27 grudnia 2015

W potrzasku własnego znaczka






     Kiedy kucyk odkryje swój indywidualny talent, zda sobie sprawę z tego w czym jest dobry lub będzie wiedział co chce dalej robić w życiu oraz co z tego będzie – warunkuje to jego dalsze życie. Każdy z nas ma swój indywidualny, unikatowy, niepodważalny znaczek. Może on oznaczać talent do szybkiego latania, umiejętność porozumiewania się ze zwierzętami, talent aktorski, piosenkarski, talent do gry na jakimś instrumencie, talent w budownictwie, talent w florystyce, talent w zarządzaniu tym co się ma. Ma się też talent do szczęścia, do rozśmieszania bliźnich, do robienia i gromadzenia pieniędzy.
      Znaczki warunkują nasze dalsze losy, to gdzie znajdziemy zatrudnienie oraz to co będziemy dalej robić w życiu. To w czym jesteśmy naprawdę dobrzy.
     Pamiętam, jak moja mama (cudowny z niej był jednorożec) opowiadała mi kiedyś, że każdy kucyk dostał swój własny talent i to od niego zależy jak go wykorzysta. Lata mijają, a ja nigdy jak do tej pory nie poznałam kucyka, który obierając drogę życiową nie kierował się znaczkiem na boczku. Z tym rodzą mi się w głowie dwa pytania.
      Pierwsze: Skoro naszym zadaniem jest odkryć w sobie znaczek – to oznacza to tyle, że wcześniej był on zakryty. Kto go zakrył i dlaczego?
      Nie prościej byłoby rodzić się ze znaczkami na boczkach? Już w dniu narodzin wiadomo byłoby co można zrobić. Małe źrebię z talentem muzycznym od małego uczone byłoby śpiewu, kucyk z talentem matematycznym poszedłby od razu do szkoły dla małych kucyków ukierunkowaną akurat na to. Ileż to przykrych zdarzeń można byłoby uniknąć, gdybyśmy się rodzili ze znaczkami.
      Drugie: Zakładając, że te znaczki w nas są i ktoś, albo coś z nieznanych nam przyczyn je przed nami ukrywa... przypisuje nas w dniu naszych narodzin do danej dziedziny działania w społeczeństwie. Niejako przeznaczenie. A więc wyklucza to naszą wolną wolę. A o istnieniu jej jestem jakoś dziwnie przekonana. Zasadnicze pytanie brzmi więc w ten sposób – skoro każdy z nas ma ukryty talent, to czy może go zmienić?


     Myślami wracam więc do swojego znaczka. Otoczonego czernią fioletowego serca.
Kiedy byłam źrebakiem miałam świadomość swojego wielkiego daru mówcy. Chciałam uczyć w szkole, jak wtedy moja idolka pani SweetBook, razem z Cheerilee, która później zaopiekowała się szkołą bawiłyśmy się w uczenie młodszych od nas źrebaków. Zabawa w szkołę naprawdę mi się podobała. Wchodziłam na drewnianą mównice, sprawdzałam prace domowe kolegów, pomagałam im, radziłam, z czasem nawet udzielałam korepetycji. Jednak znaczka na boczku nie miałam. Chociaż Cheerilee już miała. Kiedy pokazała go pani SweetBook ta automatycznie zaczęła ją uczyć indywidualnie czegoś, co można nazwać pedagogiką. Czyli sztuką radzenia sobie z uczniami oraz umiejętnością przekazywania im wiedzy. Przez jakiś czas łudziłam się, że i u mnie pojawi się podobny znaczek, ale potrzebuję trochę czasu. Pytałam się przyjaciółki jak się jej to udało, wiedziałam, że robi dokładnie to samo co ja, a obie jesteśmy równie produktywne i obie miałyśmy mimo wszystko taki sam... no nie wiem, teraz słowo talent jest nie na miejscu.
      Kiedy opuściłam przedszkole poszłam do szkoły dla jednorożców, mieściła się ona w Canterlocie, jednak nie zdałam egzaminu magicznego. Mimo tego, że dość szybko opanowałam umiejętność posługiwania się magią w życiu codziennym. Mój ojciec kuc ziemski był pewny, że będę magiem z prawdziwego zdarzenia. Przejechał się. Po zrobionym teście, lecz na wynikach dość miernych ukłoniłam się nisko, a w gardle utknęła mi moja duma. Zawiodłam ojca. Chociaż on tak we mnie wierzył. Jednak ryzykował w ciemno, a mój boczek nadal był pusty.
     Nie przejmowała mnie jakoś świadomość tego, że praktycznie wszystkie moje rówieśnice i rówieśnicy mają już swoje boczki zapełnione kolorowym znaczkiem. 

- Znaczek pojawia się wtedy, kiedy robisz to co lubisz robić i zdasz sobie sprawę z tego, że robisz to dobrze. - powiedziała mi kiedyś koleżanka, jak siedziałyśmy w bibliotece. To miało sens. 
    Lubiłam czytać i dowiadywać się o wielu rzeczach. Najbardziej interesowały mnie życiorysy wielkich kucy w historii. Wojowników, wodzów, zdobywców, odkrywców. Potem czytałam książki bardziej psychologiczne i biologiczne. Ktoś podsunął mi pomysł, że skoro tyle już o tym czytałam, to powinnam spróbować swoich sił jako kucykowy psycholog. Nie czułam wewnętrznie, że właśnie to chcę robić. To co czułam było inne. Znacznie ważniejsze niż zwyczajne wysłuchanie innego kuca z jego plwocin umysłowych. Zresztą, nigdy jakoś nie ciągnęło mnie też do pomocy innym kucykom. Uśmiechnęłam się wtedy z przekąsem. Mimo godzin w bibliotece, mimo tego, że poznałam kulisy działania tej instytucji i nauczyłam się wszystko właściwie segregować – mój boczek pozostał pusty. 
     Nie miałam talentu ani do pozyskiwania wiedzy, ani do tego by zostać dobrą bibliotekarką.
     Jakiś czas później mój ojciec zostawił mnie i moją mamę. Cieszyłam się bo zrobił naprawdę wiele złego w jej i w moim życiu. Poczułam ulgę i odżyłam, a jako, że do słowa drukowanego zawsze miałam ciągotki pod grzywą zrodził mi się dziki plan – może moim talentem jest pisanie? W tamtym okresie spłodziłam wiele książek, wiele wierszy, aby nadać autentyczności moim bohaterom zbierałam informacje od innych kucy: o ich zawodach, planach, marzeniach, o koszmarach nocnych, o ich obawach. Rozmawiałam dużo, bo jak wcześniej powiedziałam umiałam nie tylko mówić, ale i słuchać, a wiedza psychologiczna jaką pozyskałam podczas długich dni spędzonych w bibliotece okazała się bardzo przydatna. To co pisałam nawet się podobało, więcej było konstruktywnej krytyki aniżeli tej obraźliwej. Jednak mimo to na moim boczku ani śladu było znaczka. Pozostałam ostatnią klaczą z mojego rocznika, która miała pusty bok. Przyznaję teraz, to trochę dołowało.

     Było już po ataku Nightmare Moon, za nami była walka z Discordem, ba, to właśnie spotkanie z nim może nie bezpośrednie przyczyniło się do tego, że teraz na moim boczku widnieje to serduszko. Miało to miejsce krótko po jego resocjalizacji przez Fluttershy. Przechodziła właśnie ze swoim nowym przyjacielem bardzo odbiegającym od zwykłego kucyka. Wszyscy się pochowali, albo zamarli w przerażeniu widząc pana chaosu chodzącego spokojnie po ulicach Ponyville w którym mieszkałam już na swoim. 
Wracałam z zakupów i zobaczyłam, że za parą jedzie na wózku moja przyjaciółka. Ominęłam ich i podbiegłam do niej rzucając się w jej ramiona. Usłyszałam tylko słowa żółtego pegaza „Widzisz Discord? Yu akceptuje każdego bez warunków na to jaki jest i jaki był. Kocha każdego za to, że po prostu jest.” Tego samego dnia Fluttershy przedstawiła mnie Discordowi i jako pierwsza z normalnych kucyków uścisnęłam go za szpon wystawiając swoje kopytko. Słowa jednak pegaza utkwiły mi w głowie.
     To nie była taka prawda, była osoba do której czułam czystą nienawiść. Nie, to za wiele powiedziane, bo ja nie wiedziałam i nie wiem nadal co to znaczy prawdziwa nienawiść. Na swój sposób, nie chcę jakiegokolwiek kucyka nienawidzić. Jak do tej pory udaje mi się to bez większych przeszkód. Jednak istniał jeden kuc do którego miałam wiele, wiele żalu. Rozmyślałam o tym leżąc w swoim łóżku. 

     Tym kucem był mój ojciec. To nie tak, że życzyłam mu tego co złe, to nie tak, że go nienawidziłam. Było mi smutno, że okazał się być takim złym ojcem. Czułam chęć zemsty za to, co zrobił mojej mamie. Czułam potrzebę rewanżu, a jednocześnie nie chciałam, aby spotkało go coś złego. Targały mną sprzeczne emocje. Długo walczyłam z nimi kiedy w końcu zdałam sobie sprawę z ich istnienia. Nie pomagały rozmowy z psychologami, bo wiedziałam jakie sztuczki stosują. Nie pomagało zapomnienie – bo nie umiałam zapomnieć i z dziwnych powodów – nie chciałam.
     Pamiętam, że leżałam już w łóżku rozmyślając jak zawsze o swoim wnętrzu o tym co we mnie gniło. Na dnie mojej świadomości pojawiła się myśl, że to przeszłość. Przeszłość mnie już nie skrzywdzi, nie uleczy, nie pocieszy. Przeszłości nie ma, a jego w moim życiu też nie ma. Oczywiście, mógłby być inny, mogło to się potoczyć lepiej, lecz się nie potoczyło i oto byłam. Samotna w łóżku. Naciągnęłam na siebie kołdrę, jakby wstydząc się samej siebie. Kiedy zrozumiałam, że ten kuc mi już nie zagraża, kiedy zrozumiałam, że nic mu nie chcę zrobić, że poradziłyśmy sobie z moją mamą, że dajemy radę, jakoś, ale jednak.... Poczułam cudowną ulgę. Wybaczyłam mu. Pokochałam te miłe wspomnienia jakich nie było mało u jego boku. 
Wybaczyłam złość i krzyki. Wybaczyłam podniesione nade mną kopyto, bo wiedziałam, że już nigdy mnie nie dosięgnie. Już go nie ma. Nie ma tej zgnilizny chociaż myślałam, że była. Przestałam hodować w sobie strach przed nim i ....
     Kiedy wstałam następnego dnia na moim boczku widniało właśnie to serce. Symbol tego, że umiem bezwarunkowo kochać, umiem wybaczać, szybko się regeneruję. Jednak co to za znaczek? Nie gwarantował mi pracy w zawodzie. Jedynym kucykiem jakiego znam o podobnym znaczku do księżniczka Cadence, lecz ona umiała za pomocą swojej magii pobudzać pokłady miłości w kucykach. Ja tego nie umiałam, a moja magia jest za słaba abym mogła oddziaływać na inne kucyki. Patrzyłam ze zdziwieniem na swoje odbicie. Czy byłam niezadowolona? Może troszeczkę. Zawiedziona – tak. Jednak nic na to nie poradzę. Taki znaczek już mam.
     Potem analizowałam swoje życie, umiejętność rozmowy z innymi, umiejętność doradzania im, umiejętność zrozumienia i obcowania z tymi, z którymi normalnie nikt nie chce utrzymywać kontaktów. Rozumiałam króla Sombrę, nie byłam zła na Discorda, a nawet znajdowałam coś zabawnego w tym co robił i troszeczkę tęskniłam za chmurami z waty cukrowej. Nigdy nie byłam zła na księżniczkę Lunę. Nawet ostatni atak Tireca byłam w stanie wytłumaczyć, zrozumieć i wybaczyć. Nie byłam zła. Nie było we mnie ani grosz zawiści, nienawiści, niechęci do kogokolwiek. Cała moja wcześniejsza droga przygotowała mnie właśnie na ten rzadki dar przebaczania nawet największych zbrodni i krzywd wyrządzonych bezpośrednio mi. Co więcej, umiałam wyjaśnić cudze położenie i dać do myślenia innym.
     Mimo wszystko wolałabym mieć już na boczku książkę i pracować w bibliotece...
 

     Od niedawna zaczęłam zastanawiać się, po samej sobie – co sprawia, że mam akurat serce? Miałam ten dar od zawsze? Jeżeli tak to jak? Od kogo? Po co akurat ja? Dlaczego nie mogłam być nauczycielką chociaż chciałam i miałam taki cel? Po co są nam znaczki? Czy one przez przypadek nas nie ograniczają? Skąd pochodzą? A może są źle interpretowane? Wszyscy chcemy znaczków, jesteśmy dumni kiedy się w końcu pojawiają... Lecz... czy zdajemy sobie sprawę z tego czym tak naprawdę są?
     Kochany pamiętniczku. Nie mów tego nikomu. Schowam Cię teraz pod moim łóżkiem, tak aby Sa'ela nie mogła Cię znaleźć. Trzymaj to w sekrecie. Postaram się rozwikłać tę zagadkę. Trzymaj za mnie kciuki. Chcę znaleźć odpowiedź na pytanie – kto właściwie daje nam znaczki? Po co? Dlaczego akurat te? Czy ktoś nami steruje? Czy faktycznie mam wolną wolę?
Share:

15 grudnia 2015

Córka Discorda - Odmienność [Daughter of Discord ch 03]


     Oryginalny tytuł: Daughter of Discord
Autor obrazków do opowiadania: Battre-la-RagePinkythepony
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Nic nie budziło wątpliwości. Screwball okazała się być trudnym dzieckiem. Gdyby była dzieckiem jednorożca lub pegaza byłoby znacznie łatwiej, z naturalnymi chęciami do czarowania czy też chęcią latania. Córka czystego chaosu miała zachcianek znacznie więcej. Co prawda, jej magia zaspokajała chęć łaknienia, to jednak jej rodzice byli zdania że nie do końca zdaje sobie sprawę z własnych możliwości. Jedna prosta myśl z jej niemowlęcego umysłu mogłaby spowodować serię niekontrolowanych przedziwnych wydarzeń.
     Pewnego dnia Fluttershy zobaczyła ją gryzącą pręty własnego kojca, tylko dlatego, że zamieniła je w lukrecję. Discord nigdy nie zapomni nocy w której odkrył najbardziej szykujący talent własnej córki.
     Miesiąc po porodzie obudził się w środku nocy bo usłyszał płacz córki.
-Twoja kolej. - Mruknęła Fluttershy przez sen. Ojciec teleportował się z jękiem niezadowolenia do pokoju córki i zastał pusty kojec.
-Screwball? - zawołał rozpaczliwie - Gdzie...? - usłyszał złowrogi śmiech i popatrzył w górę, jego córka unosiła się nad głową swojego rodzica. - Co do cholery... - wymamrotał. Powinien był się domyślić, że tak się stanie. Podskoczył więc i chwycił ją w ręce, dziewczynka niestety była tak samo uparta jak on i nie łatwo przyszło mu sprowadzenie ją na ziemię. -Zejdź na dół, młoda damo! - zażądał. Potem skoczył tak wysoko, że uderzył głową w sufit. Screwball parsknęła śmiechem, ale zaraz potem przestała, kiedy zobaczyła gniewny wyraz twarzy ojca. Była już gotowa aby nawiać. -Oh, a więc w taki sposób chcesz się bawić? Wracaj tutaj! Spojrzenie matki. - Nie patrz tak na mnie, młoda panienko! - wskazał palcem na nią - Możesz mieć chaotyczną moc, ale to ja jestem Panem Chaosu i to ja ustalam zasady w tym domu, rozumiesz? Czas zabawy już się skończył! Teraz czas już spać! - Mała nagle wybuchła płaczem, nie wiedział co zrobić. - Proszę, proszę, nie płacz! - Otworzyła szerzej małe usteczka i zaczęła zawodzić na cały regulator. To nie tak, że nie znosił swojej córki, czy odwrotnie. Po prostu kiedy płakała czuł się bezradny. Nie ma możliwości, aby był w stanie ją uspokoić tak jak Fluttershy. Do tej pory tylko ona umiała reagować w takiej sytuacji. - Proszę! - błagał - Obudzisz swoją mamę! - Wiedział, że jakoś musi ją opanować i położyć spać. Próbował zaklęcia snu, ale szybko zorientował się że mała rozwinęła w sobie odporność na większość jego magii. Cechę tę odziedziczyła po matce, bez najmniejszej wątpliwości. Przez chwilę zastanawiał się czy nie poprosić swojej żony o pomoc, ale nie chciał naruszać jej snu. Pracowała w końcu ciężej niż kiedykolwiek. Zaczął się zastanawiać, dlaczego jego córka płacze. Miała zmienioną pieluchę, nie wyglądała na głodną. Może... - Hej, Screwball! - zawołał - Popatrz na to! - W mgnieniu oka był na szczycie motocyklu i żonglował ciastami oraz kowadłami. Screwball przestała płakać i patrzyła z ciekawością na przedstawienie. Po chwili podrzucił przedmioty i pozwolił, aby spadły mu na głowę. - Ta-da! - Zamrugała kilka razy, a potem znowu płakała. - Tsk.. - usiadł na jej łóżku - Na Celestię, co ty chcesz ode mnie, dziecko?! - Jego wybuch nie poprawił sytuacji. Uderzył się w twarz. Co Fluttershy zrobiła w takiej sytuacji? Mimo, że znał ją od jakiegoś czasu nadal miał problemy z łagodnością dla innych stworzeń. Uważał, że inni byli zbyt zajęci ocenianiem go po wyglądzie, a co za tym idzie nie chcieli dać mu szansy. Potem zdał sobie sprawę, że może to on nie daje im szansy, czy raczej szansy na dobroć. Może właśnie teraz powinien to zrobić? Co Fluttershy zrobiłaby aby uspokoić dziecko? - Kołysanka! Czy tego chcesz? - Klaczka zdawała się go zrozumieć, bo trochę się uspokoiła i wyciągnęła do niego kopyta, wskazując, że chce też być trzymana. Ostrożnie złapał ją, była tak mała i miękka. "Nie zdziwię się, gdy będzie tak samo piękna jak jej mama. Dziękuję niebiosom, że geny wyglądu przejęła po niej." pomyślał i delikatnie przytulił córkę próbując śpiewać piosenkę jaką znał od Fluttershy.
- Uniósł się w powietrze na swoich skrzydłach i zaczął ganiać ją po całym pokoju, jak na niemowlę była dość szybka i zwinna, tak więc Discord miał przyjemność odbić się o kilka dziecięcych mebli. Postanowił w końcu stanąć na ziemi i spróbować ją chwycić raz jeszcze. Podziałało. - Mam cię, ty mały szkodniku! - krzyknął triumfalnie. Klaczka próbowała wyrwać się z jego uścisku, ale objęcia ojca były zbyt silne. W końcu zrezygnowała, a w odpowiedzi ojciec zaśmiał się. - Teraz, idź do łóżka. Mama i tata chcą się wyspać. - Jednak ku jego zdziwieniu, coś mu wyraźnie zaśmierdziało, aż przeszły go dreszcze. -Ale, ktoś tutaj potrzebuje niewielkich zmian. - westchnął - Fuj, nienawidzę tego! - Pstryknął palcami, a brudne pieluchy klaczki zamieniły się w czyste. -Kto mógł wiedzieć, że z dziećmi jest tak dużo pracy? - mruknął wsadzając ją do łóżeczka. Głaszcząc ją po głowie zaczął się zastanawiać, czy mała odziedziczyła
-Idzie niebo ciemną nocą,
ma w fartuszku pełno gwiazd.
Gwiazdki błyszczą i migocą,
aż wyjrzały ptaszki z gniazd.
Jak wyjrzały, zobaczyły,
to nie chciały dłużej spać.
Kaprysiły, grymasiły,
żeby im po jednej dać.
Gwiazdki nie są do zabawy,
bo by nocka była zła.
Jak usłyszy kot kulawy,
śpijcie ptaszki, aaa… - Urwał kiedy ta znowu zaczęła płakać. Przewrócił oczami. - Każdy tylko krytykuje... - Niestety nie był tak utalentowany w śpiewaniu jak jego żona. Głównie dlatego, że nie robił tego zbyt często. Poza tym, piosenka była jedynym czego chciała. Może wypadałoby spróbować innego utworu? Słowa same zaczęły napływać do jego myśli. - Proszę, nie płacz, kochanie...
Twój tata jest blisko... - Zatrzymał się na chwilę i popatrzył na córkę, która się uspokajała. A więc jego tandetna piosenka zaczęła działać, więc kontynuował: - A jeżeli jakiś kucyk,
Zaszkodzi Ci lub przestraszy... - zaczął się zastanawiać, co by zrobił gdyby coś się stało jego dziecku. - Wtedy przyniosę im ból,
Utopię je wszystkie w czekoladowym deszczu.
Bo ja, jestem Twoim tatusiem Discordem,
A ty, jesteś częścią mnie. - Klaczka zachichotała radośnie. Zaklaskała w kopyta prosząc o jeszcze. Discord uśmiechnął się do niej. - Oh moja maleńka, bez ciebie byłbym taki zagubiony
Tkwisz przy moim boku
Nieważne, jak wysoką cenę zapłacę...
Twoja szalona wyobraźnia pozwoliła mi na nowo odnaleźć siłę.
Bo ty, jesteś moją małą córeczką, Screwball.
I teraz będziesz już spać... - kołysanka zadziałała, źrebię zaczęło ziewać i zamknęło oczy. Patrzył z podziwem na śpiące niemowlę. Dałby jej smoczek, ale wiedział, że to nie miałoby sensu, albowiem trzy ostatnie zjadła. Położył ją w pierzynkę, uważając aby jej nie obudzić. Podniósł jej zabawkę, Pana Smoka-Kłów-Za-Dużo kładąc go obok niej, zaciągnął kołdrę od Apple Bloom na jej małe ciało. Uśmiechnął się i pochylił delikatnie całując ją w czoło. Być może, nie był takim złym ojcem... Kiedy teleportował się znowu do swojego łóżka oznajmił tylko żonie - Nasze dziecko może latać.
-Oczywiście. - Westchnęła półprzytomna - Może.
     Mimo wielu komplikacji kochali swoją córkę. Miała zaraźliwy śmiech, który był połączeniem radości i szaleństwa, zupełnie taki jak jej ojciec. Jej moce, jednocześnie trudne do opanowania, były całkiem zabawne. Kiedy nauczyła się teleportować, jej zabawa z Discordem w chowanego przeszła na zupełny poziom. Mimo wszystko, była często niespokojna, ale z odrobiną czułości matki udawało się ją uspokoić.
Discord był zadowolony, że nie przejęła po nim jego osobowości. Największym problemem okazało się znalezienie opiekunki. Pinkie była najbardziej chętna, ale nawet ona nie była w stanie nad nią zapanować. Rainbow miała i tak już wiele na głowie, Twilight miała królestwo, a Rarity swój sklep. Apple Bloom, Sweete Belle i Scootaloo próbowały, ale nawet we trzy nie mogły kontrolować wielkiej mocy dziecka. Apple Jack okazała się być najlepszą opiekunką, z pomocą Spike. To ona musiała opiekować się swoją siostrą, miała więc spore doświadczenie z tą różnicą, że jej siostra nie czarowała. Mimo, że często było trudno, spokój i cierpliwość działały.
-Szkoda, że my nie mamy jednego. - powiedział Spike stojąc obok niej.
-Co? - zdziwiła się.
     Screwball była podekscytowana wszystkim i nie zdawała sobie sprawy, że jej moce są odmienne od pozostałych. Najlepiej dogadywała się z Dinky, ponieważ Fluttershy i Derpy pozwoliły się im bawić. Screwball była zafascynowana oczami swojej przyjaciółki, która zeza odziedziczyła po matce. Zastanawiała się, co widzi krzywym okiem. Córka Discorda sprawiała, że zabawki lewitowały i tańczyły w powietrzu. Jej towarzyszka z radości aż klaskała. Dinky zatrzymała też smoczek, jaki dostała od swojej przyjaciółki pierwszego dnia ich życia. Potem Rainbow przyprowadziła swoje bliźnięta, a mała zyskała kolejnych towarzyszy do zabawy. Chłopiec miał na imię Thunder Dash, a dziewczynka Lighting Dash, oboje byli błękitnego umaszczenia i mieli fioletowe oczy matki. Grzywa Thundera była niebiesko, czarno, fioletowa, a Lighting była czerwono, pomarańczowo, żółta. Oboje mogli już latać, nim nauczyli się chodzić. Screwball miała rok, jak nauczyła się sama chodzić, ale mimo to mogła już z nimi konkurować, mimo, że nie miała skrzydeł co zostało szybko zauważone.
     Miała fioletowe włosy z delikatnymi białymi pasemkami, umaszczenie różowe, ale to co było w niej niezwykłego to oczy. Były inne, zupełnie tak jak Dinky. Chociaż ona, nie miała źrenic, tylko fioletowe spirale. Pewnego dnia wyciągnęła kopyto do innej klaczy, jednak natrafiła na zimne szkło. Stała przed lustrem. Jej rodzice zauważyli, że była bardzo inteligentna jak na dziecko w jej wieku. Fluttershy znalazła córkę siedzącą przed lustrem i podleciała do niej.
-Więc tutaj jesteś. - chciała ją podnieść - Szukałam...
-Inna. - powiedziała.
Matka zamrugała kilka razy zdziwiona, co prawda jej córka już trochę mówiła. Jej pierwszym słowem było "Dinky" co sprawiło wiele smutku Discordowi, bo miał nadzieję że będzie to "tata", ale to słowo było nowe.
-Co powiedziałaś?
-Inna. - źrebie wskazało na lustro.
     Lata mijały, a Screwball rosła i mogła już lepiej mówić. Zaczęła też zauważać rzeczy, które wyróżniają ją od pozostałych. Jej dieta była pierwszym co zauważyła. Jej przyjaciele zawsze się jej przyglądali ze zdziwieniem, kiedy z jej ręki znikała filiżanka, a nie napój sam w sobie. Jej przyjaciele, ich rodziny, a nawet jej mama nie robili rzeczy, które ona robiła. Przedmioty nie pojawiały się znikąd na ich polecenie. Jedyną osobą, która tak umiała to był jej ojciec. Ah tak, jej tata. Zaczynała sobie zdawać sprawę jak różni się od kucyków: jego wielkość, kształt, wygląd, zachowanie. Widziała to kiedy stał obok matki, albo innego kucyka. Miała cztery lata, kiedy zaczęła się o to wypytywać rodziców. Miało to miejsce po przeczytaniu bajki na dobranoc.
-Mamo, tato?
-Tak, kochanie? - jej mama odpowiedziała cicho.
-Dlaczego jestem inna?
Twarze rodziców pochmurniały i popatrzyli na siebie.
-Nie jesteś inna, cukiereczku - powiedział Discord - jesteś po prostu wyjątkowa.
-Podobnie jak twoja przyjaciółka, Dinky - dodała Fluttershy
-Ale ona nie ma magii - powiedziała córka - Bliźnięta też nie mają magii. Nic. Dlaczego ja? Dlaczego mam inne oczy?
-Kochanie... - jej mama popatrzyła w bok.
-Tata bardzo inny. - wskazała kopytem na ojca.
-Screwball, myślę, że... - skrzywił się
-Dlaczego?
Popatrzyli po sobie i westchnęli.
-Tak, kochanie. - powiedziała Fluttershy - Ty i tata jesteście inni. Jak widzisz, ja jestem pegazem, a twój ojciec jest draconequusem.
-Podobnie jak wujek Spike?
-Nie, kochanie. - zaśmiał się żółty pegaz - Draconequus to wspaniałe istoty, majestatyczne o niesamowitej mocy, mogące zaginać rzeczywistość.
-Moja droga! - Discord położył łapę na swoim sercu - Pochlebiasz mi! Jestem Duchem Chaosu i dysharmonii. To mój obowiązek, aby uczynić świat mniej nudnym. Poza tym, co to byłby za świat jakby nie było czekoladowego deszczu?
Screwball się uśmiechnęła.
-W każdym razie... - Fluttershy kontynuowała - ... nietypowym jest aby dwa różne gatunki się pobierały. Więc kiedy się w sobie zakochaliśmy, spotkaliśmy się z oporami ze strony innych kucyków. Znaleźliśmy jednak drogę i mamy ciebie. Wyglądasz jak kucyk, ale masz moce swojego ojca. Nigdy nie było nikogo takiego jak ty.
-To co twoja mama chciała ci powiedzieć... - Discord pochylił się do przodu aby odgarnąć włosy swojej córki - ... jesteś wyjątkowa, ponieważ powstałaś z miłości dwóch gatunków. - Uśmiechnął się i owinął swoją żonę ogonem przyciągając ją bardziej do siebie. W pierwszej chwili była zaskoczona, ale potem pocałowała swojego męża w policzek i zaśmiała się lekko.
-Twój tata ma rację.
-Cóż.. - prychnął - Oczywiście, że mam!
-Nie martw się, kochanie. Twoje oczy, twoje moce, wszystko to sprawia, że jesteś wyjątkowa.
-I nie ma nikogo bardziej wyjątkowego niż ty!
     Ich rozmowa uspokoiła ją. Po tym jak pocałowali ją na dobranoc i zgasili światło, zamknęła oczy i westchnęła. Wyjątkowa. Ona była, wyjątkowa.
~*~
 Tutaj macie kołysankę Discorda i Screwball w wersji angielskiej zainspirowaną Upiorem w Operze.
~*~
W tym jeszcze przedświątecznym okresie chciałabym życzyć Wam, kochane kucyki, śniegu!

Share:

12 grudnia 2015

Córka Discorda - Prezent [Daughter of Discord ch 02]


   
Oryginalny tytuł: Daughter of Discord
Autor obrazków do opowiadania: KimberlyColorsPandemoniumIsChaosBennytheBeast oraz Morgwaine
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Fluttercord
Spis treści:
Prezent  (obecnie czytane)
 Ślub Rainbow Dash i Soarina odbył się w Akademii Wonderbolts na pasie startowym. Twilight udzielała im sakramentu, podczas kiedy reszta dziewcząt była przebrana za druhny. Spike dawał obrączki, natomiast Znaczkowa Liga zajmowała się sypaniem kwiatów. Discord musiał stać na samym końcu obok Celestii i Luny bo był zwyczajnie za wysoki, dlatego też mógł podziwiać ceremonię daleko od swojej żony.
"Dlaczego w ogóle muszę brać w tym udział?" myślał "Nawet nie znam pana młodego, a Dashie mnie nie lubi!"
     Przyglądał się Fluttershy stojącej przy ołtarzu wraz ze swoimi koleżankami. Była już w trzecim miesiącu ciąży i zaczynało to być widoczne. Bał się, że coś się jej może stać, nie czuł się dobrze z tego powodu nawet jeżeli dzieliło ich tylko kilka metrów. Jakby w odpowiedzi popatrzyła na tłum i znalazła go, posłała mu delikatny uśmiech, który nieco go uspokoił. Następnie uwaga wszystkich została przeniesiona na Rainbow stojącą za trzema klaczami sypiącymi kwiaty. Muzyka grała. Klacz ubrana była w delikatną zwiewną wielobarwną suknię, na głowie miała czerwony wieniec laurowy. Oczy Soarina rozszerzyły się, Spitfire oraz inni członkowie Wonderbolts ubrani w mundury stanęli obok niego.
     Po tym jak oboje złożyli swoje śluby i przypieczętowali związek pocałunkiem, wszystkie kucyki zaczęły tupać kopytami z radości i wiwatować. Discord przewrócił oczami i klaskał w dłonie z obojętnością. Jedyne co go teraz cieszyło to fakt, że spokojnie może iść do swojej żony.
     Po ślubie w recepcji Akademii Discord i Fluttershy spotkali pegaza Derpy, której też zaczął rosnąć już brzuch.
-Słyszałam, że będziecie mieli dziecko! - powiedziała podekscytowana - To takie niezwykłe! Ja też będę miała!
-Oh, jak cudownie! - Fluttershy nie mogła ukryć zaskoczenia - Ale kto...?
-Czy to nie byłoby wspaniałe, gdyby nasze dzieci przyszły na świat w tym samym czasie? Kiedy masz termin?
-Osiem miesięcy.
-Mój termin to sześć. Trudno. Może spotkałybyśmy się kiedyś?
-To byłoby miłe.
-Cudownie! A teraz przepraszam, muszę iść. Piekę muffiny i muszę je przypilnować!
Kiedy tylko szary kucyk ich opuścił Fluttershy popatrzyła na męża
-Mógłbyś pstryknąć w palce? Naprawdę muszę zjeść trochę waty cukrowej.
Lord Chaosu natychmiast spełnił jej prośbę.
-Zabawne, że większość twoich zachcianek ogranicza się do mleka czekoladowego i waty cukrowej
-Myślę, że to dlatego iż ty jesteś ojcem... - zachichotała
-W każdym razie, wiesz co to będzie? Chłopiec czy dziewczynka?
-Jest za wcześnie, aby lekarz powiedział. Ale, hej! A może ty byś wiedział? W końcu powiedziałeś, że Cadence będzie miała córkę.
-A racja. - popatrzył na jej brzuch, ale coś wyraźnie nie pozwalało mu zobaczyć dziecka - Ał! - krzyknął przecierając pośpiesznie oczy
-Co się stało?
-Wygląda na to, że dziecko nie chce być podglądane
-Czy ono może mieć już jakieś magiczne zdolności będąc jeszcze w moim brzuchu?
-Nie patrz tak na mnie, nie miałem rodziców aby mnie nauczyli o tych sprawach...
-Cóż - szepnęła - Wygląda na to, że będziemy mieli niespodziankę.
Tym czasem Rainbow wsiadając do karocy wyrzuciła za siebie bukiet. Wszystkie klacze chciały go złapać, ten jednak sam wpadł w ręce Spike, obok niego stała Apple Jack, jej policzki delikatnie spąsowiały.
     -Jesteśmy prawie na miejscu! - oznajmiła Pinkie prowadząc Fluttershy i Discorda do Cukrowego Kącika. Pegaz miała wielkie problemy z chodzeniem, była już w dziewiątym miesiącu ciąży, a jej brzuch był większy niż się tego spodziewano. Mało nie upadła, gdyby mąż jej nie złapał.
-Jesteś pewna, że nie chcesz abym cię niósł?
-Nie. - potrząsnęła głową i stanęła na ziemi - Jestem w stanie to znieść. Pinkie, o co właściwie chodzi?
-Zobaczycie! - prychnęła i podskakując przekroczyła próg cukierni. Fluttershy chciała iść za nią kiedy Discord wziął ją na ręce
-Discord, powiedziałam...
-Ale nie możesz wchodzić po schodach! Możesz się potknąć i zranić siebie oraz dziecko! - w końcu pozwoliła siebie zanieść. Po tym jak znaleźli się w środku byli zaskoczeni. Było tam sporo kucyków przekrzykujących się
-NIESPODZIANKA!
     Fluttershy rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej pięć przyjaciółek, Spike i trzy ulubione klaczki też tam były. Na ścianie wisiał napis "Gratulacje!"
-Co to jest...?
-Zrobiliśmy ci dziecięcą imprezę! - pisnęła panna Pie
-Ale ona nie jest już dzieckiem. - Discord mruknął
Kucyki się roześmiały.
-Dziecięca impreza to impreza dla brzemiennej matki. - Wyjaśniła Twilight - Zorganizowałyśmy przyjęcie i przyniosłyśmy prezenty dla nowego dziecka.
Do oczu Fluttershy zaczęły nabiegać łzy
-Dziewczyny, to jest wspaniałe! Dziękuje bardzo!
-Nie dziękuj - odezwała się Pinkie - Otwórz prezenty, potem będziesz dziękować! - poprowadziła pegaza do stosu prezentów, a potem podała jej jeden owinięty różową folią - Otwórz mój jako pierwszy! - Fluttershy usiadła, kiedy Discord przyzwał wygodny fotel obok niej. Pinkie podała jej prezent i patrzyła się na nią oczekująco. Ciężarna delikatnie rozpakowała pakunek, a z środka wyciągnęła mały żółto-pomarańczowy kapelusz z zielonym śmigiełkiem na górze. Wzięła go i spojrzała na przyjaciółkę pytająco.
-Widziałam go w sklepie z kapeluszami przez dwa dni, pomyślałam, że wyglądałby cudownie na dziecku! - powiedziała podekscytowana Pinkie
-To jest trochę.... śmieszne - Discord zakręcił śmigiełkiem
-Dziękuję, Pinkie - Fluttershy uśmiechnęła się - Jestem pewna, że nasze dziecko będzie go kochać
-Teraz mój dar. - Rarity wręczyła jej pudełko w fioletowym opakowaniu. W środku było sześć piżam dla małych źrebaków w kolorach czerwieni, pomarańczy, żółci, zieleni, błękicie i fiolecie. - Nie wiedziałam, czy będzie to on czy ona - pośpiesznie wyjaśniła - więc zrobiłam po jednej w każdym kolorze tęczy! Mam jedynie nadzieję, że wasze dziecko będzie w kształcie kucyka - popatrzyła na Discorda
-No co... - wzruszył ramionami
-W razie czego, kiedy przyjdzie na świat i nie będzie pasować, mogę zrobić nowe pomiary
-Są piękne, Rarity - odezwała się Fluttershy. Kolejny był od Twilight: ilustrowana książka z bajkami dla dzieci. Rainbow ofiarowała kolorowe grzechotki, którymi ona sama się bawiła kiedy była jeszcze źrebięciem
-A nie chcesz tego zachować dla swojego dziecka? - Fluttershy zapytała, wiedziała że Rainbow też spodziewa się swojego przychówku.
-Discord nie powiedział? Mam bliźniaki! Nie pozwolę im walczyć o jedną grzechotkę.
-Czekaj! - pisnęła Pinkie - Ty będziesz mieć dwa źrebaki? Który z nich będzie moim chrześniakiem?
-Co powiesz na tego, który urodzi się jako drugi? - roześmiała się Rainbow
Kolejny prezent był od Apple, kapelusz dla dziecka haftowany wzdłuż krawędzi
-Należał do mnie - wyjaśniła - Apple Bloom, twoja kolej.
-Proszę - krzyknęła młodsza z sióstr. Ofiarowała kołdrę w kratę o kolorach żółci i brązu. Na każdym żółtym kwadracie był różowy motyl jak na znaczku Fluttershy, natomiast brązowe kwadraty były w czarne i białe spirale - Sama to zrobiłam - powiedziała z dumą - Chciałam oddać w tym wasze osobowości, tak aby dziecko pamiętało jak wyjątkowe jest!
-Apple Bloom - szepnęła przyszła matka - to jest naprawdę piękne! - zsunęła się z fotela i objęła małą klacz. Następnie podszedł do niej smok ze swoim darem
-Musiałem poprosić Twilight o pozwolenie, aby go przynieść - wyjaśnił, w pudełku znajdował się mały zielony smok - To jest Pan Kłów-za-Dużo. Twilight dała mi go po tym jak zabrała mnie do swojego domu. Ale trochę już z niego wyrosłem. Jestem pewien, że Discordowi juniorowi się spodoba!
-Ja tez mam zabawkę dla dziecka - ogłosiła Scootaloo, przyniosła mały czerwony skuter - To mój pierwszy skuter, ale jestem już na niego za duża.
-A ja przyniosłam wszystkie swoje ulubione kołysanki - odezwała się Sweete Belle trzymając nagrania
-Dziękuję wam wszystkim - zawołała Fluttershy - wszystkie prezenty są wspaniałe
-To jeszcze nie koniec - oznajmiła Apple - wszyscy się zrzuciliśmy na ten jeden.
Pinkie podskoczyła kiedy kowbojka przyszła z drewnianym łóżeczkiem pomalowanym ne niebiesko z różowymi różami po obu stronach. Poduszka wyhaftowana z jedwabiu z delikatnym akcentem płatków na niej. Fluttershy mało się nie popłakała.
-Wszyscy jesteście naprawdę wspaniałymi przyjaciółmi, nasze dziecko będzie miało najlepsze ciocie i wujka na świecie! - wszyscy mieli się przytulić, kiedy nagle Fluttershy poczuła ostry ból w brzuchu. Krzyknęła łapiąc się za miejsce bólu. Przyjaciele cofnęli się, a Discord podszedł do niej
-Kochanie! Co się stało?!
-Dziecko - sapała - myślę, że nadchodzi!
-Teraz?! Ale jest za wcześnie!
-Powiedz to dziecku!
-Ale ma tylko dziewięć miesięcy - krzyknęła Rarity
-To nie ma teraz znaczenia - oznajmiła Twilight - musimy ją zabrać do szpitala!
Discord nie tracił nawet chwili, ujął ją i teleportował ich pozostawiając ferajnę samą
-Raczej, my musimy iść sami - Spike wzruszył ramionami
     Personel szpitala był w ciężkim szoku, kiedy nagle na porodówce pojawił się Discord z Fluttershy na noszach.
-Dziecko! Dziecko nadchodzi! Przychodzi! Rodzi - krzyczał gorączkowo
-Co? - doktor Stabile odezwał się - przecież zostały mu jeszcze dwa miesiące!
-A więc się niecierpliwi. W końcu to jest moje dziecko!
Lekarz ciągle był sceptyczny, ale widząc ból matki wiedział, że jest coś nie tak. Kiedy zawoził ją do sali minęli Depry
-Fluttershy! - zawołała - Myślałam, że masz jeszcze dwa miesiące!
-Ja też - oddychała płytko - ale najwyraźniej dziecko ma inne plany!
-To cudownie! Nasze dzieci urodzą się w tym samym dniu! - wtedy obie zniknęły w osobnych pokojach
-Muszę to prześwietlić - powiedział doktor. Discord umieścił urządzenie na brzuchu żony. Lekarz popatrzył na obraz z szeroko otwartymi oczami - To niemożliwe, ale dziecko faktycznie jest już gotowe do przyjścia na świat.
-To na co czekasz? - warknął Lord chaosu - To ty tutaj jesteś lekarzem! Masz jej pomóc!
     Zaraz potem przyszły dwie pielęgniarki przygotowane do odebrania porodu. Dali tez Discordowi maskę i odpowiednie ubranie, pozwalając tym samym zostać u boku żony.
-Wszystko będzie dobrze, moja droga - zapewniał - jestem tutaj!
-Po prostu głęboko oddychaj - mówiła tym czasem jedna pielęgniarka
-O widzę główkę! - krzyknęła druga - Przyj!
     Jeszcze nigdy w życiu Fluttershy nie krzyczała tak głośno, jakby usłyszeć ją można było w całej Equestrii.
     Jej przyjaciele czekali w poczekalni, wszyscy zesztywnieli kiedy usłyszeli jej krzyk
-Co oni jej robią? - pisnęła Pinkie
-Jeżeli boli tak bardzo poród jednego.. - Rainbow chwyciła się za brzuch - To nie mogę sobie wyobrazić co spotka mnie!
-Jestem przekonana, że nic jej nie jest - uspokajała Twilight, jednak kiedy doktor wyszedł z pomieszczenia to ona pierwsza zareagowała -Czy ona jeszcze żyje?!
Lekarz się roześmiał
-Fluttershy udało się urodzić zdrową dziewczynę, wszystko jest dobrze
-Dziewczynkę? - pisnęła Pinkie - To cudownie!
-Czekaj - mruknęła Rarity - jak ona wygląda?
     Fluttershy z miłością popatrzyła na źrebię jakie trzymała w kopytach
-Czy ona nie jest piękna?
-Wygląda tak... - Discord podrapał się po głowie - normalnie...
Niemowlę wyglądało jak ziemski kucyk o ciemno-rózowym odcieniu oraz kręconymi fioletowymi włosami z białymi pasemkami.
-Czy nie tego chciałeś? - zapytała się Fluttershy - Powiedziałeś, że nie chcesz aby nasze dziecko było oceniane przez jej wygląd, przez to jak ty wyglądasz.
-No tak, ale skąd mam wiedzieć, że to moje dziecko?
-Discord! - była przerażona
-Nie miałem tego na myśli, moja droga. Może dali nam niewłaściwe dziecko? Nie ma ogona węża, nie ma rogów, nie ma nawet skrzydeł. Oboje mamy skrzydła, więc czy nie powinna ich mieć? To nie ma sensu!
-Przy tobie nic nie ma sensu...
-No tak, ale nie ma w niej niczego niezwykłego!
     Wtedy mała otworzyła oczy i ku zaskoczeniu rodziców były fioletowe z białymi spiralami w środku
-Powiedziałabym, że raczej na pewno jest twoje - przytuliła mocniej córkę - Witaj na tym świecie, maleńka.
-A może to Derpy? Przecież ona ma zeza...
-Discord! Przestań! To jest twoja córka, nie została podrzucona!
-Ale ona nie wygląda jak ty czy ja!
-Moja mama miała fioletową grzywę, a mój dziadek był kucykiem ziemskim
-Mimo to potrzebuję jakiegoś dowodu, że to moje... - urwał, bo dziecko zaczęło płakać
-Zobacz co zrobiłeś! - popatrzyła ze współczuciem na maleństwo - Myślę, że jest głodna - wtedy butelka mleka czekoladowego pojawiła się między nimi. Dziecko zachichotało radośnie i chwyciło ją w kopyta by następnie zacząć ssać - Discord, ona nie może pić takich rzeczy. - Fluttershy starała się zabrać butelkę.
-To nie ja - oznajmił lord chaosu - Przysięgam
-Więc...? - obserwowała, jak dziecko wypiło do dna mleko, a potem wyrzuciło za siebie butelkę, która następnie wybuchła
-Ona jest moja! - ojciec pochylił się nad nią i zaczął ja łaskotać - Guci-guci-guu - dziecko się śmiało - Oh popatrz na nią! Czy to nie jest po prostu urocza Screwball? - jej twarz rozjaśniała - To jest to! Nazwijmy ja Screwball!
-Screwball? - Fluttershy uniosła brew - Czy to nie oznacza, że nasze dziecko jest... szalone?
-Czy muszę ci tłumaczyć co oznacza moje imię?
-Punkt dla ciebie - uśmiechnęła się do źrebięcia - a więc niech będzie Screwball.
    -Które to? - Pinkie przystawiała twarz do szyby, za która były pokazywane nowe niemowlęta
-Ten w środku - pielęgniarka wskazała niemowlę. Kucyki popatrzyły na ciemno-rózowe niemowlę zajęte ssaniem własnego kopyta
-To... - Rainbow przyglądała się z uwagą - ... jest normalne. - wtedy dziecko otworzyło swoje oczy - Nieważne...
     Discord pojawił się za nimi, a one aż podskoczyły
-Wiem, czyż ona nie jest cudowna? Nazwaliśmy ja Screwball!
-Cudownie - mruknęła Rainbow
-Ona jest taka słodka! - pisnęła Pinkie
-Mieliśmy jeszcze jeden poród w tym czasie - wyjaśniła pielęgniarka - panna Ditzy Doo. Znasz?
-To znaczy Derpy? A gdzie jest jej? - pielęgniarka pokazała na posłanie obok Screwball. Był to szary jednorożec z blond włosami. Jej oczy patrzyły w przeciwnych kierunkach
-Zdecydowanie to Derpy - pegaz zaśmiała się cicho - Jak ją nazwała?
-Dinky - wyjaśniła pielęgniarka - Dinky Doo
     Tym czasem Screwball przyglądała się kucykom za szybą. Spodobała się jej szczególnie ta różowa, miała ochotę złapać ją za włosy. Potem obróciła głowę i popatrzyła na leżące obok niej dziecko, które cicho pochlipywało. Bez problemu mogła powiedzieć, że jej towarzyszka jest inna od pozostałych, widać było to po jej oczach. Z niewiadomego powodu, polubiła ją już na początku. Chciała aby przestała płakać, a w tym momencie smoczek nagle pojawił się w ustach jednorożca. Kucyki stały zszokowane.
-Nie wspominałem o tym, że ma moje moce? - Discord powiedział z duma - Ona będzie taką wspaniałą córeczką! - splótł dłonie - Sprawi, że tata będzie z niej dumny.
-Dziecko z mocami Discorda? - Spike zaniemówił
-O rany - mruknęła Twilight
Share:

POPULARNE ILUZJE