15 sierpnia 2022

Undertale: Kinktober - Ścisk [Squeeze- tłumaczenie PL] [+18]

  

Notka od tłumacza: Jest to cykl one-shootów w większości +18 osadzonych w różnych AU z gry Undertale. Opowiadanie dostosowane do kobiecego czytelnika. Przedstawia związki Ty x Sans ; Ty x Papyrus ; Sans x Ty x Papyrus.
Opowiadanie zawiera elementy sado-maso, seksu publicznego, i wiele naprawdę wiele innych zboczeń seksualnych.

Oryginał: klik
Tłumaczenie: Oczytana
SPIS TREŚCI
Na dworze (Undertale // Sans)
Ścisk (Underswap // Papyrus) (obecnie czytany)
Powoli (Undertale // Sans i Papyrus)
Orgia (Undertale, UnderFell, Underswap, SwapFell // Sans i Sans i Papyrus i Papyrus)
Zmęczenie (SwapFell // Sans)
Zabawa w klatce (UnderFell // Sans i Papyrus)
Straszny (HorrorTale // Sans)
Znamie (Underswap // Papyrus)
Stopa (UnderFell // Sans i Twoja przyjaciółka)
Na ostro (UnderFresh // Sans)
Zabaweczka (Undertale // Sans)
....~~....

Nie tak planowałaś spędzić to popołudnie.
Planowałaś spędzić weekend na graniu w nową grę jaką dostałaś. Byłaś super podekscytowana i nie mogłaś się już doczekać nabijania kolejnych poziomów. Sans jednak padł na kanapę obok miejsca, w którym leżałaś zwinięta w kłębek ze swoim kontrolerem. Uniósł dramatycznie rękę ponad oczodoły, by następnie zacząć opłakiwać swój los nad faktem, iż musi sam posprzątać cały dom. To była jego kolej i choć tak bardzo kochał porządek i czystość, tak planował dziś spotkać się z Alphys i nie chciał utknąć z robotą na cały dzień podczas gdy mógłby "trenować."
Więc ubiliście interes.
Posprzątał już większość mieszkania. Został się pokój Papyrusa i kuchnia, jednak z grymasem stwierdził, że w tym tempie sprzątanie pokoju brata zajmie go aż do zachodu słońca. Zawsze tak samo się denerwował gdy musiał iść tam sprzątać. Naprawdę tego nienawidził. Jeśli więc zgodzisz się posprzątać tam za niego, będzie nie tylko dozgonnie wdzięczny, ale też przez najbliższy miesiąc będzie zmywał naczynia podczas twojej kolejki.
Nie mogłaś odmówić takiemu układowi. Nienawidziłaś zmywać... a pokój Papyrusa przecież nie mógł być AŻ TAK zły.
Myślałaś tak jakieś cztery godziny temu, a dopiero teraz zaczęłaś się zbliżać do końca sprzątania...legowiska, gdzie młodszy i wyższy szkieletowy brat chował się w nocy, przenosząc worki ze śmieciami i brudnymi ubraniami z podłogi i rogów pokojów.
Nigdy wcześniej nawet nie byłaś w jego pokoju, weszłaś tu dzięki zapasowemu kluczowi jaki Sans rzucił ci gdy wybiegał przez drzwi wyjściowe. Przez cały czas twojego mieszkania z tymi braćmi nie spodziewałaś się takiego ogromu pracy w jaki zostałaś właśnie wrobiona.
Za coś takiego Blueberry wisiał ci zdeeecydowanie więcej niż tylko zmywanie naczyń. Wisi ci swoje desery przez najbliższy rok za samą ilość bielizny jego brata, którą musiałaś wrzucać do kosza na pranie.
Nie dlatego, że były brudne oczywiście. Ty zwyczajnie naprawdę nie wierzyłaś, że będziesz w stanie je podnieść. Wszystkie miały wypisane na nich dowcipy. Większość z nich dotyczyła seksu i oczywiście należała do Papyrusa, na którego miałaś crusha od kiedy tylko poznałaś tę zabawną kupę leniwych kości.
Zachowywałaś jednak dystans, mamrocząc teraz do siebie coś o niechęci do zniszczenia relacji współlokatorów jaką miałaś z Papyrusem...i ten bezustanny potok kobiet jaki zdawał się ciągle wokół niego gromadzić, świergocząc i ciągnąc za sznurki jego ulubionej bluzy z kapturem i wyginające się po jego zadymione kościste pocałunki.
Zazdrość ciążyła ci na wątrobie paląc jak kwas. Potrząsnęłaś głową podnosząc z ziemi kolejny zestaw postrzępionych pomarańczowych conversów z podłogi garderoby w jakiej teraz klęczałaś, oddzielając je od pomiętych ubrań zawalających ciemną przestrzeń (bogowie, jak wiele par trampek on posiadał? Myślałaś, że ma tylko jedne).
Naprawdę nie miałaś prawa być zazdrosna, ponieważ nie należał do nikogo, a już najmniej do ciebie. Mógł robić co tylko chciał... i z kim tylko chciał. Ty też miałaś do tego prawo, choć nie chciałaś z niego korzystać biorąc pod uwagę jakich ludzkich mężczyzn przyciągałaś do siebie (miałaś jednych z najbardziej gównianych byłych na świecie...)
I biorąc pod uwagę jak rzadko mile widziany był jakikolwiek twój męski znajomy w tym wspólnym domu.
Mogłabyś pomyśleć- gdybyś nie uważała że to tylko głupie myślenie życzeniowe- że Papyrus też był zazdrosny z tym jak pasywno-agresywny i sarkastyczny był w otoczeniu twoich męskich znajomych. Normalnie niefrasobliwy, czarujący, przyjazny potwór, nagle stawał się wredny gdy tylko przyprowadzałaś mężczyznę lub innego potwora na obiad lub po prostu po to, by się spotkać.
Pytałaś się już go z czym ma taki problem, kiedy rzucał paskudne komentarze i szydzące dowcipy w kierunku twoich przyjaciół, jednak zawsze wydawał się mieć dobrą wymówkę chociażby jak zmęczenie pracą, myślenie że było to zabawne, a nawet po prostu odczuwanie złej atmosfery od danego faceta.
- Moim zadaniem jest opiekowanie się moim najlepszym przyjacielem, prawda?
Nie byłaś pewna czy był z tobą całkowicie szczery w tym temacie, jednak nigdy tego nie kwestionowałaś, zatrzymując swoje opinie dla siebie jak i swoje sekretne fantazje.
Niemniej jednak naprawdę nie byłaś pewna na czym staliście, biorąc pod uwagę jak wydawało ci się, że krążycie wokół siebie i unikacie tej delikatnej linii między przyjaźnią a czymś innym.
Czasami zdawał się ledwie odróżniać od zwykłego ziomka, z którym spędzał czas i grał w gry wideo do drugiej nad ranem, sprzedającego ci sójkę w żebra, opowiadającego śmieszne dowcipy i historyjki z dwunastoma opakowaniami piwa...
A czasem przyłapywałaś go na gapieniu się na ciebie, lub on przyłapywał ciebie. Albo wasze nogi stykały się pod kocem, który narzuciłaś na was oboje gdy graliście w gry i żadne z was się nie wycofało. Czasami myślałaś, że celowo zasypiał na twoim ramieniu. Czasem myślałaś, że zmniejszy dystans między waszymi ustami gdy z twoich ust ulatywała idealna gra słów.
 Czasem gdy zasypiałaś w nocy, myślałaś o nim i budziłaś się z uśmiechem następnego poranka.
Rumieniec oblał twoje policzki w trakcie wrzucania kolejnej sterty skarpet do kosza na pranie, który ustawiłaś obok siebie. Złapałaś następnie naręcze jego trampek by włożyć je do niezwykle rzadko używanego wiszącego organizera.
To i tak nie miało znaczenia. Papyrus był zbyt wolnym duchem by przywiązywać się tylko do jednej osoby. Tak bardzo jak chciałabyś wierzyć, że jest ci pisany, tak bardzo wyraźnie potwór był zainteresowany romansami i krótkimi związkami nim czymkolwiek zobowiązującym.
Obwiniał o to swoje lenistwo. Sans obwiniał jego ego. A ty? Cóż. Chciałaś myśleć, że po prostu się boi.
Wzdychając i wsuwając ostatnią gigantyczną parę butów do organizera (nosił rozmiar 50, tak długi, że za każdym razem jak je przymierzałaś, wyglądałaś jakbyś założyła buty klauna) odwróciłaś się by spojrzeć na zacienione i ponownie zorganizowane wnętrze garderoby i zadowolona oparłaś ręce na swoich biodrach.
W końcu mogłaś wrócić do swojej gry. Twój umysł był na niej skupiony przez praktycznie cały czas twojego pobytu tutaj, oczywiście poza momentami gdy rozpraszały cię myśli o twoim potwornie przystojnym współlokatorze, naprawdę nie mogłaś się już doczekać by-
Walnięcie.
Zamarłaś w swoich rozmyślaniach, gdy dźwięk czegoś ciężkiego spadającego na podłogę pokoju dobiegł zza prawie zamkniętych drzwi garderoby, zatrzymując zarówno twoje myśli jak i oddech na moment.
Co to do cholery było? Coś spadło?
Zmusiłaś się do odwrócenia i otwarcia drzwi by zobaczyć co się stało, nim usłyszałaś szuranie po dywanie, a następnie dwa kolejne ciężkie uderzenia i skrzypnięcie ściskanych sprężyn materaca.
Przełknęłaś ślinę i zamarłaś w miejscu jeszcze mocniej, nasłuchując z szeroko otwartymi oczami jak materiał szurał o materiał, po czym nastąpiła długa, ciężka przerwa.
Czy to był Papyrus? Czy wrócił wcześniej od Muffet?
Otrzymałaś odpowiedź na swoje pytanie gdy usłyszałaś elektroniczny sygnał dźwiękowy, a następnie ospały głos szkieletowego potwora będącego najbliżej twego serca.
- Siema brachu. Nah, nic się nie stało, zastanawiam się tylko czy nie widziałeś człowieka. Widziałem jak posprzątałeś pokój, myślałem że byłeś w domu na tyle długo by wiedzieć dokąd poszła.
Przerwał by wysłuchać odpowiedzi Sansa po drugiej stronie słuchawki. Tobie zaś serce podeszło do gardła, wiedząc, że nie powinnaś podsłuchiwać tej rozmowy (dlaczego tak po prostu stałaś w jego garderobie? Mogłabyś wyjść, nie byłby przecież zły) jednak nie mogłaś się ruszyć, gdy zaczął kontynuować, brzmiąc tak dziwnie.
- Huh. Taa. Też tak myślałem. Od miesięcy mówiła o tej grze, ale nie ma jej ani na dole ani w swoim pokoju. Mogła polecieć po coś do picia albo coś. Nie, nie musisz przychodzić by jej szukać brachu. Nie. Sans. Uspokój się. Nic jej nie jest. Rzucę za nią oczodołem, dobrze? Zadzwonię jeśli nie pojawi się w domu w ciągu godziny. Tak. Okej. Nie. Nie. Dobra. Pa.
Rozległ się kolejny elektroniczny dźwięk, dłuższy i bardziej skrzekliwy nacisk na sprężyny łóżka i bardzo głębokie westchnięcie nim zabrzęczała twoja tylna kieszeń, powodując u ciebie niemal atak serca.
Uspokoiłaś swój oddech, przyciskając jedną z dłoni do klatki piersiowej i nadal, co dziwne, trzymałaś się w garderobie swojego współlokatora (przyłapałaś się na myśli, że to dobrze że telefon był na wibracjach, bo dzięki temu cię nie przyłapał) nim wyciągnęłaś telefon z kieszeni i przesunęłaś palcem po ekranie by go odblokować i spojrzeć na otrzymaną wiadomość.
- Gdzie cię poniosło dzieciaku? Wróć do domu szybko dla gracza drugiego. Jesteś na dole?
Twoje palce poruszyły się by instynktownie odpowiedzieć, zapewnić go, że wszystko w porządku, lecz potem się zatrzymały. Nadarzyła się idealna okazja. Zarumieniłaś się na tę myśl, na swoją śmiałość nim odpowiedziałaś.
- Musiałam tylko polecieć do sklepu po parę rzeczy. Będziemy mogli grać, jak tylko wrócę. Wiesz, że zawsze jestem chętna się zabawić, Paps  :)
Wystarczająco niewinnie, oceniłaś z nerwowym uśmiechem, napięcie trzepotało ci w piersi. Wyglądało to niemal jak autokorekta. Mimo to czułaś się jakbyś igrała z ogniem. Ręce trzęsły ci się z podekscytowania i zaintrygowania. Nacisnęłaś w końcu przycisk "wyślij" słysząc w chwilę później dźwięk telefonu Papyrusa.
Krew zaszumiała ci w głowie, a twoje serce waliło gorączkowo z twojej śmiałości i z niezwykłości tej sytuacji.
Nie wiedziałaś czego się spodziewać. Była możliwość, że całkowicie to zignoruje, zupełnie jak wtedy gdy nosiłaś ekstra krótką sukienkę, lub nawet mógłby robić żarty z tej auto-
To, czego się nie spodziewałaś to szybki głośny wdech, który usłyszałaś z pokoju a następnie wyjątkowo napięty wydech.
- Cholera jasna.- Wydyszał niskim i chrapliwym tonem, w którym kryło się coś mrocznego i burzliwego. W chwilę później telefon znów zawibrował ci w dłoni, a palce szybko otworzyły wiadomość.
Czułaś się jakbyś miała rozpaść się na kawałki, krew przepływała przez ciebie tak szybko, że czułaś zawroty głowy czytając jego odpowiedź.
- Super. Myślałem, że wyszłaś gdzieś na seks. Czego potrzebujesz? W domu powinno być wszystko, by cię zadowolić. 
Musiałaś zakryć usta dłonią by nie dyszeć. Nie było tu mowy o innym znaczeniu jego słów.
Zrewanżował się na twoje drażnienie się. Grał dalej. Powinnaś odesłać kolejną wiadomość?
Spędziłaś może z sekundę na zastanawianiu się co odpisać, nim twoje palce już poruszały się po ekranie. Starałaś się zachować spokojny i opanowany umysł. I poniosłaś sromotną porażkę.
- Nic szczególnego, tylko babeczki i zapasy kawy xD znasz mnie, wiesz że nie wytrzymam bez cukru i innych gówien. Mamy trochę mleka, ale powaga... nic nie jest lepsze od ładnej gęstej śmietanki. Trochę aromatu pomarańczy, a ja będę gotowa nie spać całą noc, bawiąc się z tobą.
Byłaś pewna, że cała twoja twarz była czerwona gdy wysyłałaś wiadomość. Twój oddech był urywany z podniecenia. Przydusiłaś telefon do klatki piersiowej, czując łomotanie serca przez żebra. Co ty do diabła robiłaś? Nie było mowy by to się dobrze skończyło...
Może on naprawdę nic nie miał na myśli, tylko nie tooo...
Twoje nerwowe, rozpaczliwe myśli prysnęły gdy tylko usłyszałaś powiadomienie u Papyrusa, któremu niemal natychmiast towarzyszyło niskie, szorstkie warczenie, które sprawiło że twoje oczy otworzyły się szerzej, a ciało obróciło się chcąc sprawdzić, czy dasz radę zobaczyć go przez szczelinę w drzwiach.
Cholera, nie. Szczelina była zbyt mała. Widać było, że leżał rozłożony na łóżku z plecami prawdopodobnie opartymi o wezgłowie. Krawędź drzwi zasłaniała mu głowę i górną część ciała, ukazując tylko jego wyjątkowo długie, wyciągnięte nogi i... i jedną rękę która niecierpliwie chwytała za świecący napięty krok obcisłych dżinsów.
Jęknęłaś pod nosem, ciepło pulsowało ci między nogami i sprawiało, że ugięły się pod tobą kolana. Drodzy bogowie, czy on...?
Twoje pytające, pełne nadziei, niezwykle rozproszone myśli runęły gdy usłyszałaś jego głos. O wiele twardszy i gorętszy niż kiedykolwiek miałaś okazję usłyszeć. Samo słyszenie jak czytał twoje słowa i dotykał się jednocześnie podnieciło cię do takiego stopnia, że na pewno zaczęła ci się topić guma twoich podeszw.
- Och, utrzymam cię całą noc bez snu, cholerna złośnico..- Wywarczał, a jego paliczki stukały o ekran telefonu gdy pisał odpowiedź. Jego druga ręka napięła się, dalej spoczywając na jego kroczu. Kciukiem zaczął muskać ukrytą długość.
Byłaś szczerze zaskoczona, że jeszcze nie zemdlałaś, szaleńczo podniecona i zdumiona jego odpowiedziami, zagubiona w mgiełce rozkoszy, nakręcenia i podglądactwa. Jedyne do czego byłaś zdolna to dyszenie przez dłoń, zasłanianie ust i czekanie na odpowiedź Papyrusa.
Nigdy nie otwierałaś wiadomości tak szybko, gdy ta w końcu przyszła.
- Super. Pasuje mi, nie muszę być nigdzie rano. Przelecimy kilka etapów, dopieścimy niektóre z nich. Nie chcę byś się nadziała w trybie PvP
Przygryzłaś dolną wargę, ledwo powstrzymując jęk przez zaciskanie swoich ud, w potrzebie ocierania się. Kiedy zrobiło się tak gorąco w tej garderobie?
Szybko odpisałaś, opierając się o ścianę obok drzwi, by docisnąć piersi do czegoś...do czegokolwiek, by uzyskać jakąkolwiek stymulację.
- Cudownie ^-^ Doceniam pomoc Paps. Nienawidzę mieć partnera online. Wszyscy są albo dupkami albo ujeżdżają mnie za samo bycie dziewczyną. Lubię kiedy się ze mną bawisz...wiesz jak dobrze traktować kobietę.
To wywołało jęk potwora za drzwiami. Jego widoczne dla ciebie długie palce uniosły się, by podciągnąć bluzę z kapturem, odsłaniając tym samym kręgosłup i sprzączkę paska, przy którym zaczął grzebać zdesperowanymi ruchami.
Ty wstydliwa mała pindo... po prostu to kurwa powiedz... czekałem na to zbyt kurwa długo.- Mruknął, rozpinając zamek błyskawiczny i guzik spodni. Nie mogłaś oderwać od niego spojrzenia, obserwując jak jego ręka znika pod materiałem spodni w zafascynowaniu i potrzebie.
Ręka, którą wcześniej zasłaniałaś usta opadła, przysuwając się by zacząć obmacywać twoje piersi, sunąc po niesamowicie napiętym i wrażliwym brzuchu oraz złączenie twoich ud, czując wilgoć przez spodenki od piżamy.
Potarłaś wejście przez materiał, uniosłaś oczy na to odczucie i prawie upuściłaś telefon gdy trzymałaś kolejną wiadomość, zagubiwszy się w zakazanej, kuszącej sytuacji.
Upuściłaś go, gdy przeczytałaś wiadomość, zszokowana i odrętwiała z podniecenia.
- Gdybym wiedział w jakim sklepie jesteś, pieprzyłbym cię dokładnie tam gdzie stoisz. Czy to dostatecznie dobre traktowanie kobiety?
Nie byłaś dostatecznie szybka, by złapać upadający telefon. I mimo tego jak bardzo zagubiona byłaś w swojej żądzy i tak skuliłaś się w zażenowaniu gdy telefon uderzył o podłogę o wiele zbyt głośno by Papyrus tego nie usłyszał.
Po twoim pokazie niezdarności, w pokoju za dzielącymi cię drzwiami zapadła śmiertelna cisza. Nie było nawet cichutkiego odgłosu oddechu Papyrusa, zdradzającego jego obecność. Zastygłaś w bezruchu z szeroko otwartymi oczami, a serce biło ci z prędkością miliona uderzeń na minutę, sprzecznie pompując adrenalinę i podniecenie w twoich żyłach.
Usłyszałaś szelest na łóżku, a potem ciężkie umyślne kroki kierowane prosto w stronę garderoby. Chwyciłaś się za gardło, czując krople potu na ciele i drżałaś, nie wiedząc co się teraz wydarzy.
Z pewnością cię zgani. Nazwie cię świrem za chowanie się po jego garderobie i patrzenie jak się dotyka podczas gdy ty się z nim drażniłaś. Wyrzuci cię zarówno z tego pokoju jak i z tego domu jeśli nie zamorduje cię od razu tam gdzie stałaś.
Więc gdy Papyrus powoli otwierał drzwi, spoglądając na ciebie z uniesionymi brwiami i zaskoczeniem, mogłaś tylko patrzeć na niego ze strachem, czując jak łzy kłują cię w oczy.
To było to. On zaraz... Obśmieje cię?
Zamrugałaś, nie pewna tego co widzisz. Wysoki, szczupły szkielet uśmiechał się do ciebie. Jego oczodoły zwężały się do świadomego uwodzenia, a jego kroki były pewne, gdy wykonał kolejny w twoją stronę, zapełniając całą swoją osobą wejście do garderoby.
- Cóż... chyba nie będę musiał czekać aż wrócisz.- Zaśmiał się, a jego głos rezonował czymś więcej niż tylko humorem. Magia rozbłysła w jego oczodołach. Ręką sięgnął za siebie i zrobiwszy kolejny krok, zamknął za sobą drzwi.
Jedyne światło jakie pozostało się w garderobie pochodziło od niego, stojącego na wysokości ponad 30 centymetrów powyżej ciebie w ciemności. Jego wzrok migotał pomarańczową magią, rzucając dziwne cienie na jego uśmiech, ubranie i ciasne ściany twojej pułapki. Zaś jego wciąż rozpięte spodnie jaśniały pożądaniem.
Cofnęłaś się o krok od niego, niepewna i zdezorientowana, lecz on podążył za tobą. Twój telefon z brzękiem oddalił się w jakiś kąt gdy kościotrup do ciebie podchodził.
Zbyt szybko przyparł cię do ściany przy drzwiach, oddech wydobywał się krótkimi, urywanymi seriami. Pochylił się nad tobą, opierając łokieć ponad twoją głową i zbliżył swoją twarz do twojej w napierającej ciemności.
Jego leniwy uśmieszek stał się pełnym uśmiechem. Pewność siebie i cielesność w jego spojrzeniu, gdy wciągał powietrze, jego świecący zwężąjący się język wysunął się spomiędzy zębów przy przesunąć nim po ostrych kłach.
- Od dawna się już ze mną drażnisz, prawda? Myślałaś, że jesteś taka sprytna... czy podobało ci się przedstawienie? Po zapachu wnioskuję, że bardzo...- Zanucił, pochylając się bardziej ku tobie, by polizać twoją szyję i przeciągnąć czubkiem języka od gardła i szczęki do ucha, by następnie ci w nie wyszeptać.
- Pachnie jakbyś zaczęła beze mnie.
Nie umiałaś znaleźć odpowiednich słów by mu odpowiedzieć. Nagle zaniemówiłaś i zabrakło ci tchu. Papyrus nie wydawał się jednak mieć nic przeciwko. Jego dłonie odnalazły twoje biodra w ciemności, by przyciągnąć cię bliżej do niego. Pochylił się bliżej i przyszczypnął płatek twojego ucha.
- Zastanawiałem się ile czasu zajmie ci dotarcie do mnie. Myślałem, że się wcześniej złamię... ale po prostu nie byłem pewien. Jesteś tak cholernie przyjazna. Nie wiedziałem czy mnie lubisz, czy po prostu jesteś...sobą. Nie chciałem cię odepchnąć, jeśli nie.- Mruknął ci do ucha, składając pocałunek na twoich włosach i brzmiąc po raz pierwszy w życiu na wrażliwego i niepewnego. Odsunęłaś się nieznacznie by spojrzeć na niego zaszklonymi oczami.
- Paps, myślałam dokładnie to samo. Że po prostu byłeś miły. Byłam tak przerażona myślą, że to tylko moja nadzieja.- Zapewniłaś go, sięgając do boków jego czaszki, a on zaśmiał się smutno, potrząsając głową i opierając swoje czoło na twoim.
- W takim razie oboje jesteśmy idiotami. Wielka niespodzianka... Zawsze wiedzieliśmy że mam pusto pod czaszką.- Zażartował słabo, przytulając się do ciebie i brzmiąc tak wdzięcznie, z taką ulgą, że natychmiast objęłaś go, wtulając twarz w jego ramię.
Wydał na to stłumione chrząknięcie, a jego biodra wykonały mały ruch do przodu gdy przycisnęłaś się do niego całkowicie. Zarumieniłaś się gdy zorientowałaś się co zrobiłaś, patrząc nieśmiało w dół na jego wciąż rozpięty rozporek, a potem z powrotem na niego.
- Więc sexting to jest to?- Drażniłaś się z nim, a on skrzywił się, zaciskając mocniej palce na twoich biodrach.
Mam na ciebie chcicę od tak dawna, że staje mi kiedy jesz lody. Na gwiazdy, o flirtowaniu nie wspominając... Czy naprawdę zamierzałaś patrzeć jak to robię?- Naciskał, jego ręce przesuwały się po twojej talii, by następnie chwycić twoje piersi. Jego uśmiech błyszczał w głodzie, zaś ty łapczywie wzięłaś oddech, wyginając się ku niemu z niecierpliwością.
- Ja... tak, prawdopodobnie. Też byłam bardzo podniecona...- Jęknęłaś, a on wydał z siebie dźwięk gdzieś pomiędzy jękiem a warkotem. Pochylił cię by pocałować cię szorstko i łapczywie. Jego język prześlizgnął się po twoich ustach nim wślizgnął się do środka, by spleść się w tańcu z twoim.
W trakcie tego popychał cię, aż nie zostałaś przyparta plecami do ściany, zaś on sam wcisnął się między twoje uda. Jego ręce odsunęły się od twoich piersi tylko po to by wsunąć palce pod twoją koszulkę by objąć je w pełni. Jego biodra rozpaczliwie ocierały się o twoje.
Ty również się o niego ocierałaś, jedna z jego kości udowych idealnie dociskała się do twoich warg przez szorty. Jęczeliście sobie oboje w usta, przytulając się do siebie, wymieniając oddech i ślinę i napierając na siebie nawzajem.
Nie było ani czasu a ni wymaganej koncentracji do pozbycia się ubrań w waszym wspólnym zapale. Byliście w tym samym stopniu na siebie napaleni, oboje wpadając w bezmyślną zwierzęcą potrzebę.
Doszedł pierwszy, spuszczając się na ciebie podczas gdy nadal dociskał cię do ściany swoim większym ciężarem i rozmiarami. Nie pozostawił cię jednak niespełnionej. Wsunął swoją dłoń w twoje szorty by palcami wsunąć się w twoje mokre wnętrze. Prędko poczułaś jak ekstaza ogarnia twoje ciało i wlewa się do jego ust podczas waszych pocałunków.
Stałaś pod tą ścianą przez długi, dłuugi moment, dysząc i wtulając się w niego, wymieniając powolne i słodkie pocałunki nim Papyrus odsunął się, wyciągając rękę z twoich spodenek i niechętnie odsuwając swoje kościste usta od twoich.
- Cholera. Doprowadzasz mnie do szału. Nie bawiłem się w seks bez penetracji od czasów nastolatka.- Zaśmiał się, otwierając przy tym drzwi garderoby, by was obu wypuścić. Wyszłaś stamtąd po podniesieniu telefonu z ziemi i dalej na chwiejnych nogach opadłaś na świeżo posłane łóżko w czystej błogości.
- Nie żebyś był z tego tytułu niezadowolony.- Parsknęłaś, głową wskazując na rozprzestrzeniającą się plamę z przodu jego spodni. Spojrzał w dół i zachichotał w odpowiedzi, pociągając za pasek by pozbyć się dolnej części garderoby. Jego usta uniosły się w sugestywnym uśmiechu.
- Przypuszczam, że nie ma sensu już ich nosić, co? To ułatwi "utrzymanie cię bez snu przez całą noc."
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE