20 sierpnia 2017

Undertale: Opowieść o smoczym generale - Rozdział 3 [opowiadanie by Ksiri]

Notka od autora:  Historia toczy się w uniwersum Underfell'a, jeszcze przed pierwszą wojną z ludźmi. Głównym bohaterem jest Merik, syn generała potworzej armii. Chłopak chce w przyszłości pójść w ślady swojego ojca, a nawet zająć jego miejsce. Jednak jak na młodego potwora przystało, nie tylko to zaprząta mu głowę. Razem ze swoim przyjacielem, Asgorem, przyszłym królem potworów, starają się jakoś osłodzić sobie codzienne życie pełne obowiązków i morderczych ćwiczeń. 
Autor: Ksiri



Spis treści:
1 2 | 3 (obecnie czytany)|
6 | 7 |

Minęło kilka dni. W stolicy panowało wielkie poruszenie. Wszyscy mówili o zbliżającej się wojnie, do której ludzie powoli się szykują. Jedni powiadali, że ich armie liczą tysiące magów, inni, że wśród potworów są zdrajcy, a niektórzy szeptali z przerażeniem, że ludzie znaleźli jakieś zaklęcie, które ma unicestwić wszystkie potwory. 
Ale wszystko to było stekiem bzdur, o czym doskonale wiedział Merik, a przynajmniej tak myślał. Młody smok właśnie siedział w zbrojowni, gdzie czyścił swój miecz po kilku godzinnym treningu. Jego ojciec mu towarzyszył, również zajmując się swoim uzbrojeniem. 
- O co chodzi z tymi plotkami o wojnie? - chłopak w końcu zadał pytanie, które nie dawało mu spokoju. 
- Żadnej wojny nie będzie, nie masz się co martwić - odparł jego ojciec, nie przerywając pracy. 
- Ale te pogłoski muszą mieć jakąś przyczynę. A ty pewnie jako generał ją znasz. 
- Owszem, znam. Ostatnio szaty jednego z naszych ambasadorów zostały znalezione w stolicy ludzi. Był na nich jego proch. Stąd podejrzenia, że ludzie chcą rozpocząć wojnę albo przynajmniej jakoś nas sprowokować. 
- Ale skąd zwykli obywatele o tym wiedzą? 
- Potwór, który znalazł szaty ambasadora rozpowszechnił tą informacje w mieście, gdy tylko tu wrócił. A te wszystkie opowieści o domniemanych armiach, zaklęciach, czy zdrajcach narodziły się w umysłach zwykłych mieszkańców, więc naprawdę nie masz się czym przejmować.  
W ten sposób ich rozmowa się zakończyła. Generał szybko skończył oporządzać swój sprzęt, po czym udał się w swoją stronę. Merikowi zeszło to trochę dłużej, ale gdy w końcu skończył, odetchnął z ulgą i opuścił zbrojownię. Nienawidził czyszczenia mieczy, a szczególnie ich ostrzenia. Jednak na szczęście dziś mu tego podarowano. 
Z braku jakiegokolwiek pomysłu na to co powinien teraz zrobić, z nudów udał się w stronę pracowni alchemicznej. Ponoć główny alchemik gdzieś wyjechał, więc może będzie mieć spokój. A i tego Gastera z chęcią by lepiej poznał, gdyż wydał mu się on wyjątkowo ciekawą osobą. 
Gdy w końcu znalazł się przed budynkiem pracowni alchemicznej od razu wszedł do środka. Wokół panowała cisza, więc nie za bardzo wiedział gdzie się udać. Zajrzał do kilku pomieszczeń, ale tam nic nie znalazł. Jednak w końcu gdy wszedł do tej samej pracowni, którą odwiedził kilka dni wcześniej zobaczył, że przy jednym ze stołów siedzi Gaster. Potwór majstrował przy jakimś krysztale i wydawał się bardzo pochłonięty swoim zajęciem. 
Merik podszedł do niego, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Nachylił się nad nim i spojrzał na kryształ nad którym pracował. 
- Co robisz? - spytał, na co Gaster drgnął wyrwany ze swojego "transu". Odwrócił się i spojrzał na Merika z istnym mordem w oczach. 
- Pracuję. A co ty tu robisz? - warknął.
- Nudziło mi się, więc uznałem, że tu zajrzę. Zawsze się tu coś dzieje. No i nie ma głównego alchemika, więc może będę mógł się jakoś zabawić. 
- Wątpię. Jestem zajęty, więc radzę ci stąd wyjść - Gaster ewidentnie nie był zadowolony z towarzystwa młodego smoka. 
- Oj no weź. Daj popatrzeć. 
- Zachowujesz się jak jakiś szczyl. Oczekiwałem czegoś więcej po synu generała. 
- A niby czego? Że będę jak mój ojciec ciągle paradować w zbroi i wydawał wszystkim rozkazy? - Merik zaśmiał się, choć w głębi serca czuł się wyjątkowo urażony. 
- Czegoś w tym stylu. A teraz idź już. Naprawdę muszę wracać do pracy. 
Po tych słowach Gaster odwrócił się do kryształu i znowu zaczął przy nim majstrować. Natomiast Merik nie zamierzał nigdzie iść. Stanął z bok i w dalszym ciągu przyglądał się pracy jego towarzysza. Kryształ był czerwony jak krew, ale w jego wnętrzu można było dostrzec coś na kształt zielonego dymu. Gaster najwyraźniej starał się go wydobyć. W tym celu próbował zrobić otwór w krysztale. 
- Powiesz mi w końcu co robisz? - spytał Merik po dłuższej obserwacji. 
Gaster posłał mu wściekłe spojrzenie, ale po chwili jego wyraz twarz złagodniał, a on westchnął ciężko, jakby załamany zachowaniem młodego smoka. Choć nie chciał go dłużej znosić i w spokoju zająć się pracą, to coś czuł, że Merik tak czy siak nie opuści pracowni. 
- Dym, który jest w tym krysztale ma silne właściwości magiczne. Gdyby się nim odpowiednio posłużyć mógłby sprawić, że potwór stałby się silniejszy albo nadać przedmiotom specjalne właściwości. 
- Nieźle. Fajnie by było być silniejszym. Może wtedy nie musiał by tyle ćwiczyć. - powiedział lekko rozmarzonym głosem Merik.
- A nie jesteś silny? - Gaster spojrzał na niego pytająco - W końcu jesteś synem generała, a twój ojciec ponoć dorównuje sile samemu królowi. 
 - To, że mój ojciec jest taki potężny, nie oznacza, że ja taki jestem. Daleko mi do jego poziomu.
- A chciałbyś być tak potężny jak on? - twarz Gastera przyjęła bardzo złowrogi wyraz twarzy. Wielu pewnie przyprawiłby o gęsią skórkę lub szybsze bicie serca. 
- A kto by nie chciał? - spytał lekko wkurwiony Merik, nie patrząc w stronę swojego towarzysza - Przecież wtedy można by zrobić praktycznie wszystko!
- Mógłbym pomóc ci zdobyć siłę, byś był wstanie przewyższyć siłą własnego ojca. 
Słysząc te słowa, Merik zamarł. Spojrzał na Gastera jak na szaleńca, a gdy mu się przyjrzał doszedł do wniosku, że naprawdę ma do czynienia z kimś kto nie jest zrównoważony psychicznie. Jego towarzysz uśmiechał się tak złowrogo i sadystycznie, że aż dostał ciarek.  Jeszcze nikt, nie wywołał u niego czegoś takiego. 
- Niby jak? - spytał po chwili.
- Mógłbym sprawić, że twoja dusza stanie się silniejsza, dzięki czemu zdobędziesz ogromną moc, o której twój ojciec mógłby tylko pomarzyć. Jednak musiałbyś mi pozwolić po majstrować przy twojej duszy.
- Nie ma mowy - warknął Merik cofając się o krok - W życiu nie dałbym ci majstrować przy mojej duszy. Wątpię, by ktokolwiek zgodził się na coś takiego. 
- Jak wolisz - uśmiech nie schodził Gasterowi z twarzy - Ale niedługo sam się przekonasz, że będziesz chciał bym ci pomógł. 
- Chyba w twoich snach! 
Po tych słowach Merik wyszedł z pomieszczenia. Zanim opuścił budynek usłyszał tylko maniakalny śmiech Gastera, od którego aż włosy stanęły mu dęba. Teraz w pełni zgadzał się z opinią Asgora, na temat Gastera. Na pewno było coś z nim nie tak. 
Tymczasem Gaster zanosił się szaleńczym śmiechem. Bardzo rozbawiła go reakcja Merika. Nie sądził, by ktoś jego pokroju, mógł tak łatwo dać się przestraszyć. Jednak w końcu się uspokoił i wrócił do pracy. Miał jeszcze sporo robot, a do tego musiał pomyśleć jak przekonać Merika do wzięciu udziału w jego małym eksperymencie. 
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE