Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ♥ Papytus - maskotka blogowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ♥ Papytus - maskotka blogowa. Pokaż wszystkie posty

1 sierpnia 2017

Undertale: Przygody Papytusa Wspaniałego - Jestem Sans i Papytus - Jak Papytus odkrył swe przeznaczenie. - Rydzia

Autor: Rydzia

Przygody Papytusa Wspaniałego
Jestem Sans i Papytus
Jak Papytus odkrył swe przeznaczenie.

- Hej, Pap? - weszła do mieszkania pukając oczywiście uprzednio. Nikt jej nie odpowiedział. Pusto? Salon nic, sypialnia nic, kuchnia… pojedynczy kubek kawy, a raczej po kawie. Leżał przewrócony na stoliku a ciecz zdążyła już weżreć się w nie lakierowany blat. - Papytus?! - ponagliła wołanie. Usłyszała jakiś ruch na balkonie. No tak drzwi były uchylone. Odsłoniła kiczowatą firankę i weszła.
Siedział podkulając nogi w rogu. Nie wyglądał na szkieleta w dobrym humorze.
- Papytus, jest zimno wejdź do środka - westchnęła i spróbowała podciągnąć go do góry, lecz ten uparcie trwał na wyłożonej kafelkami posadzce. Uparciuch. Ostatnio bardzo często wpada w podobny nastrój i trudno go z niego wyrwać.
- TY WIESZ CO ONA ZROBIŁA? - zapytał łamiącym się głosem. Dopiero teraz widziała że dzierży w dłoni komórkę. - TY WIESZ CO ONA MI ZROBIŁA?
- No… Nadal tu jesteś… - zastanawiała się na głos. - więc raczej o tobie nie zapomniała - wzruszyła ramionami w rezygnacji.
- CZY TY… WIESZ CO TO DISCORD, PRAWDA?
Kiwnęła powoli głową. Nadal nie wiedziała do czego zmierza. najważniejsze że mówi co go trapi, więc pozwalała mu mówić. Papytus złapał ją nagle za rękaw bluzy i pociągnął w dół, by zajęła miejsce koło niego. Dziewczyna wylądowała jednakże rozciągnięta na jego kolanach. Nie przejął się tym w każdym razie. Wpatrywał się w komórkę przesuwając palcem po ekranie. Jakoś wygramoliła się z niego i usiadła obok, stykając się z nim biodrem.
- NA TYM CAŁYM DISCORDZIE HANDLARZA ILUZJI DZIEJĄ SIĘ STRASZNE RZECZY. PRZERAŻAJĄCE WRĘCZ. OD SAMEGO POCZĄTKU - zaczął wyjaśniać - WSZYSCY GADAJĄ O SEKSIE, KTO KOGO BĘDZIE TEGO. TE NIEWYŻYTE BABY NAWET JEDNEGO BIEDNEGO CHŁOPAKA ZMUSIŁY DO JĘCZENIA NA KANALE GŁOSOWYM. TERAZ SPOKOJU MU NIE DAJĄ I TERAZ CHCĄ BY JAKIEŚ DZIWNE SŁUCHOWISKO ROBIŁ. WIESZ O CZYM MÓWIĘ?
- T-tak, słyszałam o tej sprawie - mruknęła. Podrapała się po tyle głowy i zaśmiała nerwowo.
- WIDZISZ, NAWET CIEBIE TO ZNIESMACZA - warknął zagarniając ją ramieniem jeszcze bliżej siebie. - PATRZ - wetknął jej telefon pod nos - POKÓJ NSFW, TO JEST TO, CZEGO POWINNA OBAWIAĆ SIĘ KAŻDA Z POSTACI W TYM ŚWIECIE - zrobił zamaszysty ruch ręką, pokazując na otoczenie.
- … nsfw…
- TAK. POSŁUCHAJ… ONI GRAJĄ W GRĘ RP I… O NIC INNEGO IM PRAKTYCZNIE  NIE CHODZI JAK O... PIEPRZENIE SIĘ! - ostatnie słowa powiedział z mocnym akcentem, jakby wypowiedzenie ich kosztowało go dużo wysiłku. - RYDZIA WYMYŚLA I WYKOPUJE Z ODMĘTÓW ZAPOMNIANYCH HISTORII CORAZ TO INNE POSTACIE! ZNĘCA SIĘ NAD NIMI I ZMUSZA DO RZECZY JAKIE W ICH ORYGINALNYCH HISTORIACH NIE MIAŁYBY MIEJSCA!
- To znaczy?
- NATALIA - zaczął wymieniać na palcach - W SENSIE JEJ OC, KTÓRĄ WCISKA W KAŻDE OPOWIADANIE Z READEREM. TO PRZEROBIONA WERSJA JEJ SAMEJ. TOTALNIE ŚLEPA I TĘPA, RZUCA SIĘ NA KAŻDEGO GRILLBY’EGO - wyraźnie się skrzywił. - A SZKODA, BO TERAZ POGADAĆ SIĘ Z NIĄ NIE DA! WIECZNIE TYLKO FELL TO, FELL TAMTO - udawał poirytowany cienkim głosikiem ton Natalii. - DALEJ - drugi palec - LAURA DE MON. ZNASZ JĄ? - zaprzeczyła. - TEŻ MYŚLAŁEM, ŻE JEJ NIE ZNAM, ALE WIESZ CO SIĘ OKAZAŁO? WYMYŚLIŁA JĄ JAKIŚ CZAS TEMU, ALE WYKORZYSTAŁA JEJ WIZERUNEK BY MIEĆ AVKA POSTACI, BY MÓC PIEPRZYC SIĘ Z PINKIEM - tak… Papytus wyraźnie akcentował te słowo… - NAWET NIE WYMYŚLIŁA JEJ WCZEŚNIEJ IMIENIA! W KAŻDYM RAZIE ZNASZ PAMPIRIN TIRINTIN?
- No ją znam… Parę razy weszła mi w drogę - prychnęła - A raczej ja jej. Prawie na nią usiadłam. Nie zauważyłam jej. Mściła się potem za to przez calutki dzień. Taka mała kruszyna - pokazała rękoma postać wielkości małego Bitty.
- WIEDZ ZATEM ŻE UROSŁO JEJ SIĘ TROCHĘ - Papytus westchnął ciężko. - RYDZIA MA CO DO NIEJ NIECNE PLANY. W SENSIE CHCE NIĄ ZAGRAĆ TAK, BY DOBRAĆ SIĘ DO NIEJAKIEGO DANCE!SANSA. CO PRAWDA W PRZECIWIEŃSTWIE DO LAURY JEJ CHARAKTER ZOSTAWIŁA I NAWET IMIĘ… ALE TY WIESZ, ŻE ONA I LAURA POCHODZĄ Z TEJ SAMEJ PORZUCONEJ HISTORII?
Nie wiedziała, patrzyła się więc na niego wyczekująco.
- RYDZIA POWIEDZIAŁA, ŻE MA JESZCZE JEDNĄ DZIEWCZYNĘ, ALE JEST ZBYT DELIKATNA JAK NA GRĘ RP. ALE OBAWIAM SIĘ, ŻE I ONA SIĘ NIE OSTANIE…  MOŻE TEŻ COŚ JEJ DODA, CZEGOŚ ODEJMIE I BĘDZIE POLOWAĆ NA BIEDNYCH MĘŻCZYZN… - wzdrygnął się wyraźnie na tą myśl. - PRZESADZIŁA JEDNAK W MOMENCIE KIEDY… - zaciął się wystawiając przed siebie czwarty palec.
- Kiedy co? - ponagliła go. Jego ręka opadła na jej kolano.
- ...KIEDY ZACZĘŁA GRAĆ MNĄ…
- Co takiego? - obruszyła się. - Jak to tobą? Nie wymyśliła ci historii, chociaż ją o to prosiłeś, nie chce jej się wymyślić nawet durnego obuwia - wskazała na bose stopy Papytusa - a wymyśliła sobie, by grać tobą?!
- NA POCZĄTKU… - mówił naprawdę cicho - GRAŁA DLA ŚMIECHÓW CHICHÓW NA GŁÓWNYM KANALE I W WIADOMOŚCIACH PRYWATNYCH… TO NIE BYŁO NIC WIELKIEGO… ALE PÓŹNIEJ WESZŁA RÓWNIEŻ DO GRY…
- Pap…? - zapytała z troska w głosie widząc minę szkieleta. Energia jaką zazwyczaj okazywał całą ekspresją swojego ciała i mimiką twarzy znikła całkowicie. - Co tam się stało…?
Milczał chwilę przyglądając się swoim dłoniom w skupieniu.
- PIERWSZEGO DNIA BYŁO SPOKOJNIE DOŚĆ… NIC WIELKIEGO. RYDZIA CIESZYŁA SIĘ, ŻE MOŻE WCIELIĆ SIĘ W CHŁOPAKA - wskazał na siebie - PODCZAS GDY  JAKIŚ INNY CHŁOPAK WCIELA SIĘ W DZIEWCZYNĘ…
- Ale chyba nie to cię dobiło? - otoczyła go ramionami na co odpowiedział wtulając się w nią mocno. Schował twarz w jej włosach. Czuła drżenie jego ciała.
- WYKORZYSTAŁA MNIE. JAK LAURĘ.
- ...co?
- POMYŚLAŁA, ŻE BYŁOBY ZABAWNIE JAKBYM WZIĄŁ UDZIAŁ W ORGII!!! - zacisnął palce na jej ramionach - A JA WCALE TAKI NIE JESTEM!... NIE… NIE BYŁEM… OWSZEM, LUBIĘ TOWARZYSTWO PIĘKNYCH DZIEWCZĄT. DBAĆ, BY BYĆ W CENTRUM ICH UWAGI, ALE NIE COŚ TAKIEGO! JA, SAM NA SAM Z DZIEWCZYNĄ JAK MARZENIE, TO CO INNEGO, ALE NIE KURWA PIĘĆ OSÓB GRZMOCĄCYCH SIĘ W JEDNYM POKOJU I JESZCZE JEDEN LEŻY POD ŁÓŻKIEM!
Milczała. zaczęła głaskać Papytusa po czaszce, chcąc go uspokoić. Nie działało. Zaczął trząść się jeszcze mocniej.
- A-A-ALE WIESZ CO JEST NAJGORSZE? - pociągnięcie nosem - TA KOBIETA… METKA, TO ISTNY POTWÓR! CZYTAŁEM WCZEŚNIEJSZE RP I WIEM DO CZEGO JEST ZDOLNA! - zawył.
- Papciu spokojnie…
- WAMPIR, ZOMBIE, CZY JEBANY PIES! CHUJ WIE KIM BYŁA! - dyszał ciężko - RYDZIA SAMA MYŚLAŁA, ŻE COŚ MI SIĘ STANIE. NAPRAWDĘ ZACZĘŁA SIĘ BAĆ…
- Więc jednak jakoś o ciebie dba - starała się załagodzić sytuację, na co ten gwałtownie się od niej odsunął. Trzymał ją za ramiona. Powiedział poważnie:
- NIE DBA. GDYBY TAK BYŁO NIE TRAFIŁBYM TAM. A-ALE… WTEDY NADESZŁO NAJGORSZE…
Ponoć Metka miała być najgorsza w tym wszystkim? Chyba jednak każdy element tej historii uważał za najgorszy. Czekała. Papytus miał grobowy wyraz twarzy. W końcu powiedział bardzo mrocznym, niesamowicie niskim głosem jak na niego.
- MACKI… - nie rozumiała o co chodzi.
- Papytus, możesz jaśniej?
- MACKI, ODNÓŻA, TENTACLE!!!
Wstał na równe nogi i zaczął chodzić po niewielkim balkonie w tę i z powrotem.
- PRZECIEŻ JĄ TO NAWET NIE RAJCUJE! NIE WIEM SKĄD PRZYSZEDŁ JEJ DO GŁOWY TAKI POMYSŁ?! - wrzasnął na całe gardło. - JA I MACKI?! JĄ CHYBA POJEBAŁO!
- Paps…
- I PO SKOŃCZONEJ SESJI WCALE NIE ZNIKAJĄ! CAŁY CZAS POTRAFIĘ JE ZROBIĆ! NIE OBCHODZI MNIE, ŻE NAGLE OKAZAŁO SIĘ, ŻE TA CAŁA METKA NA MACKOWY FETYSZ I TO URATOWAŁO MI KOŚCI PRZED ZJEDZENIEM ICH - zatrzymał się nagle zaciskając jednocześnie dłonie w bardzo mocnym uścisku na balustradzie, po czym zwiesił głowę. - CO JEJ STRZELIŁO DO GŁOWY, BY ZOSTAWIĆ MNIE TAKIM?
Nie wiedziała co powiedzieć. Wstała, gotowa ponownie pochwycić szkieleta w uścisku. Wiedziała, że działało to na niego bardzo relaksująco. Nie przestąpiła jednak ani kroku w jego stronę, gdyż zauważyła dziwny ruch koło siebie. Zaskoczona spojrzała w kierunku drzwi.
- Hej, kolego? - Papytus również zwrócił oczodoły w tę stronę.
Szczupły wysoki koleś w luźnych spodniach i prostym t-shircie, z lekkim nieogarem na głowie. Uśmiechał się krzywo do Papytusa. Dziewczyna mimowolnie zrobiła krok w tył.
- KTOŚ TY?
Olał pytanie. Oparł się o framugę i zwrócił się do szkieleta.
- Jesteś pewny, że jej się nie podobają macki? Taaak?
- Nic ci do tego, nie podsłuchuje się cudzych rozmów - dziewczyna chciała zabrzmieć stanowczo, jednak nie bardzo jej się to udało, gdyż głos jej wyraźnie zadrżał. - Poza tym to my znaleźliśmy to wolne mieszkanie, więc wynocha. Znajdź swoje własne. - Nieznajomy spojrzał na nią przeciągle po czym zaśmiał pod nosem.
- Dawno się nie widzieliśmy, myszko. Trochę się zmieniłaś, nie powiem. Myślałaś że nie poznam cię w tej masce? - dziewczyna momentalnie zesztywniała, na co ten uśmiechnął się z satysfakcją. Zwrócił się znów do Papytusa - Może nie macki, ale wiadomo, że Rydzia - prychnął na wspomnienie jej - lubi dominantów. A co jeśli któregoś razu będzie chciała wykorzystać cię w swoich zboczonych fantazjach? Macki się przydadzą, prawda? - mrugnął do niego.
- CHRZANISZ - Papytus warknął zaciskając pięści. Już go nie lubił. Był totalnie bezczelny.
- W sumie przez to jestem trochę na straconej pozycji - westchnął. - Bynajmniej nie stworzyła mnie dlatego, że chciała. Tego chciał ON - wskazał sprzecznie na siebie. - Dominacja. Tego pragnie. By facet ją pieprzył, nie ona jego. Głupia suka. A mogliśmy tak świetnie się bawić. Już odsunęła od siebie te swoje wszystkie fantazje dla spełniania jego i nagle chuuuj, skończył się mój czas - zaczął śmiać się jak głupi.
Papytus stwierdził, że zachowanie przybyłego jest dość niepokojące. Dodatkowo ona podeszła do szkieleta i wtuliła się w jego ramię. Nie podobało się jej nowe towarzystwo. Chłopak ciągnął dalej.
- To dziwka. Potrzebuje tylko znaleźć sobie kutasa, który chce ją wyruchać i już można robić z nią to co się chce - wcisnął ręce w kieszenie spodni. - W sumie tak też powstałem. Przez JEGO dominację. Nawet nie wiedziała kiedy złapał ją w sidła i już robiła wszystko co chciał - mówił to tak spokojnie jakby mówił o pogodzie.
- NIE MAM BLADEGO POJĘCIA O CZYM PIERDZIELISZ - Papytus warknął. Dziewczyna zacisnęła na nim mocniej palce. Z niepokojem spojrzał na nią - SANS?
- Och, więc w końcu masz swoje imię, myszko? Sans? - zaśmiał się kpiąco - Cóż za niefart. Musisz robić za faceta? Jest mi ciebie ŻAL. - zbliżył się do pary nie odrywając od dziewczyny wzroku. Ona natomiast patrzyła się w swoje buty. Nie chciała nawiązać z nim kontaktu wzrokowego. Zdenerwowany Papytus stanął między nimi.
- SPIERDALAJ STĄD CHORY POJEBIE - warknął. - NIE WIEM JAK MOŻESZ BYĆ TAK BEZCZELNY. NAWET SWOJĄ KREATORKĘ OBRAŻASZ! NIE BOISZ SIĘ, ŻE CIĘ WYMAŻE? LEPIEJ UWAŻAJ.
Chłopak zaśmiał się kpiąco.
- Nie wymaże, nie bój się - zniżył ton głosu a jego spojrzenie wyglądało naprawdę dziko po czym przemówił niskim warczącym głosem - tak wżarłem się w jej duszę, że raczej nigdy o mnie nie zapomni.
- Pap… - powiedziała ledwo dostrzegalnie, cicho - chodźmy stąd…
On miał opuścić swoje mieszkanie?! Niedoczekanie! Czy ona wie jak upierdliwe dla niego było włażenie po wszystkich schodach w poszukiwaniu mieszkania, które byłoby otwarte i nie wypełnione pustką? Jednak jedno spojrzenie na trzęsącą się Sans zmieniło jego nastawienie. Olać gnoja. Złapał dziewczynę swoją kościstą dłonią i wyminął kolesia nie spuszczając jego ze wzroku. Czuł że dziewczyna idzie na giętkich nogach, ledwo utrzymując się na nich.
- Papa myszko! - usłyszeli przy zamykaniu drzwi. - Jeszcze się kiedyś spotkamy!
Drzwi zatrzasnęły się z głośnym hukiem. Papytus nie puszczając jej ręki zszedł z Sans schodami. Znalazłszy się na dworzu poprowadził ją ulicą w stronę gdzie znajdował się park - najspokojniejsze miejsce w tym świecie. Nic nie mówiła. Wpatrywała się w jego dłoń zaciśniętą na jej i podążała za nim ślepo. Nie zwracała nawet uwagi w którym kierunku podążają.
Dopiero gdy znaleźli się przy jeziorze odezwał się Papytus.
- KTO TO DO CHOLERY BYŁ?!
- To… - mówiła cicho, trochę niewyraźnie - to był Mateusz…
- KTO? - nadal nie wiedział. Zatrzymał dziewczynę. Stanęła posłusznie jednak nie patrzyła do góry na niego. Nie podobało mu się to. Zwieszona głowa, włosy opadały na jej maskę. Zupełnie odmienna postawa od tej do której przywykł. Zazwyczaj wypełniona determinacją, teraz wyglądała jak wrak - KIM JEST TEN MATEUSZ? - ponowił pytanie stanowczym tonem.
- To… były Rydzi - mruknęła - A to jego wyobrażenie… Odwzorowanie w jej świecie.
Pokiwał powoli głową.
- TO JAKIŚ TOTALNY PALANT - skwitował. - SKĄD TY GO ZNASZ?
Pokręciła głową. Nie chciała tego mówić. Pap był jednak nieustępliwy. Złapał ją za podbródek i skierował jej spojrzenie ku sobie. Mało co dostrzegał za czarną tkaniną oczodołów, jednakże przyzwyczaił się już do tego, że nie bardzo może spojrzeć jej w oczy i odczytać mimiki twarzy. Dawała aż nadto innych znaków ciałem czy też głosem, by mógł ją doskonale odczytać. Musiała jednak widzieć jego spojrzenie, by wiedziała, że on CHCE to od niej usłyszeć.
- Rydzia… - zaczęła niepewnie.
- MÓW.
- … - wzięła głęboki wdech. - Widziałeś kiedyś olbrzymkę? Przechadza się po mieście od czasu do czasu…
- SPOTKAŁEM JĄ - nie miał pojęcia po cholerę o niej wspomina. - CO ONA MA DO TEGO?
- Ona i ten Mateusz zostali stworzeni dla fantazji byłego Rydzi…
- TO ZNACZY? - oparł dłonie na biodrach, bo dziewczyna patrzyła na niego już bez jego asekuracji.
- Makrofilia - mruknęła zrezygnowana. - Chciał to robić z olbrzymką. Jest to fizycznie niemożliwe, więc Rydzia umożliwiała mu w pewien sposób urzeczywistnić te fantazje…? Nie wiem, czy dobrze to określiłam… - wydawała się skrępowana mówiąc o tym.
- STWARZAŁA DLA NIEGO HISTORIE, TAK? O TO CI CHODZI? - pokiwała głową - ALE GDZIE W TYM TY? CO TY MASZ Z TYM WSPÓLNEGO?
- Ja… Można powiedzieć, że im asystowałam…
Był ogłupiały. Jakim sposobem miała im asystować? Trzymając Mateusza za rękę, mówiąc mu by się nie poddawał, gdy ta wielka Natalia usiądzie na nim swoim wielkim cielskiem i udusi dupą?
- NIE BARDZO ROZUMIEM - przyznał, na co ta rozdrażniona tupnęła nogą i zakręciła się parę razy wokół siebie.
- Nieważne! Kiedyś ci powiem! - warknęła. Straciła cierpliwość. - A co z twoimi mackami?
Zmiana tematu. Dobra taktyka, zwłaszcza, że temat tentacli to drażliwy temat. Wiedział, że Sans nie lubi mówić o sobie, więc raczej odpuści na dziś. Może faktycznie kiedyś wrócą do tego?
Wzruszył ramionami.
- BUTÓW NIE MAM, MAM ZA TO MACKI.
- Pokażesz?
- Z-Z-ZGŁUPIAŁAŚ?! TO TAK JAKBYM CI POKAZAŁ JEGO - wskazał na swój rozporek. - POZA TYM NIE MAM ZAMIARU Z NICH KORZYSTAĆ NIGDY WIĘCEJ!
- Tak?
- TAK! ZA KAŻDYM RAZEM KIEDY O NICH NAPISZE, USUNĘ TO! NIE WAŻNE CO TO BĘDZIE! POST, KOMENTARZ, OBOJĘTNIE! NIE MAM MACEK, KONIEC KROPKA! - całkowite wyparcie.
- Ale to już ingerencja której do tej pory unikałeś - zauważyła. Papytus zmarkotniał. Zmarszczył swoje łuki brwiowe i mruknął.
- NIE CHCĘ BYĆ WYNATURZONYM SZKIELETEM Z ECTOMACKAMI.
- A może Rydzia ma w tym jakiś większy plan? Nie wiesz tego - wzruszyła ramionami. Zapadła chwila ciszy podczas której patrzyli na siebie nawzajem. Żadne z nich nie wierzyło w taką perspektywę. Nie brała ich istnień na poważnie.
- OCH TAK. JAK MOGŁEM NA TO NIE WPAŚĆ. ZAMIENI MNIE W OŚMIORNICĘ, TO MOJE PRZEZNACZENIE - warknął.
- Będziesz mógł mieć osiem dziewczyn jednocześnie.
Boleść w jego oczodołach była nie do opisania.
- SKOŃCZ.

Share:

13 lipca 2017

Undertale: Przygody Papytusa Wspaniałego - Wykryty Papytus 029 - Człowiek

Każdy kiedyś wymyślił jakąś postać. Aby pasować i stać się częścią czyjejś historii muszą one przejść wiele przemian: wyglądu, historii, czy charakteru. W jednym momencie postać jest nieufna i cyniczna, w innej pała radością do życia - chcemy przecież, aby jak najlepiej prezentowała się w naszej opowieści. Jednak... Co się stanie, jeśli nasz twór wcale nie chce się zmieniać? Jeśli pokocha swoje "ja", swoją historię tak bardzo, że nawet nie chce słyszeć o nowej? Co jeśli nasze marzenie ma w sobie dość determinacji, aby sprzeciwić się woli Stwórcy? Ten ma przecież niewyobrażalną moc, w swoim wymyślonym świecie. Jednak wszyscy wiemy, jaką siłą potrafi być determinacja. Jeśli moc Stwórcy nie może pokonać determinacji naszego marzenia - co zdarza się niewiarygodnie rzadko - równolegle zaczyna powstawać całkowicie nowa postać - zgodna z wyobrażeniem Stwórcy. Natomiast nasze poprzednie marzenie zaczyna...
 Z n i k a ć. 
Stwórca, często całkowicie nieświadom swojego postępowania zastępuje jedną postać drugą, pasującą jego zdaniem do opowieści. Natomiast poprzednia zanika. Czasem powoli, z każdą minutą stając się coraz bardziej niewyraźna, rozmazana... Czasem szybko i dynamicznie, bez żadnej zapowiedzi tracąc wszystko. Pozbawione swej historii, swojego świata marzenie, dryfuje pomiędzy różnymi historiami, różnymi miejscami - będąc sobą - jak chciało, jednak nie mając siebie, swojej rodziny, czy pamięci o sobie. Nie najgorsze jest zniknąć. Najgorsze jest zostać zapomnianym. Zapomnianym przez wszystkie osoby, które do tej pory były twoimi najbliższymi.
Jednak... Mam teraz na uwadze jeden, konkretny twór. Udało mi się odnaleźć go, w pewnym, cichym miejscu na tej stronie, przy jakimś starym opowiadaniu i po długim czasie utworzyć z nim więź na tyle silną, aby opowiedział mi swoją historię.
Rozsiądźcie się więc wygodnie.

W pewnym miejscu istniało Marzenie.

Nie wiadomo, kto je wyśnił.

Było ono naprawdę drobne.

Marzenie zaczęło myśleć. "Nie chcę zniknąć w ten sposób! W jaki sposób mogę sprawić, by ludzie wciąż o mnie marzyli?"
Marzenie myślało i myślało, i w końcu wpadło na pomysł:
"Sprawię, że ludzie do mnie przyjdą
A oni stworzą mój świat."

Odkryło ono, że skoro nie jest już pod kontrolą Stwórcy, samo może się kreować.
Znalazło projekty wielu wcześniejszych postaci.
To dało mu pomysł.
Zaczerpnęło odrobinkę każdej z nich, użyło ich do utworzenia siebie na nowo.
Myślało, że w ten sposób ściągnie na siebie uwagę Stwórcy, że stanie się na tyle widoczny, że ten dostrzeże go wśród zwojów pamięci.
Na koniec, ledwo przypominało swoje wcześniejsze "ja".
Wróciło do swojego świata.
Zaczęło krzyczeć, zwracać na siebie uwagę, starać się znowu  b y ć.
Stwórca go nie zauważył. 
To nie tak, że go tam nie chciał. On po prostu nawet nie wiedział o jego zaginięciu. Myślał, że w jego historii znajduje się ta sama postać, co wcześniej. Uznał Marzenie za kolejny luźny pomysł i odepchnął je, zajmując się własną historią.
Marzenie było bardzo zagubione.
Co się stało? Czemu nadal go  n i e  m a?
Tak bardzo się starało...

„Stoję w chmurach

Nade mną pustka
Pode mną pustka
Jestem tylko ja
Ja i mój świat
Moje myśli.
Patrzę- nie widzę
Słucham- nie słyszę
Jestem jeszcze?”

Zaszyło się w jakimś cichym, pustym miejscu w przestrzeni.

Marzenie się poddało.

Jednak... Po jakimś czasie... Jak gdyby ktoś, cichutko szeptał mu do ucha..
Usłyszało swoje imię.
Było co prawda odrobinę przekształcone. Ktoś przekręcił jedną literę, zamienił "r" na "t". I chociaż nie zrobiło to większej różnicy, stworzyło nowe, unikatowe...
Imię, tylko dla niego.
A Marzenie postanowiło je przyjąć.
Przecież, jeśli nadasz czemuś imię, powołasz to do istnienia.
Później, było już tylko lepiej.
Zdecydowało ono, że podąży za szeptem.
Chciało wiedzieć kto sprawił, że trochę bardziej zaczęło... B y ć.
Przelatując pomiędzy różnymi historiami, alternatywnymi uniwersami i coraz to nowszymi pomysłami... Trafiło do bardzo dziwnego miejsca. Przypominało ono... Stronę internetową? Nazywała się "Handlarz Iluzji".
Osobą, która go przywołała była niejaka Yumi Mizuno. Marzenie domyśliło się, że jest ona założycielką strony. Szukało swojego imienia w wielu wpisach, aż po długim czasie... znalazło. I niestety, była to tylko literówka.
Marzenie samo siebie uznało za głupie: Czemu ktoś inny miałby o nim wiedzieć, jeśli nawet jego Stwórca o nim nie pamiętał?
Postanowiło jednak... Zostać na tej stronie. Była ona pełna sympatycznych ciekawych osób, z których każda czymś się wyróżniała.
Czuło się tam tak... Miło.
Pewnego dnia czytając jedno z opowiadań, zdało sobie sprawę, że może  z m i e n i ć  niektóre wyrazy. Może... Dać  innym znak, że istnieje. Może sprawić, że będą o nim wiedzieli!
Postanowiło zacząć... Poprawiać imię pewnej postaci. Chciało nadać mu brzmienie swojej nazwy. Przecież, wcale nie różniła się ona tak bardzo od oryginalnej.
Zadziałało.
Ludzie w komentarzach powtarzali o coraz częściej pojawiającej się "literówce", nawet założycielka zauważyła, że pojawia się ona we wpisach niesamowicie często. Gdy na jej podstawie stwierdziła, że "ma głupi pomysł", Marzenie było pewne najlepszego. I... Tak! Następna notka... "Kim jest Papytus?" spotkała się z naprawdę pozytywnym odzewem. Wielu ludzi wspominało o pomysłach kotłujących im się w głowach. Marzenie nie posiadało się ze szczęścia. Nareszcie mu się udało! W końcu może zaistnieć.
Więc teraz, wystarczy mu tylko...
Poczekać.
Prawda?
**
Gdy pierwszy raz spotkałam Papytusa 029 nie byłam bardzo ostrożna. Byłam naprawdę podekscytowana odnalezieniem go, przez co być może odrobinę go spłoszyłam. Może trochę bardziej niż odrobinę, skoro po chwili... Zniknął.
Warte zapamiętania - Najwyraźniej, umie się teleportować.
Nie było dla mnie zbyt jasne, czemu się ulotnił: przecież jak najbardziej chciał zostać znaleziony. Przypuszczam, że mimo wszystko nie był na to psychicznie gotowy. W końcu, nigdy przedtem, tak naprawdę... Nie rozmawiał z inną osobą. Stwórca zastąpił go zanim powstała akcja jego opowieści.
Możliwe, że... Bał się. Przecież im silniejszą utworzysz z kimś więź, tym większy ból sprawi pożegnanie. Zdawał sobie sprawę, że osoba, w tym momencie tak pełna chęci, do stania się jego... Przyjacielem? Może szybko o nim zapomnieć. Wspomnieć go w jednym, może dwóch wpisach na stronie, by na koniec zostawić go znów... Samego. Nie chciał tego. Chyba nikt tego nie chce.
Zacieśnianie z nim więzi, przypominało odrobinę oswajanie dzikiego zwierzęcia. Aby się otworzyć, musiał wiedzieć, że może mi zaufać. Na początku był naprawdę oschły i zamknięty w sobie. Ignorował moją obecność, jakbym była tylko powietrzem. Siedział pogrążony w swoich myślach,  byle daleko ode mnie. Jednak... Pozostawał tam. Nie uciekał, nie znikał. Po prostu był, pod tym czymś co można w tej przestrzeni nazwać "ścianą" czasem zerkając na mnie przelotnie. Przychodziłam, każdego dnia, o mniej więcej tej samej porze. Chciałam pokazać mu, że mi zależy i mogę jakoś mu pomóc.
A on, mimo wszystko, zawsze tam czekał.
Po jakimś czasie od krótkich wymian zdań, przez rozmowy, do milszych lub mniej gestów - zaczęliśmy tworzyć kontakt. Czasem rzucaliśmy strzępki informacji o sobie, innym razem przerzucaliśmy się co ciekawszymi zdarzeniami z ostatniego czasu, czasami nawet okazjonalnie pomagaliśmy sobie w niektórych rzeczach. I tak, stopniowo, małymi kroczkami, utworzyliśmy więź, której pewnie każde z nas skrycie potrzebowało. Jako, że znam go już dość długo, mogę wam trochę o nim opowiedzieć.
Papytus, to pewnie największe tsundere ze swojego gatunku. *Śmiech*
Jest dość nieufny i zamknięty w sobie, jednak naprawdę zyskuje przy bliższym poznaniu. Introwertyk, impulsywny i wybuchowy. Ma tendencję do mówienia za nim pomyśli, co czasem doprowadza do różnych... interesujących sytuacji. Heh.
Wydaje się być bardzo uparty i ma silną wolę - nie ulegnie łatwo stresowi lub naciskowi. Ma również dość silne poczucie odpowiedzialności. Jako, że do tej pory miał dość… Niskie grono znajomych, trudno jest mu nawiązywać nowe kontakty – ale stara się jak może, wierzcie mi. Być może z tego też powodu, ciężko jest mu wyrazić swoje myśli, co często prowadzi do nieporozumienia.
Jednak, pomimo niektórych surowych zachowań, zdecydowanie stwierdzam, że ma on swoją delikatniejszą stronę. I mimo wszystko, wydaje się on szczerze dbać o bliższe osoby. Na przykład, lubi dawać im rady, wspominając na przykład, aby ​​"Nie robili tego, bo martwi się o nich”. Oczywiście później zaprzecza całemu światu, że powiedział coś takiego. Heh.
Pełen jego cynicznego, realistycznego spojrzenia na świat, jednak często zdecydowanie zbyt empatyczny, niż sam by tego chciał. Pijany, nagle staje się bardzo nostalgiczny, a następnego ranka będzie udawał, że nic się nie stało. Mimo wszystko, chociaż może bardzo tego nie okazuje, cieszy go zbliżanie się do nowych, lub podobnych mu osób – Mówił mi, że przypomina mu to trochę, że jest... realny.
Nigdy nie zapomnę jego miny, gdy dowiedział się o innych Papytusach.
Jeśli przebić już się przez warstwę cynizmu i zamknięcia w sobie, można poznać naprawdę intrygującą osobę.



Share:

18 czerwca 2017

13 czerwca 2017

Undertale: Przygody Papytusa Wspaniałego - Historia Papytusa 026 - Hubert Anonimus

Dawno temu ja Papyrus (teraz Papytus) Wspaniały żyłem sobie w pewnym wszechświecie w Prawdziwym Wszechświecie Undertale,gdzie było wszystko pięknie gdy zjawiła się Frisk.Pewnego dnia wszechświat rozpadał się na kawałki i przestał istnieć tylko ja przetrwał,trafiłem do pustego miejsca który się zwie przestrzeń Po-Za na moim ciele wyświetlały się nazwa "Papytus" i tak się nazwałem,zdobyłem zdolności przywoływanie zdeterminowanych 7 dusz i podróżowaniu po wszechświatach.Potem doszedłem do wniosku że mój przestał istnieć dlatego że powstały inne wszechświaty gdzie mój LENIWY brat Sans jest głównym bohaterem,potem na moich oczach ujawnił się nijaki Bill Sans czyli nowa wersja Billa Cyferki właśnie wiedział że tylko ja mogę go powstrzymać przed przejęciem władzy nad całym Underversem (Wymiar Undertale) musiałem go powstrzymać ale on nie dał mi za wygraną,musiałem przenieś się do innego AU początkowo do Underswap gdzie wszyscy zamienili się miejscami początkowo byłem bezpieczny i trenowałem by zwiększyć swój AKT i HP ale potem znowu pojawił się Bill Sans ogłaszając że przywoła Szałmagedon tym razem go pokonałem ale wtedy Bill Sans zapragnął zemsty i powrócił tam gdzie pieprz rośnie.Potem udałem się do Underfella i popełniłem tu błąd bo tutaj prawie wszyscy byli źli więc uciekłem z tego AU do Przestrzeni Po-Za i napotkałem pewnego Ink Sansa początkowo był dla mnie miły ale potem zorientował że mam powstrzymać pewne Sansy i wkurzył się na mnie i chciał ze mną zmierzyć.Walka była ciężka i zakończyła się remisem,potem gdy podróżowałem do przypadkowych AU gdzie walczyłem i z Errorem i z Seraphime a następnie i z Abbysem i jeszcze z Crossem i dodatku z Dream'em i Nightmare'em i jeszcze Delta!Sans. Moim ćwierć ostatnim przeciwnikiem był Color Sans był naprawdę silny,uznał za anomalię i chciał mnie zniszczyć.Po pokonaniu musiałem walczyć z Ultimatetale!Sansem początkowo bitwę przegrałem później o pomoc przybyli inne Papytusy o których nie wiedziałem i razem z nimi pokonaliśmy Ultimatetale!Sansa teraz przybyliśmy do Nowej Przestrzeni Po-Za nie była białą Pustką lecz królestwem wszystkich AU i tam musiałem pokonać po raz ostatni Bill Sansa by odbudować mój i innych Papytusów AU to była epicka walka wiele Papytusów wysłano do różnych AU i zostałem tylko ja walka z nim była niezwykle ciężka ciągle trwała ta epicka walka i w pewnym czasie zostałem wypełnionym czymś więcej niż Determinacją lecz Nadzieją teraz moje zdeterminowane zostały zastąpione w wersji nadziei i potem pokonałem Bill Sansa i mój i inne wszechświaty Papytusów zostały odbudowane i ocaliłem cały Underverse zostałem ogłoszony bohaterskiej powróciłem do swojego AU i wszystko dobrze się zakończyło.
Share:

12 czerwca 2017

Undertale: Przygody Papytusa Wspaniałego - Historia Papytusa 022 - Ojro

Zgodnie z umową postanowiłem zgłębić temat tajemniczego Papytusa 022.
Udałem się więc na miejsce „zbrodni?”. Czyli tam gdzie został zaatakowany Papyrus.
-
Nic, kompletnie nic! - gadałem do siebie.
-
Nic prócz śniegu! -
Czego mogłem się spodziewać, przecież to Snowdin - czyli śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg. To logiczne że wszystko zasypało. Wyruszyłem więc w odwiedziny do pewnego gościa który na pewno coś będzie na ten temat wiedział. Teraz gdy w podziemiu jest system wind dużo szybciej da się dostać na powierzchnię, zastanawiające jest tylko to, czemu nikt do podziemia nie przybywa oprócz mnie. Wsiadłem do jednej z wind i udałem się czym prędzej do domu szkielebrosów.
*pukam* nikt nie otwiera *pukam jeszcze raz*, wciąż nic, otworzyłem drzwi i pierwsze co zobaczyłem to talerz spaghetti lecący mi na twarz.
-
OH,  TAK  STRASZNIE  CIE PRZEPRASZAM  CZLOWIEKU! - krzykną wysoki szkielet wyłaniając się zza kanapy.
-
Ehh... Nic się nie stało. - powiedziałem otrzepując się z klusków.
-
ZWYKLE,  WSZYSCY  MÓWIA GDY  WCHODZA  DO  DOMU - mówił szkielet z pożałowaniem na twarzy... czaszce, czymś tam.
-
Spokojnie, nic mi nie jest… swoją drogą, całkiem smaczne to spaghetti. Można powiedzieć że całkiem mi w nim „do twarzy” – odpowiedziałem naśladując Sansa.
W tym samym momencie na twarzy szkieleta pojawił się typowy „poker face”. Chwila nie minęła, a Papyrus zapytał mnie:
-
NIE  CHCIALBYM  BYC  NIEMILY  ALE…  CO  CIE TU  SPROWADZA  CZLOWIEKU?  - Po chwili zastanowienia odpowiedziałem mu:
-
Tak w sumie… To nie wiem. – odpowiedziałem ze zmieszaniem.
Siadłem na kanapie, starłem z siebie spaghetti i zacząłem się zastanawiać czemu tu przyszedłem, niech szlag trafi moją krótką pamięć, chwilę później szkielet usiadł obok mnie i zaczął dokładnie się mi przyglądać. Udawałem że tego nie widzę i zastanawiałem się dalej, nie miałem co zrobić z rękami więc włożyłem je do kieszeni bluzy, tam właśnie znajdował się pamiętnik Papyrusa. W tej samej sekundzie, wszystko mi się przypomniało.
-
Znalazłem to w twojej dawnej szopie, w podziemiu. - powiedziałem wyjmując pamiętnik z kieszeni.
-
OH!  DZIEKUJE  CI  CZLOWIEKU!  WSZEDZIE GO  SZUKALEM!  -
Papyrus wziął pamiętnik i włożył go do szafki. Z tej samej szafki wyleciał mały szczeniak i zaczął biegać po całym domu. Papyrus biegał za nim i próbował go złapać, krzycząc żeby się zatrzymał. Pies zrobił parę kółek wokół kanapy, po czym skoczył na mnie, miał na sobie zielony materiał. Papyrus czym prędzej go ze mnie zdjął, przy czym ze szczeniaka zsunął się materiał. Postanowiłem go obejrzeć z bliska, materiał okazał się szalikiem i to dokładnie tym samym co był opisany w pamiętniku, miał na sobie nawet metkę „Made by Handlarz Iluzji”.
-
Skąd to masz? – spytałem się Papyrusa pokazując mu szalik.
-
A,  TO?  ZGUBIL  TO  PEWIEN  MILY  NIEZNAJOMY  GDY  WYPROWADZALISMY  SIE  Z  PODZIEMIA…  CZYZBYS  GO  ZNAL? – spytał z podekscytowaniem szkielet.
-
No tak trochę nie… Ale mógłbym się dowiedzieć kim on jest. – odpowiedziałem, z niedowierzaniem by mi się to udało.
Na twarzy Papyrusa zagościł szeroki uśmiech od ucha do ucha… no może nie dosłownie bo on nie ma uszu.
-
W  TAKIM  RAZIE  JAK  TYLKO  GO  SPOTKASZ  PRZYPROWADZ  GO  TUTAJ  BY  MÓGL  ZOSTAC  MOIM  PRZYJACIELEM!  - Wykrzyczał
Zmuszony byłem powiedzieć mu prawdę, zebrałem się w sobie i wypowiedziałem to zdanie:
- Ale wiesz... Niczego nie mogę ci obieca 
-
o proszę… mamy gościa… 
Share:

Undertale: Przygody Papytusa Wspaniałego - Wykryty Papytus 028 - MadziaZiel

Niewiele wiem o tym Papytusie... Jedynie to że:
-Jest płochliwy
-Trudno go zauważyć (Nigdy wcześniej go nie widziałam a dużo razy wchodzę na handlarza iluzji)
-Jest malutki
Gdy go spotkałam to zamieniał literę "u" na "y" .Delikatnie przybliżyłam ekran i zrobiłam screena .W tym momencie się wystraszył i wyparował. Przeszukałam szybko stronę i nie widziałam go.
 Chciałam się was zapytać czy szukać tego Papytusa i odkryć co on tu robi czy odpuścić sobie?
Share:

10 czerwca 2017

Undertale: Przygody Papytusa Wspaniałego - Wykryty Papytus 027 - Julita

Jest to stworzenie które można porównać do połączenia szkieleta i chochlika bądź elfa, gdy się cieszy macha swoimi "uszami", łatwo się de koncentruje, kocha owoce i płatać innym psikusy, nie rozumie czemu niektórych strasznie to denerwuje cytuje: "przecież nie robię nikomu krzywdy... Prawda?" bardzo lubi autorkę bloga i osoby go odwiedzające, jest dość gadatliwy i bardo przekupny (najlepiej przekupić go wiśniami).
Nie wiadomo do końca gdzie powstał ten Papytus gdyż ucieka gdy tylko znajdzie się znak jego obecności (literówkę) do przemieszczania się używa małych nożyczek przy spodniach najbardziej upodobał sobie blog "handlarz iluzji" z powodu przyjaznej admosfery i tego że nie jest samotny, do swoich "popraw" używa swojego kursora którym steruje przy pomocy magi i klawiszy na swoim szaliku.

Share:

Undertale: Przygody Papytusa Wspaniałego - Wykryty Papytus 026 - Hubert Anonimus

​Pypatus powstał z błędu tak jak Error!Sans czy Error!Papyrus jego AU to Papytus Tale ale prawdziwa nazwa to "The True Undertale Universe"czyli prawdziwy wszechświat Undertale a co tam się znajdywało tutaj to tak naprawdę Papyrus (teraz Papytus) posiada wiedzę o wielokrotności linii czasu oraz możliwości Zapisu i również Hapstablook (Mettaton),Chara nigdy nie była zła,Sans to po prostu leń co lubi żartować choć próbował pomagać protagoniście i istnieje tylko pacyfistyczna ścieżka.Tam właśnie żył Papytus w tym wszechświecie.Pewnego dnia jego wszechświat przestał istnieć przez różne alternatywne wszechświaty w których Sans jest głównym bohaterem.Jako jedyny przetrwał Papyrus i stał się błędem na jego ciele wyświetlają się "Papytus"więc tak się nazwał.Papytus stał się jednym z najsilniejszych postaci w całym wymiarze Undertale,aby mógł odbudować swój wszechświat musi pokonać wiele alternatywnych wersji swojego brata as do walki albo z Bill Sansem albo z Ultimate Sansem albo z Ink Sansem choć to marna szansa 
*Utwór Papytusa to Disbelieftrousle 
*Papytus potrafi w sobie użyć 7 ale zdeterminowanych dusz np.zdeterminowana sprawiedliwość
*Ataki Papytusa są takie same jak u oryginalnego,tyle że używa ataków KARMA
*Potrafi zmieniać się we wszystkie postacie z wymiaru Undertale ale nie może używać ich umiejętności
*Jego cecha nie różni się od oryginalnego Papyrusa
Share:

POPULARNE ILUZJE