1 sierpnia 2017

Undertale: Kinktober - Zazdrość [Jealousy- tłumaczenie PL] [+18]


Notka od tłumacza: Jest to cykl one-shootów w większości +18 osadzonych w różnych AU z gry Undertale. Opowiadanie dostosowane do kobiecego czytelnika. Przedstawia związki Ty x Sans ; Ty x Papyrus ; Sans x Ty x Papyrus.
Opowiadanie zawiera elementy sado-maso, seksu publicznego, i wiele naprawdę wiele innych zboczeń seksualnych. 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
SPIS TREŚCI
Zazdrość (Underswap // Sans) (obecnie czytany)
Na dworze (Undertale // Sans)
Powoli (Undertale // Sans i Papyrus)
Orgia (Undertale, UnderFell, Underswap, SwapFell // Sans i Sans i Papyrus i Papyrus)
Zmęczenie (SwapFell // Sans)
Zabawa w klatce (UnderFell // Sans i Papyrus)
Straszny (HorrorTale // Sans)
Znamie (Underswap // Papyrus)
Stopa (UnderFell // Sans i Twoja przyjaciółka)
Na ostro (UnderFresh // Sans)
Zabaweczka (Undertale // Sans)
....~~....
Sans stukał palcem w biurko wpatrując się w kolekcję figurek. Robił tak już od ponad pół godziny, dziwnie milcząc. Zerkałaś na niego co chwilę leząc na jego łóżku, zaciekawiona niecodziennym zachowaniem i zmartwiona. Nie zwracał na Ciebie w ogóle uwagi. Naprawdę się niepokoiłaś. Blue to optymista, o wiecznym zapasie energii, radosny entuzjasta który odnajdował coś ciekawego we wszystkim. Czasami brakowało Ci tchu aby za nim nadążyć. Bywał głośny, zawsze się uśmiechał, no i nikt nie robi takich dobrych taco jak on. Dlatego ten jego obraz był... przerażający. Kiedy westchnął zdenerwowany miałaś już dość. Podniosłaś się i odstawiłaś czytaną książkę na stolik, podchodząc do niego. Objęłaś go ramionami kładąc brodę na jego ramieniu od tyłu. 
-Blue... co się dzieje, kochany? Jesteś zły. Zrobiłam coś nie tak? - szepnęłaś, w Twoim objęciu szkielet zadrżał lekko, uniósł ramiona (co Cię zaskoczyło, bo nigdy się tak nie zachowywał), odwrócił się i ku Twojemu zdziwieniu mocno Cię objął wtulając się w Ciebie. Oddychał ciężko i szybko, czułaś jego oddech przez materiał koszulki, desperacko się do Ciebie tulił, czułaś jak napiera szkieletem przez materiał koszulki (jego zbroja wisiała już w szafie). Ogładziłaś go po plecach chcąc go uspokoić, lecz jego palce zawędrowały na dół i zaczęły powoli podnosić Twoją koszulkę. 
-Czy.... czy możemy iść do łóżka? Nie chcę o tym rozmawiać.. - mruknął przyciągając Cię jeszcze bliżej do siebie. Chciałaś przycisnąć go aby wydusił z siebie co go dręczy. Lecz zamiast tego przytaknęłaś. 
-Jasne... chodźmy – wyciągnęłaś jego rękę spod swojej koszulki i poszłaś w stronę posłania, starałaś się robić dobrą minę, mimo jego wyraźnie przybitego wyrazu twarzy. Kiedy usiadłaś na skraju, puścił Cię i wykrzywił się w niezadowoleniu. Zaniepokojenie Cię zżerało od środka, i już miałaś zapytać się co się dzieje, kiedy spojrzał na Ciebie. To normalne światełko w jego oczach zdawało się być mniej jasne. 
-Chcę... abyś się rozebrała.... proszę – zabrzmiał niepewnie i nerwowo. Uśmiechnęłaś się do niego i niemal natychmiast pozbyłaś się spodni rzucając je na podłogę obok łóżka. Chwilę potem nie miałaś na sobie już koszulki. Położyłaś ręce na kolanach zerkając na potwora.
-Twoja kolej, kosteczko – rzuciłaś figlarnie, lecz ku Twojemu zdziwieniu położył nagle ręce na Twoich ramionach i karku, następnie warknął nisko okazując agresję.
-Nie. Wskakuj na łóżko... na... na kolana.... jeżeli pozwolisz – przez jego próbę rozkazywania nadal przebijała urocza natura cudownego Blueberry. Mimo to nadal byłaś zaskoczona jego dominacją, nadal posłuszna zrobiłaś to co chciał. Nie był to skrajnie uległy mężczyzna, który leżał i zadowalał Cię swoim językiem kiedy tego chciałaś, dominatorem jednak też nigdy nie był. Najbardziej odpowiadało mu dzielenie się inicjatywą. Właśnie to Ci się w nim podobało, dzielił się wszystkim, nawet kontrolą. Ale to... to było coś nowego, fascynującego i na swój sposób, chciałaś tego. Znajdowałaś się teraz w pozycji na pieska zaciskając ręce na prześcieradle jego łóżka, rozłożyłaś nogi na boki. Z jakichś dziwnych powodów podobała Ci się ta pozycja, czułaś jak piersi muskają poduszkę, zaś Sans nie wyglądał na zniesmaczonego, na białych kościach jego twarzy pojawił się głęboki rumieniec. W mgnieniu oka był już za Tobą, trzymając ręce na Twoich biodrach. Warknął kiedy zaczęłaś pocierać się wilgotną szparką o wybrzuszenie pod jego rozporkiem. Czułaś jego pragnienie, pulsujące pod spodniami, słyszałaś żądzę w jego głosie kiedy warczał pod nosem szybko pozbywając się spodni, wygląda na to, że próbował się pozbierać. Zaczęłaś unosić wyżej tyłek przypominając o sobie. Byłaś zaskoczona, kiedy poczułaś jak mocniej chwyta Cię za biodro. -Nie ruszaj się. To ja teraz dowodzę i... i będziesz robić dokładnie to co powiem – warknął niepewnie, i nawet mimo to wydawał się niewiarygodnie słodki. Powstrzymałaś śmiech nie chcąc urazić jego uczuć, zwłaszcza kiedy próbował czegoś nowego. 
-Dobrze Blue... Przepraszam... Zrobię co będziesz chciał – szepnęłaś rozszerzając nogi nieco bardziej na boki, dając mu lepszy dostęp do mokrego wejścia. Zadrżał i w jeszcze większej desperacji zaczął pozbywać się resztek ubrania. Po dłuższej chwili usłyszałaś jak z głośnym westchnięciem kładzie na bok swoje ubranie. Zaraz potem był między Twoimi nogami i zaczął ocierać swojego kutasa o Twoją szparkę, dręcząc Cię i udając, że wchodzi tylko po to by wycofać. Znowu wygięłaś uda w jego stronę, tak blisko, jest tak blisko aby wejść, lecz w odpowiedzi mocniej tylko zacisnął palce na Twoich biodrach, niemalże boleśnie.
-Mówiłem, abyś się nie ruszała! Z-złe dziewczynki, które nie słuchają co się do... co się do nich mówi... czeka... czeka kara! - jego głos drżał choć mówił to wszystko w złości... słyszałaś też strach i ... przeprosiny? Serce zadrżało Ci w piersi, zastanawiając się co też go popchnęło do takiego zachowania. Coś dziwnego, niedobrego drażniło Twoją duszę. Nie chciałaś aby robił cokolwiek wbrew sobie, dlatego opuściłaś głowę i zaprzeczyłaś.
-Przepraszam, kochany, będę grzeczna, obiecuję – zapewniłaś, w odpowiedzi zwolnił ucisk na ciele i powrócił do pocierania czubka swojego kutasa o Twoją kobiecość, warcząc i łapiąc kolejne hausty powietrza. Nigdy nie był dobry w takich rzeczach, wiedział czego chciał, wiedział czego Ty chciałaś i nie wytrzymywał minuty droczenia się z Tobą.
-Chcesz tego? Co? Powiedz. Powiedz mi, że ... że chcesz abym cię r-rżnął – warknął przez zęby zachrypniętym głosem. Co dzisiaj w niego wstąpiło. I jakkolwiek podobała Ci się tak jego strona, BARDZO, tak nie umiałaś nie zerkać przez ramię ze zmartwieniem na niego. Jego twarz była bardzo... pewna, zdeterminowana, w jednej ręce trzymał swoje świecące, niebieskie przyrodzenie, zaś wierzchem drugiej dłoni wycierał policzki tak jakby ... płakał. Zmartwienie wzięło górę, chciałaś się odwrócić aby go przytulić, ale jak tylko zaczęłaś się ruszać w przerażeniu otworzył szeroko oczy. - Nie, zostań! Chcę... pragnę tego. Nic mi nie jest. Przysięgam. Proszę... znaczy się... wracaj na kolana, jeszcze nie skończyłem – pchnął cię z frustracji i choć wiedziałaś, że jest z nim źle i wiedziałaś, że właśnie robi coś co mu się nie podoba... Skoro twierdzi, że tego potrzebuje, z dziwacznych dla Ciebie powodów, zgodzisz się. Porozmawiasz z nim o tym później skoro już zaczął spełniać swoje dziwaczne potrzeby... 
-....Niech będzie, jeżeli tego chcesz.... to rznij mnie – rzuciłaś posłusznie, przypominając mu, że to on będzie rządził. Sans jęknął głośno w zaskoczeniu, przekleństwo wyraźnie na niego podziałało. Nie czekał ani chwili dłużej, wszedł w Ciebie jednym pewnym pchnięciem wypełniając Cię całą i wymuszając głośny jęk. Myślałaś, że zaczeka chwilę abyś się do niego przyzwyczaiła, zazwyczaj czekał chwilę, aż Twoje ścianki dookoła niego się rozluźnią. Całował Cię wtedy czule i masował w ciszy. Tym razem jednak nie był taki delikatny, wchodząc z Ciebie raz za razem. Przeszył cię impuls bólu i przyjemności. Zacisnął ręce na Twoich biodrach i wszedł znowu, dochodząc do samego dna. Normalnie, poprosiłabyś go o to aby zwolnił, aby dał Ci chwilę, aby był troszeczkę delikatniejszy, ale teraz z jego drapieżnością, ostrością, o tym jak jego kości obcierały Twoje ciało, nie miałaś na to czasu, podtrzymując się na rękach aby nie stracić równowagi. Wiedziałaś, że ma świadomość tego co robi, wiedziałaś, że wie iż sprawia Ci ból. Dlatego tym bardziej się o niego martwiłaś. Miałaś przeczucie, że nie czuje się z tym dobrze, że w tej chwili rani siebie bardziej niż Ciebie i nie chciałaś, aby krzywdził siebie bardziej. Ale mimo to, mimo zmartwienia o niego, naprawdę dobrze się bawiłaś. Było tak dobrze, czując jak wchodzi w Ciebie głębiej i głębiej. Zauważył Twoją przyjemność, warknął i w nieznanym odruchu uniósł rękę do góry i zdzielił Cię mocno w pośladek, aż krzyknęłaś zaskoczona. Sans nagle wyszedł z Ciebie, znalazł się na drugim końcu łóżka i zalał się łzami.
-Przepraszam, przepraszam, nie chciałem, wybacz mi... proszę nie zostawiaj mnie, przepraszam... nie chciałem zrobić ci krzywdy, myślałem... ale mi się to nie podoba, nienawidzę tego, nie chcę abyś się bała, to nie jest miłe, przepraszam.... nie dam razy... proszę zostań – szlochał otoczył swoje kolana ramionami. Przesunęłaś się by do niego podejść.
-Sans... uspokój się... kochany... nie zostawię cię tylko dlatego, że dałeś mi klapsa, no weź... nic się nie stało.. co w ogóle w ciebie wstąpiło, co? Nigdy się tak nie zachowywałeś, co się dzieje? Coś się stało? Czy... czy ktoś cię do tego zmusił? - gładziłaś jego czaszkę starając się objąć go, ale uciekł od Twojego dotyku, zadrżał i znowu zaczął się śmiać.
-Dzisiaj pachniałaś Papusiem! Spędzasz z nim tak wiele czasu, i choć wiem że jesteście przyjaciółmi, no i jest świetnym bratem... ale.... ale czułem go na Tobie i pomyślałem... pomyślałem, że ci się podoba! Wielu kobietom się podoba! Przychodzą do niego często! Wyzywa je! Jest o-ostry! Pachniałaś nim i myślałem... że może... ty też tak lubisz. Że może chcesz abym ja taki był. Więc pomyślałem! Pomyślałem, że jeżeli spróbuję taki być, robić ci takie rzeczy to ty... ty m-mnie n-nie zo-zostawisz! - schował twarz za rękami płacząc głośno. Przyglądałaś mu się zaskoczona, aż się cofnęłaś. Następnie uśmiechnęłaś się czule i przysunęłaś do niego. Oh, tego jest za wiele. On jest po prostu zazdrosny. 
-Sans, ty głuptasie. Pachę Papyrusem ponieważ moja koszulka trafiła przez przypadek do jego prania. Nie byłam z twoim bratem. Jest świetny i zabawny i dobry w stosunku do ciebie, ale nie jestem nim zainteresowana. Nie poszłabym z nim do pokoju nawet gdybyś mi zapłacił. Myślałeś.... Kiedy jesteśmy razem... kiedy jestem z tobą... jestem strasznie szczęśliwa. Nigdzie się nie wybieram. Blueberry. Jestem twoja – przytuliłaś swój policzek do jego ramienia i przestał płakać. Powoli podniósł głowę spoglądając na Ciebie. Jego oczy jarzyły się jasno na nowo.
-Moja... tylko moja... Ja.... przepraszam... Tak się bałem, że mogę nie być wystarczający, że ja.. ja powinienem z tobą porozmawiać – przepraszał obejmując Cię ramionami i przylgnął do Ciebie. Zalałaś jego czaszkę pocałunkami
-Nic się nie stało, Blue, jesteś bardzo słodki, ale następnym razem, jeżeli następny raz będzie, po prostu porozmawiajmy o tym – przytaknął wtulając się w Ciebie, tak, że teraz oboje położyliście się na poduszkach. Przez dłuższą chwilę dotykaliście się czule i delikatnie, lecz szybko wróciło pożądanie które w Tobie powstało. Przesunęłaś ręką po jego żebrach, zatrzymując je na dwóch ostatnich, pocierając je, on w odpowiedzi wbił palce w Twoje włosy. - Co ty na to, aby dokończyć sprawę po naszemu? - zaproponowałaś przenosząc wzrok na sterczącą męskość, a następnie rozłożyłaś nogi na bok, tak by mógł między nimi klęknąć.
-Tylko, jeżeli mi obiecasz, że będziesz jęczeć tak jak wcześniej 
Share:

3 komentarze:

POPULARNE ILUZJE