9 grudnia 2018

Undertale: Gra w kości - Utknąć w rutynie [The Skeleton Games - Stuck in a rut] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI

-Ja… Ja zabiłem kogoś… - powiedział spokojnie, światło monitora tańczyło na jego twarzy.
-O-oh… - odpowiedziałaś. W pokoju zrobiło się cicho, oboje wpatrzeni byliście w swoje komputery. Czułaś, jak niepewność dosłownie z niego emanuje. Powiedz coś! Cokolwiek! Źle mu z tym, że nic nie mówisz, ale… co masz powiedzieć?
-I to nie było przez przypadek… - dodał, widziałaś ciemność w jego oczodołach.
-Ja… uh… dobra… - odpowiedziałaś. Sans trzymał palce na klawiaturze, ale postać na monitorze ani drgnęła. Oczekiwał, że coś powiesz. Wiedziałaś, że zabijał ludzi… prawda? Wyraził się jasno na ten temat kiedy rozmawiał o Twoim wampiryzmie w kuchni. Dlaczego nic nie mówisz? Kurwa! Spierdolił! Nie powinien tego powiedzieć! Nigdy nikomu tego nie mówił! Co on sobie myślał?! Tak strasznie spierdolił! Powinien… - Ile miałeś lat? – zapytałaś nagle.
-H-huh?
-Na tamtym zdjęciu… albo kiedy to się stało…. Ile miałeś lat? – zamilkł na chwilę
-D-dziewięć – nadal patrzył na monitor. Otworzyłaś szeroko oczy. Dziewięć lat! O wiele młodszy niż ty! Znacznie młodszy! I musiał kogoś zabić! W Podziemiu naprawdę było tak strasznie?
-…To … uh… chujnia – nie wiedziałaś co masz powiedzieć.
-Ta… cóż… - niewielki uśmiech pojawił się na jego twarzy – Ale nie taka straszna, jak wypady na miasto w każdy piątek… - popatrzyłaś na niego w końcu dostrzegając jego wyraz twarzy. Pocił się nerwowo i nawet jeżeli jego postać w grze się poruszała, to nie on ją sterował. Patrzył pusto w ekran, chodząc postacią przy ścianach.
-…Próbowałam być poważna.
-…Wiem…
-Chcesz o tym pogadać?
-Nie…
-Dobra.. Ale… wiesz… nadal się ciebie nie boję
-…Ok… -  rozluźnił się, zamknął oczodoły i wziął głęboki wdech opierając się o kanapę.
-Twój brat wie? – patrzyłaś znowu na swój laptop
-Nie….
-Nigdy mu nie powiedziałeś?
-Ja… nikomu o tym nie mówiłem…
-Oh… - byłaś zaskoczona. Nikomu o tym nie powiedział, ale Tobie tak.
-Nie wiem dlaczego ale… - zawahał się – Nie powiedziałem Szefowi…
-To nic…
-Ale ty też mu nie mów
-Nie powiem – znowu na niego spojrzałaś, zaczął starować swoją postacią – Ale powinieneś być bardziej szczery wobec niego – z jego komputera zaczęła dobiegać muzyka bitewna. 
-Czasami lepiej… nic nie mówić… - szepnął
-A ty jak byś się czuł, gdyby Szef coś przed tobą ukrywał?  - Sans opuścił wzrok
-On jest… dobry… więc… - oparłaś się o kanapę patrząc jak porusza się postacią w grze. Nagle, dziwny dźwięk dobiegł z niego.
 -Uh… Czacho… co to było?
-H-huh…?  - Znowu ten dźwięk. Jakby niskie warczenie. 
-To… co to? – Sans zatrzymał się na chwile nim zdał sobie sprawę
 -Oh… Ja… uh… nie jadłem kiedy wróciłem do domu
-To twój brzuch? – zaśmiał się
-Myślałem, że już przerabialiśmy temat bycia szkieletem
-W brzuchach burczy kiedy się jest głodnym, a nie w kościach.
-To tez nie są moje kości. Moja dusza burczy. – Z jego ciała wydobył się kolejny niski pomruk.
-Twoja dusza burczy jak brzuch?
-Nawet jeżeli nie widać mojej duszy, nadal potrafi sprawić, że czuję się jak gówno i burczy kiedy jestem głodny
-Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałeś! – rzuciłaś już trzymając w dłoni telefon z gotowym numerem do Grillbiego.
-Ja… zapomniałem
-Nie zapominaj się nakarmić! Wiszę ci żarcie u Grillbiego! Więc mów mi kiedy masz na nie ochotę! – Czekałaś chwilę aż słuchawkę podniesie ten sam ochrypnięty głos
-Tu Grillby, czego chcesz? – Zamówiłaś „Specjał Sansa” sprawdzając czy nie chce czegoś jeszcze, potem się rozłączyłaś i spróbowałaś ponownie wrócić do pracy. Fakt, że Sans nie potrafi zadbać sam o siebie naprawdę Cię denerwował. Prawie nie możesz uwierzyć, że ten głąb siedzący obok Ciebie zabijał ludzi… Z jakiegoś powodu ciężko w to uwierzyć. Jest chamski i często wpada w złość, ale… wydaje Ci się, nieszkodliwy wobec Ciebie. Leniwy. Jak bardzo musiał zostać sprowokowany, aby kogoś zabić? Co go spotkało, że prawie każdą noc męczą go koszmary? Co się stało tam na dole takiego, że aż tak bardzo siebie nienawidzi?
-Ej… Czacho?
-Co… - fuknął stukając w klawiaturę kiedy grał
-Też jesteś dobry… - rzuciłaś czytając kolejne linie kodu. Uniósł brwi i zamrugał kilka razy nim odpowiedział
-Co?
-Powiedziałeś, że twój brat jest dobry… ale ty też jesteś..
-Ja… nie jestem.. – mówił delikatnie
-Jesteś
-Nie jestem
-Jesteś, Czacho…
-Nie masz pojęcia o gównach jakie zrobiłem… - rzucił mrocznie patrząc jak czerwony atak przeszywa jego ekran
-Cóż… tak… nigdy mi nie mówiłeś. Nadal czekam na to swoją drogą. – Opuścił wzrok – Możesz mi powiedzieć – Naciskałaś – Jestem pewna, że mimo wszystko nadal będziemy przyjaciółmi… Nie ufasz mi?
-O-odpuszczam …. – mruknął. Westchnęłaś cicho, prawie łapiąc oddech w zdenerwowaniu. Po tym wszystkim, nadal Ci nie ufa… Pracujesz nad nim. Każdego dnia, starasz się, aby się na Ciebie otworzył. Czasami masz nawet wrażenie, że tego chce. Tak jak wtedy kiedy powiedział, że kogoś zabił. A potem znowu się zamyka.
-Nadal sądzę, że jesteś dobry…
-Tsk.. Zawsze myślisz, że możesz mówić co chcesz o mnie i to będzie prawdą.
-Ale to jest prawda
-Nie, nie jest 
-Raz przyszedłeś mnie ocalić, a wtedy jeszcze mnie nienawidziłeś – starałaś się udowodnić swoją rację
-N-nie nienawidziłem cię… I pomogłem ci bo… bo nadal nie skończyłem tamtej gry i… wisiałaś mi Grillbysa! – warknął w końcu.
-A ty mi telewizor! Więcej byś zyskał, gdybyś mi nie pomógł wtedy
-W-w niczym ci nie pomogłem! Nic ci nie było! Wyszłaś po prostu się napić czy coś kurwa
-Tego nie wiedziałeś!
-Cóż, nie pomogłem ci bo chciałem! – uśmiechnęłaś się
-Raaaany Czacho… Ale z ciebie zły chłopczyk! Taki zły! Niech zgadnę… Jesteś jak Szef i tylko mnie tolerujesz? – zapytałaś sarkastycznie
-Nie
-Więc co w tobie takiego złego?
-Nic co byś zrozumiała – mruknął.
-Czacho… no weź… Nie jesteś złą osobą. Może i masz małe problemy z socjalizacją, ale nie jesteś zły – uniósł rękę chcąc Ci znowu przerwać, ale nie dałaś sobie – Wiem, wiem! Nie było mnie w Podziemiu, więc skąd mam wiedzieć? I masz rację. Nie wiem co się tam stało. Ale wiem, że jesteś tutaj. Ty, żyjący obok mnie i słuchający strasznej muzyki! Ty, który powtarzasz, że masz wszystko gdzieś, ale wiem, że tak nie jest. Zależy ci i to bardzo Czacho. Martwiłeś się o mnie, kiedy wychodziłam w nocy, martwiłeś się o mnie kiedy rozmawiałam ze „niebezpiecznymi” potworami i martwiłeś się o mnie, kiedy się obudziłeś, a mnie nie było w domu! Bardzo się martwisz jak na kogoś kto powtarza, że ma wszystko gdzieś.
-T-to nie tak…
-Nie wiem, czy kiedykolwiek powiesz mi co się stało w Podziemiu, ale nie ma to dla mnie znaczenia co się tam stało. Oceniam cię tylko jako osobę którą poznałam tutaj na powierzchni. A poznałam naprawdę dobrego kolesia. Kolesia, z którym lubię się spotykać i kolesia któremu ufam – Odwrócił wzrok, znowu się rumieniąc
-T-to wszystko co mówisz…. T-to nie tak… - Westchnęłaś powoli, zamykając oczy zastanawiając się czy powiedzieć to co nie uważałaś, że powinnaś.
-I muszę przyznać Czacho… Nawet jeżeli twoje żarty są naprawdę suche… tak… napraaaaawdę… - wzięłaś głęboki wdech, czując że sama się rumienisz odwracając wzrok – Cz-czasami są całkiem zabawne – Widziałaś w poświatę w pokoju nawet bez patrzenia na niego. Dobrze. Powinien słyszeć tego typu słowa częściej. Nawet jeżeli nadal lekko się rumieni za każdym razem kiedy ktoś go skomplementuje. Uśmiechnęłaś się i na niego spojrzałaś, chciałaś zobaczyć jego minę nim zacznie zaprzeczać – Uh… Czacho?!
-Z-zamknij się! Wiem, że je lubisz! – warknął nie patrząc na Ciebie. Tak się wstydził, że schował czaszkę pod kapturem, ale i tak widziałaś dobiegające spod niego delikatne światło.
-Świecisz!
=M-mówiłem… to przez to, że… nie czuję się dobrze.
-Nie to… - spuściłaś wzrok na źródło światła – Twoja klatka piersiowa i … um… - Jego źrenice zawędrowały za Twoim spojrzeniem, powoli na jego pierś, a potem szybko na jego spodenki
-K-kurwa! – krzyknął jego źrenice drżały. Tak szybko jak to możliwe, złączył nogi i zakrył zarówno pierś jak i krocze chowając źródło światła pod ubraniami. – J-ja… t-to… - gubił się w słowach pocąc coraz bardziej – KURWA – znowu krzyknął i chwilę potem jego laptop opadł na kanapę tam gdzie siedział, nadal otworzony. Nadal siedziałaś wpatrzona w miejsce na którym jeszcze chwilę temu siedział Twój kościsty przyjaciel. Sans właśnie się podniecił tym, że powiedziałaś mu, że jest zabawny? Nie, nie, nie… To się nie dzieje… On tylko.. Coś z nim nie tak…
-CZACHO! – krzyknęłaś nasłuchując dźwięków z jego mieszkania. Słyszałaś tylko budowlańców w jego kuchni. Nie przeniósł się do swojego mieszkania, prawda? Ale gdzie w takim razie? Wyciągnęłaś telefon.

Ty: Gdzie jesteś?

Czekałaś, ale żadnej odpowiedzi. Cudownie… znowu Cię unika. Oparłaś się na kanapę, nadal patrząc na jego laptop i puste miejsce. Sans… naprawdę świecił. Nie tylko na twarzy, na piersi i … delikatnie się zarumieniłaś, przypominając sobie specyficzne świecenie z jego spodenek. O-on właśnie… Może potwory świecą z innych powodów? Powiedział, że się śle czuje… Wyglądał na strasznie zmęczonego przez cały czas… No i nie wydawał się na nakręconego… Nawet nie masz na sobie skarpetek… Dałaś mu komplement i .. zaczął świecić… Może…. Może….? Nie wiesz co myśleć. Jesteś pewna, że jest z nim coś nie tak, ale nie wiesz co. Martwisz się coraz bardziej. Może naprawdę jest chory… Co tam mówił o chorobach potworów? Mogą się zatruć jeżeli zjedzą złą magię, ich dusza może zachorować kiedy nie będą o siebie dobrze dbać… i mogą umrzeć. Może zjadł coś czego nie powinien… i dlatego wydawał takie dziwne odgłosy w nocy? Może dlatego zapomniał się nakarmić?  Ale dlaczego tak świecił? Tak samo jak kiedy zobaczył Cię z tym magazynem… cóż… prawie jak wtedy… Miał na sobie więcej ubrań, ale… Byłaś zaskoczona, że może tak wyglądać. Wszystkie jego kości… Większość potworów jakie widziałaś w magazynie miało więcej… ciała. Jak kości wyglądają, kiedy…? Tak jak jego twarz, kiedy magia wychodzi na powierzchnię i zaczyna świecić? A może to światło jest spoza jego kości i to jego…? Jaki jest w dotyku w tamtym miejscu? Czy jest tak samo ciepłe jak jego twarz gdy go dotykasz jak się rumieni? Czy czuć magię pod palcami? Widziałaś jak świeci… Kiedy go pchnęłaś i zaczęłaś łaskotać, jak tylko dotknęłaś jego piersi przestał się śmiać. Miejsce duszy. Tak to nazwał. Głęboko w centrum jego żeber… Ale to nie jedyne miejsce… Ma jeszcze jedno…
Podskoczyłaś wyrwana z myśli przez wibracje telefonu. Wzięłaś komórkę z oparcia czując jak serce zwalnia Ci bicie kiedy zaczęłaś czytać jego odpowiedź. 

Sans: Musisz coś dla mnie zrobić

Znowu się do Ciebie odzywa?

Ty: Tak! Jasne! Co chcesz. Wszystko dobrze?

Zaraz… dlaczego Twoje serce tak mocno wali? Kolejny sms od niego

Sans: Zamknij się i idź na swój korytarz.  

Sans teleportował się do swojej ciemnej łazienki uderzając piersią o toaletę. Nie spodziewał się tego. Potrzebował chwili nim przekręcił się na ziemi i zaczął znowu oddychać.
-Kurwa! – mruknął dysząc, nim zamilkł i nasłuchiwał odgłosów z kuchni. Nie słyszeli go. Ledwo stanął, aby wyciągnąć pudełko z szafki. Kurwa! Po prostu… Kurwa! Po prostu musiał zacząć świecić! Dlaczego tabletki nie działają?! Kurwa mać, strasznie mu gorąco! Cholera! Ta ruja jest okropna! Sans wycisnął kolejną tabletkę i nerwowo obracał ją w palcach. Musi uważać z nimi. Jeżeli weźmie ich za dużo, może się naprawdę spierdolić. Słyszał, jak niektóre potwory zmuszały inne do zjedzenia ich po to aby było łatwiej je zabić. Nie wspominając już o innych rzeczach, aż zadrżał. Ile może wziąć? Zaczął wzrokiem szukać instrukcji jaką wcześniej wyrzucił.
Jedna tabletka co dziesięć godzin by zredukować efekty magii podczas rui. Jeżeli pojawią się oznaki rui takie jak: pojawianie się magii bez kontroli, fizyczna manifestacja duszy, świecenie w miejscach duszy, czy trudności ze sprawowaniem normalnych obowiązków wszystko by mieć potomstwo wbrew twojej woli, zaś masturbacja nie wystarczy, weź dwie. ALE UWAŻAJ! Nie wolno ci brać dwie tabletki w tym samym okresie działania. Jeżeli twoje oznaki się pogarszają, zostań w domu w celu uniknięcia kłopotów związanych z rują.
Sans nigdy nie musiał wcześniej brać kolejnej tabletki, ale… Popatrzył na swoją świecącą pierś. Nie może świecić tak przed Tobą! Kurwa! Jest taki obrzydliwy! Pewnie czujesz do niego wstręt! Co z nim nie tak! M-musi to wyjaśnić… To nie przez to co powiedziałaś! Nie myśli w ten sposób o tobie! Naprawdę… naprawdę nie! Nic! To przez ruję! Musi wrócić i to wszystko wyjaśnić. Ale… nie chce Ci też mówić o samej rui. Poczuł jak jego telefon wibruje, spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Nadal się świecił. Co ma powiedzieć? Kurwa! Spierdolił! Może gdyby nie brał na poważnie wszystkiego co tam pierdoliłaś, wtedy nie pomyślał by o… O niczym! To przez tę ruję! Połknął tabletkę patrząc na odbicie, czekając aż świecenie ustanie. Zajęło mu to dłużej, ale znikało. Czuł jak żar znika, jak jego kości się uspokajają. Będzie musiał teraz uważać z magią. Zauważył, że nadal trzyma rękę w kieszeni na swoim telefonie. Musiał sprawdzić co tam mu napisałaś, ale nie chciał! Kurwa! Co możesz myśleć o nim po tym wszystkim… Ale, nie stanie się nic złego jak spojrzy. Po prostu zerknie. I tak nie będziesz wiedziała, czy ją odczytał, czy nie. Wziął głęboki wdech i wyciągnął stary telefon by odebrać wiadomość.

NowyKontakt3: Gdzie jesteś?

Poczuł ulgę. Nie wspominałaś o tamtym… Oczywiście… Nie oznacza to, że nie czujesz wstrętu… Pewnie i tak byś nic nie powiedziała, nawet gdybyś czuła… Nigdy o niczym nie mówisz… Zawsze zachowujesz się jakby nic Ci nie przeszkadzało.  Ale, co ma odpisać? Nie chciałem się podniecić kiedy rozmawialiśmy! Przechodzę przez ruję właśnie i to przez to? Ta… już widział Twój cwany uśmiech na głupiej twarzy jak Ci to mówi. Ale musiał Ci coś powiedzieć. Wiesz co oznacza świecenie dla potworów, więc nie może tego po prostu olać. No i … co innego ma zrobić? Chować się w pokoju przez resztę dnia jak cholerny tchórz? Jest Sansem Szkieletem! Nie będzie się chował przez głupimi ludźmi! Zawsze może Ci powiedzieć, że nadal jest chory. To może zadziałać. Jest chory i jego magia staje się dzika. Póki co wierzyłaś w tę wymówkę. Westchnął patrząc na wiadomość.  Im szybciej to załatwi, tym będzie lepiej. I jeżeli się nie pośpieszy, możesz zacząć myśleć głupoty, że się w tobie zakochał, czy coś… Sans zebrał magię na skrót, gotowy by pojawić się w Twoim salonie i stawić Ci czoła. Ale… nic się nie stało. Otworzył oczy w panice. Wziął dwie tabletki, ale powinien nadal umieć zrobić skrót! Ruja jest połączona z magią duszy, ale nadal powinien mieć parę skrótów w rękawie!  Znowu zebrał swoją magię, dłużej tym razem. Czuł energię pulsującą w kościach. Powoli, ćmiące uczucie przeszywało kości, na tyle go w tym stanie stać. Teraz, wyobraź sobie kuchnię, stół, kanapę i idź tam! I znowu nic. Nadal był w swojej ubikacji, spocony. Kurwa. KURWA! Nasłuchiwał pracowników w jego kuchni.  Nie jest już aby późno? Co oni tutaj robią? Z kuchni będzie widać, jak próbuje się wymknąć. Jest tutaj uwięziony! Nie! Nie zamierza chować się w kiblu przez resztę wieczora. Zebrał swoją magię trzeci raz. Zbierał i zbierał, cholera, to było naprawdę ciężkie. Pieprzeni ludzie, on chciał tylko leżeć w łóżku! Kiedy w końcu poczuł, że nie zbierze więcej magii przez tabletki, otworzył skrót. Kuchnia, kanapa, drzwi. Wszystko, byle zabrać go z kibla! Poczuł znajome mrowienie kiedy przechodził przez próżnie, gdy nagle… Coś złapało go za kręgosłup i zatrzymało całe jego ciało. Coś jest nie tak! Wtedy przeszył go ogromny ból. K-kurwa! Otworzył powoli oczodoły, mając nadzieję, że będzie w Twojej kuchni tam gdzie zawsze się pojawiał, ale to nie tutaj skończył. Zamiast tego patrzył na swoją sypialnię. I coś trzymało jego kręgosłup. Nie… Kurwa NIE! To nie może się dziać!  Próbował się poruszyć, ale nie mógł. Uniósł ręce po to by wybadać co go blokuje. Ściana w której utknął. Nie brał skrótu do sypialni. Wziął skrót do ściany przedziałowej! I teraz jego pierdolony kręgosłup utknął w niej! Wraz z uczuciem utknięcia… miał tez tę okropną wiedzę, że nie będzie mógł zrobić skrótu w najbliższym czasie. Przełknął ślinę i poruszył nogą, aby wymacać coś, co może mu się przydać. Nic. Jego tyłek był zdecydowanie za wysoko, aby mógł nawet sięgnąć podłogi. Przynajmniej z jego strony mógł wyciągnąć ręce na swoim łóżku.
-Ch-cholera! – mruknął czując ścianę. Bolało. Nawet jeżeli jest lekki, jego kręgosłup nie powinien mieć na sobie takiego ciężaru. Chwycił za łóżko, próbując odciążyć odrobinę kości. Ostatecznie, zaczął lamentować. Za chwile… go znajdziesz… za chwilę… będziesz się kurwa śmiać. Czekał, nasłuchiwał, zaciskał ręce na łóżku, ale nic się nie stało. Albo jakby nigdy nic zaczęłaś grać w pierdoloną grę zaraz po tym jak zniknął! Jak bardzo lubisz te swoje gry?! Poczuł mocniejszy nacisk na kręgosłupie i próby ucieczki zakończyły się tylko bólem. Westchnął… Nawet jeżeli go nie znajdziesz, to naprawdę koniec… Dlaczego? Mógł się tylko o to pytać, kiedy wyciągał z kieszeni telefon. Dlaczego! Zaczął niezdarnie pisać wiadomość jedną ręką. DLACZEGO KURWA MA PROSIĆ CIĘ O POMOC KIEDY UTKNĄŁ W ŚCIANIE?! KURWA! To najgorszy dzień w jego życiu. Sans westchnął, szczerze nienawidził każdej chwili tej rui.

Skręciłaś do swojej kuchni cała w nerwach zastanawiając się, czego chce Sans. Teleportował się do swojego pokoju? Znowu chce gadać z Tobą przez ścianę? Dlaczego?! I tak nie usłyszysz od niego wiele bo przecież ma remont w domu. Co chce powiedzieć? Chyba nie zamierza powiedzieć Ci czegoś poważnego, prawda?! Zniknął po tym świeceniu i teraz chce abyś była w korytarzu? Sans, co się dzieje?! Właśnie weszłaś na korytarz i stanęłaś wryta. Ah… więc to jest jego tyłem… Nic więcej… Tylko szkielecia dupa… zwisa Ci ze ściany… To tyłek Sansa który utknął Ci w ścianie… tylko zwisający szkieleci zad… ze ściany… Zaraz… on nie umarł, prawda? Dlaczego połowa jego ciała zwisa z Twojej ściany?!
-Czacha?! – krzyknęłaś nerwowo. Jedna z jego nóg poruszyła się.
-T-tak… - bąknął za ścianą.
-HAHAHAHAHAHAHAHA! – zalałaś się śmiechem, musiałaś podeprzeć się o ścianę, gdy nagle nogi stały się strasznie słabe.
-Zamknij się! – krzyknął
-Jak ty… Twój tyłek! Jest w mojej ścianie! Czacho! Twój tyłek zwisa z mojej ściany! – śmiałaś się.
-Powiedziałem, zamknij się – warknął starając się nisko trzymać głos. Wyciągnęłaś z kieszeni telefon nadal się śmiejąc
-Czacho! Twój zad jest w mojej ścianie! Zwisa! – praktycznie płakałaś.
-Doskonale o tym wiem, nie musisz kurwa mówić! – Pstryk! Miałaś wyciągnięty telefon, nastawiony na zwisające kości, postanowiłaś dodać tę zdobycz do swojej kolekcji. – Czy…. Czy ty zrobiłaś pierdolone zdjęcie?! – warknął
-N-nie.. 
-Słyszałem telefon!
-N-nic nie słyszałeś – prychnęłaś
-Skasuj je! 
-Cz-czacho! Ciiii! Musisz być cicho! – mówiłaś spokojnie jednocześnie robiąc kolejną focie.
-ZABIJĘ CIĘ KURWA! SKASUJ TE ZDJĘCIE NATYCHMIAST! – Z kuchni przestał dochodzić gruchot, oboje zamilkliście nasłuchując. Po chwili, hałas powrócił i wypuściliście oddech. Było blisko. – Ty pojebana debilko, prawie nas usłyszeli! – wyszeptał krzykiem.
-Więc bądź cicho! – zaśmiałaś się.
-Będę cicho jak przestaniesz robić zdjęcia mojej dupie!
-Jeszcze kilka
-Ani jednego! Skasuj te co masz!
-Wiesz, to nie ja teraz utknęłam w ścianie – warknął coś pod nosem po drugiej stronie
-D-dobra, możesz zachować jedno! – burknął – A teraz się pośpiesz i mnie stąd wyciągnij!
-Pięć!
-C-co?
-Chcę pięć zdjęć
-Jedno! 
-Pięć! – uśmiechnęłaś się. Sans milczał przez chwile, myśląc nad Twoim żądaniem.
-To nie jest żadne zdjęcie w dziwnej sytuacji jak ostatnie! To dosłownie zdjęcie mojej dupy! – warknął – Ile zdjęć chcesz?
-Tyle ile się da, bo twoja dupcia jest słodka! 
-W jaki sposób moja dupa jest słodka?! Nawet nie mam pierdolonej dupy! 
-Cóż… - zaczęłaś mu się przyglądać walcząc, aby się nie śmiać. Na czym w ogóle trzymają się jego spodnie? To kościotrup! Chciałaś sprawdzić, ale zdałaś sobie sprawę, że może to nie jest najlepszy pomysł. Sans jakoś dziwnie jest wrażliwy na temat ubrań. – Może właśnie przez to jesteś słodki? – odpowiedziałaś odwracając swój wzrok kiedy zdałaś sobie sprawę, że zmierzają w stronę w którą nie powinny. Nie myśl o jego świeceniu… nie myśl o tym!
-Dobra! Trzy! I to moja o-ostatnia propozycja! – rzucił nagle machając rozpaczliwie nogami.
-Zgoda! – Po ostatnim zdjęciu, pozwoliłaś sobie zrobić je jak trzeba, schowałaś telefon do kieszeni. – Jak w ogóle to zrobiłeś? – zapytałaś w końcu, gotowa, poważna i zwarta, aby go wydostać – Nie wiedziałam, że możesz teleportować się do ściany
-Nie powinienem! Moja magia… po prostu… t-teraz coś z nią nie tak
-Więc… jesteś chory? – przysunęłaś się do jego kości miednicznych starając się zrozumieć co go trzyma.  – Zastanawiałam się czy zjadłeś coś złego – Ciężko powiedzieć co się dzieje, skoro jego spodenki zakrywają większość ściany – Cz-czacho? – zapytałaś kiedy nic nie odpowiadał
-T-ta… jasne… cokolwiek… - mruknął – To najlepsze wytłumaczenie które wy ludzie zrozumiecie. Miałaś przeczucie, że Cię okłamuje.
-Hm? – wywróciłaś oczami – A więc, mówisz mi że zachorowałeś na coś, co sprawia, że coś potwornego staje ci kiedy powiem, że jesteś zabawny
-TO NIE MA Z TOBĄ NIC WSPÓLNEGO! – zaczął z wściekłością kopać w Twoją ścianę. Robotnicy znowu przestali, słyszeliście niskie głosy i rozmowy nim wrócili do roboty
-Czacho… musisz być ciszej – szepnęłaś
-Więc nie mów mi takich gówien! Moja magia teraz po prostu zdziczała! A to co wyło wcześniej… n-nie ma z tobą nic wspólnego. JASNE?! – znowu szepcząc krzyczał.
-Jasne, jasne, łapię – przytaknęłaś chcąc aby był ciszej. 
-I dla jasności sprawy! Nie ma mi co stawiać! Nie mam pierdolonego chuja!
-Powiedziałam że coś potwornego!
-Nie chcę już nigdy myśleć o waszych obrzydliwych ludzkich organach rozrodczych!
-Mmmmh,,, jaaasne… chyba że na kozim furry – uśmiechnęłaś się.
-Z-zamknij się! – zrobiłaś krok bliżej, tam gdzie jego biodra przywierają do ściany. Nie widziałaś jak dokładnie to się dzieje, ale jakby nagle jego tyłek pojawiał się w ścianie.
-Więc… jak mam cię stąd wydostać? – nie odpowiedział. – Czacho…?
-…Musisz przebić się przez ścianę – mruknął zrezygnowany
-Co?
-Ściana.. – powtórzył – Musisz się przez nią przebić
-To nie może być jedyne wyjście! – westchnął.
-Jest… i to nie pierwszy raz kiedy tak mi się kurwa dzieje… Szef… też musiał to robić – Kiedy tym razem się przybliżyłaś, poczułaś ten sam zapach z wcześniej. Nie tak silny, i gdzieś tam w głębi byłaś nawet o to zła. To był naprawdę bardzo ładny zapach. Nagle się cofnęłaś. Ej, nie obwąchuj jego dupy! To dziwne! Musisz go wydostać, a nie pakować mordy wszędzie tam gdzie poczujesz ten zapach. Masz gdzieś co mówił Sans. Ładnie pachnie i w tym właśnie problem. 
 -Jak mogłeś przenieść się w ścianę i nie możesz się z niej wydostać? – Zapytałaś szukając miejsca gdzie dokładnie utknął. To bez sensu, jeżeli go nie ruszysz, nic nie zobaczysz.
-Mówiłem! Tak nie powinno być! Jeżeli nie jestem skupiony na miejscu w którym chcę wylądować, moja magia wariuje… i coś takiego się dzieje… No i … mówiłem już, że nie mogę brać skrótów jeżeli utknąłem? – Odwróciłaś od niego głowę tak daleko jak mogłaś, gdy wystawiałaś rękę w stronę jego kości. Może uda Ci się popchnąć jego biodra tak, aby nic nie złamać.
-Co cię trzyma? – zapytałaś kładąc rękę na jego kościach. Odpowiedział szybko, zaczynając na nowo kopać w ścianę
-N-NIE DOTYKAJ MNIE KURWA! NIE DOTYKAJ MOJEJ DUPY! CO DO DIABŁA?! – Pracownicy znowu przestali robić swoje zaś Wy zamarliście, nasłuchując w niepewności. Niskie głosy, rozmowa, słyszałaś jak rozmawiają o potworach. Po bardzo długiej minucie, znowu zaczęli swoją robotę i wypuściłaś oddech. Tam gdzie kopnął, zrobił dziurę w ścianie.
-Czacho, musisz być cicho – szepnęłaś
-W-więc nie dotykaj mojej dupy! – burknął
-Staram się zobaczyć ścianę. No i nie dotykam cię po dupie, tylko po miednicy!
-Po prostu mnie nie dotykaj!
-Jak mam cię stąd wyciągnąć, bez dotykania?
-Z-zrób dziurę dookoła mnie…
-Wtedy nadal będę musiała cię dotknąć
-Nie możesz! – brzmiał na bardzo zmartwionego
-Nie dotknę cię tam, gdzie nie powinnam! Raaany! Wiem, gdzie masz swoje wrażliwe miejsca więc będę ich unikać
-To bez znaczenia – był bardzo zestresowany. Westchnęłaś lekko zdenerwowana
-Czacho… chcesz abym cię stąd wydostała czy nie? – Westchnął, zobaczyłaś jak puszcza swobodnie nogi
-D-dobra! Ale… s-skoro już musisz… zrób to szybko!
-Zgoda – odpowiedziałaś i dotknęłaś ponownie jego bioder upewniając się, że masz głowę dość daleko, aby nie wąchać go. Znowu położyłaś ręce na jego żebrach. Jak na kogoś kto nie ma mięśni, był bardzo spięty. Pociągnęłaś go delikatnie, czując jak się rumienisz. Dlaczego musiał coś takiego powiedzieć? Teraz jesteś naprawdę wyczulona na to jak go dotykasz i czujesz się niezręcznie. Nie wspominając już o tym, że masz wrażenie, że wydaje z siebie jakieś dziwne pojękiwania po drugiej stronie. W końcu uniosłaś go i zobaczyłaś jak jego kręgosłup przechodzi przez dziurę o prawie tej samej wielkości. Sans prawdopodobnie miał rację, będziesz musiała go wyciąć by go uwolnić. – Zaraz wrócę – powiedziałaś puszczając go powoli, aby nie uderzył nogami w ścianę. Sans nie odpowiedział więc poszłaś do kuchni, chwyciłaś najostrzejsze noże i wszystko co wydawało Ci się pomocne. Odkręciłaś kran pozwalając aby wola lała się pełną parą i robiła hałas. Nadal za mało. W salonie włączyłaś telewizor na jakimś przypadkowym programie i pogłośniłaś na Maksa. Bez względu co leci, musi być głośne. Ale nadal za mało. Minęłaś zwisający tyłek Sansa i poszłaś do sypialni, z szafy wyciągnęłaś odkurzacz, włączyłaś. Wkrótce kakofonia hałasu wypełniła Twoje mieszkanie. Powinno wystarczyć, ale na wszelki wypadek odkręciłaś jeszcze wodę w ubikacji by ta lała się do wanny. Wróciłaś do bioder Sansa nadal zwisających ze ściany – Odetnę cię teraz! – krzyknęłaś starając się przekrzyczeć hałas w mieszkaniu.
-Co?
-Powiedziałam, że cię teraz odetnę! 
-CO?! – Wzięłaś głęboki wdech i zaczęłaś wbijać nóż w ścianę. Sans skulił nogi kiedy zauważył co robisz. Wkręcałaś nóż w ścianę, mając nadzieję, że zrobiony w ten sposób otwór będzie wystarczający na jego biodra. Hałas z mieszkania zagłuszał to co robisz. Miałaś nadzieję mimo wszystko, że pracownicy nic nie słyszą. Już byłaś w połowie, ostrożnie dotknęłaś go aby go przesunąć. Jego biodra blokowały nóż, a potrzebowałaś jeszcze odrobiny miejsca, aby go dobrze odciąć i bezpiecznie..
Otworzył szeroko oczy czując Twoją rękę na sobie. K-kurwa! Nie mogłaś ruszać nim używając jego nóg czy coś?! P-pośpiesz się! Zamknął oczodoły kiedy przycisnęłaś mocniej jego biodra. Kurwa! Oh! Kurwa! Proszę, nie świeć! Kurwa! Już wziął dwie tabletki! Dlaczego jego kości nadal są takie delikatne? Kręcił nogami starając się nie ruszać, starał się skupić na wszystkim, tylko nie na miękkiej ludzkiej dłoni która go pcha. Nie myśl o tym! Niebawem będzie wolny! Wolny od tej pierdolonej ściany! To, że go dotykasz to nic nie znaczy! Chcesz go tylko wydostać ze ściany! …. Ale fajnie by było, gdybyś zdecydowała go jednak nie uwalniać… Mogłabyś mu zrobić wszystko co byś chciała w tej pozycji
-N-NIE! – skrzeknął ale było za późno, magia wypełniła kości.
Byłaś już w połowie uwolnienia go kiedy zostałaś dosłownie zaatakowana tym przyjemnym zapachem. Twój mózg krzyczał w niebezpieczeństwie, a potem całkowicie straciłaś nad nim panowanie. Zamarłaś, z nożem w ręku, pod Sansem. Ah… Jak ładnie świeci. Taki… śliczny… Ugryziesz go.
Share:

8 grudnia 2018

Undertale: Gra w kości - Rozgrzewając atmosferę [The Skeleton Games - Bring on the heat] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI

CZŁOWIEKU! DOTARŁAŚ DO DOMU?

POWIEDZ MI KIEDY BĘDZIESZ W DOMU!

JUŻ JESTEŚ W DOMU?

UMARŁAŚ, PRAWDA?

DLATEGO WŁAŚNIE NIE CHCIAŁEM, ABYŚ PROWADZIŁA!

TO NIE MOJA WINA, MÓWIŁEM JASNO CO MYŚLĘ O TWOIM PROWADZENIU!

Papyrus wysłał Ci kilka wiadomości jak prowadziłaś, ale nie odczytałaś ich aż nie dotarłaś bezpiecznie na miejsce.

Ty: Jestem w domu

Wielki Szef: CUDOWNIE! MARTWIŁEM SIĘ, WIESZ! MARTWE LUDZKIE CIAŁA SĄ OBRZYDLIWE, A SKORO TY MNIE LUBISZ NAJBARDZIEJ… CÓŻ… WŁAŚCIWIE… CO LUDZIE ROBIĄ Z MARTWYMI CIAŁAMI TYCH KTÓRYCH LUBIĄ?

Ty: Zazwyczaj zakopujemy ich w trumnach, albo kremujemy gdy już będą martwi.

Wielki Szef: ZAMIENIACIE WASZE MARTWE CIAŁA W KREM?!

Przeczytałaś raz jeszcze jego wiadomość, nim odpowiedziałaś

Ty: Tak

Wielki Szef: CÓŻ, ODMAWIAM UŻYWANIA OBRZYDLIWEGO KREMU Z CIEBIE, WIĘC MASZ NA SIEBIE UWAŻAĆ I ŻYĆ!

Ty: Dziękuję za Twoje słowa Wielki Szefie, postaram się żyć dla ciebie

Wielki Szef: DOKŁADNIE TAK!

Wsadziłaś telefon do kieszeni kiedy weszłaś do mieszkania. Wzrokiem zaczęłaś szukać jakiegokolwiek śladu małego kościotrupa, który spał na Twojej kanapie wcześniej. Nie było go tam. Musiał pójść do siebie. Na podłodze był jednak koc i jak przyglądałaś się dalej mieszkaniu zauważyłaś pustą butelkę musztardy obok lodówki.
-Wróciłam! – krzyknęłaś, tak aby sąsiad wiedział, że jesteś w domu, wyrzuciłaś też butelkę do kosza. Nikt nie odpowiedział – Czacho! – krzyknęłaś raz jeszcze – Jesteś tam?!
-S-słyszałem za pierwszym razem! – odpowiedział w końcu ze swojego mieszkania. Jego głos był nieco sztywny, nie był zły, choć spodziewałaś się, że będzie. Czekałaś chwilę przy zlewie spodziewając się, że niebawem pojawi się w Twoim mieszkaniu, ale nic się nie stało. Dziwne.. Kiedy z nim pisałaś, był naprawdę wściekły, że spotkałaś się z jego bratem bez powiedzenia mu o tym. Albo.. Może dlatego się tak zachowuje dlatego, że spotkałaś się z Papyrusem… O cokolwiek chodzi z tym sezonem… spodziewałaś się, że jak tylko wrócisz do domu Sans zacznie wypytywać Cię o wszystko. Zamiast tego.. nic… ani śladu Sansa. Skorzystałaś z okazji i schowałaś w sypialni prezent jaki mu kupiłaś. Pewnie i tak by go nie zauważył, ale nigdy nie możesz być pewna z jego ciekawską stroną. W połowie korytarza przystanęłaś i oparłaś się o ścianę zaraz obok drzwi do Twojej sypialni. Co tutaj robi Podusia? Zaraz! Pochyliłaś się i zauważyłaś świeże dziury w poszewce. Biedna Podusia… Sans ma w zwyczaju wbijać szpony w co popadnie kiedy śpi, ale… dlaczego zostawił ją w korytarzu? Podniosłaś ją przeciągając palcami po dziurach nim znowu weszłaś do sypialni.  Jak przebrałaś się w świeże spodnie od piżamy nasłuchiwałaś odgłosów sąsiada idąc korytarzem. Sans nadal się nie pojawił. Stracił zainteresowanie? A może nigdy mu nie zależało na tej znajomości? Choć nadal chcesz go zapytać o co chodziło z tamtymi zdjęciami. Więc niech lepiej się pośpieszy i przyjdzie.
-Ej Czacho! – krzyknęłaś – Chodź, pogramy w jakieś gry! – zaprosiłaś go ponownie. 
-Odpadam! – odpowiedział niskim głosem niemal natychmiast. Nie tego… się spodziewałaś. Ale nie chciałaś się jeszcze poddawać. Chciałaś z nim dzisiaj pogadać.
-Kupię ci kolację z Grillbsa! – zaproponowałaś – No i wiszę ci ją, prawda?
-ODPADAM! – odpowiedział głośniej. Zrobiłaś krok w tył. Czy Sans odmówił właśnie darmowego żarcia od Grillby’s?
-…coś się dzieje? – zaczynałaś się martwić
-Nic!- warknął przez ścianę
-Jak to nic, skoro nie chcesz Grillby’s! – krzyknęłaś denerwując się
-Nic mi nie jest! Kurwa!
-Co się dzieje?!
-Nic!
-Ale nigdy nie rezygnowałeś z Grillby’s!
-Jadłem wcześniej!
-Dziwne, bo zawsze mówisz, że na Grillby’s znajdzie się miejsce!
-Cóż, nie dzisiaj!
-Ile zeżarłeś, skoro nie chcesz Grillby’s? – słyszałaś jak tłumi swoje krzyki – CZACHO! WSZYSTKO DOBRZE?! – krzyknęłaś przybliżając się do ściany.
-O… boże… - mruknął niskim głosem
-CZACHO!
-Nic mi nie jest! – dyszał – Nie czuję się dzisiaj dobrze, jasne?!
-Zaczynam myśleć, że kłamałeś kiedy mi mówiłeś, że nie możesz zachorować!
-Nie jestem chory! Po prostu nie czuję się dobrze! Daj mi spać i wszystko będzie dobrze…
-Ale… spałeś przecież jeszcze rano…?
-A jak myślisz, ile cholernych dni się nie wysypiałem?! Jeden dzień snu nic nie zmieni!
-Ale… - przerwałaś, pewnie ma rację. Sama mało śpisz, ale to nie powód, aby mierzyć innych swoją miarą – Dobra… Śpij więc… - Weszłaś do salonu siadając wygodnie na kanapie. Nie musisz z nim dzisiaj rozmawiać… Żyłaś już długo na tym świecie i wiesz, jak być cierpliwą. Zapytasz go o to jutro. 

 Sans siedział na swoim ulubionym miejscu czekając aż Grillby skończy jego zamówienie. W barze było jakoś cieplej niż zazwyczaj, ale nie chciał wyjść póki nie dostanie jedzenia. Pot ciekł mu ciurkiem po czaszce, czuł jak magia piętrzy się w kościach, starając się wyjść gdzie może. Stukał szponami w ladę wyglądając co chwilę za róg by spojrzeć na zamknięte drzwi od kuchni. Co Grillby robi tam tak długo?! Sans czeka już wieczność. Rozejrzał się po barze, reszta klientów zachowuje się jakby nigdy nic.
-Grillbz…. S-skończyłeś już?! – krzyknął nasłuchując dźwięku skwierczących na oleju frytek. Nikt nie odpowiedział. Sans pocił się jeszcze bardziej, musiał wytrzeć czoło chustką. Wzrok utkwił w drzwiach. Dlaczego dzisiaj jest tu tak gorąco? Nawet on to czuje! Potwory nie czują temperatury, chyba że jakąś bardzo ekstremalną! Zaś Grillby jest zazwyczaj dobry w trzymaniu swojego gorąca na wodzy. Zaczął dyszeć czując, że robi się coraz cieplej. – K…kurwa… - mruknął kładąc policzek na ladzie, ale nawet zimne drewno nie wystarczyło. Musiał stąd wyjść, nie może tutaj tak siedzieć! Ale Grillby jeszcze nie skończył jego zamówienia. Kiedy je skończy?! Dyszał jeszcze głośniej, teraz przeglądając menu w poszukiwaniu wody. Jasne. Grillby nigdy nie dotykał jej, ale Sans mógł zawsze pomarzyć. Wtedy, przypomniał sobie o ubikacji! Była tutaj ubikacja… prawda? Pierwszy raz, zeskoczył z miejsca i udał się w stronę ubikacji. Nie przychodziło tutaj wielu ludzi, więc nie powinno być z tego powodu jakiegoś szumu. Jakoś ją znalazł, i wszedł do środka. Natychmiast odkręcił wodę i przetarł nią swoją twarz. Ochłodziła go, ale nie za bardzo. Jego ciało nadal było gorące! Ściągnął kurtkę, jego sweter był cały przesiąknięty potem. Nadal jest mu gorąco! Potrzebował czegoś więcej, czegoś co sprawi, że ten żar zniknie, czegoś….
-Cześć Czacho! – usłyszał znajomy głos. Odwrócił głowę, krople wody nadal kapały z jego czaszki. – Wszystko dobrze? – zapytałaś. Stałaś naprzeciwko niego, patrząc na niego dziwnym wyrazem oczu.
-Nic mi nie jest… - mruknął czując jak kropla wody skapuje po jego brodzie. Nie czuł się dobrze z tym, że tak na niego patrzysz. Po chuj się tak gapisz?
-Jesteś pewien…? – przybliżyłaś się.
-Powiedziałem, że nic mi nie jest – warknął. Ale Ty zrobiłaś krok w jego stronę, aż musiał oprzeć się o zlew kiedy Ty położyłaś ręce po obu jego stronach.
-Chyba ci trochę gorąco… - Pochyliłaś twarz by spojrzeć jeszcze głębiej w oczy. Czuł Twój oddech na swoich kościach. Wtedy wyszeptałaś – Mogę ci z tym pomóc… - Otworzył szeroko oczy.
-Co! – warknął, ale było za późno. Zabrałaś już ręce i chwilę później, usłyszał jak coś upada na ziemię. Zachłysnął się powietrzem zdając sobie sprawę co to jest. – P-Przestań – krzyknął, ale nie mógł się mówić. Z jakiegoś powodu, nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Wszystko było takie gorące. Dlaczego tutaj jest tak gorąco?! Twój uśmiech powiększył się gdy na niego patrzyłaś. Przesunęłaś powoli ręce na swoją bieliznę, chowając kciuki za gumkę majtek. Sans przyglądał Ci się. Nie ściągaj ich! Nie możesz ich ściągać! Tylko tego jeszcze nie widział!
-Wiesz co tam mam, prawda? – Otworzył usta, aby ci przerwać, ale nic nie mógł powiedzieć. Nie możesz! Tylko nie to! – Widziałeś to… prawda? – Opuściłaś bieliznę aż do kostek. Sans spojrzał na Twoje krocze i zaczął krzyczeć.
-GAAAAHHH! – spadł z materaca, był w swojej sypialni. Nogi miał oplecione w prześcieradle i kocu, chwilę patrzył się w sufit analizując co się właśnie stało. Był w pokoju, z prześcieradłem między nogami… Budzik w telefonie dzwonił głośno koło jego czaszki. Sans przekręcił się i wyłączył go, wtedy w końcu zauważył czerwone światełko pod koszulką… I na jego spodenkach… Westchnął przecierając dłonią twarz.
-Pierdolone mokre sny … - mruknął w dłoń – Co do kurwy! – Cóż, to nie było aż tak dziwne. Właściwie, to normalne. Ruja sprawiała, że potwory śniły o pieprzeniu się z każdymi z kim ostatnio weszły w kontakt, Sans nie był wyjątkiem. Śnił prawie o wszystkich. Kilka z udziałem psów ze straży, śniło Grillbym tym dupku z baru, który raczył zamienić z nim kilka słów zaraz przed pójściem  do domu, nie wspominając już o kilku z Undyne… Dlaczego kurwa musiała odwiedzać ich tak często? Kurwa… Śnił nawet o swoim własnym… Nie, tego nie chce pamiętać! NIGDY! Znowu westchnął chwytając za koszulkę by podciągnąć ją tak by zobaczyć światełko w swojej piersi. Daj spokój duszo! Jak już to śnij o kimś z tego samego pierdolonego gatunku! Co jego pierdolona magia myśli, że może zrobić z cholernym człowiekiem?! … NIC! Nic kurwa nie zrobi! Przyglądał się swojemu ciału. Był cały spocony, z każdego delikatniejszego miejsca na jego ciele dobiegało niewielkie światełko… No ale… miał też dziwne sny o głosie królowej zanim jeszcze wiedział kim ona jest… Wystarczył mu pierdolony głos! Potrząsł głową opuszczając koszulkę. Tsk… Pierwszego dnia świeci tak strasznie mocno… Ostatnią ruję ledwo zauważył… albo nie pamięta jej już. Dlaczego ta jest tak kurewsko silna?! Nagle zadrżał, zdając sobie sprawę, że jedna z jego rąk znalazła się pod bielizną. Zabrał ją szybko pocąc się jeszcze bardziej. Lepiej… lepiej pójdzie się wykąpać. Musiał się ostudzić. Musiał odzyskać trzeźwość myślenia, by pokonać własną magię. Zmusił się, aby stanąć, choć ciało miał jednocześnie sztywne i gąbczaste. To wszystko przez to, że oglądał pierdolone ludzkie porno na dzień przed cholerną rują… Teraz świeci jak pierdolona latarnia i ma spierdolone sny o swojej cholernej sąsiadce. I gdyby to było raz… Ale spotyka się z Tobą prawie codziennie i wie, że będziesz go prześladować w każdym śnie aż do końca rui… Kurwa! Tsk… Jego dusza mogłaby śnić o Tobie przynajmniej tak jak trzeba. Dlaczego kurwa miał sen o tym jak masz chuja między nogami? Ty masz to drugie…. Prawda? Sans szedł chwiejnie w stronę drzwi, czując się ciężko. Zerknął w stronę łóżka. Mógł tam po prostu iść i się położyć… było by tak kurewsko miło… Uśmiechnął się… I może zrobiłby też coś jeszcze… DO ŁAZIENKI… natychmiast! Droga do niej była dłuższa niż pamiętał. Zazwyczaj brał do niej skrót, ale dzisiaj, jego magia była… niewłaściwa. Czy jego sypialnia zawsze była ta daleko? Wydawało mu się, że jest bliżej. Powłóczył nogami po dywanie, krok za krokiem. Czuł jak w ciele wiruje mu dziwacznie magia. Mówiła mu, że powinien wrócić do pokoju… do łóżka…. Nie! Musi iść do pracy! Jeżeli przegapi choć jeden dzień w pracy bo posłucha tego co mu mówi głupia dusza podczas rui, równie dobrze może spuścić swój pył w sraczu! Jeżeli Szef dowiedziałby się, że został zwolniony, albo przegapił pracę w ten tydzień… zabiłby go z mgnieniu oka. W końcu wszedł do łazienki i otworzył szafkę nad umywalką. Wyciągnął z niej małe biało pudełeczko z napisem „Sezonowe ukojenie”, dysząc ciężko otworzył je i drżącą ręką wyciągnął instrukcje i listek tabletek. Przeleciał wzrokiem po instrukcji wyrzucając ją za siebie i połknął jedną tabletkę. Dyszał dalej wpatrzony w lustro. Jego oczy wydawały się większe niż zazwyczaj, czaszkę pokrywał pot, do tego miał wrażenie, że cała jego twarz jest jak w ogniu. Kurwa! Dlaczego tym razem jest tak źle?! Po paru sekundach, czerwone światło z piersi zaczęło znikać, wszystkie złe oznaki również zaczynały znikać. Lepiej będzie uważał z tymi tabletkami. Mają czas działania dziesięć godzin, więc będzie musiał brać jedną z rana i jedną wieczorem. Wziął zimny prysznic, ciesząc się wrażeniem, jak jego magia ochładza się wraz z wodą. Choć to zasługa leku. Lecz choć jego magia nieco się uspokoiła, nadal nie było tak jak wcześniej. Nienawidził braku kontroli. Gdy skończył się myć, światło w jego piersi i na biodrach całkowicie zniknęło, lecz te rumieńce na jego twarzy… cóż… nie były tak jasne jak wcześniej… Przyglądał się sobie w lustrze, zdenerwowany. Fajnie, gdyby i one zniknęły, ale wyraźnie tylko to zostaje. Poszedł do sypialni omijając butelkę musztardy i zarzucił na siebie kurtkę. Myślał nad wymówią, co jeżeli ktoś się zapyta o jego twarz. Ludzie w firmie pewnie nie zauważą, chyba że ci którzy będą chcieli z nim pogadać jak wtedy kiedy się zatrudnił, ale teraz prawie nikt nie zwraca na niego uwagę. Ale nie o pracę martwił się najbardziej… Tylko o Ciebie…

Trzasnął drzwiami gdy wychodził z budynku fabryki. Był bardziej wkurzony niż normalnie. Mylił się co do współpracowników, prawie wszyscy którzy się go nie bali, pytali o co chodzi z jego twarzą. Kurwa… Nawet szef który za nim nie przepada, musiał się o to zapytać! Czym się kurwa przejmują?! Dlaczego nie mogą się zamknąć i zająć sobą? Ludzie są wkurwiający! Nie ma co się martwić innymi! To nie jest ich sprawa! Zostawcie go wszyscy kurwa samego! Wsunął ręce w rękawy kurtki czując ponownie miłe i znajome uczucie materiału. I po chuja oglądał pierdolone ludzie porno wczoraj? Kurwa mać! Wszyscy oni się pierdolą, prawda?! Każdy człowiek tam…. W takim sposób mogą się urodzić, tak?! SERIO?! Dreemur jego mać! Nie umiał nawet na nich spojrzeć. Czuł jak magia znowu napływa do twarzy kiedy tylko o tym myśli, warknął na siebie i naciągnął Kaptur na głowę. I jeszcze ta pierdolona ruja! Nie może o niczym myśleć, bo wszystko po nim widać! A to kurwa pierwszy dzień! Dlaczego jest taki fatalny?! Ale znowu… ledwo pamięta swoją ostatnią ruję… była przed tym co stało się w Podziemiu… przed dzieciakiem… Sans minął kilka budynków, upewniając się, że nigdzie ani śladu po człowieku. Kiedy był pewien, że jest sam, zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Zazwyczaj nie musiał tego robić przed wzięciem skrótu, wiedział gdzie iść i to było proste, ale używanie magii podczas rui jest ciężkie. Tym bardziej, że ta nie zawsze odpowiada tak jak się chce. Musiał się skupić bardziej niż zwykle, by dostać się tam gdzie chce. Sans pojawił się tam gdzie zawsze, w swoim pokoju, już czuł ulgę i słodką samotność. Właściwie… uśmiechnął się… To jego pierwsza ruja, której nie będzie musiał dzielić z Szefem w jednym mieszkaniu. Zaśmiał się patrząc na łóżko. Może i jego magazyn został porwany, ale zachował kilka mniej zniszczonych obrazków. Sans miło spędzi ten czas! Upewnił się, że drzwi są zamknięte, ale… może lepiej skoczy po coś do jedzenia? Będzie w sypialni przez jakiś czas, a zawsze podczas rui strasznie chce mu się jeść. Był już w połowie korytarza z uśmiechem na twarzy kiedy się zatrzymał tak szybko jak umiał, zerknął w salonu z czystą paniką. KURWA! Prawie o tym zapomniał! Usłyszał niskie głosy i stukot z kuchni. Dwóch ludzi było w jego mieszkaniu naprawiając pęknięty sufit. Kurwa! Oby go nie zobaczyli! Nie wiedział co im powiedzieć, jeżeli go zobaczą! Potrzebował chwili, aby się uspokoić i cicho wrócić do sypialni, nasłuchując. Coś cicho chrupnęło i spadło na podłogę, rozmawiali ze sobą, czasem się śmiali. Chyba go nie zauważyli. Oczywiście, mógłby wziąć skrót za drzwi i udać, że wraca przez drzwi. A oni, oczywiście, gapili by się na niego, zadawali pytania jak zniszczył sufit i pewnie rzucili jakieś komentarze na temat jego twarzy. I tyle z planu bycia samemu w mieszkaniu dzisiaj. Popatrzył na ścianę oddzielającą Twoje mieszkanie od jego. Równie dobrze może i w ogóle nie wrócił do domu, może przeczekać ich u ciebie. To zawsze jest opcja. Choć miał nadzieję, że dzisiaj się z Tobą nie będzie widział, biorąc pod uwagę jego stan, ale w tej sytuacji bycie z Tobą jest lepsze niż z tymi obcymi. Westchnął i podniósł komputer z ziemi, wziął skrót do ubikacji. Cicho wyciągnął kolejną tabletkę z pudełka i połknął. Potem zniknął unikając dwóch ludzi naprawiających jego sufit. Gdy pojawił się w Twoim mieszkaniu, było cicho… Widział Cię na kanapie, ale nie miałaś słuchawek, nie słuchałaś też żadnej muzyki z laptopa. Zaraz.. czy ty naprawdę… pracowałaś? Nigdy nie widział Cię wcześniej, jak pracujesz…
-Ja… uh… cz-cześć – powiedział niepewnie. Pamiętał jak kończyły się te razy, kiedy nie poinformował Cię o swojej obecności. Odwróciłaś się patrząc na niego i uśmiechnęłaś. Czuł jak rumieni się bardziej. Kurwa mać! Dlaczego musiał wczoraj oglądać tyle porno! Nie umiał przestać o tym myśleć! Teraz w jego mieszkaniu są jacyś pierdoleni ludzie a on ma ruje! Nie ma ochoty też myśleć o tym dziwnym śnie jaki miał z Tobą i z tym co miałaś między nogami!
-Uh? – uniosłaś brwi – Czacho, czy wszystko…
-Nic mi nie jest! Przestań pytać! – przerwał Ci nim skończyłaś. Dlaczego ludzie zawsze pytają się, czy wszystko z nim dobrze?! Poczekał chwile, aż rumieńce zniknął, nim usiadł obok Ciebie na kanapie. Nie widział żadnej gry na Twoim ekranie. Zamiast tego linie pełne kodu. 
-Nie wiedziałam, że już wróciłeś – powiedziałaś przeglądając ekran, szukając czegoś – Myślałam, że wpadłeś na tych od napraw, czy coś.
- Zapomniałem, że tam będą i prawie zrobiłem skrót na nich… - warknął. Znowu uniosłaś swoje brwi nadal zaparzona w ekran
-Mam wrażenie, że zostawili ci kartkę na drzwiach, ale… kto używa drzwi? – przechyliłaś głowę zatrzymując się na jednej z linii kodu – Cóż.. nie martw się. Jeżeli cię zobaczyli sprawię, że zapomną. L- Sans zatrzymał się na chwilę nad tymi słowami
-Huh… uh… t-taaa… racja, możesz to zrobić….
-Co? – uśmiechnęłaś się – Myślałeś, że pozwolę jakimś ludziom zamknąć cię w więzieniu? – popatrzyłaś na niego rozbawiona – Nadal jesteś moim niewolnikiem, a więc nie mogą cię jeszcze dostać.
-Nigdy nie byłem twoim niewolnikiem – warknął – I zapłacę ci za wszystko pod koniec tygodnia
-Mam wrażenie, że nie lubisz być moim niewolnikiem – udałaś smutek. Sans spojrzał na Ciebie, a potem otworzył laptop, przeglądając listę gier. – Spróbowałeś tę jaką ci ostatnio podesłałam? – zapytałaś
-Planetę Skoku? Nie działa – opowiedział lekko wkurzony.
-Znaczy… nie włącza się… czy…?
-Wyskakują dziwne wiadomości
-Pokaż – Podał Ci otworzoną grę i jak powiedział, dziwne wiadomości się pojawiły… po Japońsku… - Powiedziałam ci, abyś ściągnął tłumaczenie ze strony! – mruknęłaś zirytowana.
-Próbowałem, ale nie mogłem znaleźć!
-Podesłałam ci dokładny link! – westchnął, ale nic nie powiedział. Przybliżyłaś się, by spojrzeć jak porusza się po stronie. I wtedy.. to poczułaś… - Od kiedy to się perfumujesz? – przybliżyłaś się bliżej. Trudno było się oprzeć, kiedy pachnie tak dobrze. To naprawdę woda kolońska? Taka ładna. Zazwyczaj nie lubisz mocnych zapachów, bo masz bardziej wrażliwy zapach niż większość ludzi, ale to… To miły zapach. Taki świeży, jak drzewa, natura i … wiśnie? Czy nienawiść ma zapach? Teraz zaczynasz robić się zazdrosna. Potwory mają najlepsze rzeczy! Pochyliłaś się jeszcze bardziej, zachwycona zapachem, kiedy koścista dłoń pierdolnęła Cię w twarz odpychając Cię od ramienia Sansa.
-Co do kurwy?! – odsunął się, miał całą czerwoną twarz – Nie perfumuję się kurwa mać! Przestań wdychać mój cholerny kark!
-Nie… - zapytałaś zaskoczona – Więc co to jest?
-Co co jest?! Nie zrobiłem niczego innego! – warknął odwracając się w stronę monitora.
-Ale dzisiaj naprawdę ładnie pachniesz! – przymknęłaś oczy. Nadal był czerwony na twarzy.
-Nie wąchaj mnie!
-Ale to ty mnie wąchasz zawsze!
-Nie wącham cię celowo! Twój mocny ludzi smród jest czy mi się to podoba czy nie! – usiadłaś kładąc ręce na klawiaturze.
-Cóż, nie wiem dlaczego, ale dzisiaj pachniesz jak woda kolońska twojego brata.
-Tsk… a po chuja miałbym się psikać jego smrodami… Nawet normalnie z nich nie korzystam – warknął wpatrzony w monitor. Słyszałaś jak kliknął w kilka miejsc nim westchnął i zapytał – To to? – Popatrzyłaś, na nazwę ściągniętego pliku.
-Tak, to to. – Szybko się ściągnęło i Sans otworzył folder, wpatrując się w listę plików. – Włącz ten plik – powiedziałaś pochylając się znowu, by przeczytać nazwy plików. Wiśnie. Naprawdę pachnie wiśniami. Ale czymś więcej. Jakby czymś żywym. Uwielbiasz ten zapach i zaciągasz się nim głęboko. Z jakiegoś powodu, przypomina ci coś, co wąchałaś wcześniej. Co to było? Coś znajomego.. i jednocześnie… innego niż wszystko inne. Jest taki smaczny! Taki dobry! Taki… I znowu koścista ręka zatrzymała się na Twojej twarzy. 
-Co ty kurwa robisz?! – warknął odpychając Cię od siebie. 
-Huh? – byłaś zmieszana. Kiedy znalazłaś się tak blisko niego? – Ja tylko… patrzę na twój monitor?  - Bo patrzysz na niego… prawda?  
 -Możesz oglądać to ze swojego miejsca bez wąchania mnie! – przetarł się ręką po karku. Jego czaszka znowu jaśniała… Czy kiedykolwiek tego nie robiła od czasu jak tu przyszedł? Czego się tym razem wstydzi? Nic mi nie zrobiłaś! Przesunął się trochę gładząc się po karku, zauważyłaś, że kilka kości w jego ciele również się… rumieni?
-Dobrze się czujesz? – postanowiłaś zapytać. Może i mówił, że nic mu nie jest, ale jego twarz, to że nie przestał się rumienić i w ogóle…
-Nic mi nie jest… Ja tylko… Nadal nie czuję się za dobrze – mruknął, patrząc na ekran – A twoje dyszenie mi nad karkiem to ostatnie co może mi pomóc!
-Nadal jesteś zmęczony? – zapytałaś. Nie wyglądał na zmęczonego, a przynajmniej nie tak zmęczonego jak go kiedyś wiedziałaś. Jego twarz po prostu była bardzo… czerwona.
-C-coś w tym stylu – mruknął. Zaśmiałaś się.
-Założę się, że gdybyś spał z Podusią, poczułbyś się o wiele lepiej –  Popatrzył na ciebie
-Przyniesiesz to gówno jeszcze raz, a znowu wrzucę ją do próżni gdzie jej miejsce! – powiedział mrocznie
-Nie wrzucaj jej do próżni! – drażniłaś się.
-Więc nie wciskaj mi jej kiedy śpię! To dlatego nie chcę spać na twojej cholernej kanapie!
-Ale moja kanapa jest taaaka wygodna! – rzuciłaś z niedowierzaniem – Wiele za nią zapłaciłam aby była idealnie dopasowana długością i wielkością, i wiem, że jest najlepsza!
-To nie o kanapę chodzi! – warknął, gdy gra się otworzyła znowu – Iiii nadal nie działa.
-Wgrałeś wszystko?
-Tak – wywrócił oczami
-Tak jak ci napisałam?
-Zrobiłem wszystko co mi kazałaś! – fuknął.
-Pokaż no… - pochyliłaś się dając się ponownie omotać zapachowi. Skup się na ekranie… Próbujesz naprawić grę. Nie patrz na niego. Nie patrz na jego twarz i … robi się czerwieńszy! Dlaczego jest taki czerwony?! Jak jakaś lepka, ciepła maź czekająca tylko na… Wiśniowa… Musisz to naprawić. Ale odrobina nikomu krzywdy zrobi. Tylko odrobina i… 
-Z-zabierz to! – krzyknął podając Ci swój komputer jednocześnie oddalając się – K-kurwa! Co do diabła?! – patrzyłaś na laptop przez chwilę zmieszana
-Huh? -  Co ty …
-Jeżeli za każdym razem będziesz wąchać mój kark jak się będziesz pochylać! Zrób to sama! – Zrób co?! Co masz zrobić?
-Huh… - bąknęłaś głupio
-Gra! – nadal nie zbliżał się
-O! Raaaacja! – położyłaś ręce na laptopie – Racja, gra – Sama zaczynałaś się pocić. Co ty …? O czym myślałaś? Nie możesz go ugryźć! Co się dzieje? Otworzyłaś plik i zauważyłaś, że brakuje kilka elementów. – Czacho, kasowałeś coś?
-Nie – oparł się, nadal gładząc kark. Wpatrywał się przed siebie czekając. Wyraźnie nad czymś myślał.  Odpaliłaś przeglądarkę internetową. Nim jednak skończyłaś pisać w polu to co chcesz znaleźć, dziwne wyniki wcześniejszego wyszukiwania zaczęły Ci wyskakiwać.

Wielka Cycata Gothka

Na Pieska

Na Żabkę

Kobieta w stroju krowy

Otworzyłaś szerzej oczy wpatrując się na wyniki.  On… On nie… Nie… Ale dowody miałaś przed sobą.  Cóż… w końcu zdecydował się sprawdzić te rzeczy. To nadal jego sprawa, nie Twoja.  Milczałaś, i dalej pisałaś, ale pojawiało się więcej wyników wyszukiwania, więc zatrzymałaś się by je przeczytać. 

Seks oralny

Laktacja

Boswette

Sans, co do diabła? Czego on szukał?! Wstrzymałaś oddech, czytając kilka kolejnych, bardziej… specyficznych wyszukiwań. Ale po co? To co się robi prywatnie, to się robi prywanie. Nie powinnaś się z tego naśmiewać. Bądź miła. Nie drażnij go. Dasz radę! Możesz to zrobić! No i sam powiedział, że nie czuje się dobrze, więc dasz mu dzisiaj spokój. Skończyłaś przeglądać wyniki wyszukiwania i ponownie ściągnęłaś patcha który miał wypełnić luki w grze, ale… racja… musiałaś użyć programu. Więc znowu weszłaś w przeglądarkę

Hentai

Furries

Kozie Furries

Zatrzymałaś się otwierając szeroko oczy na ostatnim wyniku. O-on…? Sans naprawdę…!
-… Kozie furry!!! – krzyknęłaś nie mogąc dłużej się kontrolować. Sans podskoczył zaskoczony Twoją nagłą reakcją
-H-huh… Ja… c-co? – widziałaś jak szerzej otwiera oczy z każdą chwilą, kiedy dociera do niego o co krzyczysz – Ja… Ja nie…
-Szukałeś furry kóz?
-N-NIE! Kurwa mać!
-Za każdym razem kiedy chcę coś znaleźć, wyskakuje mi lista stron porno!
-Ja nie! J-ja nie… - Jego twarz mówiła prawdę. Był cały czerwony. Czerwieniutki. – Ja t-tylko szukałem…. J-ja chciałem… wiedzieć jak to działa… J-ja…
-A w jaki sposób furry kozie ma nauczyć cię o seksie? – Szkielet przełknął głośno
-T-to nie tak!
-Czacho!
-S-sprawdzałem oznaczenia!
-Ta, jasne! Oznaczenia które przypominałyby ci o twojej królowej?! 
-To się nie liczy! Furry i potwory są kompletnie inne!
-Ale chciałeś się upewnić na ile kozie furry jest inne od prawdziwego koziego potwora?
-Wy ludzie macie tam pełno spierdolenizny więc chciałem sprawdzić! 
-To twoja królowa, Czacho!
-To nie ma z nią nic wspólnego!
-Czacho!
-Pieprz się! Oddaj mi komputer! – jego kości głośno zastukały kiedy zabierał od Ciebie laptop – I technicznie nie jest już królową!
-Wiem! Ale totalnie coś do niej czujesz!
-Nie!!! – uśmiechnęłaś się, patrząc jak czerwony szkielet chce patrzeć na wszystko w pokoju, ale nie na ciebie. Pochyliłaś się więc w jego stronę.
-Założę się, że wczoraj tez nie spałeś… co nie? – uśmiechnęłaś się cwanie
-Spałem! – warknął
-Przepraszam Czacho… - złączyłaś ręce w geście przeproszenia – Zniszczyłam twoją czystość… Byłeś taki niewinny i słodki wcześniej, ale teraz…
-AKURAT!
-A teraz jesteś gotowy aby się z kimś związać – zaśmiałaś się
-Mówiłem, że sprawdzałem to gówno! Nic więcej!
-Jasne… jasne… - martwiłaś się o jego zbyt czerwoną twarz, więc nie powiedziałaś już nic więcej – Ale dlaczego porno? Mogłeś wejść na Wiki, albo na jakąś inną stronę, czy coś? 
-Tsk.. – fuknął – Informacje jakie dostaliśmy od waszego rządu były gówniane, więc… Wiki nie będzie lepsze. 
-Hm… Jesteś pewien, że to dlatego iż miałeś nadzieję znaleźć coś co ci się spodoba…?
-Nie – warknął – To najbardziej popierdolone gówno jakie w życiu widziałem!
-Heh, cóż… no tak… to porno – zaśmiałaś się. Sans uniósł brwi patrząc na Ciebie
-Co to kurwa miało znaczyć?
-Wiesz… kiedy już to z kimś robisz… no wiesz… 
-Co? – Racja, nie wie.
-To co pokazują w pornosach, nie jest prawdziwe – zastanawiałaś się jak mu to powiedzieć – To nie tak wygląda. W seksie chodzi o danie przyjemności, a nie o pokazywanie jak…
-Mówiłaś, że nie pokazują wszystkiego! – był zmieszany
-Cóż, tak.. to… to porno – nadal patrzył na Ciebie z wielkim zmieszaniem. Westchnęłaś… Zastanawiając się co powiedzieć. Ciężko wyjaśnić różnice między prawdziwym seksem a porno komuś, kto sam tego nie robił. – To może zrobimy tak. Ty powiedz mi jak działa potworzy seks – uśmiechnęłaś się – A ja powiem ci wszystko co przegapiłeś o ludzkim.
-Mowy nie ma! Nie dowiesz się nic o potworzym seksie!
-Ale to nie fair! Teraz ty wiesz, musisz mi powiedzieć! – uśmiechnął się i spojrzał na Ciebie zadowolony
-Nie! Baw się dalej jako głupi, niewinny człowiek. – Patrzyłaś na jego cwaną minę. Akurat! Od lat nie byłaś niewinna! Jesteś wampirem z kilkoma setkami na karku. Masz na ten temat więcej informacji niż ludzki mózg zdołałby udźwignąć.
-Macki – rzuciłaś nim się powstrzymałaś. Uśmiech Sansa zniknął
-M…macki? – powtórzył 
-Tak… macki…
-Macie…macki?
-Uh… Właściwie… - odwróciłaś wzrok – Nie powinnam o tym mówić …
-Gdzie?! Nie widziałem żadnych cholernych macek!
-Cóż jasne… oglądałeś porno. Nie pokazujemy ich w porno
-Ale.. widziałem wszystko! WSZYSTKO! Nie ma żadnych pieprzonych macek!
-To bardzo prywatne i intymne dla ludzi. Tak bardzo… że wielu z nas udaje, że nie istnieją.
-Ale… nie macie miejsca na… Po co mielibyście ich….
-Mniejsza – machnęłaś ręką – To nie ma znaczenia.  To ludzki seks, więc nie musisz wiedzieć. No chyba, że będziesz chciał uprawiać go z człowiekiem – powiedziałaś próbując walczyć z własnym cwanym uśmiechem, spojrzałaś na niego przez ramię – No i … nie powinnam ci mówić
-Ale… - próbował jeszcze raz, wyraźnie zagubiony.
-Nie martw się. Większość ludzi nie będzie się spodziewało, że o tym wiesz, więc nie wyjdziesz na głupka. – Popatrzył na swoje ręce i zmarszczył brwi. Czy on naprawdę Ci uwierzył?! Oh słodkie gwiazdy… kiedy się dowie prawdy… - W-w każdym razie – wzięłaś swój komputer – Naprawiłam grę, powinna teraz działaś – Sans otworzył ją, milczał – I hm… mam pytanie do ciebie….
-Hm….? – mruknął patrząc na włączającą się grę
-Byłam wczoraj u twojego brata w mieszkaniu. Kupił wiele rzeczy ze sklepu i zawiozłam go, aby nie musiał ich targać po całym mieście. 
-To to robiliście?
-Tak – uśmiechnęłaś się – A myślałeś, że co? 
-Że nie jesteście na pierdolonej randce! – zaśmiał się – Wiem, że nikogo nie masz 
-Cham! Mogłabym znaleźć kogoś gdybym chciała! Po prostu nie chcę …
-Heh heh! Jasne! Bywam z tobą w prawie każdy weekend i nigdy nie usłyszałem, abyś z kimś rozmawiała, z kimś spoza gier online! 
 -No wiesz. A po co mam kogoś szukać? To oznacza mniej czasu na granie w gry! – uśmiechnęłaś się przeglądając jeszcze raz swój ekran – No i … Jeżeli bym z kimś chodziła na randki, oznaczałoby to mniej czasu spędzania z tobą! – Sans zamilkł, kiedy nic nie odpowiedział, popatrzyłaś, jego rumiana twarz skupiona była na grze. – Gdybym wychodziła co noc na ranki, byłbyś smutny i mówił „tęsknię za moją słodką przytulaną sąsiadeczką taaaak bardzo. Jest mi tak źle, bo jej tutaj nie ma!” – Sans wpatrywał się mocniej w ekran
-Prędzej utopiłbym się w twoim kiblu niż to powiedział – mruknął. Zaśmiałaś się widząc jak kolory znikają równie szybko jak się pojawiły. Nadal się lekko rumieni, ale już nie tak bardzo.
-Więc um… chciałam cię zapytać o – zaczęłaś czując, że zgubiłaś główny temat – Widziałem coś dziwnego w domu Szefa i … chciałabym cię o to zapytać.
-Ta…ta… skarpeta jest moja – mruknął
-Nie, tego się akurat domyśliłam… Um… - wzięłaś głęboki wdech – Szef pokazał mi zdjęcia z okresu kiedy byliście dziećmi i … pewnie i tak mi nie powiesz, ale… 
-Pytasz czy nie?!
-Kiedy byłeś dzieckiem, miałeś białe, małe światełka w oczodołach. I nagle, stały się czerwone. Co się stało?  - Sans patrzył na grę. Pierwszy raz w ciągu dzisiejszego dnia, rumieńce całkowicie zniknęły z jego twarzy. Przez chwile błądził wzrokiem zastanawiając się nad odpowiedzią. Wziął głęboki wdech i znowu spojrzał na monitor.
-Ja… ja zabiłem kogoś….
Share:

7 grudnia 2018

Kilka ogłoszeń i wyjaśnienie paru kwestii

Witajcie!
Hem jak by to powiedzieć i od czego zacząć, bo jest sporo co chcę powiedzieć.
Ale bez obawy! Nic strasznego!

No to może zacznę od tego, że staram się wyrobić dzienną normę przynajmniej jednej notki na blogu - jak powiedziałam, ten blog odzwierciedla mój stan emocjonalny oraz zainteresowania. 

Co można zatem wnioskować? 

Dużo myślami błądziłam po wszystkim. 

Bywały też takie okresy kiedy depresja zacisnęła swoje macki tak mocno na moim sercu, że nic nie wrzucałam.

Ale nie dam się jej, bo to walka. Dokładnie. I każdy, kto ma depresję, nie tylko ją ma, ale musi walczyć. Walczyć w każdej chwili swojego życia. Bo depresja to ... ja ją sobie wyobrażam jako takiego cementowego człowieka, który uwiesił ci się na szyi i mówi, że właściwie ni cnie ma sensu. 

Heh. 
Ale nie o tym.

Bo walczę i jak widać, walkę wygrywam.

Mój stan ostatni też mógł być spowodowany chorobą przez jaką przechodzę. Ile to już, prawie miesiąc? Zaczęło się niewinnie, katar, kaszel, potem mocniejszy kaszel i jeszcze mocniejszy kaszel, potem bóle pleców, wymioty. Zapalenie oskrzeli - powiedział lekarz. Ok. 
Obecnie w mojej kartotece jest informacja, że mam OSTRE zapalenie oskrzeli, dodatkowo lekarze bojąc się, że mam już zapalenie płuc kazali mi niedawno zrobić selfie kości na plecach. 
Myślicie, że poderwę na to Sansa? ;3 

Ale czuję się fatalnie. Dzisiaj miałam a planach zalać was komiksami, których mi się uzbierało wiele. Ale ugh...

Wyszło jak zawsze.

Zaczęłam ściągać fanowskie gry UT i w nie grać, ponownie przeszłam UT - to znaczy będąc w połowie HotLand przypomniałam sobie, że jeszcze nie byłam na herbatce u Undyne, więc gnam do niej! 

I tak kochani, powoli się uzbrajam i nakręcam na nowo na UT by z pasją podobną jak wcześniej, wrzucać Wam rzeczy.
Korzystając z tego, że mam trochę wolnego czasu, bo na l4 siedzę. Co prawda, kończy mi się 10, ale nie widząc poprawy w moim zdrowiu, a wręcz nawet pogorszenie - kaszel jest częściej, znacznie gwałtowniejszy, taki jak to Samael określiła "Kaszel Menela" cokolwiek może to znaczyć....

Sądzę, że istnieje prawdopodobieństwo, że mi l4 przedłużą. A jak nie, to nic się nie stanie! Bo zawsze mam resztki wolnego czasu jaki mogę poświęcić temu blogu. 

Dlatego też jutro będę chciała skupić się na Grze w Kości i zrównać angielskie opowiadanie z naszym tłumaczeniem.  
Za Wpadki też będę chciała się wziąć, ale to w drugiej kolejności. 
Co dalej? 



A! Tak!

Chciałabym aby nasz Discord - i informacja ta jest do wszystkich, zarówno do osób z funkcjami tam, jak i do użytkowników! 
 Wracając. Chodzi mi o to, aby przerobić Discord na świąteczną krainę.
Nie, nie Snowdin. Ani też Dom Mikołaja. 
Po prostu aby zrobić pomieszczenie z kominkiem gdzie można będzie sobie odpocząć i pogadać.
Do tego miejsce gdzie można jeździć na łyżwach 
Niewielki stok narciarski 
 A pokój ruchań to będzie krzak! Tak! Strasznie mi się to spodobało jak oglądałam filmiki z Simsów :D 

Ale to byłoby teraz zrobione i wolna akcja. Aby każdy kto się bawi na Discordzie przeniósł tam swoje postacie takie wakacje w mroźnych klimatach. 

Będę miała też coś specjalnego dla moich kochanych pieszczoszków które pomagają mi ... ba.... które zajmują się tym Discordem za mnie! Będę miała im coś do powiedzienia, ale to napisze jutro, jak już się zbiorę psychicznie i wygram walkę z depresją by wejść w interakcję z Wami Pamiętajcie! Kocham Was!

Co do mojej pracy - postanowiłam niedługo założyć aska, gdzie będę publiować rzeczy i cytaty jakie zasłyszałam albo też ciekawostki jakie mogą być na ten temat. 

I co jeszcze....
Roi mi się roi i to bardzo. W głowie
nowe opowiadanie. 
I waham się czy je pisać bo wiem, że się Wam spodoba, szczególnie tym osobom co ośmieliły się wrzucić tutaj coś od siebie w formie włansego opowiadania. 
Ale chyba je wrzucę i napiszę wszystko. 
Właśnie tym się zacznę zajmować po wrzuceniu tek notki. Haja! 



AWWWW I grałam w 1 część Bendy the im
Resztę oglądałam z letsplayów
I powiem tak
Bardzo mi się podoba.
Czuję współczucie do Bendego
Nie lubię Alice
Lubię Borysa. 
Tak, mogłabym się ohajtać z B. 

(ps, jestem na początku 4 części - dont hate me xD)
Share:

6 grudnia 2018

5 grudnia 2018

Undertale: AU - GuardsTale



To AU jest w pełni polskie

Nazwa: GuardsTale
Autor: Maritoke

Opis AU
Historia ta wydarzyła się dawno temu.... a może jednak nie? W tamtym świecie istnieją strażnicy sprawujący władze taką, aby inne światy mogły funkcjonować. Żyli tam ( chodzi o świat ) ludzie i potwory w harmonii do pewnego czasu, a pory roku się nie zmieniały. Były trzy królestwa. Królestwo potworów, ludzi i mieszane, obu ras. Któregoś dnia między dwoma pierwszymi królestwami wybuchła wojna. Przez położenie królestw cierpi królestwo trzecie, które leży pomiędzy tymi dwoma. Wojna ta traw, aż po dziś dzień. Jednak na chwile obecną panuje zawieszenie broni, gdyż po tak długim czasie wojny wszystkie królestwa są wyniszczone i zmęczone ciągłą walką .Władcy obu królestw między którymi toczyła się wojna postanowili się spotkać i załatwić tą sprawę pokojowo. Jeżeli to się nie uda ponownie wybuchnie wojna.
W każdym królestwie był przynajmniej jeden strażnik. W królestwach, które ze sobą walczyły było po jednym strażniku, a w mieszanym było ich trzech, byli oni rodzeństwem. Ta trójka była potworami, w pierwszym królestwie też był strażnik o wyglądzie potwora, a w drugim był strażnik ludzki.Pierwszy strażnik ( ten z pierwszego królestwa ) spisywał historię wszelkich światów. Mimo, że praca może wyglądać na łatwą to nią nie jest. Wystarczyłaby jedna pomyłka lub pokręcenie czegoś, a zmieniłoby to bieg historii danego świata, a nawet innych, które od niego zostały utworzone. Drugi zaś strażnik ( z drugiego królestwa ) chronił dusze zmarłych potworów i ludzi ( z tego jak i innych światów ) przed całkowitym zapomnieniem.  Czasami trudno jest nie zwariować, gdy otaczająca cię większość twojego towarzystwa to duchy. Warto też zaznaczyć, że obydwoje mieszkali na królewskim dworze królestw, które zamieszkiwali. Teraz powiedzmy coś o strażnikach z królestwa mieszanego. Pierwszy strażnik zajmował się podnoszeniem Słońca i księżyca. Sprawdzał sny z wszystkich innych światów, nawet jeżeli nie były dokończone lub zostały skasowane.  Eliminował koszmary jeśli trzeba było, a dni napełniał nadzieją i wiarą. Nosił pelerynę ( która posiadała rękawy i kaptur ), na której wymalowana była na niej cała galaktyka, a zapięcie miała  w kształcie srebrnego księżyca ( który wygląd jak rogal ). Miał także kapelusz, który miał ciemno różową tasiemkę. Właścicielką kapelusza była wcześniej Jego zmarła żona, która była usterką. Pewnego dnia zniknęła bez śladu, ale zdążyła się pożegnać z mężem. Druga strażniczka zajmowała się tym, aby w miejscu, w którym panowała dana pora roku, się nie zmieniła, a bieg wydarzeń był taki jaki miał być w danej osi czasowej. Każdą oś czasu z każdego świata musiała sprawdzić w ciągu jednego dnia. Do sprawdzania osi posiadała specjalny, złoty zegarek kieszonkowy. Trzeba było ustawić wskazówkę sekundową na dzień, minutową - miesiąc, a godzinową na rok, w którym dany świat został stworzony. Później trzeba było nakręcić zegarek. Jeden obrót - ścieżka ludobójcza, dwa obroty - neutralna, trzy - pacyfistyczna. Jeżeli nie dało się go nakręcić, znaczyło to o tym, że nie istniała żadna ścieżka. Nosiła czarne kanciaste okulary, przez które widziała niezwykłe rzeczy, których nie można było zobaczyć gołym okiem. Chustę o kolorze atramentowym i dwie branzolety. Jedną z białego złota, a ze srebrna była druga. Obydwie były wysadzane małymi różnokolorowymi klejnotami. Trzecia strażniczka posiadała szalik koloru herbacianego i kokardę o odcieniu kasztanowym. Jej zadaniem było równoważenie szczęścia i pecha u każdej osoby, zależnie od charakteru i zamiarów. Zachowywała się często jakby była z wojska... może dlatego, że rzeczywiście z niego była. Podczas początku wojny brała udział w obronie królestwa mieszanego, stąd też blizna na prawym oku oraz prawe robotyczne ramię. Królestwa chroniła jednak tylko pół roku, bo już po piątym miesiącu była na skraju wytrzymałości. Wracając do rodzeństwa prawie padła ze zmęczenia. Nie cierpiała gdy ktokolwiek szkodził jej rodzinie i zawsze stawała w jej obronie. Nie raz o mało nie przypłaciła życia przez bycie strażniczką pecha i szczęścia. Krążyła wówczas plotka, że ten kto ją zabije do końca życia nie popełni żadnego błędu, a jego wrogowie nie zrobią niczego dobrze. Niesamowite jak te plotki wpływają na innych... czyż nie?
 W centrum Królestwa mieszanego spotykały się wszystkie cztery pory roku, a w tym miejscu znajdowała się jedna z mniejszych. W jej centrum istniało światło, które było Sercem nie tylko ich, lecz wszystkich światów i osi czasowych. Miało w sobie negatywną i pozytywną energie wszelkich światów. Wszystko co się stanie z Sercem wpływa na wszystkie uniwersa oprócz tego, o którym cała jest ta historia. Jeżeli Serce zostałoby zniszczone nastąpił by Reset Ogólny. Istnieją dwie możliwości, jak reset mógł by wyglądać. Pierwsza opcja jest najmniej niebezpieczna. Wyglądałoby to tak, że fabuła każdego uniwersum dopiero by się zaczynała, trochę później zaczęły by się tworzyć pierwsze osie czasowe. Druga możliwość  jest bez wątpienia najgorsza. Otóż wszystkie światy oprócz pierwowzoru zostałby usunięte. Wszystko to co przestałoby istnieć oczywiście wróciło by, lecz po kilku latach. Bowiem nawet pomysł na stworzenie ich musiałby przyjść do głowy twórcom pozostałych uniwersów, którzy możliwe że zapomnieliby o ich dziełach.
Pewnego dnia świat zaczęła drążyć choroba, która wysysała życie i niszczyła wszystko co napotkała na swojej drodze oprócz wody. Gdyby dotarła do Serca nastąpiłby Reset Ogólny. Choroba rozprzestrzeniała się w zawrotnym tempie, a im więcej niszczyła, tym gorsza i potężniejsza się stawała. Wszyscy Strażnicy wiele dni zastanawiali się nad rozwiązaniem, a z każdą chwilą zaraza rosła w siłę i coraz większe zniszczenie niosła. Wiele istot traciło domy, bądź swe życie, ogromna ilość dzieci zostało osieroconych. Nie wiadomo było skąd ta zaraza się wzięła, co utrudniało jeszcze bardziej jej zwalczenie. Jedyne co było wiadome na jej temat to to, że chory był nie do uratowania i woda była odporna na działanie tego okropieństwa. Złe w tej chorobie było także to, że ona choroba zakaźna. Choróbsko niszczyło każde z królestw jednocześnie. Bo mimo, że dzieliła je woda, to każdy ocean ma przecież dno.
Po kilku dniach Strażnicy znaleźli rozwiązanie. Za pomocą magii wznieśli wszystko co nie było jeszcze skażone chorobą, aby choroba nie mogła ich dosięgnąć. Po wzniesieniu tego w powietrze utworzyła się bariera dookoła części świata będącej w powietrzu. Przez barierę mogły się dostać osoby umiejące otwierać portale do innych au, lecz bariera sprawiała, że to uniwersum było trudno dostępne i słabo widoczne dla osób nie pochodzących z niego. Uniemożliwiała także korzystanie z niektórych mocy, postacią nie tamtejszym, to było tak jakby nigdy takiej mocy nie posiadały. Niestety... zaklęcie to wykorzystywało wiele energii życiowej, przez co czas Strażników z mieszanego królestwa dobiegł końca. W miejscu, w którym odeszli zostały delikatne cząstki światła i ich niektóre ubrania. W miejscu Pierwszego strażnika był kapelusz i peleryna. Nad kapeluszem lewitowała żółta cząstka światła, a nad peleryną fioletowa. Tam gdzie spoczywała Druga strażniczka leżały okulary, apaszka i branzolety. nad okularami była pomarańczowa cząstka, nad apaszką zielona, nad branzoletą złotą cynamonowa, a nad srebrną o kolorze akwamaryny. Tam gdzie skończyła Trzecia był szalik i kokarda. Nad szalikiem znajdowała się czarna cząstka światła, zaś nad kokardą srebrna. Ludzie w zabrali ubrania w inne miejsce, a cząstki do serca. Dla pamięci strażników zasiano trzy nasiona drzew - grab, lipa oraz jesion, które podczas wzrostu splotły się w jedno wielkie drzewo. Drzewo to urosło na małej wysepce otoczonej wodą, na której brzegach rosły konwalie posadzone przez pierwszego strażnika dla jego żony. Miejsce to jest uważane za święte, gdzie przebywać ma prawo tylko i wyłącznie kolejna linia strażników. Pozostali strażnicy ze smutku, który wynikł ze straty przyjaciół, był tak silny, że krótko po nich umarli. Na ich miejscu pojawili się nowi strażnicy. Zawsze po śmierci jednego strażnika pojawia się jedna cząstka światła symbolizująca dusze nowego strażnika. Nigdy się nie zdarzyło, aby pojawiły się więcej niż jedna cząstka z jednego ciała. Mieszkańcy zanieśli cząstki, które były czystą energią, do Serca. Mieli nadziej, że cząstki się złączą i znów będzie trzech strażników, ale stało się inaczej. Tylko przyśpieszyli ich stworzenie. Z jasno złotej cząstki powstała strażniczka dnia, Delia. Z fioletowej, strażniczka nocy jak i snów, Selen. Z cząsteczek światła lewitujących nad rzeczami Drugiej strażniczki powstali: Violet ( z okularów ), Baltazar ( z chusty ) ,Uma ( z srebrnej branzolety ), Alison ( to imę żeńskie ( z złotej branzolety )), Trzeciej byli Lucky i Jinx ( szalik i  kokarda ). Delia i Selen były szkieletami, a w tamtym świecie nigdy dotąd nie widziano szkieletów, potomkowie Drugiej wyglądali jak ludzie, zaś dzieci Trzeciej byli wilkami - Lucky był czarny, a Jinx biała. Kiedy cząstki dotknęły Serca zostały... jak by to nazwać? Skażone. Bo przecie czysta energia, którą właśnie były cząstki, przy dotknięciu Serca, które miało w sobie także negatywną energię, nie mogły być już bez skaz. Przez to zdarzenie maluchy dostały wymieszany charakter własny z charakterem postaci z innych światów. Delia możliwe, że oberwała najbardziej, gdyż otrzymała swoje alter ego. Maluchy obieły zadania według mocy jaką dysponowały. Delia zajęła się dniem. Selen wzięła na siebie noc i wszelkie sny. Violet dogląda jesieni, Baltazar wiosny, Uma lata, Alison zimy, a osie czasowe sprawdzają razem. Lucky i Jinx zajęli się szczęściem i pechem, tak jak znaczyły ich imiona. Magię bardzo szybko nauczyli się kontrolować. Młodziakami zajęli się ludzie, chcieli, aby spali w sierocińcu, ale odmówili. Woleli spać przy drzewie, w którym są dusze ich rodziców, nawet jeżeli drzewo jeszcze nie wyrosło. Z każdym dniem rośli w siłe, ale nie wszyscy potrafili się obronić. Tą osobą była Delia, więc poprosiła Selen, aby ta nauczyła ją przynajmniej podstaw. Treningu tego, były zalety i wady. Zaletą było to, że Delia będzie potrafiła się obronić i walczyć, a wadą... to że jej alter ego też będzie potrafiło. Po kilku latach dostali rzeczy- a konkretniej to pożyczyli sobie na zawsze, po swoich rodzicach. Delia dostała kapelusz swojej matki, Selen pelerynę ojca. Violet dostała okulary, co się dobrze składało, bo miała wadę wzroku; Baltazar chustę, Uma srebrną branzolete, a Alison złotą. Lucky dostał szalik, a Jinx kokardę. Ale życie wcale nie układało im się świetnie. Dlatego że byli dla innych dzieci dziwni, dzieci się nad nimi znęcały. Zauważyli, że jeżeli chcą być odpowiednio traktowani muszą zachowywać się jak inne dzieci. Znęcanie ustało dla wszystkich tylko nie dla Selen. Nad Selen znęcano się już o wiele wcześniej i nie chcieli przestać. Z czasem strażniczka księżyca założyła kaptur od peleryny - którego potem już nigdy nie zdjęła. Założyła go mając nadzieję, że wtedy dadzą jej spokój i tak się stało. Niedługo po tym zachorowała.  Choroba ta powstała przez znęcanie. Skutki tej choroby nie były zbyt dobre, tym bardziej że choroba zaatakowała jej duszę. Jedyne z skutków choroby było to, że widziała zdarzenia z innych światów i mieszały jej się one z rzeczywistością. Te zdarzenia mogły zdarzyć jej się w każdym momencie i mogły być niezwykle silne. Gdyby zdarzyło jej się, że zaczęła by widzieć te zdarzenia w świecie snów, wyrzuciłoby ją z tamtego świata do jej macierzystego ( powiedz, że użyłam dobrego słowa ) domu. Mogłoby też na tyle silne, że dało radę by przenieść ją do jakiegokolwiek innego świata niż jej, lecz nigdy taka sytuacja nie zaistniała. Zdarzało się też, że była widziana jej postać w innym uniwersum, chociaż fizycznie była w swoim. Czasami nad sobą nie panowała.  Nieraz przez tą chorobę gliczowała się i było widać coś co wyglądało jak ona, ale nią nie było. Najgorzej było to, że choroba ta rozdzierała jej duszę na kawałki, a ta ( dusza ) składała się znowu w całość. I tak w kółko, i w kółko. To wywołuje u niej niezwykle wielki ból. 
Pewnego dnia, po powrocie ze szpitala - w którym dowiedzieli się o chorobie Selen, zobaczyli, że  coś się rusza w krzakach. Znalezli w nim młode smocze. Było ranne i prawdopodobnie nie umiało jeszcze latać. Pomogła mu, a smocze z nią zostało. Pomogli mu najlepiej jak mogli. Zwierzę nie odeszło, za bardzo się przywiązało, a istoty niedorosłe bardzo szybko i łatwo się przywiązują.
Wróćmy jeszcze do tego, dlaczego byli dziwni. Faktycznie wszyscy strażnicy z pod potrójnego drzewa ( tak postanowili się nazwać( pomysł Selen)) oprócz Selen lubili energiczne zabawy, ale rzadko z kim rozmawiali. Uma nie uczestniczyła często w tych zabawach, ponieważ jest niewidoma. Głównie z tego powodu inni się nad nią też znęcali. Oni wszyscy ( strażnic z pod potrójnego drzewa ) najczęściej spędzali czas przy drzewie, bawili się tam, czytali, spali itp. i to właśnie było dla dzieci dziwne, ale była też rzecz, która była powodem znęcania się. Ich zachowanie. Każdy z nich był szalony i dziwny na swój sposób, dlatego że dotknęli serca ( w formie czystej energii ). Ta dziwnota i szaleństwo było dla dzieci wystarczającym powodem, aby się nad nimi znęcać ( dzieci są podłe ).

Historia dwóch pozostałych królestw i ich mieszkańców:

Okej od razu mówię, że możesz czytać to kilka razy, aby zrozumieć. Ten świat nie jest światem tylko strażników, ale i postaci, które już dobrze znamy. Chara i Frisk są płci żeńskiej. Tutaj Chara nie jest adoptowanym dzieckiem Toriel i Asgora i nigdy nie była w królestwie potworów. Frisk jest jej młodszą siostrą i są córkami pary królewskiej oraz są bliźniaczkami. Chara nie ma takiego zapędu do mordowania innych i nie zabije nikogo bez powodu lub jak kogoś nie zna, ale nadal zna wszelkie sposoby do zabicia kogoś. Frisk jest nadal miła, ale nie jest taka, że cały czas " oszczędź" też potrafi atakować, ale nie zabić. Frisk jest niemową, więc nosi ze sobą cały czas notatnik i pisze w nim to, co chce powiedzieć. Pozostałe dusze ludzkie, są ich młodszym rodzeństwem. Asriel nigdy nie umarł cały czas żyje, a jego rodzicami tak jak w oryginalnym świecie byli Toriel i Asgor. No właśnie... byli. I tu się zaczyna przyczyna wojny między dwoma królestwami. Otóż na obydwie pary królewskie odbył się zamach i nie wiadomo kto jest sprawcą. Wiadomo jednak, że w oby dwu przypadkach sprawca pochodzi z przeciwnego królestwa. Ludzka para królewska została otruta, gdyż do ich herbaty dodano nektaru z echo kwiatów, który jest szkodliwy dla potworów, a dla ludzi do takiego stopnia, że mogą umrzeć. Para królewska z królestwa potworów została postrzelona w trakcie nocnego spaceru w lesie. Na broni nie znaleziono, żadnych odcisków palców, ale była to broń palna, więc należała do człowieka. I tak  zaczęła się wojna. W tym momencie powiesz, że mógł to być ktoś z trzeciego królestwa, otóż nie! Na trzecim królestwie panuje wojna i jak ktoś zamieszka w trzecim królestwie, i kogoś zabije umrze natychmiastowo, bo w trzecim królestwie każdy oprócz strażników składa podpis na dokumencie, że nigdy nikogo nie zabije. Jest tam też taka księga, w której zapisywana śmierć każdej osoby. Mufet dowiedziałaby się o tym bezzwłocznie. To Mufet jest królową ( a dokładniej koronowaną księżniczką, bo jest za młoda, aby być królową ) w trzeci królestwie i pająki by ją o tym od razu poinformowały ( w trzecim królestwie są też inne potwory niż pająki ) . I teraz przechodzimy do historii bohaterów, których znamy z prawdziwego undertale. Asriel objął tron i znienawidził rasę ludzką ( z drugiego królestwa ). Nie jest już taki ufny jak przedtem, poza tym jego główny charakter nie uległ zmianie. Jego doradczynią stała się Alphys. Chara i Frisk nigdy nie widziały ŻYWYCH potworów. W ich królestwie żył dawny strażnik i żyje aktualna strażniczka, która chroni dusze zmarłych potworów przed całkowitym zapomnieniem. To z tond dowiadywały się o ich wyglądzie i ich specyfice. Chara objęła tron, a Frisk stała się jej doradczynią. Alphys tak jak w oryginale, nie była na początku królewskim naukowcem ( którym jest ) i w tym świecie królewskim doradcą. Gdy była mała uczyła się u Gastera wraz z jego synami, Sans'em i Papyrus'em. Sans'a bardzo ciekawiła praca ojca i też chciał zostać naukowcem, a Papyrus chciał bardziej wstąpić do straży królewskiej, mimo tego bardzo pilnie uczył się u ojca i razem z bratem i Alphys pomagali mu w różnych wynalazkach, badaniach i testach najlepiej jak potrafili. Poprzez chęć wstąpienia do straży bardzo szybko znalazł bratnią duszę w Undyne, która tak jak on chciała wstąpić do straży, więc zaczęli razem ćwiczyć i zostali najlepszymi przjaciółmi. Pewnego dnia podczas testowania na jaskrach pewnej substancji coś poszło nie tak. Gaster, Sans i Papyrus zostali wysłani do wymiaru, który jest w pewnym sensie błędem. Oni w tym wymiarze nadal żyją i żyją jednocześnie na tym świecie ( że w tym undertalowym au wymyślonym przeze mnie ). Widzą co się dzieju tam, ale nie mogą w to ingerować; starzeją się tam jak w normalnym świecie ( ten mój świat jest dla nich normalnym ) i nie potrzebują się odżywiać. Zostali zapomnieni przez prawie wszystkich. Za to jaskier, na którym zostało przeprowadzone badanie ożył i mógł przyjmować determinację, tak jak człowiek. Dostał imię Flowey. Zachowuje się zupełnie inaczej niż Flowey, którego znamy. Jest pomocny, często sarkastyczny i ciekawski, bo wcześniej był najzwyklejszym w świecie kwiatkiem i teraz nagle ożył. Alphys poinformowała o całym zdarzeniu Undyne, która była jej bliską przyjaciółką. Undayne bardzo się tym przejęła i razem z Alphys i Flowey'em próbują ich przywrócić z powrotem. Undyne i Alphys są z jakiegoś powodu jedynymi osobami, które ich widzą i o nich pamiętają. Flowey pomaga im za to, dlatego że obwinia sam siebie za ten cały incydent. Undyne porzuciła marzenie bycia w straży na rzecz ratowania przyjaciela, mimo wszystko gdyby jednak wstąpiła byłaby najlepszym żołnierzem. Teraz jest pomocnicą Alphys w laboratorium. Ona, Alphys i Flowey'em zbudowali Metatona ( tą jego bardziej doskonalszą wersje ) podczas panowania syna byłej pary królewskiej. Flowey bez wiedzy Asriela został wysłany po duszę do drugiego królestwa. Chara i jej całe rodzeństwo  nic nie wiedziały o pojawieniu się nieproszonego gościa. Po pałacu przemieszczało się zarówno wiele ludzi jak i duchów. Strażniczka tam mieszkająca znalazła Flowey'a, po czym zaprowadziła go do ducha, który chciał znów stać się człowiekiem, ale ona nie potrafiła mu pomóc ( duchowi ). Flowey zabrał ducha do drugiego królestwa, gdzie otrzymał ( otrzymał duch ) nowe ciało. Gdy Asriel dowiedział się o Metatonie, nakazał przenieść go Trzeciego królestwa, aby nie uległ uszkodzeniu przez wojnę. W Trzecim Królestwie znajduję się pod opieką swojego kuzyna Napstablooka, który jest na królewskim dworze grajkiem. Księżniczce spodobał się nowy mieszkaniec zarówno królestwa jak i dworu.
   Monster Kid ( uciekamy od fabuły. Ta część jest przeznaczona tylko dla Monster Kida) jest sierotą. Stracił rodziców gdy w jego domu wybuchł pożar. Chłopiec po stracie rodziców stał się pesymistą. Ma w sobie mało wiary, nadziei i determinacji. Uciekał przed sierocińcem i osobami pochodzącymi z niego, bo bał się, że go skrzywdzą. Wiele razy zakradał się na zaplecze restauracji Grillby'ego ( tak to się odmienia? ). Grillby wiedział o zakradaniu się chłopca od dawna, ale nic o jego przeszłości. A kiedy już się dowiedział, postanowił go zaadoptować. Teraz Monster Kid pomaga głównie w restauracji. Nadal unika sierocińca i osób z niego szerokim łukiem.

Imiona właścicieli dusz ( z oryginalnego undertale) i ich płeć:

żółta - Clover, chłopiec
zielona- Eliasz , chłopiec
niebieska- Karina , dziewczynka
akwamaryna ( jasnoniebieska )  - Aleksandra, dziewczynka
fioletowa- Urszula, dziewczynka
pomarańczowa-  Henry, chłopiec

cnoty i wady dusz:

żółta - sprawiedliwość i zemsta
zielona - życzliwość i uległość
niebieska - uczciwość i lenistwo
akwamaryna ( jasnoniebieska ) - cierpliwość i próżność
fioletowa - wytrwałość i bezlitosność
pomarańczowa - odwaga i bezczelność
czerwona - determinacja i złość
srebrna - pokora i dystans
czarny - prawdomówność i strach
brązowa/cynamonowa - sumienność i niepewność ( najczęściej własnej wartości )

Głównie to jest taka fabuła. Potwory są wstanie wytrzymać determinację, ale do pewnego stopnia. Każdy potwór ma dostosowany do siebie pewnego rodzaju wskaźnik determinacji. Zapis dokonuje się tam z dnia na dzień. Wielką rolę w tym świecie odgrywa " wiara " i " nadzieja ". Reset możliwy jest do zrobienia raz na kilka miesięcy, a ten przyciska cały czas zmienia swoje położenie. Restuje się tylko ostatni tydzień. Tylko strażnicy i Sans pamiętają wszystko co się działo przed resetem. Gdy Asgor i Toriel zostali
zamordowani, Asriel, Frisk, Chara i pozostałe główne postacie oryginalnego undertale mieli 12 lat. Wojna trwała 10 lat. Czyli aktualnie mają 22 lata. I strażnicy nie mają określonego wieku. Jeżeli ktoś ma dany kolor duszy np. niebieski to ma jej zaletę oraz wadę czyli inteligencje i  lenistwo. Jest jeszcze pewna linia czasowa, o której na razie nie chce nic większego mówić

Strażnicy z Trzeciego królestwa i ich opisy :

Delia :
wygląd - Jest białym szkieletem o niebieskich oczach ( ja wiem, że szkielety nie mają, oczu tylko oczodoły, ale szkielety są rysowane z kolorowymi źrenicami i nie wiem jak to inaczej nazwać ) i blond kręconych włosach. Nosi kapelusz żony swego ojca, pomarańczową sukienkę w białe kropki do kolan i z krótkimi rękawami. Na nogach ma żółte kalosze. Posiada różdżkę, która u góry jest zakończona kulką dookoła, której lewitują małe trójkąty pełniących rolę promieni. Jej różdżka, może zmienić się w każdy rodzaj orężu ( prócz bicza ). Ma naszyjnik, którym jest rubinowe serce w  złotej obramówce ( ? ) i na złotym łańcuszku ( bo przecież trudno się domyślić ). Każdy z strażników z pod potrójnego drzewa naszyjnik wykonany w takim stylu. Te naszyjniki wiążą się z niezupełnie miłą dla nich przygodą. Właśnie podczas tej przygody znaleźli naszyjniki ( a przygody na razie nie zdradzę, bo jestem zła ). Na rękach ma bandaże bokserskie. Tak jak jej siostra, w miejscu gdzie powinny być dwie kości ( chodzi mi tu o kości między łokciem a nadgarstkiem ( tak wiem, że się źle wyrażam) i miedzy kolanem, a kostką ) są ze sobą połączone. Nie są dwie, tylko jest jedna kość. Posiada żółty kolor duszy.

charakter - jest energiczna i pewna w siebie, chociaż tego po niej nie widać.Jest optymistką. Częściej kieruje się sercem niż rozumem. Ma problem z walczeniem, dlatego Selen uczyła ją podstaw walki i samo obrony. Jej uczucia mogą się gwałtownie zmienić np. sarkastyczny śmiech może zmienić się w histeryczny płacz. Czasami mówi o sobie w liczbie mnogiej, bo żyje z swoim alter ego i to alter ego wszędzie z nią jest. Jej wiara i nadzieja zmienia się zależnie od nastroju. Jest delikatnie przygnębiona wydarzeniem z przed ostatniego resetu. Chce aby zawsze wszystko było sprawiedliwie, tak aby obydwie strony były zadowolone. No niestety jest mściwa, ale mści się tylko gdy ktoś sobie swoimi czynami na to zasłuży.

Moce - Ta jej różdżka zmienia się w każdy rodzaj broni, co oznacza, że potrafi obchodzić się z prawie każdym rodzajem broni. Sztylet - którego najczęściej używa, jest na tyle ostry i silny, że jest w stanie przeciąć te linki, którymi posługuje się Error, niestety po takim użyciu bardzo szybko się tępi. Będąc w równowadze Leą lepiej walczy i jest wstanie przewidzieć ruch przeciwnika. Bardzo szubko uczy się sposobu walki przeciwnika podczas potyczki z nim. Tylko ona może zmieniać swoją różdżkę w broń. Jeżeli rzuci różdżką - nawet gdy jest zmieniona w broń, i się wbije np. w ścianę ta różdżka do niej wróci, gdy Delia lub Lea będzie chcieć

Alter ego Deli:

wygląd - wygląda jak Delia, z tą różnicą, że jej włosy są proste, a oczy krwisto czerwone.

charakter - jest tak samo energiczna jak pierwowzór. Jest żądna potęgi i władzy, którą chce zdobyć przez mordowanie innych lub wykończenie ich psychiczne. Przez samą Delie jest nazywana Lea. Nie może przejąć kontroli, gdy Delia jest pod potrójnym drzewem ( drzewo, w którym miejscu spoczywa ojciec Deli ). Mimo, że głównie mają różne zdania zdarza się, że są zgodne. Kiedy Delia chce dokonać zemsty kontrole ma Lea. Nie boi się zranić kogoś czy też nawet kogoś... zabić. Po ostatnich zdarzeniach z ostatniej linii czasowej boi się Selen.

Moce: są takie same jak u Deli

Selen:
wygląd - Ma czarne, długie włosy, które są zaplecione w warkocz, ale przez kaptur widać tylko grzywkę Nosi pelerynę usianą w cała galaktykę . Rolę zatrzasku ( mam nadzieje że wiesz o co chodzi ) pełni srebrny księżyc, który ma kształt rogala. Spot kaptura widać, jej nasycone kolorem fioletowym oczy. Nosi skórzaną torbę na książki, która z wyglądu jest mała, a ma nieskończenie wiele miejsca. Ma naszyjnik w kształcie fioletowej, pięcio ramiennej gwiazdy wykonanej z ametystu. Naszyjnik jest na srebrnym łańcuszku, a gwiazdka jest srebrnej obramówce. Pod peleryną  nosi czarną bluzkę połączoną z getrami i rękawiczkami ( proszę powiedz, że rozumiesz ) bezpalczastymi . Na to założona jest przewiewna sukienka o kolorze ( ten między niebieskm, a zielonym ). Jest do połowy uda i rękawach do łokci. Na pasie jest związana paskiem, do którego są przymocowane woreczki z pyłkiem usypiającym. Jej bronią jest fioletowy, naładowany elektrycznością bicz, który może pojawić w każdej chwili. Jej dusza jest koloru fioletowego. Przez chorobę jej dusza rozrywa się i składa spowrotem, co sprawia jej niewyobrażalnie wielki ból. Jej dusza wtedy krwawi na fioletowo i zostawia ślad na jej kościach. Ona sama też krwawi na fioletowo. Gdy jest wściekła ma takie same oczy jak wściekła Raven z młodych tytanów, tylko że fioletowe

charakter - jest skryta, cicha, spokojna i najpoważniejsza z swoich braci i sióstr. Nie ciekawią jej głośne zabawy, woli czytanie książek. Jak dużo czyta, to dużo wie. Żyje w własnym świecie. Potrafi zapanować nad reakcjami, aby ich nie odsłaniać. Odkąd zachorowała trudniej jej wykonywać swoją pracę. Rzadko kiedy się odzywa, więc łatwo można zapomnieć o tym, że znajduje się w towarzystwie. Jednak cały czas wieży. Wieży w lepsze dni i w baśnie. Że istnieje świat, w którym każdy ma dobre zakończenie. Rozmowa z nią jest trudna, bo ma się wrażenie jak by się mówiło do ściany. Mimo wszystko słucha cię i jak się spytasz jej co mówiłeś/łaś przed chwilą, powie ci twój cały monolog. Pełni rolę najstarszej siostry jak i przewodniczącej zespołu. Jest dominantką. To największa ciamajda w całym multiwersum, naprawdę. Idzie, idzie i zalicza glebę. Posiada najwięcej wiary, nadziei i determinacji z pośród wszystkich strażników z pod potrójnego drzewa, co skutkuje ciągłym i bezustannym świeceniem jej duszy. Ma przepiękny głos, idealny do śpiewu. Ona osobiście uważa, że się do tego nie nadaje, ale jej rodzeństwo jest innego zdania. Przez wiele lat musiała im śpiewać kołysanki, aby usnęli, więc to wyćwiczyło jej głos. Nie obchodzi ją zdanie innych na jej temat. Jak ktoś ją wyzywa, próbuje robić krzywdę, to okej. Niech sobie wyzywa, niech spróbuje. Ale jeżeli spróbujesz zrobić krzywdę jej rodzinie... Oj grabisz sobie grób. Chodzi za nią Midnight, istota która żyła w tym au dawno dawno temu. Jest ona wbrew własnej woli do niej w pewien sposób przywiązana. Gdy Selen za bardzo się zdenerwuje, Midnight przejmuje kontrolę, a ciało Selen wygląda prawie całkowicie inaczej.

Moce: może w każdej chwili pojawić sobie swój fioletowy naładowany elektrycznością bicz. Trafienie z takiego bicza działa tak jakby Cię trzasnął piorun. Może także nie używać porażenia, co spowoduje mniejsze obrażenia, ale jednak często jest ta umiejętność potrzebna. Stosuje także "wskrzeszenie umarłych". Chodzi w tym o to, że osobie porażonej HP spada do 1, powoli zaczyna potem wzrastać. Nieważne jak się później oberwie, dopóki HP nie zregeneruje się całkowicie, jego spadek jest niemożliwy. Ma woreczki z pyłkiem usypiającym, więc w każdym momencie może uśpić przeciwnika. Gdy Midnight ma kontrole ( to coś co widać gdy się Glichuje ) potrafi ożywić cień przeciwnika i zmusić go do walczenia z właścicielem. Wtedy umie przemieszczać się za pomocą dymu i cieni

Lucky:
wygląd -  Jest czarnym wilkiem z złotymi oczami jak jego siostra. Nosi herbaciany szalik, cynamonowy sweter w bordowe pasy i granatowe spodenki . Na prawym uchu ma białą łatę w kształcie serca. Lewa łapa jest biała, przez co sprawia wrażenie jak by nosił rękawiczkę. To wilk, więc ma wszystkie zęby ostre, tak jak jego siostra.

charakter - jest nerwowy. Jak jego imię wskazuje, że to szczęściarz. Chce wszystkim pomagać, ale tylko wtedy jeżeli osoba ma dobre zamiary. Nie wie kiedy, ktoś używa sarkazmu. Nie potrafi się wkurzyć jeżeli stanie się coś złego, i nie jest z tym powiązany w żaden sposób. Jest dobry z inżynierii. Nigdy nie traci wiary w przyjaciół i siostrę. Jest niecierpliwy. Boi się własnego cienia, dosłownie i w przenośni. Nigdy nikogo nie okłamał, bo po prostu nie potrafi. Skoro jest wilkiem jego natura nakazuje mu i jego siostrze polować. Chłopak i jego siostra wkręcą cie we wszystko, a ty się nawet nie skapniesz. On i jego siostra najdłużej kłócili się 2 minuty.

Moce: biega z niezwykle wielką szybkość, prawie z taką z jaką biega gepard. On i siostra jak byli mali zostali porwani i zmuszeni do nielegalnych walk psów, gdzie nauczył się walczyć

Jinx:
wygląd- jest białą wilczycą trochę niższą od Lucky'ego . Nosi podziurawioną, błękitną jeansową kurtkę. Delikatnie różową bluzkę na ramiączka i spodenki na szelki z tego materiału jak i koloru, co kurtka. Na lewym uchu ma czarną łatkę w kształcie serca i oczy tego samego koloru co brat. Nosi także kasztanową kokardę. Prawa łap jest czarna i wygląda jak by nosiła rękawiczkę

charakter- jest niezwykle arogancka. Jak jej imię wskazuje ciągle ma pecha, ale się tym nie przejmuje. Cały czas jest szczęśliwa nawet, gdy los z niej drwi. Potrafi każdego porwać do tańca, nieważne czy osoba umie tańczyć czy nie. Mimo, że nie wygląda, zdaje sobie powagę sytuacji. Jest nie poprawną optymistką i czasami leniwym stworzeniem. Żartuje z każdego i ze wszystkiego, nawet z samej siebie i nikt nie ma jej tego za złe. Jest wybuchowa. Nie cierpi składać obietnic, ale jak już ją złoży zawsze jej dotrzyma. Nie lubi używać swojej magii. Zna całe królestwo wszerz i wzdłuż. Masz gwarancje, że mimo jest wilkiem to potrafi, tak jak kot przespać cały dzień i łazić po nocy.

Moce: Biega o 0,01 szybciej niż Lucky. Tak jak jej brat, nauczyła się walczyć na nielegalnych walkach psów. Ma władzę nad wodą

Violet:
wygląd-  Nosi pomarańczową bluze zakładaną przez głowę, czarne leginsy i pomarańczowe trampki. Dostała po niej czarne, kanciaste okulary. Włosy są brązowe związane w niestaranny, robiony na szybko kok. Ma mały czarny plecak. Nosi w nim swój zielnik, i przybory potrzebne do jego prowadzenia. Prowadzi go jednocześnie dla siebie, jak i dla Umy.

charakter: ma klaustrofobię. Jest uparta i jak coś sobie postanowi, to nie ma przebacz. Zawsze uwielbiała siedzieć na powietrzu. Jak znajdzie, gdzieś jakąś roślinę, której nie widziała, ale jest jej dużo w jednym miejscu, od razu otwiera zielnik i siedzi przy nim, aż nie skończy opisywać rośliny.  Jest niesamowicie ciekawska, będzie cię wypytywać, aż nie dojdzie do tego co ją interesuje. Otwarta na sugestie.... ale tylko jeżeli wcześniej jej nie zdenerwujesz. Nagrabiła sobie swapfell Sans'a. To hakerka na wysokim poziomie, po dłuższym badaniu złamie kod prawie każdego au.

Moce: ma taki talent jak ta rudowłosa bibliotekarka z serialu ,,bibliotekarze", czyli otwiera taką tablice, którą tylko ona może zobaczyć. Na tej tablicy wyświetlają jej się wszystkie informacje odnośnie tego czego chce się dowiedzieć. Potrafi się przeglichowywać

Baltazar:
wygląd: Nosi biała koszulę, na tą koszulę ma założoną trochę ciemno zieloną kamizelkę, ciemno zielone spodnie i buty czarnego koloru. Jego atramentowa apaszka jest jedyną bardziej wyróżniającą się częścią jego ubioru. Pod apaszką ma naszyjnik w kształcie czterolistnej koniczyny z szmaragdu. Koniczyna jest w złotej obramówce i złotym łańcuszku. Ma rude kręcone włosy i zielone oczy, jest cały piegowaty. Pali "cygara". Bo te cygara to nie zwinięte liście tytoniu. To są ususzone liście np. herbaty i zwinięte w ognioodporny materiał. Ma założony czarny pas. Przy pasie jest taka kieszonka w której ma coś na wzór piórka do tabletu graficznego. Piórko jest złote z szmaragdowymi elementami. Służy mu ono za broń, bo to piórko unosi się w powietrzu, tak jak on zagwiżdże.

charakter: jest złośliwy, ale lojalny. Nie cierpi nie uczciwej walki. Boi się głębokiej wody. Lubi przebywać w towarzystwie innych osób, ale w nie za dużym towarzystwie. Podkochuje się w strażniczce z ludzkiego królestwa, którą spotkał podczas balu maskowego, który odbył się w tamtym królestwie. Jako jedyny potrafi piec i gotować. Lubi denerwować Swap! Papyrus'a

Uma:
wygląd: Nosi sukienkę jak tamtejsze zielarki, czyli z rękawami do łokci i nieco dłuższą z tyłu, z zdobieniami na końcu sukienki, rękawów i przy otworze na głowę. Ta konkretna sukienka jest błękitna i posiada złote zdobienia. Ma okulary przeciw słoneczne zawsze założone, gdyż jest nie widoma. Włosy ma od koloru niebieskiego do zielonego przez fiolet ( nie pytaj jak to możliwe ), a w nie wplecione są trzy stokrotki. Nie nosi butów. Ma dar leczenia swoich i swej rodziny, ran zewnętrznych dotykiem, wtedy przy jej dłoniach widać delikatną zieloną poświatę. Nosi naszyjnik w kształcie motyla na srebrnym łańcuszku. Mimo tego, że nic nie widzi to wie dokąd idzie dzięki echolokacji, którą opanowała za młodu.

Charakter: Najlepsza zielarka w całym królestwie. Nie lubi być wspomina w dialogach osób, których nie zna bliżej. Mimo, że nie widzi potrafi wyczuć, czy ktoś kłamie czy nie. Jest bardzo nieśmiała. Gdy mówi czasami używa słów z łaciny. Bardzo lubi przebywać w omega line. Nie ma nikomu za złe, jeżeli ktoś nie wie, że jest niewidoma. Nie możliwe jest zdenerwowanie jej, przez dokuczanie. Podróżowanie między wszystkimi au strasznie ją męczy.

Alison:
wygląd: Ma strasznie krótkie, brązowe, kręcone włosy. Oczy ma także brązowe. Nos ciemno kremowy płaszcz. Jasno żółtą sukienkę i tego samego koloru buty ala kozaki, bo te kozaki nie mają obcasów. Branzolete z białego złota. W kieszeniach płaszcza ma różne nici, igły materiały. Robi za krawcową. Ona szyje strażnikom z pod potrójnego drzewa ubrania. Nosi złoty pierścień, który jest nawleczony na łańcuszek zrobiony z tego samego metalu szlachetnego.

charakter: Czysta dusza towarzystwa. To taka Drama Queen, ale tam nie istnieje takie słowo. Odpowiednikiem tego słowa w tamtym świecie jest "Dama Świec", a jego angielską wersją jest " Candle Queen ".  Jest nienormalna pod tym względem że wytrzyma w undertail, a w underlust już nie daje rady. Nie przeszkadzaj jej w robocie, bo ci DOSŁOWNIE zaszyje usta nićmi. Ona tak jak pozostałe ludzkie rodzeństwo posiada niektóre wspomnienia poprzednich linii strażników. Przejmuje się jak ktoś zrobi sobie krzywdę, nawet jeżeli miała przez tą osobę bliskie spotkanie ze śmiercią.

Mało komu potrzebne ciekawostki:
- wybrałam te trzy drzewa ze względu na ich znaczenie:
Grab - odporność, wytrwałość i silny charakter
Lipa - spokój wewnętrzny, natchnienie i piękno
Jesion - równowaga, stabilność, mądrość, doświadczenie
- Tworząc au na bieżąco inspirowałam się rzeczami, które w danym momencie bardzo mi się podobały
- Lea i Midnight są "duchami" strażniczek poprzednich linii, ale nie pamiętają o tym, że nimi kiedykolwiek były
- w tym au ja pracuje jako bibliotekarka
- Jinx ma dożywotni zakaz wstępu do biblioteki
- Lea uważa że Selen nadawałaby się do Bad Guys ( jestem ciekawa pod jakim względem )
- Według RP Ink w tym uniwersum traci możliwość otwierania portali do innych uniwersum
- Strażnicy byli z początku tworzeni na podstawie osób, które znam osobiście i mają nadal niektóre cechy moich przyjaciół
- Delia i Selen nie są żadną wersją Sans'a, bo są płci żeńskiej
- Wygląd Violet był wzorowany na wyglądzie Velmy z Scooby Doo
Share:

POPULARNE ILUZJE