30 kwietnia 2021

Deos Numbria - Mirum cz II


Notka od autora: Świat nigdy nie był i nie będzie idealnym. Jego największą plagą stała się ludzkość. Zgnilizna wojen wyniszczyła go kompletnie. Wśród gruzowisk dawnego ładu udało się jednak odnaleźć pewnej grupie osób. To dzięki niej świat zaczął budować się na nowo, jednak już nigdy nie miał być taki sam. Rasa ludzka podzieliła się na dwa środowiska, które wyznaczały standardy prowadzonego życia. Od tamtej chwili mogłeś być prostym cywilem, albo naukowcem z wybitnym intelektem. Zapraszam do poznania historii świata, w którym tylko bystre głowy mają coś do powiedzenia.

Z góry pragnę uprzedzić, iż w opowiadaniu mogą pojawić się wątki 18 +, nie tylko sceny seksualne ale również bardziej brutalne, lub zawierające przekleństwa. Dlatego zalecam czytać starszym nieco użytkownikom ;3     

 AutorUsterka
Autor obrazka
:
 Usterka

Spis treści :

✝ Początek 
✝ Invidia cz I 
✝ Invidia cz II  
✝ Invidia cz III 
Mirum cz I ✝ 
✝ Mirum cz II ✝ ( obecnie czytany)
✝ Specjalny Dodatek 
✝ Arbitrium 
. . . 





Czas zdecydowanie nie był najlepszy towarzyszem Saphiry. Zawsze przed nią uciekał nie dając złapać większego oddechu.  Stworzenie nowego eksperymentu tylko dolewało oliwy do ognia jaki i tak miała już przy sobie. Najgorszym w tym wszystkim były próby przemówienia do jego rozumnej, ludzkiej, części. Ta zdawała się bowiem nie odpowiadać w żaden sposób. Od momentu wybudzenia go Saphira musiała trzymać przypiętego pasami. W jego ciele jak na złość odzywała się ta mniej rozumna część, co mogło wynikać z paru dość niesprzyjających sytuacji.
    Z irytacją dzień w dzień przychodziła do niego, wstrzykiwała mu lek na uspokojenie próbując przy tym porozmawiać z nim. To co łączyło i nadawało ludzkiemu ciału życie, wyjątkowo nie chciało zadziałać równie spokojnie i ulegle co w przypadku Króliczego eksperymentu. Czyżby winą było połączenie owej substancji z genami drapieżnika? Lub nawet i dwóch, bowiem człowiek mógł być również w swej naturze za takiego uznanym.
    Saphirze minął równy tydzień na podobnych czynnościach.  Dzień w dzień przychodziła, przynosiła posiłek, podawała lekarstwo na uspokojenie, próbując nawiązać jakąś rozmowę. Z zadowoleniem musiała jednak przyznać iż w końcu widziała efekty swych działań. W końcu gdy ponownie przybyła do laboratorium zapalając światło – koci eksperyment nie rzucał się ani nawet nie machał w niezadowoleniu ogonem. Z pewnością była w nim irytacja i złość, w końcu naprzemiennie lądował w kapsule i na stole w pasach, jednak Saphira nie czuła ani trochę wyrzutów sumienia z traktowania w ten sposób istoty żywej. W jej mniemaniu był teraz nieposłusznym tworem którego musiała przywołać do porządku. Na jego korzyść nie przemawiał również fakt, iż ten próbował ją zabić, bo z pewnością na okaleczeniu by się nie zakończyło.
    Przez to, że musiała każdego dnia z nim siedzieć, przeprowadzać badania kontrolne, nie mogła w pełni wykonywać swoich pozostałych spraw. Nie mogła jednak w nieskończoność siedzieć i ukrywać się w posiadłości, dokumenty z kolejnym zleceniem nadal leżały w jej sypialni.
- Nie śpieszyłaś się, padam z głodu – na dzień dobry kot sapnął ciężej poruszając się niecierpliwie w swojej kapsule.
- Mam na głowie inne sprawy, nie jesteś moim jedynym zmartwieniem. Królik, szykuj już stół dla naszego rozmówcy.
- To nie będzie koniecznie – kot sapnął ciężej opierając się czołem o szkło dzielące go od swych rozmówców.
      Saphira jak i Królik spojrzeli zdziwieni na mężczyznę uwięzionego w jego obecnym „pokoju”. Królik zatrzymał się spoglądając teraz w stronę Saphiry oczekując dalszych poleceń. Ciemna brew kobiety zawędrowała wyżej z uwagą wpatrując się teraz w byt przed nią. Koci eksperyment westchnął ciężko po czym odezwał się ze zmęczeniem.
- Nie zaatakuję was. Chcę zjeść bez rur. Chcę poczuć jedzenie w ustach… Proszę.
    Królik podszedł bliżej Saphiry gotowy na wypadek, gdyby jednak osobnik po drugiej stronie próbował jakiś sztuczek.
- Jaką mam mieć pewność że nie spróbujesz mnie zaatakować kiedy tylko wypuszczę cię?- odgarniając sobie kilka kosmyków z oczy Saphira oparła ciężar na jednej nodze, dłonią spoczywając teraz na wysuniętym biodrze.
- Obydwoje nie możemy polegać na niczym innym niż na słowie. Ja nie mogę zapewnić cię niczym innym niż słowem, a ty możesz polegać tylko na nich lub nie.- słowa mężczyzny były o wiele spokojniejsze, nie zabarwione przy tym żadnymi większymi emocjami poza zmęczeniem jakie malowało się na jego twarzy. Musiało jej się udać. Doprowadzić do zmęczenia ludzkiej części która miała już dosyć traktowania jak zwierzęcia. Kąciki ust w triumfalnym geście na krótką chwilę uniosły się wyżej.
- To twoja ostatnia szansa. Jeśli zachowasz się nieodpowiednio zabiję cię. Królik zdąży cię na tyle przytrzymać abym ja mogła sięgnąć po coś mocniejszego niż strzałki usypiające. Czy się rozumiemy?
Jej ton nie pozostawiał złudzeń. Kobieta jaka stała przed nim mogła jak najbardziej tego dokonać, a przez cały ten czas koci eksperyment obserwował ją uważnie, co tylko utwierdzało go w jednym przekonaniu. Jeśli chciał wyjść z tego więzienia musiał się poddać. Współpracować.
- Oczywiście ślicznotko. Wedle twych słów.
            Nie była nieomylna. Nie mogła powiedzieć że zawsze potrafiła przejrzeć swój twór. W końcu rany na jej ciele nie były winą tylko i wyłącznie wojen z buntownikami. Pozostali naukowcy z jej świata wiedzieli jakie gierki tutaj prowadzi, wiedzieli czym się bawi oraz że nie należało jej pytać o nowe ślady pazurów na ciele. Tak długo jak była na każde ich zawołanie a jej twory nie szkodziły im, nie zwracała swej wiedzy przeciwko im- pozostawiali ją w spokoju.
    Tym razem również czuła jak lekko drży jej ręka. Wystarczyło otworzyć jednym kliknięciem. Królik był w pobliżu a ona wiedziała gdzie jest broń. Na krótką chwilę przebiegła jeszcze spojrzeniem w stronę starego biurka w którym skryta była inna broń a następnie kliknęła. Spięła się tak samo jak Królik oczekując podstępu, jednak nic takiego się nie zadziało. Koci eksperyment powoli wyszedł rozprostowując ciało.
    Pan Kot, bo takie imię mu przydzieliła Saphira właściwie był bardzo podobny do Królika a jednocześnie odmienny jak tylko się dało. Podobnie jak Królik miał dość umięśnioną sylwetkę pozbawioną zbędnych ilości tłuszczu. Za każdym razem gdy poruszał się pod opaloną skórą poruszały się mięśnie doskonałego łowcy. W swym wzroście dorównywał Królikowi, obydwoje mieli bowiem równe dwa i pół metra, co było wyjątkowo przytłaczającą różnicą wzrostu między tworem a twórcą. Dodatkowo chociaż ten eksperyment posiadał również czarne włosy, u niego nie występowały niebieskie pasma a krwistoczerwone końce, sięgające obojczyków osobnika. Same włosy na tę chwilę były w nieładzie, porozrzucane i brudne od kurzów, szarpanin, krwi i kto jeszcze wiedział w czym jego ciało było oblepione. Kiedy osobnik ten usiadł na stole jego długie czarne uszy poruszyły się w kocim ruchu, one również zostały przyozdobione czerwonymi końcami, w komplecie do kocich genów doszedł i sam ogon. On sam zaś był długi jak niemalże cała sylwetka mężczyzny, porośnięty krótkim i gęstym czarnym futrem, jedynie na końcu znajdowały się dłuższe pasma w podobnym krwistym kolorze.
- Gdzie dla mnie posiłek?- mówiąc to zamachał niecierpliwie ogonem niczym zwierz którego nosił geny.
- Cóż, nie spodziewałam się współpracy, zatem stały posiłek jest w kuchni. Królik, przynieś proszę.
- Nie powinnaś zostawać z nim sama- wtrącił się króliczy eksperyment spoglądając na drugiego mężczyznę siedzącego beztrosko na stole.
- Nie skrzywdzę jej. Nie chcę znowu tam wracać. Chcę zjeść.
     Królik dostał ponownie polecenie, tym razem wypowiedziane już bardziej stanowczym głosem. W końcu osobnik ten opuścił pomieszczenie wyjątkowo szybkim i nerwowym krokiem. Saphira spodziewała się iż lada moment pojawi się tutaj z miską mięsa.
- Czy skoro chcę współpracować będę mógł się również wykąpać? Załatwianie się do tego dziwnego wylotu wcale nie było ani wygodne ani higieniczne…Wali ode mnie własnymi szczynami, krwią, i całym tym miejscem.
     Chociaż Saphira nie mówiła tego na głos, była pod wrażeniem tego, ile z człowieka udało się jej zachować. Jak wiele z zachowań udało się ocalić i utworzyć dzięki niemu dość doprecyzowaną i stałą jednostkę.
- Oczywiście. Nie licz jednak jeszcze na pełną swobodę w samodzielnym poruszaniu się. Widzę, że przemawia przez ciebie rozum i spokój, co doceniam, jednak w dalszym ciągu muszę zachować ostrożność.
     W tym samym czasie do pomieszczenia wszedł Królik niosąc wielką miskę z w pełni surowym mięsem bez jednak krwi. Położył miskę tuż obok kociego eksperymentu po chwili zajmując miejsce tuż za Saphirą. Pan Królik chciał już zapytać się czy wszystko w porządku, widział jednak iż ta dwójka była w takich samych odległościach w jakich ich zostawił, doszedł więc do wniosku, że nic tutaj nie zaszło między nimi.
- Czy mam rozumieć przez to skarbie że wejdziesz ze mną do łazienki i pomożesz mi się w pełni wymyć? W końcu cały czas tak uważnie wpatrywałaś się w moje ciało…- mówiąc to odsłonił w swym uśmiechu zęby, a te chociaż przez chwilę wyglądały jak ludzkie dość prędko wysunęły się bardziej zwężając się u końców. W efekcie w paszczy tego osobnika były kły godne prawdziwego drapieżnika.
- Obserwowanie twoje ciała jest moim obowiązkiem. Muszę mieć pewność, że to nad czym tyle pracowałam, o co dbałam i poświęciłam swój czas, nie pójdzie na marne- na czole Saphiry pojawiło się kilka zmarszczek żegnając wcześniejsze spokojne rysy twarzy.
- Za grosz w tobie romantyzmu… - sapnął ciężko tracąc już nimi zainteresowanie, za to w pełni zainteresował się mięsem jakie mu przyniesiono. Jego szczęka jak i kły bez problemu radziły sobie z wielkimi kawałkami, mogła nawet rzec, że na raz był w stanie łykać części od indyka nie przejmując się rozmiarami.
     Kobieta zbyła już tę uwagę nie ciągnąc tematu. Zamiast tego udała się na chwilę na ubocze by nagrać głosowo postępy z obserwacji postępu. Komputer główny który reagował na jej polecenia głosowe uzupełnił równie kolejne akta dotyczące tych badań. Saphira z pewnością nie należała do osób które gnały z duchem czasu i technologii, to jednak w jaki sposób i z czym pracowała zmuszało ją do tego, by duża część sprzętu była jednak jak najbardziej sprawna. Tak więc laboratorium Saphiry było dość sprzecznym w wyglądzie miejscem. Wielka hala pełna była starych, miejscami zardzewiałych maszyn, dziwnych rur w których płynęły albo gazy albo inne chemikalia, oraz mebli które lata świetności mogły mieć dekady temu. Któż bowiem używał jeszcze tyle drewna w czasach metalu i stali? Coś jednak było w ciężkim mahoniu co pociągało Saphirę. Dlatego tutaj mieszały się na swój sposób dwa światy. Nie brakowało tutaj jednak komór w których hodowała swoje hybrydy od komórek, wielkich ekranów na których przewijały się schematy oraz obliczenia od których mogła rozboleć głowa, czy chociażby paneli ze skomplikowanymi schematami wszelkich przycisków, dźwigni czy diod. Wszystko tutaj na swój pokręcony sposób współgrało.
      Podczas uzupełniania kolejnych informacji kątem oka zerkała na obecną w jej laboratorium dwójkę eksperymentów. Na tę chwilę jednak nie wydawali się stwarzać jej problemów to też skupiła się na zakończeniu swoich obowiązków.
        W końcu mogli opuścić laboratorium, co oczywiście nie było zbyt łatwe dla Saphiry, jednak jeśli nie oswoi Kota z tym miejscem, nie będzie w stanie opuścić go na misje.
- Posłuchaj mnie. Jedna istotna sprawa. Bez mojego pozwolenia nie możesz opuszczać tego domu ani próbować uciec. Jesteśmy w środku lasu, a dookoła grasują moje inne twory, które są w stanie dorwać cię w jednej chwili. Zajmę się tym z czasem, jednak na tę chwilę tylko jesteś bezpieczny w domu, czy się rozumiemy?
        Kobieta musiała to zaznaczyć i zanim pozwoliła aby Królik zaprowadził Kota do łazienki przystosowanej do nich, musiała mieć pewność co do tej sytuacji. Koci eksperyment skrzywił się nieznacznie jednak powoli przytaknął ruchem głowy. Oczywiście zastanawiał się na ile to było wszystko prawdą, jednak podobnie jak króliczy eksperyment, jego zmysły były naprawdę wyostrzone, wyłapując przy tym rzeczy i dogłosy które nie dochodziły już z samego domu ale i z zewnątrz. Tylko dlatego że usłyszał w oddali wycie był w stanie przyjąć na poważnie jej słowa.
- W pełni szefowo. I… mam również jeszcze pytanie- na chwilę przerwał czekając aż Saphira znów na niego spojrzy- Osobiście mi to nie przeszkadza, widzę jednak śliczna jak twoje spojrzenie wyjątkowo unika tej mojej dumnej części ciała, co jak zakładam, nie jest czymś co chcesz oglądać w takim stanie w jakim jest. Co z ubraniami?
         Kobieta na chwilę się zamyśliła po czym spojrzała na swój pierwszy eksperyment.
- Oddasz mu swój szary T-shirt, bieliznę ostatnio kupowałam nową, więc znajdź coś również i któreś z tych czarnych spodni. Jeśli będziesz miał problem z ubieraniem się, Pan Królik ci pomoże. Zostawiam go w twoich rękach- jej spojrzenie wbiło się teraz w twarz Królika- Jego sypialnia będzie tuż obok twojej. Powinna być w stanie do użytku, potem posprząta się ją lepiej. Jakieś pytania jeszcze?
Swym bacznym spojrzeniem przebiegła jeszcze po jednym i drugim osobniku jednak gdy żaden nie odezwał się poinformowała ich iż udaje się do kuchni przygotować sobie kawę. Co ciekawe Kot również o nią poprosił. Nie była pewna czy takie dokładne ukierunkowanie było jej geniuszem czy też jednak nie zajęła się jego wspomnieniami tak jak powinna. Miała zatem cichą nadzieję iż koci eksperyment w pełni przyjął do świadomości jej wersję wydarzeń.



 
            Dość gładko przyszło jej wytłumaczenie gdzie był oraz dlaczego był w zamknięciu. W pełni niektórych rzeczy nie była w stanie usunąć z jego umysłu. Saphira zatem musiała nagiąć rzeczywistość, sam Kot ma zaś przekonanie iż został całkowicie stworzony w tym miejscu, co na przykładzie Królika i możliwości Saphiry, było dość wiarogodnym przedstawieniem sytuacji.
    Przygotowanie kawy zajęło jej niewiele czasu, w jednej z szafek znalazła ostatnie opakowanie ciastek. Nie kupowała ich zbyt często ze względu na to, że dobra „dla przyjemności” były znacznie droższe i zdecydowanie rzadziej dostępne na rynku na jakim kupowała. Mogła oczywiście udawać się do sklepów na terenie uprzywilejowanym dla naukowców, jedzenie jednak w tamtym miejscu było dla niej… zbyt sztuczne. Nie miało w sobie tego czegoś, co miała żywność dostępna dla ludzi zwykłych. Dlatego nie jadała tak często słodkości, chociaż za każdym razem kiedy miała okazję aby je kupić – czyniła to, nadmiar odkładając na zapas.
             Wyciągnęła mniejszy kubek dla siebie oraz jeden ze specjalnie wyrobionych większych dla Kota. Nawet jeśli pan Królik nie używał siły, siła nacisku w jego ciele była większa niż u przeciętnego człowieka, to też musiała dokonać paru modyfikacji w domu jak i w naczyniach aby nie tracić ich tak często.
            Kubek dla siebie zostawiła w kuchni, ten jednak przeznaczony dla kota zaniosła do jego pokoju na piętrze. Sunąc cicho niczym zjawa nasłuchiwała odgłosów domu. Domyśliła się z rozmów że Królik został w łazience z Kotem by mieć na niego oko, co wywołało lekki uśmiech rozbawienia na jej ustach. Zdecydowanie Królik był zapobiegliwy.
            Idąc długim korytarzem dotarła w końcu do części sypialnianej w której swój pokój miał Królik oraz kot. Z nieco większą siłą pchnęła stare drzwi a te z jękiem zareagowały na poruszenie. Samo pomieszczenie było zaś przestronne, chociaż nie miało pełnego umeblowania. Znajdowało się tutaj ogromne łoże z materacem, przygotowaną pościelą, równie wielka komoda z szafą, ciemny i podłużny stolik oraz starszy fotel. Na ścianie widniał jednak wielki krystaliczny ekran telewizora wraz z kilkoma pilotami.
            Ponownie dom zdawał się nie pasować do czasów w których przyszło mu żyć. Rodzina Thorness jednak miała umiłowanie do „Starego Świata”. Na tyle na ile mogli odtwarzali z książek i baz danych meble podobne do czasów jeszcze sprzed dwudziestego wieku. Samej Saphirze wydawało się to głupotą, bowiem różnica w jej domostwie a budynku w którym pracowała była ogromna. Do pewnego stopnia czuła się jakby przenosiła się w czasie. Jej znajomi z pracy uważali dom za staroć, że dawno za pieniądze jakie dostaje powinna wymienić jego wnętrze, prawda była jednak taka, że kobieta nie chciała bardziej zmieniać swego otoczenia. Chociaż było nie modne, owszem, nie praktyczne jak stylizowane nowe meble, to w pewien sposób pozwoliło jej to zachować ducha tak brutalnie zabranych rodziców.
            Po odłożeniu na stole kawy z cukiernicą podeszła do wielkiego okna które odsłoniła. Pomieszczenie to było nieużywane, jednak raz w miesiącu z pomocą Królika sprzątała wszystkie pokoje. Kurz jednak zagryzł ją w nos powodując napad kichania. Zaletą tak ludzkiego eksperymentu był fakt, iż nie musiała uczyć go jak się sprząta. Widziała więc jak następne prace pójdą znacznie szybciej.
            Powoli uchyliła wielkie okna wpuszczając świeże powietrze. Z pewnym rozmarzeniem wpatrywała się w widoki jakie malowały się jej za oknem. Las Silfren był miejscem dość specyficznym. Chociaż tak wiele dekad wojen zniszczyła większość jego powierzchni, niemalże doszczętnie wypaliła go, on odrósł stając się jeszcze wyższy i bardziej mroczniejszy. Drzewa zaś przystosowały się do nowych warunków, stał się mieszanką lasu liściastego i iglastego, zaś to, co na dole przy ziemi wyrastało, już dawno nauczyło się żyć bez promieni słonecznych w takich ilościach jak kiedyś. Na pierwszy rzut oka miejsce było zdecydowanie niegościnne i nie sprzyjające odwiedzającym. Wydawało się tak dzikie i pierwotne, że nawet naukowcy zostawili to miejsce. Dlaczego więc jej rodzina osiadła tutaj? Być może szukali wypoczynku, może chcieli pozostać w ukryciu przed osobami trzecimi, a może jednak ich urzekło?
            Saphira miała już odejść od okna jednak ujrzała coś, co złagodziło jej rysy. Pilnowała i strzegła tego miejsca z jeszcze jednego powodu. Nie tylko było jej domem, jej tworów i hybryd ale i tego, co właśnie znajdowało się przed jej oczami. Łania z młodymi spokojnie skubała trawę nie lękając się o swe bezpieczeństwo. Spokój i cisza. Gatunki które uważano za wymarłe z powodu ludzkiej działalności żyły tutaj stopniowo lecząc swe rany.
- Widzę twoje odbicie. Nie próbuj się do mnie zakraść- mruknęła ostrzegawczo nie spoglądając nawet za siebie.
- Nie masz naszych zmysłów a i tak mam wrażenie że cały czas wszystkiego nasłuchujesz.- niski śmiech kociego eksperymentu wypełnił ciszę jaka była w tym pokoju.
- Muszę. Przyszło mi żyć teraz z dwoma facetami pod jednym dachem. Na odludziu. Czy można jeszcze bardziej prosić się o  kłopoty?
Kot pochwycił swój kubek stojąc obok niej przy oknie. Z zainteresowaniem jego ogon poruszał się powolnie po ziemi.
- Obawiam się piękna, że to nie my jesteśmy twoim zmartwieniem. Wydajesz się naprawdę nas nie bać, co każe mi się zastanowić, czy jesteś tak silna czy tak głupia.
Saphira prychnęła rozbawiona nie spoglądając jednak w dalszym ciągu na kota.
- Mogę być jednym i drugim albo nie być ani tym ani tym- wzruszyła nieznacznie ramionami- Czy Królik pomógł ci? – zmieniła temat nie chcąc ciągnąć już poprzedniego.
- Niestety był wyjątkowo ostrożny i cały czas miał mnie na oku, nie ufa mi…- zrobił niby smutną minę, jednak Saphira zareagowała na to głośnym prychnięciem- Dobrze no, może tylko trochę chciałem was zabić, nic wielkiego, nie ma o co robić dram…
- Chcę byście żyli w zgodzie. Inaczej będę musiała działać bardziej brutalnie.- w końcu uniosła na niego spojrzenie akurat w momencie w którym spokojnie przełykał gorący napój.
-Nie mogę ci niczego obiecać słodka, postaram się jednak nie dać ci powodu abyś musiała mnie znowu zamykać tam na dole. Wiesz że krew na ścianach i podłodze oraz zapach strachu i śmierci nie jest czymś co do ciebie zachęca?
Kobieta ponownie wzruszyła ramionami spoglądając znów przez okno, nie dostrzegła jednak już zwierząt.
- Przyzwyczajaj się bo tym jest moje otoczenie. Przesiąknięte strachem, krwią, śmiercią oraz bólem.- tym samym tonem mogła równie dobrze zapytać czy smakuje mu kawa lub czy woda w kranie była ciepła.
- Cholera, kobieto, coś czuję, że życie z tobą nie będzie zbyt nudne i spokojne.

Share:

Undertale: Handplates- Potnę cię koleś ;_; [I’ll cut you man ;_;- Tłumaczenie PL]

 Oryginał: Zarla
Tłumaczenie: Shiro Higurashi

Notka od tłumacza: Komiks autorstwa Zarla. Opowiada on o początkach życia Sansa oraz Papyrusa, którzy powstali jako dzieło eksperymentu Gastera. Tytuł - Handplates nawiązuje do znajdujących się na dłoniach Papyrusa i Sansa tabliczkach, jedynej rzeczy łączącej ich z tragiczną przeszłością. Dlaczego nie pamiętają swojego wcześniejszego życia? Jak stali się wolni? Co się stało z Gasterem? Zapraszam do śledzenia komiksu po te i inne odpowiedzi.

Spis treści:

/poprzednie strony/

KOSTKA RUBIKA:

To była w 90% wina grawitacji
Jakim cudem ją wziąłeś 
Uzdrowienie
Gdybym nie znał cię lepiej 
Dałeś z siebie wszystko
Czemu taki jestem?
Pewnie, że widziałem dobroć

WIDZENIE:

Sypnęło się
:/
Dwa obrazy
Bezwartościowy 
Czekam z niecierpliwością
Odległa obietnica

POZIOM BRUTALNOŚCI:

Nie ma tu lepszego
Powód nie ma znaczenia
Potnę cię koleś ;_; 
(Obecnie czytane)
Tylko głośno myślę
...

Share:

29 kwietnia 2021

Undertale: Opiekun Ruin- Antrakt: Cierpliwość [The Caretaker of the Ruins: Interlude: Patience- Tłumaczenie PL]


 Autor: caretaker-au
Tłumaczenie: Oczytana


Notka od tłumacza: Jest to komiks, w którym Chara jako już dorosła osoba zajmuje się oprowadzaniem upadłych ludzi i za wszelką cenę chce uwolnić potwory z podziemi. Gdy Frisk spada do Podziemia, moc resetu przechodzi z Chary na nią. W tym komiksie Chara jest mężczyzną, a Frisk dziewczynką.

SPIS TREŚCI:

Share:

28 kwietnia 2021

Komiks: Deltarune- Papierowy szlak- 2 [Paper Trail- Tłumaczenie PL]

 Notka od tłumacza: Komiks autorstwa Lynx.

Opowiada on o wydarzeniach dziejących się już po akcji z samej gry. Susie i Kris nadal odwiedzają przyjaciół w ich Mrocznym Świecie w trakcie lekcji. Niestety ich tajemnicze schadzki nie umknęły uwadze Toriel, która postanowiła zaradzić wymykaniu z lekcji naszych głównych bohaterów i postanowiła wyczyścić schowek z rzeczy, z których poniekąd powstał świat Lancerna i Ralseia i oddać je do innych miejsc. Jeśli chcesz zobaczyć, czy Krisowi i Susie uda się odnaleźć i przywrócić wszystkich mieszkańców Mrocznego Świata, zapraszam do czytania!


Autor: Lynxgriffinarts

Tłumaczenie: Melinda


SPIS TREŚCI:


1 | 2 | (Obecnie czytane) 3 | 4 |


Share:

26 kwietnia 2021

Tajemnica prostoty: O sztuce kochania w starożytności

 


Witajcie moi kochani!

     Sztuka kochania od zawsze była pełna zboczeń i dewiacji, upokorzeń i niedomówień oraz fetyszy. Pod tym względem wyobraźnia ludzi przechodziła pojęcie boskiej świetności. Dzisiaj, zapraszam Was na wycieczkę po łebkach, aby zapoznać się ze sztuką kochania. Jest to raczej luźna notka pełna moich wolnych myśli, aniżeli czegoś co miałoby wam wejść do głowy i odcisnąć piętno na Waszej świadomości. Znając jednak życie, właśnie informacje tutaj zawarte zostaną przez Was przyswojone i zapamiętane. Życie.

     Nie wiem, po co się tym z Wami dzielę, ale nienawidzę słuchać muzyki na słuchawkach. Nic jednak na to nie poradzę, kiedy mój kompan niedoli na odludziu, nie rozumie czym jest prawdziwa dobra muzyka i najchętniej wszystkie rodzaje ograniczyłby do chórów gregoriańskich.

Se la vie...

Egipt.

     Państwo liczące ponad pięć tysięcy lat, hermetyczne i przez większość wieków niezmienne. Otoczone pustyniami niemożliwe do podbicia, czy aby jednak na pewno? Nie o tym mowa... Wbrew pozorom, i temu co można by sądzić o starożytnym Egipcie seksualizm tam goszczący opierał się głównie na kulcie rodziny. To rodzina i ciągłość rodu gwarantowała Egiptowi przetrwanie. Biorąc pod uwagę wielką śmiertelność wśród dzieci, trudne warunki do życia oraz wiele innych czynników – Egipcjanie aby istnieć musieli się pieprzyć.

     W modzie była monogamia z tego, co się nie mylę kobiety rodziły na klęczkach tak jak w dzisiejszym Islamie i krajach arabskich. W domach były nawet specjalne krzesełka z wydrążoną dziurą w środku na których matka mogła spokojnie powić potomstwo. Tak jest ponoć nawet dla bachora zdrowo – jednak nie podaję tego za pewną informację, raczej gdzieś tam kiedyś tam zasłyszaną plotkę – nie wiem, nie rodziłem.

     Nie patrzono na to, czy kobieta jaką gość bierze sobie za żonę jest dziewicą, czy też nie, co więcej – kobieta mogła sama sobie wybrać partnera. Oczywiście, jak za dawnych lat bywało (i często teraz też tak jest) ślub był z raczej korzyści finansowych czy społecznych, aniżeli miłosnych. Była to uroczystość o charakterze cywilnym, ośmielę się nawet powiedzieć, że prywatnym. Nie było całego szumu religijnego i nie łączono tego bezpośrednio z Ozyrysem czy Izydą. Wyróżniamy trzy rodzaje ślubu:

  • pierwszy – przy kapłanie;
  • drugi – przy świadkach mogących poręczyć;
  • trzeci (chyba najbardziej ciekawy) – poprzez rozbity dzban. Para brała gliniany dzban i upuszczając go liczyła na ile części pękł. Liczba odpowiadała latom trwania ich ślubu, po okresie wygaśnięcia mogli znowu rozbijać dzbany albo w ogóle do siebie nie wracać. Dlaczego? Nie nagnę historii bardzo jak powiem, że kobiety miały prawa jak mężczyźni, podobne do współczesnych praw kobiet.

     Co więcej, męski fallus w tamtych czasach pozbawiony był napletka – tak tak, byli obrzezani – właśnie od Egipcjan Żydzi ściągnęli motyw z pozbawianiem się kawałka skóry ku chwale Boga, no bo Bóg przecież nie lubi napletków. Zarówno kobiety jak i mężczyźni z powodów czysto higienicznych golili całe swoje ciało. Kobiety zakładały peruki na głowy, co nie zmienia faktu, że w istocie były łyse bądź miały krótki modny dla współczesnego chłopaka meszek na głowie.

     W Egipcie jako takim istniał środek antykoncepcyjny, w wielkich ilościach powodował bezpłodność, lecz bez obawy! Starożytni mieli dobrze rozwiniętą medycynę i istniała tam skrobanka (kij, że mało kobiet ją przeżywało, ale była!).

     Na swoją chwilę zasługuje też wzmianka o testach ciążowych starożytnych Egipcjanek, to czy kobieta jest w ciąży czy też nie badało się przez podlanie jej moczem rośliny. Jak zazieleniła się, dama jest brzemienna, a jak nie to nie trzeba szykować kołyski.

     Egipcjanki lubiły się ruchać z Babilończykami. Wolały ich od swoich mężczyzn, często zachwalały.


Mezopotamia

(Asyria, Babilonia i te sprawy)

     Tutaj w odróżnieniu od Egiptu mieliśmy do czynienia z poligamią.

     Sumerowie uważani za pierwszą cywilizację zamieszkującą Mezopotamię już wcielali w życie motyw z tym iż rolą kobiety jest rodzenie potomstwa. Ciężkie czasy wojen zmuszały mężczyzn do zadowalania się kolegami z pryczy.

     Pierwszą wspomnianą parą homoseksualną (częściowo, bo w istocie zarówno jeden jak i drugi byli bi) był nie kto inny jak Gilgamesz wraz ze swoim przyjacielem Enkidu, któremu to wielokrotnie zawisał na ustach.

     Późniejsze czasy przyniosły rozkwit czegoś, co powaliło na kolana cały świat. Nie przypominam sobie bowiem innego państwa, gdzie istniała „święta prostytucja”. Nie było nic złego, że mężczyzna szedł sobie zadupczyć do kurwy i nikt prostytutki nie traktował źle, zawód jak każdy inny. Istniał nawet zawód świątynnej prostytutki zwanej „hierondulą”. Była to kapłanka, która poza modlitwami do bogów dawała dupy to jednemu to drugiemu oczywiście „co łaska na tacę” w przenośni oczywiście. Szkolone w czymś pokroju kamasutry, ich zadaniem było nieść rozkosz, żadna z nich jednak nie dożywała starości, po trzydziestym piątym roku życia truto je i wrzucano do masowych grobów.

     Na szczególną uwagę zasługuje także rytuał początku roku w którym to babiloński król szedł na górę zigguratu E-temananki (prawdziwa wieża Babel historycznie istniejąca) i rżnął się z naczelną świątynną hierondulą przebraną za boginię Inanę. Ludność przypatrująca się temu mistycznemu przeżyciu wierzyła, że ich władca posuwa w istocie wspomnianą wcześniej boginię i wynik ich aktu płciowego będzie rzutować na to ile zbiorą plonów i jak żyzna będzie ziemia. Fakt był jednak taki, że po radości z weselenia się, nikt nie przejmował się losem przeruchanej kobiety i wieść o niej ginęła aż do kolejnego roku gdzie zadowolony monarcha poprawiał pasa i patrzył jak nowa Inana rozkłada przed nim nogi.

     Istniały dwa ideały męskości. Pierwszy to wojownik pełen blizn, ran, wysportowany, który wiele już przeszedł – uroda na drugi plan. Drugi to kędzierzawy rudy o zielonych oczach młodzieniec – dla pań i panów (w szczególności panów).

     Ideał kobiety – z głową jak księżyc w pełni, im grubsza tym lepsza. Otyłość w starożytności i na początkach nowożytności to oznaka urodzaju, taka kobieta miała odpowiednią tężyznę fizyczną aby wydać na świat zdrowe potomstwo, wszak była stworzona do rodzenia mężczyzn – czyż nie? Niejednokrotnie bywało tak, że żony zostawały zepchnięte do haremów.

     Mentalność w szczególności Babilończyków sprawiała, że nie rozróżniali miłości na płcie. Tak samo kochali żonę jak i kochanka, tak samo matkę jak ojca, równie mocno co dziecko i towarzysza. Miłość po prostu była, płeć odbiorcy nie odgrywała tutaj roli.

     Asyria miała jednak swoje prawa, kobieta nie musiała sypiać z mężem z różnych powodów – nawet takich, że po prostu się jej nie podobał. Podsyłała wtedy niewolnicę, która miała zadowolić jej męża, potomstwo jednak z kobiety niewolnej było niewolnikami, zaś z kobiety wolnej – wolne. Tak jak mamy to w Biblii gdzie Sara nie mogąc dać swojemu mężowi Abrahamowi potomka ze starości wyznaczyła mu za towarzyszkę życia swoją niewolnicę Hagar, ta też urodziła mężczyźnie syna Izmaela mitycznego potomka wszystkich Arabów. Potem jednak pojawił się cudem Izaak i..... A co ja Wam będę religię wykładał, jedzim dalej z tym koksem...


Grecja.

     Hufiec tebański – formacja bojowa niezwyciężona aż do czasów Filipa I, który zlecił swojemu synowi Aleksandrowi Macedońskiemu podbicie Grecji. Wojownicy hufca przysięgali przed bogami dozgonną miłość towarzyszom broni. W każdym tego słowa znaczeniu. Ich siła polegała głównie na tym, że wojownik nie walczył o swoje życie, lecz po to by obronić osobę którą kochał. Bronili sobie wzajemnie dupy - jakkolwiek by nie interpretować tego stwierdzenia okaże się ono zgodne z prawdą. Motywacja taka gwarantowała niezwykle silne morale oraz rodzinną atmosferę w oddziale.

     Grecja odkryła piękno ciała męskiego (już sam Platon był zadeklarowanym homoseksualistą, Sokrates natomiast był typowym starożytnym Ferdynandem Kiepskim, który sam siedział na tyłku i sobie filozofował zaś na dom zarabiała i łożyła jego żona) i stanowi kolebkę miłości męsko męskiej. Rola kobiet została zepchnięta do matron siedzących w domach i pilnujących aby ciągłość kodu genetycznego pozostała bez zmian. Nie miała być uczona czy inteligentna, to też nie wysilały się takie kobiety by specjalnie dogodzić swoim mężczyznom. Oczywiście, były wyjątki.

     Antyczna Grecja w domyśle głównie mam Ateny wykształciły tak zwane „hetery” był to odpowiednik japońskiej gejszy. Jej zadaniem było umilać rozrywką czas mężczyznom. Musiała znać się na wszystkim: od wyszywania przez grania na instrumentach, po zaszywanie i zabawianie dysputami. Mieszkały one w odpowiednikach domów publicznych, a to co dostawały za ciężką pracę zostawić mogły dla siebie. Często znajdowały jednego takiego, który łożył na ich utrzymanie i rozpieszczał.

Uwaga! Wielokrotnie w publikacjach głównie na necie i w opowiadaniach spotkałem się z myleniem znaczenia słów „hetera” oraz „metresa”. Tą pierwszą panią macie opisaną wyżej, kim zatem jest metresa? Jest to dama o złośliwym usposobieniu, po prostu. Taka, że ni to do rany przyłóż ni to zabij bo zmartwychwstanie i jeszcze łeb ukręci.


     Idąc do łoża małżonka dziewczyna musiała wpierw nadziać się na drewniany fallus osadzony na figurze boga Dionizosa. Nie mogła zostać rozdziewiczona przez człowieka, musiała przez szczęśliwego grubaska.

     Wszyscy jednak wiemy, że Grecja to nie jedno państwo ale liczne zbiegowisko państw-miast. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj:

     Sparta – cechowała się małą liczbą bachorów. Historycy ostatnio stwierdzili, że prędzej czy później kod genetyczny Spartan uległby zniszczeniu jako, że nie było nowej krwi oraz nie było przyrostu naturalnego. Mieli zatem szczęście, że zostali podbici.

     Surowe wychowanie obowiązywało nie tylko mężczyzn, kobieta szkolona była w gimnazjonach, jednak nie w tak radykalnie surowy sposób. Była wychowywana w przeświadczeniu, że jak ojciec domu wróci z tarczą – to dobrze, a jak na tarczy to ona sama musi wziąć w swoje ręce dobro potomstwa i będzie musiała utrzymywać to co ma oraz zadbać o przyszłość rodziny. Były szkolone nie tylko w sztuce zdobywania pokarmu, ale wszelkich robót domowych pokroju naprawy dachu, czy wykonania jakiegoś narzędzia.

     Nagość nie odgrywała tam znaczenia i nie była czymś niezwykłym. Mężczyźni byli przyzwyczajeni do widoku nagich kobiet i odwrotnie. Tutaj też, głównie z powodu obozowego trybu życia wykiełkował nam homoseksualizm. Zupełnie normalny.


Rzym.

     Fakt faktem, Rzym jako stolica rozpusty i masowych grupowych orgii weszła w pamięć wszystkim nie tylko zaznajomionym w temacie ludziom. Od samego początku swojego istnienia, ludzie tam żyjący mieli nie równo pod sufitem. Kaligula uroił sobie, że jest Zeusem i zrobił bachora swojej siostrze. Nie byłoby w tym nic gorszącego, gdyby nie fakt, że w pełni rozwiniętego bachora wyciągnął z brzucha (tak tak, na żywca ciął własną siostrę) po czym go po prostu zjadł. Smacznego!

     Rzym jako środowisko otwarte, zatarł swoje pierwotne przejawy kulturowe na skutek napływu ludzi z innych terenów antycznej Europy, popularne były śluby ze skradzionymi (między innymi z terenów Polski czy Niemiec) kobietami. Kult rodzinny polegający na spłodzeniu i wyżywieniu jak największej liczby dzieciarni, kobiety miały wolne prawo rozkręcać nawet swoje własne interesy czy otwierać kramy, do świątyń przyjmowano nawet niewiasty z dziećmi. Rozpusta jakiej jest pełno w rozmaitych publikacjach dotyczyła w istocie około 2% społeczeństwa. Tylko bogata warstwa organizowała liczne przyjęcia które wielokrotnie kończyły się orgiami z udziałem muzyków i niewolników dworskich. Dominy potrafiły przekazywać sobie wzajemnie pod postacią prezentu zakupionego niewolnego z fallusem o imponującej wielkości w ramach wdzięczności. Kwitł homoseksualizm, także w obliczu kobieta z kobietą.

     Dalej, zawsze zapamiętywałem, że w Rzymie „Matka” to była instytucja. Kobieta mogła zajmować się domem i świetnie sobie sama radziła, często dorosłej towarzyszyła wierna jej opiekunka, matkująca jej od czasu do czasu i udzielająca starczej rady, kiedy przyszła taka potrzeba.

     Ciekawym rytuałem było sprawienie, aby ziemia uprawna wydawała obfite plony. Raz do roku właściciel gruntu wraz z żoną albo też kochanką przy obecności kapłanów musiał seksić się na ziemi. Jak oni nie chorowali na nerki to ja nie wiem....

Share:

25 kwietnia 2021

Deos Numbria - Mirum cz I

 

Notka od autora: Świat nigdy nie był i nie będzie idealnym. Jego największą plagą stała się ludzkość. Zgnilizna wojen wyniszczyła go kompletnie. Wśród gruzowisk dawnego ładu udało się jednak odnaleźć pewnej grupie osób. To dzięki niej świat zaczął budować się na nowo, jednak już nigdy nie miał być taki sam. Rasa ludzka podzieliła się na dwa środowiska, które wyznaczały standardy prowadzonego życia. Od tamtej chwili mogłeś być prostym cywilem, albo naukowcem z wybitnym intelektem. Zapraszam do poznania historii świata, w którym tylko bystre głowy mają coś do powiedzenia.

Z góry pragnę uprzedzić, iż w opowiadaniu mogą pojawić się wątki 18 +, nie tylko sceny seksualne ale również bardziej brutalne, lub zawierające przekleństwa. Dlatego zalecam czytać starszym nieco użytkownikom ;3       
                                                                                                                         AutorUsterka                                                                Autor obrazka: Usterka
Spis treści :

✝ Początek 
✝ Invidia cz I 
✝ Invidia cz II  
Invidia cz III 
✝ Mirum cz I ✝ ( obecnie czytany)
  Mirum cz II 
✝ Specjalny Dodatek 
✝ Arbitrium 
✝ Emissicius 
. . .




 

            Saphira po wejściu do domu nawet nie przejmowała się hałasami. Ociężale stawiała krok za krokiem kierując się w stronę sypialni. Przed oczami w dalszym ciągu widziała dwie znajome twarze. W takich chwilach zdecydowanie żałowała, iż nie dane jej było całkowicie wyzbyć się emocji. Nawet gdy uparcie wmawiała sobie ich brak, gdy bez cienia żalu zabijała buntowników, przychodziły chwile w których to wszystko było gówno warte.

            Na chwilę przystanęła w ciemnym korytarzu rozglądając się nieśpiesznie. Tej nocy księżyc wyjątkowo wpraszał się do jej posiadłości rozganiając nocne cienie. Głośne skrzypnięcie z piętra niżej pochodziło od Królika, jego sposób chodu był na tyle charakterystyczny i ociężały, iż nauczyła się rozróżniać od przypadkowego dźwięku starych desek.  Znajdował się na dole i poruszał po tamtych rejonach, jednak nie ruszył za swą stwórczynią. W myślach Saphiry przemknęła cicha pochwała, nie miała sił aby prowadzić z nim rozmowy lub tłumaczyć po prostu powód swego złego nastroju. Jeszcze tylko parę kroków, da sobie radę. Gdzieś po drodze zgubiła wysokie obcasy, cholerne dziadostwo, tylko jej zawadzało. Gorset… suknia… Jak sobie z tym poradzi, przecież nie mogła w tym zasnąć. Wściekły warkot uciekł z jej gardła.
- Królik! Do mojej sypialni!- zebrała w sobie siły by przywołać eksperyment do pomocy.                        Dalsze chwile wyjątkowo się jej dłużyły a jednocześnie zdawały się zlewać ze sobą. Półprzytomna kobieta krótko po przybyciu króliczego eksperymentu wydała kilka szybkich poleceń a kiedy niewygodne odzienie znalazło się z delikatnym łoskotem na podłodze, z uwielbieniem zanurzyła się w pościeli. Kątem oka widziała jeszcze jak Pan Królik stał przy jej łóżku wpatrując się w nie chwilę. Króliczy eksperyment zaś bił się z myślami, widział w jakim stanie była jego twórczyni, jednak z drugiej strony w laboratorium poszło coś nie tak, a to zaś powinna wiedzieć. Na jego wadliwej twarzy pojawił się większy grymas niezadowolenia. Nie mógł jej teraz zbudzić, zbyt potrzebowała dłuższego odpoczynku… Czuł to nawet w jej zapachu. Stres, nerwy, złość… Za dużo złego zapachu. Pokręcił więc głową a następnie wyszedł najciszej jak potrafił z pomieszczenia. Zanim i on pozwolił sobie na sen udał się ponownie do laboratorium Saphiry. Przedarł się przez podłogę usianą kablami, minął puste szklane naczynia aż ponownie dotarł do miejsca w którym był nowy eksperyment. Widział jak wierzga niecierpliwie w swym ciasnym więzieniu, dobrze go tutaj rozumiał, bowiem gdy on sam się obudził czuł nie tylko zagubienie ale i strach.
- Wypuść mnie! Natychmiast! - głos chociaż był zniekształcony przez kapsułę z wodą dla eksperymentu po drugiej stronie był w pełni do zrozumienia.
           Królik otworzył szerzej oczy w zaskoczeniu. Mimowolnie odsunął się o krok od osobnika w środku. Z  niepokojem obserwował jak jego rozmiary się zmieniały, co chyba nie było w planach kobiety, jeśli umieściła go w czymś tak… nieprzygotowanym wielkościowo.
- Potrafisz coś w ogóle mówić czy tylko się gapisz jak ta dziwna kobieta?
            Nawet gdyby chciał, nie wiedział czy mógł rozmawiać z tym osobnikiem. Pokręcił więc jedynie głową a następnie nie zważając na jego wołania, opuścił laboratorium. Po cichu udał się ponownie na górę, po drodze zaglądając jeszcze do śpiącej kobiety. Wiedział że po mimo zmęczenia miała dość lekki sen. Z opowieści jakimi czasami go raczyła rozumiał nawet dlaczego. Obiecał jej jednak wtedy, że dopóki będzie przy nim może spać spokojnie, bowiem ochroni ją za cenę własnego życia. Wtedy to co eksperyment ujrzał na twarzy Saphiry sprawiło, że coś w jego klatce piersiowej zabiło mocniej. Czy jednak serce jakie miał mogło być wadliwe? Parę razy nawet spytał się o to kobiety, jednak na każdych badaniach jakie mu uczyniła nie znalazła ani jednej wady o jakiej wspominał. To wszystko zaś było przez jeden uśmiech i ciepło w jej spojrzeniu. Po powrocie do swojego pokoju poszedł w ślady czarnowłosej udając się spać.
            Następny dzień dla Saphiry zaczął się wyjątkowo w późniejszej porze. Organizm zdecydowanie wymógł na niej późniejszą porę wstania, zwłaszcza iż jako dodatkową męczarnię zafundowała mu bal. Dla umilenia sobie przyrządzania posiłku uruchomiła wyjątkowo stare radio. Miała oczywiście gdzieś najnowszy sprzęt, właściwie nawet lepiej by działało, jednak chwilami przedmioty ze „starych” czasów miały swoją duszę. Nawet jeśli teraz słyszała w dużej mierze szumy nie raziło to jej uszu. W rytm jakiegoś obcego jej utworu poruszała się nieśpiesznie zbierając składniki do śniadania.

- Naleśniki?- znajomy mrukliwy głos wyrwał ją z zamyślenia.- Dawno nie robiłaś.
Spojrzenie kobiety przeniosło się znad ciasta na eksperyment który wkroczył do pomieszczenia, widząc jednak jak nieporadnie znów owinął się szalem gestem dłoni przywołała go do siebie.
- Pochyl się- mruknęła w jego stronę, kiedy zaś mężczyzna wykonał posłusznie jej polecenie sięgnęła dłońmi szarego materiału.- Nadal się z nim nie rozstajesz?
- To twój pierwszy prezent. Dlaczego miałbym?
            Saphira wywróciła oczami. Zawiało jej taką nutą sentymentalizmu, że gdyby wyczytała to w książce, już dawno by przeskoczyła dalej.
             Stary szalik który dała mu pierwszego dnia po wyjściu z kapsuły od dwóch lat jest jego nieodłącznym towarzyszem. Wiele razy już go łatała i prała a jego czas dawał się dawno nadejść
- Widzę nową dziurę, wieczorem ci go zaszyję, przypomnij mi się tylko-podniosła spojrzenie znad materiału na jego twarz- Będziesz pamiętał mi się przypomnieć?
Króliczy eksperyment powoli przytaknął nie spuszczając swego spojrzenia z twarzy Saphriry. Nawet jeśli jedno oko skryte było za błękitną opaską  Królik nie miał problemów z poruszaniem się lub koordynacją, wyostrzone zmysły wynagradzały tę jedną wadę. 

 

            Nagły huk poderwał Saphirę z miejsca. W pierwszej chwili pomyślała o buntownikach jednak dość szybko odrzuciła tą opcję z dość oczywistych przyczyn.

- Czekaj tutaj, nie pokazuj się! Zaraz wrócę.
Chwile później inna  myśl zaświtała w jej głowie i to również ona zerwała ją z miejsca ponaglając w stronę laboratorium. W kilkunastu susach pokonała długość korytarza oraz schody, o mało z nich nie spadając pod sam koniec, nie pamiętała nawet kiedy ostatnio tak szybko biegła. Słyszała za sobą wołającego ją Królika jednak nie zwolniła swego biegu. Ledwo znalazła się w laboratorium, nie zdążyła nawet uruchomić w pełni świateł a coś wielkiego przygniotło jej ciało do podłoża z głośnym warkotem. Przy takim uderzeniu głową o podłogę tysiące gwiazd zatańczyło przed jej oczami. Póki jednak ból nie był długotrwały i powodujący mdłości – nie poświęcała mu większej uwagi. Z krótkimi jękami bólu w tle próbowała przywrócić swego spojrzeniu ostrość. Wszystko jednak zbyt mroczyło jej pokazując jedynie plamy czerni i czerwieni. Coś się poruszało, możliwe nawet że mówiło, jednak ona nie była w stanie tego zarejestrować.
             W porę jednak uchyliła się przed długimi pazurami które były wbite w podłogę tam, gdzie jeszcze chwilę temu znajdowała się jej głowa. Serce łopotało jej w piersi jak oszalałe pobudzając całe ciało do walki lub ucieczki. Kilka drzazg jaki wbiły się w powietrze pocięły skórę na jej poliku. Na oślep próbowała złapać cokolwiek co mogłoby posłużyć za broń, nawet połamane deski, jednocześnie wyginając swe ciało tak, by spróbować wysunąć się spod napastnika. Słyszała ciężkie warknięcie kota a chwilę później nieopodal jej twarzy pojawiły się długie kły tego, co sama stworzyła.
- Wreszcie cię dorwałem…- niski i chrapliwy śmiech wydobył się z jego ust- Teraz  nie wydajesz się być taka pewna siebie… prawda?
            Po chwili Saphira wykrzywiła się w obrzydzeniu kiedy jego długi język przesunął się po jej twarzy. Serce zdawało się wybijać teraz rytmy godne najdzikszych rytmów. Trzymanie ust zamkniętych uratowało ją przed dość osobliwym… pocałunkiem
- Miło było poznać… - stwór znów się zaśmiał a kiedy uniósł swą dłoń Saphira ponownie zaczęła się mocniej rzucać.
- Stój!- w próbie jakiegokolwiek ratunki spróbowała w końcu się odezwać, licząc iż dotrze do tej ludzkiej części umysłu osobnika.
            To co jednak się chwilę później wydarzyło mogło trwać dosłownie sekundy. Obiekt równie wielki co przeciwnik Saphiry natarł na koci eksperyment odciągając go od leżącej. Nie czekając na dalszy obrót spraw Saphira podniosła się na równe nogi odsuwając bardziej w kąt. Po odszukaniu spojrzeniem kociego eksperymentu chwilę później zaklęła siarczyście.
- Królik! Wynoś się stąd! Miałeś czekać na mnie!- sapnęła zaskoczona widząc kto okazał się jej wybawicielem.
                Przed jej oczami dwa wielkie ciała wczepione w siebie przemieszczały się po korytarzu niosąc ze sobą zniszczenie. Widziała jak dosłownie w grę wchodziły pazury oraz kły .Stary dom znosił to dzielnie, jednak ściany jęczały kiedy ciało kociego eksperymentu uderzyło z wielką siłą w nie dając się zaskoczyć. Królik jednak nie mógł długi cieszyć się zwycięstwem ponieważ  jego przeciwnik dość szybko się podniósł nacierając na niego z wysuniętymi pazurami. Te zaś cięły powietrze tuż przed jego twarzą. Gdyby ów osobnik znał więcej przekleństw te już z pewnością leciałby z jego ust. Tymczasem w milczeniu unikał ostrych zakończeń tak szybko jak tylko był w stanie. Czuł jak coś w jego wnętrzu gotuje się, jak napędza go do tego, by po mimo cięć jakie otrzymał przed chwilą, po mimo dziwnego smaku w ustach, trzymać przeciwnika jak najdalej od Saphiry. Wiedział jak uzdolniona była, wiedział również jak potrafi walczyć, jednak jej drobne ciało leżące tam na ziemi bez szans na ucieczkę pobudziło w nim każdy jeden mięsień do działania. Chwila nieuwagi kosztowała go potworny ból brzucha. Spoglądając w dół ujrzał jak długie pazury zanurzyły się w jego ciele a czarna substancja wypływała z jego ciała. Królik wykrzywił się jednak nie mógł pozwolić sobie na przegraną. Używając swoich pazurów, chociaż te były dużo mniejsze, z całej siły wycelował w twarz przeciwnika byleby ten tylko odsunął się. Czuł jak robi mu się coraz słabiej, jak obrazy zatracają się w swej ostrości, jednak gotowy był trzymać go nawet i swoim ciałem byleby tylko chociaż jego twórczyni zdążyła się ewakuować.
            Saphira korzystając z okazji poleciała w stronę laboratorium. Zrzucając wszelkie dokumenty z pobliskiego biurka szukała strzałek usypiających. Otwierała każdą możliwą szufladę i szufladkę, sprawdzała każdą skrytkę, nie przejmowała się nawet papierami, które z pewnością były dość istotne w jej badaniach. W końcu jednakznalazła trzy naboje. Po mimo trzęsących się rąk dała radę załadować pistolet. Gotowa była już wybiec aby dołączyć do walczącej dwójki, jednak w miejscu zatrzymało ją ciało Królika. Z głośnym jękiem mężczyzna wleciał do pomieszczenia rozbijając się o kilka metalowych rur, które pod naporem jego ciężaru wygięły się pękając po chwili.  Gorąca para zmieszała się z oparami z innej rury tworząc gęstą zasłonę dymną gryzącą przy tym w oczy i nos. Widoczność spadła do poziomu ledwo paru metrów gdzie i tak szanse kobiety na wygrane były niskie.
- Twój rycerzyk przegrał….
Za każdym razem kiedy coś głośniej się poruszało znajdowało się na celowniku kobiety. Zasłaniając usta i nos rękawem ubrania rozglądała się za wrogiem który czaił się teraz w tych oparach. Po raz kolejny przyszło jej zmierzyć się z czymś, co miało geny naturalnego drapieżnika. Za każdym razem trzymając broń wmawiała sobie że musi w końcu coś osiągnąć. Że robi to w dobrej mierze, chociaż los zdecydowanie nie ułatwiał jej działań.
- Będziesz następna słodka… Czuję zapach twojego strachu…
Strzał. Głos był niemalże tuż przy jej uchu a jednak trafiła jedynie w pustą przestrzeń.
- No dalej, czekam więc! Pokaż się!- warknęła głośniej rozglądając się na boki.
Dobrze poznany z wcześniej męski głos rozbrzmiał w pomieszczeniu. Zniecierpliwiona kobieta zaklęła cicho. Dźwięk wystrzelonego naboju przeciął powietrze, jednak i tym razem nie sięgnął celu.
- Kochanie, kto uczył cię strzelać? – koci eksperyment zamruczał w zadowoleniu. Krążył na obrzeżach jej wzroku. Bawił się okrążając niczym ofiarę. Jego ciało było przystosowane do zakradania się. Z największą gracją i brakiem hałasu przemykał w oparach pozostając niewidocznym. W końcu gdy została się ostatnia strzałka wyszczerzył się szeroko. Biorąc z ziemi jakąś śrubkę rzucił nią nieopodal kobiety prowokując ją do stracenia ostatniej. Nie robił sobie również nic z oparów, chociaż te i na niego działały. Odsuwał jednak ich działanie skupiając się na czymś zupełnie innym.
            Saphira niemalże w miejscu podskoczyła kiedy coś nagle huknęło obok niej. Nim jednak pozwoliła sobie na stracenie ostatniej strzałki mocniej zacisnęła na niej palce. Musiała czekać.
- Właściwie jesteś zły za to, że cię zamknęłam…? Dlaczego? Dzięki mnie czujesz się lepiej… nie masz żadnych ran, przedyskutujmy tę sprawę na spokojnie… Wybaczę ci nawet atak na nas...
            Ciągnęła rozmowę chcąc wybadać teren. W końcu jednak mężczyzna miał dość. Skradając się tuż przy ziemi obserwował jej ruchy. Widział jej plecy. Odczekał jeszcze chwilę a następnie rzucił się w jej stronę wysuwając przed siebie długie szpony. Nie spodziewał się jednak że kobieta go przechytrzyła. Nim koci eksperyment zdążył sięgnąć Saphiry dwie strzałki wbiły się w jego ciało, zaś substancja w nich zawarta błyskawicznie rozeszła się w jego krwioobiegu, ona sama zaś odskoczyła w bok unikając przygniecenia. Z głośnym łoskotem eksperyment upadł na podłogę wydając przy tym jęk bólu. Wyrwał z siebie strzałki co prawda jednak to co znalazło się już w jego ciele zaczęło zbierać swoje żniwo. Próbował się podnieść jednak tylko nieporadnie podrygiwał kończynami na podłodze. Walczył z tym całą złością jaką miał w sobie, jednak było to na nic. Każdy większy ruch przyśpieszał jedynie działanie specyfiku. W pewnej chwili nie był w stanie już się ruszyć a mrok okrył jego świat. Chwilę jeszcze jego ogon wściekle uderzał o podłoże jednak nawet i on zaprzestał swych ruchów.
            Uprzątnięcie laboratorium kosztowało ją więcej wysiłku i czas niż przewidywał, szczególnie problematyczne było wywietrzenie pomieszczenia i zakręcenie dopływu wszelkich lotnych substancji. Nie mając również pojęcia co dodatkowo ulotniło się z rur wyłączyła lub przykryła każde źródło ognia.. Dodatkowo musiała wybadać Królika, co na szczęście nie było z kolei tak zajmujące. To z czego został stworzony błyskawicznie regenerowało się kiedy króliczy eksperyment był nieprzytomny. Długie cięte szramy ostatecznie nie pozostawiły po sobie żadnego śladu prócz paru nowych zadarć na szaliku. Z takim tempem będzie bardziej fioletowy niż szary z powodu nowych naszywek.  Z nieskrywaną ulgą przyjęła jednak fakt, iż nawet głębokie cięcia na brzuchu zaczęły znikać.
            Kiedy jego powieka zaczęła drgać kobieta odetchnęła z ulgą. Z racji jednak wymiarów mężczyzny nie była w stanie wynieść go z tego miejsca, musiała więc czekać aż sam rozbudzi się na tyle by móc udać się z nim o jego pokoju. Przysiadając tuż obok niego po raz kolejny głośno westchnęła przymykając oczy.
- Wszystko w porządku?- słysząc głos Królika powieki Saphiry na chwilę się uniosły.
-Bywało lepiej, na szczęście obeszło się bez strat. Znowu jednak zjebałam sprawę… To już kolejny osobnik z genami drapieżnika który wydaje się zbyt trudny do zapanowania… A ma w sobie tylko kocie geny!
            Opierając się o ciało leżącego jeszcze osobnika Saphira powoli podniosła swe ciało otrzepując się z resztek kurzu.
- Chodź, niedługo się zbudzi, trzeba go przypiąć i zabezpieczyć. Potem spróbuję z nim porozmawiać. Widziałam w jego oczach inteligencję. Ludzką inteligencję.. Szkoda by było i jego zabijać… Dajmy mu więc szansę.



Share:

POPULARNE ILUZJE