Handlarz Iluzji
Notka od autora: Opowiadanie będzie składało się z dwóch lub trzech części. Dostosowane do czytelnika pełnoletniego. Czytelniczka x Mettaton.
Autor: Silent Omen
Spis treści:
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III (obecnie czytany)
~~~~



- Ah…! Ah…! Ah…!!! – jęczałaś rytmicznie wraz z każdym pchnięciem. Ujeżdżałaś go, a on podtrzymywał twoje biodra wbijając w nie palce. – OH… KURWA!
Rżnęliście się bez przerwy od dobrych dwóch godzin. Ludwinkowa pewnie hiperwentyluje z oburzenia. I z zazdrości. Przeszły ci ciarki po plecach, gdy spojrzałaś w jego twarz. Oczy jarzyły się lubieżnym, fosforycznym różem, miał rozchylone usta i włosy rozsypane na pościeli. Po jego policzku przemknęła łuna światła i znikła zaraz, kiedy komputer przeszedł w stan czuwania. Otoczyła was ciemność, w której promieniowały dziko dwie tęczówki i serce rdzenia – różowe, niczym neony holenderskiego burdelu. Zapadła intymna atmosfera, gęsta od westchnień, wulgaryzmów, dotyków i seksu. Czułaś nadchodzący orgazm. Całe twoje ciało spięło się w oczekiwaniu na ten moment, gotowe i spragnione fali rozkoszy. Jeszcze… Jeszcze tylko trochę…

STOP.
. . .
- … co jest, kurwa…? – przeczesałaś włosy do tyłu. Zupełnie ciemno. Jak w dupie u murzyna. – Ej, Mettaton – potrząsnęłaś nim. Zero reakcji. Zasnął? Nie no kurwa, bez jaj! To robot! Wyprostowałaś się wciąż siedząc na jego biodrach. Z tą różnicą, że teraz przypominał bardziej lalkę z sexshopu dla desperatek, aniżeli jurnego kochanka. Twój cudowny orgazm pękł jak mydlana bańka. Dopiero po dłuższej chwili dostrzegłaś migający na jego piersi alert: bateria wyładowana.
- Ja pierdolę! – wrzasnęłaś i poderwałaś się z łóżka wściekła. W nagłym przypływie bezsilności kopnęłaś poduszkę. – Kurwa mać!
Wiedziałaś, że to koniec. Mettaton będzie ładował akumulatory przynajmniej do rana. A ty miałaś taką ochotę…
Przewrotność losu i nadal palące pragnienie między udami przepełniły cię determinacją. Przyrodzenie robota co prawda nadal sterczało na baczność, nieugięte wzorem generała szwabskiego pułku, lecz nie jesteś przecież jakimś zwyrodniałym dewiantem, nie kręci cię „na śpiącą królewnę”. W akcie rozpaczy sięgnęłaś więc do swej szafki i wyciągnęłaś swego przyjaciela Józefa, przechrzczonego z pierwotnego Vibro Max Super Extra Jebadło 2000. Następnie ułożyłaś się z Józefem na łóżku i przerzuciłaś sobie przez talię ramię Mettatona. Ale jesteś żałosna… Niechaj nie widzi tego Jahwe i Król Polski Jezus Chrystus, ani pradawni bogowie, ani żaden inny pogański bałwan. Wetknęłaś go sobie tam, gdzie w samotne noce jego przeznaczeniem było docierać. Klik!
I dupa zbita.
Baterie się wyczerpały. Nie było „bzzzz”.
Byłaś wściekła, opętana frustracją. Znowu zerwałaś się na równe nogi, pochwyciłaś Józefa i jednym susem znalazłaś się przy oknie.
- Chuj z takim chujem!!! – krzyknęłaś i otworzywszy je na oścież cisnęłaś wibratorem w gęsty mrok. Usłyszałaś odgłos tępego uderzenia, co jednoznacznie świadczyło o tym, iż twoje jebadło najprawdopodobniej wylądowało na asfalcie.
                A potem uświadomiłaś sobie ogrom swojego idiotyzmu. Cóż, cała ta nagromadzona głupota w końcu musiała eksplodować. Narzuciłaś na siebie ciuchy z rodzaju „podomki” i cichutko jak myszka wymknęłaś się z mieszkania. Nawet nie zapaliłaś światła na klatce schodowej, po prostu zbiegłaś w swoich zakopiańskich kapciach starając się nie narobić przy tym hałasu i wyszłaś na zewnątrz. Twoje rozgrzane ciało musnął chłodny zefirek. Niczym tajny agent KGB przemknęłaś ukradkiem na drugą stronę ulicy rozglądając się na boki. Teren czysty. Józef leżał osamotniony na środku chodnika. Ciekawe, czy po tym majestatycznym locie, niemal tak spektakularnym, jak dziesiąty kwietnia w Smoleńsku, nadal będzie działał. Prawie miałaś wyrzuty sumienia. Zgarnęłaś go i truchcikiem wróciłaś do siebie. Fart, że nikt cię nie zauważył. Młoda dziewczyna w szlafroku i trepkach z Bukowiny Tatrzańskiej, biegająca w blasku księżyca z wielką fujarą w dłoni to raczej niecodzienny widok. 
                No trudno. Dziki seks musi poczekać.  
***
- Hej, Mettaton… - siedziałaś oparta o jego bok, podczas gdy on obejmował cię ramieniem. Na ekranie telewizora przewijały się napisy końcowe. Wszystko się kiedyś kończy. Czas, który był wam przeznaczony mijał nieubłaganie, z każdym dniem coraz szybciej. Jakby Jezus wcisnął przycisk przyspieszenia na swoim magicznym odtwarzaczu. Nie chciałaś, ale musiałaś zaakceptować myśl o tym, że niebawem twoje życie wróci na stare tory. I jego już w nim nie będzie.
Był to miły wieczór i w sumie obawiałaś się, że twoje pytanie mogłoby go zrujnować. Zbyt długo jednak chodziło ci po głowie. Właściwie to odkąd Mettaton pojawił się na twoich kilkudziesięciu metrach kwadratowych. – … jak to jest z uczuciami u ciebie…? – wypaliłaś ni stąd ni zowąd.
Zapadła trudna cisza. Dałabyś sobie rękę odciąć, że robot wstrzymał oddech. Mocniej cię ścisnął.
- A jak myślisz? – zapytał po chwili.
- Nie wiem – odparłaś szczerze. – Serio, nie wiem. Od dawna się nad tym zastanawiam.
Spojrzał z góry na ciebie, wyraźnie rozbawiony.
- Od dawna zastanawiasz się, czy cię kocham – stwierdził, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie, zaś ciebie owo stwierdzenie poraziło w jednym momencie. Delikatne ręce nieprzerwanie zataczały uspokajające kółka na twoim nagim ramieniu, a tobie robiło się coraz goręcej. Bo dawno już odwykłaś od brzmienia tego słowa, a jeszcze bardziej – od jego znaczenia. Czułaś, że od jakiegoś czasu dzieje się z tobą coś cudownego i ważnego.
- Nie…! – wybąkałaś trochę za późno i trochę za mało przekonująco. – Po prostu… - nie zaczekał, aż dokończysz. Ujął cię pod brodę i zmusił do spojrzenia na siebie. Pogłaskał kciukiem twój policzek i złożył czuły pocałunek na ustach. Wplotłaś dłoń w jego miękkie, czarne włosy i wtuliłaś się w tors, jakbyś była małą dziewczynką szukającą schronienia w męskich ramionach. Był taki ciepły. Boże drogi, od dawna nie czułaś się tak bezpieczna i tak… kochana. Czy naprawdę potrzebowałaś odpowiedzi na swoje pytania? Może lepiej, gdy pewne rzeczy na zawsze pozostają niewypowiedziane.
                Tej nocy trzymał cię w swoich objęciach. Głaskał i pokrywał gorącymi pocałunkami, dopóki nie zasnęłaś. A kiedy usłyszał twój równomierny oddech i wiedział, że śpisz snem spokojnym, ukrył twarz w dłoniach i siedział tak aż do nastania poranka. Jego twórcy pomyśleli o wszystkim, lecz nie o tym, żeby podarować mu właściwą człowiekowi zdolność płaczu.
***
                Głupawą ankietę zabrałaś ze sobą do pracy. Niedobrze ci się robiło na samą myśl o jej wypełnianiu, aczkolwiek wolałaś nie robić tego w domu. Nieprzyjemny obowiązek postanowiłaś połączyć z równie nieprzyjemną pracą. Tak więc po odczytaniu motywującego maila od kierownictwa, rozesłaniu raportów i powpinaniu w odpowiednie segregatory odpowiednich faktur, z ciężkim sercem wzięłaś się za to, za co musiałaś. Ankieta swą objętością przypominała książkę telefoniczną. Nerwowo stukałaś czubkiem buta w biurko i opierając głowę na ramieniu przeglądałaś pobieżnie papierzyska. Większość pytań to pytania zamknięte. Tak, nie i nie wiem. Często, czasami, rzadko lub wcale. Pierdu, pierdu. Najgorsze były rozprawki, których od ciebie wymagano na końcu.

Opisz jakie odczucia wywołuje w tobie konieczność zwrócenia Mettatona.
W jaki sposób ten miesiąc wpłynął na ciebie?
Jak spędzałaś czas z MTT?
Czego będzie ci najbardziej brakować po upływie tych 30 dni?

Zrobiło ci się smutno. Niespodziewanie poczułaś nieokreślony ból i strach, chciało ci się płakać. Każde pytanie było kolejną szpilą wbijaną ci w duszę. Świadomość, że zostało wam ledwie kilka dni okrutnie ścisnęła twoje serce swymi szponiastymi łapami. Czy oni nie mają uczuć? Dlaczego każą ci odpowiadać na takie pytania? Pierdoleni, emocjonalni sadyści. A ty byłaś po prostu głupia. Myślałaś, że będzie fajnie, bo żarcie, bo romantyczny seks, bo na miesiąc zabijesz samotność. A teraz samotność, która miała nadejść, wydawała się po stokroć gorsza od poprzedniej.
- Ej, wszystko w porządku…? – poczułaś na ramieniu dotyk, który wyrwał cię z letargu. Pośpiesznie przetarłaś oczy kiwając głową.
- Ttak, jasne! Wszystko okej! – rzuciłaś siląc się na normalny ton głosu. Kurwa, chyba rozmazałaś sobie makijaż. Nad tobą stał Jurek, trzymał w dłoni czerwoną teczkę. A tak, rozliczenia. Miałaś się nimi zająć. – Wybacz, kompletnie zapomniałam! – wyrwałaś mu z rąk papiery i prędko zakryłaś nimi ankietę. Zauważyłaś, że kilka łez rozmyło na papierze atrament twojego pióra.
- Wwiesz… - podrapał się nerwowo po głowie, na której widoczne już były zakola. – Gdybyś… chciała pogadać, czy coś, to może… może wyskoczymy kiedyś na kawę? – wyglądał, jakby w gardle stanęła mu gula. – O-oczywiście bez podtekstów!
Uśmiechnęłaś się smutno.
- Może kiedyś. Przepraszam – oderwałaś się od biurka i pośpiesznym krokiem wyszłaś do łazienki. Trzeba się ogarnąć.
***
Drzwi znowu były otwarte. Odkąd on tu był, ani razu ich nie zamknęłaś i nie otworzyłaś przy pomocy klucza. Weszłaś do domu chwiejnym krokiem. Niedokończone rozliczenia w czerwonej teczce odłożyłaś na półkę z butami, niech szlag je trafi. Szpilki cisnęłaś gdzieś w bok.
- Witaj w domu, skarbie! – wyszedł ci na powitanie. Przyzwyczaiłaś się do tego uwodzicielskiego głosu. Objął cię. – Piłaś? – Oderwał się zaraz, żeby spojrzeć ci w oczy. – Kocie mój prześliczny, co się stało?
Rzuciłaś mu się na szyję i po prostu zaczęłaś szlochać. Powstrzymywałaś się przez cały dzień, rozpacz dopiero w jego ramionach znalazła ujście. Westchnął głęboko. Nic nie mówiąc poprowadził cię do pokoju i posadził na kanapie. Zdjął ci marynarkę, a potem przyciągnął do siebie i zaczął delikatnie wyjmować wsuwki z twoich włosów.
- Cśśś, spokojnie. Jestem przy tobie – powtarzał co rusz, a ciebie co rusz na te słowa przeszywał spazm płaczu. Twój misterny koczek po kilku zręcznych ruchach zmienił się w poczochraną czuprynę.
Czekał, aż się uspokoisz. Gładził cię uspokajająco po głowie. Nie wiesz ile czasu to trwało; ryczałaś, aż wypłakałaś wszystkie łzy, a potem milczeliście bardzo długo w swoich objęciach.
On wiedział. Oboje wiedzieliście.
***
Ostatnia noc była magiczna. Wiesz, że nie zapomnisz jej do końca swoich dni. Widok jego roziskrzonych oczu – takich, jakich nigdy już nie będzie ci dane zobaczyć – długo jeszcze będzie cię nawiedzał w snach. Byłaś pewna, że dostrzegłaś w nich wszystko to, co ludzkie. Tęsknotę, smutek, szczęście, wdzięczność. I coś więcej.
Pożegnanie wisiało w powietrzu i było nieubłagane, jak osiemnastowieczna gilotyna stojąca na rynku, czekająca na skazańca, nad którym wyrok dawno już zapadł. Miało uciąć ten miesiąc szybko i bezpowrotnie.
- Dziękuję za wszystko – mówił raz po raz całując cię po rękach. Ocierał twoje łzy, pocieszał, głaskał, pieścił i pieprzył tak, jakby jutro miało nie nadejść. Śmiał się z tobą i był przy tobie milczący, kiedy znowu rozpaczałaś.
                Za oknami pięknie świergotały wieczorne drozdy. Była to noc gęsta od skłębionych chmur i zupełnie bezgwiezdna. Chciałaś spamiętać każdy szczegół, bo wszystko było takie inne, niż zazwyczaj.
- Zostań – szepnęłaś, kiedy leżeliście w łóżku.
- Zostanę.
***
                Mimo wszystko jutro nastało, choć wolałabyś, aby w nocy był koniec świata. Mettaton zdjął z ciebie obowiązek odłączenia go od zasilania. Sam to zrobił. Zastając go „martwego” oczywiście znowu się poryczałaś, jak ostatnia życiowa kaleka. Wystarczyło już tylko rozłożyć go na części i spakować, ale „na szczęście” tym zajmie się ekipa. Miałaś ochotę się powiesić, albo strzelić sobie w łeb, jednak obiecałaś, że nie zrobisz nic głupiego – cokolwiek kryło się pod tym określeniem. Zamiast tego zaczęłaś dzień od końskiej dawki leków uspokajających, po których miałaś spać jak zabita.
                Wszystko przebiegło inaczej, niż na początku. Miałaś wrażenie, że szybciej. Do rozbiórki przyszli inni faceci – nie ci sami wąsaci, śmieszkujący Janusze. W duchu modliłaś się, żeby to wszystko dobiegło końca. Czułaś się wystarczająco mizernie, byłaś zmęczona i nawet nie miałaś już sił płakać. Twoje mentalne prośby zostały wysłuchane. Ekipa przyszła, zaczęliście od dokumentów. Pitu-pitu, srutu-tutu, od słowa do słowa, wszystko się zgadza, podpis tu, tu i jeszcze tu poprosimy parafkę. Finito. Na czas demontażu wyszłaś do kuchni, przekonana, że nie będziesz mogła na to patrzeć. Włączyłaś wieżę na lodówce i próbowałaś rozwiązywać krzyżówki. Nie okazałaś się wprawionym krzyżówkowiczem, biorąc pod uwagę fakt, że na końcu wyszło ci hasło: Chuj, dupa i kamieni kupa.
                Faceci zrobili, co mieli zrobić i po pewnym czasie krzyknęli na odchodne krótkie „do widzenia”. Usłyszałaś odgłos zamykanych drzwi. A potem głuchą, wwiercającą się w mózg ciszę. Czy wcześniej to mieszkanie było tak samo puste…?
                Leki powoli zaczynały działać, kręciło ci się w głowie i coraz częściej przymykałaś oczy na dłużej. Najlepiej będzie przespać ten chujowy dzień. Niech już się skończy. Wgramoliłaś się do łóżka i naciągnąwszy kołdrę po same uszy, przyjęłaś pozycję smutnej tortilli. Wsunęłaś rękę pod poduszkę i wtedy wymacałaś coś papierowego. Wyciągnęłaś spod spodu mały zwitek. W środku była wiadomość do ciebie:

To były najcudowniejsze 30 dni mojego życia. Odwagi. Nie ma nic, z czym byś sobie nie poradziła. Wiem, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Kochający Cię całą duszą,
MTT.








Autor:  mooncatyao
Tłumaczenie: Ojro


Autor: mellivial
Tłumaczenie: Ojro

Autor: guttural
Tłumaczenie: Ojro






Autor:  genalovestoons
Tłumaczenie: Ojro






Autor: disposablechimera 
Tłumaczenie: Ojro







Autor: EvilAngel
SPIS TREŚCI
Część I
Część II
Część III (obecnie czytana)
Epilog

 Sans nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Nie mógł uwierzyć, że ta istota, która obiecała ich nie skrzywdzić, odpowiadała za śmierć całego podziemia. Odpowiadała za śmierć jego przyjaciół. Odpowiadała za śmierć jego brata.
- co? – poczuł się zdradzony. Zaczął wzbierać w nim nie tylko smutek, ale także wściekłość. Czuł, jak jego magia zaczyna się aktywować. Nadal z Frisk na rękach zaczął się powoli podnosić. Immortal zaczęła robić to samo.
- a – ale jak?! czemu? myślałem, że jesteś ta dobra, miałaś nam pomagać! – teraz stał już i zaczął się powoli zbliżać do bogini, która zaczęła się powoli cofać. Jego oko zaczęło świecić się niebieskim płomieniem. Po obu jego stronach pojawiły się Gaster Blastery.
- Sans, posłuchaj mnie! – krzyknęła do niego Immortal przez łzy. On ją jednak ignorował, pochłonięty furią i żalem do kobiety. Ona, na razie, tylko się wycofywała, ale była gotowa użyć magii, by unieruchomić go lub powstrzymać przed czymkolwiek głupim.
- to przez ciebie! przez ciebie zginęło całe podziemie! PRZEZ CIEBIE ZGINĄŁ MÓJ BRAT! – pojawiły się także jego kolejne ataki, w postaci kości. Bez ostrzeżenia zaczął atakować Immortal, zapominając o tym, że jest boginią, więc mogłaby go z łatwością w pięć sekund zabić. Ona jednak nie atakowała, a jedynie odpierała jego ataki i próbowała go zatrzymywać magicznymi barierami, które niszczy w ułamku sekundy. Na twarzy Sansa zaczęły się pojawia łzy, które szybko znikały, zastępowane przez następne.
- Sans, proszę cię! Uspokój się i wysłuchaj, co mam ci do powiedzenia! PROSZĘ! – nie chciała go skrzywdzić, więc zaczęła go błagać by się uspokoił. On jednak, jak w amoku, nadal ją atakował, trzymając Frisk na rękach i zasłaniając ją, jakby chronił ją przed tą kobietą, która według niego i tak wyrządziła już wystarczająco dużo zła tej dziewczynie i im wszystkim. Jaki był głupi, że zaufał tej suce chociaż na chwilę.
- JESTEŚ NIKIM WIĘCEJ NIŻ WILKIEM W OWCZEJ SKÓRZE! NIE ZASŁUGUJESZ NA ŁASKĘ! – krzyknął do niej i puścił całą hordę pocisków z kości w jej stronę, w taki sposób, że nie dałaby rady ich uniknąć. Ona była zdesperowana, na granicy wytrzymałości psychicznej. Wiedziała, że nie dałaby rady tego uniknąć, a jej bariery zostałyby zniszczone.
- WYSŁUCHAJ MNIE! – w akcie rozpaczy uwolniła swoją magię. Wyglądało to jak wybuch, który dotarł do wszystkich ścian sali i tam się zatrzymał. Wszystkie ataki Sansa natychmiast zniknęły, ale on nie został zraniony. Upadł na podłogę kolanami, trzymając kurczowo Frisk na rękach. Immortal także upadła na kolana, zasłoniła twarz rękoma, a przez dłonie zaczęły wyciekać jej łzy.
- …p – przepraszam… - powiedziała cicho, zanosząc się płaczem. Złość Sansa zaczęła powoli maleć, nadal jednak był zły na kobietę, czuł się zdradzony i nie ufał jej już. Oboje zastygli w tych pozycjach. Cisza w pomieszczeniu był jak makiem zasiał. Żadne z nich nic nie powiedziało. Sans zastanawiał się teraz nad tym wszystkim, co kobieta mu powiedział. Po chwili, która zdawała się trwać wieczność, pierwszy przemówił Sans:
- mów. – powiedział krótko. Kobieta spojrzała na niego, odejmując dłonie od twarzy. Nie płakała teraz już tak dużo, ale jeszcze kilka łez zdołało uciec z kącików jej oczu.
- Co? – patrzyła na niego z zaskoczeniem.
- chciałaś, żebym cię wysłuchał, więc mów. – jego ton głosu był ostry, pozbawiony emocji. Immortal wzięła głęboki oddech, by się uspokoić. Po chwili zaczęła mówić.
- Co roku każdy Opiekun, by nadal móc opiekować się swoim Wszechświatem, musi poddać jedną osobę ze swojego Wszechświata „Próbie”. Na czym polega „Próba”? Cóż, w wielu światach oprócz równowagi między dobrem a złem, zaczyna się pojawiać coraz więcej zła. Jednak by dowieść, że dobro prosperuje jeszcze wśród ludzi w danym Wszechświecie, każdy Opiekun musi poddać próbie jedną osobę. Osobę tą wystawia się na działanie grzechów i sprawdza, czy ta jednak będzie tego żałowała, czy będzie coraz dalej zagłębiać się w swoich grzechach. W tym roku moją uwagę przykuła Frisk. Widziałam, że wpadła do Podziemie i wiedziałam, że bez drobnej pomocy nie uda się jej przejść całej i zdrowej przez Podziemie. Zauważyłam także, jak wielką mocą „Determinacji” posiadała. Właśnie tak uzyskała moc Resetu i Zapisu. – nadal mówiła, a Sans słuchał w milczeniu. – Oprócz jej „Determinacji”, spostrzegła także, jak dobrą, miłosierną, bezkonfliktową, miłą i uczynną dziewczyną była. Ponieważ co raz rzadziej moje Próby przebiegały pomyślnie, całą nadzieję pokładałam we Frisk. Wszystko szło zgodnie z planem, po tym, jak zmusiłam ją do trzeciego Resetu, kazałam jej zamordować kilka potworów-
- do jakiego miejsca kazałaś jej mordować? – przerwał jej Sans.
- Tylko do trzech piątych Ruin. – odpowiedziała. – Później oddałam jej kontrolę nad jej ciałem. Czułam i widziałam, jak okropnie się czuła z pyłem na rękach i grzechami na swoim sumieniu. Zdała Próbę. Byłam z niej dumna. Wiedziałam, że wtedy zresetuje tą linie czasową, jednak nic takiego nie zaszło. Widziałam, że dalej mordowała, mimo tego, że tego nie chciała. Wtedy zobaczyłam, że kontrolę nad nią przejęła Chara, która nie pozwoliła Frisk na reset. Chara chciała dokończyć to, co rozpoczęte…
Nie takich słów spodziewał się Sans. Myślał, że za całym ludobójstwem stoi jakaś zachcianka bogini, a nie rytuał, który udowodniłby to, czy Immortal nadal ma się opiekować tym Wszechświatem, czy ktoś inny, być może mniej kompetentny, przejmie jej obowiązki. Nie wiedział co powiedzieć i mógł by przysiąc, że to wszystko to jeden, wielki sen. Jeden wielki sen, z którego zaraz się obudzi w swoim i Papyrusa domu w Snowdin. I że lada chwila Papyrus będzie na niego krzyczał, żeby Sans się obudził i pomógł mu wypatrywać człowieka. Chciał nie chciał jednak, musiał zaakceptować całą tą prawdę. Odetchnął głęboko.
- kim była ta Chara i czemu chciała zabić wszystkie potwory? czy była ona zła? – zapytał Sans.
- Cóż… Chara była pierwszym człowiekiem, jaki spadł do Podziemia. Wpadła do góry, ponieważ nienawidziła ludzi i chciała zakończyć swoje życie, spadając z góry. Nie była jednak pod żadnym względem zła. Pewnie kojarzysz opowieść o Pierwszym Człowieku? – zadała pytanie Immortal.
- tak, ale Pierwszy Człowiek wcale nie chciał zabijać potworów, więc czemu teraz chciała? – to było dobre pytanie, jednak Immortal znała na nie odpowiedź.
- Kochany – przedstawię ci pewną sytuację. Jesteś martwy, ale twoja dusza nadal istnieje. Jakimś cudem podczas tego, jak jesteś martwy, twoja dusza została obudzona. Okazuję się, że to przez pewną osobę zostałeś obudzony i właśnie zostałeś jej prywatną niańką. Musisz się tą osobą opiekować. Widzisz jednak, że ta osoba morduje wszystko, co żywe i co napotka na swojej drodze. Czy nie doszedłbyś w takim razie do wniosku, że ta osoba chce więcej LOVE, więcej EXP i więcej pozostałych rzeczy? I, jako, że musisz tej osobie pomagać i się nią opiekować, to nie pomożesz jej w tym? I czy w końcu sam nie staniesz się żądny krwi?
To pytanie go, przysłowiowo, „zagięło”. Nie było ono pytaniem, na które łatwo było odpowiedzieć, więc kiedy już chciał zacząć mówić, znów zaczął się zastanawiać. Tak bardzo miał ochotę powiedzieć „Nie”, jednak wiedział, że odpowiedź jest zupełnie inna.
- tak… tak, masz rację… - kobiecie ulżyło, że zrozumiał wszystko i być może jest już na nią mniej zły, a może nawet jej wybaczył. Sans przypomniał sobie o tym, co wcześniej powiedziała mu kobieta, a że miał teraz wiele pytań bez odpowiedzi, zaczął.
- co zrobiłaś z Charą? – zapytał. Kobieta się zdziwiła tym pytaniem, jednak po chwili zaczęła się nieśmiało uśmiechać.
- Widzę, że postanowiłeś skorzystać z przywileju, który ci wcześniej dałam. No cóż, wracając do pytania – powiedzmy, że została tak jakby… „Zresetowana”. Przy następnym resecie będzie istnieć, jednak wróci do swojego normalnego charakteru sprzed dwóch ostatnich resetów, więc jej morderczość zniknie.
- czemu nie zareagowałaś wcześniej aby powstrzymać Charę? – Sans zadał kolejne pytanie.
- Opiekunowie przeważnie unikają bezpośredniego kontaktu i bezpośredniej pomocy, czekając z ostatecznością. Kiedy zauważyłam, że Chara przejmuję kontrolę nad ciałem Frisk, starałam się pomagać potworom, wpływając na nie tak, aby nie spostrzegły boskiej interwencji. Dzięki mnie Alphys wpadła na pomysł ulepszenia Mettatona do Mettatona NEO, zaplanowała ewakuację potworów, a Undyne zjawiła się na czas, by uratować Monster Kid’a. Dodatkowo – jak myślisz, czemu zmieniła się w Undyne the Undying, pomimo, iż jej ciało powinno odrzucić wcześniej podaną jej Determinację? Starałam się jak mogłam, nawet wspierałam ciebie… - na to nie był przygotowany. Owszem, wiedział, że nawet nieźle sobie radził z unikami i atakami, ale nie wiedział, że robił to z drobną pomocą kogoś. – Jednak skorzystałam z mocy sprawdzeni linii czasowych, której używam bardzo rzadko, tylko w razie nagłej potrzeby, tak jak w tej… - umilkła na chwilę. Odetchnęła i dokończyła swoją myśl – Nawet mimo wszystkich starań, doprowadzało to do jednego. Chara w ciele Frisk zabiła ciebie, Asgore’a, nawet Flowey’a. Potem kazała sprzedać Frisk jej duszę, by odzyskać ten świat…
Chociaż Sans wiedział, że za którymś razem Frisk – Chara dałaby radę go zabić, to nadal zszokowały go słowa Immortal. Rozumiał jeszcze, gdyby zabiła jego, ale Asgore’a? Potężnego króla potworów? Po chwili otrząsnął się i postanowił pytać dalej.
- czemu nazywasz się „Immortal”? – spytał. Immortal nie mogła zrobić nic innego, jak delikatnie się roześmiać.
- Teoretycznie każdy Opiekun jest nieśmiertelny. Teoretycznie. W praktyce wygląda to inaczej: kiedy Opiekun jest w boskiej formie, jest nieśmiertelny i nie można go zabić, jednak kiedy przybiera inną formę, staje się śmiertelny. Oznacza to także, że można go bardzo łatwo zabić. Kiedy ktoś zabije Opiekuna w innej niż jego boskiej formie, ten umiera i się nie odradza, przez co wiele Wszechświatów dostaje wtedy nowych Opiekunów. Ja jednak jestem nieśmiertelna zarówno jako człowiek, potwór i istota boska. I tak oto zostałam nazwana Immortal. Uwierz mi, moja nieśmiertelność często się przydaje, bo kiedy odwiedzam Alternatywne Uniwersa, nie raz zdarzy mi się zginąć… - wzdrygnęła się na samą myśl, że za niedługo ma przeprowadzić inspekcję w pewnym nieprzyjemnym wymiarze. Po tym zapadła chwila ciszy, którą jednak przerwał ruch Frisk w ramionach Sansa. Chociaż nadal miała zamknięte oczy, delikatnie obróciła się, układając siebie w wygodniejszej pozycji. Immortal i Sans, widząc to, uśmiechnęli się.
- Wygląda na to, że nasz Śpiąca Królewna za niedługo się obudzi. Chociaż pamiętając bajkę o Śpiącej Królewnie, to królewicz powinien ją obudzić – uśmiechnęła się i spojrzała wymownie na Sansa. Przez chwilę nie wiedział, o co chodzi, ale później jego kości policzkowe oblały się niebieskim rumieńcem. Immortal zaśmiała się.
- Dobra, już kończę z żartami. A teraz trochę poważniej: chcesz jeszcze mnie o coś zapytać, nim Frisk się obudzi?
Sansowi ulżyło po tym, co pierwsze powiedziała kobiety, bo był pewien, że pewnie mogłaby iść z tymi żartami jeszcze dalej, przez co wprowadzałaby go w wielkie zakłopotanie. Po chwili pomyślał przez chwilę o wszystkim, odkąd spotkał kobietę: jakie wywarła na nim pierwsze wrażenie, to, jak ją zabił, ile pytań miał do niej, to, jak się wściekł na nią, kiedy powiedziała mu prawdę… Ostatecznie jednak uznał, że nie zna się na boskich prawach i że każdemu, kto okazuje skruchę i prosi o wybaczenie, powinno się mu te wybaczenie dać, chociaż raz. Kiedy jeszcze przez chwilę myślał, pytanie samo mu się nasunęło na myśl.
- czy żałowałaś czegokolwiek w swoim życiu, oprócz tego, że kazałaś Frisk zabijać? – zapytał.
To pytanie było niespodziewane. Nie wiedziała, że Sans chce się dowiedzieć trochę więcej o niej. I chociaż chciałaby powiedzieć „nie”, albo zignorować to pytanie, musiała pamiętać o jednym: „Każdy czyn ma swoje konsekwencje. I każdy musi ponosić konsekwencje swoich czynów”.
- To było wtedy, kiedy Alternatywne Uniwersa zaczęły się dopiero pojawiać – zaczęła znienacka. – Nie byłam jeszcze wtedy pewna jak postępować z nimi i nie miałam wtedy jeszcze swojego doświadczenia, które mam dziś. Ale wracając: moją uwagę przyciągnął pewien wymiar. Owszem, była na nim mniej więcej równowaga, jednak widziałam, że zaczyna przeważać tam zło. Pomyślałam, że jeżeli to zmienię, to nic się nie stanie. Byłam w ogromnym błędzie… - odetchnęła głęboko i przełknęła ślinę. – Zmieniłam ten świat diametralnie, gdzie to dobro przeważało. Kiedy myślałam, że wszystko jest dobrze, raptem wszystko zaczęło się psuć… Całe AU znów zmieniło się w złe, tylko że to zło powróciło ze zdwojoną siłą… Na początku próbowałam znów pomóc, ale było coraz gorzej, a istoty z tego wymiaru zaczęły zagrażać innym wymiarom, między innymi także temu… Do wyboru nie pozostało mi nic innego, jak zniszczyć te Alternatywne Uniwersum… - umilkła. Po dłuższej chwili znów zaczęła mówić. – Po tym wydarzeniu postanowiłam, że już nigdy nie będę zbytnio mieszać w wymiarach i pozostawię je takimi, jakie są stworzone… - teraz Sans zaczął już rozumieć, czemu wcześniej nie zaprzestała ludobójstwu Frisk.
- i dlatego też wcześniej się nie pojawiłaś, aby powstrzymać Charę w ciele Frisk? I dlatego też postanowiłaś się już nie mieszać w niektóre sprawy? – zapytał Sans.
- Dokładnie… - zapadło milczenie. Nie trwało ono długo, ponieważ chwile później Frisk zaczynała być coraz bardziej się wiercić, co oznaczało, że już się wybudza. Sans był szczęśliwy i wdzięczny, że Frisk jest cała i zdrowa oraz że to nie ona odpowiadała na te wszystkie zabójstwa potworów. Był naprawdę szczęśliwy z tego powodu. Immortal dostrzegła to w jego oczach oraz dostrzegła jeszcze pewne uczucie, które zarazem ją zaskoczyło i uszczęśliwiło. Póki Frisk jeszcze się nie obudziła, Immortal postanowiła zapytać o coś.
- Lubisz ją, co? – powiedziała z uśmieszkiem.
- c – co? – jego policzki zaczęły się robić niebieskie. – znaczy, oczywiście, że ją lubię, w końcu chyba znów jest moją przyjaciółką…
- Nie zgrywaj głupiego – powiedziała rozbawionym tonem. – Wiesz, co mam na myśli – wysłała mu znaczące spojrzenie. Jego policzki jeszcze bardziej zaszły rumieńcem.
- n – nie rozumiem o co ci chodzi, jesteśmy tylko przyjaciółmi, nikim więcej – podrapał się po tyle czaszki ręką, która puściła ciało Frisk, ta jednak nadal niewzruszona leżała na jego nogach, dodatkowo jakby się próbując wtulić w niego, co jeszcze bardziej go zakłopotało. Immortal perliście się roześmiała.
- Kochany, czy ty myślisz, że się urodziłam wczoraj? – spytała, patrząc na ich dwójkę. Sans wiedział, że kobieta i tak wie o jego uczuciu do Frisk, więc pomyślał, że może lepiej będzie, jeżeli jej powie. Westchnął. W końcu chyba może jej zaufać, prawda?
- jesteś pewna, że Frisk tego teraz nie słyszy?
- Na sto procent – odpowiedziała z uśmiechem, na co on wziął głęboki oddech.
- dobra, masz rację… tak, lubię ją, kocham ją, nazwij to sobie tak, jak chcesz – jego rumienić znów się pojawił. Westchnął jednak ciężko, a rumieniec zaczął schodzić. – nie jestem jednak pewien, czy ona lubi mnie tak samo, jak ja ją… - wydawał się dość smutny wiedząc, że ta perspektywa jest najbardziej prawdopodobna. Owszem, Frisk uwielbiała jego towarzystwo, jednak mogło to oznaczać po prostu to, że lubi go jako przyjaciela i nikogo więcej. Było to przykre, ale musiał się pogodzić z tym. Immortal czuła obowiązek pocieszenia go. Położyła mu dłoń na ramieniu.
- Słuchaj, nie powinnam się mieszać w sprawy sercowe, ale jestem pewna jednego – ona też cię kocha. Nie wie tego 100%, bo nie sprawdzam prywatnych uczuć i myśli osób, ponieważ szanuję ich prywatność. Jestem jednak pewna, że Frisk lubi cię tak samo, jak ty ją. I jeżeli byś zadał je te ważne pytanie, wydaje mi się, że odpowiedź brzmiałaby „tak” – uśmiechnęła się do niego życzliwie. Ten mały, drobny gest, dodał Sansowi wiary. Uśmiechnął się i był wdzięczny Immortal, że poprawiła mu humor.
- dzięki. wiesz co jest zabawne? od początku uważałem cię za złą gościówę, ale teraz już wiem, jaki zakutym łbem byłem – roześmiali się.
- Więc… Przyjaźń i rozejm? – wystawiła w jego stronę rękę.
- jasne, czemu nie? – powiedział i podał jej rękę i rozległ się dźwięk pierdzenia. Immortal się zaśmiała, tak samo jak Sans, jednak patrzyła na niego z wyrazem twarzy „Chyba sobie ze mnie jaj robisz” i uśmiechem na jej małych ustach.
- żart z poduszką pierdziuszką w ręce nigdy się nie znudzi – śmiech bogini i Sansa przerwała Frisk, która właśnie zaczęła się budzić. Leniwie otworzyła swoje piękne, brązowe oczy i skierowała swój wzrok na Sansa, ignorując Immortal. Na widok jej oczu skupiających całą uwagę na nim, rytm bicia duszy Sansa przyśpieszył. Frisk jednak nie zauważyła tego, ponieważ przez chwilę niczego nie pamiętała: gdzie jest, czemu jest i dlaczego widzi przed sobą Sansa. Po chwili jednak wspomnienia zaczęły ją zalewać jak fale i przypomniała sobie wszystko: jak „coś” zmusiło ją do Resetu, to samo „coś” kazało jej mordować, morderstwo każdego potwora… Przez te ostatnie wspomnienie natychmiast odsunęła się od Sansa, bo była pewna, że widział, co zrobiła. Kiedy już się od niego odsunęła, nadal nie zauważając obecności Immortal, zaczęła płakać, chowając twarz w dłonie.
- S – sans… J – ja przepraszam, j – ja nie chciałam… - zaczęła się jąkać. Zanim jednak znowu zaczęła mówić, Sans podszedł do niej i ją przytulił. Chociaż dziewczyna to zauważyła i było to dla niej dziwne, nadal płakała i przepraszała. – J – ja zabiłam ich w – wszystkich, j – ja tak bardzo nie chciałam… Jakieś „coś” mnie do tego zmusiło… Sans, jest mi tak strasznie przykro i smutno, p – przepraszam… - nadal płakała.
Immortal krajało się serce, widząc to. Nie mogła znieść widoku płaczącej Frisk, zwłaszcza, że po części była to jej wina. Podeszła do dziewczyny i wzięła ją za rękę.
- Nie martw się, słonko, to nie jest twoja wina… Już spokojnie, kochanie… - powiedziała matczynym głosem. Frisk dopiero teraz zwróciła uwagę na dziwnie i niesamowicie wyglądającą kobietę. Na początku odsunęła się trochę od niej, wciąż jednak była tulona przez Sansa.
- spokojnie, dzieciaku, nie musisz się jej bać, ona ci wszystko wytłumaczy – Frisk spojrzała na niego z powątpiewaniem w oczach. Przestała jednak płakać i patrzyła na kobietę z zaciekawieniem.
- Kim jesteś? – zapytała Frisk.
- Zaraz wszystkiego się dowiesz. Musisz mi tylko podać drugą rękę – kiedy Frisk uwolniła się z ramion Sansa, podała drugą rękę kobiecie. Ta po chwili powiedziała: - Ponieważ nie mamy za dużo czasu, wyjaśnię ci wszystko telepatycznie. Dlatego lepiej się skoncentruj.
- Telepatycznie? To tak można? – zaciekawiła się Frisk. Sans też był zaskoczony tymi słowami i zachodził w głowę, czemu kobieta wcześniej tłumaczyła mu słowami, a nie telepatycznie, po czym krótka myśl kogoś z zewnątrz wbiła się do jego mózgu: „Nie zaufałbyś mi na tyle, żeby podać mi swoje ręce, ani nie uwierzyłbyś w telepatię” – powiedział głos Immortal w jego głowie. „wow… czyli to naprawdę działa…” – pomyślał i wpadł na pewien pomysł. „hej, słyszysz mnie?” – wysłał w stronę Immortal. „Tak” – odpowiedziała. – „A teraz, jeżeli możesz, daj mi święty spokój, muszę opowiedzieć wszystko Frisk…” - i, tak jakby, „rozłączyła się”. Frisk patrzyła na tą dwójkę i domyśliła się, że pewnie rozmawiają telepatycznie. Po chwili jednak przestali i cała uwaga Immortal była skupiona teraz na Frisk.
- Słuchaj Frisk, odpręż się i skup na naszych myślach. Im bardziej twoja uwaga nie będzie rozproszona, tym więcej będę ci mogła powiedzieć i tym więcej zrozumiesz – Frisk kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. Po tym obie zamknęły oczy i zaczęły rozmowę. Sans w tym czasie przyglądał się im obu. Zauważył teraz, ze Immortal ma na ubraniu kolory odpowiadające duszom różnych wartości… Oprócz tego były też inne kolory, takie jak róż, czerń, biel, a na włosach i masce – srebro i złoto. Nie wiedział, co mogło to oznaczać, myślał jednak, czy o może oznaczać, ze istnieje więcej kolorów dusz, niż tylko te, które znał? Bardzo prawdopodobne. Podczas gdy Immortal i Frisk „rozmawiały”, Sans zastanawiał się nad irracjonalnością tej sytuacji: siedzi właśnie spokojnie w Ostatnim Korytarzu, obok jego znajduje się bogini, która decyduje za los ich wszystkich i na której łaskę są zdani i ta sama kobieta rozmawia z dziewczyną, która, jak się wydawało, zabiła całe Podziemie, później okazało się, że została opętana i w tej samej dziewczynie kochał się Sans. Prawdopodobieństwo tego wydarzenia wynosiło mniej niż 1%, a jednak… Immortal w tym czasie wyjaśniała Frisk wszystko, co się działo, podczas gdy była nieprzytomna. Wysłała jej w myślach obrazy wydarzeń, które się działy: Chara, walka Immortal z Charą, to, jak Sans był wściekły na Immortal, a jednak jej przebaczył. Jedyny obraz, którego nie pokazała, to ten, gdzie Sans przyznał się do tego, że kocha Frisk. Zrobiła to z oczywistych powodów. Jednak podczas pokazywania tego, że Sans próbował chronić Frisk przed boginią, dziewczyna ukazała także swoje uczucie. I tak jak przewidywała Immortal – dziewczyna ma takie same uczucia jak Sans. To ucieszyło Immortal, postanowiła jednak nie mieszać się w ich relację. Wiedziała, że lepiej będzie, jeżeli pozostawi tą relację samej sobie, niż gdyby próbowała „pomóc”. Po krótkiej chwile obie otworzyły oczy i puściły swoje ręce. Immortal miała racje – dzięki telepatii przekazała dziewczynie szybciej informacje, niż gdyby mówiła. Immortal dała Frisk chwilę na ułożenie sobie wszystkiego w głowie. Gdy ta była gotowa, Immortal zaczęła mówić:
- Widzę, że dotarliśmy do końca, prawda? – te słowa przykuły uwagę Sansa i Frisk. Oboje patrzyli pytająco na kobietę.
- Chodzi mi o koniec tej linii czasowej. W końcu – chcielibyście resetu, prawda? – oboje pokiwali głowami na potwierdzenie. Wtedy przed Frisk wyświetliło się okno z napisami: Reset i Kontynuuj. Kiedy próbowała nacisnąć ten pierwszy, ten odmówił. Frisk, lekko zdziwiona, nacisnęła przycisk drugi raz. Bez efektu. Zwróciła swoją uwagę w stronę bogini.
- Nie rozumiem… Czemu nie mogę zrobić Resetu? – spytała Frisk.
- Frisk, myślę, że to przez to, że uwolniłam cię od Chary. Twoje ciało, umysł i Determinacja muszą być słabe i dlatego nie możesz wykonać Resetu. Ale nie martw się, mogę to za ciebie zrobić – wstała i zaczęła iść w przeciwną stronę. Bez pożegnania. Sans jednak po chwili wstał i zatrzymał kobietę, więc na nie zdążyła zrobić nawet kroku.
- czekaj! czy dało by się zrobić tak, że pamiętalibyśmy wszystko, pomimo Resetu? – zapytał. Frisk spojrzała na niego ze zdziwieniem. Immortal jednak – ze zrozumieniem.
- Byłam ciekawa, kiedy o to zapytasz. – odwróciła się w jego stronę. – Oczywiście, że dałoby się to zrobić, ale czy na pewno chcecie pamiętać o tym wszystkim? – zwróciła się do tej dwójki. Frisk także już stała na nogach i podeszła blisko Sansa. – Czy naprawdę chcecie pamiętać tą linię czasową? Tą linię czasową, w której tyle potworów straciło życie? Czy na pewno tego chcecie? – pytała z powagą w głosie. Sans i Frisk się zastanawiali. Ostatnie wypowiedziane przez Immortal słowa dały im trochę do zrozumienia. Z jednej strony woleli by o tym nie pamiętać i nie wiedzieć,, że takie coś w ogóle się wydarzyło, lecz z drugiej… Czy uciekanie od przeszłości było najlepszym wyjściem? Spojrzeli sobie w oczy ze zrozumieniem.
- Tak. – odpowiedzieli zgodnie chórem. Immortal była trochę zaskoczona, ale później zrozumiała.
- Lepsza jest brutalna prawda, od słodkiego kłamstwa, prawda? – cicho zaśmiała się pod nosem. – No cóż w takim razie: podajcie mi swoje ręce – wyciągnęła swoje dłonie w ich stronę. Oboje położyli swoje ręce na dłoniach kobiety. Przez chwilę przez dłoń Immortal i Frisk można było zobaczyć czerwony blask, zaś rzez dłoń Immortal i Sansa – niebieski. Kiedy dziewczyna i szkielet zabrali swoje ręce, tak, jak poleciła im bogini, w dłoniach Immortal znajdowały się dwa naszyjniki z zawieszkami w kształcie serc. Jedno czerwone, drugie niebieskie. Kobieta dała Frisk czerwony łańcuszek, a Sansowi niebieski. Kazała im je założyć.
- Te zawieszki są połączone z waszymi duszami. Pomogą wam przetrwać Reset bez wymazywania pamięci – wyjaśniała. Kiedy zawiesili je sobie na szyjach, zauważyli, że pomimo wagi zawieszek, te delikatnie się przyciągają. Immortal zauważyła to i szybko powiedziała – Tylko uważajcie, nie łączcie ich razem, chyba, że chcecie, by ta druga osoba mogła znać wasze myśli i uczucia – po tych słowach oboje natychmiast zabrali serca i trzymali je w dłoniach.
- Dobrze, a teraz ostatnie pytanie: dokąd chcecie, by działał Reset? Czy mam tylko zresetować tą linię czasową i cofnąć was do poprzedniej, na sam jej koniec, kiedy potwory wyszły na powierzchnię, czy chcecie przeżyć całą tą przygodę jeszcze raz? – zapytała kobieta. Po krótkiej chwili namysłu Sans i Frisk doszli do porozumienia.
- Przeżyć tą przygodę jeszcze raz – powiedzieli z uśmiechami, patrząc na siebie. Immortal, patrząc na nich, także się uśmiechnęła. Po chwili odwróciła się i miała już wrócić do przestrzeni Po – Za aby tam Zresetować linię czasową, jednak przypomniała sobie o czymś.
- Frisk , nie zdziw się jeżeli obudzisz się w Podziemiu mając 18 lat – powiedziała, po czym Frisk popatrzyła na nią ze zdziwieniem w oczach, jednak gdy chciała zadać pytanie, Immortal była szybsza. – Jak pamiętasz, lub nie, każdy Reset powoduje, że starzejesz się o jeden rok. Dlatego jak pierwszym razem wpadłaś do Podziemia, miałaś 15 lat, później nastąpił Reset i po nim miałaś 16 lat, w tej linii czasowej masz 17, a w następnej będziesz już pełnoletnia – uśmiechnęła się ciepło do niej po czym zwróciła się do Sansa. –A co do ciebie: wiem, że i tak potrafisz obronić siebie i nie tylko siebie, oraz że jesteś potężny, ale postanowiłam cię też trochę wzmocnić – powiedziała, a Sans poczuł, jak przepływa przez niego potężna magia. Uśmiechnął się i spojrzał na Frisk, która patrzyła na niego także uśmiechając się. Immortal robiło się ciepło na sercu widząc ich. „I ship it” pomyślała.
- Dobra, to ja lecę naprawić wszystko. Do zobaczenia na powierzchni! – puściła im oczko i zniknęła.
Sans i Frisk stali przez chwilę i patrzyli na miejsce, w którym niedawno stała kobieta.
- czy ona powiedziała „do zobaczenia na powierzchni”? – spytał Sans. Frisk w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami. W ułamku sekundy później nastąpił Reset.
Frisk obudziła się na łożu ze złotych kwiatów. Z początku nie rozpoznawała otoczenia, by po chwili przypomnieć sobie wszystko. Dotknęła swojej szyi i wyczuła naszyjnik, jaki dała jej Immortal. Uśmiechnęła się. Wstała i zaczęła iść dobrze znaną jej drogą. Po chwili przywitał ją złoty kwiatek.
- Cześć! Jestem Flowey! Kwiatuszek Flowey! – przedstawił się. Frisk, chodź wiedząc, że nie powinna, uśmiechnęła się. Podczas gdy Flowey coś mówił, ona przypominała sobie jak tragiczną historię skrywał z pozoru zły i wredny kwiatek. Przed jej oczami pojawiły się małe, białe pociski, tak dobrze znane dziewczynie.
- To są małe „przyjacielskie granulki”. Dajesz, złap ich jak najwięcej możesz! – powiedział i pociski zaczęły lecieć w jej stronę. „Też mi cię miło widzieć, stary – nowy przyjacielu” i pozwoliła się trafić przez pociski.

Sans obudził się w lesie Snowdin. Przez chwile był zdezorientowany, czemu jest tutaj, ale po chwili przypomniał sobie o Resecie. Wstał z ziemi pokrytej puszystym śniegiem i spojrzał w stronę wyjścia z Ruin. Uśmiechnął się. „welp. chyba czas przywitać nową – starą przyjaciółkę…”.
A więc tak, idąc za sugestią Andgory w komentarzach, no i chęcią zabawy w RP (RolePlay - odtwarzanie ról etc) z innymi albo po prostu pogadaniem.

TUTAJ

Macie discorda - czat na którym możecie porozmawiać w czasie rzeczywistym no i się pobawić.
Zaznaczam jednak, że link będzie aktywny tylko jeden dzień, ale myślę, że póki co styka. 

Ja NAPRAWDĘ powinnam się teraz uczyć....
Oto nieoczekiwany prezent jaki dostałam od Oczytanej. Chwalę się, bo sprawił, że moje serce zadrżało z radości, a po policzkach polały się łezki szczęścia. Wzruszyłam się, naprawdę. 
Nie znam słów, które opiszą radość jaką czuję. 
Dziękuję, za poprawienie nastroju w dzisiejszy męczący i stresujący dzień. 
A oto co dostałam! Podpisy są autorstwa Oczytanej, która niedawno była w Chorwacji :3

 Handlarz iluzji nie mógł sobie oczywiście odmówić zerknięcia na wspaniałe woreczki na lawendę, która rośnie wszędzie i można zakupić WSZYSTKO z lawendy w każdym napotkanym sklepie (gdy już po raz dwudziesty widziałam rzeczy typu sól do kąpieli lawendowa, mydło lawendowe, te morskie gąbki którymi możesz się myć dzięki... ekstraktowi z lawendy, którymi są oblane- to miałam dość xD) Lawenda tam to życie- laleczki i misie wypełnione lawendą- a jak nie sprzedają lawendy to cały sklep nią pachnie- nawet Handlarzowi iluzji kręciło się już od tego zapachu w głowie... kartce?
 Handlarz iluzji (w mojej asyście xd) przechadzał się po starówce wyspy Pag- na której nocował i którą zdążył bardzo polubić przez tydzień, dzięki miłym mieszkańcom.
 Razem z przyjaciółkami i Handlarzem iluzji zajadamy się tamtejszymi lodami (są pyyyszne *^*). Sprzedawca znał na tyle dobrze język polski, że codziennie wołał nam już z daleka "Cześć" i machał (wdawał się też w rozmowy i chętnie uczył się nowych słów :>). Aż żal było do niego nie podejść na tę jedną giga gałkę :'D.
 Handlarz iluzji obserwuje skrawek wyspy Pag z mostu i podziwia czystą wodę :D
 Handlarz iluzji robi przemarsz przez Zadar- urokliwa wyspa z ciekawą historią- polecam się zagłębić ;D
 Handlarz iluzji grzeje się w blasku zachodzącego słońca na kamienistej plaży wyspy Pag (tuż po tym jak odbył rejs statkiem po zatokach i z bliska mógł obserwować nieskazitelnie czystą wodę i żyjące w niej stworzenia... bo skakał tam do wody! ;3 )
  A oto widok z mostu podczas zachodu słońca. Prawda, że jest pięknie? I ten nieobecny wzrok Handlarza iluzji wpatrzonego w dal ;)
Na zakończenie mały bonus: Nasza Kropla Beskidu ma swojego kuzyna w Chorwacji ;)
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

Categories

  • ► DeltaRune 43
  • ► Do czego warto fapać 7
  • ► EddsWorld 52
  • ► Głos Ludu 1
  • ► Hazbin Hotel 7
  • ► Helltaker 10
  • ► Helluva Boss 20
  • ► Inne gry 72
  • ► Inne komiksy 246
  • ► My Little Pony 68
  • ► Tajemnica prostoty 15
  • ► Undertale 2933
  • ► Zootopia 228
  • ♥ 18 [Dla pełnoletnich] 418
  • ♥ Anime/Manga 41
  • ♥ Crushon.ai 1
  • ♥ Discord 56
  • ♥ Eventy 333
  • ♥ Handlarzowe gry 285
  • ♥ Komiksy 2727
  • ♥ Ogłoszenia 188
  • ♥ Oneshoot 170
  • ♥ Opowiadania 871
  • ♥ Papytus - maskotka blogowa 50
  • ♥ Prace czytelników 39
  • ♥ Tłumaczenia 3107
  • ♥ Ukończone 1621
  • ♥ Yaoi/yuri 98
  • Audio 1
  • Blizny czasu [Time Scar] 11
  • Córka Discorda [Daughter of Discord] 15
  • Cross x Dream 3
  • Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy?] 35
  • DeeperDown 23
  • Deos Numbria 9
  • Endertale 10
  • Fallen Flowers 23
  • Gra w kości [The Skeleton Games] 54
  • Handplates 86
  • Hellsiblings 4
  • HorrorTale 34
  • Mendertale 9
  • Między Ciałem & Kością [Between Flesh & Bone] 1
  • Mój martwy chłopak 16
  • My boo 43
  • Naprzeciw [Stand-in] 31
  • Nie jest to najlepszy sposób na życie 2
  • nieTykalny 14
  • Ocalić Blitzo 17
  • Opiekun Ruin 14
  • Poniżej zera 2
  • Prędzej czy później będziesz moja [Sooner od Later You're Gonna be Mine] 18
  • Projekt badawczy potwór 22
  • Słodkie Tajemnice 1
  • Springtrap i Deliah 33
  • SwapOut 10
  • Timetale 1
  • Uleczyć Blitzo 2
  • Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes] 48
  • Zagrajmy 12
  • Zapomniana Wytrwałość 4
  • ZombieTale 11

POPULAR POSTS

  • Und3rt8l3: S8n2 x F11sk x P86yrus [ by K8yl8-N8 - tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz I
  • Undertale: Sposób o jaki nikt nie prosił [The Crossover No One Asked For - tłumaczenie PL]
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz II [+18]
  • Undertale: Sam na sam z Sansem [tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ
  • Zootopia: Co inni pomyślą [Inter schminter - tłumaczenie PL] cz. IX
  • Zootopia: Pośpiech [Hustle - tłumaczenie PL] + 18
  • Undertale by Skele-Ton of Sin [tłumaczenie PL] [+18]
  • Zootopia: Gdy przyjdzie ochota to pies kota wyłomota [itch - tłumaczenie PL] +18
Obsługiwane przez usługę Blogger.

ARCHIWUM BLOGA

  • ▼  2025 (10)
    • ▼  kwietnia 2025 (1)
      • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSI...
    • ►  lutego 2025 (2)
    • ►  stycznia 2025 (7)
  • ►  2024 (3)
    • ►  grudnia 2024 (1)
    • ►  października 2024 (1)
    • ►  stycznia 2024 (1)
  • ►  2023 (26)
    • ►  listopada 2023 (2)
    • ►  października 2023 (1)
    • ►  sierpnia 2023 (1)
    • ►  lipca 2023 (1)
    • ►  czerwca 2023 (2)
    • ►  maja 2023 (2)
    • ►  kwietnia 2023 (1)
    • ►  marca 2023 (5)
    • ►  lutego 2023 (4)
    • ►  stycznia 2023 (7)
  • ►  2022 (36)
    • ►  grudnia 2022 (4)
    • ►  listopada 2022 (7)
    • ►  października 2022 (7)
    • ►  września 2022 (6)
    • ►  sierpnia 2022 (4)
    • ►  lipca 2022 (5)
    • ►  stycznia 2022 (3)
  • ►  2021 (119)
    • ►  grudnia 2021 (7)
    • ►  listopada 2021 (4)
    • ►  października 2021 (7)
    • ►  września 2021 (10)
    • ►  sierpnia 2021 (5)
    • ►  lipca 2021 (11)
    • ►  czerwca 2021 (5)
    • ►  maja 2021 (17)
    • ►  kwietnia 2021 (17)
    • ►  marca 2021 (14)
    • ►  lutego 2021 (13)
    • ►  stycznia 2021 (9)
  • ►  2020 (192)
    • ►  grudnia 2020 (7)
    • ►  listopada 2020 (11)
    • ►  października 2020 (29)
    • ►  września 2020 (26)
    • ►  sierpnia 2020 (6)
    • ►  lipca 2020 (21)
    • ►  czerwca 2020 (12)
    • ►  maja 2020 (2)
    • ►  kwietnia 2020 (26)
    • ►  marca 2020 (23)
    • ►  lutego 2020 (19)
    • ►  stycznia 2020 (10)
  • ►  2019 (412)
    • ►  grudnia 2019 (6)
    • ►  listopada 2019 (37)
    • ►  października 2019 (60)
    • ►  września 2019 (4)
    • ►  sierpnia 2019 (20)
    • ►  lipca 2019 (63)
    • ►  czerwca 2019 (48)
    • ►  maja 2019 (2)
    • ►  kwietnia 2019 (1)
    • ►  marca 2019 (19)
    • ►  lutego 2019 (23)
    • ►  stycznia 2019 (129)
  • ►  2018 (1142)
    • ►  grudnia 2018 (107)
    • ►  listopada 2018 (82)
    • ►  października 2018 (88)
    • ►  września 2018 (84)
    • ►  sierpnia 2018 (83)
    • ►  lipca 2018 (82)
    • ►  czerwca 2018 (61)
    • ►  maja 2018 (134)
    • ►  kwietnia 2018 (111)
    • ►  marca 2018 (121)
    • ►  lutego 2018 (78)
    • ►  stycznia 2018 (111)
  • ►  2017 (2190)
    • ►  grudnia 2017 (117)
    • ►  listopada 2017 (93)
    • ►  października 2017 (138)
    • ►  września 2017 (149)
    • ►  sierpnia 2017 (203)
    • ►  lipca 2017 (310)
    • ►  czerwca 2017 (195)
    • ►  maja 2017 (277)
    • ►  kwietnia 2017 (326)
    • ►  marca 2017 (146)
    • ►  lutego 2017 (108)
    • ►  stycznia 2017 (128)
  • ►  2016 (680)
    • ►  grudnia 2016 (134)
    • ►  listopada 2016 (179)
    • ►  października 2016 (99)
    • ►  września 2016 (134)
    • ►  sierpnia 2016 (50)
    • ►  lipca 2016 (60)
    • ►  czerwca 2016 (23)
    • ►  stycznia 2016 (1)
  • ►  2015 (33)
    • ►  grudnia 2015 (3)
    • ►  listopada 2015 (1)
    • ►  października 2015 (4)
    • ►  maja 2015 (4)
    • ►  kwietnia 2015 (8)
    • ►  marca 2015 (12)
    • ►  stycznia 2015 (1)
  • ►  2014 (1)
    • ►  grudnia 2014 (1)

Labels

Obserwatorzy

Copyright © Kinsley Theme. Designed by OddThemes