Notka od autora: Żyjesz, jesteś, egzystujesz. Nie ma tutaj potworów, nie ma nawet góry Ebott. Nie ma magii, nie ma tajemnic, ot prosty świat jaki jest Ci dobrze znany. Jednak, jakbyś się czuła gdyby gdzieś tam była osoba nie z tej rzeczywistości, która bacznie obserwuje każdy Twój ruch, towarzyszy w każdej minucie Twojego życia? A co jeżeli powiem Ci, że jest to Error?
Error!Sans należy do loverofpiggies
Ink!Sans należy do comyet
Spis Treści:
o3. MarzENiE [obecnie czytany]
Nauka trwała … trwała. W przestrzeni Po-Za trudno jest dokładnie powiedzieć ile. Tutaj nie ma czasu i nigdy go nie było. Wymiar bez wymiaru, mający wejście tam gdzie … można. Jakby mieszkanie samego Boga, Stwórcy czy też Absolutu. Zależy jak na to patrzeć. Tak na dobrą sprawę ani Ink, ani Error nie byli pewni czy ich dom ma jakiekolwiek granice. Cały czas rósł, cały czas się zmieniał. Ink zaczął kiedyś rozmowę, o tym czy na pewno są tu sami. Trudno uwierzyć, że w całym tym nieskończonym miejscu, są tylko oni. Przecież alternatywnych uniwersów jest tak wiele… Są te z potworami, które umiłowali najbardziej; są te bez, wśród których jest ten jeden jaki … zmienił Errora. Są też takie, gdzie nie ma nawet ludzi, bo ewolucja potoczyła się zupełnie inaczej. Z pewnością są i takie, w których nie ma nawet Ziemi, albo życia na niej. Od samego myślenia aż głowa bolała.
Wracając jednak do tego co ma miejsce teraz. Error był
niecierpliwym, ale pilnym studentem. Za każdym razem, kiedy Dream mógł i miał „czas”
uczyć go, ten stawiał się jak na zawołanie. Ze skwaszoną miną, udawał
niezainteresowanego, nieporuszonego, drwił się i śmiał. Do tego jak się doda jego wielkie
ego, pewność siebie, którą czerpał … sam nawet nie wiedział skąd - otrzymać można mieszankę wybuchową. Kłócili się. Wyzywali. Obrażali na kilka resetów w
świecie Dreama. A potem Error zawsze wracał. Wykonywał to z czym miał
wcześniej problemy. Jakby, potrzebował tego kopa w dupę.
Przez czas nauki ani razu nie spojrzał do ulubionego
wymiaru, skupiał się na przyswojeniu wiedzy, opanowaniu techniki, teorię musiał
przeistoczyć w praktykę. Pracował pilnie, zwłaszcza kiedy nikt go
nie widział. Zwłaszcza, kiedy mógł być sam. Wtedy pozwalał sobie na gorycz,
prawdziwe rozczarowania, przekleństwa. Wśród innych wolał uchodzić za „tego
złego” w dowolnym słowa rozumieniu. Tylko pusta przestrzeń świata Po-Za znała
jego prawdziwe oblicze. Widziała jego łzy.
To czego go Dream uczył było… chore. Prawo Wszechświata mówi
wyraźnie, że nie można być w wymiarach gdzie nie ma Twojego odpowiednika. Nigdy
nie będzie mógł spotkać się ze swoją Anomalią. Pheh, jego anomalią. Właśnie,
ona nie była nawet jego. Dawno, dawno temu, dziwił się
innym Sansom, którzy są zainteresowani tą konkretną duszą. Nie rozumiał. Ludzie
go … śmieszyli. Brzydzili. Nie ufał im. Nie lubił ich. Wszystko przez Frisk,
przez anomalię która więziła jego pobratymców w bańkach. No i ta Chara, ten
duch, demon, istota jaką trudno było sklasyfikować. Co niby była, a jej nie
było. No i Flowey, ten chwast zakichany. To też wina ludzi. Nie Alphys, która
stworzyła zasadniczo Floweya, nie samego Asriela. To wina ludzi. Gdyby oni nie mieli
determinacji… Gdyby tylko byli…. Zacisnął pięść i westchnął głęboko.
-Słuchasz mnie? – usłyszał głos. Dream siedział naprzeciwko
niego. Był wyraźnie zdenerwowany. – Zrobiłeś wielkie postępy i szybko łapiesz. –
Zaczął – Ale twój charakter… - przerwał na chwilę i odwrócił wzrok na bok jakby
bił się z własnymi myślami. – To czego cię nauczyłem do tej pory zadziała w
każdym świecie, gdzie jest twój odpowiednik. Nasza umowa była taka, że nie
wykorzystasz tej umiejętności na nikim innym tylko na niej.
-T͝ak̕ p͏o҉w̷ie͜d͘z̀i̧ałe͠m̀ i̧ ̢s̡łow͡a̧ ̡dot̀rz͢y͢màm͡.͢ Móże̡sz
po͠w͜i̛ed͜zie̕ć o͏ ͞m̕nįe ͏w͝iele, ale n̕i̵e̴ to͟,̧ że ͞je͡st̵e͞m̀
kłamcą ͘– warknął podciągając pod brodę kolano
– Al̛e̡ ̀c͜h͟y͡b̴a ̧ńie um͟kn̛ął̷ cì ten̛ s̴z̴cz͞e̷g̕ół, t͟e̛n ́je͜d̢en̸ ́mał̡y͟…̢
-Nie. Skądże znowu. – Dream westchnął – W jej świecie nie ma
nas. Więc nie połączysz się z nią.- Nastała długa cisza. – Ale jak powiedziałem
wcześniej, wiem jak ci pomóc. A pomoc oznacza nie tylko nauczenie tego, ale
też umożliwienie… kontaktu z nią. Tylko że… - Error uniósł brew – W tej
rzeczywistości jest Frisk, musi być, to człowiek. Będziesz musiał się przełamać
i poprosić o pomoc Core!Frisk. Będzie musiała zdobyć włos, ślinę i krew Friska
z wymiaru tego twojego człowieka. Jak się jej to uda, to…
-̸C͞orȩ…͢. – Zmarszczył brwi. Sam nie wiedział do końca jakie
uczucia mu towarzyszą jak pomyśli o Core. Wściekłość, bo sama w sobie jest
anomalią, anomalii, błędem takim jak on, a jednocześnie nie takim jak on. No, ale
jakby na rzeczy nie patrzeć to jest, a może była kiedyś człowiekiem. Problem
pojawiał się jednak innej natury. Error nie wiedział jak ma z nią rozmawiać. W
sensie, że nie umiał. Odwrócił wzrok na bok i zaczął obmyślać plan.
-Halo? – Chwyciłaś za telefon. Dzwoniła wychowawczyni ze
szkoły Twoich dzieci. No pięknie.
-Przyłapaliśmy pani syna na piciu alkoholu na terenie szkoły
– powiedziała pewna siebie. No tak, oczywiście, jest w gimnazjum! Masz dwójkę
dzieci. Córeczka młodsza, synek starszy. Mąż? Nie to nie Majster. Z nim kontakt urwał Ci się naturalnie. Nie tęsknisz,
nie wspominasz, był i go nie ma. Po nim poznałaś kilku kolegów. Przeżyłaś
miłość nieodwzajemnioną. Długo nawet siedziałaś w FriendZone wzdychając do
obiektu swoich westchnień. No i ostatecznie, kiedy już pracowałaś trafił się
taki jeden. Nie było wielkiego uczucia. Nawet desperacji. Po prostu… tak jakoś
samo wyszło. Dzieci nie były wpadkami, o dziwo. To Ślub można uznać za wpadkę,
a nie dzieci. Kochałaś je, ale ich ojca? Nie, on był. Czasem pomógł, czasem
zaszkodził. Doszliście do
wniosku, że nie nadajecie się do wspólnego życia razem. Tak kontakt teraz
macie… no macie. Płaci na dzieci śmieszne pieniądze, które jednak w chwili
kryzysu są jak palec boży. Ciułasz od miesiąca do miesiąca pracując w
przeciętnej firmie. Czasem na boku coś sobie dorobisz, czasem zrobisz komuś
przysługę. Jak to w życiu. Nie ma rewelacji. No ale… tak Twój syn pije w
gimnazjum. Zaczęłaś się zastanawiać, czy to Ty jesteś tak spaczona, że nie
jesteś z tego powodu zła na syna. Czy może to tamta kobieta nigdy nie
korzystała z życia i zapomniała, że przecież to normalne.
-Aha. – Tylko tyle powiedziałaś, bez złości, czy nawet
odrobiny zainteresowania w głosie.
-Powiedz mamie jak to wyglądało i weź na głośnik – odezwała się
nauczycielka. Oho, czyli suka chce usłyszeć jak jedziesz po swoim synku. Heh.
Taaa. Już zaraz dam ci tę satysfakcję głupia szmato.
-Mamo – Twój syn śmieje się, zna Cię … po prostu Cię zna.
Nie boi się Ciebie, bo nie ma powodów – Razem z kolegą tankowaliśmy browara za
szkołą.
-Głupi jesteś – odezwałaś się niemal natychmiast. – Jak masz
chlać to tak, aby nikt Cię nie widział. Przecież ci o tym mówiłam.
-Tak mamo, przepraszam mamo.
-A teraz wracam do roboty. Jestem na głośnomówiącym?
-Tak.
-Proszę pani, doceniam to że dba pani o mojego syna i jego
wychowanie – starałaś się brzmieć bardzo spokojnie i dystyngowanie – Ale proszę,
następnym razem dzwonić jeżeli mój syn złamie komuś rękę, kogoś zabije albo no
nie wiem, ujara się. A jak będzie to dobry towar to poproszę jeszcze o namiary
na sprzedawcę. A ty synku, ucz się pilnie i bądź grzeczny. Chowaj się z
piwskiem aby nie męczyć pani pedagog. Kobiecina ma też swoje problemy. – Tutaj mówiłaś
czule iiii się rozłączyłaś. Heh. Bardzo chciałabyś zobaczyć minę jego
wychowawczyni.
Error stał przed zapieczętowanymi drzwiami do jej wymiaru.
Machnął ręką, niebieskie nici zniknęły całkowicie. Nim jednak chwycił za klamkę
i otworzył je, zamyślił się na chwilę. Z Core było inaczej, wcześniej to Ink i
Dream sami do niego przyszli z propozycją pomocy. Tutaj musiałby prosić Core. P
R O S I Ć. Error nie prosi. Error bierze. Error dostaje. Error nie prosi. Nie
prosi. NIE.
Szarpnął drzwi. Odnalazł duszę, której szukał
bardzo szybko. Ile lat w jej świcie minęło? Wcześniej się uczyła, uśmiechnięta
i pełna życia, a teraz... Piersi jakieś większe, nieco tęższa się zrobiła, wyraźnie nie sypia za dobrze. Jest zdecydowanie starsza… Lecz mimo to,
dla niego ona nadal była… doskonała. Usiadł przed otwartym wejściem, jak to
miał w zwyczaju. Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo za tym tęsknił do tej
chwili. W trakcie nauki nowego czaru nie myślał o niej często. Zabrzmi to
głupio, ale nie miał kiedy. A teraz. Jego umysł był pusty. Po prostu patrzył.
Siedziałaś właśnie na krzesełku. W pokoju unosiły się gęste
kłęby dymu nikotynowego. Sobota, wpadło do Ciebie kilka koleżanek.
Dwie z pracy, jedna stara przyjaciółka jeszcze z podstawówki i jedna z jaką
masz kontakt tylko dlatego, że spotykacie się w każdą sobotę. Dzieci bawią się
w pokoju obok, ich i Twoje. A wy możecie być sobą. Na stole obok przepełnionej
popielniczki jest do połowy pełna butelka wina, pod oknem dwie puste. Ich życia
potoczyły się różnie. Jedna zaszła w ciąże nie wiedząc z kim, znaczy się… Na
wyjeździe było ich kilku, a kiedy wróciła.. to nie wiedziała który typ. Bywa.
Inna ma męża i cały czas trajkocze o tym jak to jest jej wspaniale. Kolejna
powiedziała, że nie warto jest dla trzydziestu dekagramów kiełbasy brać do domu
całego wieprza, dlatego woli mieć kilku kolegów, którzy czasem się z nią
zabawią. No, a ostatnia jest lesbą. Uwielbiasz te wspólne wieczory. Nie
zawsze spotykacie się w Twoim mieszkaniu, ale od kilku lat nie przegapiłyście
ani jednej soboty. Bez względu na okoliczności.
-Ja to lubię kutasy! – zaczęła jedna
-Jeden kutas wystarczy. – weszła jej w zdanie druga
-Cipki są lepsze, ja wam mówię.
-Ja mam jedną i mi figle płata co miesiąc, nie lubię jej
Przysłuchiwałaś się ich rozmowom. Heh, kobiety w tematach
rozmów po procentach nie różnią się niczym od facetów. Zawsze schodzi na jedno.
-Ja to bym chciała takiego co by mnie tak mocno rżnął!
Wygląd nie jest ważny. Ponoć ci mniejsi mają największe rozmiary.
-Caryca Katarzyna lubiła wielkie
-I co?
-I ją koń czy tam osioł rozwalił.
-Z koniem?! – krzyknęłyście z obrzydzeniem. No cóż, ludzie
mają różne zboczenia.
-Wy to tylko o seksie myślicie – powiedziała szczęśliwa
mężatka – a to nie wszystko. Mój poza seksem, w którym mistrzem nie jest, nie
czarujmy się… o o … zaraz powiem to co chciałam powiedzieć, ale muszę wam o tym
powiedzieć. Najbardziej nie lubię jak kiedy już to robimy, co nie? To mu
wyskoczy. I jak się nie zorientuje to potem pchnie i mi po kości przejedzie i
ała! To okropne, mówię wam. – wymieniłyście się spojrzeniami, ale słuchałyście
jej dalej – Czasem fajnie jest mieć kogoś … kto wysłucha, doradzi, przytuli,
pomoże.
-Zakupy zrobi.
-Z psem wyjdzie.
-Naprawi coś w domu.
-Ja mam od tego syna – odezwałaś się. Faktycznie, ten mimo
wieku i powiązanych z tym różnych ekscesów spędzających wychowawczyni
sen z powiek, jest naprawdę cudownym dzieckiem. Jako jedyny facet w rodzinie
szybko wziął się za to za co trzeba. Nie umie za wiele, ale spłuczkę w kiblu
naprawi, uszczelkę wymieni, po siostrę młodszą pójdzie.
-No, ale nie tylko to… Powiedz mi – zwróciła się do Ciebie ta
z dzieckiem – Nie wiem jak ty, ale ja tak mam, że czasami czuję się bardzo
samotna. Moje dziecko jest cudowne i kocham je ponad wszystko i koniec końców
nie jestem zła że jest, tak jak niektóre matki w podobnej do mojej sytuacji,
ale… no ale czasem brakuje …
Zamyśliłaś się na chwilę i westchnęłaś przeciągle, dobrze
wiedziałaś co ma na myśli.
-Czyjeś ciepło w łóżku. Świadomość, że ktoś ci pomoże
załatwić sprawy urzędowe. Przed dziećmi trzeba być rodzicem… nie… ja przed moimi
jestem kumpelą, ale mimo to … - przez alkohol w żyłach, a może przez tłamszone
emocje głos zaczął Ci drżeć – nie mogę być sobą. To znaczy. Ja jestem sobą. Ale…
-Nie możesz być słaba przed dziećmi – odezwała się mężatka –
Matka musi zawsze być silna i w każdej chwili musi pomagać. Jak jest mąż, to
wymieniacie się, które z was ma być silne, a które może sobie pozwolić na
słabość. Jak masz faceta to możesz odpocząć mentalnie. Jak masz dobrego faceta
to wie, kiedy ma przyjść i mówić, kiedy ma przyjść i milczeć, a kiedy ma w
ogóle nie przychodzić, tylko rzucić w ciebie czekoladę i wyskoczyć na piwo.
Wszystkie milczałyście przez chwilę i przytaknęłyście
porozumiewawczo. Nawet lesbijka, która robiła to chyba tylko dlatego, że była
już tak pijana iż nie wiedziała na dobrą sprawę o czym rozmawiacie.
-Cipki są najlepsze – Taaaak zdecydowanie nie wiedziała.
Error czuł, jak coś go rozrywa. Jak jego dusza… Jego dusza…
Oddychał głębiej i wolniej. Zacisnął pięści. Czuł Twoją samotność, czuł Twoją
słabość i w tej chwili ponad wszystko inne chciał… chciał … Podniósł się szybko
z ziemi. Poprawił ubranie. Zamknął drzwi pozwalając, abyś rozmawiała dalej ze
swoimi przyjaciółkami. Potrzebowałaś tego, a on… potrzebował Core.
Wakacje, dzieci pojechały na wczasy, Ty mogłaś być sama w
domu. Ich wyjazd nie był drogi. Miałaś szczęście, że firma w której pracujesz
pomaga samotnie wychowującym matkom, nawet Twój EX pomógł, dorzucił parę
grosza i kupił synowi nowe spodnie, a córce ładną sukienkę i słomiany kapelusz.
Lubiłaś go i życzyłaś mu wszystkiego co najlepsze. Jak każdemu. Karma wraca.
Złośliwa kurwa. Więc lepiej jej nie denerwować.
Tego dnia poszłaś spać na kanapie, byłaś zupełnie naga bo
słońce tak nakurwiało, wiatrak nic nie dawał, no i nikogo w domu. Co, kota
zgorszysz swoim bobrem? Heh. Sen, to dobry pomysł. Sen.
Core spełniła jego prośbę, nie chciała niczego. Mimo to
Error nadal był wściekły. Wściekły przez sam fakt, ale… ale to potem. Teraz
musi się skupić. Poszłaś spać. To czego się ostatnio tak pilnie uczył to
możliwość wchodzenia w sny. Mógł być przy Tobie w Twoich snach. Oczywiście, nie
jest powiedziane, że pamiętałabyś ich treść, ale choć na chwile mógłby być przy
Tobie. Choć na chwilę.
Jedna z jego nici wchłonęła to co przyniósł mu Core.
Błyszczała i migotała różnymi kolorami, jakby została wyciągnięta z dupy
Inka. To ona miała sprawić, że…. Oparł się o framugę, wsunął ją do Twojego
świata. Nie zniknęła. Odetchnął z ulgą i ostrożnie pokierował nią w Twoją
stronę. Dla ludzi będzie niewidzialna, więc nawet jeżeli ktoś wejdzie, to nic
nie zobaczy. Jeszcze chwila iiii jest.
-Uḑáło s̷ię ͞– powiedział do siebie, a zaraz potem zamknął
oczy. Przez podekscytowanie trudniej mu było usnąć, ale w końcu się do tego
zmusił. Zobaczył Ciebie. Chodziłaś po swoim mieście w samej piżamie i kapciach.
Wyraźnie zawstydzona tym faktem, próbowałaś znaleźć drogę do domu. Twoja pamięć
jest niezwykła. Najdrobniejszy szczegół odwzorowany tylko… troszeczkę lokacje
Ci się pomieszały. Jakby ktoś wziął miasto i pozamieniał dzielnice
miejscami. Nic więc dziwnego, że nie mogłaś trafić do domu. Error zrobił krok
do przodu. Dla niego teraz ten świat był realny, czuł go zdecydowanie lepiej
niż Ty. Był w Twojej głowie, wyobraźni, śnie. Starał się nie biec, powstrzymać
chęć by rzucić się na Ciebie, miał już dość obserwowania. Mimo to szedł powoli,
spokojnie, miarowo. Krok za krokiem. W końcu go zauważyłaś. Przyglądałaś mu się
przez chwilę, a potem krzyknęłaś i zaczęłaś uciekać. Error poczuł jak coś go
wyciąga, wysysa dosłownie i znalazł się u siebie. W Twoim świecie obudziłaś się
dotykając piersi dłonią, dyszałaś ciężko i chwyciłaś za telefon. Drżałaś.
-Synku, uważaj tylko na siebie, miałam paskudny sen…. –
chwila ciszy – NIE JESTEM PRZESĄDNA! – wrzasnęłaś zdenerwowana. Oczywiście, że
nie jesteś. Nie wsiadasz tylko do autobusów linii 21, unikasz 13 i nie
przechodzisz pod drabiną, a no i nie odpalasz papierosa od świeczki. Ale nie,
nie jesteś przesądna – Posłuchaj, niewiele pamiętam, ale byłam na mieście i
zobaczyłam czarny szkielet idący w moją stronę. Szkielet to zły znak. Proszę uważaj
na siebie i na siostrę. Nie odłączajcie się od grupy, jak się poczujecie źle to
powiedzcie opiekunowi. Jak chcecie wracać to wracajcie. Przyjadę po was.
Obiecuję. Pieprzyć pieniądze. Uważajcie na siebie dobrze?...
Rozmawiałaś jeszcze chwilę z synem. Tak to zdecydowanie był
koszmar. Ale kilka dni później...
Sny były inne. Te jakie zapamiętywałaś, nawet jak początkowo były straszne, potem okazywały się być przyjemne. Ratowali Cię różni mężczyźni. W sensie, czasem to był aktor z ostatnio oglądanego filmu, czasem nawet postać z kreskówki. Czasem Twoje wyobrażenie bohatera z książki. Miałaś dziwne przeczucie, że mimo różnego wyglądu była to ta sama osoba. Były też noce, kiedy wiedziałaś że coś Ci się śniło, ale nie pamiętałaś co. Uczucie jednak, że znowu była w tym śnie ta postać… sprawiała, że …
Sny były inne. Te jakie zapamiętywałaś, nawet jak początkowo były straszne, potem okazywały się być przyjemne. Ratowali Cię różni mężczyźni. W sensie, czasem to był aktor z ostatnio oglądanego filmu, czasem nawet postać z kreskówki. Czasem Twoje wyobrażenie bohatera z książki. Miałaś dziwne przeczucie, że mimo różnego wyglądu była to ta sama osoba. Były też noce, kiedy wiedziałaś że coś Ci się śniło, ale nie pamiętałaś co. Uczucie jednak, że znowu była w tym śnie ta postać… sprawiała, że …
Od tego czasu uwielbiałaś śnić. Nigdy nie miałaś koszmarów,
a jak już jakieś były to byłaś ratowana. Czułaś, że masz kogoś przy sobie.
Zakochałaś się w swoim wyśnionym księciu z bajki? Heh, jak się o tym Twoje
koleżanki dowiedzą to Cię wyśmieją. Albo wyślą do psychiatry. Albo najpierw
wyśmieją, potem wyślą na badania, a potem będą się śmiały dalej. Postanowiłaś
więc o tym nie mówić. W snach płakałaś, opowiadałaś o swoich zmartwieniach. Często
wiedziałaś, ze to sen, bo jak tylko widziałaś tę postać, choć za każdym razem
wyglądała inaczej – wiedziałaś ze to sen. Lecz nigdy mu o tym nie powiedziałaś.
Przy nim mogłaś być… sobą. Tak prawdziwie sobą. Nie przybierałaś ról, nie
zakładałaś masek. Chciałaś być złośliwa – to byłaś.
Najbardziej spodobał Ci się ten, gdzie siedzieliście na chmurach zrobionych z różowej waty cukrowej, a on podawał Ci truskawkowy mus. W tym wyglądał jak Jack Sparrow. Zabawne, co nie? Jednak… nie była to postać podległa Twojej woli. On miał jakby… swoją własną? Znaczy się, zaczęłaś zagłębiać się w tematy świadomego śnienia. Bo świadomie śniłaś i wszystko powinno być pod Twoją kontrolą. Nic jednak nie było. Nie mogłaś w nic ingerować, a tym bardziej w jego zachowanie. Czasem Cię karcił, czasem dokuczał, czasem przedrzeźniał. Czasem był zły, ale nie na Ciebie, po prostu był zły i to Ty musiałaś go pocieszać. A czasem po prostu milczeliście.
Najbardziej spodobał Ci się ten, gdzie siedzieliście na chmurach zrobionych z różowej waty cukrowej, a on podawał Ci truskawkowy mus. W tym wyglądał jak Jack Sparrow. Zabawne, co nie? Jednak… nie była to postać podległa Twojej woli. On miał jakby… swoją własną? Znaczy się, zaczęłaś zagłębiać się w tematy świadomego śnienia. Bo świadomie śniłaś i wszystko powinno być pod Twoją kontrolą. Nic jednak nie było. Nie mogłaś w nic ingerować, a tym bardziej w jego zachowanie. Czasem Cię karcił, czasem dokuczał, czasem przedrzeźniał. Czasem był zły, ale nie na Ciebie, po prostu był zły i to Ty musiałaś go pocieszać. A czasem po prostu milczeliście.
Jak o Twoich snach można napisać książkę, tak w
rzeczywistości działy się różne rzeczy. Lata mijały. Śmierć rodziców przeżyłaś
bardzo. Ojciec umarł w szpitalu i na jego śmierć jakoś byłaś przygotowana.
Jednak jak miesiąc później znalazłaś na łóżku w mieszkaniu matkę, która … nie.
Te słowa są zbyt straszne. Po prostu była martwa. Zostałaś sama. Twoja
przyjaciółka, ta lesba, zjawiła się pierwsza, bo zapomniałaś nawet numeru na
pogotowie. Ona dzwoniła i wszystko załatwiła. Była przy Tobie i pozwoliła Ci
milczeć. Twoje dzieci poszły do innej koleżanki. Nie chciałaś, aby widziały Cię
taką. Na pogrzebie byłaś robotem. Nic nie czułaś, nie myślałaś, nic. A potem,
na dwa miesiące… chodziłaś do pracy, zajmowałaś się dziećmi, uśmiechałaś i nie
płakałaś przy nikim. Ale kiedy tylko się dało, szłaś spać. On tam zawsze był,
jakby wiedział co się stało, mogłaś przy nim … wylać to co w Tobie siedziało.
Nie próbował pocieszać, po prostu był. Sny wtedy były takie spokojne.
Leżeliście na łóżku unoszącym się gdzieś w kosmosie. Obejmował Cię i całował po
czole. Nic nie mówił. Tulił mocno do siebie.
Po jakimś czasie uniosłaś głowę i popatrzyłaś na niego.
Uhhh, dzisiaj ten pan z reklamy proszku do prania jaką widziałaś wczoraj.
Kompletnie obrzydliwy, lekko łysawy, z kilkudniowym zarostem, z brzuszkiem, ale
… to nie było ważne bo wiedziałaś, że choć w innym ciele to nadal On. Twój On.
Pogładziłaś go po skroni, uśmiechnęłaś się czule i pocałowałaś w usta. To sen,
więc nie było żadnych doznań.
-Kocham cię. – to były jedyne słowa jakie wtedy
wypowiedziałaś, po długim milczeniu. On pomógł Ci przejść przez problemy
związane ze śmiercią, pomógł ci poradzić sobie z bólem. Pomógł. Kochałaś
go. Żałowałaś, że nie ma kogoś takiego przy Tobie każdego dnia, ale z drugiej
strony, on jest aż w snach. Powinnaś być wdzięczna i byłaś. Nie łudziłaś się.
Kochałaś postać o której śniłaś. Którą być może sama stworzyłaś. Patrzył się na
Ciebie przez dłuższą chwilę, jakby wahając się nad własnymi słowami. Wyraźnie
toczył ze sobą wewnętrzną walkę i….
-MAMO! – krzyknęła córeczka, pochylała się nad Tobą. Była
już znacznie starsza – Koleżanki idą do Galerii, dostanę trochę forsy na lody?
-Mmmmyh, tak, weź sobie z portfela.
-A gdzie on jest?
-W torebce.
-A gdzie torebka?
-Ugh… już ci daję!
Nie, już nie uśniesz. Podniosłaś się i poszłaś do
przedpokoju.
Error leżał oparty o zamknięte drzwi. Ona go kocha. Choć boi
się jego prawdziwego wyglądu. Kocha go. To tylko sen. Nie powinien
przywiązywać do tego żadnej wagi, ale z jego perspektywy wszystko było prawdziwe.
Czuł ją. Współczuł jej. Dbał o nią. Chciała iść do drogiego modnego sklepu, ale
nie stać ją było, we śnie dał jej nawet więcej. Zabierał do luksusowych
nieistniejących miejsc, gdzie mógł z nią tańczyć. I choć teraz mógł… mógł ją
dotknąć i ją czuł… to … było mu mało.
-I jak? – Ink pochylił się nad nim – Doceniam to, że
pozwalasz mi pracować w spokoju, ale zaczynam się o ciebie martwić. Może sobie
zrób wolne?
-Ni͜e ̴chcę.
-Widzę, że cierpisz. Zrobiła ci coś? – To było aż
za dobrze widoczne w jego duszy – Dream ostrzegał, że będzie bolało.
-͡W̵i͝e͘m͝ ̸o̡ ̨t̷ym͡.̕ Nie̢ on͜a ҉ni͟c҉ ͘n̷i̷e z̴rob̸i͘ł̕a.
-A co się stało?
-Ņi͠e wie̵m ͠dla͠cz͘eg̷o,̨ ̡ni҉e̶ ̷w͡i͏e͞m̷, ͝nie ҉r҉ozu͞mi҉em,͝ ͢ale…̶
-…ale?
-K͡o̶c̡h͞ąm ͡t͡ę̶ ̀án͘omalię͏. ͠
===========
Od autorki: Kiedy pisałam ostatnią scenę i motyw z tym tańcem jest nawiązaniem do tego utworu i clipu. Oczami wyobraźni widziałam siebie i Errora w ciele Leosia klik Działa na wyobraźnie :3 I ten głos, nie wiem, ale cholernie mi pasuje do Errora