//Tutaj będzie znajdowała się okładka... jak już zostanie narysowana //
Od tłumacza: Nawet kiedy potwory wyszły na powierzchnię, opinia publiczna się podzieliła. Wielu ludzi było obojętnych na fakt, że nie są jedyni na Ziemi i z otwartymi rękami przyjęli nowych obywateli planety. Jednak, wielu ludzi też nie ufa potworom. Na całym świecie dochodzi do zbrodni i okazów nienawiści wobec potworów.
Kiedy nowy ochroniarz w Twojej firmie okazał się być szkieletem, Twój świat stanął na głowie. Będziesz musiała zmierzyć się z kłopotami jakich do tej pory nie miałaś, oraz z własnymi uczuciami wobec kościotrupa.
Opowiadanie z cyklu Czytelniczka x Sans (Undertale). Notki +18 będą oznaczone.
Autor opowiadania: Darkina
Oryginał: Klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Kawa & Współpracownicy (jesteś tu)
Zdjęcia & Dowcipy
Keczup & Wygwizdanie
Krew & Łóżko
Bracia & Śniadanie
Transportacja & Dotyk
Śnieg & Spaghetti
Flirt & Numer telefonu
Pomoc & Upokorzenie
Przygotowania & Impreza
...
Weszłaś w zimne poranne powietrze idąc po ulicy do pracy. Miałaś ciężki poranek. Wszystko co mogło pójść źle, poszło. Na Twojej koszulce jakimś cudem była plama więc musiałaś założyć swoje wcześniejsze ubrania. Odpadła Ci rączka od szafki. No i wywaliłaś śniadanie zanim je zjadłaś. Prawie czas do pracy, pomyślałaś, co jeszcze może się stać? Postanowiłaś wziąć kawę z pobliskiej budki z kawą, która stoi blisko bloku. Zauważyłaś też, że nie ma kolejki. Tylko jedna króliczka dodająca cukier do swojego latte i facet, który zamawiał swoją kawę. Podeszłaś i stanęłaś w kolejce czytając menu kiedy nagle gość przed Tobą zaczął krzyczeć.
-Dobra, kurwa, ty tam, ty paskudny podziemco! Dlaczego nie wrócisz tam skąd przyszedłeś?! – i oblał kociego sprzedawcę gorącą kawą potem odszedł. Stałaś całkowicie zszokowana patrząc jak odchodzi. Koci potwór wyglądał tak smutno, kiedy ścierał szmatką kawę.
-O mój Boże, nic ci nie jest? – podeszłaś do niego
-Nic mi nie jest, maleńka, bywało gorzej. Przynajmniej nie wylał mi tego na twarz – westchnął lekko. Wiedziałaś, że dookoła kręci się towarzystwo przeciwko potworom, w końcu potwory wyszły z Podziemia zaledwie dwa lata temu. Nawet w ich imieniu przemawia słodkie dziecko, jakie zostało przez nich na ambasadora, może to jakiś potwór który umie przybierać kształt ludzkiego dziecka? Nigdy jednak nie widziałaś takiej nienawiści. Większość potworów przeniosła się do wielkich miast na świecie, dlatego widok potworów to swoista nowość w takim małym miasteczku jak Twoje. Ale widząc, jak bogaty w oferty jest rynek pracy, po prostu żal się tu nie przeprowadzać. W ciągu ostatnich trzech miesięcy przybywa tu więcej potworów. Niepewnie wyciągnęłaś portfel.
-Poproszę małą kawę i proszę, pozwól mi zapłacić za kawę tego strasznego człowieka. – Sprzedawca spojrzał na Ciebie niepewnie
-Nie musisz tego robić. Przywykłem do tego, że wszystko jest beznadziejne.
-Mimo tego… - położyłaś na podstawce prawdopodobnie więcej pieniędzy niż trzeba – Źle się czuję, nie powinien tego robić, ani mówić. Nie wszyscy tacy jesteśmy. Naprawdę… przepraszam. – Wrzucił mokrą szmatkę do kosza i wzruszył ramionami
-Jasne, maleńka, jeżeli przez to poczujesz się lepiej – Wziął pieniądze i zaczął przygotowywać Twoje zamówienie. Spojrzałaś za siebie, byłaś jedyna. Ludzie nadal nie przywykli do potworów jako sąsiadów. Wzięłaś kawę i uśmiechnęłaś się do niego zanim odeszłaś. Odwzajemnił uśmiech nerwowo i pomachał Ci na do widzenia.
-Dobra, kurwa, ty tam, ty paskudny podziemco! Dlaczego nie wrócisz tam skąd przyszedłeś?! – i oblał kociego sprzedawcę gorącą kawą potem odszedł. Stałaś całkowicie zszokowana patrząc jak odchodzi. Koci potwór wyglądał tak smutno, kiedy ścierał szmatką kawę.
-O mój Boże, nic ci nie jest? – podeszłaś do niego
-Nic mi nie jest, maleńka, bywało gorzej. Przynajmniej nie wylał mi tego na twarz – westchnął lekko. Wiedziałaś, że dookoła kręci się towarzystwo przeciwko potworom, w końcu potwory wyszły z Podziemia zaledwie dwa lata temu. Nawet w ich imieniu przemawia słodkie dziecko, jakie zostało przez nich na ambasadora, może to jakiś potwór który umie przybierać kształt ludzkiego dziecka? Nigdy jednak nie widziałaś takiej nienawiści. Większość potworów przeniosła się do wielkich miast na świecie, dlatego widok potworów to swoista nowość w takim małym miasteczku jak Twoje. Ale widząc, jak bogaty w oferty jest rynek pracy, po prostu żal się tu nie przeprowadzać. W ciągu ostatnich trzech miesięcy przybywa tu więcej potworów. Niepewnie wyciągnęłaś portfel.
-Poproszę małą kawę i proszę, pozwól mi zapłacić za kawę tego strasznego człowieka. – Sprzedawca spojrzał na Ciebie niepewnie
-Nie musisz tego robić. Przywykłem do tego, że wszystko jest beznadziejne.
-Mimo tego… - położyłaś na podstawce prawdopodobnie więcej pieniędzy niż trzeba – Źle się czuję, nie powinien tego robić, ani mówić. Nie wszyscy tacy jesteśmy. Naprawdę… przepraszam. – Wrzucił mokrą szmatkę do kosza i wzruszył ramionami
-Jasne, maleńka, jeżeli przez to poczujesz się lepiej – Wziął pieniądze i zaczął przygotowywać Twoje zamówienie. Spojrzałaś za siebie, byłaś jedyna. Ludzie nadal nie przywykli do potworów jako sąsiadów. Wzięłaś kawę i uśmiechnęłaś się do niego zanim odeszłaś. Odwzajemnił uśmiech nerwowo i pomachał Ci na do widzenia.
...
Co za poranek. Usiadłaś za biurkiem stawiając kawę zaraz po prawej, wtedy jedna z Twoich koleżanek z pracy podeszła wołając Twoje imię.
-Cześć Misty – przywitałaś ją, lecz w duchu przeklinałaś. Miałaś już dość dzisiejszego dnia, a Misty choć jest miła to… bardzo … intensywna.
-Słyszałaś?! – pochyliła się w Twoją stronę stanowczo za blisko i zaczęła szeptać
-Um.. nie? – nie miałaś pojęcia o czym mówi. Aż się wyszczerzyła, że może jako pierwsza podzielić się z Tobą nową ploteczką
-Będzie z nami pracował potwór! – Ugryzłaś się w język nie chcąc jej zganić za krzyczenie do ucha, wolałaś uzyskać od niej więcej informacji
-Potwór? Tutaj?
-Dokładnie – odparła przebiegle – Po tym włamaniu w firmie w San Francisco, szefostwo postanowiło zatrudnić jakiegoś super ochroniarza. A niektóre z potworów są naprawdę silne! Chyba znaleźli jakiegoś do nas. Byłaś lekko zszokowana, nie spodziewałaś się, że Twoja firma będzie aż tak przewidująca.
-To całkiem spoko. Nienawidzę chodzić po okolicy w nocy. Jest całkiem strasznie kiedy sama późno wychodzę. – Drugi współpracownik Jeff podszedł do Twojego biurka.
-Gdybyś nie była taką pracoholiczką, nie musiałabyś zostawać po nocach – uśmiechnął się. Wywróciłaś oczami.
-Wiesz, ktoś musi robić raporty dla Adling. Chcesz pomóc? – Jeff podniósł ręce w geście poddania.
-Łoł, ej, cofam to!
-Tak myślałam. – Odpowiedziałaś.
-Ale robi się ciekawiej – odezwała się Misty – Lisa z kierownictwa powiedziała mi, że to potworzy szkielet. Nie wiedziałam, że mają szkielety. Zawsze myślałam, że wyglądają jak jakieś dziwaczne zwierzo-ludzie! Skuliłaś się trochę i otworzyłaś usta chcąc coś powiedzieć, ale Jeff wszedł Ci w zdanie opierając się o ścianę
-Sam nie wiem. To chujostwo jest popierdolone. Lepiej bym się sam obronił gumką do ścierania. – Dziewczyna ze stanowiska obok wychyliła się z pewnością w głosie.
-Z tego co wiem zacznie pracować zaraz po mojej zmianie. – Misty i Jeff spojrzeli na siebie, a potem na Ciebie.
-Racja! – krzyknęła Misty – Ty zawsze pracujesz do późna! Będziesz tutaj sam na sam z potworem! Często!
-Ta, jasne – odpowiedziałaś nie chcąc dawać im satysfakcji jakiej szukali. Misty miała coś jeszcze dodać, ale telefon na jej stanowisku zadzwonił
-Wybaczcie – uśmiechnęła się – Obowiązki wzywają! – odeszła zaraz potem, tylko Jeff pochylał się teraz nad Twoim biurkiem. Czekał, aż Misty chwyci za słuchawkę, wtedy położył rękę na Twoim fotelu
-Hej, zastanawiałem się czy robisz coś w ten wee… - przerwała mu Tessa, niska dziewczyna z długimi brązowymi włosami, podbiegła do Twojego biurka wołając Twoje imię z przerażeniem na twarzy
-Potrzebuję twojej pomocy!!! Pliki zniknęły, co mam zrobić?
-Wybacz Jeff, muszę się tym zająć – odsunęłaś się od niego chwytając za kawę.
-Ta jasne, narka – mruknął patrząc jak odchodzisz z Tessą. Ta była jedną z Twoich najlepszych koleżanek z pracy. Zazwyczaj przeraźliwie wstydliwa, ale od samego początku coś między wami kliknęło. Obie stałyście w windzie, a ona się uśmiechała.
-Wyczułam, że będę potrzebna.
-Cześć Misty – przywitałaś ją, lecz w duchu przeklinałaś. Miałaś już dość dzisiejszego dnia, a Misty choć jest miła to… bardzo … intensywna.
-Słyszałaś?! – pochyliła się w Twoją stronę stanowczo za blisko i zaczęła szeptać
-Um.. nie? – nie miałaś pojęcia o czym mówi. Aż się wyszczerzyła, że może jako pierwsza podzielić się z Tobą nową ploteczką
-Będzie z nami pracował potwór! – Ugryzłaś się w język nie chcąc jej zganić za krzyczenie do ucha, wolałaś uzyskać od niej więcej informacji
-Potwór? Tutaj?
-Dokładnie – odparła przebiegle – Po tym włamaniu w firmie w San Francisco, szefostwo postanowiło zatrudnić jakiegoś super ochroniarza. A niektóre z potworów są naprawdę silne! Chyba znaleźli jakiegoś do nas. Byłaś lekko zszokowana, nie spodziewałaś się, że Twoja firma będzie aż tak przewidująca.
-To całkiem spoko. Nienawidzę chodzić po okolicy w nocy. Jest całkiem strasznie kiedy sama późno wychodzę. – Drugi współpracownik Jeff podszedł do Twojego biurka.
-Gdybyś nie była taką pracoholiczką, nie musiałabyś zostawać po nocach – uśmiechnął się. Wywróciłaś oczami.
-Wiesz, ktoś musi robić raporty dla Adling. Chcesz pomóc? – Jeff podniósł ręce w geście poddania.
-Łoł, ej, cofam to!
-Tak myślałam. – Odpowiedziałaś.
-Ale robi się ciekawiej – odezwała się Misty – Lisa z kierownictwa powiedziała mi, że to potworzy szkielet. Nie wiedziałam, że mają szkielety. Zawsze myślałam, że wyglądają jak jakieś dziwaczne zwierzo-ludzie! Skuliłaś się trochę i otworzyłaś usta chcąc coś powiedzieć, ale Jeff wszedł Ci w zdanie opierając się o ścianę
-Sam nie wiem. To chujostwo jest popierdolone. Lepiej bym się sam obronił gumką do ścierania. – Dziewczyna ze stanowiska obok wychyliła się z pewnością w głosie.
-Z tego co wiem zacznie pracować zaraz po mojej zmianie. – Misty i Jeff spojrzeli na siebie, a potem na Ciebie.
-Racja! – krzyknęła Misty – Ty zawsze pracujesz do późna! Będziesz tutaj sam na sam z potworem! Często!
-Ta, jasne – odpowiedziałaś nie chcąc dawać im satysfakcji jakiej szukali. Misty miała coś jeszcze dodać, ale telefon na jej stanowisku zadzwonił
-Wybaczcie – uśmiechnęła się – Obowiązki wzywają! – odeszła zaraz potem, tylko Jeff pochylał się teraz nad Twoim biurkiem. Czekał, aż Misty chwyci za słuchawkę, wtedy położył rękę na Twoim fotelu
-Hej, zastanawiałem się czy robisz coś w ten wee… - przerwała mu Tessa, niska dziewczyna z długimi brązowymi włosami, podbiegła do Twojego biurka wołając Twoje imię z przerażeniem na twarzy
-Potrzebuję twojej pomocy!!! Pliki zniknęły, co mam zrobić?
-Wybacz Jeff, muszę się tym zająć – odsunęłaś się od niego chwytając za kawę.
-Ta jasne, narka – mruknął patrząc jak odchodzisz z Tessą. Ta była jedną z Twoich najlepszych koleżanek z pracy. Zazwyczaj przeraźliwie wstydliwa, ale od samego początku coś między wami kliknęło. Obie stałyście w windzie, a ona się uśmiechała.
-Wyczułam, że będę potrzebna.
-Taaaa, dzięki za to. Wszyscy chcą rozmawiać o tym nowym pracowniku, a potem Jeff chciał mnie zapytać o plany na weekend – mruknęłaś. Tessa zaśmiała się zasłaniając usta dłonią
-Nigdy się nie poddaje, co nie? – zaśmiałaś się
-Może pewnego dnia. Tego wspaniałego dnia.
-Zaraz… to będzie ktoś nowy?
-Ta, zatrudnili nocnego stróża, ochroniarza. Wszyscy mówią, że to potwór.
-Oh łał – uniosła brwi – Naprawdę? To cudownie!
-Tak też myślę! Mam wrażenie, że wszystkim to jakoś przeszkadza… To było do przewidzenia- Drzwi windy otworzyły się, obie wyszłyście na piętrze, gdzie było jej biuro. Tessa wyraźnie posmutniała
-Taaak, to było do przewidzenia – Opowiedziałaś jej potem co spotkało Cię rano, szczególnie o incydencie z kawą. Była przerażona. Przez kilka minut obie rozmawiałyście o planach na weekend kiedy przypomniałaś sobie dlaczego w ogóle do niej przyszłaś.
-Więc, naprawdę zniknęły ci jakieś pliki?
-Oh! – zakryła dłonią usta – Tak, rany, tak, właściwie. Przepraszam. Proszę pomóż. To była dobra wymówka, ale naprawdę potrzebna mi twoja pomoc – zaśmiałaś się i pochyliłaś się nad jej komputerem, aby pokazać gdzie są zapasowe dane. Reszta dnia minęła bez większych niespodzianek, ludzie dookoła szeptali o szkielecie i potworach. Na jakieś dwie godziny przed końcem zmiany, Lisa z kierownictwa wysłała wszystkim mail.
-Nigdy się nie poddaje, co nie? – zaśmiałaś się
-Może pewnego dnia. Tego wspaniałego dnia.
-Zaraz… to będzie ktoś nowy?
-Ta, zatrudnili nocnego stróża, ochroniarza. Wszyscy mówią, że to potwór.
-Oh łał – uniosła brwi – Naprawdę? To cudownie!
-Tak też myślę! Mam wrażenie, że wszystkim to jakoś przeszkadza… To było do przewidzenia- Drzwi windy otworzyły się, obie wyszłyście na piętrze, gdzie było jej biuro. Tessa wyraźnie posmutniała
-Taaak, to było do przewidzenia – Opowiedziałaś jej potem co spotkało Cię rano, szczególnie o incydencie z kawą. Była przerażona. Przez kilka minut obie rozmawiałyście o planach na weekend kiedy przypomniałaś sobie dlaczego w ogóle do niej przyszłaś.
-Więc, naprawdę zniknęły ci jakieś pliki?
-Oh! – zakryła dłonią usta – Tak, rany, tak, właściwie. Przepraszam. Proszę pomóż. To była dobra wymówka, ale naprawdę potrzebna mi twoja pomoc – zaśmiałaś się i pochyliłaś się nad jej komputerem, aby pokazać gdzie są zapasowe dane. Reszta dnia minęła bez większych niespodzianek, ludzie dookoła szeptali o szkielecie i potworach. Na jakieś dwie godziny przed końcem zmiany, Lisa z kierownictwa wysłała wszystkim mail.
Moi drodzy,
Chcę, abyście wiedzieli, że dzisiaj dołącza do nas nowy pracownik. Chciałabym, aby każdy przywitał się z naszym nowym ochroniarzem Sansem. Będę mu dzisiaj pokazywać budynek firmy i jeżeli nadal będziecie, skorzystam z okazji i was przedstawię. Będzie dbał o bezpieczeństwo firmy, więc przywitajcie się z nim jeżeli będziecie mogli.
Dzięki.
Lisa
Chcę, abyście wiedzieli, że dzisiaj dołącza do nas nowy pracownik. Chciałabym, aby każdy przywitał się z naszym nowym ochroniarzem Sansem. Będę mu dzisiaj pokazywać budynek firmy i jeżeli nadal będziecie, skorzystam z okazji i was przedstawię. Będzie dbał o bezpieczeństwo firmy, więc przywitajcie się z nim jeżeli będziecie mogli.
Dzięki.
Lisa
Mail wywołał kolejną falę cichych rozmów. Jeżeli nadal będziecie, pomyślałaś, Hah, oczywiście, że będę. Ze smutkiem spojrzałaś na stos papierów na swoim biurku. Dlaczego pan Adling nie zatrudni jeszcze jednego asystenta? Zastanawiałaś się. Ludzie po jakimś czasie przestali rozmawiać i wrócili do swojej pracy. Pod koniec dnia zauważyłaś, że zrobiło się mniej tłoczno. Dziewczyna z naprzeciwka dawno zniknęła, widocznie w ogóle nie była zainteresowana nowym pracownikiem. Lisa przybyła na piętro jakieś dziesięć minut po oficjalnym końcu pracy, ale nadal kilkoro z was siedziało przy biurkach. Większość świateł była wyłączona, więc panował półmrok. Misty już nie było, a Jeff zakładał swój płaszcz.
-Puk puk! – krzyknęła Lisa wchodząc do prawie pustego biura.
-Cześć Lisa! – krzyknęłaś.
-O jak miło, niektórzy nadal tu są! – stukot jej obcasów roznosił się echem po pomieszczeniu. Ktoś szedł za nią. Przyglądałaś się mu z zainteresowaniem. Był… zdecydowanie szkieletem. Trzymał ręce w kieszeniach, więc widziałaś tylko jego czaszkę, ale musisz przyznać, że dobrze się prezentował. Miał na sobie czarną kurtkę ochroniarza, pod nią białą zapinaną na guziki bluzkę, czarny krawat i szare spodnie. Zdecydowanie był lepiej ubrany niż ochroniarze w sklepach. Przy biodrze miał też czarny pasek z przypiętymi przyborami. Przez cały czas szeroko się uśmiechał i miałaś wrażenie, że w oczodołach ma jakieś… światełka? Lisa stanęła na środku i zaczęła mówić nieco głośniej.
-Moi drodzy, to Sans, będzie pracował tutaj w nocy. Od dziewiętnastej do trzeciej nad ranem, więc jak sądzę wielu z was nie będzie miało okazji go spotkać, ale i tak miło będzie was sobie przedstawić. Zwłaszcza, jeżeli będziecie musieli zostawać po godzinach – zerknęła w Twoją stronę z uśmiechem – O wiele lepiej będzie się bliżej poznać – Potwór wyciągnął kościstą dłoń z kieszeni i machnął spokojnie na przywitanie. Potem odezwał się niskim, ochrypłym głosem
-cześć – Jeff odburknął
-Cześć – i poszedł w stronę windy. Większość pracowników zrobiła tak samo. Jakoś zawstydziło Cię ich zachowanie i chciałaś, aby poczuł się przyjaźniej przywitany. Wstałaś od biurka i podeszłaś do nich.
-Cześć, jestem asystentką pana Adlinga – podałaś Sansowi swoje imię – Jesteś Sans? Dobrze do wymawiam?
-jasne – uśmiechnął się, choć chyba ciągle się uśmiechał. Wyciągnęłaś w jego stronę dłoń, wyraźnie był zaskoczony, ale chwycił za nią. Dotyk jego dłoni był niezwykły. Chciałaś nie pokazywać swojego zafascynowania nowym doznaniem. Po uścisku dłoni zaczęłaś mówić dalej
-Pracuję do późna. Często. Coś czuję, że często będziemy się widywać
-miło cię poznać, dzieciaku
-Wzajemnie – Z jakiegoś powodu natychmiast go polubiłaś. I jakoś, zostawanie do późna nie wydawało się już takie męczące.
-Cześć Lisa! – krzyknęłaś.
-O jak miło, niektórzy nadal tu są! – stukot jej obcasów roznosił się echem po pomieszczeniu. Ktoś szedł za nią. Przyglądałaś się mu z zainteresowaniem. Był… zdecydowanie szkieletem. Trzymał ręce w kieszeniach, więc widziałaś tylko jego czaszkę, ale musisz przyznać, że dobrze się prezentował. Miał na sobie czarną kurtkę ochroniarza, pod nią białą zapinaną na guziki bluzkę, czarny krawat i szare spodnie. Zdecydowanie był lepiej ubrany niż ochroniarze w sklepach. Przy biodrze miał też czarny pasek z przypiętymi przyborami. Przez cały czas szeroko się uśmiechał i miałaś wrażenie, że w oczodołach ma jakieś… światełka? Lisa stanęła na środku i zaczęła mówić nieco głośniej.
-Moi drodzy, to Sans, będzie pracował tutaj w nocy. Od dziewiętnastej do trzeciej nad ranem, więc jak sądzę wielu z was nie będzie miało okazji go spotkać, ale i tak miło będzie was sobie przedstawić. Zwłaszcza, jeżeli będziecie musieli zostawać po godzinach – zerknęła w Twoją stronę z uśmiechem – O wiele lepiej będzie się bliżej poznać – Potwór wyciągnął kościstą dłoń z kieszeni i machnął spokojnie na przywitanie. Potem odezwał się niskim, ochrypłym głosem
-cześć – Jeff odburknął
-Cześć – i poszedł w stronę windy. Większość pracowników zrobiła tak samo. Jakoś zawstydziło Cię ich zachowanie i chciałaś, aby poczuł się przyjaźniej przywitany. Wstałaś od biurka i podeszłaś do nich.
-Cześć, jestem asystentką pana Adlinga – podałaś Sansowi swoje imię – Jesteś Sans? Dobrze do wymawiam?
-jasne – uśmiechnął się, choć chyba ciągle się uśmiechał. Wyciągnęłaś w jego stronę dłoń, wyraźnie był zaskoczony, ale chwycił za nią. Dotyk jego dłoni był niezwykły. Chciałaś nie pokazywać swojego zafascynowania nowym doznaniem. Po uścisku dłoni zaczęłaś mówić dalej
-Pracuję do późna. Często. Coś czuję, że często będziemy się widywać
-miło cię poznać, dzieciaku
-Wzajemnie – Z jakiegoś powodu natychmiast go polubiłaś. I jakoś, zostawanie do późna nie wydawało się już takie męczące.