16 grudnia 2018

15 grudnia 2018

Undertale: Taniec ognia

Notka od autora: Jest to OneShoot Fell!Grillby x Reader. Wcielasz się w Panią Psycholog, która ma pomóc dość nietypowemu potworowi...
Autor: Shini

Siedziałaś na brązowym fotelu, twoje delikatne dłonie pociły się bardziej niż zwykle. Przełknęłaś ślinę, stresowałaś się. Pierwsze spotkanie z klientem zawsze tak wygląda, w końcu nie znasz tej osoby, a jako psycholog twoim zadaniem jest jej pomóc. Jednak tym razem klientem jest potwór. Fioletowe płomienie tańczyły na jego głowie, dłoniach. Wszędzie. Cała jego głowa to było jedno wielkie ognisko. Twój pierwszy potwór, i cóż... nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Od wyjścia potworów na powierzchnię minęło w sumie z cztery miesiące. Nikt nie był na to przygotowany. Rząd postanowił nie robić niepotrzebnych wojen, i pójść na ugodę. Potwory są na „naszym" terenie, co daje nam przewagę, choć jak by chciały mogły by wybić każdego z naszego gatunku. Jego białe ślepia przyglądały ci się badawczo, nie tylko ty byłaś postawiona w niekomfortowej sytuacji. - A więc panie Grillby... co pana do mnie sprowadza - uśmiechnęłaś się, chcesz by wiedział że jesteś tu by pomóc - Dobrze wiesz po co tu jestem, więc po co mamy tracić na to czas - jego głęboki, zachrypnięty głos, brzmiał strasznie. Przeszył cię dreszcz, a ciało się spięło. Twoja reakcja go zadowoliła, a na usta wkradł się cwany uśmieszek. Zrobił to celowo. - Masz racje, jednak chcę byś ty mi to powiedział. I dopóki tego nie zrobisz, nie masz co liczyć że dostaniesz to czego chcesz. A czas to pieniądz - skrzywił się, oboje wiecie że masz przewagę nad nim, i nie ma co się kłócić. Może i jest wyższy, lepiej zbudowany, ale to ty pociągasz za sznurki - Może zrobimy tak, że ci zapłacę, i rozstaniemy się. Każdy będzie miał z tego korzyści - sięgnął do kieszeni po portfel - Nie, jestem uczciwa jeśli chodzi o moją pracę - popatrzył na ciebie, nie żartowałaś. Schował portfel, i ułożył się wygodnie na fotelu. - Jestem tu dlatego, że stwarzam zagrożenie dla otoczenia. A „pani" - podkreślił to słowo - ma stwierdzić czy mogę dalej prowadzić swój własny bar.
- A dlaczego? - westchnął - Bo delikatnie mówiąc, zlikwidowałem dwa potwory po wyjściu na powierzchnie, w miejscu publicznym - uniosłaś brew - I?
- I pobiłem człowieka do nieprzytomności - położyłaś dłonie na kolana - No widzisz, jak chcesz to potrafisz. - poprawiłaś się na fotelu - Powinieneś mieć rozprawę sądową, i trafić do więzienia. Jednak rząd wziął pod uwagę że byliście uwięzieni pod ziemią, gdzie panowały zupełnie inne zasady. Zyskałeś drugą szansę, bo nie oszukujmy się - rząd nie chce niepotrzebnych zamieszek. Masz szczęście że w ogóle ktoś wziął twoją sprawę, i chce ci pomóc. Potwory nie będą traktowane ulgowo przez wieczność. Jeśli uznam że jesteś w stanie zapewnić bezpieczeństwo w swoim lokalu, i sam nie będziesz go stwarzać. Otrzymasz zgodę na dalsze prowadzenie swojej działalności - podsumowałaś wszystko, by nie było jakiś niejasności.
- Może opowiesz coś o sobie? Tak na dobry początek.
- Niby co?
- Opowiedz o swoich pasjach, o tym co lubisz. Czym się interesujesz. Masz kogoś, ogólnie coś o sobie. To czego nie lubisz też - nie był zadowolony - Na wszystko odpowiem pieniądze. Nie mam rodziny, mam pieniądze. A nie lubię, kiedy ktoś się wtrąca w moje sprawy. I jak nie ma pieniędzy. - machną olewająco dłonią. Masz odczynienia ze sknerą, egoistą i materialistą. Spoko... - Twoje życie kręci się tylko koło pieniędzy? Nie ma niczego co lubisz oprócz pieniędzy? - Ostre rżnięcie - uśmiechnął się i oblizał wargi. Wbiłaś paznokcie w udo, to było złe pytanie. - Dobra, nie wchodźmy w szczegóły.
Wizyta dłużyła się, kiedy czas się skończył on natychmiastowo wyszedł, a ty zostałaś sama. Nie zrobiliście nic pożytecznego przez ten czas. Nie udało ci się wyciągnąć od niego przyczyny jego agresywności. Nie chciałaś też naciskać, na wszystko znajdzie się czas. Stres znikną, a zastąpiła go ciekawość (gdzieś tak w połowie waszej sesji). Kończyłaś ubierać kurtkę, wzięłaś swoje kule i wyszłaś z budynku. W domu jak zwykle zastałaś ciszę, nie przeszkadzała ci. Jesteś do niej przyzwyczajona, odstawiłaś zbędne odzienie i włączyłaś telewizor. Chciałaś by dom choć trochę tętnił życiem. Poczłapałaś do kuchni, wzięłaś się za zmywanie naczyń i drobne porządki, "niebezpieczne potwory!" "niech wracają skąd przyszły!" - te i inne hasła dało się usłyszeć, dużo ludzi akceptuje że żyją wśród nich, dużo osób też je toleruje, ale i dużo nienawidzi. Nie mogąc tego słuchać przełączyłaś kanał na jakieś tanie gówno "NOWA PARASOLKA KTÓRĄ MOŻESZ SCHOWAĆ WSZĘDZIE!" Nawet w dupie? Pomyślałaś i uśmiechnęłaś się, uwielbiałaś telezakupy. To jak tysiące razy powtarzają jakie to cudowne, i tanie. Mmmmm, wyśmienicie.

Minęły trzy dni, a ty znowu siedziałaś przed żywiołakiem - no to Panie Grillby, może powie Pan coś o podziemiach? - już otwierał usta kiedy mu przerwałaś - muszę ustalić co takiego cię spotkało, by wiedzieć skąd ta twoja agresywna natura - jestem jednym wielkim chodzącym ogniem, to chyba oczywiste że to dlatego - A mi się wydaje że przyczyna leży po części w twojej przeszłości - znowu to niezadowolenie wymalowane na jego twarzy - A może coś za coś? Moje życie za twoje? - nie bardzo rozumiem... - Ja ci opowiem o moim życiu, jeśli ty zrobisz to samo. Nie masz nogi - zmarszczyłaś brwi, jego uśmiech połączony z powagą był niepokojący. Nie miałaś nogi od kolana w dół - a na zdjęciach - pokazał biurko - masz obie, jestem ciekawy co takiego się stało - wzruszył ramionami - nie mam obowiązku ci tego mówić, to ty jesteś moim klientem - zawsze mogę któremuś z twoich "kolegów" zapłacić i otrzymać potwierdzenie, bez zbędnego tracenia czasu - miał racje, a ty nie lubisz zawalać swoich obowiązków, jesteś by pomagać. A to pójście na łatwiznę. Nienawidzisz takich rozwiązań. - dobrze, niech ci już będzie, jednak ty pierwszy - poprawił się na fotelu, zarzucił nogę na nogę i wyciągną papierosa, już nie będziesz mu robić wyrzutów, chcesz mieć to za sobą. - masz ognia? - zapytał śmiejąc się lekko i zapalił go palcem
- Jak pewnie dobrze wiesz, w podziemiu nie było kolorowo. Byliśmy zmuszeni uciekać się do przemocy, gdzie w niektórych przypadkach kończyło się to śmiercią. Po piątym razie przestałem liczyć ile to osób spopieliłem. Kilka nawet przez przypadek. Czasem się nie kontroluję i tak jakoś wychodzi - słuchałaś go uważnie, opowiedział ci o tym co go skłoniło do rozpoczęcia własnej działalności, o tym jak pewnego razu z jakimś szkieletem upił się i dał pokaz swoich umiejętności tanecznych na rurze. Dowiedziałaś się że jego jedyną krewną jest Fuku, i że może zjeść wszystko. Woda to jego wróg numer jeden, zaraz po kilku innych osobach których imion nie dane ci było poznać. Jako dziecko był bardzo spokojny, i wtedy użycie wobec kogoś przemocy było by dla niego gorsze od zabrania lizaka. Tak minęła wasza druga wizyta. Rozstaliście się, nie powiedział ci wszystkiego. Jednak jak na drugą wizytę idzie wam aż za dobrze, jeśli dalej tak będzie to rozstaniecie się szybciej niż przewidywałaś.

Znowu dom, znowu cisza, znowu sprzątanie, znowu telewizor... ciągle ta pustka. Twoje wieczory wyglądały identycznie, postanowiłaś udać się do parku. Dawno nigdzie nie wychodziłaś, a wiedziałaś że dobrze ci to zrobi. Jak pomyślałaś tak zrobiłaś, już po chwili siedziałaś na ławce i oddawałaś się temu co kochałaś równie mocno, jak ciepły kubek herbaty. Siedziałaś i czytałaś ze słuchawkami w uszach, a obok siebie miałaś nie kubek, a termos z herbatą ziołową. Ubrana w kurtkę, czapkę i szal. Wyglądałaś jak ziemniak, i dobrze ci z tym. Nie zwracałaś uwagi na nikogo, i na nic. Teraz liczysz się tylko ty, jezioro przed tobą i czytana "Królewna Śnieżka" która właśnie gryzie zatrute jabłko. Kątem oka zauważyłaś coś białego. Zerknęłaś w tamtą stronę, a dróżką szedł niski szkielet. Pewnie to ten jego stały klient o którym mówił. Wróciłaś do czytania, przeszedł obok ciebie, a kiedy to zrobił zerknęłaś na niego znowu. Ciekawe gdzie w ogóle Grillby ma ten swój "słynny" lokal, gdzie tak chwalił swoje frytki i inne fast food'y. To nie istotne, jest zamknięty. Choć pewnie i tak sprzedaje swoje towary zaufanym osobom, by trochę zarobić. Jesteś tego pewna w osiemdziesięciu procentach.
Pokazałaś potworowi wielką kartkę, którą położyłaś na małym stoliku obok. Mieściła się idealnie. Dałaś mu czarny flamaster i fioletową kredkę - narysuj na środku siebie, tylko żeby to nie było zbyt duże - potwór pchany ciekawością nawet nie protestował. Na kartce narysował siebie, nie miał talentu plastycznego, tak samo jak ty. Dodał sobie trochę mięśni, ale rysunek sam w sobie wyszedł słodko, ty wokół niego zrobiłaś serce - i co teraz?
-Będziesz pisać na zewnątrz serca wszystkie twoje negatywne cechy, a ja wewnątrz wszystkie pozytywne
-Co to ma na celu?
-Uświadomienie ci co w tobie jest złe, i nad czym powinieneś pracować. Nie zauważasz zbytnio swoich wad, dlatego ja zajmę się pozytywami. A ty się głów nad negatywnymi - wzięliście się do pracy, mimo licznych sprzeciwów i kłótni że egoizm to niby dobra cecha udało wam się.
Było więcej takich sprzeciwów, kilka cech pozytywnych sam sobie dopisał... ale bawiliście się dobrze, nawet on czerpał z tego jakąś przyjemność. Wypisaliście tyle cech ile wpadło wam do głowy, zwinęłaś kartkę. Wręczyłaś mu ją. Nie spalił jej. Nie wiesz nawet jak to się dzieje że nie pali ubrań jakie ma na sobie, magia. Po prostu magia - po co mi to? - możesz z tym robić co chcesz, nawet wyrzucić do kosza, ale to jest dla ciebie. - ciepły uśmiech wstąpił na twoją twarz, mimo trudnego początku potwór wydawał się no... sympatyczny. Jeśli chce - to teraz może przejdźmy do tego co mi obiecałaś na tamtej wizycie - pochylił się do przodu opierając głowę na rękach. Przełknęłaś ślinę, to nie były miłe wspomnienia, jednak obietnic dotrzymujesz - Pa...
- Grillby, po prostu Grillby. To "Panie" mnie już denerwuje
-A więc Grillby... kiedy byłam mała bardzo lubiłam tańczyć. Z czasem przerodziło się to w miłość, nie wyobrażałam sobie życia bez tańca. Chodziłam na różne zajęcia, byłam aż zbyt ambitna. Chciałam być lepsza od wszystkich. Inne dziewczyny mnie nie lubiły, bo jak można lubić osobę, która podkreśla w każdym zdaniu że jest lepsza? Nie da się... byłam strasznie próżna. Wtedy tego nie rozumiałam. Kiedy miałam 16 lat jechałam z ojcem na ważny występ, nie padało, było lato. Nie spodziewałam się że akurat wtedy będziemy mieli wypadek. Zmiażdżyło mi nogę, trzeba ją było amputować. A sama leżałam w szpitalu zdecydowanie za długo. Tata na szczęście przeżył, i skończył ze złamaną ręką i wstrząśnieniem mózgu, w sumie ja też. Rozpaczliwie próbowałam wstać, spojrzeć na dół, i zobaczyć że jestem cała i zdrowa. To było jak najgorszy koszmar - nie płakałaś, pogodziłaś się z tą myślą. Jednak na twojej twarzy malował się wyraźny uśmiech, który był przepełniony bólem. Grillby słuchał uważnie, nie przerywał. Po prostu słuchał z kamienną miną - kiedy zabierałam swoje rzeczy ze szkoły tańca, słyszałam jak mówiono "dobrze jej tak" "zasłużyła sobie" i tego typu rzeczy, nie wiedziałam czemu tak mówiły. Popadłam w depresje, mam za sobą dwie próby samobójcze. Pomogła mi cudowna Pani Psycholog, dzięki której zapragnęłam pomagać innym w tym zawodzie. Tak się tutaj znalazłam. Tak straciłam nogę. I tak uświadomiłam sobie jaką byłam suką - z gardła wydobył się pusty śmiech - tracąc nogę myślałam że straciłam wszystko, i po części tak było. Ale co się stało to się nie odstanie... prawda? - popatrzyłaś mu głęboko w oczy, oczekiwałaś jakiejkolwiek reakcji, ale nic nie zrobił - widzisz, każdy ma swoje problemy, niektóre wydają się poważniejsze od innych. Jednak jeśli zaczyna to niszczyć człowieka, nie można powiedzieć że "ta osoba ma od ciebie gorzej bo ją bito w domu bardziej od ciebie" i zostawić tego człowieka na pastwę losu, tak samo potwora. Chcę pomagać - uśmiechnęłaś się ciepło, wtedy potwór zabrał głos.
-Mówiłem że byłem spokojny, cóż... wszystko zmieniło się jak byłem nastolatkiem. "Koledzy" podtapiali mnie, ogólnie znęcano się nade mną, w podziemiu albo sobie radziłeś, albo ginąłeś. Ja nie chciałem zginąć. Wpajano mi że jestem bezwartościowym gównem, aż w końcu nie wytrzymałem i wszystkich zabiłem. Wydaje mi się że wtedy zrobiłem się agresywny, a moje emocje w większości zostały nazwę to "uśpione".
- Teraz jesteś na powierzchni, nikt ci tutaj krzywdy nie zrobi, chroni cię prawo. A nawet jeśli to odpowie za to
- Wiem

Tak minęły trzy tygodnie, i nie spotykaliście się już tylko dla tego podpisu, lubiliście ze sobą przebywać. Rozumieliście się nawzajem, mogłaś nazwać go swoim przyjacielem. Ufałaś mu, można nawet powiedzieć że poczułaś do niego coś więcej, wiedziałaś że nie powinnaś. Wiedziałaś że on tego nie odwzajemni, nigdy nawet nie nazwał was przyjaciółmi. Nie potrafił, duma mu nie pozwalała. Po za tym jest twoim pacjentem. A ty teraz siedzisz i czekasz na niego, z plikiem papierów w dłoni, zestresowana. Potwór wszedł do pomieszczenia, i usiadł na przeciwko ciebie - proszę, zasłużyłeś - wręczyłaś mu papiery, zadowolony uśmiechną się i wstał. Wyszedł z pomieszczenia i tyle go widziałaś. Zostawił po sobie szok, niedowierzanie, smutek i pustkę. Tak minęły dwa tygodnie. Nie przyszedł już ani razu, nie napisał SMS'a mimo że miał twój numer. Winiłaś się za to że dałaś mu się wykiwać, nigdy mu na tobie nie zależało. Udawał, robił wszystko by osiągnąć to czego chce, twoim kosztem. Przebiegły dupek... Kiedy już się z tym pogodziłaś, a twoja zmiana dobiegła końca, w drzwiach staną on. Z wielkim, ładnie zapakowanym prezentem. Pukając delikatnie w otwarte drzwi, byś zwróciła na niego swoją uwagę. Gdyby nie kule już dawno była byś na ziemi, podszedł co ciebie, byłaś wściekła. Chciałaś mu wytknąć wszystko - Przepraszam że nie dawałem znaku życia, i że tak wyszedłem tamtego dnia. Przepraszam za swoje zachowanie. Przepraszam za wszystko - wręczył ci prezent, jak na tak wielkie pudło, jego waga była naprawdę mała. Otworzyłaś je i oczom nie wierzyłaś. Przyłożyłaś dłoń do ust, nie udało ci się powstrzymać płaczu. Płakałaś jak jebany bachor, Grillby zamkną drzwi i wyją twój prezent. Uklęknął przed tobą, a ty pozwoliłaś mu podwinąć nogawkę spodni. Kiedy już wszystko było gotowe, podał ci dłoń. A ty zeszłaś z biurka na którym siedziałaś. Popatrzyłaś w dół, zobaczyłaś nogę. Była metalowa, jednak ważyła tyle co nic. Dostałaś piękną nową nogę, stopa, palce. Wszystko- Mogę poprosić Panią ____ do tańca? - uśmiechnęłaś się szeroko, a łzy nadal spływały ci po policzkach, jednak nie tak obficie jak przedtem. W pomieszczeniu rozbrzmiała melodia, a ty w mocnym uścisku żywiołaka poruszałaś się niezgrabie, potykając. Gdyby nie on, już dawno byś upadła. Oparłaś głowę o jego tors - nawet nie wiesz ile ona mnie kosztowała u takiej jednej Pani Naukowiec, więc liczę że spłacisz dług dzisiaj w nocy - szepną ci prosto do ucha...
Share:

POPULARNE ILUZJE