9 sierpnia 2017

8 sierpnia 2017

Pa dum

Generalnie to nie miałam pomysłu na żaden tytuł, a czułam potrzebę napisania notki. Stąd "pa dum". Po pierwsze. Nie wiem dokładnie kiedy i jak, na fb zrobiło się nas już nieco ponad 200 osób! 


No i nie wiem czy mam się cieszyć, bo jest Was tak wiele i ogólnie zacząć się pysznić i chwalić i pławić w blasku własnej zajebistości. Czy po prostu przystanąć, złapać się za brodę i zacząć się zastanawiać, czy to Wy czy ja jestem popierdolona. Heh

Ale mniejsza.  Cieszę się, tym bardziej, że tam wrzucam informacje o najnowszych notkach (pomijam komiksy, bo nie chcę nikomu spamić tablicy), czasem jakieś tam myśli się pojawią, czy filmiki, czy obrazki Wasze. No. W każdym razie to ta informacja już za nami. 

Teraz o czym. A tak 10.08 prawdopodobnie będę miała wolne. Mówię, prawdopodobnie, bo będę miała pewność jutro. Tak więc nadgonię to z czym zalegam, jutro postaram się po pracy wrzucić komiksy, aby w wolny dzień potłumaczyć trochę opowiadań... Jeżeli będę mogła, bo przyjaciel wrócił na wakacje do Polski i ugh, nie wiem czy jakoś nie wykorzysta dnia mojej wolności na "nieplanowany" i "niezapowiedziany" wypad. Ale, się zobaczy. Marzę tylko i wyłącznie o spaniu do 12. Heh.

Najgorszą częścią pracy w sklepie jest wstawanie "przed" miastem. Chodzi o to, że idąc do Biedronki nie ma otwartego po drodze sklepu do którego mogłabym wejść i coś kupić do jedzenia czy picia. Jadę autobusem, jednym z pierwszych, opieram czoło o szybę i widzę, jak pani ziewając otwiera kiosk. Jak inna pani przysypia na siedzeniu obok. Generalnie, to mnie męczy najbardziej. Raz przed pracą weszłam na kompa aby zobaczyć wasze komentarze i to jak rozmawiacie ze sobą. Heh, kiedy Wy kładliście się spać, ja już byłam na nogach. Takie to dziwne, serio. 

W niedzielę się troszeczkę zezłościłam. Generalnie poznałam już chyba wszystkie osoby z jakimi pracuję w Biedrze i jest ich sporo. W damskiej szatni nie ma dla mnie póki co szafki, więc muszę ubierać się z boku, ale to nic. Mnie tam to nie przeszkadza. 
Jak powiedziałam, zezłościłam się. Przede wszystkim przestraszyłam na początku, bo w niedzielę otwierałyśmy Biedronkę we trzy. Ja, kierowniczka i taka dziewczyna. Trzy na cały sklep, a weź tutaj, kierowniczka w papierach musiała siedzieć, jedna na kasie a ja co, sama z towarem do wypakowania zostałam... Roboty było wiele i jeszcze więcej. Utyrałam się strasznie. Potem, przyszedł gdzieś tak przed południem kolejny pracownik. Okazało się że jedyny facet na naszą Biedrę. Takie połączenie... nerda, który uczył się podrywu na bajce z Johnym Bravo. Serio. Albo może ja mam takie wrażenie. Generalnie to jeden z tych ludzi, do których mam "po prostu nie" już na starcie. Nic mi nie zrobił, może jest fajny, może to złe pierwsze wrażenie, może się przekonam. Może. Nikogo nie skreślam. Ale póki co - nie. Zwłaszcza po tym co dopierdolił. 
Nie będę mówiła o jego komentarzach kiedy mówił z ochroniarzem, ale dołożył mi roboty. Ja powiem tak, nie jestem typem człowieka, który się śpieszy. A w Biedrze to życie na czas i liczą się każde sekundy. Serio. Więc wiem, że nie jestem aż tak bardzo pomocna, jak mogłabym być, gdybym była szybsza. Ja jednak wolę swoją pracę wykonać powoli, a solidnie. Tak więc, byłam przy końcówce rozładowywania palety z wodą, patrzę na zgrzewki Nałęczowianki i na to, gdzie ja ją mam umieścić. Półka ponad moją głową, czyli ponad metr sześćdziesiąt nad ziemią. Szepczę
- O kurwa
I w myślach składam modły do Boga i planuję treść cyrografu z Szatanem, bo nie wiem do którego się zgłosić o pomoc. Okazało się, że obu postanowiło wysłuchać moich próśb. Przybył ten nieszczęsny on. Nazwijmy go Okularnik, dobrze? A więc, przyszedł Okularnik
-Pomogę ci, podawaj z palety a ja będę wrzucał
Powiedział, myślę, oka, mniej roboty dla mnie. Słaba płeć i takie tam. Podaję mu to i przez pierwsze trzy zgrzewki było super. Z tym, że Okularnik to człowiek który robi szybko, byle jak, byleby zrobić... Co się stało? Tak pierdolną wodą że wpadła w szczelinę między regałami i rozpierdoliła klientom pod nogi płyn do mycia naczyń na sąsiedniej alejce. 
Yap. Posprzątałam, bo z dwojga złego wolałam to niż wrzucanie wody na wysoką półkę, ale ugh, ile kurw mi pod nosem wtedy się pierdoliło to nie wyobrażacie sobie tego. 

Od dwóch dni siedzę na kasie. No i powiem szczerze, biorąc pod uwagę moje gabaryty oraz to, że na sklepie nie jestem zbyt przydatna, bardziej przykładałam się do tego. No i się zgadza. Jedyne ale to mam do siebie - bo nie pamiętam kodów wszystkich. No i do tego, że potrafię siedzieć od 6:30 do 12:00 bez żadnej przerwy tylko kasując i kasując i kasując ... Ale tak to jest fajnie. 
Obsługa kasy nie jest taka trudna, wbrew pozorom. Opanujesz podstawy i już wiesz. Umiem już wymieniać paragon w kasetce, dawać doładowania etc. 

Wczoraj z rana miałam swoją pierwszą przygodę z głupim klientem. Była baba, zakupy na ponad 200zł. Na końcu był nieszczęsny lakier do paznokci za 3.99zł. Stoi, waha się, czy go brać czy nie. Kolejka się zrobiła, a że sama zakupy miała duże, to ludzie w kolejce stali. Ostatecznie nie wzięła i podając mi ten lakier mi wypadł i się przeturlał na dół. Olałabym to i zostawiła, bo potem się podniesie, prawda? No ale się rozmyśliła i że jednak weźmie. No to kurwa, kucam po to, biorę i dodaję do zakupów. Ok, obrabiam kolejnego klienta i po chwili wraca ta baba z lakierem, że jednak nie. Bo ona znowu zmieniła zdanie. No i robi zamieszanie, że ona nie chce, że mam jej zwrócić forsę. No to dzwonię po kierowniczkę i mówię jaka zaistniała sytuacja. Jeden gość z kolejki w tym momencie nie wytrzymał no i wiadomo, zaczął narzekać. Nie jakoś chamsko, ale po prostu, narzekał, że od 10 min stoi, że ma dość, że kto to widział etc itd itp. Na to baba
-Ale niech pan nie będzie zły na dziewczynę - tutaj wskazuje na mnie - To jej pierwszy dzień
-Pani mówi do mnie? - odpowiada typ
-Tak, mówię do pana
-Pani tak to se może w domu rozkazywać, a nie tutaj. Tutaj to ja mówię co chcę. 
-Ale to nie wina tej dziewczyny - mówi inna kobieta z kolejki wskazując na mnie - tylko tej pani
-No ja wiem - mówi typ przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę - Nie jestem zły na tą nową, tylko na to niezdecydowane babsko. 
No i cała kolejka cisnęła po babie. Ostatecznie i tak lakier oddała, ale to było ciekawe. 
Dzisiaj? Dzisiaj już było i łatwiej - bo kody same do głowy wchodzą - ale i trudniej, bo ludzi wiele się obsłużyło. 
No i co zapamiętałam? Mmmm w sumie nie miałam żadnych akcji, byli i tacy i tacy klienci. Generalnie to poprawiłam kilku osobom humor, albowiem kiedy kupowali alkohol albo papierosy zawsze pytałam się o osiemnaście lat. Nawet jak widziałam starszą osobę. Uśmiechali się i oni i osoby z kolejki. Zawsze padały odpowiedzi, że nie. A to jeden papierosy dla ojca kupował, a to dwóm panom miesiąc do osiemnastki brakował. Trzy kobiety wyszły śmiejąc się głośno, kilka osób powiedziało, że zatrzymało się na poziomie kilkulatka. I takie tam. Bardzo podobały mi się te reakcje i bezpośredni kontakt z człowiekiem. Choć powiem, że póki co ... za dużo rzeczy na których muszę się skupić.

1. Patrzeć czy klient coś nie wynosi
2. Pytać się o "karta moja Biedronka" ja wiem, że to nudne i do porzygu, ale taki mamy obowiązek. Musimy się o te zasrane karty pytać. 
3. Sprawdzać czy waga nie wariuje

I takie tam. 
No i drobne. Kurwa. Królestwo za drobne! Wczoraj nie miałam w ogóle monet pięciozłotowych, dwuzłotowych i złotówek. Dzisiaj nie miałam w ogóle dziesięciogroszówek, dwudziestkogroszówek i dwugroszówek. A to komplikuje przy wydawaniu reszty. 

Z uwag? 
Zawsze, jak będziecie robić zakupy w Biedrze, siatki te małe, dawajcie na samym początku, tak aby kasjer nabił je jako pierwsze. Kartę możecie dawać kiedy chcecie, na początku, na końcu, w trakcie zakupów. ALE siatkę dawajcie na samym początku. Generalnie to coś z góry, w sensie od zarządu Biedronki. Za to, jak nabijemy siatkę jako pierwszą to dostajemy punkty. Generalnie nie wiem na co i po chuja to, ale tak jest. 
Więc siatki. 
Yap. Idę spać. 
Share:

7 sierpnia 2017

POPULARNE ILUZJE