26 listopada 2017

Undertale: Dusttale - Reset

Kiedy pierwszy raz wbił w nią ostrą część złamanej kości, jego wzrok wyrażał wściekłość tak ogromną, że wręcz szaleńczą. Teraz po prostu mechanicznie zanurzał ją w zmasakrowaną od ciągłych uderzeń klatkę piersiową dziewczyny, mając nadzieję, że to coś zmieni, że poczuje się lepiej. Niestety nie dochodziło do niego żadne uczucie. Wiedział, że to daremne, wiedział, że ona wróci. Wiedział, że kolejny raz będzie musiał spojrzeć w przerażone oczy swego brata, zobaczyć łzy na jego twarzy i słuchać jak ten mimo świadomości co za chwilę nadejdzie, powtarza te okrutne słowa.
- NIE WIEM DLACZEGO TO ROBISZ BRACIE, ALE WIERZĘ, ŻE MASZ W TYM JAKIŚ CEL, JAKIEŚ UZASADNIENIE. JAK ZAWSZE MASZ PLAN.
Robił to już tyle razy, tyle razy obserwował pył delikatnie osiadający na jego bluzie, wydawać się mogło, że jego umysł zdąży do tego przywyknąć, jednak tak się nie działo. Dziewczyna wciąż leżała w śniegu, zimna i sina. To zadziwiające, że uśmiech nie schodził z jej twarzy nawet kiedy była już dawno martwa. Tak jakby wciąż starała się mu pokazać, że to co robi jest daremne. Jego oko już dawno zgasło, jednak ręka wciąż dziurawiła dziecko. Przy niewiadomym z kolei uderzeniu kość złamała się jeszcze bardziej. Spojrzał na nią odrzucając wściekle na bok po czym wstał z dziewczyny z przyzwyczajenia czekając na następny reset. Wiedział, że ten nadejdzie, jeżeli nie teraz to za później. Czasami przychodził nawet po kilku dniach, jednak teraz miał przeczucie, że nadejdzie szybko. Nie mylił się. Kiedy otworzył oczy zobaczył, że znajduje się na swoim posterunku. Nagle usłyszał z oddali krzyk brata.
- SANS! ZNOWU ŚPISZ W PRACY!? ILE RAZY CI MÓWIŁEM ABYŚ TEGO NIE ROBIŁ!
Wyższy z braci najpewniej chciał coś jeszcze dodać, niestety nie zdążył. Został przeszyty przez dziesiątki kości.
- S-SANS... DLA...DLACZEGO?
Jego głos drżał, jednak jego ton był głośny jak zawsze. W oczach mniejszego pojawiły się błyszczące łzy powolutku topiące śnieg na który opadały, wyższy również płakał.
- wybacz bracie.
- NIE WIEM DLACZEGO TO ROBISZ BRACIE, ALE WIERZĘ, ŻE MASZ W TYM JAKIŚ CEL, JAKIEŚ UZASADNIENIE. JAK ZAWSZE MASZ PLAN.
Ciężkie łzy spływały po twarzy młodszego z braci puki ta, jak wszystko inne nie zmieniła się w pył.
Sans zaczął krzyczeć oraz przeklinać. Długo zajęło mu dojście do siebie. To okrutne, jednak zabicie reszty mieszkańców przyszło mu o wiele łatwiej aniżeli Papyrusa, z każdym resetem było coraz łatwiej. W końcu nie pozostał już nikt, tylko dzieciak.
- Zacznijmy szaleństwo dzieciaku!
Wykrzyczał podśmiewując się cicho pod nosem.
Dziecko odwróciło się w jego stronę, nie zdążyło nic powiedzieć ponieważ jego Blastery szybko załatwiły za niego wszystko. W jego głowie pojawiła się zdziwiona mina dzieciaka, zaczął się szaleńczo śmiać.
- Podziwiam Cię Komiku.
Usłyszał za sobą i szybko się odwrócił.
- Wciąż się nie poddałeś. Powiedz mi, jakim cudem?
Nie odpowiedział, jedynie głośno warknął.
- Wiedziałam, że postradałeś rozum, jednak nie udawaj, że nie potrafisz mówić.
Kościotrup wciąż milczał.
- Wciąż tkwimy w tej nieskończonej pętli, która będzie trwała puki jedno z nas się nie podda, co raczej szybko nie nadejdzie. Mamy tylko siebie komiku, czy to nie brzmi zabawnie? Może byś chociaż porozmawiał, inaczej faktycznie zapomnisz o CZŁOWIECZEŃSTWIE.
Zażartowała. Sans poszerzył swój wieczny uśmiech kiedy dotarło do niego co powiedziała, tak dawno nie słyszał żartów, szczególnie tak słabych. Postanowił się w końcu odezwać.
- Próbujesz się do mnie upodobnić? Nie ma problemu, jeżeli w końcu się poddasz, znów cię zabiję i z tego co wiem po długim czasie będziesz podobniejsza niż ci się wydaje.
- Przykro mi, jednakże tak się nigdy nie stanie.
Wysyczała. Oboje wiedzieli, że to koniec rozmowy, że teraz czas zacząć to, po co tu przybyli. Oko potwora zapłonęło a dziewczyna została uniesiona jego niebieską magią. Z całych sił uderzał nią o ścianki i sklepienie, jednak ona była wytrzymała niczym karaluch. Niestety on nie mógł pozwolić sobie na obrażenia, po wymordowaniu wszystkich stał się silniejszy niż kiedyś, jednak wciąż musiał uważać, unikać ciosów, nie mógł ich twardo przyjmować. Z rozciętej głowy dziecka sączyła się krew powoli spływając pomiędzy szaleńczymi oczami.
Z niewyobrażalną prędkością wymierzyła cios, jednak trafiła tylko w wyrastającą z ziemi kość.
Pilnie obserwował jej ruchy, czekając na jakiekolwiek potknięcie, po tylu walkach większości z nich zdążył się już wyuczyć. Wiedział, że spróbuje wziąć go z zaskoczenia ponieważ otwarcie nie da rady. Słyszał w głowie krzyk brata, ostrzegający go przed ciosami. Zobaczył zarys jego zadowolonej twarzy, nie mógł dać się rozproszyć, jednak łzy przyszły szybciej niż się spodziewał. Zasłaniały widoczność, przeszkadzały, jednak starał się nie zwracać na to uwagi. Przy kolejnym uniku z głowy spadł mu kaptur z którego posypały się resztki pyłu. Ten należał do Toriel, jego zapach przypominał mu zapach świeżego ciasta. W prawdzie każdy pył miał swój własny zapach. Pył Alphys - strach, pył Muffet - herbata, a ten Papyrusa? Odwaga, zdecydowanie ten zapach uwielbiał najbardziej, zapach czystej odwagi i wiary. Jednak nie miał teraz czasu na myślenie o tym. Miał już dosyć tej walki, szybko się męczył, a dziewczyna bezustannie unikała jego ciosów. W końcu użył prawie całej siły by z ziemi wynurzyły się dziesiątki kości i brutalnie podziurawiły dziecko. Szkielet bał się. Bał się, że znów będzie musiał spojrzeć w przerażone oczy każdego z potworów, w oczy swego brata i obserwować jak ci powoli znikają. Podszedł do wciąż ledwo dychającej dziewczyny.
- Błagam Cię... Poddaj się w końcu.
Wyszeptał kiedy jego oczy znów przyodziały łzy.
Upadł na kolana i zanurzył twarz w dłonie, nie przestawał płakać.
RESET.

Autor: Wiktoria K.
Share:

3 komentarze:

  1. Teraz wiem jak się czuje sans z dusttale... biedny... siedzi w tej pętli bez końca...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, brakuje mi paru przecinków, no i to "puki" kłuje w oczy... Ale widzę progress, jest ładnie :)

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE