Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ► Inne gry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ► Inne gry. Pokaż wszystkie posty

17 sierpnia 2018

Undertale: AU - WorldTale - Opisy postaci 2

Nazwa: WorldTale
Autor: agakikama 
Opis AU: Klik
Opisy postaci 1

Frisk

Jedno z upadłych dzieci posiadająca moc DETERMINACJI, stała się ona przybraną córką Toriel po tym jak trafiła do Ruin w Podziemiu, ona i Sara są w tym samym wieku, kiedy Toriel sprowadza Sarę i 3 jej "nietypowych" przyjaciół do domu, dziewczynka stara się z nią zaprzyjaźnić, z początku jest trudno ale po pewnym czasie obie zaczynają się dogadywać i zaprzyjaźniać, dzięki Frisk jej nowa przyjaciółka zaczyna się otwierać i nabierać pewności siebie


Flowey

Mały, gadający, złoty kwiatek o dość apatycznej naturze i złośliwym charakterku, to on jako pierwszy poznał Sarę oraz jej towarzyszy, widząc że są w Podziemiu pierwszy raz, stara się jak najlepiej wyjaśnić im jak funkcjonuje ich tutejszy świat i to on przez czysty przypadek odkrywa w duszy dziewczynki głęboko uśpioną moc, bowiem w sercu dziewczynki znajdowała się złota iskierka (na okładce tego nie ma bo zrobiłam tak, żeby jasne światło ją zakrywało, ale tym się nie martwcie bo w komiksie będzie ona widoczna), z początku Flowey planował zabrać jej duszę, ale kiedy dowiedział się że dziecku jak i jej towarzyszom grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, postanawia im pomóc i kieruje ich do Ruin, co dalej się z nim stało? To zobaczycie już w komiksie


Asriel Dreemur

Asriel jest synem Toriel i Asgora oraz małym księciem, jego historia jest bardzo dobrze znana jak znalazł Charę i byli dla siebie jak nierozłączne rodzeństwo, a potem on sam poniósł śmierć na wskutek śmiertelnych obrażeń zadanych przez ludzi z wioski Chary, kiedy on usiłował spełnić jej ostatnią wolę a niedługo potem sam stał się Flowey'm, po tym jak jego ciało obróciło się w pył a dusza utknęła w roślinie, lecz kiedy Sara odkrywa "ich" największy sekret, postanawia im pomóc i sprawić żeby oba istnienia mogły żyć we współczesnym świecie samodzielnie, jak to będzie dokonane? Wszystko w swoim czasie :)


Dr. W.D. (Wing Ding) Gaster

Szanowany królewski naukowiec, który swego czasu usiłował os stworzyć maszynę czasu, aby wojna między Potworami a Ludźmi nigdy się nie odbyła, jednak na wskutek awarii jego współpracownicy zostali poważnie ranni m.in. jego starszy syn Sans, dostał promieniem czasu w oko i to właśnie dlatego on jako jedyny pamięta swojego ojca, a kiedy walczy jego oko świeci się na błękitny kolor, a on sam został wessany do Pustki, wymiaru gdzie czas i przestrzeń stoją w miejscu, gdy dzieci dowiadują się o jego historii i to gdzie jest uwięziony, razem z Sans'em postanawiają go ratować.

(Samo słowo "Void" w ang. oznacza "Pustkę" a "Core" znaczy "Rdzeń" w kilku opowiadaniach o UT były takie przypadki że ktoś się pomylił i pomieszał nazwy więc, chciałam uczulić że daję właściwe nazwy mając na uwadze to iż kilka miejsc będą mieć angielskie nazwy)
Share:

7 sierpnia 2018

Undertale: AU - WorldTale - Opisy postaci

Nazwa: WorldTale
Autor: agakikama 
Opis AU: Klik
Opis postaci 2

Sara Starwish

Mała dziewczynka o wielkim i szlachetnym sercu o naturze samarytanki, była ona wychowywana przez swoją samotną matkę Amber, żyła na obrzeżach miasta Eboot niedaleko lasów, uwielbia zwierzęta i spostrzega świat inaczej niż inne dzieci w jej wieku, jest niezwykle współczująca i potrafi dostrzec głęboko ukryte dobro w innych, dziewczynka nie ma pojęcia iż głęboko w jej duszy jest uśpiona moc, małą zaczynają interesować się 2 ludzi, którzy nie mają zbyt dobrych zamiarów a ich serca są czarne jak Atrament i zimne niczym metal, po uratowaniu jej przez Vincenta ona i kilku jej przyjaciół uciekają do jaskiń w górach Ebott i trafiając do Podziemia, gdzie dziewczynka zaczyna na nowo uczyć się ufać i zaczyna zaprzyjaźniać się z tamtejszymi mieszkańcami, nie wie jednak że będzie musiała stawić czoło przeszłości i pokonać swoje własne lęki aby ocalić swoich przyjaciół


Vincent Sunbreak

Młody 28 letni absolwent Akademii Policyjnej, pochodzący z majętnej rodziny pragnący samodzielnego życia, doświadczony już w sztuce surviwalu i mający czarny pas, pragną jednej rzeczy, aby mieć przyjaciół i chronić tych na których mu bardzo zależy, to właśnie on jako jeden z nielicznych, postanowił zbadać starą sprawę z przed lat gdzie bez śladu w starej pizzerii "Freddy Pizza World" zaginęła 5 dzieci, będąc na miejscu młody chłopak orientuje się że iż placówka jest zamknięta to są świeże ślady działalności, z pomocą dobrego ducha odkrywa on przejście do podziemnego laboratorium gdzie znajduje tam on ofiary doświadczeń i więzioną małą Sarę, chcąc ich wszystkich uratować stawia on czoła złym mechanicznym KOSZMARNYM animatronikom i ich twórcami


XinLin the Dralagorn (przezwiska: Xini lub Zini, zależy jak fani będą chcieli ją nazywać)

XinLin jest smokiem - alicornem z pochodzenia królewskiego, po tragicznym zniszczeniu jej świata ona i kilku jej przyjaciół znalazło schronienie w dolinie 2 kilometry od gór Eboot położone z daleka od ludzkich siedlisk, ten Dralagorn jest w stanie kontrolować różne żywioły natury, kiedy przywołuje lub dostosowuje się do danego środowiska jej symbol (jak kto woli znaczek) zaczyna intensywnie świecić zmieniając jej kolor włosów i skrzydeł (jej właściwy kolor to fiolet), ma zdolności przywódcze i zna królewskie obyczaje, była schwytanym więźniem przez 2 złych ludzi, którzy zdołali zablokować jej moc aby móc ją torturować, jednak ocalona przez młodego nastolatka staje się strażniczką Sary i razem z nią trafia do Podziemia służąc radą i pomocą


Bendy Demon

Bendy jest stworzonym Atramentowym Demonem przez swojego "twórcę" animatora Jowy'ego Derw, został on stworzony w starym, zniszczonym przez czas studiu filmowym gdzie dochodziło do brutalnych praktyk nas stworzeniem Spektralnego Atramentu (em, lepiej żeby nie mówić z czego był zrobiony, tego dowiecie się w komiksie), po zniszczeniu starego studio, Bendy i 2 jego przyjaciół została przeniesiona do tajnego laboratorium gdzie zostają poddani różnym doświadczeniom, tam niestety umiera ich przyjaciółka Alice Angel a on i Boris zostają zamknięci w raz z innymi więźniami czekając na dzień w którym zostanie im przywrócona wolność


Abby Demon

Młoda Demoniczka zrodzona z tego samego Atramentu co Bendy i Boris, o dziwo jest w tym samym wieku co Bendy, stworzona w laboratorium zostaje ona zamknięta w raz z innymi, gdzie tam poznaje Bendy'ego i Boris'a


Blacke Demon

Również zrodzony z tego samego Atramentu co Bendy, ale w porównaniu do niego, Blacke ma na głowie wiecznie potarganą grzywkę i nosi długi, biały szalik, tak jak Abby został stworzony w laboratorium jakiś rok później, kiedy poznaje on innych więźniów Bendy od razu wziął go pod swoje "skrzydła" i stał się dla niego młodszym bratem, którego nigdy nie miał


Share:

4 sierpnia 2018

Baldi Basics: Nie oceniaj książki po okładce - Rozdział II

Notka od autora: (Nie)stety zasmucę niektórych: Ship PlayTime x Bully.Yap. Musiałam xD
Bully dziwnie się czuje gdy zrobi przykrość PlayTime, czuje tez się inny w jej obecności. Nie chce czuć tego uczucia. Czy odkryje co to za uczucie? BRAK NOTEK 18+!!!
Autor: Miarai Doki

Spis treści:
Rozdział I
Rozdział II  (obecnie czytany)
Rozdział III
~Czasem zmienić się może każdy człowiek, z niezależnie jak bardzo jest zły i nie zależnie od tego jak bardzo chce być sam~: Autorka

Nadszedł kolejny szkolny dzień. Nie namyślałem się z byt wiele nad tym jak zrujnować dzień PlayTime. Nie chciało mi się od co. Bo poco mam o niej myśleć? Ona nie jest nikim ważnym! Jednak z czasem moje myśli i tak wędrowały w jej kierunku. Nie miałem co robić na tej przerwie. Stałem na pustym korytarzu. Nikt tędy nigdy nie chodził, z nieznanych powodów. Przez kolejne minuty myślałem, że przysnę.

-Moja skakanka...-Usłyszałem jej łamiący się głos zza rogu. Postanowiłem wyjrzeć. Stałaś/eś przed nią w dłoni dzierżąc nożyczki.-Dlaczego?-Szepnęła w twoim kierunku. Nie odpowiedziałaś/eś.... po prostu odeszłaś/eś. Poczułem się trochę nieswój. Nie chciałem nawet widzieć jej łez... Usiadła na podłodze twarz trzymając w dłoniach.

Chciałem widzieć ją uśmiechniętą...

-Hej Play... -Położyłem rękę na jej ramieniu.-Wszystko dobrze?-PO CO SIĘ GŁUPI PYTAM?!-Ummmm, no tak widzę że nie....-Myślałem chwilę.-Wiem że tym nie osłodzę ci życia,ale ...masz-Podałem jej tabliczkę czekolady którą trzymałem na wszelki wypadek, który teraz nadszedł.

-Nie... nie dzięki -Uśmiechnęła się słabo. Podałem jej rękę pomagając wstać. Trzymała jeszcze chwilę moją dłoń patrząc w moje oczy...shit...zostaw mnie...Zadzwonił dzwonek a ona bez słowa odeszła. Uratowany przez dzwonek... Udałem się do klasy. Po drodze do klasy spotkałem ją rozmawiającą z Clarą. Ech... .czy ona nie może spostrzec , że ona ja wykorzystuję? Ściąga od niej, "pożycza" pieniądze...ugh mam jej dosyć. To, że jest córka dyrektora nie czyni ją świętą! W mojej głowie pojawiła się mroczna myśl: OBY ZDECHŁA! Odgoniłem od razu tą myśl...nie to nie w moim stylu... biedna Play...zaraz, chwila! Dlaczego się o nią martwię? Nie będę wpychać nosa w nie swoje sprawy! Czemu mi na niej tak zależy? Nie będę do niej od dziś się odzywać... będę ją ignorować...życie bez NIKOGO jest najlepsze. .

*Po lekcjach*

W domu powitała mnie samotność. Moja nadopiekuńcza matka wraca za 3 godziny, więc miałem czas dla siebie. Wszedłem do pokoju, rzuciłem plecak w kąt i usiadłem na łóżko. Odpaliłem komórkę i postanowiłem zerknąć na "Forum Szkolę". Parę postów od Clary o tym by jej ojciec szybciej doprowadził do początku wakacji. Właściwie? Popieram to. A wy nie? Kto by nie chciał aby tak wcześnie były wakacje? Dostałem wiadomość na czacie a więc postanowiłem ją sprawdzić.

PlayTime: Hejka :) masz czas? Clara gra w jakąś grę i nie ma czasu ze mną rozmawiać. A ja mam tylko Ciebie i ją. - 16:34

Pffffff... .ona ma tylko ją! Nie jesteśmy przyjaciółmi! Ja jej nawet nie lubię! Postanowiłem ją ignorować. Zapomni, na pewno. Po paru... .(parunastu?) minutach napisała coś jeszcze.

PlayTime: Rozumiem, ty też nie masz czasu, lub masz mnie gdzieś... :(- 16:54

Tak mam ją gdzieś i postanowiłem jej to uświadomić.

Bully: Tak, mam cb gdzieś i co?-16:55

Wyobrażałem sobie jej minę...taką smutną i zawiedzioną...

Użytkownik PlayTime jest offline.

Poczułem poczucie winy. Dlaczego nie mogę być szczęśliwy bez niej?! UGH! Setki dziwnych myśli przelatywało mi przez głowę, ale jedna utkwiła mi w głowie...Zależy mi na niej...zachciało mi się wymiotować przez tą myśl. Dlaczego czuję się szczęśliwy przy niej? Czy ja ją lobię? Czy ona mnie lubi? Dlaczego te pytania mnie tak dręczą? Na tę pytania nie znałem odpowiedzi, a chciałem je znać.Im bardziej doprowadzam ją do płaczu tak tym bardziej czuje pustkę. Nie chce od dziś jej ranić...nie chce od dziś by płakała...chcę...chce wiedzieć ,że jest szczęśliwa...ale nie wiedziałem co mam zrobić. Na pewno po pierwsze: Przeprosić...ale to nie w moim stylu! Nie wiedziałem co mam jednak myśleć...uczucie bycia takim...dla niej, było okropne. Spojrzałem na ekran komórki.

Użytkownik PlayTime jest online.

Dobra teraz albo nigdy!

Bully: Hej Play-17:12

Po chwili otrzymałem odpowiedź.

PlayTime: Ummmmm, hej?-17:14

Bully: Przepraszam...za tamto nie...nie chciałem tak powiedzieć...-17:14

Kiedy kliknąłem enter wszystko zniknęło. Poczułem ulgę ale...też niepokój.

PlayTime: Nie przepraszaj, nie musisz. Udajmy, że tego nie było, dobrze?-17:16

Bully: Okey:17:16

Pisaliśmy do siebie aż do powrotu mojej rodzicielki. Nie wiedziałem ile minęło, ale pisząc z nią...byłem...szczęśliwy? Nie wiem jak to określić. Po prostu lubiłem jej towarzystwo i choć czasem mnie irytowała to dobrze się z nią rozmawia. Czy ja się zmieniam? Chyba jej zdaniem na lepsze? A może nie jest taka zła jaka się zdawała?

-----NAZAJUTRZ-------

Powinienem wczoraj tak z nią nie pisać, teraz przyczepiła się do mnie. Rozmawiałem z Play na korytarzu, widząc wzrok Clary obawiałem się, że zaraz przyjdzie tu i zrobi aferę ponieważ mieliśmy napisać wypracowanie (którego nie napisałem) z *Polaka, a ona chciała je pewnie przepisać od Play jeśli się nie mylę. Zabrzmiał dzwonek, udaliśmy się z Play do klasy.

Wyjaśnienie:

*-Oryginalna gra jest w języku angielskim, ale gdy ja coś pisze to robię z tego Polską historię w Polsce.

Share:

29 lipca 2018

Undertale: AU - WorldTale

Nazwa: WorldTale
Autor: agakikama 


To AU jest w pełni polskie

Charakterystyka AU


 W dawno opuszczonej pizzerii "Freddy Pizza World" gdzie zaginęła 5 dzieci, zaczęły się dziać przedziwne rzeczy i nikt nie miał odwagi aby to zbadać. Dopiero młody nastoletni Vincent Sunbreak postanowił zbadać tajemnicę placówki. Po pewnym czasie odkrywa że tuż pod budynkiem pizzerii znajdowało się tajne Laboratorium gdzie przeprowadzano dość brutale eksperymenty. Młodzieniec odkrywa iż są tam różne postacie których nigdy nie widział i jest tam więziona mała dziewczynka o imieniu Sara. Postanawia wszystkich ratować, zniszczyć laboratorium i ukryć ocalałych w górach Ebott. Tam fabuła będzie się skupiać na małej Sarze jak i jej wyzwolonych przyjaciołach, pozna również historię Góry Ebott oraz zaprzyjaźni się z mieszkańcami Podziemia. Mała nawet nie wie iż posiada wyjątkową moc która jest głęboko uśpiona w jej duszy. Można powiedzieć że sama opowieść ma w sobie wiele tajemnic i zagadek które czytelnik może rozwiązywać w trakcie czytania komiksu i śledzenia fabuły.
Komiks jest w trakcie budowy.

Share:

6 lipca 2018

Baldi Basics: Nie oceniaj książki po okładce - Rozdział I

Notka od autora: (Nie)stety zasmucę niektórych: Ship PlayTime x Bully.Yap. Musiałam xD
Bully dziwnie się czuje gdy zrobi przykrość PlayTime, czuje tez się inny w jej obecności. Nie chce czuć tego uczucia. Czy odkryje co to za uczucie? BRAK NOTEK 18+!!!
Autor: Miarai Doki


Spis treści:
Rozdział I (obecnie czytany)

 Co zemną nie tak?!

Wczorajszy dzień powoli odchodził mi w niepamięć, ale jej krzyk zapamiętam do końca, nie chciałem by krwawiła, to stało się tak szybko. Podłożyłem jej nogę gdy przemierzła korytarz skacząc na tej swojej skakance. Myślałem, że się z niej pośmieje ale gdy usłyszałem krzyk, zobaczyłem jej łzy. Krew z nosa i ust. Zacząłem czuć... Wstyd? Nie chęć do samego siebie? Nawet nie spostrzegłem że pomagam jej wstać. Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym zaskoczenia. Ja sam nie panowałem nad ciałem. Stałem teraz jak zawsze na korytarzu nie przepuszczając nikogo. Usłyszałem nucenie. O nie... Nałożyłem kaptur. Nie pytaj dlaczego, bo sam nie wiem. Tym razem miała na sobie białą bluzkę na ramiączkach (jej czerwona sukienka była na dekolcie umazana krwią), niebieskie dżinsy a włosy były spięte w kucyk który sprawiał, że włosy wyglądały na krótsze. Nuciła to co wczoraj... to czego wczoraj nie dałem jej dokończyć. Spojrzała na mnie, od razu odwróciłem wzrok, gdy zdałem sobie sprawę, że się na nią gapię. Bądź normalny! Co w ciebie wstąpiło!?
-Wszystko okej? - Spytała stojąc przede mną. Zdjąłem kaptur oparłem się o ścianę jakby nigdy nic. Uśmiechnąłem się sztucznie by tylko odwrócić jej uwagę.
-Nie, Play, wszystko ok. - Spojrzała na mnie przekrzywiając głowę niczym szczeniaczek. Ugh... nie gap się tak na mnie... .-Ummmm nie masz nic do załatwienia? Z dala ode mnie? - Spuściła wzrok.
-Znaczy emmmm... Ok... nie ma sprawy... - Szła ciągnąc za sobą skakankę. Kurde jestem super... Patrzyłem jak odchodzi, czuje się teraz dziwnie... tak jak wczoraj tylko... .bardziej dziwnie?
- Ummm Play.....Play....PlayTime! - Odwróciła się, co mam jej powiedzieć? Osz kurde... - Umm sorki za tamto... em... że tak... powiedziałem? - Jej mimika wskazywała, że była zdziwiona? Na jej twarzy pojawiło się coś w rodzaju zakłopotanego uśmiechu? Odwróciłem wzrok.

Godzinę później. . .
Szliśmy już do domu. Podszedłem do szafki by wyjąć mój telefon, który został tam przez całe lekcje by dyrektor mi go nie świsnął. Wtedy zauważyłem karteczkę:

Czy ty przypadkiem się nie zmieniłeś?:) Bo jak tak to wiec że jesteś bardzo miły! :) PlayTime <3 :)
Uderzyłem się w głowę. Co ja mam takiego zrobić by tak nie uważała?! Mam dosyć tego uczucia! Nie chce go czuć! Koniec! Jutro zajmę się tą... tą ugh... nawet nie mogę jej wyzwać!

Share:

9 czerwca 2018

8 czerwca 2018

5 czerwca 2018

27 maja 2018

Eldarya: Otucha

Autor: Samael
Uwagi:  yuri (les) Miiko x Ewelein
- Idiotka! – zacisnęła pięści, gdy ojcowski pas świsnął jej przed oczyma. Gdy spadło pierwsze uderzenie, zacisnęła je jeszcze mocniej. – Jak mogłaś?! Wstyd mi za ciebie! – Trzask! Zamach i trzask! – Ból wstrząsnął jej ciałem, kiedy leżała skulona pod ścianą. Starała się powstrzymać cisnące się do oczu łzy, a graniczyło to z cudem pod gradem kolejnych wyzwisk i uderzeń. Nie mogła płakać. Płacz oznaczał więcej uderzeń. Pod żółtą sukieneczką, tą którą dostała od mamy i która była jedynym od niej prezentem, na jej skórze kwitły kolejne pręgi, od których szczypiący ból rozchodził się falami po udach. Poczuła się zdradzona przez własną matkę, która kręcąc głową wyszła z pokoju, gdy ojciec sięgał po pas. Nawet raz na nią nie spojrzała. Nie przyszła z pomocą. Nie obroniła. „Pomóż mi” uwięzło jej w gardle jak twarda gula, której nie mogła ani przełknąć, ani z siebie wyrzucić.
- Nikt cię tu nie chce! – uderzył jeszcze raz i odrzucił pas za siebie. – Lepiej wynieś się stąd jak najszybciej! – ojciec trzasnął drzwiami tak głośno, że aż podskoczyła.
Obudziła się w tej samej chwili chwytając się gwałtownie za serce. Była cała spocona i rozdygotana. To tylko koszmar. Tylko koszmar…

***
TRZASK!

- Kurde… No i co zrobiłeś Eziu? – Nevra zatoczył się chwiejnie, po czym oparł dłoń na ramieniu kumpla, który wpatrywał się w strzaskaną czarkę na podłodze.
- …pójdę po zmiotkę – wstał po kilku chwilach kontemplacji i zniknął prawie przewracając się w progu dyżurki.
Dzisiaj popijawa u Valkyona. E tam, od razu popijawa! Ot, towarzyska feta. Było wesoło, bo Ezarel naważył swojego Napoju Bogów, który wykazywał tak zwane zbawcze działania. Po ostatnich zdarzeniach, a było ich zaprawdę wiele, należało im się coś dobrego od życia. Ciągłe wojny, konflikty, zadymy, tu kogoś zadźgali, tam coś w powietrze wysadzili, Gardzia znowu zemdlała – jak długo można tak pociągnąć? W Eldarii ostatnimi czasy panowała dość, powiedzmy, depresyjna atmosfera. Roznosiła swój grobowy swąd od południa na północ i ze wschodu na zachód. Wszyscy mieli dość życia w ciągłym niepokoju. Morale Straży Eel też mocno podupadły. Ostatnia wygrana zapaliła jednak nikły płomyk nadziei, który należało chronić. I należało świętować. Więc świętowali z pompą.
    Ezarel wrócił ze zmiotką, po czym kucnął nad roztrzaskanym naczyniem i zadumał się wielce, niczym posąg myśliciela spod dłuta Rodina. Wszyscy przypatrywali się temu z taką fascynacją, że aż umilkły wszelkie rozmowy.
- Ej… A w sumie to jak się zamiata? – wypalił elf, na co towarzystwo ryknęło śmiechem.
- No co?! Nigdy nie zamiatałem!
- O borze*, skisłam! – Karenn trzymała się za brzuch.
- Jejku, no… - zaczął Nevra współczującym tonem. – Ale wy jesteście chamy. – Podreptał do Ezarela i ukucnął przy nim, głaszcząc go uspokajająco po niebieskich włosach. – No już, już, książątko. Daj, bo jeszcze sobie łapki pokaleczysz… - odebrał od niego narzędzie niegodne arystokratycznych rąk.
- A weź się wal, pijawko – zripostował dla zasady (bo przecież fasada nadwornego buca sama się nie utrzyma), ale nie protestował, gdyż tak plebejskie czynności, jak sprzątanie syfu po sobie jemu nie przystawały. Nevra zamiótł nieporadnie, po czym rzucił zmiotką w kąt rozsypując wszystko na powrót i wrócił do towarzystwa.
- To co, może w coś zagramy? – rzucił propozycją.
- Mogę opowiedzieć kawał! – wyrwał się Valkyon, zrzucając z kolan Gardienne, która przysnęła na jego muskularnej klacie.
- O matko, kolejny? Dobra, dawaj Valk! – Karenn poszła dolać sobie do kieliszka. Była jedną z niewielu tu obecnych, którzy całkiem nieźle przyswajali ezarelowy Napój Bogów.
- Ciii, słuchać! – uciszył wszystkich Valkyon, choć i tak wszyscy słuchali jak zaklęci. Nieczęsto widywali szefa Obsydianu w tak jowialnym nastroju. – A więc przychodzi facet do sklepu, ogląda parę rzeczy. Nagle podchodzi do sprzedawczyni i wypala: proszę pani, bo ja chciałbym, hehe… grzmocić się z panią. Na co ona do niego: niestety, ale nasz sklep jest samoobsługowy!
-  HAHAHAHAHA! – ferajna znowu zaniosła się śmiechem, lecz nie tyle z żartu Valkyona, co ze sposobu, w jaki go opowiadał. Opowiadanie zbereźnych kawałów po prostu mocno gryzło się z wizerunkiem nieustraszonego woja.
- Za ten suchar dam ci puchar – podsumował wampir. – Valkyon, weź już skończ, bo nie zatrzymamy tej karuzeli śmiechu.
- … to może wyzwania? – zaproponowała luźno Karenn kręcąc kieliszkiem w dłoni. Sprawiała wrażenie, jakby od jakiegoś czasu chciała to zaproponować.
- O! Super pomysł! Kręcimy butelką. Osoba, która kręci, daje wyzwanie. Potem kręci osoba wyzwana, i tak dalej. – Nevra wytarł usta wierzchem dłoni i usiadł po turecku na podłodze. Reszta poszła w jego ślady, odkopując po drodze krzesła i turlające się, puste butelki. Valkyon przeniósł śpiącą na podłodze Gardienne w… dalej wysunięte miejsce na podłodze. A jako, że jest dżentelmenem, to podłożył jej pod głowę jeden z żołnierskich napierśników, których w służbówce nie brakowało. Następnie wcisnął butelkę w ręce Karenn. - Jako pomysłodawczyni, zaczynasz!
- Ta je, szefie!
Dziewczyna zakręciła butelką. W powietrzu wisiał niepokój, bo chyba nikt nie chciałby paść ofiarą pomysłów stukniętej wampirzycy. Po krótkiej chwili szyjka butelki wskazywała na Nevrę.
- O nie… - zaskomlił.
- Braciszek! – Karenn zmrużyła oczy i wyszczerzyła się do niego. Dwa podłużne kły zalśniły złowieszczo w blasku pochodni. – Wszyscy i tak wiedzą, że ślinisz się do Eza. Wyznaj mu więc swoją miłość w formie piosenki!
- Uuuuuu!
Ezarel, dotąd zaskakująco milczący, rozszerzył w zdumieniu oczy i spojrzał zaskoczony na dziewczynę. Ta tylko czekała na rozwój wydarzeń wyraźnie zadowolona z siebie.
- Co, tylko tyle? – zapytał Nevra z wyraźną ulgą w głosie. - Pfff… Aleś dowaliła.
- Dajesz!
- Dajesz! Dajesz! Dajesz! – wszyscy zawtórowali.
Nevra duszkiem dopił trunek z gwinta, po czym obrócił pustą butelkę dnem do góry, co by zrobić z niej udawany mikrofon. Uklęknął przed niebieskowłosym elfem i spojrzał mu czule w lekko zamglone ślepia.
- PRZEZ TWE OCZY TWE OCZY ZIELONE! OSZAALAAAŁEEEM! GWIAZDY CHYBA TWYM OCZOM ODDAŁY... CAŁY BLAAAAASK!
Ekipa rżała ze śmiechu, Ezarel też, chociaż przy okazji spalił buraka.
-... A JA SERCE MIŁOŚCI SPRAGNIONE… CI ODDAAAŁEM! TAK ZAKOCHAĆ, ZAKOCHAĆ SIĘ MOŻNA… TYLKOO RAAAZ! – zawył, gładząc jednocześnie elfa po policzku. Valkyon wycierał łzy z oczu, ciężko było stwierdzić, czy bardziej ze wzruszenia, czy ze śmiechu.
- To było piękne, wzruszyłem się – chrząknął po wszystkim Ezarel, odpychając wampira, który w niebezpiecznie bliskiej odległości chyba czekał na coś więcej, niż tylko na pochwałę. Widząc to, Ezarel wycofał się jeszcze bardziej.
- A buziaczek? – dodał Nevra wykrzywiając usta w smutną podkówkę.
- Mój but może cię w tyłek pocałować – odparł elf, z przykrością zauważając, że nie ma już czym popić tego zacnego występu.
- W ogóle skąd znasz takie przyśpiewki? – zapytał Valkyon.
- Jak podglądałem Gardienne w łaźniach, to usłyszałem, jak to śpiewała.
- Zbok.
Nevra wzruszył ramionami z obojętnością godną kogoś, do kogo to określenie przylegało tak idealnie, jak slipy do męskiego zadka.
- Tak samo mnie podsumowała, gdy zauważyła moją obecność. Dodała tylko, że to najbardziej wzruszająca piosenka o miłości z jej świata, jaką w życiu słyszała. Muszą mieć tam fajną muzykę, skoro nawet Eza zatkało.
- Z żenady, kretynie! – obruszył się ostrouchy.
    Wtem drzwi do żołnierskiej służbówki rozwarły się z hukiem tak wielkim, że aż tynk osypał się ze ściany w miejscu, w które uderzyła klamka. Do środka wparowała Miiko. W szlafroku, z potarganymi włosami i mocno opuchniętymi oczami. Wkurzona.
- Czy wy jesteście normalni?! – krzyknęła. Zapadła grobowa cisza. – Drzecie ryje od kilku godzin, tłuczecie się jak banda orków! Ile tak można?!
- Miiko, posłu…
- NIE! To wy posłuchajcie! Jestem wy-koń-czo-na! – wyraźnie zaakcentowała każdą sylabę. – Wiecie, ile nas kosztowało ogarnięcie tego burdelu! Potrzebuję odpocząć!
- Miiko, my też potrzebujemy…
- Dość! – potoczyła spojrzeniem po pomieszczeniu. – Jak wam nie wstyd, opijusy?! Szanowna Straży Eel! Ogłaszam, że jesteście wszyscy ZAWIESZENI! Zrozumiano?! Jeśli nie, to powtórzę: ZAWIESZENI! Nasi ludzie giną na wschodnim froncie, Huang Hua dwoi się i troi, by zminimalizować szkody, na południu klęska głodu, a wy w najlepsze balujecie! Jak tak możecie?! Wstyd mi za was! – i nagle przerwała tyradę, uświadomiwszy sobie, że ostatnie słowa usłyszała w swojej głowie, wypowiedziane gniewnym głosem jej ojca. Potrząsnęła głową i potarła skronie przywracając się do porządku. – A teraz żegnam.
Wyszła, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Przez kilka chwil atmosfera panująca w otoczeniu była tak gęsta, że można byłoby ją ciąć nożem.
- Trochę przesadziła, nie? – rzuciła nagle przebudzona Gardienne.

***

    Dzieciństwo i stracona niewinność. Ślepa wiara w to, że świat jest dobry i sprawiedliwy, że zło na końcu zostanie pokonane. Że dla ludzi trzeba być dobrym, a wtedy oni będą dobrzy dla mnie. I że kiedy już dorosnę, to świat będzie lepszym miejscem, a ja będę szczęśliwsza. Ciężko chyba o lepsze nawiązanie do utraconych złudzeń, niż moje rozpadające się życie. Zrozumiałam, że na tym świecie nie istnieją żadne ideały, a wszystko to niewarte jest funta kłaków. Czuję, że w nic już nie wierzę i że nie ma już niczego pięknego. Niczego, za co warto byłoby umrzeć, ani niczego, dla czego chciałoby się chociaż żyć.

- Miiko! Hej! Miiko! – usłyszała znajomy głos, dobiegający jakby zza ściany. – Miiko! – ktoś chwycił ją za ramię, a potem gwałtownie obrócił do siebie. Oh, to Ewelein. – Miiko, wszystko w porządku? – Popatrzyła jej w oczy, pełna troski. Kitsune opuściła głowę, nie chcąc zdradzić się z tym, że ma za sobą kolejną, nieprzespaną i przepłakaną noc pełną koszmarów z dzieciństwa.
- Tak, tak… Wszystko okej. Musiałam zdyscyplinować towarzystwo. Za bardzo się rozchulało, rozumiesz – odpowiedziała, przeczesując nerwowo grzywkę. Ewelein zmarszczyła brwi, ale nie dopytywała. Chwyciła ją pod ramię i pociągnęła w kierunku korytarza straży.
- Chodź, dam ci coś na uspokojenie.

    Zaprowadziła ją do swojego pokoju i posadziła na niskiej leżance.
- Naprawdę nie trzeba. Poradzę sobie – stwierdziła Miiko, lecz jasnowłosa ją zignorowała, szukając w szafce niezbędnych składników. Nad magicznym płomieniem ustawiła naczynie z wodą, do którego następnie wkruszyła jakieś zioła.
- Musi się zagotować – oznajmiła siadając obok przyjaciółki i kładąc jej dłoń na kolanie. – A teraz opowiadaj, co się stało.
- No co się stało, nie słyszałaś? Straż sobie popiła, przegięli pałę, więc dałam im okresową dyscyplinarkę.
- Wiesz, każdy czasem potrzebuje się zabawić, żeby odreagować…
- Ale bez przesady! – weszła jej w słowo. – Nie rozumiem, jak oni mogą się wydurniać w najlepsze, gdy jesteśmy w czarnej dupie!
- To, że się bawią, nie znaczy jeszcze, że się nie przejmują. Wygraliśmy ostatnią bitwę. To prawda, że było wiele ofiar, ale wszyscy liczyli się z ryzykiem. Nie jesteśmy szmacianymi lalkami i nawet w tych trudnych czasach potrzebujemy odrobiny radości. Pocieszenia.
Mnie jakoś nikt nigdy nie pocieszał.
Kitsune zamyśliła się, a ponieważ nic nie mówiła przez dłuższą chwilę, Ewelein kontynuowała. – W każdym razie, nie o to pytałam.
- A o co? – Miiko uniosła brwi w zaskoczeniu.
- Dlaczego płakałaś? – dotknęła opuszkami palców skroni dziewczyny. Tamta długo nie odpowiadała, zawstydzona. Ewelein wstała, by przygotować napar, a następnie wcisnąć go w ręce swojej szefowej. Dotykając ich, poczuła jak bardzo są lodowate. Objęła ją ramieniem i przyciągnęła do siebie.
- Dziękuję – Miiko zignorowała wcześniejsze pytanie. Wolała nie wdawać się w szczegóły. Poza tym była nauczona zachowywać milczenie. Wspomnienie koszmaru, który był nie tylko koszmarem, ale i trudną, nieprzepracowaną przeszłością, nie mogło opuścić jej umysłu. Nadal tkwiło, niczym bolesny cierń, głęboko w jej duszy. Wstydziła się jednak mówić o tym komukolwiek. Już i tak wystarczająco drażniło ją to, iż Ziemianka widziała niektóre z tych wspomnień, o których nigdy nikt nie miał się dowiedzieć. Utkwiła wzrok w naczyniu, z którego unosiła się specyficzna woń ziół.
Siedziały tak razem obok siebie, w milczeniu, które w końcu Ewelein zdecydowała się przerwać:
- Zostań na noc.
- Co? – kitsune spojrzała w jej stronę, zdziwiona. Napotkała parę błękitnych, spokojnych oczu i ciepły uśmiech.
- Zostań tutaj na noc – powtórzyła. – Jeśli oczywiście chcesz.
Miiko upiła łyk mikstury, krzywiąc się przy tym z niesmaku.
- Ohyda!
Elfka zaśmiała się perliście.
- To jak?
- Pewnie, czemu nie – odparła dopijając resztę. Może towarzystwo rzeczywiście dobrze jej zrobi? Od Ewelein biło takie ciepło i czułość. Wiele by dała, by w przeszłości ktoś okazał jej takie zainteresowanie.

Jedyną rzeczą, która trzyma mnie przy życiu, jest to, że stać mnie jeszcze na przyjaźń. Taką bezinteresowną, wielką, na zawsze. Która wzajemnie inspiruje i podtrzymuje na duchu. Być może Straż Eel nie jest jej idealnym odzwierciedleniem, ale to moi przyjaciele. Jedyna rodzina, jaką kiedykolwiek posiadałam.

- Pójdę pod prysznic. A ty czuj się jak u siebie – Ewelein wyszła, zostawiając dziewczynę samą. Rozejrzała się po pokoju. Utrzymany w jasnym, brzoskwiniowym odcieniu, zawalony książkami i próbkami. Widać nawet po pracy w przychodni studiowała. Pod ścianą stała gablota, a w niej modele narządów wewnętrznych. Z kolei w rogu pokoju stał model szkieletu w sugestywnej pozie, z wysuniętymi do przodu biodrami i opartymi o nie ramionami. Podeszła bliżej i spostrzegła, że szkielet w „strategicznym” miejscu miednicy miał przyczepiony dzwoneczek z kokardką. Parsknęła śmiechem.
- Widzę, że poznałaś Stefka – zauważyła z rozbawieniem Ewelein wchodząc do pokoju.
- Stefka? Ciekawe imię.
- Ano. Pomysł Ezarela. Podobnie jak cała reszta – machnęła niedbale dłonią w kierunku finezyjnego dzwoneczka. – Kiedy się jeszcze spotykaliśmy, często tu przychodził i robił różne… głupie rzeczy.
- Tęsknisz za nim? – zapytała po cichu Miiko. Nie była pewna, czy powinna pytać o takie rzeczy, zważywszy na fakt, że jej przyjaciółka wciąż darzyła wrednego dowódcę Absyntu uczuciami. Elfka głośno westchnęła. Ściągnęła ręcznik z wciąż wilgotnych włosów i przewiesiła go przez poręcz leżanki.
- Trochę. Na pewno kieruje mną jakiś pokręcony sentyment. Wiesz, dobrze się rozumieliśmy i było świetnie. Dopóki nie zdradziłam się z uczuciami.
- Co za gnida. Sprawił, że go pokochałaś, a potem złamał ci serce.
- E tam – jasnowłosa uśmiechnęła się słabo. – To nie tak. Kierował się dobrymi intencjami, nie chciał mnie ranić wiedząc, że nie czuje tego samego, co ja. Wtedy po prostu przestał mnie odwiedzać. A ja przynajmniej przestałam się łudzić.
Miiko spojrzała na przyjaciółkę i stwierdziła, jednocześnie ganiąc się w myślach za to, że taka nostalgia idealnie pasuje do jej bladej jak mleko twarzy i do tych jasnobłękitnych oczu. Elfy zawsze kojarzyły jej się z efemerycznym pięknem, głęboką duchowością i melancholią, jakkolwiek do Ezarela opis ten pasował niczym pięść do nosa. On był zaprzeczeniem wszystkiego, co uosabiała sobą Ewelein. Równie dobrze można by w atłasy ustroić prosiaka i wcisnąć mu na łeb koronę królewicza.
- Ja bym cię nie porzuciła – palnęła Miiko szybciej, niż zdążyła to przemyśleć. W jednej sekundzie jej policzki nabiegły purpurą. Ewelein przechyliła na bok głowę i przypatrywała się jej badawczo przez chwilę, po czym zachichotała widząc zażenowaną minę szefowej.
- Czyżby? – mruknęła niższym głosem, zbliżając się do niej powoli. Gdy była już o krok od niej, wyciągnęła rękę i wierzchem dłoni dotknęła jej rozgrzanego policzka. – To może nie myśl już o tym, jakim bucem jest Ezarel, tylko mnie pociesz, hm? – chwyciła w palce jej brodę i zmusiła, by ta zrównała się z nią wzrokiem. W błękitnych oczach czaił się dziwny błysk. Miiko głośno przełknęła i nerwowo strzygnęła lisimi uszami. Kiedy ta rozmowa przybrała tak intymny tor?
- Chodź – Ewelein pociągnęła ją za rękę w stronę łóżka, lecz ta się zaparła i wciąż stała w miejscu.
- Ja… - zaczęła niepewnie. Ewelein przewróciła oczami i pocałowała ją. Opierała się przez moment, po czym jej usta rozchyliły się pod naciskiem warg elfki. Poczuła smak gorzkich ziół na jej języku. Gdy zadrżała, przesunęła dłonie na jej talię przyciągając ją mocno do siebie. Światło świecy płonącej w naściennym kandelabrze łagodnie rozświetliło jej twarz.
- Obie tego potrzebujemy, Miiko. Ty jesteś samotna i ja jestem samotna. Chodź – powtórzyła i tym razem nie napotkała już żadnego oporu z jej strony. Materac zasłanego łóżka ugiął się pod naporem dwóch ciał. Objęła ją ramieniem i nagle uświadomiła sobie, jak bardzo jest spięta. Miała mocno zaciśnięte powieki i głęboką zmarszczkę pomiędzy brwiami. Szczelnie otuliła się swoimi czterema lisimi ogonami – symbolem jej hańby i fatalnego losu, jakby chcąc się od czegoś odgrodzić. Jasnowłosa zaczęła więc niespieszną wędrówkę dłoni po plecach szefowej. Gładziła ją uspokajająco do czasu, aż kitsune rozluźniła się na tyle, by samej wtulić się w jej pierś.
- Czego się boisz? – wyszeptała głaszcząc jej gęste, czarne włosy i zahaczając od czasu do czasu o wystające z nich uszy, które poruszały się niespokojnie, gdy tylko wychwyciły jakiś dźwięk dobiegający spoza pokoju. 
- Sama nie wiem – mruknęła wdychając słodki zapach skóry swojej podwładnej. – To takie dziwne…
Ewelein ugryzła ją w szyję, na co ona drgnęła zaskoczona.
- Ej!
Odpowiedział jej łagodny, cichy chichot, a następnie poczuła dłonie wpełzające z wolna pod jej szlafrok.
- Ewe… - zaskomliła mocniej przywierając do szczupłego ciała. Elfka przerzuciła nogę przez jej biodra, a następnie położyła swe smukłe dłonie na jej policzkach i złożyła na jej ustach pocałunek, lekki i ulotny jak muśnięcie motylich skrzydeł.
- Miiko, jesteś wspaniała. I chcę, żebyś wiedziała, że jestem z ciebie dumna – powiedziała błądząc wzrokiem po jej obliczu. – Bez względu na to, co sama o sobie myślisz, dla mnie jesteś niesamowita. I nie tylko dla mnie. Pamiętaj, że tu jest teraz twój dom i twoja rodzina.
Dobra z ciebie obserwatorka – pomyślała Miiko, zniżając się do poziomu jej szyi, u podstawy której miała słodki dołeczek. Złożyła na nim krótki pocałunek.
- Ściągaj te szmaty – mruknęła z twarzą wtuloną w jej szyję.
Ewelein przetoczyła się na bok, oparła na łokciu i wbiła w nią spojrzenie. Jej lodowato błękitne tęczówki lśniły w ciepłym świetle świec.
- Jak sobie życzysz, szefowo.

***

Był piękny dzień na zewnątrz. Chmury, niesione wiatrem, leniwie płynęły po jasnym niebie, a słońce swym jasnym blaskiem otulało Kwaterę Główną. Po ogrodach przyległych do zamku niosły się ptasie trele. Tego dnia życie jakby zwolniło obroty. Nikt nie pałętał się w te i we w te po korytarzach, nie przybiegł też żaden posłaniec z kolejnymi gównianymi wiadomościami z odleglejszych rejonów. Rzadko kiedy było tu tak spokojnie, rzadko czas płynął tak przyjemnie ślamazarnie, jak dziś. Atmosfera ta w jakiś tajemniczy sposób udzielała się każdemu.
Ezarel wylazł z łaźni przepasany tylko ręcznikiem w biodrach. Woda skapywała z jego rozpuszczonych, kobaltowo niebieskich włosów na tors. Łeb mu pękał, co wyraźnie zdradzał grymas wykrzywiający mu usta. Żołnierze widząc go uskakiwali mu z drogi. Nie przejął się za bardzo zawieszeniem, które nałożyła na niego Miiko. Wręcz przeciwnie, zamierzał na tym skorzystać. Okresowa dyscyplinarka oznaczała, że jest zawieszony nie tylko w prawach, ale i obowiązkach dowódcy Straży Absyntu. Ta druga część bardzo mu się spodobała. Wziął długą, gorącą kąpiel, a teraz zamierzał odsypiać kaca. Tak, to był genialny plan. Bogowie raczyli wiedzieć, jakie męki przeżywał.
Akurat przechodził koło pokoju Ewelein, gdy drzwi się otworzyły i wyszła z nich… Miiko? Zatrzymał się w pół kroku i zlustrował kobietę od góry do dołu. Koszula nocna, każdy włos w inną stronę, kapcioszki na stopach… Dlaczego jeszcze nie była na chodzie? Przecież szefowa nawet w dni wolne od pracy do kibla chadzała w pełnym, służbowym odzieniu. Co więcej, dlaczego wychodzi z pokoju Ewelein?! Gdy tylko napotkała na jego pytający wzrok, jej twarz oblał rumieniec. Jej ogony nerwowo zamiotły podłogę, ale szybko odzyskała rezon. - Ubrałbyś się, a nie paradujesz po kwaterze jak po plaży – warknęła nisko.
- Pff, i kto to mówi – machnął ręką na jej sylwetkę. – Bardzo ładne kapciuszki, te pomponiki są naprawdę gustowne.
- Miiko, zapomniałaś szlafroka! – nagle z pokoju wychyliła się głowa Ewelein. Gdy tylko dostrzegła Ezarela, zamarła w bezruchu z dłonią trzymającą szlafrok. – O kurwa!
Szybko zatrzasnęła drzwi. Dlaczego musiał akurat teraz tędy przechodzić?! Czy ten debil zobaczył ją w samej bieliźnie?! Cholera, jakie on ma ciało!
Elf popatrzył to na drzwi, to na Miiko, której wcześniejszy rumieniec teraz pokraśniał jeszcze bardziej i uśmiechnął się lubieżnie.
- Teraz już rozumieeem… – seksownie zaciągnął głoski i skrzyżował ramiona na piersi.
- Zejdź mi z oczu – fuknęła czarnowłosa i wyminęła elfa szybkim krokiem. Ręce jej drżały. Po co ja się w ogóle nim przejmuję?!
- Ej, Miiko! – zawołał za nią. Odwróciła się bardzo powoli. Za dobrze go znała.
- Fajnie chociaż było? – Ezarel wystawił przed siebie dłoń i w lubieżnym geście pomachał językiem między dwoma palcami. Kobieta zmarszczyła brwi.
- Jamon, do mnie! – wezwała swojego przybocznego strażnika. Ezarel już zaczynał żałować i kiedy miał się dyskretnie wycofać, poczuł zdecydowany opór, na który nadział się plecami.
- Miiko wołała? – za elfem stał wyższy od niego o dwie głowy, potężnie zbudowany ogr. Ezarel przełknął głośno ślinę. Jedna noga Jamona była grubości obydwu nóg Ezarela. Jakby mu Jamon zasadził kopa, to prawdopodobnie już by się nie odkleił od ściany.
- Trzeba wyczyścić stajnie, a chłopcy mają dzisiaj wolne. Ezarel chętnie się tego podejmie, dopilnuj tego proszę – uśmiechnęła się promiennie do strażnika i odeszła w swoją stronę. Elf poczuł ciężką łapę zaciskającą się na jego ramieniu.

Czy ktoś z Was, kto wierzy w happy end potrafi mi powiedzieć, co to jest? 
____________
* borze od bór c:
Share:

26 maja 2018

19 maja 2018

28 kwietnia 2018

Opowiadanie: Filip and the Ink Machine: Rozdział 2 - Stara piosenka

Autor okładki: Filip Domin
Notka od autora: Opowiadanie jest stworzone na podstawie gry Bendy and the Ink Machine. Jednak jest ono z naszymi postaciami. W tej części będą pokazane wydarzenia z drugiego rozdziału gry zatytułowanego:,,Stara piosenka''. Miłego czytania i zapraszam.


Głowa bolała, dzwoniło jej w głowie. Sally obudziła się, nie wiedziała jak długo leżała, ale wiedziała, gdzie jest.Jest w starym studiu gdzie pracowała nad kreskówkami. Ostatnio uciekła przed głównym bohaterem kreskówek- Filipem. Podniosła się i zobaczyła swoją siekierę opartą o jedną z dwóch trumien. Było to dziwne. Jest to nie możliwe, że przy upadku siekiera oparła się o trumnę. Wzięła ją do ręki i spojrzała na drzwi zablokowane przez dwie deski. Rozwaliła je i otworzyła drzwi. Za nimi były schody w dół, po zejściu zobaczyła atramentowy napis na ścianie. Mówił on: ,,On nas wyzwoli''. Rozejrzała się po pokoju, było tam dużo bekonowych zup. O dziwo były jeszcze dobre, biorąc pod uwagę, że stały tu trzydzieści lat. Dziewczyna zastanawiała się co do nich dają, że są wciąż możliwe do spożycia po aż trzech dekadach minięcia daty ważności. Rozglądając się znalazła odtwarzacz. Włączyła go. Był to głos Woodiego. Woodiego Wąsa. Dawny pracownik, który pracował nad muzyką. Z odtwarzacza dowiedziała się, że uważa atramentowego demona za wybawcę. Na koniec zadał pytanie: ,,Czy mogę dostać błogosławieństwo?''. To wydało się jej trochę dziwne, idąc dalej usłyszała ponownie to samo, ale nie z odtwarzacza.
-Spytałem! Czy mogę dostać błogosławieństwo?
Tak to było dobrze słychać, że wydawało się jakby stał obok. Starając się to zignorować poszła dalej. Spotkała kolejną wycinkę tekturową Filipa. Postanowiła, że czemu ją nie zniszczyć i zrobiła to. Gdy się odwróciła i z powrotem spojrzała to stała tam świeża, nowa wycinka.
- Co do cholery?!
Wszystko stawało się coraz bardziej dziwniejsze. Skręciła w lewo i zobaczyła ,,basen'' atramentu. Niestety musiała w niego wejść, innego wyjścia nie było. Idąc zobaczyła coś poruszającego się w pokoju naprzeciwko. Był to ktoś pokryty atramentem, miał on na sobie szelki i maskę Filipa.
- Przepraszam! Czy możesz mi pomóc?! - krzyknęła Sally
Osoba ta nie zareagowała, szła dalej niosąc pod pachą tekturową wycinkę. Dziewczyna przyspieszyła. Patrząc w lewo zobaczyła ową wycinkę opartą o ścianę, ale nigdzie nie było dziwnej postaci.
- Gdzie się on podział?!
Postanowiła zniszczyć wycinkę, ponieważ nie lubiła tego ,,złowieszczego'' uśmiechu. Zabrała ze sobą zupę i poszła dalej. Okazało się, że musiała znaleźć trzy guziki, żeby wrota się przed nią otworzyły. Po pięciominutowym szukaniu wrota podniosły się. Przeszła i znalazła się w muzycznym departamencie. Wchodząc przybyli niespodziewani goście. Atramentowe potwory, nie było to nic konkretnego. Pewnie zostali przysłani przez Filipa. Sally pozbyła się ich używając swojej siekiery. Po ,,zabiciu'' przeciwników poszła w prawo. Znalazła tam plakat z Angel. Była to kolejna postać z ich kreskówek. Plakat był podpisany: ,,Zesłana z góry''. Miała nadzieję, że jak spotka ją w wersji 3D będzie normalna. Weszła na schody, na ich końcu był mały pokój z projektorem i oknem na większy pokój pełen krzeseł i instrumentów. Udała się do niego. Było tam pianino, skrzypce, banjo, kontrabas, i bęben. Zauważyła kolejne zablokowane przejście, które trzeba byłoby przełączyć przełącznik, żeby podniosły się. Wyszła z pokoju i udała się do korytarza. Po lewej nic nie było prócz beczek i desek blokujących przejście, po prawej były dwie pary drzwi. Za pierwszymi znajdowały się organy, na których Sally postanowiła spróbować zagrać. Udało się jej, ale po chwili wydobył się z nich długi jęk. Przestraszyło ją to, więc wyszła z pokoju. W drugim był kosz, biurko i inne takie rzeczy, które są w takich biurach pracowników. Na biurku były szkice z ekspresją twarzy Filipa. Każda nawet smutek była narysowana z uśmiechem.
Wychodząc na korytarz poszła na sam jego koniec, gdzie znalazła biuro Woody'iego, ale było zablokowane przez atrament pod drzwiami. Musiał się jakoś pozbyć. Na prawo od biura były kolejne zamknięte drzwi, ale tym razem powodem był brak klucza. Sally nie wiedziała gdzie takowy klucz może znaleźć. Odsłuchała pobliskiego odtwarzacza. Dowiedziała się, jest możliwość, że osoba pracująca tu gubiła klucz najczęściej znajdując później w koszu. Postanowiła sprawdzić wszystkie kosze. Znalazła i pobiegła otworzyć drzwi. Znajdowała się tam bekonowa zupa i kolejny odtwarzacz i znowu był to Woody. Dowiedziała się, że musi zagrać na instrumentach w odpowiedniej kolejności, a otworzy się biuro Woody'iego. Zrobiła według kolejności i otworzyły się wcześniej wspomniane wrota. Było tam coś co pomagało ogarnąć problem z wielkimi kałużami atramentu. Odkręciła kurek, gdy wracała wychylił się za rogu tekturowy Filip i się schował. Wyszła i znowu zobaczyła atramentowe potwory. Rozprawiła się z nimi raz dwa. Zobaczyła ponownie osobę z maską w miejscu, gdzie był projektor. Pobiegła szybko do biura i pociągnęła dźwignię. Był tam kolejny atramentowy napis mówiący: ,,Czas uwierzyć!''. Były tam także plany drugiej atramentowej maszyny. To ją zaintrygowało.Postanowiła, że uda się do wyjścia, ale nagle ktoś ją nagle uderzył w głowę.
-Znuż głowę swą. Jest czas do łóżka
Po tym zasnęła jednocześnie mdlejąc. Obudziła się siedząc na krześle. Miała skrępowane ręce. Nagle odezwał się głos Woody'iego Wąsa.
- Dobrze i spokojnie. Nie chcielibyśmy, żebyś sobie tak paradowała po studiu...
Nie, nie chcielibyśmy. Jestem zaszczycony, że postanowiłaś mnie odwiedzić. Chwila. Ta twarz. Wyglądasz mi znajomo. NIE! Nie teraz! Nasz pan za chwilę tu będzie! Słyszę jak się czołga! Czołga! A teraz owieczko poczekaj sobie na niego.
Po tym odszedł wchodząc do pokoju na lewo. Nagle wydało się głośników jego wołanie
- Sheep sheep sheep.Czas na sen. Znuż głowę swą. Jest czas do łóżka! O poranku obudzisz się. O poranku martwy będziesz. Usłysz mnie mój panie! Weź to ofiarę.
Nagle głos Woody'iego ucichł. Zmienił się on w przestraszony.
-Mój panie! To nie ja jest ofiarą! To on jest! Proszę! NIE!
Za drzwi można było usłyszeć głosy połykania. Woody został zabity. Sally udało się uwolnić i wzięła siekierę położoną obok. Ponownie czarne potwory pojawiły się, ale z nimi też rozprawiła się szybko. Biegła przed siebie niszcząc po drodze deski. Widziała dalej drzwi, przez które mogła uciec. Zbliżając się zobaczyła kolejną wielką czarną kałuże. Nagle wynurzył się z niej Filip. Zauważył ją i pobiegł w jej stronę. Sally musiała ponownie przed nim uciekać. Biegnąc natknęła się na drzwi, przez które przeszła i je zabarykadowała je. Usłyszała jego długi jęk.
- Wpuuuuuść mnieeee!!!
Sally odsunęła się od drzwi i poszła przed siebie. Zatrzymała się i zauważyła toczącą się zupę bekonową.
-Wiem, że tam jesteś! Wyjdź stamtąd i ujawnij się!
Za rogu wyszła znana jej postać. Była to Psycho.
-Psycho?

Share:

17 kwietnia 2018

Opowiadanie: Filip and the Ink Machine: Rozdział 1 - Ruchome obrazki

Autor okładki: Filip Domin
Notka od autora: Opowiadanie jest stworzone na podstawie gry Bendy and the Ink Machine. Jednak jest ono z naszymi postaciami. W tej części będą pokazane wydarzenia z pierwszego rozdziału gry zatytułowanego: ,,Ruchome obrazki''. Miłego czytania i zapraszam.

Role postaci:
Sally - Henry - główny protagonista.
Filip - Bendy - ponieważ moje OC i Bendy mają rogi, a i są głównymi antagonistami.
Psycho - Borys - Nie wiedziałem na kogo miejscu ją umieścić, więc postanowiłem, że na miejscu Borysa będzie pasować.
Angel - Alice Angel - Samo to, że ma w nazwie Angel wszystko wyjaśnia.

Wszędzie cisza. Żadnej żywej duszy, tylko przedmioty. Projektory, kartki itp. Nagle przerwało to skrzypnięcie starych drzwi, w których stała sylwetka kobiety. Była to dziwne, patrząc na to, że studio nie było odwiedzane przez lata. Do tego miejsca przyprowadził ją list od jej starej przyjaciółki Yumi.
List mówił:
,,Droga Sally.
Minęło dużo czasu odkąd tworzyliśmy kreskówki razem. Trzydzieści lat szybko minęło, czyż nie? Jak będziesz w mieście to wpadnij do naszego starego warsztatu. Jest coś co muszę Ci pokazać.
- Twoja najlepsza przyjaciółka Yumi Mizuno''
-No więc jestem Yumi! Co masz mi do pokazania?
Powitała ją cisza, postanowiła porozglądać się po tym miejscu. Znalazła swoje stare miejsce gdzie kiedyś rysowała. Później znalazła coś co jej zaimponowało. Była to atramentowa maszyna.
-Hm. Więc to jest atramentowa maszyna. Ciekawe jak ją włączyć.
Wyszła z pokoju i poszła w stronę gdzie jeszcze nie była. W około było to samo. Tekturowe wycinki z główną postacią ich kreskówek Filipem. Idąc, niespodziewanie deska odpadła z sufitu. Sally podskoczyła ze strachu. Omijając deskę spojrzała w lewo i zobaczyła coś co jej zmroziło krew w żyłach. Zobaczyła Psycho z wielką dziurą w klatce piersiowej. Wyglądało to jakby wyjęto jej serce. Co było niemożliwe, ponieważ była to jedynie postać 3D zrobiona z atramentu.
-Boże... Yumi coś ty narobiła?
Na ścianie było napisane:
,,Komu teraz do śmiechu?''
Wcześniej na innej ścianie było napisane:
,,Marzenia się spełniają''
Zastanawiające było to kto i po co to napisał. Postanowiła się tym nie przejmować i poszła do pokoju, gdzie było pokazane co trzeba przynieść aby uruchomić główny włącznik. Potrzeba było klucza francuskiego, koła zębatego, pluszaka, książki, atramentu i płytę. Po długim poszukiwaniach odnalazła rzeczy, które postawiła na sześciu piedestałach.
-Teraz wystarczy włączyć główne zasilanie i wrócić tu i pociągnąć dźwignię. Pobiegła do pokoju, gdzie miała to zrobić, ale parę metrów dalej zza rogu niespodziewanie ,,wyjrzał'' Filip w postaci wycinki tekturowej i od razu wrócił na miejsce. To też wydarzyło sie dzisiaj. Wtedy kiedy Sally wychodziła z pokoju z piedestałami. To też ją zastanawiało kto i po co to postawił. Przyspieszyła kroku, doszła i nacisnęła. Wróciła do pokoju z dźwignią i pociągnęła ją.
Udała się do pokoju z maszyną, ku jej zdziwieniu wejście było zabite deskami. Gdy się zbliżyła przez jedyny, większy otwór wyskoczył Filip. Miał on szeroki uśmiech, z jego czoła lał się atrament, był on w 3D. Wyciągnął rękę próbując złapać Sally, ale mu się nie udało. Po porażce postanowił po prostu zniknąć i korzystając z tego, że jest on w stanie ciekłym przedostał się prawdopodobnie przez podłogę. Wszędzie ciekła czarna maź. Dziewczyna zdecydowała, że lepsza będzie ucieczka niż stanie w miejscu. Biegła w stronę drzwi. Gdy miała złapać klamkę, podłoga zapadła się i spadła. Podniosła się i zobaczyła siekierę.
-To może się przydać.
Zabierając ją, rozbiła przejście zablokowane przez deski. Gdy skończyła, otworzyła drzwi. W pokoju zobaczyła wielki pentagram.Wchodząc na środek rozbolała ją głowa i upadała, mdlejąc.

Share:

5 kwietnia 2018

4 kwietnia 2018

26 marca 2018

21 marca 2018

POPULARNE ILUZJE