27 czerwca 2017

Gra: RolePlay - A wszystko to przez krewetki... [+18.....?]


Undyne - Fell! DAJŻE TEJ WODY, DO KURWY NĘDZY!

Fell!Grillby - Dwie monety Rzucił podchodząc do Undyne ze szklanką wody. Zerka na Ansunamon a następnie na Patrischia oraz Shinu  Uhhh wódkę? Whiskey? Dżin z tonikiem?

Patrischia - Whiskey... - odpowiada, po czym znowu wali głową w blat

Ansunamon - Dostałabym proszę Whiskey? zapytała z nadzieją

Shinu - hmm...wódka mówi pewna swego

Undyne - Chyba cię posrało? Spojrzała na niego wzrokiem dzielnicowego Seby, na jej ustach zawisło niewypowiedziane "masz jakiś problem?" Zabrała mu wodę z ręki i wypiła duszkiem, nawet nie sięgając po portfel.

Fell!Grillby - Widząc co zrobiła Undyne cmoknął pod nosem i zanotował sobie coś w kajeciku leżącym po drugiej stronie baru,. Następnie skierował się do pozostałych klientek Każda dziesięć monet.

Shinu - kładzie dyszkę

Ansunamon - Masz tu 50 reszty nie trzeba

Patrischia - daje Fellowi 10 monet, po czym zabiera się za wypicie Whiskey

Fell!Grillby - Po rozdaniu wszystkich zamówień wraca na miejsce za ladą opierając się o szynk leniwie

Undyne - Widząc, że Fell notuje coś wywnioskowała, że pewnie jak właściciel osiedlowego monopolowego prowadzi kajecik, co by notować któremu Mietkowi sprzedał na krechę najtańszą ćwiartkę. Poczuła się potraktowana jak margines marginesu. Jak żul. Wkurwiło ją to niebotycznie, toteż podeszła bezceremonialnie do Fella, ze świadomością, że  jest żydem i kryptogwałcicielem. Skrzyżowała ramiona na piersi i zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. Co tam notowałeś? Wskazała ruchem głowy na miejsce, w którym schował notesik. Chuju sterczący, wody mi żydzisz? Zapytała z oburzeniem, zanim ten cokolwiek odpowiedział. Stoi ci wacek! Wydarła się

Fell!Grillby - Zerknął rozbawiony na Undyne i podniósł do góry notes. W środku były głównie jakieś liczby, rysunki kwadracików, kółek, notatki w stylu "dokupić whiskey" etc O tym mówisz?

Undyne - Tak, o tym. Co tam na mnie nagryzmoliłeś?

Fell!Grillby - O tobie? Zapytał zdziwiony i podał jej notes do przekartkowania Sprawdź sama.

Undyne - Wyszarpała mu zeszyt z ręki i przekartkowała. Rzeczywiście nic na nią nie było. Znalazła za to jeden tekst: NIGDY NIE JEŚĆ KREWETEK OD UNDYNE! NIGDY! A to?! Co to ma być?! Dyskryminujesz moje krewetki?!

Asriel Dreemurr - Wchodzi do baru - Mogę już tu być? - spytał z nadzieją

Sansy - podchodzi do Fella i leniwie pociągając nogami za sobą, siada na najbliższym stołku Płomyczku, błagam, daj coś, coś... cokolwiek.

Fell!Grillby - Skinął ręką i zapraszającym gestem w stronę Asriela

Asriel Dreemurr - Siada przed ladą i mówi - Mógłbym frytki?

Fell!Grillby - Wywrócił oczami na słowa Undyne Tak, dyskryminuję Twoje krewetki. Przeniósł wzrok na Sansy  Co ci podać? Następnie rzucił spojrzeniem na Asriela i po chwili przed młodym monarchą już stała porcja chrupiących frytek

Asriel Dreemurr - Ile się należy - spytał

Sansy - Uhm, daj może... Mojito?

Fell!Grillby - Dla księcia, nic Uśmiechnął się. Tak to ważne, aby z rodziną królewską nie mieć na pieńku. No i są z tego profity Skinął głową w stronę Sansy po chwili Mojito było przed nią Dwanaście,.

Undyne - O ty dziadu! Złapała go za fraki i podniosła do góry bez większego wysiłku. Co ty sobie wyobrażasz?!

Asriel Dreemurr - Co? - spytał z niedowierzaniem - Myślałem że muszę panu zapłacić

Sansy - Grilluś, odpuścisz mi tym razem? Zorganizowałam zabawę, ty się troszkę wyżyłeś... Eh, dobziu, zapłacę. 12?

Fell!Grillby - Wasza książęca mość wybaczy Jęknął najmilej jak umiał, co i tak wyglądała strasznie w porównaniu z jego normalnym obyciem. Chwycił za nadgarstki Undyne Wal się ze swoimi krewetkami Syknął jej w twarz zerkając tylko, czy Sansy odstawi pieniądze, no co, zarobiła na zabawie, a on nie opodatkował szafy w barze. Powinna być wdzięczna!

Asriel Dreemurr - zostawia na ladzie 20 monet po czym idzie do wolnego stolika oddalonego jak najdalej się da ze swoimi frytkami

Undyne - O ty szmaciarzu! Ciągnie go w stronę szafy, bo wie, że jest akurat wolna.

Fell!Grillby - Stawia opór. Jego płomienie buchają co chwilę fioletem do góry

Undyne - Chwilę później wrzuciła go tam jak worek ziemniaków i sama wparowała nieomal razem z drzwiami. Trzasnęły z hukiem. Gdyby nie fioletowawy blask ciała mężczyzny, w środku byłoby ciemno jak w murzyńskiej lepiance. Spojrzała na niego z dzikością. A wiesz,  zwyrolu, nie mogę tak zostawić obrazy moich świętych jaśnie krewetek!

Fell!Grillby - Zmrużył niebezpiecznie oczy oglądając ją. Cóż, musiało to komicznie wyglądać. Żywiołak ognia i rybny potwór, oboje wielcy i ledwo mieszczący się w szafie dyskutują na temat krewetek. Zmarszczył brwi Że co? Jęknął, no cóż, nie wiedział po co to zrobiła i co zamierzała, ale nie zamierzał tego tak pozostawić. Jak już się bawić to się bawić. Natarł na nią gwałtownie, szybko i nagle. Tak by przedostać się przez jej ręce i przylgnąć torsem do jej małych piersi. Stali teraz twarzą w twarz w bardzo niekomfortowej dla obu pozycji. Wyszczerzył się zawadiacko Wylizać ci krewetkę?

Undyne - A liż, palancie! Wyjęła skrywaną głęboko w kieszeni krewetkę i siłą wepchnęła mu ją do ust, które następnie zatkała ręką, żeby nie mógł wypluć. ŻRYJ, FRAJERZE! POZNAJ ŚWIĘTOŚĆ I SZLACHETNOŚĆ KREWETEK! A następnie posłała mu dość potężnego kopa, wystarczającego do tego, żeby potwór zgiął się w pół. Złapała go za bety zrównując się z nim wzrokiem, po czym oblizała się wyzywająco A wiesz... Skoro już jesteś w tak bojowym nastroju... Sięgnęła ręką do jego krocza. Czuła pod palcami nadal bynajmniej niemalejącą wypukłość. Zacisnęła więc boleśnie szponiastą dłoń na klejnotach rodowych barmana, wbijając pazury w materiał jego gaci. Jej ślepię zabłyszczało złowieszczym, złotym blaskiem. Mógł dojrzeć w nim swoje odbicie. Będziesz biedny, skąpy dziadzie...

Fell!Grillby - Jak dobrze, że był żywiołakiem, temperatura w jego ustach powiększyła się do takiego stopnia, że krewetka spaliła się nim zdążył ją połknąć. Kiedy zaś oberwał w klejnoty zakasłał popiołem na szafę. Dobra. Chciała grać tak, to tak się będą bawić. Pokonując ból i nie dając się potworzycy, natychmiast jedną ręką wsunął między jej nogi zaciskając palce mocno i brutalnie na kobiecości, natomiast drugą chwycił ją za włosy i pociągnął do tyłu. Niestety siła była tak wielka, że oboje wraz z całą szafą pierdolnęli na bok. Tak, że teraz to Grillby był na górze.

Undyne - Syknęła po części z bólu i po trosze z dyskomfortu, jaki dane jej było odczuć. Miała wrażenie, że ręka potwora wręcz parzy. Lecz lata katorżniczego treningu robiły swoje, uczyły wytrzymałości i ignorowania bólu. Inna kwestia, że jak dotąd nie spodziewała się po nim takiego zboczenia i zdegenerowania. Dotąd myślała, że to po prostu skąpy dziad, który nawet na viagrę żydził grosza, że jego wyposażenie - o ile jakieś miał, ale już wiedziała, że i owszem - jest niezdolne do stania na baczność. Czyli jednak udawał tylko takiego niedostępnego, a w rzeczywistości jaja mu puchły z niewyżycia, aż miło. Imponujące - musiała przyznać w duchu. Chyba po raz kolejny źle kogoś oceniła. Uśmiechnęła się do swoich przelotnych myśli i bezpardonowo wepchnęła mu kolano między nogi, napierając na jego przyrodzenie i jednocześnie ściskając ręką przez materiał spodni jego Herr Generale, dumnie stojącego na baczność. Musiało boleć. I miało boleć.

Fell!Grillby - I bolało! A jakże bolało. Kurwa mać Wycharczał przez zaciśnięte mocno zęby. Niestety, mocno trzymał nadal jej włosy, w obawie że może go pierdolnąć z bańki, zaś druga ręka.... no nie, nie zacznie jej bić, prawda? Może i to Fell ale nadal Grillby. Chciała tak go drażnić, a to i dobrze, też się z nią podrażni. Choć miał przeczucie jak może skończył się walka o dominację dwóch skrajnie dominujących osób. Ostatecznie w odpowiedzi na jej zabiegi sam przesunął rękę na jej  skórę wystająca spod bluzki. Przesunął palcami, których temperatura była wyższa niż normalnie. Parzyła, nie raniła, lecz zadawała odczuwalny i dotkliwy ból, który z pewnością, będzie pamiątką przez kilka kolejnych godzin


Undyne - Skrzywiła się na ten ból i zachrypiała potężnie. Zacisnęła jednak zęby. Z mocniejszymi od tego tutaj przychodziło jej się w życiu mierzyć. Zgromiła go spojrzeniem spod zmarszczonych brwi i tak mocno, jak tylko była w stanie, użarła go w ramię, którym przygniatał jej włosy. Jej zęby potrafiły zadać okrutne rany, choć mimo wszystko, jakieś wewnętrzne poczucie honoru nakazywało jej się powstrzymywać, dopóki sytuacja nie była naprawdę podbramkowa. Przeważnie nie nadużywała swojej siły w stosunku do innych. Nawet bić się nie potrafisz, fajfusie! Wysyczała po tym, jak już oderwała od niego usta. Spróbowała uzyskać trochę przestrzeni dla siebie, jakąś możliwość przewagi rozpychając się po wnętrzu szafy i mocując z mężczyzną.

Fell!Grillby - Czuł, że wierzga się i rzuca, bardzo gwałtownie i drapieżnie. Niemal trudno było mu ją opanować. Nie. On nie umiał jej opanować, on po prostu robił wszystko, by ta nie opanowała jego. Syknął przeciągle. Chyba miał w sobie coś z masochisty, albowiem jej bolesne zabiegi na jego ciele powodowały tylko, że jego już i tak sterczący kutas zadrżał gwałtowniej i odzyskał sztywność i twardość. Boleśnie uwięziony w spodniach. Tym czasem sam potwór walcząc i szamocząc się z wojowniczką uderzał ramionami o szafę przez co ta, cóż, niedługo się rozpadnie, natomiast ich walka i szamotanina musiała ją przesuwać

Undyne - Poczuła pod palcami sztywniejącego kutasa i uśmiechnęła się szeroko mrużąc oczy. Podoba ci się... Stwierdziła z dozą satysfakcji w głosie i knykciami potarła, już delikatniej, wypukłość odznaczającą się na jego spodniach. Wyciągnęła się ku jego twarzy i wysyczała mu tonem ostrym i tnącym jak sztylet: Jesteś niesamowicie wręcz zboczony... A ja chyba poigram sobie z ogniem, co ty na to? Szczerzyła się tym wilczym uśmiechem, który prawie nigdy nie schodził z jej twarzy.

Fell!Grillby - Uważaj, bo zaraz będziesz rybką z grilla Wyszczerzył się szeroko i w mgnieniu oka rzucił się łapczywie i chciwie, jak to zawsze on, do jej warg. Ostre zęby go nie przerażały, nie bał się jej wrogości, drapieżności, czy porywistości. Po prostu świetnie się bawił zaś jego ciało idealnie to obrazowało. Ich ruchy powoli stawały się powolniejsze, zaś on prawie czule, lecz nadal stanowczo próbował wślizgnąć się rozdwojonym językiem do jej ust

Undyne - Wierzgnęła, przerywając ten wymuszony pocałunek. Nie da mu poczucia kontrolowania sytuacji, o nie. Zamiast tego, świdrując go spojrzeniem, rozpięła jego spodnie i gładko wsunęła dłoń do środka. Już teraz, jedynie przez materiał bokserek pocierała i drażniła ową wypukłość, która zdawała się być większa, niż wcześniej. Dostrzegała, że sprawia mu to przyjemność. Nie skomentowała nawet jego żałosnej uwagi. Takie teksty jakoś nie pasowały do jego wizerunku, przynajmniej w jej wyobrażeniu. Wędrowała dłonią ku jego męskości i zaraz zawracała na brzuch, gładząc go z nietypową dla siebie delikatnością, by po chwili wgryźć się w jego szyję boleśnie. Niech wie, dziad, kto w tej szafie rozdaje karty.

Fell!Grillby - Ignorując stukanie w szafę jęknął gardłowo i nisko. Tak chciała z nim grać, to dobrze, niech grają. Odwzajemnił się dokładnie tym samym. Jak ona żarła jego bok, tak on ją. Pozwalał jednocześnie, aby niewielkie języki ognia z jakich się składał łaskotały wnętrze jej ust. On tym czasem smakował jej skórę, śliską, spoconą, twardą i umięśnioną, pełną blizn i śladów po stoczonych walkach. Widać było, że jest wojowniczką z krwi i kości w dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu. Przesunął palcami wzdłuż jej talii, delikatnie nadpalając i przypalając materiał jej czarnego topu. Następnie zatrzymał rękę na jej karku. Oh, podduszanie. Zacisnął mocniej palce na jej szyi

Undyne - Odciągnęła od siebie jego dłonie i próbowała jedną ręką utrzymać oba jego ramiona w uścisku. Romantycznie, nie uważasz? Szepnęła wciąż unikając jego natarczywych pocałunków i umykając przed kolejnymi. Zdecydowanie włożyła rękę w jego bokserki i ujęła gorącą męskość potwora. Jego ogień muskał jej ciało w przyjemny, nieparzący sposób. Był gorący, lecz nie tak jak żywioł, którego nikt nie kontroluje. Stopniowo zaczęła poruszać dłonią z góry na dół, co jakiś czas muskając inne partie jego ciała.

Fell!Grillby - A cóż innego mógł zrobić, dobrze wiedział że to podstęp i miał świadomość, gdzieś tam na tyłach czaszki, że zaraz się to skończy. Był jednak mężczyzną i kiedy w takich chwilach dzieje się coś takiego, każdy zachowuje się raczej podobnie. Spragniona i udręczona wcześniejszym, przerwanym seksem męskość z rozkoszą poddawała się pieszczocie. Zadrżał lekko, jego uścisk się zwolnił, lekko wygiął się chowając twarz między jej ramieniem a głowa. Rozdwojony język kosztował skóry, jakby składając nieme podziękowanie za pieszczotę. Jednak - nie zszedł. Raz, że nie było miejsca, naprawdę, a dwa, że po prostu nie chciał

Undyne - To... co... Zagaiła do niego, masując jego sterczącego kutasa na szczycie. Zaciskała i rozluźniała dłoń pozwalając mu na stopniowe zaznawanie przyjemności. Wysunęła jęzor i polizała go lubieżnie po karku. ... wychodzimy? Szepnęła najbardziej czułym głosem, na jaki tylko mogła się zdobyć, nie przerywając jednocześnie pieszczoty.

Fell!Grillby - Popatrzył na nią sennym, czy też zmęczonym wzrokiem. Jęknął gardłowo, ale przytaknął. Podniósł się, zwolnił uścisk, wsunął przyrodzenie do spodni, otworzył drzwiczki, które otworzyły się z hukiem i wyszedł z szafy poprawiając spodnie i zapinając pasek

Undyne - Odkopała drzwi i wyszła.

Fell!Grillby - Drzwiczki do szafy otworzyły się, wyszedł z nich wstając, poprawiając spodnie. Na jego karku wyraźnie tkwiły ślady ostrych jak szpony zębów Undyne tak samo na jego ręku. Poprawił kurtkę i cofnął się. Kiedy szafa była już pusta cofnął się i przekręcił ją tak, jak powinna stać. Następnie jakby nigdy nic wrócił za ladę. Niestety, niezaspokojona męskość jak sterczała tak sterczała, uwieziona, utęskniona i spragniona. Dwa razy w ciągu jednego dnia. Przeklął cicho pod nosem

Undyne - Wyszła jak gdyby nigdy nic z szafy. Uznała, że honor najświętszych krewetek  został uratowany. Nie zwracała uwagi na nadpalone ciuchy, które były pozostałością po pobycie w szafie. Wtem przypomniała sobie coś nadzwyczaj ważnego. O kurwa! Powiodła wzrokiem po barze. Tu płakali, tam transmutowali. Co za burdel. W przenośni i dosłownie. Właśnie sobie przypomniałam, że zostawiłam nunchaku w lodówce! Muszę spadać! I wybiegła z baru, trzasnąwszy drzwiami. Tyle jej było widać.
Share:

1 komentarz:

  1. "A liż, palancie! Wyjęła skrywaną głęboko w kieszeni krewetkę i siłą wepchnęła mu ją do ust, które następnie zatkała ręką, żeby nie mógł wypluć. ŻRYJ, FRAJERZE! POZNAJ ŚWIĘTOŚĆ I SZLACHETNOŚĆ KREWETEK!"
    Zawsze kiedy to czytam, to mnie to niszczy <'D Ten tekst to wygryw <'D

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE