19 listopada 2017

Undertale: Gra w kości -Najbardziej ludzkim kolorem jest niebieski [The Skeleton Games - Blue, the most human color.] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Faktycznie, z każdym tygodniem mieszkanie Sansa robiło się coraz gorsze. Sztuczna krew zaciapała całą ubikację. Nawet była w szparach między kafelkami i na ścianie. Ciężko będzie się jej pozbyć. Kiedy potem otworzyłaś schowek pod zlewem, znalazłaś kupę skarpet.
-Nie no, serio? - zapytałaś zaskoczona nim zaczęłaś pozbywać się jej. Po tym jak skończyłaś z łazienką, Sans dołączył do Ciebie i zaczął zmywać. Ani jeden talerz nie został umyty od zeszłego tygodnia i strasznie śmierdziało. Wzięłaś kosz na śmieci i poszłaś z nim do pokoju zaczynając zbierać papierki i inne tego typu rzeczy. W trakcie sprzątania znalazłaś coś naprawdę dziwnego. Stary hamburger od Grillbigo, żółty, z pleśnią cały zepsuty. Jakim cudem?
-Czacho... czy .... na suficie masz siatkę? - zapytałaś niedowierzając. Serio, jak to zrobił?
-Hhm – mruknął zerkając na górę w miejsce na które wskazywałaś. Kiedy zauważył, uśmiechnął się dumnie – Zastanawiałem się, gdzie to się podziało – rzucił leniwie i wrócił do zmywania
-Serio? Tylko tyle masz do powiedzenia?!
-Dobra robota Sans – zaśmiał się ignorując twoje obrzydzenie
-Wiesz... początkowo chciałam to ściągnąć, ale teraz tego nie zrobię – mruknęłaś zdenerwowana
-I tak nie potrzebna mi twoja pomoc – zaśmiał się leniwie. Wycierając swoje szpony w ręcznik podszedł pod siatkę, popatrzył do góry, uniósł lewą rękę otoczoną niebieską poświatą. Po chwili oderwał ją i ta powoli opadła na jego drugą dłoń. - Widzisz? - rzucił dumnie
-A no, ale nadal jest musztarda na suficie – pokazałaś na żółtą plamę.
-Cholera – również podniósł głowę, a potem wzruszył ramionami i wrócił do zlewu.
-Nie możesz tego tak zostawić!
-A co innego mam zrobić? Nie dosięgnę do tego! - westchnęłaś i podeszłaś do jego stolika by wziąć krzesełko. Wtedy się zatrzymałaś wpadając na genialny pomysł. Może dostaniesz się tam w inny sposób?
-Czaaaacho? - westchnął.
-Czego?
-Podnieś mnie. - powoli odwrócił głowę w Twoją stronę
-Nie będę podnosił twojej ciężkiej dupy.
-Nieeee, znaczy się za pomocą niebieskiej magii! Podnieś mnie!
-Dosięgniesz to bez problemu, weź krzesełko czy coś.
-Ale to jest zajebiste! Błagam oh wszechmocny Szkieleci Lordzie – błagałaś złączając ręce. Sans zaśmiał się i wrócił do naczyń. - Jeżeli zabierzesz tę pierdoloną poduszkę, to może się zastanowię. - otworzyłaś usta
-Ale!
-To mój warunek, zgadzasz się albo nie – podniósł talerz
-No dobra! - rzuciłaś po chwili. Sans uniósł brew patrząc na Ciebie, pot pojawił się na jego czole.
-Ch-cholera! - powiedział po chwili. Najwyraźniej nie spodziewał się, że się zgodzisz.
-Niee, za późno. Umowa to umowa – byłaś z siebie dumna
-Tsk.. t-to i tak nie zadziała, więc.. - tarł ostatni talerz
-Skoro zadziałało raz, może zadziałać ponownie – westchnął odstawiając naczynie
-D-dobra... ale jeżeli nie zadziała... i tak zabierasz poduszkę.
-Mmmm.... zastanowię się
-Nie... masz to kurwa zrobić! - Uśmiechnęłaś się do niego nie mówiąc nic więcej. Przez chwilę walczył ze sobą nim powoli do Ciebie podszedł. Popatrzył do góry, potem na dół i pocił się.
-Czacho... zaufaj mi. Jeżeli coś pójdzie nie tak, to będzie moja wina, nie twoja.
-W-wiem! Próbuję się przygotować!
-Na?
-Użycie na kimś ataku. Musisz się dobrze skupić inaczej nie zadziała. - westchnął znowu, potem na Ciebie i uniósł lewą rękę otoczoną niebieskim światłem – Pamiętaj, nie będziesz latać – ostrzegł – Zmieniam przyciąganie, więc jeżeli będziesz wiercić się jak debil, spadniesz.
-Jasne. - westchnął ostatni raz nim skupił się na magii. Delikatnie poruszył nadgarstkiem do góry i poczułaś jakieś pociągnięcie w piersi. Twoje ciało zrobiło się lżejsze przez chwilę, ale nic innego się nie stało.
-Mówiłem, że to na tobie nie zadziała. Jesteś jakoś odporna na magię czy coś – opuścił rękę
-Spróbuj jeszcze raz – ponaglałaś – Udało ci się, kiedy zniszczyłeś mi telewizor. A więc to działa. - Sans warknął i znowu niebieskie światło znalazło się na jego dłoni. Podniósł ją ponownie, mocniej tym razem. Kolejne pociągnięcie w ciele, ale nadal stałaś na ziemi.
-Jesteś ciężka. Jakbym próbował unieść kupę mułu – powiedział machając ręką
-Nie jestem aż tak ciężka
-Więc przestań ze mną walczyć – znowu podniósł rękę, skupiając się najbardziej, aby Cię unieść – Tak jakby twoja dusza unikała złapania moją magią.
-Nie walczę z tobą... chyba – nie miałaś pojęcia o czym gada.
-Przestań gadać i zacznij czuć! - Tym razem użył całej ręki, ale czułaś jedynie pchnięcia w piersi. Spróbowałaś zrobić to o czym mówił. Wzięłaś głęboki oddech i skupiłaś się na pozwoleniu Sansowi, aby użył na Tobie magii. By mógł pochwycić Twoją duszę. Nie walczyłaś z uczuciem. Niech tak się stanie. Popatrzyłaś na niego. Nie atakował. Chciał Cię tylko podnieść. Ufasz mu. Raz jeszcze podniósł rękę i tym sposobem Twoja pomarańczowa dusza wyszła z piersi otoczona jego niebieską magią, zaraz potem całe Twoje ciało zostało uniesione przez coś potężnego i znalazłaś się na suficie. Dość gwałtownie i brutalnie. Trzeba przyznać. Wraz z Tobą na nim znalazły się też szklanki, które się potłukły. Chwilę potem spadłaś na ziemię w rozbite szkło. - K-KURWA! CHOLERA! P-Przepraszam! N-nie chciałem... O! O kurwa! - szkło chrupało pod jego stopami kiedy podbiegł do Ciebie. Przekręciłaś się powoli próbując wstać – N-nie ruszaj się kurwa! Ch-cholera! To dlatego nie chciałem tego robić!
-Nic mi nie jest Czacho – powiedziałaś siadając. Śmiałaś się na widok jego paniki.
-Nie ruszaj się debilko! Masz wszędzie szkło na sobie!
-Oh? - zerknęłaś przez ramię na miejsce w które pokazywał – O to chodzi? - byłaś zaskoczona sporym kawałkiem który wbił się w Twoje plecy.
-Nie ruszaj się kurwa... - zaczęłaś wyciągać kawałek po kawałku rzucając je na ziemię. Jeden po drugim.
-Czacho, no weź, przerabialiśmy to tydzień temu – mruknęłaś patrząc na jego zaskoczoną twarz. Patrzył jak ostatni kawałek spada na ziemię. Dyszał ciężko.
-Oh.... r-racja – mruknął niepewnie starając się uspokoić.
-Nic mi nie jest – zapewniłaś pokazując jak rany zaczynają się goić – Trzeba o wiele więcej aby mnie zranić – Ale czy uh.... możesz podać mi odkurzacz? Nie chcę podziurawić skarpet i zabrudzić podłogi krwią.
-J-jasne – powiedział mechanicznie i cofnął się, a potem pobiegł do korytarza. Pochyliłaś się zbierając większe kawałki, starając się nie ruszać. Po chwili Sans pojawił się z wielkim, starym odkurzaczem i podłączył go do zasilania. Kiedy już po szkle nie było śladu, wyłączył i westchnął z ulgą. Zostawił odkurzacz pod ścianą. Potem się przyda. Po wyrzuceniu kawałków szkła odwróciłaś się i popatrzyłaś na plecy. Miałaś dziury na koszulce a dookoła nich czerwone plamy
-Mmmm, lubiłam tę koszulkę....
-Kurwa! - mruknął i popatrzyłaś na sufit tam gdzie on. Pojawiło się kilka większych dziur, pęknięć pędzących od jednej do drugiej, niewielka lampka która była żyrandolem ledwo wisiała. No i wszędzie zarysowania od szkła i obrysowana farba.
-To raczej nie zostanie pokryte przez ubezpieczenie
-Co ty nie powiesza! Właśnie dlatego nie chciałem, abyś...!
-Zapłacę. Mówiłam ci, że tak zrobię jeżeli coś się stanie.
-Obyś! - warknął zamykając swoje oczodoły -N-naprawdę nic ci się nie stało? N-nie jesteś nigdzie ranna? - zapytał po chwili zerkając na krew na koszulce.
-Nie czuję się w żaden sposób źle – znowu popatrzyłaś przez ramię – Poza słońcem, prawie nic nie jest w stanie zranić wampira.
-Kurwa! - krzyknął nagle – Szef przychodzi jutro i zobaczy to gówno!
-Uh.. - zaczęłaś niepewnie – To nie jest bałagan jako taki. To raczej zniszczenie. O coś takiego będzie zły?
-Oczywiście, że tak! Powinienem trzymać mieszkanie czyste! Kurwa! J-jestem trupem!
-Powiedz mu, że to moja wina. - pęknięcie na suficie powiększało się, weszło do kuchni. Ze stolika zaczęły spadać naczynia.
-T-to nadal spada! Kurwa... Jebana kurwa! - krzyczał dysząc coraz ciężej.
-N-nie będzie chciał, abyś się wyprowadził przez coś takiego, prawda?
-N-nie wiem kurwa... Nie będzie zadowolony, to pewne! Ch-cholera... - zaczynał się trząść patrząc na sufit.
-A co jeżeli wszystko inne bardzo dobrze wysprzątamy? - patrzyłaś na bałagan żałując genialnego pomysłu – Jeżeli wszystko inne będzie czyste, może nic się nie stanie tak jak w zeszłym tygodniu.
-T-to mu się nie spodoba. Będzie wkurwiony. Nie będzie mu się to podobało!
-Czacho.. nie bój się, naprawimy to – zapewniałaś starając się go uspokoić.
-Nie ma na to czasu! Powinnaś pomyśleć o tym nim poprosiłaś mnie o to abym kurwa używał na tobie magii! Kurwa! Mam przejebane! - trząsł się, zaś kości stukały o siebie głośniej kiedy wzrokiem błądził bo bałaganie.
-Czacho... spokojnie. Nic ci nie będzie.
-Jestem kurwa spokojny! Nie widzisz tego bałaganu? Szef będzie... Szef będzie.... - zacisnął palce na materiale koszulki dysząc coraz płycej i szybciej. To już koniec. Choć wszystko szło tak dobrze, ale teraz musiał to spierdolić. Nie ma mowy, aby naprawić uszkodzenia do jutra. Szef przyjdzie zobaczy i zabierze go. Nie chciał. Nigdy nie chciał nic z tego robić. Tak się działo. Tym razem będzie nie tylko krzyczał. Za wielkie zniszczenia. Szef znowu zabierze go do szopy i ... Sans poczuł coś ciepłego i miękkiego na czole, zamrugał i po chwili podniósł głowę.
-Czacho... ej... nic ci nie będzie. Oddychaj. Skup się na oddychaniu. Wszystko będzie dobrze – mówiłaś głaszcząc go czule.
-N-nie będzie dobrze! Nic nie będzie dobrze! Nie wiesz jak to jest! Wszystko... wszystko się pierdoli! - krzyczał cały czas skupiając się na bałaganie.
-Nie, nie pierdoli się. Nadal jesteś prawiczkiem – Panika zatrzymała się kiedy w końcu popatrzył na Ciebie
-Coo..? Ja jestem... czym?.... Huh...? - załapał kawał po chwili i gapił się – Po chuj teraz robisz sobie jaja?
-Hahaha, widzisz? - głaskałaś go nadal – Choć bardzo nie chcesz się przyznać do swojej czystości, wiem, że nigdy się nie pierdoliłeś. Przynajmniej póki nie porozmawiasz z waszą królową o twoim zakochaniu w niej.
-M-mówiłem, że to nie tak! Przestań mnie dotykać! - warknął w końcu odtrącając Twoją rękę.
-No i już. Lepiej ci?
-Nic mi kurwa nie jest!
-To dobrze, bo chcę abyś oddychał nim zadzwonię
-Oddycham – wtedy zrozumiał jak szybko to robi i odwrócił się zawstydzony. Otworzyłaś telefon i zaczęłaś grzebać w liście kontaktów – Nie ma szans, aby ktokolwiek naprawił to przez noc.. - patrzył na Ciebie – Nawet, jeżeli zadzwonisz teraz.
-Dzwonię do kogoś innego – wybrałaś kontakt. Przystawiłaś komórkę do ucha i czekałaś.
-CZŁOWIEKU! DWA TELEFONY W CIĄGU JEDNEGO DNIA? AŻ TAK JESTEŚ ZDESPEROWANA? - w słuchawce odezwał się głośny Papyrus.
-Heh... cześć Szefunciu.
-TSK.. CZEGO CHCESZ, POZA MNĄ, OCZYWIŚCIE!
-Cóóż, mam złe wiadomości jeżeli chodzi o jutrzejszy obiad.
-ZAPOMNIAŁAŚ SIĘ PRZYGOTOWAĆ! JAK MOGŁAŚ CZŁOWIEKU! TO BYŁA TWOJA JEDYNA SZANSA ABY MI ZAIMPONOWAĆ SWOIM NISKIM POZIOMEM OBRZYDLIWEGO GOTOWANIA!
-Nie, o tym pamiętałam. Um.. - zerknęłaś na Sansa który nerwowo się pocił patrząc na Twoją rozmowę – Sufit w mieszkaniu Sansa uległ uszkodzeniu i do jutra nie będzie naprawiony.
-CO?! - krzyknął głośniej niż zwykle – SANS! CO ZA NIEODPOWIEDZIALNY NIC NIE SZANUJĄCY IMBECYL! JAK ŚMIAŁ ZNISZCZYĆ OBIAD NA KTÓRY JA, WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS CZEKAŁEM! NIE BÓJ SIĘ, DOPILNUJĘ ABY DOSTAŁ BOLESNĄ NAUCZKĘ KIEDY GO TYLKO JUTRO ZOBACZĘ I ..
-Stój, stój, stój. Wielki Szefie. To nie była jego wina – Sans dyszał znowu szybciej słysząc brata – Wygląda na to, że człowiek był nieco bardziej intymny niżby chciał i sufit pękł
-ALE TO ZADANIE SANSA DBAĆ O MIESZKANIE! GDYBY BYŁ BARDZIEJ ODPOWIEDZIALNY COŚ TAKIEGO NIGDY BY SIĘ NIE STAŁO! TERAZ JEST CAŁKOWICIE ZNISZCZONE I NASZE PLANY OBIADOWE LEGŁY W GRUZACH!
-Cóż... nie jest tak doszczętnie zniszczony...
-NIE BĘDĘ JADŁ OBIADU W ZNISZCZONYM MIESZKANIU!
-Zgadzam się, nie ma przyjemności z jedzenia obiadu w takich warunkach
-TSK... DOBRZE, ŻE SIĘ ZGADZASZ CZŁOWIEKU.
-A więc oboje będziecie jeść u mnie
-...CO?
-Co...? - zapytali jednocześnie.
-Możesz zerknąć do Sansa jeżeli chcesz, ale potem zapraszam was do siebie na kolacje. I tak ją robię, więc będzie mi o wiele łatwiej robić ją we własnej kuchni.
-R-RACJA. ROZUMIEM... SKORZYSTAM Z ZAPROSZENIA DO TWOJEJ OBRZYDLIWEJ NORY W JAKIEJ MIESZKASZ – brzmiał jakby się podekscytował – I-I OBY BYŁO CZYSTO! NIE BĘDĘ TOLEROWAŁ SYFU W TRAKCIE JEDZENIA!
-Jestem schludną osobą, więc nie ma się czego bać
-TO SIĘ JESZCZE OKAŻE
-Dobra... cóż... to tyle.
-TAK, ROZUMIEM... DO... DO ZOBACZENIA CZŁOWIEKU, BĘDĘ PRZEPROWADZAŁ SUROWY OSĄD.
-Nie cieszysz się, że się spotkamy?
-O-OCZYWIŚCIE, ŻE NIE! Z PRZYJEMNOŚCIĄ ZOBACZĘ JAK SIĘ OŚMIESZASZ!
-Hm... a jeżeli do tego nie dojdzie?
-J-JESTEM PEWIEN, ŻE DOJDZIE!
-Cóż... jeżeli się będziesz śmiać, to mogę się nawet ośmieszyć.
-K-KOŃCZĘ TĘ ROZMOWĘ! - I rozłączył się, odstawiłaś telefon cicho się śmiejąc.
-Naprawdę musisz tak pierdolić na koniec? - Sans zapytał wyraźnie wkurwiony
-Tak, to tradycja – nadal się śmiałaś. Sans westchnął i powoli przekręcił głowę.
-Uh.. D-dzięki... z-za ten telefon. - mówił powoli kopiąc nogą w powietrzu.
-Powiedziałam, że to będzie moja wina, jeżeli coś się stanie. Więc to naprawiam.
-T-tak... - patrzył na dół
-Już nie będziesz miał ataków paniki?
-Czego?
-Panikowałeś.
-Nie, nie panikowałem!
-Um.. tak, panikowałeś.
-J-ja tylko.. - myślał przez chwilę, ale żadna wymówka nie przyszła mu do głowy.
-Cóż... ale już jest dobrze – wzięłaś śmieci ze stolika i zaczęłaś sprzątać.
-....T-tak... - rzucił cicho
-Powinniśmy posprzątać. I tak do ciebie zajrzy. - Sans cicho podszedł do odkurzacza. Włączył go i zaczął sprzątać. Potem pozbierał ubrania i oddzielił je od śmieci.
-Koniec! - powiedziałaś dumnie, kiedy wszystko było już zrobione.
-Tsk... ale plama nadal jest – powiedział pokazując na plamę na suficie. Popatrzyłaś na nią. Teraz to ostatnie z Twoich zmartwień. Jakimś sposobem jej nie dosięgło żadne uszkodzenie.
-Nadal możemy spróbować ją zeskrobać.
-Zostaw. I tak już wszystko jest zniszczone, więc to nie ma znaczenia – uśmiechnęłaś się.
-Czacho, ostatni raz...
-Co? Nie! Co z tobą nie tak!
-Chyba wiem co poszło nie tak.
-Zniszczyłaś moje mieszkanie i szkło wbiło ci się w plecy, a mimo to nadal chcesz spróbować?!
-Nic mi nie będzie. No i gorzej już być nie może. Mnie nie da się tak łatwo zranić.
-Nie!
-Proszę, Czacho! Ostatni raz! Błagam – starałaś się zrobić szczenięce oczka. Z jakiegoś powodu, Sans rumienił się coraz bardziej kiedy na Ciebie patrzył, cicho westchnął odwracając wzrok.
-Z-Zamknij się! Tylko.... kurwa.... d-dobra! Niech ci będzie! - krzyknął. Musi przestać tak robić. Byłaś zaskoczona, że tak łatwo Ci poszło.
-Oh! Dobra! Zróbmy to! - podeszłaś pod plamę – Gotowa. Sans westchnął i zamknął oczodoły.
-Po chuj ja to robię.... - mruknął nim powoli uniósł lewą rękę otoczoną niebieską magią. Trzymał ją nieruchomo przez chwilę czekając. Delikatnie, mówił do siebie. Delikatnie. Uniósł dłoń powoli do góry czując dokładnie Twoją duszę. Dodał nieco mocy, pozwalając aby jego magia przepływała przez niego delikatnie, spokojnie, czule. Twoja dusza powoli wyłoniła się z środka wypełniając pomieszczenie złoto-pomarańczowym światłem, które powoli przejął błękit. Czułaś, jak włosy zaczynają Ci stawać, jak unosisz się nad podłogą. Twoje ciało, od głowy aż po stopy stawało się lekkie.
-To działa! - krzyknęłaś podekscytowana
-T-tak... - odpowiedział patrząc jak unosisz się przed nim. Uniósł rękę nieco wyżej próbując oderwać Cię od podłogi. Poruszałaś ramionami rozkoszując się stanem nieważkości.
-Moja dusza powinna być niebieska? - zapytałaś próbując nie ruszać nogami unosząc się coraz wyżej w powietrze.
-Niebieskie ataki zmieniają twoją duszę na niebieską. To dlatego tak się nazywają.
-Co za oryginalność – mruknęłaś sarkastycznie.
-Nie czujesz się niebiesko? - zapytał z uśmiechem?
-Ten kawał nie działa. Unoszę się, a nie mam doła. - Nagle grawitacja Cię uderzyła, próbowałaś złapać się czegokolwiek, ale potem Twoje ciało znowu było stabilne.
-A teraz? - zaśmiał się ku Twojemu zaskoczeniu.
-Trzęsiesz mną, a nie kopiesz dołek. To różne rzeczy, Sans! - powiedziałaś powoli przekręcając się tak, aby dotknąć palców u nóg. Twoje ciało nie utrzymywało równowagi, więc było prościej. - To jak być w kosmosie – powiedziałaś zamyślona powoli się unosząc kręcąc się powoli. - Zajebiście! Czacho! Jesteś zajebisty! - krzyknęłaś podekscytowana.
-Z-zamknij się! Próbuję się skupić! - warknął, patrząc jak ze szczęściem wymalowanym na twarzy kręcisz się otoczona jego niebieską magią. Złapałaś się za kolana i przekręciłaś.
-Bardzo musisz się skupiać? - zapytałaś powoli się kręcąc.
-Nie wiem... nigdy nie używałem tego na nikim w ten sposób.
-Naprawdę? - próbowałaś kręcić się szybciej.
-To niebieskie ataki, a nie gówniana niebieska zabawa. Korzystałem z tego jedynie do ataków. Nigdy aby komuś sprawić przyjemność.
-Dlaczego? Ja bym tak zrobiła w pierwszej kolejności
-Ta, bo żyjesz tutaj, gdzie jest banda debili. To nie tak jak w Podziemiu.
-Ooooh... a więc pozwalam ci przełamać dziewictwo magii na mnie – nagle poczułaś jak wszystko znika i kilka milimetrów dzieliło Cię, abyś uderzyła twarzą w tanie i stare linoleum, lecz zatrzymałaś się.
-Której części z "próbuję się skupić" nie rozumiesz?! - warknął za Twoimi plecami.
-Proszę, nie wal moją twarzą w podłogę – błagałaś kiedy poczułaś jak Twoje ciało się oddala i wraca na miejsce mniej więcej w połowie powietrza.
-Więc zamknij się i przestań pierdolić kiedy mam cię w takim stanie!
-Heh, prosisz o zbyt wiele! To zbyt wspaniałe. - westchnął ciężko patrząc jak powoli obracasz się przed nim. Twoje włosy unosiły się we wszystkich stronach kiedy tylko grawitacja zniknęła. Twoja ludzka dusza nawet błyszczała tak jasne za każdym razem kiedy się odwracałaś. Tsk... w-wyglądałaś tak... głupio. Z łatwością mógłby zacząć Tobą rzucać po ścianach, wystarczyłoby tylko ruszyć nadgarstkiem. Oczywiście, nie zrobi tego... nie specjalnie... ale... Kurwa, jak możesz tak dobrze się bawić, kiedy on wręcz idealnie ściska Twoją duszę... A co jeżeli będziesz na tyle głupia i pozwolisz komuś innemu na to samo? Westchnął.
-Dobra, koniec zabawy, ustaw się tak, abym mógł dać cię na sufit – powiedział czekając, aż przestaniesz kręcić się dookoła.
-Tak? - rozłożyłaś ręce i nogi na boki starając się złapać choć odrobinę stabilności, a potem przekręciłaś się głową do dołu.
-Coś w tym stylu – mruknął, poczułaś kolejne pociągnięcie i całe Twoje ciało przyciągała góra. Tak jakbyś na niego... spadała.
-Ale dziwnie! - krzyknęłaś zadowolona nim dotknęłaś sufitu. Natychmiast z klęczek spróbowałaś wstać. To dziwne, kiedy całe Twoje ciało nie podlegało prawom grawitacji. Tutaj czujesz się odrobinę lżejsza. To tak się czuje człowiek na księżycu? Nawet Twoje włosy podlegają prawom magii opadają wzdłuż ciała. Zrobiłaś niepewny krok. Lekko podskoczyłaś i zaczęłaś się śmiać wracając na sufit. Lecz wtedy więcej kawałków z pęknięcia spadło na ziemię. - Ojej...
-Serio? Właśnie to gówno posprzątałem! Dwa razy! - krzyczał
-Heh... wybacz – nagle coś mokrego uderzyło Cię w twarz. Zmieniło swoją grawitację kiedy Cię dotknęło i zaczęło spadać na sufit. Chwyciłaś to nim całkiem upadło. To mokra ściera.
-Masz robotę, pamiętasz? - powiedział... Właściwie, jego czaszka jest tylko kilka cali pod Twoją głową. Bez problemu mogłabyś go dotknąć palcami, był na wyciągnięcie rąk. Stał pod Tobą, skupiony na swojej magii.
-Tak, ta – podeszłaś do żółtej plamy, pochyliłaś się by zacząć ją ścierać – A co by się stało gdybyś użył tego na zewnątrz?
-Magia ma swoje ograniczenia i działa dokładnie tak jak jej powiem. Więc... jeżeli użyłbym tego na zewnątrz, leciałabyś tam, gdzie bym wskazał uderzając o każdą przeszkodę jaką spotkasz na swojej drodze. Tak długo, aż nie zostałaby z ciebie kupa paskudnego mięcha.
-Hm... - żółta plama nie była już zaschnięta dość dobrze ją namoczyłaś ścierką – A na jak duże odległości... Zaraz! Nie mów. Mała i średnia odległość....
-Właściwie, to zależy od mojego samopoczucia. Zazwyczaj granica wynosi od sześciu do dziewięciu metrów.
-To znacznie więcej niż myślałam.
-Ja uh... zawsze byłem całkiem w tym dobry, w przeciwieństwie do innych – powiedział zawstydzony.
-A więc możesz zmienić grawitację oraz siłę z jaką jestem przyciągana. Jak ciężka mogę się stać? - zapytałaś ciekawa.
-Około pięciokrotnie od twojej naturalnej wagi... Ale aby zrobić cię cięższą potrzeba więcej magii. Znacznie łatwiej jest pozbawić cię grawitacji. Bez problemu mógłbym trzymać cię w stanie zawieszenia przez kilka godzin, ale tylko wtedy, kiedy zachowałbym spokój i skupienie.
-Hm.. - pozbyłaś się plamy – Chyba rozumiem... ej Czacho, możesz przyjść i sprawdzić? Ciężko mi powiedzieć przez tę dziwną niebieską poświatę. - westchnął, słyszałaś jak stukał swoimi szkielecimi stopami po podłodze i stanął za Tobą. Stał pod Tobą unosząc głowę, jego ręka nadal była niebieska.
-Dobrze jest. Mówiłem, że i tak mam to gdzieś.
-Dobra, ale mam jeszcze jedno pytanie – uśmiechałaś się. Westchnął
-Czego znowu? - jak tylko podniósł wzrok, zobaczył Twój wyszczerz. 
-Co się stanie, jeżeli zrobię TO! - chwyciłaś go pod ramiona i podniosłaś.
-S-stój! - praktycznie skrzyknął kiedy podniosłaś go z ziemi – N-nie łap.. - magia zniknęła, poczułaś jak wszystko wraca na swoje miejsce, zaś Ty lecisz na ziemię. Przekręciłaś się szykując na zderzenie z ziemią, jednocześnie trzymając Sansa bezpiecznie na sobie. Nagle stanęłaś. Otworzyłaś oczy. Sans unosił was oboje. - Pojebało cię debilko?! Nie łap mnie tak kurwa! - podniósł głowę z Twojej koszulki. Twoja dusza była zaledwie o kilka centymetrów od niego. Kiedy na nią spojrzał jego czaszka zrobiła się cała czerwona – K-kurwa! - krzyknął schodząc z Ciebie tak szybko jak to możliwe. Stanął na podłodze. Jakimś sposobem, jego ręka cały czas była niebieska – O mało nie wsadziłaś moją twarz w swoją pierdoloną duszę!
-To coś złego? - zapytałaś zaciekawiona nadal unosząc się w powietrzu.
-TAK, KURWA TAK! To kumulacja całego twojego istnienia debilko. Nie możesz pozwalać jej dotykać każdemu!
-Ojej..
-Co z tobą nie tak?! - Założyłaś ręce za głowę lewitując kilka cali ponad ziemi
-To by mnie przecież nie zabiło... prawda?
-Każde uszkodzenie miałoby na ciebie wpływ! Twoja dusza jest naprawdę bardzo delikatna i wrażliwa na jakiekolwiek siły, więc nie pozwalaj aby ktokolwiek walił w nią mordą! - Popatrzyłaś na duszę unoszącą się nad Twoją piersią. Nadal jaśniała na niebiesko. Za błyszczącym światłem dostrzegałaś swoje imię wypisane złotymi literami.
-Więc... co by się stało, jakbym jej dotknęła? - musiałaś zapytać, bo zaraz to zrobisz. Wyciągnęłaś rękę pozwalając, aby ciepłe światło oplotło Twoje palce. Jak się zbliżyłaś, jakby instynkt, podpowiedział Ci, by tego nie dotykać. Potem, wróciła do normalnego koloru i weszła w Ciebie. Upadłaś tyłkiem na ziemię. - Ał...
-I już nigdy więcej nie wyciągnę twojej pierdolonej duszy! - powiedział wkurwiony
-Co? Nieeee! Czacho! Jeszcze się jej dobrze nie przyjrzałam!
-Gapiłaś się i próbowałaś kurwa dotknąć na moich oczach!
-Więc, każdy dotyk jest zły? Czy nie używacie własnych dusz do seksu? Zaraz! Gdybym jej dotknęła to tak jakbym się masturbowała przed tobą?
-N-nie rób tego! Kurwa! Po chuj zadaję się z debilami!
-Wiesz, sama jej nie wyciągnę to skąd mam wiedzieć?
-Nic nie powinno jej dotykać. Jak możesz tego nie czuć?
-Mmmm, właściwie to coś tam czułam – zaczęłaś się podnosić z ziemi
-I po chuj mnie złapałaś? Mówiłem, że muszę się skupić!
-Chciałam się dowiedzieć, czy mogę cię trzymać kiedy będziesz używał magii grawitacji na mnie
-A myślisz, że sam jej wcześniej w ten sposób nie testowałem?! - warknął
-Oh...
-Jeżeli kiedykolwiek zastanawiałaś się dlaczego nie chcę nic z tobą takiego robić, teraz już wiesz!
-Ale to zabawne
-Nie jest! Bez problemu mógłbym zrobić z tobą wszystko gdybym nie... nie... S-sprawiasz, że wszystko jest bardziej stresujące! - poprawił się w ostatniej chwili
-Ani trochę się nie bawiłeś? - jego dusza odtworzyła moment kiedy zaczął Tobą troszeczkę potrząsać. I to Twoje zaskoczenie na twarzy.
-N-Nie!
-Dobra.. dobra.. Która godzina? - wyciągnęłaś telefon – Aaaa, spóźnimy się do nawiedzonego domu! - krzyknęłaś
-Ja mogę iść w każdej chwili. To ty szykujesz się godzinami – mruknął
-Mam krew na koszulce! Nie mogę iść z krwią na koszulce!
-Racja, po co prawdziwa krew skoro wszyscy będą w sztucznej...
-Nie, Czacho. Musisz traktować prawdziwą krew poważnie. - mówiłaś zakładając buty na nogi – Zaraz wrócę – i z tymi słowami wyszłaś. Sans westchnął patrząc jak drzwi się za Tobą zamykają. Naprawdę sprawiasz, że jego życie jest bardziej .... stresujące. Kurwa. Jego dusza nigdy nie czuła tak wielu emocji. Lecz musiał przyznać, rozglądając się po pustym i cichym mieszkaniu... że sprawiłaś, że jest lepiej niż kiedykolwiek...
Share:

9 komentarzy:

  1. Ale to jest piękne , wkręciłam się w to opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ,,Rozglądając się po pustym i cichym mieszkaniu... że sprawiłaś, że jest lepiej niż kiedykolwiek..." - Sans? Czy ty właśnie powiedziałeś, że bez nas byłoby do dupy? Jezuuuu *-* ( piszczy jak typowa fan girl!!! ) i jak nas przepraszał.. *-*

    Fell!Sans - jedyny, który potrafi być przerażająco słodki i uroczy kiedy ma atak złości i szału xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoła latania imienia Sansa Szkieletu :D Nie mam pomysłu na fajne hasło, podrzuci ktoś?
    Yumi, wielkie dzięki za tłumaczenie :) Choć to jeden z tych rozdziałów, w którym są niezbyt przetłumaczalne suchary :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "I już nic nie stoi na przeszkodzie." <- może to XD

      Usuń
  4. Dwa rozdziały w jeden dzień... no tego się nie spodziewałam!!! Jesteś N-I-E-S-A-M-O-W-I-T-A!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. I w ty momencie przyznał. Trochu mu na nas jednak zależy :'') dziękuję za tłumacznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Yumi obczaj to na yt to taki typowy Sans (UF) xD https://www.youtube.com/watch?v=uZbWlslgK5I&t=111s moment 5:39 oczywiście jak chcesz

    OdpowiedzUsuń
  7. Uff... jak dawno mnie tu nie było. W sumie nie wiem czemu. To raczej przez zmianę telefonu i ulubionych kart ;-;. Mniejsza. Opowiadanie jest tak wspaniałe że po raz kolejny czytam od nowa. Gdyby nie... Soriel. Nie lubię, ale toleruję. Szkoda, że tak często jest wspominamy od rozdziału ze zdjęciami... No Nic. Opoiwadanie jak zwykle najlepsze Yumi, życzę dużo sukcesów i postaram się dogonić. (Cofnęłam się tylko dla tego opowiadania, ale cii.) jesteś najlepsza w tym co robisz i rób to dalej! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE