4 stycznia 2017

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka spaghetti [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Spaghetti Incident - tłumaczenie PL]

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Wpadka spaghetti (obecnie czytany)
Stanęłaś przed drzwiami i poprawiłaś sukienkę. Nie mogłaś uwierzyć w to co się właśnie dzieje. Myślałaś kilka chwil i wzięłaś głęboki wdech nim zapukałaś. Powiem Papyrusowi prawdę, powtarzałaś siebie. Wejście otworzyło się, w progu stanął Papyrus w fartuszku z napisem „Pocałuj Kucharza” i w kucharskim czepku. Nie byłaś tym aż tak bardzo zaskoczona.
-WITAJ W NASZYM DOMU, LUDZIU, ZNACZY SIĘ JUŻ W NIM KIEDYŚ BYŁAŚ, CZYŻ NIE? - wpuścił Cię do salonu, wyglądał tak samo jak wczoraj – SANS BĘDZIE TU ZA MINUTĘ, TEN LENIUCH ŚPI W SWOIM POKOJU ODKĄD RANO WRÓCIŁ Z PRACY. - Doszłaś do wniosku, że Sansa nie obudziłaby trzecia światowa. No, ale Ty też to robiłaś jak wracałaś do domu. - UM, LUDZIU CHCIAŁBYM CI COŚ POWIEDZIEĆ NIM SANS PRZYJDZIE – ściszył ton swojego głosu do głośnego szeptu. Zastanawiałaś się, czego do diabła może od Ciebie chcieć.
-Tak? - zapytałaś niepewnie. Czy Twoje kłamstwo wyszło na jaw? A może wiedział od samego początku? Miałaś taką nadzieję... Papyrus chwycił Cię mocno za ramiona.
-DZIĘKUJĘ
-....za.....co? - byłaś zmieszana. Za przyjście na kolację? Za kawę rano?
-SANS BYŁ... OSTATNIO... BYŁ SMUTNY. JAKBY NIEOBECNY. MYŚLI, ŻE TEGO NIE WIDZĘ, ALE JA TO WIEM, NIE WIEDZIAŁEM JAK MU POMÓC. ALE WTEDY TY PRZYSZŁAŚ NA MOJE PRZYJĘCIE... NIE WIDZIAŁEM GO TAK RADOSNEGO OD DAWNA. DZIĘKUJĘ BARDZO – Oooo nie. Chciałaś mu przerwać. Znowu zawirowało Ci w bebechach, jakby ktoś przeszył Cię nożem. Nie spodziewałaś się być lekarstwem na depresję Sansa. Wątpiłaś też, aby znalazł przy Twoim boku szczęście, skoro znacie się zaledwie trzy dni. Lecz po tym co powiedział Papyrus, przyznanie się do kłamstwa stawało się jeszcze trudniejsze.
-Um... tak... co do tego... - przerwałaś – Uh... coś się pali?
-SPAGHETTI! - szybko wbiegł do kuchni, usłyszałaś, że drzwi otwierają się na piętrze. Ktoś ciągnął za sobą nogi, to był Sans. Nadal miał na głowie kaptur, pod którym skrywał głęboki rumieniec.
-Musimy pogadać – zaczęłaś gapiąc się na kuchnię. Zdecydowanie coś się paliło. Miałaś nadzieję, że wszystko jest dobrze.
-ooh, już chcesz ze mną zerwać? aż tak źle całuję? - oboje się skrzywiliście, zawstydzenie było nadal świeże – przepraszam, czego potrzebujesz?
-Nie dam rady. Nie chodzimy ze sobą. Nigdy nie byliśmy parą. Jestem teraz pośmiewiskiem w pracy, a ty... ty nadal chowasz się pod kapturem! - pogładziłaś się u nasady nosa – Słuchaj, bardzo, bardzo przepraszam za kłamstwo wtedy na imprezie. I za zarzyganie ci kapci. Raczej nigdy tego nie zapomnę. Ale proszę, błagam, pomóż mi powiedzieć twojemu bratu prawdę. - Oczy kościotrupa zamigotały, popatrzył na kuchnię, potem na Ciebie.
-paps... ty też nie umiesz mu odmówić
-Tak. Właśnie sobie z tego zdałam sprawę. Ale... nie możesz mnie całować każdego dnia na do widzenia tylko po to aby był szczęśliwy. To nie ma sensu no i jest to zawstydzające dla ciebie i mnie
-cóż, możemy...
-NYOO HOO HOO! - Oboje podskoczyliście zaskoczeni szlochem Papyrusa. Sans wszedł do kuchni, a Ty za nim. Jego brat był na podłodze, płakał nad garnkiem przypalonego makaronu. Dosłownie płakał. Pomarańczowe łzy leciały mu z oczu. Ooo, o nie. Twoje serce zabiło mocniej, to był tylko mały, łatwy do naprawienia problem. - MOJE SPECJALNE KLUSECZKI! ZRUJNOWANE! - kucnęłaś przy nim i zaczęłaś gładzić go po plecach.
-Będzie dobrze. Możemy gdzieś wybrać się na spaghetti. Niedaleko jest mała, włoska knajpa. - Papyrus pociągnął nosem.
-ALE CHCIAŁBYM, ABY NASZ PIERWSZY MAKARON BYŁ WYJĄTKOWY – Znowu patrzył się na Ciebie jak szczeniak. Otarłaś łzy z jego policzków
-Będzie wyjątkowy bo będzie tam Wspaniały Papyrus
-racja bracie, niemożliwym jest zjedzenie specjalnego spaghetti bez ciebie – Papyrus przyglądał się wam zakłopotany, ale i tak przytaknął. Wstał, odstawił na bok swój fartuch i mrucząc coś o przebraniu się wyszedł z kuchni.
-dzięki za nie zawiedzenie mojego brata – Sans wsadził ręce do kieszeni
-Jeszcze mi nie dziękuj – mruknęłaś – Nadal musimy przetrwać kolację – Sans mruknął i kopnął powietrze. Już miał coś powiedzieć, kiedy jego brat zszedł ubrany w .... em.. no cóż. Miał na sobie bluzkę z napisem „Zły Grrrrroźny”, zamienione na „Spoko Papyrus” oraz okulary przeciwsłoneczne. Chciało Ci się śmiać, lecz powstrzymałaś się w obawie, że zranisz jego uczucia.
-To mój strój! - powiedział dumnie. Ah, dobra, Niech ma. W trójkę wyszliście z mieszkania i poszliście chodnikiem prosto do restauracji. Papyrus był dobrym rozmówcą, ale w trakcie spaceru nie umiał być specjalnie cicho.
-GRZECZNIE JEST ZAPYTAĆ NAJPIERW INNYCH O TO CZYM SIĘ ZAJMUJĄ, NIŻ MÓWIĆ O SOBIE, WIĘC, LUDZIU, CZYM SIĘ ZAJMUJESZ? - Przebierałaś palcami. Byłaś dwa kroki dalej niż Papyrus.
-Um, cóż, jak wiesz pracuję, no i jestem studentką plastyki... moje prace są w sklepie.
-CO?! TO TY NARYSOWAŁAŚ TE ŁADNE OBRAZKI NA ŚCIANIE?- zarumieniłaś się
-Nie wszystkie, ale większość. Właściciel zapłacił mi dobrze za ich narysowanie.
-JAK TO?
-Sklep chciał jakieś obrazki, powiedzieli mi o tym, a ja im narysowałam.
-MOŻNA TAK? - zaśmiałaś się
-Tak, w ten sposób wiele artystów sobie dorabia.
-UMIAŁABYŚ MNIE NARYSOWAĆ? - Zazwyczaj ludzie pytali się o to, czy umiesz rysować anime, ale... cholera jasna, ten Papyrus i jego słodka mordka
-Nie wiem czy udałoby mi się uchwycić całą twoją wspaniałość, ale mogę spróbować... um, a ty co robisz, Papyrus?
-JA? PRACUJĘ W KWIACIARNI! - odparł z dumą
-Naprawdę? A tu mnie zaskoczyłeś.
-MOIM MARZENIEM BYŁO STAĆ SIĘ STRAŻNIKIEM W GWARDII, ALE ODKĄD JĄ ZLIKWIDOWALI NIE WIEDZIAŁEM CO ZE SOBĄ ZROBIĆ, MYŚLAŁEM O BYCIU SZKIELETEM DOMOWYM, ALE PO TYM JAK ZA KAŻDYM RAZEM KIEDY ZROBIŁEM PORZĄDKI, ŚMIECIOWE TORNADO SANSA WSZYSTKO NISZCZYŁO ZDAŁEM SOBIE SPRAWĘ Z TEGO, ŻE CZAS COŚ ZMIENIĆ – Sans uśmiechnął się
-sorki brat – wyraźnie nie było mu przykro. Weszliście do restauracji i usiedliście przy stoliku.
-JEJUŚKU, ILE TUTAJ MAKARONU! NIE WIEM CO WYBRAĆ!
-menu makaronu nie ma końca – Zachichotałaś.
-Tak, wiecie, możemy zrobić to co robią rodziny, spróbować wszystkiego po trochu. - Oczy Papyrusa zamigotały
-TO SIĘ TAK DA?! - zaśmiałaś się.
-Mmm, jasne, chcesz? - przytaknął pośpiesznie. Uśmiechnęłaś się. Będzie chyba lepiej niż Ci się wydawało. Miałaś wrażenie, że jeżeli powiesz mu prawdę, mogłabyś się z nim nadal przyjaźnić. No tak, jak mogłabyś się z kimś umawiać, jeżeli nie byłabyś przyjaciółką jego rodzeństwa. Zamówiłaś kilka dań no i chleb czosnkowy, ponieważ, wiesz że nie ma niczego lepszego na świecie niż chleb czosnkowy. Kiedy kelner sobie poszedł, Papyrus nie-tak-subtelnie wziął rękę Sansa i położył ją na Twojej. Zarumieniłaś się, wtedy usłyszałaś czyjś głos.
-Możesz nie robić tego publicznie? - Rozejrzałaś się, może jakaś młoda para szeptała między sobą, nie, wszyscy jedli w spokoju, albo rozmawiali ze sobą. Popatrzyłaś na swoją rękę, która nadal była złączona z Sansa. Potem wzrokiem spotkałaś gościa, który siedział stolik obok – Tak, mówię do ciebie. To co robisz jest obrzydliwe. - Zaczęłaś się pocić z nerwów. Nie lubiłaś konfliktów.
-.... przepraszam?
-Słyszałaś. Te... rzeczy... Rozumiem, że chcesz zrobić na złość rodzicom, ale nie paraduj z nimi tam gdzie ja to widzę. Tracę apetyt – syknął. Popatrzyłaś na Sansa i Papyrusa, którzy przyglądali się scenie z obawą. Wiedziałaś, że nie zaczną żadnej sprzeczki, ale... ktoś musiał coś powiedzieć.
-Oni nie są rzeczami – zaczęłaś spokojnie. Drżałaś. Poczułaś, jak palce Sansa zaciskają się na Twoich – Zasługują na to, aby traktować ich z szacunkiem – dodałaś zdecydowanie odważniej. Mężczyzna wywrócił oczami, ale całe szczęście wrócił do swojego posiłku. Odetchnęłaś. Kelner przyszedł z zamówieniem i położył przed wami wielki talerz z makaronem różnego rodzaju. Papyrus wyglądał jakby trafił do nieba. Mogłaś przetrwać tę noc, choć atmosfera była napięta. Zaczęłaś nakładać sobie spaghetti na talerz.
-dzięki kochanie – Sans mrugnął do Ciebie. Zmarszczyłaś brwi.
-Sans – zaczęłaś, ale przerwał Ci głos dobiegający zza Ciebie.
-Potworza dziwka – jaśniej się już nie dało. Papyrus otworzył szerzej oczy. Sans zamarł. Odwróciłaś się, nadal w szoku. Jakiś facet gapił się na was wrogo. Poczułaś, jak dolna warga Ci drga.
-Coś powiedział?
-Nawet nie próbuj zaprzeczać. Jesteś brudną potworzą dziwką. - Poczułaś jak gula tworzy Ci się w gardle, zaczęłaś się trząść. Nagle wstałaś od stołu patrząc na mężczyznę z góry.
-A nawet jeżeli jestem, co ty masz do tego?
-To obrzydliwe, nawet nie chcę na to patrzeć. Powinnaś się wstydzić. - warknął
-Cóż, nie wstydzę się. Ja... jestem bardzo dumna, umawiając się z potworem i to wielka strata dla takich debili jak ty, że nie potrafią dostrzec niczego dobrego nawet jeżeli mają to naprzeciw siebie! - pociłaś się, serce waliło Ci jak szalone, Boże, dlaczego nie możesz się zamknąć? Sans chwycił Cię za rękę.
-już dobrze – szepnął z przygnębieniem. Odwróciłaś się by na niego popatrzeć. Zaprzeczyłaś.
-Nie jest dobrze! To nie do przyjęcia! To rasizm! To chamskie! Nie powinni was tak traktować! Nikt nie powinien być tak traktowany – Popatrzyłaś na faceta znowu i wzięłaś głęboki dech – To żałosne, dorosły mężczyzna a...
Plask!
Siła uderzenia była tak duża, że straciłaś równowagę. Chciałaś podeprzeć się stołu, ale upadłaś na ziemię. W próbie ratunku chwyciłaś za to co miałaś pod ręką, talerz spaghetti, który wylądował na Twojej głowie. Sos ubrudził Ci ubranie, kluski utkwiły między włosami. Jak tylko odstawiłaś naczynie na bok, zorientowałaś się że wszyscy się na Ciebie gapią. Kilka osób miało nawet wyciągnięte telefony, niezaprzeczalnie nagrywali zajście. Policzki zarumieniły Ci się ze wstydu, do oczu nabiegły łzy.
 Autor: cia-doodles
-nie. - W jednej chwili Papyrus trzymał Cię w ramionach, Sans chwycił za jego rękę i z szybkim puff pojawiliście się w ich salonie. Wyższy z braci delikatnie Cię odstawił, otarł sos z policzka.
-Ja... przyniosę lód – powiedział niezwykle cicho. Pociągnęłaś nosem, nie wiedziałaś czy chce Ci się płakać z bólu, wstydu czy gniewu. Prawdopodobnie połączenia wszystkich uczuć.
-cholera, wiedziałem, że nie powinienem tak mówić, droczyłem się z tobą, nie ... pomyślałem – zamarł – przepraszam, to nie...
-Przestań – odezwałaś się – Nie przepraszaj. Nie twoja wina. Tamten koleś to chuj – pogładziłaś się po policzku – Powinnam kopnąć go w jaja. - Papyrus wszedł z siateczką lodu. Podał ją Sansowi, a potem wszedł do kuchni by zrobić herbaty. Niższy usiadł obok Ciebie na kanapie i delikatnie przyłożył lód do policzka. Byłaś zaskoczona ostrożnością, jednocześnie poczułaś się niezręcznie. To było takie dziwnie intymne doznanie, nie przywykłaś do bycia blisko z osobami do jakich nie czułaś żadnego emocjonalnego przywiązania.
-będzie siniak – szepnął
-Siniaki się goją – odszeptałaś. Papyrus wrócił trzymając kubek herbaty ze złotych kwiatów. Powiedział, że pomoże w procesie leczenia policzka. Wzięłaś kilka łyków. Smak podobny do miodu, napój powoli ogrzewał Twoje ciało. Zaczynałaś czuć się lepiej. Nadal jednak miałaś na sobie resztki posiłku.
-CHCESZ WZIĄĆ PRYSZNIC? POŻYCZYĆ CI UBRANIA? - zapytał. Zaprzeczyłaś, pragnęłaś tylko wrócić do domu i utonąć w łóżku. Papyrus wyglądał na zawiedzionego, ale rozumiał.
-odprowadzę cię do domu – zaproponował. W normalnych okolicznościach wolałabyś iść sama, ale jako że nadal czułaś się niepewnie zgodziłaś się. Pomachałaś Papyrusowi na pożegnanie (obiecując mu, że napiszesz do niego jak tylko będziesz już w mieszkaniu), szłaś z Sansem. Na samym początku milczeliście. Potem ten zaczął rozmowę jako pierwszy.
-więc, jesteś malarką? - przytaknęłaś.
-Czwarty rok – pauza – A ty? Robisz coś poza tworzeniem śmieciowego tornado? - zaśmiał się.
-po pierwsze, śmieciowe tornada robią się same, a po drugie, pracuję dookoła
-.... pracujesz dookoła?
-różne prace to tu to tam
-Ah, lubisz tak? - wzruszył ramionami.
-Wolałbym nic nie robić, ale wtedy brat trułby mi miednicę
-Pffff nie mów tak
-jak?
-Miednicę? Kto tak mówi? - zachichotałaś.
-wiesz, jestem szkieletem i dziwnie by brzmiało gdybym mówił o dupie. - zaśmiałaś się głośniej.
-To brzmi źle, bardzo źle – w trakcie śmiechu chrumknęłaś. Szybko zasłoniłaś usta dłońmi.
-heh, twój śmiech jest słodki, wiesz? - oparł spokojnie, popychając Cię lekko. Odwróciłaś wzrok.
-Nie, jest okropny, tak jak reszta mnie. Nie powinieneś mnie tak traktować. - Oboje szliście dalej.
Oryginał: klik
Przyglądałaś mu się uważnie. Jego źrenice wędrowały między Twoimi, a jego stopami.
-wiesz, nie musiałaś tego robić – zaczął, mówił bardzo cicho
-Musiałam – odparłaś szybko – Bo wiesz, nawet jeżeli nie jesteśmy razem, jest wiele par mieszanych. I jeżeli mam być z tobą szczera, zrobiłabym to jeszcze raz nawet jeżeli miałabym dostać dwa razy mocniej.
-dlaczego? przecież nawet nas nie znasz, tak naprawdę.
-To... - zamyśliłaś się – prawda. Ale nie o to chodzi. Za każdym razem, kiedy się spotykamy robię z siebie ostatniego debila, z wielu powodów mogłeś nie chcieć już oglądać mojej głupiej mordy. Ale, mimo to, postanowiłeś odprowadzić mnie do domu, choć znam tę drogę na pamięć. Potwory... są znacznie milsze, niż ludzie.
-cóż, jaki byłby ze mnie pseudo-chłopak gdybym pozwolił mojej pseudo-dziewczynie iść samej do domu? to byłoby niegrzeczne – mrugnął. Wywróciłaś oczami.
-Nie kpij sobie, bo inaczej pseudo-z-tobą-zerwę i zwrócę się w stronę mojej jedynej, prawdziwej miłości, latającego potwora spaghetti.
-ma fajne klopsiki – zaśmiałaś się. Prawie minęłaś swój blok.
-To tutaj – powiedziałaś – Um, dzięki za spacer. To było ... niespodziewanie miłe?
-mówiłem ci, że jestem klawym kolesiem – pogrzebał w kieszeni bluzy i wyciągnął telefon – powinniśmy mieć ze sobą kontakt – Przytaknęłaś i podałaś mu swój numer
-Tak, tak, może zrobimy podejście drugie do wspólnej kolacji. Źle się czuję z tym, że noc Papyrusa została zniszczona. Choć z drugiej strony może to lepiej. Bałam się, że będziemy musieli jeść spaghetti jak Lady i Tramp.
-co?
-Uh, haha, nic. To głupia kreskówka. W każdym razie. Napisz do mnie? Czasem? Jak chcesz. Um i ... Do zobaczenia? - zapytałaś niepewnie
-tak, do zobaczenia, dziecino – pstryknął i już go nie było.
Share:

19 komentarzy:

  1. Oh, Yumi jak ja cię kocham xD Geez, to jet naprawdę super - łatwo się czyta i jest takie ciekawe xD Dzięki za tłumaczenie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że się podoba :3

      Usuń
    2. Ołkej, teraz pobrałam sobie aplikację blogger, więc stale będę otrzymywała informacje, gdy dodasz coś nowego ^^ Yay xD A może też założę bloga? Byłoby ciekawie xD

      Usuń
    3. A co byś na nim tłumaczyła ?

      Usuń
    4. Nie wiem czy mogłabym dobrze tłumaczyć. Nie mam takiego dużego zasobu słownictwa jak Yumi, mam mało czasu, choć raczej pojawiały by się tam moje rysunki i rozdziały opowiadania, które pisze xD

      Usuń
    5. Skarbie, pozwól, że ściągnę Cię na ziemię - Obietnica Rzeki - khem nadal czeka. Skoro masz mało czasu nie pakuj się w pisanie bloga, bo aby utrzymać czytelników trzeba być systematycznym, a Ty masz wiele myśli i pomysłów w jednej chwili. Jak już chcesz publikować opowiadania i obrazki polecam portale w tym celu zrobione. Tumblr albo Deviantart.

      Usuń
    6. Yumi ma rację. Ja też z kolegą mieliśmy założyć bloga I tłumaczyć komiksy ale przez szkołe I inne takie nie da się...

      Usuń
  2. Jak poprzedni rozdział był przezabawny tak ten jest przeuroczy ♡w♡
    Dziękuję za tłumaczenia Yumi ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. To wygląda trochę jak Sans naprawdę się w nas zakochał >/////<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Khem, albo robi to wszystko aby uszczęśliwić Papyrusa :3

      Usuń
    2. Raczej... zraniło go by to, że udaje ten związek jest fałszywy no bo Papyrus się bardzo ciesz, że jego brat kogoś ma xD

      Usuń
  4. Mało co czytam tego typu opowiadania (po prostu wolę komiksy) ale to jest BOSKIE ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy dotarłam do części z wywaleniem spaghetti... um... zaczęłam łazić po domu wrzeszcząc "NIE! NIE!"... XD Jacy my jesteśmy niezdarni w tym komiksie, a najgorsze jest to, że ja naprawdę mogłabym przewrócić to spaghetti.. . XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak mi się chciało śmiać pod czas tej wizyty w restauracji i tej sytuacji z Papyrusem kładącym dłoń Sans'a na mojej
    XDDDD (O////O)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czemu jak są te krutkie komiksy to nie mam włosów?

    OdpowiedzUsuń
  8. Tamten facet który nas uderzył już nie żyje ��

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostaję tu na zawsze , Yumi wszyscy cię kochamy z całego serca <3

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE