4 lutego 2017

Undertale: Anomalia - o3. MarzENiE [opowiadanie własne]


Notka od autora: Żyjesz, jesteś, egzystujesz. Nie ma tutaj potworów, nie ma nawet góry Ebott. Nie ma magii, nie ma tajemnic, ot prosty świat jaki jest Ci dobrze znany. Jednak, jakbyś się czuła gdyby gdzieś tam była osoba nie z tej rzeczywistości, która bacznie obserwuje każdy Twój ruch, towarzyszy w każdej minucie Twojego życia? A co jeżeli powiem Ci, że jest to Error?
Error!Sans należy do loverofpiggies
Ink!Sans należy do comyet
Spis Treści:
o3. MarzENiE [obecnie czytany]












Nauka trwała … trwała. W przestrzeni Po-Za trudno jest dokładnie powiedzieć ile. Tutaj nie ma czasu i nigdy go nie było. Wymiar bez wymiaru, mający wejście tam gdzie … można. Jakby mieszkanie samego Boga, Stwórcy czy też Absolutu. Zależy jak na to patrzeć. Tak na dobrą sprawę ani Ink, ani Error nie byli pewni czy ich dom ma jakiekolwiek granice. Cały czas rósł, cały czas się zmieniał. Ink zaczął kiedyś rozmowę, o tym czy na pewno są tu sami. Trudno uwierzyć, że w całym tym nieskończonym miejscu, są tylko oni. Przecież alternatywnych uniwersów jest tak wiele… Są te z potworami, które umiłowali najbardziej; są te bez, wśród których jest ten jeden jaki … zmienił Errora. Są też takie, gdzie nie ma nawet ludzi, bo ewolucja potoczyła się zupełnie inaczej. Z pewnością są i takie, w których nie ma nawet Ziemi, albo życia na niej. Od samego myślenia aż głowa bolała.
Wracając jednak do tego co ma miejsce teraz. Error był niecierpliwym, ale pilnym studentem. Za każdym razem, kiedy Dream mógł i miał „czas” uczyć go, ten stawiał się jak na zawołanie. Ze skwaszoną miną, udawał niezainteresowanego, nieporuszonego, drwił się i śmiał. Do tego jak się doda jego wielkie ego, pewność siebie, którą czerpał … sam nawet nie wiedział skąd - otrzymać można mieszankę wybuchową. Kłócili się. Wyzywali. Obrażali na kilka resetów w świecie Dreama. A potem Error zawsze wracał. Wykonywał to z czym miał wcześniej problemy. Jakby, potrzebował tego kopa w dupę.
Przez czas nauki ani razu nie spojrzał do ulubionego wymiaru, skupiał się na przyswojeniu wiedzy, opanowaniu techniki, teorię musiał przeistoczyć w praktykę. Pracował pilnie, zwłaszcza kiedy nikt go nie widział. Zwłaszcza, kiedy mógł być sam. Wtedy pozwalał sobie na gorycz, prawdziwe rozczarowania, przekleństwa. Wśród innych wolał uchodzić za „tego złego” w dowolnym słowa rozumieniu. Tylko pusta przestrzeń świata Po-Za znała jego prawdziwe oblicze. Widziała jego łzy.
To czego go Dream uczył było… chore. Prawo Wszechświata mówi wyraźnie, że nie można być w wymiarach gdzie nie ma Twojego odpowiednika. Nigdy nie będzie mógł spotkać się ze swoją Anomalią. Pheh, jego anomalią. Właśnie, ona nie była nawet jego. Dawno, dawno temu, dziwił się innym Sansom, którzy są zainteresowani tą konkretną duszą. Nie rozumiał. Ludzie go … śmieszyli. Brzydzili. Nie ufał im. Nie lubił ich. Wszystko przez Frisk, przez anomalię która więziła jego pobratymców w bańkach. No i ta Chara, ten duch, demon, istota jaką trudno było sklasyfikować. Co niby była, a jej nie było. No i Flowey, ten chwast zakichany. To też wina ludzi. Nie Alphys, która stworzyła zasadniczo Floweya, nie samego Asriela. To wina ludzi. Gdyby oni nie mieli determinacji… Gdyby tylko byli…. Zacisnął pięść i westchnął głęboko.
-Słuchasz mnie? – usłyszał głos. Dream siedział naprzeciwko niego. Był wyraźnie zdenerwowany. – Zrobiłeś wielkie postępy i szybko łapiesz. – Zaczął – Ale twój charakter… - przerwał na chwilę i odwrócił wzrok na bok jakby bił się z własnymi myślami. – To czego cię nauczyłem do tej pory zadziała w każdym świecie, gdzie jest twój odpowiednik. Nasza umowa była taka, że nie wykorzystasz tej umiejętności na nikim innym tylko na niej.
-T͝ak̕ p͏o҉w̷ie͜d͘z̀i̧ałe͠m̀ i̧ ̢s̡łow͡a̧ ̡dot̀rz͢y͢màm͡.͢ Móże̡sz po͠w͜i̛ed͜zie̕ć o͏ ͞m̕nįe ͏w͝iele, ale n̕i̵e̴ to͟,̧ że ͞je͡st̵e͞m̀ kłamcą ͘– warknął podciągając pod brodę kolano – Al̛e̡ ̀c͜h͟y͡b̴a ̧ńie um͟kn̛ął̷ cì ten̛ s̴z̴cz͞e̷g̕ół, t͟e̛n ́je͜d̢en̸ ́mał̡y͟…̢
-Nie. Skądże znowu. – Dream westchnął – W jej świecie nie ma nas. Więc nie połączysz się z nią.- Nastała długa cisza. – Ale jak powiedziałem wcześniej, wiem jak ci pomóc. A pomoc oznacza nie tylko nauczenie tego, ale też umożliwienie… kontaktu z nią. Tylko że… - Error uniósł brew – W tej rzeczywistości jest Frisk, musi być, to człowiek. Będziesz musiał się przełamać i poprosić o pomoc Core!Frisk. Będzie musiała zdobyć włos, ślinę i krew Friska z wymiaru tego twojego człowieka. Jak się jej to uda, to…
-̸C͞orȩ…͢. – Zmarszczył brwi. Sam nie wiedział do końca jakie uczucia mu towarzyszą jak pomyśli o Core. Wściekłość, bo sama w sobie jest anomalią, anomalii, błędem takim jak on, a jednocześnie nie takim jak on. No, ale jakby na rzeczy nie patrzeć to jest, a może była kiedyś człowiekiem. Problem pojawiał się jednak innej natury. Error nie wiedział jak ma z nią rozmawiać. W sensie, że nie umiał. Odwrócił wzrok na bok i zaczął obmyślać plan.

-Halo? – Chwyciłaś za telefon. Dzwoniła wychowawczyni ze szkoły Twoich dzieci. No pięknie.
-Przyłapaliśmy pani syna na piciu alkoholu na terenie szkoły – powiedziała pewna siebie. No tak, oczywiście, jest w gimnazjum! Masz dwójkę dzieci. Córeczka młodsza, synek starszy. Mąż? Nie to nie Majster. Z nim kontakt urwał Ci się naturalnie. Nie tęsknisz, nie wspominasz, był i go nie ma. Po nim poznałaś kilku kolegów. Przeżyłaś miłość nieodwzajemnioną. Długo nawet siedziałaś w FriendZone wzdychając do obiektu swoich westchnień. No i ostatecznie, kiedy już pracowałaś trafił się taki jeden. Nie było wielkiego uczucia. Nawet desperacji. Po prostu… tak jakoś samo wyszło. Dzieci nie były wpadkami, o dziwo. To Ślub można uznać za wpadkę, a nie dzieci. Kochałaś je, ale ich ojca? Nie, on był. Czasem pomógł, czasem zaszkodził. Doszliście do wniosku, że nie nadajecie się do wspólnego życia razem. Tak kontakt teraz macie… no macie. Płaci na dzieci śmieszne pieniądze, które jednak w chwili kryzysu są jak palec boży. Ciułasz od miesiąca do miesiąca pracując w przeciętnej firmie. Czasem na boku coś sobie dorobisz, czasem zrobisz komuś przysługę. Jak to w życiu. Nie ma rewelacji. No ale… tak Twój syn pije w gimnazjum. Zaczęłaś się zastanawiać, czy to Ty jesteś tak spaczona, że nie jesteś z tego powodu zła na syna. Czy może to tamta kobieta nigdy nie korzystała z życia i zapomniała, że przecież to normalne.
-Aha. – Tylko tyle powiedziałaś, bez złości, czy nawet odrobiny zainteresowania w głosie.
-Powiedz mamie jak to wyglądało i weź na głośnik – odezwała się nauczycielka. Oho, czyli suka chce usłyszeć jak jedziesz po swoim synku. Heh. Taaa. Już zaraz dam ci tę satysfakcję głupia szmato.
-Mamo – Twój syn śmieje się, zna Cię … po prostu Cię zna. Nie boi się Ciebie, bo nie ma powodów – Razem z kolegą tankowaliśmy browara za szkołą.
-Głupi jesteś – odezwałaś się niemal natychmiast. – Jak masz chlać to tak, aby nikt Cię nie widział. Przecież ci o tym mówiłam.
-Tak mamo, przepraszam mamo.
-A teraz wracam do roboty. Jestem na głośnomówiącym?
-Tak.
-Proszę pani, doceniam to że dba pani o mojego syna i jego wychowanie – starałaś się brzmieć bardzo spokojnie i dystyngowanie – Ale proszę, następnym razem dzwonić jeżeli mój syn złamie komuś rękę, kogoś zabije albo no nie wiem, ujara się. A jak będzie to dobry towar to poproszę jeszcze o namiary na sprzedawcę. A ty synku, ucz się pilnie i bądź grzeczny. Chowaj się z piwskiem aby nie męczyć pani pedagog. Kobiecina ma też swoje problemy. – Tutaj mówiłaś czule iiii się rozłączyłaś. Heh. Bardzo chciałabyś zobaczyć minę jego wychowawczyni.

Error stał przed zapieczętowanymi drzwiami do jej wymiaru. Machnął ręką, niebieskie nici zniknęły całkowicie. Nim jednak chwycił za klamkę i otworzył je, zamyślił się na chwilę. Z Core było inaczej, wcześniej to Ink i Dream sami do niego przyszli z propozycją pomocy. Tutaj musiałby prosić Core. P R O S I Ć. Error nie prosi. Error bierze. Error dostaje. Error nie prosi. Nie prosi. NIE.
Szarpnął drzwi. Odnalazł duszę, której szukał bardzo szybko. Ile lat w jej świcie minęło? Wcześniej się uczyła, uśmiechnięta i pełna życia, a teraz... Piersi jakieś większe, nieco tęższa się zrobiła, wyraźnie nie sypia za dobrze. Jest zdecydowanie starsza… Lecz mimo to, dla niego ona nadal była… doskonała. Usiadł przed otwartym wejściem, jak to miał w zwyczaju. Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo za tym tęsknił do tej chwili. W trakcie nauki nowego czaru nie myślał o niej często. Zabrzmi to głupio, ale nie miał kiedy. A teraz. Jego umysł był pusty. Po prostu patrzył.
Siedziałaś właśnie na krzesełku. W pokoju unosiły się gęste kłęby dymu nikotynowego. Sobota, wpadło do Ciebie kilka koleżanek. Dwie z pracy, jedna stara przyjaciółka jeszcze z podstawówki i jedna z jaką masz kontakt tylko dlatego, że spotykacie się w każdą sobotę. Dzieci bawią się w pokoju obok, ich i Twoje. A wy możecie być sobą. Na stole obok przepełnionej popielniczki jest do połowy pełna butelka wina, pod oknem dwie puste. Ich życia potoczyły się różnie. Jedna zaszła w ciąże nie wiedząc z kim, znaczy się… Na wyjeździe było ich kilku, a kiedy wróciła.. to nie wiedziała który typ. Bywa. Inna ma męża i cały czas trajkocze o tym jak to jest jej wspaniale. Kolejna powiedziała, że nie warto jest dla trzydziestu dekagramów kiełbasy brać do domu całego wieprza, dlatego woli mieć kilku kolegów, którzy czasem się z nią zabawią. No, a ostatnia jest lesbą. Uwielbiasz te wspólne wieczory. Nie zawsze spotykacie się w Twoim mieszkaniu, ale od kilku lat nie przegapiłyście ani jednej soboty. Bez względu na okoliczności.
-Ja to lubię kutasy! – zaczęła jedna
-Jeden kutas wystarczy. – weszła jej w zdanie druga
-Cipki są lepsze, ja wam mówię.
-Ja mam jedną i mi figle płata co miesiąc, nie lubię jej
Przysłuchiwałaś się ich rozmowom. Heh, kobiety w tematach rozmów po procentach nie różnią się niczym od facetów. Zawsze schodzi na jedno.
-Ja to bym chciała takiego co by mnie tak mocno rżnął! Wygląd nie jest ważny. Ponoć ci mniejsi mają największe rozmiary.
-Caryca Katarzyna lubiła wielkie
-I co?
-I ją koń czy tam osioł rozwalił.
-Z koniem?! – krzyknęłyście z obrzydzeniem. No cóż, ludzie mają różne zboczenia.
-Wy to tylko o seksie myślicie – powiedziała szczęśliwa mężatka – a to nie wszystko. Mój poza seksem, w którym mistrzem nie jest, nie czarujmy się… o o … zaraz powiem to co chciałam powiedzieć, ale muszę wam o tym powiedzieć. Najbardziej nie lubię jak kiedy już to robimy, co nie? To mu wyskoczy. I jak się nie zorientuje to potem pchnie i mi po kości przejedzie i ała! To okropne, mówię wam. – wymieniłyście się spojrzeniami, ale słuchałyście jej dalej – Czasem fajnie jest mieć kogoś … kto wysłucha, doradzi, przytuli, pomoże.
-Zakupy zrobi.
-Z psem wyjdzie.
-Naprawi coś w domu.
-Ja mam od tego syna – odezwałaś się. Faktycznie, ten mimo wieku i powiązanych z tym różnych ekscesów spędzających wychowawczyni sen z powiek, jest naprawdę cudownym dzieckiem. Jako jedyny facet w rodzinie szybko wziął się za to za co trzeba. Nie umie za wiele, ale spłuczkę w kiblu naprawi, uszczelkę wymieni, po siostrę młodszą pójdzie.
-No, ale nie tylko to… Powiedz mi – zwróciła się do Ciebie ta z dzieckiem – Nie wiem jak ty, ale ja tak mam, że czasami czuję się bardzo samotna. Moje dziecko jest cudowne i kocham je ponad wszystko i koniec końców nie jestem zła że jest, tak jak niektóre matki w podobnej do mojej sytuacji, ale… no ale czasem brakuje …
Zamyśliłaś się na chwilę i westchnęłaś przeciągle, dobrze wiedziałaś co ma na myśli.
-Czyjeś ciepło w łóżku. Świadomość, że ktoś ci pomoże załatwić sprawy urzędowe. Przed dziećmi trzeba być rodzicem… nie… ja przed moimi jestem kumpelą, ale mimo to … - przez alkohol w żyłach, a może przez tłamszone emocje głos zaczął Ci drżeć – nie mogę być sobą. To znaczy. Ja jestem sobą. Ale…
-Nie możesz być słaba przed dziećmi – odezwała się mężatka – Matka musi zawsze być silna i w każdej chwili musi pomagać. Jak jest mąż, to wymieniacie się, które z was ma być silne, a które może sobie pozwolić na słabość. Jak masz faceta to możesz odpocząć mentalnie. Jak masz dobrego faceta to wie, kiedy ma przyjść i mówić, kiedy ma przyjść i milczeć, a kiedy ma w ogóle nie przychodzić, tylko rzucić w ciebie czekoladę i wyskoczyć na piwo.
Wszystkie milczałyście przez chwilę i przytaknęłyście porozumiewawczo. Nawet lesbijka, która robiła to chyba tylko dlatego, że była już tak pijana iż nie wiedziała na dobrą sprawę o czym rozmawiacie.
-Cipki są najlepsze – Taaaak zdecydowanie nie wiedziała.

Error czuł, jak coś go rozrywa. Jak jego dusza… Jego dusza… Oddychał głębiej i wolniej. Zacisnął pięści. Czuł Twoją samotność, czuł Twoją słabość i w tej chwili ponad wszystko inne chciał… chciał … Podniósł się szybko z ziemi. Poprawił ubranie. Zamknął drzwi pozwalając, abyś rozmawiała dalej ze swoimi przyjaciółkami. Potrzebowałaś tego, a on… potrzebował Core.

Wakacje, dzieci pojechały na wczasy, Ty mogłaś być sama w domu. Ich wyjazd nie był drogi. Miałaś szczęście, że firma w której pracujesz pomaga samotnie wychowującym matkom, nawet Twój EX pomógł, dorzucił parę grosza i kupił synowi nowe spodnie, a córce ładną sukienkę i słomiany kapelusz. Lubiłaś go i życzyłaś mu wszystkiego co najlepsze. Jak każdemu. Karma wraca. Złośliwa kurwa. Więc lepiej jej nie denerwować.
Tego dnia poszłaś spać na kanapie, byłaś zupełnie naga bo słońce tak nakurwiało, wiatrak nic nie dawał, no i nikogo w domu. Co, kota zgorszysz swoim bobrem? Heh. Sen, to dobry pomysł. Sen.

Core spełniła jego prośbę, nie chciała niczego. Mimo to Error nadal był wściekły. Wściekły przez sam fakt, ale… ale to potem. Teraz musi się skupić. Poszłaś spać. To czego się ostatnio tak pilnie uczył to możliwość wchodzenia w sny. Mógł być przy Tobie w Twoich snach. Oczywiście, nie jest powiedziane, że pamiętałabyś ich treść, ale choć na chwile mógłby być przy Tobie. Choć na chwilę.
Jedna z jego nici wchłonęła to co przyniósł mu Core. Błyszczała i migotała różnymi kolorami, jakby została wyciągnięta z dupy Inka. To ona miała sprawić, że…. Oparł się o framugę, wsunął ją do Twojego świata. Nie zniknęła. Odetchnął z ulgą i ostrożnie pokierował nią w Twoją stronę. Dla ludzi będzie niewidzialna, więc nawet jeżeli ktoś wejdzie, to nic nie zobaczy. Jeszcze chwila iiii jest.
-Uḑáło s̷ię ͞– powiedział do siebie, a zaraz potem zamknął oczy. Przez podekscytowanie trudniej mu było usnąć, ale w końcu się do tego zmusił. Zobaczył Ciebie. Chodziłaś po swoim mieście w samej piżamie i kapciach. Wyraźnie zawstydzona tym faktem, próbowałaś znaleźć drogę do domu. Twoja pamięć jest niezwykła. Najdrobniejszy szczegół odwzorowany tylko… troszeczkę lokacje Ci się pomieszały. Jakby ktoś wziął miasto i pozamieniał dzielnice miejscami. Nic więc dziwnego, że nie mogłaś trafić do domu. Error zrobił krok do przodu. Dla niego teraz ten świat był realny, czuł go zdecydowanie lepiej niż Ty. Był w Twojej głowie, wyobraźni, śnie. Starał się nie biec, powstrzymać chęć by rzucić się na Ciebie, miał już dość obserwowania. Mimo to szedł powoli, spokojnie, miarowo. Krok za krokiem. W końcu go zauważyłaś. Przyglądałaś mu się przez chwilę, a potem krzyknęłaś i zaczęłaś uciekać. Error poczuł jak coś go wyciąga, wysysa dosłownie i znalazł się u siebie. W Twoim świecie obudziłaś się dotykając piersi dłonią, dyszałaś ciężko i chwyciłaś za telefon. Drżałaś.
-Synku, uważaj tylko na siebie, miałam paskudny sen…. – chwila ciszy – NIE JESTEM PRZESĄDNA! – wrzasnęłaś zdenerwowana. Oczywiście, że nie jesteś. Nie wsiadasz tylko do autobusów linii 21, unikasz 13 i nie przechodzisz pod drabiną, a no i nie odpalasz papierosa od świeczki. Ale nie, nie jesteś przesądna – Posłuchaj, niewiele pamiętam, ale byłam na mieście i zobaczyłam czarny szkielet idący w moją stronę. Szkielet to zły znak. Proszę uważaj na siebie i na siostrę. Nie odłączajcie się od grupy, jak się poczujecie źle to powiedzcie opiekunowi. Jak chcecie wracać to wracajcie. Przyjadę po was. Obiecuję. Pieprzyć pieniądze. Uważajcie na siebie dobrze?...
Rozmawiałaś jeszcze chwilę z synem. Tak to zdecydowanie był koszmar. Ale kilka dni później...
Sny były inne. Te jakie zapamiętywałaś, nawet jak początkowo były straszne, potem okazywały się być przyjemne. Ratowali Cię różni mężczyźni. W sensie, czasem to był aktor z ostatnio oglądanego filmu, czasem nawet postać z kreskówki. Czasem Twoje wyobrażenie bohatera z książki. Miałaś dziwne przeczucie, że mimo różnego wyglądu była to ta sama osoba. Były też noce, kiedy wiedziałaś że coś Ci się śniło, ale nie pamiętałaś co. Uczucie jednak, że znowu była w tym śnie ta postać… sprawiała, że …
Od tego czasu uwielbiałaś śnić. Nigdy nie miałaś koszmarów, a jak już jakieś były to byłaś ratowana. Czułaś, że masz kogoś przy sobie. Zakochałaś się w swoim wyśnionym księciu z bajki? Heh, jak się o tym Twoje koleżanki dowiedzą to Cię wyśmieją. Albo wyślą do psychiatry. Albo najpierw wyśmieją, potem wyślą na badania, a potem będą się śmiały dalej. Postanowiłaś więc o tym nie mówić. W snach płakałaś, opowiadałaś o swoich zmartwieniach. Często wiedziałaś, ze to sen, bo jak tylko widziałaś tę postać, choć za każdym razem wyglądała inaczej – wiedziałaś ze to sen. Lecz nigdy mu o tym nie powiedziałaś. Przy nim mogłaś być… sobą. Tak prawdziwie sobą. Nie przybierałaś ról, nie zakładałaś masek. Chciałaś być złośliwa – to byłaś.
Najbardziej spodobał Ci się ten, gdzie siedzieliście na chmurach zrobionych z różowej waty cukrowej, a on podawał Ci truskawkowy mus. W tym wyglądał jak Jack Sparrow. Zabawne, co nie?  Jednak… nie była to postać podległa Twojej woli. On miał jakby… swoją własną? Znaczy się, zaczęłaś zagłębiać się w tematy świadomego śnienia. Bo świadomie śniłaś i wszystko powinno być pod Twoją kontrolą. Nic jednak nie było. Nie mogłaś w nic ingerować, a tym bardziej w jego zachowanie. Czasem Cię karcił, czasem dokuczał, czasem przedrzeźniał. Czasem był zły, ale nie na Ciebie, po prostu był zły i to Ty musiałaś go pocieszać. A czasem po prostu milczeliście.
Jak o Twoich snach można napisać książkę, tak w rzeczywistości działy się różne rzeczy. Lata mijały. Śmierć rodziców przeżyłaś bardzo. Ojciec umarł w szpitalu i na jego śmierć jakoś byłaś przygotowana. Jednak jak miesiąc później znalazłaś na łóżku w mieszkaniu matkę, która … nie. Te słowa są zbyt straszne. Po prostu była martwa. Zostałaś sama. Twoja przyjaciółka, ta lesba, zjawiła się pierwsza, bo zapomniałaś nawet numeru na pogotowie. Ona dzwoniła i wszystko załatwiła. Była przy Tobie i pozwoliła Ci milczeć. Twoje dzieci poszły do innej koleżanki. Nie chciałaś, aby widziały Cię taką. Na pogrzebie byłaś robotem. Nic nie czułaś, nie myślałaś, nic. A potem, na dwa miesiące… chodziłaś do pracy, zajmowałaś się dziećmi, uśmiechałaś i nie płakałaś przy nikim. Ale kiedy tylko się dało, szłaś spać. On tam zawsze był, jakby wiedział co się stało, mogłaś przy nim … wylać to co w Tobie siedziało. Nie próbował pocieszać, po prostu był. Sny wtedy były takie spokojne. Leżeliście na łóżku unoszącym się gdzieś w kosmosie. Obejmował Cię i całował po czole. Nic nie mówił. Tulił mocno do siebie.
Po jakimś czasie uniosłaś głowę i popatrzyłaś na niego. Uhhh, dzisiaj ten pan z reklamy proszku do prania jaką widziałaś wczoraj. Kompletnie obrzydliwy, lekko łysawy, z kilkudniowym zarostem, z brzuszkiem, ale … to nie było ważne bo wiedziałaś, że choć w innym ciele to nadal On. Twój On. Pogładziłaś go po skroni, uśmiechnęłaś się czule i pocałowałaś w usta. To sen, więc nie było żadnych doznań.
-Kocham cię. – to były jedyne słowa jakie wtedy wypowiedziałaś, po długim milczeniu. On pomógł Ci przejść przez problemy związane ze śmiercią, pomógł ci poradzić sobie z bólem. Pomógł. Kochałaś go. Żałowałaś, że nie ma kogoś takiego przy Tobie każdego dnia, ale z drugiej strony, on jest w snach. Powinnaś być wdzięczna i byłaś. Nie łudziłaś się. Kochałaś postać o której śniłaś. Którą być może sama stworzyłaś. Patrzył się na Ciebie przez dłuższą chwilę, jakby wahając się nad własnymi słowami. Wyraźnie toczył ze sobą wewnętrzną walkę i….
-MAMO! – krzyknęła córeczka, pochylała się nad Tobą. Była już znacznie starsza – Koleżanki idą do Galerii, dostanę trochę forsy na lody?
-Mmmmyh, tak, weź sobie z portfela.
-A gdzie on jest?
-W torebce.
-A gdzie torebka?
-Ugh… już ci daję!
Nie, już nie uśniesz. Podniosłaś się i poszłaś do przedpokoju.

Error leżał oparty o zamknięte drzwi. Ona go kocha. Choć boi się jego prawdziwego wyglądu. Kocha go. To tylko sen. Nie powinien przywiązywać do tego żadnej wagi, ale z jego perspektywy wszystko było prawdziwe. Czuł ją. Współczuł jej. Dbał o nią. Chciała iść do drogiego modnego sklepu, ale nie stać ją było, we śnie dał jej nawet więcej. Zabierał do luksusowych nieistniejących miejsc, gdzie mógł z nią tańczyć. I choć teraz mógł… mógł ją dotknąć i ją czuł… to … było mu mało.
-I jak? – Ink pochylił się nad nim – Doceniam to, że pozwalasz mi pracować w spokoju, ale zaczynam się o ciebie martwić. Może sobie zrób wolne?
-Ni͜e ̴chcę.
-Widzę, że cierpisz. Zrobiła ci coś? – To było aż za dobrze widoczne w jego duszy – Dream ostrzegał, że będzie bolało.
-͡W̵i͝e͘m͝ ̸o̡ ̨t̷ym͡.̕ Nie̢ on͜a ҉ni͟c҉ ͘n̷i̷e z̴rob̸i͘ł̕a.
-A co się stało?
-Ņi͠e wie̵m ͠dla͠cz͘eg̷o,̨ ̡ni҉e̶ ̷w͡i͏e͞m̷, ͝nie ҉r҉ozu͞mi҉em,͝ ͢ale…̶
-…ale?
-K͡o̶c̡h͞ąm ͡t͡ę̶ ̀án͘omalię͏. ͠


===========
Od autorki: Kiedy pisałam ostatnią scenę i motyw z tym tańcem jest nawiązaniem do tego utworu i clipu. Oczami wyobraźni widziałam siebie i Errora w ciele Leosia klik  Działa na wyobraźnie :3 I ten głos, nie wiem, ale cholernie mi pasuje do Errora
Share:

Undertale: Anomalia - o2. praGNIeNie [opowiadanie własne]


Notka od autora: Żyjesz, jesteś, egzystujesz. Nie ma tutaj potworów, nie ma nawet góry Ebott. Nie ma magii, nie ma tajemnic, ot prosty świat jaki jest Ci dobrze znany. Jednak, jakbyś się czuła gdyby gdzieś tam była osoba nie z tej rzeczywistości, która bacznie obserwuje każdy Twój ruch, towarzyszy w każdej minucie Twojego życia? A co jeżeli powiem Ci, że jest to Error?
Error!Sans należy do loverofpiggies
Ink!Sans należy do comyet
Spis Treści:
o2. praGNIeNie [obecnie czytany]















- Oh ̷ńo d̸alej! - wrzasnął Error machając rękami – Pr̛ze̸c̛i͞eż ͞t̶o̕ ͞wie͘s҉z!̨!!

Sesja na pierwszym semestrze okazała się z jednej strony trudna i z kolejnej łatwa. Znaczy się, egzaminy wydawały się łatwe, kiedy się je już zaliczyło, lecz w tym momencie właśnie siedziałaś nad jednym zdaniem. Maturę zdałaś, mniejsza na jakich wynikach, nie ma się czym chwalić. Zdałaś ją i to jest najważniejsze. No i też to, że dostałaś się na studia w swoim mieście. Nie będziesz musiała naciągać rodziców na wynajem mieszkania, a kierunek.... Szału nie ma, dupy nie urywa, przy odrobinie szczęścia dostaniesz pracę w zawodzie. A jak nie, to... kas jest od groma. Nie. Skup się. To pierwsza sesja. Semestr przebiegł jak z bicza strzelił. Ledwo co poznałaś ludzi a tutaj bum! I sesja. Twoja grupa nie należała do bardzo zbitych. Prawie sto osób na roku i do większości zwracałaś się „ej ty tam”. Ale nie martw się, dla ponad połowy z nich nazywałaś się hej-jak-ci-tam-było. Ciekawe z iloma będziesz na kolejnym semestrze... Kurwa. Ciekawe czy sama na nim będziesz!

-W̴ÌE͠S̷Z ̧TO!̶ - Error już dawno temu stracił cierpliwość

Stukałaś długopisem o kartkę papieru. Oparłaś brodę o rękę, która zsunęła się na skroń. Twój oddech był szybki. Zaraz, czy to wykładowca na Ciebie patrzy? Tak. Gapi się. Myśli, że ściągasz? Nie. Przecież nie ściągasz. Mimo to oblał Cię zimny pot. Odpowiedziałaś na inne pytania, do połowy byłaś pewna, że poprawnie. A reszta... Kupisz kartę na strzelnicę, jeżeli uda Ci się to zaliczyć. Dlatego to zadanie było takie ważne. Najbardziej punktowane. Wystarczy, że dostaniesz za nie jakikolwiek punkt, a przybliży Cię on do wymarzonego zaliczenia. Nie masz wysokich ambicji. Chociaż miło jest dostawać dobre oceny.

-U҉c͏źy̵łaś si͠ę̢ ̴te̸g̀o głu̵p͘i̡a ̢báb͘o! - warczał – Pamię̷ta̢sz̨? ͡W͏t͘e͡d͢y̨ ́w͞y̨padł ̕Ci̡ z̷ ͢rą̶k̀ ̡d͝ł͜ugop̷i̢s.͢ Mùs͝i͞ał̢aś̕ się̷ ͡p͞ochy͜lįć, a̡b͞y ̢go ̛podņieść̵. ̢S҉ku̡p się! ͡Z̷robił̢a͡ś sob̡ie nawet skr̵ót̕ myś̨l͢o̴w̵y!

Co to było? Jakaś głupota. Banał. O, skurwiel znowu się na mnie gapi. Po chuja? Zaczęłaś nerwowo gryźć długopis.

-T̷ Y ̴ ͘ ͜ T͘ ́O ̧ ̀W̶ I ͠E͢ ̕S ̴Z – czuł, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok.

Plastik pękł Ci w buzi. Zaczęłaś wypluwać go z ust z niesmakiem. Ooooo kurwa, tusz. No pięknie. To musi wyglądać komicznie

Ni wrzaski, ni groźby nie pomagały. Nie słyszałaś go. Choć krzyczał ile miał sił poprawną odpowiedź, sam nie będąc do końca przekonanym dlaczego to robi. Wiedział, dobrze wiedział, znał prawa wszechświata, jednak mimo to ... miał tę małą nadzieję, że może jakoś, może coś, w jakiś niezwykły magiczny sposób – usłyszysz go. Nie. Nic. Opuścił ręce zdziwiony patrząc się w Twoją rzeczywistość. Westchnął i podszedł bliżej. Wyciągnął ręce tak, jakby chciał dotknąć tafli świata. Przybliżył się do niej.
-N̴o̴ ͢d́alèj _͞___ - szepnął zmęczony – Więm, ̕że ̛t͠o wi҉es̨z, nìe͏ ͏p̸odd͢awa҉j͢ się̨.

Coooooś tam na pięć minut przed oddaniem kartek napisałaś, ale czy dobrze to już nie wiesz. Masz mieszane uczucia. Westchnęłaś wychodząc z budynku. Stara uczelnia, nowa buda. I pomyśleć, że to tutaj spędzisz kilka kolejnych lat. Oby. A może fajniej będzie jak nie przejdziesz? Pół roku wolnego. O, jakie to fajne. Ale wtedy mama będzie płakać, tata będzie zły. Choć z drugiej strony, on nie ma studiów, a ona swoje przerwała w połowie bo, a tak, bo Ty. No, trzeba było się zabezpieczać. Uśmiechnęłaś się do siebie.
W domu miałaś problemy. To znaczy wszyscy mieliście. Zima to martwy sezon dla budowlańców, dlatego ojciec łapał się każdej możliwej roboty tam gdzie go chcieli. Przewoził meble, naprawiał pralki, nawet komuś wyremontował łazienkę. To człowiek złota rączka, nawet jak czegoś nie umiał ... to szybko się tego uczył. A mama? Chora. Na jesień umarł jej ojciec, a Twój dziadek i nadal nie może się pogodzić z jego stratą. Ukrywa przed Tobą i tatą swoje samopoczucie, bo nie chce was martwić i takie tam, no ale Ty wiesz i tym bardziej to boli.
Poza tym zawsze masz problemy kiedy ktoś zada Ci pytanie „Co tam?” zwłaszcza, jak długo się z tą osobą nie widziałaś. Nawet jeżeli w przeszłości mogłaś tej osobie powiedzieć wiele, tak teraz... nie.
-Wszystko dobrze – odpowiadasz z uśmiechem.
-A coś się zmieniło?
-Właściwie to nic. - Tutaj nie kłamiesz. Masz wrażenie, że od czasów, kiedy byłaś dzieckiem do teraz Twoje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, ale nie jesteś w stanie dokładnie powiedzieć co jest inaczej. Bo niby to nadal Ty, niby Twój dom, niby Twoi rodzice, niby problemy te same, niby ... niby to samo, a jednak nie to samo, ale nie umiesz, nie chcesz, nie możesz sprecyzować własnych myśli.
Wyskakujesz też ze znajomymi na piwo. Sporadycznie. Jest w Twojej uczelnianej grupie takich dwóch – Majster, tak go nazywasz. Wygląda jak koksu, lecz lubi czytać romansidła. Taki paradoks. No i drugi, Paweł. Ten ... chyba ma wszystko w dupie. Przejmować się zaczyna dopiero po kilku głębszych. Oni zazwyczaj stanowią Twoje towarzystwo i to nie dlatego, aby jakoś specjalnie Cię lubili. Nie podobasz się też żadnemu z nich. Masz mieszkanie i wyrozumiałych staruszków. A trzy pijaczki da się przenocować zawsze. O to chodzi. Nie łudzisz się, że o coś więcej.

Jednak po takich wypadach najgorsze są poranki. Zauważyłaś, że kac jest mniejszy, jeżeli nie dasz się snu. Jeżeli nie uśniesz od razu i nie zaliczysz zgoda. Trochę wytrzeźwiejesz przed snem, to potem jak się obudzisz nie będzie tak bardzo bolała głowa, nie będzie chciało Ci się wymiotować i będziesz całkiem... no ... normalna.
Idąc na zajęcia szłaś obok, albo razem z ... ciężko było Ci powiedzieć, no ale szłaś ze swoimi znajomymi z wykładów. Czasem dobrze Ci się z nimi rozmawiało, czasem ich nie słuchałaś, kiedy mówiły o rzeczach jakie Cię nie interesowały i Ty też nie zadręczałaś je tym co podobało się Tobie, a im niekoniecznie. Jest jednak coś co ostatnio stało się Twoim cierniem w boku.
Najpierw mama – kiedy znajdziesz sobie faceta. Potem tata – chcę wnuka. No i teraz one. Jedna w ciąży, opowiada jaki to okropny stan, a jednocześnie z taką czułością głaszcze swój już widoczny brzuch. Przynosi zdjęcia z USG. Choć nie kłamie o trudach ciąży, to jednak jest z niej dumna. Ciężko Ci to zrozumieć, ale przyłapałaś samą siebie na uczuciu... zazdrości? Tak, przez pewien okres czasu zazdrościłaś jej, że jest w ciąży... a potem dostałaś okresu i zazdrość minęła. Hormony, kto je zrozumie.

Inna już od pół roku opowiadała o swoim zbliżającym się ślubie, na który zostałaś zaproszona. Nie martwiłaś się o partnera, miałaś kolegów. Ostatecznie Majster albo Paweł zawsze się zgodzą na darmowe żarcie czy wódkę. Sprawa była nieco głębsza. Przyglądałaś się jej związkowi od jakiegoś czasu, nie rozumiałaś go... W sensie, ona i on to takie papużki nierozłączki. Miłość aż od nich wyciekała. Zastanawiałaś się, które kłamie, które pierwsze pęknie, które pierwsze zdradzi, kiedy się im posypie. Jednak nie z zawiści czy nienawiści jaką czułaś do nich – nic z tych rzeczy. Lubiłaś ich naprawdę bardzo i szczerze życzyłaś im tego co najlepsze i tego czego chcą. Po prostu... ich związek wydawał Ci się taki nierealny, sztuczny. Nie wierzyłaś, że jest prawdziwy choć bardzo tego chciałaś. Ta miłość, to uczucie, ta troska w głosie. To było ... piękne ... i dziwne. Potrząsnęłaś głową odganiając myśli. Zdecydowanie będziesz musiała sobie znaleźć faceta. Zdecydowanie. Koniecznie. Tylko kogo?

Poszukiwania idealnego, godnego Ciebie partnera, że tak to można ująć. Albo inaczej – gościa, który będzie wyglądał tak jak chcesz – były trudne. Raz, że w Twoim otoczeniu nie było nikogo, kto by Ci się jakoś wybitnie podobał. No nie były to jakieś paszczury, ale... no nie. Znowu, jak znalazłaś już kogoś na kim mogłabyś zawiesić oko, on patrzył się na Ciebie i uśmiechał szeroko – okazywał się być facetem przepuszczonym przez tonę photoshopa i wywieszonym na witrynie sklepu z modą męską.
-To może ten Majster? - rzuciła kiedyś mama zmywając naczynia. Kilka dni temu powiedziała, że Cię zeswata z kimś. Że zna bardzo fajnego Araba, który chce zostać w naszym kraju i aby to zrobić musi się ożenić. Zaprotestowałaś. No, ale mama, jakkolwiek bardzo byś jej nie kochała, koniecznie chciała wydać Cię za mąż i to dobrze. Za kogoś kto Cię obroni, albo inaczej za kogoś kogo ona uzna, że Cię obroni. Naprawdę bałaś się, że jeżeli nie znajdziesz sobie szybko partnera, to matka zrobi to za Ciebie.
I tak oto, tydzień później związałaś się z .... Majstrem. Dobrze się z nim dogadywałaś, lubił Cię, a Ty jego. Nie, to nie była miłość. To był wybór z rozsądku. No i chęć przeżycia pierwszego razu. Tak z ciekawości. Zrobiliście to po trzech miesiącach umawiania się ze sobą. Nie było tak źle. Dał radę. Co prawda, nie wiesz czy to co czułaś to był orgazm – bo jeżeli tak to spodziewałaś się czegoś bardziej.... wystrzałowego. No tak przynajmniej jak opisują to w opowiadaniach i jak zachowują się babki z pornoli. Ale też nie było aż tak źle. Przekręciłaś się na bok i pogładziłaś swojego chłopaka czule po brodzie. Spał jak kamień, jak zabity. Słodki. Uśmiechnęłaś się. Facet z desperacji... może nie okazał się takim złym wyborem?

Error siedział już na ziemi. Przyglądał się w skupieniu, ciszy, czasem coś komentował. I z każdą chwilą, z każdym dniem, zależało mu ... coraz .... Nie, nie powie tego, nie pomyśli tego. Lecz uczucia, one rodzą się same. Nie panuje nad nimi. Może jeżeli ich nie nazwie, jeżeli ... jeżeli będzie udawał że .... Popatrzył na to jak śpisz w ramionach jakiegoś śmiesznego człowieczka, żałosnego. Error miałby go na raz.
...
...
...
Gdyby tam był to..
..
... byłby lepszy.
....
..
....
I wtedy pojawiło się pytanie, jakie całkowicie zniszczyło Errora.

D͙̳̟͇l͍͙͙̗͚̜a̺̺͈͇̟͈c̱̦̖̹͉̞z̤̬̮̟̖̯͇ḙ̟g̭͈͍o̳̠͔͔̦̩̞ ̞̩o̟̯͎͎̘͈ͅn̦̺͈̰͓̣,͈̼͔ ̝̦̖a̟ ̮̜̞͎̦͉ni͎̤̞̗̥e̦̯̘ ̦̦̘͇̬̠͙ja̱̱̻?̭̣̹̭̳̯

Skąd się wzięło? Tego nie wiedział. Nigdy Cię nie chciał, nie myślał o Twoim ciele. Byłaś człowiekiem, a to, że większość Sansów lubiła ludzi w tym znaczeniu, nie oznaczało tego, że on też taki będzie. A mimo to. Zazdrość.
Zamknął drzwi do Twojego wymiaru. Miał ochotę coś rozwalić, coś zrobić tak jak tylko on potrafił. Chciał znowu być Errorem, dokuczać, wymazywać, naprawiać wszechświaty z tymi głupimi... Raz jeszcze popatrzył na zamknięte drzwi. Podniósł rękę do góry i sprawił swoją magią, że te zostały oplecione przez niebieskie nitki w tak wielkiej ilości, że już prawie ich widać nie było. Czuł się zdradzony.

-Tu jesteś – usłyszał pewnego razu głos Inka. - Ostatnio zachowujesz się ... dziwnie.
-O̧dw͟ąl ͏s̀i͟ę͞.̢ ͝
-Kochany jak zawsze. Widzę, że coś cie gryzie.
-̢P͞o̧w͟ie͠dzi͘a͟ł̀e̡m̀ ͜odw͜ąl s͝i҉ę.͢ ̡
-Coś się stało? Pokłóciłeś się z jakimś Sansem?
-҉D̡a͏j͟ ̴mi s̕po͞kó͜j͟.͢
-A może ... chodzi o nią?
Error nie odpowiedział, uniósł lekko głowę patrząc na swojego wroga. Nie trzeba było więcej słów. Ink usiadł obok i westchnął przeciągle. Nic nie powiedział. Bo i po co?

Kolejnego razu, kiedy znalazł Errora, przyszedł z kimś jeszcze.
-To jest Dream. Myślę, że się znacie dość dobrze.
-W wymiarze gdzie jest kobieta na której Ci zależy ... nie ma tam potworów, co nie?- Error nie odpowiedział. To było dla niego zbyt oczywiste. -Nim jednak cokolwiek zrobię – Dream pochylił się nad Errorem – Musisz mi szczerze odpowiedzieć na to pytanie. Szczerze. Wiesz czym jest szczerość, prawda?
-Ni̕e͏ r̵ó҉b̢ ͘z̷e̵ ́mn͢i͝e͞ ̡k͞o̡g̷o͘ś ģo͘r̴sze̷g͏ó ņiż jés͘t͠e͡m. - warknął
-Nie robię, po prostu się upewniam. To jak. Odpowiesz? - Error milczał, wyraźnie czekając na pytanie – Jest jeden sposób abyś się z nią spotkał. Jesteś pewien, że chcesz tego dokonać?
-Ryzykowny? - zapytał się Ink
-Tylko dla nowicjuszy, z czasem Error będzie mógł robić wszystko sam.
-O ͢cz̡y͢m̨ ́ty ̶mów͠i̧şz? - wtrącił się czarny szkielet.
-Powiem jak odpowiesz na pytanie.
-C̀zy̡ ̨c͠hc̡ę̸ ͢s̕ię̛ z̴ ǹi҉ą ́s͢p̴otk͝ać? - powtórzył śmiejąc się cicho pod nosem. Potem podniósł twarz i popatrzył na Dreama. - ͏Ch͞c̢ę̷.
-Wiesz, że będzie bolało bardziej?
-̀Ch̀cę.̶
-Wiesz, że to nie będzie prawdziwe?
-͞Ch̷c̕ę͝.̷
-Jesteś tego pewien?
-C͠H̸C̢Ę͘.
Ink popatrzył przepraszająco na Dreama i wzruszył ramionami.
-Dobrze, skoro nalegasz...
Share:

3 lutego 2017

Undertale: A co jeżeli...

Jest to w pełni mój one-shoot jaki narodził się w mojej głowie razu pewnego i wyjść nie chciał. Narrator x czytelnik, gdzie płeć czytelnika jest obojętna. Miłego czytania!
---
Mamy rok 2017 tak jakby ktoś nie wiedział. Potwory są na Ziemi już o dwóch lat. Początkowo nie mogły się zaaklimatyzować, ale dzięki wsparciu wielu organizacji i życzliwych osób są już pełnoprawnymi obywatelami. Mogą się pobierać, mogą adoptować dzieci, płacą podatki, biorą udział w wyborach, zakładają własne firmy. Całkowicie wmieszali się w społeczeństwo!
...
...
...
...
Nie no, serio w to uwierzyłeś? To może inna wersja. Mamy rok 2017, od dwóch lat potwory są na Ziemi. Próbują stać się częścią społeczeństwa, ale nie wychodzi im to. Paskudni rasiści cały czas ich dręczą, nie pozwalają zatrudnić się w lepszych miejscach pracy. Mieszanie się gatunków jest zakazane. W niektórych miastach na świecie zostały nawet utworzone getta dla mitycznych istot wprost z dna naszych legend.
...
...
...
...
...
Heh. Nie no, aż tak okrutnym narratorem nie jestem, aby zmusić bohaterów mojego opowiadania do życia w tak paskudnym świecie. Dość brzydoty musimy oglądać każdego dnia, by katować nią jeszcze nasze umysły. Z drugiej jednak strony sielanki też się nie lubi. Albo inaczej, czasem jest dobrze uwierzyć, że każda ropucha zamieni się w księcia, a każda księżniczka nie tylko umie gotować, sprzątać i śpiewać, ale także jest piękna i mądra. Czasem dobrze jest mamić się romansami w których panuje miłość od pierwszego wejrzenia, on kocha ją, a ona jego i tak po kres kresów, aż śmierć nie rozłączy, a nawet jeszcze dłużej.
Ludzkie serca jednak są okrutne. Dlatego czasem dajemy się ponieść emocjom, wyładować nasz ból, strach, złamane serca i wrzucić postać w wir serii niefortunnych zdarzeń, katując ją, niszcząc jej wolę walki, tłamsząc ducha. Niech cierpi. Niech płacze. Niech coś się spieprzy.
...
...
...
...
A co jeżeli... potwory naprawdę by wyszły na Powierzchnię? Co jeżeli... nie byłoby to ... aż tak daleko? Oczywiście ich losy zależałyby od wielu czynników. Gdzie, kiedy, w jakich okolicznościach – by się to stało. Rząd ukryłby ich obecność i zamknął gdzieś w tajnej bazie poddając torturom? A może potwory okazałyby się na tyle sprytne, że kryłyby się dalej w górze przed ludźmi w obawie przed ujawnieniem? Może stałyby się sensacją? Albo materiałem dla brukowców pokroju Fakt. Już widzę te nagłówki...
...
...
...
A co jeżeli...
...
...
...
...
Heh, usiądź wygodnie. Upewnij się, że masz pod ręką coś do picia, wycisz telefon aby nikt Ci nie przeszkadzał. Wyobraź sobie, że jest wieczór, siedzimy naprzeciw siebie na dwóch wielkich, miękkich fotelach. Możesz mieć podnóżek, jak chcesz. Ja wolę siedzieć po turecku. Mam na nogach biały, puchaty koc, w rękach wielki kubek herbaty. Na stoliku między nami jest otwarta paczka papierosów, popielniczka z kilkoma petami, a obok niej, zapalona świeczka. Znamy się od dawna. Nie ma tej sztucznej krępacji, kiedy nastanie cisza. Lubimy razem milczeć. Dobrze nam to wychodzi. Oboje nie czujemy się samotni. Tylko Ty i ja i historia jaką teraz Ci opowiem. Znasz ją dobrze, bo jesteś przecież jej bohaterem. Stanowisz nieodłączną część mojego życia, a ja Twojego. Jesteś moim bohaterem, a ja Twoim narratorem. Masz jednak szczęście. Nie lubię jak cierpisz, ale sprawiedliwie osądzam Twoje poczynania. Taki już układ między nami. Upijam łyk herbaty. Odstawiam kubek na stolik i biorę fajkę w zęby. Czekam, az wyciągniesz w moją stronę zapalniczkę. Tylko Ty ją masz. Tylko Ty ją nosisz. Choć wiesz, że lubię palić i czuję głód nikotynowy, to jednak Ty masz klucz do tego, aby ulżyć własnemu narratorowi. Okażesz łaskę? Wiem, że tak. Jesteśmy ze sobą szczerzy. Uczciwi. Znamy się bardzo dobrze. Nie mamy przed sobą tajemnic. Nie uchowała się nawet ta najbardziej okropna, aaaa mimo to... nie czujemy się skrępowani. Właśnie dlatego, że sobie ufamy. To co ma zostać sekretem, nie pozna nigdy światła dziennego. Lecz jako Twój narrator muszę opowiedzieć Twoją historię.
Nie będzie smoków i potworów. Nie będzie kataklizmów i śmierci. W sensie... Nie spotka ona bezpośrednio Ciebie. Zapewniam. To układ. Jesteś bezpieczny. Niczego złego Ci nie zrobię. Więc się nie bój. Popraw się w fotelu. Rozsiądź jak Ci wygodniej. Dobra, to zaczynamy.
....
...
...
..
.
Mamy rok 2017, potwory są na Ziemi już od dwóch lat. Jak jednak się tutaj znalazły? Wiadomość ta doszła do Ciebie pewnego sobotniego poranka. Sąsiadka, wiesz ta co się w życiu nudzi i wszystko o wszystkich musi wiedzieć, zaczepiła Cię i zapytała o zdanie na temat potworów. Starucha kompletnie sfiksowała. Nooo nie do końca. Jako naczelny śledczy wszystkiego i wszystkich ma informacje z pierwszej ręki. Poleciła Ci włączenie radia, telewizora i rzucenie okiem na internety. Co się okazało? Cóóóóż... miała rację.
W województwie świętokrzyskim jest pewna bardzo stara góra, nazywa się Łysiec. Dawniej była ośrodkiem kultu pogańskiego, potem na jej szczycie wybudowano kościół katolicki, teraz należy do jakiegoś zakonu, Oblatów zdaje się.
Amerykańscy naukowcy jak zawsze się pomylili, nie Ebott, a Łysiec. Nie Ameryka, a Polska. Nie Frisk, a ... Jaś, albo Małgosia. Dziecko ma problemy ze stwierdzeniem tego co ma w majtkach i jako w pełni wyedukowane seksualnie (bo już w podstawówce uczą o takich rzeczach), doszło do wniosku, że nie wie jaką płcią chce być w przyszłości. A zaglądać mu w spodenki nie wypada, prawa? Pedofilia i te sprawy. Tak więc mamy Jasia albo Małgosie. Bachor bawił się, wpadł do dziury i wyprowadził potwory. Brzmi jak scenariusz do dennego filmu klasy D. Co nie? No ale to prawda. Przynajmniej dla Ciebie.
Sensacja! Ludzie się dzielą. Na tych co się boją, na tych co są ciekawi, na zboczeńców, którzy zastanawiają się jak wygląda proces rozmnażania potworów. Pojawiają się też tacy, co chcą je pociachać i zobaczyć co się stanie. No i tabuny przeciętniaków chcących zarobić na tym, że potwory jednak istnieją. Mam tu na myśli właścicieli sklepów, hoteli etc. No bo przyjadą dziennikarze, albo czort wie kto jeszcze. Ludzie będą musieli mieć gdzie spać, co jeść, gdzie się zabawić.
Polska nie jest krajem w którym służby wywiadowcze są dobrze rozwinięte. Dlatego nie pojawili się żadni agenci CIA, FBI czy innych CBŚ czy CBA czy .. a chuj, nie znam więcej skrótów. Tzn pojawili się, ale nic nie zrobili. Potwory w telewizji – tego zatuszować się nie da. Więc po ptokach.
Twoi znajomi o tym rozmawiają. Boją się. Są ciekawi. Ale ... to temat do piwa, papierosa, obiadu. Tak naprawdę nie ma z Tobą nic wspólnego. Tak samo jak nie miało z Tobą nic wspólnego wysadzenie WTC w USA, tak samo jak nie dane było Ci ucierpieć z powodu katastrofy w Smoleńsku, tak samo jak nic Ci do tego, że biedak umiera właśnie na ulicy. Potwory na Powierzchni w żaden sposób Cię nie dotyczyły. Masz własne życie, problemy, radości i zmartwienia. Dookoła nowych gości zaraz zrobił się wianuszek innych osób – dlatego też niemożliwym jest dotarcie do nich. I musisz żyć ze świadomością, że Twoje życie w żaden sposób się nie zmieni. Nie będziesz dzielić mieszkania ze szkieletami, nie przeleci Cię Muffet, nie spróbujesz nigdy ciasta Toriel, nie napijesz się herbaty z Asgorem. Oni nie wiedzą, że ktoś taki jak Ty istnieje. I nigdy nie dane będzie im się tego dowiedzieć.
Dwa lata to stanowczo za mało, aby ludzie zrobili jakikolwiek progres. Czy wiesz, że niewolnictwo w USA zniesiono dopiero w latach 60 XX wieku? Taaaak, to nie jest tak dawno temu. Od początku istnienia ludzie męczą się z problemem koloru skóry. I jeszcze tak na dobrą sprawę sobie z tym nie poradziła. Indianie zamknięci w rezerwatach. I tak dalej. Homo sapiens sapiens dzielą się między sobą tak bardzo, że ... no właśnie. Skoro po kilku tysiącach lat istnienia, nadal kłócimy się o tak głupie rzeczy jak ... rasa, kolor włosów, czystość krwi (jak jakieś psy z wystawy i rodowodem), gatunek muzyki, tusza ... czy o faworyzowany klub sportowy, to naprawdę myślisz, że w ciągu dwóch lat cokolwiek zmieni się w prawie ... innego gatunku? Oczywiście, że nie! Za dziesięć lat do tego nie dojdą! Jak za sto cokolwiek ustalą to będzie dobrze.
Tak więc potwory są pod stałą obserwacją rządu. Co jakiś czas zrobi się z jednego z nich szum medialny, zaprosi do programu, nakłoni do pocałowania bachora, uśmiechnięcia się. Zada się stos dziwnych pytań i ... i.
W tej historii nie wiesz tego co wiesz, ale ja to wiem więc Ci powiem. Asgore, tak, król Asgore. To postać bardzo dwoista. Z jednej strony czuły i delikatny, wrażliwy. Z drugiej stanowczy czyniący to co uważa za słuszne. W swojej słodkiej naiwności będzie robił to co mu ludzie powiedzą, lecz jeżeli zobaczy cierpienie swoich poddanych może nie być ciekawie. A nasze zagubione płciowo dzieciątko? No chyba nie myślisz poważnie, że ... zostanie ambasadorem?! Heh, serio? Nieee to wykluczone. Ono nie ma prawa głosu, nie zna się na polityce. Nikt go nie będzie słuchać. Jeżeli rząd zgodzi się, aby Jaś albo Małgosia reprezentował potwory to tylko dlatego, aby łatwiej nimi manipulować.
Niech te skrywają swoją magię. Jeżeli ją ujawnią to będzie ich grób. Naprawdę. Łatwo sterować opinią publiczną, w banalny sposób można Tobą manipulować.
Dlatego jeżeli media będą krzyczeć, że potwory potrafią czarować i stanowią zagrożenie, Ty bez jakiegokolwiek dostępu do nich uwierzysz i ... i będziesz krzyczeć, aby je zamknąć bo się boisz. Choć ich nie znasz. A jak już odizolują je od ludzi, wtedy żaden nie wyjdzie z tego żyw. Genocide. Sans będzie modlił się o reset.
Resztką sił, zamknięty w laboratorium wydostanie się ze swojej celi. Pójdzie do dziecka związanego i zakneblowanego. Skoro ludzie wiedzą o magii, to wiedzą o resecie i trzeba sprawdzić. Ale to dotyczy duszy, w którą człowiek przecież nie wierzy.
Ah, kościół. O tym nie zostało nic powiedziane. Kościół jest podzielony, na tych doszukujących się w potworach demonów oraz na widzących w nich Boże Stworzenia. Głośniejsi są ci pierwsi. Jak zawsze. Fanatycy.
W każdym razie Sans podchodzi do dziecka i błaga o reset. Płacze i prosi. O reset. O reset. Udaje mu się wyswobodzić jego rączki i nóżki. Jaś albo Małgosia pada na zimną posadzkę. Nie chce umierać, ale musi. Nie ma pewności, że ...
Sans zamienił się w pył. Bachor unosi głowę i patrzy jak mierzy w jego stronę ochroniarz. W gazetach ukażą się nagłówki „Straszny Szkielet zabił dziecko”
...
...
...
A no tak, jestem Twoim narratorem, a to ma być Twoja historia. No i jest. Wiedziesz swoje życie dalej. Podchodząc do kwestii potworów tak jak Ci wygodniej, tak jak dyktuje Twoje serce i normy moralne wśród których wyrosłeś. Lecz to niczego nie zmienia. Nie masz na nic wpływu.
....
...
..
.
A co jeżeli... powiem Ci, że mamy rok 2017. Na Powierzchni nie ma żadnych potworów. Nigdy ich nie było. Pozostały stworzeniami z legend i baśni. Straszą małe dzieci mieszkając pod ich łóżkami albo w szafach. Stanowią inspirację dla wielu pisarzy, poetów, artystów wszej maści. Są personifikacją tego czego ludzie nie rozumieją.
....
...
..
.
A co jeżeli... powiem Ci, że Jasiowi albo Małgosi udało się zrobić ten jeden ostatni reset? Co jeżeli potwory już nie chcą wyjść na powierzchnię? Co jeżeli, schowały się jeszcze głębiej? Kryjąc się przed ludźmi. Kryjąc się przed.... Tobą?
Share:

Chwilowa przerwa

Kochani, ze smutkiem muszę poinformować że z powodu awarii internetu nie będę w stanie nic wrzucać przez ten weekend (oby nie dłużej).
Tak więc... ten tego...
Share:

2 lutego 2017

Undertale: Zombietale - Ruiny cz 02 [tłumaczenie PL]


Notka od tłumacza: Alternatywne Uniwersum, gdzie Frisk jest zombie. Więęęększej notatki nie trzeba. A, no i jest głodny. Jak to Zombie. Czyli zombie apokalipsa w Podziemiu. Tyaa... 
Autor: zombie-frisk
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
SPIS TREŚCI
Ruiny cz 02 (Obecnie czytane)














Share:

POPULARNE ILUZJE