Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nie jest to najlepszy sposób na życie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nie jest to najlepszy sposób na życie. Pokaż wszystkie posty

27 czerwca 2018

Undertale: Nie jest to najlepszy sposób na życie - Szerokie nabrzeże [Not the best way to go about Life - Wide berth - TŁUMACZENIE PL]

/To opowiadanie potrzebuje okładki/
Notka od tłumacza: Potwory zostały uwolnione z podziemia i szczerze mówiąc, tak naprawdę nie sądzę, że powinny. Nie uważałaś się za „rasistę”, boisz się o własne bezpieczeństwo, gdy mordercy wędrują po ulicach i przemieszczają się obok.
Tak więc rozlewanie kawy po bardzo dużym i przerażającym szkieletowym potworze prawdopodobnie nie było twoim najlepszym posunięciem. Ale zamiast się wściec, proponuje ci kolejną kawę. I pomimo jego ... "prymitywnego" języka, wydaje się miłym facetem. Może potwory wcale nie są takie złe? Ale dlaczego potwory, które niegdyś cię nienawidziły, teraz rzucają ci litościwe spojrzenia i nie unikają cię?
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. (Underfell) Sans x Reader. Wszystkie notki +18 będą oznakowane.
Tłumaczenie: _Dream_Catcher_
Oryginalne opowiadanie: klik
Autor oryginału: Llama_Goddess
Spis Treści:
 Szerokie nabrzeże (obecnie czytane)
...

sans: ejj robisz coś dzisiaj?

sans: jestem zmęczony.

sans: i bardzo znudzony. chcesz się spotkać?

sans: mogę zapłacić za twoją kawę.

sans: nie myślę, że jesteś biedna, czy coś.

Patrzyłaś na teksty i czułaś jak twoje serce uderzało o klatkę piersiową. Pomyślałaś, że to tak, jak w przypadku większości SMS-ów, przez które przeszłaś -obie strony zapominają odpowiedzieć na wiadomość do drugiej, a po trzech latach zapominasz do kogo należał numer telefonu, więc go usuwasz.
Ale Sans wydawała się NIEUGIĘTY, aby znowu się spotkać. Nie miałaś nic przeciwko temu i uznałaś, że naprawdę warto jest wstać z tyłka i spotkać się z nim. Ostatnio dobrze się bawiłaś z tym kolesiem. Wydawał się nawet zainteresowany tym, co masz do powiedzenia.
Był tylko jeden drobny problem. Mały, malusieńki problem.
Byłaś przerażona, wobec potworów takich jak Sans. On był jednak wyjątkiem, bo nie uważałaś go za strasznego tylko ... trochę przerażającego.
Walczyłaś sama ze sobą. Połowa twojego umysłu mówiła, że powinnaś iść, a druga połowa, aby zignorować jego wiadomości, dopóki się nie znudzi. Logicznie rzecz biorąc, to wyglądałoby tak: nie jest złym potworem, ale jeśli będziesz spędzać z nim czas, jesteś zmuszona do spędzania czasu z innymi, prawdopodobnie mniej przyjaznymi potworami.
Westchnęłaś i wstałaś z łóżka. Był tylko jeden sposób, aby się zdecydować.
Otworzyłaś drzwi i wysunęłaś głowę. Twoja mama słyszała, że robisz coś podejrzanego z odległości mili.
-MAMO! - krzyczałaś głośno. Dźwięk odbijał się od ścian dużego domu i byłaś absolutnie pewna, że ​​to usłyszała.
-CO!? - odpowiedziała gniewnym głosem z dołu. Towarzyszyło temu krótkie mruczenie, prawdopodobnie serię przekleństw wysłanych w twoim kierunku.
-Lubisz potwory? -zapytałaś, wychylając się nieco, żeby móc lepiej usłyszeć jej odpowiedź.
-Oczywiście, że nie! Dlaczego miałabym je lubić!?
-Bez powodu. - Zatrzasnęłaś za sobą drzwi szybkim ruchem. Problem rozwiązany. Spojrzałaś na telefon i napisałaś odpowiedź.

Ty: kawiarnia o 11. Brzmi ok ??

~~~

Cały czas powtarzałaś sobie, że to tylko spotkanie. Odruchowo chciałaś wziąć swoją ulubioną bluzkę, ale przypomniałaś sobie, co się z nią stało. Rzucasz okiem w kąt pokoju, gdzie leżała, pokryta brązową plamą po kawie i zakurzona. Jeśli plama z kawy nie zejdzie, będziesz musiała ją wyrzucić. Zamiast tego wybrałaś czarną bluzę z kapturem i czapkę zimową. Zwykle nosiłaś czapki, kiedy było NAPRAWDĘ zimno. Dziś nie było specjalnie chłodno na dworze, ale przez jakiś czas nie myłaś włosów i były tłuste.
Mama nie zadawała żadnych pytań, tylko patrzyła na ciebie przez komputer, po czym wróciła do pracy.
-Pewnego dnia.- Pomyślałaś i zamknęłaś za sobą drzwi. -Pewnego dnia będę miała ładne mieszkanie z dala od rodziców, gdzie będę mogła mieć dziesięć psów i robić to, co chcę, i wydawać pieniądze, na co tylko zechce. Do głowy przychodziło ci tylko jedno "Powodzenia" Szłaś żwawym krokiem, zimne poranne powietrze wiało ci w twarz.
Wsadziłaś ręce do kieszeni i spojrzałaś przed siebie. Zobaczyłaś potwora zbliżającego się do ciebie. Podniósł wzrok, wzdrygnął się, a potem ... przeszedł przez ulicę?
Spojrzałaś za siebie na wypadek, gdyby coś go przestraszyło, ale nikogo tam nie było. Tylko ty.
Potwór miał spuszczoną głowę. Kontynuowałaś chodzenie, gdy w pewnym momencie jakiś inny potwór podszedł do ciebie. To był antropomorficzny królik, patrzył na ciebie, jakbyś była ofiarą losu i minął cię wielkim łukiem.
O co mu chodzi? Czy wyglądałaś dzisiaj naprawdę źle? Było kilka sytuacji, kiedy ludzie patrzyli na twój stan i zakładali, że jesteś bezdomna, ale nigdy potwory.
Wzruszyłaś ramionami. Zbliżyłaś się do kawiarni. Byłaś około dziesięciu minut wcześniej, ale ku twojemu zaskoczeniu w oknie zobaczyłaś Sansa. W dłoni trzymał telefon, który wyglądał tak, jakby był starszy od twojej babci.
Zapomniałaś jak wielki i onieśmielający był. Na samą tę myśl zadrżałaś. Był co najmniej o głowę wyższy od ciebie.
-Lubisz potwory?
-Oczywiście, że nie! Dlaczego miałabym je lubić!?
Przypomniał ci się powód, przez który tu jesteś. Ta krótka odpowiedź od twojej mamy, napełniła cię determinacją.

~~~

Usiadłaś naprzeciwko Sansa i odkryłaś, że już zamówił kawę i ciastko. Aura wokół niego niemal cię dusiła, a cała odwaga i determinacja zabrały głos.
-Ile lat ma ten telefon? - Sans najwidoczniej przestraszył się i upuścił telefon, a jego aura znikła jak bańka.
-jezu, kurwa, ( y/n )! nie rób tak nigdy więcej! - Zachichotałaś i podniosłaś nieuszkodzony telefon, przeglądając go w dłoni. Wyglądał jak ze starożytności, delikatnie mówiąc. Tak jakby ktoś włożył Nokię do rzeczywistej cegły, a następnie pomalował całość na czarno. Ekran był malutki i przez chwilę zastanawiałaś się, dlaczego nie miał telefonu z ekranem dotykowym. Po chwili oddałaś mu go.
-Jestem pewna, że przez twój telefon Nokia Brick będzie sprzedawana za grube pieniądze. - Zamrugał dwa razy i prychnął ze śmiechu. -kurwa, ludzie zrobili telefon z cegły -to głupie.- Oparł łokcie na stole.
-Nie, nie, nie zrobiliśmy.- Zachichotałaś do siebie, odchylając się do tyłu, wzięłaś łyk kawy. Zastanawiałaś się, jak długo czekał na ciebie Sans. -Dziwię się, że tak to nazwali, ale to tylko stary telefon, który jest niemal niezniszczalny, a Internet uwielbia memy z "Nokią Brick".
-kurwa co to są "memy "?- spytał Sans, a jego ostre zęby otworzyły się nieco, by mógł napić się kawy. Pytanie, w jaki sposób mógł wypić kawę, natychmiast znikło, gdy zorientowałaś się, że nie wiedział, czym są MEMY. Nie mogłaś się powstrzymać od wybuchu śmiechu. Myślałaś nawet, żeby mu nie mówić. Widok kompletnego zamieszania na jego twarzy, gdy płakałaś ze śmiechu, był bezcenny.
-Taki niewinny żarcik.-Roześmiałaś się jeszcze bardziej, zanim wyjęłaś swój telefon z kieszeni. -Jedna sekunda ... ach, zaczynamy ... słownik slangów mówi ...słowo pochodzi od greckiego mimesis – naśladownictwo – i oznacza informację, która jest bardzo intensywnie powielana. Dla przykładu są to te same zdjęcia, ale opatrzone różnymi komentarzami. Zwykle dotyczy to akcji naśmiewania się z czegoś lub kogoś.- Zerknęłaś na jego całkowicie zdezorientowaną twarz.
-Zasadniczo to ogromny żart, który wszyscy dookoła internetu kopiują ... Na przykład Chuck Norris, nie wiem, skąd się wziął, ale jest pełno memów o tym, że jest całkowicie nietykalny.
-więc co to ma wspólnego z pieprzonym telefonem?- Był kompletnie zdezorientowany. Zobaczyłaś, że jego brwi podniosły się i zmarszczył czoło. Kurwa? Kości brwiowe? Ale fakt, że nic nie rozumiał, wciąż był zabawny, przez co chichotałaś. Włożyłaś telefon z powrotem do kieszeni.
-Wszyscy śmieją się, że Nokia Brick jest w rzeczywistości niezniszczalna, na przykład... "ustawiłem moją Nokię na wibracjach i wsadziłem ją do kieszeni, po czym złamała mi nogę " lub "Chuck Norris versus Nokia". Tego typu rzeczy.- Sans wziął kolejny łyk kawy i spojrzał przez okno. Jego uśmiech rozszerzył się, a złoty ząb świecił jasno. -Wy, ludzie, jesteście niesamowici w marnowania waszego cholernego czasu.-

~~~

Zaskoczyło cię, jak łatwo rozmowa przebiegła i jak bardzo chciałaś spędzić z nim czas. I raz w życiu ... zaczęło cię obchodzić, jak wyglądasz. Podobnie jak regularne branie prysznica. Wiedziałaś, że kilka razy naprawdę źle wyglądałaś, ale szczerze to cię nie obchodziło. Teraz gdy miałaś spotykać się z kimś regularnie, kto wydawał się zainteresowany Tobą jako osobą, czułaś wtedy... że musisz o siebie zadbać, aby go nie odstraszyć swoim wyglądem. Czułaś się tak tylko kilka razy w swoim życiu. Kiedy byłaś młodsza, zdecydowanie chciałaś być ładna, ale ...
-hej, lubisz gwiezdne wojny?- Zapytał Sans. Jego głos wydawał się trochę zdenerwowany i zaczął się trochę pocić. W kawiarni byłaś tylko ty, Sans i inni stali bywalcy, do których przywykliście. Zamrugałaś.
-C... Co gwiezdne wojny?
-podobają ci się?
-Oczywiście, że tak, komu nie !?- Uderzyłaś pięścią w stół. -To jest najlepszy film, jaki może lecieć w kinie!
-więc jeśli ktoś zaproponowałby ci, go zobaczyć, poszłabyś?
-Sans, jesteś zdecydowanie nietypowo za bardzo spocony. Czy ...- zatrzymałaś się. Właśnie wtedy przyjęłaś do siebie straszliwą możliwość. Czy on... -Sans-Ustawiłaś łokcie na stole, a ręce złożyłaś razem, a twój głos był zupełnie płaski. Patrzyłaś na niego martwym wzrokiem. To niemożliwe.
-...tak...?- Cofnął się nieco pod twoim niezachwianym spojrzeniem, uśmiechał się nerwowo.
-Mówisz mi ...- Wskazałaś na niego palcami. -Nigdy nie widziałeś Gwiezdnych Wojen?-
-cóż ... miałem płytę z czwartą i piątą zepsutą, ale ...- Jego czerwone oczy oderwały się od twojego niezachwianego spojrzenia i potarł tył czaszki. Jego szkieletowy uśmiech wyglądał na trochę wymuszony. -technicznie, nie oglądałem.
Spojrzałaś na niego, jakby właśnie ci powiedział, że księżyc jest zrobiony z sera. Twoje usta trochę się otworzyły. Nadal miałaś obie ręce razem, jakbyś modlił się do niego. Wypełniało cię silne pragnienie EDUKACJI. Po długim milczeniu wiedziałaś, co musisz zrobić.
-Ty, ja, kino, właśnie teraz
-czekaj, co?
-W tej chwili, zapłacę.

~~~

-Czy próbował czegoś?- Damski głos przeszedł przez głośnik twojego laptopa.
-Nie
-Niczego?
-Nic mi nie zrobił... Cóż, zaproponował, że odprowadzi mnie do domu, ale to odrzuciłam.
Honey, twoja jedyna przyjaciółka oprócz Sansa, patrzyła na ciebie przez ekran laptopa i stukała w podbródek.
-Czy on rzeczywiście zwrócił uwagę na ten film?
-Uwielbia Gwiezdne Wojny, nie chciał przestać mówić o pistoletach laserowych.- Honey poprawiła trochę swoje okulary i znów postukała w brodę. Byłyście przyjaciółkami od zarania dziejów i nic nie mogło was rozdzielić, nawet gdy ona z rodzicami przeprowadziła się do Australii. Samotność była dla ciebie problemem przez jakiś czas po jej odejściu, ale nie dla Honey, ponieważ była pewną siebie i piękną brunetką, która przyciągała przyjaciół jak ćmy do płomienia.
-Mówię ci, on się w tobie zadurzył.- Zachichotała.
-Honey!- Krzyknęłaś, a na twojej twarzy pojawiły się rumieńce.
-Wygląda na to, że lubisz jego towarzystwo ... Ostatnie kilka razy, kiedy wychodziłaś z facetem, nie chciałaś się zamknąć, jak okropny był. Wydaje mi się, że dobrze się bawiłaś, a poza tym niczego nie próbował.
-Dlaczego miałby mnie lubić w ten sposób?- To ja zaprosiłam go na film, a jeśli tak, to pewnie myśli, że to ja go lubię.
-Wiesz, jacy są faceci, kochana! Większość z nich będzie skakać przy każdej okazji, aby dostać się do spodni, a ci, którzy szanują twoje granice, są zdecydowanie typem opiekuńczym-
Westchnęłaś i wzruszyłaś ramionami. Nie było sensu kłócić się z Honey. Jeśli sobie coś uzmysłowiła, to już tak zostanie.
-Poprosiłaś mnie o radę i to wszystko wygląda na to, że jest wystarczająco dobrym facetem, z tego, co mi powiedziałaś. Wiem, że twoje przeszłe doświadczenia z kolesiami nie były tak wspaniałe, ale on jest potworem, tak? Nowa strona.-
Zachichotałaś, odwołując się do twoich przeszłych związków. I nie można kłócić się z argumentami, które stworzyła. Miałaś tylko nadzieję, że Sans jest dobrym facetem.
-Dzięki kochana.
-Nie ma problemu, skarbie.
Share:

25 czerwca 2018

Undertale: Nie jest to najlepszy sposób na życie - O cholera, mój błąd [Not the best way to go about Life - Oh shit, my bad - TŁUMACZENIE PL]

/To opowiadanie potrzebuje okładki/
Notka od tłumacza: Potwory zostały uwolnione z podziemia i szczerze mówiąc, tak naprawdę nie sądzę, że powinny. Nie uważałaś się za „rasistę”, boisz się o własne bezpieczeństwo, gdy mordercy wędrują po ulicach i przemieszczają się obok.
Tak więc rozlewanie kawy po bardzo dużym i przerażającym szkieletowym potworze prawdopodobnie nie było twoim najlepszym posunięciem. Ale zamiast się wściec, proponuje ci kolejną kawę. I pomimo jego ... "prymitywnego" języka, wydaje się miłym facetem. Może potwory wcale nie są takie złe? Ale dlaczego potwory, które niegdyś cię nienawidziły, teraz rzucają ci litościwe spojrzenia i nie unikają cię?
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. (Underfell) Sans x Reader. Wszystkie notki +18 będą oznakowane.
Tłumaczenie: _Dream_Catcher_
Oryginalne opowiadanie: klik
Autor oryginału: Llama_Goddess
Spis Treści:
O cholera, mój błąd (obecnie czytane)
Szerokie nabrzeże
...

Udaje ci się powstrzymać przekleństwo w swoich ustach, zanim ucieknie. W końcu byłeś w parku, w pobliżu dzieci. Zamiast tego zaczęłaś krzyczeć "Fffffff!". Jak jakiś szaleniec.
Super.
Gorąca kawa lała się na twojej skórze, a na bluzce była wielka brązowa plama. Każdy skrawek twojego ciała chciał wylać resztę kawy osobie, która właśnie wpadła na ciebie, ale jednak żal ci było reszty napoju, która została, więc zamiast tego podniosłaś ramiona jak jakaś szmaciana lalka i pozwoliłaś, by kawa spływała po rękawach i na podłogę.
Zaciskając zęby, zdecydowałaś się uspokoić, przeprosić tego na kogo wpadłaś i kontynuować spacer. Spojrzałaś w górę, głęboko wątpiąc, że będziesz w stanie powstrzymać wściekłość, która unosiła się w powierzchnią.
-Cholera, wszystko w porządku?
Wściekłość, która groziła pęknięciem, rozpłynęła się jak lód w gorący letni dzień. Skurczyłaś się trochę, gdy twoje oczy spotkały się z pustymi, czarnymi oczodołami potwora. Szkieleciego potwora.
Cóż, tak wyglądał na pierwszy rzut oka. Był grubszy niż ludzki szkielet, z grubszymi i dłuższymi kośćmi. Jego twarz była zaokrąglona, a jego wielkie zęby były ostre jak zęby rekina i idealnie pasowały do siebie. Jeden z nich był ... Złoty? Miał na sobie czarną kurtkę z kapturem i czerwone trampki. Nie miałaś pojęcia, dlaczego był w stanie nosić SZORTY w zimny dzień jak dzisiaj, ale zwaliłaś to na to, że szkielety nie czują zimna, czy coś.
Potwory zostały "wypuszczone" z podziemia kilka lat temu. To było niezwykle ekscytujące, dowiadując się, że potwory i magia istnieją, ale gdy cała historia została odkryta, okazało się, że nie byli wcale przyjaźni. W rzeczywistości ich król i kapitan ich Królewskiej Gwardii byli w więzieniu za mordowanie dzieci. Potwory zjednoczyły się w społeczeństwach na całym świecie i były prześladowane przez wielu ludzi, ale ostatecznie, jak zawsze, wszyscy przestali dawać gówno. Byłaś jednym z tych ludzi, którzy się tym nie przejmowali, ale starali się trzymać z daleka.
Rozlewanie kawy na jednego z nich NIE było twoją definicją "pozostawania na uboczu".
-Nic mi nie jest. - Powiedziałaś, głos wydał się dużo bardziej głuchy i piskliwy, niż zamierzałaś. Rozglądałaś się wokół, błagając wzrokiem o pomoc, ale wszyscy dorośli odwracali dzieci i unikali kontaktu wzrokowego.
-Jesteś pewna?- Głos miał głęboki i gładki. Gdyby był człowiekiem, byłoby to całkiem seksowne, ale wyrzuciłaś tę myśl ze swojej głowy.
Spojrzałaś w jego ... oczy ...? i zobaczyłaś, że wbrew temu, co początkowo zakładałaś, miał małe czerwone punkciki światła w swoich czarnych oczodołach. Wydawał się uważnie Cię badać.
-Y-yeah, nic mi nie jest, przepraszam, to był wypadek. Śpieszę się. - Próbowałaś przejść obok niego, ale zostałaś przytrzymana uściskiem na ramieniu. Odwróciłaś się i zobaczyłaś, że jego grube szkieletowe palce owinęły się wokół przedramienia, uniemożliwiając ci ucieczkę. Wyglądał na autentycznie zatroskanego, a wzrok wędrował od poplamionej kawą niebieskiej bluzki do twojej prawdopodobnie upiornie bladej twarzy.
-Rozlałaś kawę, tak? Kupię ci inną.- Odwrócił się i podszedł do kawiarni, ciągnąc cię za sobą.
-Nie, naprawdę, wszystko w porządku!- Mówiłaś głośno, próbując wyrwać rękę z jego uścisku.
-To nie była prośba, kochanie-... Jak on cię nazwał?

~~~

Zgodnie z jego słowami przyniósł ci kolejną kawę. Wziął też jedną dla siebie i małe ciasto czekoladowe, by przeprosić za "rozlewanie wszędzie kawy". Dostałaś współczujące spojrzenia ze strony personelu, które doceniłaś.
Teraz siedziałaś naprzeciw gigantycznego szkieletowego potwora, pijąc kawę, jak gdybyście byli bliskimi kumplami, a każde oko w kawiarni było skierowane na was. Możesz poczuć, że czerpiesz pewność siebie z każdym łykiem. Jak zamierzałaś odejść? Czy mogłabyś po prostu wstać i iść? A może zostać dłużej? I dlaczego wszystkie potwory w kawiarni dawały ci ten dziwny wyraz na twarzy?
-Wszystko dobrze laleczko? Wyglądasz naprawdę blado.- Siedział naprzeciwko, czerwone oczy płonęły łagodnie. Prawie wyplułaś wszędzie swoją kawę pod pseudonimem, który ci dał.
-Y-yeah, umm, po prostu ...- Bądź wiarygodna. Jesteś oazą spokoju.
-To dlatego, że jestem potworem, prawda?- zachichotał do siebie, opierając łokcie na blacie stołu. Wzdrygnęłaś się na sposób, w jaki przyjął twoje stereotypy i poczułaś się naprawdę winna, podciągając nogi do klatki piersiowej i trzymając kubek z kawą blisko siebie. On, z drugiej strony, był przesiąknięty pewnością siebie, a ty poczułaś zapach papierosów i ... musztardy? -Nie martw się, nie zjem cię, nie bez pozwolenia.- Mrugnął jednym ze swoich oczodołów.
Czułaś, że jesteś biała jak prześcieradło, skupiłaś się na swojej filiżance kawy. Nagle perspektywa zjedzenia kawałka czekoladowego ciasta stojącego przed tobą sprawiła, że rozbolał cię brzuch i patrzyłaś na niego, chcąc tylko odejść i jakoś się rozproszyć.
-H-hej, żartowałem.- Zaskoczyło cię, że się jąkał. Także... pocił się? Czy szkielety się pocą? Nastąpiła chwila milczenia, wypełniona jedynie dźwiękiem, w którym bierzesz kolejny łyk kawy, a on tylko wzdycha. Wkurzyłeś go? Twoje serce biło o twoje żebra, próbując się wyrwać i biec jak najdalej sprintem.
-puk puk.- Powiedział, jego twarz była całkiem poważna. Czy naprawdę to robił? Teraz? Wzięłaś głęboki, chwiejny oddech przez nos i spojrzałaś na niego.
-... Kto tam?
-Krowy idą
-Krowy idą, kto?
-Jestem prawie pewien, że krowy idą" moo", ty dingo.
(żart polega na wymowie angielskiej -"...cows go "moo", yadingus")
Atmosfera trochę się złamała, a ty parsknęłaś śmiechem. Wyglądał, jakby trafił w dziesiątkę, jego uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej, a złoty ząb błyskał.
-Czy ten żart połaskotał twoją zabawną kość?- to był żart humorystyczny? Tibia szczerze, mogę zrobić to lepiej. Mam wiele żartów w mojej głowie.
-Nie patrz tak na mnie, zabijasz mnie wzrokiem… - Rzucał ciągle okropnymi żartami, stale zmuszając cię do śmiechu, nawet gdy były naprawdę kiepskie . W końcu zrobił jeden o fotonie wchodzącym do hotelu i absolutnie MUSIAŁAŚ powiedzieć mu, aby przestał.
-Ok ok.- Postawiłaś kawę na stole i spojrzałaś na niego, starając się nie śmiać.
-Z czego składają się koty?- Stuknął jednym ze szkieletowych palców w stół, po czym wzruszył ramionami.
-Nie wiem.
-Żelazo, lit i neon-. Przygryzłeś górną wargę, aby powstrzymać się od chichotania, gdy mówisz puentę.
Zajęło mu to chwilę, ale kiedy w końcu to dostał, oboje wybuchliście śmiechem.
-Nawiasem mówiąc, jestem sans-. Zaproponował swoją rękę. -Nie ma szkieletu.
Przez chwilę gapiłaś się na jego ogromną rękę. Zauważyłaś ostre koniuszki palców i niepokojąco biały kolor. W końcu jednak wzięłaś go za rękę i ostrożnie nią potrząsnęłaś. Sans. Gdzie wcześniej słyszałaś ten wyraz?
-Jestem (twoje imię).
Rozmowa przeszła z dowcipów na bezczynne rozmowy, a ty poczułaś się zrelaksowana. Pokój już nie był taki duszny i nie bałaś się, że Sans zamierza odgryźć ci głowę, czy coś. W rzeczywistości, z tego, co można było zebrać, był ogromnym leniwym szkieletem. Ogromny z bardzo, bardzo przerażającą twarzą.
Zauważyłaś, że ciągle mówisz o sobie i zaczęłaś aktywnie zadawać Sansowi więcej pytań niż zwykle i próbować odbić na nim pytania, aby zachęcić go do mówienia o sobie. Miał talent do unikania pytań i to cię wkurzyło. Z tego, co mogłaś wywnioskować, miał młodszego brata i ojca, ale wydawał się mówić o swoim ojcu w czasie przeszłym, więc starałaś się nie skupiać zbytnio na tym temacie. Czas upłynął bez zdawania sobie z tego sprawy i poczułaś, że Twój telefon wibruje z przychodzącym tekstem. Kiedy zobaczyłaś czas wyświetlany na ekranie, wzdrygnęłaś się. Dwie godziny!? Jak rozmawiałaś z Sans przez DWIE GODZINY !? Ledwie minęło dziesięć minut!
-O, mój Boże, Sans, muszę iść, dziękuję za kawę i ciasto i wszystko, ale naprawdę muszę wyjść.- Wstałaś tak szybko, że uderzyłaś się w stół, widelec brzęknął o pusty talerz, a twój pusty kubek kawy przewrócił się.
-Och, ok.- słyszałaś, jak opadają jego ramiona.
Rezygnacja i rozczarowanie w jego głosie sprawiły, że zatrzymałaś się na chwilę i zanim zdążyłaś pomyśleć o tym, co mówisz, dałaś mu swój numer, a on również dał ci swój, a jego uśmiech zmienił się w coś, co przypominało bezczelność. W drodze do domu zdałaś sobie sprawę, że pisałaś prawie nieznajomemu facetowi swój numer telefonu.

~~~

Próbowałaś wkraść się do pokoju bez zauważenia przez rodziców, ale twój ojciec przyłapał cię na schodach i dał ci wielki wykład o tym, jak marnujesz czas, nic nie robiąc, leniąc się i będąc bez pracy, i oczekiwał twojego udziału w czynszu do końca tygodnia. Odpowiedziałaś,
trzaskając drzwiami i krzycząc w poduszkę. Jak miałaś zapłacić czynsz? Utknęłaś w tym niekończącym się cyklu tracenia pieniędzy. Utknąłeś w domu rodziców i nie miałaś wystarczająco pieniędzy, żeby się wyprowadzić. Aby uzyskać pieniądze na wyprowadzkę, potrzebna była praca. I nie było tak, jakbyś nie próbowała! Straciłaś pracę jedną po drugiej z najbardziej absurdalnych powodów. Straciłeś pracę jako kasjerka, bo obraziłaś faceta, który roztrzaskał butelkę wina na podłodze, straciłaś pracę jako kelnerka, bo uderzyłaś kogoś za złapanie tyłka, nikt w sąsiedztwie nie pozwoliłby ci na spacerowanie z psem bo "przestraszyłaś psy". A pieniądze, które udało ci się w międzyczasie zebrać, zostały wyczerpane, ponieważ musiałaś zapłacić za czynsz!
Zdjęłaś swoją poplamioną błękitem bluzkę i rzuciłaś ją w kąt. Mogłabyś to później umyć.  Może.
Ok, może nie.
Wpadłaś na swoje łóżko, jęknełaś w poduszkę i zamknęłaś oczy. Byłoby łatwiej, gdyby mama i tata byli bardziej sympatycznymi ludźmi. Odkąd pamiętałaś, mama była dupkiem, ale tata zawsze wydawał się twoim rycerzem w lśniącej zbroi. Potem stałaś się starsza i stawał się coraz bardziej oderwany, aż wydawało ci się ... że odwrócił się do ciebie plecami.
Dopóki nie znalazłaś stabilnej pracy i nie kupiłaś mieszkania, utknęłaś. Heck, zrobiłabyś wszystko. Cokolwiek, żeby wyjść z tego piekła.  Nienawidziłaś tego. Nienawidziłaś swoich rodziców. Ty ... Nie chciałaś przyznać, że nienawidziłaś siebie, ale czułaś się ciężarem dla wszystkich. Zwłaszcza dla rodzicami, którzy wbijają ci to do głowy.
Wzdychając i przewracając się, aby wyjść z łóżka, wyłączyłaś światło i rzuciłaś się z powrotem na swoje łóżko. Nie obchodziło cię, czy jest za wcześnie, żeby spać. Po prostu czytałaś w piżamie, aż nie mogłaś już otworzyć oczu i powróciłeś do tych samych koszmarów, w których jak zawsze jesteś uwięziona w wolno kurczącym się pomieszczeniu.
Tak działo się każdej nocy.
Share:

POPULARNE ILUZJE