15 marca 2015

Narzeczona Discorda - Propozycja [Bride of Discord ch 04]

Oryginalny tytuł: Bride of Discord
Autor obrazków do opowiadania: LovelyDragoness ; WolfSpirit1292 ; PandemoniumIsChaos ; fanshipping713 oraz Nstone53
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Fluttercord

Spis treści
Propozycja (obecnie czytany)

     Kiedy wszyscy panikowali, Discord był już daleko daleko od Canterlotu. Wędrował przez Equestrię rozprzestrzeniając chaos gdzie się tylko da. Zamieniał drzewa w cukierki, ptaki w pomarańcze, a wszystko przykrywał deszcz czekolady. Ponyville zostawił sobie na deser.
-Niech no pomyślę - mówił do siebie lecąc nad miastem - Co powinienem zrobić? Co powinienem zrobić? - zatrzymał się kiedy usłyszał śmiechy. Zleciał trochę niżej, zobaczył dwa kucyki na pikniku pod altanką. Ogier był starszym bratem Apple Jack, zaś jego towarzyszką była lokalna nauczycielka. On był ubrany w czarną muchę i pelerynę, ona miała na sobie różową sukienkę w falbanki. Discord zatrzymał się na pobliskiej chmurze i zaczął się przysłuchiwać.
-To bardzo miło z twojej strony, że zorganizowałeś ten piknik, Big Mac.
-Yap.
-Piękna noc, prawda? - powiedziała Cheerilee
-Yap.
     "No daj spokój chłopie" skomentował w myślach Pan Chaosu "Możesz przecież powiedzieć coś więcej!" W tym momencie na ramieniu pojawiła się jego mała wersja z rogami diabła i z widłami w łapach.
-NA CO CZEKASZ?! MAJĄ TAKI WSPANIAŁY WIECZÓR! ZNISZCZ TO!
Kiedy twarze kucyków były blisko siebie, Discord pstryknął w palce, a Big Mac głośno beknął, następnie zarumienił się.
-Wybacz.
"Teraz ona z nim zerwie!" stworzenie z trudem powstrzymywało śmiech, lecz ku jego zdziwieniu nauczycielka tylko się zaśmiała. "Może to ona powinna beknąć?" I jak powiedział tak zrobił.
-Przepraszam, ja chyba tez wypiłam za dużo bąbelków!
     Kucyki patrzyły się tylko na siebie i głośno śmiały, a Discord coraz bardziej czuł się ignorowany. Postanowił zasłonić całe niebo chmurami z waty cukrowej.
-Dziwne.- mruknęła nauczycielka - Niebo chwilę temu było czyste... - Ledwo co to powiedziała, a rozpoczęła się prawdziwa ulewa mleka czekoladowego. Big Mac ściągnął swoją pelerynę i zakrył swoją dziewczynę, deszcz nie był im straszny, bo gdy dobiegli do stodoły, aby się schować, głośno się śmiali.
-Dziękuję Big Mac! - pocałowała go w policzek, a potem popatrzyła na pole - To bardzo dziwne, nie uważasz?
-Yap.
-Nie łapię!- mówił Discord -Chociaż ich ośmieszyłem i naraziłem na niebezpieczeństwo, nadal są szczęśliwi?!
-DZIWNE, CO? 
-Dlaczego ja nie mam kogoś kto by tak ze mną był?
-BO JESTEŚMY ZBYT WSPANIALI!
-Dlaczego właściwie znowu mówię do siebie?
     -Jak mogłam na to pozwolić? - Twilight chodziła dookoła tronu
-Zadręczasz się tym już od ponad godziny! - powiedział Spike - To nie twoja wina!
-Tak, to jest moja wina! Księżniczka Celestia zaufała mi i dała w panowanie całe królestwo i popatrz co się stało!
-To wina Discorda, kochanie. Nie twoja. - uspokajała Rarity
-Prawda!- zawtórowała jej Pinkie - To jego wina, ta przepyszna czekolada spadająca prosto z nieba, bez ani odrobiny bitej śmietany!
-Czy to nie jest czekolada na Twojej twarzy?
Różowy kucyk za pomocą języka zlizał słodkość z kącików ust.
     -Miałaś rację przez ten cały czas, kochanie. - Rarity zwróciła uwagę na Fluttershy - Przepraszamy, że Cię ignorowałyśmy.
-Nic się nie stało... - zapewniła
     Wtedy do pokoju weszły Rainbow i Apple mówiąc, że zabezpieczyły wszystkie miejsca i uspokoiły na tyle na ile mogły mieszkańców. Zaraz potem przyszedł Shining Armor informując o zabezpieczeniach jakie postawił, rannych jakich zabrał do szpitala.
-Musimy go jakoś powstrzymać! - powiedziała Apple Bloom
-Wiem... - mruknęła Twilight - ...ale nie jesteśmy w stanie użyć naszych Elementów bez mojej magii.
-A co jeżeli Fluttershy posłała by mu swoje Spojrzenie? - zasugerowała Scootaloo
-Nie wiem czy to by na niego zadziałało... - szepnęła Fluttershy, nadal była przerażona tym, że była w jego rękach.
-Zadziałało na wcześniejsze potwory, prawda? - zauważyła Sweete Belle
-A moim zdaniem powinnyśmy mu skopać d... - Chciała powiedzieć Rainbow, ale Apple Jack jej przerwała.
-I co by to dało? Nawet jeżeli jakimś sposobem udałoby Ci się go zranić, uzdrowiłby się przy pomocy magii. Twilight, co powinnyśmy zrobić?
Księżniczka schowała twarz za kopytami.
-Nie wiem, po prostu nie wiem!
     Salę wypełnił znajomy przerażający śmiech.
-Tak szybko się poddajesz Twilight?
-Pokaż się tchórzu! - zawołał Armor - Jeżeli mojej żonie spadł chociaż włos z głowy, to ja...!
-Co jeżeli, książę? Niby spróbujesz zyskać skrzydła jak Twoja siostra?
-Daj spokój! - zawołała Rainbow - Pokaż się kurczaku!
Discord pojawił się za jej plecami.
-Kurczaku, huh? - popatrzył na swoje szpony - W jakimś stopniu możesz mieć rację.
Pegaz rozpędził się i znowu próbowała w niego wlecieć, jednak i tym razem Discord się przeniósł, a ona uderzyła w witraż. Całe szczęście ten wytrzymał.
-Kochana Rainbow... - cmoknął - ...zawsze musisz używać przemocy?
-Skończ z tym Discord! - krzyknęła Twilight
-Oh, czemu? Przecież dopiero zaczynam! - pstryknął palcami, a podłoga pod nimi zamieniła się w tak śliską, że wszystkie kucyki zaczęły się na niej ślizgać - Zobacz jaki jestem pomocny, umyłem wam nawet podłogę!
-Hej wielki brzuchu, daj spokój! - zawołała Apple Bloom
-Wielki brzuchu? I to mówi kucyk, który ma brzuch do połowy nóg?
-Hej, zostaw moją siostrę i jej przyjaciółki w spokoju! - Zawołała Apple Jack
-Przyjaciółki? Hmmm? Ciekawy dobór słów, patrząc na ich kłótnie, która uwolniła mnie z głazu za pierwszym razem.
-C...Co? - pisnęła Sweete
-Nie pamiętacie waszej małej klasowej wycieczki?
-To ty byłeś tym paskudnym posągiem? - krzyknęła Scootaloo
Zaklaskał, wydając za każdym razem inny dźwięk.
-Niespodzianka! Muszę Wam podziękować, nigdy nie udałoby mi się wydostać gdybyście mi nie pomogły!
Dla Fluttershy to było już za wiele, uniosła się za pomocą skrzydeł nad podłogą i podleciała wprost przed jego twarz
-Jak śmiesz! Myślisz, że możesz się znęcać nad mniejszymi i słabszymi i jeszcze że ujdzie Ci to na sucho?!
Discord zamrugał kilka razy wyraźnie rozbawiony - Przepraszam?
Dotknęła jego nosa swoim kopytem - Lepiej uważaj, albo poślę Ci moje.. moje Spojrzenie!
-Poślesz ... co?
-Tak, Fluttershy! - zawołała Scootaloo
-Oh, to jest przerażające! - Discord wydawał się być sparaliżowany strachem, w końcu Fluttershy otworzyła szeroko oczy, tak jakby chciała wystrzelić z nich pocisk. Przez chwilę wpatrywał się w nią by potem wybuchnąć śmiechem. Dziewczyna była wyraźnie zaskoczona.
-A...ale...
-To było bardzo heroiczne, moja kochana! Przez te lata ktoś tutaj zyskał na odwadze.
-Chcę ci dowalić... - zawołała Rainbow ponawiając atak, jednak i tym razem uderzyła w ścianę, albowiem ten zrobił unik odpowiednio szybko.
-Przestań! - krzyknęła Twilight - Po co tutaj przyszedłeś?
-Przybyłem negocjować. - zjawił się za nią
-Negocjować?
-Słuchaj. Wszyscy wiemy, że chcesz harmonii w swoim królestwie. Aby te królewny wróciły i bla bla bla; a ja znowu nie chcę zamienić się w kamień. Więc, dlaczego nie możemy ubić interesu?
-To nie jest żadna twoja sztuczka? - mruknęła Rainbow, którą naprawdę bardzo już bolała głowa
-Uwielbiam sztuczki! - zakomunikowała Pinkie
-Oh, nie! - w jego dłoni pojawiła się biała flaga - Przyszedłem po prostu porozmawiać!
-O czym? - Twilight przyglądała mu się z uwagą
-Jeżeli chcesz, abym przestał rozgaszczać się w Equestrii musisz mi też coś dać.
-Możemy oszczędzić ci życie!
-To jest jedna z tych rzeczy.
-Masz oddać nam księżniczki i wrócić wszystko do normy, albo my...
-Zamienicie mnie w kamień?- stuknął ją palcem w czoło - Nie możesz tego dokonać bez rogu.
Shining Armor nie wytrzymał i wystrzelił pociskiem w kierunku Pana Chaosu, który przepołowił się i ominął atak.
-To takie typowe, kucyki! Przychodzę tutaj z białą flagą, a wy potraficie stosować tylko przemoc! I to mają być te Elementy Harmonii?
-Wynoś się! - warknęła Rainbow
-Nie chcemy cię! - dodała Twilight
Fluttershy przyglądała się scenie, oczywiście nie ufała Discordowi, ale jej przyjaciele nie pozwalali dać mu mówić. Z tą myślą znalazła się między nim, a swoimi przyjaciółmi.
-Twilight! - zawołała zdenerwowana - Zawiodłam się na was, na was wszystkich!
-Fluttershy... - księżniczka była zmieszana.
-Czy to nie ty nas uczyłaś, aby nie sądzić przed dowodami? Może jest on potworem, któremu nie wolno ufać...
-Ej, jestem tutaj i wszystko słyszę, wiesz?
-...ale, czy nie powinnyśmy dać mu szansę aby się wytłumaczył?
Wszyscy byli zaskoczeni jej zachowaniem. Najbardziej zmieszany był Discord, przecież to ona bała się go najmocniej.
-Więc, mówisz moja droga...
     Nie dokończył, Flutter przypomniała sobie o swoim strachu, i zaraz potem szybko uciekła za Twilight
-Masz rację. - przyznały jej rację przyjaciółki - Jakie są Twoje warunki Discord?
-Już mówię. - Pan Chaosu chrząknął - Widzę to tak. Chcecie trzech rzeczy ode mnie. Twojego rogu, rządów nad krainą oraz swoich księżniczek. Oczywiście, księżniczek i dziecka, ale mniejsza o to. Ja też chcę trzech rzeczy od was.
-A co my możemy tobie dać? - zdziwiła się Rarity
-Za twój róg, Twilight... - zaczął - ...macie złożyć obietnicę, że nigdy nie użyjecie Elementów przeciwko mnie.
-Co?! - otrząsnęła się Rainbow - Co to za warunki?!
-Chcecie przecież, aby księżniczka Błyszczek odzyskała swój róg, prawda?
-To sztuczka, mówię Wam!
-Myślcie co chcecie, jednak to ja wam przyszedłem z pomocą. Oczywiście, możecie jeszcze próbować użyć Elementów bez rogu... Jeżeli tylko potraficie.
-A co z resztą? - fioletowy kucyk postanowiła ciągnąć dalej
-Jeżeli uwolnię Equestrię, cóż, będę się trochę nudził. W każdym razie mam w swojej naturze psocenie. Wszystko czego chce, to kawałek ziemi, na której mógłbym żyć w spokoju i panoszyć się ze swoim chaosem.
-To jest możliwe...
-A co chcesz za moją żonę? - Shining Armor wyglądał na zdeterminowanego
-Daj chwilę... - Discord zaczął gładzić się szponami po brodzie
-Nawet nie wiesz? - zdziwił się Spike
-Myślę!
     I tak było, rozważał pierwsze warunki bardzo uważnie, ale nie przypuszczał, że uda mu się je powiedzieć. Zaczął się zastanawiać, czego będzie potrzebować w swoim nowym życiu. Miałby wrócić do swojego samotnego jestestwa i gadać do siebie? Nawet, jeżeli był uosobieniem chaosu, to nie było coś czego chciał i co by zniósł. Po chwili zaczął zastanawiać się nad towarzystwem. Aby nie musiał się nikim dzielić i miał tego kucyka tylko dla siebie. Nigdy w ten sposób nie myślał, co go trochę zdziwiło.
-Więc? - poganiała Twilight
-Ok, wiem czego chcę! To będzie najlepsze, i ostatnie czego chcę. Apple Jack, handlujesz więc wiesz, że to będzie prawdziwa okazja. Trzy w cenie jednej!
-Nie rozumiem...
-To czego chcę to narzeczona!
-Zaraz... co?!
Ponownie stuknął Twilight w czoło
-Jest tam ktoś? Powiedziałem, że chcę za wasze księżniczki, narzeczoną.
-Narzeczoną? - Rarity się krztusiła - Co chcesz z nią zrobić?!
-Poślubić ją oczywiście. No wiesz. Wspólna wieczność razem, może kilka bachor... to znaczy się dzieci.
-Będziesz fatalnym ojcem! - zapłakała Sweete
-Zamknij się. - pstryknął palcami, a usta Belle zamieniły się w zamknięty zamek, którego nie mogła rozsunąć.
-Dlaczego chcesz mieć narzeczoną?- Twilight wyglądała na zmieszaną
-Co? - zdziwił się - Bycie kreaturą chaosu sprawia, że jest się straszliwie samotnym.
-Ale to twoja wina! - krzyknęła Rainbow
-To raczej sprawa naturalna, każdy chce mieć kogoś. W końcu nie jestem inny pod tym względem. Chcę się ustatkować, mieć rodzinę i bla bla bla.
-I..- księżniczka próbowała zebrać myśli - ...ta narzeczona... to musi być... kucyk?
-No raczej. Chyba nie myślisz, że poślubię węża czy królika. Nie ważne który kucyk. Nie mam wymagań, poza jednym. Musi przyjść z własnej woli, więc żadnych wrzasków, żadnych łzawych scen, żadnych ucieczek. Musi wiedzieć na co się godzi.
-Myślisz, że ktokolwiek chciałby ciebie poślubić?! - wrzasnęła Rainbow
-Nie wiem, a może któraś z was?
Rainbow powstrzymywała się przed odruchami wymiotnymi, podczas kiedy reszta stała w osłupieniu
-Żadna?- popatrzył na żółtego kucyka- A ty, Fluttershy?
Skuliła się jeszcze bardziej, Twilight widząc przerażenie przyjaciółki zasłoniła ją sobą
-Wynoś się! - powiedziała zanim pomyślała
-Jestem wyrozumiałym stworzeniem. Być może potrzebujecie trochę czasu do namysłu. Niedaleko są góry, jeżeli będziecie gotowe na rozmowę, przyjdźcie tam, będę czekał. - i zniknął.
~*~
Dodam jeszcze jeden cudowny obrazek, którego nie miałam już gdzie wrzucić, a jest naprawdę zabawny!

Share:

13 marca 2015

Narzeczona Discorda - Powrót [Bride of Discord ch 03]

Oryginalny tytuł: Bride of Discord
Autor: DisneyFanatic2364
Autor obrazków do opowiadania: LovelyDragoness ; WolfSpirit1292 ; PandemoniumIsChaos oraz Nstone53
Tłumaczenie: Yumi Mizuno

Fluttercord

    

Spis treści
Powrót (obecnie czytany)


      W końcu Gala okazała się sukcesem. Nawet snobistyczne kucyki zaczęły się dobrze bawić. Pinkie zabawiała tłum, a Apple Jack i Rainbow rozmawiały z tymi, którzy chcieli je zobaczyć.

-Chcę być taki jak ty! - słyszały cały czas

Apple Jack się zarumieniła, natomiast Rainbow komplementy najwyraźniej bardzo odpowiadały

-Dziewczęta! - zawołała Twilight przedostając się przez tłum fanów - Czy któraś z was widziała Fluttershy? Niedługo będzie jej występ.

-Nie było jej w pokoju? - zdziwiła się kowbojka

-Nie.

-Więc najprawdopodobniej jest w ogrodzie, wiecie, że dobrze się czuje w otoczeniu natury.

-Pójdę po nią. - zaoferowała się Rainbow

      Faktycznie, Fluttershy stała między drzewami, ćwicząc swój głos. Była zestresowana, myślała, że zaraz zemdleje.  

-Co ja wyrabiam? - strofowała się - Nie jestem w stanie wyjść na scenę i zaśpiewać przed publicznością!

-Dlaczego nie? Wszyscy wiedzą, że jesteś świetna.

Kiedy się odwróciła, zobaczyła Rainbow w stroju Wonderbolts witającą ją gorącym uśmiechem.

-Cieszę się, że cię widzę.

-Naprawdę? - Rainbow uniosła wysoko brwi - Wszyscy mi mówili, że ostatnio nie wyglądałaś na zbyt szczęśliwą...

-Cóż, ja... - zmieszała się.

-Mówiły też, że nadal masz koszmary związane z Discordem.

-Teraz są zupełnie inne... - powiedziała patrząc na przyjaciółkę zupełnie poważnie - Zazwyczaj trzymał mnie i śmiał się. Tym razem jednak, on był... - zatrzęsła się - ...wymawiał moje imię i ... poddałam się. Nie próbowałam nawet walczyć, ja...

-Hej! - Rainbow objęła ją - To był tylko sen. Nie musisz tak myśleć. Czas się bawić. Wiesz, właściwie to masz coś do zaśpiewania!

-Nie czuję się na siłach do tego...

-Nie mów mi, że nadal masz tremę! No dalej, nie pamiętasz jak pomogłaś nam z tornadem?

-Śpiewanie to coś innego niż latanie.

-Przecież świetnie śpiewasz. Pamiętasz jak śpiewałaś ze mną o zwierzakach?

-To było wtedy kiedy byłyśmy we dwie z przyjaciółkami, ale setki kucyków które będą się na mnie patrzyły i...

-Nie martw się, będziemy tam.

-Dobrze- Fluttershy przełknęła ślinę.



     Discord stał przed sceną i był bardzo znudzony. Przypuszczał, że tegoroczna Gala będzie ciekawsza niż te sprzed lat. Oczywiście, uważał że brakuje jej odrobiny chaosu! Dla samego siebie, zabawił się kosztem kucyków, zniknęło kilka peruk, a poncz okazał się nie tak smaczny jak sądzono na początku. Nie mógł jednak zbytnio przyciągać na siebie uwagę, przynajmniej póki nie nastanie właściwy czas.

      Zauważył, że przez cały wieczór smok Spike próbował zatańczyć z Rarity. "Poddaj się dzieciaku, nigdy ci się nie uda" powiedział do siebie przenosząc spojrzenie na Pinkie, która jak zawsze przyciągała uwagę tym, że robiła z siebie błazna.  

- Jestem P jak Pinkie. Od samego P przez I do E! - śpiewała - Jestem miłym kucykiem. Czy ktoś chce być moim przyjacielem? Jestem Pinkastyczna!

     W tym momencie Twilight zabrała mikrofon "Dziękuję!" pomyślał Discord "W końcu zrobiłaś coś słusznego!"

      Księżniczka stuknęła kilka razy kopytem w mikrofon aby zwrócić na siebie uwagę zebranych.  

-Drodzy goście! - zaczęła - Witam na Wielkie Gali Grand Galopu! Mam nadzieję, że się wam podoba! - odpowiedziały jej głośne oklaski, Lord Chaosu też tupał, zastanawiał się jednak, dlaczego małe źrebaki zostały wpuszczone na przyjęcie.

-To jeszcze nie koniec!- kontynuowała - Mamy wiele atrakcji zaplanowanych dla was! Wliczyć w to należy pokaz Wonderbolts! - Te wieści kucyki przywitały jeszcze lepiej, podczas kiedy członkowie składu unieśli się w powietrze i ukłonili. "W sumie, mogę wejść już teraz" pomyślał Discord, ale Twilight nie skończyła mówić.

- Lecz na samym początku, usłyszymy piosenkę w wykonaniu mojej bliskiej przyjaciółki, miłego i spokojnego Elementu Dobroci: Fluttershy!

     "O rany! Ten mały tchórzliwy pegaz będzie śpiewał! To będzie tragedia!" Zauważył jednak, że wszyscy stanęli w ciszy zapatrzeni w scenę obok "Na co się tak gapią?" Discord odwrócił się by spojrzeć na Fluttershy i zamarł w bezruchu. Ona była... była... Nie mógł się na nią napatrzeć.  

      Kucyk patrzyła się na zebranych przez chwilę, powoli i delikatnie idąc przed siebie. Wzrokiem szukała swoich przyjaciółek, a kiedy je znalazła uśmiechnięte do niej, nabrała nieco więcej odwagi. Mimo to, na samym początku jej głos drżał i był bardzo cichy.

- Czy... znajdzie się ktoś... - próbowała - znajdzie mnie ktoś... kto..- zaczynała panikować. Sweete niemal od razu wiedziała co chce zaśpiewać, pociągnęła koleżanki za sobą mówiąc im po drodze o utworze i o tym, że zrobią za chórek dla Fluttershy, aby jej pomóc.

-Każdego dnia kiedy wstaję rano pomału umieram,

Nie jestem w stanie samodzielnie stać na kopytach. - zaśpiewały młode kucyki

-Popatrz w lustro i płacz

Panie co Ty ze mną robisz?

Spędziłam lata wierząc Ci,

Ale już dłużej tego nie zniosę, Panie!

Czy znajdzie się kucyk... - śpiewała, a Znaczkowa Liga jej pomagała, powoli zaczęła się uśmiechać, a jej głos nabierał siły i pewności -Czy znajdzie się jakiś kucyk, aby mnie pokochać? - kiedy przerwała na chwile śpiewać kucyki nie mogły przestać tupać kopytami, natomiast ona lekko się rumieniła. Wzięła głębszy wdech i kontynuowała - Nic nie czuję, nic nie myślę, po prostu tracę siebie.

Nie chcę się zmieniać

Musze się wydostać z tego więzienia.

Pewnego dnia będę wolna, Panie!

Jakikolwiek kucyk...

Znajdzie się jakikolwiek kucyk... - złapała za mikrofon - ...jakikolwiek kucyk który mnie pokocha? - Z czasem publiczność przestawała się dla niej liczyć, a kiedy zatraciła się całkowicie w muzyce uniosła się w powietrze. Tym czasem chór śpiewał

- Ona pracuje ciężej i ciężej każdego dnia!

-Choć bardzo się staram,

Inni chcą ściągnąć mnie w dół.

Mówią, że zwariowałam.

Mówią, że woda uderzyła mi do głowy.

Mówią, że nie ma to sensu.

Chcę aby jakiś kucyk uwierzył!

Tak, tak, tak, tak!

     Discord oglądał jej przedstawienie pełen podziwu, zaskoczony. Czy to był naprawdę ten sam pegaz którego spotkał w labiryncie? Ten sam kucyk, który gonił motyle? Który boi się nawet własnego cienia? Czy to ten sam kucyk, który stoi na scenie i śpiewa tak delikatnym głosem, tworząc kółka w powietrzu? Czy to ta sama słaba Fluttershy? Obserwował ją z uwagą, każdy krok jej tańca, każde delikatne posunięcie miało w sobie tyle dobra i łagodności. Postanowił to przerwać.

      Tym czasem Fluttershy, po raz pierwszy od bardzo dawna, była naprawdę szczęśliwa. Do czasu, aż nie poczuła, że ktoś ją łapie za kopyto i okręca dookoła. W pierwszej chwili, pogrążona jeszcze w swoich marzeniach, nie wiedziała co się dzieje, nie dotarły do niej krzyki przerażonych kucyków. W tym momencie otworzyła oczy, aby zobaczyć kto jest jej tajemniczym kompanem, uśmiech momentalnie zniknął z jej twarzy.

      Był tutaj, stał naprzeciw, trzymając ją w ramionach tak jak to miało miejsce w jej koszmarach.  

-Moja kochana Fluttershy, nie miałem pojęcia, że masz tak cudowny głos!

Była tak przerażona, że zapomniała jak się mówi, nie była w stanie nawet krzyczeć. Ten znajomy przerażający głos złamał ją w jednej chwili.

-Puść ją! - Rainbow odtrąciła potwora od przyjaciółki i schowała ją za sobą.

-Co? - Discord był zaskoczony - Ale my tylko tańczyliśmy...

-Ty.. - Twilight teleportowała się przed nim.

-Ah, Twilight Sparkle, a może powinienem mówić "księżniczko"? Zaskoczona, że mnie widzisz? Cóż, faktycznie sporo czasu minęło odkąd się nie widzieliśmy. Wybacz, że nie wysłałem ci pocztówki. - Zaczął się unosić lekko nad ziemią - Proszę wybacz mi mój nietakt.

-Przestań udawać Discord! - krzyknęła księżniczka - Co tutaj robisz?!

-Myślę, że to raczej oczywiste. Przyszedłem przejąć kontrolę nad tą krainą.

-Ha! Powinieneś raczej zostać w ukryciu! Teraz kiedy się odsłoniłeś, możemy zamienić Cię w kamień!

-Doprawdy? Wydawało mi się, że aby to uczynić potrzebujecie Elementów Harmonii...

-Właśnie! Potrze.. - Wtedy popatrzyła na swoje zmieszane koleżanki, które nie miały na sobie swoich naszyjników. Przypomniała sobie wtedy, że przecież przestały je nosić ponad rok temu wierząc, że Discord nigdy już nie wróci. Teraz przeklinała się w myślach. - Nie potrzebujemy Elementów aby Cię pokonać!

Kiedy wystrzeliła ze swojego rogu Discord w mgnieniu oka odparował pocisk.

-To jakiś żart? -

     Alicorn chciała mu udowodnić, że to nie jest żaden żart i ponowiła swoje ataki.  

-Naprawdę uważasz, że to jest w stanie mnie pokonać? Czyżbyś zapomniała? - wtedy Discord pstryknął palcami i róg Twilight zniknął.

-Oddawaj! - zawołała żałośnie.

-Poważnie? Jesteś tak samo powolna jak ta szkapa Celestia?

-Kiedy wróci Księżniczka, odszczekasz to co powiedziałeś!

Pan Chaosu popłakał się już ze śmiechu

-Co jest Twilight? Nie jesteś w stanie samodzielnie rządzić królestwem? Potrzebujesz mamusi Celestii by wszystko za ciebie zrobiła?

-Hej! - krzyknęła Rainbow - Nikomu nie uszło płazem naśmiewanie się z moich przyjaciół! - rozpędziła się i chciała uderzyć w niego, jednak jedyne w co trafiła to ściana z cegieł która nagle pojawiła się przed nią.

-Czy wy kucyki naprawdę się niczego nie nauczyłyście od czasu naszego ostatniego spotkania? Naprawdę myślałyście że uciekłem na zawsze? - Tutaj wzrok skierował na Fluttershy - Z wyjątkiem Ciebie, moja droga.

-Jak ty... skąd ty... - pegaz nie wiedział co powiedzieć, poczuła jak jego szpony zaciskają się dookoła jej szyi

-Obserwowałem cię.

      Po tym jak Rainbow otrząsnęła się ponownie stanęła między swoją przyjaciółką, a wrogiem - Jeżeli tkniesz ją jeszcze raz to tego pożałujesz Discord!

Discord uniósł ręce.

-Bardzo dobrze. Mam inne sprawy na głowie. - Popatrzył na Twilight - Wydaje mi się, że Celestia nie będzie w stanie ci pomóc.

-Co chcesz przez to powiedzieć?

     Pstryknął palcami, a za jego plecami ukazał się obraz przedstawiający uwięzione księżniczki, gdzieś w lochach, ich rogi zniknęły z głów. Tego obrazu nie był w stanie wytrzymać Shining Armor.  

-Co zrobiłeś mojej żonie?!

-Póki co, nic jej nie grozi. Zapewniam. Czy masz mnie za głupca, który byłby w stanie skrzywdzić matkę i jeszcze nienarodzoną córkę?

-Córkę? - Kapitan gwardii otworzył szerzej oczy.

-Tak! Będziesz miał córeczkę! Gratuluję i bla bla bla!

-Jeżeli zraniłeś Cadens...

Discord rozwiał wizję ręką - Nie zrobiłem im krzywdy, ale jeżeli jakikolwiek kucyk z was spróbuje wejść mi w drogę, waszym księżniczkom przytrafi się nieszczęśliwy wypadek. Im i dziecku oczywiście też!
W tym momencie znalazł się naprzeciw mapy Equestrii - A więc, dzisiejsza prognoza pogody: to chmury z waty cukrowej oraz silne opady deszczu czekolady. Wiecie co? Może lepiej będzie padało kotami i psami. Niech każdy kucyk znajdzie im dobry dom! - Potem się zaśmiał głośno, a za oknem zaczęło padać zwierzętami zrobionymi z czekolady. W tym momencie kucyki w sali zaczęły panikować, a Discord zniknął.

-Uspokójcie się! - próbowała zapanować nad rozgardiaszem Twilight, jednak nikt jej nie słuchał. Nawet odważni Wonderbolts się bali, jedynie straż z kapitanem na czele, księżniczka i jej przyjaciele pozostali niewzruszeni.

-Apple Jack, Rainbow Dash zajmijcie się ewakuacją wszystkich! - nie musiała długo czekać, dziewczyny zaczęły wykonywać swoje obowiązki- Fluttershy, ty miej oko na Znaczkową Ligę, nie pozwól im uciec od siebie. - pegaz to zaakceptowała, chociaż była przerażona wiedziała, że musi stanąć w obronie swoich przyjaciół bez znaczenia na koszty.

Twilight o to wszystko obwiniała siebie. Gdyby była tylko bardziej zapobiegawcza...

~*~

Dla zainteresowanych, oto fanowskie przedstawienie piosenki Fluttershy z Wielkie Gali Grand Galopu:
Share:

11 marca 2015

Narzeczona Discorda - Wielka Gala [Bride of Discord ch 02]

Oryginalny tytuł: Bride of Discord
Autor: DisneyFanatic2364
Autor obrazków do opowiadania: LovelyDragoness ; WolfSpirit1292 oraz Nstone53
Tłumaczenie: Yumi Mizuno

Fluttercord
   

Spis treści
Wielka Gala (obecnie czytany)


 Wielka Gala Grand Galopu miała się odbyć w przyszłym tygodniu, dlatego Twilight poprosiła swoje przyjaciółki o pomoc w przygotowaniu imprezy. Z wyjątkiem Rainbow, ta bowiem jako Wonderbolts miała swoje obowiązki. Apple Jack zatroszczyć się o jedzenie, Fluttershy przyprowadzić swoje śpiewające ptaki, Pinkie Pie była odpowiedzialna za dekoracje, a Rarity zrobiła kreacje dla kucyków.
-Witajcie dziewczęta!- krzyknął Shining Armor - Dziękujemy wam za pomoc. Twili i reszta już jedzą kolację, poprosiły mnie abym Was przyprowadził.
-Uwielbiam jeść posiłki razem z księżniczkami! - pisnęła Pinkie i podskakując minęła Armora
W wielkiej sali jadalnej po lewej stronie Celestii siedziała Twilight i Spike, zaś po prawej Luna i Cadens. Kiedy Sparkle zobaczyła swoje przyjaciółki całkowicie zapomniała o manierach. Gwałtownie odeszła od stołu i w biegu rzuciła się na nie mocno je przytulając.
-Jestem taka szczęśliwa, że przyszłyście! - krzyknęła - Wieki was nie widziałam!
-Jesteśmy szczęśliwe, że możemy tutaj być... - głos zabrała Apple Jack - Czy teraz możemy się uspokoić?
     Podczas posiłku rozmawiały ze sobą. Twilight opowiadała o nowych czarach jakie opanowała, Rarity mówiła o strojach jakie przygotowała na Galę, Apple Jack pytała się czy jej rodzina może wziąć udział w przyjęciu, natomiast Pinkie.. ta zajadała się puddingiem. Fluttershy siedziała cicho i słuchała, zapamiętując to co uważała za konieczne. Po jakimś czasie Shining Armor i Cadens zabrali głos.
-Może już czas aby im powiedzieć? - księżniczka szepnęła do swojego męża.
-Myślę, że już najwyższy czas. - kapitan gwardii mrugnął do niej okiem.
-Będziemy mieli dzidziusia! - księżniczka uśmiechnęła się szeroko, podczas kiedy wszystkie kucyki w sali znieruchomiały.
-Poczekajcie chwileczkę... - pisnęła Pinkie, by chwycić za szklankę wody, nabrać jej w policzki, a następnie wypluć - Będziecie mieć dziecko?! Gratuluję! Będę mogła się z nim pobawić, prawda?!
-Oczywiście. - Cadens się zaśmiała.
-Będę ciocią! - zaklaskała w kopyta Twilight.
-Kiedy urodzisz? - Rarity zapytała o to co najistotniejsze.
-W ciągu kilku miesięcy. - Shining odpowiedział za żonę.
-Jak wspaniale... - Fluttershy odezwała się po raz pierwszy. Mimo to wszyscy nie zwrócili na nią uwagi zaalarmowani zaistniała sytuacją.
-Chyba czas na toast! - odezwała się Celestia - Za przyszłego księcia, lub księżniczkę!
-Zaczekajcie! - przerwał Spike - Czy nikt nie zajmie mojego miejsca?
      Wszystkie kucyki głośno się śmiały, tylko Fluttershy delikatnie się uśmiechała. Oczywiście, była szczęśliwa, lecz z jednego powodu nie mogła tego w pełni okazać. Tylko Apple Jack zauważyła humor Fluttershy i przestała się śmiać. Wiedziała, że jej przyjaciółka zachowuje się tak już jakiś czas, nie angażuje się w społeczne akcje tak bardzo jak to tylko możliwe i wydaje się, że nigdy nie czerpie przyjemności z działania zespołowego. Jako rodzinny kucyk Apple postanowiła z czasem dowiedzieć się co jest grane.
      Kolejnego dnia przygotowania na Galę się rozpoczęły. Pinkie przyniosła swoją armatę i w mgnieniu oka cała sala wypełniła się balonami, serpentynami i konfetti. Celestia była przekonana, że tegoroczna gala nie będzie tak bardzo nudna jak co roku. Rarity pokazała dziewczynom swoje suknie przed przyjęciem, aby te mogły powiedzieć co zmienić albo poprawić.
      Wszystkie zakupy potrzebne do przygotowania potraw zostały już zrobione, a że Apple Jack nie chciała niczego gotować długo przed imprezą, poświęciła wolny czas chodzeniu za Fluttershy wsłuchując się w śpiew jej ptaków. Przerwała im w połowie utworu.
-To powinno brzmieć bardziej tak.. - Fluttershy wydobyła z siebie kilka cichych i delikatnych dźwięków -.. rozumiecie?
-Brawo Fluttershy! - głos Apple Jack był tak donośny, że śpiewacy pegaza uciekli - Oj, wybacz...
-Nic się nie stało, i tak zamierzałam dać im chwilę przerwy... - wysiliła się na lekki uśmiech
-Czy coś się stało Kosteczko Cukru?- Apple Jack zapytała się ostrożnie.
-Co? Oh, nie. Wszystko jest dobrze.
- Fluttershy, będę z tobą szczera. - nie uwierzyła w wykręty dziewczyny - Od jakiegoś czasu wydajesz się przybita. Wiesz, że nie pamiętam czasu kiedy ostatni raz się uśmiechałaś? Mam na myśli prawdziwie uśmiechałaś.
-To nic takiego, naprawdę... - Fluttershy spuściła wzrok.
-To przez te koszmary, prawda? - Apple wzięła głęboki wdech - Nadal je masz.
Pegaz zleciała na ziemię i schowała wzrok za grzywką odwracając głowę na bok.
-Cukiereczku... - kowbojka starała się być delikatna - Minęły już trzy lata, Discord przepadł. Nie masz się już czego bać. Daj już z tym spokój.
-Wiem o tym... - wzdrygnęła się - Lecz moje sny nie chcą odejść, nawet kiedy nie śpię! Wydaje mi się, że wszędzie gdzie spojrzę on jest, czeka na.. na... nie wiem na co czeka! Chce mnie zabrać, albo coś podobnego! Ja po prostu... Ja nie mogę...- Łzy polały się po jej policzkach.
Apple mocno ją przytuliła i otarła jej twarz.
-Nie bój się, to tylko twoja wyobraźnia. Nie pozwolimy aby stała Ci się krzywda.
      Tym czasem, gdzieś w głębokiej górskiej jaskini daleko, ich wróg widział tę scenę w swoim zwierciadle. Nie pozostało mu nic innego poza głośnym śmiechem.
-Czyżbym się narzucał? - zapytał głośno - Cały dramatyzm tej sceny jest cudowny! Czy to nie jest ironia, że ona ma rację przez cały ten czas!
Zawtórowało mu jego własne odbicie w lustrze.
-WIĘC MOŻE WYJAŚNISZ MI, DLACZEGO SIĘ CHOWAMY?
-Chcemy utwierdzić te głupie kucyki w przeświadczeniu, że są bezpieczne. Kiedy o nas zapomną, zaatakujemy. Cóż to będzie za niespodzianka! Oglądając ich nastroje myślę, że nastał właściwy moment. Wszystkie myślą, że uciekłem na zawsze!
-Z WYJĄTKIEM TEGO SŁABEGO PEGAZA.
-I co z tego? I tak nikt jej nie wierzy. - zaśmiał się cicho - Ona boi się wszystkiego!
-W ZASADZIE JAKI MASZ PLAN? CHCESZ ZNOWU ZAMIENIĆ JE W ICH PRZECIWIEŃSTWA?
-Oczywiście, przecież ten plan tak świetnie działał... - mruknął z ironią - Jeżeli coś takiego zrobimy, wszystko pójdzie na marne. Musimy wymyślić coś bardziej subtelnego. - zaczął szponami przeczesywać swoją brodę
-NAJWIĘKSZY PROBLEM JEST Z ELEMENTAMI HARMONII. - powiedziało odbicie - PÓKI MOGĄ Z NICH KORZYSTAĆ, JESTEŚMY BEZBRONNI.
-Jasne! - Discord krzyknął - A co jeżeli nie będą w stanie z nich korzystać?
-PODOBA MI SIĘ TO! ALE CO MASZ KONKRETNIE NA MYŚLI?
-Potem Ci powiem. Te kucyki będą zaskoczone jak nigdy w życiu!
Jego śmiech przebrzmiewał w głębokiej jaskini, z czasem zmieniając się w paskudny ryk dzikiego zwierzęcia, przebrzmiewający w pustych korytarzach.
-Wiecie co, muszę naprawdę przestać mówić sam do siebie...
       Zaledwie dzień przed Wielką Galą Spike dostał wiadomość zaadresowaną do Księżniczki Celestii.
-Jest problem w Północnej Arabii.... - powiedziała księżniczka po zapoznaniu się z treścią listu
-Jaki kryzys? - zapytała się Luna.
-Powiedzieli, że szczegóły poznamy jak dolecimy z Księżniczką Cadens na miejsce.
-We trzy? Dlaczego nie nie zaprosili mnie?
-To proste, jedna z nas musi tutaj zostać.
-Ale nie możecie teraz wszystkie nas zostawić! Co z Galą?
-Musimy szybko wyruszać. Powierzam wszystko tobie. Twilight, poprowadzisz Galę.
-J..ja? - młody alicorn przeraził się - Mam rządzić Equestrią? Przyglądać się Gali? Sama?
-Nie będziesz sama, masz przyjaciół i brata którzy Ci pomogą. Jednak póki nie wrócimy królewskie obowiązki będą spoczywać w twoich kopytkach.
-Ale, przez tyle lat nie wiedziałam co mnie czeka, a teraz chcesz abym rządziła sama królestwem! Myślisz, że jestem na to gotowa?
Celestia mocno ją przytuliła i pogładziła po głowie.
-Jestem co do tego przekonana
      Reszta niestety nie podzielała zdania księżniczki i kiedy tylko wieść się rozniosła, zaczęły panikować.
-Czyli nie będziecie brały udziału w Gali? - Rarity tupnęła ze złości kopytem - Trzy sukienki robiłam na darmo?
-Mamy się same wszystkim zająć? - głos Fluttershy zadrżał.
-Bez was nie będzie już tak fajnie... - mruknęła Pinkie.
-Ale coś tak wielkiego jak Gala? - w głowie Twilight się zakręciło - Nie wiem czy jestem jeszcze na to gotowa...
Apple Jack złapała ją nim ta upadła na podłogę.
-Też jestem zdenerwowana.
Sparkle otrząsnęła się.
-Nie martwcie się dziewczyny. Wierzę, że jesteśmy w stanie stawić temu czoło razem!
      Właśnie tych słów wszystkie potrzebowały. Odetchnęły z ulgą i zaczęły nabierać wiary we własne siły. Nawet Fluttershy cichutko powiedziała swoje "yay".
-Więc na co czekamy? - Rarity popatrzyła na przyjaciółki - Gala czeka!
-Muszę przygotować swoje ptaszki... - powoli wyszła z pomieszczenia, śledzona przez baczne oczy swoich przyjaciółek.
-Co się dzieje z nią? - Pinkie zaczęła się martwić - Jutro Wielka Gala! Nie powinna być szczęśliwa? Dlaczego nie jest szczęśliwa?
-Wiesz jaka jest Fluttershy. - Rarity machnęła kopytem - Nie lubi takich przyjęć.
-Lecz nigdy nie widziałam jej w takim stanie. - zauważyła Twilight
-To przez jej koszmary... - powiedziała Apple Jack - ...wydaje się, że są coraz gorsze.
      Księżniczki zaniepokoiły się.
-Od jak dawna taka jest?
-Od jakiegoś czasu, nie pamiętam kiedy ostatni raz się uśmiechała.
-Ja też nie! - pisnęła Pinkie - To znaczy, zawsze kiedy się uśmiecha wydaje mi się, że jest to uśmiech wymuszony.
-Wiecie jak wielu przystojnych ogierów ją ostatnio odwiedziło? - głos zabrała Rarity - Ale wszystkich odrzuciła! Naprawdę nie jestem w stanie tego zrozumieć! Gdybym ja miała tak wielkie zainteresowanie, nie czekała bym długo!
-Powiedziałaś, że ma koszmary... - Twilight wróciła na właściwy tor dyskusji - Masz na myśli te o ...
-Dokładnie. Nie jest w stanie pozbyć się tego potwora ze swojej głowy.
-Ale on zaginął trzy lata temu! - zauważyła Rarity - Czego tak naprawdę się boi?
-Musimy znaleźć sposób, aby poprawić jej humor! - zadecydowała Pinkie - Ale jak?
-Chyba mam pomysł. Co wy na to, aby bardziej zaczęła się udzielać? Może zamiast tylko chóru ptaków, sama też zaśpiewa?
-Masz racje! - zgodziła się z nią Pinkie - Ma taki cudowny głos, ale nie chce się zdradzać. To może być jej szansa!
-Ale co z jej tremą? - przypomniała Apple.
-Oh proszę... - Rarity parsknęła śmiechem - ...najwyższy czas, aby się go pozbyła.
-Myślę, że to nie jest zły pomysł... - powiedziała Twilight po chwili przemyśleń - ...ale lepiej jest się jej wpierw o to zapytać.
      Na samym początku pegaz stawiała opór, lecz z czasem stwierdziła, że może jej to jakoś pomóc. W końcu bardziej niż wystąpień publicznych obecnie bała się swoich snów.
      Kolejnego wieczora, wysoko postawione kucyki były zmieszane przyjęciem. Sala balowa była udekorowana jak na urodziny sześciolatka. Stół był pełen jedzenia dla plebsu, natomiast orkiestra grała jakieś wiejskie przyśpiewki. Nawet księżniczka Twilight nie uściskała kopyt gościom, oczywiście robiła to na samym początku, ale z czasem zniknęła. Kucyki z Canterlotu były przerażone, ale z czasem przywykły do obrazu by wstydliwie przyznać się przed sobą, że tegoroczna Gala jest lepsza od zeszłorocznej.
      W połowie swojej piosenki Pinkie wrzasnęła głośno "Rainbow Dash!" właśnie bowiem Wonderbolts wchodzili do sali balowej otoczeni przez elitę kucyków, a wśród nich Rainbow Dash.
-Tak się ciesze, że przyszłaś! - krzyknęła Pinkie.
-Ciebie też dobrze widzieć .- Rainbow zaśmiała się obejmując swoje przyjaciółkę - Hej, ale gdzie jest Rarity i Fluttershy?
-Fluttershy przygotowuje piosenkę, a Rarity miała przyprowadzić Znaczkową Ligę ze stacji.- wyjaśniła Apple Jack - To znaczy się, już właściwie nie są Ligą...
-Co? Co? Zaraz! Fluttershy co robi?!
-Będzie dzisiaj śpiewać - wyjaśniła Twilight.
-Ona? Na scenie? - Wonderbolts wyglądała na naprawdę zaskoczoną.
-Mamy nadzieję, że wyjdzie jej to na dobre.
-Aha, a co ze Znaczkową Ligą?
      Apple Jack już miała udzielić odpowiedzi, kiedy na Rainbow rzuciła się jej wierna fanka głośno krzycząc jej imię. To była Scootaloo. Rainbow objęła swoją adoptowaną siostrę bardzo mocno.
-Tęskniłam za Tobą, Scoots! Pozwól, niech no się spojrzę. Wow, urosłaś! I... - przyjrzała się jej - Czy to?
-Możesz w to uwierzyć? - Scootaloo uniosła swoją sukienkę, aby pokazać swój boczek - W końcu mam swój znaczek!
-Próbowałam wam powiedzieć... - Apple Jack wzruszyła ramionami.
-Brawo dzieciaku! - Rainbow mocno objęła swoją pupilkę - Wiedziałam od zawsze że masz dryg do skutera!
-Wiem! Jednak skąd mogłam wiedzieć, że to mój talent?
     Rarity przyszła ze swoją siostrą i Apple Bloom, która podobnie jak swoje koleżanki była ubrana galowo.
-Wow! Wyglądacie cudownie dziewczynki. Rarity ty przygotowałaś im te sukienki? - Zapytała Twilight.
-Oczywiście! Apple Bloom, choć tutaj się pokazać!
-Jasne! - Powiedziała przybiegając na wezwanie - I zgadnijcie co się stało wczoraj? - Uniosła swoją sukienkę i pokazała boczek na którym widniał znaczek jabłka do połowy przemalowanego z czerwonego na zielony.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Apple Jack próbowała powstrzymać łzy - Wiedziałam o twoich koleżankach, ale zaczynałam się o ciebie martwić...
-Chciałam, aby to była niespodzianka! Nie przypuszczałam, że jestem tak dobra w projektowaniu. Myślałam, aby przerobić nasz klub kiedy to się stało!
-Moja kochana mała siostrzyczka.... - kowbojka objęła swoją siostrę - Dorosłaś!
-Wspomniałaś, że Sweete też ma znaczek. - przypomniała Twilight.
-Tak! Mam! - zwróciła na siebie uwagę podnosząc falbanki sukienki, jej znaczek był różowym dzwonem. Nikt nie musiał pytać, co dokładnie znaczył.
-Wiedziałam, że ślicznie śpiewasz.
-Mam talent do przedstawień... - zauważyła - Miałyśmy zrobić kabaret, ale żaden kucyk się nie śmiał.. Wtedy zaczęłam śpiewać i wszystkim się spodobało. Wiedziałam, że dobrze śpiewam, ale nie przypuszczałam, że jestem w tym aż taka dobra!
-I w końcu się nam udało! - Apple Bloom aż podskoczyła z radości.
-Zapewniam, że to dopiero początek. - poklepała ją po plecach Rainbow.
-Też tak myślę. - dodała Twilight.
       Niedaleko nich stał szary kucyk. Pod wysokim cylindrem schował swoje dwa rogi. Jedyne co mogło go wyróżniać z tłumu to jego żółto-czerwone oczy. Uśmiechał się do siebie słysząc całą rozmowę dziewczyn.
-Tak, Twilight Sparkle, to dopiero początek...
Share:

9 marca 2015

Narzeczona Discorda - Ucieczka [Bride of Discord ch 01]

Oryginalny tytuł: Bride of Discord
Autor obrazków do opowiadania: LovelyDragoness
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Fluttercord


Spis treści
Ucieczka (obecnie czytany)

Rozdział I

Ucieczka

     Wszystko szło po ich myśli. Odnalazły Elementy Harmonii, oraz przy pomocy magii Twilight wróciły do normy. Ich wróg o niczym nie wiedział, siedział tylko na swoim czerwono-czarnym tronie i ziewał. Twilight aktywowała swój czar i światło otoczyło sześć kucyków, by następnie unieść je w powietrze. Działo się to samo podczas walki z Nightmare Moon. W końcu, jasne promienie wystrzeliły z ich naszyjników.
-Co to jest?- Discord popatrzył na kucyki zaciekawiony
Fluttershy delikatnie otworzyła oczy. Światło było tak potężne, że nie widziała nic poza nieforemną twarzą kogoś, kto uosabiał dla niej czysty strach.
-Nie!- krzyknął
      Pegaz nie mogła znieść tego dłużej i zamknęła oczy. W tym momencie Twilight otworzyła swoje z których biła biel, a barwy tęczy wystrzeliły z ciał kucyków. Do uszu Fluttershy dobiegł przeraźliwy krzyk kreatury, który utkwił jeszcze długo pobrzmiewał w jej uszach. Kiedy zaklęcie przestawało działać, dziewczęta łagodnie opadły na ziemię. Ponyville wróciło do normy, jednak coś się nie zgadzało. Pinkie była pierwszą która zawołała:
-Hej! Gdzie jest Discord?
-Nie wiesz Pinkie? Zamieniłyśmy go w kamień. - Rainbow przewróciła oczami.
-To wiem, ale gdzie jest ten pomnik?
Kucyki zaczęły się rozglądać.
-Ma racje. - odezwała się Apple Jack - Gdzie on jest?
-Nic z tego nie rozumiem. - powiedziała Twilight - Zaklęcie powinno zamienić go w kamień!
-Nie zabiłyśmy go, prawda?!- Głos Fluttershy zadrżał.
-Nie wydaje mi się, powinien tutaj ciągle być...
-Chyba, że go wyparowałyśmy!- krzyknęła Pinkie Pie - Albo zamieniłyśmy go w popiół!
-Myślicie, że możemy właśnie po nim chodzić? - Rarity przestraszyła się i pośpiesznie zaczęła sprawdzać swoje kopyta, podczas kiedy Rainbow i Fluttershy wzleciały do góry.
-Hej, hej! - uspokajała Apple Jack - Nie zabiłyśmy go... prawda, Twilight? -
-Nie powinnyśmy - wahała się z odpowiedzią, ale po chwili mówiła dalej - Elementy Harmonii nie mogą niszczyć. Mogą działać w niesamowity i tajemniczy sposób, ale nie są w stanie zabijać. Nie wiem co zrobiły Discordowi, ale istotnym jest to, że wszystko wróciło do normy
-Więc, co teraz musimy zrobić? - zapytała się Fluttershy
-Musimy o tym wszystkim powiadomić Księżniczkę Celestię.
      Kilka godzin później w Canterlocie, sześć kucyków opowiedziało księżniczce co się stało. Po wysłuchaniu ich Celestia chciała rozmawiać sam na sam z Twilight.
-Nie zabiłyśmy go, prawda?- jako pierwsza głos zabrała uczennica, kiedy te zostały już same.
-Elementy nie mają mocy zabierania życia. - Celestia pogładziła ją po głowie.
-Księżniczko, jaką one mają właściwie moc? Mam na myśli... Wygnały Nightmare Moon na księżyc, ale później zamieniły ją w dobrą. Dlaczego zamieniły Discorda w głaz?
-Zadaniem Elementów jest pilnować harmonii w świecie. To trochę skomplikowane, ale zamieniają coś w to czym jest w środku. Pierwszy raz, kiedy użyłam ich na Lunie ukazały ciemność w jej duszy i dla bezpieczeństwa wszystkich posłały ją tam, gdzie nie będzie nikomu przeszkadzać. Kolejnym razem było coś dobrego w jej sercu, postanowiły to wyciągnąć i oddały mi moją małą siostrzyczkę. Jednak, Discord... - odwróciła się w kierunku szklanego witraża przedstawiającego pierwsze pokonanie potwora przez nią i Lunę - Jego serce jest tak samo zimne jak głaz.
-To on jakieś ma?
-Każde stworzenie ma serce. Niektórzy muszą się jednak o tym przekonać.
-Więc, co Elementy zrobiły z nim teraz?
-Nic. - Księżniczka odpowiedziała po chwili.
-Co? - Twilight otworzyła szerzej oczy.
-Nic. Uciekł zanim dosięgło go zaklęcie.
-Ale, ale... Odzyskałam wspomnienia wszystkich! Nic nie grozi Ponyville! Elementy musiały zadziałać! - Twilight wpadała powoli w panikę.
-I zadziałały.- Uspokajała ją władczyni. - Discord zobaczył, że nie jest w stanie zniszczyć waszej przyjaźni, więc wykorzystał chwilę nieuwagi i uciekł.
-Skąd to wiesz?
-Znam dobrze Discorda. Jest wystarczająco mądry by wiedzieć, kiedy się wycofać.
-Więc ciągle gdzieś tam jest? Znajdziemy go! Equestria nie będzie bezpieczna, póki on jest na wolności!
-Nie. Wie, że teraz nic nie zdziała. Nie wykona żadnego ruchu, póki nie obmyśli kolejnego planu. Kiedy taki zacznie realizować, nie pozostaniemy bierne.
-Ale, co jeżeli...
-Twilight Sparkle, nie wiemy gdzie Discord jest. Jedyne co możemy zrobić to poczekać, aż wyjdzie z ukrycia. Kiedy to nastanie chcę, abyś ty i twoje przyjaciółki były gotowe. Rozumiesz?
Jednorożec chciała otworzyć usta, aby coś powiedzieć, ale powstrzymała się szybko.
-Dobrze. Zostawiam więc Elementy tobie, więc bądź gotowa kiedy nastanie ten czas. Wpierw rzucę zaklęcie, które uniemożliwi Discordowi zabranie ich kolejnym razem.
-Dobrze księżniczko. - Twilight pochyliła się.
      Sześć kucyków wróciło do siebie i czekało aż Discord się pojawi. Każda z nich codziennie nosiła swój naszyjnik. Tygodniami czekały, aż ich wróg wykona swój ruch. Nikomu nie powiedziały, że Duch Chaosu uciekł, aby nie wywoływać zbędnej paniki. Wszystkim powtarzały, aby się nie bali, udawały zadowolone i szczęśliwe, chociaż spały z jednym otwartym okiem... No może z wyjątkiem Fluttershy, która spała z dwoma.
      Z czasem, dni oczekiwań zamieniły się w tygodnie, te w miesiące, a potem w lata. Kucyki uważały, że Discord opuścił Equestrię. Chociaż z czasem obawa się zmniejszała, Twilight nadal studiowała geografię krainy, aby znaleźć miejsce ukrywania się Discorda, łudząc się, że to się kiedyś jej uda.
      Fluttershy nie mogła normalnie spać. Dręczyły ją koszmary z których budziła się z krzykiem. Śniło się jej, że wpadła w szpony strasznego potwora. Wiedziała wtedy, że jej życie jest policzone. Nigdy nikogo nie bała się tak strasznie, jak Discorda. Chociaż od dawna go nie widziała, nadal ją prześladował. Czasem przenosił swoje żółto-czerwone ślepia na nią, paraliżując ją wzrokiem, innym razem przychodził do niej pod postacią motyli, by znowu w kolejnym śnie być przeźroczystym. Nieważne jaką formę przybrał, czuła że zawsze jest gdzieś tam i obserwuje ją. Kiedy opowiadała o tym swoim przyjaciółkom te twierdziły, że to jej wyobraźnia.
      Potem Twilight stała się księżniczką, co zmieniło życie ich wszystkich. Nie przebywała już tak często w Ponyville, bo musiała poświęcić się sprawom państwa w Canterlot. Co się tyczy jej pięciu przyjaciółek, były bardziej sławne po ocaleniu Equestrii oraz po znajomości księżniczek.
      Stroje Rarity stały się popularniejsze niż kiedykolwiek. Dostawała więcej i więcej zleceń na nowe kreacje. Jej siostra Sweete Belle pomagała jak umiała, ale nie była w stanie wszystkiego załatwić. Jej przyjaciółka Apple Bloom udowodniła, że ma talent w organizacji i tworzeniu ubrań czym bardzo pomogła Rarity. Nawet Scootaloo pomagała dostarczając na swoim skuterze zamówienia.
      Marzenie Rainbow Dash w końcu się spełniło i stała się jednym z Wonderbolts. Razem z nimi podróżowała po całej Equestrii pokazując swoje sztuczki. Mimo to, nadal znajdowała czas dla swoich przyjaciół i za każdym razem kiedy była gdzieś w pobliżu dawała im bilety na przedstawienie. Pinkie nie przegapiła żadnego jej występu stając się jej największą i najbardziej oddaną fanką.
      Jednocześnie pracowała w Słodkim Kąciku, dostała też zatrudnienie w organizowaniu wszystkich większych imprez w Canterlot. Zawsze kiedy było jakieś ważne wydarzenie była wzywana. Nie dlatego, że robiła dobre zabawy, lecz dlatego, ze robiła to za darmo. Nie dla pieniędzy, tylko dla zabawy!
      Za każdym razem, kiedy Apple Jack odwiedziła Twilight w Canterlocie miała okazję aby sprzedawać swoje jabłka. Odkąd wszyscy dowiedzieli się, że sama księżniczka za nimi przepada handel rozkwitł. W rezultacie Apple Jack mogła kupić nie tylko nowy pług dla Big Macka, nowe biodro dla swojej babci Smith, lecz zrobiła remont domu urządzając go tak, że rodzina która do niej przybywała mogła zostać na noc. Stała się też faworytką na konkursach rodeo, bez znaczenia miało to jakie miejsce zajmie.
      W swoim nowym i szczęśliwym życiu powoli zapominały o ucieczce Discorda, wszystkie były zadowolone z wyjątkiem jednej.
       Ta nie chciała być publicznym kucykiem. Chociaż wielu próbowało nawiązać z nią kontakt uważając ją za piękność. Wiele wysoko postawionych kucyków prosiło o jej kopytko, lecz za każdym razem wszystkim odmawiała. Chociaż była już w odpowiednim wieku na małżeństwo, nie czuła się na to gotowa. Nie przeszkadzało jej dotychczasowe życie, a idea romansowania napawała ją lękiem. Posiadanie ogiera łączyło się ze spędzaniem z nim czasu, który koniec końców mógł się opłacić, ale mógł też być zmarnowany. Wiedziała, że nie będzie w stanie spełnić tych wszystkich oczekiwań jak: długie rozmowy, pytania, pocałunki i obejmowania. Nie była na to jeszcze gotowa.
      Nie przestawała za to śnić. Przerażająca twarz Discorda nie opuszczała jej nawet na noc. Wiedziała, że jest gdzieś tam i kiedyś wróci by znowu zamienić ich życie w koszmar. Wolała nie mówić swoim przyjaciółkom o własnych obawach, aby nie niszczyć ich szczęścia, dlatego cierpiała w samotności.
      Dni mijały, a Twilight była coraz lepsza w byciu księżniczką, z czasem nawet znalazła w tym przyjemność. Jednak, kiedy nikt nie widział zatrzymywała się i patrząc przez okno zastanawiając się, gdzie może ukrywać się ich wróg. Minęły już trzy lata odkąd się ukrył. Gdzie on teraz jest? Co robił przez ten cały czas? Kiedy zaatakuje?
Żaden kucyk tego nie wie...


Share:

8 stycznia 2015

16 grudnia 2014

O tym jak powstał świat


     Wieki i tysiąclecia minęły odkąd to Pan Niebiesiech przybył do świata stworzonego przez samego siebie. Eony odpłynęły w dal odkąd Pan Wszelkiego Istnienia postanowił zainteresować się dziełem swojego stworzenia.
      Już sama obecność Ojca zaskoczyła zaspanego i wyraźnie znudzonego Serafiela, przywódce i ojca najważniejszego chóru anielskiego jaki powołany został do istnienia. Anioł o sześciu skrzydłach odziany w długą błękitną szatę na wysokości bioder związaną złotym pasem, dźwignął zesztywniałe ciało z wielkiego miękkiego fotela. Poprawił przetłuszczone włosy i przetarł dłońmi zaniedbaną twarz. Ciągle nie był w stanie uwierzyć, kogo też przywiało w Progi Siódmego Nieba.
 Oczywiście, Pan, jako istota wszechpotężna mógł zmieniać od zachcianki swoje kształty, kolory i wygląd ogólny, lecz świadomość że to On pozostawała.
      Serafin pamiętał Go jak przez mgłę, odległego i dalekiego, zmęczonego dziełem stworzenia świata, mówiącego o wielkim braku energii. Pamiętał jak sam złapał upadające, zmęczone ciało swojego Ojca, jak pomógł mu dźwignąć się na nogach, jak z troską w swoich gorejących żywym ogniem oczach spoglądał na jego twarz. Wyglądał wtedy jak starzec, w końcu powołał do życia tyle istnień, że zabrakło mu woli bytowania dla samego siebie.
      Teraz odmłodniał. Włosy zawiązał do góry, dłonie wychudzone, biała skóra, toga rzymska zwisała na nim, rysy twarzy niewieście, choć głos nadal gromowładny. Usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Następnie ostentacyjnie, Pan i Stwórca ziewnął przeciągając się, aż mu przyjemnie w kościach chrupnęły stawy.
-Dzień dobry - powiedział w końcu podchodząc do zmęczonego egzystencją Sługi
-Panie? - zdziwił się anioł - Gdzieś Ty był cały ten czas? -
-Spałem. Mówiłem że udaję się na krótką drzemkę do sypialni - Odparł jak gdyby nigdy nic, zdziwiony, że jeszcze go o takie oczywistości wypytują. - Zarosłeś... Zapuszczasz brodę, Ognisty przyjacielu? A może po prostu... Ogarnij się - Powiedział w końcu zniecierpliwiony i przytupnął bosą stopą o marmurowe podłoże wielkiej sali.
-Oczywiście! - Niemal przerażony stanem swojego ciała pognał do pokoju.
      Już po kilku minutach był gotowy, umyty i pachnący, z czarną teczuszką w dłoniach, długopisem i w cieniutkich okularach na nosie. Zmienił też ubranie. Już nie szmata przypominająca koszulinę nocną, a piękny czarny garnitur z krawatem zdobił jego smukłe ciało. Włosy związał w gumkę, zaś płonące tęczówki skierował na swojego Ojca, który to widocznie zaciekawiony stał przy oknie.
-Panie?- Zapytał się niepewnie podchodząc do Niego lekko podnoszącego się na palcach by potem opaść z plaśnięciem na ziemię
-Zastanawiam się, co też stało się z moim światem jaki stworzyłem. Długo chyba spałem. Miałem się zdrzemnąć, a nie przespać istnienie - Mruknął z przekąsem - Oprowadź mnie i pokaż, co się zmieniło jak mnie nie było - Zażądał odwracając się do anioła przodem.
-Wszechświat jaki powołałeś, Panie do życia, jest majstersztykiem w każdym calu. Wszystko rozwija się w swoim tempie, niczego nie niszcząc umyślnie. Co chwile umierają gwiazdy i na ich miejsce rodzą się nowe, wypełniając próżnię jaka mogłaby powstać.- Mówił Serafin kiedy przemierzali kolejne układy słoneczne. - Powstają też czarne dziury, które są w swojej genialności czymś niezwykłym. Wiele radości sprawiło sprawdzanie ich możliwości naszym pierzastym braciom. - Dodał z uśmiechem na twarzy widząc malującą się dumę na licu swojego Stworzyciela.
-O tam - końcem długopisu pokazał malującą się przed nimi ciemną i błękitną planetę - Mamy pierwszą perełkę, Pluton wraz ze swoim księżycem Charonem.-
-Czy jest na niej życie? - Zapytał się Bóg
-Nie, Panie, niestety nie. Za zimno dla jakiegokolwiek stworzenia. Widzisz, planeta ta ma skalne jądro, małe przyciąganie i nie ma potrzebnych do życia minerałów na swojej powierzchni. Tutaj nie ma życia. - Stęknął wyraźnie się co chwile potykając w mowie.
     Mina Boga lekko zrzedła. Nie tak wyobrażał sobie świat jaki powołał do istnienia. Uznał, że nie ma się nad czym zachwycać, więc postanowił udać się w dalszą wędrówkę przed siebie. Tymczasem jego wierny sługa towarzyszył mu mówiąc dalej.
      -Tylko czekać aż ten czarny bezkres zaroi się życiem, jakie na pewno udało Ci się powołać do bytowania. Tam, Panie Wszechpotężny, właśnie tworzy się nowe słońce. Będzie wrzało, co anioł i w swojej genialności będzie dawało ciepło istotom wszelakim. Widzisz bowiem, w kosmosie chociaż nie ma powietrza, a wszystko egzystuje w niczym, to jednak może być coś i coś z niczego powstaje. Tak jak tego chciałeś! - Zatrzymał się Seraf przy kolejnej planecie koloru błękitnego.
-Cóż to za planeta, moje dziecko? - Zapytał się Bóg
-To Neptun, Panie mój, ciekawa planeta, której jądro nadal jest stałe, płaszcz jaki otacza tę planetę to woda z amoniakiem, a do tego te piękne pierścienie! Ojcze Wszechpotężny! Ile zabawy przyniosło naszym braciom tworzenie pierścieni na palce, szyje, ramiona, nogi dokładnie na wzór tych jakie ma Neptun! To piękny dar!
-Powiedziałeś, że jest tutaj woda - mruknął Bóg oblatując dookoła planetę.
-Jest woda, Panie, jednak racz rzucić okiem tam - palcem pokazał na oddalony biały punkt - to słońce. Tutaj jest za zimno, aby żywe stworzenie dało radę żyć - wyjaśnił spokojnie, ze smutkiem w anielskim sercu patrząc jak iskra nadziei powoli przestaje się palić równie mocnym blaskiem co chwilę temu w oku Pana.
      Stwórca zastygł w bezruchu patrząc na jałową lodowo-morską pustynię bez życia. Naszła go pierwsza chwila zwątpienia. Anioł tymczasem pochwycił go niepewnie za ramię i pociągnął dalej, do kolejnej planety...
      -Uran! - Krzyknął Serafin rozkładając dłonie na boki - jest to kolejna planeta o stałym jądrze. Jej skorupa to woda, amoniak i inne minerały. Co zaciekawiło mnie i braci w tej planecie? To to, że obieg jej dookoła słońca trwa raptem 84 lata, a sama, zaś jest dość specyficznie nachylona do błogosławionych promieni życia. Z tą planetą Ja i moi bracia wiążemy wiele marzeń, jako, że nie jest niemożliwym mieszkanie na niej. To też proszę mieć nadzieję, Panie, może za kilka eonów będzie i tutaj życie? - Uśmiechnął się do Boga który machnął już od niechcenia ręką.
-Wiele jeszcze planet pozostało?
-Z każdą chwilą mniej - odparł mu Seraf zasłaniając twarz skrzydłami co by ukryć grymas niezadowolenia. Bóg stanowczo za wcześnie się poddawał, a on przecież miał mu jeszcze tyle do pokazania! Wzbili się ponownie przed siebie.
      Nieco cieplejsze kolory żółci i pomarańczu uderzyły boskie oczy Boga. Gazowy pierścień tak wielki i doskonały w swoim majestacie. Tworzący pozornie coś jednolitego, tytan otoczony pierścieniem. Stwórca stanął w zachwycie.
-Co to jest, Ognisty przyjacielu? Co to jest? - Zawołał do anioła, który sprawdzał notatki w kajecie
-Saturn, Panie, To jest Saturn. Ma jądro skalne, powłoka jego to, jak już zobaczyłeś, gaz. Jest olbrzymem, komórki pierwiastków poruszają się ruchem cyrkulacyjnie - wyrzucał z siebie wiadomości. Nie chciał powiedzieć Bogu, że on i jego bracia po prostu zignorowali olbrzyma, wiedząc że na jego powłoce nie zrobiliby nic ciekawego, w wielkości jego mogliby się zgubić, a pierścienie z kawałków materii jakie wirują dookoła jego jestestwa stanowiły pozorne zagrożenie dla anielskich harców.
-Piękny, piękny! - Zawołał Bóg klaszcząc w dłonie - jak tylko kawałki skał, które są w tych pierścieniach przybliżą się do gazowego Tytana, powstanie piękny glob. Na nim na pewno pojawi się życie! Zobaczysz! Życie mój Ognisty druhu! Życie! - Zaśmiał się w głos i popędził dalej przed siebie. Wyraźnie odzyskał optymistyczne podejście do zwiedzania zakątków Drogi Mlecznej.
      Widok kolejnego fenomenalnego dzieła stworzenia, wywołał na twarzy Boga coś na pograniczu podziwu i przestrachu.
-Ale ogrom! - Zawołał niczym podekscytowane dziecko. - Wielki! Największy! Cudowny! Kolorowy! - Pokazał palcem na odrobiny różu jakie znalazł na gazowej powłoce kolejnego olbrzyma układu słonecznego.
-To Jowisz - wysapał zmęczony Seraf ledwo co doganiając swojego Ojca. - Największa zarejestrowana przez nas planeta. Ma skalne jądro i jest ono otoczone pół-skalnym wodorem metalicznym. Na nim też, nie ma życia, Panie.
-Ale będzie! - Zawołał Bóg. - Zaręczam Ci, że będzie! Widzę tutaj piękną rasę, wyrosłą i doskonałą! Daj tylko kilka dni tej planecie!
-Skoro tak mówisz, Ojcze - I tutaj aniołowie nie błaznowali za bardzo. Planetowy Ojciec Ojców przerażał ich swoją wielkością. Nie widzieli w nim też niczego niezwykłego to też szybko opuścili tę planetę poszukując następnych. Serafin podrapał się po tyle głowy i popatrzył na kolejną pozycję w swoim zeszycie z notatkami. Uśmiechnął się i złapał w dłoń ubranie Boga.
- Kolejna Ci się spodoba, Ojcze.
-Prowadź zatem, Synu.
-Widzisz przed sobą ognistego Boga wojny, Marsa. Tutaj było życie! - Zawołał dumny anioł wypinając pierś do przodu
-Było? - Zdziwił się Bóg czasem przeszłym w tym zdaniu. Przeszłość na początku przyszłości, to nie wróżyło niczego dobrego
-Było - Powtórzył Serafiel - ta planeta ma płynne jądro, skorupę i płaszcz. Nie jest za ciepło i nie jest na niej za zimno. Ten ognisty przyjaciel przyniósł nam wiele radości i nadziei w projekcie stworzenia.
-Było, ale dlaczego nie „jest”? - Ciągnął dalej Bóg
      Anioł opuścił głowę, płonący wzrok szukał w pustej powierzchni czerwonego olbrzyma odpowiedzi na pytanie. Nie wiedział jak ubrać swoje rozterki w słowa, które zrozumie jego Bóg. Co prawda, Bóg rozumiał i wiedział, był sprawiedliwością i wyrozumiałością. Bóg był wszystkim. Wszystkim, zatem w to „wszystko” wliczyć też trzeba złość, nienawiść i bezwzględność.
-Mars - Zaczął przyciszonym głosem Anioł chowając się już za wszystkimi swoimi skrzydłami - To nieudany eksperyment - Wyszeptał w końcu drżąc w przestrachu przed gniewem.
      Stwórca uniósł wysoko brwi.
-Nieudany eksperyment? - Powtórzył po aniele wyraźnie zdziwiony.
-Nasza wina! Panie! - Zaskomlał Ogień - wszak stworzenia które chodziły po tym globie znalazły wszystko do właściwej ewolucji.
-Więc co poszło nie tak?
-Właśnie to! Ja i bracia, tak bardzo chcieliśmy aby się udało, aby życie przeżyło niebyt! Aby byt zakrólował w nicości! Że...
-Że?
-Że w pogodni za osiągnięciem celu... Przez przypadek....
-Przez przypadek?
-Wszelkie istnienie na tej planecie... zniknęło.
       Oczekiwał czegoś w rodzaju przenikającego bólu. Złości, wszak był jedynym i najbliższym w tej chwili bytem, na którym Bóg mógł wyładować swoją agresję. Gdyby ta jednak zrodziła się w jego sercu.
Stwórca stał w bezruchu. Zszedł na czerwoną planetę. Wziął garść piasku, opuścił go, pozwalając by ten wrócił na swoje miejsce. Chciał aby wiatr uniósł drobiny, aby te poleciały niczym nasiona siane przez rolnika i wydały stokrotny plon ciężkiej pracy. Milczał i czekał.
     Nic. Nawet próżnia, zdała mu się wydawać teraz dźwięki. Warknął pod nosem i uniósł się powracając do zlęknionego anioła oczekującego kary.
-Nic się nie stało - powiedział w końcu.
-Nic? - Zdziwił się anioł. - Ale Panie! Zniszczyliśmy, zgrzeszyliśmy! Nasza gorliwa chęć powołania do istnienia godnego materiału życia! - Załkał
-Nic się nie stało - powtórzył Bóg. - Coś jest dalej?
- Ogarnęła nas żałoba i niechęć do dalszej pracy. Panie, jednak wraz z braćmi po tym, jak przypadkowo zniszczyliśmy to życie... Nie chcieliśmy już dalej szukać.
     -Po pierwszej porażce? - Uśmiechnął się ojcowsko Bóg i pogładził anioła po głowie. - Nie wolno się poddawać. Nie My, mój drogi. Co się stanie z istnieniem, kiedy Istota istnienia się podda? - Otarł jego łzy i pocałował w czoło. - Chodź, pójdziemy razem zobaczyć co tam się chowa. Widzisz, nie może tego być wiele. Za tym pasem asteroid jest słońce. Jak niczego nie znajdziemy, w Ogniu ukoimy żal, by potem z potęgą płomienia spróbować raz jeszcze. Co Ty na to, mój Ognisty przyjacielu?
Serafiel przytaknął Mu i pociągnął nosem.
      Jako pierwszy począł przedzierać się przez pas kamieni, które szybko wirowały i zabierały pole widzenia aniołowi. Tak samo działo się z Bogiem. Trzeba było nieźle unikać kamieni, by nie oberwać, a samo naruszenie struktury kamienia byłoby katastrofalne w skutkach, dlatego też Bóg jak i jego Sługa musieli pozostać niematerialni.
 Gnali tak szybko przed siebie, że ominęli jedną planetę.
      -Jak się ta nazywa? - Zapytał się Bóg podlatując do skąpanej w blasku słońca małej planety koloru brązu i złota.
-Wenus - powiedział anioł wygrzebując nazwę z dna notatnika. - Ma płynne jądro, płaszcz ognisty i pokryta jest chmurami siarki, które spadają na powierzchnię. Niszczą wszystko co stanie im na drodze. Wypalają i unicestwiają. Idealny jad śmierci. - Odpowiedział patrząc na milczącą planetę, pod której to otoczką spokojnie i leniwie przetaczających się chmur, dochodziło do kolejnej tragedii.
-Te deszcze uniemożliwiają przyjście na świat życia? - Upewnił się w swej obawie Bóg.
-Tak - Przytaknął Ognisty anioł.
     Bóg westchnął głęboko i pociągnął nosem. Postanowił podlecieć jeszcze bliżej słońca.
 -Ostatnia planeta - Mówił Seraf - Merkury, jest zaskakującym fenomenem natury. Panie Boże, proszę popatrzeć. Połowicznie żywy ogień, połowicznie martwy lód. Najbliższa planeta słońca, z największym jądrem. Niemożliwe jest życie na niej. Niemożliwe jest istnienie na niej - mruknął.
 Bóg wiedział, bo widział. To co widział wcale go nie zadowoliło. Perspektywa ponownego męczenia się z dziełem stworzenia mu się nie uśmiechała, zważywszy na to, jak ostatnio się zmęczył. Kto pojmie ile wysiłku jest przekształcenie myśli w coś materialnego? To nie jest zabawa. To nie jest nic, do czego byłaby zdolna pierwsza przypadkowa istota.
     Anioł, na ten przykład, nie. Przecież właśnie takim go Bóg uczynił. Anioł nie powoła do życia czegoś, z samej chęci by to było. To nie jest w jego mocy. Tak więc też Bóg podniósł rękę w kierunku słońca.
-Co robisz, Panie? - Zapytał się zaniepokojony anioł
-Niszczę to, co stworzyłem, by ponownie od podstaw stworzyć coś z niczego - odparł władczo.
 Anioł westchnął i postanowił ostatni raz popatrzeć na wszechświat jaki powstał i jaki był badany przez tyle ostatnich lat. Przyzwyczaił się do jego widoku na tyle, co by nawet zatęsknić za jego brakiem. Był niedoskonały, lecz właśnie to się podobało w tym dziele. Niedoskonałości wszak były w mniemaniu anioła święte, równie święte co doskonałe niedoskonałe ręce, które je stworzyły.
      Wtedy anielskie oczy ujrzały coś, coś co go zaskoczyło. Za Wenus, a przed asteroidami jakie oddzielały ich od Marsa, ujrzał jeszcze jedną, niewielką planetę.
-Panie! - Krzyknął pośpiesznie - przerwij swe dzieło i spójrz tam. - Pokazał palcem na ostatnią, trzecią od słońca planetę, Ziemią nazywaną.
      Zaciekawiony Bóg opuścił dłonie, przemierzył drogę, która go dzieliła od planety i przystanął. Dookoła ożywionej powłoki wirował młody księżyc. Na płaszczu planety ujrzał bogactwo roślinne, królestwo zwierząt dziwacznych, korowód żywiołów porywistych i gwałtownych.
       Obok wyniszczonej pustyni - morza i oceany szerokie. Koło mięsożernych gadów - roślinożerne stające na dwóch tylnych łapach by sięgnąć po najbardziej soczyste liście z czubka drzewa. Sawanny i dżungle, pustkowia i tereny, gdzie życie spało na życiu. Istnienia, byty materialne o jakich marzył.
      I załkał Bóg i Stwórca, widząc, że wszystko powołał do życia. I załkał anioł Boga i Stwórcy, wiedząc, że marzenie jego Ojca zostało spełnione. Że Bóg sam sobie je spełnił za pierwszym razem. Że się udało.
 Chociaż i w tym dziele boskie oko ujrzało pewien defekt. Ziemia bowiem była wyniszczona ciągłymi atakami obcych ciał, jakie powstały na skutek nieudanych eksperymentów wcześniejszych. Powoli wielkie gady, jakie panowały nad światem, wymierały jedno po drugim. Kataklizmy się zwiększały, natomiast natura pozostała tak bestialska w swojej dzikości, że strach zagościł w sercu Stwórcy.
-     Ty - Powiedział wybierając ssaka na drzewie. - Z Ciebie wyjdzie stworzenie mnie podobne i mnie godne - Bóg zaingerował w losy tego świata. - Ma ono zapanować nad Tobą, nad naturą, nad zwierzyną. Ma ono panować nad tą planetą i ją chronić, by dzieło istnienia nie dopełniło się w niebycie. Aby niebyt nie wygrał z bytem.
Po tych słowach pogładził po raz ostatni anioła po głowie i powoli zaczął się oddalać.
-Panie! - Krzyknął za nim Ogień
-Wrócę niebawem. - Odezwał się Bóg - zmęczony jestem. Wrócę i będę opiekował się swoim światem. Tylko...
-Tylko? - W głosie anioła, słychać było lekkie przerażenie
-Tylko się trochę zdrzemnę. - Powiedział Bóg i już go nie było.
 Podczas kiedy anioł niepewnym wzrokiem popatrzył na zwisającą z drzewa małpę poetycko wsadzającą sobie palca w dupę.
-Że niby Ty masz być praojcem wszelkiego stworzenia, które ma na podobieństwo Boże opiekować się tą planetą? - Rzucił pytanie bardziej do siebie aniżeli do zwierzęcia.
       Małpa tymczasem, zupełnie nieświadoma losu, jaki został jej zgotowany, ten sam palec który uprzednio trzymała w zadzie, wpakowała sobie do nosa, a następnie oblizała jako najsmaczniejszy rarytas ze stołu pańskiego...
Share:

POPULARNE ILUZJE