Notka od autora:
Jest to opowiadanie interaktywne. Główne poczynania bohaterki i
kluczowe decyzje będą podejmować czytelnicy w komentarzach. Notki będą
pojawiać się w miarę regularnie, zaś pomysły umieszczone przez
czytelników w komentarzach mogą zostać wykorzystane w toku dalszej
fabuły. Przypominam, jestem łasa na fanarty xD
Wcielasz
się w rolę 28 letniej matki i żony. Twoja córka Aida, ma 9 lat. Twój
mąż Piotr jest od Ciebie o 22 lata starszy. Już od roku planowaliście
przeprowadzkę za miasto, akurat znalazła się wprost wyborna szansa na
wynajem za godziwą sumę domu z kawałkiem ziemi u podnóża góry Ebott.
Właścicielem i jednocześnie sąsiadem okazuje się być bardzo przystojny
żywiołak ognia imieniem Grillby.
Akcja toczy się wiele lat po zakończeniu prawdziwego pacyfisty w uniwersum Underfell. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Mogą pojawić się notki +18. Grillby x Czytelniczka.
Autor: Yumi Mizuno
Spis Treści
1. Spacer - 1 | Romantyczna kolacja - 2 | Taniec erotyczny - 1 | Przejęcie inicjatywy - 1 | Sado-maso - 6
2. Nie wycofujesz się - 8
3. Będziesz ciągnąć romans po powrocie rodziny do domu - 8
Nie obudził Cię budzik, ani maż wychodzący z łóżka i szukający ubrań w szafie. Leżałaś nadal w łóżku, lecz nie sama. Obok Ciebie drzemał Grillby, na plecach z jedną ręką założoną za głową, drugą obejmował Ciebie i przyciągał do siebie. Myślałaś, że takie coś doświadczyć mogą jedynie aktorzy w filmach, albo postacie z tanich i ckliwych romansideł. To jest jednak prawda. Oddychał spokojnie, równomiernie. Jego płomienie, nieco przygaszone, kołysały się na boki przypominając o tym, że jest kim jest. Podniosłaś powieki by lepiej na niego spojrzeć, lecz gdy próbowałaś się podnieść na łokciu, potwór natychmiast warknął, przekręcił się na bok i mocno w siebie wtulił. Czułaś, jak serce Ci bije, ostrzej, pełniej... było szczęśliwe. I Ty byłaś szczęśliwa.
Jednak... był zdecydowanie teraz zbyt gorący, a być może to, że długo byłaś w jego towarzystwie sprawiło, że jesteś na jego temperaturę bardziej wyczulona? Ah, mniejsza. Po prostu jest cieplejszy niż mogłabyś wytrzymać. I choć objęcia jego tak miłe, kuszące, wspaniałe... czas się z nich uwolnić. Próbowałaś się wyślizgnąć, bezskutecznie. Próbowałaś się odepchnąć. Jesteś od niego o wiele słabsza, więc nic dziwnego, że ten ani drgnął.
-Pssst Grillby - szepnęłaś gładząc ręką jego fioletową twarz - Muszę wyjść... - zamruczał coś w odpowiedzi i przyciągnął Cię bardziej do siebie, o ile to możliwe. Zrobiło się niebezpiecznie gorąco. Ile można, pod kołdrą z dosłownie facetem z ognia? Wierciłaś się nadal, zdeterminowana, aby od niego odejść - Grillby - stęknęłaś używając z każdą chwilą więcej siły, lecz ten nie myślał o puszczeniu Cię - Ja naprawdę...
-Co...
-O, nie śpisz? - zero odpowiedzi. Wiercu, wiercu. - Zaraz... Puść mnie...
-Hasło. - Co? Oh. Jakie? Zmarszczyłaś brwi.
-Jesteś gorący... - nie puścił - Grillby, jakie jest hasło? - nic - Puść mnie proszę. - Nadal nic. O co mu może chodzić? Zmarszczyłaś brwi patrząc się na jego śpiącą twarz. Znaczy się, zmiał zamknięte oczy, ale wszystkie znaki na ziemi i niebie mówiły Ci, że nie śpi. Droczy się i drażni Cię i wiesz co? Udaje mu się to bardzo dobrze. Nie przywykłaś do takiego zachowania. Zacisnęłaś mocniej usta i postanowiłaś spróbować z innej beczki - Muszę do łazienki.
-Wytrzymasz.
-Siku mi się chce.
-Wytrzymasz.
-Posikam ci się na łóżko.
-To je potem zmienisz. Hasło.
-Było wspaniale, jesteś wspaniałym kochankiem, zrobiłeś mi tak dobrze jak nikt inny. - mówiłaś to co Ci ślina na język przyniesie. Otworzył jedno oko. Białe ślepie wpatrywało się w Ciebie.
-Mów dalej.
-Ale co?
-Mów jak ci było.
-Wspaniale.
-Coś więcej?
-Bosko.
-Wysil się na opis to może cię puszczę.- ... Zamrugałaś kilka razy, chce więcej? Dobrze.
-Twój kutas jest taki duży i taki wspaniały i zrobił mojej cipce tak dobrze jak żaden inny.
-To brzmi jak tandetny scenariusz z pornosa dla niewyżytych prawiczków. - zamknął oko - Mów szczerze.
-Ale to jest szczere...
-Jesteś niewyżytym nastolatkiem?
-... Nie?
-Więc powiedz jak ci było.
-Dobrze. Naprawdę dobrze. Zaskakująco dobrze. Z przyjemnością jeszcze to powtórzę. Ale teraz naprawdę muszę... - puścił. Oh.
Po porannej higienie zeszłaś na dół. Powinnaś może zrobić coś do jedzenia? Dla niego i dla siebie. Będzie zły, jeżeli zaczniesz mu grzebać po lodówce? A może właśnie tego oczekuje. Ta niepewność. Czujesz się jak w bajce w której zabrakło stron. Wszystko wydaje się takie nierealne, a jednocześnie prawdziwe. Ciało Cię lekko boli po wczorajszym, ale to przyjemny ból. Zwłaszcza to uczucie między nogami, jakbyś kilka godzin spędziła na jeździe konnej. Heh. Właściwie to było to. Czując jak serce bije Ci w piersi mocno poszłaś do jego kuchni i otworzyłaś lodówkę. Whiskey, cola, jakiś ogórek, pomidor, masło, więcej whiskey i coli. Co on jada przez ten cały czas? Zamknęłaś lodówkę i otworzyłaś najbliższą szafkę. Ku Twojemu zdziwieniu była pusta. W następnej był jeden garnek i patelnia.
-Już się zadomowiłaś? - aż podskoczyłaś na dźwięk jego głosu, zupełnie jakbyś została przyłapana na robieniu czegoś, czego nie powinnaś. Odwróciłaś się. Stał oparty o framugę ze skrzyżowanymi rękami. - Czego szukasz?
-Czegoś... do... jedzenia? - Potwór przez chwilę Ci się przyglądał, a następnie podszedł do Ciebie i zamknął drzwiczki od szafki jakie teraz były otwarte.
-Nie znajdziesz nic. Jadam na mieście. - Oh...
-To... może pójdziemy do mnie? Ja zrobię jakieś śniadanie czy coś... - Chwilę się zastanawiał, ale pokręcił głową
-Dziękuję, ale wolałbym nie.
-Dlaczego?
-Bo wolałbym, zjeść z tobą śniadanie tutaj - wyszczerzył się. - Zamówię coś, nie rób nic do jedzenia, masz wolne od domowych obowiązków prawda? - Wyciągnął z kieszeni telefon i bez słowa odszedł. Czułaś się ... dziwnie. Jakaś część Ciebie chciałaby mu przygotować posiłek. To byłoby... miłe, prawda? Choć inna część Twojej osobowości skakała z radości na myśl, że nie będziesz musiała nic robić. Ale cóż, to jego dom i jego zasady.
Zamówił kebaba. Nie wiesz, czy to dobry posiłek na początek dnia, ale Twój brzuch nie wybrzydzał. Siedzieliście oboje na kanapie w salonie i byliście zajęci jedzeniem. Cisza z nim była naprawdę przyjemna. Nie przeszkadzało Ci to, że się nie odzywaliście. Po prostu jedliście. Nawet jego sposób jedzenia był dobry, nie siorbał, nie ciumkał, nie mlaskał. Po prostu jadł, a jedzenie znikało w jego ustach. Jesteś dość przeczulona na wszystkie te dźwięki jakie mogą wydobywać się kiedy ktoś je. A co ważniejsze, nie gryzł z otwartymi ustami. Spędziłaś wiele lat, aby tego paskudnego nawyku oduczyć Piotrka i do dzisiaj zdarza mu się o tym zapomnieć. Najgorsze jest to, że zauważyłaś iż Ai przejmuje ten sam obrzydliwy zwyczaj...
-Nie smakuje ci? - dopiero jego głos otrząsnął Cię, zorientowałaś się, że po prostu zawiesiłaś się nad swoją porcją.
-O nie, nie, jest naprawdę dobre... po prostu... odpłynęłam myślami - zaśmiałaś się nerwowo.
-Myślisz o nich? - nie odpowiedziałaś po prostu przytaknęłaś głową - Żałujesz tego co między nami zaszło?
-Co? Nie! Nie żałuję!
-Jesteś gotowa na ukrywanie naszego romansu przed mężem i przed dzieckiem?
-Tak! - patrzył na Ciebie z uwagą, jakby nie wierzył w Twoją odpowiedź.
-Teraz tak ci się wydaje, bo nikogo nie ma i nikt nie patrzy na twoje ręce - odwrócił wzrok i wziął większego gryza bułki. Przegryzł i połknął - No i nie układa ci się z mężem, a córka sprawia problemy. Kiedy wasza sytuacja się naprawi, na to co między nami jest będziesz patrzyła inaczej.
-Nie!
-Dziecko, słuchaj - popatrzył znowu na Ciebie, lecz nie delikatnie, a surowo - Jestem bardzo terytorialny... - zmarszczyłaś brwi - Jeżeli on będzie cię dotykał, to ja w te same miejsce dotknę cię pięć razy bardziej. Rozumiesz? - niepewnie przytaknęłaś - Daję ci ostatnią szansę, bo nie jestem przyjemniaczkiem z którym każda wytrzyma. Zastanów się porządnie, czy chcesz ze mną być, czy nie. Podejmij słuszną decyzję i licz się ze wszystkimi konsekwencjami.
-Ja...
-Zakładamy, że nasz romans wycieka. Przyłapał nas, podejrzewa czegoś, ktoś mu powiedział - wywrócił oczami - W każdym razie, on wie. Jak myślisz, co będzie chciał zrobić?
-On... nie lubi takich rzeczy... znaczy się... jest staroświecki...
-Naprawdę uważasz, że posiadanie jednej kobiety to cecha staroświecka? - Grillby uniósł brew - Ja to rozumiem doskonale.
-Więc dlaczego...
-Bo zainteresowała mnie cudza kobieta. Już jesteś jego, ja cię jedynie podkradam, ale jesteś jego i to szanuję. Rozumiesz? - Nie. Nie rozumiesz. Potwór westchnął - Jak myślisz, co będzie chciał zrobić?
-Czy my naprawdę musimy o tym teraz rozmawiać?
-Tak. Bo chcę mieć wszystko wyjaśnione. Nim cała ta sytuacja wymknie nam się spod kontroli.
-Dlaczego miałaby się wymknąć?
-Bo takie sprawy zawsze się wymykają. - cisza. Opuściłaś głowę patrząc na swojego kebaba, jakby w nim miała czaić się ukryta prawda. Lecz jej nie znalazłaś, z wyjątkiem sosu i baraniny.
-Nie spodoba mu się to - zaczęłaś cicho, niepewnie - Pewnie będzie chciał rozwodu.
-A twoja córka?
-Pewnie będzie ją chciał.
-A ty?
-Też ją chcę.
-A więc, dziecku sprawisz problemy emocjonalne. - westchnął - Miejmy nadzieję, dla dobra Ai, że albo się rozmyślisz, albo on nigdy się nie dowie.
-Nie chcesz ze mną...? - byłaś zaskoczona. Podniosłaś na niego głowę. Jego porcja prawie w całości zniknęła.
-Nie. Gdybym nie chciał, to bym cię nie zapraszał. Chcę aby do ciebie dotarło, że jeżeli cokolwiek złego się stanie, nie będziesz mogła liczyć na mnie. Rozumiesz? Ja stracę najmującego, ale ty stracisz całe swoje życie. Jesteś na to gotowa? Na to ryzyko? - to było trudne pytanie. Choć otworzyłaś usta, aby odpowiedzieć, żaden głos nie wyszedł z nich. Żadne słowo. - Właśnie. Zastanów się dobrze. Nie poganiam z odpowiedzią. Póki ich nie ma, można zaszaleć, ale jak wrócą... - zgniótł papierowe opakowanie w rękach w niewielką kulkę, po czym wrzucił ją sobie do ust. Byłaś zaskoczona. Cóż... to ogień... je wszystko... nie powinno Cię to dziwić. Przez jakiś czas żuł papierek w ustach jak jakąś gumę, albo raczej piankę, a następnie połknął. - Wolałbym, abyś przed ich powrotem dokonała wyboru. - po tych słowach wstał i otrzepał kolana. - Gdzie są kurwa moje okulary.... - no i zaczął ich szukać.
To była jedyna tego typu rozmowa jaką ze sobą przeszliście. Jedyna. Więcej nie wspomniał nic na temat Twojego męża, czy córki. Tego samego dnia, wróciliście do łóżka jeszcze trzy razy. Za każdym razem szczytowałaś mocno. Podczas ostatniego razu aż lekko zdarłaś sobie głos z jęczenia i krzyczenia, jemu to się najwyraźniej bardzo podobało. Długodystansowość Grillbiego mogłaby być męcząca, gdyby nie fakt, że co jakiś czas przerywał po to, by się Tobą zająć. Pieścił, całował, lizał i przygryzał każdy skrawek Twojego ciała, tak jakby nigdy nie miał dość i ciągle mu było mało. Gdy nastał wieczór zaczął się ubierać.
-Gdzie idziesz? - mruknęłaś schowana pod zmiętoszoną kołdrą
-Do pracy. Wrócę nad ranem - pocałował Cię w czoło i założył okulary. - Czy jest coś, co chciałabyś spróbować?
-To znaczy?
-W łóżku. Jakaś pozycja, jakaś zabawa, zabawka?
-Mmmmm.... nie wiem - stęknęłaś przeciągając się
-To się zastanów a potem mi powiedz, spełnimy jakąś z twoich fantazji.
Tego wieczoru, sama w jego domu, przeglądałaś na telefonie fora portale dla kobiet na temat ich fantazji aby zastanowić się, czy któraś pasuje do Twoich upodobań. Seks w parku? Odpada. W ubikacji? Fuj. Siadanie partnerowi na twarz? ... O Boże, nie widzisz się w tym. Wtedy on zadzwonił. Zdjęcie Twojego męża pojawiło się na ekranie. Serce mocniej Ci waliło, po co dzwoni? Dowiedział się czegoś? Nie. Nie miałby skąd. Skąd? Czy jak nie odbierzesz, to będzie źle? Powinnaś odebrać. Wiesz, że powinnaś.
-Halo?
-____! - zawołał zadowolony - Nie obudziłem cię?
-Co? Nie. Nie.
-Tutaj jest inna godzina, więc nie wiem która jest u ciebie.
-Późny wieczór, ale nie spałam...
-To dobrze. Właśnie z Ai jesteśmy w shintoistycznej świątyni, kupiliśmy ci pamiątkę.
-O, jak miło - uśmiechnęłaś się - I co jeszcze robiliście?
-Prace nad projektem zaczną się jutro, więc możemy sobie pozwiedzać. Pamiętasz te fajne koty z łapkami do góry? Takie co kiedyś widziałaś w rupieciarni?
-No?
-Masz już jednego. Znaczy się Ai ma, ale wiesz, pewnie i tak wyląduje gdzieś w salonie - zaśmiał się - Pogoda dopisuje, ludzie są naprawdę mili, nasza córka już zaprzyjaźniła się z innymi dziećmi, a tata cieszy się, że może spędzić trochę czasu z wnuczką. Chyba trochę ją rozpieszcza, bo kupuje jej wszystko co chce. Prosiłem, aby tego nie robił, bo się przyzwyczai, ale on nie słucha - jego głos był serdeczny, taki ciepły i miły. Cieszył się. Sam ten fakt też poprawił Ci humor - A jak u ciebie? Wszystko dobrze?
-Tak... Juda wyjechała wczoraj? Wczoraj. Chyba. W każdym razie siedzę sobie w łóżku i czytam głupoty w necie.
-Odpoczywasz?
-Tak.
-To dobrze... A tęsknisz?-... Czy tęsknisz?
-Tak, bardzo - nie wiesz, czy to jest prawda, ale on takiej odpowiedzi oczekiwał.
-Ja za tobą też - On mówił szczerze - Słuchaj, przepraszam za moje zachowanie. Naprawdę. Musimy sobie razem ze wszystkim poradzić, prawda? Heh. Czy... będziemy mogli porozmawiać? Na spokojnie?
-Tak. Oczywiście - serce Ci waliło.
-To jak będę miał trochę czasu, a u ciebie nie będzie nocy to zadzwonię. Myślę, że rozmowa przez telefon tutaj będzie najlepsza. Bo jakbyśmy mieli znowu rozmawiać twarzą w twarz, to...
-Znowu byśmy się pokłócili... - uśmiechnęłaś się - Jasne. Napisz mi sms, kiedy będziesz miał czas, a ja oddzwonię, dobrze?
-Dobrze.
-Kocham cię - nie wiesz, czy mówiłaś to szczerze, bo tak czułaś, czy dlatego, że było to raczej mantrą, którą zawsze powtarzaliście sobie.
-A ja ciebie. Dobra. Kończę, do usłyszenia.
-Pa.
Usnęłaś wcześnie. Grillby nie wrócił do tego czasu. Jasne. Pracował. Rozumiałaś to, lecz po telefonie od Piotrka chciałaś się do niego przytulić, mocno. Do któregokolwiek z nich. Męża, albo kochanka. Czułaś się znowu samotna i rozbita i paskudnie. Płakałaś, choć nie wiesz właściwie dlaczego. To nie był żal, bo nie żałowałaś. Może dlatego płakałaś? Powinnaś żałować. Zdradziłaś męża. I to nie tak, że potwór Cię jakoś uwiódł, kusił, on jasno stawiał sprawę. Za jasno. To było okrutne. Szczerość. Szczerość w jego słowach brzmiała tak ostro, jakby z każdym kolejnym zdaniem, które wiesz że jest prawdziwe, uderzał prosto w Twoje serce. Byłaś mu za to wdzięczna, bo wiedziałaś, że nie chce się Tobą bawić. Nie chce? Może. Nie wiesz. Ale jego prawda bolała. Bolało kłamstwo. Bolało to, że nie umiesz być na siebie zła. Czułaś do siebie tylko żal... żal, że zostałaś postawiona w takiej, a nie innej sytuacji.
Rankiem obudził Cię zapach babeczek. Zgramoliłaś się z łóżka, zeszłaś na dół. Na wieszaku wisiała jego kurtka, pod nią buty. Potwór spał na kanapie w salonie w samej koszuli i spodniach. Na stoliku było tekturowe opakowanie z piekarni. Do niego doczepiona karteczka. Grillby miał zaskakująco ładny charakter pisma. Staranna kaligrafia.
„Dla ciebie”
Otworzyłaś, a w środku były pączki, ciepły chleb, bułki. Pieczywo, jeszcze ciepłe, świeże i pachnące chrupało przyjemnie kiedy je gryzłaś, posmarowana serkiem kromka wprost rozpływała się w Twoich ustach. Chciałaś mu też zrobić śniadanie, ale wiedziałaś, że musiał niedawno wrócić, skoro pieczywo kupił z piekarni, a te otwiera się z samego rana. Dlatego pozwoliłaś mu spać.
Przez ten czas zapragnęłaś się odwdzięczyć. Wyszłaś cicho z jego mieszkania i poszłaś do siebie. Zawiązując w talii fartuszek zaczęłaś szykować obiad. Jak się obudzi, będzie miał niespodziankę. Postawiłaś garnki na palniki, krajałaś warzywa, poddusiłaś mięso. Sos wyszedł Ci zacny, naprawdę, przeszłaś samą siebie. No i ten ryż, nie za twardy, nie za miękki. Taki w sam raz. Czy każde jedzenie, jakie jest wykonywane z chęci, a nie z przymusu, smakuje tak wspaniale? Nałożyłaś dwie porcje na talerze i poszłaś do jego mieszkania. Potwora nie było na kanapie, zamiast tego słyszałaś odkręconą wodę na górze. W sumie, jakby się nad tym zastanowić, to ... czy żywiołak ognia się kąpie? Chyba. Po co miałby włączać wodę? Czy ona go boli? Będziesz musiała się o to zapytać.
Obiad mu smakował. Bardzo. Był ogólnie rzecz ujmując zaskoczony tym, co dla niego zrobiłaś. Że w ogóle wyszłaś z taką inicjatywą.
-Wiem już czego chcę. - powiedziałaś w końcu kiedy brał ostatnie kęsy swojej porcji.
-Mmm? Zamieniam się w słuch - wymruczał.
-Sado-maso - uniósł jedną brew do góry - No wiesz, pejcze, lateks, knebel, więzy...
-Co?
-Nie wiesz co do sado-maso? - pokręcił przecząco głową. Byłaś.. zdziwiona. Po posiłku postanowiłaś go poduczyć. Choć sama nie wiedziałaś o tym zbyt wiele. Czułaś jednak, że w takiem dominacji znajdziesz bezpieczeństwo i spokój jakiego szukałaś. Weszłaś na pierwszą lepszą stronę, gdzie na tle była postać cała w lateksowym kostiumie z otworami tylko na usta. Przejrzeliście kilka zdjęć. Kobieta na osiołku, innej boleśnie do tyłu wyginano ręce, kolejnej między nogami po wrażliwych płatkach przeciągano sznur z węzłami. Gdy dotarliście do zdjęcia, jak to mężczyźnie wstążką związano przyrodzenie wraz z klejnotami, które to zmieniły kolor z powodu przerwanego krążenia, Grillby aż syknął i jednym ruchem opuścił monitor na klawiaturę laptopa.
-Poważnie? - przytaknęłaś z entuzjazmem. - Podoba ci się coś takiego?
-No.. nie wiem... wydaje się być... ciekawe...
-Chcesz zapłakana i obsmarkana dławić się moim kutasem? - ... może nie obsmarkana, co? - O co chodzi właściwie w tym sado maso z wyjątkiem tortur?
-O dominację.
-Znaczy się?
-Jedna osoba, sadysta, dominant, pan, mistrz, czy jak go tam nazywają, a druga osoba sługa, masochista. Sługa robi wszystko to co jego pan mu rozkazuje. Za nieposłuszeństwo jest kara.
-Ale zarówno kara jak i nagroda wyglądają podobnie - zmarszczył brwi - Po co ktoś, kto decyduje się na bycie sługą, miałby świadomie się przeciwstawiać?
-W sumie... chodzi o karę?
-To... głupie - zmarszczył brwi jeszcze bardziej. Przełożył Ci rękę przez ramię i spojrzał Ci w oczy, widziałaś białe źrenice za jego czarnymi okularami. - I naprawdę myślicie, że te pejczyki i dziwaczne wdzianka są potrzebne do prawdziwej dominacji?
-Nie wiem... po prostu tak już jest.
-A więc chcesz pana, tak? - przytaknęłaś - Jesteś tego pewna? - niepewnie przytaknęłaś - Chcesz, abym ja był twoim panem? - entuzjastycznie przytaknęłaś. - Dobra. - Tak szybko? Łał. Potwór zabrał z Twoich rąk komputer by go ostawić na bok, po czym wziął Ciebie na swoje kolana. Nie wiedziałaś co robić. Czułaś, że serce zaraz wyskoczy Ci z piersi. Grillby przesunął palcem po płatku Twojego ucha zakładając za niego kosmyk włosów. Patrzył przy tym uważnie na ruch swoich palców. Te sunęły po Twojej żuchwie, w dół, po brodzie, karku, ramieniu, po kołnierzyku koszulki. Poczułaś smród palonych ubrań i zorientowałaś się, że w miejscu w którym dotykał Twojego ubrania, pozostawał tylko spalony materiał i lekko żarzące się punkciki. Powolną, prostą linią w dół, przepalił koszulkę i ściągnął ją z Twoich ramion, by następnie przez ręce rzucić ją w bliżej nieokreślone miejsce w pokoju. Bałaś się, gdy dotykał Twojej skóry. Skoro umiał coś takiego zrobić z ubraniem, to z łatwością poparzyłby Cię. Nic takiego jednak się nie stało. Delikatnie uniósł pierś nad materiał biustonosza, tak, aby wydostać spod niego sutek i oblizał go rozdwojonym językiem. Wzięłaś głębszy oddech.
-Grillby.. - stęknęłaś.
-Milcz - warknął mierząc Cię spojrzeniem. Poczułaś żar na plecach. Przypalił Cię delikatnie, nie poparzył, nie zranił, po prostu było niebezpiecznie blisko, aby kciukiem drugiej ręki zrobił Ci krzywdę. Lecz nie zrobił. Rozpiął stanik i ściągnął go z Ciebie. - Idziemy do sypialni - powiedział spokojnie, cicho, nisko, aż przeszył Cię dreszcz - ale ty idziesz na czworaka - wyszczerzył się. Co?
-N-nie...
-Idziesz. Na. Czworaka. - powtórzył dosadniej.
-Nie! - nie chciałaś. Na czworaka chodzą zwierzęta, nie ludzie.
-Masz to czego chciałaś - zrzucił Cię z kolan na ziemię - Naprawdę myślisz, że potrzebuję takich żałosnych zabawek jak wy ludzie, aby wymusić na tobie posłuszeństwo? - uniósł jedną brew wstając. - Masz iść na czworaka. Jeżeli pójdziesz na dwóch nogach, pożałujesz. - przełknęłaś ślinę. Nie wiedziałaś do czego był zdolny. Czując się lekko upokorzona, a jednocześnie i podniecona całą zabawą postąpiłaś jak powiedział. Spuściłaś głowę i wdrapałaś się po schodach na górę. W tym czasie potwór siedział już na łóżku. - Rozbierz mnie - To możesz zrobić. Klęknęłaś przed nim i już unosiłaś ręce, kiedy fioletowy płomień przemknął przed Twoimi oczami, to jeden z jego płomyczków, jaki wirował na Ciebie. - Bez rąk. - Jak masz to zrobić? Popatrzyłaś na niego zaskoczona - Zębami - odpowiedział na nieme pytanie. Powiedzmy sobie szczerze, nie wyszło Ci to dobrze. Chwyciłaś zębami za jego koszulkę i powoli uniosłaś ją do góry. Ta jednak nie słuchała się. Nawet to, że się pochylił i uniósł ręce do góry nie pomogło. Musiałaś podchodzić raz, i dwa, i trzy razy. Dopiero za którymś tam się udało, potwór w tym czasie cierpliwie czekał, nie poganiał, czerpał wyraźną przyjemność z Twoich starań. Otwieranie zębami paska jego spodni okazało się jeszcze większym wyzwaniem, musiałaś pomagać sobie językiem, aby wszystko odbezpieczyć. Po siłowaniu się, chwyciłaś zamek i rozsunęłaś go. Resztę Ci ułatwił. - Teraz możesz użyć rak, aby ściągnąć je za nogawki - I tak zrobiłaś, pociągnęłaś spodnie za nogawki w dół. Grillby położył się na łóżku, poklepał miejsce obok siebie na które wskoczyłaś jak posłuszne zwierzątko. - Jeszcze nie wszystko - wskazał palcem na bokserki pod którymi dumie wznosił się maszt. Biorąc głębsze wdechy schyliłaś się w jego stronę i chwyciłaś w zęby, ostrożnie, materiał tak, aby go omyłkowo nie ugryźć. Z tym było najmniej wysiłku, gumka łatwo się naciągnęła. On był już nagi. Pozostałaś jeszcze Ty. Twoje spodenki i bielizna, już teraz doszczętnie zniszczona przez wilgoć, aż wżerały się w ciało i były przeraźliwie niewygodne. Czy on ma zamiar Cię ich pozbawić, czy nie?
Najwyraźniej nie. Patrzyłaś na niego wyczekująco lecz on ani drgnął. Masz coś zrobić? Nie powiedział Ci. Nie rozkazał. Zaczynałaś czuć się niezręcznie, otworzyłaś usta, aby coś powiedzieć, lecz uciszył Cię w mgnieniu oka. Nie, nie ruszył się, po prostu... przestał się uśmiechać. Szybko zamknęłaś usta, a jego uśmiech wrócił na fioletowe lico. Przygryzłaś wargę. - Poliż mnie - padło w końcu polecenie. Przytaknęłaś i pochyliłaś się nad jego sterczącym kutasem, wystawiłaś język i już miałaś go zasmakować, kiedy mocniej szarpnął Cię za włosy do góry - Nie tam... - mruknął jakby zawiedziony - Czy wy ludzie myślicie, że zabawa w łóżku ogranicza się tylko do tego? - z dziwnych powodów było Ci wstyd. Co planuje? Gdzie masz go polizać? Kiedy ściągnie ci spodnie?
Potwór pociągnął Cię za włosy do ogóry, tak, abyś leżała na nim, czułaś ciepło jego ciała, oraz to, że niektóre płomyki na jego klatce piersiowej muskają i łaskoczą delikatnie Twoją delikatną skórę.
-Poliż mnie - powtórzył i odgiął głowę na bok odsłaniając swój kark. Tutaj? No dobrze. Nieco się dźwignęłaś i przystawiłaś wargi do ognistej skóry. W smaku był niepodobny do niczego. Czułaś się tak, jakbyś lizała coś co podobne było do ludzkiej skóry. Podobne, bo nadal pozostawało dziwne uczucie... nowości. Tak, jakbyś lizała ciało, które ciągle się poruszało, a jednocześnie nie było tak bardzo cieliste jak przypuszczałaś. Nie wiesz nawet kiedy, ale objął Cię mocniej, przytulił do siebie, wbił palce jednej ręki w nasadę Twoich włosów i ścisnął. Nie boleśnie, ale przyjemnie. Drugą zaczął sunąć po Twoich plecach delikatnie drapiąc. Kiedy zaczęłaś go skubać zębami? Jego reakcja bardzo Ci się podobała, odchylał bardziej głowę nadstawiając się. Z każdą chwilą traciłaś nad sobą panowanie, zaczęłaś go gryźć, na co odpowiedział westchnięciem. Przywarłaś do niego bliżej, przesunęłaś ręce do góry, wsunęłaś jedną pod jego plecy, drugą objęłaś głowę, zupełnie tak samo jak on. Nadal czułaś, że ma nad Tobą przewagę, że kontroluje Cię w każdym nawet najmniejszym stopniu, że po prostu pozwala Ci tak siebie pieścić, lecz sam fakt, że jesteś w stanie wywołać u niego tak silne reakcje, że z taką łatwością jest podatny na Twoje pieszczoty, sprawiał, że byłaś z siebie naprawdę dumna i czerpałaś wiele radości. - Jaka niecierpliwa - zaśmiał się gardłowo, przebiegle, mrużąc z rozbawienia oczy. O czym on...? Ah, ocierasz się kroczem o jego nogę. Nie Twoja wina, że nadal masz ubranie, powinien już dawno Cię rozebrać. Prawda? Powinien. W odpowiedzi zaskomlałaś i pocierałaś się o niego bardziej. Jakbyś prosiła, błagała go bezsłownie na uwolnienie z tego więzienia. Odpowiedział Ci jego śmiech, bawiło go Twoje cierpienie, Twoja desperacja. - Musisz sobie na to zapracować... - Ale jak? Zrobisz wszystko. Nie liczy się nic, tylko on i to, aby ściągnąć te cholerne spodnie. - Masz robić to co ci powiem. - To wiesz... Ocierałaś się bardziej - Masz mi zaufać - ... przerwałaś wszystko to co robiłaś i podniosłaś się na łokciach by na niego spojrzeć, o dziwo, choć nadal Cię obejmował, nie blokował Twoich ruchów. Spojrzałaś mu w oczy, białe, przerażające ślepia potwora, który w sekundę jeżeli by chciał, mógłby Cię zabić. Mógłby, ale tego nie zrobi. Wiesz, że tego nie zrobi. Po chwili walki z resztkami sumienia, jakie nie zaginęły w miłosnej ekstazie, przytaknęłaś. - Dobrze, połóż się na plecach - przesunął się. Zrobiłaś to co mówił. Nim się spostrzegłaś kilkoma ruchami nadgarstka pozbawił Cię i spodenek i majtek, które rzucił gdzieś w pokoju. Byłaś naga, spragniona, mokra, taka .... niewyżyta. Owszem, zawsze pociągał Cię seks z nim, był wyjątkowy, pełen pasji, no i taki przyjemny, ale teraz, to już przesadził. Nie sądziłaś, że cokolwiek takiego Ci się spodoba. Nie ma żadnych pejczy, wiązań, czy czegokolwiek innego czego naoglądałaś się w necie, on panuje nad Tobą samym swoim głosem. To niewiarygodne.
Klęczał teraz między Twoimi nogami, modliłaś się, aby poczuć go w sobie, aby zaczął Cię rżnąć jak sukę, którą jesteś, aby rżnął, pieprzył, ruchał, bez opamiętania, bez hamulców, jakby jutra miało nigdy nie być. Lecz zamiast tego, Grillby bawił się i rozkoszował każdą chwilą, sekundy przemieniając w przeraźliwe godziny męczarni.
Wyprostował się i spojrzał na Ciebie ze złośliwym uśmiechem. Uniósł palec wskazujący do góry, a następnie tak, abyś dokładnie widziała co robił, przesunął go po Twojej piersi. To co było niezwykłe i odebrało Ci oddech, to fioletowy płomień jaki pozostał na skórze, którą dotknął. Ogień tańczył żywo w prostej linii od obojczyka do prawego sutka, zakręcał się dookoła niego, brnął na drugą pierś, następnie na pępek i tam ginął. Choć ufałaś Grillbiemu, to widok Twojego ciała, które się... pali... był przerażający. Znaczy się, nie ranił Cię nawet w najmniejszym stopniu, czułaś jedynie przyjemne mrowienie oraz ciepło. Nic więcej. Lecz... Twój organizm wariował. To nienaturalne, aby płonąć i nie bać się, zwłaszcza, że nie byłaś na to gotowa. Aż podniosłaś się na łokciach spanikowana, aby zrobić cokolwiek, by zgasić jego płomienie. Ten powstrzymał Cię kładąc silne ręce na Twoich ramionach. - Nie ruszaj się. Nic ci nie będzie. To tylko taka mała... sztuczka - ostatnie słowo wymruczał. Wierzyłaś mu, ale i tak się bałaś. To w ogóle możliwe? Mając otwarte szeroko oczy spojrzałaś na swoje ciało. Płomienie się poszerzały, teraz delikatne fioletowe języki ognia zagarnęły całe Twoje piersi, kark, i połowę brzucha, i nie przestawały. Potwór w tym czasie nadal siedział między Twoimi nogami i ani drgnął, wrócił do pozycji wyprostowanej, między nogami dumnie wznosiła mu się męskość, nieposkromiona. Czułaś, że to on steruje ogniem, że powoli oplata Cię nim w całości, a gdy tak się stało, zamknęłaś oczy w obawie tego co może się stać. Nie umrzesz. Chyba. Tak myślisz. Cały czas musisz sobie przypominać, że mu ufasz. Co planuje? Po co to robi?
Po chwili już wiedziałaś. Wiedziałaś doskonale. Płomienie powiększały Twoje doznania, tak więc gdy tylko dotknął Cię ręką czułaś to pięć razy bardziej, nie mocniej, czy wyraźniej, po prostu... bardziej. Byłaś znacznie wrażliwsza na jego pieszczoty. Tak więc, gdy przesunął czubkiem kutasa po Twoim wejściu już jęczałaś głośno łapiąc się prześcieradła. Położył Twoje nogi na swoich ramionach, złączając je mocno, lecz i tak nie przeszkodziło mu to w wejściu w Ciebie bardzo, bardzo głęboko. Wiłaś się, krzyczałaś, nie mogłaś uwierzyć, że w ogóle możliwe.. Tak czuć.
Nie brakowało Ci tym razem wiele, aby osiągnąć szczyt. On jak zawsze pozostawał niezaspokojony. Twoje ciało było już wykończone doznaniami, wycieńczone rozkoszą którą Ci dawał. Nie wiesz kiedy zaczęłaś prosić go, aby zwolnił, aby przestał. To nie bolało, po prostu było tego za dużo. Nawet jak otworzyłaś oczy i nie widziałaś już fioletowego ognia na ciele, tam gdzie go być nie powinno, wszystkiego było tak strasznie za dużo.
Próbowałaś się wyrwać, ale nie działało. Nawet kiedy zaczęłaś go okładać pięściami po klatce piersiowej. Nie przestawał. Chwycił Cię jedynie za włosy, pociągnął głowę do tyłu.
-Chciałaś dominacji, prawda? Co to za dominacja, kiedy to ty mi mówisz co mam robić? - warknął. Jakoś udało Ci się wyswobodzić nogi i odskoczyć tak, że musiał z Ciebie wyjść, przekręciłaś się na brzuch chcąc zejść z łóżka, lecz nim cokolwiek udało Ci się zrobić on chwycił Cię za biodra i znów był w Tobie. Przywarł brzuchem do Twoich pleców, wsunął rękę między Twoje nogi i zaczął pieścić łechtaczkę. - Wiem, że to ci się podoba, chcesz tego, choć mówisz nie, prawda? - ... Nie wiesz. Nie boli. To nie tak, że nie chcesz tego, po prostu przerwa, krótka, na złapanie oddechu, nie mogłaś nic mu powiedzieć, bo jęczałaś.
Koniec końców, to była długa noc. Grillby jeszcze długo z Tobą nie skończył, a kiedy tak się stało byłaś prawie nieprzytomna. Wykończona, czułaś jak drży całe Twoje ciało, czułaś każdą kropelkę potu na skórze, gardło bolało Cię od krzyku i mimo wszystko, nie byłaś na niego zła. Spod przymkniętych powiek obserwowałaś, jak okrywa Cię kołdrą, jak siada na skraju łóżka, tylko po to by wyciągnąć z kieszeni spodni, jakie leżały gdzieś na ziemi paczkę papierosów. Odpalił jednego. W mrokach pokoju widziałaś bijące od niego fioletowe światełko i czerwono-żółty żar papierosa, jakiego trzymał w palcach.
Ciekawe... o czym teraz myśli?
10 dni do powrotu męża i dziecka
Pytania do Was:
1. Gdy skontaktujesz się z Piotrkiem będziesz nastawiona do rozmowy: pozytywnie, neutralnie, negatywnie?
2. Biorąc pod uwagę to co Cię łączy z Grillbym, chcesz pojawić się w jego barze?
3. Widzisz na wyprzedaży zabawkę o której marzy Ai, kupujesz ją?