Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry.
Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i
... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z
pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Autor: poubelle_squelette
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI
Wpadka Grillbyego (obecnie czytany)
Wpadka Burgerpantsa
Wpadka przy automacie z przekąskami
Wpadka w sądzie
Wpadka u fotografa
Wpadka.. zaraz, co? [+18]
Wpadka w Walentynki
~Rozdziały od 41 i dalej~
Wpadka przy automacie z przekąskami
Wpadka w sądzie
Wpadka u fotografa
Wpadka.. zaraz, co? [+18]
Wpadka w Walentynki
~Rozdziały od 41 i dalej~
-...Zapraszasz mnie na randkę? - prawie wypuściłaś
z ręki kawę Sansa (dzisiaj napisałaś na niej Santastycznie)
-nie nazwałbym tego właściwie ran...
-WIĘC CO TO BĘDZIE SANS?
-przyjacielski... wypad
-JESTEM ZAPROSZONY?
-...nie
-SANS TWOJE KŁAMSTWA SĄ OKROPNE. GDYBY TO NAPRAWDĘ
BYŁ PRZYJACIELSKI WYPAD TO BYM MÓGŁ IŚĆ I UNDYNE I ALPHYS TEŻ
I TORIEL I FRISK I MOŻE NAWET KRÓL ASGORE!
-dobra paps masz mnie, to randka – mruknął –
więc, co ty na to?
-Oh... um, jasne. Gdzie? - zapytałaś nerwowo
-zabiorę cię do grillbys, wiesz, knajpa gdzie się
poznaliśmy – powiedział normalnie. Zamrugałaś przypominając
sobie głupią historię – od dawna nas tam nie było, możemy
sobie na spokojnie pogadać o czymś
-RANY! - zerknęłaś za Sansa, Papyrus wyglądał
jakby z całych sił próbował się powstrzymać przed powiedzeniem
czegoś.
-Jasne – przytaknęłaś – Dzisiaj?
-dzisiaj – powtórzył, odwracając się by wyjść
ze sklepu. Zatrzymał się kiedy zauważył, że jego brat nie podąża
za nim – idziesz?
-C-CHWILECZKĘ, CHCĘ POROZMAWIAĆ Z LUDZIEM! SAM!
WYJDŹ! - praktycznie wypchnął mniejszego przez drzwi. Sans
wyglądał na zmieszanego, ale wzruszył ramionami. Papyrus
praktycznie podbiegł do Ciebie – LUDZIU, CZUJĘ SIĘ W POWINNOŚCI
WYZNAĆ CI CO MOŻE SIĘ DZISIAJ STAĆ. - nawet nie dał szansy Ci na
powiedzenie czegokolwiek, niemal od razu zaczął swój monolog –
ODKĄD MÓJ BRAT USŁYSZAŁ TWOJE WYZNANIE, ZACHOWUJE SIĘ
DZIWNIE. MYŚLĘ ŻE NIE CZUJE SIĘ ZA DOBRZE, GDYŻ NIE WYZNAŁ CI
TEGO PIERWSZY I DZISIAJ POWIE CO CZUJE ZABIERAJĄC CIĘ DO MIEJSCA GDZIE
SIĘ POZNALIŚCIE – jego oczy zamigotały – MUSIAŁ CZYTAĆ MÓJ
PORADNIK. JESTEM Z NIEGO TAKI DUMNY. WIĘC NIE BĄDŹ DLA NIEGO ZŁA
I JAK JUŻ WSZYSTKO WYJAWI, ZRÓB MU DESZCZ POCAŁUNKÓW! - Naprawdę
bardzo byś chciała, aby Papyrus nie był taki głośny. Twoja
współpracownica chichotała, tak jak kilkoro innych klientów.
Chrząknęłaś.
-Dziękuję, będę go uh.... traktować dobrze?
-OH I UDAWAJ ZASKOCZONĄ KIEDY CI TO POWIE! -
poklepał Cię po głowie i nim wyszedł z lokalu puścił Ci jeszcze
perskie oko. Oooo, raaaaaany.
O dwudziestej pierwszej, Sans zapukał do
Twoich drzwi. Co zaskakujące i zawstydzające miał przy sobie
niewielki bukiet kwiatów. Z głupim uśmiechem wręczył Ci je.
-wiem jak to musi wyglądać, ale papyrus nalegał
abym ci jakieś przyniósł – powiedział żartobliwie. Zaśmiałaś
się nerwowo. Czułaś się jakbyś trafiła znowu do liceum i
właśnie wybierała się na pierwszą randkę. Kiedy wsadziłaś je
do wazonu zauważyłaś niewielką kartkę.
LUDZIU, JA WIELKI PAPYRUS MAM NADZIEJĘ, ŻE TE
TULIPANY BĘDĄ PRZYTULAŚNE NYEH-HEH-HEH.
PS. NIE MÓW O TYM SANSOWI INACZEJ BĘDZIE OPOWIADAĆ
KWIETNE KAWAŁY PRZEZ TYDZIEŃ.
Zaśmiałaś się lekko, Papyrus to taki dobry brat.
Przytaknęłaś do siebie poprawiając kwiaty. Wzięłaś swoją
torebkę i zaczerpnęłaś głębokiego oddechu. Przypominając sobie
jednocześnie, że to nie jest prawdziwa randka, tylko ...
przyjacielski... wypad.
-gotowa? - zapytał kiedy przyszłaś. Przytaknęłaś
i zamknęłaś mieszkanie.
-Więc jakie jest to miejsce? - zapytałaś kiedy szliście
-mały pub, grillbz miał jeden w podziemiu, pierwszą
rzeczą jaką zrobił kiedy wyszedł na powierzchnię było
otworzenie drugiego, zwrócił uwagę ludzi – tłumaczył
-Tak?
-tak, ponieważ był czymś nowym – wyglądał na
rozbawionego – nie ma wiele jedzenia w menu, ale grillby robi dobre
burgery
-Nigdy nie wzgardzę burgerem – przytaknęłaś –
A ma też frytki?
-no i teraz możemy rozmawiać, koleżanko –
Minęliście kilka budynków, okna pubu były przyciemnione więc
trudno było z ulicy zobaczyć co jest w środku. Nad drzwiami
widniał wielki neonowy napis zrobiony jakby z płomieni „Grillbys”,
przechodziłaś tędy z tysiąc razy. Zaczęłaś się zastanawiać
dlaczego wcześniej nie zwróciłaś na niego uwagi. Sans otworzył
drzwi – panie przodem – skinął ręką. Wnętrze było
czarujące. Ściany i bar z cegły oraz kamienia. Kilka stołów
ustawionych pod ścianami, na których za świeczniki robiły stare
butelki. Nie byłaś pewna, czy taka ilość świec i ognia w pobliżu
alkoholu to dobry pomysł, ale wtedy zauważyłaś kto stoi za barem.
-Gorący – tylko tyle mogłaś powiedzieć. Sans
się zaśmiał.
-w jakim sensie? - poszłaś za nim, klienci
zaczęli go witać kiedy szliście stronę szynku.
-Sans, ziomalu!
-Cześć Sans!
-Oh, to twoja dziewczyna?
-Łał, słodka!
-Sansy, dlaczego nie wpadłeś wcześniej? Wiesz, że
wszyscy chcieliśmy poznać twoją dziewczynę! - Zarumieniłaś się.
Kościotrup jest tutaj całkiem popularny. Zaczęłaś się
zastanawiać jak często gościł w tym miejscu zanim wlazłaś z
buciorami w jego życie. Leniwie zarzucił rękę na Twoje ramie
-cóż, już ją przyprowadziłem, zadowoleni?
-Ale fajnie!
-To tak, jakby odwiedziła nas jakaś sława.
-Mogę zrobić zdjęcie? Wyglądacie tak słodko
razem!
-Proszę, pozwól kupić sobie drinka. - Nie
przywykłaś do wzbudzania takiej uwagi, czułaś się trochę jak
pod ostrzałem. Zerknęłaś na swojego towarzysza niepewnie, ten
tylko ścisnął Twoje ramię. Starałaś się rozluźnić kiedy
przedstawiał Cię kolegom jakich jeszcze znał z Podziemia.
Nigdy nie postrzegałaś go jako duszę towarzystwa, to była
bardziej broszka jego brata, no ale Sans był dość zabawnym
kolesiem. To logiczne, że miał wielu znajomych, którzy byli
naprawdę mili również dla Ciebie. Zrobili kilka zdjęć, nawet wzięli od
Ciebie autografy. Naprawdę czułaś się jak jakaś mała
gwiazdeczka. Na swój sposób to było przytłaczające, ale każdy
okazał wiele radości. Po tym jak poruszenie waszym przyjściem
zdawało się opadać, usiadłaś z Sansem przy barze gdzie ognisty
barman już mieszał drinki. Przytaknął wam na powitanie. W
pomieszczeniu było naprawdę ciepło. Kominek za barem dawał
przyjemną aurę pomieszczeniu. Doszłaś do wniosku, że ogień w
środku musi być sterowany jakoś przez magię.
-to jest grillby – przedstawił ognistego potwora.
Grillby przytaknął, jego oczy zamigotały.
-Dobry wieczór – powiedział, jego głos
trzeszczał jak ognisto. Nalał drinka do czterech kieliszków. Ciecz
miała przyjemny ocień niebieskiego. Przystawił rękę do szkła, a
napój natychmiast zmienił kolor na wściekle czerwony i zaczął
wrzeć. Potem postawił kieliszki przed waszą parę i przytaknął.
-myślę, że ci się spodoba, to ulubiona sztuczka
grillbigo, ludzie cały czas przychodzą po dokładkę – wskazał
na czerwony napój – najpierw ten, a potem niebieski. Zerknęłaś
na nadal gotujący się drink. Sans musiał zauważyć Twoje
zmieszanie, bo zaraz potem dodał – nie poparzysz się. -
Przyglądałaś się chwilę z zafascynowaniem, a potem wzięłaś go
na jeden łyk. Był ciepły, jak herbata. Na języku czułaś posmak
cynamonu. Poczułaś jak ciepło przenika całe Twoje ciało, lecz
nic ponad to. Lecz kiedy spojrzałaś na dół, zobaczyłaś, że
widać Ci na czerwono żyły, które pulsowały wraz z rytmem
bijącego serca.
-Łoooooł – powiedziałaś przyglądając się
ciału – A co to robi tobie.... - Jego oczy zamigotały na czerwono,
zaś kości zaczęły lekko świecić na pomarańczowo. Mrugnął do
Ciebie.
-spoko, co nie? daj mi swoją dłoń – chwycił za
nią i przystawił do niej zapalniczkę z kieszeni bluzy.
Instynktownie chciałaś ją zabrać, ale ten trzymał rękę pewnie
i zapalił ogień. Czekałaś na ból, lecz płomienie tylko muskały
Twoją skórę, uczucie było podobne go gorącej wody.
-JESTEM TERAZ ODPORNA NA OGIEŃ?! - krzyknęłaś.
Potwory przyglądały Ci się z zaciekawieniem. Zawsze lubili
patrzeć, jak ludzie reagują na magię – Mój Boże, to jest
zajebiste!
-heh, cóż za jakąś godzinę przestaniesz, to
raczej taka sztuczka, ale rozgrzewa i tak – wskazał na niebieski
napój – teraz ten – szybko przystawiłaś szkło do ust. Drink
był zimniejszy, smakował jak wanilia z cynamonem. Bardziej jak
jakiś słodki deser niż alkohol. Twoje ciało zareagowało niemal
natychmiast, jednocześnie grzejąc i chłodząc się. Popatrzyłaś
na ręce, obok czerwonych żył pojawiły się niebieskie. Naprawdę
chciałabyś zrobić temu zdjęcie, czułaś się tak jakbyś miała
skórę z płótna.
-Odprężające – opuściłaś dłonie
-mmm tak, niebieski pomaga ci się zrelaksować,
zawsze serwuje go jako pierwszego nowym klientom aby przywykli do
otoczenia potworów – mówił, a jego oczy migotały raz na
czerwono, a raz na niebiesko.
-Działa niesamowicie! - chyba nigdy nie przywykniesz
do magii. Grillby wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie,
popatrzył na Sansa.
-daj nam burgery, niedługo wychodzimy
-Zajebioza – mruknęłaś nadal patrząc na żyły
-więc naprawdę w to wchodzimy? - powiedział
zerkając na Ciebie. Oh. Chciał teraz o tym porozmawiać.
Popatrzyłaś na niego.
-Chyba, rano miałam dosłownie najazd na chatę, już
za późno aby się wycofać, nie uważasz? - przesunął kościsty
palec po szklance.
-też tak myślę – na chwilę się zamyślił –
nigdy nie przypuszczałem, że moja paskudna morda będzie symbolem
potworzo-ludzkich relacji
-Hej, po pierwsze – popatrzyłaś na niego z ukosa
– mój chłopcze – idealnie – nie bądź taki niepewny siebie!
Twoja twarz nie jest brzydka. Jest... no... Szczerze, to całkiem
czadowa? Rusza się i w ogóle. Znaczy się, okej, wiem że nie brzmi
to jak komplement czy coś, ale jak na ludzkie standardy jest
przyjemna! Tak jakby twój wyraz twarzy ... um... dobra, gubię się.
Chcę powiedzieć, że masz przyjemną facjatę.
-heh- zaśmiał się, lekko się rumieniąc na
niebiesko – jestem tylko starą kupą kości, nie ma za wiele do
komplementowania
-Nie jesteś stary! - zaprzeczyłaś -.... prawda?
-nie na potworze standardy, ale mogłabyś wpaść w
panikę, gdybym powiedział ci ile mam lat
-Założymy się?
-powiedzmy, że jestem starszy od papsa jakieś
dwieście trzydzieści lat – szczęka Ci opadła
-CO?! - krzyknęłaś – Więc kim ja
jestem, dzidziusiem? Łoł... Myślałam, że jakieś siedemdziesiąt
powiesz czy coś.
-ludzie są zrobieni z materii,
wasze ciała umierają na długo przed duszą, więc to zrozumiałe, że
nie działacie tak jak potwory... my jesteśmy zrobieni z magii,
teoretycznie możemy żyć wiecznie, ale nasza psychika nie jest tak
silna, więc, przypuszczam, że jeżeli czujemy za wiele ... uh... a
więc nie złam mi serca albo coś, dobra?
-Gdybym mogła to już bym to zrobiła –
wyszczerzyłaś się. Sans się zaśmiał. Grillby wrócił z porcją
frytek i burgerami dla was. Kiedy je podał wskazał na alkohole
stojące na półce za nim.
-Oh, uh, nie wiem? Co smakuje najlepiej z twoimi
burgerami? - Nim odpowiedział jeden z klientów zawołał go do
siebie. Skinął abyś poczekała i poszedł do humanoidalnego
królika (który już był dość upity). Chwyciłaś za swoją
kanapkę, Sans podał Ci butelkę keczupu.
-chcesz?
-Nie, jest dobrze – wzruszył ramionami
-więcej dla mnie - ... tya...
-Masz cały BAR przepełniony drinkami! To normalne
dla potworów? - zapytałaś – Jak możesz to pić z butelki? To
obrzydliwe. Dlaczego to robisz?
-nie, po prostu, wiem, nie wiem.. - Grillby wrócił jak
zaczęłaś pałaszować. Boże, to jeden z lepszych burgerów jakie jadłaś
w życiu. Soczysty i smaczny. Frytki natomiast chrupiące, gdyby się
dało zjadłabyś więcej. Podczas tego jak jedliście, Grillby
zaczął robić kolejnego drinka. Rozlał go do dwóch kieliszków, był
koloru różowego. Niewielkie bąbelki w kształcie serc zaczęły
unosić się nad napojem. Przysunął go przed waszą dwójkę, a
potem przytaknął innemu klientowi przy barze. Rozejrzałaś się,
oczy wszystkich były zwrócone na Ciebie. Kilkoro z klientów chichotało.
-no weź grillbz – Sans pokazał na zamówienie –
ty też, huh? - płomienie barmana zajaśniały bardziej.
-Co to? - zapytałaś patrząc na napój. Pachniał
jak sok granatowy.
-pasja, to ... aha... to afrodyzjak – mruknął
odwracając wzrok
-Wiele rzeczy uchodzi za afrodyzjaki –
odpowiedziałaś – jak czekolada czy ostrygi. No już, do dna – wlałaś go do gardła.
-zaraz, nie rozumiesz....
Oh. Ahh... Jak miło. Poczułaś jak ciepło rozlewa
się po Twoim ciele od czubka głowy aż po koniuszki palców. Było tak błogo, powieki zaczęły Ci ciążyć.
-Łoł, popatrzcie na jej źrenice! Wyglądają jak
małe serduszka!
-I jak się rumieni!
-Raaaany Sans, powinieneś się nią teraz
zaopiekować! - Poczułaś, jak serce bije Ci mocniej, a motylki
zaczęły trzepotać skrzydełkami w brzuchu, mruknęłaś zupełnie
bez powodu. Byłaś taka spragniona. Przytulenia. Pocałunku. Seksu.
Czegokolwiek. Tak strasznie chciałaś być z kimś. Popatrzyłaś na
Sansa.
-Ahhhhh, Sa-hans,- zamruczałaś
-O jejuniu, może powinniście iść teraz do
jakiegoś pokoju!
-Myślę, że jest pierwszym człowiekiem, który tak
na to reaguje.
-Saaaaaans – jęknęłaś znowu – Proooooooooszę
– pochyliłaś się nad nim, oczekując na cokolwiek.
-Słyszałeś jak jęczy? Łoł, Sans ty
szczęściarzu.
-Całuj! Całuj! CAŁUJ! CAŁUJ! - w jednej chwili
zaczął nawoływać tłum. Nie myślałaś nad tym co robisz,
chwyciłaś Sansa za bluzę i przyciągnęłaś do siebie całując
namiętnie w jego zęby. Wszyscy zaciągnęli się powietrzem
przybliżając się do Was. Serce Ci tak mocno biło. Biło. Biło.
To uczucie jest fajne, naprawdę fajne.
Pa-bum. Pa-bum.
I nagle, cała
magia zniknęła. Odkleiłaś się od Sansa i zakryłaś usta dłonią
-C...co to było?!
-afrodyzjak – mruknął, jego policzki były koloru
ciemno niebieskiego – potwory... nie reagują na niego tak silnie,
uh, nigdy więcej nie podawaj go ludziom grillby.
-Ja... wyjęczałam twoje imię przed bandą obcych –
schowałaś twarz w dłoniach – Ja.... WYJĘCZAŁAM twoje imię
przed tymi osobami!
-hej gdybyś mogła wskoczyłabyś mi na kości –
zażartował. Postanowiłaś tego nie komentować, bo prawdopodobnie
by się tak stało. Chciałaś oddalić od siebie tę myśl.
-Erm, cóż, jeżeli chcesz, myślę że możemy się
już zbierać – popatrzyłaś na Grillbiego – Ile się należy? -
Sans uniósł rękę.
-to randka, pamiętasz? grillbz, dodaj to do mojego
rachunku, dobra? - Ogień barmana lekko się powiększył – nie bój
się, zapłacę niedługo
-Zapraszam ponownie – odezwał się ognisty potwór
kiedy się żegnałaś. Obiecałaś, że jeszcze się tutaj pojawisz.
Może kiedy będziesz mogła znowu spojrzeć w oczy tym wszystkim klientom. Koło północy, troszeczkę byłaś zła, że zostało
Ci niewiele snu, ale „randkę” uznajesz za dobrą. No pomijając
tę małą wpadkę. Zadrżałaś.
-zimno? - wzruszyłaś ramionami
-T...trochę. Jak się poruszamy będzie lepiej –
Wtedy wiatr zawiał mocniej. Na ramionach wyskoczyła Ci gęsia skórka.
-odmrozisz sobie dupę – powiedział spokojnie –
masz – ściągnął swoją bluzę i podał Ci ją. Futerko na
kapturze wyglądało zachęcająco, ale nie czułaś się z tym
dobrze. Już chciałaś zaprotestować kiedy praktycznie wcisnął Ci
ją w ręce – nawet o tym nie myśl, nie jest mi zimno, powietrze
po prostu przelatuje przeze mnie. - Założyłaś na siebie bluzę i
zasunęłaś suwak. Była naprawdę ciepła i miękka. Sans wsadził
swoje ręce do kieszeni spodni i zaczęliście wracać do Twojego
mieszkania, rozmawiając o głupotach przez całą drogę. Kiedy
stanęliście przed drzwiami uśmiechnęłaś się.
-Dzięki, to była świetna... sztuczka randka.
Naprawdę się dobrze bawiłam erm, cóż... wiesz – nie
odpowiedział, wyglądał na zadowolonego – W każdym razie, to
już chyba koniec. Oh, uh, wiesz, Papyrus będzie się o to pytał
więc... - pochyliłaś się i dałaś mu szybkiego cmoka w policzek.
Już miałaś się pożegnać kiedy zorientowałaś się, że drzwi
do Twojego mieszkania są uchylone. Sans zmarszczył brwi
zaciekawiony co Cię zmartwiło.
-otwarte. - powiedział – masz współlokatorów? -
Serce biło Ci jak szalone. Potrząsnęłaś głowa.
-Ja... Ja je zamykałam – pchnęłaś je nerwowo i
zamarłaś. Rozsypane śmieci po podłodze, Twoje meble i ściany
zniszczone, prace podarte, pokój zdewastowany. Książki
porozrzucane po dywanie, wyrwane strony walały się po mieszkaniu,
lecz raczej nic nie zostało skradzione. Najgorsze okazały się
graffiti na ścianach. Wielkie napisy „nekrofilia” „chora
dziwka” „pieprzony dziwak” „kurwa potworów”. Stałaś w
progu, zbyt przerażona by się ruszyć. Poczułaś jak coś zaciska
Ci się na szyi. Padłaś na kolana.
Podniosłaś jeden z kwiatów jakie przyniósł Sans, był podeptany.
Twoje ręce zaczęły się trząść. Sans kucnął obok Ciebie i
otoczył Cię ramionami w mocnym uścisku.
-przepraszam... - szeptał tak cicho, że prawie byś
to przeoczyła. Wtuliłaś się w niego i zalałaś się łzami.
O boże, tak bardzo kocham te opko <33 Czekałam na ten moment, byłam ciekawa jak przetłumaczysz ten moment z piciem drinków. Jeezu, pomyśleć, że tyle jeszcze rzeczy przed nami XD
OdpowiedzUsuńI tyle jeszcze opowiadań do tłumaczenia *przeciąga się* Heh. Żyć nie umierać.
UsuńLuuzik, masz czas. Nikt na ciebie nie naciska ^^ Idę dalej tłumaczyć, proszę sprawdź pocztę xD
UsuńHaaaaai, zaraz sprawdzę.
UsuńWspaniały rozdział :3
OdpowiedzUsuńHa kolejny właśnie się tłumaczy, jak wszystko pójdzie dobrze to wrzucę go jeszcze dzisiaj :3
UsuńYumi wpadła w trans xD
UsuńDu-uh nadrabiam zaległości ^^
UsuńYumi wpadła w trans xD
UsuńOciepanie muszę wreszcie zapamiętać, żeby nic nie pić podczas czytania wpadek *spogląda na mokrą plamę po herbacie*, ale dla takich opek jak ten, człowiek jest gotów przeżyć agonie, byle tylko dokończyć rozdział ❤ dziękuje, że poświęcasz swój czas dla nas, osób posiadających angielski na poziomie ameby, a byśmy mogli odkrywać jakie wspaniały rzeczy skrywa w sobie fandom Undertala ٩(♡ε♡ )۶
OdpowiedzUsuńAwwww do usług i cieszę się, że opowiadanie się podoba ^^
UsuńOjej, to jest wspaniałe
OdpowiedzUsuńDuuuuh byłam już w połowie, ale komp mi się wyłączył i zeżarło, teraz mam 1/4 Y_Y Idę się zdrzemnąć z rozpaczy
UsuńYuuumi ;-; O jeżu ;-;Kurde....Chciałabym pomóc ;-;
UsuńMiało być pół godziny, zrobiły się trzy godziny -_- Uh dopiero wstałam.
UsuńNie ma to jak dojść do najśmieszniejszej części i zobaczyć że przez cały czas mieć zdechłą mysz na stole którą kot przynosi . Dostałam zawału jednocześnie płacząc ze strachu oraz śmiejącą się.Gdyby ktoś mnie zobaczył w takim stanie zalana łzami i śmiejąc się,pomyślałaby że jestem chora psychicznie.
OdpowiedzUsuńPs.
Panicznie boje się wszystkiego co zdechło. I jak patrze na zwierzę umierające mam obrzydzenie jak i współczucie.
Wiesz, kiedy koty przynoszą Ci swoją zdobycz to oznaka miłości. Wychodzą z założenia, że jesteś zbyt niezdarna aby samej polować, więc przynoszą Ci jedzenie. Miło, ze strony kota, że o Ciebie dba :3
UsuńTak,mam kota który dba o mnie i o moją dietę. Przynosi mi myszy codziennie już od pół miesiąca. I kot dobrze uważa jestem bardzo niezdarna. Nawet raz jak spałam obudził mnie z myszą w pysku i jak się obudziłam (podniosłam się, nadal siedząc) siedział na mnie na coś czekając. Potem jak go chciałam pogłaskać pod brodą (mój kot to uwielbia) wypuścił mi ją do ręki, a ja w przypływie strachu wyrzuciłam ją gdzie kolwiek. A ona (bo to kotka) przynosiła mi ciągle i tak w kółko.Kot o mnie dba ;3
UsuńFuj... cieszę się, że nie mam kota... xD
UsuńHeh XD
UsuńZ kotami jest wiele śmiesznych (i strasznych) przygód, dlatego powstały filmiki z kotami :3
Duuuh moja kotka ostatnio przyniosła mi na rękę kluskę. Jak powiedziałam jej, że nie chcę, to odgryzła kawałek, zjadła a potem mnie łapką pacała, abym też zjadła kluskę xD Koty są cudowne!
UsuńUgh... Znów potworni ludzie,oni chyba nigdy sie nie nauczą... Ale opka cudna,dziękuje za tłumaczenie,jesteś niesamowita ^^
OdpowiedzUsuńLudzie to ludzie, można znaleźć odpowiednik w świecie rzeczywistym. Nie lubi się tego co ... inne
UsuńTroch niezręczna sytułacja u Grillbiego >//////<
OdpowiedzUsuńJak całe to opowiadanie xD
UsuńTyko ciekawe kto zdemolował na mieszkanie :-(
UsuńNie będzie jako tako wyjaśnione
UsuńLol, szkic Grillbs'a na walentynki (więcej nie pokażę XD)
OdpowiedzUsuńhttp://pokazywarka.pl/7f1tni/
UsuńPs. Te kwiatki będą bardziej dopracowane xD
UsuńPrzepiękne Sansy
UsuńFajnie wyszła ci talia. Ja jakoś nigdy nie umiałam narysować męskiej tali, wychodziła mi zawsze damska, wiec jesem pełna podziwu i zachwytu, że Ci się udało.:3
Nie mogę się doczekać pełnego rysunku
Sansy sprawdź maila, odpowiedziałam Ci...
UsuńGrillby z kwiatami *-* Boski
UsuńMy to mamy życie pełne wpadek :'D Żebyśmy tylko nie popadły w samouwielbienie przy tylu fanach xD
OdpowiedzUsuńMoja dusza artysty miała w dupie zdemolowane mieszkanie, załamałam się przy podartych rysunkach i wyrwanych stronach książek. Najpierw to, później martwienie się reszta xdd
I jest mi przykro, że Sansowi jest przykro :'(
Wiesz, że mnie też? No i jak to pierwszy raz czytałam to miałam taką żarówkę "ale ej, ja mam jeszcze kota, a gdzie mój kot?!" no i te książki. Ale tutaj mi się już nałóg włącza xD
UsuńWpadek będzie jeszcze więcej! W końcu na tym polega nasze życie, neeeh?
Życie bez wpadek byłoby nudne :'D
UsuńCieszę się, że nie tylko ja miałam na priorytecie inne rzeczy po wiadomości o zdemolowaniu mieszkania xD
Ja nie chciałabym stracić tableta graficznego i swoich prac oraz książek. Przy okazji również ciuchów, bo mam parę naprawdę ładnych sukienek ;-; O boże, gdyby zrobili mi coś z serią książek Zwiadowcy, lub Harry'ego Pottera, to nasłałabym na nich Gaster Blaster.
UsuńU mnie w domu jest wiele antyków więc byłoby bardzo szkoda. No i książki nawet z XIX wieku.... i w tym jedna z XVIII wieku, naprawdę byłoby szkoda.
UsuńPo każdym... po każdym bym się tego spodziewała ale nie po Grillby'm XD
OdpowiedzUsuńTo teraz Sans zabierz nas do swojego domku, daj nam herbatki (ciche momenty tak bardzo XD) I do łóżka razem spać :3
A złymi ludziami zajmą się później ^^ naślijcie na nich detektywów czy potworną policję XD
Mniej więcej przedstawiłaś fabułę kolejnego rozdziału
UsuńMniej
więcej
To jest przecudne... powtarzam się... xd Zawsze mindfucka i myślę sobie: Nie no, mam dosyć... koniec. Ale nie mogę przestać czytać xd
OdpowiedzUsuńNie lubię smutnych zakończeń, ale widać, że to ich bardzo do siebie zbliżyło
OdpowiedzUsuń