Obrazek autorstwa: Golen-dragons-flower
Notka od tłumacza: Jest to opowiadanie z serii NSFW, osadzone w alternatywnym uniwersum (AU) gry Undertale nazywanym Underfell.
Czym się charakteryzuje ta rzeczywistość? Frisk dobry - potwory złe.
Floweya w tym wypadku nie ma w opowiadaniu. Autorką jest Golden thread (Lusewing). Co warto jeszcze zaznaczyć? A tak, głównym bohaterem opowiadania jesteś... cóż TY. Tak, Ty. Opowiadania pokroju Postać x Czytelnik
są dość modne poza granicami naszego zaścianka i jakkolwiek za nimi nie
przepadam tak to opowiadanie wyjątkowo mnie do siebie przekonało.
Jeżeli komuś nie odpowiada taka forma tekstu może wyobrazić sobie w roli
siebie np Friska czy własne ulubione OC. Warto jednak zaznaczyć, że
treść jest dostosowana pod kobiecego czytelnika.Główna para to Ty x Sans (Underfell)
W opowiadaniu występuje BDSM,
gdzie kobieta jest uległa, a mężczyzna jest dominujący - jeżeli nie
lubisz takich rzeczy - zrezygnuj z dalszego czytania (chociaż pewnie
będziesz żałować). To by było chyba na tyle.
Oryginał: klik
Spis treści:
Rozdział V - Wilgoć (obecnie czytany)
/Na prośbę autora - dalsze tłumaczenie zostało przerwane./
Twoje serce waliło tak mocno w klatce piersiowej, że myślałaś
iż zaraz ucieknie Ci przez żebra. Początkowo próbowałaś się
wyszarpać, jednak on tak mocno Cię trzymał, że ostatecznie
zatapiałaś się bardziej w lodowate podłoże. To na nic, poddałaś
się i leżałaś bez ruchu. No trzeba przyznać, że to był świetny
pomysł. W filmach jednak to jakoś inaczej kończy się kiedy
bohaterka postanawia walczyć z wielkim, złym potworem, prawda? Ty
nie jesteś jednak bohaterką dennego hollywoodzkiego scenariusza. A
szkoda. Pewna za to możesz być tego, że w tej chwili w Twoich
żyłach płynie tyle adrenaliny, że kochana – nie uśniesz przez
tydzień.
Wyglądało na to, że Sans czeka, aż przestaniesz się wiercić
i szamotać. Przestałaś? No dobra, kiedy tak się już stało, poczułaś jak jego palce
przeczesują Twoje włosy. Kurwa, to boli. Poczułaś jak z Ciebie
schodzi. Ciągle jednak trzymając Cię za włosy pomógł Ci wstać, przez chwilę obawiałaś się, że po prostu podniesie Cię za nie do góry on jednak okazał się zaskakująco delikatny.
-Dlaczego zepsułaś mi dobry nastrój w taki sposób? -
wyglądałaś żałośnie. Wiedziałaś
to. Całe nogi miałaś zalane własnym moczem. Cóż na jedno i tak by wyszło gdybyś nie wysikała się wcześniej. Zamknęłaś oczy
starając się obronić przed bólem jakiego się spodziewałaś.
- Otwórz oczy, suczko. - Poczułaś jak mocniej szarpnął Cię za włosy, boleśnie. Krzyknęłaś i zrobiłaś co chciał. - Dobra dziewczynka. - Całe szczęście opuścił swoją dłoń. Nadal jednak mocno trzymał Cię za kudły, lecz nie wyglądałoby na to, że znowu tak Tobą szarpnie. Przynajmniej nie w tej chwili. - Trzy razy mnie zdenerwowałaś i to w mniej niż godzinę. Kochanie, nie jesteś grzeczną dziewczynką. Myślę, że trzeba dać ci troszeczkę czasu do przemyślenia swojego zachowania. - Ból i strach, to teraz czułaś. Zdałaś sobie sprawę z tego, że Twoja dusza została właśnie wyciągnięta z Ciebie i lewituje sobie między Tobą, a Sansem. Dokładnie tak samo, jak tamtej paskudnej nocy.
- Otwórz oczy, suczko. - Poczułaś jak mocniej szarpnął Cię za włosy, boleśnie. Krzyknęłaś i zrobiłaś co chciał. - Dobra dziewczynka. - Całe szczęście opuścił swoją dłoń. Nadal jednak mocno trzymał Cię za kudły, lecz nie wyglądałoby na to, że znowu tak Tobą szarpnie. Przynajmniej nie w tej chwili. - Trzy razy mnie zdenerwowałaś i to w mniej niż godzinę. Kochanie, nie jesteś grzeczną dziewczynką. Myślę, że trzeba dać ci troszeczkę czasu do przemyślenia swojego zachowania. - Ból i strach, to teraz czułaś. Zdałaś sobie sprawę z tego, że Twoja dusza została właśnie wyciągnięta z Ciebie i lewituje sobie między Tobą, a Sansem. Dokładnie tak samo, jak tamtej paskudnej nocy.
-Proszę, Sans! To boli! Przestań! - Albo bolało ostatnim razem.
Teraz czułaś się poniżona, mokra, zmarznięta, obolała. Zabranie
duszy nie należało do przyjemnych uczuć, ale zdecydowanie nie
bolało teraz tak jak wcześniej. Jaśniejsze i ciemniejsze refleksy
na Twojej fioletowej duszy były przepiękne, magiczne. Na chwilę
zaniemówiłaś przyglądając się swojemu sercu, a zaraz potem
przeniosłaś wzrok na Sansa. -Och... - Tylko tyle mogłaś
powiedzieć zdając sobie sprawę, że nawet ciąganie Cię za
włosy sprawiało Ci więcej bólu.
Wtedy ciemno-niebieska łuna światła przesunęła Cię nieco
dalej. Starałaś się desperacko przybliżyć do swojej duszy na
tyle na ile mogłaś. Już nie trzymał Cię za włosy, zostałaś od
niego odsunięta na kilka kroków przez tajemniczą siłę, a on stał
w progu z Twoją duszą unoszącą się na jego otwartą dłonią.
Wiedziałaś, że choć dookoła Ciebie była wolna przestrzeń, że
mogłaś uciec, to nie byłaś w stanie. Wszystko czego chciałaś teraz to
odzyskać własną duszę. Twoje światełko. Może nie bolało to
tak strasznie, ale okropne uczucie dyskomfortu nie pozwalało Ci
spokojnie zebrać myśli. Uniosłaś nogę, aby podejść do serca.
-Rozbieraj się. - Twoja uwaga skupiła się na Sansie, w tym
momencie poznałaś nowy poziom strachu. Jedno jego oko było puste,
czarne, lewe natomiast... miałaś wrażenie że płonie w nim ogień.
Silny, czerwony, migoczący jakby wyrwany z czeluści piekła. Nie
umiałaś się skupić na własnej duszy stojąc twarzą w twarz z
takim potworem.
-C...co?! - Otworzyłaś szerzej oczy rozglądając się dookoła.
Byłaś przecież na zewnątrz. Stałaś w śniegu. Tam dalej były
inne budynki i ... ktoś mógłby przyjść... Co prawda nie
widziałaś nikogo, ani niczego, ale nadal...!
-Jesteś mokra i śmierdzisz. Jeżeli sama się nie rozbierzesz,
ja to zrobię. - Zrobiłaś krok w tył, zabolało Cię w klatce
piersiowej. Nie mogłaś dalej się cofnąć bez swoje duszy,
-Raz.
Objęłaś się rękoma. Przeanalizuj sytuację. Sans
rozszarpie całe Twoje odzienie jeżeli pozwolisz mu robić co chce.
Twój mózg wyświetlił Ci przed oczami obrazek, w którym oglądasz strzępki ubrania porozrzucane na śniegu. Potrząsnęłaś głową, aby pozbyć się tego
wyobrażenia.
-Dwa.
Wiesz, jeżeli masz ściągać te ubrania to lepiej, aby pozostały
w jednym kawałku. Szybko ściągnęłaś zimny i mokry materiał ze
swoich nóg. Nocnik nie oszczędził nawet butów. Sans miał rację,
naprawdę śmierdziałaś, strasznie... Poczułaś jak zimno przenika
przez Twoje ciało. Co prawda te mokre ciuchy niewiele by pomogły,
ale patrzyłaś na nie z tęsknotą w oczach mając wrażenie, że
jednak założenie ich na takim mrozie to nie jest zły pomysł.
Stałaś w samym swetrze.
-Powiedziałem, rozbierz się. - Sans patrzył na Ciebie z uwagą.
-To.... j-jest czy...ste... - Potrząsnęłaś głową starając
się naciągnąć sweter najniżej jak się dało, aby zakrył Twoje
nagie biodra. Zimny powiew wiatru wywołał kolejne fale dreszczy.
-Nie drażnij mnie. Mówię: Ś C I Ą G A J! - Zadrżałaś, nie wiesz
już czy ze strachu czy z zimna, lecz pozbyłaś się reszty swoich
ubrań. Albo umrzesz tutaj zamieniona w kostkę lodu, albo Sans łaskawie wpuści Cię
do swojego domu, nie wiesz co gorsze. Za bardzo byłaś przemarznięta by mieć teraz siły na kłótnie. W Twojej piersi było pusto, Sans nadal trzymał Twoją
duszę. Zrobiłaś to. - I to rozumiem, grzeczna dziewczynka. Teraz tylko mnie
przeprosisz i będziesz mogła wejść do środka.
Nie stawiałaś oporu. Twój gniew dawno temu już zamarzł, a
Twoją dumę rozwiał mroźny wiatr. Jedyne co się teraz liczyło to
odzyskanie duszy i ciepłe suche
miejsce.
-P..pppppp....przepra....szzzzam S...s...sansssss – skrzyżowałaś ręce na wysokości piersi starając się ochronić ciało przez zimnem, lecz Sans nadal tylko stał przyglądając Ci się. - W....wwwwwyba...czzzz m-m-mi, żżżżżże chcia....łam uuucieccc.... I, żżżże rzuuuciłam w..w...w cie...bie kub...iem. Prze...prasza...mmmmm. Prze...pra....szam.... Prze... - Czułaś jak ciepłe łzy spływają Ci po zmarzniętych policzkach, nadal przepraszałaś. Opuściłaś głowę nie mogąc na niego dłużej patrzeć. Tego było za wiele. Za każdym razem kiedy coś Ci się udawało napotykałaś kolejną przeszkodę. Ty nie należysz przecież do tego miejsca. To nie jest sprawiedliwe.
-P..pppppp....przepra....szzzzam S...s...sansssss – skrzyżowałaś ręce na wysokości piersi starając się ochronić ciało przez zimnem, lecz Sans nadal tylko stał przyglądając Ci się. - W....wwwwwyba...czzzz m-m-mi, żżżżżże chcia....łam uuucieccc.... I, żżżże rzuuuciłam w..w...w cie...bie kub...iem. Prze...prasza...mmmmm. Prze...pra....szam.... Prze... - Czułaś jak ciepłe łzy spływają Ci po zmarzniętych policzkach, nadal przepraszałaś. Opuściłaś głowę nie mogąc na niego dłużej patrzeć. Tego było za wiele. Za każdym razem kiedy coś Ci się udawało napotykałaś kolejną przeszkodę. Ty nie należysz przecież do tego miejsca. To nie jest sprawiedliwe.
-Chodź, do środka.
W końcu Sans się przesunął, czułaś ciepło bijące z domu z każdym kolejnym krokiem, uciekałaś od agonii. Zaraz jak tylko przekroczyłaś próg usłyszałaś czyjś głos, lecz go nie rozpoznawałaś. Odwróciłaś się by zobaczyć kto to, lecz Sans złapał Cię za rękę i szybko wciągnął w całości do środka. Wzięłaś głęboki oddech jak wsadził Twoją duszę z powrotem na miejsce. To było jej miejsce.
W końcu Sans się przesunął, czułaś ciepło bijące z domu z każdym kolejnym krokiem, uciekałaś od agonii. Zaraz jak tylko przekroczyłaś próg usłyszałaś czyjś głos, lecz go nie rozpoznawałaś. Odwróciłaś się by zobaczyć kto to, lecz Sans złapał Cię za rękę i szybko wciągnął w całości do środka. Wzięłaś głęboki oddech jak wsadził Twoją duszę z powrotem na miejsce. To było jej miejsce.
-Sans! O, czy to jest nowa od Grillbyego? - Dostrzegłaś coś
wielkiego, jak szczur na dwóch nogach i w ubraniu. Nic więcej
jednak nie zaobserwowałaś bo Sans zagrodził Ci pole widzenia. Nie
walczyłaś, miałaś wrażenie, że Cię broni. Teraz chciałaś po
prostu położyć się i usnąć. Byłaś przemarznięta. Byłaś
taka zmęczona...
-Nie, ta jest moja. - Ledwo słyszałaś o czym rozmawiają, ale
te słowa wyjątkowo szybko do Ciebie dotarły. Nie wiesz dokładnie
co to było za uczucie, jakie teraz czułaś na dźwięk słowa
„M o j a”. Postanowiłaś nie zastanawiać się nad tym, nie miałaś
siły w tej chwili. W końcu drzwi się zamknęły, miałaś
wrażenie, ze całe zimne powietrze otoczyło tylko Twoją osobę. Nie mogłaś
przestać się trząść. Gorące dłonie pokierowały Cię na kanapę
i pomogły Ci usiąść. Powoli zaczynałaś się ogrzewać.
-Trzeba cię umyć, poczekaj tutaj. - Musiałaś się powstrzymać,
aby nie podążyć za tymi rozkosznie rozpalone dłońmi, kiedy przestały dotykać
Twojej skóry. Ciepło domostwa powoli przywracało Ci życie, każdy
oddech był błogosławieństwem. Usłyszałaś szum wody oraz
dźwięki dochodzące z kuchni, ale Twój umysł był zajęty
masowaniem ramion, by przyśpieszyć krążenie krwi. Nadal się trzęsłaś, kiedy Sans wrócił z wielką miednicą.
- Grzeczna dziewczynka. - Położył ją między stołem, a telewizorem, widziałaś, że jest pełna wody, a czerwona gąbka z wielkimi dziurami pływa po jej tafli. Nie marnował czasu, zanurzył gąbkę w wodzie, a kiedy podeszłaś do miednicy przyłożył ją do Twoich pleców. Boże, poczułaś się jak w niebie. Nic nie mogłaś poradzić na to, że Twoja głowa bezwładnie opadła pod wpływem przyjemności. Delikatnie stęknęłaś rozkoszując się ciepłem roznoszącym się po Twoich plecach. Zamknęłaś oczy. Gorąca woda otaczała Cię, weszłaś do naczynia. Zimno ustępowało. Mruczałaś dotykając opuszkami palców swoich ramion w górę w i dół. Każdy dotyk wody był jak spełnienie wszystkich Twoich marzeń. Opuściłaś ręce jak usłyszałaś, że gąbka znowu jest namaczana, a zaraz potem struga ciepłej wody popłynęła wzdłuż twoich ramion, a nawet po obojczyku. Twoja głowa zataczała się rozprowadzając ciepłą wodę po barkach, oczy nadal trzymałaś zamknięte pod wpływem nieopisanej przyjemności. Powoli, gąbka przesunęła się na Twoje piersi, a mgła powoli zaczynała wyswobadzać Twój umysł z odrętwienia. Nie tylko gąbka była blisko, czułaś Sansa. Ciepło jego ciała. Jego oddech. Przybliżył twarz do Twojego ramienia by obserwować swoje ręce na Twoim ciele. Serce zaczęło Ci szybciej bić. Starałaś się podnieść, uciec od jego dotyku, lecz mocniej zacisnął na Tobie dłonie. To było ostrzeżenie. Więcej nie potrzebowałaś aby zrozumieć. Bałaś się kolejnej kary i bólu.
- Grzeczna dziewczynka. - Położył ją między stołem, a telewizorem, widziałaś, że jest pełna wody, a czerwona gąbka z wielkimi dziurami pływa po jej tafli. Nie marnował czasu, zanurzył gąbkę w wodzie, a kiedy podeszłaś do miednicy przyłożył ją do Twoich pleców. Boże, poczułaś się jak w niebie. Nic nie mogłaś poradzić na to, że Twoja głowa bezwładnie opadła pod wpływem przyjemności. Delikatnie stęknęłaś rozkoszując się ciepłem roznoszącym się po Twoich plecach. Zamknęłaś oczy. Gorąca woda otaczała Cię, weszłaś do naczynia. Zimno ustępowało. Mruczałaś dotykając opuszkami palców swoich ramion w górę w i dół. Każdy dotyk wody był jak spełnienie wszystkich Twoich marzeń. Opuściłaś ręce jak usłyszałaś, że gąbka znowu jest namaczana, a zaraz potem struga ciepłej wody popłynęła wzdłuż twoich ramion, a nawet po obojczyku. Twoja głowa zataczała się rozprowadzając ciepłą wodę po barkach, oczy nadal trzymałaś zamknięte pod wpływem nieopisanej przyjemności. Powoli, gąbka przesunęła się na Twoje piersi, a mgła powoli zaczynała wyswobadzać Twój umysł z odrętwienia. Nie tylko gąbka była blisko, czułaś Sansa. Ciepło jego ciała. Jego oddech. Przybliżył twarz do Twojego ramienia by obserwować swoje ręce na Twoim ciele. Serce zaczęło Ci szybciej bić. Starałaś się podnieść, uciec od jego dotyku, lecz mocniej zacisnął na Tobie dłonie. To było ostrzeżenie. Więcej nie potrzebowałaś aby zrozumieć. Bałaś się kolejnej kary i bólu.
-O czym myślisz? - zaczął skubać Cię zębami w zagięciu
Twojego karku, jak tylko jego ręka zaczęła zataczać kręgi na prawej piersi. Zadrżałaś, lecz nie miało to nic wspólnego z
zimnem.
-O tym jak bardzo cię nienawidzę. - Usłyszałaś jak chichota,
zaraz po tym gąbka opuściła Twoją pierś tylko po to by
zostać ponownie namoczoną w wodzie. Naprawdę go nienawidziłaś.
Nienawidziłaś to przez co musiałaś przez niego przejść.
Nienawidziłaś sposobu w jaki Cię traktuje. Nienawidziłaś go za
to, co teraz czułaś. Nienawidziłaś jego delikatnego dotyku,
jakiego spragnione było Twoje ciało. Westchnęłaś i zdecydowałaś
się zadać pytanie.
-Dlaczego tutaj jestem? - Czego od ciebie oczekiwał? Miałaś mu
zastąpić zwierzątko domowe? Zabawkę? A może byłaś przekąską
na później?
-Nie tak dawno cała przemokłaś, kochanie. - Gąbka przesunęła
się po Twoim ramieniu, potem zakreśliła łuki wzdłuż Twojej
talii, by ostatecznie spocząć na Twoim biodrze. Poczułaś palce
Sansa pieszczące Twoje ciało przez wilgotny materiał, nim
powtórzył to samo tylko, że z drugiej strony. Woda spływała po
Tobie wędrując małymi strumieniami, by zniknąć gdzieś między
nogami.
-Nie o to mi chodziło... Dlaczego tutaj jestem.. z tobą? Czego
ode mnie chcesz? Dlaczego... Dlaczego nie pozwolisz mi odejść? -
Czekałaś na odpowiedź, jednak słyszałaś tylko dźwięk wody jaka skapywała do miski z gąbki, kiedy obmywał Twoje ciało. Trzy razy musiał
powtórzyć ten proces nim zdałaś sobie sprawę, że nie udzieli Ci
odpowiedzi. - Nie znam zasad gry w którą ze mną grasz...
-To nie jest gra, suczko. - Gąbka przemknęła po Twoim prawym
ramieniu, następnie skręciła i zatrzymała się na przestrzeni
między Twoimi piersiami. Strużki wody leniwie spływały po Twojej
skórze. Sans przeniósł mokry materiał do swojej drugiej ręki i
powtórzył czynność zatrzymując dłoń na Twoim brzuchu. - Pomyśl
o tym bardziej... jak o tańcu. - Starałaś się odsunąć głowę
jak tylko poczułaś, brodę Sansa na swoim ramieniu. Nienawidziłaś
tego, że nie wiesz co przyniesie Ci los, tego co się stanie. Ta niepewność Cię przeraża, przytłacza. Zawsze starałaś
się mieć wszystko w miarę możliwości poukładane. Chciałaś po
prostu wiedzieć, wiedzieć co Cię spotka w tej przerażającej
ciemności.
-Jak mam tańczyć, skoro nie znam kroków?
-Nie musisz. - Sans położył swoją prawą rękę na Twojej. Kościste palce
znajdowały się na Twojej dłoni, obok siebie. Ta co była na Twoim
brzuchu przyciągnęła Cię do niego, czułaś na plecach ciepło
jego ciała. Powoli zaczął się kołysać na boki, nieznacznie,
imitując taniec. - Pozwól mi prowadzić.
Starałaś się wyrwać, wyszarpać z tego uścisku, lecz jedyne
co udało Ci się uzyskać to kolejne ugryzienie na swoim karku, choć
bolesne to jeszcze niewystarczające aby przegryźć się przez
skórę.
-Nie musisz ze mną walczyć, moja mała ptaszyno. Nie chcę
zrobić ci krzywdy. - To zabrzmiało trochę jak echo jego słów
jakie wypowiedział w lesie.
-Ale zrobisz... - mruknęłaś pod wpływem pieszczoty, w Twoim
głosie nie było mimo to złości.
-Tylko kiedy będę musiał. Umiem być delikatny. - Sans puścił
Twoją dłoń i przesunął swoje tak, że teraz obie jego znajdowały
się na Twoich piersiach. - Mogę ochronić Cię przed potworami
jakie tutaj mieszkają. Przed tymi, które chcą rozszarpać Twoje
ciało i pożreć duszę.
-To tego chcą wszyscy? Mojej duszy? Dlaczego? - Szkielet powoli
przesunął dłonie na Twój mostek. Poczułaś to, niewielkie
szarpnięcie choć tym razem było dość... delikatne. Twoja dusza
nie została wyciągnięta na siłę z Twojego wnętrza, zamiast tego
wyszła bo ... została o to poproszona, bo on ją zawołał. Nadal
czułaś się niekomfortowo, to paskudne uczucie bycia w dwóch
miejscach jednocześnie.... Ale... w ogóle Cię tym razem to nie
bolało.
-Ludzkie dusze są bardzo cenionym towarem przez potwory. Każda
jest jak mały diament. - Uniosłaś ręce chcąc dotknąć
migoczącego fioletowego światła. Chciałaś jednocześnie mu się
przyglądać oraz... aby wróciło do Ciebie. Było... niesamowite.
Nigdy w swoim życiu czegoś takiego nie widziałaś.
-Ja nie... ale... co to jest? - Nadal nie rozumiałaś na co
właśnie patrzysz. No, wiedziałaś, że to Twoja dusza, ale... co
to tak właściwie znaczyło?
-To ty. Wszystko co składa się na Ciebie. Zaraz ci pokażę. -
Patrzyłaś. Przyglądałaś się tańczącym barwom w tym niewielkim
sercu. Miałaś wrażenie, że jest ze szła a w środku pływa płyn podobny do rtęci zabarwiony różnymi
odcieniami fioletowego. Ciemnym, jasnym, migoczącym i nie.
Poczułaś, jak Sans jedną rękę kładzie na Twojej piersi, jak
delikatnie zatacza kręgi pieszcząc ją, a potem ściska sutek
między palcami. Starałaś się zignorować przyjemność jaką
teraz czułaś, udając zobojętnienie, ale... Twoja dusza...
Delikatna nitka migoczącej bieli przepłynęła po nim. Usłyszałaś,
jak Sans mruczy w satysfakcji. Teraz już obie dłonie trzymał na
Twoich piersiach, gładząc je, pieszcząc, delikatnie przyciskając
i szczypiąc brodawki. Za każdym razem przez fioletowe serce
przenikało to samo światełko.
-Widzisz? Twoja dusza nie kłamie, ona wie co lubisz, ona wie czego
chcesz. Pozwól sobie pomóc. Pozwól, chcę Ci pokazać jak pięknie
możesz dla mnie zaśpiewać, moja mała ptaszyno.
autor obrazka: laniky18