16 stycznia 2017

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka Undyne [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Undyne Incident - tłumaczenie PL]

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Wpadka Undyne (obecnie czytany)
Obudziłaś się zaspana przez światło wpadające do pokoju z otwartego okna w salonie. Zauważyłaś, że ktoś okrył Cię bluzą Sansa kiedy spałaś. Uniosłaś ją i popatrzyłaś przed siebie. Mocny zapach ogniska (pewnie od Grillbiego) wymieszany z keczupem i potem. Nie byłaś pewna, czy Ci się podoba, czy nie. Uniosłaś ją wyżej aby lepiej się jej przyjrzeć. Plamy, było wiele małych plam. Kilka nowych, jak dookoła kołnierzyka z keczupu, i kilka starych, jakby nie zeszły po wielu praniach. Środek był miękki i ciepły, jednak widać było w niektórych miejscach wyblakłe części. Zaczęłaś się zastanawiać jak wiele lat musiał go nosić. Jak to Undyne powiedziała? Nikomu by nie dał swojej bluzy? Przesunęłaś palcem wzdłuż suwaka. Wsunęłaś ręce do rękawów. Ciepło. Przekręciłaś się na kanapie i wyciągnęłaś się po telefon. Jedenasta dwadzieścia siedem. Przegapiłaś pracę i połowę zajęć na studiach. Była wiadomość od Wyatta.

Wyatt: 8:42 | Twój kościany chłopak zafundował ci ciężką noc?

Westchnęłaś i zaczęłaś odpisywać.

Ja: 11:28 | Ktoś włamał mi się do domu. Wszędzie graffiti.

Wyatt: 11:30 | Kurwa, przepraszam, przenocować cię?

Chwilę nad tym myślałaś, nie chciałaś robić nikomu problemu, no i naprawdę nie podobałoby Ci się siedzenie u Wyatta. Przygryzłaś swoją wargę.

Ja: 11:32 | Nie, coś wymyślę.

-PRZYJACIÓŁKO! JUŻ WSTAŁAŚ! - Papyrus wszedł do pokoju, miał na sobie fartuszek kucharski – ZROBIŁEM CI ŚNIADANIE, TYM RAZEM NIE SPALIŁEM NYEH-HEH-HEH! - Wstałaś z kanapy i poszłaś do kuchni. Usiadłaś przy stole i chwyciłaś za widelec. Na naleśnikach były truskawki ułożone w uśmiech – CIESZĄ SIĘ, ŻE CIĘ WIDZĄ!
-Świetnie wygląda Paps – Tak było, no i zaimponował Ci fakt, że znalazł truskawki w środku października. Posiłek był pyszny, delektowałaś się każdym kęsem. - Gdzie Sans? - zapytałaś zastanawiając się, gdzie też dzisiaj może pracować.
-JEST W TWOIM MIESZKANIU, DOSZLIŚMY DO WNIOSKU, ŻE LEPIEJ BĘDZIE JAK SIĘ PRZEŚPISZ. OBIECAŁEM CIĘ ODPROWADZIĆ JAK JUŻ WSTANIESZ! - wziął zwinięte ubrania i podał Ci je – RANO UPRAŁEM TWOJĄ ODZIEŻ – czułaś się tak, jakbyś nie zasługiwała na jego dobroć. Podziękowałaś mu i zniknęłaś w łazience aby się przebrać. Po krótkiej walce z samą sobą, doszłaś do wniosku, że zatrzymasz kurtkę Sansa. Nie szliście długo, nim Papyrus się odezwał w trakcie drogi do Twojego mieszkania – NIE MIAŁEM OKAZJI ZAPYTAĆ. SANS WYZNAŁ SWOJĄ MIŁOŚĆ?
-Oh... um.... on.... - mamrotałaś. Wyglądał na zaciekawionego. Nie. Kłam. Mówiłaś sobie – On... nigdy nie miał szansy. Wiesz co się stało – Dobrze, to część prawdy. Znacznie lepiej.
-OH – wyglądał na zdecydowanie zawiedzionego – MYŚLAŁEM, ŻE MU SIĘ UDA. ZACHOWYWAŁ SIĘ DZIWNIE OD CZASU TEGO PROGRAMU. BYŁ ZNACZNIE BARDZIEJ NERWOWY, BARDZIEJ SIĘ POCIŁ. ZWŁASZCZA KIEDY ZACZYNAŁEM ZADAWAĆ MU PYTANIA -przełknęłaś ślinę mając nadzieję, że teraz nie będzie ich zadawał Tobie – JESTEM PEWIEN, ŻE NIEDŁUGO CI WYZNA SWOJE UCZUCIE! NIE POZWÓL ABY TO WYDARZENIE ZNISZCZYŁO CIĘ. WSZYSTKO DA SIĘ NAPRAWIĆ I JESTEM PEWIEN, ŻE SANS ZNAJDZIE ODPOWIEDNIE OKOLICZNOŚCI ABY ROMANTYCZNIE CIĘ ZASKOCZYĆ ZE SWOJĄ DEKLARACJĄ MIŁOŚCI – delikatnie się zaśmiałaś. Trudno było sobie wyobrazić Sansa jako romantyka, ale mimo to zgodziłaś się z jego bratem. W drodze do domu rozmawialiście o gotowaniu i sztuce, lecz nastała nagła cisza kiedy popatrzyłaś na budynek. Trudno było Ci rozpoznać własny dom. Przed klatką stało kilka radiowozów, widziałaś nawet psy węszące po okolicy. Kilku sąsiadów rozmawiało z funkcjonariuszami. Razem z Papyrusem weszliście po schodach do mieszkania, w środku była Undyne, pisała właśnie raport. Za dnia pokój wyglądał jeszcze gorzej. Widziałaś jak na dłoni zniszczenia. Potłuczone lustro, zniszczoną lampkę, dziury w ścianach, nawet napisy wyglądały gorzej, kiedy mogłaś się im lepiej przyjrzeć.
-Hej, jak się trzymasz? - zapytała Undyne. Teraz wyglądała znacznie bardziej profesjonalnie niż wcześniej. Włosy złapane w koński ogon, mundur dopięty na ostatni guzik. - Mamy kilka śladów i odcisków palców, z tego co wiemy ludzie byli w maskach – powiedziała – Dupki bały się pokazać twarze
-Aha...
-Erm, przepraszam. Za tamto. Papyrus miał rację, zadzwonił po mnie w oficjalnych sprawach, myślę, że źle zaczęłyśmy tę znajomość. Jestem Undyne, szefowa policji – praktycznie złamała Ci dłoń w uścisku – Więc, jesteś dziewczyną Sansa? Nie przypuszczałam, że dożyję dnia kiedy wsadzi swoją leniwą dupę w związek z kimkolwiek.
-Um... taaa – przyznałaś – Gdzie on jest?
-Sprząta mieszkanie od rana i zbiera to co nadaje się do użytku. Powinien teraz być w twojej sypialni. - Przytaknęłaś i podziękowałaś. Twój pokój wyglądał tak samo źle jak salon. Nekromantka. Chora Dziwka. Ścierwo. Zabij się. Suka. Wpatrywałaś się w te wszystkie słowa na ścianie.
-przestań. - odwróciłaś wzrok. Na podłodze siedział Sans. Obok miał pudełko z Twoimi rzeczami
-Przestań co?
-przestań na to patrzeć, zaufaj mi, jak raz zaczniesz będziesz miała problem z przestaniem – usiadłaś obok niego
-Mówisz to z własnego doświadczenia?
-....taaa, wolność jest cięższa niż przypuszczaliśmy, czasem straszna, ludzie świrują kiedy się boją
-Ludzie są chujowi – mruknęłaś pewnie – Ludzie zawsze byli chujowi
-nie wszyscy – szepnął patrząc na Ciebie – niektórzy są dobrzy – Zarumieniłaś się, lecz nim cokolwiek powiedziałaś usłyszałaś głośne miauknięcie. Wstałaś na równe nogi.
-MÓJ BOŻE! MÓJ KOT! - pobiegłaś tam gdzie słyszałaś zwierzaka, do salonu. Siedział na podłodze. Podniosłaś go– Przepraszam, że o tobie zapomniałam – głaskałaś go – między pazurami masz błoto – przyglądałaś mu się z uwagą – w futrze jakieś badyle. Znowu jadłeś kwiatki sąsiadów? - kot odmiauknął w odpowiedzi. Cóż, nie byłaś zła. Nic mu nie było.
-KTO TO? - Papyrus przyglądał się Twojemu zwierzakowi
-Oh... to .... um.... mój kot. Chcesz go pogłaskać? - odwróciłaś się tak, aby mógł go lepiej zobaczyć – Jest bardzo przyjazny, ale lubi drapać więc uważaj – szkielet zaczął go delikatnie pieścić. Zwierzak mruczał pod wpływem dotyku, w odpowiedzi przyciągał głowę bardziej pod rękę Papyrusa.
-OH! CHYBA MNIE LUBI! - odezwał się szczęśliwy – ZNACZY SIĘ, KTO BY MNIE NIE LUBIŁ?
-Ja... powinnam iść pomóc Sansowi z moimi rzeczami. Potrzymasz go? - oczy kościotrupa lekko zamigotały, przytaknął. Dałaś mu zwierzaka. W Twojej sypialni była teraz Undyne, stała skamieniała i wyraźnie zawstydzona. Sans natomiast próbował się nie śmiać. Odwróciłaś wzrok w miejsce, gdzie pani policjant się patrzyła.

... ... ...

To Twój szkicownik. Dokładnie ten sam który miałaś na zajęciach jak... szkicowaliście Sansa... nago. Był oczywiście podarty, ale niektóre z rysunków były bardzo widoczne. Odwróciłaś wzrok.
- To... to nie tak jak myślisz – zaczęłaś podnosząc obrazki. Szkoda, ten się nawet udał.
-Nie moja sprawa co robicie jak nikt nie patrzy – nadal się rumieniła.
-Nic nie robimy! - Undyne uniosła brwi. Oh, racja, przypomniałaś sobie Umawiamy się. - Nic z tych rzeczy... - dodałaś szybko.
-....jasne. Moi ludzie niedługo będą mieli przerwę obiadową. Ciekawa jestem gdzie zaprowadzi nas śledztwo – wpatrywała się w napisy na ścianach – Przepraszam za to.
-Nie twoja wina – odpowiedziałaś cicho. Zerkałaś na pudełko z ocalałymi duperelami. Kilka obrazków, nawet zdjęcia, zabawki dla kota, jakieś ubranie. Nie zostało tego zbyt wiele – To nie ma znaczenia – mówiłaś do siebie – To tylko rzeczy. - Rybia potworzyca klepnęła Cię niespodziewanie w plecy
-To jest duch! Twarda jak skała! Sans dobrą sobie sztukę wybrałeś.
-a no
-Hej, dacie się zaprosić na obiad? Nie miałam szansy dobrze się zaprezentować przed twoją dziewczyną – Powiedziała przyglądając Ci się z wielkim wyszczerzem.
-Taaak – chwyciłaś za pudełko – Obiad to dobry pomysł. Wasza czwórka (no i kot) poszła do auta policjantki. Weszłaś na tyły. Sans za Tobą. Przesunęłaś się, aby dać mu więcej miejsca. Undyne przyglądała Ci się z nieodgadnionym wyrazem twarzy w lusterku. Niewielka knajpa była niedaleko mieszkania kościotrupów. Papyrus zajął miejsce, a Sans obok niego.
-NIE CHCESZ USIĄŚĆ OBOK SWOJEJ DZIEWCZYNY?
-.... racja, dzięki bracie – przesunął się obok Ciebie. Undyne nadal się gapiła. Przyszedł kelner i dał wszystkim menu. Długo się w nie wpatrywałaś starając się uniknąć jej ślepi. Nie udawało Ci się to.
-Miło mi w końcu cię poznać – odezwała się – Papyrus wiele o tobie mówił. To, że Sans z kimś chodzi to święto. Zastanawia mnie dlaczego wcześniej nic na twój temat nie mówił
-Nie rozpowiadaliśmy o tym – starałaś się bronić – Ani ja ani on nie byliśmy pewni co do tego wszystkiego
-ta, zerwaliśmy kontakt nawet na dwa tygodnie – mruknął leniwie – ale wróciła po więcej – zarumieniłaś się, znając prawdę. Skupiłaś się na menu. Zupa. Dobry pomysł.
-Wyglądacie razem uroczo. Chcę zdjęcie – bezceremonialnie chwyciła za komórkę
-ŚWIETNY POMYSŁ! - Przysunęłaś się do Sansa i oboje się uśmiechnęliście. Papyrus zmarszczył brwi – NIE CAŁUJECIE SIĘ! JAK KTOKOLWIEK INNY MA WIEDZIEĆ ŻE ZE SOBĄ CHODZICIE? - Undyne przyglądała mu się z uwagą. Westchnęłaś i cmoknęłaś Sansa w policzek.
-Awww przepraszam, przegapiłam – odezwała się – Można jeszcze raz? - Tym razem to Sans przystawił swoje zęby.
-ZAPOMNIAŁEŚ O EFEKCIE DŹWIĘKOWYM! MUSISZ TO POPRAWIĆ!
-A może przestaną udawać cnotki niewydymki i zaczną się całować w usta! - krzyknęła Undyne. Wpatrywałaś się w Sansa, który ani drgnął. Rumieniłaś się, nie byłaś pewna co dalej zrobić, zamknęłaś oczy i pocałowałaś go w zęby. Potem niemal natychmiast popatrzyłaś na Undyne. Schowała telefon. - O tak, mam już wasze słit fotencje – zmarszczyłaś brwi – Ale muszę zapytać – mówiła dalej – Od jak dawna się spotykacie? Całujecie się jak niemowlaki na pierwszej złej randce
-CÓŻ TO NIE ICH WINA UNYNE! SANS NIE MA UST!
-No tak, ale nie o to chodzi, nie wsadza żadnej PASJI czy SERCA w pocałunek!
-NIE WSZYSCY SĄ TACY JAK TY UNDYNE! - wzruszyła ramionami wiedząc, że to co mówi Papyrus jest prawdą. Kelner wrócił i dostałaś swoje spaghetti. Potworzyca znowu na Ciebie spojrzała.
-Opowiedzcie mi raz jeszcze jak się poznaliście. - Zarumieniłaś się. Głupi Mettaton.
-Poszłam do Grillby's i wsadziłam palec w jego oczodół – Nie było tak źle, kiedy wspomniałaś o tym drugi raz. Brzmiało jeszcze gorzej – Wydaje mi się, że byłam już wtedy całkiem pijana.
-I co, Sans, umawiasz się z każdą dziewczyną, która wsadzi ci palec w oko?
-tylko z jedną – Undyne była pełna podejrzeń. Nie podobało Ci się to. Nie chciałaś, aby kłamstwo wyszło na jaw w taki sposób.
-To dopiero początek historii! - zaczęłaś. Cudownie. Sans odwrócił się w Twoją stronę, był ciekawy co masz jeszcze do powiedzenia – Ehem. Tak. Oczywiście jest jej więcej. Um. To pewne... - pauza.
-Więc? Czekamy.
-Racja. Um. Po całej sprawie z palcem w oku my... uh.... ja... pomyślałam że jest całkiem słodki. Więc... Ja... zagadałam go.... Um... moim najlepszym tekstem na podryw – Co? To? Było? Twój mózg płata Ci figle.
-masz mapę? bo zgubiłam się w twoich oczach
-TAK! - krzyknęłaś głośno – Przez to... um... oko... Tak zrobiłam... Sprytnie, co nie? - Undyne przyglądała Ci się jeszcze bardziej badawczo. Kelner wrócił ze spaghetti dla reszty. Zaczęłaś okręcać makaron na widelec próbując zapchać czymś swoją buzię. Nie mogłaś uwierzyć jak wielkiego debila z siebie robisz. A Undyne wydawała się taka spokojna! Jednak widziałaś ten błysk niedowierzania w jej oczach!
-I? Nie przerywaj w tym momencie. Skończ swoją historię.
-Racja, racja. Uh... - mlask mlask – Więc tak powiedziałam, on się zaśmiał. Zapytałam o jego numer by zaprosić go na kolejną randkę. Koniec – gryz mlask – A teraz mów o sobie. - I tak się stało. Mówiła o sobie, o swojej słodkiej narzeczonej imieniem Alphys, która pracowała jako naukowiec w laboratorium potworów. Była z niej dumna, zaprezentowała swój pierścionek. Był słodki. Teraz nie zwracała uwagi na Twoją historię i całe podejrzenie zniknęło. Wręcz przeciwnie, tak ciepło się do Ciebie zwracała kiedy dopytywałaś się o jej ukochaną. Kelner wrócił i Sans zapłacił za obiad. W czwórkę wróciliście do auta pani policjant i odwiozła chłopców do domu.
-Sans, masz coś przeciwko jeżeli pożyczę twoją kobitkę na chwilkę? - To raczej nie brzmiało jak pytanie. Szkielet wzruszył ramionami i wszedł do mieszkania. Papyrus poszedł za nim. Zaczęłaś się pocić. Undyne zwróciła się w Twoją stronę – Zachowujesz się tak jak Alphys kiedy coś ukrywa. - zmaterializowała włócznię – cokolwiek to jest, nie jestem fanką kłamstw, zwłaszcza kiedy ktoś drwi z moich przyjaciół, więc o co chodzi?
-Ja... nie chodzę z Sansem – przyznałaś.
-To widać – wystawiła broń w Twoją stronę – Ale dlaczego wszyscy myślą, że tak jest? - Opowiedziałaś jej wszystko od początku do końca nie pomijając żadnej, nawet wstydliwej części historii. Przez większą część Undyne stała i cierpliwie Cię wysłuchiwała, raptem pięć razy przewiercała Cię swoimi ślepiami. Właściwie było Ci lepiej, opowiedzieć komuś prawdę, aby ktoś wiedział co jest naprawdę na rzeczy. Większość osób poprawiała Cię przypominając Ci, że chodzisz z Sansem nie pozostawiając Ci drogi wyboru. Kiedy skończyłaś, rybny potwór zaczął się głośno śmiać. - FUHUHUHU i ludzie kupili tę ściemę? Rany. Wiedziałam, że z nim nie chodzisz odkąd zobaczyłam jak się wobec siebie zachowujecie. - Cholerna ona i jej spostrzegawczość. - Słuchaj nerdzie i słuchaj dobrze. Sans to świetny koleś który naprawdę naraża swój kark dla ciebie. Nie ty jedna jesteś w tej historii ofiarą. - Wyszczerzyła zęby – Życie dla nas jest równie chujowe. Szczerze. Po tym jak zobaczyłam co zostało z Twojego mieszkania nie wiem, dlaczego nadal brniesz w to gówno, ale ej, mogłaś trafić na gorszego z nas. -Znowu zaczęła się śmiać – Serio? Sans? Powinnam zorientować się od początku. Wiedziałam, że nigdy nie zwiąże się z ludzką samicą
-Nie jest taki zły – zaczęłaś czując, że powinnaś stanąć w obronie swojego chłopaka-na-niby. Undyne uniosła brwi.
-Co? Zakochałaś się w nim? Fuhuhuhuhu! - Z tymi słowami wsiadła do auta i odjechała.
Share:

23 komentarze:

  1. Fuhuhuhuhuhuhu
    Najlepszy rozdział, pewnie reszta będzie równie dobra. Jestem ciekawa jak wyglądały oświadczyny Alfy i Undyne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, będą jeszcze lepsze xD

      Usuń
    2. Oj uwierzę kochana
      Uwierzę jak nikomu innemu ;)

      Usuń
    3. Oh, zaczęłam być wiarygodnym źródłem informacji? XD

      Usuń
    4. Może, albo to ja ją zaczęłam być bardziej ufna XD

      Usuń
    5. In this world is kill or be killed! Mwahahahaha *wyskakuje jak Filip z konopi*

      Usuń
    6. No cóż no to zabijamy.
      Braciszku choć na chwilę ~~
      *trzyma w ręce nóż kuchenny*
      Pobawmy się w Frisk I Flowey'a. Jestem Flowey a ty frisk dobra Braciszku? Ok to....
      Hejka.
      chesz zginąć?
      *cisza *
      Umieraj!
      To za to że zadźgałeś kosą moją pluszową lalkę (naprawdę ta scena z lalkami jest wzięta z mojego życia)

      Usuń
  2. Undyne jest na serio bardzo spostrzegawcza *_*

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu się ktoś zczaił *O* o kucze .

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojoj się porobiło ( ・ั﹏・ั)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdziwiłabym się, gdyby Undyne będąc policjantką nie zorientowała się co jest nie tak. To opowiadanie jest świetne. Jak zwykle super tłumaczenie Yumi <3

    OdpowiedzUsuń
  6. I nasz sekret wyszedł na jaw *_* Ach ta Undyne i jej spostrzegawczość :-\

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczyłam, że dłużej utrzyma się to kłamstwo ale Undyne wszystko zniszczyła.

      Usuń
  7. Oh ta nasza pani kapitan. Robi się naprawdę ciekawie ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale skoro z niej taki dobry detektyw to szybko znajdzie włamywaczy XD
    Notka do nas: szkicownik chować w sejfie XD

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE