30 czerwca 2019

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Egzamin i winna kobieta


Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści

Zbliżał się koniec twojej męczarni. Udało ci się oddać rozdział pracy w terminie i załatwić większość spaw studentów. Jeszcze tylko zdasz jeden egzamin i będziesz mogła odetchnąć. Jeśli go zdasz, bo prawda jest taka, że jeszcze w ogóle się nie uczyłaś. To nie tak, że nic nie umiesz. Bardzo starasz się być sumienną osobą. Chodziłaś na wszystkie wykłady i masz notatki. Metodologia nie może być aż taka trudna. 

Usiadłaś z kubkiem herbaty na wielkiej poduszce pod kaloryferem. To zdecydowanie twoje ulubione miejsce do nauki. Otworzyłaś zeszyt, w którym skrupulatnie notowałaś treść prezentacji. Przeczytałaś temat wykładu: „Dotacje i granty naukowe”. To brzmi maksymalnie nudnie. Ciekawe czy kiedykolwiek się do czegoś przyda?

Ciepła herbata, ciepły kaloryfer, ciepła podusia pod pupą. Masz wrażenie, że czytasz w zwolnionym tempie. Coraz trudniej było ci poskładać litery, twoje powieki powoli opadały. Nawet nie zauważyłaś, kiedy zeszyt zsunął ci się z kolan. Twarda okładka stuknęła o podłogę. 

- Mam nadzieję, że to nie Twoja głowa, mała ciamajdo – usłyszałaś głos G!

- Nie, zeszyt mi zjechał z kolan. Jednak zrobię sobie kawę, bo zasypiam – zbierałaś w sobie siły, aby wstać z podłogi. 

- Mówiłaś, że musisz ograniczyć jej picie. To będzie Twoja sto pierwsza w tym miesiącu – faktycznie, ostatnio narzekałaś na to, że podczas sesji wypiłaś sto kubków kawy. Twój żołądek przestanie cię lubić. 

- Mylisz się, dziś mamy pierwszy dzień marca. Nowy miesiąc, więc licznik się wyzerował. 

- Już dwa miesiące? – Zwróciłaś uwagę, jak podnosi swoją rękę w kierunku zabandażowanych oczu. Musiał się martwić. Wprawdzie ostatnio rzadziej zmieniałaś mu bandaże, ponieważ z pozostałości uszkodzeń nie sączyła się już magia. Opatrunki były suche i czyste. Niestety, powieki G! nadal nie miały zamiaru odsłonić oczu. Być może oczodołów? Nie byłaś pewna, co może się pod nimi kryć, ale bardzo chciałaś niebawem się tego dowiedzieć. 

- Czas szybko leci. Dopiero co był Nowy Rok. Ani się obejrzymy a nastanie wiosna, potem lato. Będę miała długi urlop w tym roku – bardzo starałaś się odwieźć jego myśli od zmartwień. Gadanie o pierdołach pomagało. 

- Planujesz gdzieś wyjechać na wakacje? – Wyczułaś znacznie więcej przygnębienia niż ciekawości w tym pytaniu. Musisz uważać, jakie tematy poruszasz. 

- Jeszcze nie mam żadnych planów – odpowiedziałaś podnosząc się z podłogi.

Sesja poprawkowa trwa do połowy marca, ale postarałaś się, aby wszyscy twoi studenci zdobyli zaliczenia z ćwiczeń i mogli podejść do egzaminu w pierwszym terminie. Musisz jednak wrócić do poradni diabetologicznej, więc nie można mówić o pełnej wolności. 

Naszykowałaś kawę i wróciłaś na miękką poduchę. Zaczęłaś czytać notatki na głos. Być może temat dotacji mało interesował twojego potwornego przyjaciela, ale bardzo chciałaś zająć czymś jego myśli. Był też inny pozytyw – przestałaś zasypiać. 


***

H. bardzo długo czytała mu materiał, z którego miała egzamin. Nic z tego nie kumał, ale zauważył, że zdecydowanie za późno poszła spać i bardzo wcześnie była na nogach. Zanim wyszła z domu, była maksymalnie zestresowana. Przez chwilę zastawiał się, czy ktoś obetnie jej głowę, jeśli go nie zda. Poprosił, żeby zadzwoniła i dała znać jak jej poszło. W zasadzie nie ma nic innego do roboty, jak tylko czekać na jej telefon. 

Fizycznie czuł się już całkiem dobrze. Ból głowy pozostawił po sobie nikłe echo tego, co odczuwał zaraz po wypadku. Znacznie gorzej było z jego psychiką. Będąc w ciężkim stanie nie miał siły zastanawiać się nad swoim położeniem i przyszłością. Teraz coraz częściej nachodziły go smętne myśli. Jak tylko jego oczy się otworzą, będzie zmuszony opuścić to mieszkanie. Nie ma pojęcia gdzie się podzieje i co będzie robić, ale nie może stać się kulą u nogi tej biednej dziewczyny. Duże miasto pełne ludzi nie jest bezpiecznym miejscem, musi stąd uciec, i to daleko. 

Usłyszał dzwonek telefonu. Odruchowo posłał jedną ze swoich rąk po aparat i odebrał nim skończył się pierwszy sygnał. 

- Cześć! – H. brzmiała na zadowoloną – jestem już po egzaminie. Nie poszło źle. Będziemy dziś świętować! Kupię coś dobrego do jedzenia i może coś jeszcze – zawołała entuzjastycznie. Poczuł się trochę lepiej. Chyba nerwy udzieliły się również jemu. Teraz napięcie powoli znikało. 

- Super! Wiedziałem, że dobrze Ci pójdzie. Ciężko na to pracowałaś.

- Nie nazwałabym jednego wieczoru wkuwania na pamięć ciężką pracą – zaśmiała się – następnym razem muszę być bardziej systematyczna. Wiesz, że obiecuję to sobie już od wielu lat! Nigdy nie wychodzi – miała wyjątkowo dobry humor. Lubił, gdy była wesoła i roześmiana. Miesiąc ciężkiej pracy się dla niej skończył. Miał nadzieję, że teraz częściej będzie szczęśliwa. 

Wchodząc do mieszkania nuciła jakąś miłą dla ucha melodię. 

- Dziś jest święto! Koniec sesji! – Zawołała. 

- Moje gratulacje. Ja będę świętował drugi miesiąc obijania się na kanapie – starał się wyluzować. Skoro ona chce się zabawić, dotrzyma jej towarzystwa, jako najfajniejszy kompan na świecie. Bądź pozytywny! Nie daj po sobie poznać, że twoja cholerna dusza boli. 

- Mam dla nasz wspaniałą kolację i kupiłam coś specjalnego! 

- Jeśli to nie jest alkohol, to żadnego święta nie będzie. Nie da się celebrować zwycięstwa bez dobrego drinka – uwielbiał się z nią drażnić w taki sposób. Nigdy wcześniej nie spotkał osoby, która denerwuje się w podobnie uroczy sposób.  

- Nie zawiedziesz się! – Był w szoku. Naprawdę kupiła alkohol? Był przekonany, że jest przeciwniczką wszelkich używek, poza kawą. 

- Żartujesz? Czyżbym już Cię zepsuł? 

- Nie jestem abstynentką, nie miej o mnie aż tak dobrego zdania, bo się zawiedziesz – oznajmiła stawiając jakieś naczynia na stole. Coś zaczęło ładnie pachnieć. To z pewnością nie jest jedno z jej zdrowych dań. 

- Co kupiłaś? – Dopytywał zaciekawiony. 

- Mamy pizzę i dwie butelki czerwonego wina! Kolacja we włoskim stylu! – Odpowiedziała z dumą w głosie. Akurat wino nie było jago ulubionym trunkiem, ale procenty to procenty. Trochę już za nimi zatęsknił. Nie mówiąc już o papierosach… 

Wieczór mijał bardzo wesoło. Chłonął każdy moment jej obecności. Wciąż pomagała mu w jedzeniu. Zauważył, że zrobiła się przy tym znacznie bardziej śmiała i otwarta. Bez śladu skrępowania dotykała jego twarzy i dłoni. Z każdą chwilą, a być może z każdym kolejnym łykiem wina, stawała się coraz bardziej wesoła i rozluźniona. Trunek był nawet niezły, ale starał się nie pić zbyt szybko. 

- Wstań na chwilę! – Zawołała nagle. 

- Po co? 

- Bo chcę rozłożyć kanapę! – Oznajmiła ciągnąc go za ręce. 

- Ponownie zapytam, po co? – Nie był pewny jej intencji. Przecież na złożonej siedzi się wygodniej. 

- Bo chcę się rozwalić! Oprzemy poduszki o ścianę i będziemy mieć więcej miejsca – wyjaśniła. Usłyszał skrzypienie zawiasów i po chwili pociągnęła go za sobą na szerokie posłanie. Podała mu kolejny kieliszek z winem. 

- Jest całkiem niezłe – stwierdził upijając trochę. Właściwie naprawdę mu zasmakowało. 

- Wiem, to jedno z moich ulubionych. Dawno nie piłam dobrego wina. 

- Jestem w szoku, że w ogóle pijesz – był całkowicie przekonany, że to nie jest zgodne z zasadami zdrowej diety. 

- Czerwone wino zawiera resweratrol. To substancja o działaniu antyoksydacyjnym. Dzięki niemu będę długo młoda i piękna! – Ponownie napełniła ich kieliszki. Czuł już lekki szum w głowie. 

- Uważasz się za młodą i piękną? – Zapytał z lekką przekorą w głosie. Wciąż nie umiał jej sobie dokładnie wyobrazić. Wiedział, że ludzie są trochę podobni do szkieletów. Mają głowy, korpusy i kończyny w podobnych miejscach, czego nie można było powiedzieć o wszystkich potworach. Brakowało mu jednak barw, oraz detali. 

- Oczywiście! To, że aktualnie nie mam faceta, w ogóle nie oznacza, że nie mam powodzenia – była wyraźnie rozluźniona – dolać Ci? - G! nie zdążył jeszcze opróżnić kieliszka, pokręcił przecząco głową. H. pochyliła się i ponowie dolała sobie porcję wina. Ciekawiło go, jaka jest jej tolerancja na alkohol. 

 -Wiesz, że to niezbyt rozsądne z Twojej strony. Kobieta nie powinna upijać się w obecności mężczyzny. Rozumiesz, tak sam na sam – znów chciał się z nią trochę podroczyć. Przecież nie zrobiłby jej niczego złego. 

- YYmmm! Doprawdy? – Coś w jej głosie jakby delikatnie mruczało. Faktycznie musiała już sporo wypić. – To raczej Ty powinieneś się bać! 

- Niby czego? 

- Bo podobno to ja jestem tą zboczona! – Zaśmiała się. 

- Faktycznie! Moje biedne kości są zagrożone – starał się udawać przerażenie – lepiej zboczuchu trzymaj się od nich z daleka! 

- Za późno! Ja już widziałam Cię nago! – Zawołała z takim entuzjazmem, jakby było to jedno z większych osiągnięć jej życia. Poczuł jak zbliża do niego twarz i opiera ją o jego obojczyk – Właściwie, uważam, że jest bardzo ładne - dodała. 

Ładne? Jego kości są dla niej ładne? Nie miał bladego pojęcia, co odpowiedzieć ani jak zareagować. To nie tak, że nigdy nie słyszał komplementów, jednak nie spodziewał się, że może być w jakikolwiek sposób atrakcyjny dla człowieka.  

Tymczasem ona wygodnie rozłożyła się u jego boku. Miękkie włosy muskały go po brodzie. Czubkiem noska delikatnie gładziła jego karku. Zadrżał, gdy jej dłoń wsunęła się między guziki koszuli i oparły na mostku. Delikatnie poruszyła na nim swoimi palcami. Pragnął tego, bardzo. Potrzebował tych pieszczot jak niczego na świecie. Czuł jej gorący oddech na szyi, ale sam bał się poruszyć. Tak okropnie pożąda jej bliskości, jej ciepła, tej rozkosznej miękkości jej ciała. Nie chce jej spłoszyć. Nie chce, żeby się opamiętała i uciekła od niego. Chce mieć ją tak blisko jak teraz, albo jeszcze bliżej. 

Leżeli tak przez dłuższą chwilę. Jej oddech był miarowy i spokojny. Zdecydowanie mocno spała. 

Share:

29 czerwca 2019

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Potwór pod łóżkiem i magia więzi


Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści

Toyota siostry była zaparkowana przy twojej ulicy. Wchodząc po schodach nasłuchiwałaś wrzasków przerażenie lub płaczu dziecka, jednak na klace schodowej było cicho. Stanęłaś na chwilę przed drzwiami, aby się uspokoić. Nie możesz wyglądać na spanikowaną. Wszystko jest normalnie, to tylko twoja siostra, a ty cieszysz się z jej wizyty. Nacisnęłaś na klamkę. 

- Ciocia! – Mała rakieta wystartowała w twoim kierunku. Złapałaś ją i mocno przytuliłaś. Uwielbiasz tę słodką kruszynkę. 

- No nareszcie. Pozmywałam Ci kilka kubków, bo nie byłoby w czym zrobić herbaty. Przywiozłam ciacho, ciocia upiekła – kto tu jest gościem w czyim domu? 

- Fajnie, jak ona się czuje?

- Znakomicie, jak zawsze. Wiesz, że to kobieta nie do zdarcia. Skarbie puść ciocię i idź umyć rączki, to dostaniesz ciasto – zawołała do Małej. 

- No wiesz co! – Zwróciła się do ciebie - ledwo dwa miesiące nie masz faceta i już kupujesz zabawki erotyczne? Serio, wibrator? 

- Ciszej! – Spojrzałaś z przerażeniem na drzwi sypialni. Były zamknięte. Zastanawiałaś się, jak wiele przez nie słychać. 

- Spokojnie, nie usłyszy nas – z pewnością chodziło jej o Małą, ty martwiłaś się o kogoś innego. Dziecko wróciło po chwili siadając między wami na kanapie. Zauważyłaś, że leżące na nim pościele były poskładane. 

- Nocuje ktoś u Ciebie? – Zapytała zaciekawiona – pozwoliłam siebie trochę to ogarnąć, żeby było gdzie usiąść. 

- Nie, to moje legowisko do oglądania filmów. Wiesz, oszczędzam na ogrzewaniu, więc siedzę pod kołdrą – miałaś nadzieję, że brzmi to bardzo wiarygodnie. 

- Mówiłyśmy Ci z ciocią, że ogrzewanie elektryczne kosztuje majątek. Dlaczego Ty nigdy się nie słuchasz? – Pięknie. To ty jesteś starszą siostrą, to ty masz prawo ją pouczać, nie odwrotnie. 

- Świetnie sobie radzę. Mów lepiej, co u Was słychać. 

- Tata był! – Wtrąciła się Mała. Siostra zrobiła minę, jakby dziecko wspomniało o najgorszym pasożycie. Nie dziwisz się jej. 

- Tak, na dodatek przyjechał ze swoimi rodzicami. Musiałam ich gościć przez cały zeszły weekend. 

- Wiem, że ma prawo do widzenia się z nią, ale czy nie powinien zabierać córeczki do siebie? Dom cioci to nie hotel – oburzyłaś się. 

- Przeziębiła się, a ten typ jest maksymalnie nieodpowiedzialny. Nie potrafi zająć się sobą, a ja miałabym mu dać chore dziecko? Jego matka nie jest lepsza. Jak zobaczyła, że Małej leci z nosa, od razu powiedziała, że ona się tym brudzić nie będzie – żaliła się. 

- Co za wstrętny babsztyl, przecież to jej wnuczka! 

- No i skończył się na tym, że zamiast ją zabrać zostali u nas – wyglądała na przybitą - Zmieńmy temat, bo mnie brzuch boli, jak o tym myślę. 

Przez resztę popołudnie gadałyście o pierdołach. Dałaś siostrzenicy karki i kolorowe zakreślacze, żeby miała zajęcie. Oczywiście nie obyło się bez pomalowania również ciocinej ściany. Musisz zaopatrzyć się w jakieś zabawki, jeśli będą chciały odwiedzać cię częściej. 

Po około dwóch godzinach Mała zrobiła się marudna, więc musiały wracać do domu. Sprawdziłaś, czy niczego nie zapomniały i pożegnałaś się czule z każdą z osobna. Patrzyłaś przez okno na odjeżdżający samochód. Gdy tylko zniknął ci z pola widzenia, wpadłaś do sypialni. 

- G!, przepraszam Cię! – Zawołałaś rozglądając się za swoim potworem. Dostrzegłaś jak powoli wypełza spod łóżka. Podbiegłaś i pomogłaś mu pozbierać się z podłogi otrzepując kurz z jego piżamy. 

- Masz całkiem fajną rodzinkę – stwierdził wracając na swoją kanapę. 

- Wiem, są świetne. Chcesz kawę i kawałek ciasta. Jest przepyszne! – Zaproponowałaś. 

- Czemu nie – stwierdził rozmasowując kark. Nie jesteś pewna jak czują się potwory pod łóżkami, ale twój wyglądał na dość zdrętwiałego.   

 - Wybacz, że zapytam, ale czy problemy z mężczyznami są u Was rodzinne? – Kurde, jednak wszystko słychać przez te cienkie ścianki. 

- Można tak powiedzieć. Naprawdę masz ochotę na koleją smętną historię? – Dwa dni temu żaliłaś się z własnych miłosnych problemów, a teraz znów chce być tym męczony? 

- Lubię Twoje historie, nawet smętne.

- Jak chcesz. W zasadzie w tej historii nie ma żadnej miłości. Poza miłością mojej siostry do jej pięknej córeczki. Po prostu zaszła w ciążę z totalnie przypadkowym facetem, to był błąd młodości. 

- Chcesz mi powiedzieć, że ma dziecko z mężczyzną, z którym nie łączy ją więź? – Wyglądał na bardzo zaskoczonego. 

- Jeśli masz na myśli formalny związek, czyli małżeństwo, to tak, ma nieślubne dziecko – zdawałaś sobie sprawę, że nie jest to coś, czym wypada się chwalić. 

- Jak to jest w ogóle fizycznie możliwe? To znaczy, – szukał odpowiednich słów – czy dla ludzi więź nie jest warunkiem koniecznym do poczęcia dziecka? 

- Nie, nie potrzeba papierka, aby pojawiło się dziecko. 

- Papierka? Jakiego papierka? – Był coraz bardziej zagubiony. 

- Akt małżeństwa. Umowy zawarcia związku małżeńskiego. Idzie się do odpowiedniego urzędu i spisuje umowę. 

- Żartujesz sobie ze mnie? – Teraz był już w głębokim szoku – A co z prawdziwą duchową więzią? – Już chyba wiesz, o co mu chodzi. 

- Masz na myśli przysięgę małżeńską? Oczywiście, że jest coś takiego. Nie wszyscy się na to decydują, ale większość ludzi przysięga sobie wierność i uczciwość w związku. To faktycznie bardzo duchowa, sakramentalna uroczystość. 

- Ale to nadal tylko słowa. Nie macie nic więcej? – Już nie byłaś pewna, czego od ciebie oczekuje. 

- Nie, tak właśnie wygląda ludzkie małżeństwo, to przysięga i umowa na piśmie. Czy u potworów wygląd to inaczej? – Zrobiłaś się naprawdę ciekawa. 

- Właściwie, zupełnie inaczej, – zawahał się przez chwilę – to dość trudny temat. 

- Opowiedz, proszę! – Nie mogłaś się powstrzymać. Musisz to wiedzieć. Zaczął nerwowo obrać kubek w dłoniach, jakby miał ci zaraz wyjawić jakiś straszliwy sekret.  

- Jak już znajdziesz kogoś odpowiedniego – zaczął w końcu – i wiesz, że to ta jedyna osoba na całym świcie, wtedy zawiązujecie więź dusz. To bardzo skomplikowany proces. Często się nie udaje za pierwszym razem. Jeśli jednak się powiedzie i dwa potwory złączą się swoimi duszami, wtedy dopiero mogą pojawić się dzieci. Więź jest w zasadzie jedna na całe życie. Teoretycznie możne ją zerwać, ale to bardzo przykre doświadczenie. Bywają wypadki śmiertelne. 

- Chcesz mi powiedzieć, że potwór może umrzeć z powodu zawodu miłosnego? – Byłaś w szoku. To, co powiedział, było piękne i straszne zarazem. 

- Tak, to jest możliwe. Dlatego sprawa musi być poważnie przemyślana. Nie ma miejsca na pomyłki. 

- To naprawdę brzmi bardzo romantycznie. Myślę, że moich rodziców łączy podobna więź, może nie dosłownie taka, ale coś w tym stylu – stwierdziłaś. 

- Więc u ludzi to jednak możliwe? 

- Nie wszystkie związki w mojej rodzinie są nieszczęśliwe. Moi rodzice bardzo się kochają, są szczęśliwi i wspólnie spełniają swoje marzenia. – Cieszyłaś się, że wreszcie możesz opowiedzieć mu o czymś pozytywnym – Kilka lat temu, gdy mój tata przeszedł na policyjną emeryturę, sprzedali dom oraz udziału w rodzinnej firmie mojej mamy i przenieśli się na Filipiny. To piękne wyspy, bardzo daleko stąd. Przyjeżdżają raz do roku na Boże Narodzenie.  

- Brzmi naprawdę romantycznie.

- Tak, czasem troszkę im zazdroszczę – Poczułaś też, że tęsknisz za staruszkami. Wprawdzie widziałaś ich niedawno, ale musisz się do nich odezwać na Skype’ie, stanowczo za rzadko to robisz. 

- Wizyta Twojej siostry udowodniła mi pewną rzecz – stwierdził przebiegle. 

- Co takiego? – spytałaś szczerze zainteresowana. 

- Teraz mam pewność, że jesteś zboczona. 

Share:

28 czerwca 2019

Undertale: Nethertales - Rozdział 7


Notka od autora: W opowiadaniu mogą się pojawić przemoc, przekleństwa, Treści obrażające wartości społeczne, przekonania religijne, światopogląd. Brak treści pornograficznych.
Prosimy nie wrzucać bez pozwolenia na inne strony lub wattpada. Ciemne, mroczne królestwo, ukrywające w swych mrokach najciemniejsze moce i złowieszcze demony, karmiące się bólem i cierpieniem upadłych dusz. Gdzie usłyszysz tylko jęki i lamenty grzejników, morderców, złodziei, gwałcicieli, terrorystów, którzy z własnej głupoty zginęli w imię wierzeń oraz Szalonych Yaoistów i fandomu, skazanych na wieczne męki, rozdzierającą rozpacz, wżerające się w umysł ofiar oraz memów internetowych które zalały Internet. To raj płynący mlekiem i miodem niegodziwości, gdzie złe uczynki to chleb powszedni dla demonów. W tym świecie jest jedna zasada...
Zabijaj albo Giń!
Nasza historia zaczyna się przy zapomnianym przez demony wejściu, przy samej górze Mt.Ebott, w ludowych przekazach nazywaną " góra samobójców". Tam właśnie pewien nieszczęśnik miał pecha i wpadł do ciemnej czeluści góry, po czym słuch o nim zaginął... Czy na pewno? Tak się zaczęła Nasza opowieść....
Autor: GrimAngel
Beta: Turpistyczna

Spis treści:

6 | 7 | (obecnie czytany) 8 |


W każdej historii, jest jakiś rycerz na białym koniu z uśmiechem, którym mógłby oślepić przelatujący w pobliżu samolot, tak silny, że masło z niego spływało na umięśnioną klatę w czasie kiedy niszczył azjatycką niewinną wioskę, przy ratowaniu amerykańskiej niewiasty. Albo jeszcze lepiej, jak tajemniczy super bohater w spandexie i w ciasnych portkach oraz majtkach na wierzchu ratuje z płonącego samochodu udającą wiecznie feministkę – reporterkę, która naprawdę była typową „ księżniczką Peach”. Tak, zawsze się pojawia taki archetypowy bohater, równy swemu pierwowzorowi Herkulesowi lub Heraklesowi - nie wiem, które imię jest poprawne1. Wiem tylko jedno - Antony Caido-Angelos jest takim bohaterem dla małej Sary , oraz nas drugo- czy trzecio- planowe postacie, gdzie autorzy zapomnieli, że tworzyli takie postaci, a widzowie mówią „wtf, co to za koleś na drugim planie? Czy on biega na golasa z piłą mechaniczną?”

Pan Antony od razu do nas pomachał. Dzieciaki się ucieszyły, bo jego uśmiech to drobinka szczęścia tego marnego życia. Dziewczynki zarumienione jak dojrzewające jabłuszka, chłopaki już obgadują, ale w głębi duszy chcą być jak on. Ja wiedziałem od momentu, kiedy pojawił się na horyzoncie - jesteśmy uratowani!

- Kochana Ewo, Ewuś prosiłem o coś ładnie, nie bijemy dzieci.

- Proszę, panie Angelos!

- Nie zaprzeczaj, mała, nie zaprzeczaj, znam twe numery, widziałem co się tutaj działo. Chyba nie chcesz, żebym to napisał w raporcie?

- Oczywiście, panie Angelos!

- Mów do mnie Antony - powiedział nonszalancko Antony, w kierunku Siostry Ewy która ze wściekłości i zakłopotania zrobiła się czerwona jak burak. Nasz Kochany Rycerz ruszył w kierunku Aleksandra i Łukasza. Chłopaki się zdziwili, gdy nagle schylił się i łobuzersko szepnął tak, ŻE WSZYSCY TO Słyszeli:
– Aleks idealnie zacytowałeś „dzień świra” i na pewno niejednego Anioła rozbawiłeś, ale na pewno Bóg nie ma takiego poczucia humoru, to lepiej nie módl się z nienawiścią i ksenofobią, oki? - a potem potargał mu włosy .

- Dobrze, proszę pana – odpowiedział Aleks i uśmiechnął się radośnie.

Tak działa pan Antony, jest światełkiem w ciemnym tunelu, ciepłem w mroźne dni, jego sposób bycia wkurza Siostry, prócz sióstr Klaudii. Bo nie dość, że pan Anton ma latynoską urodę, jest obcokrajowcem, to jest jeszcze bezpośredni, szczery i nawet cwany lis z niego. To je wkurwia! Nic mu nie, mogą zrobić ani powiedzieć, bo boją się, że tak nasmaruję w raporcie, że mogą zamkną sierociniec. Jedynie siostra Faustyna z nim walczy. Trzymam mocno za kciuki, żeby to pan Anton wygrał. Bo dla nas jest Bohaterem, Herosem w złotej zbroi, a nawet mogę powiedzieć, że Aniołem!

- Grażynko, zapomniałem o tobie! Idealnie podsumowałaś Waszego prezydenta! Aż się uśmiałem, HA!

- Panie Caido-Angelos, może trochę szacunku dla damy!

- To są tu jakieś damy, oprócz Klaudini?

- Prowokuje pan diabła, proszę pana.

- E tam on jest zajęty oglądaniem „Teorii wielkiego podrywu”.

- Panie Caido - powiedziała stanowczo Siostra Grażyna, a pan Antony tylko spojrzał na nią, a potem ją zignorował , i podszedł do mnie i Sary.

- Moja Maleńka, jak się czujesz po podróży? - zapytał Anton, który pogłaskał Sarę, i przy tym ignorował mnie..

-Dobrze Panie Cai… Cai….

- Mów do mnie Antony

- ANTONIO BANDERAS!?

- Ho ho, to przestało być zabawne za trzecim razem, kilka miesięcy temu.

- Wykreślić z listy aluzję do None Pieces fandub pl.

- Widzę, że ktoś znowu wbija na twórczość PurpleEyesWTF, i tak - on nie wróci do parodii.

- Buuu, dlaczego!?

- No już, już, takie małe niegrzeczne dziewczyny, naruszające prawa autorskie mogą mieć jedną karę! - powiedział Antony, który w tej chwili podnosił Sarę.

- A jaką?- zapytała niewinnie Sara.

- A taką! – zaczął łaskotać Sarę i jednocześnie śpiewał - Japapa-rapapa, jazda w tę i nazad

Japapa-rapapa, to jest jazda w tę i nazad

Wte i wewte, wte i wtewte

W tę i nazad, naz i w tazad

Japapa-rapapa, bo to jest jazda w tę i nazad!2

- Nie, nie tylko nie… Ha ha ha ha – śmiała się biedna Sara.

Wszyscy im się przyglądali, zazdrościli, a siostry były zniesmaczone. Tylko ja i siostra Klaudia byliśmy zauroczeni tym widokiem. Czy tak wygląda ojcowska miłość do dziecka? Czy tylko jest to gra, żeby Sarze zrobić nadzieję czy przedsmak rodzicielskiej miłości? Dlaczego ja tego nie miałem, dlaczego nigdy nie odczułem? Czy możliwe, że Toriel, kiedy mnie spotkała na początku przygody też mnie darzyła rodzicielską troską, czy udawała żeby zdobyć moje zaufanie? Nie wiem, i nie dowiem się, bo już mnie nie ma pośród żywych.

W każdej historii, w której wydaje się, że jest sielanka, zawsze pojawia się antagonista, z wielkim, płonącym mieczem, pragnąc zniszczyć tą sielankę. Właśnie w tej części historii poznacie naszego antagonistę. Nie, nie chodzi mi o Flowey, tylko czyste zło w same w sobie!

- Panie Anton! – nagle usłyszeliśmy najsłodszy i jednocześnie najstraszniejszy głos!

Istoty tak strasznej, że Slade z „Młodych Tytanów Akcja” czy też normalnych, może się uczyć! Oto ona, Siostra Faustyna, weszła na deski tego komedio – dramatu, którym możemy nazwać moje życie!

Wszyscy spojrzeli na nią, na starszą panią, niby delikatny uśmiech, tak naprawdę bije od niej zatrutą zgniłą aurą, którą ukrywa, pod maską życzliwości.

- Witam panią, jak pani się spało? – zapytał Antony, ale było słyszeć niesmak. On taki się staje zimny i nieprzyjemny tylko przy niej. Jego aura znika i pojawia się coś, czego nie potrafię opisać.

- Dobrze, dobrze, ba!, nawet śniły mi się przyjemne rzeczy.

- Siostro, mam złą wiadomość!

- Jaką, siostro Ewo?

- Zboczyliśmy z trasy! Nie wiem, gdzie jesteśmy!

- Rozumiem, czyli nie dojedziemy do Parku Bieszczadzkiego? A szkoda.

- Nie, mieliśmy jechać do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau!

- A to nie to samo?!

- Nie, siostro, nie to samo, nie ten rejon!

- Czyli nie dojedziemy do najfajniejszego parku rozrywki! A szkoda, bo chciałam Placuszkowi pokazać fajne miejsca - a potem znikąd się do mnie przekleiła i zaczęła tarmosić moje biedne policzki! Nienawidzę, jak mnie tak woła przy ludziach! Niby to ma pokazywać jaka jest dla mnie dobra itp., co tak naprawdę ma na celu ośmieszyć przed społeczeństwem i całym światem. Ona tak zawsze! Jak byłem w szpitalu z jej winy, to udawała, że to wypadek! Albo jak ledwie byłem chory, tylko zakasłałem, to zaciągnęła mnie do lekarza, słodko się odzywała i adorowała lekarza oraz dała mu od chuj dużo kawy – załatwiła mi mocne lekarstwa, przez które prawie umarłem! Potem poczytała o lekach homeopatycznych i nimi starała się mnie leczyć. Efekty - znowu wylądowałem w szpitalu! Jej eksperymenty z lekami spowodowały, że na ten moment jestem odporny na wszelkie leki!! Gdyby nie to, że ona uwielbia oglądać i napawać się płaczem dzieci, które błagają żeby nie dostać szczepionki, to by stała na czele antyszczepionkowców. Taki z niej zły drań!- jak by zaśpiewał Lord Dominator.

Widziałem jak tej chwili Siostry patrzą na Faustynę, jak na Jezusa z Nazaretu, z podziwem. Tylko pan Antony reagował zniesmaczeniem, na te słowa o obozie.

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA- było słychać oddali Siostrę Klaudię która chyba już drugi raz chce bić głową o drzewo. Ona też czasami nie wytrzymuje psychicznie z tą kobietą.

- Siostro, autokar się pali – zauważyłem, co jest ciekawe bo jak on zaczął płonąć tak nagle!?

- Niech się skurwysyn jara jak ta lala- odpowiedziała siostra Faustyna i dalej tarmosiła moje policzki, tak przy okazji… czy ktoś zna pogotowie plastyczne?

Wszystkie dzieci spojrzały na nią jak na kosmitkę! Kierowca nie mógł uwierzyć jak doszło do zapalenia autokaru. Siostra Faustyna nagle zorientowała się, że nie powinna tak mówić i szybko zajęła się czymś innym, może kimś innym, dokładnie mną:

- Oj, mój kochaneczku, dobrze, że nie byłeś w tym autokarze jak zaczął samoistnie płonąć! Miałbyś takie same przygody jak ostatnio w Biedronce.

- Tak, proszę pani, pamiętamy. jak pani poszła z dużą ilością punktów do Biedronki, a jak nie chcieli pani wydać nagrody to wzięła zakładników, sterroryzowała cały sklep na całe trzy godziny i zaczęła nakłaniać do zabójstwa Kennedy’ego… człowieka, który od wielu lat nie żyje - powiedział Antony.

- Oj, tylko szczegół! Zaatakowali mnie!

- Bo zaczęłaś rzucać jabłkami w ekspedientkę! A ona tylko zapytała czy chce pani torebkę ekologiczną.

- To nie była taka straszna rzecz, nie musiały wzywać policji...

- Wzięłaś trzech zakładników!

- No pytali, co chcę zamiast za naklejki! To poprosiłam o trzeciego zakładnika!

Tak było, wzięła trzech zakładników: policjanta, który zapytał co chcę, ekspedientkę, która w czasie szopki tłumaczyła jakieś opowiadanie dla „Handlarza Iluzji oraz MNIE! I to wszystko za wymianę naklejek na książkę Okrasy, tylko jeden mały szczegół, taki tyci, tyci problem. TE KSIĄŻKI BYŁY TYLKO WYDAWANE W LIDLU, A ONA CHCIAŁA WYMIENIĆ NAKLEJKI W BIEDROŃCE!!!

Do dzisiaj zastanawiam jak z tego uszliśmy bez kuratora, ale za to znowu się przejechałem samochodem policyjnym (już 15 raz) oraz nauczyłem, żeby się nie zadawać z kryminalistami. Oni są dziwni.

- Echhhhh.

Nagle odezwała się siostra Grażyna:

- Co robimy, siostro przełożona? Nie mamy autokaru, nie wiem, gdzie jesteśmy! A nasz kierowca słucha lewackiej radiostacji, możliwe też, że w najbliższych wyborach zagłosuje na Rafała Trzaskowskiego lub gorzej, na Jana Śpiewaka! Co mamy czynić?

- To może zaśpiewamy jeszcze raz Arkę Noego!

Wszystkie Dzieciaki się zwinęły, nie chciały przez te wszystkie godziny śpiewać Arki Noego! Dzieciaki by wolały, żeby ktoś, bo ja wiem… poszukał telefonu i zadzwonił po pomoc drogową?!

Na nasze szczęście w nieszczęściu, jeden z dzieciaków odezwał się:

– A może pójdziemy na wycieczkę do tego parku, pod bilbordem którego właśnie stoję?

I znowu, jak jeden mąż spojrzeliśmy, i nie do wiary! Faktycznie był bilbord z jakąś reklamą. No cóż, to nie była reklama parku tylko jakichś jaskiń z góry Ebott oraz drugi bilbord z napisem „Jedz u Joe’go”

:: 5 minut później z melodią od jakiegoś teleturnieju, w którym trzeba zgadną co to za słowo:

Że Kurwa, że co!? CZY TO JAKIŚ NIESMACZNY ŻART!!! Jakim cudem, no powiedzcie mi?!

Kiedy obudziłem się w podziemiu i podróżowałem z Toriel, widziałem reklamę kuchni Joe’go, A TERAZ NA JAKIMŚ ZAPIŻAŁYM ZADUPIU, WEJŚCIU DO PARKU LUB CHUJ TO WIE, WISI TA REKLAMA Z „ JEDZ U JOE’GO!?

Pieprzyć, wychodzę, mam dość dowcipu z rodu Tex Avery3. No tak zapomniałem, nie mogę z tego wyjść! Bo jestem we własnych wspomnieniach. Boże, dlaczego mi to robisz?!

- Dobrze dzieciaki! Proszę łączyć się w pary. – Poinformowała nas Siostra Faustyna. Wszyscy, jak jeden mąż, szybko znaleźli swoje pary, oprócz mnie!

- Ech, młody, nie martw się, możesz z nami iść - odezwał się pan Anton i poczochrał mi czuprynę. Niby to przyjemne, ale nie lubię jak ktoś niszczy mi fryzurę, nad którą nigdy nie pracuję. Sara tylko zachichotała radośnie. Szybko wylizałem fryzurkę i chciałem podziękować, dopóki mnie nie złapała Siostra Faustyna.

- Kochaniutki, Ty znowu bez parki? Co ja z Tobą pocznę jak nie znajdziesz przyjaciół ?

- Faustyno, może z nami iść. Nic mu się nie stanie.

- Nie, nie, nie, panie Antony, musi pan zaopiekować się tą niewinną duszą - a potem pokazała na Sarę, która wesoło bawiła się włosami pana Antonego. Ta mała zawsze lubiła siedzieć na jego barkach i bawić się włosami.

- Proszę, nie przeszkadza mi chłopiec, naprawdę!

- Nie, nie, on ma duży talent do wpadania w dziwne przypadki.

Tak, jak wtedy gdy dała mi za dużo leków, i wylądowałem w szpitalu, oj nieraz wam wspominałem.

- Proszę, naprawdę nie przeszkadza

Albo wtedy, jak uczyła mnie jeździć na rowerze i tajemniczym sposobem wylądowałem u dentysty?!

- Nie, nie, ja wiem jak się nim zająć!

Jeszcze dołóżmy do jej porażek, jak poprosiłem o lekcje samoobrony, to nieeee, wysłała mnie na trzydniowy kurs dziergania, a potem mi kazała zrobić sweterek dla wściekłego jamnika! Mam jeszcze ślady zadrapań!

- Proszę siostry, ja nalegam!

Jeszcze dopiszmy do listy moich cierpień ostatni peeling twarzy. Po tym jak zobaczyła małego pryszcza zrobiła mi tajski peeling, znaczy ona nazwała to tajski - bo czytała jakieś książki na ten temat, ale tak naprawdę użyła papieru ściernego w połączeniu z kwaskiem cytrynowym na moją twarzy!

- Nie, nie, ja naprawdę wiem, jak się zająć takimi dzieci!

I jeszcze wtedy jak zabrali Nas na wycieczkę na Stadion Narodowy, co spadłem ze schodów z górnej części trybun, co ciekawe ja wtedy jeździłem na wózku, bo dzień wcześniej skręciłem kostkę, też leżąc w łóżku. Do dzisiaj nie wiem jakim cudem złamałem kostkę..

- Proszę Siostry, ale młodzi chłopcy w jego wieku powinny mieć dorosłego, który będzie ich męskim autorytetem, który może go wyprostuje.

- Nie, nie, ja sobie naprawdę poradzie. Mam duże doświadczenie z chłopcami, wiem jak z nimi rozmawiać.

Jeszcze wtedy, kiedy byliśmy w fabryce farby, nie dość, że była to nudna wycieczka, to jak prawie się utopiłem w kadzi z farbą.

-Dezyderiusz? Pamiętacie co z nim się stało?

-Oj, oj, oj tam, nic złego się nie stało

Pamiętam to, bo ja też byłem ofiarą numer 3, tylko Dezy miał gorzej! Do dzisiaj jego twarzy nie wygoiła się ….a minęło 5 lat od wypadku.

- Proszę siostry, nie może się tak siostra zachowywać, da siostra trochę swobody, naprawdę chłopcu się przyda męska rozmowa i ojcowska pomoc. Może to poprawi jego relację z rówieśnikami a może nawet w przyszłości wyjdzie na porządnego człowieka!

- Ostatni raz mówię NIE. Ja mam duże doświadczenie z trudnymi dziećmi. I wiem jak im pomóc, jak rozmawiać oraz jak zaopiekować!

Takkkk,……. WIĘKSZEGO BULL SHITU NIE MOGŁA POWIEDZIEĆ!!!

Tak, odczuwam to każdego dnia, każdego dnia odczuwam opiekuńcze ciepło itp.

Każdego dnia, każdego dnia niszczy mi dzieciństwo, nadzieje i marzenia!

- Ja naprawdę nalegam! Bo chyba wiele lepiej wiem jak rozmawiać z dorastającymi chłopcami – powtórzył któryś raz z kolei, tylko tym razem z ciśniętymi zębami Antony, było widać tą niesamowitą determinację oraz mrok, którego na tą chwilę nie potrafię wyjaśnić. Te oczy są straszne, jak na cudowne zielone oczy. Przerażające to jest, że w jego tęczówkach pojawił się jakby błysk złota! Nie potrafię wam tego wyjaśnić, a bym bardzo chciał!

- Panie Caido-Angelos, rozumiem pana troskę, ale pan zaczyna przekraczać swoje kompetencje, można rzec, że za bardzo się pan angażuje, nie sądzi pan? – powiedziała Siostra Faustyna, która swoją pseudo-kobiecością chciała pokazać, że jest górą nad nim. Oboje przyglądali się sobie, jakby próbowali znaleźć słaby punkt przeciwnika. Między nimi emanowała silna rywalizacja, chęć wygrania tej potyczki!

- Mogę nawet zasugerować, że pańska wielka chęć spędzenia z moim pupilem trochę czasu… jak to ująć, bo ja wiem … jest na tle seksualnym - a potem zakręciła się koło mnie jak kotka w czasie rui, po czym wbiła mi ostre pazury w ramiona - nie wiem, co by powiedzieli pana przełożeni, jak bym napomknęła o takim zachowaniu, hmmm?

Widziałem jak na twarzy tego człowieka, oczy stały się straszne, był zły, był wkurzony! Teraz nie stał przed nami Antony Caido-Angelos! Tylko ktoś obcy. Nie, źle to ująłem! Bóstwo albo diabeł, który musi powstrzymać się! Ale przed czym?

- Niech tak będzie - odpowiedział Anton

- To dobrze, teraz wszyscy idziemy! - powiedziała radośnie Siostra, ciesząc się z małego zwycięstwa nad Antonem, jednocześnie jej szyderczy uśmiech mógł zasłonić słońce, które mocno świeciło na Złotego Freezera4. Ale nie zauważyła, że pan Antony do mnie podszedł i wsadził mi do kieszeni pakunek.

- Jakby coś, młody, to podejdź do mnie i wal śmiało jak coś znowu wywinie ta wiedźma.

Od razu zaśmiałem się, bo faktycznie, dla świata była dobrą dyrektorką, dla sióstr mentorką, dla dzieci świruską i wiedźmą, ale dla mnie to zło konieczne, zło wcielone, potworzyca, której aura jest jak5 nieprzenikniona ciemność, czarniejsza od atramentowoczarnej nocy. Dalej bym mógł wymieniać jakie z niej zło! Chyba napiszę o niej książkę, jak od nowa się odrodzę.

Anton, znowu poczochrał mi fryzurę i szepnął:

– W kieszeni masz coś na ząb, pamiętaj, możesz je zjeść, jak sytuacja będzie bez wyjścia, najlepiej kiedy największe zło będzie czyhać, a twe życie zawiśnie na włosku i nic ci już nie pomoże. - a potem mi wsadził do plecaka pakunek Angel Cake i mrugnął - pamiętaj, tylko w czarnej godzinie możesz je przekąsić.

Widziałem jak odchodził, spojrzał na mnie tak, jakby chciał mnie pocieszyć, ale i tak wiedziałem że jestem w czarnej dupie. Usłyszałem rozmowę, między nim a Sarą.

- Dlaczego Oni-cha nie idzie z nami?

- Bo nie może! Zła czarownica go zaczarowała!

- Dlaczego taka z niej zołza?

- Bo głodna jest – a potem złapał i łaskotał Sarę, znowu się świetnie się bawili. Po chwili ich pląsy się skończyły i Anton ją postawił na ziemi, odezwał się do niej:

- Po drugie, musimy porozmawiać o nożu.

- O jakim nożu? - zapytała niewinnie.

- O tym, który wbił się w przednią szybę autokaru.

- Niee.

- No i jeszcze ten plan z morderstwem i słuchaniem Chodakowskiej…

- Zapomniałeś o lodach.

- Ooo, też były w planach?

- Tiak, to był pomysł BlueBery.

- O niej też musimy porozmawiać.

Widziałem ich z daleka, jak ze sobą rozmawiali, może znowu się powtórzę, ale nie potrafię! Ich zażyłość jest tak naturalna, nawet ta ich rozmowa niby taka poważna, tak naprawdę była spokojna, w atmosferze rodzinnej. Rozmowa między ojcem a córką, a nie opiekunem z placówki opiekuńczej z podopieczną.

Nagle poczułem ostre pazury wbijające się w moją rękę i ciągnąca mnie do przodu Siostra Faustyna uśmiechnęła się jak Joker, a nad jej oczami pojawił się cień zasłaniający jej oczy:

- Oj mój Ananasku, co z tobą pocznę? Dlaczego nie możesz być jak normalni chłopcy?

Nie musiała na mnie spojrzeć, ja już wiedziałem. Ona była zła na mnie, niezadowolona że nie jestem jak pozostali. Czy możliwe, że wiedziała, że miałem utarczki z Augustem? Ta kobieta jest dla mnie jak starożytna chińska zagadka, jak nie rozwiązywalne zadanie z matematyki czy też język programistów. Raz jest niebezpiecznie miła oraz absurdalnie nadopiekuńcza, a raz jest bez serca kobietą z roszczeniami i żalem do mnie, że nie spełniam jej oczekiwań, których tak naprawdę nigdy nie zdeklarowała.

Przez chwilę patrzyłem na jej plecy, nie odpowiedziałem jej na pytanie, to było bez sensu, i tak by nie wysłuchała. Mocnej mnie pociągnęła, szliśmy dalej przed siebie razem z pozostałymi. Po minucie ciszy:

- Raz byś mógł naprawdę zachować się jak wszyscy normalni chłopcy? Ten jeden raz przestałbyś robić z siebie ofiarę? Bo mały chłopiec nie może znaleźć pary! Może już czas, żeby dorosnąć i przestać zachowywać się jak ateista w świecie marzeń! Już czas pożegnać wymyślonych przyjaciół…

Ech, poruszyła znowu ten temat! Nie lubię jak ze mną rozmawia i zawszę wykorzystuję ten sam argument!

Chyba już czas, żebym wam wyjawił moją wstydliwą tajemnicę którą od samego początku mej przygody próbowałem przed wami ukryć….

_____
1 Dla ścisłości – oba imiona są poprawne i to ten sam bohater. Dla Greków – Herakles. Dla Rzymian – Herkules. I weźcie to sobie wszyscy raz na zawsze zapamiętajcie, bo Wam nakopię do tyłka, o! xD (Wasza Turpi)

2 Theme „Wander over Yander”- po polsku „W tę i nazad” , uwielbiam twórczość Craiga McCracken'a x3

3 -Frisk jak mogłeś! Tex Avery to geniusz swoich czasów, kocham jego kreskówki , zwłaszcza jego klasykę „Who Killed Who?”, Looney Tunes nie było tym czym było, gdy nie Tex 

- Ci , ci Grimcia, nie przejmuj się! Ja nawet nie wiem kim był ten człowiek

-Nienawidzę was ;-;

4 Jak widać, największy rywal Son Goku Freeza, zawszę marzył zostać Złotą Statuetką Oscara, dlatego już wiem dlaczego najnowszym filmie Dragon Ball, tak świeci na złoto. Za to Goku reklamuję Farbę Plate, a Vegeta pozazdrościł koloru włosów swojej Żonie Bullmie… ma jedno pytanie! DLACZEGO BULMA MA NIEBESKIE WŁOSY!? Oryginale miała Fioletowe!

5 To jest Inkantacja, najpotężniejszego zaklęcia ze świata Slayers, czy Slayers Next i Slayers Try, czary który może zniszczyć światy jeśli źle wypowie słowa. Czary samej Pani Koszmarów, Złoty Władca koszmarów i twórczyni Potężnych Mozuków jak Rubinookiego Shabranigdo oraz Dark Stara. O to fragment zaklęcia Giga Slayers – według tłumaczenia z RTL7^^


Share:

27 czerwca 2019

Grimtales - GRIM FANDANGO CZ 1 - BILET W JEDNĄ STRONĘ - LOLA GDZIE JESTEŚ


SPIS TREŚCI

Była noc w Rubacava. Kiedy ktoś opisał miasto, zwykle  opowiadał najpierw o zimnych nocach w mieście i tysiącach gwiazd, które rozprzestrzeniały się po niebie. Historia zawsze miała wpływ na gęstą mgłę w dokach i wszystkie te przygody, które sprawiały, że niektórzy ludzie romantycznie myśleli o dokach i ich mieszkańcach. 
W dokach nie było nic romantycznego. Przynajmniej nie w opinii Toto Santosa. Nigdy nie widział żadnego marynarza całującego swoją ukochaną na pożegnanie ani grupy starych i uczciwych marynarzy pomagających sobie nawzajem. Wiedział, że w dokach są tylko oszuści, przemoc i pijackie niepowodzenia. 
Innymi słowy, czuł się dość swojsko.
Zwykle nie wędrował po ulicach nocą, to był czas, kiedy miał większość swoich klientów. Mimo że świat zewnętrzny go irytował, nigdy nie powiedział „nie” dla pieniędzy. Tym razem jednak zrobił różnicę i zamknął swoje studio. 
I to nie był pierwszy raz w tym tygodniu. 
Lola zaginęła na kilka dni, a mężczyzna zaczął się martwić. Kobieta nigdy nie wyjechała na dłużej niż jeden dzień, nie mówiąc mu wcześniej. Toto mógł się założyć, że stało się coś nieoczekiwanego i nie podobało mu się to. Nieoczekiwane zdarzenia były często niepożądane.
Wszystkim, którzy o to pytali, powiedział, że to dobrze, że irytująca dziewczyna w końcu go zostawiła, ale czuł się inaczej w środku. Wszyscy o tym wiedzieli i wiedział, że tak. Nie przeszkadzało mu to, ale wolałby umrzeć po raz drugi niż przyznać, że się tym przejmuje. 
"Patrz gdzie idziesz!" warknął na pijanego marynarza, który potknął się w jego pobliżu. Mężczyzna nie był bliski upadku z nim, ale Toto był w złym humorze i - jak zawsze - chciał podzielić się nim z całym światem. 
Był bardziej niż świadomy tego, co Lola robiła w poprzednich tygodniach. Dziewczyna przez jakiś czas poważnie się podkochiwała w Maximino i chociaż Toto kazała jej zapomnieć o tym, nie słuchała. Nie mógł zrozumieć, dlaczego żadna kobieta nigdy nie słuchała tego, co miał do powiedzenia.
Zaangażowanie się w Maximino nie było zdrowe dla miłej dziewczyny takiej jak Lola. Mężczyzna kontrolował system hazardowy w Rubacava, był gangsterem najgorszego typu i zawsze był otoczony przez skorumpowanych oszustów. Było bardzo prawdopodobne, że jeden z nich poświęci trochę uwagi Loli. Możliwe było również, że dziewczyna wpadnie w poważne kłopoty, gdy wjedzie w świat, którego nie znała tak dobrze, jak myślała. 
„Jest zbyt naiwna,” mruknął do siebie Toto. „Kiedy ją znajdę, sprawię, że zapłaci za wszystkie pieniądze, które tracę podczas jej poszukiwania”. 
Miał nadzieję, że wkrótce ją znajdzie. Zagubione dusze zwykle nie wróciły w jednym kawałku. Przynajmniej nie w Rubacava.
Toto zauważył, że dotarł do mrocznego molo. Początkowo zamierzał się odwrócić i odejść, ale potem zauważył postać stojącą na końcu molo. Nie musiał się zbliżać, żeby zobaczyć, kto to był. 
„Co tu robisz sam? Nie masz nic lepszego do roboty?” - zapytał, idąc do Velasco. Stary kapitan zwrócił się do niego i wziął fajkę do ręki. 
„Słucham pieśni statków. Jest najpiękniejsza takiej nocy ” - powiedział. 
„Ale nie ma statków - ach, nieważne. Nie jestem zainteresowany” - stwierdził Toto. Velasco prychnął i odwrócił się twarzą do morza.
Toto i Velasco nie byli dobrymi przyjaciółmi, ale nie było między nimi nienawiści. Czasami nawet spotykali się, żeby o czymś porozmawiać, ale zdarzało się to dość rzadko. Zazwyczaj przynajmniej jeden z nich musiał być pijany. 
„Szukam Loli. Widziałeś ją?” Zapytał Toto. Wiedział, że nie musi wyjaśniać rzeczy Velasco. Dockmaster miał dziwny sposób wyczuwania tego, co myślą inni. 
„Hm, wydaje się, że” - powiedział. 
„Widziałeś ją?” 
„Nie, ona naprawdę nie lubi się bawić w miejscach, w których spędzam swoją wieczność”, odpowiedział. 
- Cóż, dzięki za nic - warknął Toto i odwrócił się, by odejść, ale głos Velasco sprawił, że znów się odwrócił.
„Zaczekaj. Teraz, kiedy tu jesteś, mam coś dla ciebie”. Wsunął rękę w swój niebieski płaszcz i wyciągnął nieco pomarszczoną kopertę. 
"Co to jest?" - zapytał Toto, kiedy go wziął. Drugi mężczyzna wzruszył ramionami. 
- Manuel Calavera mi go dał, zanim opuścił miasto. To wiadomość od niego. Powiedział mi, żebym ci go dał, kiedy cię spotkam. 
Toto nie zadawał dalszych pytań i rozerwał kopertę. Wiedział, że w pewnym momencie Lola zakochała się w Mannym, a mężczyzna uznał ją za swoją przyjaciółkę. Czuł zarówno zmartwienie, jak i nadzieję, myśląc, że Lola musiała uciekać z mężczyzną. Znowu będzie sam, ale przynajmniej czuje się dobrze. 
W kopercie była prosta pocztówka z niebieskimi kwiatami. Po drugiej stronie napisano kilka słów.
„Nick to zrobił”, przeczytał na głos Toto. Nie musiał nic więcej wiedzieć. Obraz i słowa powiedziały mu wystarczająco. Zacisnął pięści i zgniótł kartę.  Z jego oczodołów popłyneła łza.
- Ten wąż - mruknął złamanym głosem. Dziwne było, jak udało mu się to zrobić bez gardła, języka lub gruczołów łzowych, ale i tak udało się to zrobić. 
Ledwo zauważył, jak Velasco odwrócił się do niego plecami i pozwolił mu być. Toto to docenił, ale tak naprawdę to nie było konieczne. Nie musiał płakać ani wściekać się na nikogo. 
Nie było nic do zrobienia. 
- Szkoda. Była miłą dziewczyną - stwierdził Velasco po chwili ciszy. 
„Zbyt ładna jak na takie miejsce. To by się stało wcześniej czy później”. -dodał ze smutkiem Velasco
Toto czuł się źle i był zły. Lola była światłem w jego tak mrocznym życiu pozagrobowym i obrzydliwe było myśleć, że oszust jak Nick ją skrzywdził. Może nawet zrobił coś gorszego niż tylko zabicie. 
Velasco pochylił drugą rękę za plecami i spojrzał na morze. 
„Wiem, jak się czujesz. Ciągle myślę o mojej pani i…” zaczął, ale Toto nie był w nastroju do słuchania. 
- Zamknij się. Nie chcę ponownie słuchać twoich historii o tym przeklętym statku - mruknął. 
Mógł tylko mieć nadzieję, że Lola nie wycierpiała zbyt wiele. 
Velasco prychnął. Toto wiedział, że doktor miał na myśli dobro, ale to nie było tak, że on się tym przejmował.
Odwrócił się plecami do mężczyzny i odszedł. W drodze do domu zatrzymał się na chwilę, aby spojrzeć na majestatyczny Cat Track. Wiedział, że Nick Virago był tam i dobrze się bawił. 
Już wiedział że nigdy jej nie zobaczy. Swojej ukochanej ''córki''. 

Share:

POPULARNE ILUZJE