Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od
czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały
prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym
mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy
Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego
serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu,
krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan
"jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie
oznacza, że nie możesz być złośliwa.
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co
warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która
świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia,
że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś
znacznie wyższa od Sansa.
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa?
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
~Rozdziały od 1 do 40 tutaj~
Sypialnia świntucha
Najbardziej ludzkim kolorem jest niebieski
Dzięki, że poszedłeś ze mną
Rozbudzone szkielety
Doświadczenie rozrywające serce
Umarłaś!
Zmysłowe zakupy
Ciekawski Sans
Miautastyczny prezent
Posępne dni [historia Muffet]
Droga do domu
Rozgrzewając atmosferę
Utknąć w rutynie (obecnie czytany)
Pycha, w końcu coś kurwa smacznego!
...
Sypialnia świntucha
Najbardziej ludzkim kolorem jest niebieski
Dzięki, że poszedłeś ze mną
Rozbudzone szkielety
Doświadczenie rozrywające serce
Umarłaś!
Zmysłowe zakupy
Ciekawski Sans
Miautastyczny prezent
Posępne dni [historia Muffet]
Droga do domu
Rozgrzewając atmosferę
Utknąć w rutynie (obecnie czytany)
Pycha, w końcu coś kurwa smacznego!
...
-Ja… Ja zabiłem kogoś… - powiedział spokojnie, światło monitora tańczyło na jego twarzy.
-O-oh… - odpowiedziałaś. W pokoju zrobiło się cicho, oboje wpatrzeni byliście w swoje komputery. Czułaś, jak niepewność dosłownie z niego emanuje. Powiedz coś! Cokolwiek! Źle mu z tym, że nic nie mówisz, ale… co masz powiedzieć?
-I to nie było przez przypadek… - dodał, widziałaś ciemność w jego oczodołach.
-Ja… uh… dobra… - odpowiedziałaś. Sans trzymał palce na klawiaturze, ale postać na monitorze ani drgnęła. Oczekiwał, że coś powiesz. Wiedziałaś, że zabijał ludzi… prawda? Wyraził się jasno na ten temat kiedy rozmawiał o Twoim wampiryzmie w kuchni. Dlaczego nic nie mówisz? Kurwa! Spierdolił! Nie powinien tego powiedzieć! Nigdy nikomu tego nie mówił! Co on sobie myślał?! Tak strasznie spierdolił! Powinien… - Ile miałeś lat? – zapytałaś nagle.
-H-huh?
-Na tamtym zdjęciu… albo kiedy to się stało…. Ile miałeś lat? – zamilkł na chwilę
-D-dziewięć – nadal patrzył na monitor. Otworzyłaś szeroko oczy. Dziewięć lat! O wiele młodszy niż ty! Znacznie młodszy! I musiał kogoś zabić! W Podziemiu naprawdę było tak strasznie?
-…To … uh… chujnia – nie wiedziałaś co masz powiedzieć.
-Ta… cóż… - niewielki uśmiech pojawił się na jego twarzy – Ale nie taka straszna, jak wypady na miasto w każdy piątek… - popatrzyłaś na niego w końcu dostrzegając jego wyraz twarzy. Pocił się nerwowo i nawet jeżeli jego postać w grze się poruszała, to nie on ją sterował. Patrzył pusto w ekran, chodząc postacią przy ścianach.
-…Próbowałam być poważna.
-…Wiem…
-Chcesz o tym pogadać?
-Nie…
-Dobra.. Ale… wiesz… nadal się ciebie nie boję
-…Ok… - rozluźnił się, zamknął oczodoły i wziął głęboki wdech opierając się o kanapę.
-Twój brat wie? – patrzyłaś znowu na swój laptop
-Nie….
-Nigdy mu nie powiedziałeś?
-Ja… nikomu o tym nie mówiłem…
-Oh… - byłaś zaskoczona. Nikomu o tym nie powiedział, ale Tobie tak.
-Nie wiem dlaczego ale… - zawahał się – Nie powiedziałem Szefowi…
-To nic…
-Ale ty też mu nie mów
-Nie powiem – znowu na niego spojrzałaś, zaczął starować swoją postacią – Ale powinieneś być bardziej szczery wobec niego – z jego komputera zaczęła dobiegać muzyka bitewna.
-Czasami lepiej… nic nie mówić… - szepnął
-A ty jak byś się czuł, gdyby Szef coś przed tobą ukrywał? - Sans opuścił wzrok
-On jest… dobry… więc… - oparłaś się o kanapę patrząc jak porusza się postacią w grze. Nagle, dziwny dźwięk dobiegł z niego.
-Uh… Czacho… co to było?
-H-huh…? - Znowu ten dźwięk. Jakby niskie warczenie.
-To… co to? – Sans zatrzymał się na chwile nim zdał sobie sprawę
-O-oh… - odpowiedziałaś. W pokoju zrobiło się cicho, oboje wpatrzeni byliście w swoje komputery. Czułaś, jak niepewność dosłownie z niego emanuje. Powiedz coś! Cokolwiek! Źle mu z tym, że nic nie mówisz, ale… co masz powiedzieć?
-I to nie było przez przypadek… - dodał, widziałaś ciemność w jego oczodołach.
-Ja… uh… dobra… - odpowiedziałaś. Sans trzymał palce na klawiaturze, ale postać na monitorze ani drgnęła. Oczekiwał, że coś powiesz. Wiedziałaś, że zabijał ludzi… prawda? Wyraził się jasno na ten temat kiedy rozmawiał o Twoim wampiryzmie w kuchni. Dlaczego nic nie mówisz? Kurwa! Spierdolił! Nie powinien tego powiedzieć! Nigdy nikomu tego nie mówił! Co on sobie myślał?! Tak strasznie spierdolił! Powinien… - Ile miałeś lat? – zapytałaś nagle.
-H-huh?
-Na tamtym zdjęciu… albo kiedy to się stało…. Ile miałeś lat? – zamilkł na chwilę
-D-dziewięć – nadal patrzył na monitor. Otworzyłaś szeroko oczy. Dziewięć lat! O wiele młodszy niż ty! Znacznie młodszy! I musiał kogoś zabić! W Podziemiu naprawdę było tak strasznie?
-…To … uh… chujnia – nie wiedziałaś co masz powiedzieć.
-Ta… cóż… - niewielki uśmiech pojawił się na jego twarzy – Ale nie taka straszna, jak wypady na miasto w każdy piątek… - popatrzyłaś na niego w końcu dostrzegając jego wyraz twarzy. Pocił się nerwowo i nawet jeżeli jego postać w grze się poruszała, to nie on ją sterował. Patrzył pusto w ekran, chodząc postacią przy ścianach.
-…Próbowałam być poważna.
-…Wiem…
-Chcesz o tym pogadać?
-Nie…
-Dobra.. Ale… wiesz… nadal się ciebie nie boję
-…Ok… - rozluźnił się, zamknął oczodoły i wziął głęboki wdech opierając się o kanapę.
-Twój brat wie? – patrzyłaś znowu na swój laptop
-Nie….
-Nigdy mu nie powiedziałeś?
-Ja… nikomu o tym nie mówiłem…
-Oh… - byłaś zaskoczona. Nikomu o tym nie powiedział, ale Tobie tak.
-Nie wiem dlaczego ale… - zawahał się – Nie powiedziałem Szefowi…
-To nic…
-Ale ty też mu nie mów
-Nie powiem – znowu na niego spojrzałaś, zaczął starować swoją postacią – Ale powinieneś być bardziej szczery wobec niego – z jego komputera zaczęła dobiegać muzyka bitewna.
-Czasami lepiej… nic nie mówić… - szepnął
-A ty jak byś się czuł, gdyby Szef coś przed tobą ukrywał? - Sans opuścił wzrok
-On jest… dobry… więc… - oparłaś się o kanapę patrząc jak porusza się postacią w grze. Nagle, dziwny dźwięk dobiegł z niego.
-Uh… Czacho… co to było?
-H-huh…? - Znowu ten dźwięk. Jakby niskie warczenie.
-To… co to? – Sans zatrzymał się na chwile nim zdał sobie sprawę
-Oh… Ja… uh… nie jadłem kiedy wróciłem do domu
-To twój brzuch? – zaśmiał się
-Myślałem, że już przerabialiśmy temat bycia szkieletem
-W brzuchach burczy kiedy się jest głodnym, a nie w kościach.
-To tez nie są moje kości. Moja dusza burczy. – Z jego ciała wydobył się kolejny niski pomruk.
-Twoja dusza burczy jak brzuch?
-Nawet jeżeli nie widać mojej duszy, nadal potrafi sprawić, że czuję się jak gówno i burczy kiedy jestem głodny
-Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałeś! – rzuciłaś już trzymając w dłoni telefon z gotowym numerem do Grillbiego.
-Ja… zapomniałem
-Nie zapominaj się nakarmić! Wiszę ci żarcie u Grillbiego! Więc mów mi kiedy masz na nie ochotę! – Czekałaś chwilę aż słuchawkę podniesie ten sam ochrypnięty głos
-Tu Grillby, czego chcesz? – Zamówiłaś „Specjał Sansa” sprawdzając czy nie chce czegoś jeszcze, potem się rozłączyłaś i spróbowałaś ponownie wrócić do pracy. Fakt, że Sans nie potrafi zadbać sam o siebie naprawdę Cię denerwował. Prawie nie możesz uwierzyć, że ten głąb siedzący obok Ciebie zabijał ludzi… Z jakiegoś powodu ciężko w to uwierzyć. Jest chamski i często wpada w złość, ale… wydaje Ci się, nieszkodliwy wobec Ciebie. Leniwy. Jak bardzo musiał zostać sprowokowany, aby kogoś zabić? Co go spotkało, że prawie każdą noc męczą go koszmary? Co się stało tam na dole takiego, że aż tak bardzo siebie nienawidzi?
-Ej… Czacho?
-Co… - fuknął stukając w klawiaturę kiedy grał
-Też jesteś dobry… - rzuciłaś czytając kolejne linie kodu. Uniósł brwi i zamrugał kilka razy nim odpowiedział
-Co?
-Powiedziałeś, że twój brat jest dobry… ale ty też jesteś..
-Ja… nie jestem.. – mówił delikatnie
-Jesteś
-Nie jestem
-Jesteś, Czacho…
-Nie masz pojęcia o gównach jakie zrobiłem… - rzucił mrocznie patrząc jak czerwony atak przeszywa jego ekran
-Cóż… tak… nigdy mi nie mówiłeś. Nadal czekam na to swoją drogą. – Opuścił wzrok – Możesz mi powiedzieć – Naciskałaś – Jestem pewna, że mimo wszystko nadal będziemy przyjaciółmi… Nie ufasz mi?
-O-odpuszczam …. – mruknął. Westchnęłaś cicho, prawie łapiąc oddech w zdenerwowaniu. Po tym wszystkim, nadal Ci nie ufa… Pracujesz nad nim. Każdego dnia, starasz się, aby się na Ciebie otworzył. Czasami masz nawet wrażenie, że tego chce. Tak jak wtedy kiedy powiedział, że kogoś zabił. A potem znowu się zamyka.
-Nadal sądzę, że jesteś dobry…
-Tsk.. Zawsze myślisz, że możesz mówić co chcesz o mnie i to będzie prawdą.
-Ale to jest prawda
-Nie, nie jest
-To twój brzuch? – zaśmiał się
-Myślałem, że już przerabialiśmy temat bycia szkieletem
-W brzuchach burczy kiedy się jest głodnym, a nie w kościach.
-To tez nie są moje kości. Moja dusza burczy. – Z jego ciała wydobył się kolejny niski pomruk.
-Twoja dusza burczy jak brzuch?
-Nawet jeżeli nie widać mojej duszy, nadal potrafi sprawić, że czuję się jak gówno i burczy kiedy jestem głodny
-Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałeś! – rzuciłaś już trzymając w dłoni telefon z gotowym numerem do Grillbiego.
-Ja… zapomniałem
-Nie zapominaj się nakarmić! Wiszę ci żarcie u Grillbiego! Więc mów mi kiedy masz na nie ochotę! – Czekałaś chwilę aż słuchawkę podniesie ten sam ochrypnięty głos
-Tu Grillby, czego chcesz? – Zamówiłaś „Specjał Sansa” sprawdzając czy nie chce czegoś jeszcze, potem się rozłączyłaś i spróbowałaś ponownie wrócić do pracy. Fakt, że Sans nie potrafi zadbać sam o siebie naprawdę Cię denerwował. Prawie nie możesz uwierzyć, że ten głąb siedzący obok Ciebie zabijał ludzi… Z jakiegoś powodu ciężko w to uwierzyć. Jest chamski i często wpada w złość, ale… wydaje Ci się, nieszkodliwy wobec Ciebie. Leniwy. Jak bardzo musiał zostać sprowokowany, aby kogoś zabić? Co go spotkało, że prawie każdą noc męczą go koszmary? Co się stało tam na dole takiego, że aż tak bardzo siebie nienawidzi?
-Ej… Czacho?
-Co… - fuknął stukając w klawiaturę kiedy grał
-Też jesteś dobry… - rzuciłaś czytając kolejne linie kodu. Uniósł brwi i zamrugał kilka razy nim odpowiedział
-Co?
-Powiedziałeś, że twój brat jest dobry… ale ty też jesteś..
-Ja… nie jestem.. – mówił delikatnie
-Jesteś
-Nie jestem
-Jesteś, Czacho…
-Nie masz pojęcia o gównach jakie zrobiłem… - rzucił mrocznie patrząc jak czerwony atak przeszywa jego ekran
-Cóż… tak… nigdy mi nie mówiłeś. Nadal czekam na to swoją drogą. – Opuścił wzrok – Możesz mi powiedzieć – Naciskałaś – Jestem pewna, że mimo wszystko nadal będziemy przyjaciółmi… Nie ufasz mi?
-O-odpuszczam …. – mruknął. Westchnęłaś cicho, prawie łapiąc oddech w zdenerwowaniu. Po tym wszystkim, nadal Ci nie ufa… Pracujesz nad nim. Każdego dnia, starasz się, aby się na Ciebie otworzył. Czasami masz nawet wrażenie, że tego chce. Tak jak wtedy kiedy powiedział, że kogoś zabił. A potem znowu się zamyka.
-Nadal sądzę, że jesteś dobry…
-Tsk.. Zawsze myślisz, że możesz mówić co chcesz o mnie i to będzie prawdą.
-Ale to jest prawda
-Nie, nie jest
-Raz przyszedłeś mnie ocalić, a wtedy jeszcze mnie nienawidziłeś – starałaś się udowodnić swoją rację
-N-nie nienawidziłem cię… I pomogłem ci bo… bo nadal nie skończyłem tamtej gry i… wisiałaś mi Grillbysa! – warknął w końcu.
-A ty mi telewizor! Więcej byś zyskał, gdybyś mi nie pomógł wtedy
-W-w niczym ci nie pomogłem! Nic ci nie było! Wyszłaś po prostu się napić czy coś kurwa
-Tego nie wiedziałeś!
-Cóż, nie pomogłem ci bo chciałem! – uśmiechnęłaś się
-Raaaany Czacho… Ale z ciebie zły chłopczyk! Taki zły! Niech zgadnę… Jesteś jak Szef i tylko mnie tolerujesz? – zapytałaś sarkastycznie
-Nie
-Więc co w tobie takiego złego?
-Nic co byś zrozumiała – mruknął.
-Czacho… no weź… Nie jesteś złą osobą. Może i masz małe problemy z socjalizacją, ale nie jesteś zły – uniósł rękę chcąc Ci znowu przerwać, ale nie dałaś sobie – Wiem, wiem! Nie było mnie w Podziemiu, więc skąd mam wiedzieć? I masz rację. Nie wiem co się tam stało. Ale wiem, że jesteś tutaj. Ty, żyjący obok mnie i słuchający strasznej muzyki! Ty, który powtarzasz, że masz wszystko gdzieś, ale wiem, że tak nie jest. Zależy ci i to bardzo Czacho. Martwiłeś się o mnie, kiedy wychodziłam w nocy, martwiłeś się o mnie kiedy rozmawiałam ze „niebezpiecznymi” potworami i martwiłeś się o mnie, kiedy się obudziłeś, a mnie nie było w domu! Bardzo się martwisz jak na kogoś kto powtarza, że ma wszystko gdzieś.
-T-to nie tak…
-Nie wiem, czy kiedykolwiek powiesz mi co się stało w Podziemiu, ale nie ma to dla mnie znaczenia co się tam stało. Oceniam cię tylko jako osobę którą poznałam tutaj na powierzchni. A poznałam naprawdę dobrego kolesia. Kolesia, z którym lubię się spotykać i kolesia któremu ufam – Odwrócił wzrok, znowu się rumieniąc
-T-to wszystko co mówisz…. T-to nie tak… - Westchnęłaś powoli, zamykając oczy zastanawiając się czy powiedzieć to co nie uważałaś, że powinnaś.
-I muszę przyznać Czacho… Nawet jeżeli twoje żarty są naprawdę suche… tak… napraaaaawdę… - wzięłaś głęboki wdech, czując że sama się rumienisz odwracając wzrok – Cz-czasami są całkiem zabawne – Widziałaś w poświatę w pokoju nawet bez patrzenia na niego. Dobrze. Powinien słyszeć tego typu słowa częściej. Nawet jeżeli nadal lekko się rumieni za każdym razem kiedy ktoś go skomplementuje. Uśmiechnęłaś się i na niego spojrzałaś, chciałaś zobaczyć jego minę nim zacznie zaprzeczać – Uh… Czacho?!
-Z-zamknij się! Wiem, że je lubisz! – warknął nie patrząc na Ciebie. Tak się wstydził, że schował czaszkę pod kapturem, ale i tak widziałaś dobiegające spod niego delikatne światło.
-Świecisz!
=M-mówiłem… to przez to, że… nie czuję się dobrze.
-Nie to… - spuściłaś wzrok na źródło światła – Twoja klatka piersiowa i … um… - Jego źrenice zawędrowały za Twoim spojrzeniem, powoli na jego pierś, a potem szybko na jego spodenki
-K-kurwa! – krzyknął jego źrenice drżały. Tak szybko jak to możliwe, złączył nogi i zakrył zarówno pierś jak i krocze chowając źródło światła pod ubraniami. – J-ja… t-to… - gubił się w słowach pocąc coraz bardziej – KURWA – znowu krzyknął i chwilę potem jego laptop opadł na kanapę tam gdzie siedział, nadal otworzony. Nadal siedziałaś wpatrzona w miejsce na którym jeszcze chwilę temu siedział Twój kościsty przyjaciel. Sans właśnie się podniecił tym, że powiedziałaś mu, że jest zabawny? Nie, nie, nie… To się nie dzieje… On tylko.. Coś z nim nie tak…
-CZACHO! – krzyknęłaś nasłuchując dźwięków z jego mieszkania. Słyszałaś tylko budowlańców w jego kuchni. Nie przeniósł się do swojego mieszkania, prawda? Ale gdzie w takim razie? Wyciągnęłaś telefon.
Ty: Gdzie jesteś?
Czekałaś, ale żadnej odpowiedzi. Cudownie… znowu Cię unika. Oparłaś się na kanapę, nadal patrząc na jego laptop i puste miejsce. Sans… naprawdę świecił. Nie tylko na twarzy, na piersi i … delikatnie się zarumieniłaś, przypominając sobie specyficzne świecenie z jego spodenek. O-on właśnie… Może potwory świecą z innych powodów? Powiedział, że się śle czuje… Wyglądał na strasznie zmęczonego przez cały czas… No i nie wydawał się na nakręconego… Nawet nie masz na sobie skarpetek… Dałaś mu komplement i .. zaczął świecić… Może…. Może….? Nie wiesz co myśleć. Jesteś pewna, że jest z nim coś nie tak, ale nie wiesz co. Martwisz się coraz bardziej. Może naprawdę jest chory… Co tam mówił o chorobach potworów? Mogą się zatruć jeżeli zjedzą złą magię, ich dusza może zachorować kiedy nie będą o siebie dobrze dbać… i mogą umrzeć. Może zjadł coś czego nie powinien… i dlatego wydawał takie dziwne odgłosy w nocy? Może dlatego zapomniał się nakarmić? Ale dlaczego tak świecił? Tak samo jak kiedy zobaczył Cię z tym magazynem… cóż… prawie jak wtedy… Miał na sobie więcej ubrań, ale… Byłaś zaskoczona, że może tak wyglądać. Wszystkie jego kości… Większość potworów jakie widziałaś w magazynie miało więcej… ciała. Jak kości wyglądają, kiedy…? Tak jak jego twarz, kiedy magia wychodzi na powierzchnię i zaczyna świecić? A może to światło jest spoza jego kości i to jego…? Jaki jest w dotyku w tamtym miejscu? Czy jest tak samo ciepłe jak jego twarz gdy go dotykasz jak się rumieni? Czy czuć magię pod palcami? Widziałaś jak świeci… Kiedy go pchnęłaś i zaczęłaś łaskotać, jak tylko dotknęłaś jego piersi przestał się śmiać. Miejsce duszy. Tak to nazwał. Głęboko w centrum jego żeber… Ale to nie jedyne miejsce… Ma jeszcze jedno…
Podskoczyłaś wyrwana z myśli przez wibracje telefonu. Wzięłaś komórkę z oparcia czując jak serce zwalnia Ci bicie kiedy zaczęłaś czytać jego odpowiedź.
Sans: Musisz coś dla mnie zrobić
Znowu się do Ciebie odzywa?
Ty: Tak! Jasne! Co chcesz. Wszystko dobrze?
Zaraz… dlaczego Twoje serce tak mocno wali? Kolejny sms od niego
Sans: Zamknij się i idź na swój korytarz.
-N-nie nienawidziłem cię… I pomogłem ci bo… bo nadal nie skończyłem tamtej gry i… wisiałaś mi Grillbysa! – warknął w końcu.
-A ty mi telewizor! Więcej byś zyskał, gdybyś mi nie pomógł wtedy
-W-w niczym ci nie pomogłem! Nic ci nie było! Wyszłaś po prostu się napić czy coś kurwa
-Tego nie wiedziałeś!
-Cóż, nie pomogłem ci bo chciałem! – uśmiechnęłaś się
-Raaaany Czacho… Ale z ciebie zły chłopczyk! Taki zły! Niech zgadnę… Jesteś jak Szef i tylko mnie tolerujesz? – zapytałaś sarkastycznie
-Nie
-Więc co w tobie takiego złego?
-Nic co byś zrozumiała – mruknął.
-Czacho… no weź… Nie jesteś złą osobą. Może i masz małe problemy z socjalizacją, ale nie jesteś zły – uniósł rękę chcąc Ci znowu przerwać, ale nie dałaś sobie – Wiem, wiem! Nie było mnie w Podziemiu, więc skąd mam wiedzieć? I masz rację. Nie wiem co się tam stało. Ale wiem, że jesteś tutaj. Ty, żyjący obok mnie i słuchający strasznej muzyki! Ty, który powtarzasz, że masz wszystko gdzieś, ale wiem, że tak nie jest. Zależy ci i to bardzo Czacho. Martwiłeś się o mnie, kiedy wychodziłam w nocy, martwiłeś się o mnie kiedy rozmawiałam ze „niebezpiecznymi” potworami i martwiłeś się o mnie, kiedy się obudziłeś, a mnie nie było w domu! Bardzo się martwisz jak na kogoś kto powtarza, że ma wszystko gdzieś.
-T-to nie tak…
-Nie wiem, czy kiedykolwiek powiesz mi co się stało w Podziemiu, ale nie ma to dla mnie znaczenia co się tam stało. Oceniam cię tylko jako osobę którą poznałam tutaj na powierzchni. A poznałam naprawdę dobrego kolesia. Kolesia, z którym lubię się spotykać i kolesia któremu ufam – Odwrócił wzrok, znowu się rumieniąc
-T-to wszystko co mówisz…. T-to nie tak… - Westchnęłaś powoli, zamykając oczy zastanawiając się czy powiedzieć to co nie uważałaś, że powinnaś.
-I muszę przyznać Czacho… Nawet jeżeli twoje żarty są naprawdę suche… tak… napraaaaawdę… - wzięłaś głęboki wdech, czując że sama się rumienisz odwracając wzrok – Cz-czasami są całkiem zabawne – Widziałaś w poświatę w pokoju nawet bez patrzenia na niego. Dobrze. Powinien słyszeć tego typu słowa częściej. Nawet jeżeli nadal lekko się rumieni za każdym razem kiedy ktoś go skomplementuje. Uśmiechnęłaś się i na niego spojrzałaś, chciałaś zobaczyć jego minę nim zacznie zaprzeczać – Uh… Czacho?!
-Z-zamknij się! Wiem, że je lubisz! – warknął nie patrząc na Ciebie. Tak się wstydził, że schował czaszkę pod kapturem, ale i tak widziałaś dobiegające spod niego delikatne światło.
-Świecisz!
=M-mówiłem… to przez to, że… nie czuję się dobrze.
-Nie to… - spuściłaś wzrok na źródło światła – Twoja klatka piersiowa i … um… - Jego źrenice zawędrowały za Twoim spojrzeniem, powoli na jego pierś, a potem szybko na jego spodenki
-K-kurwa! – krzyknął jego źrenice drżały. Tak szybko jak to możliwe, złączył nogi i zakrył zarówno pierś jak i krocze chowając źródło światła pod ubraniami. – J-ja… t-to… - gubił się w słowach pocąc coraz bardziej – KURWA – znowu krzyknął i chwilę potem jego laptop opadł na kanapę tam gdzie siedział, nadal otworzony. Nadal siedziałaś wpatrzona w miejsce na którym jeszcze chwilę temu siedział Twój kościsty przyjaciel. Sans właśnie się podniecił tym, że powiedziałaś mu, że jest zabawny? Nie, nie, nie… To się nie dzieje… On tylko.. Coś z nim nie tak…
-CZACHO! – krzyknęłaś nasłuchując dźwięków z jego mieszkania. Słyszałaś tylko budowlańców w jego kuchni. Nie przeniósł się do swojego mieszkania, prawda? Ale gdzie w takim razie? Wyciągnęłaś telefon.
Ty: Gdzie jesteś?
Czekałaś, ale żadnej odpowiedzi. Cudownie… znowu Cię unika. Oparłaś się na kanapę, nadal patrząc na jego laptop i puste miejsce. Sans… naprawdę świecił. Nie tylko na twarzy, na piersi i … delikatnie się zarumieniłaś, przypominając sobie specyficzne świecenie z jego spodenek. O-on właśnie… Może potwory świecą z innych powodów? Powiedział, że się śle czuje… Wyglądał na strasznie zmęczonego przez cały czas… No i nie wydawał się na nakręconego… Nawet nie masz na sobie skarpetek… Dałaś mu komplement i .. zaczął świecić… Może…. Może….? Nie wiesz co myśleć. Jesteś pewna, że jest z nim coś nie tak, ale nie wiesz co. Martwisz się coraz bardziej. Może naprawdę jest chory… Co tam mówił o chorobach potworów? Mogą się zatruć jeżeli zjedzą złą magię, ich dusza może zachorować kiedy nie będą o siebie dobrze dbać… i mogą umrzeć. Może zjadł coś czego nie powinien… i dlatego wydawał takie dziwne odgłosy w nocy? Może dlatego zapomniał się nakarmić? Ale dlaczego tak świecił? Tak samo jak kiedy zobaczył Cię z tym magazynem… cóż… prawie jak wtedy… Miał na sobie więcej ubrań, ale… Byłaś zaskoczona, że może tak wyglądać. Wszystkie jego kości… Większość potworów jakie widziałaś w magazynie miało więcej… ciała. Jak kości wyglądają, kiedy…? Tak jak jego twarz, kiedy magia wychodzi na powierzchnię i zaczyna świecić? A może to światło jest spoza jego kości i to jego…? Jaki jest w dotyku w tamtym miejscu? Czy jest tak samo ciepłe jak jego twarz gdy go dotykasz jak się rumieni? Czy czuć magię pod palcami? Widziałaś jak świeci… Kiedy go pchnęłaś i zaczęłaś łaskotać, jak tylko dotknęłaś jego piersi przestał się śmiać. Miejsce duszy. Tak to nazwał. Głęboko w centrum jego żeber… Ale to nie jedyne miejsce… Ma jeszcze jedno…
Podskoczyłaś wyrwana z myśli przez wibracje telefonu. Wzięłaś komórkę z oparcia czując jak serce zwalnia Ci bicie kiedy zaczęłaś czytać jego odpowiedź.
Sans: Musisz coś dla mnie zrobić
Znowu się do Ciebie odzywa?
Ty: Tak! Jasne! Co chcesz. Wszystko dobrze?
Zaraz… dlaczego Twoje serce tak mocno wali? Kolejny sms od niego
Sans: Zamknij się i idź na swój korytarz.
Sans teleportował się do swojej ciemnej łazienki uderzając piersią o toaletę. Nie spodziewał się tego. Potrzebował chwili nim przekręcił się na ziemi i zaczął znowu oddychać.
-Kurwa! – mruknął dysząc, nim zamilkł i nasłuchiwał odgłosów z kuchni. Nie słyszeli go. Ledwo stanął, aby wyciągnąć pudełko z szafki. Kurwa! Po prostu… Kurwa! Po prostu musiał zacząć świecić! Dlaczego tabletki nie działają?! Kurwa mać, strasznie mu gorąco! Cholera! Ta ruja jest okropna! Sans wycisnął kolejną tabletkę i nerwowo obracał ją w palcach. Musi uważać z nimi. Jeżeli weźmie ich za dużo, może się naprawdę spierdolić. Słyszał, jak niektóre potwory zmuszały inne do zjedzenia ich po to aby było łatwiej je zabić. Nie wspominając już o innych rzeczach, aż zadrżał. Ile może wziąć? Zaczął wzrokiem szukać instrukcji jaką wcześniej wyrzucił.
Jedna tabletka co dziesięć godzin by zredukować efekty magii podczas rui. Jeżeli pojawią się oznaki rui takie jak: pojawianie się magii bez kontroli, fizyczna manifestacja duszy, świecenie w miejscach duszy, czy trudności ze sprawowaniem normalnych obowiązków wszystko by mieć potomstwo wbrew twojej woli, zaś masturbacja nie wystarczy, weź dwie. ALE UWAŻAJ! Nie wolno ci brać dwie tabletki w tym samym okresie działania. Jeżeli twoje oznaki się pogarszają, zostań w domu w celu uniknięcia kłopotów związanych z rują.
Sans nigdy nie musiał wcześniej brać kolejnej tabletki, ale… Popatrzył na swoją świecącą pierś. Nie może świecić tak przed Tobą! Kurwa! Jest taki obrzydliwy! Pewnie czujesz do niego wstręt! Co z nim nie tak! M-musi to wyjaśnić… To nie przez to co powiedziałaś! Nie myśli w ten sposób o tobie! Naprawdę… naprawdę nie! Nic! To przez ruję! Musi wrócić i to wszystko wyjaśnić. Ale… nie chce Ci też mówić o samej rui. Poczuł jak jego telefon wibruje, spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Nadal się świecił. Co ma powiedzieć? Kurwa! Spierdolił! Może gdyby nie brał na poważnie wszystkiego co tam pierdoliłaś, wtedy nie pomyślał by o… O niczym! To przez tę ruję! Połknął tabletkę patrząc na odbicie, czekając aż świecenie ustanie. Zajęło mu to dłużej, ale znikało. Czuł jak żar znika, jak jego kości się uspokajają. Będzie musiał teraz uważać z magią. Zauważył, że nadal trzyma rękę w kieszeni na swoim telefonie. Musiał sprawdzić co tam mu napisałaś, ale nie chciał! Kurwa! Co możesz myśleć o nim po tym wszystkim… Ale, nie stanie się nic złego jak spojrzy. Po prostu zerknie. I tak nie będziesz wiedziała, czy ją odczytał, czy nie. Wziął głęboki wdech i wyciągnął stary telefon by odebrać wiadomość.
NowyKontakt3: Gdzie jesteś?
Poczuł ulgę. Nie wspominałaś o tamtym… Oczywiście… Nie oznacza to, że nie czujesz wstrętu… Pewnie i tak byś nic nie powiedziała, nawet gdybyś czuła… Nigdy o niczym nie mówisz… Zawsze zachowujesz się jakby nic Ci nie przeszkadzało. Ale, co ma odpisać? Nie chciałem się podniecić kiedy rozmawialiśmy! Przechodzę przez ruję właśnie i to przez to? Ta… już widział Twój cwany uśmiech na głupiej twarzy jak Ci to mówi. Ale musiał Ci coś powiedzieć. Wiesz co oznacza świecenie dla potworów, więc nie może tego po prostu olać. No i … co innego ma zrobić? Chować się w pokoju przez resztę dnia jak cholerny tchórz? Jest Sansem Szkieletem! Nie będzie się chował przez głupimi ludźmi! Zawsze może Ci powiedzieć, że nadal jest chory. To może zadziałać. Jest chory i jego magia staje się dzika. Póki co wierzyłaś w tę wymówkę. Westchnął patrząc na wiadomość. Im szybciej to załatwi, tym będzie lepiej. I jeżeli się nie pośpieszy, możesz zacząć myśleć głupoty, że się w tobie zakochał, czy coś… Sans zebrał magię na skrót, gotowy by pojawić się w Twoim salonie i stawić Ci czoła. Ale… nic się nie stało. Otworzył oczy w panice. Wziął dwie tabletki, ale powinien nadal umieć zrobić skrót! Ruja jest połączona z magią duszy, ale nadal powinien mieć parę skrótów w rękawie! Znowu zebrał swoją magię, dłużej tym razem. Czuł energię pulsującą w kościach. Powoli, ćmiące uczucie przeszywało kości, na tyle go w tym stanie stać. Teraz, wyobraź sobie kuchnię, stół, kanapę i idź tam! I znowu nic. Nadal był w swojej ubikacji, spocony. Kurwa. KURWA! Nasłuchiwał pracowników w jego kuchni. Nie jest już aby późno? Co oni tutaj robią? Z kuchni będzie widać, jak próbuje się wymknąć. Jest tutaj uwięziony! Nie! Nie zamierza chować się w kiblu przez resztę wieczora. Zebrał swoją magię trzeci raz. Zbierał i zbierał, cholera, to było naprawdę ciężkie. Pieprzeni ludzie, on chciał tylko leżeć w łóżku! Kiedy w końcu poczuł, że nie zbierze więcej magii przez tabletki, otworzył skrót. Kuchnia, kanapa, drzwi. Wszystko, byle zabrać go z kibla! Poczuł znajome mrowienie kiedy przechodził przez próżnie, gdy nagle… Coś złapało go za kręgosłup i zatrzymało całe jego ciało. Coś jest nie tak! Wtedy przeszył go ogromny ból. K-kurwa! Otworzył powoli oczodoły, mając nadzieję, że będzie w Twojej kuchni tam gdzie zawsze się pojawiał, ale to nie tutaj skończył. Zamiast tego patrzył na swoją sypialnię. I coś trzymało jego kręgosłup. Nie… Kurwa NIE! To nie może się dziać! Próbował się poruszyć, ale nie mógł. Uniósł ręce po to by wybadać co go blokuje. Ściana w której utknął. Nie brał skrótu do sypialni. Wziął skrót do ściany przedziałowej! I teraz jego pierdolony kręgosłup utknął w niej! Wraz z uczuciem utknięcia… miał tez tę okropną wiedzę, że nie będzie mógł zrobić skrótu w najbliższym czasie. Przełknął ślinę i poruszył nogą, aby wymacać coś, co może mu się przydać. Nic. Jego tyłek był zdecydowanie za wysoko, aby mógł nawet sięgnąć podłogi. Przynajmniej z jego strony mógł wyciągnąć ręce na swoim łóżku.
-Ch-cholera! – mruknął czując ścianę. Bolało. Nawet jeżeli jest lekki, jego kręgosłup nie powinien mieć na sobie takiego ciężaru. Chwycił za łóżko, próbując odciążyć odrobinę kości. Ostatecznie, zaczął lamentować. Za chwile… go znajdziesz… za chwilę… będziesz się kurwa śmiać. Czekał, nasłuchiwał, zaciskał ręce na łóżku, ale nic się nie stało. Albo jakby nigdy nic zaczęłaś grać w pierdoloną grę zaraz po tym jak zniknął! Jak bardzo lubisz te swoje gry?! Poczuł mocniejszy nacisk na kręgosłupie i próby ucieczki zakończyły się tylko bólem. Westchnął… Nawet jeżeli go nie znajdziesz, to naprawdę koniec… Dlaczego? Mógł się tylko o to pytać, kiedy wyciągał z kieszeni telefon. Dlaczego! Zaczął niezdarnie pisać wiadomość jedną ręką. DLACZEGO KURWA MA PROSIĆ CIĘ O POMOC KIEDY UTKNĄŁ W ŚCIANIE?! KURWA! To najgorszy dzień w jego życiu. Sans westchnął, szczerze nienawidził każdej chwili tej rui.
-Kurwa! – mruknął dysząc, nim zamilkł i nasłuchiwał odgłosów z kuchni. Nie słyszeli go. Ledwo stanął, aby wyciągnąć pudełko z szafki. Kurwa! Po prostu… Kurwa! Po prostu musiał zacząć świecić! Dlaczego tabletki nie działają?! Kurwa mać, strasznie mu gorąco! Cholera! Ta ruja jest okropna! Sans wycisnął kolejną tabletkę i nerwowo obracał ją w palcach. Musi uważać z nimi. Jeżeli weźmie ich za dużo, może się naprawdę spierdolić. Słyszał, jak niektóre potwory zmuszały inne do zjedzenia ich po to aby było łatwiej je zabić. Nie wspominając już o innych rzeczach, aż zadrżał. Ile może wziąć? Zaczął wzrokiem szukać instrukcji jaką wcześniej wyrzucił.
Jedna tabletka co dziesięć godzin by zredukować efekty magii podczas rui. Jeżeli pojawią się oznaki rui takie jak: pojawianie się magii bez kontroli, fizyczna manifestacja duszy, świecenie w miejscach duszy, czy trudności ze sprawowaniem normalnych obowiązków wszystko by mieć potomstwo wbrew twojej woli, zaś masturbacja nie wystarczy, weź dwie. ALE UWAŻAJ! Nie wolno ci brać dwie tabletki w tym samym okresie działania. Jeżeli twoje oznaki się pogarszają, zostań w domu w celu uniknięcia kłopotów związanych z rują.
Sans nigdy nie musiał wcześniej brać kolejnej tabletki, ale… Popatrzył na swoją świecącą pierś. Nie może świecić tak przed Tobą! Kurwa! Jest taki obrzydliwy! Pewnie czujesz do niego wstręt! Co z nim nie tak! M-musi to wyjaśnić… To nie przez to co powiedziałaś! Nie myśli w ten sposób o tobie! Naprawdę… naprawdę nie! Nic! To przez ruję! Musi wrócić i to wszystko wyjaśnić. Ale… nie chce Ci też mówić o samej rui. Poczuł jak jego telefon wibruje, spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Nadal się świecił. Co ma powiedzieć? Kurwa! Spierdolił! Może gdyby nie brał na poważnie wszystkiego co tam pierdoliłaś, wtedy nie pomyślał by o… O niczym! To przez tę ruję! Połknął tabletkę patrząc na odbicie, czekając aż świecenie ustanie. Zajęło mu to dłużej, ale znikało. Czuł jak żar znika, jak jego kości się uspokajają. Będzie musiał teraz uważać z magią. Zauważył, że nadal trzyma rękę w kieszeni na swoim telefonie. Musiał sprawdzić co tam mu napisałaś, ale nie chciał! Kurwa! Co możesz myśleć o nim po tym wszystkim… Ale, nie stanie się nic złego jak spojrzy. Po prostu zerknie. I tak nie będziesz wiedziała, czy ją odczytał, czy nie. Wziął głęboki wdech i wyciągnął stary telefon by odebrać wiadomość.
NowyKontakt3: Gdzie jesteś?
Poczuł ulgę. Nie wspominałaś o tamtym… Oczywiście… Nie oznacza to, że nie czujesz wstrętu… Pewnie i tak byś nic nie powiedziała, nawet gdybyś czuła… Nigdy o niczym nie mówisz… Zawsze zachowujesz się jakby nic Ci nie przeszkadzało. Ale, co ma odpisać? Nie chciałem się podniecić kiedy rozmawialiśmy! Przechodzę przez ruję właśnie i to przez to? Ta… już widział Twój cwany uśmiech na głupiej twarzy jak Ci to mówi. Ale musiał Ci coś powiedzieć. Wiesz co oznacza świecenie dla potworów, więc nie może tego po prostu olać. No i … co innego ma zrobić? Chować się w pokoju przez resztę dnia jak cholerny tchórz? Jest Sansem Szkieletem! Nie będzie się chował przez głupimi ludźmi! Zawsze może Ci powiedzieć, że nadal jest chory. To może zadziałać. Jest chory i jego magia staje się dzika. Póki co wierzyłaś w tę wymówkę. Westchnął patrząc na wiadomość. Im szybciej to załatwi, tym będzie lepiej. I jeżeli się nie pośpieszy, możesz zacząć myśleć głupoty, że się w tobie zakochał, czy coś… Sans zebrał magię na skrót, gotowy by pojawić się w Twoim salonie i stawić Ci czoła. Ale… nic się nie stało. Otworzył oczy w panice. Wziął dwie tabletki, ale powinien nadal umieć zrobić skrót! Ruja jest połączona z magią duszy, ale nadal powinien mieć parę skrótów w rękawie! Znowu zebrał swoją magię, dłużej tym razem. Czuł energię pulsującą w kościach. Powoli, ćmiące uczucie przeszywało kości, na tyle go w tym stanie stać. Teraz, wyobraź sobie kuchnię, stół, kanapę i idź tam! I znowu nic. Nadal był w swojej ubikacji, spocony. Kurwa. KURWA! Nasłuchiwał pracowników w jego kuchni. Nie jest już aby późno? Co oni tutaj robią? Z kuchni będzie widać, jak próbuje się wymknąć. Jest tutaj uwięziony! Nie! Nie zamierza chować się w kiblu przez resztę wieczora. Zebrał swoją magię trzeci raz. Zbierał i zbierał, cholera, to było naprawdę ciężkie. Pieprzeni ludzie, on chciał tylko leżeć w łóżku! Kiedy w końcu poczuł, że nie zbierze więcej magii przez tabletki, otworzył skrót. Kuchnia, kanapa, drzwi. Wszystko, byle zabrać go z kibla! Poczuł znajome mrowienie kiedy przechodził przez próżnie, gdy nagle… Coś złapało go za kręgosłup i zatrzymało całe jego ciało. Coś jest nie tak! Wtedy przeszył go ogromny ból. K-kurwa! Otworzył powoli oczodoły, mając nadzieję, że będzie w Twojej kuchni tam gdzie zawsze się pojawiał, ale to nie tutaj skończył. Zamiast tego patrzył na swoją sypialnię. I coś trzymało jego kręgosłup. Nie… Kurwa NIE! To nie może się dziać! Próbował się poruszyć, ale nie mógł. Uniósł ręce po to by wybadać co go blokuje. Ściana w której utknął. Nie brał skrótu do sypialni. Wziął skrót do ściany przedziałowej! I teraz jego pierdolony kręgosłup utknął w niej! Wraz z uczuciem utknięcia… miał tez tę okropną wiedzę, że nie będzie mógł zrobić skrótu w najbliższym czasie. Przełknął ślinę i poruszył nogą, aby wymacać coś, co może mu się przydać. Nic. Jego tyłek był zdecydowanie za wysoko, aby mógł nawet sięgnąć podłogi. Przynajmniej z jego strony mógł wyciągnąć ręce na swoim łóżku.
-Ch-cholera! – mruknął czując ścianę. Bolało. Nawet jeżeli jest lekki, jego kręgosłup nie powinien mieć na sobie takiego ciężaru. Chwycił za łóżko, próbując odciążyć odrobinę kości. Ostatecznie, zaczął lamentować. Za chwile… go znajdziesz… za chwilę… będziesz się kurwa śmiać. Czekał, nasłuchiwał, zaciskał ręce na łóżku, ale nic się nie stało. Albo jakby nigdy nic zaczęłaś grać w pierdoloną grę zaraz po tym jak zniknął! Jak bardzo lubisz te swoje gry?! Poczuł mocniejszy nacisk na kręgosłupie i próby ucieczki zakończyły się tylko bólem. Westchnął… Nawet jeżeli go nie znajdziesz, to naprawdę koniec… Dlaczego? Mógł się tylko o to pytać, kiedy wyciągał z kieszeni telefon. Dlaczego! Zaczął niezdarnie pisać wiadomość jedną ręką. DLACZEGO KURWA MA PROSIĆ CIĘ O POMOC KIEDY UTKNĄŁ W ŚCIANIE?! KURWA! To najgorszy dzień w jego życiu. Sans westchnął, szczerze nienawidził każdej chwili tej rui.
Skręciłaś do swojej kuchni cała w nerwach zastanawiając się, czego chce Sans. Teleportował się do swojego pokoju? Znowu chce gadać z Tobą przez ścianę? Dlaczego?! I tak nie usłyszysz od niego wiele bo przecież ma remont w domu. Co chce powiedzieć? Chyba nie zamierza powiedzieć Ci czegoś poważnego, prawda?! Zniknął po tym świeceniu i teraz chce abyś była w korytarzu? Sans, co się dzieje?! Właśnie weszłaś na korytarz i stanęłaś wryta. Ah… więc to jest jego tyłem… Nic więcej… Tylko szkielecia dupa… zwisa Ci ze ściany… To tyłek Sansa który utknął Ci w ścianie… tylko zwisający szkieleci zad… ze ściany… Zaraz… on nie umarł, prawda? Dlaczego połowa jego ciała zwisa z Twojej ściany?!
-Czacha?! – krzyknęłaś nerwowo. Jedna z jego nóg poruszyła się.
-T-tak… - bąknął za ścianą.
-HAHAHAHAHAHAHAHA! – zalałaś się śmiechem, musiałaś podeprzeć się o ścianę, gdy nagle nogi stały się strasznie słabe.
-Zamknij się! – krzyknął
-Jak ty… Twój tyłek! Jest w mojej ścianie! Czacho! Twój tyłek zwisa z mojej ściany! – śmiałaś się.
-Powiedziałem, zamknij się – warknął starając się nisko trzymać głos. Wyciągnęłaś z kieszeni telefon nadal się śmiejąc
-Czacho! Twój zad jest w mojej ścianie! Zwisa! – praktycznie płakałaś.
-Doskonale o tym wiem, nie musisz kurwa mówić! – Pstryk! Miałaś wyciągnięty telefon, nastawiony na zwisające kości, postanowiłaś dodać tę zdobycz do swojej kolekcji. – Czy…. Czy ty zrobiłaś pierdolone zdjęcie?! – warknął
-N-nie..
-Słyszałem telefon!
-N-nic nie słyszałeś – prychnęłaś
-Skasuj je!
-Cz-czacho! Ciiii! Musisz być cicho! – mówiłaś spokojnie jednocześnie robiąc kolejną focie.
-ZABIJĘ CIĘ KURWA! SKASUJ TE ZDJĘCIE NATYCHMIAST! – Z kuchni przestał dochodzić gruchot, oboje zamilkliście nasłuchując. Po chwili, hałas powrócił i wypuściliście oddech. Było blisko. – Ty pojebana debilko, prawie nas usłyszeli! – wyszeptał krzykiem.
-Więc bądź cicho! – zaśmiałaś się.
-Będę cicho jak przestaniesz robić zdjęcia mojej dupie!
-Jeszcze kilka
-Ani jednego! Skasuj te co masz!
-Wiesz, to nie ja teraz utknęłam w ścianie – warknął coś pod nosem po drugiej stronie
-D-dobra, możesz zachować jedno! – burknął – A teraz się pośpiesz i mnie stąd wyciągnij!
-Pięć!
-C-co?
-Chcę pięć zdjęć
-Jedno!
-Pięć! – uśmiechnęłaś się. Sans milczał przez chwile, myśląc nad Twoim żądaniem.
-To nie jest żadne zdjęcie w dziwnej sytuacji jak ostatnie! To dosłownie zdjęcie mojej dupy! – warknął – Ile zdjęć chcesz?
-Tyle ile się da, bo twoja dupcia jest słodka!
-W jaki sposób moja dupa jest słodka?! Nawet nie mam pierdolonej dupy!
-Cóż… - zaczęłaś mu się przyglądać walcząc, aby się nie śmiać. Na czym w ogóle trzymają się jego spodnie? To kościotrup! Chciałaś sprawdzić, ale zdałaś sobie sprawę, że może to nie jest najlepszy pomysł. Sans jakoś dziwnie jest wrażliwy na temat ubrań. – Może właśnie przez to jesteś słodki? – odpowiedziałaś odwracając swój wzrok kiedy zdałaś sobie sprawę, że zmierzają w stronę w którą nie powinny. Nie myśl o jego świeceniu… nie myśl o tym!
-Dobra! Trzy! I to moja o-ostatnia propozycja! – rzucił nagle machając rozpaczliwie nogami.
-Zgoda! – Po ostatnim zdjęciu, pozwoliłaś sobie zrobić je jak trzeba, schowałaś telefon do kieszeni. – Jak w ogóle to zrobiłeś? – zapytałaś w końcu, gotowa, poważna i zwarta, aby go wydostać – Nie wiedziałam, że możesz teleportować się do ściany
-Nie powinienem! Moja magia… po prostu… t-teraz coś z nią nie tak
-Więc… jesteś chory? – przysunęłaś się do jego kości miednicznych starając się zrozumieć co go trzyma. – Zastanawiałam się czy zjadłeś coś złego – Ciężko powiedzieć co się dzieje, skoro jego spodenki zakrywają większość ściany – Cz-czacho? – zapytałaś kiedy nic nie odpowiadał
-T-ta… jasne… cokolwiek… - mruknął – To najlepsze wytłumaczenie które wy ludzie zrozumiecie. Miałaś przeczucie, że Cię okłamuje.
-Hm? – wywróciłaś oczami – A więc, mówisz mi że zachorowałeś na coś, co sprawia, że coś potwornego staje ci kiedy powiem, że jesteś zabawny
-TO NIE MA Z TOBĄ NIC WSPÓLNEGO! – zaczął z wściekłością kopać w Twoją ścianę. Robotnicy znowu przestali, słyszeliście niskie głosy i rozmowy nim wrócili do roboty
-Czacho… musisz być ciszej – szepnęłaś
-Więc nie mów mi takich gówien! Moja magia teraz po prostu zdziczała! A to co wyło wcześniej… n-nie ma z tobą nic wspólnego. JASNE?! – znowu szepcząc krzyczał.
-Jasne, jasne, łapię – przytaknęłaś chcąc aby był ciszej.
-I dla jasności sprawy! Nie ma mi co stawiać! Nie mam pierdolonego chuja!
-Powiedziałam że coś potwornego!
-Nie chcę już nigdy myśleć o waszych obrzydliwych ludzkich organach rozrodczych!
-Mmmmh,,, jaaasne… chyba że na kozim furry – uśmiechnęłaś się.
-Z-zamknij się! – zrobiłaś krok bliżej, tam gdzie jego biodra przywierają do ściany. Nie widziałaś jak dokładnie to się dzieje, ale jakby nagle jego tyłek pojawiał się w ścianie.
-Więc… jak mam cię stąd wydostać? – nie odpowiedział. – Czacho…?
-…Musisz przebić się przez ścianę – mruknął zrezygnowany
-Co?
-Ściana.. – powtórzył – Musisz się przez nią przebić
-To nie może być jedyne wyjście! – westchnął.
-Jest… i to nie pierwszy raz kiedy tak mi się kurwa dzieje… Szef… też musiał to robić – Kiedy tym razem się przybliżyłaś, poczułaś ten sam zapach z wcześniej. Nie tak silny, i gdzieś tam w głębi byłaś nawet o to zła. To był naprawdę bardzo ładny zapach. Nagle się cofnęłaś. Ej, nie obwąchuj jego dupy! To dziwne! Musisz go wydostać, a nie pakować mordy wszędzie tam gdzie poczujesz ten zapach. Masz gdzieś co mówił Sans. Ładnie pachnie i w tym właśnie problem.
-Jak mogłeś przenieść się w ścianę i nie możesz się z niej wydostać? – Zapytałaś szukając miejsca gdzie dokładnie utknął. To bez sensu, jeżeli go nie ruszysz, nic nie zobaczysz.
-Mówiłem! Tak nie powinno być! Jeżeli nie jestem skupiony na miejscu w którym chcę wylądować, moja magia wariuje… i coś takiego się dzieje… No i … mówiłem już, że nie mogę brać skrótów jeżeli utknąłem? – Odwróciłaś od niego głowę tak daleko jak mogłaś, gdy wystawiałaś rękę w stronę jego kości. Może uda Ci się popchnąć jego biodra tak, aby nic nie złamać.
-Co cię trzyma? – zapytałaś kładąc rękę na jego kościach. Odpowiedział szybko, zaczynając na nowo kopać w ścianę
-N-NIE DOTYKAJ MNIE KURWA! NIE DOTYKAJ MOJEJ DUPY! CO DO DIABŁA?! – Pracownicy znowu przestali robić swoje zaś Wy zamarliście, nasłuchując w niepewności. Niskie głosy, rozmowa, słyszałaś jak rozmawiają o potworach. Po bardzo długiej minucie, znowu zaczęli swoją robotę i wypuściłaś oddech. Tam gdzie kopnął, zrobił dziurę w ścianie.
-Czacho, musisz być cicho – szepnęłaś
-W-więc nie dotykaj mojej dupy! – burknął
-Staram się zobaczyć ścianę. No i nie dotykam cię po dupie, tylko po miednicy!
-Po prostu mnie nie dotykaj!
-Jak mam cię stąd wyciągnąć, bez dotykania?
-Z-zrób dziurę dookoła mnie…
-Wtedy nadal będę musiała cię dotknąć
-Nie możesz! – brzmiał na bardzo zmartwionego
-Nie dotknę cię tam, gdzie nie powinnam! Raaany! Wiem, gdzie masz swoje wrażliwe miejsca więc będę ich unikać
-To bez znaczenia – był bardzo zestresowany. Westchnęłaś lekko zdenerwowana
-Czacho… chcesz abym cię stąd wydostała czy nie? – Westchnął, zobaczyłaś jak puszcza swobodnie nogi
-D-dobra! Ale… s-skoro już musisz… zrób to szybko!
-Zgoda – odpowiedziałaś i dotknęłaś ponownie jego bioder upewniając się, że masz głowę dość daleko, aby nie wąchać go. Znowu położyłaś ręce na jego żebrach. Jak na kogoś kto nie ma mięśni, był bardzo spięty. Pociągnęłaś go delikatnie, czując jak się rumienisz. Dlaczego musiał coś takiego powiedzieć? Teraz jesteś naprawdę wyczulona na to jak go dotykasz i czujesz się niezręcznie. Nie wspominając już o tym, że masz wrażenie, że wydaje z siebie jakieś dziwne pojękiwania po drugiej stronie. W końcu uniosłaś go i zobaczyłaś jak jego kręgosłup przechodzi przez dziurę o prawie tej samej wielkości. Sans prawdopodobnie miał rację, będziesz musiała go wyciąć by go uwolnić. – Zaraz wrócę – powiedziałaś puszczając go powoli, aby nie uderzył nogami w ścianę. Sans nie odpowiedział więc poszłaś do kuchni, chwyciłaś najostrzejsze noże i wszystko co wydawało Ci się pomocne. Odkręciłaś kran pozwalając aby wola lała się pełną parą i robiła hałas. Nadal za mało. W salonie włączyłaś telewizor na jakimś przypadkowym programie i pogłośniłaś na Maksa. Bez względu co leci, musi być głośne. Ale nadal za mało. Minęłaś zwisający tyłek Sansa i poszłaś do sypialni, z szafy wyciągnęłaś odkurzacz, włączyłaś. Wkrótce kakofonia hałasu wypełniła Twoje mieszkanie. Powinno wystarczyć, ale na wszelki wypadek odkręciłaś jeszcze wodę w ubikacji by ta lała się do wanny. Wróciłaś do bioder Sansa nadal zwisających ze ściany – Odetnę cię teraz! – krzyknęłaś starając się przekrzyczeć hałas w mieszkaniu.
-Co?
-Powiedziałam, że cię teraz odetnę!
-CO?! – Wzięłaś głęboki wdech i zaczęłaś wbijać nóż w ścianę. Sans skulił nogi kiedy zauważył co robisz. Wkręcałaś nóż w ścianę, mając nadzieję, że zrobiony w ten sposób otwór będzie wystarczający na jego biodra. Hałas z mieszkania zagłuszał to co robisz. Miałaś nadzieję mimo wszystko, że pracownicy nic nie słyszą. Już byłaś w połowie, ostrożnie dotknęłaś go aby go przesunąć. Jego biodra blokowały nóż, a potrzebowałaś jeszcze odrobiny miejsca, aby go dobrze odciąć i bezpiecznie..
Otworzył szeroko oczy czując Twoją rękę na sobie. K-kurwa! Nie mogłaś ruszać nim używając jego nóg czy coś?! P-pośpiesz się! Zamknął oczodoły kiedy przycisnęłaś mocniej jego biodra. Kurwa! Oh! Kurwa! Proszę, nie świeć! Kurwa! Już wziął dwie tabletki! Dlaczego jego kości nadal są takie delikatne? Kręcił nogami starając się nie ruszać, starał się skupić na wszystkim, tylko nie na miękkiej ludzkiej dłoni która go pcha. Nie myśl o tym! Niebawem będzie wolny! Wolny od tej pierdolonej ściany! To, że go dotykasz to nic nie znaczy! Chcesz go tylko wydostać ze ściany! …. Ale fajnie by było, gdybyś zdecydowała go jednak nie uwalniać… Mogłabyś mu zrobić wszystko co byś chciała w tej pozycji
-N-NIE! – skrzeknął ale było za późno, magia wypełniła kości.
Byłaś już w połowie uwolnienia go kiedy zostałaś dosłownie zaatakowana tym przyjemnym zapachem. Twój mózg krzyczał w niebezpieczeństwie, a potem całkowicie straciłaś nad nim panowanie. Zamarłaś, z nożem w ręku, pod Sansem. Ah… Jak ładnie świeci. Taki… śliczny… Ugryziesz go.
-Czacha?! – krzyknęłaś nerwowo. Jedna z jego nóg poruszyła się.
-T-tak… - bąknął za ścianą.
-HAHAHAHAHAHAHAHA! – zalałaś się śmiechem, musiałaś podeprzeć się o ścianę, gdy nagle nogi stały się strasznie słabe.
-Zamknij się! – krzyknął
-Jak ty… Twój tyłek! Jest w mojej ścianie! Czacho! Twój tyłek zwisa z mojej ściany! – śmiałaś się.
-Powiedziałem, zamknij się – warknął starając się nisko trzymać głos. Wyciągnęłaś z kieszeni telefon nadal się śmiejąc
-Czacho! Twój zad jest w mojej ścianie! Zwisa! – praktycznie płakałaś.
-Doskonale o tym wiem, nie musisz kurwa mówić! – Pstryk! Miałaś wyciągnięty telefon, nastawiony na zwisające kości, postanowiłaś dodać tę zdobycz do swojej kolekcji. – Czy…. Czy ty zrobiłaś pierdolone zdjęcie?! – warknął
-N-nie..
-Słyszałem telefon!
-N-nic nie słyszałeś – prychnęłaś
-Skasuj je!
-Cz-czacho! Ciiii! Musisz być cicho! – mówiłaś spokojnie jednocześnie robiąc kolejną focie.
-ZABIJĘ CIĘ KURWA! SKASUJ TE ZDJĘCIE NATYCHMIAST! – Z kuchni przestał dochodzić gruchot, oboje zamilkliście nasłuchując. Po chwili, hałas powrócił i wypuściliście oddech. Było blisko. – Ty pojebana debilko, prawie nas usłyszeli! – wyszeptał krzykiem.
-Więc bądź cicho! – zaśmiałaś się.
-Będę cicho jak przestaniesz robić zdjęcia mojej dupie!
-Jeszcze kilka
-Ani jednego! Skasuj te co masz!
-Wiesz, to nie ja teraz utknęłam w ścianie – warknął coś pod nosem po drugiej stronie
-D-dobra, możesz zachować jedno! – burknął – A teraz się pośpiesz i mnie stąd wyciągnij!
-Pięć!
-C-co?
-Chcę pięć zdjęć
-Jedno!
-Pięć! – uśmiechnęłaś się. Sans milczał przez chwile, myśląc nad Twoim żądaniem.
-To nie jest żadne zdjęcie w dziwnej sytuacji jak ostatnie! To dosłownie zdjęcie mojej dupy! – warknął – Ile zdjęć chcesz?
-Tyle ile się da, bo twoja dupcia jest słodka!
-W jaki sposób moja dupa jest słodka?! Nawet nie mam pierdolonej dupy!
-Cóż… - zaczęłaś mu się przyglądać walcząc, aby się nie śmiać. Na czym w ogóle trzymają się jego spodnie? To kościotrup! Chciałaś sprawdzić, ale zdałaś sobie sprawę, że może to nie jest najlepszy pomysł. Sans jakoś dziwnie jest wrażliwy na temat ubrań. – Może właśnie przez to jesteś słodki? – odpowiedziałaś odwracając swój wzrok kiedy zdałaś sobie sprawę, że zmierzają w stronę w którą nie powinny. Nie myśl o jego świeceniu… nie myśl o tym!
-Dobra! Trzy! I to moja o-ostatnia propozycja! – rzucił nagle machając rozpaczliwie nogami.
-Zgoda! – Po ostatnim zdjęciu, pozwoliłaś sobie zrobić je jak trzeba, schowałaś telefon do kieszeni. – Jak w ogóle to zrobiłeś? – zapytałaś w końcu, gotowa, poważna i zwarta, aby go wydostać – Nie wiedziałam, że możesz teleportować się do ściany
-Nie powinienem! Moja magia… po prostu… t-teraz coś z nią nie tak
-Więc… jesteś chory? – przysunęłaś się do jego kości miednicznych starając się zrozumieć co go trzyma. – Zastanawiałam się czy zjadłeś coś złego – Ciężko powiedzieć co się dzieje, skoro jego spodenki zakrywają większość ściany – Cz-czacho? – zapytałaś kiedy nic nie odpowiadał
-T-ta… jasne… cokolwiek… - mruknął – To najlepsze wytłumaczenie które wy ludzie zrozumiecie. Miałaś przeczucie, że Cię okłamuje.
-Hm? – wywróciłaś oczami – A więc, mówisz mi że zachorowałeś na coś, co sprawia, że coś potwornego staje ci kiedy powiem, że jesteś zabawny
-TO NIE MA Z TOBĄ NIC WSPÓLNEGO! – zaczął z wściekłością kopać w Twoją ścianę. Robotnicy znowu przestali, słyszeliście niskie głosy i rozmowy nim wrócili do roboty
-Czacho… musisz być ciszej – szepnęłaś
-Więc nie mów mi takich gówien! Moja magia teraz po prostu zdziczała! A to co wyło wcześniej… n-nie ma z tobą nic wspólnego. JASNE?! – znowu szepcząc krzyczał.
-Jasne, jasne, łapię – przytaknęłaś chcąc aby był ciszej.
-I dla jasności sprawy! Nie ma mi co stawiać! Nie mam pierdolonego chuja!
-Powiedziałam że coś potwornego!
-Nie chcę już nigdy myśleć o waszych obrzydliwych ludzkich organach rozrodczych!
-Mmmmh,,, jaaasne… chyba że na kozim furry – uśmiechnęłaś się.
-Z-zamknij się! – zrobiłaś krok bliżej, tam gdzie jego biodra przywierają do ściany. Nie widziałaś jak dokładnie to się dzieje, ale jakby nagle jego tyłek pojawiał się w ścianie.
-Więc… jak mam cię stąd wydostać? – nie odpowiedział. – Czacho…?
-…Musisz przebić się przez ścianę – mruknął zrezygnowany
-Co?
-Ściana.. – powtórzył – Musisz się przez nią przebić
-To nie może być jedyne wyjście! – westchnął.
-Jest… i to nie pierwszy raz kiedy tak mi się kurwa dzieje… Szef… też musiał to robić – Kiedy tym razem się przybliżyłaś, poczułaś ten sam zapach z wcześniej. Nie tak silny, i gdzieś tam w głębi byłaś nawet o to zła. To był naprawdę bardzo ładny zapach. Nagle się cofnęłaś. Ej, nie obwąchuj jego dupy! To dziwne! Musisz go wydostać, a nie pakować mordy wszędzie tam gdzie poczujesz ten zapach. Masz gdzieś co mówił Sans. Ładnie pachnie i w tym właśnie problem.
-Jak mogłeś przenieść się w ścianę i nie możesz się z niej wydostać? – Zapytałaś szukając miejsca gdzie dokładnie utknął. To bez sensu, jeżeli go nie ruszysz, nic nie zobaczysz.
-Mówiłem! Tak nie powinno być! Jeżeli nie jestem skupiony na miejscu w którym chcę wylądować, moja magia wariuje… i coś takiego się dzieje… No i … mówiłem już, że nie mogę brać skrótów jeżeli utknąłem? – Odwróciłaś od niego głowę tak daleko jak mogłaś, gdy wystawiałaś rękę w stronę jego kości. Może uda Ci się popchnąć jego biodra tak, aby nic nie złamać.
-Co cię trzyma? – zapytałaś kładąc rękę na jego kościach. Odpowiedział szybko, zaczynając na nowo kopać w ścianę
-N-NIE DOTYKAJ MNIE KURWA! NIE DOTYKAJ MOJEJ DUPY! CO DO DIABŁA?! – Pracownicy znowu przestali robić swoje zaś Wy zamarliście, nasłuchując w niepewności. Niskie głosy, rozmowa, słyszałaś jak rozmawiają o potworach. Po bardzo długiej minucie, znowu zaczęli swoją robotę i wypuściłaś oddech. Tam gdzie kopnął, zrobił dziurę w ścianie.
-Czacho, musisz być cicho – szepnęłaś
-W-więc nie dotykaj mojej dupy! – burknął
-Staram się zobaczyć ścianę. No i nie dotykam cię po dupie, tylko po miednicy!
-Po prostu mnie nie dotykaj!
-Jak mam cię stąd wyciągnąć, bez dotykania?
-Z-zrób dziurę dookoła mnie…
-Wtedy nadal będę musiała cię dotknąć
-Nie możesz! – brzmiał na bardzo zmartwionego
-Nie dotknę cię tam, gdzie nie powinnam! Raaany! Wiem, gdzie masz swoje wrażliwe miejsca więc będę ich unikać
-To bez znaczenia – był bardzo zestresowany. Westchnęłaś lekko zdenerwowana
-Czacho… chcesz abym cię stąd wydostała czy nie? – Westchnął, zobaczyłaś jak puszcza swobodnie nogi
-D-dobra! Ale… s-skoro już musisz… zrób to szybko!
-Zgoda – odpowiedziałaś i dotknęłaś ponownie jego bioder upewniając się, że masz głowę dość daleko, aby nie wąchać go. Znowu położyłaś ręce na jego żebrach. Jak na kogoś kto nie ma mięśni, był bardzo spięty. Pociągnęłaś go delikatnie, czując jak się rumienisz. Dlaczego musiał coś takiego powiedzieć? Teraz jesteś naprawdę wyczulona na to jak go dotykasz i czujesz się niezręcznie. Nie wspominając już o tym, że masz wrażenie, że wydaje z siebie jakieś dziwne pojękiwania po drugiej stronie. W końcu uniosłaś go i zobaczyłaś jak jego kręgosłup przechodzi przez dziurę o prawie tej samej wielkości. Sans prawdopodobnie miał rację, będziesz musiała go wyciąć by go uwolnić. – Zaraz wrócę – powiedziałaś puszczając go powoli, aby nie uderzył nogami w ścianę. Sans nie odpowiedział więc poszłaś do kuchni, chwyciłaś najostrzejsze noże i wszystko co wydawało Ci się pomocne. Odkręciłaś kran pozwalając aby wola lała się pełną parą i robiła hałas. Nadal za mało. W salonie włączyłaś telewizor na jakimś przypadkowym programie i pogłośniłaś na Maksa. Bez względu co leci, musi być głośne. Ale nadal za mało. Minęłaś zwisający tyłek Sansa i poszłaś do sypialni, z szafy wyciągnęłaś odkurzacz, włączyłaś. Wkrótce kakofonia hałasu wypełniła Twoje mieszkanie. Powinno wystarczyć, ale na wszelki wypadek odkręciłaś jeszcze wodę w ubikacji by ta lała się do wanny. Wróciłaś do bioder Sansa nadal zwisających ze ściany – Odetnę cię teraz! – krzyknęłaś starając się przekrzyczeć hałas w mieszkaniu.
-Co?
-Powiedziałam, że cię teraz odetnę!
-CO?! – Wzięłaś głęboki wdech i zaczęłaś wbijać nóż w ścianę. Sans skulił nogi kiedy zauważył co robisz. Wkręcałaś nóż w ścianę, mając nadzieję, że zrobiony w ten sposób otwór będzie wystarczający na jego biodra. Hałas z mieszkania zagłuszał to co robisz. Miałaś nadzieję mimo wszystko, że pracownicy nic nie słyszą. Już byłaś w połowie, ostrożnie dotknęłaś go aby go przesunąć. Jego biodra blokowały nóż, a potrzebowałaś jeszcze odrobiny miejsca, aby go dobrze odciąć i bezpiecznie..
Otworzył szeroko oczy czując Twoją rękę na sobie. K-kurwa! Nie mogłaś ruszać nim używając jego nóg czy coś?! P-pośpiesz się! Zamknął oczodoły kiedy przycisnęłaś mocniej jego biodra. Kurwa! Oh! Kurwa! Proszę, nie świeć! Kurwa! Już wziął dwie tabletki! Dlaczego jego kości nadal są takie delikatne? Kręcił nogami starając się nie ruszać, starał się skupić na wszystkim, tylko nie na miękkiej ludzkiej dłoni która go pcha. Nie myśl o tym! Niebawem będzie wolny! Wolny od tej pierdolonej ściany! To, że go dotykasz to nic nie znaczy! Chcesz go tylko wydostać ze ściany! …. Ale fajnie by było, gdybyś zdecydowała go jednak nie uwalniać… Mogłabyś mu zrobić wszystko co byś chciała w tej pozycji
-N-NIE! – skrzeknął ale było za późno, magia wypełniła kości.
Byłaś już w połowie uwolnienia go kiedy zostałaś dosłownie zaatakowana tym przyjemnym zapachem. Twój mózg krzyczał w niebezpieczeństwie, a potem całkowicie straciłaś nad nim panowanie. Zamarłaś, z nożem w ręku, pod Sansem. Ah… Jak ładnie świeci. Taki… śliczny… Ugryziesz go.