1. Opis fabuły, sytuacja polityczna w Podziemiu - pierwsza partia ROSK i tym samym pierwsi przeciwnicy nowego prawa - Anonimowi
2. Postacie z podziałem na: ważniejsze kanoniczne (w wersji tego AU) i wytwory fanowskie (Nu Lupi, Error, Ink)
3. Dodatkowe informacje, rodzaj publikacji
1. Akcja dzieje się zaraz po ścieżce pacyfistycznej, czyli już po zakończeniu głównej rozgrywki. Okazuje się, że przejście przez Barierę jest niemożliwe (wyjdzie na jaw ingerencja Errora, o którym prawdę wyjawi potworom Ink) i trzeba poszukać ukrytego, drugiego wyjścia z Podziemia, które rzekomo ma nie istnieć (król zakazał mówienia o nim, chociaż i tak lokalizację znają tylko 3 potwory: W.D. Gaster, dr. Alphys i Toriel). Ponadto atmosfera między potworami zagęszcza się i te z czasem przestają sobie nawzajem ufać. W końcu król twierdząc, że nie podoła zadaniu uratowania potworów (nie chce brać odpowiedzialności za rzeczy, które aktualnie się dzieją) zrzeka się tronu, zostawiając Toriel na lodzie. Ta jednak nie czuje się dobrze w roli opiekunki całego królestwa i tworzy Radę Od Spraw Królewskich, która ma razem z nią rządzić państwem. Z powodu błędów Rdzeń nie pracuje jak należy, doprowadzając mieszkańców do małego buntu wobec ROSKu (obwiniają ROSK o zepsucie Rdzenia, nie wiedząc o zupełnie innej przyczynie). Większość z nich zaczyna nosić chusty, arafatki czy bandany chcąc pokazać swą niezależność. Potworom w międzyczasie udało się znaleźć drugie przejście, znajdujące się w lesie (osoby wiedzące o wyjściu nic nie powiedziały i nie brały udziału w poszukiwaniach z rozkazu króla, zanim ten abdykował), lecz do jego otworzenia znów potrzebne są ludzkie dusze. Za namową Toriel, Asgore (który sprawuje pieczę nad duszami z rozkazu, a bardziej prośby Toriel) daje za wygraną i nie zużywa zdobytych dusz, lecz nadal trzyma je w zamknięciu, mimo, że bez władzy królewskiej i tak nie mógłby ich użyć. Z kolei Error jest nieświadomy, że obrał sobie za cel zniszczenie Undertale. Jak wiadomo jest w stanie niszczyć AU (czyli o wiele mniej rozbudowane światy, niż oryginał), ale nikt nie zna jego pełnej mocy (krążą plotki, że nawet on sam nie jest do końca pewien swoich możliwości). Wprowadza on również zmiany w kodach niektórych bohaterów, np, zmieniając im imiona, mieszając w odgórnie ustalonych charakterach lub w wypadku Sansa i Papyrusa, ustawiając ich osiągi tak, że nie są w stanie kontrolować swych mocy (chodzi tu głównie o walkę, itp.).
Do rzeczywistości w Podziemiu zostaje włączona Rada Od Spraw Królewskich w zastępstwie władzy króla i królowej, którzy zrzekli się tronu. Tym samym nazwę zmieniła Straż Królewska, która od tamtego czasu jest nazywana ROSK Security - ma za zadanie eliminowanie wrogów, naprawianie uszkodzeń Errora i utrzymywanie porządku w stolicy. Powstał wśród mieszkańców odłam od ROSKu - Anonimowi, którzy w imię wolności i walki z ROSKiem noszą bandany, chusty, itd. Chcą sami pokonać Errora i pokazać potworom z Rosku (głównie Toriel), że trzeba jakoś sobie radzić, nawet bez ich pomocy i wzięli sprawy w swoje ręce. Obwiniają partię, że ta specjalnie niszczy Rdzeń, tylko po to, by nie trzeba było się nikim opiekować, a „wybrani” (te potwory, które aktualnie mieszkają na terenie stolicy, która ze wzgl. bezpieczeństwa jest otoczona siatką) żyją w stolicy. Wątek ROSKu pozostaje jednak na bocznym torze i jest jedynie sytuacją dziejącą się w tle głównych wydarzeń.
2. - fanowskie:
Ink Sans - współkreator światów i postaci, opiekun AU; wspomaga artystów i twórców, poprawia ich projekty i stara się utrzymywać porządek między różnymi światami; potrafi poruszać się w Anty – Voidzie (pl. Przestrzeni Poza); zna kanoniczne postacie i tak jak oryginalny Sans wie o resecie i czym on jest; z charakteru miły, uprzejmy, ze wszystkimi umie się dogadać mniej lub bardziej; jest kreatywny i utalentowany; mimo panujących tu i ówdzie stereotypów potrafi zawalczyć o swoje i posiada własny RAGE MODE
Error Sans - przeciwieństwo Inka; niszczyciel światów; wcześniej dbał o to, by w światach nie było usterek i anomalii (w razie konieczności niwelował je) jednakże zboczył z drogi, którą sobie obrał; jest błędem powstałym po licznych resetach Friska; w Ut E's T obiera sobie za cel zniszczenie świata, w którym znalazł się zupełnie przypadkowo i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że ten "przypadkowy świat" to Undertale; bywa chamski i sarkastyczny; bardzo niebezpieczny; nie należy do spóźnialskich i nie dotrzymujących obietnic
Nu Lupi - właść. Maxwell Page; OC stworzony na potrzeby AU; naćpany szesnastolatek, jedynie palenie kwiatów pozwala mu egzystować (młody uzależnił się od substancji wstrzykniętej mu zanim spadł do Podziemia, owa substancja znajduje się również w wszechobecnych żółtych kwiatkach); ma założoną chustę zakrywającą mu usta i nos (w imię Anonimowych); razem z Friskiem musi znaleźć drugie wyjście z podziemia, co udaje mu się; ma duszę koloru niebieskiego; łączy ze sobą parkour i hip - hop; bywa egoistyczny; lubi się dobrze bawić i pracować; uwielbia muzykę pop, dzięki czemu ma Mettatona jako swojego przyjaciela; jego najlepszym wspomnieniem na początku życia w Podziemiu jest pierwsze spotkanie z Papyrusem, kiedy ten usiłował go złapać na wędkę z przymocowanym do niej spaghetti
- kanoniczne:
Frisk – siódme dziecko w Podziemiu; kolor jego duszy jest czerwony i oznacza determinację; niezbyt przejmuje się sytuacją na dole i nadal próbuje wyjść na powierzchnię, choć z czasem jego nastawienie zmienia się i koniec końców pragnie tu zostać; pierwszy znajduje Nu Lupiego i zaprzyjaźnia się z nim; w tym AU po raz pierwszy ma okazję poznać Inka
PapyruS.exe (dla potworów imię pozostaje bez zmian - to jedynie oficjalne w AU) - właść. Papyrus; w każdym próbuje obudzić nadzieję na przetrwanie; pozostaje przyjacielski i uczynny, lecz zmienił stosunek do obcych mu potworów i stał się spokojniejszy; ubrany w ciemniejsze ubrania, ma założoną chustę i przepaskę na prawy oczodół, lecz nie mógł zmusić się do zdjęcia czerwonego szalika; nadal uważa Undyne za swój autorytet, chociaż coraz częściej działa na własną rękę; jest przeciwnikiem Rady Od Spraw Królewskich i twierdzi, że nawet oni nie dadzą rady ogarnąć całego Podziemia oraz pokonać Errora
Enster - właść. Sans; jego charakter w tym AU nie zmienia się aż tak bardzo; nosi ciemniejszą bluzę i trampki zamiast kapci, by szybciej się przemieszczać; stracił możliwość teleportacji, mimo, że reszta jego umiejętności pozostała bez zmian; przewiązał sobie kawałek materiału, by zasłonić lewy oczodół, bojąc się skrzywdzić kogoś bez powodu; w przeciwieństwie do brata pozostaje bezstronny w kłótni między zwolennikami, a przeciwnikami Rosku
Undyne – główna dowodząca ROSK Security; zrezygnowała ze zbroi i przepaski na oko; swoje włosy puściła w nieładzie, zakrywając nimi twarz; ma powykręcane nogi tuż nad kostkami, stała się przez to mniej sprawna, a rany się nie goją, jednak Undyne nie bandażuje ich, nie dając im odpocząć, jak sama twierdzi, chce, żeby były dobrze przewietrzone; nie przepada, wręcz nie lubi ślamazarnej i po uszy zakochanej w anime i niej samej Alphyss; szkoli Papyrusa
Alphyss - wynalazca; pracuje tylko i wyłącznie dla Rosku, tzn. produkuje dla nich broń; przewiązuje kilka miejsc bandażami bez potrzeby, to jej nawyk; kocha anime i jest po uszy zakochana w Undyne, która nie odwzajemnia jej uczucia; stworzyła Metta, ale nie przyznaje się do tego, uważa go za życiową porażkę, mimo, że ten odnosi sukcesy
Metta - popularny robot - gwiazda; stworzony przez Alphyss; swoją osobą próbuje zapewnić potworom rozrywkę; kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach znalazł proch swojego martwego kuzyna postanowił resztki jego duszy połączyć ze swoją (poszedł w tym celu do Alphyss, która niechętnie zgodziła się i pomogła mu spełnić pragnienie); posiadając cząstkę duszy innego potwora nieco zmienił się pod względem charakteru, ale właściwy Mettaton wypiera ją jednak, przez co on sam zaczyna trochę świrować; zaprzyjaźnia się z nowym człowiekiem
3.
- postacie takie jak Asgore, Temmie, czy np. Flowey zostaną rozwinięte wraz z dalszymi pracami nad AU
- oficjalnym twórcą tego AU jest Pinkiepool27 (znany także z Wattpada jako Janusz), lecz i to może ulec drobnym korektom (planuję pozmieniać parę informacji na moim wattpadowym koncie, jak tylko zacznie się końcówka konkursu, w którym aktualnie uczestniczę)
- wiadomą sprawą jest to, iż zastrzegam sobie prawa autorskie (stwierdziłam, że mimo oczywistości tego faktu wspomnę o nim)
- wszelakie arty, komiksy, itd. będą opublikowane dopiero za jakiś czas na moim wattpadowym koncie
Przeczytanie całego tego tekstu wypełnia cię determinacją.
Maxwell "Nu Lupi" Page - historia prawdziwa
Karetka pogotowia przywiozła nowego pacjenta, gdy na zewnątrz zaczęło pomału świtać. Była to godzina może 5, a dzień już teraz zapowiadał się bardzo przyjemnie. Był to maj. Nieuchronnie zbliżały się wakacje. Sanitariusze całą drogę starali się utrzymywać kontakt z chłopakiem, który na oko miał z 16 lat. Bełkotał stale jedno i to samo słowo w innym języku. Podobno był świeżo po korepetycjach z łaciny, choć na niewiele zdały się tłumaczenia rzekomej nauczycielki. Nie wiadomo co on tam robił, lecz silne krwotoki z nosa, roztrzaskane głowy, omamy oraz zamglone oczy nie są broszką zajęć dodatkowych. Nie był w stanie podejść do drzwi o własnych siłach, więc jeden z młodszych sanitariuszy szybko przewiózł go na oddział nie pytając nikogo o zdanie. Gdy tylko pojazd odjechał, na szpitalnym parkingu zatrzymał się szary samochód. Wysiadła z niego jakaś kobieta trzymająca dziewczynkę za rękę, a od strony kierowcy mężczyzna w średnim wieku. Szybko wbiegli do budynku i jak szaleni dopadli recepcji, tym samym strasząc biedną recepcjonistkę - pielęgniarkę z powołania.
- Dzień dobry...
- Zależy dla kogo - przerwała kobieta wpatrując się w pożółkłe karty pacjentów.
- Mniejsza z tym. Przywieziono tu naszego syna. Przed chwilą.
- Proszę chwileczkę poczekać, muszę się zorientować w temacie - stwierdziła przerzucając kolejne kartki w notesie. - A, no tak. Pół godziny temu było zgłoszenie, a tam stoi lekarz, który prawdopodobnie zajmuje się właśnie państwa synem, także miłego zdobywania informacji życzę.
Zniesmaczeni postawą kobiety podeszli do lekarza omawiającego coś z sanitariuszem.
- A państwo do? - spytał.
- Page, nasz syn, właśnie został tu przywieziony. Co z nim?
- Jeszcze nic nie wiemy. Zajęliśmy się jego raną na głowie i próbujemy doprowadzić do porządku. Natomiast jedyne co mogę stwierdzić to fakt, że państwa syn upodobał sobie jedno słowo.
- Słucham?
- Kiedy próbowaliśmy go usadzić na łóżku on ciągle powtarzał słowo "góra" po łacinie. Pani, która zgłosiła jego wypadek podawała się za nauczycielkę tegoż języka, choć ja nie uwierzyłbym na państwa miejscu w bajeczkę o korepetycjach z łaciny o piątej nad ranem. Cóż, jeśli będziemy wiedzieć coś więcej zostaną państwo o tym natychmiast poinformowani.
- Dziękujemy panu. Czy możemy teraz do niego wejść?
- Z malutką nie radzę, chłopak może być nieobliczalny, no i córeczka może się przestraszyć widoku krwi - odparł najspokojniej w świecie lekarz i wszedł na salę, w której znajdował się aktualnie pacjent.
Niezbyt wesoła rodzinka rozsiadła się na trzech krzesłach przy recepcji.
- Mamusiu, a dlaczego tu przyjechaliśmy? Dzisiaj jest sobota mamo, nie muszę jechać do szkoły.
- Wiem skarbie. Twój brat źle się poczuł i pan doktor musi go zbadać.
- Ooo, a może pójdziemy na lody? - Dziewczynka, jak to mniejsze dzieci mają w zwyczaju szybko zmieniła temat.
- Lodziarnie o tej godzinie są jeszcze zamknięte myszko, ale możemy iść na krótki spacerek, co ty na to?
- Dobrze! Pójdziemy na spacerek! I na lody. Po spacerku lody będą już gotowe1
- Zobaczymy. Wrócimy niedługo kotuś, poczekasz na nas, tak?
- Tak, spokojnie - przyznał mężczyzna całując żonę w policzek na pożegnanie. Pomachał małej Sophie, która cieszyła się na myśl o wspólnym spacerze z mamą. Kiedy obie zniknęły za drzwiami o mlecznym kolorze, wstał w celu sprawdzenia sytuacji. Wszedł do sali i podszedł do łóżka, na którym leżał jego syn - Maxwell. Zlustrował go z góry na dół. Brudne dłonie, zdarte do krwi kolana, siniaki w paru miejscach i dwa zadrapania, jedno przechodzące przez usta, drugie z prawej strony. Wiecznie rozczochrane włosy tym razem były przegarnięte na jedną stronę, zapewne by nie przeszkadzały podczas zakładania prowizorycznego opatrunku. Równie brudna bluza wisiała na oparciu krzesła. Chłopak leżał spokojnie i wcale nie zauważył stojącej obok osoby. Dopiero po chwili zorientował się, że stał tu jego ojciec.
- Korki z łaciny, co?
- Taaak? - Maxwell próbował brnąć dalej w malutkie kłamstewko.
- Tłumaczyłem ci już, że parkour nie jest dla ciebie. A zwłaszcza twoje dziwne kombinacje i łączenie z hip - hopem. Gdzie to się stało?
- Zaraz przy działce tej baby od łaciny. Moi ziomkowie cudem ubłagali ją, by skłamała na naszą korzyść. Ale to nie tak miało być, tato. Przecież wiesz, że nie zrobiłem tego specjalnie.
- To chociaż wytłumacz mi co miało oznaczać to dziwne słowo, które ciągle powtarzałeś.
- Jakie słowo?
- Góra z łaciny.
- Co? Nie rozumiem - Maxwell nie zdawał sobie sprawy z tego, że bredził jadąc do szpitala.
- Już nie ważne. Masz może mi coś do powiedzenia młody człowieku?
- To nie moja wina, że muszę się urywać z domu, bo ty i mama nie pozwalacie mi ćwiczyć!
Na te słowa większość osób na sali odwróciła się w stronę chłopaka i jego zawstydzonego ojca. Po chwili jednak wrócili do swoich rozmów.
- Max, chcielibyśmy ci na to pozwalać, ale zobacz co ty ze sobą robisz dziecko. Te twoje kombinacje i łączenie elementów hip - hopu z parkourem to nie jest dobry pomysł.
- Ja tylko chcę być w czymś dobry... i tyle. Zawsze chwalicie małą jak zrobi coś nowego, jak jej się coś uda i w ogóle. Rozumiem, że jest mała, ale ja też tu jestem. Zauważ, że nie mam jakoś specjalnie problemów, uczę się też w miarę dobrze, mam trochę znajomych. Jestem taki, bo ja wiem... przeciętny? Kiedy ty czy mama byliście dumni z tego, że opanowałem nowy ruch, czy wtedy jak pierwszy raz w życiu zrobiłem salto? Nigdy nic nie widzicie - Maxwell był urażony postępowaniem rodziców i nie czuł się z tym najlepiej. Jego ojciec nie wiedział co ma odpowiedzieć, co jeszcze bardziej zniechęcało chłopaka do rozmowy. - Teraz też nic nie mówisz... czemu mnie to nie dziwi. Wychodzę stąd. Uciekam z domu i już więcej nie będziecie mieli ze mną problemu.
Max pomimo sprzeciwu taty zaczął odłączać od siebie aparaturę. Zdjął kilka bandaży i wybiegł z sali unikając złapania. Ten był zdziwiony zręcznością syna. Nigdy nie podejrzewałby go o to, że faktycznie dobrze radzi sobie na zajęciach z parkouru i tańca, o których miał tylko przelotne pojęcie. Uważał, że to jego syn powinien mu o wszystkim mówić a nie ojciec wypytywać. Wybiegł za nim, czując jednocześnie, że ma znikome szanse na dogonienie go.
Po paru minutach z sali szybko wyszła poddenerwowana pielęgniarka. Zobaczywszy pana Page'a dzwoniącego gdzieś natychmiast do niego podeszła.
- I widzi pan, co pan narobił?! On nie może w takim stanie biegać po mieście. Czy wie pan na co właśnie naraża syna?! - Była bardzo zdenerwowana. Rick szybko rozłączył się i stwierdził:
- Czyli to moja wina, że gówniarz uciekł tak?!
- Matko bosko! - Jakaś kobieta krzyknęła, a jej głos rozniósł się po okolicy. Lekarz, który akurat się napatoczył, pielęgniarka i pan Page wybiegli na zewnątrz. Na parkingu przy samochodzie stała wrzeszcząca baba, facet z raną na ogolonej głowie a jacyś sanitariusze robili coś przy chłopaku leżącym za ziemi. Rick przejęty podbiegł do syna. Kierowca odszedł z pielęgniarką na bok, przy okazji uspokajając ową panią, która krzykiem zaalarmowała służby i pana Page'a. Mężczyźni zapakowali chłopaka na nosze i natychmiast zawieźli na salę. Ojciec Maxwella został na zewnątrz i zadzwonił do żony z wieściami.
W tym samym czasie na salę wpadł młody lekarz. Trochę spanikował, próbując przypomnieć sobie regułki, których nauczył się w szkole. Ukończył ją już jakiś czas temu, ale nadal miał miano niedoświadczonego. Kazał wszystkim się zająć pacjentem, podczas gdy on zajrzy w poprzednie badania chłopaka. Na szybko kazał podać mu dożylnie dwa rodzaje specjalnych leków. Przed tym jednak nie sprawdził wyników badań krwi i testów alergicznych. Przez przypadek kazał podać mu mix substancji, których nie wolno podawać osobom z grupą ARh− i uczuleniem na jeden ze składników leku. Max zaczął się krztusić i kaszleć, dostał lekkiego krwotoku z nosa. Pielęgniarki robiły co mogły. W końcu jedna z nich pobiegła po kogoś do pomocy. Przyszła razem z doktorem Kowalskim - Polakiem pracującym tu już od wielu dobrych lat. Uspokoił pacjentów wokół i zdenerwowany personel.
- Adams! Proszę w tej chwili do mnie. Coś ty mu podał?! - oburzył się doktor, wiedząc, że jak zaraz czegoś nie zrobi to straci młodego chłopaka. Drugi lekarz wzruszył ramionami i zerknął na pielęgniarkę obok.
- Kazałem im podać trochę insuliny...
- A czy on jest cukrzykiem?
- No nie...
- A czy ty wiesz, że jest on na nią UCZULONY!?
- Ryj i spierdzielaj!
Gdy Adams wyszedł, Maxwell stracił przytomność.
W tym samym czasie do szpitala dotarła mama Maxwella. Zauważyła męża i podeszła do niego.
- Przyjechałam najszybciej jak się dało. Co z nim?
- Przepraszam? Proszę ze mną - znajoma pani z recepcji podeszła do państwa Page.
- Co się stało? - zapytał Rick.
Zaniepokojeni rodzice wpadli jak burza na salę. Dr. Kowalski ze smutną miną podszedł do pary. Miał im do przekazania niezbyt dobre wieści.
- Proszę państwa... waszego syna niestety nie udało się uratować.
- Jak to? - pani Page nie dowierzała słowom doktora. Osunęła się na krzesło.
- Bardzo mi przykro. Muszę państwa poinformować, że ciało zostanie tu jeszcze na dzień czy dwa. Chodzi o ten wypadek przed szpitalem, policja i te sprawy. A teraz muszę państwa przeprosić.
Zanim zdążył wyjść zatrzymał go Rick.
- Dziękuję. Doceniam to, że chciał go pan uratować.
- To tylko moja praca. Robię co mogę proszę pana. Do widzenia.
- Do widzenia. Chodźmy kochanie. Dajmy im pracować.
Mężczyzna wyszedł z żoną bez słowa. Ona nie miała ochoty z nim rozmawiać. Była zdruzgotana. Nie chciała wierzyć w śmierć syna. Rick również. Ich syn został uznany za martwego.
~ TIME SKIP ~
Kilku postawnych mężczyzn zabrało ciała 3 martwych pacjentów, w tym także pewnego szesnastolatka. Nie przejmowali się ich stanem, niczym worki wrzucili je do bagażnika. Sami wsiedli do pojazdu i odjechali z piskiem opon w stronę rezerwatu.
Rezerwat słynie z niewielkiej góry Ebott i mało znanych żółtych kwiatków. Z tego powodu zrobili z tego bardziej park z zakazem zbaczania ze szlaku, niźli wolny rezerwat, ale nazwa nazwą pozostaje. Mężczyźni zaciągnęli ciała do parku i zaczęli zastanawiać się nad ich ukryciem. Jeden z nich - niejaki doktor Adams zadecydował, że najmłodszego zrzucą z góry. Reszta przystała na jego pomysł. Zanieśli więc tam Maxwella i zostawili na krawędzi przepaści. Nim odeszli skopali go, a ten spadł z owej krawędzi wprost w ciemną toń. Jeden z nich został, by usłyszeć głuchy dźwięk oznaczający, że ciało spadło. Usłyszawszy go pobiegł do reszty.
Maxwell po jakimś czasie otworzył oczy. Niewiele pamiętał. Mocno uderzył się w głowę podczas upadku. Rozejrzał się, czując się jakby przejechany przez ciężarówkę. Obok niego siedziało jakieś dziecko, trochę mniejsze i pewnie młodsze od niego. Miał wykrzywioną twarz w dziwnym grymasie. Max potrząsnął głową. Przestraszył się, kiedy dzieciak wstał i złapał go za rękę.
- Mam na imię Frisk. Poprowadzę cię.
- Co ja tu robię? Gdzie idziemy?
- Sam zobaczysz. Wszystko ci wytłumaczymy. Poczujesz się lepiej. Spadłeś tu wczoraj, ale ja cię znalazłem.
- No dobra - zgodził się. - Ej, Frisk?
- Tak?
- Wiesz jak mam na imię?
- Nie, ale ci je wymyśliłem i będę cię nazywał Nu Lupi.
- Ładnie brzmi. Dzięki mały.
Frisk razem z Nu Lupim przeszli przez fioletowe wrota i zniknęli w ciemności, która otaczała ich ze wszystkich stron. Tak oto Nu Lupi zyskał nowe imię i nowy dom.
Charakterystyka
Nu Lupi
- imię i nazwisko: Maxwell Page
- wiek: 16 lat
- nie podano miejsca urodzenia; jest uznany za martwego; mieszka w Podziemiu
- rodzina: matka Izabela Page (35 lat), ojciec Rick Page (39 lat), siostra Sophie Page (5 lat)
- wygląd, znaki szczególne, ewen. choroby, nawyki: brązowe włosy zgolone z lewej strony; jest uzależniony od dziwnej substancji, pali żółte kwiatki; szary kolor oczu; zawsze nosi szarą arafatkę i normalnie nie pokazuje połowy twarzy; ma zabandażowaną nogę od kolana do kostki i plaster na małej ranie pod prawym kolanem; nosi typowo letnie szorty, szarą koszulkę, a na niej zielonkawy krótki rękaw - jego ulubiony outfit
- charakter: trochę egoistyczny; lubi się dobrze bawić i pracować; dzięki swojej amnezji nie pamięta całej swojej przeszłości, a jedynie pojedyncze zdarzenia i osoby, mimo to jest pamiętliwy jeśli chodzi o teraźniejszość; na samym początku jest trochę arogancki, ale pod wpływem otoczenia zmienia zastawienie do innych; bywa empatyczny i stara się utrzymywać dobre kontakty z Anonimowymi; nie dotrzymuje złożonych obietnic, ale nie czuje się z tym źle, po prostu ich nie składa
- inne: jego imię wymyślił mu Frisk, cząstkę Lupi wziął z nadruku na koszulce chłopaka; jego hobby to taniec i parkour; uwielbia muzykę pop, dzięki czemu ma MeT.Ta jako swojego najlepszego przyjaciela; lubi rozwiązywać zagadki; jego najlepszym wspomnieniem na początku życia w Podziemiu jest pierwsze spotkanie z Papyrusem, kiedy ten usiłował go złapać na wędkę z przymocowanym do niej spaghetti