1 czerwca 2017

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka w Sylwestra [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The New Year's Eve Incident ] - tłumaczenie PL

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Wpadka w Sylwestra (obecnie czytany)
Nowy rok, nowa Ty... albo coś takiego. Nie masz żadnych wielkich ambicji na zbliżający się kolejny rok, poza zdobyciem pracy w zawodzie. Jak większość studentów na Twoim kierunku. Ah no i chciałabyś aby w przyszłości liczba wpadek zmalała. Ostatnich kila miesięcy starsza za całe życie. Chyba. ... śnisz. Nie masz planów na Sylwestra. Zazwyczaj Twoi znajomi robili imprezę, ale po całej aferze z dildo (której koniec to wielki śmiech Wyatta z Ciebie) nie byłaś zainteresowana spędzaniem z nimi czasu. Może to właśnie spokojnej nocy potrzebujesz? Będziesz oglądać telewizję z wygodnej kanapy pod miękkim kocykiem. 

Bzzzz Bzzzz

Paps: 19:08 | JESTEŚ PEWNA, ŻE NIE CHCESZ PRZYJŚĆ?

Westchnęłaś stukając palcami w telefon. Popatrzyłaś na stare wiadomości. 

Paps: 13:16 | MY CZYLI JA, SANS, UNDYNE I ALPHYS ZAPRASZAMY CIĘ NA (NIE)OFICJALNY WYPAD PRZYJACIELSKI! 

Paps: 13:17 | IDZIEMY DO GRILLBYS

Paps: 13:17 | PRZYZNAM, ŻE NIE JEST TO MOJE ULUBIONE MIEJSCE

Paps: 13:17 | ALE MAJĄ CAŁKIEM DOBRE SPAGHETTI WIĘC SIĘ POŚWIĘCĘ

Paps: 13:17 | WPADASZ CZY NIE 

Paps: 13:18 | (NIE ZOSTAWIAM CI INNEGO WYBORU, TAKI ZE MNIE DYPLOMATA)

Rany wstydu nadal były świeże, Gwiazdka była raptem kilka dni temu i od tego czasu nie spojrzałaś w oczy Papyrusowi. Sans po prostu porzucił temat, zwłaszcza po tym jak dostał drona (no i tym razem wiedziałaś, że widziałaś błysk w jego oczach). Ale nadal nie byłaś pewna, czy powinnaś iść z nimi na Sylwestra. No ale teraz, skoro Papyrus wysłał znowu zaproszenie... ugh, tak trudno mu odmówić. 

Ty:  19:13 | Zastanowię się.

Pooglądałaś telewizję, pobawiłaś się z kotem i zrobiłaś pranie... to nudny Sylwester. Około 21:00 zmęczona nudą zdecydowałaś, że dobra, pójdziesz i spotkasz się z wszystkimi w barze. Siedzenie w domu i nic nie robienie tylko potęguje smutek i samotność. Miałaś tylko nadzieję, że nic nie powiedzieli o ... prezencie, Alphys albo Undyne. Wsiadłaś w taksówkę i pod Grillbym byłaś już o 21:30. Cała knajpa była pełna. Większość z bywalców raczej nie przetrwa do północy. Rozejrzałaś się póki nie dostrzegłaś Papyrusa opierającego się o jedną ze ścian. 
-Paps! - krzyknęłaś przepychając się przez tłum. Potwór słysząc Cię, wyszedł ci na spotkanie. 
-PRZYSZŁAŚ! WIEDZIAŁEM ŻE PRZYJDZIESZ! - uśmiechnęłaś się. 
-Tak, nie mogłam zawieść mojego czadowego przyjaciela, prawda? No i dawno tutaj nie byłam, więc.. - chrząknęłaś – Więc tutaj siedzicie? - pokazałaś na stolik koło którego stał wcześniej. 
-TAK, ALE, UH... POWINIENEM CIĘ UPRZEDZIĆ O CZYMŚ
-Mam się bać?
-...WIDZIAŁAŚ KIEDYŚ NIETRZEŹWEGO KOŚCIOTRUPA? - Uniosłaś wysoko brwi
-Co? Uh, nie? 
-CÓŻ, TO ZOBACZYSZ. NIE WIEDZIELIŚMY CZY PRZYJDZIESZ I UNDYNE SIĘ PODEKSCYTOWAŁA I SANS... ZOBACZYSZ SAMA – uśmiechnęłaś się wzruszając ramionami 
-Będzie dobrze Papyrus. Jestem studentem. - Potwór niepewnie przytaknął. Podeszliście do stolika przy którym siedział Sans. Dookoła siebie miał butelki keczupu i musztardy, kilka mocno trzymał w rękach. Usiadłaś na miejscu obok niego. 
- Przeszkadzam? - popatrzył na Ciebie. Jasna cholera, jego źrenice były jakby zamglone, zaś twarz delikatnie niebieska. Przyglądał Ci się przez kilka sekund, jakby właśnie docierało do niego to co się dzieje. Następnie porzucił butelki i rzucił się na Ciebie mocno tuląc do siebie. Patrzyłaś się na niego czekając na jakiś głupi kawał, lecz ten nie nadchodził. Przesunął się tylko, tak aby nie było wolnej przestrzeni między wami i mocno się przytulił. uh...? Co się dzieje? To jest Sans, prawda? - O mój boże, jesteś kompletnie pijany – zaśmiałaś się lekko. Nie byłaś pewna czego się spodziewać. Może powinien teraz spać, albo gadać bez przerwy. Ale o rany, nigdy tego nie zapomnisz. 
-n...estem – mruknął w Twój kołnierzyk. 
-Totalnie jesteś, tulisz się do mnie jak do jakiegoś misia – zerknęłaś na jego brata – Zawsze taki jest?
-NIE JESTEM PEWIEN, ALE ODKRYŁEM COŚ FAJNEGO, PATRZ! - pochylił się i odczepił od ciebie Sansa delikatnie biorąc go na ręce. Ten natychmiast owinął swoje dłonie dookoła karku brata, zaś nogi dookoła torsu. Wyglądał jak uczepiona koala. Cholera. To było takie głupie i słodkie i nie mogłaś uwierzyć w to co widzisz. 
-Boże, czy on tak naprawdę? - zachichotałaś
-TAK I NIE MUSZĘ GO NAWET TRZYMAĆ 
-ale możesz, bo jesteś super, jesteś najsuprzowszy, mam najlepszego brata na świecie, tak strasznie cie koooooooocham – zakryłaś usta dłonią aby zahamować śmiech 
-OCZYWIŚCIE, ŻE MASZ. 
-Ej, smarku, w końcu się pokazałaś – krzyknęła Undyne podając Ci... właściwie nie wiesz co to jest, ale jest jasno fioletowe i błyszczy. Wyszczerzyła się – Chlej słaby łbie. 
-Nie.. - zaczęłaś ale przerwałaś. Bez względu na to, czy masz słabą czy mocną głowę, Undyne zmusi cię do wypicia... uh.. cokolwiek to jest. 
-moja ulubiona dziewczyna kumpeli taaaaka ostra i zła i super i wyglądasz dzisiaj wyjątkowo... drapieżnie 
-FUHUHUHU raaany Sans, nie wiedziałam że tak o mnie myślisz, mam się zarumienić? - pochyliła się w jego stronę mrugając zalotnie – Wiesz, że jestem...
-Z-zajęta! - skrzeknęła Alphys wychylając się zza partnerki
-moja paleontologiczna kumpela! 
-Cześć Alphys – przywitałaś się. 
-C-cześć! C-cieszę się, że przyszłaś – szurnęła nogą – W-więc .... jak Gwiazdka?
-dała mi naaaaajlepszy preeezent
-Najlepszy, hm? - Undyne uniosła brwi 
-Tak! - wtrąciłaś się – Drona! Tylko drona! Tyle. Nic innego. - Zauważyłaś, jak Grillby macha na ciebie. Dzięki Ci panie Boże. Szybko wstałaś od stolika i podeszłaś do niego. Musiałaś przecisnąć się między kilkoma potworami, ale ostatecznie Ci się udało. - Serio, gadaj, co mu dałeś że tak się schlał? Wiem, że to nie było zwyczajne piwo z magią – Grillby tylko się tajemniczo uśmiechnął – Dobra, ile wypił? Nigdy go takiego nie widziałam – barman podniósł cztery palce. Ale cztery co?! - To dużo jak n a potwora? - tego nie wiedziałaś. Alkohol działa na ich duszę, tak? Mają jakiś poziom tolerancji? Grillby chwilę myślał, a potem wzruszył ramionami
-Wystarczająco – przyznał w końcu. Chciałaś zapytać się o coś jeszcze, bo łał, masz tak dużo pytań, ale poczułaś jak para rąk obejmuje Cię od tyłu i coś wtula się w Twój kark. 
-taaaaka ciepła, taaaaka miękka – uh ... Zaraz, co?
-Uh... tak, wiesz, mam ciało i takie tam.... miękkość i ciepło to profit – zarumieniłaś się lekko – możesz mnie teraz puścić, wiesz? 
-nieeee
-Sans, nie mogę się ruszać.
-nie iiiidź – jęknął – potrzebuję cięęęę
Pa bum.
Pa bum.
Kurwa. Wiesz, że nie powinnaś brać jego słów na poważnie, że one nic nie znaczą. To pijacka pogadanka. Pierdoły jakich pewnie rano nawet nie będzie pamiętał. No i próbowałaś sobie wyjaśnić, że jest taki dla wszystkich. Dla Alphys, Undyne, Papyrusa i ... 
-czeeeeść grillb – puścił Cię i teleportował się za bar – jesteś – czknięcie – najgorętszym facetem jakiego znam ha, ha - ... i Grillbiego. Wywróciłaś oczami. Tak. Jego słowa nic nie znaczą. To nic. Nie weźmiesz ich do siebie. Barman wyrwał się z uścisku kościotrupa i poszedł na inną stronę lady. By wrócić do Ciebie z alkoholem. 
-Uh, nie dzięki. Dzisiaj powinnam raczej zostać trzeźwa, bez urazy, dostanę wody? - Kolejnych kilka godzin spędziłaś na śmianiu się z przyjaciółmi i innymi klientami, Sans tulił się raz do Ciebie, a raz do brata. Alphys i Undyne rozmawiały o ślubie. Mówiły o różnych detalach do czasu, aż policjantka wspomniała o striptizerach, Alphys zdzieliła ją dziwnym spojrzeniem. Potem nastała taka przyjemna cisza. - Cooo potem robimy?
-C-cóż... możemy iść d-do parku. Będzie ła-ładny widok na fajerwerki
-Tak, chodźmy tam! - nim porządnie wstałaś, Sans już był uwieszony na Twoich plecach, tak jak wcześniej na bracie. Chyba nawet już usnął. Mniejsza. A więc na barana. Wyszłaś z baru zatrzymując się ze zmęczenia kilka bloków dalej. Kościotrup okazał się cięższy niż przypuszczałaś. W końcu dotarliście do parku gdzie już była impreza. Podeszłaś do huśtawki i usadziłaś na niej Sansa, sama siadając na tej obok. Widziałaś, że nadal go trzyma, choć już mniej. Przyglądałaś się jak Papyrus bawi się z dziewczynami przy grupie ludzi i potworów. Wszyscy byli zadowoleni. Uśmiechnęłaś się. 
-Więc uh, to jest jak... to coś znaczy dla potworów?
-hm, co?
-Sylwester, mieliście go u siebie? Wszyscy się cieszą, wiesz? - nadal się patrzyłaś na przyjaciół 
-uh, ta ale to smutne 
-Smutne? - milczał przez chwilę, potem sięgnął po Twoją rękę. Przypuszczałaś, że dlatego iż nadal jest pijany, albo to naprawdę bardzo smutne, lecz przystałaś na ten gest delikatnie ściskając jego dłoń. 
-przypominał nam, że zostaliśmy uwięzieni - ... Oh. To ma sens...
-A teraz?
-teraz przypomina nam, że nie jesteśmy – Dzień w którym bariera pękła nadal nie było traktowane jako święto, więc tak potwory pamiętają pierwszy rok na powierzchni. Radość. Dzisiaj nie zadręczamy się złymi myślami. Siedzieliście przez jakiś czas na huśtawkach. Kilka osób przyszło po zdjęcie albo autograf. Starałaś się być grzeczna, ale to denerwujące. Zwłaszcza dzisiaj. 
-Chodźmy – powiedziałaś łapiąc go za rękaw bluzy
-gdzie?
-Chodźmy – powtórzyłaś. 
-ale gdzie? - rozejrzałaś się. Potwory były wszędzie. Ludzie byli wszędzie. Chciałaś tylko chwili dla siebie. Cichej przestrzeni w tym nowym roku. 
-Tam – wskazałaś na małe ośnieżone wzgórze znajdujące się na końcu parku. Było całkiem puste. Prawiłaś suwak i chwyciłaś go za rękę znowu – Chodź leniuchu – weszliście tam, cały czas trzymał się Twojej dłoni. Nie będziesz kłamać, cieszyłaś się z tej odrobiny czułości. Niemal natychmiast usiadł na ziemi. Usiadłaś obok podkulając nogi pod siebie, postanowiłaś położyć głowę na jego ramieniu. Patrzyliście się w niebo. Z niewielkiego wzniesienia mogliście widzieć praktycznie całą okolicę. Słyszeć rozmowy ludzi w parku, lecz czuliście, że poza wami nie ma nikogo innego. Naszła Cię myśl, bardzo głupia myśl. - Ej, Sans. 
-ha, ha, oto i imię 
-Wiesz, że ludzie całują się o północy w Sylwestra?
-tak? - cóż, po co o tym teraz mówisz? - a co, chcesz całusa? 
Pa bum. Pa bum. 
Nie spodziewałaś się, że dzisiaj cokolwiek się stanie, ale skoro już pytał.... to nie tak, że chciałaś czegoś więcej niż to co już miałaś. Pocałunek w Nowy Rok. Od Sansa. Dla Tradycji. Chyba. 
-Oj no weź Sansy, to było by sprawiedliwe
-...pffft, sansy? - zaśmiał się. Kurwa. Naprawdę go tak nazwałaś? Przełknęłaś ślinę.
-Tak, Sansy. Jak Sans ale lepiej, słodziej. Zapomnij co powiedziałam, omsknęło mi się...
-mnie się podoba – Oh. Zarumieniłaś się. 
-Tak. 
-hmm?
-Chcę się pocałować w północ – To nie tak, aby tego nie wiedział. Nawet po pijaku pewnie wie kiedy kłamiesz. Mimo to tych kilka minut ciszy minęło nim odpowiedział. 
-a nie wolałabyś całować się z kimś kto ma usta? 
-Nie możesz... no nie wiem... zrobić sobie? - rzuciłaś bez pomyślunku. 
-będę wyglądać głupio  - Boże. Żartowałaś z tymi ustami. Lecz skoro już wspomniał... wstałaś, aby lepiej na niego popatrzeć. 
-Chcę zobaaaaczyć 
-nieeeee – machnął ręką – będziesz się śmiać
-Oj, weź, Sansy, nie będę się z ciebie śmiać – Przyglądał Ci się podejrzliwie, lecz po chwili powoli zaczęły mu się tworzyć usta. Przyglądałaś się zafascynowana. Kilka sekund potem oto i były. Niebieskie usta. Na swoim miejscu. Były.... na jego twarzy - ...o mój Boże... - nie mogłaś się powstrzymać. Zaczęłaś się śmiać bez opamiętania. Wyglądał tak głupio. To nie tak jak syntetyczna dłoń... nadal widziałaś jego zęby pod wargami. Starałaś się zakryć twarz wiedząc, że pewnie go uraziłaś, ale po prostu się śmiałaś. 
-powiedziałaś, że nie będziesz – mruknął powiedział poruszając ustami co tylko wywołało jeszcze większą salwę śmiechu. 
-Wybacz, nie chciałam ale... wyglądasz tak... głupio – skrzywił się. Boże, usta odpowiadają nawet ja jego grymasy. Śmiałaś się, czując się jednocześnie źle, że obiecałaś iż tego robić nie będziesz. 
-już ja ci dam śmiać się ze mnie– nagle chwycił Cię w talii i posadził na swoich kolanach. Zaczął łaskotać. 
-Haha, ha, przeeeestań hahahahaha – próbowałaś się wyrwać. Jednak on był silniejszy i nieubłagany. 
-nieeee
-To nie faaiiiiiiir
-heh sama tego chciałaś, obiecałaś że nie będziesz się śmiać – przestał przystawiając czaszkę do kaptura twojej kurtki 
-Przeeeepraszam – zakasłałaś między falami śmiechu. W końcu postanowił Cię uwolnić. Odwróciłaś się, usta znikały w końcu zostały już tylko zęby. Prychnęłaś ze śmiechu myśląc o tym co właśnie widziałaś, wolisz już całować jego zęby. Nie ruszyłaś się jednak z jego kolan, poprawiłaś tylko aby było Ci wygodniej, otaczał cię ramionami czule jak przez całą noc. Czułaś się zadowolona, ale... czas płynął... trzeba było się zapytać. 
-Chcesz? - próbowałaś się odwrócić w jego stronę. 
-co?
-Pocałować mnie. - przytulił Cię mocniej i schował twarz w Twoją kurtkę jakby próbował ukryć się przed Twoim wzrokiem. 
-sam nie wiem – słyszałaś jak ciężko oddychał. Tego się właściwie spodziewałaś. Popatrzyłaś na podnóża górki, wszyscy składali sobie przedwczesne życzenia gotowi zacząć odliczanie. Poprawiłaś się na jego kolanie tak, abyś mogła swobodnie oglądać niebo. Było ciemno, ledwo dostrzegałaś kilka migoczących gwiazd. 
-Więc nieważne. Wiesz, to tylko głupia tradycja – Ostatnie minuty roku upływały, słyszałaś jak gdzieś w oddali ludzie zaczynają liczyć. 
10…
-...ej
9…
-Tak?
8...
-chodź no
7...
Przekręciłaś się, aby na niego spojrzeć. 
6...
-No?
5...
Położył dłoń na Twoim policzku 
4...
-to tylko głupia tradycja, tak?
3...
-T-tak – zaczynałaś się denerwować. 
2...
-dobra
1...
Wraz z wybiciem północy przystawił swoją twarz do Twojej. W tle słyszałaś wiwaty wszystkich, życzenia, fajerwerki i otwierane szampany. Było głośno od sztucznych ogni rozświetlających niebo. Lecz prawdą jest to, iż ten wielki hałas zagłuszało Twoje własne serce bijące w zawrotnym tempie. Nie umiałaś się powstrzymać, otoczyłaś go ramionami i przyciągnęłaś bliżej do siebie. To był błąd. Robisz źle. On jest pijany. Ale zaproponował sam, prawda? Nalegał, co nie? Czy to coś znaczy? Czy to cokolwiek znaczy? Czy będzie pamiętał? Czy Ty też tego chcesz? Wiedziałaś, że to samolubne to co teraz robisz, ale miałaś to gdzieś. Chciałaś tego tak strasznie. Potrzebowałaś go tak bardzo. Powoli się zatracałaś i nie chciałaś przerywać. Błagam, jeszcze chwileczkę dłużej. Wraz z tym jak ustały fajerwerki on sam zaczął się powili odsuwać, popatrzył na Ciebie zmieszany. Zaś Ty... rozpłakałaś się. Nie byłaś pewna dlaczego płaczesz. Może dlatego, że jesteś bardzo emocjonalna. Może dlatego, że okłamałaś go szukając wymówek w tradycji na pocałunek? Może dlatego, że bolało Cię serce? Może przez skosztowanie tego czego pragniesz, ale nigdy nie będziesz mieć? Może dlatego, że łudzisz się iż odwzajemni Twoją miłość, nawet jeżeli to brzmi głupio. Może dlatego, że nie chcesz zapomnieć tej chwili. Może przez to co zrobiłaś. 
-dlaczego płaczesz? - byłaś zbyt zaaferowana aby odpowiedzieć, więc otarłaś tylko łzy z policzka, próbując je powstrzymać, daremnie. To było głupie. Nie mogłaś uwierzyć sobie, że poryczałaś się. Sans przytulił Cię mocno – wybacz... - za co przepraszał? Po co przepraszał? To sprawiło, że poczułaś się jeszcze gorzej i rozpłakałaś się bardziej, ramiona Ci drżały od dreszczy. Co się dzieje? Dlaczego nadal tutaj jest? Dlaczego cały czas powtarza „przepraszam”? Dlaczego? Płakałaś tak długo, aż nie mogłaś już wytrzymać i usnęłaś. 


Share:

18 komentarzy:

  1. Sama się poryczałam, gdy zobaczyłam ten obrazek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten z keczupem i musztardą? xD

      Usuń
    2. Tak XDD to jest piękne :D

      Usuń
    3. Ten z Papsem też genialny xD a na tym ostatnim to ryczałam bardziej ze smutku... Czy tylko mi się wydaje, że Sans nie był pijany, gdy nas pocałował?

      Usuń
    4. Too nie zostało wyjaśnione, ale masz tutaj fanart nieoficjalny z "konwersacji" Sansa, która doprowadziła do tego keczupowo-musztardowego otoczenia
      http://68.media.tumblr.com/7ed8af2ae823e7cf31a04a01b14e64fa/tumblr_o8pipr1Xio1tezm7no1_1280.jpg
      http://68.media.tumblr.com/fd1a224032d4d6acaeff9a66eb3a57d0/tumblr_o8pipr1Xio1tezm7no2_1280.jpg

      Usuń
    5. Num, mi też się wydaje że nie był pijany...Ta rozmowa jak na poważnie. Jego zachwanie. Te przeprosiny... Coś w tym tkwi ;W;
      Ciekawe co bedzie po obudzeniu sie ;W; (LOL CZEKAM JAK POTOCZY SIE MOJE ŻYCIE) I smutna wiadomość - PRZECIEŻ ZARAZ KONIEC WPADEK :C

      Usuń
  2. To jest takie piękne a jednocześnie takie smutne. Ja chcę takiego koalo-Sansa!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. *Płaczu Płacz* Gdzie ja schowałam te chusteczki....Yumi masz je przy sobie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra ! Mam ! *Patrzy w pudełko* Puste... CO ZA LUDZIE DAJĄ PUSTE OPAKOWANIE CHUSTECZEK ?!! * Wkurwiona idzie po lody i do kąta ;W; *

      Usuń
  4. Smutno mi się zrobiło T.T

    OdpowiedzUsuń
  5. NO NIE, ZDAŁAM SOBIE SPRAWĘ, ŻE ZA NIEDŁUGO KONIEC-

    OdpowiedzUsuń
  6. SAMA ZOSTAŁ KOALĄ!!!!! ^-^

    Aż mi do smutno zrobiło ;-;

    OdpowiedzUsuń
  7. Serio się popłakałam. On... On nie był pijany gdy nas pocałował. Zachowywał się już normalnie. T-to tak boli... Prosze, Sans. Wyznaj wkońcu swe uczucia. Błagam
    Dziękuje bardzo Yumi za ten piękny rozdział w tak cudowny dzień jak ten. Dziękuje ci bardzo *i znów ryczy*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszyscy w komentarzach płaczą, a ja się śmieje xD Pozatym, świetny rozdział i nie wiem czy nie najlepszy. Ah czekam na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe, w którym momencie mu przeszło... jeżeli wogóle

    OdpowiedzUsuń
  10. On nie był pijany jak nas całował, o kurwa o-O w sumie, to ja też bym się poryczała ;w; można by pomyśleć, że całuje nas tylko dlatego, że nie jest trzeźwy... Chociaż ja wiem że jest >:3 also, już nie niedługo koniec :<

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE