28 sierpnia 2018

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Fizjologia i anatomia cz. 2

Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści

- Nie miej pretensji! Byłeś ranny i nieprzytomny. Musiałam Cię zbadać i znaleźć wszystkie uszkodzenia. Zrobiłam to dla Twojego dobra. Gdyby w szpitalach przejmowano się cudzą prywatnością nikogo by nie uratowali! – Nie mógł temu zaprzeczyć. Miała rację, ale mimo wszystko czuł się z tym nieswojo.

- Daleko ta łazienka? -  Starał się o tym nie myśleć. Jednak aby zrobić krok musiał bardziej się na niej wesprzeć. Wtedy dopiero zdał sobie sprawę, że jest od niej wyższy. – Ile masz wzrostu? Jesteś całkiem malutka – zaśmiał się.

- Niedaleko. Mam równe 156 centymetrów – odparła lekko zawstydzona –ponoć małe jest piękne – dodała niemal natychmiast.

- Z pewnością urocze – Poczuł się nieco lepiej.

Do łazienki było faktycznie blisko. Małe pomieszczenie, wewnątrz unosiło się sporo całkiem przyjemnych, owocowych i kwiatowych zapachów. Nie tak źle, jak na miejsce gdzie ktoś zostawia swoje odchody. H. kierując jego rękami wskazała mu umywalkę i prysznic, pod którym postawiła małe krzesełko, aby nie musiał stać i nadwyrężać kości. Podała mu też wszystkie zakupione akcesoria.

- Gdyby coś Ci się stało, albo potrzebowałbyś pomocy, natychmiast mnie zawołaj. Zamknę drzwi na klamkę, i tak nie ma w nich zamka – wydawała się być zaniepokojona, ale przecież da sobie radę. Ma świadomość własnego ciała, w otoczeniu też potrafi się szybko odnaleźć.

Został sam. Czas zdjąć z siebie te przepocone łachy, odwiązał również bandaże z mostka i miednicy. Bolało, ale wytrzyma. Nie wie jeszcze jak, jednak jakoś sam założy je z powrotem.

Chyba jeszcze nigdy kąpiel nie była tak przyjemnym doznaniem. Ciepła woda koiła ból. Uspokajała. Od dawna nie czuł się tak zrelaksowany. Wymacał gąbkę i żel, które kupiła H. Spróbuje, może faktycznie nie będzie to nic dziwnego. Nie był pewny ile użyć tej pachnącej substancji, postanowił zacząć od dość małej ilości. Dotknął wilgotną gąbką obolałych żeber i z trudem powstrzymał warknięcie. Przyjemnie, naprawdę bardzo przyjemnie. W sprawnych dłoniach ten przedmiot mógłby być całkiem fajnym gadżetem. W miękkich dłoniach delikatnie obejmujących jego kości… Ja pierdolę, naprawdę? Jest w obcej łazience, na dodatek ludzkiej i nachodzą go takie zboczone myśli! Odrzucił gąbkę, złapał za zwykłe mydło i dokończył się myć. Pozwolił jeszcze, aby ciepła woda chwilę dłużej spływała po mocniej bolących kościach. Umyje jeszcze zęby i po robocie. Tylko co zrobić z ciuchami? Wypada poprosić H. o pomoc w praniu? No i nie pomyślał, co założy na siebie teraz! Przecież nie pożyczy od niej ubrań, będą babskie i pewnie za małe. Jest debilem.

Znalazł ręczniki i szczelnie się nimi owinął. Nie chciał dać jej znów okazji do oglądania go nago, to krępujące. Poza tym widok jego ciała może nie być dla niej niczym przyjemny. Nigdy nie wstydził się swojego wyglądu, ale człowiek może odbierać to inaczej, może nawet brzydzić się widokiem gołych kości.  Pewnie nic nie powie, ale swoje pomyśli. Woli tego uniknąć.

***

Byłaś czujna. Jeśli usłyszysz cokolwiek niepokojącego natychmiast tam wejdziesz. Póki co do twoich uszu docierał jedynie szum wody. Zastanawiałaś się, czy to co przygotowałaś będzie wystarczające. Uprzątnęłaś wszystkie swoje kosmetyki spod prysznica. Na dno położyłaś specjalną matę antypoślizgową. Właściwie i tak planowałaś się w taką zaopatrzyć po tym, jak niemal zginęłaś przez rozlaną odżywkę do włosów. Wstawiłaś też do brodzika plastikowe krzesło, żeby nie musiał stać na bolącej nodze. Teraz musisz zająć się kanapą.

Otworzyłaś okno w saloniku, aby wpuścić trochę mroźnego, choć niekoniecznie świeżego powietrza. Rzadko je otwierasz z powodu hałasu ulicy. Zdjęłaś z kanapy koc i poduszki. Zastanawiałaś się, czy ją rozłożyć, aby miał więcej miejsca. Właściwie on jest dość szczupłą osobą, a dzięki oparciu może przynajmniej spokojnie zmieniać pozycje. Żałowałaś teraz, że nie masz żadnego fotela, ale z drugiej strony mieszkanie jest za małe na więcej mebli. Kupiłaś nowy koc, dwie puchowe poduszki i lekką kołdrę. Z zadowoleniem rozpakowywałaś bawełniane prześcieradło, które dostałaś w promocji razem z uroczym fartuszkiem kuchennym. Po chwili wygodne i miękkie posłanie było gotowe. Wyglądało dobrze i było przede wszystkim schludne.

G! siedzi w łazience już dość długo, ale to normalne dla nie w pełni sprawnych osób. Poza tym, gdybyś ty nie myła się przez dwa tygodnie chyba zamieszkałabyś później pod prysznicem. Szum wody ucichł. Dasz mu jeszcze chwilę.

Nagle drzwi łazienki otworzyły się i stanął w nich wielki, ręcznikowy kokon. Szkielet nie tylko owinął się wokół pasa, zakrył również całą klatkę piersiową. Wyglądało to trochę komicznie, ale widocznie musiał mieć ku temu powody. Już chyba wiesz jakie.

- Przepraszam! – Pobiegłaś szybko do salonu, aby zamknąć okno – Nie wiedziałam, że tak strasznie zmarzniesz. Zaraz będziesz mógł się ubrać i przykryć kołdrą. Wszystko już naszykowałam – podeszłaś do niego i złapałaś za ręce, aby pomóc mu dość do kanapy. Wsparł się na twoim ciele. Delikatnie objęłaś go na wysokości dolnych żeber. Chciałaś ułatwić mu utrzymanie równowagi, jednak dotykając jego kości przez ręczniki poczułaś jak dygocze z zimna. Jednak popełniłaś błąd otwierając to okno, mogłaś wywietrzyć jak będzie już pod ciepłą kołdrą.

- Trochę potrwa zanim moje ubrania wyschną. Póki co, posiedzę pod kocem – jego głos lekko drżał. Będziesz musiała podkręcić ogrzewanie.

- Nie będziesz musiał. Kupiłam Ci coś do przebrania – oznajmiłaś zadowolona – mam nadzieję, że będzie Ci pasować. To tylko zwykła męska piżama w czarno-szarą kratę ale powinna być wygodna.

- Kupiłaś mi nawet ciuchy!Słuchaj, ja nie mam jak Ci za to oddać…

- Już powiedziałam, że masz się tym nie przejmować – dotarliście do kanapy – siadaj, założymy nowe bandaże na Twoje biedne kosteczki.

- Nie! – zawołał przerażony – Sam dam sobie radę! – oczywiście na to nie pozwolisz, ale musisz go jakoś przekupić, żeby uniknąć kłótni. Nie do końca spodobał ci się własny pomysł, ale chyba nie masz wyjścia.

- Jeśli będziesz grzecznym chłopcem i dasz się porządnie opatrzyć, oddam Ci papierowy i pozwolę zapalić – natychmiast ucichł. Miałaś wrażenie, że jego czaszka aż paruje od intensywnych myśli. Przeanalizowanie sprawy zajęło mu dłuższą chwilę.

- Dobra – odpowiedział w końcu – ale jak chcesz mnie macać to ubierz te gumowe rękawice.

- Oczywiście – byłaś z siebie dumna – bezpieczeństwo i higiena ponad wszystko. Możesz się położyć, będzie mi łatwiej.

- Nie mów mi, że kupiłeś też nową kanapę. Nie przesadzasz trochę? – Zapytał kładąc się na miękkiej kołderce.

- Kanapa została stara. Nowe są koc, prześcieradło, kołdra i poduszki. Będzie Ci wygodniej i znacznie cieplej. Najpierw zmienię Ci opatrunki na głowie – oznajmiłaś ostrożnie umieszczając poduszkę od jego czaszą i przykrywając kocem resztę ciała, aby nie marzł bardziej.

Choć dwa tygodnie kuracji przyniosły pewne efekty, jego twarz nadal była w złym stanie. W niektórych miejscach przypominała spękaną glazurę porcelany. Na szczęście te cieniuteńkie niczym pajęcza nić niedoskonałości najszybciej się goiły. Za każdym razem gdy się im przyglądałaś byłaś pewna, że jest ich mniej i nie pozostają po nich żadne ślady. Większe pęknięcia zrastały się znacznie wolniej, ale również dało się zauważyć pewien postęp. Jednak wciąż najbardziej niepokoiły cię dwie największe skazy. Nawet jeśli ich stan ulegnie poprawie, mogą pozostawić po sobie blizny.

Wreszcie nadszedł czas na mały potworzy striptiz. Teraz dopiero zdałaś sobie sprawę z własnej ekscytacji. Na studiach musiałaś zdać egzamin z anatomii. To nie był jakiś fascynujący przedmiot. Masa nudnych schematów do uzupełnienia i wykucia na pamięć. Obserwacja żywego szkieletu zapowiadała się znacznie ciekawiej. Musiałaś się jednak spieszyć. Nie pozwolisz mu ani marznąć ani krępować się zbyt długo. Odwinęłaś ręczniki i sprawnie zabrałaś się do usztywnienia uszkodzonych kości na klatce piersiowej i miednicy.

Widziałaś to już wcześniej, ale byłaś wtedy zbyt zdenerwowana aby skupić się nad jego wyglądem. Jego kości były niemal idealnie białe. W niektórych miejscach trochę przypominały wypolerowaną perłę, lub marmur bez skazy. Gdzieniegdzie przebijała się przez nie żółtawa poświata. Jakby gdzieś głęboko wewnątrz płynęły żyły czystego złota. Żebra powoli unosiły się i opadały przy każdym wdechu. Teraz żałowałaś, że masz na swoich dłoniach rękawiczki. Byłaś strasznie ciekawa jakie jego kości są w dotyku. Czy są tak samo gładkie jak dłonie? Z pewnością na takie wyglądają. Jedyne, czego byłaś w tej chwili pewna to tego, że są piękne i w niczym nie przypominają tych ohydnych trupich straszydeł z pracowni biologicznych.

G! cały czas leżał cicho. Zauważyłaś, że zasłania rękami tyle swojej twarzy ile jest w stanie. Nie rozumiesz do końca czego się wstydzi. Nie ma przecież żadnych dziwacznych narządów. W porównaniu do jego, niemalże bajkowego ciała, twoja zwierzęca anatomia wydaje się być trochę obrzydliwa, szczególnie jeśli chodzi o miejsca intymne.

- Skończyłam – oznajmiłaś po krótkiej chwili – możesz się ubrać.

- Wreszcie – jęknął – powinienem wynegocjować znaczne więcej niż tylko kilka fajek. Mam nadzieję, że to się chociaż dobrze goi.

- Widać zdecydowane postępy. Poleżysz jeszcze z tydzień a potem pomyślimy nad jakąś rehabilitacją
– pomagałaś mu zapiąć guziki flanelowej koszuli. Wyglądał na zmęczonego. Przygoda z kąpielą musiała być przyjemna i wykańczająca jednocześnie.

Musisz dotrzymać swojej obietnicy. Poszłaś do sypialni i wyciągnęłaś z szuflady nocnego stolika siedem sztuk starannie, ręcznie skręconych papierosów i całkiem ładną, metalową zapalniczkę. Zostawiłaś wszystko na stoliczku przy kanapie. Musisz jeszcze posprzątać łazienkę i zrobić pranie.
Pierwszą rzeczą, którą ujrzałaś wchodząc do łazienki były ociekające wodą ubrania G! smętnie zwisające z grzejnika. Przecież to schłoby wieki. Nie mówiąc już o tym, że chyba w ogóle ich nie wyprał, tylko zmoczył. Westchnęłaś i wpakowałaś wszystko do pralki.
Share:

5 komentarzy:

  1. Biedny G nie wie co to pralka😢

    OdpowiedzUsuń
  2. No i znowu. Końcówki wychodzą ci zajebiście i nie mogę się przez chwilę przestać śmiać. A byłam w autobusie, jak to czytałam. ;_; Tia... Wzrok człowieków (specjalnie) -bezcenny

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh, jakoś tak mnie natchnęło :-P . Przy okazji chciałam jeszcze raz ślicznie podziękować za tę cudną okładkę :-*
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy, na prawdę. Dla mnie była tl czysta przyjemność i bardzo się cieszę, że Ci się podoba! <3

      Usuń
  4. Mam nadzieję, że podobają Wam się te wpadki, bo póki mam okazję, trochę Was nimi pomęczę. Fani dramatycznych scen będą musieli uzbroić się w cierpliwość, ale spokojnie, doczekacie się małej tragedii ;-)
    S.

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE