25 kwietnia 2021

Deos Numbria - Mirum cz I

 

Notka od autora: Świat nigdy nie był i nie będzie idealnym. Jego największą plagą stała się ludzkość. Zgnilizna wojen wyniszczyła go kompletnie. Wśród gruzowisk dawnego ładu udało się jednak odnaleźć pewnej grupie osób. To dzięki niej świat zaczął budować się na nowo, jednak już nigdy nie miał być taki sam. Rasa ludzka podzieliła się na dwa środowiska, które wyznaczały standardy prowadzonego życia. Od tamtej chwili mogłeś być prostym cywilem, albo naukowcem z wybitnym intelektem. Zapraszam do poznania historii świata, w którym tylko bystre głowy mają coś do powiedzenia.

Z góry pragnę uprzedzić, iż w opowiadaniu mogą pojawić się wątki 18 +, nie tylko sceny seksualne ale również bardziej brutalne, lub zawierające przekleństwa. Dlatego zalecam czytać starszym nieco użytkownikom ;3       
                                                                                                                         AutorUsterka                                                                Autor obrazka: Usterka
Spis treści :

✝ Początek 
✝ Invidia cz I 
✝ Invidia cz II  
Invidia cz III 
✝ Mirum cz I ✝ ( obecnie czytany)
  Mirum cz II 
✝ Specjalny Dodatek 
✝ Arbitrium 
✝ Emissicius 
. . .




 

            Saphira po wejściu do domu nawet nie przejmowała się hałasami. Ociężale stawiała krok za krokiem kierując się w stronę sypialni. Przed oczami w dalszym ciągu widziała dwie znajome twarze. W takich chwilach zdecydowanie żałowała, iż nie dane jej było całkowicie wyzbyć się emocji. Nawet gdy uparcie wmawiała sobie ich brak, gdy bez cienia żalu zabijała buntowników, przychodziły chwile w których to wszystko było gówno warte.

            Na chwilę przystanęła w ciemnym korytarzu rozglądając się nieśpiesznie. Tej nocy księżyc wyjątkowo wpraszał się do jej posiadłości rozganiając nocne cienie. Głośne skrzypnięcie z piętra niżej pochodziło od Królika, jego sposób chodu był na tyle charakterystyczny i ociężały, iż nauczyła się rozróżniać od przypadkowego dźwięku starych desek.  Znajdował się na dole i poruszał po tamtych rejonach, jednak nie ruszył za swą stwórczynią. W myślach Saphiry przemknęła cicha pochwała, nie miała sił aby prowadzić z nim rozmowy lub tłumaczyć po prostu powód swego złego nastroju. Jeszcze tylko parę kroków, da sobie radę. Gdzieś po drodze zgubiła wysokie obcasy, cholerne dziadostwo, tylko jej zawadzało. Gorset… suknia… Jak sobie z tym poradzi, przecież nie mogła w tym zasnąć. Wściekły warkot uciekł z jej gardła.
- Królik! Do mojej sypialni!- zebrała w sobie siły by przywołać eksperyment do pomocy.                        Dalsze chwile wyjątkowo się jej dłużyły a jednocześnie zdawały się zlewać ze sobą. Półprzytomna kobieta krótko po przybyciu króliczego eksperymentu wydała kilka szybkich poleceń a kiedy niewygodne odzienie znalazło się z delikatnym łoskotem na podłodze, z uwielbieniem zanurzyła się w pościeli. Kątem oka widziała jeszcze jak Pan Królik stał przy jej łóżku wpatrując się w nie chwilę. Króliczy eksperyment zaś bił się z myślami, widział w jakim stanie była jego twórczyni, jednak z drugiej strony w laboratorium poszło coś nie tak, a to zaś powinna wiedzieć. Na jego wadliwej twarzy pojawił się większy grymas niezadowolenia. Nie mógł jej teraz zbudzić, zbyt potrzebowała dłuższego odpoczynku… Czuł to nawet w jej zapachu. Stres, nerwy, złość… Za dużo złego zapachu. Pokręcił więc głową a następnie wyszedł najciszej jak potrafił z pomieszczenia. Zanim i on pozwolił sobie na sen udał się ponownie do laboratorium Saphiry. Przedarł się przez podłogę usianą kablami, minął puste szklane naczynia aż ponownie dotarł do miejsca w którym był nowy eksperyment. Widział jak wierzga niecierpliwie w swym ciasnym więzieniu, dobrze go tutaj rozumiał, bowiem gdy on sam się obudził czuł nie tylko zagubienie ale i strach.
- Wypuść mnie! Natychmiast! - głos chociaż był zniekształcony przez kapsułę z wodą dla eksperymentu po drugiej stronie był w pełni do zrozumienia.
           Królik otworzył szerzej oczy w zaskoczeniu. Mimowolnie odsunął się o krok od osobnika w środku. Z  niepokojem obserwował jak jego rozmiary się zmieniały, co chyba nie było w planach kobiety, jeśli umieściła go w czymś tak… nieprzygotowanym wielkościowo.
- Potrafisz coś w ogóle mówić czy tylko się gapisz jak ta dziwna kobieta?
            Nawet gdyby chciał, nie wiedział czy mógł rozmawiać z tym osobnikiem. Pokręcił więc jedynie głową a następnie nie zważając na jego wołania, opuścił laboratorium. Po cichu udał się ponownie na górę, po drodze zaglądając jeszcze do śpiącej kobiety. Wiedział że po mimo zmęczenia miała dość lekki sen. Z opowieści jakimi czasami go raczyła rozumiał nawet dlaczego. Obiecał jej jednak wtedy, że dopóki będzie przy nim może spać spokojnie, bowiem ochroni ją za cenę własnego życia. Wtedy to co eksperyment ujrzał na twarzy Saphiry sprawiło, że coś w jego klatce piersiowej zabiło mocniej. Czy jednak serce jakie miał mogło być wadliwe? Parę razy nawet spytał się o to kobiety, jednak na każdych badaniach jakie mu uczyniła nie znalazła ani jednej wady o jakiej wspominał. To wszystko zaś było przez jeden uśmiech i ciepło w jej spojrzeniu. Po powrocie do swojego pokoju poszedł w ślady czarnowłosej udając się spać.
            Następny dzień dla Saphiry zaczął się wyjątkowo w późniejszej porze. Organizm zdecydowanie wymógł na niej późniejszą porę wstania, zwłaszcza iż jako dodatkową męczarnię zafundowała mu bal. Dla umilenia sobie przyrządzania posiłku uruchomiła wyjątkowo stare radio. Miała oczywiście gdzieś najnowszy sprzęt, właściwie nawet lepiej by działało, jednak chwilami przedmioty ze „starych” czasów miały swoją duszę. Nawet jeśli teraz słyszała w dużej mierze szumy nie raziło to jej uszu. W rytm jakiegoś obcego jej utworu poruszała się nieśpiesznie zbierając składniki do śniadania.

- Naleśniki?- znajomy mrukliwy głos wyrwał ją z zamyślenia.- Dawno nie robiłaś.
Spojrzenie kobiety przeniosło się znad ciasta na eksperyment który wkroczył do pomieszczenia, widząc jednak jak nieporadnie znów owinął się szalem gestem dłoni przywołała go do siebie.
- Pochyl się- mruknęła w jego stronę, kiedy zaś mężczyzna wykonał posłusznie jej polecenie sięgnęła dłońmi szarego materiału.- Nadal się z nim nie rozstajesz?
- To twój pierwszy prezent. Dlaczego miałbym?
            Saphira wywróciła oczami. Zawiało jej taką nutą sentymentalizmu, że gdyby wyczytała to w książce, już dawno by przeskoczyła dalej.
             Stary szalik który dała mu pierwszego dnia po wyjściu z kapsuły od dwóch lat jest jego nieodłącznym towarzyszem. Wiele razy już go łatała i prała a jego czas dawał się dawno nadejść
- Widzę nową dziurę, wieczorem ci go zaszyję, przypomnij mi się tylko-podniosła spojrzenie znad materiału na jego twarz- Będziesz pamiętał mi się przypomnieć?
Króliczy eksperyment powoli przytaknął nie spuszczając swego spojrzenia z twarzy Saphriry. Nawet jeśli jedno oko skryte było za błękitną opaską  Królik nie miał problemów z poruszaniem się lub koordynacją, wyostrzone zmysły wynagradzały tę jedną wadę. 

 

            Nagły huk poderwał Saphirę z miejsca. W pierwszej chwili pomyślała o buntownikach jednak dość szybko odrzuciła tą opcję z dość oczywistych przyczyn.

- Czekaj tutaj, nie pokazuj się! Zaraz wrócę.
Chwile później inna  myśl zaświtała w jej głowie i to również ona zerwała ją z miejsca ponaglając w stronę laboratorium. W kilkunastu susach pokonała długość korytarza oraz schody, o mało z nich nie spadając pod sam koniec, nie pamiętała nawet kiedy ostatnio tak szybko biegła. Słyszała za sobą wołającego ją Królika jednak nie zwolniła swego biegu. Ledwo znalazła się w laboratorium, nie zdążyła nawet uruchomić w pełni świateł a coś wielkiego przygniotło jej ciało do podłoża z głośnym warkotem. Przy takim uderzeniu głową o podłogę tysiące gwiazd zatańczyło przed jej oczami. Póki jednak ból nie był długotrwały i powodujący mdłości – nie poświęcała mu większej uwagi. Z krótkimi jękami bólu w tle próbowała przywrócić swego spojrzeniu ostrość. Wszystko jednak zbyt mroczyło jej pokazując jedynie plamy czerni i czerwieni. Coś się poruszało, możliwe nawet że mówiło, jednak ona nie była w stanie tego zarejestrować.
             W porę jednak uchyliła się przed długimi pazurami które były wbite w podłogę tam, gdzie jeszcze chwilę temu znajdowała się jej głowa. Serce łopotało jej w piersi jak oszalałe pobudzając całe ciało do walki lub ucieczki. Kilka drzazg jaki wbiły się w powietrze pocięły skórę na jej poliku. Na oślep próbowała złapać cokolwiek co mogłoby posłużyć za broń, nawet połamane deski, jednocześnie wyginając swe ciało tak, by spróbować wysunąć się spod napastnika. Słyszała ciężkie warknięcie kota a chwilę później nieopodal jej twarzy pojawiły się długie kły tego, co sama stworzyła.
- Wreszcie cię dorwałem…- niski i chrapliwy śmiech wydobył się z jego ust- Teraz  nie wydajesz się być taka pewna siebie… prawda?
            Po chwili Saphira wykrzywiła się w obrzydzeniu kiedy jego długi język przesunął się po jej twarzy. Serce zdawało się wybijać teraz rytmy godne najdzikszych rytmów. Trzymanie ust zamkniętych uratowało ją przed dość osobliwym… pocałunkiem
- Miło było poznać… - stwór znów się zaśmiał a kiedy uniósł swą dłoń Saphira ponownie zaczęła się mocniej rzucać.
- Stój!- w próbie jakiegokolwiek ratunki spróbowała w końcu się odezwać, licząc iż dotrze do tej ludzkiej części umysłu osobnika.
            To co jednak się chwilę później wydarzyło mogło trwać dosłownie sekundy. Obiekt równie wielki co przeciwnik Saphiry natarł na koci eksperyment odciągając go od leżącej. Nie czekając na dalszy obrót spraw Saphira podniosła się na równe nogi odsuwając bardziej w kąt. Po odszukaniu spojrzeniem kociego eksperymentu chwilę później zaklęła siarczyście.
- Królik! Wynoś się stąd! Miałeś czekać na mnie!- sapnęła zaskoczona widząc kto okazał się jej wybawicielem.
                Przed jej oczami dwa wielkie ciała wczepione w siebie przemieszczały się po korytarzu niosąc ze sobą zniszczenie. Widziała jak dosłownie w grę wchodziły pazury oraz kły .Stary dom znosił to dzielnie, jednak ściany jęczały kiedy ciało kociego eksperymentu uderzyło z wielką siłą w nie dając się zaskoczyć. Królik jednak nie mógł długi cieszyć się zwycięstwem ponieważ  jego przeciwnik dość szybko się podniósł nacierając na niego z wysuniętymi pazurami. Te zaś cięły powietrze tuż przed jego twarzą. Gdyby ów osobnik znał więcej przekleństw te już z pewnością leciałby z jego ust. Tymczasem w milczeniu unikał ostrych zakończeń tak szybko jak tylko był w stanie. Czuł jak coś w jego wnętrzu gotuje się, jak napędza go do tego, by po mimo cięć jakie otrzymał przed chwilą, po mimo dziwnego smaku w ustach, trzymać przeciwnika jak najdalej od Saphiry. Wiedział jak uzdolniona była, wiedział również jak potrafi walczyć, jednak jej drobne ciało leżące tam na ziemi bez szans na ucieczkę pobudziło w nim każdy jeden mięsień do działania. Chwila nieuwagi kosztowała go potworny ból brzucha. Spoglądając w dół ujrzał jak długie pazury zanurzyły się w jego ciele a czarna substancja wypływała z jego ciała. Królik wykrzywił się jednak nie mógł pozwolić sobie na przegraną. Używając swoich pazurów, chociaż te były dużo mniejsze, z całej siły wycelował w twarz przeciwnika byleby ten tylko odsunął się. Czuł jak robi mu się coraz słabiej, jak obrazy zatracają się w swej ostrości, jednak gotowy był trzymać go nawet i swoim ciałem byleby tylko chociaż jego twórczyni zdążyła się ewakuować.
            Saphira korzystając z okazji poleciała w stronę laboratorium. Zrzucając wszelkie dokumenty z pobliskiego biurka szukała strzałek usypiających. Otwierała każdą możliwą szufladę i szufladkę, sprawdzała każdą skrytkę, nie przejmowała się nawet papierami, które z pewnością były dość istotne w jej badaniach. W końcu jednakznalazła trzy naboje. Po mimo trzęsących się rąk dała radę załadować pistolet. Gotowa była już wybiec aby dołączyć do walczącej dwójki, jednak w miejscu zatrzymało ją ciało Królika. Z głośnym jękiem mężczyzna wleciał do pomieszczenia rozbijając się o kilka metalowych rur, które pod naporem jego ciężaru wygięły się pękając po chwili.  Gorąca para zmieszała się z oparami z innej rury tworząc gęstą zasłonę dymną gryzącą przy tym w oczy i nos. Widoczność spadła do poziomu ledwo paru metrów gdzie i tak szanse kobiety na wygrane były niskie.
- Twój rycerzyk przegrał….
Za każdym razem kiedy coś głośniej się poruszało znajdowało się na celowniku kobiety. Zasłaniając usta i nos rękawem ubrania rozglądała się za wrogiem który czaił się teraz w tych oparach. Po raz kolejny przyszło jej zmierzyć się z czymś, co miało geny naturalnego drapieżnika. Za każdym razem trzymając broń wmawiała sobie że musi w końcu coś osiągnąć. Że robi to w dobrej mierze, chociaż los zdecydowanie nie ułatwiał jej działań.
- Będziesz następna słodka… Czuję zapach twojego strachu…
Strzał. Głos był niemalże tuż przy jej uchu a jednak trafiła jedynie w pustą przestrzeń.
- No dalej, czekam więc! Pokaż się!- warknęła głośniej rozglądając się na boki.
Dobrze poznany z wcześniej męski głos rozbrzmiał w pomieszczeniu. Zniecierpliwiona kobieta zaklęła cicho. Dźwięk wystrzelonego naboju przeciął powietrze, jednak i tym razem nie sięgnął celu.
- Kochanie, kto uczył cię strzelać? – koci eksperyment zamruczał w zadowoleniu. Krążył na obrzeżach jej wzroku. Bawił się okrążając niczym ofiarę. Jego ciało było przystosowane do zakradania się. Z największą gracją i brakiem hałasu przemykał w oparach pozostając niewidocznym. W końcu gdy została się ostatnia strzałka wyszczerzył się szeroko. Biorąc z ziemi jakąś śrubkę rzucił nią nieopodal kobiety prowokując ją do stracenia ostatniej. Nie robił sobie również nic z oparów, chociaż te i na niego działały. Odsuwał jednak ich działanie skupiając się na czymś zupełnie innym.
            Saphira niemalże w miejscu podskoczyła kiedy coś nagle huknęło obok niej. Nim jednak pozwoliła sobie na stracenie ostatniej strzałki mocniej zacisnęła na niej palce. Musiała czekać.
- Właściwie jesteś zły za to, że cię zamknęłam…? Dlaczego? Dzięki mnie czujesz się lepiej… nie masz żadnych ran, przedyskutujmy tę sprawę na spokojnie… Wybaczę ci nawet atak na nas...
            Ciągnęła rozmowę chcąc wybadać teren. W końcu jednak mężczyzna miał dość. Skradając się tuż przy ziemi obserwował jej ruchy. Widział jej plecy. Odczekał jeszcze chwilę a następnie rzucił się w jej stronę wysuwając przed siebie długie szpony. Nie spodziewał się jednak że kobieta go przechytrzyła. Nim koci eksperyment zdążył sięgnąć Saphiry dwie strzałki wbiły się w jego ciało, zaś substancja w nich zawarta błyskawicznie rozeszła się w jego krwioobiegu, ona sama zaś odskoczyła w bok unikając przygniecenia. Z głośnym łoskotem eksperyment upadł na podłogę wydając przy tym jęk bólu. Wyrwał z siebie strzałki co prawda jednak to co znalazło się już w jego ciele zaczęło zbierać swoje żniwo. Próbował się podnieść jednak tylko nieporadnie podrygiwał kończynami na podłodze. Walczył z tym całą złością jaką miał w sobie, jednak było to na nic. Każdy większy ruch przyśpieszał jedynie działanie specyfiku. W pewnej chwili nie był w stanie już się ruszyć a mrok okrył jego świat. Chwilę jeszcze jego ogon wściekle uderzał o podłoże jednak nawet i on zaprzestał swych ruchów.
            Uprzątnięcie laboratorium kosztowało ją więcej wysiłku i czas niż przewidywał, szczególnie problematyczne było wywietrzenie pomieszczenia i zakręcenie dopływu wszelkich lotnych substancji. Nie mając również pojęcia co dodatkowo ulotniło się z rur wyłączyła lub przykryła każde źródło ognia.. Dodatkowo musiała wybadać Królika, co na szczęście nie było z kolei tak zajmujące. To z czego został stworzony błyskawicznie regenerowało się kiedy króliczy eksperyment był nieprzytomny. Długie cięte szramy ostatecznie nie pozostawiły po sobie żadnego śladu prócz paru nowych zadarć na szaliku. Z takim tempem będzie bardziej fioletowy niż szary z powodu nowych naszywek.  Z nieskrywaną ulgą przyjęła jednak fakt, iż nawet głębokie cięcia na brzuchu zaczęły znikać.
            Kiedy jego powieka zaczęła drgać kobieta odetchnęła z ulgą. Z racji jednak wymiarów mężczyzny nie była w stanie wynieść go z tego miejsca, musiała więc czekać aż sam rozbudzi się na tyle by móc udać się z nim o jego pokoju. Przysiadając tuż obok niego po raz kolejny głośno westchnęła przymykając oczy.
- Wszystko w porządku?- słysząc głos Królika powieki Saphiry na chwilę się uniosły.
-Bywało lepiej, na szczęście obeszło się bez strat. Znowu jednak zjebałam sprawę… To już kolejny osobnik z genami drapieżnika który wydaje się zbyt trudny do zapanowania… A ma w sobie tylko kocie geny!
            Opierając się o ciało leżącego jeszcze osobnika Saphira powoli podniosła swe ciało otrzepując się z resztek kurzu.
- Chodź, niedługo się zbudzi, trzeba go przypiąć i zabezpieczyć. Potem spróbuję z nim porozmawiać. Widziałam w jego oczach inteligencję. Ludzką inteligencję.. Szkoda by było i jego zabijać… Dajmy mu więc szansę.



Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE