27 sierpnia 2017

Undertale: Gra w kości - Piątkowy Szkielet [The Skeleton Games -Friday Night Skeletons] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Piątkowy Szkielet (obecnie czytany)
Wieczorem jechałaś do domu ze sklepu elektronicznego w którym kupiłaś telewizor. Dlatego prowadziłaś. Właściwie to byłaś nawet szczęśliwa, że miałaś wymówkę aby kupić nowy. Zawsze chciałaś mieć zakrzywiony ekran no i teraz masz. Nie mogłaś się doczekać, aż go wypróbujesz. Wywaliłaś stary, który teraz leżał przy śmietniku. Wyszłaś z samochodu i zaniosłaś swoją zdobycz do domu. Kupiłaś największy jaki znalazłaś i był ciężki. Wampiryzm nie pomagał. Słyszałaś głośną muzykę przez ściany jak tylko weszłaś do środka. Ktoś już chyba wrócił. Jak tylko zamknęłaś za sobą drzwi zaczęłaś rozpakowywać go ze wszystkich pudełek, folii i styropianów. Potem zaczęłaś go ustawiać na ścianie. W pokoju panował bałagan, stanęłaś pośrodku podziwiając pracę. Nie jesteś pewna, czy nie jest krzywo. Trzeba będzie go włączyć i się przekonać. Podłączyłaś komputer do nowego monitora i włączyłaś grę survivalową. Telewizor prezentował się wspaniale. Lecz nie byłaś pewna, czy to zakrzywienie cokolwiek poprawia, będziesz musiała przetestować go przez kilka dni. Grałaś sobie, nie zauważając, że twój sąsiad wcześnie wyłączył dziś muzykę. Potem, w środku nocy odezwał się Twój telefon. Czas wyjść się napić... Postanowiłaś dzisiaj udać się do centrum, dorwać jakiegoś człowieka nim ten zdąży się upić w lokalnym barze. Założyłaś na siebie obcisłą czarną sukienkę i szpilki. Nie czułaś się w tym ubraniu dobrze, zakrywało zaledwie Twoje majtki i tyłek. Jak już skończysz to co masz zrobić, ubierzesz się w wygodniejsze łaszki. Poszłaś do łazienki i zabrałaś się za malowanie swoich barw wojennych. Tusz, lekki i przyjemny, szminka i trochę pudru. Popatrzyłaś na swoje odbicie upewniając się, że wyglądasz perfekcyjnie. Nom, wyglądasz jak dziwka. Nie podobałaś się sobie, wolałaś wynoszone za duże ubrania, ale... w nich nie poderwiesz nikogo kim mogłabyś się pożywić. Marzyłaś o powrocie do domu, nim jeszcze z niego wyszłaś. Ile musisz wycierpieć dla gier? Wyszłaś z mieszkania czując zimne powietrze na skórze. Może powinnaś zabrać ze sobą jakąś kurtkę? Wampiry całkiem dobrze znoszą zimno, ale dziwnie będziesz wyglądała bez czegoś na ramionach. Ech, za późno, jesteś zbyt leniwa, aby wrócić do środka i coś zabrać. Byłaś już w centrum, słyszałaś bity z lokalnych klubów i barów. Kilku kolesi zwróciło na ciebie uwagę, ale wszyscy byli z kumplami. Nie masz zamiaru zadzierać z grupą. To zbyt skomplikowane. Już i tak musiałaś odmówić grupie brzydkich i starych facetów, bo za tobą szli chcąc zaprosić cię na drinka. Po dwóch godzinach tułaczki nie znalazłaś dobrego kandydata. Postanowiłaś udać się do baru. Nie lubiłaś alkoholu, zazwyczaj udawałaś, ze go pijesz. Poszłaś w rejony w jakie nie zapuszczasz się zbyt często. Weszłaś do knajpy. Była zdecydowanie mniej popularna i mniej zatłoczona. Podeszłaś do szynku, rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu samotnika, wtedy dostrzegłaś znajomy neonowy napis. Grillby's. To ulubione miejsce Czaszeczki! Już zamierzałaś wyjść z przybytku i udać się do tamtego naprzeciwko, kiedy jakiś gość ściągnął na siebie Twoją uwagę.
-Co tutaj robisz o tej porze całkiem sama? - miał włosy w kolorze ciemnego blondu ścięte na krótko. Był czysty i nie czułaś na nim alkoholu... jeszcze. Właściwie pachniał tak, jakby przed chwilą wyszedł spod prysznica, co u Ciebie zaplusowało. Raz żywiłaś się bezdomnymi przez miesiąc, ale zorientowałaś się, że ci czyści nie powodują u ciebie bólu brzucha kolejnego dnia i nie masz odruchów wymiotnych. Co jednak najważniejsze. Gość był sam. Idealnie...
-M-miałam się z kimś dzisiaj spotkać, ale nie przyszedł. Miał mnie zawieść do domu – jęknęłaś. Nic tak nie działa jak skromna i zagubiona dziewczyna w seksownych łaszkach.
-Oh, szkoda, w okolicy jest niebezpiecznie. Wiesz, odkąd potwory pootwierały tutaj swoje sklepy. Może przejdziemy się razem? Widzę się ze znajomymi kilka bloków dalej. Samotna i piękna dama jak ty nie powinna spacerować sama w piątkowe wieczory. - zacisnęłaś ręce na torebce i popatrzyłaś na niego zmartwiona. Heh... jest dobry. - Nie bój się, ja i moi przyjaciele jesteśmy dobrzy. Kilka drinków i osobiście zawiozę cię do domu. - wyciągnął w Twoją stronę dłoń. Po chwili sztucznego wahania chwyciłaś ją z uśmiechem. - Czy ktoś powiedział ci, że pięknie się uśmiechasz?
-Nie... n-nikt – szepnęłaś. Ta, to kłamstwo. Serio, kto przeżył swoje życie nie słysząc ani razu, że ładnie się uśmiecha? No ale przynajmniej gość nie komplementował Twoich cycków czy tyłka, albo Twojego wzrostu... Wydawał się być w porządku. Po prostu ma pecha, że poznał Ciebie dzisiaj. Nie abyś miała coś do gryzienia go. Żywisz się regularnie więc nie odczuwasz wielkiego głodu, Twoja ślina na właściwości lecznicze, więc nie będzie śladu. Szłaś z nim ramię w ramię rozglądając się za opustoszałą ślepą uliczką w której będziesz mogła się z nim schować. 
SANS
Po kolejnym złym dniu w fabryce papieru, który spędził stercząc za taśmą wypełnioną stronicami gazet, jakie wpadały do maszyny która je łączyła, Sans wziął skrót do domu. Wczoraj poszedł spać wcześnie, więc nie był zmęczony w pracy. W ciągu ostatnich kilku dni był nakrywany na drzemaniu w pracy. Całe szczęście, jego szefowa była miłą panią, która nie denerwowała się z takich powodów. Powiedziała, że poza nim jest kilku innych pracowników, którzy pracują w paru miejscach i również zasypiają. Był zaskoczony, że są ludzie którzy pracują w kilku miejscach i nadal żyją. Natychmiast włączył muzykę, relaksując się przy dźwiękach gitar i perkusji, oraz krzyków wypełniających jego mieszkanie. Nic tak nie poprawiało mu humoru jak dobra muzyka. Tylko że... mimo wszystko nie miał znowu jakiegoś złego nastroju. Może dlatego, że jego głupia sąsiadeczka dzisiaj nie zawracała mu głowy? Poszedł do lodówki i zajrzał do środka. Nic. Kurwa. Szef wpada jutro a on nie ma żadnego żarcia. Pieprzyć tą głupią panienkę i jej... i spędzanie z nią czasu. Zerknął na zegarek i udał się na szybkie zakupy. Wziął skrót do lokalnego marketu sprzedającego potworze jedzenie. Nie wyłączył przy tym ani muzyki, ani świateł w mieszkaniu. Kręcił się między regałami zbierając rzeczy na jutro. Miał więcej gotówki bo przez ostatnich kilka dni nie musiał kupować nic na kolację, więc wyposażył się w wielkie trzy butelki musztardy. Zerknął dookoła chowając się na tyły sklepu i wziął skrót do domu. Podskoczył lekko kiedy jego własna muzyka go zaatakowała. Cholera! Rozejrzał się po mieszkaniu i zauważył wielki bałagan którego nie posprzątał. Postanowił zabrać się za to dzisiaj, spać pójdzie jutro rano. W pierwszej kolejności schował jedzenie nim zaczął podnosić ubrania i śmieci z podłogi. Potem zabrał się za wycieranie śladów po musztardzie ze stolika. Zerknął na telefon. Nic. Oczywiście, że nic. Czego się spodziewał? Wziął mopa i zabrał się za czyszczenie podłogi. Dywan był w miarę czysty, głównie przez to, że nie bywał często w domu przez ostatni tydzień. Po skończonej robocie zerknął na telefon. Nadal nic. Zabrał się za kuchnię, szorstką stroną gąbki próbował zdrapać zaschniętą plamę po musztardzie. Właśnie zabierał się za szorowanie blatu kiedy usłyszał dzwonek wiadomości ze swojego telefonu. Szybko na niego spojrzał.

Szef: LEPIEJ ABYŚ BYŁ PRZYGOTOWANY NA JUTRZEJSZĄ RODZINNĄ KOLACJĘ SANS. PAMIĘTAM TWOJĄ OBIETNICĘ Z ZESZŁEGO TYGODNIA. OBYŚ MIAŁ CZYSTE MIESZKANIE I UGOTOWANY POSIŁEK. NIE BĘDĘ JADŁ TYCH ŚMIECI KTÓRE NAZYWASZ JEDZENIEM. TAKI POTWÓR JAK JA, WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS, NIGDY NIE WSADZĘ DO UST STRAWY KTÓRA MOGŁABY MNIE SPOWOLNIĆ W TRAKCIE MISJI. TRZEBA MIEĆ CZYSTY UMYSŁ, MIESZKANIE I CIAŁO, ABY SPEŁNIAĆ SIĘ W ZADANIACH....

Wiadomość zawierała jeszcze kilka linijek tekstu, ale Sans był zbyt leniwy aby je przeczytać. Odpisał szybko.

Sans: ta szefie nie martw się, dam radę.

W zlewie miał kilka naczyń, które zebrały się w trakcie tego tygodnia. Nie było ich wiele, głównie dlatego że żywił się na wynos. Dostał kolejną wiadomość.

Szef: CZUJĘ, ŻE NIE TRAKTUJESZ TEGO POWAŻNIE SANS. TE RODZINNE POSIŁKI SĄ WAŻNE ABY UTRZYMAĆ NASZE RODZINNE WIĘZI SILNYMI. KAŻDY WOJOWNIK POWINIEN JEDNAK ZNALEŹĆ CZAS ABY SPĘDZIĆ TROCHĘ CZASU W KUCHNI, TO WAŻNE ABY ZROZUMIEĆ ZBILANSOWANĄ DIETĘ I MISTRZOSTWO W GOTOWANIU! NALEŻY TRZYMAĆ MÓZG TRZEŹWYM I CIAŁO ZDROWYM...

Kolejne linijki wypełnione były istotą pożywienia i zagadek. Sans odpisał.

Sans: rozumiem szefie

Uznał, że ma dość mopienia podłogi i podłoga w kuchni jest w miarę znośna, po chwili czyszczenia usiadł na kanapie z butelką musztardy i upił kilka łyków leniwie wsłuchując się w muzykę. Może powinien poszukać jakiejś nowej płyty? Zerknął na telefon. Nadal nic nowego. Siedział myśląc. Coś było dziwnego. Nudził się. Dlaczego? Kolejny łyk musztardy. Kurwa to nie jest tak smaczne od Grillbiego. O, może to powinien zrobić? Nie był tam od poniedziałku. Zamknął butelkę i wsadził ją do lodówki. Wyłączył muzykę i światła a potem wziął skrót. Pojawił się za śmieciami, a potem przyszedł do drzwi. Mmm, czuł smakowity zapach z ulicy. Otworzył je i przywitał się z bywalcami.
-Cześć Sans
-Co tam debilu?
-Siemaneczko Sansuś
-Gdzie się podziewałeś? Dawno cię nie widziałem! - kilka potworów cieszyło się, na jego widok.
-Eh, byłem zajęty. Nie miałem czasu – odpowiedział jednemu z nich
-Słyszałem, że przesiadywałeś w ludzkiej chałupie – odezwał się wielki, różowy ptasi potwór. Wyszczerzył się w jego stronę ukazując ostre zęby w dziobie. Bar ucichł, wszyscy wyczekiwali na jego odpowiedź. Cholera, wszyscy wiedzą. Pomyśl co odpowiedzieć, Sans. Musisz utrzymać swój wizerunek. Uśmiechnął się cwanie i odpowiedział
-T-ta, mamy pewien układ
-Słyszałem, że kupuje ci jedzenie – odezwał się jeden z psów
-Heh, kupuje więcej jeżeli wiecie co mam na myśli – z palców zrobił pistolet z któego udawał, że wystrzela mrugając okiem. Połowa bywalców zaczęła szeptać i rozmawiać ze sobą. Potwory sączyły swoje alkoholowe drinki. Kilka psich potworów wskoczyło na blaty i zaczęło wyć rozlewając trunki.
-Łoooo ładnie Sans. Słyszałem, że jest całkiem seksowna.
-Szczęściarz! Gdzie się ukrywała przez te lata?
-Założę się, że je z twoich rąk!
-Zaręczam, że pozwalam jej jeść coś znacznie lepszego – Cholera, kurwa... Tylko... Cholera jasna. Dlaczego on to powiedział. Czuł jak jego dusza drży kiedy wyobrażenie uderzyło głowy bywalców.
-Powinieneś czasem ją przyprowadzić!
-Eh może innym razem? Ostatnio jesteśmy zajęci. - starał się skończyć tę rozmowę.
-Ohhh wiemy, że jesteście zajęci – ptasi potwór mrugnął. Wsadził ręce do kieszeni utrzymując uśmiech na czaszce, udał się w stronę szynku ignorując warki i śmiechy za jego plecami. Miał nadzieję, że nic nie dotrze do Papyrusa. Nie będzie z tego zadowolony. Usiadł na swoim zwyczajnym siedzeniu i czekał, aż pojawi się barman. Tym okazał się wielki fioletowy żywiołak ognia ubrany w kompletny garnitur.
-Cześć płomyczku, grillujesz coś dzisiaj? - barman po prostu odstawił na bok szklankę i wyciągnął spod lady butelkę musztardy stawiając ją przed Sansem. Potem udał się do kuchni, fioletowe płomienie unosiły się za nim. - To co zawsze! - krzyknął za nim nim tem zniknął. Sans czekał na posiłek, zerknął na telefon. Nadal nic ciekawego. Wsadził go do kieszeni, sam nie był pewien na co czekał. Stukał palcami w blat czekając. Będzie musiał się upewnić, że cała akcja z domem strachów nie będzie pokrywała się z jego posiłkami z bratem. Zazwyczaj wcześnie wychodzi, to jeden z tych gości co wcześnie idą spać i wcześnie wstają. Całe szczęście wysprzątał dom dzisiaj nim Szef wpadnie. Jeżeli w ciągu tygodnia zapragnąłby go odwiedzić, znalazłby go w mieszkaniu obok z człowiekiem. A co gorsze, pewnie wypaliłaby z jakimś wkurwiającym tekstem. Tsk... to dlatego się martwi. Byłaś najsilniejszym człowiekiem jakiego poznał. Nie dasz mu spokoju. Zawsze pukasz w jego drzwi i się nim bawisz. Jaki normalny człowiek chciałby spotykać się z potworem? Dlaczego nie zaczniesz zadawać się z kimś innym? Jest pewnie wiele osób jakie tylko czekają, aż się do nich odezwiesz. Dlaczego nie będziesz ich dręczyć? Znasz zapewne wiele osób. Teraz nie puszcza głośno muzyki, więc nie powinnaś zawracać mu głowy. Jesteś... dziwna. Interesujesz się nim. W jednej chwili wykazujesz wielkie zainteresowanie nim i rozmawiasz jak równy z równym, by zaraz potem robić sobie z niego dowcipy. Nie wiedział czy jesteś jednym z tych w dupę uprzejmych ludzi, czy po prostu dupkiem. No i nawet lubisz z nim grać... Ahhh, mniejsza. To zbyt pomieszane. Sans oparł swoją głowę o rękę i zamyślił się. Zdrową reakcją na potwory jest strach. Tak ludzie powinni się zachowywać. Nie powinni pukać do drzwi i prosić o wspólną grę, ten gatunek nie jest porywczy. To... dziwne, wydaje się, że niczym się nie martwisz. Nawet po tym jak wczoraj Cię zaatakował. Nie uciekłaś. Zniszczył rzeczy z Twojego mieszkania używając Twojego ciała, a Ty zachowywałaś się jakby nic się nie stało. Zachowywałaś się tak, jakby jego ataki Cię nie raniły, przejęta bardziej zniszczonymi zabawkami niż własnym ciałem. Zaraz, dlaczego nie zranił Cię? Był taki przerażony przez ten cały czas. Nie zwrócił uwagi na to wcześniej. Wziął kolejny łyk i myślał dalej. Nawet jeżeli jego atak nie zadziałał, był pewien że rzucanie Tobą po ścianach powinno Cię jakoś zranić. To dziwne. Zachowywałaś się tak, jakby Cię nic nie bolało. Może byłaś jakoś bardzo wytrzymała? Przez jakiś czas Sans analizował dokładnie zdarzenie z wczoraj. Pamiętał twoją obrzydliwą ludzką krew, po tym jak Cię ugryzł, ale kiedy ją zmył, nie było śladu na ciele. Zamierzał błagać Cię na kolanach, abyś nie dzwoniła na policję, ale kiedy zauważył, że nie ma rany, uznał, że nie ma za co przepraszać. Może ugryzł coś innego? Nie widział właściwie wiele w tamtym czasie. Najdziwniejsza rzecz w Tobie to Twoja dusza. Zazwyczaj powinien więcej z niej wyczytać niż inne potwory. Ale nie widział nic. Tylko imię i kolor. To bardzo podejrzane. No i Twoje oczy. Możesz udawać, że nie zamieniły się w czerwone, ale wiedział co widział. No i wiedział jakim ludziom zmieniają kolor. Nie wykazywałaś co prawda żadnych tendencji do przemocy, lecz póki nie zobaczy Twojego LV nie może być niczego pewien. Rozważał nawet, czy nie poprosić Cię o to, aby mógł się dokładniej przyjrzeć. Cóż... nie tak że się jakoś specjalnie przejmuje. Z tego co zauważył, siedzisz praktycznie cały czas w domu i grasz w gry. Możesz cierpieć na jakieś dziwne ludzkie schodzenia które ukrywają Twoją duszę. Grillby wyszedł z burgerem i frytkami, gorące mięso nadal skwierczało na talerzu. Podniósł go i wziął gryz myśląc o przyszłym tygodniu. Miał nadzieję, że wszystko będzie nudne i szybko się zmyje. Z jakichś powodów bardzo Ci na tym zależało. Jeżeli ludzie po prostu lubią się straszyć wzajemnie, mogą to robić. Po co im potwory w całej tej głupocie? Jak by się czuli, gdyby potwory przebierały się za ludzi i świętowali swoje upokorzenie każdego roku. Heh, to mogłoby być nawet zabawne. Sans skończył jeść i zapłacił, zazwyczaj zostawał jeszcze trochę ale był pewien, że wszyscy będą wypytywać się o jego domniemany związek. Naprawdę nie miał już ochoty myśleć o Tobie... Nie chciał myśleć już o tym co wywołuje jego nudności. Ludzie są obrzydliwi i okropni i źli. Dlaczego potwory chcą się z nimi przyjaźnić, skoro wszyscy ich zdradzą? On nie chce się z żadnym przyjaźnić. Nim się odwrócił i wyszedł, powiedział do bywalców. 
-Upewnij się i powiedz Ice Wolfowi i innym dostawcom, aby trzymali gębę na kłódkę o mnie, dobra? - Grillby zamrugał zdziwiony, jego płomienie mocniej zatańczyły i zaśmiał się cicho pod nosem. Sans powoli wyszedł. Była wielka różnica między ciepłym wnętrzem baru, a chłodem nocy. Już późno i ciemno. Zerknął na telefon jak szedł. Dlaczego ciągle to robi? Jeżeli by coś dostał, pewnie by usłyszał. No i kto poza Szefem miałby do niego pisać, a ten już śpi. Postanowił wrócić do domu z buta, zamiast brać skrótu. Tam czekała na niego ta sama muzyka którą słyszał już setki razy, no i gra w której go terroryzowałaś. Może, skoro teraz wie już kim jesteś, moglibyście razem zrobić team i ... Nie, nie chce się dzisiaj z Tobą widzieć, nawet online. Przestań myśleć o tej wkurwiającej ludzkiej samicy i zawlecz swoją dupę do domu. Mijał właśnie ciemną uliczkę kiedy usłyszał czyjeś szepty. Ugh, obrzydliwe. Dlaczego wszyscy ludzie lubią robić to publicznie? Spierdalajcie do domu, nikt nie chce słyszeć waszego durnego tańca godowego.
-Nie tak mocno, zrobisz ślady!
-Spokojnie, to tobie się śpieszyło – Sans stanął. To brzmiało jak... Nieee. Tak się dzieje kiedy myśli za dużo o tej wkurwiającej ludzkiej samicy. Widzi ją wszędzie... Choć to naprawdę brzmiało jak ona... Odwrócił się i cofnął stając przed alejką starając się cokolwiek wypatrzyć w ciemnościach
-Proszę, n-nie chcę aby ktoś nas zobaczył
-Nie wiem dlaczego się tak martwisz dziecino, nikt nas stąd nie zobaczy – A no, to zdecydowanie jej wkurwiający głos. Choć... nigdy nie brzmiała na tak przerażoną. Kurwa! Co wyrabiasz w ciemnej uliczce z jakimś typem? Nie powinnaś teraz być w domu i .... Zaraz! Wspominałaś chyba coś o „piątkowych wypadach aby się napić” prawda? To jakaś tradycja ludzkich samic czy coś? Dlaczego jesteś tutaj kurwa sama? Cholera, dlaczego musiał na Ciebie trafić? Idź sobie i zostaw ją. Ona będzie brała odpowiedzialność za swoje złe decyzje. Po prostu odejdź i ...
-P-przestań, nie tu, proszę – błagałaś w ciemnościach. Pieprzyć to! Dlaczego byłaś taka przerażona? Nie byłaś taka nawet jak graliście w straszne gry! Cholera... nie może używać magii. Wziął głębszy wdech i wszedł wgłąb uliczki aby lepiej ocenić sytuację.
-N-nie, nie jest dobrze, chodźmy głębiej – brzmiałaś na zdesperowaną.
-Yhhh ____ czy to ty? - zawołał. Rumienił się przez odgłosy jakie słyszał. Czerwień mieniła się w ciemnościach. Naprawdę miał nadzieję, że nie jesteś zmuszana do robienia tego co ludzcy samcy robią ze swoimi samicami. Nie chciał tego widzieć. Nie wiedział co zrobi, jeżeli to zobaczy.
-Kto tam jest? - odpowiedział męski głos. Chwilę potem oślepiło go światło. Człowiek używał latarki z telefonu. Zauważył niskiego potwora zasłaniającego twarz rękami. - Co do diabła? Spierdalaj pieprzony brzydalu! - człowiek zrobił kilka kroków w jego stronę. Sans zacisnął pięści zmartwiony. Nie wie co ten typ chciał Ci zrobić... ale nie brzmiało jakbyś tego chciała. Cholera jasna! Dlaczego rząd zabronił mu używać magii?!
-Zaraz, Czacho? To ty? Co tutaj robisz? - twój głos zawołał go z ciemności. Nie brzmiał jakbyś była przerażoną, małą dziewczynką.
-Ja... Uh – starał się otworzyć oczy mimo światła latarki.
-Co? Znasz to coś? Prześladuje cię? - zapytał mężczyzna – Ej, wracaj! Nie idź do niego!
-Czaszeczko! Rany, koleś, nie spodziewałam się ciebie tutaj. Co sprowadza cię do ciemnej i opustoszałej uliczki w tak piękną, mroźną noc? - Stanęłaś przed nim zasłaniając ciałem latarkę. Otworzył oczodoły i potrzebował chwili aby odzyskać wizję.
-Nie! Pytanie brzmi: Co TY robisz w ciemnej i opustoszałej uliczce w tak piękną i mroźną noc z jakimś gościem w ... SKPĄPEJ... KRÓTKIEJ.... SUKIENCE?! - stukał Cię palcem z każdym słowem.
-Zaraz, mówisz o tym typku? - wskazałaś kciukiem przez ramię za siebie – Źle to zrozumiałeś Czaszeczko. Poznaliśmy się kilka minut temu, teraz idziemy do ślepej uliczki – Mężczyzna podszedł do Ciebie z tyłu i złapał Cię za ramię.
-Słuchaj dziecino, dziwnie się zachowujesz, odejdź od tego dziwoląga i chodźmy stąd nim zrobi coś niebezpiecznego. Nie pójdzie za nami do klubu, nie wpuszczają tam takich pokrak jak on – zesztywniałaś natychmiast patrząc na człowieka wściekłym spojrzeniem. Obróciłaś się w jego stronę. 
-Słuchaj Jaśku... Janku... Jakubie czy.. jak ci tam na imię. Nie jestem twoją dzieciną, jestem dorosłą kobietą i jestem całkiem pewna, że jestem o jakieś dziesięć centymetrów większa od ciebie. Zawrzyj swój głupi i naiwny ryj i rozeznaj się w sytuacji. Zabieraj swoją głupią twarz stąd nim zmuszę cię do błagania o wybaczenie tego potwora przez lizanie jego słodkich, kościstych stópek! - wysyczałaś w stronę mężczyzny, który stał zszokowany, mrugnął kilka razy, jego agresja kompletnie zniknęła.
-Tak... powinienem już iść. - Odwrócił się i poszedł. Co do diabła?! Sans patrzył na oddalające się plecy człowieka z szeroko otwartymi oczodołami. Kiedy tylko zniknął, odwrócił się w Twoją stronę pełen wściekłości.
-Że co kurwa?! Co to było?!
-Co, co było?
-Ten typ, on-on po prostu sobie poszedł, dlaczego on...
-Bo mu powiedziałam. - popatrzyłaś z dumą na Sansa kładąc ręce na biodrach.
-Ja nie... - uderzył się ręką w twarz – Cholera, paniusiu, nie wiedziałem, że jesteś jedną z tych które lubią być pierdolone w uliczkach przez obcych gości.
-Co?! Nie! Nigdy w życiu czegoś takiego nie zrobiłam – zmarszczyłaś brwi urażona
-Więc co to jest? - wskazał na Twój skąpy ubiór – Co do diabła wyrabiasz?
-Udaję, że pozwalam temu gościowi robić mi rzeczy w mrocznej uliczce...
-O serio? A kiedy on się o tym dowie, o tym że udajesz, po prostu sobie odejdzie jakby nic się nie stało?
-Wiesz.. właśnie to zrobił chwilę temu – Sans warknął zdenerwowany. Dlaczego jesteś taka głupia?! Chcesz umrzeć?!
-Nie chcę cię rozczarować paniusiu, ale nie każdy facet zostawi to po prostu tak i odejdzie kiedy wyjdzie, że tylko udajesz... Po chuja w ogóle udajesz takie rzeczy?!
-Wiesz... Bo... To... Uh... zabawne? - nie wiedziałaś co powiedzieć. Pewnie nie uwierzy w tekst „bo jestem wampirem i prowadzę ludzi w ciemne uliczki aby possać ich krwi co piątek”
-Twoje życie jest zbyt spokojne, czy co?
-Wiesz...
-Nie odpowiadaj kurwa mać. Tylko... Kurwa... Chodźmy stąd – zaczął odchodzić w stronę waszego bloku.
-Ale ja nadal...
-Wracamy do domu... TERAZ – warknął na Ciebie zza pleców, jego czerwone oczy świeciły w ciemnościach, czekał aż zaczniesz iść za nim. Wyglądał jakby chciał kogoś zabić.
-Dobrze Szefie kosteczko – uniosłaś ręce w poddańczym geście i zaczęłaś iść za nim. Będziesz musiała tutaj wrócić niedługo. Ten koleś był taki łatwy.... 
Szłaś w ciszy za Sansem słuchając waszych kroków kiedy wracaliście do mieszkania. Byłaś zaskoczona tym, że pojawił się w uliczce. To właśnie dlatego chciałaś wejść głębiej. Nikt by nie zauważył was gdybyście weszli głębiej. Pięć minut i byłoby po sprawie. Teraz będziesz musiała wrócić tutaj kiedy Sans sobie pójdzie, albo przyjść w Sobotę... No, wpadniesz tu w Sobotę... Zmarnowałaś noc. To nie pierwszy raz, kiedy ktoś chciał Cię „ocalić” od ofiary. Lecz ze wszystkich osób jakie mogły się pojawić, nie mogłaś uwierzyć że to twój zły sąsiad potwór. A co ciekawsze, byłaś pewna że jeżeli nawet by Cię usłyszał, zostawiłby Cię samej sobie. Czyżby jednak Cię nie nienawidził? Czyżby plan zaprzyjaźnienia sie z nim działał? Powinnaś mu chyba podziękować. Popatrzyłaś w dół na niskiego potwora człapiącego przed Tobą. Jego czaszka skakała z każdym kolejnym krokiem, całe jego ciało mówiło wyraźnie, że jest wkurwiony. Heh, a kiedy nie jest?
-Uh, dzięki, za to, że wpadłeś po mnie. Nawet jak nic mi nie groziło – twój głos przełamał ciszę
-Kurwa! Nie mieszaj mnie w swoją głupotę! Masz szczęście, że wracałem do domu, bo inaczej miałabyś poważne kłopoty! - warknął wsadzając głębiej ręce w kieszenie.
-Zaraz, jadłeś w Grillby's? To już czwarty raz w tym tygodniu! - zerknął na Ciebie przez ramię, jego źrenice prawie przybrały kształt serc.
-Heh, niezmierzona jest moja miłość do Grillby's – uśmiechnął się szczerze.
-A nie dostaniesz jakiegoś ataku serca przez śmieciowe żarcie?
-Potwory nie mają serc. Nasze jedzenie to magia. Nie ma znaczenia co jemy.
-Oh.. to wiele wyjaśnia – skoro wszystko jest zrobione z tego samego, mniejsza jak wygląda i smakuje. To ma sens – Więęęc, nie zachowujesz przez jedzenie niezdrowego potworzego żarcia, ale nadal możesz przytyć przez jedzenie zbyt wiele? - zapytałaś pogrążona w myślach. Prawie na niego wpadłaś kiedy przestał iść. Jego twarz była cała czerwona. Popatrzył na Ciebie jarzącymi się oczami.
-N-nazwałaś mnie grubym!
-Co? Nie... Ja tylko.. pytałam o jedzenie czy... - Cholera jasna! Nie to miałaś na myśli. Byłaś ciekawa ... potwór przed Tobą był owszem, troszeczkę większy... ale.. - Zaraz! Uważasz się za grubasa? Jak to w ogóle działa?
-Nie jestem gruby, mam tylko grube kości – warknął chowając twarz pod kapturem.
-Cóż.. uh... ta... ja nie... nie ... Byłam pewna, że szkielet nie może przytyć. Nie masz grama tłuszczu na sobie... Jak szkielet może... - Cholera, patrzył na Ciebie jakby Ci nie wierzył i jakbyś właśnie zabiła jego matkę wykałaczką. - Jasne, jest wrażenie, że masz trochę więcej towaru na brzuchu, ale widziałam co tam chowasz. Tylko kości i ... - Tak, teraz Ci stanowczo nie wierzy i jest rozwścieczony. Szybko, odkręć to! - Znaczy się, jasne, nie wyglądasz na chudego kościotrupa, ale uważam że jesteś całkiem słodki i...
-Zamknij.. SIĘ! - zabijał Cię spojrzeniem. Możesz dać sobie łeb odciąć, że przez chwilę jego źrenice przypominały dwa ogniki. Szybko się zamknęłaś. Cholera. Nie chciałaś go obrazić. Nie wyglądał grubo. Może troszeczkę puszyście, ale to głównie przez jego kurtkę, co? Jego kościec jest większy. Czy kości kościotrupa stają się większe kiedy je za dużo? Raaany, tak strasznie chcesz go o to zapytać, ale nie chcesz go jeszcze bardziej urazić. Skąd mogłaś przypuszczać, że kościotrupy mają kompleks tuszy? Jego waga to na oko około trzydzieści kilogramów, nie więcej! Szedł przed siebie nie patrząc na Ciebie. Musiałaś trochę biec na szpilkach aby go złapać. Po kilku kolejnych krokach cisza Cię zabijała
-Ja... uh, nie uważam, że jesteś gruby. Pytałam o jedzenie. Osobiście uważam, że jesteś słodki i..
-Że co kurwa? Przestań tak mówić – warknął i przyśpieszył
-Co? Mówię tylko, że jesteś słodki...
-Kurwa! O to mi chodzi! Nie mów tak! Nie jestem słodki, dobra? Brzydkie jak jesień średniowiecza szkielecie potwory nie są słodkie. Są straszne – warknął w futerko na kapturze.
-Co? Kto powiedział, że jesteś brzydki?
-Pieprzeni ludzie ciągle tak mówią, debilko. Ten gość też tak powiedział. I uprzedzając twoje chore wścibskie pytanie, według potworzych standardów też nie jestem uważany za przystojnego. Tylko dlatego, że jesteś głupia nie oznacza, że możesz kłamać.. - warczał pod nosem ciągle idąc przed siebie, nawet się na Ciebie nie obejrzał – Powinienem cię tam zostawić – mruczał do siebie. 
-Ej nie to miałam na.. no i nie kłamię. Naprawdę uważam, że dobrze wyglądasz... Ja.... uhhh.. Nie wiem wiele o standardach potworzej urody, ale w mojej opinii jesteś drugim najsłodszym potworem jakiego widziałam.
-Ale masz popierdolone gusta – warknął na Ciebie
-Oj no weź. Wielkie oczy zawsze są słodkie
-Nie mam oczu debilko!
-Nie, ale twoje oczodoły są równie urocze. Słodkie. Nosisz zawsze duże puchate ubrania, przez rękawy ledwo wystają twoje małe kościste paluszki. To rozkoszne. No i twoje stópki..
-Kurwa! Z-zamknij się! Dlaczego jesteś taka pojebana?! - cały się rumienił.
-Co? Pytałeś, to odpowiadałam...
-Jesteś kretynką – był chyba pewny, że go okłamujesz, lecz wracając nie był już taki naburmuszony. - Tsk.. Dobra, to jaki jest pierwszy najbardziej atrakcyjny potwór jakiego widziałaś? - zapytał – Założę się, że to jakiś brzydal.
-Cóż Muffet oczywiście. Jest seksowna i wie jak się ubrać. - Sans milczał chwilę nim Ci odpowiedział.
-Heh, może, ale to nadal pojebana psychopatyczna suka – mruknął
-Oooo zgadzasz się. A więc mam gust w potworach – szłaś obok niego, nie zaciskał już w gniewie pięści.
-Na nic się nie zgadzam.
-Trzeci na liście jest koci potwór którego poznałam. Pracuje w MTT. Koty są totalnie słodkie. Więc on będzie trzeci i...
-Zaraz, zaraz, zaraz. Burgerpants jest na górze tej listy? To pierdolony debil. Teraz już wiem, że twoje gusta są paskudne.
-Dobra! Jakie jest twoje top trzy najbardziej atrakcyjnych potworów?
-Nie muszę ci mówić.
-Dobra – schowałaś ręce za głową – Czyli nie wiesz co to znaczy przystojny potwór. - kolejna dawka ciszy.
-Pierdolony Mettaton! - wypalił. - Ma te wszystkie urządzenia i chwali się nimi i nakłania do kupowania ich!
-To ta potworza gwiazda o której mówią w mediach?
-Ta, on i jego głupia metalowa dupa. - Wyciągnęłaś telefon i popatrzyłaś na niego
-...No, już wiem co masz na myśli
-Heh, mówiłem
-Dobra, a numer dwa?
-Mmmm pewnie... - zarumienił się lekko na tę myśl – Heh, widziałaś królową?
-Potworzą królową?
-Nie, królową Anglii, debilko. Oczywiście, że potworzą królową. Mówimy o potworach, nie o pierdolonych ludziach. - znowu zerknęłaś na telefon.
-DOBRA! Oficjalnie jesteś trzeci na mojej liście – krzyknęłaś oglądając kilka zdjęć z nią.
-Heh, mówiłem, mam dobry gust – rzucił przebiegle
-A twoja trzecia osoba to....?
-T-trzecia... - myślał chwilę, a potem na Ciebie popatrzył – Mój brat oczywiście.
-Pokażesz mi zdjęcie?
-Mój telefon nie ma możliwości robienia zdjęć, pamiętasz?
-Aaa, chcę zobaczyć. Zaraz, skoro twój brat jest na tej liście to ty też powinieneś być przystojny
-Heh, pomijając to, że oboje jesteśmy potworami, nie jesteśmy do siebie podobni. Jest wysoki i szczupły, a ja niski i ...
-...nie jesteś gruby.
-Nic takiego nie powiedziałem! - warknął. Uniósł ramiona. Czy on ma jakiś kompleks na tle brata?
-Cóż... spadłeś na trzecie miejsce, ale nadal uważam, że jesteś słodkim potworem. - Wywrócił oczami i szedł dalej. Niewielki rumieniec szybko zniknął z jego kości policzkowych kiedy myślał o Twoich słowach. 
-N-nie jest ci zimno? Myślałem, że ludzie marzną kiedy nie mają na sobie nic w taką temperaturę.
-Oh, uh, ta, jest całkiem zimno... Raaany, zamarzam. - szczerze, nie było jakoś zimniej niż wtedy kiedy wyszłaś z mieszkania. Jednak, jako wampir mogłaś tolerować takie zimno. Większość ludzi pewnie faktycznie by teraz szczękała zębami gdyby miała na sobie to co Ty. Starałaś się udać dreszcze.
-Nie dam ci mojej kurtki, powinnaś pomyśleć o tym nim wyszłaś
-Nie prosiłam o nią
-I opuść pierdoloną sukienkę, widzę twoją obrzydliwą dupę
-O nie, widzisz moją obrzydliwą dupę, co za wstyd – i tak ją obciągnęłaś. Ale skoro mu się nie podoba, to nie powinien na nią patrzeć. Nagle, coś ciepłego i miękkiego zaatakowało Twoją twarz.
-Z-załóż to – warknął patrząc na bok. Zabrałaś obiekt, to jego kurtka.
-Powiedziałam ci, że nie potrzebuję jej.
-To nie tak, że się o ciebie martwię. Po prostu źle się czuję z tym, że nic nie masz.
-Nie, to nie tak. Nosisz ją codziennie. A to ja wyszłam bez swojej
-Kurwa weź ją!
-Powiedziałam, że nie chcę!
-Zakładaj to kurestwo!
-Nie chcę!
-Zawrzyj wyj i bierz!
-DOBRA!
-DOBRA! - założyłaś ją, była ciepła. Oooo teraz wiesz, dlaczego nosi ją codziennie. Przez to futerko z drugiej strony czułaś się jak w niebie. Objęłaś się ramionami czując materiał na swoim ciele, szczerzyłaś się z radości. Czułaś silny zapach musztardy. - Co do kurwy nędzy?! Teraz wygląda tak, jakbyś nie założyła żadnych majtek!
-Nie chciałam ci tego mówić, ale nie mam majtek. Nie nosi się majtek pod taką sukienką – zaśmiałaś się dalej obejmując ramionami
-Wyglądasz gorzej niż w samej kiecce.
-Co, serio? - starałaś się wyobrazić siebie.
-Wyglądasz jak ostatnia idiotka, która zapomniała założyć majtek
-Hahaha, mniejsza o to, tylko ty mnie widzisz.
-I się tym nie przejmujesz?
-A powinnam? Przecież nie podobają ci się ludzie. No i wiesz jak wyglądam naprawdę. Spodnie od piżamy każdego dnia! - zaśpiewałaś ostatnie zdanie.
-Oddawaj
-Co? Nie. Teraz rozumiem prawdziwą moc twojej kurtki. Będę w niej póki nie wrócimy do domu
-Nie będę chodził po mieście z człowiekiem, który zapomniał założyć majtek!
-Za jakieś pięć minut będziemy w domu
-Wyglądasz jak zboczeniec, ściągaj to.
-Mowy nie ma, ta kurtka punka jest teraz moja – Sans odwrócił się, chwycił za suwak i zaczął go rozpinać.
-Oooo widzę, że pozbawienie mnie majtek to dla ciebie za mało!
-Że co KURWA?! Zamknij się i ściągaj to
-NIGDY! - zaczęłaś biec na obcasach w stronę mieszkania – Nigdy mnie nie złapiesz! - krzyknęłaś biegnąć. Kilka sekund później zobaczyłaś go przed sobą, blokował Ci drogę z niecnym uśmiechem na twarzy. - Co do... - stanęłaś przed nim.
-Mam cię, teraz oddawaj – zaśmiał się wyciągając w Twoją stronę rękę
-Jak ty...
-Mniejsza, oddawaj. - właśnie miałaś ściągnąć kurtkę, lecz nim to zrobiłaś wykorzystałaś moment nieuwagi Sansa i przerzuciłaś go sobie przez ramię jak worek kartofli.
-Odstaw mnie pieprzona suko! - krzyczał i wyrywał się. 
-Porwałam potwora, zwycięstwo jest moje – uniosłaś zaciśniętą pięść do góry.
-Powiedziałem ODSTAW MNIE KURWA! - starał się kopać, lecz w odpowiedzi ścisnęłaś mocniej jego ciało biegnąć. Wampirza siła, to troszeczkę nieuczciwe...
-Hahaha, kupa kości jest teraz moja!
-KUUUURWA! Nienawidzę cię! Nienawidzę! Nienawidzę! ZDECHNIJ! - krzyczał kiedy biegłaś. Kiedy dotarłaś na miejsce z wkurwionym szkieletem odstawiłaś go na ziemię. Patrzył na Ciebie z twarzą wypełnioną złością. Nigdy takiej nie widziałaś, a widziałaś już wiele. Po prostu wyciągnął przed siebie rękę w ciszy.
-Pomyśl o tym tak, przynajmniej nie musiałeś myśleć o tym, że nie mam majtek – stał w ciszy niewzruszony. Ściągnęłaś kurtkę i powoli podałaś mu ją. Wziął ją, wyciągnął telefon z kieszeni, z niego klucze. Robił to w ciszy. - Uhhh do później, Czaszeczko. - otworzył drzwi i wszedł do środka trzaskając nimi za sobą. Ojej, chyba przesadziłaś. 
Share:

14 komentarzy:

  1. boże, kocham droczenie się z Sansem xD

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże końcówka mnie rozwalila XDD
    A-ale sansowi przejdzie c'nie? :<

    OdpowiedzUsuń
  3. "Porwałam potwora, zwycięstwo jest moje", "Hahaha, kupa kości jest teraz moja!" Padłam na glebę ze śmiechem i nie wstanę xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham naszą bohaterkę.
    Kocham to jak rozwala system.
    Kocham Sana jako małego tsunderre.
    KOCHAM TO OPOWIADANIE

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja byłam cała czerwona ze śmiechu😂😂😂Ta końcówka rozwala mój system xD
    Yumi jesteś najlepsza💖💝

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest coraz lepsze xD
    Zastanawiam się czy sans się dowie o wampiryźmie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myśle że się dowie ale nwm 😃

      Usuń
    2. *Zaciska mocno usta aby czegoś nie palnąć*

      Usuń
    3. Oj ja też musze trzymać język za zębami 😂

      Usuń

POPULARNE ILUZJE