3 listopada 2017

Undertale: Opowieść o smoczym generale - Rozdział 6 [opowiadanie by Ksiri]

Notka od autora:  Historia toczy się w uniwersum Underfell'a, jeszcze przed pierwszą wojną z ludźmi. Głównym bohaterem jest Merik, syn generała potworzej armii. Chłopak chce w przyszłości pójść w ślady swojego ojca, a nawet zająć jego miejsce. Jednak jak na młodego potwora przystało, nie tylko to zaprząta mu głowę. Razem ze swoim przyjacielem, Asgorem, przyszłym królem potworów, starają się jakoś osłodzić sobie codzienne życie pełne obowiązków i morderczych ćwiczeń. 
Autor: Ksiri

Spis treści:
|
6 (obecnie czytany)7 |

 Przez chwilę wpatrywał się w swoje odbicie. Nie mógł uwierzyć w to co widział. Jakim cudem wyglądał jak człowiek? Gdzie podziały się jego skrzydła, rogi i ogon? Wszystko wydawało się takie nierealne jakbym znajdował się we śnie albo raczej koszmarze.

- Wyjaśnisz mi co tu się do jasnej cholery dzieje? - spytał, cały trzęsąc się ze złości.
- Nic nadzwyczajnego - Gaster wzruszył ramionami, jakby obecna sytuacja była czymś zupełnie
normalnym - To po prostu wynik mojego eksperymentu.
- Eksperymentu?! Eksperymentu?! Czy ty widzisz co się ze mną stało? Wyglądam jak człowiek! - gwałtownie odwrócił się w stronę alchemika - Masz to odkręcić!
- A jeżeli tego nie zrobię? - na twarzy Gastera pojawił się wredny uśmieszek.
- To przysięgam, że cię dorwę i zmuszę byś to zrobił. I ani ty, ani nawet cała potworza armia mnie przed tym nie powstrzyma.
- Och, doprawdy? Jesteś bardzo pewny siebie.

 Merik zacisnął mocno pięści, aż mu kostki pobielały. Miał wrażenie, że krew w nim buzuje, i że jeżeli Gaster wypowie choć jeszcze jedno słowo to rozerwie mu gardło. Choćby miał to przypłacić życiem.

- Powiedziałem - wycedził przez zaciśnięte zęby - Że masz to odkręcić!
- Nie.

 Ta jedna krótka odpowiedź wystarczyła. Merik rzucił się w stronę Gastera, nie za bardzo myśląc nad tym co robi. Po prostu czuł, że musi coś mu zrobić, bo inaczej po prostu nie wytrzyma. Nawet nie pomyślał o tym, że bez alchemika nie ma szans na powrót do dawnego wyglądu. Teraz liczyło się tylko to by dorwać Gastera. Wściekłość przesłoniła mu pole widzenia i jedyne co widział to wyniosły uśmiech potwora.
 Jednak gdy od młodego alchemika dzieliło go zaledwie pół metra ktoś złapał go od tyłu i podniósł do góry na pół metra.

- Puszczaj - ryknął i zaczął się wyrywać, ale mocny cios w głowę uspokoił go nieco.
- Merik, ogarnij się! - usłyszał znajomy stanowczy i wyniosły głos.

 Młody smok spojrzał za siebie i zobaczył, że trzyma go Asgore. Wyraz twarzy młodego władcy, był wyjątkowo srogi i poważny, choć można było dostrzec u niego lekkie zmęczenie jakby nie spał dobrze od paru dni.

- Asgore puść mnie! - warknął Merik spoglądając groźnie na swojego przyjaciela.
- Nie ma mowy, jeszcze komuś coś zrobisz - mruknął i postawił młodego smoka na ziemi, lecz dalej go nie puszczał.
- Ja komuś coś zrobię? Chyba sobie żartujesz! Jak mam zrobić coś komukolwiek w tej nędznej, ludzkiej formie?
- A może sam zobacz? - Asgore wskazał głową w stronę Gastera.
- O czym ty mó... - nim dokończył zerknął we wskazanym kierunku.

 Młody alchemik stał tak jak wcześniej z wyniosłym uśmieszkiem, ale teraz jego ciało było oplecione czymś na kształt ciemno fioletowych macek. które wyrastały z ziemi. Żeby tego było mało tuż nad jego głową lewitowała kość, w którą było wbite krótki sztylet w tym samym kolorze co macki.

- Co to ma być? - spytał Merik spoglądając to na Gastera to na Asgora, który w końcu go puścił, widząc, że przyjaciel nieco się uspokoił.
- Tak jak mówiłem, wynik eksperymentu.
- Że co?
- Też bylem zdziwiony - powiedział Asgor stając koło młodego smoka.
- Jak to, też? - Merik spojrzał zdziwiony na przyszłego władce.
- No cóż, powiedzmy, że wieczorem w dniu gdy udałeś się do Gastera, wpadłem do ciebie chcąc wyciągnąć cię na piwo do Gira. Ale zastałem tam tylko twojego ojca, który powiedział, że nie widział cię cały dzień. Dlatego od razu tu przyszedłem i Gaster powiedział mi co się stało.
- Prawie mnie zabiłeś - prychnął z Gaster pod nosem.
- Dokładnie, prawie. Bo dowiedziałem się, że wszystko powinno wróci do normy.
- Czyli wrócę do swojej dawnej postaci?
- Tak - odparł Asgore.
- Nie do końca - dopowiedział Gaster.

 Po usłyszeniu tych słów oba potwory zamarły, a w pomieszczeniu nastała głucha cisza. Po sekundzie Merik podszedł do Gastera i podniósł go na kilka centymetrów, przez co macki wypuściły go ze swych objęć, a fioletowy sztylet zniknął, tak samo jak kość.

- Jak to nie do końca?! - ryknął jeszcze bardziej wkurzony.
- Będziesz mógł wrócić do swojego dawnego wyglądu, ale dalej będziesz mógł przyjąć tą formę.
- Jaja sobie ze mnie robisz? Po jaką cholerę miałbym chcieć wrócić do tej...

 Nagle go olśniło. Cała złość z niego uleciała. Puścił Gastera, a na jego twarzy zagościł uśmiech.  Jednak po chwili przeistoczył się on w maniakalny śmiech. Asgore spojrzał na młodego smoka, jakby ten co najmniej stracił rozum.

- A tobie co odbiło? - spytał przyszły władca - Jeszcze chwilę temu chciałeś go rozszarpać - wskazał na Gastera.
- Nie rozumiesz? - spytał Merik, starając się opanować - Przecież to jest genialne. Och, tyle można by dzięki temu osiągnąć podczas wojny. Tyle informacji można by przechwycić, tyle misji zwiadowczych można by wykonać bez większego ryzyka.  
- Tak, tak wiem, miałem genialny pomysł - powiedział Gaster z dumą w głosie, ale nagle koło jego głowy przeleciał kolejny fioletowy sztylet, który pojawił się znikąd.
- Nie ciesz się tak Gaster. Choć faktycznie wyniki twojego eksperymentu są genialne, to nie zmienia to faktu, że zmusiłeś mnie do tego.
- Inaczej nie dałbyś się przekonać - odparł alchemik wzruszając ramionami.
- Nie wiem kto o zdrowych zmysłach by się dał - mruknął smok - Tylko powiedz mi jeszcze o co chodzi z tymi... dziwnymi fioletowymi rzeczami. - Nie za bardzo wiedział jak inaczej to nazwać.
- Och, to nic wielkiego. Zwykła część magii tego człowieka, z którego duszy pozyskałem tamtą substancję. Choć opanowanie jej powinno nie powinno być trudne, to radziłbym ci w najbliższym czasie nie denerwować się za bardzo, bo może wyrwać się spod kontroli i coś komuś zrobisz.
- Czy dla ciebie cokolwiek będzie niezwykłe? - spytał Asgore spoglądając z niezrozumieniem na oba potwory.
- Wątpię.
- Ech, nieważne. Muszę już wracać, tobie z resztą radziłbym to samo - powiedział Asgore i wskazał na
Merika - Tylko wróć do dawnego wyglądu.
- Ta, masz racje - odparł młody smok, patrząc jak przyjaciel wychodzi z pomieszczenia.
***
 Przez następną godzinę Meirk starał się wrócić do swojego dawnego wyglądu. Szło mu dosyć opornie, bo nie wiedział od czego właściwie miał zacząć, a Gaster jakoś nie kwapił się by mu pomóc. Pewnie z resztą sam nie wiedział jak to zrobić.
 Jednak w końcu udało mu się, a młody smok wyglądał tak jak wcześniej. Odetchnął z ulgą i w końcu udał się do domu, wcześniej żegnając się z Gasterem. Czuł się wyczerpany ostatnimi wydarzeniami i jedyne o czym marzył to ciepłe łóżko i błogi sen.
 Niestety jak to w życiu bywa, jego marzenia nie mogły się spełnić. Bo gdy tylko przekroczył próg domu, a ciepłe światło wydobywające ze środka oświetliło pogrążoną w mroku nocy ulicę, stanął twarzą w twarz ze swoim ojcem. Od razu gdy zobaczył jego wyraz twarzy to wiedział, że ma przerąbane.

- Gdzie byłeś?- spytał lekko wkurzonym głosem ojciec.
-Nieważne - mruknął Merik i chciał wyminąć ojca, lecz ten go zatrzymał.
- Dla mnie ważne. Dlatego powtórzę jeszcze raz. Gdzie byłeś?
- Z Asgorem na piwie i dziwkach, pasuje - warknął, mocno wkurzony Merik. Naprawdę chciał się już położyć, a ojciec jak na złość zaczął się teraz czepiać.
- Doprawdy? Nie sądziłem, że trwa to trzy dni.

 W tym momencie Merik poczuł jak lodowaty pot spływa mu po plecach. Był nieprzytomny trzy dni? Dlaczego Asgore lub Gaster nie wspomnieli mu o tym? Przecież to kluczowa informacja, a te barany musiały zapomnieć mu o tym powiedzieć.

- No dobra, masz mnie - podniósł ręce w geście poddania się. - Byłem na polowaniu na bestie i trochę za bardzo zaszyłem się w lesie.
- I mam rozumieć, że poszedłeś tam bez broni i wierzchowca.
- No wiesz jest sporo broni na tym świecie i mogłem dotrzeć tam na skrzydłach, tak więc... - nim dokończył ojciec przerwał mu gestem dłoni.
- Nie tłumacz się, nie mam zamiaru słuchać twoich kłamstw. - warknął starszy smok i przetarł sobie twarz
dłonią - Na razie idź do siebie.
- Dzięki ci - szepnął do siebie, gdy był już na schodach prowadzących na piętro.

 Gdy tylko znalazł się w swoim pokoju od razu położył się na łóżku i szczelnie okrył się kołdrą. Zamknął oczy i po chwili odpłynął do krainy snów.

***

 Niestety sen nie był mu pisany, gdyż po paru godzinach usłyszał czyjeś nawoływania zza okna. Mruknął zirytowany, po czym wyjrzał na zewnątrz.
- Asgore? - bardzo zdziwił się widokiem przyjaciela o tej porze - Co ty tu robisz?
- Uznałem, że jest jeszcze wcześnie i możemy wybrać się do Gira na jeden czy dwa kufle piwa.
- Jasnee..... A co się stało, że cię tak nagle wzięło na upicie się do nieprzytomności, bo obaj dobrze wiemy, że w twoim przypadku nie skończyłoby się na dwóch kuflach.

 Asgore przez chwilę milczał, przy okazji odwracając wzrok. Merik westchnął ciężko i zwlekł się z wyra. Z krzesła ściągnął swój płaszcz, po czym otworzył szerzej okno i zeskoczył na dół.

- Dobra powiesz mi na miejscu. Sam muszę się napić czegoś mocniejszego.
-Wiedziałem, że dasz się namówić - Asgore uśmiechnął się pod nosem, na co smok pokręcił ze zrezygnowaniem głową.

 Przyjął on swoją smoczą formę i ku jego zaskoczeniu stwierdził, że zmieniła się nieco. Choć wszystko wydawało się na swoim miejscu to miał wrażenie, jakby inaczej stał. Zerknął na swoje tylne łapy i spostrzegł, że to w nich się coś zmieniło. Jednak nieważne jak dokładnie by im się nie przyjrzał, to nie mógł wskazać konkretnej zmiany.

- Przestałeś się sobie przyglądać? - z zamyślenia wyrwał go głos Asgora.
- A tak, już. - mruknął spoglądając w stronę przyjaciela. - Chodź, lećmy już do Gira bo chyba zaczynam mieć omamy.
- I sądzisz, że alkohol pomoże ci rozwiązać ten problem?
- A czy kiedyś nie pomógł mi w jakimś problemie? - spytał retorycznie, po czym zniżył się, by Asgore mógł spokojnie wdrapać się na jego grzbiet, co ten szybko uczyni.
- W sumie racja.

 Nie minęło dużo czasu, aż znaleźli się na miejscu. Od razu weszli do środka i rozejrzeli się po głównej izbie. Prócz nich był tu tylko Gir, który wycierał jeden z kufli.

- Kogoż tu niesie o tej porze? - karczmarz, zerknął  na nowo przybyłych - Nie sądzicie, że to zbyt późna pora by chlać?
- Oj zamknij już tą swoją ognistą paszcze i nalej nam piwa - warknął Merik i usiadł przy jednym ze stołów.
- Znowu przegrałeś z ojcem, że tak się rzucasz? - zapytał żywiołak, nalewając alkohol.
- Uwierz mi, to coś znacznie gorszego.
- Skoro tak twierdzisz - mruknął Gir stawiając na ich stole piwo, po czym odszedł gdzieś na tyły karczmy.

 Przez chwilę między Merikiem, a Asgorem panowała cisza. Oboje popijali swoje napoje, choć ten drugi robił to dość szybko, sprawiając, że po minucie miał już prawie pusty kufel.

- Dobra o co chodzi? - spytał Merik, spoglądając z niepokojem na Asgora. Jego przyjaciel nigdy się tak nie zachowywał.
- Chyba poznałem swoją żonę.
Share:

13 komentarzy:

  1. Czyżby Toriel pokazała Asgorowi, kto tu rządzi i biedny się przeraził? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może... ale to underfell to pewnie była inna przyczyna.

      Usuń
  2. "chyba poznałem swoją żonę" xD
    ciekawe co mu zrobiła że ten był takim stanie..... może zaczęła wrzucą bardzo nie smacznym oraz brutalnymi sucharami xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba najbardziej prawdopodobna wersja

      Usuń
    2. Chciałabym to zobaczyć xD i reakcje Asgora

      Usuń
    3. *rozgląda się w okół i zaczyna walić głową w klawiaturę komputera* Niby to dobry pomysł, ale ja sucharów nie umiem wymyślać, a już szczególnie nie tych sytuacyjnych :(

      Usuń
    4. Ugh.. Wybacz, nie chciałam w żaden sposób na Ciebie naciskać, ani też byś myślał/ała, że tej sceny od Ciebie wymagam. To była tylko lekko rzucona myśl, przez scenke, którą sobie wyobraziłam w głowie. Pisz to co planowałeś/łaś i niczym się nie stresuj ;)

      Usuń
    5. Katnis nie martey sie- ja tez nie umiem wymyslac suharow a sama tez pisze opowiadanie do au undertala xD
      Moze my jako czelnic pomozemy stworzym mega ewolucje burzy mozgu dla tej scenki xD

      Usuń
    6. Hmm.. Trudno coś tak wymyślać bez konkretnej sytuacji...ale...

      Ja wiem, że raz KOZIE śmierć, ale ten ślub to już przesada.
      Wiesz co się dzieje z KÓZKAMI, które mi PODSKAKUJĄ?
      Radzę ci schować ROGI, za nim sama ci je przytrze

      Wiem, że nie są okrutne i brutalne tak jak powinny być dla UF Toriel, ale... bez konjretnej sceny serio nie umiem xD może te są chociaz wystarczajaco suche

      Usuń
    7. Um.. żeby nie było, nadal nie wymuszam od Ciebie tej scenki, po prostu burza muzgów, o której napisała Grim, mnie rozbawila i chwyciłam byka za ROGI i o to efekt xD, ok to ja już uciekam, bo dziwna faza mi się załączyła, a nie chce KOZACZYĆ xDDD

      Usuń
    8. Widze ze SPAlisz od pomyslow xD lepsze to niz sfajczony ogon he he o shit spalilam suhara ;_;

      Usuń
    9. Spokojnie, nie naciskacie na mnie. Tak czy siak miałam zamiar dać tam jakiś suchar, więc jestem wam wdzięczna za podsunięcie kilku pomysłów.

      Usuń
    10. Zawsze moze byc "jak poznalem wasza TuTORIEL?" Wedlug Teda Moosbego xD

      Usuń

POPULARNE ILUZJE