Spis treści:
Armia nasza jest zwycięska i zniewieściały drow (obecnie czytany)
Słowo się rzekło. Wczoraj byłam dość zajęta, a kiedy miałam opublikować swoje maziaje to coś, albo raczej ktoś mnie skutecznie od tego odciągnął. Khem. No ale nie zawiodłam!
Zarówno wczoraj jak i dzisiaj coś stworzyłam hah! Cóż... Tak...
Może zacznę od ręki. Pisanie było zdecydowanie łatwiejsze niż rysowanie szlaczków i mimo wszystko trzymałam się linii. Pisałam powoli co prawda - bo przygotowanie ćwiczenia zajęło mi o wiele mniej czasu niż wypełnienie go, ale takie zawsze są początki, prawda?
By poćwiczyć lewą rękę wybrałam alfabet w wierszu, ale nie abecadło z pieca spadło. Niech spada. postanowiłam posłużyć się Alfabetem Chacharów jaki znała na pamięć moja świętej pamięci mamusia. Już w podstawówce recytowała mi go bez odrobiny wstydu czy też myśli, że dzieci nie powinny takich rzeczy słuchać.
Im dłużej pisałam tym więcej mi to frajdy sprawiało, sądzę, że pisanie mam na etapie hm... opóźnionego dziecka z drugiej klasy podstawowej, albo dość dobrze piszącego dziecka z klasy pierwszej podstawówki.
Jako kolejne ćwiczenie postanowiłam wypisać wszystkie zabawne suchary jakie znam i jakie wpadną mi do głowy.
No i czas na rysowanie. Postanowiłam spróbować kilku różnych stylów, aby zobaczyć w którym odnajdę się najlepiej. Przyznam, że bardzo spodobało mi się rysowanie ołówkiem oraz cieniowanie, chociaż wiem, że jeszcze nie wychodzi mi to zbyt... naturalnie? Ale próbuję!
Na pierwszy rzut poszło oko.
Posługiwałam się tym tutorialem
Co prawda, głos prezenterki jakoś nie przypadł mi do gustu, to tłumaczyła wszystko jasno i zrozumiale przez co dość sprawnie szło mi naśladowanie jej. A oto co wyszło mi
Uważam, że jak na pierwszy raz poszło mi naprawdę dobrze. Może nie do końca realistyczne i jeszcze nie nauczyłam się dobrze posługiwać ołówkiem, ale jest naprawdę dobrze.
Potem postanowiłam namalować twarz korzystając z tutoriala tej samej autorki.
Noooo i tutaj zaczęły się schody. Owszem, dałam się ponieść. Matematyczne rozłożenie twarzy wyszło mi nawet dobrze, to znaczy sądzę, że ... a sami zobaczcie. To miał być mężczyzna.
Totalnie nie umiem rysować uszu. Tak. Wyszedł mi taki plastuś. Przez chwilę nawet zastanawiałam się, czy nie zrobić z niego elfa... dodatkowo za mocno zaznaczyłam oczy. to chyba ze względu na to, że tak bardzo spodobało mi się rysowanie rzęs w poprzednim rysunku że tutaj zrobiło się to ... za wyraźne. Krzywy nos, jakby miał spotkanie ze ścianą no i te usta. Kiedy wyszło mi coś takiego postanowiłam walić cały system. W końcu uczę się, nie? Zafascynowana cieniowaniem postanowiłam pocieniować mu facjate co ... dolało oliwy do ognia i wyszedł mi ułomny pedałkowaty drow. Na zakończenie zrobiłam mu czerwone usta i nauczyłam się, że żelowymi żel-penami z brokatem nie da się cieniować.
Potem przyszła kolej na kobietę.
Skoro ten wyszedł mi taki zniewieściały, to baba powinna mi całkiem spoko wyjść, prawda? Prawda? Errrr
Jakby się ućpała. Oczy zdecydowanie za małe. Jak widzicie postanowiłam uciec przed rysowaniem uszu zasłaniając je gęstymi włosami i naprawdę podoba mi się jak wyszły jej włosy. Jednak te usta znacznie lepiej do niej pasują, wyszedł mi też nos. Tak więc jestem z siebie zadowolona. Zakończyłam pracę zabawą z cieniami które tutaj wyszły moim zdaniem lepiej. Przede wszystkim postać wydaje się mniej... brudna? Nom. Tak.
Postanowiłam potem się troszeczkę zrelaksować i znowu włączyłam Boba. Tym razem
Tutaj jednak wszystko poszło nie tak jak trzeba i z pięknego pejzażu wyszło mi takie coś.
I tutaj rodzi się moje pytanie. Bo wyszło mi tutaj jakieś patologiczne skrzyżowanie Picassa i Siudmaka. Tak w krzywym zwierciadle... popękanym w dodatku. Jestem zadowolona z nieba i ze słońca. Gdybym więcej czasu poświęciła na wodę, pewnie też wyszła by mi dobrze. Ale drzewa... Chryste. Jak się rysuje drzewa?! Nie wiem... znacie jakieś dobre poradniki jak narysować ładne drzewo? .... Drzewa są takie trudne...
No i nie są niebieskie... kiedy rysowałam w świetle żarówki, myślałam, że to ciemny zielony... Dopiero na zdjęciu zauważyłam, że to niebieski... Ale chuj, można powiedzieć, że to było celowe. Ale ugh... drzewa! Jak się rysuje pierdolone drzewa?!
Zrezygnowana, ale nadal zadowolona.... bardziej zdeterminowana aby się poprawić postanowiłam zakończyć zabawę rysując kucyka.
Posiłkowałam się tym tutorialem
W teorii wydawał mi się prosty i łatwy i w ogóle wydaje się to takie łatwe. Tak. A oto co mi wyszło.
Nie no, nie jest tak źle, pomijając fakt, że za szybko rzuciłam się na konturowanie i musiałam zamazywać korektorem co nie co, przez to zniszczył mi się ryjek i wygląda tak, jakby został zrobiony ze skarpety... No ale, podobają mi się nogi. Postanowiłam więc narysować drugiego kucyka bez patrzenia na tutorial czy na wcześniejszy obrazek, by sprawdzić ile się nauczyłam.
Tego kucyka wrzuciłam do prasownicy. Amen.
Początki są trudne, prawda?
Czy to jest tak, że da się opanować kilka stylów rysowania, czy po prostu w jednym jest się lepszym a w drugim gorszym? Znacie jakieś style rysowania jakie byście polecili abym spróbowała w nich swoich sił?
Lewa ręka
Może zacznę od ręki. Pisanie było zdecydowanie łatwiejsze niż rysowanie szlaczków i mimo wszystko trzymałam się linii. Pisałam powoli co prawda - bo przygotowanie ćwiczenia zajęło mi o wiele mniej czasu niż wypełnienie go, ale takie zawsze są początki, prawda?
By poćwiczyć lewą rękę wybrałam alfabet w wierszu, ale nie abecadło z pieca spadło. Niech spada. postanowiłam posłużyć się Alfabetem Chacharów jaki znała na pamięć moja świętej pamięci mamusia. Już w podstawówce recytowała mi go bez odrobiny wstydu czy też myśli, że dzieci nie powinny takich rzeczy słuchać.
Im dłużej pisałam tym więcej mi to frajdy sprawiało, sądzę, że pisanie mam na etapie hm... opóźnionego dziecka z drugiej klasy podstawowej, albo dość dobrze piszącego dziecka z klasy pierwszej podstawówki.
Jako kolejne ćwiczenie postanowiłam wypisać wszystkie zabawne suchary jakie znam i jakie wpadną mi do głowy.
Zniewieściały drow
No i czas na rysowanie. Postanowiłam spróbować kilku różnych stylów, aby zobaczyć w którym odnajdę się najlepiej. Przyznam, że bardzo spodobało mi się rysowanie ołówkiem oraz cieniowanie, chociaż wiem, że jeszcze nie wychodzi mi to zbyt... naturalnie? Ale próbuję!
Na pierwszy rzut poszło oko.
Posługiwałam się tym tutorialem
Uważam, że jak na pierwszy raz poszło mi naprawdę dobrze. Może nie do końca realistyczne i jeszcze nie nauczyłam się dobrze posługiwać ołówkiem, ale jest naprawdę dobrze.
Potem postanowiłam namalować twarz korzystając z tutoriala tej samej autorki.
Totalnie nie umiem rysować uszu. Tak. Wyszedł mi taki plastuś. Przez chwilę nawet zastanawiałam się, czy nie zrobić z niego elfa... dodatkowo za mocno zaznaczyłam oczy. to chyba ze względu na to, że tak bardzo spodobało mi się rysowanie rzęs w poprzednim rysunku że tutaj zrobiło się to ... za wyraźne. Krzywy nos, jakby miał spotkanie ze ścianą no i te usta. Kiedy wyszło mi coś takiego postanowiłam walić cały system. W końcu uczę się, nie? Zafascynowana cieniowaniem postanowiłam pocieniować mu facjate co ... dolało oliwy do ognia i wyszedł mi ułomny pedałkowaty drow. Na zakończenie zrobiłam mu czerwone usta i nauczyłam się, że żelowymi żel-penami z brokatem nie da się cieniować.
Potem przyszła kolej na kobietę.
Skoro ten wyszedł mi taki zniewieściały, to baba powinna mi całkiem spoko wyjść, prawda? Prawda? Errrr
Jakby się ućpała. Oczy zdecydowanie za małe. Jak widzicie postanowiłam uciec przed rysowaniem uszu zasłaniając je gęstymi włosami i naprawdę podoba mi się jak wyszły jej włosy. Jednak te usta znacznie lepiej do niej pasują, wyszedł mi też nos. Tak więc jestem z siebie zadowolona. Zakończyłam pracę zabawą z cieniami które tutaj wyszły moim zdaniem lepiej. Przede wszystkim postać wydaje się mniej... brudna? Nom. Tak.
Postanowiłam potem się troszeczkę zrelaksować i znowu włączyłam Boba. Tym razem
I tutaj rodzi się moje pytanie. Bo wyszło mi tutaj jakieś patologiczne skrzyżowanie Picassa i Siudmaka. Tak w krzywym zwierciadle... popękanym w dodatku. Jestem zadowolona z nieba i ze słońca. Gdybym więcej czasu poświęciła na wodę, pewnie też wyszła by mi dobrze. Ale drzewa... Chryste. Jak się rysuje drzewa?! Nie wiem... znacie jakieś dobre poradniki jak narysować ładne drzewo? .... Drzewa są takie trudne...
No i nie są niebieskie... kiedy rysowałam w świetle żarówki, myślałam, że to ciemny zielony... Dopiero na zdjęciu zauważyłam, że to niebieski... Ale chuj, można powiedzieć, że to było celowe. Ale ugh... drzewa! Jak się rysuje pierdolone drzewa?!
Zrezygnowana, ale nadal zadowolona.... bardziej zdeterminowana aby się poprawić postanowiłam zakończyć zabawę rysując kucyka.
Posiłkowałam się tym tutorialem
Nie no, nie jest tak źle, pomijając fakt, że za szybko rzuciłam się na konturowanie i musiałam zamazywać korektorem co nie co, przez to zniszczył mi się ryjek i wygląda tak, jakby został zrobiony ze skarpety... No ale, podobają mi się nogi. Postanowiłam więc narysować drugiego kucyka bez patrzenia na tutorial czy na wcześniejszy obrazek, by sprawdzić ile się nauczyłam.
Tego kucyka wrzuciłam do prasownicy. Amen.
Początki są trudne, prawda?
Czy to jest tak, że da się opanować kilka stylów rysowania, czy po prostu w jednym jest się lepszym a w drugim gorszym? Znacie jakieś style rysowania jakie byście polecili abym spróbowała w nich swoich sił?