31 października 2018

Wonderland ??


Autor: Usterka

Notka od autorki: Drogi czytelniku, poświęć mi chwilę i daj zabrać się w magiczne miejsce! Gwarantuję ci, że nie zabraknie dreszczyku emocji. Nie jest dla mnie ważna płeć, chociaż używana jest tutaj forma męska, czytelnikiem w typ wypadku może być chłopak lub dziewczyna. Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Życzę przyjemnej zabawy. Uwaga kontekst 18 +


Dla klimatu polecam mieć cały czas włączony utwór.

          Każdy chyba zna Wonderland, mniej lub bardziej. Baśniowa kraina w której wszystko mogło się wydarzyć... Drogi czytelniku, czy nie marzyłeś nigdy aby móc się tam przenieść? Spróbuj sobie wyobrazić jakie cuda mogą cię tam zastać. Wystarczy odrobina wyobraźni, by przed twymi oczami stanął świat jak z bajki. Ujrzyj białego królika z zegarkiem, bliźniaków którzy kłócą się o wszystko,szalonego kapelusznika, który pije herbatkę kiedy tylko ma na to ochotę. Uśmiechnij się, to jest naprawdę ciekawe miejsce. Ile osób chciałoby się tam przenieść. Czy należysz do nich? Teraz, gdy jesteś już nieco starszą osobą...Czy taki świat nadal jest dla ciebie interesujący? No dalej, wiem, że zabawa w „Alicję”, może okazać się dla ciebie interesująca.
Trudno uwierzyć by takie wydarzenia mogły mieć miejsce w „prawdziwym” świecie. W końcu końcu to jedynie świat wymyślony, nie fizycznie namacalny. Co jednak jeśli... się mylisz? Jeśli wszystkie niedowiarki się mylą? Nie śmiej się, są przecież takie osoby. Tylko że my ich odrzucamy, trzymamy z daleka …Pytanie brzmi: dlaczego? Czemu nie chcemy mieć przy sobie osób z bujną wyobraźnią ? Przecież to nic złego uwierzyć, że może cię w życiu spotkać coś bardziej niesamowitego niż znalezienie na ulicy dziesięciu złotych, albo zostanie zaproszonym na zabawę przez osobę, w której się skrycie kocha. Prze Zapewne znasz nie jedną osobę, która mówi tylko o takich rzeczach. Ty zaś pewnie patrzysz na nią krzywo i mówisz „Dorośnij, to się nigdy nie stanie”. Brak wiary rozprzestrzenia się równie łatwo, co dobrze nam znane choroby....
        Czy wiesz jednak, że takimi słowami lub też myślami, uśmiercasz jedną istotę z tej cudownej krainy? Wystarczy powiedzieć że nie wierzysz w kota z Cheshire. Dla ciebie to puste słowa, prawda powszechnie wiadoma, dla istoty tej, jest to cios w serce – niezwykle bolesny i trwały. Tak jak kiedyś ludzie głęboko wierzyli w podobne zjawiska, dziś nawet wstydzą się o tym mówić. Może nie tyle wstydzą co uważają to za temat błahy, myśl głupią, a słowa fałszywe. Wierzenie w magię jest dziecinne. Jesteśmy tak oddaleni od tych innych istot że nie słyszymy jak krzyczą z bólu, który został zadany przez nasze słowa. Nie widzimy jak wiją się w agonii. Pozwól jednak czytelniku że cię tam zabiorę. Może nie fizycznie, gdyż dla zwykłych ludzi jest to nie możliwe. Jeśli zrobisz to co tu zostanie napisane na pewno nam się uda. To co ? Próbujemy? No dalej, co masz do zrobienia w tę noc? Strony porno poczekają, spokojnie.
        Zatem zacznijmy od tego, że musisz odciąć się od hałasu i zgiełku jaki panuje dokoła ciebie lub przynajmniej postarać się to uczynić. Zamknij okna, przysłoń je jeśli coś za nimi świeci lub cię rozprasza. Drzwi również zamknij. Rozsi rwi ądź się wygodnie. Jeśli mogę cię prosić, nie jedz niczego ani nie pij. Lepiej się skupisz na tym, co chcę ci pokazać. Kolejną prośbą jaką mam, jest oczyszczenie umysłu. Nie, nie chcę byś stał się drogi czytelniku zombie. Chcę...abyś po prostu nie myślał o szkole, o pracy, o tym co będzie jutro na śniadanie.... Po prostu skup się na tym co mam tutaj dla ciebie.
          Czy wykonałeś to wszystko ? Nie? No dobrze, jeśli czujesz jeszcze potrzebę załatwienia potrzeb fizjologicznych, leć teraz. Poczekam. Jeśli jeśli wszystko jest już gotowe, myślę, że możemy zacząć.
           Pozwól bym ci pokazała co się dzieje po za światem materialnym i widzialnym przez ciebie. Wyobraź sobie... las. Naprawdę gęsty i mroczny, w dodatku otoczony mlecznobiałą mgłą. Widzisz to? Taaak.... Widzisz. Czujesz nawet powiew chłodnego wiatru na twarzy. Teraz umieść w tym miejscu siebie. Ja wiem, że jest ciemno, że ta mgła nic ci nie ułatwia ale... spójrz w górę, spomiędzy konarów widnieje srebrzysta tarcza księżyca. Niech on oświetla chociaż minimalnie twą drogę. Chociaż sam księżyc bywa tutaj wyjątkowo psotliwy, i w każdej chwili może osłonić się chmurami.
            Wydawać by się mogło, że nie jesteś tutaj sam. Każdy głośniejszy szmer, czy pęknięta gałązka sprawiają, że odwracasz się na różne strony, próbując dojrzeć cokolwiek, co ukoi twe nerwy. Nabierasz kilka głębszych wdechów i wydechów. Spokojnie, powtarzasz sobie, że to tylko jakieś zwierzątko. W dodatku wcale nie musi być krwiożerczym mordercą pragnącym twego życia. Idź dalej. Ścieżka chociaż ledwo widoczna wskazuje ci kierunek jaki masz obrać. Powoli zatem podążasz przed siebie. Na najmniejszą pieszczotę natury uczynioną na twej nagiej skórze zatrzymujesz się. Coś mokrego cię liznęło? j …. Coś chuchnęło ci w ucho? Wzdrygasz się. Nadal jednak nic nie widzisz. Widzę jednak, że czujesz się niepewnie. Czy zatem dalej chcesz podążać tą drogą? Możesz zawsze się wycofać, stwierdzić, że to nie dla ciebie.... Nie będę mieć ci tego za złe, w końcu... nie każdy takie rzeczy lubi.... Nie? Nie chcesz się wycofać? Ahh, rozumiem. Nawet jeśli to nie odwaga pcha cię dalej, to czysta ciekawość. Przemyśl to proszę, gdyż później będzie tylko straszniej, zamierzam pokazać ci rzeczy, na które możesz nie być gotowy. Jesteś jednak gotowy mój czytelniku? Dobrze więc. Wracajmy oczami wyobraź do naszego lasu. Czas nas goni, w końcu znów ruszasz ze mną. Zdawać by się mogło, że to miejsce nabiera... nowego życia. Drzewa się skłaniają w naszym kierunku a pnącza próbują cię sięgnąć i zaciągnąć w mrok. Nie dajesz się. Nawet jeśli ich nie widzisz, możesz usłyszeć szelest lub charakterystyczny drewniany dźwięk. Patrzysz w dodatku pod nogi. Drogi czytelniku, trzymaj się mnie, a gwarantuję ci, że będzie dobrze. Dotrzemy razem na miejsce. Nie wiesz jednak jak wyobrazić sobie moją osobę? Cóż, jestem kobietą, raczej dosyć niską, drobną... To jednak czy jestem blondynką o błękitnych oczach, czy brunetką o piwnych nie jest ważne. Uznajmy na ten moment, że pozostawiam ci to do wyboru. Stwórz sobie „mnie” a następnie złap za rękę. Czujesz chłód mej skóry na swej rozgrzanej dłoni. Wybacz mi, jeśli nie jest to za przyjemne. Nie chciałam byś czułUc się niekomfortowo. Wolę jednak zadbać o twe bezpieczeństwo, szczególnie, że to dopiero droga do celu. Gotowy do dalszej drogi? W porządku, ruszajmy. Nawet jeśli coś nagle owinie ci się wokół kostki – nie zatrzymuj się. Nie możesz. Roślinność tutaj.... nie jest tak przyjazna jak ta blisko twego domu. W tym miejscu jest czymś, czemu ufać nie możesz.
            Nasz spacer trwa chwilę aż nagle zatrzymuję nas gwałtownie. Coś staje nam na drodze. Chowam cię za siebie i każę się nie wychylać. Jednak jesteś dosyć ciekawy z natury, i mnie nie słuchasz, jak możesz w końcu przegapić taką okazję? Patrzysz, a tam coś co z pewnością było różą utworzyło żywą ścianę. Ciernie wiły się niespokojnie jakby były stadem żmij gotowych do ataku. Chwilami, gdy bardziej wyłonią się z mroku, widzisz na kolcach jak coś ciemnego, skapuje z nich. Wodzisz spojrzeniem po całości aż w końcu zatrzymujesz się na największym obiekcie. Jeśli pamiętasz chociaż trochę bajkę o Alicji, to z pewnością przypomnisz sobie jej spotkanie z kwiatami. Wielkie i pyszne kwiaty śmiały się z dziecka, szydząc z niej jak i jej wyglądu. Przed tobą w pełni okazałości właśnie ukazała się Róża. Próżno ci szukać na jej twarzy znajomych rysów. Brakuje jej nawet oczu. Zamiast tego widnieją tam dwie wygniłe dziury, jakby ktoś łyżką się bawił. Nasze serce przyśpiesza a wraz z nim oddech. Chęć poznania z bliska ów „cudu” natury znika momentalnie. Szczególnie, że wcześniej wspomniana przybliża się coraz to bardziej. Oczywiście na ten moment ie......jedyne do czego jesteś zdolny to ucieczka. Ciągnę cię nagle mocno za nadgarstek krzycząc, że nie mamy czasu. Jest ich więcej. W końcu... pamiętasz, że nie było tutaj tylko jednego kwiatu, prawda? One jeszcze żyją. Mogą się ruszać. Idą po ciebie. Obcy... nie są tutaj mile widziani. Strach jednak nie paraliżuje cię. Lecisz u mego boku nie zważając na nic. Serce wali w twej piersi w szaleńczym tempie. Pot spływa po czole z powodu wysiłku jaki cię to kosztuje. Co chwila coś cię próbuje złapać. Słyszysz w dodatku jak są coraz to bliżej. No dalej, poczuj jak coś na karku cię mrowi, świadomość tak bliskiego zagrożenia.... Ostrość cierni będących tuż za tobą... Wszystko zdaje się być przeciwko twej osobie! Nawet liście wpadają na twarz by zasłonić oczy. Jeden szczególnie wielki przykleił ci się do twarzy i nie chciał się odczepić. Potykasz się o wystający korzeń z głośnym jękiem lądując na podłożu. Wszystko co na nim było, każda gałązka, szyszka czy kamień, wbijają się w twoją skórę powodując tylko dodatkowy ból. Walczysz z liściem próbując się przy okazji podnieść. To jednak staje się niemożliwe gdy tylko sięgają się różane pnącza. Głośny jęk wydobywa się z twych ust. Czujesz jak ciernie ranią twoje nogi. Owijają się dookoła kostek, wbijając się w ścięgna Specjalnie tak się wiją, próbują pozbawić cię możliwości ucieczki. Kolejny raz głośno zawyłeś z bólu. Nie możesz jednak przerwać czytania! No dalej, wracaj mi tutaj! Czuj ten ból, niech chłodne powietrze wdziera ci się przez nos, niech sprawi ka , że oddycha się ciężej... Usta! To twój ratunek. Oddychasz przez nie, jednak nawet to powoduje dodatkowe cierpienie. Suchość jakby jeszcze w powietrzu było coś, co chce cię udusić. Walcz! Ja już lecę! Dobywam ostry kamienia i nas ratuję. Atakuje pnącza rozwalając je bezlitośnie. Łapię cię za dłonie i otrzepuję z liści. Pomagam ci się również rozprawić z tym czymś na twarzy. Wijąca się część lasy chowa się w mroku. My zaś uciekamy dalej.
              W końcu las się kończy a przed nami znajduje się wielka i stara brama z metalowym napisem„ Wonderland ”. Tak jak i początek, tak i dalsze rejony za bramą, nic nie zachęcało cię by tam wejść. Chociaż... Nie. Mylę się. Znowu ta ciekawość pcha cię wprzód. Każe iść i poznać sekrety tego miejsca. Cóż, popycham się więc lekko, zachęcając do utrzymania równego kroku. Idziesz tam ze mną niepewnie, w twej pamięci, jak i na większości obrazków w internecie, ten świat był inny. Nie tak go sobie wyobrażałeś jak maluje się obecnie przed tobą. Zamiast kolorowych drzew, widzisz pousychane kikuty. Wyglądały jak szpony wyrastające z ziemi, ohydnie wysuszone i sięgające po ciebie. Trawa... Powinna być zielone, soczyście zielona. Jej również tutaj brakowało. Były tylko okropne chwasty, zdawało ci się, że niektóre szczerzą do ciebie swe kły. Pokrzywy. Kurwa mać! Zasyczałeś zły łapiąc się za zaatakowaną nogę. Jakim cudem przebiły się prze ubrania? Brakowało ci tutaj jeszcze komarów, wtedy już nawet piekło Lucyfera zdawało się być bezpiecznym brzusiem mamusi....
               Rozglądasz się uważnie dookoła. Na twe usta pcha się coraz to więcej pytań. Pytasz się gdzie ta radość gdzie śmiech? A kolory? Ich też tu brakuje. Nie wspominając o roni rozkładu. Gnijących liści... Kwiatów... Owoców... i … Nie. Wolałeś sobie powtarzać, że to małe co wystawało z ziemi to korzeń...
j.....obrośnięty... cholera wie czym. To na pewno nie były ścięgna. Przełknąłeś ciężko ślinę, swe spojrzenie skupiasz na mnie, czekając przy tym na odpowiedzi na zadane pytania. Kto był winowajcą? Mój palec wskazał na ciebie. Tak, ty człowieku. Ty to uczyniłeś. Oczywiście czytelniku nie ty jeden, nie jesteś sprawcą całego zła na tym świecie. Wina leżała po waszej stronie. Brak wiary w to miejsce wyniszczał je każdego jednego dnia. Każdy jeden niedowiarek był jak najgorszy morderca, niszczący wszystko bezwzględnie dookoła. Jednak poganiam cię dalej, w końcu chcę ci więcej pokazać. Udamy teraz na herbatkę. Pamiętasz dzikie imprezy z kapelusznikiem, marcowym zającem, małą myszką i kotem z Cheshire? Nie ? No cóż, to teraz ci odświeżymy pamięć. Pociągnęłam cię za rękę a następnie już ciągnęłam w stronę kolejnego miejsca. Po drodze mogłeś podziwiać kolejne zniszczenia. Miejscami nie było nawet już żadnych śladów po roślinach, tylko goła ziemia i skały... Nim w pełni zarejestrowałeś co i jak, byliśmy już na miejscu. Świat... zmalał do tego stopnia, że nawet odległości pomiędzy kluczowymi miejscami była niewielka.
            Widzisz stół z pełną zastawą, dużą ilością miejsc, lecz gdzie ludzie ? Wołamy i wołamy a odpowiada nam jedynie cisza. Gdy tylko podchodzisz bliżej, widzisz, że to miejsce zostało dawno opuszczone. Drawniany stół był już miejscami przegniły, myliłeś się jednak co do jednego. Nie był opuszczony. Wdziałeś robaki babrające się w jedzeniu. Coś co było...ciastem aż się ruszało od bieli gnid. Jeśli jednak ruszające się ciasto nie robiło na tobie wrażenia, to wyobraź sobie woń tak ciężką i tak gryząco-mdlącą, że żółć podchodziła ci do gardła. Szybko pociągnąłeś koszulkę tak, by zasłonić zmysł węchu. Jednak to również nie dawało wiele. Wciąż widziałeś jak bardzo zżerane i wygniłe to było miejsce. Sam nawet nie wiesz kiedy twe oczy zaszły łzami. Mój drogi, co jednak jest tego winą? Czyżby woń rozkładu tak trudna była do zniesienia? A może … to świadomość, że już nikt nigdy przy tym stole nie będzie się bawił? Przez dobrą chwilę wpatruję się w ciebie uważnie, jednak w końcu daję ci spokój. Odwracam się i powoli przechadzam po okolicy. Gdzieniegdzie widzę jeszcze roztrzaskane talerze, widzę popękane kubeczki... Jaka szkoda, nigdy już nie będą służyć. Wyobraź sobie, że jednak dalej chcesz podejść. Coś cię do tego stołu na nowo przyciąga. Powoli więc podchodzisz i jeszcze raz przyglądasz się temu, co stało przed tobą. Wzdrygasz się lekko, a gdy unosisz imbryk twe oczy widzą w nim ciemną substancję o metalicznym zapachu, jednak... to już nawet nie powodowało strachu. Woń rozkładu tutaj była nasilona, jakby... coś tam na dnie jeszcze było. A może …? Zajrzałeś głębiej. Pożałowałeś. Tak bardzo tego pożałowałeś! Odbiegłeś od tego kawałek zwracając wszystko co było w twym żołądku. Pozbywałeś się tego wszystkiego, co tak bardzo ci teraz przeszkadzało. Na końcu zostałeś z kwaśnym i cierpkim smakiem w ustach. Nie było nawet czym przepłukać ust. Plułeś więc drogi czytelniku raz za razem, chcąc pozbyć się O na tego smaku. Okropności. Coś jeszcze w ustach ci zostało, jakieś niestrawione grudki. Kolejny raz więc się wzdrygasz. Będąc pochylonym w przód, lekko opierając dłonie na nogach, starałeś się oddychać spokojnie. Kiedy tu umierasz mi, ja dalej przechodzę o oglądam zgliszcza. Wspomnienia wracają jak żywe. Ile bym dała aby znów... tu być i się bawić. Nie jest tu już tam przyjemnie prawda? Pytam się z lekkim roztargnieniem, przy okazji sięgając po jakiś owoc. Nie maiłam okazji nawet przysunąć go bliżej, rozleciał mi się w dłoni, a to co w nim żyło, wiło się bezradnie w mej dłoni. Z zębatym uśmiechem spojrzałam na nie a następnie bez najmniejszej litości, pozbyłam się kolejnego robactwa. Ohyda... Lecimy dalej mój drogi towarzyszu~!
                   Ciągnę cię za rękę, naszym celem jest dom bliźniaków. W tym miejscu nie brakuje zabawek! W dodatku nie sposób szukać bardziej uroczej dwójki braci. Żwawym krokiem podążam przed siebie a ty grzecznie tuptasz tuż obok mnie. Spoglądam jednak jeszcze chwilę na ciebie. No dalej, chyba nie wymiękasz, prawda? Nieee. Kręcisz głową. Jesteś silnym człowiekiem. Takie rzeczy nie robią na tobie wrażenia. Cóż jednak mogę więcej rzecz? Cieszy mnie to, że nie jesteś kolejnym, który ucieka z płaczem i błaganiem. Gdy tylko docieramy na miejsce zatrzymujesz się. No tak.. czego mogłeś się spodziewać? Tutaj również nie było piękna. Była ruina. Stara i poniszczona z zapadniętym dachem. Już na przejściu mielimy zapowiedź tego, co tam się znajdowało. Miś, który niegdyś z pewnością był biały i puchaty, teraz rozczłonkowany leżał wzdłuż korytarza. Czy odważysz się wejść dalej? W końcu to tylko miś. Stary, zniszczony miś. Mimo to, patrzysz na niego z sentymentem. On... przypomina ci twojego pluszaka. Zdawało ci się czy nawet miał tę samą czerwoną kokardkę co ten, na twoim łóżku? Nie, to nie było możliwe. Chciałeś iść dalej. Powoli i niepewnie stąpałeś zatem dalej. Podążając prosto korytarzem, wsłuchiwałeś się w podłogę tak skrzypiącą, że nawet Wielki Wybuch nie mógł się z nią równać. Ja zaś kroczyłam tutaj niemal z kocią gracją, żadna deska pod mym krokiem nie odezwała się. Tu leży jego jedna łapka, tu druga. Ohh ! A tam jest jego ogonek. Podnoszę go i patrzę smutno. Czyżby i ich to dopadło pytasz się mnie. Ja ci na tę chwilę potrafię tylko przytaknąć ruchem głowy. To miejsce tętniło niegdyś życiem a teraz? Teraz jest tu tak cicho iż własne serce wydaje się być najgłośniejszą rzeczą w tym miejscu, poza podłogą. Podłoga to głośny chuj.
                  Idąc dalej jednak zauważasz więcej połamanych i popsutych zabawek. Misie, lalki, koniki na biegunach … To wszystko zostało zniszczone. Nawet ściany nie były w dobrym stanie. Obdarte, pociachane, jakby ktoś ostrzem po nich przejeżdżał. Oczami wyobraźni widzisz nawet jak ktoś w agonii zwija się tam, gdzie dokładnie stałeś, w tym wszystkim drapie z desperacją ściany. Walczy o oddech... Twarz jednego z bliźniaków nagle jak żywa staje ci przed oczami. Zwłoki leżały kawałek od ciebie, nim jednak z twych ust wydobywa się jakikolwiek dźwięk, to coś znika. Coś... Właściwie dobrze to określiłeś. Ciało nie było ciałem. Przez tę krótką chwilę widziałeś, że ktoś napadł na tę postać zostawiając długie cięcia. Po raz kolejny się wzdrygasz. Chłód? Tak, możliwe, że była to wina wiatru, który wpadał tutaj i pieścił twe ciało. Próżno jednak było liczyć na to, że będzie orzeźwieniem dla płuc cię zmęczonych wdychaniem dymu i tych paskudnych smrodów. Wiatr bowiem przyniósł ze sobą tylko więcej śmierci. Łatwiej było ci już nie oddychać... Podnosisz szybko spojrzenie na mnie, pytając się, czy by mogła powtórzyć. Ja zaś cicho się śmieje i mówię, że łatwiej będzie po prostu wstrzymać oddech. Kurz w powietrzu był tak ciężki, że oblepiał wszystko, nawet gardło przy oddychaniu. Oczy również zdawały się szczypać. Potarłeś je więc raz, drugi i trzeci raz. Było trudno. Noga piekła, pusty żołądek skręcał się, wymiocinowy smak w ustach, zmęczenie... Nic tak naprawdę nie przemawiało za tym, by iść dalej. Ponownie ciekawość jednak nie ustawała. Popychała cię dalej, w końcu skoro coś zacząłeś, wypadałoby to skończyć. Prycham cicho i kopię jakiś samochodzik. Ku zaskoczeniu twoim i moim, nakręcana zabaweczka dostaje nowego życia. Kręcąc się w kółko, wydawał bardzo wysokie i bolesne dla uszu dźwięki. W mig złapałeś się za uszy krzywiąc się po raz.... Właściwie kto by to liczył. Krzywisz się bardzo dużo razy. Prawda była jednak taka, ze miałeś ku temu powody. Między innymi samochodzik, który popierdalał jak oszalały. Im dłużej jednak wsłuchiwałeś się w te okropne piski, tym bardziej byłeś w stanie wyłapać jakiś rytm utworu. Czekaj, wróć, to nie był utwór... To był alfabet morsa! Dobrze rozpoznałeś te przerwy i piknięcia. Chciałeś wsłuchać się uważniej w wiadomość, jednak ponownie kopnęłam ten samochód, tym razem wyleciał z pokoju. Na twoje pytające spojrzenie wzruszyłam ramionami. Irytował mnie, mam bardzo wrażliwy słuch... Wzruszyłam na koniec ramionami. Mogłeś mi wierzyć lub i też nie.
                  Czułeś coraz to większy dyskomfort. Z lekką nieufnością spoglądałeś na mnie, chociaż ja byłam tylko osobą, która cię po tym miejscu oprowadzała. Nie snuj domysłów, nie warto szukać teorii. Skup się na tym, co masz dookoła siebie. Idź dalej, zwiedzaj. Ponownie wysil swoją głowę drogi czytelniku. Widzisz stare schody? Dobrze, a weź głęboki wdech, taki naprawdę głęboki. To zbutwiałe drewno. w Te schody... nie wydają się zbyt bezpieczne, jednak nie zwiedziłeś całego domu. Pragnąłeś iść dalej. Nie zważając zatem na me ostrzeżenia, ruszyłeś dalej przed siebie. Każdy jeden krok na tych schodach wydawał się tak głośny i tak nie pasujący do otaczającej cię ciszy. W myślach więc zadaj sobie pytanie. Chcesz iść? Czy nie.... Jeśli nie masz ochoty przemierzać dalej tej krainy, skończ już tutaj czytać.
                  Widzę jednak, że nie brakuje ci odwagi! W końcu co to dla ciebie, prawda? Nic cię nie zatrzyma by odkryć sekrety tego miejsca. Brawo, jestem z ciebie dumna!
Gdzieś w głębi pomieszczenia słychać pozytywkę. Ktoś jakby ją włączył dla nas? Nie była daleko, co ci szkodzi zajrzeć do niej. Horrory oczywiście nauczyły cię bardzo wiele. Przede wszystkim nie powinieneś się oddalać, ani iść w stronę dziwnego utworu granego przez pozytywkę. Nie mniej, to tylko twoje wyobrażenie, nie byłeś tutaj naprawdę. Nic nie stało na przeszkodzie by jednak sprawdzić. Skierowałeś się więc w stronę źródła dźwięku. Musiałeś iść bardzo powoli. Cały czas jednak nasłuchiwałeś otoczenia Tam widzisz małą baletnicę która kręci się wokół własnej osi. Coś... tutaj chodziło. Odwracasz się za każdym razem gdy coś zaskrzypiało. Wołasz mnie, czy jeszcze tutaj jestem. Oczywiście z dołu do ciebie krzyczę, że tak! Nie opuściłam cię, jednak pozwalam w pełni samodzielnie podróżować jednak jest niepokojącego. W końcu docierasz do niewielkiego pokoiku gdzie był niewielki stolik a na nim to, co wydawało dźwięki. Ponownie odzywała się w tobie wiedza z horrorów. Podejść czy też nie. Podejść czy … A pierdolić to! Podszedłeś a następnie wziąłeś do dłoni wciąż grającą pozytywkę. Zamiast typowej baletnicy widzisz dwójkę dzieci trzymającą się za dłonie. Ich twarze były jednak ledwie widoczne. Nie pomaga ci również to, że było w pomieszczeniu ciemno. Z westchnięciem odkładasz grającą rzecz by następnie ruszyć dalej w podróż. W końcu trafiasz na kolejną zabawkę. Wyglądała jak te wszystkie lalki do opiekowania się. Ta jednak wyglądała jakby ktoś ją wrzucił do ogniska. Nadpalona i zniszczona...Tylko dlaczego zamiast woni spalonego plastiku czułeś okropną woń palonego ciała? Smród jest. Nie potrafisz dłużej na to coś patrzeć. Odkładasz na miejsce i już chcesz właściwie ruszyć dalej jednak... Coś zaczęło na nowo hałasować. Rozglądasz się na boki, jednak nie widzisz źródła. Dźwięk jest jednak tak wyraźny, tak bliski... Nie, nie, nic tu nie ma. Dźwięk ten brzmiał jakby coś skapywało na podłogę. Pada? Wystawiasz rękę z ciekawości, jednak nic. Nigdzie nie padało. Skąd ten dźwięk? W dodatku znów odezwała się pozytywka. Masz dosyć. To miejsce... nie działało na ciebie dobrze. Bierzesz wdech i wydech. Pora ruszyć dalej. Nie chcesz tutaj dłużej siedzieć. Ostrożnie schodzisz znów na dół, by po chwili złapać mnie za rękę i wyprowadzić na zewnątrz. Mówisz, że nie chcesz tam dłużej być. Potrzebujesz stąd odejść. Nie trzymam cię już dłużej. Sama nie chciałam w nim dłużej przebywać. Coś... lepkiego ocierało się o mą skórę pragnąc zatrzymać. Dlatego cieszyłam się, że i ty nie chcesz tam dłużej siedzieć. Gdy odchodzimy kawałek dom... runął. Całkowicie się zawalił, ty zaś w myślach dziękujesz sobie za to, że nie zostaliście tam dłużej. Wolałeś się nie zastanawiać co by było gdyby …. Nie, nie, takim myślom podziękujemy!
                     Kolejnym miejscem na naszej trasie był wielki pałac. Chociaż mgła zasłaniała więcej niż pokazywała, i tak było widać, że całość jest wręcz monumentalna. Udało ci się jednak dojrzeć, że czas i z tym miejscem nie obszedł się za łagodnie. Gdzieś nawet widziałeś jak odpadały cegły, wielkie okna były powybijane... Nawet coś tak wielkiego, brak wiatry potrafił dobić. Poklepałam cię z czułością po ramieniu. Teraz... było już za późno. Mój drogi czytelniku, masz niepowtarzalną okazję by ujrzeć jeszcze jakieś resztki, nim całość przepadnie. To ostatnie chwilę tego miejsca. Nawet jeśli jest to jego upadek, należy mu się chociaż odrobina uwagi. Dlatego właśnie pcham cię w stronę wejścia.
                Chłód mgły na nowo wita się z twym ciałem. Oglądasz się jeszcze za siebie, jednak drogi powrotnej nie widać. Zostaliśmy odcięci. Nie pozostaje nic innego jak iść przed siebie, prawda? Zaufaj mi, już prawie zbliżamy się do końca. Zależy mi jednak, byś w środku się rozglądał. Chcę byś ujrzał te pęknięcia na ścianach, tę odchodzącą farbę... Gołe rusztowania...To wszystko upada. Wiejący wiatr brzmi jak zawodzenie. Chociaż wciąż powtarzasz sobie, że to tylko wiatr, żadnej istoty już tu nie ma, te dźwięki nie dają ci spokoju. Starasz się więc skupić na czymś innym. Każda jednak widoczna rzecz.... tylko bardziej cię dołuje. Nawet obrazy na których twarze były zamazane, jakby ktoś je wygumkował albo wydarł. Niegdyś wspaniałe girlandy czerwonych róż, teraz były jedynie gnijącymi resztkami. Gdy coś ci skapnęło na nos, z dzikim wrzaskiem odskakujesz, rzucając przy tym głową na boki. Ughh, okropieństwo! Śmierdziało. Szybko wytarłeś sobie twarz. Po raz kolejny grymas do ciebie zawitał, wykrzywiając twe rysy. Robale i tego miejsca nie oszczędziły. Widziałeś jak coś rusza się w ziemi w doniczkach. Przełknąłeś jednak zbierającą się żółć i wraz ze mną przemierzałeś kolejne korytarze. W tym wszystkim nawet zapominałeś o skaleczeniach jakie wyrządziły ci kwiaty. Krew co prawda nie leciała, jednak dziwne mrowienie chwilami się jeszcze odzywało. Już niewiele nam brakowało. Najgorsza jednak była... przeprawa przez pajęczyny. Stanąłeś dęba widząc ile trzeba przejść. Pokręciłeś głową. Nie ma bata byś tam wszedł. Kto wie gdzie był właściciel tych sieci... jak ogromny w sumie mógłby być. Ja jednak złapałam cię mocniej za dłoń a następnie już wciągnęłam w kolejny korytarz. Jeśli w lesie czy gdziekolwiek zdarzyło ci się wejść w pajęczynę, to wyobraź sobie mój drogi, że to uczucie było tysiące razy gorsze. Pajęczyna była gruba i wilgotna. Przyklejała się do twarzy zalepiając oczy, nos czy też usta. Szarpiesz się jak możesz byleby tylko się nie poddać. Osłaniasz twarz, wykręcasz się, i jeszcze inne cuda dziwy wyczyniasz. Ile jednak musiało minąć tutaj czasu, skoro taki bałagan panował? Nawet meble rozwalały się na twych oczach! W końcu jednak nieco więcej wpada światła, oświetlając nam drogę. Chwała nich będzie wszystkim! Po mimo wybitnych okien, nawet tutaj powietrze nie było lekkie i czyste. Wszędzie był zapach starości i kurzu. Gryzło cię niemiłosiernie, jednak nie poddawałeś się. Dalej brnąłeś dzielnie. Po spacerku korytarzami, zabieram cię do sali tronowej. Popycham wielkie drzwi jednak te nie chcą się otworzyć. Wołam cię, byś mi pomógł, w końcu co dwie pary rąk, to nie jedna. Wspólnymi siłami otwieramy drzwi, kosztowało nas to jednak ogromne tułamy kurzu wzbite w powietrze oraz tak potężny zgrzyt, że chyba nawet twoja rodzina za granicą to słyszała. Ja cię jednak uspakajam, że nikogo prócz nas tu nie ma. Nie musisz się denerwować mój drogi czytelniku. Stawiasz kolejne kroki, nagle jednak twój żołądek się odzywa. Starasz się zacisnąć poślady, jednak nic to nie daje. Oddychasz spokojnie, ale kolejnym dźwiękiem zakłócającym cisze jest............... twój pierd. Dobra, nie, żartuję! Nie było tego. Przecież wiem, że w tak ważnej chwili nie puściłbyś.... kurwa mać. Skup się ponownie na tym, co tutaj było. Najlepiej zachowanym przedmiotem był ogromny mebel, na którym większą ilość czasu spędzała królowa. 
            Wraz z tobą podchodzę do tronu, na którym ostatecznie usadawiam się wygodnie. Kolejne ilości kurzu zostały wzbite w powietrze, wywołując napady kaszlu i pieczenie oczu. Zamachaliśmy dłońmi by jakkolwiek to odpędzić. Ze smutkiem rozglądam się po całym otoczeniu. Wszystko się staczało. Gdzieś kolejne cegła odpadła, lustro samo pękło, jakiś korzeń przebił się przez ścianę... idzi. Coraz to mniej światła tutaj docierało. Im mniej zaś było światła, tym bardziej miałeś wrażenie, że coś czai się w cieniu. Niepokój ponownie odzywał się w tobie. Normalnie wziąłbyś kilka wdechów i wydechów na uspokojenie nerwów, jednak obecne warunki bardziej by ci zaszkodziły niż pomogły. Gdy znowu coś bardziej huknęło, w dodatku nie tak daleko od was, podskoczyłeś chcąc jak najszybciej się oddalić. W porę cię jednak łapię. Ne-ee. Nie uciekaj jeszcze. Nie możesz! Czując jednak coś wilgotnego i gorącego na twarzy aż się mocniej szarpiesz z krzykiem. Oczywiście staram się uspokoić ciebie, że to tylko wiatr, jednak ty mi nie wierzysz. Bardziej masz wrażenie, jakby to był oddech. Oddech kogoś lub czegoś, podążającego za nami. Czas jednak nas gonił, a kolejne miejsca czekały. Ciągnąc cię dalej, udałam się w nowym kierunku. Zwalniasz na chwilę jednak by znów obejrzeć się za siebie. Kolejna lekcja z horrorów olana. Nie mniej, czułeś, że musiałeś to zrobić. Coś.... tam było. Nie widzisz nic, lecz wierzyłeś iż ktoś spoglądał na ciebie Czuję jak się pocisz ze strachu, jednak twa męka się już kończy. Jesteśmy teraz w jednej z sypialni. Tu dochodzi nieco więcej światła, zatem możesz się uspokoić. Siadam teraz na łóżku a w powietrze wzbija się kurz. Jakże by inaczej! Podchodzę jednak do starego okna, by okazać trochę naszym płucom litości. Chociaż powietrze na zewnątrz wcale nie było lepsze, ani zdrowsze, i tak zdecydowanie przydało się tutaj przewietrzyć. Po otwarciu go krzywisz się. Znowu czuć woń stęchlizny i zgnilizny. Mieszanka tych dwóch wraz z kurzem była jeszcze bardziej mordercza niż by się mogło przypuszczać. Całość mocniej cię gryzie w gardło, jakby samo powietrze miało w planach cię udusić. Byłeś jednak zbyt twardym zawodnikiem by się poddać. Podchodzisz bliżej okna by móc wyjrzeć również za okno. Widoki były w pewien sposób intrygujące ale i drastyczne. Całość oczywiście wyglądała cudownie z tej wysokości. Nawet jeśli dookoła była mgła, wyłaniające się z niej elementy tworzyły ciekawe widoki. Wolałeś się jednak nie zagłębiać w porównania, jak było kiedyś, a jak jest teraz. Wraz ze mną cicho wzdychasz. Nagle jednak, coś przyciąga twoją uwagę. Spoglądasz w kierunku labiryntu i dostrzegasz jakiś ruch, być może nawet sylwetkę. Wskazujesz mi tamto miejsce palcem lecz ja tam nic nie widzę, marszczę czoło i próbuję odnaleźć to, co cię zaciekawiło, jednak ja tam nadal nic nie widzę.
               Skoro jednak coś tam było, ktoś żył, dlaczego by tam się nie udać? Rzucam pomysł lecz ty mnie wyzywasz od nienormalnych. Chcesz wracać, lecz ja jeszcze nie skończyłam naszej podróży. Wiem, że miejsce nie wygląda zachęcająco, ale mówisz, że coś widziałeś. Ja też chcę to zobaczyć. Może to ktoś żywy? Musiałam dotrzeć do niego jak najszybciej. Klikam jakiś guzik przy oknie i w ten pojawia się zjeżdżalnie prowadząca właśnie do labiryntu. Uśmiecham się i swe kroki kieruję ku temu czemuś. Łapiesz mnie za rękę i mówisz że to zły pomysł. Ja ze śmiechem stwierdzam byś mi zaufał, i również ze mną zjechał. Po chwili mnie już tam nie ma, ty zaś słyszysz jakieś dziwne, zgrzytliwe dźwięki. Jakby ktoś wchodził po schodach, które nie dawno mijaliśmy O nie, ty tutaj nie zostajesz, nie ma mowy! . …. N I       E Wołasz mnie bym poczekała tam na ciebie i od razu zjeżdżasz nie chcąc zostawać tam samemu. Po chwili jesteś koło mnie a twym oczom ukazuje się wielki labirynt utworzony z krzewu róży. Uraz do tego kwiatu chyba już na zawsze pozostanie w twej pamięci. Kwiat pozostał znienawidzony, nawet jeśli miał być najpiękniejszy, wciąż będziesz mieć w pamięci te wydłubane oczy Róży.
             Wchodzimy do labiryntu jednak po chwili wejście …zarasta. Idziemy dalej, a ściany raz nas blokują a raz pchają wręcz w inną stronę. To nie my decydujemy gdzie chcemy iść. To miejsce prowadzi. Gdzie jednak? Nie jest to wiadome. Jeśli tylko nie stosujesz się i próbujesz walczyć, w blasku księżyca lśnią ostre kolce rośliny. Wzdrygasz się. Nie wiesz gdzie iść, lecz nie masz innego wyjścia jak podążać utworzoną ścieżką. Mgła na nowo stawała się gęsta. Wystarczyła tylko chwila nieuwagi a już straciłeś mnie z oczu. Oglądasz się i wołasz, ale mnie nie ma przy tobie. Zaczynasz panikować z każdą chwilą, szukasz drogi powrotnej, lecz labirynt pokazuje ci gdzie iść. Możliwości powrotu nie ma. Nie masz nawet pewności, czy nie kręcisz się w kółko. Każda jedna ściana utworzona z krzewu jak i z kwiatu wydaje ci się taka sama. W dodatku tam samo niebezpieczna jeśli spróbujesz się jej sprzeciwić. Wołasz mnie dalej, lecz odpowiada ci głucha cisza. Po chwili słyszysz śmiech. Znowu mnie wołasz, lecz ja ci nie odpowiadam. We mgle widzisz żółte ślepia i wielki wyszczerz z kłami jak u bestii z twych koszmarów. Krzyczysz i próbujesz uciekać. To ci się nie podoba! Nie chcesz,nawet jeśli to tylko projekcja, skończyć jako posiłek! Cofasz się o parę kroków aż nie natrafiasz na większy kamień. W czystym niewyjaśnionym odruchu, bierzesz go a następnie ciskasz w bestię.CZYT. Wołasz o pomoc biegnąc w inną stronę, śmiech jednak tego czegoś wciąż ci towarzyszy. Nie chcesz się nawet odwrócić. Wiedziałeś, że to było coraz bliżej, chociaż kroków nie słyszałeś. Serce waliło ci niespokojnie w klatce piersiowej. Starasz się myśleć trzeźwo, jednak w takich momentach o wiele łatwiej to napisać niż wcielić w życie. Nie możesz wiecznie utrzymywać tej prędkości. Wkrótce padniesz i nie będzie już dla ciebie ratunku. Zwolnij... Odpocznij przez chwilę. Z pewnością to będzie dla ciebie najlepsze rozwiązanie.... Kręcisz głową. Nie dajesz się łatwo. Wbiegasz w kolejny zakręt, jednak chwilę później z jękiem protestu upadasz na ziemię. Spoglądasz na przyczynę upadku z wściekłością. Czerwień złości zastępuje biel przerażenia. Wciągasz powietrze ze sykiem widząc ponownie pnącza oplatające kostki i ciągnące w stronę potwora.. Starasz się wyrwać, kopać, rozerwać to, jednak jedynie ranisz się bardziej. Walczysz ze szklącymi się oczami, jednak nie potrafisz tego przerwać. Ból, złość i gniew coraz to bardziej miotają tobą. W końcu łzy pojawiają się na twych policzkach. Zaczynasz żałować, że się tu znalazłeś. W ten pojawiam się ja, z wielkim ostrzem. Uwalniam cię a me usta rozciągają się uśmieszku. Tu jesteś, bałam cię o ciebie. Proszę, nie uciekaj więcej ode mnie. Gdy to mówię, pomagam ci wstać i ciągnę w stronę wyjścia. Staram się być dla ciebie podporą, odciążyć zmęczone ciało. Widzę jak blady jesteś mój czytelniku. Shhh, spokojnie. Koniec jest już blisko.
                    Powoli  na szczęście wychodzimy z labiryntu a naszym oczom ukazuje się  brama głosząca napis „Creepyland”. Nie możesz w to uwierzyć, gdyż to ta sama brama którą mijałeś na początku, byłeś pewien, że napis wtedy był inny. Dostajesz aż dreszczy, twój umysł szaleje a jedyne czego pragniesz to ucieczka i gorąca kąpiel dla relaksu. A Jwychodzimy wspólnie przez bramę i nie jesteś już ani w lesie ani w tej krainie. Jesteś u siebie w pokoju, siedzisz tam gdzie siedziałeś. Szybko podbiegasz do okna, odsłaniasz je i widzisz dzień. Zwykły piękny i słoneczny dzień. Wzdychasz ulgą, i idziesz do kuchni po coś do zjedzenia. Nawet nogi nie są obolałe. Tak jak mówiłeś sobie, to tylko obrazy, myśli... Nic prawdziwego. Musiałeś jednak przyznać, że na trochę cię to wciągnęło. Co było jednak – minęło. Teraz najważniejszy był dla ciebie posiłek. Będąc na miejscu spoglądasz na stół a tam dosłownie taka sama zastawa co u tego kapelusznika. Cofasz się w strachu. Nie wierzysz w to co widzisz. Zrywasz się z miejsca i wybiegasz z domu. W drodze do wyjścia potykasz się o misia którego również widziałeś w tej strasznej krainie. Drzwi, to twój cel. Lecisz do nich z duszą na ramieniu. To tylko tekst. To nie było prawdziwe. Może być nawet głupim snem! Po dopadnięciu i otwarciu drzwi, widzisz mnie z tym okropnie szerokim uśmiechem. Me oczy są żółte jak u tej bestii, a uśmiech jaki prezentuje tak samo naszpikowany kłami.
Wonderlandu nie opuścisz już nigdy. Staniesz się jego częścią na zawsze, chociaż jeszcze o tym nie wiesz.”
Potem się tylko zaśmiałam a twe uszy słyszą tą samą pozytywkę co w domu bliźniaków.

Share:

27 października 2018

Halloween- przypomnienie o evencie



Ponownie wśród cudownej i boskiej otoczki wpada nie kto inny jak Usterka! Kłaniajcie się w pasy, całujcie kolanka i dawajcie wszystkie słodycze byleby zgarnąć przychylność jej wspaniałości! Jednak, wracając do prawdziwego powodu przybycia w to miejsce. Odchrząknęła raz i drugi zwracając na siebie uwagę wszystkich istotek.
 - Ludu mój drogi ludu! Przybywam do was nie tylko po to by dać wam kąpać się w blasku mej chwały, jednak również po to, by przypomnieć wam o oddawaniu prac na event halloween. Czas leci nieubłaganie, zbliżają się również porządki dla Jezuska! To znaczy - odchrząkuje nie tracąc swej powagi- To znaczy, zbliżają się porządki świąteczne, zjazdy gości i tak dalej. W dodatku szkoła/studia czy też praca nie rozpieszcza. Aj noł. Nie mniej, przypominam o zbliżającym się terminie! Dziękuję wspaniała publiczności za waszą uwagę. Kłaniam się ponownie w pas i żegnam!
Używając pożyczonej bomby dymnej, znika w kolorowych oparach.




Nadsyłane prace mogą być w postaci:
Obrazka
-One-shota - max 10 stron  (napiszcie o tym w jakich okolicznościach powstał ten potwór/ na jaką okazję powstał ten strój albo jakakolwiek inna opowiastka zawierająca owoc waszego połączenia)  
Komiksu  
- Również można napisać historię do której zostanie dołączona ilustracja


Gotowe prace należy wysłać na email: oczytana.pisadelko@o2.pl do dnia 30 października, godziny 23.59
Share:

26 października 2018

SŁODZIAKI - oczami kasjera

Moi kochani! Coś na co czekaliście! 
Rok temu opublikowałam notkę na temat Świeżaków, teraz przyszła kolej na Słodziaki. Ciekawe co będzie za rok... Aż się boję.
Do zakończenia akcji ze Słodziakami zostało jeszcze nieco ponad 20 dni. Przez ten okres nazbierało mi się sporo historii na ten temat, zaczęłam też dzielić klientów na kategorie. Oczywiście, ta notka będzie dotyczyła tylko akcji z misiami, nie będę wspominać o wnerwiających klientach, czy babciach kupujących zamiast płynu do mycia - płyn do spryskiwaczy. Głupota ludzka nie zna granic, jak to powiedział Einstein. I tutaj muszę się z nim zgodzić. Statystycznie do około 80% klientów nic nie mam. Ba, ponad połowa z nich uważa mnie za miłą i sympatyczną. Dostaję czekolady, czy przepisy na potrawy, czasem nawet przynoszą mi w słoikach do spróbowania. Ludzie mnie lubią i nie mam co na ten temat narzekać. Serio. Pozostałe 15% to klienci ... specjalni ... wiecie, tacy którzy potrzebują specjalnego traktowania, bo ośmielili się zaszczycić progi Biedronki swoją osobą i wchodzą oczekując wszystkiego co chcą, a kiedy tego nie ma, to kierownik zły, obsługa zła i ogólnie wszystko jest do dupy i świat schodzi na psy bo na półce nie ma ulubionych krakersów. Tooo akurat nie przesada. Z uśmiechem na mordzie znosiłam tyradę na temat beznadziejności naszego sklepu boooo nie ma krakersów. Ostatnie 5% klientów to właśnie ci wyjątkowi. O których będzie mowa w tej notce. Ci klienci wyjątkowi to świnie, które nie odstawiają rzeczy na swoje miejsce, jedzą słodycze czy bułki podczas spaceru po alejkach i nie wspominają o tym przy kasie, czy dziurawią jogurty/śmietany i odstawiają je na bok. Albo też po prostu niszczą celowo albo mniej celowo produkty. Ile to już kartonów jajek poszło? A wiecie jaki to był smród kiedy koło kasy Miecio rozwalił słoik śledzi? Bleeeh.
Dobra, każdy wie, że naród polski uuuuuuuuuwielbia wprost narzekać. Dlatego dość, bo nie o tym. To po co tu przyszliście, to misie. I o nich będę pisać.
Zasady są podobne do tych jakie były rok temu. Jednak i tutaj, na takich banalnych powtarzanych... trzeci już raz (?) ludzie zjadają zęby.
Za każde 40zł jest naklejka.
No i tutaj pojawia się pierwsze niezrozumienie. Codziennie spotykam się z klientami, którzy chcą naklejki przy 10zł, 20zł, a już afera jest kiedy mają rachunek 38zł paragon jest zamknięty, bo zapłacony, a ja nie przypomniałam im o naklejkach. Bo przecież mogli coś dostać!
Uwierzcie mi, siedzenie na kasie bardzo kołuje. Wykonywanie tego samego non stop i powtarzanie formułki sprawia, że człowiek popada w rutynę i z czasem jego mózg całkowicie się wyłącza. Wielokrotnie jechałam na autopilocie.
Jeżeli wśród zakupów jest warzywo lub owoc można otrzymać drugą naklejkę.
Kolejny błąd w rozumieniu treści. Nie trzeba kupować warzywa I owocu, można kupić naprawdę najmniejszą brukselkę, czy pietruszkę czy marchewkę, czy jedną mandarynkę. To starczy. Znowu, jeżeli wyda się mniej niż 40zł to nie przysługuje prawo do naklejki. Na początku akcji co prawda było, że za każde kiwi i cytrynę dostanie się naklejkę bez względu na to ile się wyda. Ale to było NA POCZĄTKU akcji. Wiele osób odeszło ze skwarzeniem na twarzach, kiedy mówiłam, że samo kupienie owocu albo warzywa bez wydania wcześniej 40zł nie obliguje nikogo do wydania naklejek.
Jeżeli posiada się zarejestrowaną kartę Biedronki, ma się jeszcze jedną naklejkę. 
Słowo klucz - zarejestrowaną. Aaaa z tym różnie bywa. Nie wiem od czego to zależy, ale zauważyłam, że wiele osób miało problem z kartami. Niby były zarejestrowane - tak twierdzili klienci w każdym razie - a nie wchodziły. I czyja to wina? Oczywiście nasza!
-A dzwonił pan na numer podany na karcie klienta? - pytałam z uśmiechem spoglądając na wysokiego wąsacza, który wyglądem przypominał stereotypowego hydraulika.
-Jaki numer?
-O, ten tutaj, na odwrocie - pokazuję palcem
-Nie.
-To proszę tam zadzwonić i dowiedzieć się o stan swojej karty.
-To nie mogę u pani zarejestrować?
-Nie.
-Ale przecież kiedyś można było.
-... Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek, ktokolwiek rejestrował u mnie kartę.
W sumę ceny produktów nie wliczane są alkohole, wyroby tytoniowe i doładowania do telefonów, a także jakieś tam jedzenia dla dzieciaków. 
-To ja będę mieć naklejki! - mówi barczysty mężczyzna średniego wzrostu o ciemnej skórze
-Um... nie, za alkohol naklejki się nie należą.
-Ale mam ponad 40zł!
-Ale kupuje pan tylko alkohol.
-To za to nie ma naklejek?
-Nie. ... - Zazwyczaj to nie zadowala klientów, dlatego dodaję wymyśloną przez siebie zasadę, nie wiem na ile jest prawdziwa, ale ładnie brzmi i logicznie, dlatego mówię - ... Słodziaki propagują zdrowy tryb życia, dlatego wyroby tytoniowe i alkohol nie wliczane są w kwotę naklejek.
-A tam, coś ściemnia pani. Gdyby alkohol i fajki wchodziły w to, Biedronka już dawno temu rozdałaby wszystkie swoje zabawki - mówi z duma w głowie klient. Wywracam oczami.
-...A to swoją drogą - chociaż nie wiem, czy jest tutaj z czego być dumnym.
Towar na który wydane zostaną naklejki, nie podlega zwrotowi.
...Taaa... Choć to samo było rok temu iiii było już wtedy o tym mówione, ludzie mają tendencję do nie przyjmowania do wiadomości rzeczy, jakie się im nie podobają.
-Jeżeli przyjmie pani ode mnie naklejki, nie będzie pani mogła zwrócić tej lokówki - mówię starszej pani z kręconymi białymi włosami.
-Ale ja chcę naklejki i możliwość zwrotu! - mówi z oburzeniem. Wzdycham ciężko i wywracam oczami. Już to gdzieś słyszałam, wiecie? Takie... deja vu.
Klientów dzielę na kilka kategorii, w zależności od wieku oraz tego jak się do mnie - jako do kasjera odnoszą. Zacznę od:
Psie oczka
Są to dzieci. Najczęściej małe, ledwo sięgające lady, albo takie, które dopiero niedawno do niej dostają. Rodzice potrafią robić małe zakupy, wiedzą że naklejki nie będzie, ale dzieciaki swoje. Wielokrotnie spotkałam się z próbą manipulacji przez te słodzie, psie oczka, które z miłością i wiarą spoglądają na mnie kiedy kasuję zakupy. 
-A wie pani, że brakuje nam tylko naklejki aby odebrać liska?
-A będą naklejki? - pyta inny chłopiec matki, szarpiąc ją za kurtkę - Będą? Będą? Będą!
-Nie będą Stasiu (imię wymyślone), za mało zakupów zrobiłam
-To zrób większe!
Ech, dzieci w tym wieku nie znają wartości pieniądza. 
Pokaz talentów
To dotyczy dzieci już starszych, na oko pierwsze klasy szkoły podstawowej. Już drugiego, albo trzeciego dnia od początku akcji, dziecko stanęło koło mojej kasy i zaczęło śpiewać tytułową piosenkę ze słodziaków. Myślało chyba, że w ten sposób dostanie naklejki, albo też i misia całego. 
Dzieci chwalą mi się też, dobrą oceną, posprzątaniem domu, zjedzeniem obiadu czy wypadniętym zębem, kilkoro z nich nawet pyta się, czy za to dostaną naklejkę. Muszę odmawiać. 
Owszem, czasem zdarza się, że dam naklejki pozostawione przez wcześniejszego klienta, jeżeli dziecko zrobi coś dobrego na moich oczach. Spakuje zakupy, pomoże nieść, czy ogólnie widzę, że jest pomocne. Wtedy bez słowa daję o jedną, czasem o dwie naklejki więcej. A niestety, takich dzieci jest naprawdę niewiele.
Sępy naklejkowe, dzielę na kilka kategorii. Kim są jednak sępy? To - jak sama nazwa wskazuje - osoby które sępią. Jak nie ode mnie to od innych klientów. 
Cichociemni. 
Ustawiają się w długiej kolejce i oczami wyobraźni widzę jak nastrajają uszy, niczym nietoperz, nasłuchując magicznego słowa "naklejka". Gdy je usłyszą, od razu się tam kierują. I tylko czekają, aż padnie odpowiedź "Nie zbieram" by wyskoczyć "Ale ja zbieram!". 
Wyobraźcie sobie proszę co miałam, kiedy klient, który robił naprawdę duże zakupy i wyszło mu 20 naklejek, powiedział że nie zbiera. Gdy podałam naklejki kolejce, miałam przed oczami chmarę hien która dopadła padlinę. Serio. 
Pytacze
To ci, którzy chcieliby pracować w Biedronce. Najwyraźniej. Bo potrafią pytać wszystkich dookoła, nawet jeszcze przed zaczęciem kasowania ich rzeczy, czy mają kartę i czy zbierają Słodziaki. Wyręczają mnie1 Bo znam już wtedy odpowiedź! Co za mili ludzie! Co nie? Nie...?
Na chorom curkem
No dobra, nikt w mojej obecności nie zbierał na chorą córkę, ale za to kilka razy przychodziły babcie z dzieciakami i żebrały o naklejki przy kasach, bo brakuje tylko kilku do misia. Ciekawe. Mimo tylu jakie otrzymały, nadal im brakowało...
Adopcyjni
Nie ma dnia, aby nie trafiła się choć jedna osoba z takim tekstem
-Przygarnę zabłąkane naklejki, jakie pani ma.
Zawsze odmawiam. Najczęściej ich nie mam, a jak mam, to jak powiedziałam, daję tylko dzieciom które się czymś wykażą. Szkoda, że z taką samą chęcią, z jaką biorą się za adopcje naklejek, nie wezmą się za zaadoptowanie czegoś bardziej... żywego.
Królowie
-Niech pani zbiera dla mnie! - Gdybym dostawała naklejkę za każdym razem kiedy usłyszałam ten tekst - miałabym już cały gang słodziaków. Albo nawet i dwa. Serio. Podchodzi klient, najczęściej są to kobiety, by rozkazującym tonem głosu oznajmić mi, że odtąd mam zbierać naklejki dla niej/niego. Najczęściej wtedy wywracam oczami i z uśmiechem dodaję, że niestety takie coś nie wchodzi w grę, że oczywiście, z dobroci mojego serca dałabym tej osobie i całą rolkę, ale nie mogę, bo jestem rozliczana z każdej naklejki.
Co akurat jest prawdą. Przed wejściem na kasę, musimy spisać numerek naklejki, to jest tan pod zdjęciem misia, a po ściągnięciu z kasy, znowu podajemy kod tej jaką teraz mamy. Komputer liczy ile wydaliśmy, czy za dużo, czy za mało i to wszystko sumuje. Czyli jeżeli wczoraj wydałam za dużo o 10 naklejek i dzisiaj też, to mam w sumie za dużo o 20 naklejek. Drukuje mi się informacja z tym, którą muszę podpisać swoim imieniem i nazwiskiem.
W necie krąży sporo tekstów o matkach z chorom curkom, osobiście odnoszę wrażenie, że powinno się mówić o babciach z wnuczętami. Tak, gro sytuacji jakie opisuję dotyczy starszych babek. 
-Zbiera pani naklejki? - pytam monotonnie
-Tak! - odpowiada entuzjastycznie - Niech pani da tak wiele jak się da! - dodaje pakując swoje rzeczy, po czym zawiesza się i spogląda na mnie zawstydzona - To znaczy, nie ja, ale moje wnuki tak. 
Raz liczyłam ile w ciągu dnia usłyszę tego typu tekstów. Po pięćdziesiątce pogubiłam się. A to była zaledwie połowa zmiany, nawet nie zeszłam na przerwę wtedy!
Mamy w sklepie wiele osób, które dokupują rzeczy aby mieć więcej naklejek. Siedząc na kasie mam ograniczone pole zasięgu, więc kiedy chcą dobrać batonik czy coś innego - proszę aby zrobili to sami. Było kilka osób, które się na mnie o to oburzyły. Ludzie, to sklep SAMOOBSŁUGOWY! Wiecie? Tutaj przejdziemy do kolejnej grupy:
Dobieracze
Dobranie 84groszy do zakupów nie jest takie tragiczne. Mogę sięgnąć po gumy jakie mam pod ręką i je podać. Gorzej się robi, jak klientowi brakuje większej sumy, potrafią dobierać nawet rzeczy za 10 czy 20 złotych. Wtedy wychodzą z kolejki i szukają po sklepie tego czego chcą. Iii robi się kolejka. Ja jestem zablokowana, bo nie mogę zabrać się za kolejnego klienta, a ten którego obsługuję, chodzi po sklepie szukając... czegoś.
To też w większości starsze osoby. 
No i są jeszcze przeciwieństwa dobieraczy, nazwijmy ich....
Zgadzacze
Bo biorą rzeczy tak aby się zgadzało. Naładują na taśmę produktów, a potem mówią 
-Tak do 40 proszę liczyć - i się uśmiechają. Wywracam oczami (ogólnie, po ponad roku pracy w Biedrze nauczyłam się bardzo często wywracać oczami) i kasuję. Licznik osiągnął magiczny poziom 40złotych, i wtedy - Stop! To ja z reszty rezygnuję - mówi nadal z uśmiechem, a ja patrzę na zawaloną taśmę stertą dziwnych rzeczy. Czasem jest to coś zupełnie bezużytecznego, czasem to serek czy mięso. Przeważnie proszę ich, aby poodnosili sami nadmiar produktów na miejsce, by potem znaleźć je rzucone gdzieś na sklepie w innym miejscu (tak jak parówki, które klient wsadził do zamrażarki z lodami, jeszcze nigdy w życiu nie widziałam tak twardych parówek - bez kudłatych myśli proszę!), albo się oburzają, bo nagle sobie przypominają, że gdzieś się śpieszą.
Mamy w sklepie taką jedną starszą panią, jak ją kasuję od razu wiem, że będą jaja. Przy kości, z krótkimi kręconymi włosami, z twarzą nieskalaną myślą. Potrafi się wykłócać o każdą naklejkę. Nawet o jedną. 
W Biedrze jest promocja, że jeżeli weźmiesz owoców za minimum 10kg masz dodatkową naklejkę. Raz zabrakło jej paru gram. 
-To oszustwo! Pani kasa oszukuje! Ważyłam na wadze przy warzywach i mi pasowało! - Ech.... - Kierownika! - Zastanawiam się nadal, dlaczego ludzie wolą rozmawiać z kierownikiem niż z pracownikiem. Myślą, że kierownik automatycznie przyjmie ich stronę i dostaną rzeczy za darmo? Kierownicy, a zwłaszcza zastępcy kierownika (i ostatnio zastępcy zastępców kierownika xD) mają naprawdę wiele na głowie. Od zrobienia zamówień, przez porządkowanie sklepu, układanie wszystkiego tak, aby miało jako tako ręce i nogi, zgłaszanie usterek, sprawdzanie dat, no a towar sam się nie wyłoży, ceny same się nie ściągną. 
Pracuję w Biedrze w której jest za mało pracowników. Gdzie inne sklepy starają się mieć zmiany pięć osób na pięć osób, u nas jak jest pięć na zmianie - to naprawdę dużo. Jak jesteśmy we trzy to standard. Bywało tak, że byłam we dwie osoby. I dziwić się, że kolejki, że sklep nie jest posprzątany, że ceny nie ściągnięte. Bo jak i kiedy mamy to zrobić?! Ech.
Jest też taki jeden starszy pan, szerszy niż wyższy, zawsze o wszystko się czepia i na wszystko narzeka. 
-Tutaj nic nie ma! - mówi z oburzeniem, kiedy powiedziałam, że nie ma jeszcze książeczek z gangu 
-Proszę pana - staram się być miła - Zamówienie poszło, czekamy aż przyślą nam je z centrali
-Od tygodnia nie ma!
-Jest wiele innych sklepów do których może pan iść...
-Ale tutaj mam najbliżej! Tutaj mają być książeczki! Wasz kierownik jest jakiś nieogarnięty! Bezużyteczny! Co to ma być! Obiecałem wnuczce książeczkę! 
-W takim razie, proszę nie obiecywać czegoś, jeżeli nie jest pan pewien że pan to zrobi... albo proszę iść do innej biedronki. Jedna jest niedaleko - bo faktycznie jest. Z 8-10 min z buta od naszej - Gdy książeczki przyjdą, zaręczam że będą wystawione i będzie pan je mógł odebrać. 
-Nie będzie mi pani mówić co mam robić! - podnosi głos - Jesteście do niczego! Banda złodziei! - Przez chwilę chciałam mu pojechać wiązanką jaka we mnie siedziała. Wbrew wszystkiemu ja naprawdę dużo klnę i umiem przeklinać. Ale... nie zrobiłam tego, bo mi się kolejka robiła.
-Serdecznie dziękuję i miłego dnia.
-Będę tu przychodził codziennie póki nie sprowadzicie książeczek!
-Zapraszamy ponownie! - uśmiecham się najszerzej i najsztuczniej jak potrafię.
Historii o naklejkach jest o wiele więcej i pewnie, gdybym połączyła swoje doświadczenia z doświadczeniami nawet dziewczyn z którymi pracuję, albo też innymi pracownikami Biedronki, uzbierała by się tragicznie-komiczna książka anegdot. Ostatnio kasowałam zastępczynie kierownika z innego sklepu. Opowiadała mi, że na dwie godziny (albo godzinę, nie pamiętam) padł jej net i kasy nie mogły wydawać naklejek. Ludzie chcieli ją zjeść.
Czuję, że tegoroczna akcja jest nieco bardziej agresywna, albo to po prostu ja jestem już wyczulona na te rzeczy. Zdecydowanie więcej historii mam o złych klientach, którzy po prostu... są źli. Nawet zastanawiam się, czy nie zrobić mojego Top10 najgorszych klientów jakich obsługiwałam... Ale, to może kiedyś.

Tym czasem będę kończyć. Dzisiaj mam na II zmianę. W połowie listopada mam dwutygodniowy urlop więc będzie pojawiać się więcej rzeczy. Przypominam też o terminach. Jeszcze około dwóch tygodni aby zgłaszać się do kalendarza naszego, no i do końca miesiąca też czekam na prace od artystów którzy zdecydowali się podesłać swoje prace.
Jeżeli coś wam wyskoczyło, albo nie wyrobicie się w terminie - dajcie mi znać. To żaden problem, aby dodać wam kilka dni :3
Share:

25 października 2018

22 października 2018

20 października 2018

Undertale: Wybacz skarbie, jestem homo - To on!



Notka od autora: Jesteś dziewczyną.. No cóż, teoretycznie nią jesteś. Może to wszystko przez to, że masz krótkie brązowe włosy? No a może dlatego, że nienawidzisz spodni? A może dlatego, ponieważ Bozia nie obdarzyła cię dość dużymi piersiami, których w ogóle praktycznie nie masz? No cóż, ciężko stwierdzić, dlaczego, ale wyglądasz jak chłopak! W większości swojego życia spotkałaś się z tym, że dużo ludzi cię za niego brało i nie przeszkadzało ci to, ale gdy pewnego dnia pewien szkielet cię za niego bierze.. No cóż, wiedz, że coś się kraja!
Autor: Faster Bendy
Spis treści:
To on!(obecnie czytany)
Wszystko jest posrane 
Twoja kochana szefowa
...
Stoisz przed swoim ukochanym malutkim domeczkiem i wsadzasz klucze (Które już wcześniej zdążyłaś wyjąć) do zamka i przekręcasz nim w lewą stronę. Pociągasz za klamkę i voilà! Drzwi stoją przed tobą otworem. Szybciutko jak burza przekraczasz próg i zamykasz za sobą drzwiczki.
- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej! - Krzyczysz na całe gardło. W międzyczasie rzucasz swój plecak gdzieś koło wieszaka, na którym zaraz potem zawieszasz płaszcz i pierwsze co ci przyszło na myśl, to znaleźć swój telefon. Nie masz bladego pojęcia gdzie go walnęłaś, może znajduję się gdzieś koło twojego łóżka? Trzeba sprawdzić! Lecz przed tym, zdejmiesz te trampki, w których nogi ci się pocą cały dzień i założysz swoje ulubione papucie.
***
- Gdzie ta kupa złomu jest!? - Przetrząsnęłaś już CAŁY pokój, ale nadal nie widzisz nigdzie tego grata, którego los powinien dawno się skończyć na śmietniku. - Dobra, dobra, dobra.. - Uspokajasz się i starasz się sobie przypomnieć gdzie go ostatni raz zostawiałaś, a raczej widziałaś. - Pomyślmy.. - Pogrążasz się w wspomnieniach z dzisiejszego ranka, ale nic ci konkretnego nie przychodzi do głowy. Wygląda na to, że musisz myślami trochę przyśpieszyć czas i zastanowić się co robiłaś w pracy, może to tam go niechcący zostawiłaś? Pomyślmy, byłaś w pracy, szybkie (Wymawiaj długie) zakupy, poszłaś na przystanek.. - No chyba nie.. - Biegniesz jak poparzona przez cały dom byleby tylko dostać się do swojego plecaka. Chwytasz go, otwierasz i wywalasz papiery, które w nim są. Nie liczy się to, że są ważne, czy też mniej, teraz priorytetem jest twój grat, który.. Wyjmujesz go z bocznej kieszonki. - No właśnie.. - Przez cały czas tu był! Jak to możliwe, że jeszcze w pracy zaraz po przyjściu nie mogłaś go znaleźć, a teraz raptem jest! - YYyyyyyyyyyyyy.. - Wydajesz z siebie dziwne dźwięki (zapewne odgłosy godowe) i padasz twarzą na plecak, w międzyczasie myśląc o tym, jakim to idiotą jesteś.
***
- Okeejj... - Siedzisz przed komputerem i kończysz jakieś ważne pismo, które już od samego początku tygodnia, błaga żebyś je w końcu dokończyła. Gdy w końcu udało ci się już uporać z tym piekłem, wczytujesz się w tekst i zdajesz sobie sprawę z tego jak do dupy został przez ciebie napisany. Serio, jak mogłaś napisać 'wogóle' razem? Szczęście, że robiłaś wszystko na komputerze, bo gdybyś teraz miała to wszyściutko jeszcze przepisywać na kartkę.. Nie wiadomo czy byś dożyła jutra. Poprawiasz kilka błędów, które udaje ci się wyłapać i dochodzisz do wniosku, że trzeba jednak już to zakończyć, bo nie dość, że cię oczy bolą, to jeszcze jest późno. Miałaś się jeszcze dzisiaj wykąpać, ale chyba już teraz nie zdążysz tego zrobić. Poza tym, musisz koniecznie jutro po powrocie do domu napalić w piecu, bo będzie cienko, jeśli tego nie zrobisz. Zamykasz półprzytomna laptopa i masz zamiar jednak już wziąć ten prysznic, zatem szybkim ruchem zgarniasz piżamę i kierujesz się do twojego ulubionego (Nie licząc kuchni!) pokoju. Wkraczasz do niego, zdejmujesz z siebie po woli wszystkie ubrania i twój wzrok tkwi przez kilka chwil w twoim odbiciu w lustrze. Masujesz się po głowie, przejeżdżasz ręką po swojej sylwetce. - Naprawdę wyglądam jak mężczyzna? - Mówisz sama do siebie. Ciągle dręczy cię to uczucie, że okłamałaś tamtego potwora.. Niby sam stwierdził, iż uważa cię za mężczyznę, no ale kurdeee.... Nie czujesz się z tym najlepiej. Wchodzisz pod prysznic, odkręcasz ciepłą wodę i dajesz się pochłonąć tej przyjemniej fali ciepła, która spływa po twoim ciele.
***
Obudził cię denerwujący dźwięk twojego ukochanego budzika.
- Nghh... Szlag by to.. - Stwierdzasz krótko, gdy zaspanym wzrokiem patrzysz na wkurzający zegarek, który informuję cię, że za trzydzieści minut trza stawić się na przystanku. - Zamknij się! - Rzucasz i próbujesz wyłączyć to ustrojstwo, jednak (niestety) nie reaguję, na twoje namolne klikanie w guzik. odnosisz się (wręcz zrywasz) i wyciągasz wtyczkę z kontaktu. Przez chwilę słychać jeszcze denerwującą melodyjkę, a zaraz po tym urządzenie jest martwe. Patrzysz na nie jeszcze przez kilka chwil, ale po ułamkach sekund zdajesz sobie sprawę, że trzeba już wstawać. Szybcikiem wstajesz i ubierasz się w strój, który wcześniej (czyli wczoraj) zdążyłaś naszykować sobie na dzisiaj. Schodzisz po schodach do kuchni i niemrawo otwierasz lodówkę.
- Co ja miałam..? - Pytasz samą siebie, ale przez twoje chwilowe przyćmienie mózgu zapominasz co miałaś zrobić. - Ach, no tak! - Wyciągasz mleko i paczkę płatek, którą najprawdopodobniej wczoraj przez przypadek także zostawiłaś w chłodziarce. Odprawiasz swój typowy proces, którym jest po prostu nalanie mleka do szklanki, włożenie jej do mikrofalówki i wyjęcie jej z urządzenia grzewczego. Najpierw mleko, potem szarpiesz się przez chwilę z denerwującym opakowaniem i proszę! Płatki z (mniej więcej) rączkami i nóżkami stoją, gotowe do spożycia!
***
- Hej, czekaj! - Zatrzymuję jakiegoś losowego mężczyznę, pewna pani. Ten zaciekawiony, przestraszony, nie ma pojęcia co zrobić. Uciekać, chować się, zapaść pod ziemię? Staje nagle niepewnie na baczność i w drżących rękach ściska mocniej papiery, które są jeszcze ciepłe po wcześniejszym wyjęciu z kserokopiarki. Kobieta natomiast już zdążyła do niego podbiec i teraz stoi przed nim.. Stoi i zaczyna dialog. - Widziałeś może Darka? - Pyta i wpatruję się w jego oczy. Szuka w nich odpowiedzi, jednak nie może jej znaleźć, więc czeka na to, aż dostanie ją ustnie.
- No ten.. - Stwierdza zakłopotany facet. Nie zna nikogo takiego, przynajmniej nie na tym wydziale. Może coś się jej pomyliło? Cofa się tylko lekko, tak że wcale tego nie widać i kontynuuję. - Jeśli chodzi o Darka, to nie ma kogoś takiego na tym wydziale.. Darek Baranovski powinien znajdować się na górze, na wy.. - Nie dokończył, nie dane mu to było. Zdenerwowana i cała w nerwach kobieta wymija go zgrabnym krokiem i kieruję się do biura.
***
- Hej, [Imię]! - Krzyczy ktoś z tyłu pokoju. O co tym razem może chodzi? Przelatuje ci właśnie oto taka luźna myśl przez głowę, a później już tylko zmierzasz do danego stanowiska pracy, gdzie znajduję się twój nieporęczny kolega.
- No, czego? - Podchodzisz do niego i chwytasz to co trzyma w rękach. Nie zastanawiając się dłużej, zaczynasz czytać to co nabazgrał.
- Chciałem żebyś sprawdziła, no wiesz, to ty pracujesz tutaj dłużej, więc po prostu chciałem wiedzieć co EWENTUALNIE mógłbym poprawić.. - Stwierdza śmiejąc się przy tym dość nerwowo. Co racja, to racja, jesteś w tym zawodzie już dość długo, ale nie uważasz się za najlepszą. Czasami po prostu jakiś żółtodziób się ciebie pyta jak, co i dlaczego. Wczytujesz się dalej i jesteś już przy końcu. Błądzisz wolną ręką po biurku szukając jakiegoś ołówka, czy długopisu, a gdy go zdobywasz zabierasz się za korektę jego błędów.
- Słuchaj, staraj się nie używać jakichś.. Wymyślnych słów, bo to jest akurat artykuł do osobnej kolumny dla dzieci. - Spoglądasz na niego, a ten niczym zahipnotyzowany śledzi każdy twój ruch i słowo. - Zamiast majestatyczny.. No cóż, mogłeś użyć.. ładny? - Chwytasz kartkę mocniej, po czym skreślasz wcześniej wspomniane słowo i dopisujesz na górze jego prostszy zamiennik. - Dzieciaki mają o wiele mniejszy dobór słownictwa, kiedy powiesz mu żeby poszedł do sklepu i kupił ci dorodne, i świeże jajka, firmy tej, i tej, nie zapamięta tego.
- Aha.. - Przytaknął tylko po cichu, a potem dalej wsłuchiwał się w to co mówisz.
- Natomiast, kiedy użyjesz znanych mu słów, jakimi są duże i ładne, no i teraz dodasz do tego firmę, dziecko stwierdzi, że skoro zna już tamte dwa słowa, teraz wystarczy tylko zapamiętać firmę, bo to ona tutaj jest najważniejsza. - Kończysz na jednym tchu. Raaany.. Powtarzasz to chyba już któryś raz z rzędu dzisiaj, a po twoich workach pod oczami, wyraźnie widać, że masz serdecznie dosyć. Ziewasz tylko, na potwierdzenie tego wszystkiego i już masz wracać, gdy nagle słyszysz jak ktoś krzyczy. Głosy stają się wyraźniejsze i chyba już nawet wiesz kto to.
- Darek, Darek! - Krzyczy cała głowa tego biznesu. Na szczęście (albo i nie) ustaje gdy ciebie widzi, momentalnie podbiega i jest już przy tobie. - Darek, tutaj jesteś! - Krzyczy na twój widok i wymachuję ci świeżo co wydrukowaną gazetą przed oczami.
- Tak? - Zastanawiasz się co tu jeszcze robisz. Znowu napisałaś coś nie tak? Może za dużo razy odniosłaś się do pewnego autora bloga?
- Wyjaśnisz mi, co TO jest? - Stwierdza po czym wręcza ci stertę papieru i wskazuje to, co masz dokładnie przeanalizować. No a ty.. Co możesz zrobić? Musisz postąpić zgodnie z jej poleceniami, no i nic do gadania nie masz. Dochodzisz do danego fragmentu, który wskazała ci szefowa, no i co?
- Co.. Jest z tym nie tak? - Zastanawiasz się. Czasopismo naukowe, artykuł o mouse utopia, czego ona od ciebie chcę?
- No właśnie! Coś jest z tym ewidentnie nie tak! - Chwyta papierek i zaczyna cytować dany fragment. - Mouse utopia, projekt, który miał na celu.. Uhh.. To pominiemy.. - Zaczyna czegoś szukać w tekście, a zaraz później znowu zaczyna mówić. - ...Zaczęła się sama wyniszczać. Wątek ten został zapożyczony w pewnych kilku dobrych opowiadaniach między innymi.. - Chwila zacięcia się, poświęcona za razem na złapanie tchu. - No i tutaj mamy fenomen! ,,NA BLOGU H A N D L A R Z A I L U Z J I ''! - Patrzysz na nią jak na debila. To źle, że odniosłaś się do tego?
- No tak?... I co dalej...? - Ta patrzy na ciebie tylko drwiącym wzrokiem.
- Mogę dostać wytłumaczenie, po jakiego wtykasz tu coś, co w ogóle nie jest zgodne z tematyką miesięcznika!? - Szefowa się zdenerwowała i to dość nieźle.
- No.. - Szybko, obmyśl jakąś wymówkę, szybciejjj... - Cóż, jak wpisałam mouse utopia, to pierwsze co mi wyskoczyło, to właśnie ten blog?? - Mówisz tylko krótko i zwięźle.
- Pierwsze co ci wyskoczyło, ludzie, trzymajcie mnie! - Krzyczy, a wręcz wrzeszczy już dawno wyprowadzona z równowagi dyrektorka. - To jak wyskoczy mi jakiś materiał pornograficzny, to też go tutaj zamieścisz, bo ci PIERWSZY WYSKOCZYŁ?
- No... - Pocisz się, oj i to dobrze. No i na co ci to było? Po co w ogóle chciałaś się wykazać swoim ilorazem inteligencji i wspomniałaś o tym. - Nie.
- No właśnie, no i dochodzimy do rozwiązania naszego problemu! - Wyrywa ci papier z ręki i wymachuję nim na wszystkie strony. - Sam artykuł w sobie jest dobry, wręcz świetny! - Mówi, ale już bardziej przyciszonym głosem i ponad to spokojniejszym. - Jednak ta informacja.. - Stwierdza dyrektorka. - Psuję całą magię tego utworu! - Chwyta cię za ramiona tak, że nawet ty już nie wiesz co się dzieję. - Musisz to koniecznie poprawić! W ogóle, wywal całą tą informację o tych źródłach! - Puszcza ciebie, a ty uradowana oddychasz ze spokojem. Czyli, że jednak nie jest na ciebie aż taka zła, to dobra informacja. - Liczę, że co takiego już się więcej nie powtórzy. Gdy skończysz, zanieść materiał do mnie, a ja sama ja ocenię, dobrze?
- Tak jest panie generale! - Salutujesz jej, wbrew pozorom to nadal twoja dobra przyjaciółka, racja?
- No, już mi tutaj nie podlizuj się! Zabieraj się do pracy, to że cię lubię, nie znaczy, że dam ci jakiekolwiek fory! - Klepię cię po prawym ramieniu, a ty z początku zdziwiona decydujesz się na natychmiastowe zabranie się za korektę.
***
Pukasz do drzwi gabinetu szefowej. Ku twojemu zdziwieniu, poprawianie tego materiału zajęło ci ponad pół godziny, kiedy wreszcie w końcu skończyłaś cieszyłaś się jak małe dziecko. Słyszysz jakieś głosy, zapewne powiedziała, że możesz wejść, więc to robisz. Jednak ku twojemu zdziwieniu.. No cóż, chyba weszłaś w trakcie rozmowy o pracę.
- Mówiłam, że.. - Przerywa, gdy nagle widzi, że to ty. - Och, pewnie masz dla mnie artykuł! - Krzyczy uradowana i podbiega do ciebie. Oddaje się lekturze na szybko i uśmiech na jej twarzy się powiększa. - Cudownie, właśnie o to mi chodziło! - Przytula ciebie mocno, nie zwracając uwagi na to, że aktualnie ktoś się na was parzy. - Później to jeszcze dokładniej przeczytam, a teraz zmykaj! - Zabiera kartkę, a później znowu siada za biurkiem.
- Dziękuję! - Krzyczysz uradowana i spoglądasz na mężczyznę, który miał okazję obserwować to całe przedstawienie. O matko.. To przecież ten potwór z autobusu! Mówisz sama do siebie w myślach, może cię nie rozpoznał? Jednak nie, macha do ciebie niepewnie i posyła lekki uśmiech. Spanikowana nie wiesz co zrobić i po prostu mu odmachujesz, po czym najzwyczajniej wychodzisz z biura.
Share:

17 października 2018

Ciche Momenty - motywacyjna niespodzianka dla autorki

autor obrazka: Vyolfers

Witajcie moi kochani! 
Pamiętacie początki tego bloga? Pierwsze tłumaczone opowiadania, w tym to, które sprawiło że wielu z was zostało na tym kawałku internetu? Wiecie o czym mówię? Tak - Ciche Momenty
Pomysł wyszedł od Was, no i jak najbardziej go popieram i pochwalam i w ogóle. Błogosławię.
A jaki pomysł?
Ostatnio autorka Cichych na swoim tumblr opublikowała poruszającą serce notkę, na temat jej walki z depresją oraz problemów jakie w ciągu ostatniego roku ją spotkały. To sprawia, że ma problemy ze skupieniem się na dokończeniem opowiadania.
O jej problemach z mężczyzną, później z pracą, przeprowadzką, toksyczną atmosferą w rodzinie i inwigilacją (wspomina, że nie czuje się bezpiecznie nawet we własnym domu, gdzie patrzą jej na ręce i spoglądają do komputera). 
Jaki więc pomysł?
Niespodzianka! 
Jaka?
Może jakiś rysunek.
Albo komiks.
Albo tekst (nawet po polsku, mogę przetłumaczyć) - dla niej od nas, jako od polskich fanów jej twórczości.
Prace ślijcie na maila yumimizuno@interia.pl w mailu wpisując "Ciche". Możecie pisać anonimowo (nawet napisać komentarz tutaj jak nie chcecie słać maila). Możecie podawać linki do swoich stron, kont i blogów. 
Chodzi o to, aby pokazać jej, że nie jest sama i że ma wsparcie. Choć to nie jest wiele, to świadomość, że po drugiej stronie świata jest ktoś, komu na tej osobie zależy - zmienia wiele i dodaje sił by walczyć z przeciwnościami losu.

Prezent będę chciała wysłać 24.10. Tak więc mamy tydzień na zrobienie czegoś wspaniałego. Razem!

Tak więc kochani. Do dzieła! Pokażmy nasze wielkie, puchate serduszka i podzielmy się miłością z Muh!
Share:

POPULARNE ILUZJE