5 października 2017

Undertale: Gra w kości -Ciężka noc [The Skeleton Games - Rough night] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Korytarz był przyciemniony. Przez kryształowe okna widać było migoczący Rdzeń. Złoto i czerwień tańczyły na podłodze, oświetlały kłęby pyłu unoszone przez powietrze. Przebrzmiewał tylko dźwięk pokonanego kościstego ataku, kroków, pękających kości. Wykończony Sans osunął się na filarze, czekał. Nadchodzi... Pocił się z każdym kolejnym krokiem maszkary. Echo niosło je ze sobą wypełniając pustą przestrzeń. Z każdym krokiem, to było bliżej. Z każdym krokiem, jego dusza biła szybciej. Wejście otwierało się milimetr po milimetrze. To niewiarygodne, że tak małe rączki są w stanie pchnąć tak wielkie drzwi. Sans podniósł wzrok, czekał na małą kreaturę. Stanęła pod drzwiami, jak zawsze. Mimo zabicia wszystkich potworów, nadal drzwi stanowiły wyzwanie. Kreatura popatrzyła na korytarz, dostrzegał potwora czekającego na nią. Ich czerwone ślepia się spotkały. Piękna, głęboka czerwień, ani śladu strachu. Była raczej dumna z siebie, złota poświata odbiła się po pomieszczeniu. Jej oczy były jak rubiny. Jak krew. Stała cichutko, nie spuszczając go z wzroku. Na koniuszkach palców miała pył. Nim spisała testament swojej MIŁOŚCI. Sans czekał w ciszy. Patrzył w skupieniu na te wielkie krwisto-czerwone oczy. Kreatura podeszła i zatrzymała się w cieniu filaru z szerokim uśmiechem malującym się na jej twarzy. Sans odwołał kościsty atak i schował ręce do kieszeni.
-Więc.. dotarłaś aż tu – przyglądał się jej. Kreatura wyszczerzyła się szerzej. - Wygląda na to, że muszę ci pogratulować. Znowu przez chwilę wziąłem cię za człowieka – Kreatura stała w milczeniu z uwagą patrząc na każdy jego ruch – E-ej nie patrz tak na mnie dzieciaku. I tak cię nie zatrzymam. Znam zasady. Tutaj to zabij albo zgiń. - Zrobił krok w bok, jego dusza zabiła w piersi. - Król czeka, śmiało. Jak go pokonasz, będziesz wolna. - Kreatura się zawahała, następnie zaczęła iść przed siebie. Dusza Sansa biła w szaleńczym tempie, lecz jak tylko bestia przeszła, Sans zrelaksował się. Wypuścił oddech, nawet nie wiedział, że go zatrzymał. W końcu, odchodzi. Odchodzi i nigdy nie wróci. Wsadził ręce do kieszeni, patrzył jak złote refleksy zniknęły. Teraz była już tylko czerwień. Ostry nóż przeszył jego pierś. Przebił kości.
-Twój brat miał rację Sans – zimny, martwy głos szeptał mu do ucha – Jesteś niczym więcej jak bezwartościowym śmieciem – Paliła go pierś, coś się z niego wylewało. Brudziło koszulę, przesiąkało przez palce. Popatrzył starając się powstrzymać ciecz, popatrzył na palce. To krew. Dlaczego krwawi? Potwory nie krwawią! Chciał krzyczeć, lecz nie mógł. Z ust polała mu się krew. - Nie bój się Sans – szeptał głos – To miało miejsce już wiele, wiele razy – Niech przestanie! Dlaczego? Dlaczego nie przestaje? To pali. Wszystko pali. Stop! Proszę przestań! - Obudzisz się i nie będziesz nic pamiętał – Czerwień wylewała się z niego, brudziła podłogę. Szybko całe pomieszczenie zrobiło się czerwone. Przestań! Dlaczego to tak boli?! - hah hah hah hah hah hah hah hah – kreatura śmiała się wyszarpując nóż z jego pleców. Sans padł na kolana, drżąc w agonii, otoczony czerwoną cieczą. Próbował oddychać, zatamować krwawienie. Dłonią rozpaczliwie poszukiwał czegoś, co sprawi, że się pozbiera. Przestań! Puść! Boli! Nie może oddychać.
-Sans.
-Dlaczego nas zabiłeś, Sans?
-Dlaczego nas nie obaliłeś, Sans? - z krwi wyskoczyła para rąk i chwyciła go za czaszkę, przyciągając do podłogi. W kałuży pojawiło się odbicie małego dziecka. - Chciałem być twoim przyjacielem.
-Przestań! - próbował krzyczeć, lecz zadławił się krwią. Nie chciał. Nie chciał go zabić!
-Sans.
-Sans.
-Dołącz do nas, Sans – Proszę puść! Głos krzyczał jego imię, z każdą chwilą wbijając go w czerwoną podłogę. Czerwień, to piękny kolor. Jego ulubiony kolor.
-Sans.
-Sans. - Był już tak blisko, czuł ją na twarzy. Tak blisko, że prawie... - SANS! - spadł na ziemię. Zakrył rękami twarz. Był w swojej sypialni, na podłodze.
-K-KURWA! - warknął czując ból upadku na całym ciele.
-Sans, obudź się, to tylko koszmar. - jego sąsiadka krzyczała przez ścianę. Przekręcił się gładząc po twarzy, starając się złapać oddech. - Sans? - krzyczała dalej
-N-nie śpię! - krzyknął. Jego sąsiadka rzadko kiedy używa jego prawdziwego imienia.
-Jasna cholera! Jesteś pewien, że nie zostałeś zamordowany? - Kurwa, aż tak się darł?
-N-nic mi nie jest! - odpowiedział podnosząc się z ziemi, cały czas masując twarz. Była cała mokra.
-Dobrze. Wracaj spać! - Nie odpowiedział. Usiadł w ciszy na łóżku. Zacisnął kości na skraju łóżka. To był popierdolony sen! K-kurwa, nie chce po tym spać. Czy kiedyś te koszmary się skończą? Położył się i okrył kołdrą, próbując ułożyć wygodnie. Musi iść spać. Jutro rano ma pracę. Zamknął oczodoły, natychmiast zobaczył czerwień. Nie. Otworzył je. Wygląda na to, że nie zamknie oczu przez jakiś czas. Leżał kilka minut. Czekając na sen, lecz ten nie przyszedł. Dlaczego nie może spać jak normalna osoba? Dlaczego zawsze wszystko pamiętał? Dlaczego tylko on pamiętał? Zarzucił na głowę kołdrę, chciał się schować przed wszystkim. Nienawidził tego. Nienawidził siebie. Chce zostać sam, to aż tak wiele? Zacisnął mocniej kołdrę, marząc o zniknięciu. Zniknięciu ze świata. Nie chciał już istnieć.
Starałaś się ułożyć wygodnie z laptopem jednocześnie tak, aby widzieć ekran. Nie, lepiej było w tamtej pozycji.
-Cz-cześć – niski głos odezwał się z tyłu. Odwróciłaś się. Sans stał na podłodze ubrany w piżamę.
-Um... cześć Czacho. Nie powinieneś spać? - Popatrzył na Ciebie, zrozumiałaś to spojrzenie. Wielkie podkrążone oczy. Muszą takie być przez...
-N-nie mogę – odwrócił wzrok.
-Oh? Chcesz spać ze mną? - zaczęłaś sugestywnie poruszać brwiami.
-Mniejsza, wracam.
-Z-zaraz! Nie chciałam! Zamknę się! Obiecuję! - Odłożyłaś komputer i usiadłaś na kanapie. Patrzył na Ciebie przez chwilę, przed zajęciem miejsca obok Ciebie próbował wsadzić ręce do kieszeni, lecz kiedy nic nie znalazł, rozluźnił ręce.
-Czy.... czy masz coś fajnego do grania? - zapytał zerkając na Twoją półkę z grami
-Coś da się znaleźć – wstałaś i rozpoczęłaś poszukiwania. Kilka razy strzyknęło Ci w kręgosłupie. Sans natychmiast otworzył szerzej oczy jak tylko to usłyszał. Zarumienił się patrząc na Ciebie – Wybacz, wybacz. Czasami samo tak robi – mruknęłaś podchodząc do półki – Zobaczmy... coś konkretnego szukasz?
-C-coś w łatwego – szepnął
-Hm... coś łatwego – skanowałaś półkę. Coś w co może pograć. Wzrokiem odnalazłaś jedną z gier i uśmiechnęłaś się. - Grałeś kiedyś w wyścigówki?
-Mieliśmy wyścigi w tej kosmicznej grze
-Tak, ale to nie wyścigówka. W tej chodzi tylko o ściganie się
-Jasne. Dawaj to.
-Dobra. Koci Gokart. - wyciągnęłaś pozycję z półki i naszykowałaś konsolę. Wracając na kanapę podałaś Sansowi pada, laptop wzięłaś na kolana.
-Nie będziesz grać?
-Um.... może potem... Musisz nauczyć się jak sterować.
-Miała być łatwa.
-Jest łatwa, jestem w niej mistrzem
-Huh... dobra? - rozpoczął grę i przeglądał menu.
-Zacznij z 50cc – doradziłaś – Jeżeli będziesz wygrywał, wybierz szybsze. - Zaczął teraz wybierać między dostępnymi postaciami.
-Dlaczego wy ludzie macie kurwa obsesję na punkcie kotów
-Koty są słodkie Czacho.
-Dla ciebie wszystko jest słodkie
-Nie, tylko małe kościotrupy, ich bracia i koty – Sans wywrócił oczami i wrócił do gry.
-Będziesz miaaauuuuu kłopoty! - czarny kiciuś uśmiechał się i skakał po ekranie. Sans zamarł. Raz jeszcze kliknął na postać – Poznaj mrrrrroczną siłę! - jego oczy zabłyszczały, uśmiech się powiększył. Wybrał tego kotka. - Ze mną nie uciekniesz na drzewo!
-Kurwa mać, tak! - krzyknął zadowolony z wyboru postaci.
-Spodziewałam się, że jego wybierzesz – skrzywiłaś się
-To najlepsza rzecz w tej chujowej grze! - poprawił się na kanapie
-Że też zapomniałam o tym kocie – zaczęłaś żałować.
-Dobrze, że zapomniałaś. Jego kwestie są purrrrfekcyjne – Sans był szczęśliwy.
-Nieeeee – jęknęłaś dramatycznie opadając na kanapę. Wyjaśniłaś mu podstawy gry i rozpoczął wyścig.
-Nie wydaje się trudne – powiedział po pierwszym okrążeniu
-Czacho... ani razu nie driftowałeś. - odpowiedziałaś przyglądając się jego grze.
-Muszę?
-50 pewnie jest za wolna, ale w lepszych cc będziesz mógł to robić.
-Jak często w to grałaś.
-To cześć ósma serii. Grałam we wszystkie. - Patrzyłaś, jak w trakcie kolejnego okrążenia prawie wyleciał z trasy. - Heh – mówiłaś patrząc – Właściwie z tą grą wiąże się pewna historia. Kiedy zaczynałam kurs na programistę kilka lat temu, byłam jedną z niewielu dziewczyn na uczelni. Kupa facetów chciała się ze mną umówić
-C-co?! - jego auto uderzyło w ścianę
-Hissss! To bolało!
-Zabawne, co? Jakby cokolwiek o mnie wiedzieli. Nie chciałam odmawiać, bo wiem ile to kosztuje przełamać się, aby kogoś zaprosić. Więc, grzecznie mówiłam im, że pójdę, jeżeli wygrają ze mną dwa z trzech wyścigów w tej grze.
-T-tak... i ? - zapytał nerwowo
-Ani razu nie przegrałam – uśmiechnęłaś się z dumą. Zajął trzecie miejsce. Nie tak źle, jak na pierwszy raz.
-I-i … co? Jesteś naprawdę ł-ładna czy coś? - zapytał powoli, kiedy rozpoczynał się kolejny wyścig.
-Łał, dzięki Czacho – wystawiłaś język
-Tsk... wszyscy ludzie jesteście do siebie podobni.
-Hahahaha! To prawdopodobnie najbardziej rasistowska rzecz jaką od ciebie usłyszałam! - śmiałaś się
-Cóż, bo jesteście. Macie dwie ręce, dwie nogi, ciało pokryte skórą i włosy na górze
-Dobra, dobra... biorąc pod uwagę wygląd potworów to ma sens – Patrzyłaś, jak jakimś sposobem prześcignął auto prowadzące bez korzystania z żadnych itemów. - Błagam, powiedz chociaż, że wyhaczyłbyś mnie z tłumu.
-Tak, to kurwa zrobić mogę kretynko. Przebywam z ludźmi już dość długo, aby widzieć czym się od siebie różnicie. No i nawet jeżeli bym nie mógł, twój dziwny smród by mi pomógł.
-Hahaha co? Co do...! Hahaha! A jak pachnę?
-Śmierdzisz kurwa inaczej, dobra?! - warknął – Cholera! - Krzyknął kiedy wypadł z toru.
-Wiesz, myślę, że wyglądam dobrze, ale jestem stanowczo za wysoka jak na dziewczynę.
-Pierdoliłaś o tym wcześniej. Co jest kurwa nie tak z twoim wzrostem?
-Mmm... trudno to wyjaśnić, ale dziewczyny powinny być niższe od chłopców
-To jest kurwa takie ważne?
-Tak.
-Więc jesteś brzydka bo jesteś wysoka?
-Nie... nie jestem brzydka! … tylko.... mniej dziewczęca. - Sans przez chwilę milczał skupiony na grze.
-Nie rozumiem ludzi – mruknął zamyślony.
-Mmmm … nie wiem jak to wyjaśnić, ale mój wzrost onieśmiela ludzi – Sans wykorzystał buffa i prowadził
-Naprawdę? - prychnął – Ty onieśmielasz ludzi?
-Tak... ty się mojego wzrostu nie przestraszyłeś Czacho? - zachichotałaś
-Kurwa nie! - warknął natychmiast.
-Naprawdę? Bo ja pamiętam małego trzęsącego się ze strachu na mojej podłodze kościotrupka z gazem pieprzowym na twarzy.
-Kurwa, nie trząsłem się ze strachu! - warknął rumieniąc się – I nie bałem się ciebie. Myślałem, że będziesz jak reszta tych pojebów i zamkniesz mnie w pierdlu.
-Bałeś się mnie Czacho!
-Kurwa nie! Wasz gatunek często pierdolił mi życie
-Jestem pewna, że kilka razy bałeś się bezpośrednio mnie
-Mówię kurwa! Byłem ostrożny bo jesteś pojebana i nie ufam ludziom! Nie bałem się ciebie!
-Heh....? - uśmiechnęłaś się poprawiłaś się na kanapie – Więc mówisz, że nigdy, ale to nigdy się mnie nie bałeś? Nawet tak troszeczkę? - zwróciłaś się ciałem w jego stronę. Wywrócił oczami, skupiony na grze, ignorował Cię. Przybliżyłaś się do niego  z uśmiechem – A co jeżeli skorzystam z propozycji i postanowię mój piątkowy rytuał przeprowadzić na twoim słodkim kościstym karku? - Patrzyłaś jak zamarł. Otworzyłaś usta, przybliżając swoje zęby do jego szyi. Koścista dłoń uderzyła Cię w twarz.
-Kurwa! - krzyknął zdenerwowany – Przez ciebie nie panuję nad ręką!
-Ał, Czacho – zasłoniłaś swój nos – To bolało.
-To dobrze, może nauczysz się szanować moją przestrzeń osobistą
-Ale twoja przestrzeń osobista to moje ulubione miejsce – chichotałaś.
-Szkoda! Bo cię tam nie chcę! - warknął
-Było zabawniej kiedy się mnie bałeś – rzuciłaś zasmucona.
-Kurwa już to mówiłem. Nigdy się ciebie nie bałem – śmiałaś się dalej biorąc na kolana komputer i wznawiając przerwaną grę. Robiło się późno. Pora spać, nawet jak na Ciebie. Trzeba będzie wygonić Sansa do łóżka, też powinien spać... Ale spoglądając na jego twarz i na to, że przyszedł do Ciebie... Dobrze, dasz mu jeszcze godzinę.
Rankiem obudziłaś się rozklekotana. Co więcej, czułaś się winna. Powinnaś wygonić Sansa wcześniej. Dlaczego pozwoliłaś mu siedzieć tak długo? Nawet Ty się nie wyspałaś i teraz Ci nie fajnie. Mniejsza. Twoje ciało naprawi się tak szybko jak wstaniesz i.. Otworzyłaś natychmiast oczy zdając sobie sprawę, że nie jesteś w swoim łóżku, czy tym bardziej w sypialni. No i masz coś na brzuchu.
-Cz-czacho? - powiedziałaś cicho nim się powstrzymałaś. Drzemiący na Twoim brzuchu potwór warknął i wtulił twarz w Twoją koszulę.
 C-C-CO?! Zamarłaś na chwilę, nie wiedziałaś co się dzieje przed Twoimi oczami. Leżysz na kanapie w swoim salonie. Masz na sobie Sansa... Który śpi. J-Jak.. Kiedy to się stało?! Jak do tego doszło?! To.... to jawa? Chwilę zbierałaś oddech, obserwując jak pierś unosi się i opada. A wraz z nią, mały szkielet. Próbowałaś przypomnieć sobie bo zaszło w nocy. Sans przyszedł po jednym z gorszych koszmarów jaki miał odkąd pamiętasz. Grał w grę a potem... Usnęłaś. Na kanapie. Jesteś pewna, że usnęłaś pierwsza, co jest cudem, bo nie potrzebujesz wiele snu. Jak to się stało, że leży na Tobie? Nie, lepsze pytanie. Jakim sposobem pozwolił sobie być tak blisko Ciebie? Patrzyłaś przez chwilę na jego śpiącą twarz. Był taki spokojny. Ani śladu po gniewie. Nie miał sztucznego uśmiechu, zaś wory pod oczami prawie niezauważalne. Wyglądał jak zupełnie ktoś inny. Poczułaś dziwne doznanie. Tam, gdzie wasze ciała się stykały czułaś przyjemne relaksujące mrowienie. Nic dziwnego, że się nie obudziłaś. Jego dziwna magia działała jak kołysanka. Powoli się poprawiłaś, starając się go nie obudzić. Choć ta dziwna magia była odprężająca, to sam w sobie był niewygodny. Te żebra wbijają się w Ciebie. To szkielet, a czego się spodziewałaś? Warknął wtulając mocniej twarz w Twój brzuch. Dziura w nosie łaskotała delikatnie. Walczyłaś z chichotem. Nie chcesz go obudzić, nie teraz. Śpij Czacho. Śpij. Czekając, aż jego oddech się uspokoi zdałaś sobie sprawę co stało się z koszulką. Trzymał ją, kraniec podwinięty do góry, zwinięty w rulon. Trzymał w swoich szponach przyciągając do siebie materiał. To trochę... dziwne. Warknął trzeci raz, a potem zaczął mruczeć. Serce zabiło Ci mocniej, poczułaś jak się rumienisz. Łoł, łoł, łoł. Spokojnie. Jesteś tylko zaskoczona. Zaskoczona, że opuścił swoją gardę na tyle, aby usnąć na Tobie. Heh... no i sposób w jaki trzyma koszulkę, prawie jakby Cię tulił. Prawie. To słodkie. Naprawdę słodkie. Tak słodkie, że... Ta chwila potrzebuje upamiętnienia na zawsze. Postarałaś się poruszyć ręką bez budzenia go. Jedyną, której nie tulił. Chwyciłaś za telefon z ziemi i powoli podniosłaś. Heh... heh... heh... Nie dasz mu o tym zapomnieć. To lepsze niż incydent u Grillbiego. Zachichotałaś. Czacho, dlaczego jesteś taki zabawny? Włączyłaś kamerę i zrobiłaś kilka zdjęć. Nie było to łatwe zadanie. Po kilku fotkach usłyszałaś budzik z jego kieszeni. Natychmiast odrzuciłaś komórkę i udając, że spisz.
Sans drgnął lekko kiedy usłyszał budzik. Kurwa... już rano....? Zaczął szukać telefonu, wsadził rękę do kieszeni i włączył drzemkę. Dziwne. Dlaczego go tam zostawił? Wtulił się w łóżko, pozwalając zrelaksować chwilę dłużej, nim będzie musiał wstać i iść do pracy. No i z jakiegoś powodu, jego łóżko było dzisiaj bardzo wygodne. Zacisnął szpony na prześcieradle, zwijając je tak jak lubił. Na coś natrafił, pociągnął mocniej. Usłyszał dźwięk rozdzieranego materiału i przestało. Ojej... nie chciał robić kolejnej dziury. Wtulił twarz w zwinięty materiał i jęknął z zadowolenia. Cholera... jego łóżko jest dzisiaj bardzo wygodne. Ta kurewsko ciepłe. Pieprzyć pracę! Zadzwoni i powie, że jest chory. Zostanie tu cały dzień. I tak mało śpi. Dzień wolny nikogo nie zabije. Zaczął ocierać policzek o miękki materac, pozwalając, aby prześcieradło łaskotało jego twarz. Jak kurwa ma nie spać, kiedy jego łózko jest tak zajebiste? Na gwiazdy, wspaniałe uczucie. Już nigdy nie chce z niego wstawać. Dlaczego nie jest takie zawsze? Cholera, pachnie nawet jak... Otworzył szeroko oczy kiedy rozpoznał zapach. C-co on kurwa robi w jego sypialni?! Jego dusza natychmiast się zatrzymała, kiedy zrozumiał, że nie jest w swojej sypialni. Walczył z krzykiem, gdy ujrzał Twoją powoli oddychającą twarz, pogrążoną w głębokim śnie. Kurwa, kurwa KURWA! Źrenice mu zniknęły. Co na świętą dupę Dreemurrów on robi?! C-C-Co ona? … J-jak do tego?.... K-kiedy on....?... D-DLACZEGO ŚPI NA TOBIE?! Zszedł szybko starając się zabrać szpony z koszulki. Panika utrudniała sprawę. Sz-sz-szbciej nim się obudzi! Nie może pozwolić abyś go tak zobaczyła! NIGDY! Jedną rękę uwolnił, teraz pozostała druga.
-Nnngh – jęknęłaś. Sans zamarł. Jego dusza chciała wyskoczyć z ciała kiedy klęczał pełen winy między Twoimi nogami z ręką utkniętą w materiale Twojej koszulki. Śpij do kurwy nędzy głupi człowieku! Ani się waż obudzić teraz! Czekał chwilę, nasłuchując Twojego oddechu. Kiedy nie okazałaś innych oznak przebudzenia, zaczął jeszcze raz. Materiał koszulki różnił się od jego prześcieradła. Kości utknęły. Zwłaszcza koniuszki. Jego dusza krzyczała kiedy odkrywał, że z każdym kolejnym szarpnięciem, tylko mota się coraz bardziej. -Mmmm – jęknęłaś znowu odwracając głowę. Dusza panikowała maksymalnie gdy na Ciebie patrzył. Pieprzyć to! Jednym, szybkim ruchem uwolnił rękę i natychmiast wziął skrót. Padł na łóżko i zaczął się po nim turlać. Schował twarz w poduszce próbując złapać oddech. C-co się stało?! Czekał chwilę, czekając aż jego dusza zwolni. Miał nadzieję, że prześcieradło nie zapali się od magicznego ciepła, jakie czuł na twarzy.
-KURWA JEGO MAĆ! - krzyczał w poduszkę. Nadal walcząc z duszą, aby się uspokoiła. Co on kurwa zrobił?! Kurwa nie! Nie może tego kurwa robić! Nie może! To jest... to jest.. Czuł, że rumieni się jeszcze bardziej, gdy przypomniał sobie jak wygodna byłaś. K-KURWA! G-gorąco tutaj. Dlaczego kurwa jest tak gorąco?! Teleportował się do ubikacji, rozebrał, natychmiast wszedł pod prysznic pozwalając, by chłodna woda ostudziła jego rozgrzane kości. Opuścił powieki i pusto patrzył się w kapiącą wodę, opierał się o ścianę. Jego dusza nadal wiła się zdezorientowana tym co się stało. - C-CO JA KURWA ZROBIŁEM?!!!
Śmiałaś się w kanapę, uniosłaś głowę aby złapać oddech. Czułaś ból, bo musiałaś walczyć, by nie śmiać się zbyt głośno. Ta mina! Na gwiazdy ta mina! Był taki czerwony! Śmiałaś się dalej, przypominając sobie zawstydzenie na twarzy sąsiada. Utknął! Nie masz pojęcia dlaczego tak chwycił się Twojej koszulki, ale utknął! Musiał siłą się wyrwać! Prawie się roześmiałaś, kiedy zrozumiałaś, że chce uciec, ale nie może. Kiedy mogłaś już normalnie oddychać, przekręciłaś się i popatrzyłaś na koszulkę. Zniszczona. Okolice brzucha pełne dziur, no i tam gdzie utknął była rozerwana. Nom. Nic już z tym nie zrobisz… Chyba, że… Chwyciłaś za telefon wstając. Poszłaś do łazienki. Ze złowieszczym uśmiechem ściągnęłaś koszulkę przez głowę i zaczęłaś pisać wiadomość. 
Sans wyszedł spod prysznica po kilku minutach czując się już lepiej. Jego dusza nadal się nie uspokoiła w pełni, ale kości były chłodniejsze. Poszedł do pokoju szukając jakiś czystych ubrań, lecz zatrzymał się słysząc wibracje telefonu. Co kurwa? Kto do niego pisze z rana? Chwycił za komórkę i sprawdził, wtedy jego dusza zamarła

NowyKontakt3: Obudziłam się w podartej koszulce. Wiesz co mogło się stać?

K-Kurwa! O tym zapomniał. T-to nic. Powtarzał sobie odstawiając telefon. Olej. Jeżeli nie odpisze to może do wieczora zapomni o tym? Kolejna wibracja.  Szybko podniósł komórkę do twarzy. Dusza biła mu nerwowo w piersi.
NowyKontakt3: To było przebiegłe Czacho, a ja myślałam, że nie chcesz ze mną spać
Sans patrzył na wiadomość w przerażeniu. T-ty… nie spałaś! W-więc za każdym razem kiedy jęczałaś i się przekręcałaś… ty tak naprawdę…
-NIE SPAŁAŚ KURWA!! – krzyczał, oczy żarzyły mu się na czerwono z wściekłości. Usłyszał śmiech zza ściany, podszedł do swojej – PIEPRZ SIĘ! – zaczął walić w nią pięścią.

NowyKontakt3: Tego chciałeś? Musisz być bardzo  zdesperowany skoro próbowałeś zedrzeć ze mnie koszulkę

Sans miał właśnie znowu zacząć krzyczeć, kiedy zdał sobie sprawę, że to dokładnie to, czego ona chce. Powoli odsunął się od ściany. Skoro chce go wkurwić, to tego nie dostanie. Problem rozwiązany. Nie będzie mogła mu dokuczać z tego powodu, jeżeli nie będzie się przejmował. Z zadowoleniem udał się do salonu. Jak chce, to mu nie dokuczysz! Będzie cię ignorował!. Wibracja kolejna. 

NowyKontakt3: Słodko wyglądasz kiedy śpisz [Błąd wysyłania wiadomości: Błąd dostarczenia obrazu]

Z-Zrobiła zdjęcie?! Kurwa! Kiedy?! Olej! Po prostu olej! Nie reaguj na takie zachowanie. T-to tylko zdjęcie.

NowyKontakt3: Koniecznie muszę to wrzucić na Underneta

Jego dusza zawrzała we wściekłości i strachu. Próbował być spokojny, naprawdę… ale czas zabić człowieka. Wziął skrót do salonu sąsiadki. Szukał jej wzrokiem. Cholera jasna! Nie ma jej! Przeszedł korytarzem i wszedł do sypialni z impetem.
-Ani się waż wrzucać tego… - zamarł kiedy na Ciebie spojrzał. Jego ciało ani drgnęło od progu.
-U-U-Ummm – rumieniłaś się z zawstydzenia – Cz-cześć Czacho – Poza jedną nogą, którą nadal trzymałaś w nogawce spodni od piżamy oraz parą majtek. Byłaś naga. Sans patrzył się na Ciebie, źrenice zniknęły mu w oczodołach. Nie wiesz na co patrzył, lecz nie dawał żadnych oznak życia i zaczęłaś się martwić. Zakryłaś pierś na tyle na ile się dało i stanęłaś przed przyjacielem – Cz-czy możesz…
-K-K-KURWA! UBIERZ SIĘ! – krzyknął, jego twarz zrobiła się czerwona. I zniknął
-Czacho? – zawołałaś w pustą przestrzeń nadal zakrywając piersi. Słyszałaś jak coś tłucze się w mieszkaniu obok. – Czacho?
-Z-Z-ZAMKNIJ SIĘ! Z-Zostaw mnie samego! I-Idę do pracy! – krzyknął i zrobiło się u niego cicho. Nie chciałaś, aby cokolwiek to było, się tak skończyło. Wybrałaś jego numer i czekałaś. Po dwóch sygnałach, odebrał. – T-T-TO NIE MOJA WINA, KURWA! N-NIE DZWOŃ! – rozłączył się. Po przemyśleniu, lepiej dać mu czas na ochłonięcie. Odstawiłaś telefon i poszłaś do ubikacji szykując się na umycie się pod prysznicem.  Odprężyłaś się, czując na sobie strumień wody. Zarumieniłaś się, przypominając sobie jak stanął w progu. Sans miał rację. To jest zawstydzające, nawet jeżeli nie jest Tobą zainteresowany. Bo nie jest… prawda?
Share:

14 komentarzy:

  1. Ach te sytuacje wieloznaczno-nieznaczne :D Coś czuję, że wraz z rozwojem fabuły Sans będzie biedny =)

    OdpowiedzUsuń
  2. od dzisiaj to mój ulubiony rozdział! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepsza część xd
    Sansy taki słodki ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba tylko Sans potrafi być uroczy jednocześnie przeklinając i rzucając wyzwiskami :')

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten obrazek obrazuje wszystko... JAKI ON JEST ŚLICZNIUTKI!!! Chcę takiego słodziaki baaaardzo. (brzmię jak typowa fangirl, ale mam to gdzieś)

    OdpowiedzUsuń
  6. O mój Boże, na to właśnie czekałam xDD Świetne tłumaczenie, Yumi! I ten obrazek Sansa cudowny tak bardzoo *-*

    OdpowiedzUsuń
  7. NAJLEPSZY ROZDZIAŁ I WSPANIAŁE TŁUMACZENIE! Dziękuję Yumi!

    OdpowiedzUsuń
  8. DZIEKI YUMI ZA TE TLUMACZNIE!!
    Robi sie powazniej~

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiedzi
    1. Co kiedy mam czas i chęci >.> A w oryginale co piątek, wcześniej w każdym tygodniu, obecnie jednak raz na dwa tygodnie z racji, że autorka opowiadania otworzyła własny sklep i ma wiele na głowie.

      Usuń
  10. Dziękuję , nie myślałam że tak szybko odpiszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Odpowiedzi
    1. WTEDY KIEDY BĘDĘ MIAŁA CZAS, ABY PRZETŁUMACZYĆ!
      Gezzzz. Pracuję, uczę się i prowadzę bloga. Cierpliwość jest cnotą Bogów -_-

      Usuń

POPULARNE ILUZJE