie ma i nie będzie. Tylko kto to zrobił?
???: Ktoś! Ehehehehehehehehehehehehe! Hahahahahahahahahahahahahahahaha!
Dwójka spanikowała na dźwięk śmiechu, ale postanowili się nim kierować.
W tym samym czasie Tyron zaczął się niepokoić.
Tyron: To był chujowy pomysł. Nie ma światła. Mieli tylko sprawdzić, czy policja coś tam robi. Dość tego! Idę...
Nie skończył, ponieważ dostał czymś mocnym w łeb.
??? (szeptem): To ten?
???: Tak. A ten clown przyniesie jeszcze jego brata.
??? (szeptem): Nie mógł wziąć jednego?
???: Nie. Obaj są silni. On miał ich tylko wykryć. Ale do rzeczy. Ty bierz go za nogi, a ja za przód. I do rezydencji.
??? (szeptem): Będzie szczęśliwy?
???: Z takiego prezentu na pewno.
Zaxy powoli nie wyrabiał. Nawet ustawił Fire w pozycji krzyża, aby odgonić złe moce.
Fire: Przestać! Miau!
Nagle coś przebiegło koło nich. Słyszeli tylko świst, a potem tylko cisza. Po długiej wędrówce doszli do sali gimnastycznej. Tam zagadka z zaginionymi policjantami została rozwiązana. Wszyscy byli zamordowani.
???: Oh, jaka szkoda.
Zaxy: KIM JESTEŚ?
Słysząc to pytanie postać zaczęła się psychopatycznie śmiać.
???: Ostatnia osoba, która zadała mi to pytanie aktualnie wącha kwiatki od spodu. Oni po prostu psuli mi zabawę. A teraz są szczęśliwi. Nie widzisz?
Pół anioł przyjrzał im się uważniej.
[Rzeczywiście, wszyscy mieli coś w postaci uśmiechu.]
???: Wam zagwarantuję coś innego.
[Nagle pokój zaświecił się cyrkowymi lampami. W tle leciała muzyka z Lavender Town. Na ich oczach ukazała się postać clowna. Miał on na sobie fioletowy frak, a jego twarz była biała, zaś włosy miętowe. W jego oczach można było dostrzec brak litości.]
Zaxy: TO TY?! TEN PSYCHOPATA?!
???: Przyjaciele mówią na mnie Eleven. Miło mi cię poznać, Zaxy i Fire.
Dwójka zaczęła panikować.
Eleven: Nie jesteście tacy sprytni, bo ja właśnie chciałem, abyście mnie znaleźli. Potrzebujemy was obydwóch. Ty i twój brat.
Zaxy: Tyron nigdy by do ciebie nie dołączył!
Eleven: Zaraz do mnie. Raczej ma być nowym Proxy Slendermana. Ale dorwanie ciebie zostawił mnie. Więc nie przedłużaj tego.
Fire skoczyła na mordercę, ale on odrzucił ją jednym kopniakiem.
Elevem: Nie próbuj mnie denerwować!
Zaxy odsuwał się od niego, ale przewrócił się o czyjąś rękę. Wreszcie utknął w kozim rogu.
Eleven: Poddaj się!
Zaxy: NIGDY!
Po czym wziął proszek do mycia podłóg i rzucił w twarz napastnika.
Eleven: AHAH... AŁŁŁŁŁŁŁAAAAA!!! MOJE OCZY!!!
Fire skorzystała z okazji i podrapała mu rękę. Upuścił on pistolet i nóż, a chłopak zabrał mu je, zanim odzyskał wzrok.
Eleven: NIEWAŻNE! Twój brat już i tak jest w rezydencji. Jak chcesz go zobaczyć, to idź do lasu. Ale nikt inny nie może wiedzieć. Chyba, że chcesz mieć dodatkowe trupy na głowie.
Oznajmił, po czym wyskoczył przez okno (Tak, Eleven wysoko skacze) i zniknął. Dwójka przez chwilę stała osłupiała. Po jakimś czasie ocknęli się z przerażenia.
Zaxy: MÓJ BRAT TAM JEST?! I MA BYĆ PROXY?!
Fire: To na co im ty?
Zaxy: Nie wiem, i nie chcę wiedzieć. Musimy go ratować! Szukaj zapachu!
Fire: JESTEM KOTEM!
Zaxy: ALE JAK CHODZI O ŻARCIE TO ZAPACH WYCZUJESZ!
Fire się poddała i próbowała znaleźć sposób na wyczucie zapachu pół demona. No i wyczuła... jego bieliznę.
Zaxy: Znowu nie wyprał?! Dzięki Bogu, że tego nie zrobił... dzisiaj.
W tym samym czasie dwójka porywaczy skierowała się do domu Slendermana.
S: I jak wam poszło?
??? (dwóch): Ta da!
Z worka wypadł dalej oszołomiony Tyron.
S: Dobra robota. A gdzie Eleven?
Eleven: Ktoś się o mnie pytał?
Stał on już pod drzwiami.
Sally: Jej! Elek wrócił! I będzie się ze mną bawił!
Eleven: Później. Na razie widzę, że wasze polowanie poszło wybornie.
???: (szeptem): No twoje niekoniecznie.
Eleven: Oj, Blind. Mój ninja przyjacielu. On sam tu przyjdzie. Byłem u nich i zabrałem mu gacie z prania.
Blind Ninja (szeptem): Mówisz?
Eleven: Nom.
S: Ale na razie zajmijmy się demonem. Herkules! Czy tobie i Blind'owi zdarzyły się problemy z transoprtem?
Herkules: Poza tym, że śmierdzi mu z gęby i ma koszmary po nocach, to raczej nie.
Eleven: Trochę ,,śmierdząca” sprawa.
???: Wystarczy!
Przed nimi pojawiła się postać w stroju polnego stracha na wróble. Miał on na sobie okulary i bardzo ponury wyraz twarzy.
???: Chyba ja miałem się nim zająć.
Blind Ninja (szeptem): Dr. Scarecrow. Witaj.
Dr. Scarecrow: Tak, tak. Obiekt w idealnym stanie?
S: Tak.
Dr. Scar: To do mojego gabinetu z nim, jeśli można.
W tym samym czasie Fire i Zaxy podążali za smrodem gaci. Pół anioł dzwonił do Boba.
Bob: A więc chcą z was zrobić kolejne przydupasy Slendera? Już się gubię w tych Proxych. Pamiętam Maskiego, Tobiego, Hoodiego, Nurse Ann, Kate... ale pewnie zdobył sobie więcej.
Zaxy: Pewnie tak, i nie pozwolę, abyśmy to byli MY!
Bob: Położenie rezydencji jest nieznane. Nawet moim skanerom nie uda się jej wykryć na czas. Ok, czyli musisz (zakłócenia)...
Bob nie skończył zdania. Zaxy stukał przez chwilę w komórkę, myśląc, że to coś da.
Fire: Ummm... Zaxy?
Chłopak z nerwów popatrzył przed siebie. Ku jego oczom ukazał się mężczyzna w wieku 20 lat. Miał na sobie kaptur a w ciemnościach nie dało się zobaczyć jego twarzy, ale na pewno nie wyglądał jak Hoody. Jego bluza była czarna. Można było dostrzec jego brązowe, długie włosy. Był tajemniczo spokojny.
???: Dzieci, takie jak wy, nie powinny chodzić same po lesie. Mój szef się wścieknie, jak się dowie, że wpuszczam intruzów.
Zaxy: W-w-widziałeś może jakiś porywaczy w tej okolicy?
???: Może i widziałem. Ale was nie powinienem teraz widzieć.
Fire: CHŁOPIE! DO PORWANIA DOSZŁO I MY CHCEMY PRZYJACIELA RATOWAĆ!
???: A nie brata?
Dwójka zrobiła paniczny wyraz twarzy.
???: Teraz wiem, kim jesteście. On was oczekuje. Ale ja was zaprowadzę.
Zaxy: A co, jeżeli tak by się wydarzyło, że powiedzielibyśmy... NIE!
To wystarczyło, aby mężczyzna zaczął coś mamrotać pod nosem. Najwyraźniej był niezadowolony. Wyciągnął z kieszeni bluzy ręce.
???: Też jestem Proxy. Ale w dodatku Zalgoidem. Nazywają mnie Spyller.
Zaxy i Fire: Cześć, Spyller?
Spyller: I... nie pójdziecie do niego beze mnie.
Po tych słowach jego dłonie zaczęły otaczać czerwono - szkarłatne płytki. Nagle tworzyły one coś w postaci bezpalcowej ręki. Zamiast palców na ich miejsce wyrosły długie, ostre, stalowe pazury.
Spyller: Moja klasyfikacja to łowca, zatem... radzę wam teraz uciekać.
Dwójka przebiegła obok niego wprost do głębszej i mroczniejszej części lasu. Wydawało im się, że go zgubili, kiedy nagle usłyszeli szybki świst i obrócili się.
Spyller: Nieźle. Ale już dawno złapałem wasz zapach. Plus, nie tylko Tyron biega z prędkością światła.
Zaxy w panice strzelił mrożącą strzałą, którą chciał wykorzystać na Slenderze. Strzała zamroziła nogi Proxy'iego.
Spyller: HEJ! WYPUŚĆ MNIE!
Fire: To go na długo nie utrzyma. Zwiewajmy!
Dwójka uciekła w głąb lasu, gdzie tarzali się w błocie oraz liściach i igłach, aby zmienić zapach.
U Slendermana zaś miała się odbyć operacja prania mózgu.
Eleven: Już i tak masz bezmózgie półgłówki w swojej armii, S. Ten też musi?
S: Nie może się opierać.
Eleven: Szkoda go trochę.
Dr. Scar: No proszę. Umysł w połowie demoniczny. To będzie fascynujący eksperyment.
Scarecrow miał już w niego wstrzyknąć toksynę czyszczącą pamięć, kiedy...
Tyron: (Otwarcie szczęki, jak u predatora i dźwięk jumpscaru Ennarda).
S, Scar, Eleven, Blind Ninja: O MATKO!!!
Tyron: (śmiech) Oj, to było dobre. Coś mi tam chciałeś dać, jak spałem? Nie cierpię, kiedy coś ciekawego się dzieje, kiedy śpię. I co to za... chwila. Slenderman - jest. Eleven - jest. To... panie S. Czy ja czasem nie jestem w twoim domu?
S: Tak.
Tyron: ...fuck.
Eleven: No to pięknie go ogłuszyliście.
Herkules: Morda! Spał jak zabity!
Tyron: (śmiech) Dobre. Też znam taki fajny kawał. Skazaniec został wysłany na krzesełko, na egzekucję. Przychodzi papież, i mówi: „Jakieś ostatnie życzenie?” A skazaniec na to: „Tak. Proszę mnie, proszę papieża, chwycić za rękę.”
Eleven: (nie może oddychać ze śmiechu)
S: (po cichu chichocze)
Dr. Scar: Nie wierzę!!! DOSTARCZYLIŚCIE MI DRUGIEGO ELEVENA!!! NIE BĘDĘ GO TOLEROWAŁ W TWOJEJ ARMII!!!
S: Dlaczego? Byłby dobry w tym co robi.
Eleven: No. Będę się z nim śmiał.
Dr. Scar: Ale będzie on spał w twoim pokoju.
Herkules: Emmm... panowie?
Podczas ich rozmowy Tyron uwolnił się z krzesełka i stał za drzwiami od gabinetu.
Tyron: No dobra. Pośmialiśmy się, było fajnie, ale brat się o mnie martwi.
S: Nie. Właśnie, że nie wyjdziesz.
W tym momencie chłopak usłyszał trzaśnięcie drzwiami i dźwięk kłódki.
Tyron: Dooobra? Ale zaraz wydarzy się coś niezwykłego.
Eleven: Co?
Tyron: No niech coś autor napisze!
Tyron postanowił ukryć się na strychu. Użył ultra prędkości i zniknął im z pola widzenia.
Tyron: Narrator! Wreszcie! Bo już nie miałem pomysłu co zrobić!
Dobra, dobra. Podczas biegu przed jego oczami przemknęły shuriken'y. Pół demon zatrzymał się, zanim one przedziurawiły mu oczy.
Blind Ninja (szeptem): Powiedział, że zostajesz!
Tyron: Mnie to nie pasi.
Dwójka zaczęła walczyć ze sobą. Tyron, co prawda, świetnie ciął pazurami, ale Blind za pomocą katany go pokonał.
Blind Ninja (szeptem): Ostatnie słowa, przed końcem? Nie zabiję cię, ale nie będziesz nic pamiętać.
Tyron: Ano, mam. To... SZOKUJĄCE!!!
Po czym poraził przeciwnika prądem. Ninja nie spodziewał się tego i po chwili leżał, wciąż trzęsąc się pod wpływem prądu elektrycznego. Zaxy i Fire po długiej wędrówce odnaleźli dom. Drzwi były zamknięte, ale postanowili zrobić wejście smoka przez okno.
Zaxy i Fire: GERONIMOOOOOOOOOOOO!!!
Tyron był w salonie. Cały dom wiedział, że on tam jest i po chwili wszyscy tam byli. Już mieli ponownie go ogłuszać, ale dwójka siedmiolatków wbiła przez okno, ogłuszając właściciela.
Zaxy: BRAT! TY ŻYJESZ!
Tyron: Oh, siema.
Cała reszta milczała. Slender był ogłuszony a Fire zaklinowała się w ścianie.
Tyron: Możecie dać nam spokój? I tak mamy za dużo problemów.
Zaxy: Dalej nic nie wiemy o kryształach.
Eleven: Zaraz. Kryształach? KRYSZTAŁACH ŻYWIOŁÓW?!
Tyron: Emmm... tak?
Eleven: O fuck! TEN WRACA!!! WSZYSCY PANIKA I UCIEKAĆ! RATUJCIE NAJPIERW DZIECI! ZŁOŻYĆ NINĘ W OFIERZE! ON WRAAAAAAAACAAAAAAAAAAAAAA!!!
To wystarczyło, aby wywołać w domu panikę. Bracia czuli się bardzo nieswojo.
Tyron: NIE WRACA! JESZCZE! MÓJ STUKNIĘTY KUZYN CHCE GO UWOLNIĆ! Ale mówimy o Omikorionie, prawda?
Spyller: T-tak. Ała.
Chłopak obrócił się za siebie. Za nim stała ta sama postać, co nocą wykopał.
Tyron: ZNOWU TY?!
Spyller: Chwila! Pogadajmy. Wiem, że to trochę źle wygląda, że raczej nie byliśmy mili, ale wykonywaliśmy tylko rozkazy. Mam nadzieję, że to jakoś naprawimy.
Tyron (szeptem): Spierdalajmy.
Zaxy: A jeżeli to prawda? Pogadajmy.
Tyron: CHCIELI MI PAMIĘĆ WYCZYSZCIĆ! JEDEN Z NICH O MAŁO MNIE NIE ZRANIŁ NA GÓRZE! NO I MNIE OGŁUSZYLI! A CIEBIE PRÓBOWALI PORWAĆ! NIE BĘDĘ TEGO TOLEROWAŁ!
Klasycznie pół anioł zrobił minę szczeniaczka. Nic innego na Tyrona nie działa. I rzeczywiście, chłopak z zdenerwowanym wyrazem twarzy ustąpił. Po uspokojeniu domu, uwolnieniu Fire i odzyskaniu zmysłów Slendera zostali, aby pogadać. Dowiedzieli się oni, że nikt nie jest tam do końca zły. Po prostu... zagubieni. Nie mają dokąd iść. To jedyne wyjście, aby pomóc innym.
Tyron: No widzicie. Ja mam zwykle wywalone, ale walczymy z bratem z wybrykami wśród demonów i aniołów. Jezu, myślałem, że wszystkie są dobre.
Eleven: Tak szczerze ja też. I poważnie na tym oberwałem. A opowiesz nam o tym kuzynie?
Więc Tyron opowiedział im całą historię Otta. Dlaczego się pokłócili, co planuje, co z bratem i Bobem ostatnim razem musieli przeżywać i skąd mają ten kryształ.
S: Oh, wykupiłem od pewnego sprzedawcy książkę na ten temat. Byliście u niego dziś rano. To bardzo ważna księga, więc uznałem, że ją przechowam.
Tyron i Zaxy: CO? To ty ją kupiłeś?
S: Tak.
???: Co to za dźwięki?
Do salonu zeszła mała dziewczynka. Wyglądała na 7/8 lat. Miała brązowe włosy i różową sukienkę. Jej głowa była przekrwawiona.
S: Oh, to nic takiego. Przedstaw się proszę naszym gościom.
Eleven: I kumplom, jeśli można.
Tyron: No dobra. Nawet spoko jesteś.
???: Oh. Jestem Sally. Sally Whillams.
Tyron: Jaka słodka. <3 Prawda Zaxy? Brachu?
Zaxy patrzył się na nią. Czuł coś strasznie ciepłego na sercu. Biło mu ono coraz mocniej.
Zaxy: Ehiohdaidipapdpifpfhihphipafwhiadwdph...
Tyron: Tia. Chyba nie tylko ja się zakochałem. To dobrze, że autor ma mnie w opiece, bo nie dał by mi żyć.
Sally: A ty jak masz na imię?
Tyron: Jam jest Tyron Whillam Kowalski 3 Zajman Hades Gaunter Megus. Ale w skrócie Tyron Megus. Dla przyjaciół Tyron, Bądź Taj.
Sally: Miło mi. A twój brat?
Zaxy: Ehehe. A ja-ja-ja-ja-ja...
Tyron: Wykrztuś to.
Zaxy: Ja-ja-ja... Zaxy! ZAXY MEGUS!!!
Sally cichutko zachichotała.
Sally: Jesteś słodki.
To wystarczyło, aby młody stracił przytomność.
Tyron: A ten Ninja, co na górze próbował mnie zabić? Jak ma na serio na imię, i czemu mówi szeptem?
Eleven: To mój drugi najlepszy przyjaciel. Ma na imię Jack, i jest Otaku. Szepcze, bo co krzyknie, to zieje ogniem.
Tyron: Blefujesz.
Na to Elek dał znać Jack'owy, aby krzyknął w górę. Ku zaskoczeniu Tyrona, z jego ust poleciał prawdziwy ogień.
Tyron: O lol. Czasem też tak robię. Aby podgrzać drugie śniadanie. Ale jak?
Blind Ninja (szeptem): Bo moje struny głosowe są uszkodzone. Obiecali mi operację, która miała to naprawić, ale zamiast tego pogorszyli sprawę. Pali, jak krzyczę. Jeżeli krótko, wypuszczam coś w postaci radaru. Dodajmy do tego, że straciłem przez to wzrok.
Tyron: Ała. Boli. Ale do rzeczy. Panie Slenderman. Pan ma księgę, której szukamy.
S: Tak, mam.
Tyron: Potrzebujemy jej. Nasz kuzyn MOŻE uwolnić największe zło. Nawet demon to chyba przy nim nic. Proszę.
S: Skoro tak ci zależy, to proszę za mną.
Slender wziął Tyrona po schodkach na pierwsze piętro. Szli oni długim, krętym, ciemnym korytarzem. Jedynym światłem były latarnie, światła z okien i świece. Na ścianach wisiały różne obrazy i lustra. Dotarli oni do dużych drzwi.
S: To moje biuro.
Po wejściu ku oczom chłopca ukazała się spora biblioteka różnych ksiąg z różnych epok. W środku pomieszczenia znajdowało się biurko i sporo papierkowej roboty.
Tyron: Co?
S: Eh. Rachunki i inne takie.
Slender pstryknął palcami i nagle jedna książka znalazła się w rękach Tyrona.
S: Tylko nie zniszcz. To jedyny egzemplarz.
Pół demon otworzył księgę i zaczął szukać informacji. Po półtorej godziny znalazł to, czego szukał. Kryształy odpędziły tylko Omikoriona, oraz całą ciemność. Omikorion to istota, która została zrodzona przez coś, co po prostu się nazywa Ciemnością. Mędrzec zaś był kiedyś nazywany Światłem. Był on opiekunem ludzi, nieludzi oraz magii. Chciał, żeby wszystko żyło ze sobą w harmonii. Ale Ciemność uznał, że wszystko, co chodzi po ziemi, jest za słabe i niepotrzebne. Chciał z nich uczynić niewolników a swoim kreacjom rządzić światem. Stworzył więc armię nieumarłych, mutantów i swoich wyznawców. Przez 20 lat Ciemność okupował czas i przestrzeń. Ale Mędrzec widział, że teraz nie ma ratunku dla pokoju. Zaczął rodzić się rasizm, dyktatorstwo, pycha... czyli samo zło. Mógł tylko wypędzić go z tego świata, zanim zniszczy go na dobre. Stanął z nim do walki, ale z braku iskr dobra wśród wszystkich, Mędrzec nie miał szans. Zdołał tylko wstrzymać czas i zniknąć. Postanowił przywrócić niektórych na dobrą ścieżkę. Ruszył w świat i szukał on esencji dość potężnych, aby móc tworzyć to w nieskończoność i bez konsekwencji. Odnalazł żywioły, ale nie miał gdzie ich trzymać. Odkrył zatem jeszcze jedną rzecz: szklaną pułapkę. Mogła ona absorbować siłę i esencję. Nazwał je „kryształem” i zaczął pobierać żywioły. Określony kryształ miał swój kolor, znak i aurę. Stanął z Ciemnością raz jeszcze oko w oko. Walka była długa, aż Mędrzec użył kryształów. Ich moc powaliła tą dwójkę. Hiper kryształ, ładując się mocą poprzedników, stworzył wymiar do Voidu. Wszystko, co było pochłonięte, powróciło. Każdy, co zmienił ścieżkę, powrócił na właściwą. Jednak to przymierze zawsze może być zerwane. Kryształy były przez pewien czas bezpieczne i dostępne dla każdego. Ale ktoś użył ich raz jeszcze, aby stworzyć klęski żywiołowe. Ludność postanowiła je ukryć, aby nikomu już nigdy nie zrobiły krzywdy.
Tyron: To coś jest odpowiedzialne za to wszystko?
S: Niestety tak.
Tyron: Są tu jeszcze miejsca, w których zostały poukrywane. Muszę je znaleźć, przed moim kuzynem. Tylko skąd Otto wiedział, gdzie szukać kryształu?
S: Nie wiem, dziecko. Przepraszam za zaistniałą sytuację. Jak będziecie czegoś potrzebować, my zawsze wam pomożemy.
Tyron: Dzięki. Biorę Zaxy'iego i idziemy.
S: Kiedy Eleven nie zrobił jeszcze kolacji. Ale jak chcesz...
Tyron: Dobry z niego kucharz?
S: Najlepszy w tym domu.
Tyron: No to zostaniemy. Na kolację.
I tak bracia i Fire spędzili z nimi czas. To byli nawet spoko goście, jak się ich poznało bliżej. W tym czasie w zamku Otta.
Otto: Panie. Chyba mam informację, gdzie ta księga.
???: Dobrze. Więc, gdzie?
Otto: To zła wiadomość. Mój kuzyn ją ma. Co mam robić, mistrzu Omikorionie?
Omikorion: Proste. Ukradnij mu ją i odzyskaj resztę kryształów. Bez nich nie odzyskamy reszty lasek, ani nie uwolnimy mnie i mojej prawdziwej formy z tego miejsca.
Otto: Nie zawiodę tym razem.
Gdzie się podziewa reszta kryształów?
Kim są wyznawcy?
Autor: Mateusz Nocuń