30 lipca 2021

Undertale: Handplates- Rozmowa o duszach [Soul talking- Tłumaczenie PL]

 Oryginał: Zarla
Tłumaczenie: Shiro Higurashi

Notka od tłumacza: Komiks autorstwa Zarla. Opowiada on o początkach życia Sansa oraz Papyrusa, którzy powstali jako dzieło eksperymentu Gastera. Tytuł - Handplates nawiązuje do znajdujących się na dłoniach Papyrusa i Sansa tabliczkach, jedynej rzeczy łączącej ich z tragiczną przeszłością. Dlaczego nie pamiętają swojego wcześniejszego życia? Jak stali się wolni? Co się stało z Gasterem? Zapraszam do śledzenia komiksu po te i inne odpowiedzi.

Spis treści:

/poprzednie strony/

KOSTKA RUBIKA:

To była w 90% wina grawitacji
Jakim cudem ją wziąłeś 
Uzdrowienie
Gdybym nie znał cię lepiej 
Dałeś z siebie wszystko
Czemu taki jestem?
Pewnie, że widziałem dobroć

WIDZENIE:

Sypnęło się
:/
Dwa obrazy
Bezwartościowy 
Czekam z niecierpliwością
Odległa obietnica

POZIOM BRUTALNOŚCI:

Nie ma tu lepszego
Powód nie ma znaczenia
Potnę cię koleś ;_;
Tylko głośno myślę
Nie chcę niczego zabijać
Odwaga
Moja wina

BLASTERY:

Malusia bezzębusia główusia dzidziusia
Należy popracować nad poziomem zadawanych przez ciebie obrażeń
A więc to takie problemy emocjonalne miałeś na myśli


NIEBIESKA MAGIA:


Share:

28 lipca 2021

Undertale: Kinktober - Skraj [Edge- tłumaczenie PL] [+18]


Notka od tłumacza: Jest to cykl one-shootów w większości +18 osadzonych w różnych AU z gry Undertale. Opowiadanie dostosowane do kobiecego czytelnika. Przedstawia związki Ty x Sans ; Ty x Papyrus ; Sans x Ty x Papyrus.
Opowiadanie zawiera elementy sado-maso, seksu publicznego, i wiele naprawdę wiele innych zboczeń seksualnych.

Oryginał: klik
Tłumaczenie: Oczytana
SPIS TREŚCI
Na dworze (Undertale // Sans)
Skraj (G!Sans) (obecnie czytany)
Powoli (Undertale // Sans i Papyrus)
Orgia (Undertale, UnderFell, Underswap, SwapFell // Sans i Sans i Papyrus i Papyrus)
Zmęczenie (SwapFell // Sans)
Zabawa w klatce (UnderFell // Sans i Papyrus)
Straszny (HorrorTale // Sans)
Znamie (Underswap // Papyrus)
Stopa (UnderFell // Sans i Twoja przyjaciółka)
Na ostro (UnderFresh // Sans)
Zabaweczka (Undertale // Sans)
....~~....

Wiedziałaś, że to będzie interesujący poranek- delikatnie mówiąc- gdy budząc się odkryłaś, że leżysz na boku z jedną nogą trzymaną wysoko w zgięciu ramienia G, majtkami odsuniętymi na bok i twoim szkielecim chłopakiem wsuwającym się do twojego wnętrza jak szalony.
Miałaś w zamiarze zrobić tego ranka naleśniki, mając ochotę na coś puszystego, ale jak widać zdecydowanie robił to już od dłuższej chwili sądząc po tym jak mokra byłaś i jak gorąca krew wrzała w twoich żyłach. Praktycznie natychmiast zapomniałaś o swoich śniadaniowych planach, jęcząc lubieżnie i pozwalając by oszalały i pożądliwy potwór pieprzył cię bez opamiętania.
Był blisko gdy się obudziłaś, jęcząc przy twojej szyi i drażniąc twoją łechtaczkę w rytm swoich silnych pchnięć, doprowadzając cię już niemal na skraj... dopóki nie przestał cię dopieszczać. Gdy tylko doszedł, wyszedł z ciebie pozostawiając cię w zawieszeniu, gorącą i drżącą, ociekającą jego złotą magią, ale niespełnioną i szczerze mówiąc nieco zdenerwowaną obrotem spraw.
Zwykle był tak dobry w pomaganiu ci dojść na skraj...
Zmusiłaś się by wstać z łóżka po tym jak się od ciebie odsunął i przez chwilę jeszcze całował cię w plecy zamierzając zrobić sobie śniadanie (i myśląc sobie o tym, że może jemu nie zrobisz żadnego, zobaczy jak to jest być pomijanym), lecz G przytrzymał cię przy materacu, wczołgując się na ciebie i patrząc się w twoją stronę z uśmieszkiem oraz prostym diabelskim pytaniem.
- A dokąd to się wybierasz aniele?
To było ponad godzinę temu.
G torturował cię już tyle czasu. Robił ci palcówki, lizał i pieprzył tak długo, że nie mogłaś sobie przypomnieć jaki był dzień- nie mówiąc już o naleśnikach- i niezależnie od tego jak błagałaś, prosiłaś lub wyginałaś się w łuk, nie pozwolił ci dojść nawet raz.
Wypełnił cię spermą więcej niż raz podczas swoich tortur. Twoje plecy, brzuch i wewnętrzna strona ud pokryta była grubą warstwą jarzącej się magii. Po tym na pewno będziesz musiała wyprać prześcieradła. Ale nawet ta myśl prędko odeszła w niepamięć, ponieważ twój umysł był całkowicie skupiony na ucisku w podbrzuszu, potrzeby zaciskania się twoich ścianek wokół jego penisa i pulsowaniu między rozłożonymi nogami.
Niech go cholera... niech go cholera...
Ujrzałaś kres swoich tortur gdy zostałaś ułożona z powrotem na boku, jedną nogę miałaś między jego, a drugą przerzuconą przez jego ramię. Wtulił się w ciebie biodrami, ściskając twoje udo i klepiąc opuchniętą łechtaczkę z drapieżnym uśmiechem.
W tym momencie jęczałaś już nieustannie, tak rozpaczliwie pragnąc szczytu, że prawie płakałaś. Twój głos ochrypł od twoich okrzyków przyjemności i błagania, twoje palce wbijały się w pościel dla jakiegokolwiek oparcia.
G wyglądał jakby był niesamowicie zadowolony ze stanu do jakiego cię doprowadził. Jego złoty język przesuwał się po jego zębach, liżąc górne kły. Mruczał z przyjemności i samozadowoleniu chichocząc pod nosem i ocierając pot ze szczęki o obojczyk.
- Na gwiazdy, wyglądasz tak ładnie gdy jesteś zdesperowana... Błagasz o to jak dziwka. Daj spokój piękności, jeszcze jeden raz... zlituję się nad tobą po tym.- Zapewnił cię drażniąco mrukliwie, okrążając kusząco czubkiem palca łechtaczkę. Spojrzałaś na niego kątem oka, lecz uległaś natychmiast.
Nie obchodziło cię teraz jego popisywanie się... Policzysz się z nim za to później. Musiałaś po prostu dojść. Teraz.
- Proszę, skarbie, proszę... Daj mi dojść, potrzebuję tego, potrzebuję ciebie, proszę...- Krzyczałaś gdy jego biodra przyspieszyły w zarozumiałej, dumnej dominacji wysyłając ogień twojego potencjalnego uwolnienia przez całe twoje ciało, by zamglić twój umysł w nierozpoznawalną ekstazę. Szkieletowy potwór wbijał w ciebie swojego kutasa uśmiechając się wygłodniale, zwycięsko i dysząc przy tym.
- Cholera, jasne że mnie potrzebujesz. Dojdź teraz kochanie. Dojdź dla mnie.- Naciskał, a jego głos był napięty gdy sam zbliżał się ku końcowi. Pocierał twoją łechtaczkę wystarczająco mocno, wystarczająco szybko, aż wreszcie przekroczyłaś skraj tak podekscytowana i napalona, że dosłownie krzyczałaś zwijając się od uwolnienia ucisku twojego ciągłego pobudzenia.
G przeprowadził cię przez najlepszy, najbardziej satysfakcjonujący orgazm twojego życia, trafiając we wszystkie właściwe miejsca w tobie gdy drażnił cię bezmyślnie. Nim skończył, pchnął biodrami jeszcze kilkukrotnie aż w końcu opuścił twoją wykorzystaną, obolałą kobiecość, by spuścić się na twój brzuch, oddychając przy tym chrapliwie przez zadowolony z siebie uśmiech.
- Cholera jasna. To było... to było niesamowite.- Powiedział elokwentnie po długiej chwili zaczerpywania oddechu i pieszczotliwego głaskania cię. Ty zaś kiwałaś sennie głową, zbyt obolała i usatysfakcjonowana by w ogóle się odezwać. Odwróciłaś się i wtuliłaś w wysokiego potwora, który położył się teraz przy tobie.
Objął cię ramionami, wtulając popękaną twarz w twoje włosy i upajając się twoim zapachem, po czym wstał z łóżka z jękiem, wsunął ręce pod ciebie, biorąc cię na ręce.
- Myślę, że powinniśmy cię umyć przed śniadaniem. Jesteś po prostu ohydna. Spójrz na siebie- co ty u licha robiłaś?- Parsknął, pochylając się by cię pocałować podczas gdy wychodził z waszej sypialni. Ty za to parsknęłaś przewracając oczami.
To samo co najprawdopodobniej zrobilibyście dziś wieczorem, choć wasze pozycje z pewnością zostałyby zamienione. Już dawno założyłaś, że najwyższa pora zrobić dobry użytek z kajdanek, które dostałaś od Undyne.
Share:

25 lipca 2021

Undertale: Opiekun Ruin- Część kompatybilna z Antraktem: Cierpliwość [The Caretaker of the Ruins: Companion Piece for Interlude: Patience- Tłumaczenie PL]

Autor: caretaker-au
Tłumaczenie: Oczytana 

Notka od tłumacza: W tym rozdziale główna postać nie ma określonej płci. Przez całe tłumaczenie używane są więc odmiany dostosowane do dziecka. "Dziecko poszło, zrobiło" itd. 

SPIS TREŚCI:

Rozdział I
Antrakt: Nadpisać
Rozdział II
Antrakt: Cierpliwość
Część kompatybilna z Antraktem: Cierpliwość (Obecnie czytany)
Rozdział III
...

- Mamo, burczy mi w brzuchu. Czy kolacja jest już gotowa?

Matka odłożyła rachunek, który przeglądała, skupiając na powrót uwagę na kolacji, którą przygotowywała.

- Cierpliwości moje dziecko.- Powiedziała ze znużeniem, mieszając w garnku z gulaszem.- To cnota…

- Więc muszę wytrzymać.- Dokończyło dziecko śpiewnym tonem.

- Poczekać.- Matka poprawiła, tłumiąc śmiech.- Biegnij pobawić się zabawkami. Wkrótce zawołam cię na kolację.

- Dobrze mamo.- Dziecko pobiegło bawić się w udawanie. W pobliżu nie było żadnych zabawkowych przyrządów kuchennych, poza jednym, które posiadało- ukochanym plastikowym nożem.

- Co dziś ugotuję… Oh, już wiem!- Dziecko podniosło książkę w miękkiej oprawie mającą służyć za deskę do krojenia i położyło na niej poplamioną piłeczkę tenisową. To może robić za pomidora. Zaczęło naśladować ruchy cięcia by posiekać swój składnik. Dziecko kontynuowało przygotowywanie kolejnych wymyślonych składników aż skończyło gotować swój posiłek. Nie wyglądało za specjalnie, ale mogło wyobrazić sobie zapach miodu, chleba, pomidorowej sałatki i ciasta.

- Kolacja gotowa!- Zadeklarowało dumnie, musząc jednak przyznać, że gulasz matki zapewne smakuje lepiej.

- Ile jeszcze?- Zapytało dziecko zmęczonym głosem. Miało obolałe stopy od tego całego chodzenia po wyboistym górskim terenie. Stare buty były już za małe by je nosić więc zamiast tego założyło dwie najgrubsze skarpetki jakie posiadało, które były już całe brudne i przemoknięte. Prawie żałowało, że nie założyło tych ciasnych butów.

- Miej cierpliwość.- Matka upomniała swoje dziecko.- Jesteśmy już prawie na miejscu.- Przytrzymała koszyk piknikowy, który niosła.- Wtedy zjemy nasz obiad.

Dziecko uśmiechnęło się na tę obietnicę. Zachowywało się odpowiednio i nie żaliło się więcej przez resztę wspinaczki.

Ostatecznie matka zatrzymała się.

- Co powiesz na zrobienie sobie tutaj przerwy.- Powiedziała, zbliżając się do wejścia jaskini.

- Okej!- Dziecko podekscytowane weszło do jaskini. Znalazło spory kamień, na którym szybko usiadło, szczęśliwe z faktu, iż nie musiało dłużej już stać na swoich obolałych stopach ani chwili dłużej.

- Och… Wygląda na to, że nie mogę złapać tu zasięgu.- Trzymając swój telefon, matka odwróciła się w stronę dziecka.- Muszę odejść nieco dalej i zadzwonić.

- Pójdę z tobą!- Dziecko wypaliło. Stopy nadal bolały tak bardzo, że nie było nawet pewne czy mogłoby spełnić tę propozycję, jednak wszystko było lepsze od zostawienia w tyle.

- Nie, nie trzeba moje dziecko.- Matka upierała się, stawiając obok niego kosz piknikowy.- Możesz zjeść jedną przekąskę gdy będziesz czekać.

- Okej.- Dziecko było dobre w czekaniu. Czekanie z jedzeniem było nawet lepsze.

Matka zaczęła iść, lecz nagle zatrzymała się i obróciła w stronę dziecka.

- Nie wychodź z jaskini na własną rękę. Czekaj cierpliwie aż wrócę.

- Dobrze mamo!

- Czemu mama nie wraca…-  Dziecko powiedziało na głos, przełamując ciszę, którą zaczęło już nienawidzić. Zagrało we wszystkie swoje wymyślone gry, podczas cierpliwego czekania na swoją matkę. Zjadło nawet swoją przekąskę. Potem kolejną. I kolejną. Nie zostało się wiele w koszyku, ale wina gryzła je bardziej niż głód. Słońce zaczęło już zachodzić i ledwo było widać pozostałe światło słoneczne. Czuło się jakby minęła wieczność od kiedy mama wyszła zadzwonić.

Dziecko wstało i podeszło do wejścia jaskini, tak jak zrobiło to już wiele razy. Zatrzymało się tuż przed wyjściem.

- Mamo, wróć…

Lecz nikt nie przybył.

Share:

23 lipca 2021

Undertale: Handplates- Kolejny zwykły dzień [Just another day- Tłumaczenie PL]

 Oryginał: Zarla
Tłumaczenie: Shiro Higurashi

Notka od tłumacza: Komiks autorstwa Zarla. Opowiada on o początkach życia Sansa oraz Papyrusa, którzy powstali jako dzieło eksperymentu Gastera. Tytuł - Handplates nawiązuje do znajdujących się na dłoniach Papyrusa i Sansa tabliczkach, jedynej rzeczy łączącej ich z tragiczną przeszłością. Dlaczego nie pamiętają swojego wcześniejszego życia? Jak stali się wolni? Co się stało z Gasterem? Zapraszam do śledzenia komiksu po te i inne odpowiedzi.

Spis treści:

/poprzednie strony/

KOSTKA RUBIKA:

To była w 90% wina grawitacji
Jakim cudem ją wziąłeś 
Uzdrowienie
Gdybym nie znał cię lepiej 
Dałeś z siebie wszystko
Czemu taki jestem?
Pewnie, że widziałem dobroć

WIDZENIE:

Sypnęło się
:/
Dwa obrazy
Bezwartościowy 
Czekam z niecierpliwością
Odległa obietnica

POZIOM BRUTALNOŚCI:

Nie ma tu lepszego
Powód nie ma znaczenia
Potnę cię koleś ;_;
Tylko głośno myślę
Nie chcę niczego zabijać
Odwaga
Moja wina

BLASTERY:

Malusia bezzębusia główusia dzidziusia
Należy popracować nad poziomem zadawanych przez ciebie obrażeń
A więc to takie problemy emocjonalne miałeś na myśli


NIEBIESKA MAGIA:

...

Share:

20 lipca 2021

Córka Discorda - Kłótnie [Daughter of Discord ch 14]

 
Oryginalny tytuł: Daughter of Discord
 Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Fluttercord
Spis treści:

Kłótnie  (obecnie czytane)
...

Discord nerwowo spacerował po pokoju Screwball tam i z powrotem, próbując kontrolować swoją frustrację. Jego córka usiadła na łóżku wpatrując się w swoje kopyta, podczas gdy Fluttershy zachowywała bezpieczny dystans od obojga.

- Jestem rozsądnym ojcem!- napuszył się Discord.- Pozwalam ci naginać rzeczywistość, pozwalam ci siedzieć do późna, pozwalam ci jeść deser przed obiadem! Nigdy nie proszę cię o wiele! Ale tworzę jedną zasadę, jedną jedyną rzecz, której nie wolno ci robić, a ty idziesz i ją łamiesz!

- Tatusiu, nie rozumiesz…- zaczęła Screwball.

- Czy wiedziałaś, kim jest ten ogier?

- Ja...

- Wiedziałaś?!

- Tak- Spuściła głowę.

- Jak długo widujesz się z tym chłopakiem?- Skrzyżował ręce.

Screwball odwróciła wzrok.

- Ile razy mam ci powtarzać?! Odmieńcy są niebezpieczni! Nie można im ufać, zwłaszcza jemu!

- Nawet go nie znasz!- wypluła jego córka.

- Tak? Cóż, jaka matka, taki syn! Wszyscy odmieńcy są tacy sami: bezduszne, oziębłe, paskudne potwory!

- Spójrz na siebie!

- Co?!

Screwball zasłoniła usta, a Fluttershy wzięła gwałtowny wdech. Discord przymrużył oczy patrząc na córkę.

- Och- ryknął.- Och! Więc to tak będziemy się bawić, tak, panienko?! Tak! Jestem paskudny! Ale przynajmniej – ja - mam serce! Odmieńcy są niezdolni do żadnych...

-Tatusiu, ja go kocham!

Jedyny dźwięk, jaki można było usłyszeć to kolejne przerażone westchnięcie Fluttershy. Oczy Discorda powiększyły się do rozmiaru patelni.

- Nie.- powiedział- Postradałaś zmysły?! On jest odmieńcem!

- Nie obchodzi mnie to!- powiedziała bezczelnie Screwball.

- Czy ty naprawdę nie widzisz, że on cię oczarował?! Nie widzisz, że żywi się twoimi emocjami?! On cię tylko wykorzystuje! Stworzenie takie jak on nie może kochać!

Młoda klacz nie mogła już więcej tego znosić i zeskoczyła z łóżka.

- Jesteś takim hipokrytą!

Popędziła w stronę drzwi.

- Jeszcze nie skończyłem, młoda damo!- wrzasnął Discord.

- Ale ja skończyłam!

Jak tylko otworzyła drzwi na oścież przy pomocy magii, usłyszała jakieś krzyki. Za drzwiami były Tri-Pies i Prism. Screwball je zignorowała i popędziła w głąb korytarza szlochając.

- Screwball Fluttershy Draconequus!- krzyknął Discord.- Wracaj tu natychmiast!

- Discord!- surowo zawołała Fluttershy kładąc kopyto na jego ramieniu.- Myślę, że byłeś dla niej zbyt surowy.

- Zbyt surowy?!- powtórzył Draconequus.- Ona celowo mi się sprzeciwiła! Ponadto, użyła swojej magii przeciwko mnie i nazwała bezdusznym potworem! I do tego hipokrytą!

- Ale Discord, czy ty tego nie widzisz?

- Czego nie widzę?

- Byłam traktowana dokładnie tak samo, kiedy się w tobie zakochałam!

Draconequus zamilkł. Próbował znaleźć odpowiednie słowa, ale na próżno.

- Nasza córka ma rację- zadeklarowała Fluttershy.- Ty jesteś hipokrytą! Zabroniłeś Screwball zakochać się w odmieńcu, kiedy świat zabronił mi pokochać ciebie!

- Wtedy było inaczej!- nalegał Discord.- Również cię pokochałem! Odmieńcy są niezdolni do miłości! Mówią, że o ciebie dbają, ale gdy tylko zaspokoją swój głód, wbijają ci nóż w plecy!

- Skarbie, wiem, że pewnie jesteś zbyt zły, aby o tym rozmawiać, ale co dokładnie wydarzyło się między tobą a Chrysalis? Co sprawiło, że jesteście wrogami? Westchnął.

- To było dawno temu, kiedy byłem jeszcze mały, samotny i zagubiony w dziczy. Spotkałem Chryssy, ekhm, Chrysalis kiedy była jeszcze tylko księżniczką. Już w tym wieku była przebiegła! Wydawało się, że nie obchodzi jej mój wygląd i mówiła, że jest moją przyjaciółką. Powiedziałem jej, że szukam domu, a ona opowiedziała mi o pewnej krainie, gdzie wszystkie stworzenia są akceptowane.

- Equestria?- zgadła Fluttershy.

- Dokładnie. Cóż, oczywiście się myliła! Ale to nie to, co mnie wkurzyło! Lata później, kiedy przejąłem władzę nad Equestrią, nowo koronowana Chrysalis i jej odmieńcy wykorzystali moje zaburzenie i żywili się kucykami!

Spojrzał na swoją żonę szczerze.- Ona mnie wykorzystała! Wysłała mnie do Equestrii wiedząc, że kucyki mnie odrzucą i wkurzą tak bardzo, że przejmę nad nimi władzę tylko po to, aby ona nie musiała!

- Jesteś pewien, że tak to było?

- Och, jestem święcie przekonany! Nie grzeszyła skromnością, kiedy przyszła do mojej kryjówki, aby napawać się swoim triumfem!- Zaryczał i padł na łóżko.- Chciałbym, żeby Screwball po prostu zdała sobie sprawę z tego, że nie chcę, aby ktoś ją zranił! I na pewno nie chcę, aby musiała zmierzyć się z takim samym...

- Shhh- wyszeptała Fluttershy, głaszcząc go po głowie.- To, co zdarzyło się z Chrysalis jest już w przeszłości. Może jej syn jest inny.

- Skąd możesz to wiedzieć?- oburzył się Discord.

- Nie wiem, ale siedemnaście lat temu poznałam kogoś, kogo każdy kucyk uważał za potwora. Też myślałam, że nim jest, dopóki nie poznałam go lepiej. Rok później, poślubiłam go i od tamtego momentu jestem z nim szczęśliwa.

- Ale ci odmieńcy... Oni są źli!

- Ty też byłeś zły, nieprawdaż?

- Tak, ale...
- I się zmieniłeś, prawda?
- Zmieniłem, ale...

- Cóż, co sprawiło, że się zmieniłeś?
Podniósł wzrok i spojrzał na nią. Po tych wszystkich latach, wciąż była najpiękniejszą rzeczą, jaką w życiu widział. Oczywiście, rzucił na nią zaklęcie wiecznej młodości niedługo po ich ślubie, więc jej wygląd się nie zmienił.

- Ty.

Fluttershy uśmiechnęła się.

- Ponieważ się we mnie zakochałeś.

Usiadł prosto.

- Chodziło o coś więcej. Byłaś moim wszystkim! Moje życie było niekompletne bez ciebie!- Sięgnął, aby delikatnie pogłaskać jej policzek.- Oddałbym moją moc dla ciebie!

- Więc nie sądzisz, że Książę Mothball może czuć to samo odnośnie Screwball?

Zesztywniał.

- Ja...Ja...- Ciężko westchnął.- Może i masz rację, ale... Nie zaszkodzi być ostrożnym. Zakładam, że powinienem iść z nią pogadać.
Fluttershy potrząsnęła głową.

- Daj jej chwilę na uspokojenie.

***

Screwball nie wiedziała, gdzie iść. Natychmiastowo teleportowała się do jej sanktuarium. Jej pierwszym instynktem było szlochanie w kopyta.

Dlaczego jej ojciec nie mógł zrozumieć? Zawsze wspierał ją we wszystkim, co robiła. Nawet jeśli wiedziała, że nigdy nie pozwoli jej widywać się z Mothballem, to nigdy nie miało znaczenia, aż do teraz. Teraz kiedy dowiedział się o jej sekrecie, upewni się, aby nigdy nie spuścić jej z oczu. Minie zaledwie kilka minut zanim ją znajdzie.

- Domyślałem się, że tu będziesz.

Huh. Szybciej, niż myślałam.

- Odejdź!- wykrzyczała.

- Huh?

Screwball spojrzała ponownie i zdała sobie sprawę, że to nie był głos jej ojca. Obróciła się aby ujrzeć Mothballa. Szybko rzuciła zaklęcie poprawiające jej fryzurę i makijaż.

- Przepraszam- zaczęła.- Myślałam, że jesteś moim ojcem. Co ty tutaj robisz?- Zrobił krok w przód.

- Przyszedłem zobaczyć, czy wszystko z tobą w porządku.

- Tak, wszystko spoko. Po prostu... Tatuś i ja się pokłóciliśmy.

- Oh. Zgaduję, że to moja wina.

- Nie. To ja powiedziałam ci, abyś zmienił się w samego siebie. To ja rzuciłam mojego tatę na drzewo. Wiesz, że nigdy wcześniej nie użyłam magii przeciwko niemu? Zawsze byliśmy ze sobą tak blisko i nigdy się nie kłóciliśmy.- Westchnęła.- Zgaduję, że to musiało się kiedyś stać.

Zwiesiła głowę w dół i zamilkła na chwilę. Mothball ostrożnie podszedł i usiadł obok niej.

- Więc jak tam? Wiesz, poza kłopotami z rodzicami.

Screwball pociągnęła nosem.

- Chyba spoko.- Trochę się uśmiechnęła.- Mam teraz młodszego braciszka.

Odmieniec uniósł brwi.

- Braciszka?

- Tak, ma na imię Zany. Jest najsłodszym bobasem jakiego kiedykolwiek zobaczysz!

- Czy on, um... Czy on robi to samo, co ty? Chodzi mi o to, czy on potrafi używać magii?

Przytaknęła.- Ale ma problemy z kontrolą. Nie mogę się doczekać, aż będzie starszy! Wtedy będziemy mogli razem aportować i będę mogła mu pokazać moją niegodziwą podkręconą piłkę!

- Ile ma teraz lat?

- Pięć miesięcy.

- A co z twoimi przyjaciółmi? Co u nich?

- Dinky i Cinnamon Stick zbliżyli się do siebie na imprezie, tak samo jak Thunder i Apple Blossom. Myślę...- Przysunęła się do niego bliżej.- Wiele kucyków zdobyło się dzisiaj na odwagę, żeby...- Dotknęła jego kopyta swoim.- Powiedzieć kucykom, które lubią, że... Coż...

Nie musiała nic mówić. Mothball czuł jej emocje. Wszystko działo się zgodnie z planem. Musiał tylko udawać, że odwzajemniał jej uczucia i wyciągnąć z niej więcej informacji. Tego chciałaby jego matka. Ale nie on.

Odsunął swoje kopyto.

- Screwball, nie możesz! Nie możesz kochać odmieńca! Nie możesz kochać czegoś, co nie ma serca aby odwzajemnić twoje uczucie!

Screwball spojrzała na niego z powagą.

- Dlaczego nie widzisz tego, co ja?

- Czego?

- Tego!

Ponownie wzięła jego kopyto i tym razem położyła je na jego klatce piersiowej.

- Czujesz to?

Coś w środku jego piersi chaotycznie pompowało.

- To bicie serca.- oznajmiła Screwball.

Mothball gapił się na nią z niedowierzaniem i potrząsnął głową.

- To niemożliwe- wymamrotał.- Ja nie powinienem mieć serca! Jestem dokładnie tym, co mówi twój tata: zimny, nieczuły...

- Skoro jesteś taki zimny i nieczuły, to dlaczego jeszcze nie wyssałeś ze mnie energii?

- Bo... Bo...

Nie mógł wymyślić żadnego powodu, bo było zbyt wiele kandydatów: ponieważ nie chcę cię zranić, ponieważ mam za zadanie utrzymać cię przy życiu, ponieważ myślę, że jesteś bardzo ładna...

Wybrał najbezpieczniejsze:

- Jesteś jedyną przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miałem.

Jak się uśmiechała, Mothball mógł przysiąc, że słyszał muzykę. Domyślił się, że to jego wyobraźnia dopóki nie zobaczył świetlików otaczających ich w kształt serca. Screwball niewinnie zeszkliła swoje fioletowe oczy.

- Przepraszam- powiedziała.- Kiedy się wzruszam, trochę mnie ponosi.

I kto tu jest kusicielem?

Raz jeszcze, zagubił się w tych hipnotyzujących zawijasach. Nie wiedział, czy to była jej magia, czy jej oczy naprawdę tak błyszczały. Prawie nie zauważył, że się nad nim pochyla, dopóki jej usta nie były kilka centymetrów od jego warg.

Wyszarpał się z jej objęć i czar prysł.

- Nie słyszałaś mojego ostrzeżenia?!- coś w nim pękło.

- Nie obchodzi mnie to!- dąsała się Screwball.

- A powinno! Myślisz, że będę w stanie żyć sam ze sobą, jeśli zranię...?

Ugryzł się w język, będąc w szoku z powodu jego własnych słów. Screwball była równie zaskoczona, ale nie przez jego słowa, a ton przepełniony lękiem. Mothball zdecydował, że powinien się stąd wynieść zanim ona źle go zrozumie i aby mógł wyjaśnić to dziwne walenie w środku niego.

- Powinnaś iść do domu- rzucił szybko.

Screwball mrugnęła.

- Co?

- Twoja rodzina pewnie bardzo się o ciebie martwi.

Westchnęła.

- Zapewne masz rację. Mam wystarczająco kłopotów. Czy zobaczę cię ponownie?

Mothball odwrócił wzrok.- Nie będę robił ci nadziei.

- Ale...

- Dla twojego własnego bezpieczeństwa, Screwy, myślę, że lepiej abyś się do mnie nie zbliżała.

Wypowiedzenie tych słów bolało go bardziej niż kiedy musiał ją opuścić po raz pierwszy. Tym razem, to było naprawdę i Screwball wiedziała, że on nie kłamie. Usłyszał pociągnięcie nosem i powstrzymał się od spojrzenia na nią, wiedząc, że te piękne oczy napełniały się łzami.

- Do widzenia- wymamrotał.

Mothball wyruszył zanim mógł zmienić zdanie. Uszy Screwball zwiędły jak tylko zaczęła płakać po raz drugi tego wieczoru.

Nie chciała wracać do Canterlot, ale wiedziała, że nie ma wyboru. Jej rodzice oszaleliby, gdyby wkrótce nie wróciła.

***

- Jakieś ślady po niej?- Fluttershy pytała swoich przyjaciół.

Applejack potrząsnęła głową.- Szukaliśmy wszędzie!

Discord robił się nerwowy.

-Nie myślisz, że uciekła, prawda?
Kiedy Screwball zmaterializowała się tuż przed nim, westchnął z ulgą.

- Oh, dzięki Celestii!

- Gdzie się podziewałaś, młoda damo?- domagała się Fluttershy, krzyżując kopyta.

- Byłam zaczerpnąć świeżego powietrza- wymamrotała Screwball nie wchodząc w kontakt wzrokowy z żadnym kucykiem.

- Screwy, chcę porozmawiać o...- zaczął jej ojciec.

Obróciła się do niego plecami.- Nie chcę teraz rozmawiać. Chcę po prostu iść do łóżka.

Discord spojrzał na nią gniewnie.

- Jak śmiesz obracać się do mnie plecami?! Wróć tutaj natychmiast albo...

- Daj jej spokój, skarbie- powiedziała Fluttershy, obejmując jego łapę swoimi kopytami.- To była długa noc. Potrzebuje odpoczynku.

- Wszyscy moglibyśmy trochę odpocząć- zadeklarowała Twilight.

Reszta zgodziła się i każdy udał się do swojej sypialni, wszyscy oprócz Rarity. Stuknęła żółtego pegaza w ramię.

- Fluttershy, mogę z tobą porozmawiać?

Fluttershy spojrzała na swojego męża. Po rodzinnej kłótni, Discord potrzebował jej bardziej niż kiedykolwiek, ale wyraz twarzy Rarity wyglądał na zdesperowany.

- To zajmie tylko chwilkę, skarbie.

Draconequus przytaknął poczciwie i zostawił dwie klacze same.

- Jak sprawiasz, że to wszystko działa?- zapytała nagle Rarity.

Oczy Fluttershy rozszerzyły się.

- Co masz na myśli?

- Twoje małżeństwo. To nie może być takie łatwe! Chodzi mi o to, czy wy nigdy się nie kłócicie?

- Ależ skąd. Małżeństwa kłócą się non stop.

- Więc jakim cudem wciąż jesteście razem?

- Z kłótniami jest tak, że kłócimy się o to, co nam przeszkadza i po kłótni, próbujemy to naprawić. Jeśli nigdy nie porozmawiamy ze sobą o naszych problemach, skąd będziemy wiedzieć, co trapi drugą osobę?

- Ale...- zająknęła się Rarity.- Czy większość małżeństw nie kończy się przez... Kłótnię?

Fluttershy potrząsnęła głową.- Kłótnie są normalne. Oczywiście, nie wiem tego, ale myślę, że małżeństwa kończą się przez brak kłótni.

- Fancy Pants i ja nigdy się nie kłóciliśmy, aż do...

Jednorożec zamilkł, co zwróciło uwagę Fluttershy.

- Aż do czego? Rarity, możesz powiedzieć mi wszystko. Cokolwiek to jest, nie będę o tym z nikim rozmawiać. Jak bum cyk-cyk tralala niech mi w oko wleci ćma.

Rarity uśmiechnęła się delikatnie i wzięła głęboki wdech.

- Złapałam Fancy Pants z inną klaczą.

Fluttershy westchnęła z niedowierzaniem.- Co? Kiedy?

Cała historia wylała się z Rarity.

- Kilka dni przed urodzinami Screwball i Dinky, Fancy Pants powiedział mi, że idzie na lunch z przyjaciółką. Kiedy robiłam zakupy, Upper Crust powiedziała, że widziała go w kawiarni z jego byłą dziewczyną, Fleur-de-lils! Próvowałam sobie wmówić, że to był tylko wspólny posiłek, ale byłam ciekawa i poprosiłam Upper Crust, żeby mnie do nich zaprowadziła! Kiedy tam dotarłyśmy, jej brudne kopyta były dotykały go wszędzie! I to publicznie!  Poniżona i zraniona, pospiesznie wróciłam do domu, spakowałam moje rzeczy, zostawiłam krótką wiadomość Fancy Pants, odebrałam Gemstone z lekcji fortepianu i wsiadłam do następnego pociągu do Ponyville!

Podczas gdy łzy spływały Rarity po policzkach, pegaz stał w milczeniu. Próbowała pogodzić się z myślą, że Fancy Pants mógłby zrobić coś takiego. Zawsze był takim delikatnym źrebakiem w stosunku do wszystkich.

- Może to nie to, co myślisz- zasugerowała Fluttershy.

-A co, jeśli to to?- pękła Rarity.

- Chociaż porozmawiałaś o tym z Fancy Pants?

- Cóż, ja... Nie. Byłam taka wściekła, nie mogłam z nim rozmawiać! Nawet nie powiedziałam o tym Gemstone!

- Więc skąd wiesz, co dokładnie się wydarzyło?

Jednorożec nic nie powiedział.

- Zobacz, nie będę nic mówić, ale nie powinnaś zostawiać czegoś takiego bez słowa, zwłaszcza jeśli chodzi o Fancy Pants. Jeśli z nim o tym nie porozmawiasz, nic się nigdy nie rozwiąże.

Rarity spojrzała przyjaciółce w oczy.

- Masz rację. Nie powinnam trzymać w sobie tej złości. Muszę porozmawiać z Fancy Pants. Zgaduję, że to znaczy, że mam wyrzucić te papiery rozwodowe do śmieci.

Fluttershy uśmiechnęła się szeroko.- To dobrze, Rarity.

- Ale... Muszę się z tym przespać. Dziękuję, Fluttershy. Naprawdę jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką kucyk mógłby kiedykolwiek mieć.

Twilight nie miała zamiaru podsłuchiwać. Zawróciła, aby zapytać Fluttershy o odmieńca, kiedy usłyszała rozmowę z Rarity. To zmusiło jednorożca do myślenia o jej sytuacji z Flashem. Nigdy nie porozmawiali o tym, co wydarzyło się pięć lat temu. Może w końcu nadszedł czas.

Myślała także o tym, co wydarzyło się ze Screwball i odmieńcem, który według Discorda był potomkiem Królowej Chrysalis. Screwball zwróciła się przeciwko ojcu, aby go obronić. Twilight chciała wiedzieć dlaczego.

***

Kiedy Mothball dotarł do kryjówki, jego matka czekała.

- Czego dowiedziałeś się o mieszańcu?- zapytała.

Książę od niej odszedł.- Nie chcę już dłużej brać w tym udziału, Mamo.

Królowa Chrysalis zawęziła powieki.- Co powiedziałeś?

- Powiedziałem, że nie chcę już dłużej brać w tym udziału!

Starszy odmieniec zazgrzytał zębami.- Czy ty się ze mną nie zgadzasz?

Mothball bezczelnie stawił jej czoła.- Może i się nie zgadzam. I co masz zamiar z tym zrobić?

Wściekła, jej róg zaczął świecić na zielono jak tylko strzeliła w niego promieniem, przybijając go do ściany.

- Nikt mi się nie sprzeciwia!- zawyła Chrysalis, podchodząc w jego stronę.- Zwłaszcza mój własny syn! A teraz, powiedz mi, co wiesz!

Mothball był przerażony do szpiku kości. Nigdy wcześniej nie sprzeciwił się matce, a ona nigdy nie użyła na nim siły! Jednakże, musiał zachować odwagę.

- Nie obchodzi mnie, co mi zrobisz! Dlaczego nie możesz po prostu zostawić ich rodziny w spokoju?

Chrysalis zaryczała.

- Powinnam była wiedzieć, że jesteś za słaby na to zadanie!- Potem uśmiechnęła się pod nosem.- I wiem dokładnie, co czyni się słabym. Ten mieszaniec, ona... Znaczy coś dla ciebie, nieprawdaż?

Mothball zamarzł w miejscu ze strachu, sprawiając Chrysalis triumfalny uśmiech na twarzy.

- Widzę, że tak. Jeśli nie mogę zdobyć informacji od ciebie, zawsze mogę iść prosto do źródła.

- Nie!- zaprotestował.- Nie możesz! Proszę, nie rań jej!

- Nie chcesz jej ranić?- zachichotała królowa.- Więc powiedz mi, co muszę wiedzieć.

Share:

16 lipca 2021

Undertale: Handplates- Tak zwana ,,zapowiedź" [What they call “foreshadowing”- Tłumaczenie PL]

   

 Oryginał: Zarla
Tłumaczenie: Shiro Higurashi

Notka od tłumacza: Komiks autorstwa Zarla. Opowiada on o początkach życia Sansa oraz Papyrusa, którzy powstali jako dzieło eksperymentu Gastera. Tytuł - Handplates nawiązuje do znajdujących się na dłoniach Papyrusa i Sansa tabliczkach, jedynej rzeczy łączącej ich z tragiczną przeszłością. Dlaczego nie pamiętają swojego wcześniejszego życia? Jak stali się wolni? Co się stało z Gasterem? Zapraszam do śledzenia komiksu po te i inne odpowiedzi.

Spis treści:

/poprzednie strony/

KOSTKA RUBIKA:

To była w 90% wina grawitacji
Jakim cudem ją wziąłeś 
Uzdrowienie
Gdybym nie znał cię lepiej 
Dałeś z siebie wszystko
Czemu taki jestem?
Pewnie, że widziałem dobroć

WIDZENIE:

Sypnęło się
:/
Dwa obrazy
Bezwartościowy 
Czekam z niecierpliwością
Odległa obietnica

POZIOM BRUTALNOŚCI:

Nie ma tu lepszego
Powód nie ma znaczenia
Potnę cię koleś ;_;
Tylko głośno myślę
Nie chcę niczego zabijać
Odwaga
Moja wina

BLASTERY:

Malusia bezzębusia główusia dzidziusia
Należy popracować nad poziomem zadawanych przez ciebie obrażeń
A więc to takie problemy emocjonalne miałeś na myśli


NIEBIESKA MAGIA:


Share:

POPULARNE ILUZJE