30 listopada 2019

Undertale: Na uwięzi - Rozdział II [ 18+]

Notka od autora: Przeglądając najczęściej wyświetlane notki na blogu, doszłam do wniosku, że ewidentnie brakuje wam porno z Undertale. Spięłam więc dupę i zrobiłam dla was prezent. Samo opowiadanie nie będzie zbyt długie, planuję około trzech rozdziałów ale zobaczymy jak wyjdzie w praktyce. Miłego czytania moje zboczuszki ;3
Autor: Usterka


 Rozdział 2 (Tu czytasz) 
     . . .


Droga wam mijała w milczeniu. Ani ty nie chciałaś się do niego odzywać, ani on do ciebie. Właściwie nie śmiał cię nawet zaszczycić ani jednym spojrzeniem. Jak się domyślałaś, mogłaś zapomnieć o swoim imieniu, przecież zwierz  nie ma własnego, właściciel musi mu je nadać… Aż obawiałaś się jakiś Fafiwków czy innych Burków. Oczywiście forma żeńska wchodziła w grę, jednak wiadomo było o co chodziło. Wbrew najszczerszym chęciom, chciałaś iść szybciej, ale nie mogłaś. Wlokłaś się przed nim tylko dlatego, że cię do tego zmusił. Gdy tylko zwalniałaś, czułaś jak ostra kość wbija ci się w plecy. Trzymałaś tempo by nie dać mu powodu do uczynienia z ciebie podziurawionego sera. Spokojny wdech i wydech, dasz radę. Gdzie jednak byłaś prowadzona?  Szłaś co prawda jakimiś uliczkami, poznawałaś ślady swojej cywilizacji, jednak dookoła były same potwory.  Czułaś się jeszcze bardziej mniejsza niż wcześniej. Wszyscy w dodatku widzieli cię  w całej krasie. Byłaś jednak zwierzątkiem do zabaw, pupilem. Nikim więcej nikim mniej, o ile prawdziwe zwierzęta nie miały przypadkiem lżejszych i lepszych warunków. Atak potworów nastąpił tak szybko… Nikt się nie spodziewał, że będzie ich aż tyle, że będą tak spragnieni zemsty… To co się działo, jak starli ludzkie siły… Słyszałaś tylko opowieści, ale to ci wystarczyło. Współczułaś tym, którzy na własne oczy to widzieli lub brali w tym udział.
Ciekawostka.  Szkielet w dalszym ciągu liczył na to, że uciekniesz. Dawał ci chwilami specjalnie warunki, czekając aż je wykorzystasz. Ty jednak nic nie robiłaś. Z jednej strony nie chciałaś kary, z drugiej jednak wiedziałaś, że jeśli naprawdę będzie chciał cię skrzywdzić, znajdzie ku temu powód. Nawet i najgłupszy!  Zacisnęłaś mocniej pięści prostując na nowo plecy. Szłaś sztywno. W myślach starałaś się sporządzić mapę by kiedyś móc uciec. Wszystko było tylko kwestią czasu.
                Ile ostatecznie szłaś? Nie miałaś pewności. Niby poznawałaś niektóre okolice, niby nie, za wiele rzeczy pozmieniało się od tamtych wydarzeń. Skrzywiłaś się na samą myśl o nich.
- JESTEŚMY NA MIEJSCU! NA CZWORAKA!- nim dane ci było jakkolwiek zaprotestować, jedna z jego kości już popchnęła cię, zmuszając tym samym do przyjęcia nowej pozycji- DOBRY ZWIERZAK!
Warknięcie niezadowolenia uciekło ci z gardła, co było oczywistym błędem. Jego ciężka stopa wylądowała na tych plecach, przygniatając cię do ziemi. Ciało w proteście niemalże zawyło.  Próbowałaś brać oddech, jednak nawet to było ci utrudnione.
- COŚ MÓWIŁEŚ?!- mocniej docisnął cię butem, gdy jednak nie otrzymał już żadnej odpowiedzi, ponownie się uśmiechnął a następnie zdjął z ciebie swoją stopę- DOBRZE! DO ŚRODKA!
                Jeśli  ten cały Sans miał tak samo krzyczeć cały czas, prędzej czy później czeka cię głuchota.  Jak można było tak głośno mówić? Przecież nie byłaś głucha! Powoli, chcąc nie chcąc, podniosłaś się a następnie udałaś do wejścia wielkiego budynku. Zostawili dużo z ludzkich rzeczy. Właściwie te bardziej leniwe nic nie zmieniały, te z większymi wymaganiami przewracały wszystko do góry nogami. Po widoku jaki zastałaś w środku nie uległo jednak wątpliwości, że ten, który cię wykupił, był dość wysoko postawiony. Ich, czy raczej teraz i twoje, mieszanie było naprawdę duże, chociaż pozbawione chłodnych akcentów bogaczy. W sumie mogłaś przyrównać  to do dość ciężkiej mieszanki małego ciasnego domku wrzuconego i pomieszanego z luksusowym wystrojem.  Wysokie pokoje, jak jego mieszkańcy, dużo okien i ….dość proste ale solidne drewniane meble. Nie wiedziałaś czy możesz iść dalej, to nie ruszyłaś się dalej.
- SAAAANS! !  TY LENIWA KUPO KOŚCI, GDZIE JESTEŚ?!
                Nie sądziłaś, że ktoś może AŻ tak krzyczeć. Albo dom był tak wielki i rzeczywiście ten cały Sans był zbyt daleko, albo  ten szkielet zdecydowanie przesadzał. Korzystając z okazji, że na ciebie nie patrzy, ty spojrzałaś ponownie na niego. Jak nic to był szkielet, jednak ubranie pod nim nie zapadało się. Wszystko układało się tak, jakby pod spodem było…. ciało. Twoje myśli biły się właśnie z wzrokiem, próbując znaleźć jakieś wytłumaczenie, zaś ciekawska natura chciała podwinąć ubranie i obadać dokładnie sprawę. Oczywiście nie abyś dostała taką możliwość. Kości to kości, co najwyżej mogła to być zasługa magii. Coś, co po dziś dzień dla zwykłych prostych umysłów pozostaje nie do wytłumaczenia.
- Idę szefie! – chociaż był to krzyk, z dużą łatwością wyłapałaś niską tonację głosu.- Pali się spaghetti znowu czy co?
                Okey, to było dość dziwne, jednak nie śmiałaś się nawet zaśmiać. Chociaż cień uśmiechu na chwilę uniósł kąciki ust. Czyżby ta potrawa tak często padała ofiarą ognia? Być może potworom ta kuchnia nie wychodziła tak dobrze. Twoja uwaga szybko jednak zmieniła swój cel. Zamiast jedzenia sfokusowała się na szkielecie. Jednak to wcale nie był drobny szkielet! Chociaż był niższy od tego, który cię kupił, wcale nie był drobiną. Sans był…. masywny, jeśli tak można określić szkielet. Nie był chudą szczapą jak ten wysoki, a na swój sposób… tu i tam zaokrąglony. Ubranie miał nawet dość zwyczajne, czerwona bluza, trampki, jakieś czarne spodnie… Właściwie nic niezwykłego poza… No cóż, miał obrożę. To znaczy to coś wyglądało jak spora kolczata obroża z dużymi złotymi kolcami. Dyskretnie zerknęłaś w stronę wyższego. Czyżby zabawa w zwierzaki była nie tylko zarezerwowana dla ludzi? Nie śmiałaś wnikać w ich osobiste… upodobania. W końcu każdy lubi co innego. Wracając jednak do tego bardziej „przy tuszy” potwora… Jego czaszka również była inna. Ten wysoki miał ją bardziej smukłą, ten mniejszy zaś bardziej okrągłą, z oh, niespodzianka. On również miał duże i ostre kły, w zestawie jeden złoty. Jego czaszka miała jednak kilka pomniejszych pęknięć przy tych zębach, szczególnie z lewej strony. Szkielet zatrzymał się bliżej was, zerkając na chwilę w twoją stronę.
- Co to jest?
- A NA CO CI WYGLĄDA?! -wyższy z nich zdawał się być podirytowany, co skłoniło cię by nieeeco się odsunąć, tak dla własnego bezpieczeństwa.
- Na kiego grzyba ją tu sprowadziłeś? Nie potrzebuję nowego.
Wsłuchiwałaś się w rozmowę pomiędzy nimi, spoglądając to na jednego, to na drugiego. Niezbyt rozumiałaś sytuację, bowiem ta wydawała się dość… dziwna. Jeden próbował przekonać drugiego do swojej decyzji aż… no cóż, ten niższy z warknięciem się nie zgodził.
- Ruszaj się. Idziemy. –krótkie polecenie a po chwili przy twojej obroży pojawiła się czerwona smycz.
Z szerzej otwartymi oczami wpatrywałaś się w owe coś. To niestety zaowocowało na twoją niekorzyść. Jedno mocne szarpnięcie a ty poleciałaś do przodu, ledwo chroniąc twarz przed zaryciem w podłogę.
- Powiedziałam ruszaj się!- od jego warknięcia wzdłuż twojego kręgosłupa przebiegł zimny dreszcz.
Mocniej zagryzłaś wargę. Aż za dobrze pamiętałaś co się stało ostatnio gdy wyraziłaś swoje niezadowolenie. Tym razem szybko wróciłaś do odpowiedniej pozycji jaką narzucono ci, a następnie posłusznie udałaś się za tym niższym szkieletem.
- Kolejny bezużyteczny śmieć którego trzeba będzie karmić i sprzątać.- chwilami zerkał na ciebie, jednak po chwili znów wracał do patrzenia przed siebie.- Jakby to miało cokolwiek zmienić…
                Burczał dłużej, jednak dalszej części już nie rozumiałaś. Coś tam jednak jeszcze narzekał i marudził na „szefa”.  Padło również jakieś imię, jednak nie wiedziałaś, czy to było imię wyższego szkieletu, czy może mówił o innej osobie. Podążałaś grzecznie za nim, chociaż twoje kolana cholernie bolały. Gdy tylko się bardziej wlekłaś, czułaś jak mocniej cię ciągnie.  Musiałaś wtedy nadążyć za nim, inaczej byłaś pewna, że twoja szyja wyda nieciekawy dźwięk.
- Masz pecha, że zauważył cię mój brat Laleczko. – z jego gardła wydobył się chrapliwy śmiech
- Nie abym miała wyjście… - wymsknęło ci się nim zdążyłaś ugryźć się w język.
Potwór przyciągnął cię bliżej siebie jednym pociągnięciem, a następnie pochwycił za brodę. Skierował twoje spojrzenie na jego.
- No proszę, proszę, potrafisz mówić. A myślałem, że zsikasz się pod siebie na mój widok.
Dobrą chwilę analizowałaś to, co do ciebie mówił. Czułaś przez chwilę jak gorąc zalewa twą twarz. Czy on serio coś takiego ci wytknął? Zmrużyłaś lekko powieki, pierdoląc chęć zachowania życia, postanowiłaś się odezwać.
- Co może być strasznego w kupce gadających kości? –lekko się skrzywiłaś, jednak winą były jego ostre paliczki wciąż trzymające twoją twarz.
- Teraz nagle nabrałaś odwagi maleństwo? Uważaj, bo ta kupka kości pokaże ci na co ją stać.
                Jego szerszy uśmiech oraz czerwony blask oczu wcale ci nie pomagał. Co więcej,  twoje ciało spinało się, gotowe do ucieczki lub walki. Czy jednak miałabyś jakiekolwiek  szanse z tak wielkim potworem? Mogłaś zakładać, ze podobnie jak u wysokiego szkieletu, jego „masa” jest tylko dziełem magii, wcale nie odpowiadało słabej kondycji. Ciężej przełknęłaś ślinę, jednak żywo bijące serce nie pozwalało ci się uspokoić. Twoje zęby dopadły tym razem wnętrze policzków. Im dłużej wpatrywałaś się w tę twarz, tym bardziej znów miałaś ochotę użyć swych dłoni w celu dokładniejszego obadania. W całym tym wewnętrznym rozmyślaniu nie zauważyłaś, jak drugą ręką sięgnął do twej twarzy, głaszcząc ją. Mimowolnie wzdrygnęłaś się, bowiem spodziewałaś się chłodu jak przy dotyku porcelany. Jego kości jednak były… ciepłe.  Prawie jak ludzka dłoń, chociaż twarde i gładkie. Spróbowałaś odsunąć głowę, jednak jak na złość, nie dawał ci uciec od swojego dotyku. Jego dłoń nie zatrzymała się jednak na twarzy. Sunąc  jednym palcem udał się w stronę szyi. Zakreślił kilka kółek, kończąc swoją podróż tuż nad twoją piersią. Mimowolnie wzięłaś głębszy haust powietrza.
- Zobaczymy skarbie czy chociaż wnętrze masz ciekawe…
Twoja brew w tym momencie zawędrowała wyżej. Chciałaś spytać co ma myśli, jednak nie dane było ci dokończyć. Wypuścił cię co prawda, jednak w tej samej chwili tuż obok niego pojawiła się kość w czerwonej poświacie. Jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało, tak właśnie się stało. Tak miał się zakończyć twój żywot?  Czy żałowałaś, że się odezwałaś? Nie. Korciło cię już i nie dawało to spokoju. Tylko wyrobiony refleks uchronił cię przed przebiciem na wylot.
- Co do….?!- syknęłaś i znów musiałaś uskoczyć, bowiem kolejna kość leciała w twoją stronę.
Miałaś wrażenie, że potwór bardziej bawi się z tobą, niż próbuje zabić. Kości chociaż nie ślimaczyły cię, gdyby chciały cię naprawdę trafić, nie jedną by miały okazję. Szkielet zdawał się na coś czekać. Gonił cię od prawej do lewej, zmuszał do tego by się przeturlać, odskoczyć a nawet boleśnie padać. Gdy zmęczenie na nowo cię dopadało, jedna z kości boleśnie trafiła cię w nogę. Zawyłaś z bólu, krzywiąc się potwornie. Rana nie była głęboka, przypominała bardziej cięcie, jednak nie ustępowała poważniejszym ranom w bólu. Serce biło coraz szybciej a skoki adrenaliny niwelowały ból. Coś wewnątrz ciebie kazało ci wstać i dalej uciekać. Kolejna kość jednak leciała już w twoją stronę. Coś jednak pojawiło się przed tobą, swym ciepłym blaskiem rozpraszając panujący półmrok. Zabawka Sansa zatrzymało się, a jego twarz przybrała wyraz prawdziwego zaskoczenia. Oczywiście o ile było to możliwe w przypadku czaszki.  Szkielet wyszczerzył się nader szeroko, przez co miałaś pełen widok na jakże wielkie i ostry kły.
- Laleczko… Chyba jednak zatrzymam cię na dłużej przy sobie.

Share:

29 listopada 2019

Springtrap i Deliah 12 [Springtrap and Deliah- Tłumaczenie PL]

Notka od tłumacza: Zgodnie z tym co pisała autorka na swoim deviantarcie: komiks nie jest kanoniczny i powstał ku dobrej zabawie i pomyśle jaki chciała zrealizować. Springtrap nie jest więc tutaj ani Williamem Aftonem, ani Michaelem Aftonem. Tak czy siak komiks sam w sobie jest naprawdę ciekawy i przedstawia sytuację, w której tytułowa bohaterka- czternastoletnia Deliah- odnajduje Springtrapa i... postanawia zabrać go do domu. Zapowiada się świetnie, prawda? Zwłaszcza biorąc pod uwagę charakter samego Springa, który niejednokrotnie pokazuje jak bardzo zaborczy względem niej jest. Tak czy siak, zapraszam do czytania x3

Autor: GraWolfQuinn
Tłumaczenie: Oczytana
Share:

27 listopada 2019

Undertale: Na uwięzi - Rozdział I [ 18+]


Notka od autora: Przeglądając najczęściej wyświetlane notki na blogu, doszłam do wniosku, że ewidentnie brakuje wam porno z Undertale. Spięłam więc dupę i zrobiłam dla was prezent. Samo opowiadanie nie będzie zbyt długie, planuję około trzech rozdziałów ale zobaczymy jak wyjdzie w praktyce. Miłego czytania moje zboczuszki ;3
Autor: Usterka


 Rozdział 1 (Tu czytasz) 
     . . .




                Tyle hałasów. Tyle zapachów… A Ty widziałaś tylko ciemność. Nie mogłaś nawet pozbyć się jej bowiem Twoje ręce były skrępowane łańcuchami. Słyszałaś pośród tych wszystkich hałasów dźwięk metalu. Jak się okazuje, nie byłaś tutaj tylko ty jedna. W przeciwieństwie jednak do swoich „towarzyszek niedoli”, jeśli tak sprawę można ująć, ty pozostawałaś cicho. Lament i błagania o litość tylko bardziej drażniły twoje zmysły. Miałaś ochotę podejść i uciszyć je  wszystkie, bowiem wiedziałaś, że to nic nie da. Wszyscy byli na przegranej pozycji, Ty zaś mogłaś teraz tylko stać i czekać na swój los…
                Czy jednak aby na pewno tylko stałaś i czekałaś? Głowa wysoko uniesiona, sztywna postawa, plecy wyprostowane, nikt by nie pomyślał, że jesteś tylko… Czym Ty  właściwie jesteś? Cóż, nosisz miano człowieka. Masz ręce, oczy, usta, parę nóg… Nic specjalnego właściwie. Dobra, jedyne co cię bardziej wyróżnia to bardzo delikatna skóra, która…. Ohh na wszystkich, te metalowe kajdany ją ranią. Siniaki potrafiły pojawić się na Twej skórze z byle powodu, nie mówiąc już o tym jak będziesz wyglądać przez to, co działo się właśnie. Irytacja rosła przez to o wiele bardziej. Im mniej się jednak ruszałaś, tym lepiej. Nie bolało cię wtedy całe ciało. Nie czułaś również aż tak chłodu na nagiej skórze.
- Zapraszamy kolejną piękność! No dalej, dalej, nie ma czego się bać!- rozbawiony głos Metattona przekrzyczał wszystkich. – Odsłonić jej twarz!
                Najpierw brutalnie Cię pchnęli a potem zmusili do padnięcia na kolana. Czułaś gorycz w ustach pomieszaną z miedzianym smakiem własnej krwi. Krzyki nic nie dawały, a jednak twój organizm zdobył się na głośny i przeciągły. Grunt na jaki padłaś dość boleśnie wbijał Ci się w nagą skórę, wchodząc drobinami pod nią.  Nagłe zdjęcie worka z Twojej głowy zaowocowało kolejnym bolesnym jękiem. W końcu widziałaś! Oczy jednak nie  przyzwyczajone do takiej jasności boleśnie dawały ci się we znaki. Czułaś jak łzy uciekają spod powiek. Nie mogłaś jednak pozwolić im ich ujrzeć. Za dobrze wiedziałaś co się wtedy stanie. Co jednak mogłaś poradzić na to, że one dalej leciały? W końcu byłaś  t y l k o  człowiekiem. Małym, słabym i drobnym. W każdej chwili mogli odebrać Ci życie. Znów jak na złość głośno jęknęłaś. Mechaniczna dłoń która trzymała twoje włosy odgięła głowę bardziej w tył, aby wszyscy zebrani mogli widzieć Twą twarz.
- Młoda ludzka kobieta, delikatne rysy… Aż chce się pojmać do sypialni, prawda?- Głosowi Metattona zawtórowały najróżniejsze śmiechy. Słyszałaś jednak najróżniejsze komentarze rzucone w Twoją stronę.  Widziałaś głód na ich twarzach, te oczy… - A te oczy…. Jeśli brakowało wam przez te wszystkie lata nieba, w jej spojrzeniu ujrzycie je w najpiękniejszym wydaniu!
                Twoje ciało drżało, jednak nie ze strachu. Już dawno przestałaś się bać w takim stopniu. To, przez co dygotałaś to chłód, jaki od dłuższego czasu owiewał Twe cało. Wdzierał się w każde miejsce, zabierając ze sobą  całe ciepło. Dumna postawa nie przychodziła ci już z taką łatwością. Rozmiary potworów były przytłaczające. Nawet najodważniejszym odbierały całą pewność siebie.
Głośno zawarczałaś na kolejne pociągnięcie za włosy. Metaliczny stwór wcale nie obchodził się z tobą delikatnie. Tym razem zmusił Cię do ponownego powstania. Dlaczego wcześniej musiałaś być na klęczkach, skoro znów byłaś zmuszona wstać? Jak mogłaś się domyślać, wszystko chyba było dla ich przyjemności i poczucia władzy. Chcieli cię złamać. Zagryzłaś mocniej język. Nie. Nie dasz im tej satysfakcji. Zmarszczyłaś bardziej brwi, krzywiąc się z powodu ciągniętych włosów.
- Odwróć się i wypnij. Proszę patrzeć uważnie, nie ma kupowania kota w worku!- robot obszedł cię stając teraz za twoimi plecami.-  Niczym porcelanowa laleczka…. Aż prosi się o jakiś ślad, prawda?
                Zaraz po licznych okrzykach zgody i aprobaty, poczułaś nagłe smagnięcie i uderzenie w pośladek. Ból był tak mocny, że po mimo swych wewnętrznych obietnic, zakwiliłaś głośno. To tak okropnie piekło, cholera! Byłaś pewna, że rozciął twoją skórę. Tłum w tym czasie mógł podziwiać jak na porcelanowej skórze pojawia się niemal natychmiast wyrazisty czerwony ślad palców. Nogi drżały  coraz mocniej, grożąc  szybkim poddaniem się.  Mocniej zacisnęłaś pięści. Nie mogłaś pokazać swojej słabości. Łzy znów leciały ciurkiem, jednak nic to. Gdy cię odwrócili ugryzłaś się mocniej w język. Szybciej zamrugałaś, jednak ani przez chwilę nie krzywiłaś się.  Od zaciskania pięści czułaś, jak paznokcie przebijają ci się przez skórę. Czekali na Twe błagania. Chcieli, byś tak jak inne, płakała i wiła się w próbie uniknięcia dotyku.  Gdy jednak metalowa dłoń na nowo spoczęła na Twym pośladku nie poruszyłaś się ani o milimetr. Ich niedoczekanie. Nie będziesz błagać.  Będąc  na specjalnym podeście mogłaś patrzeć na nich z góry. Jedyny moment w którym mogłaś nad nimi górować.  Splunąć na ich głowy. Jakże to była piękna wizja… Nie byłaś jednak samobójcą. Gdzieś z tyłu głowy nadal czułaś smak wolności. Słyszałaś radosne brzmienie gitary… Kiedyś będziesz znów wolna. Uciekniesz.  Nie uginasz się ze strachu a z potrzeby bycia znów wolną.
- Zaczynami licytację! Dalej!  Kto da więcej za tę porcelanową ślicznotkę?
                Twoje spojrzenie poruszało się teraz wraz z robotem. Ogromna machina przypominała oczywiście po części człowieka. W dodatku dość przystojnego z twarzy, dobrze zbudowanego z… czteroma rękoma,  oraz parą oczu po jednej stronie.  Co zaś kryło się po drugiej? Cóż, mechaniczna grzywka skrywała ten rejon dość dobrze. Każdemu krokowi wtórowało puknięcie jego cholernie wysokich czerwonych kozaków.  Gdyby nie to, że brzmi to dość niedorzecznie, powiedziałabyś, że jego buty przypominają obuwie domin z zabaw bdsm. W tym całym zamyśleniu i obserwacji poruszającego się robota, nie skupiałaś się na licytacji. Słyszałaś jak liczby rosną i rosną, a gdy tylko bardziej marszczyłaś brwi, lub patrzyłaś na nich z większa pogardą, chętni głośniej wykrzykiwali liczby. Czyżby jednak potwory tu zebrane były po części masochistami? A może chcieli po prostu być tymi, którzy zedrą uśmieszek z Twej twarzy?  Oh widziałaś w ich oczach wszystko.  Niemalże czułaś już oddech któregoś na karku… Żałosne. Im dłużej tutaj stałaś, tym bardziej niepewność i strach zanikały, zastąpione prawdziwą pogardą.
- Mamy zwycięzcę! Zapraszamy! Odbierz swojego nowego zwierzaka!
                Nie bałaś się ich. Gardziłaś nimi. Widząc jednak tak wysoki, ogromny wręcz, szkielet idący w twoją stronę, aż nabrałaś ochoty się wycofać. Z ledwością przełknęłaś ślinę, podnosząc na niego swe oczy. Ponownie jednak nie zrobiłaś tego co chcieli. Nie dałaś się zastraszyć. Z odwagą patrzyłaś na jego pociągłą czaszkę przyozdobioną cholernie długimi i ostrymi kłami, pęknięciami przy jednym oku oraz… Wolałaś chyba nie pytać, ile to coś miało wzrostu. Każdy krok stawiał powoli wpatrując się w ciebie czerwonymi iskierkami w oczodołach.
- ROZKUĆ JĄ! NATYCHMIAST!- jego krzyk ranił twoje wrażliwe uszy.- W TAKIM STANIE BĘDZIE MNIE SPOWALNIAĆ!
                Widziałaś jak Metatton się krzywi. Właściwie chciał chyba zarzucić, iż nie wolno ci ufać, że w każdej chwili możesz uciec ale… twój „nowy właściciel” albo był bardzo głupi albo bardzo pewny swego. Jednym machnięciem ręki uciszył jednak robota. Jak wysoko musiał być  postawiony ten szkielet? W swym zamyśleniu nie zauważyłaś nawet tego, że wpatrywałaś się w potwora dłużej, niż chciałaś. Szybko jednak uciekłaś spojrzeniem widząc, że stwór również się w ciebie wgapia. Posłusznie wyciągnęłaś ręce przed siebie by rozkuli twe ręce, potem ułatwiłaś rozkucie nóg, nie doczekałaś się jednak wolnej szyi. Metalowa obroża jaka tam widniała, wcale nie uławiała ci poruszania głową, co więcej, byłaś pewna, że i tam masz już obtarcia.
- RUSZAMY CZŁECZYNO! POŚPIESZ SIĘ, NIE MAMY CAŁEGO DNIA!
                Z piskiem próbowałaś utrzymać równowagę by nie paść przed nim na Kolana.  Krew na nowo dopływała do obolałych członków.  Byłaś pewna, że wystarczy jeden krok aby paść. To tak cholernie bolało. W pełni dodatku widziałaś jak poraniona i obdarta była Twoja skóra. Tak o nią dbałaś, zaciekle pilnowałaś  aby nic się jej nie działo…. A teraz co? Zaczerwienienia, obtarcia, siniaki… Cały wysiłek poszedł się dosłownie jebać.
                Właściwie mogłaś uciec, ale tylko jeśli byś chciała zakończyć swoje życie. Nie trzymał cię na żadnej smyczy, nic poza obrożą nie obciążało twego ciała…. Problem leżał jednak w tym, że ciało było zbyt odrętwiałe. Każdy krok bosej stopy na nierównym kamienistym gruncie powodował dodatkowy ból. Jakże kusiło paść! Leżeć i po prostu dać się zakatować jak znajome osoby.  Znieść ból i cierpienie a potem umrzeć. Nie. Nie jesteś słaba. Masz ludzkie ciało,  jednak w Twej piersi goreje dusza, która nie pozwoli na to.
 - NO PROSZĘ, PROSZĘ, NADAL NIE UCIEKŁAŚ! NO DALEJ CZŁECZYNO, MASZ OKAZJĘ! ŚMIAŁO!- rozbawienie i kpina wprost dawały ci po oczach.
Cudem wstrzymałaś wzdrygnięcie się, bowiem nadal nie przywykłaś do jego… bardzo głośnego sposoby mówienia.
- Jeśli spróbuję uciec tylko na tym stracę.- zdobyłaś się na odwagę by się odezwać- Nie dość, że nie znam miejsca w którym jestem, ciało mam wymęczone, to jeszcze…  złapiesz mnie bez problemu a wtedy zabijesz… A ja… nie chcę umrzeć.
Szkielet zatrzymał się a następnie złapał cię za włosy, przyciągając bliżej siebie. Powoli pochylił się w stronę twojej twarzy, by być z nią niemalże na równi. Im bliżej byłaś go jednak tym więcej szczegółów odkrywałaś.
- A JEDNAK POTRAFISZ  MYŚLEĆ! MOŻE BĘDZIESZ WARTA SWOJEJ CENY! –o ile było to możliwe w przypadku szkieletu, ten uśmiechnął się. Całość zdawała się być dla ciebie naprawdę groteskowa. Jak łatwo by było się poddać… Nie wyglądał na kogoś, kogo sumienie wolne jest od dusz, a dłonie od krwi. Naprawdę wiele wysiłku kosztowało cię patrzenie mu w oczy.
- SANS BĘDZIE ZADOWOLONY! JEGO POPRZEDNI PUPIL DOŚĆ SZYBKO SIĘ ZUŻYŁ!  JESTEŚCIE TACY SŁABI! PADACIE SZYBCIEJ OD MUCH!
Ohh, czyli jednak nie on był twoim właścicielem a jakiś…. Sans? Zamrugałaś lekko powiekami, bowiem twojej uwadze nie uszedł jeszcze jeden fakt. Nie byłaś pierwszym „pupilem” tego kogoś… Jaki więc był ten Sans? Ciężko przełknęłaś ślinę. W końcu odpuściła i spojrzałaś w bok. Twoje myśli zajęły się bojem z nowymi informacjami. Może jednak ta śmierć nie była taka zła…?


Share:

Springtrap i Deliah 11 [Springtrap and Deliah- Tłumaczenie PL]

Notka od tłumacza: Zgodnie z tym co pisała autorka na swoim deviantarcie: komiks nie jest kanoniczny i powstał ku dobrej zabawie i pomyśle jaki chciała zrealizować. Springtrap nie jest więc tutaj ani Williamem Aftonem, ani Michaelem Aftonem. Tak czy siak komiks sam w sobie jest naprawdę ciekawy i przedstawia sytuację, w której tytułowa bohaterka- czternastoletnia Deliah- odnajduje Springtrapa i... postanawia zabrać go do domu. Zapowiada się świetnie, prawda? Zwłaszcza biorąc pod uwagę charakter samego Springa, który niejednokrotnie pokazuje jak bardzo zaborczy względem niej jest. Tak czy siak, zapraszam do czytania x3

Autor: GraWolfQuinn
Tłumaczenie: Oczytana
Share:

24 listopada 2019

Springtrap i Deliah 10 [Springtrap and Deliah- Tłumaczenie PL]

Notka od tłumacza: Zgodnie z tym co pisała autorka na swoim deviantarcie: komiks nie jest kanoniczny i powstał ku dobrej zabawie i pomyśle jaki chciała zrealizować. Springtrap nie jest więc tutaj ani Williamem Aftonem, ani Michaelem Aftonem. Tak czy siak komiks sam w sobie jest naprawdę ciekawy i przedstawia sytuację, w której tytułowa bohaterka- czternastoletnia Deliah- odnajduje Springtrapa i... postanawia zabrać go do domu. Zapowiada się świetnie, prawda? Zwłaszcza biorąc pod uwagę charakter samego Springa, który niejednokrotnie pokazuje jak bardzo zaborczy względem niej jest. Tak czy siak, zapraszam do czytania x3

Autor: GraWolfQuinn
Tłumaczenie: Oczytana
Share:

23 listopada 2019

22 listopada 2019

Springtrap i Deliah 9 [Springtrap and Deliah- Tłumaczenie PL]

Notka od tłumacza: Zgodnie z tym co pisała autorka na swoim deviantarcie: komiks nie jest kanoniczny i powstał ku dobrej zabawie i pomyśle jaki chciała zrealizować. Springtrap nie jest więc tutaj ani Williamem Aftonem, ani Michaelem Aftonem. Tak czy siak komiks sam w sobie jest naprawdę ciekawy i przedstawia sytuację, w której tytułowa bohaterka- czternastoletnia Deliah- odnajduje Springtrapa i... postanawia zabrać go do domu. Zapowiada się świetnie, prawda? Zwłaszcza biorąc pod uwagę charakter samego Springa, który niejednokrotnie pokazuje jak bardzo zaborczy względem niej jest. Tak czy siak, zapraszam do czytania x3

Autor: GraWolfQuinn
Tłumaczenie: Oczytana
Share:

21 listopada 2019

Springtrap i Deliah 8 [Springtrap and Deliah- Tłumaczenie PL]

Notka od tłumacza: Zgodnie z tym co pisała autorka na swoim deviantarcie: komiks nie jest kanoniczny i powstał ku dobrej zabawie i pomyśle jaki chciała zrealizować. Springtrap nie jest więc tutaj ani Williamem Aftonem, ani Michaelem Aftonem. Tak czy siak komiks sam w sobie jest naprawdę ciekawy i przedstawia sytuację, w której tytułowa bohaterka- czternastoletnia Deliah- odnajduje Springtrapa i... postanawia zabrać go do domu. Zapowiada się świetnie, prawda? Zwłaszcza biorąc pod uwagę charakter samego Springa, który niejednokrotnie pokazuje jak bardzo zaborczy względem niej jest. Tak czy siak, zapraszam do czytania x3

Autor: GraWolfQuinn
Tłumaczenie: Oczytana
Share:

Springtrap i Deliah 7 [Springtrap and Deliah- Tłumaczenie PL]

Notka od tłumacza: Zgodnie z tym co pisała autorka na swoim deviantarcie: komiks nie jest kanoniczny i powstał ku dobrej zabawie i pomyśle jaki chciała zrealizować. Springtrap nie jest więc tutaj ani Williamem Aftonem, ani Michaelem Aftonem. Tak czy siak komiks sam w sobie jest naprawdę ciekawy i przedstawia sytuację, w której tytułowa bohaterka- czternastoletnia Deliah- odnajduje Springtrapa i... postanawia zabrać go do domu. Zapowiada się świetnie, prawda? Zwłaszcza biorąc pod uwagę charakter samego Springa, który niejednokrotnie pokazuje jak bardzo zaborczy względem niej jest. Tak czy siak, zapraszam do czytania x3

Autor: GraWolfQuinn
Tłumaczenie: Oczytana
Share:

18 listopada 2019

Springtrap i Deliah 6 [Springtrap and Deliah- Tłumaczenie PL]

Notka od tłumacza: Zgodnie z tym co pisała autorka na swoim deviantarcie: komiks nie jest kanoniczny i powstał ku dobrej zabawie i pomyśle jaki chciała zrealizować. Springtrap nie jest więc tutaj ani Williamem Aftonem, ani Michaelem Aftonem. Tak czy siak komiks sam w sobie jest naprawdę ciekawy i przedstawia sytuację, w której tytułowa bohaterka- czternastoletnia Deliah- odnajduje Springtrapa i... postanawia zabrać go do domu. Zapowiada się świetnie, prawda? Zwłaszcza biorąc pod uwagę charakter samego Springa, który niejednokrotnie pokazuje jak bardzo zaborczy względem niej jest. Tak czy siak, zapraszam do czytania x3

Autor: GraWolfQuinn
Tłumaczenie: Oczytana
Share:

POPULARNE ILUZJE