Handlarz Iluzji
Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Mój hałaśliwy sąsiad nocą
Wycieczka do Muffet
Czerwony z wściekłości
Nocą idę się napić
Prezent dla Sansa
Twoja śliczna mała mamusia
Wyrównanie rachunków
To nie tak, że nie chcę z tobą grać w gry...
Nie bałem się czy coś
Burza
Mamusiu, co to znaczy drżąca dusza?
Kulminacja pisania RPG
Wrażliwiec
Piątkowy Szkielet
Rodzinny obiad z Sansem
Umowa z Papyrusem
Jedząc ze Szkieletami
Przyjaciele
Spotkanie organizacyjne
Osąd i teleportacja
Sans i jego skarpetki
Nawiedzony dom - Dzień Pierwszy
Mój szkieleci stalker
Sprzątanie z Sansem (obecnie czytany)
Straciliśmy piąte koło u wozu!
Trucizna Papyrusa
Trzy wariatki i Sans
Głaskanie Sansa
Halloweenowe krzyki
Prośba Burgerpantsa
Kolacja u Grillbiego
Łowca potworów
Wywiad Sansa
Przyłapana na gorącym uczynku
Czas na porządki
Potworna zupa
Ciężka noc
Sklep Króliczka
Sklep w sklepie
Bawiąc się z Tobą [+18]
~Kolejne rozdziały tutaj~
Stoisz na środku mieszkania Sansa, po północy z chustką zakrywającą Twoją twarz. W środku śmierdziało jakby wymieszać coś z miodem i postawić za długo na słońcu, wszędzie walały się papierki po fast foodach od Grillby's. Gapiłaś się szeroko otwartymi oczami na ten bałagan, śmieci i brudne ubrania walające się pod Twoimi nogami. Dlaczego tutaj tak szybko zrobił się taki syf? Nawet jeżeli Ty przez tydzień nie sprzątałaś w mieszkaniu, nigdy nie doprowadziłaś go do takiego stanu. Nie ma możliwości, aby tak się stało. Musi robić to celowo. 
-Czacho... jak udało ci się tutaj tak nasyfić? W zeszłą sobotę było naprawdę czysto – wskazałaś na skarpetkę. 
-Tsk... Będziesz stała i narzekała czy pomożesz mi z tym? - bąknął wrzucając śmierdzące skarpety do małego tornada. 
-Ta, ta, masz szczęście, że cię kocham knypku – nadal obrzydzał Cię bałagan. 
-I nie mów tak – warknął
-Co? Knypku? - uśmiechnęłaś się za chustką. 
-Nie, to drugie gówno
-Aaah, ale wiem, że to kochasz
-Będę kochać jak zamkniesz mordę i zabierzesz się do roboty – chwyciłaś za kosz z kuchni i zaczęłaś zbierać papierki z regałów i stołu, wrzucając je do pustego worka w środku. Rany, śmieci walały się po mieszkaniu, a kosz pusty, równie dobrze możesz go wyrzucić z tego domu. Po co mu w ogóle potrzebny? 
-Przed końcem tej nocy zakochasz się we mnie za śliczne wyczyszczenie mieszkanka – rzuciłaś zadowolona nie przerywając pracy. Sans stanął jak wmurowany i kilka skarpetek wypadło mu z rąk.
-Chciałabyś. Jedyne w czym mogę się zakochać to twój proch. 
-Moje ciało jest zrobione z mięsa
-A więc w twoim porozrzucanym mięsie
-Myślę, że chodzi ci o gnicie. 
-Dobra, Jedyne w czym mogę się zakochać to twoje zgniłe mięso. 
-Dziękuję o wiele lepiej. - Sans zaczynał się denerwować, po chwili widziałaś, jak upuścił wszystkie skarpety na ziemię. Już miałaś go o to zganić, kiedy uniósł rękę, niebieskie światełko pokryło cały stos i kilka dodatkowych skarpet i z ruchem jego palców wszystko uniosło się do góry. Nie wiesz nawet co się stało, lecz sama upuściłaś z wrażenia kosz na śmieci. - Czacho! Jesteś psychokinetykiem! Co?! Kiedy?! Dlaczego mi nie powiedziałeś?! - krzyczałaś przebierając z wrażenia nogami w miejscu. 
-Psycho kurwa czym? To tylko niebieska magia. Nie krzycz – warknął mijając cię by udać się do sypialni. Nadal trzymał rękę w powietrzu, góra skarpetek dryfowała za nim. 
-Ale to niesamowite! - wgapiałaś się. 
-Sprzątam po prostu brudne skarpety z podłogi. A ty powinnaś pomagać. Sama zaklinałaś się, że zakocham się w twoich umiejętnościach w czyszczeniu – szybko podniosłaś kosz z ziemi i zaczęłaś wrzucać do niego papierki jakie wypadły. Sans wrócił po chwili ze swojego pokoju, trzymając worek z brudnymi skarpetkami. 
-Czacho... ej Czacho.... - powoli przemieszczałaś się z koszem po salonie 
-Czego?!
-Powiesz jak to robisz. 
-A jak kurwa mam powiedzieć komuś bez magii jak to działa? 
-Nie wiem. Przyjmę każde wytłumaczenie. Chcę wiedzieć, jak to jest – Usiadł na kanapie i położył worek skarpet, uśmiechnął się leniwie pokazując ostre zęby. Uniósł wysoko brwi i wsunął dłonie do kieszeni. Jego para bokserek w serduszka unosiła się opleciona niebieskim światełkiem. Jakby od niechcenia machnął palcem i bielizna znalazła się w worku.  
-Nie wiem... taka kretynka jak ty tego nigdy nie zrozumie. To tak jakbyś próbowała wyjaśnić mi swoje dziwactwa. Dla przykładu. Ja nie mam mięśni, a ty nie masz magii. - sprzątał dalej, lecz tylko jeden łach po drugim. Każdy musiał przelecieć przed Twoimi oczami. 
-Cóóóóż, jeżeli chcesz wiedzieć wystarczyło zapytać – uśmiech wykrzywił Ci twarz – To uczucie podobne do ściskania... 
-PRZESTAŃ! To był sarkazm. Nie chcę kurwa wiedzieć jak działa twoje obrzydliwe ciało – warknął wrzucając kolejną parę bokserek do worka. Uśmiechnęłaś się przebiegle zbierając dalej śmieci z podłogi. 
-...wyobraź sobie takie uczucie przemieszczania stawu
-Powiedziałem, że nie chcę wiedzieć!
-Ale zamiast podnoszenia, ściskasz
-PRZESTAŃ!!!
-To jak pchanie... - nagle poczułaś jak siatka z ubraniami spada ci na głowę. Wszędzie były brudne skarpety. Stałaś... troszeczkę w szoku. Obrzydliwy smród otoczył Cię. Chwyciłaś za worek i ściągnęłaś go z głowy, wgapiając się w Sansa który miał ręce uniesione w powietrzu. Również był lekko zaskoczony. 
-Nie.... nie chciałaś się zamknąć, więc.. - rzucił szybko zaczynając się pocić. 
-Wyrzuciłeś swoje śmierdzące pranie na moją głowę? - mówiąc to ściągnęłaś w ramienia skarpetkę.
-Narzekałaś na bałagan, więc stałaś się jego częścią – warknął walcząc z uśmiechem. Oboje gapiliście się na siebie w ciszy. Ohhh, pożałuje. Ale nie teraz. Nie kiedy się tego spodziewa. Za dobrze ucieka. - No i mówiłaś, że mogę tobą napierdalać po ścianach kiedy ci się będzie należało – zadrżał nerwowo patrząc się na Ciebie. 
-Więc rzuciłeś na mnie swoje obrzydliwe zapocone ubrania! Czacho! Wiem czym jest potworzy pot! 
-To w większości woda! - warknął
-Koleś, te rzeczy gniją!
-Więc może przestań gadać i je posprzątaj! - uśmiechał się. Udałaś, że się poddałaś. Sans przyglądał Ci się z uwagą. Później go dorwiesz, nie teraz. 
-Mniejsza o to, czas na porządki – oddałaś mu worek i wróciłaś do własnej roboty. Jak tylko się oddaliłaś, za pomocą magii zaczął wrzucać brudne szmaty. Tym razem szybciej i mniej na pokaz. Skończyłaś ze śmieciami i podeszłaś do zlewu. Znalazłaś starą szczotkę do sprzątania i mydło, dlaczego tutaj jest tyle musztardy? 
-Musisz wyobrazić sobie i magia robi resztę – Sans rzucił cicho z innego pokoju – Tak długo jak masz dobre wyobrażenie tego co się dzieje, wszystko działa – O, tłumaczy ci – Jeżeli chcesz poruszyć ręka, po prostu to robisz. Wiesz, kiedy tego nie robisz. To brzmi troszeczkę zabawnie kiedy starasz się to dokładnie wyjaśnić – zbierał łachy zza Ciebie. 
-A jakie to uczucie kiedy wypuszczasz z siebie magię? - byłaś naprawdę zainteresowana
-Coś jakby ciepło. Zazwyczaj korzystam z magii aby się przemieszczać. Ale kiedy tego potrzebuję mogę coś zmaterializować i mam możliwość pozyskania dość dużej siły – Huh... to brzmi troszeczkę jak to co czujesz gdy polujesz. Czujesz ciepło, energię i siłę rozsadzającą Cię aż po koniuszki palców. Tak, mniej więcej. - Każdy rodzaj potwora ma swój własny typ magii. Lecz jest kilka zdolności jakie możemy dzielić. Większość potworów może nauczyć się magii ognia, ale niektóre są w niej lepsze od innych z przyczyn naturalnych. 
-Więc możesz rzucać ognistymi kulami? - czułaś jak się ekscytujesz. Próbowałaś się uspokoić, lecz im dłużej o tym mówił, tym trudniej Ci było. Jeżeli będziesz spokojna, powie Ci więcej. 
-Ech nigdy nie byłem dobry w magii ognia. Szef umie robić co nieco jeżeli naprawdę chce. Magia ognia nie jest specjalnością kościotrupów.
-Heh... powiedz to do Ghost Rider
-Do kogo?
-Fikcyjny superbohater który jest właściwie kościotrupem okrytym piekielnym ogniem – starałaś się wyjaśnić. Sans wywrócił oczami.
-Pieprzeni ludzie – burknął. Tarłaś mocniej, starą i zaschniętą plamę po musztardzie, która nie chciała zejść po dobroci.
-Więęęc, w czym jesteś dobry?
-Naginanie czasoprzestrzeni i ataki kośćmi. No i niebieskie ataki oraz zmiana grawitacji.
-Powiedziałeś naginanie czasoprzestrzeni jakby to nie było nic niezwykłego – zauważyłaś.
-Bo nie jest – tarłaś mocniej plamę, zaczynając się denerwować.
-Czacho... to... najzajebistrza rzecz jaką znam. Jeżeli ludzkość pojęłaby tajemnicę umożliwiającą im teleportacje... albo przenoszenie obiektów, wiesz jaki to byłby skok do przodu dla przemysłu transportowego? Coś takiego byłoby w stanie zniszczyć równowagę ludzkiego świata. Lepszy transport, mniej zanieczyszczeń.
-Choć chciałbym zobaczyć tę zniszczoną równowagę, to nie mój problem. Wy, ludzie produkujcie swoje toksyny dla siebie i tak zabijają tylko was – warknął.
-Ale masz to próżniowe pudełko w telefonie. Mogę z niego korzystać choć nie jestem potworem. Nie możecie użyczyć chociażby odrobiny waszej wiedzy aby wzbogacić naszą technologię? - wgapiał się w Ciebie przez chwilę.
-Zajęłoby wiele wysiłku aby umieścić coś takiego jak moje skróty do aplikacji w telefonie. Nawet na niewielkie odległości. No i nie zadziała jeżeli nie byłaś nigdy w miejscu do którego chcesz się przenieść, ani tym bardziej, kiedy nie wiesz gdzie ono jest. No i potrzebny byłby jakiś magiczny chip aby złapać sygnał i połączyć fale z telefonem. Wszystkie zapisy i dane musiałyby ze sobą współgrać. Telefon i chip musiałyby mieć wmontowaną mapę świata, aby przypadkiem nie przenieść cię w inne miejsce, ale to wszystko musiało by być zapisane w magicznym języku. No i! Po tym, trzeba byłoby cały czas te mapę updatować. Do jednego, nawet niewielkiego skrótu trzeba byłoby zebrać wiele informacji.. - patrzyłaś jak wściekły kościotrup przed Tobą powoli zamienia się w nerda. Czy on... czy on zna się na programowaniu? Coraz bardziej się ekscytowałaś. Jak mówił, wyciągnęłaś komórkę wchodząc w aplikację z mapą, pokazałaś mu ją.
-Mówisz... o czymś takim?
-Co? - podniósł wzrok z prania na ekran telefonu.
-Mamy już mapę świata w telefonach – wyszczerzyłaś się.
-Co?! Całego?!
-Większości. Czacho, naprawdę powinieneś poznać współczesne czasy. Przyniesiesz mi wstyd jeżeli wybierzemy się razem do sklepu elektronicznego, a ty nie będziesz znał się na ludzkiej technologii
-Pokaż! - podszedł do Ciebie i podałaś mu telefon. Jego oczodoły zrobiły się szersze.
-Tutaj, trzymasz palec i ruszasz kamerami – mówiłaś pokazując kiedy trzymał komórkę – Jeżeli dotkniesz tutaj, możesz zmienić punkt widzenia. Widzisz? To nasze mieszkanie – patrzył jak ruszałaś ręką. Stuknął i pociągnął kościstym palcem po ekranie. Nic się nie stało
-Dlaczego to kurwa nie działa? - warknął zdenerwowany. Przyglądałaś się jego staraniom w zaskoczeniu.. oh.. zaraz....
-Czacho... czy.. potworze ciała przetwarzają sygnały elektryczne?
-Nasze ciała są zrobione z magii, pamiętasz?
-Oh... więc raczej nie będziesz w stanie z tego skorzystać. Większość telefonów teraz ma ekrany dotykowe. - oczekiwałaś, że będzie narzekał, że ludzie robią coś z czego nie da się skorzystać, lecz zamiast tego on po prostu przyjrzał się lepiej telefonowi.
-Huh... to wyjaśnia dlaczego Szef szybko porzucił pomysł kupna nowego telefonu. Ale z łatwością da się zrobić coś takiego na magię.
-Zaraz.... skoro nie mieliście elektryczności... jak wszystko działało? - jego uśmiech się poszerzył
-Większość rzeczy jaka wpadła do Podziemia była zniszczona albo zalana wodą. Więc sprawiałem, że działały za pomocą magii – zmrużyłaś oczy kiedy oddawał Ci telefon
-Czacho... jaka była twoja pozycja w Podziemiu? - przeniósł ciężar na jedną nogę. Zaczął się lekko pocić.
-Ja... ja pracowałem pod moim bratem, pamiętasz? - odwrócił wzrok
-A miałeś jakieś hobby? Coś ciekawego... coś związanego z nerdowaniem i technologią? - starałaś się go zmusić do odpowiedzi.
-W-wszystko co robiłem to moja praca na posterunkach, może czasem sprzedawałem hotdogi, byłem zbyt leniwy do robienia czegokolwiek.
-Mmmmhmmmm hotdogi... jaaasne – mówiłaś czyszcząc kolejną plamę. Chwycił za pranie i zaczął z nim iść w Twoją stronę
-Heh.... k-klienci zawsze się wściekali, że nie ma musztardy – zaśmiał się
-Czacho. Jesteś beznadziejnym kłamcą – warknęłaś zdenerwowana. Zatrzymał się.
-Nie kłamię... ja tylko... - westchnął – Słuchaj... to nie jest coś o czym chcę rozmawiać. - skierował się w stronę wyjścia z pomieszczenia.
-Oh... cóż... wystarczyło to powiedzieć i bym się zamknęła. Um... wiesz jestem człowiekiem który może zrozumieć wiele rzeczy. Nie masz się czego wstydzić.
-Nie wstydzę się... kurwa... po prostu... było chujowo i nie chcę o tym rozmawiać
-Oh... dobra... - nie będziesz go naginać jeżeli nie chce o tym rozmawiać. Lecz nim porzuciłaś temat przypomniałaś sobie o czymś o czymś o czym wspomniał. - A mogę zadać jeszcze jedno pytanie? - westchnął
-Czego? - popatrzył na Ciebie.
-Czy... czy wspominałeś o magicznym języku programowania? - miałaś nadzieję, że odpowie. Szybko znowu się uśmiechnął
-Sam nie wiem.... może
-Czy mogę się go jakoś nauczyć?
-A myślałem, że chodziło ci o to abym to ja nauczył się waszej technologii, po chuj ci moje archaiczne rzeczy? - Jego uśmiech się poszerzył. Oh... ta szkielecia szumowina. Wie czego chcesz. Dlaczego zawsze musi się z Tobą o wszystko droczyć? Oj, dzisiaj sobie niebezpiecznie pogrywa.
-Chcę... tylko rzucić okiem. Zobaczyć, jak połączone są kabelki. W jaki sposób przechowywane są informacje? Ktokolwiek kto go opracował musi być geniuszem. - uniósł jedną rękę i zaczął się drapać po tyle czaszki. Przywykłaś już do dziwnego dźwięku chrobotania kości o kość.
-Wiesz, nie ma znaczenia to czego chcesz. Król rozkazał, abyśmy nie pokazywali naszych rzeczy, czy nie dzielili się wiedzą z ludźmi. No i wasz rząd też zakazał sprzedawanie naszych rzeczy. To o co mnie prosisz to łamanie prawa. - pochyliłaś się nad czystym stołem kuchennym, warcząc.
-Aaaaale to głupie! Niech zdechnie biurokracja! Powinniśmy przestać podejrzewać się wzajemnie i połączyć nasze techniki! - jęknęłaś kiedy mijał Cię. Klasnęłaś rekami złączając je jak do modlitwy – tylko.. zerknę.... Czacho, nikomu nie powiem. Obiecuję – błagałaś. Zmierzył Cię spojrzeniem idąc w stronę korytarza.
-Szczam na to czego chce od nas wasz rząd. Ale nie przeciwstawię się królewskim rozkazom. Nie chcę wpakować brata w tarapaty tylko dlatego, że jesteś głupim człowiekiem.
-No dobrze… - szepnęłaś polerując blat. Chwilę później przyszedł ze starym i wysłużonym odkurzaczem. Aż trudno było Ci uwierzyć, że takie coś jeszcze istnieje i działa. – Um… Czacho, gdzie trzymasz płyny do czyszczenia kibla? – zapytałaś nim włączył antyk.
-Pod zlewem. – przytaknęłaś i przeszłaś z kuchni korytarzem do jego łazienki. Słyszałaś odkurzacz. W jego ubikacji Cię jeszcze nie było, pomijając zerknięcie w zeszłym tygodniu. Natychmiast zauważyłaś, że słuchawkę od prysznica ma nisko położoną, na podłodze było kilka kałuż. Na ścianie wisiał ręcznik zabrudzony znajomym czerwonym barwnikiem. Otworzyłaś szafkę pod zlewem rozglądając się za jakimiś specyfikami. Jedyne co znalazłaś to prosty płyn do kafelków i szczotkę ryżową. To ma sens, że nie trzyma papieru toaletowego. Nie miał też żadnego detergentu do klopa. Zdecydowanie nie był przygotowany na goszczenie u siebie człowieka.  Wzięłaś to co było i rozejrzałaś się po zlewie. Wyglądał normalnie, pasta do zębów, szczoteczka, pasta była marki MTT. Zauważyłaś też kilka rzeczy jakich nie kojarzyłaś jak chociażby maść do kości, żelowy żel, magiczna woda myjąca i jakaś duża butelka. Ostrożnie zabrałaś to wszystko na bok, by wyczyścić zlew. Musiałaś się nad tym pomęczyć no i wyszorować lustro. Pomijając ciapki z czerwonego makijażu jaki miał na sobie, zauważyłaś też coś czego nie umiałaś zidentyfikować. Na środku i na skrajach jakiś miały puder. Jak mu się przyjrzałaś, wyglądał bardziej jak jakiś pył, nawet się delikatnie mienił. Zaczęłaś polerować lustro, mocząc szmatkę w jednej ręce, biorąc suchą do drugiej. Potem zlew i okolice pozbywając się dziwnego pyłu. Gdy robił się mokry, pachniał słodką wanilią. Ładnie, lecz zupełnie nie jak Sans… Co to jest? Wszystkie butelki i tubki jakie miał w łazience były tym pokryte. Skończyłaś ze zlewem i popatrzyłaś na toaletę. Poza pyłem wyglądała na nieużywaną. Po szybkim przetarciu udałaś się do kabiny prysznicowej. Zajęłaś się wpierw brodzikiem. Tam też znalazłaś więcej śladów przypominających o makijażu z domu strachów, zaś na półce kilka butli z magicznymi preparatami do higieny no i zmywacz do makijażu od Ciebie. W tym właśnie momencie uzmysłowiłaś sobie, że czyszczenie prysznica jest sto razy łatwiejsze, kiedy nie ma włosów. Wygląda na to, że on nie ma nigdzie włosów… to tylko kości. Dziwnie tak o tym myśleć. Jesteś w kiblu przedstawiciela gatunku który nijak współgra z Twoim. Masz więcej wspólnego z krową na pastwisku niż z nim… Jest tak inny… A jednocześnie wszystko to ma z nim jakiś związek jest takie ludzkie… Dla przykładu, myje zęby, bierze kąpiele. Raaany, tak się cieszysz, że udało Ci się przetrwać tak długo. Nie darowałabyś sobie teraz. Możesz zaprzyjaźnić się z tak fascynującym kolesiem. Za nic byś nie zastąpiła tych chwil. Odkurzacz został wyłączony i chwilę potem słyszałaś, jak Sans taszczy go do szafy. Zerknął delikatnie się uśmiechając… a może to po prostu jego naturalny wyraz?
-Prawie skończyłam – rzuciłaś pozbywając się czerwonych plam – Swoją drogą… co to za dziwny puder jaki był na zlewie?
-Chodzi ci o mój proch?
-Nie.. to było białe
-No.. to mój proch – natychmiast zaczęłaś się martwić. 
-Ja… myślałam…. Czy ty umierasz?
-Co… nie. Proch schodzi naturalnie.  
-Oh… w sumie ludzki naskórek i włosy też naturalnie odpadają – wgapiał się w Ciebie z niedowierzaniem. – Ej, właśnie wypucowałam twój zasyfiony kibel i nie kręciłam nosem!
-To nadal jest wstrętne – machnął ręką i wyszedł.  Skończyłaś czyścić brodzik i poszłaś do kuchni. Sans już tam był, wkładał nowy worek na śmieci do kosza. Nie miał brudnych naczyń. Mieszkanie zaczynało wyglądać całkiem przyzwoicie, pomijając worek brudnych szmat pod drzwiami. 
-Coś jeszcze mam wyczyścić o wspaniały Lordzie Szkielecie? – ziewnął, co było jeszcze dziwniejsze, bo jego usta się tylko poszerzyły, ale nie otworzyły. Popatrzył szybko na kuchnie i salon i zaprzeczył.  – Dobra, to idź spać, już późno – poszłaś do przedpokoju by wsunąć buty na nogi. 
-Ta… ta… - znowu ziewnął stojąc za Tobą
-Czacho….
-Mmmhmmmm – odwróciłaś się aby szybko chwycić go w swoje objęcia, aż podniosłaś go z ziemi.
-Dobranoc – szepnęłaś złowieszczo w miejsce gdzie powinien mieć ucho. Jego ciało zesztywniało.
-O-odstaw mnie kurwa! – krzyczał i zaczął się wyrywać. Puściłaś go przyglądając się jego zaskoczonej twarzy.
-To za wywalenie na mnie swojego prania – rzuciłaś przebiegle. Jak tylko stanął na równe nogi zrobił krok w tył. Śmiałaś się, kiedy jego zaspana mina walczyła ze złością
-W-wynocha!  - wyszłaś chichocząc i zamknęłaś za sobą drzwi. W twoim mieszkaniu było cicho. Postanowiłaś w coś jeszcze zagrać, nim pójdziesz spać. Chciałaś spróbować nowej gry jaka właśnie wyszła. Coś o zwierzątkach, opierała się głównie na dialogach. Kiedy zrobiło się późno i w końcu wyłączyłaś komputer  usłyszałaś dziwne jęczenia i skrobania dobiegające zza ściany. Od dawna tego nie było. Zatrzymałaś się na korytarzu i nasłuchiwałaś. To naprawdę brzmiało tak, jakby właśnie się zabawiał, ale przecież mówił, że tego nie robi.
-Czacho… wszystko dobrze? – zapytałaś czule. Nie dostałaś odpowiedzi – Czacho – spróbowałaś głośniej. Słyszałaś szlochanie. On… płacze… - CZACHO! OBUDŹ się! – krzyknęłaś waląc w ścianę. Kilka stuknięć i warknięcie.  – Znowu to robisz!
-W-wybacz – Cóż… to… rzadkie. Nie spodziewałaś się przeprosin.
-Nie masz za co. Nic ci nie jest?
-T-taaa
-Dobrze… wracaj spać – nie odpowiedział, poszłaś do ubikacji umyć zęby. Jak skończyłaś nasłuchiwałaś chwilę. Cisza. Poszłaś do sypialni i położyłaś się. Naprawdę się o niego martwiłaś. Może i warczał i mówił, że wszystko dobrze, ale Tobie wydawał się małym gościem, który wierzył że nikt go nie zrozumie. Masz przeczucie, że pod swoim gniewem chowa wiele strachu i żalu. Z tego co udało Ci się dowiedzieć o Podziemiu nie dziwisz się, że nie wspomina tamtego miejsca dobrze. Biorąc pod uwagę to z czego zrobione są dusze potworów, nie wydawało się to miejscem gdzie takie uczucia mogły się dobrze rozwijać.  Z całego serca próbowałaś być dobrym przyjacielem, lecz nie umiałaś uciec przed wrażeniem, że ciągle jest za mało. Coś złego się tam stało, nadal przez to cierpi. Cały czas ma wspomnienia jakie go nawiedzają. Cholera, miał atak paniki i zniszczył Tobą telewizor i mieszkanie. Potrząsnęłaś głową. Choć chcesz mu pomóc nie powinnaś naciskać. Zawsze boli, kiedy zbyt się angażujesz. Bez względu na Twoje intencje, jesteś wampirem. Życie nie jest Ci pisane w pełni, powinnaś cieszyć się z tego co masz. Jasne, masz przyjaciół to tu to tam i z niejednego pieca już się jadło, ale nadal musisz uważać, aby za bardzo się nie angażować. Nie wiesz jak długo żyją potwory, ale pewnie nie tak długo jak Ty. Nie chcesz przyglądać się, jak kolejna osoba do której się przywiązałaś dorasta, starzeje się i umiera. To nie jest nic przyjemnego. Lecz nie jest jak jeden z Twoich ludzkich przyjaciół. Nie możesz odejść zostawiając go po prostu wymazując wspomnienia o Tobie. Potwory są trudniejsze. Całe szczęście, jego nienawiść do ludzi sprawia, że nie angażuje się kompletne w znajomość z Tobą.  Westchnęłaś wsłuchując się w ciszę. Próbujesz uważać, ale to trudne, kiedy wszystko Ci się podoba. Dla większości to pewnie chamski typ, ale Tobie podoba się jego entuzjazm kiedy zaczyna krzyczeć na Ciebie.  A najzabawniejsze jest to, że nie myśli to co mówi. Tak, jakby nie wiedział i nie znał lepszego sposobu na komunikacje. Heh… jest jak kot który chce być pogłaskany, ale boi się ręki. Przekręciłaś się na bok wyobrażając sobie, jak próbujesz go pogłaskać po głowie. Zaśmiałaś się lekko widząc przed oczami jego twarz. Nadal nie mogłaś uwierzyć jak wiele emocji może pokazać twarz kościotrupa.  Jego czerwone źrenice mogą zmieniać natężenie jasności i kształt. To zaskakujące jak jego źrenice potrafią zniknąć, pozostawiając oczodoły puste i martwe, by zaraz potem mienić się czerwoną wściekłością! Zachichotałaś przypominając sobie jak reagował, kiedy się z nim droczyłaś. Jego twarz była czerwona ze złości i zawstydzenia. Wyglądała cudownie. Może jutro uda Ci się jej zobaczyć więcej? 
Obudziłaś się późnym porankiem. Sprawdzając telefon wyskoczyłaś z łóżka. Miałaś kilka wiadomości z pracy, ale nic czym musiałabyś się zająć przed poniedziałkiem. Otworzyłaś UnderNet i uśmiechnęłaś się. Papyrus robił zdjęcie wszystkim rzeczom jakie przyniesie ze sobą dzisiaj. Wygląda na to, że będzie gotował coś z kluchami. Dałaś mu like kiedy już byłaś ubrana. Postanowiłaś zabrać się za pranie, ale ze względu na słońce musiałaś założyć bluzę i naciągnąć kaptur na głowę. Dłonie schowałaś w długich rękawach. Słońce oświetlało Ci drogę do pralni. Starałaś się schować przed jego promieniami. Czułaś delikatne pieczenie, ale niewiele Ci zostało drogi więc postanowiłaś to zignorować. Jak weszłaś do pomieszczenie zauważyłaś stojącego przy drzwiach człowieka. Mieszkał z drugiej strony budynku. Zaraz jak się nazywał…. Franek? Chyba jakoś tak. Około trzydziestki. Łysiejący. Często zmieniał dziewczyny. Złapał się za ramię patrząc na Ciebie z zaniepokojeniem.
-Uhh… to… to tam jest – wyraźnie chciał Cię uprzedzić
-Co? – zaczęłaś się ekscytować. Może to szop? Uwielbiasz zwierzęta, choć one Cię nienawidzą. Zawsze jakimś cudem czują od Ciebie wampiryzm i automatycznie warczą, syczą i odstraszają. No chyba, że je wychowasz od małego w innym razie zwierzęta uważają Cię za wcielenie zła.
-Wiesz… jedno z tych rzeczy – rozglądał się nerwowo. Szybko podeszłaś do drzwi, otworzyłaś je i zerknęłaś do środka. Jedyne co widziałaś to wkurwiony Sans wrzucający ubrania do pralki.  Westchnęłaś i odwróciłaś się do łysiejącego mężczyzny pozostawiając drzwi lekko uchylone.
-To są potwory, nie rzeczy. Zrobiłeś mi nadzieję, że to jakieś dzikie zwierzę czy coś…
-Ale oni są… nie przeszkadzają ci? – ścisnął się za ramię przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę nerwowo.
-Um, nie – wgapiałaś się w niego – Wiesz, to mój sąsiad. Jest zabawny jeżeli przebijesz się przez jego skorupę.
-Rozmawiałaś z tym... z nim – wyglądał na zaskoczonego.
-Może ty też powinieneś spróbować? Nie ocenia się książki po okładce. Zaufaj mi, on nie gryzie. Heh… może warczy troszeczkę.  Jest nieprzystępnym typkiem.
-To nie tak.. znaczy się.. wygląda tak… strasznie… wiesz?
-Tak… to normalne uczucie jakie żywi się do nieznanego gatunku, który wyszedł z podziemia – stał i patrzył się przez szparę. Poprawiłaś kosz z ubraniami w rękach, czując jak ubranie przestaje Cię chronić. Choć z przyjemnością pogadałabyś sobie z tym gościem na temat różnicy ras, musiałaś wejść do środka. – Mam pranie i zrzędliwy mały kościotrup mi nie przeszkadza. Wchodzę. Dam ci radę…. Daj im szansę nim zdecydujesz się ich bać, bo inaczej nigdy się nie dowiesz jak wspaniali potrafią być. – Weszłaś szybko z koszem. Siedział teraz na krześle. Naprawdę obudził się wcześniej niż Ty, aby zrobić pranie? Popatrzyłaś na pralki, nie są włączone. – Czacho… Czacho pobudka. – rzuciłaś cicho.  – spał dalej. Odstawiłaś koszyk i podeszłaś do niego. Widziałaś cienie, przypominające wory pod oczodołami. Przyłożyłaś delikatnie dłoń do jego czoła. Podskoczył natychmiast.
-Kurwa! Czego?! – warknął, jego ślepia jarzyły się. Przestał się rozglądać kiedy zobaczył co ma przed sobą. 
-Widzę, że też lubisz robić pranie w sobotnie poranki – zaśmiałaś się lekko – Jak wcześnie wstałeś? 
-Nie wiem… - powoli chwycił za telefon. Zerknął na godzinę by krzyknąć – Kurwa! – i zaczął odpisywać.  Kiedy wysłał wiadomość, podszedł do maszyn. Zaczęłaś pakować własne pranie do pustych pralek.  – Chciałem tutaj przyjść nim zbiorą się inni – ziewnął 
-Mmmm…. Wiesz, drzwi zawsze są zamknięte. Mogłeś tutaj zostawić pranie bez zakradania się. Jeżeli coś by zniknęło, to oczywistym byłoby, że zabrał je ktoś kto tutaj mieszka.
-A co jeżeli nie chcę, aby jakiś wstręty człowiek dotykał moich ciuchów? – warknął w Twoją stronę.
-Co?! Kto byłby do czegoś takiego zdolny?! Z pewnością nie ja – zaśmiałaś się starając się przybrać niewinną minę. Wrzuciłaś drobne do maszyny i proszek do prania. Zaczęłaś się rozglądać szukając ulubionego krzesełka – Więc.. kiedy wpada?
-Będzie w ciągu godziny. No i nie jesteś zaproszona. Nie wtykaj nosa tam gdzie nie trzeba.
-Jasne, jasne. I tak nie planowałam przyjść – włączyłaś maszynę wsłuchując się w szum wody. Jak skończyłaś założyłaś kaptur na głowę i wsunęłaś ręce do rękawów. – Baw się dobrze z bratem – rzuciłaś wychodząc.  Sans cicho mruknął pod nosem wyciągając wilgotne ubrania z jednej z pralek. Jak tylko weszłaś do mieszkania natychmiast zrzuciłaś z siebie bluzę. Postanowiłaś grać dalej w kocią grę. Usiadłaś wygodnie na kanapie z laptopem i włączyłaś ją. Po godzinie usłyszałaś znajomy głos Papyrusa zza ściany. Grałaś dalej słysząc hałasy. Już miałaś wziąć telefon i napisać, czy wszystko dobrze, kiedy usłyszałaś pukanie do drzwi. Odstawiłaś komputer i podeszłaś, otworzyłaś wejście. Na wycieraczce stał czerwonooki niski szkielet. – Uh… ta? – zapytałaś patrząc na Sansa. Pocił się lekko. Miał zaciśnięte ręce w pięści i był bardzo spięty.
-Szef… ah… zaprasza cię na obiad – rzucił po prostu. Wyszczerzyłaś się – I nie ciesz się – warknął – szybko założyłaś buty i poszłaś tam, gdzie rzuciłaś bluzę, zakładając ją znowu. Założyłaś kaptur na głowę. Sans przyglądał Ci się rozbawiony. 
-Robisz tak zawsze przed wyjściem?
-Tak trzeba jak się jest uczulonym na słońce
-To dziwne – wzruszyłaś ramionami, nim wyszliście z Twojego mieszkania stanął w progu. 
-Um?
-Ja… uh… muszę cię ostrzec – Nie patrzył na Twoją twarz
-Przed? – wziął głęboki oddech
-Przed obiadem mojego brata. 



Autor: professorbroomhead
Tłumaczenie: Twister
POPRZEDNIA CZĘŚĆ

























Autor: potoobrigham
Tłumaczenie: Twister
Autor obrazka: Kaweii

-Hej... hej obudź się... - Usłyszał Red w środku nocy.


-C-co jest kochanie? Znowu koszmar? - zapytał leniwie otwierając jedną powiekę.


-T-to coś innego. - powiedział nieśmiało Blue.


Red otworzył oczy i spojrzał na niego. Był rozpalony, a jego dusza świeciła mocnym światłem.


-Nie martw się, zaraz coś zaradzimy. - przeciągnął się i usiadł naprzeciw kochanka.


Blueberry siedział cicho po turecku obserwując każdy ruch Reda. Najpierw przetarł oczy i zrzucił kołdrę z łóżka, a potem po prostu się patrzał.


-Emmm... co dalej. - spytał lekko zawstydzony Blue.


-Wstań.


-okeeej. - zeskoczył z łóżka i stanął obok.


Cherry podniósł kołdrę i pościelił starannie łóżko, tak aby było w nim miękko.


-Teraz zdejmij piżamę. - rozkazał Red.


-C-czemu?


-Po prostu to zrób. Wiesz, że nigdy nie zrobiłbym Ci czegoś złego.


-T-tak. - odpowiedział dysząc i wykonał polecenie.


-Jesteś piękny jak zawsze... a teraz połóż się na plecach.


Gdy Blue był już gotowy Red pozbawił siebie ubrań i usiadł obok nago. Zmierzył całe jego ciało lekko się śliniąc.


-C-co d-dalej.


Gdy Blue zobaczył go gołego zaczął jeszcze ciężej oddychać, a jego dusza zajaśniała. Red był zadowolony z takiej reakcji i wytknął język. Blueberry zrobił to samo i wtedy Cherry go namiętnie pocałował.


Zawsze był w tym lepszy, jednak Blue nadal walczył o dominację.

Oderwali się od siebie gdy Red poczuł swoją erekcję.


-Oho... już czas...


-Czas na co? - spytał Blue szukając odpowiedzi w oczach ukochanego.


-Zobaczysz~


-Mweh?! - Jęknął gdy Red przejechał rękoma po jego miednicy.


-O nic się nie martw. Będzie dobrze. - Powiedział siadając między nogami Blueberry'ego.


-T-taaaaaa! - jęknął, gdy Cherry polizał go po kości łonowej.


Praca Reda poskutkowała, bo po chwili w tym miejscu zaczęła się zbierać magia Blue. Trochę to zajęło zanim utworzyła małą, błękitną pochwę.


-Widzę, że jesteś chętny~ - powiedział wyciągając bardziej język.


-Nngh... aahh! Red!


Cherry lizał wkładając w to dużo staranności, aby nie pominąć żadnego miejsca. Bardzo podobało mu się jak Blueberry jęczał jego imię, ale przestał, bo czuł, że sam tego dłużej nie wytrzyma.


Uklęknął przed Blue nachylając się nad nim.


-Zaboli. Czy jesteś na to gotowy?


-*huff* z Tobą zawsze.


-Przygotuj się, policzę do trzech.


-Raz. - oparł się na rękach przy jego głowie.


-Dwa. - przymierzył się do wejścia.

-Trzy! - wszedł zdecydowanym ruchem.


-Aaahh! - krzyknął Blue podkurczając nogi. - To boli!


Gdy z Blueberry'ego pociekło kilka kropel krwi, z oczu leciały łzy.


-Ciii... zaraz przestanie. Nie płacz. - pocieszał go Red głaszcząc go po policzku.


Po chwili Blue się uspokoił i wrócił do stanu sprzed rozpoczęcia.


-J-już nie boli.


-Mogę zacząć się ruszać?


-T-tak. - zacisnął pięści na kołdrze.


Cherry powoli wyszedł i wszedł ponownie. Powtórzył tę czynność kilka razy.


-Czy mogę trochę szybciej? - spytał Red dysząc.


-Tak. - odpowiedział już pewnie Blueberry.


Cherry przyśpieszył cały czas patrząc na reakcję kochanka. Blue praktycznie krzyczał imię Reda, gdy ten robił to samo. Było im obu tak dobrze jak nigdy wcześniej.


-R-red... aahh... ja cz-czuję... jakbym miał... eksplodować... i implodować... aaah... jednocześnie.


-To... dobry znak...


Jeszcze kilka mocniejszych pchnięć i:


-Aaaaaahhhh~ - Blue doszedł, a kilka sekund po nim Red.


 Cherry wyszedł i dysząc położył się obok Blueberry'ego.


-To było wspaniałe. Kocham Cię. - Powiedział Blue przytulając Reda.


-Ja Cię też.

Autor: Wichan
Autor obrazka: Kaweii

Sans z PartyTale zaprosił swoich najfajniejszych znajomych na... jak to napisał "Schadzkę towarzyską".

I w sumie nikt nie wiedział czego się spodziewać, ale każdy z osobna postanowił tam przyjść z głównie ciekawości.


Cała dwudziestka przybyła tam punktualnie i na sam początek zostali obrzuceni konfetti.


-Czy Cię zupełnie popierdoliło? Mam to w oczodołach! - wrzasnął Red pukając się w potylicę aby wszystko wypadło.


-Bez brzydkich słów kolego, mamy się tu dobrze bawić. - powiedział Sans s HavenTale klepiąc go po ramieniu.


Red warknął po czym poszedł z resztą za gospodarzem. Weszli do dużej sali bankietowej z bufetem, parkietem i matą do Twistera rozłożoną na ziemi.


-Z bufetu korzystajcie do woli, tańczcie kiedy chcecie o ogólnie się bawcie, a punkt 21.00 rozpocznie się wieczór gier. - powiedział właściciel sali z podekscytowaniem.


Po chwili każdy już miał swoje zajęcie. Horror z Killerem grali w rosyjską ruletkę, Ink malował Sansa z UnderNowela, a Papyrusy pilnowały swoich braci stojąc w kącie.


Gdy dorwali się do wina i pończu zaczęło się robić ciekawie. Strech z Edgem się mocowali, a Blue mówił wszystkim, że jest władcą wszechświata.


-Hej wszyscy!!! - krzyknęła jedyna trzeźwa osoba, Sans z tego AU. - wybiła 21.00, czas na zabawę!


Wszyscy jak jeden mąż wbili w niego wzrok z wyrzutem, że przerwał im ich zajęcia, ale i tak podeszli do niego.


-Kości czy karty? - spytał


Średnio propozycje się podobały, ale jak pomysłodawca wyjął kości z sercami na ściankach towarzystwo od razu się ożywiło.


-To są miłosne kostki. Losujemy osobę kością, rzucamy i sprawdzamy co mamy zrobić, na jakiej części ciała wybranka i gdzie.


Wszyscy usiedli w kółku i klasyk zmaterializował swoją kość na środku. Gdy otoczenie było gotowe Error wylosował Dream'a. Kości, które wyrzucił kolejno układały się w zdanie:

"Caress my back on the couch"


-Emmm... ok. - mruknął Error i usiadł z kolegą na kanapie.


Przez jakieś cztery minuty głaskał i drapał jego plecy, aż ten zaczął mruczeć. Następnie Horror wylosował Lusta, a po rzucie kośćmi uzyskał:

"Rub my face on the floor".


Uśmiechnął się psychopatycznie i popchnął go tak, że poleciał jak długi na ziemię.


-E-eeej! - krzyknął zaskoczony Lust.


Horror na to nie zareagował i usiadł mu na plecach. Wyczekał, aż ten przestanie się rzucać i złapał go za czaszkę mocno trąc nią o podłogę.


Reszta gości jakoś szczególnie nie zareagowała i grała dalej. Potem Red i Sans mieli:

"Let's kiss in the bathtub". Spojrzeli po sobie i poszli do łazienki, a za nimi człapało kilku świadków. Stanęli w wannie i Red szybko cmoknął sobowtóra w usta.


-Nie wstydź się~ - powiedział całkiem już pijany Sans łapiąc go za czaszkę.


Przyciągnął go go siebie i dał mu najlepszy francuski pocałunek na jaki było go stać. Gdy przestali goście będący z nimi zaklaskali i wyszli. Sans zachowywał się jakby nigdy nic, ale za to Red był cały czerwony od rumieńca.


Tym razem przyszła kolej na Blue. On do pary miał Inka, a jego kości ułożyły się w napis:

"Let's do It on a chair".


Blueberry nadal patrzał się z uśmiecham nie wiedząc co "To" ma oznaczać. Jednak Inkowi mina zrzedła, a kolorowe punkciki w jego oczodołach całkowicie zniknęły.


-Dajesz Ink! Dajesz Ink! - zaczęli kibicować wszyscy bez wyjątku.


Ten tylko przełknął ślinę i zaczął o czymś myśleć. Dobrze wiedział, że w takich sytuacjach zdarza mu się nieco "dziczeć", a Blue jest prawiczkiem, oraz nie był pewien reakcji jego brata, bo nie miał okazji widzieć go aż tak pijanego.


Nie zdążył rozważyć wszystkich opcji, a Strech już ustawił na środku koła krzesło. Czyli mamy to robić przy wszystkich? - pomyślał Ink, ale się o tym przekonał, gdy kilku Sansów zaczęło go rozbierać.


-C-co w was wstąpiło?! - spytał zaskoczony patrząc jak rozbierają Blue.


Po chwili byli już całkiem nadzy i stali przed sobą. Blue się lekko rumienił i chyba już zrozumiał do czego ma dojść.


-Dawaj, dawaj, dawaj... - kibicowali goście.


Ink stał jak wryty i nawet nie zauważył jak Blueberry do niego podszedł.


-nie martw się Inky, wszystko będzie dobrze~ - wyszeptał prowadząc go za rękę do krzesła


Ink nie mógł uwierzyć w to co zobaczył chwilę później. Ten mały, słodki dzieciak siedzi na krześle z wzwodem i każe na sobie usiąść.


Sam nie wiedział dlaczego, ale dał się zdominować. Posłusznie podszedł, przymierzył się i powoli opuścił się na penisa Blue.


-T-tak! Dobrze! - jękną Blueberry i od razu zaczął się poruszać.


Z początku towarzystwo dopingowało, jednak po 10 minutach czekania na finał zaczęli się nudzić i zapominając zupełnie o grze zajęli się sobą.


Kilka szkieletów siedziało na uboczu masturbując się, a reszta łączyła się w pary. Gdy Blue delikatnymi ruchami posuwał Inka, Strech robił to samo Redowi.

Horror drapieżnie naznaczał Lusta, a Edge robił to Papyrusowi.


Wszyscy ze wszystkimi, krótko mówiąc. Jak Blue już skończył orgazmem swoim i Inka do pokoju wszedł organizator zabawy.


-Zamiana! - krzyknął zmierzając wszystkich.


Goście nawet nie spostrzegli kiedy wyszedł, a nie cieszyli się na jego widok. Automatycznie przerwali to co robili i spojrzeli się ba niego.


-Coś ty kurwa powiedział? - Wrzasnął Sans z HeavenTale czego nikt by się po nim nie spodziewał.


-Zmieniamy partnerów robaczki, popularność nam spada. - wytłumaczył wskazując na kamerę.


-Ten skurwysyn nas nagrywał! Co wy na to żeby się odpłacić~ - zaproponował Lust.


Praktycznie wszystkim spodobał się ten pomysł i jednogłośnie ustalili, że jak chce zamiany to zamianę dostanie i będzie z każdym bez wyjątku.


A zaczęło się od (prawie) niewinnej gry.

Autor: Wichan

To już dwa lata co? Huh? Szybko ten czas pędzi. W każdym razie cieszę się z tak wielkiego odzewu oraz z tak wielkiej ilości prac jakie do mnie doszły. Cieszę się też wiedząc, że nasz wspólny wysiłek nie pójdzie na marne, bo przecież nie robimy tego dla siebie, ale dla wszystkich.
Od fanów.
Dla fanów. 
Prawda? 
Lecz nim podam Wam linki, kilka zasad aby wszystko było jasne. 
1 - Niniejsze pozycje są naszą pracą zbiorową. Tak więc jako takie mogą być drukowane przez Was pod warunkiem, że będzie tylko na domowy użytek i na waszą półkę. Jeżeli postanowicie wydrukować - proszę o nadesłanie zdjęcia. Tak, aby można było się pochwalić. Zdjęcie albo samej wydrukowanej pracy, albo Was trzymających druk. Fajnie by to wyglądało :D No i zostanie pamiątka na zawsze. Hehe. 
2 - Pod każdą pracą jest podany pseudonim autora. Niektórzy podali mi swoje strony, inni nie. Lecz nie wolno zabierać cudzej pracy i umieszczać ją w innym miejscu bez wcześniejszej zgody autora. 
3 - Autorzy prac mają do nich pełnię praw i mogą je umieszczać gdzie chcą. Miło byłoby jakby dodali, że są to pozycje na event i link, ale nie jest to nic wymaganego. 
4 - Kolejność umieszczonych prac jest alfabetyczna - zgodnie z nickiem.  Podzielona na kategorie - obrazki/komiksy, zdjęcia, opowiadania.
5 - Jeżeli komuś nie otwiera się link proszę dać znać w komentarzu. 
6 - Jeżeli ktoś chce to na maila proszę do mnie napisać na yumimizuno@interia.pl
URODZINY UNDERTALE
str (92)

DO ZOBACZENIA TUTAJ

Autor obrazka: Kaweii

Było koło 17.00 gdy w liceum skończyła się większość zajęć, a Fresh nadal siedział przy swoim biurku sprawdzając sesje.


-Mam dosyć tej roboty. Banda nieuków. Nieroby jedne. -mruczał pod nosem wystawiając kolejną trójkę.


Już zaczynał rozważać nad opcją dokończenia pracy jutro i wrócenie do domu, gdy drzwi do jego klasy się otworzyły.


-D-dobry wieczór Panie Fresh. - Przywitał się Paperjam wchodząc do sali.


-Dobry, co Cię tak późno do mnie sprowadza?


-Ch-chciałem się zapytać... czy prowadzi Pan m-może korepetycje?


-Niestety nie, a z czym masz problem... Paperjam? - spytał przypominając sobie jego imię.


-Nie bardzo rozumiem jak obliczyć energię potencjalną oscylatora.


-Hmmm... to dość poważna sprawa, bo bez tej wiedzy nie ruszysz dalej z materiałem. - podparł czaszkę ręką - zawsze możemy się umówić na zajęcia indywidualne.


-Byłbym Panu bardzo wdzięczny! Kiedy miałby pan czas?


-We wtorki i piątki od 18.00 do 20.00. Pasuje Ci dzieciaku?


-T-tak! Bardzo Panu dziękuję. Mieszkam w pobliżu szkoły i mógłbym Pana zaprowadzić jeżeli to nie problem.


-To widzimy się jutro. I nie obraź się, ale muszę skończyć pracę.


-O-oczywiście! J-już wychodzę! - odpowiedział podbiegając do drzwi i łapiąc za klamkę.


-A... i jeszcze jedno. Bądźmy na ty ok? Możesz mi mówić Fresh.


Paperjam kiwnął głową na potwierdzenie i wyszedł. Gdy tylko znalazł się na korytarzu przez chwilę piszczał jak mała dziewczynka.


NASTĘPNEGO DNIA GODZINA 17.50


Paperjam już stał na korytarzu czekając na nauczyciela i co chwilę patrząc na zegarek.

Nagle kwiknął. Został złapany za ramię przez Fresha.


-Wybacz Paperjam, przestraszyłem Cię. - powiedział zabierając rękę.


-Nic nie szkodzi. - odparł PJ uśmiechając się życzliwie. - możemy iść?


-Prowadź.


Wyszli z terenu uczelni i skręcili w prawo. Fresh cały czas szedł krok w krok za Paperjamem mając lekki mętlik w głowie.


-Pije Pan kawę? - spytał przerywając ciszę.


-Czarną.


Znowu nikt się nie odzywał. Ale cisza była znośna, gdy oddychało się chłodnym, wilgotnym powietrzem idąc przez miasto.


-Jesteśmy! - Oznajmił Paperjam wyciągając klucze z plecaka.


Otworzył drzwi i zapalił światło.


-Niech Pan zdejmie płaszcz i usiądzie w salonie, a ja zaparzę kawę. - zaproponował wbiegając do kuchni.


Fresh spełnił prośbę po czym wyjął z teczki kilka kartek i długopisy.

Gdy Paperjam przyszedł z napojem zabrali się do pracy.


-Czyli tak... zapisz wzór na energię kinetyczną.


Uczeń od razu wystrugał Ek = mv2/2


-Dobrze, a więc musisz wiedzieć, że podczas obliczania energii kinetycznej w ruchu drgającym harmonicznym zapisujemy v = wAcoswt, więc Ek = mv2/2 = 1/2 mw2A2cos2wt.


Paperjam wszystko starannie zapisywał, chociaż z niewiadomych przyczyn ciężko było mu się skupić. Tak samo Fresh, dyktował bo dyktował, tłumaczył bo tłumaczył, ale zdecydowanie bardziej interesowała go osoba PJ.


-Rozumiesz wszystko do tej pory? - spytał.


-Tak Panie Fresh.


-To teraz zajmiemy się wykresami.


Mówiąc Fresh wyjął kartkę A4 na której był nadrukowany wykres energii w ruchu harmonicznym.




-Energia potencjalna jest oznaczona czarną linią, kinetyczna czerwoną, a całkowita zieloną...


Fresh sam mrużył oczy za zmęczenia i znudzenia.

Sprawdził godzinę. 20.48.


-Wybacz, ale już dłużej to przerabiamy niż było zaplanowane, dokończymy jutro.


-Dobrze Pa...


-Mów mi Fresh. Po prostu.


-Dobrze i dziękuję za lekcję.


-Nie ma za co, to nie kłopot.


Paperjam odprowadził gościa do korytarza.


-To do jutra Fresh?


-Później Jammy - założył płaszcz


-Przybiegnę, aby otworzyć drzwi zanim przyjdziesz.


-Nie martw się, dojdę przed tobą. - Fresh puścił perskie oko i wyszedł.


Gdy drzwi się zamknęły Fresh oparł się o nie łapiąc się za głowę. Od dawna Paperjam mu się podobał, ale nie liczył na spędzanie z nim czasu.


Z drugiej strony PJ zrobił dokładnie to samo rumieniąc się bardzo.

Autor: Wichan
Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Mój hałaśliwy sąsiad nocą
Wycieczka do Muffet
Czerwony z wściekłości
Nocą idę się napić
Prezent dla Sansa
Twoja śliczna mała mamusia
Wyrównanie rachunków
To nie tak, że nie chcę z tobą grać w gry...
Nie bałem się czy coś
Burza
Mamusiu, co to znaczy drżąca dusza?
Kulminacja pisania RPG
Wrażliwiec
Piątkowy Szkielet
Rodzinny obiad z Sansem
Umowa z Papyrusem
Jedząc ze Szkieletami
Przyjaciele
Spotkanie organizacyjne
Osąd i teleportacja
Sans i jego skarpetki
Nawiedzony dom - Dzień Pierwszy
Mój szkieleci stalker (obecnie czytany)
Sprzątanie z Sansem
Straciliśmy piąte koło u wozu!
Trucizna Papyrusa
Trzy wariatki i Sans
Głaskanie Sansa
Halloweenowe krzyki
Prośba Burgerpantsa
Kolacja u Grillbiego
Łowca potworów
Wywiad Sansa
Przyłapana na gorącym uczynku
Czas na porządki
Potworna zupa
Ciężka noc
Sklep Króliczka
Sklep w sklepie
Bawiąc się z Tobą [+18]
~Kolejne rozdziały tutaj~
-Kawał... serio? - rzuciłaś kiedy oboje wróciliście na swoje pozycje
-Ale zadziałał – wyszczerzył się w Twoją stronę
-Nie mogłeś powiedzieć coś prostszego w stylu „zabiję cię!”?
-Słuchaj paniusiu, tak się nie straszy ludzi. 
-O! A więc to teraz ty będziesz mnie uczył jak się straszy? - Sans założył ręce na głowie i przymknął do połowy oczy 
-Z tego co słyszałem, nigdy nie wygrałaś zawodów w straszeniu 
-Ty! - wskazałaś na niego – Ciesz się, że jesteś szkieletem – ugryzłaś się w język nie wiedząc jak skończyć to zdanie. Zaśmiał się nisko. 
-Hehehehe może powinienem wygrać te wasze zawody i pokazać ci jak łatwo jest sprawić, że ludzie będą robić pod siebie ze strachu? 
-Nie mogę uwierzyć, że miałam wyrzuty, że cię tutaj przyprowadziłam – bąknęłaś. W głębi serca, byłaś szczęśliwa. Sans się dobrze bawił, a więc go nie torturowałaś. Chciałaś, aby robił z Tobą takie rzeczy bo Ci się podobają i chcesz, aby inni tez mogli czerpać z nich radość. 
-Heh, ludzie! Myślicie, że możecie udawać strasznych upodabniając się do nas przez te komiczne stroje? 
-Ej, widziałam jak się patrzyłeś na Tiffany! Ludzie też mogą być straszni. 
-Nie bałem się. 
-Wiem co widziałam
-Tsk, mniejsza, nie jesteś tak straszna jak ja
-Mam piłę. 
-No i? To nie załatwia sprawy. Jesteś tylko głupi, człowiekiem w głupim kostiumie. 
-EJ! Skoro myślisz, że jesteś tak świe... - przerwałaś słysząc krzyki kolejnych zwiedzających bliżej waszego pokoju. Wystawiłaś głowę za róg dostrzegając światła latarek. Sans usadowił się przy kupie kości starając się nie ruszać. Zauważyłaś że już się nie pocił z nerwów i uspokoił. Tym razem weszła grupka pięciu osób. Trzech chłopców i dwie dziewczyny, wszyscy byli nastolatkami. Dwie dziewczyny trzymały się dwóch chłopaków, a ten sam, śmiał się z czegoś co zdarzyło się wcześniej. Jeden z tych co miał dziewczynę, był równie blady ze strachu jak one. Starał się zgrywać twardego, ale widziałaś co naprawdę czuł. Zawsze kiedy ktoś próbuje ukryć swój strach robi się nerwowy i agresywny. Złość nikogo nie oszuka, musisz się uspokoić. No i dosłownie czułaś na nim strach. Pocił się jak mysz. Grupka weszła do waszego pokoju. Kilka latarek zaświeciło na twarz Sansa. Pewnie dlatego, że tym razem gapił się na nich swoimi czerwonymi ślepiami. Ciekawe jak bardzo umie je kontrolować? Skupiał je na punkcie za grupką zwiedzających. 
-Ej! Oni wsadzili LED'y w jego oczy!
-To robot. 
-Po co mu buty? - mijali górę kości. Dziewczyny trzymały się od niej najdalej jak się da. 
-Szybciej, chcę już wyjść. 
-Mówiłam, że nienawidzę nawiedzonych domów. 
-Ej, czy on się na nas gapi? - dziewczyny zamarły i popatrzyły na oczy Sansa, jak go mijały, mocniej chwytając się swoich chłopaków
-Boję się – szepnęła jedna. Sans wyszczerzył się szeroko i drgnął ruszając z miejsca. 
-Oj, ślicznotko.. - powoli uniósł ręce w stronę ludzi – Nie ma się czego bać. To tylko stare kości. - usta dziewczyn otworzyły się i podniosły wysoko powieki. Krzyczały. On krzyczał. Trzeci gość, śmiał się. 
-NIEEEEEEEEEEEEEEEEEE
-Kurwa mać! - wyłączyłaś im latarki, śmiech Sansa słychać było w całym pomieszczeniu. Wyszłaś z ukrycia. Zaczęłaś iść w stronę śmieszka poprawiając w rękach piłę. 
-Mówiłem, że w tym roku będą mieć potwora! - Grupka wyszła, cztery osoby przestraszone, jedna rozbawiona. Podeszłaś do Sansa i popatrzyłaś na niego. 
-Będziesz opowiadał suchary każdemu kto tu przyjdzie? - zapytałaś mając na twarzy maskę. 
-Nie, tego bym nie zrobił – zachichotał – będę opowiadał pierwszej klasy kawały, każdemu kto tu przyjdzie. - westchnęłaś zrezygnowana. Grunt, że się dobrze bawi. Po chwili zauważyłaś, że coś majstruje przy kupie kości. Kiedy do niego podeszłaś podał Ci parę butów ze swoimi skarpetkami w środku. - Masz, schowaj je gdzieś. - wzięłaś je patrząc z niepokojem na jego małe kościste stópki.
-Ummm wiesz, że będziemy tu siedzieć przez kilka godzin?
-Szkielety nie chorują na żadne głupie choroby przez bose stopy ja pierdoleni ludzie – A tak, zapomniałaś o tym. Do tego jest niewielki i ma małą wagę. Więc raczej nie będzie później cierpiał przez cały dzień na nogach. 
-Więęęęc, zacząłeś to traktować poważnie? - uśmiechnęłaś się za maską chowając jego buty – I pomyśleć, że jeszcze kilka godzin temu myślałeś, że to jest głupie i rasistowskie. 
-Tsk... pokazuję po prostu jak głupie i proste to jest. To nie tak, że mi zależy. Wygram ten wasz głupi konkurs aby zobaczyć wasze głupie miny – uśmiechnęłaś się szczerze. 
-Wiesz... będą nagrody na Nawiedzonej Imprezie. 
-Będzie jakaś impreza?
-Taa.... naprawdę usnąłeś na początku spotkania, prawda? 
-Mówiłem, że to Ice – uśmiechnął się, westchnęłaś. 
-Szefostwo zabiera nas do restauracji na koniec. Najlepsza osoba, góra dwie z nawiedzonego domu dostanie nagrodę pieniężną. Potem będzie...
-Zaraz! Nagrodę pieniężną? - otworzył szeroko oczy 
-Ta, kilka setek, czy coś. Nie pamiętam. - Zastanawiałaś się, dlaczego Sans się tak zainteresował. Przecież potwory wyszły z Podziemia z kieszeniami pełnymi złota. Właściwie.. dlaczego żył w tanim zniszczonym mieszkaniu, ze starą kanapą, małym ledwo żyjącym telewizorem? Mogłaś przysięgać, że rząd dał potworom pewną sumę pieniędzy na początek. Może był oszczędny? .... Nie... to nie pasuje do jego osobowości. 
-Więc co się liczy w zawodach? - zapytał
-Co? 
-Co jest punktowane?
-Oh.. to... heh... jeżeli sprawisz, że komuś pójdzie z grubej rury – zachichotałaś. Sans wyglądał na zagubionego. 
-Co?...
-No wiesz, heh, jeżeli się obsrają. - Zamrugał kilka razy patrząc na Ciebie. 
-Myślałem, że to tylko gra słów. Naprawdę potraficie się posrać ze strachu? Popierdoleńcy. - śmiałaś się jeszcze mocniej. 
-Większość sika pod siebie, nie często zdarza się, aby ktoś walnął klocka. Myślę, że ktoś kto nie ma mięśni tego nie zrozumie, ale tak się dzieje, kiedy ludzie się boją. 
-Jesteście obrzydliwi – warknął ze wstrętem
-I mówi to ktoś, kto ciągle się poci – zaśmiałaś się zza maski. 
-Tsk... Z-zamknij się. - przestaliście kiedy usłyszeliście krzyki w korytarzu. Szybko przykryłaś buty Sansa kawałkiem dekoracji w pokoju. On zaś zawisnął na jednej z kości zwisających z sufitu. I tak jest lekki więc nic nie powinno się zawalić. Wyglądał straszniej bez tych butów, lecz w gruncie rzeczy nadal niedorzecznie. Tym razem ludzie ledwo na niego spojrzeli, kiedy przekręcił się w ich stronę. 
-Podoba się wam to co widzicie? Jestem pełen boskości – Zeskoczył na ziemię, kiedy Ty wyganiałaś ludzi z piłą łańcuchową. Heh... on może tak całą noc. 
Z każdą kolejną chwilą Sans był coraz bardziej niedorzeczny. Musiałaś mu kilka razy przypominać, aby nikogo nie dotykał. Limity go denerwowały. Kilka razy ludzie chcieli go dotknąć, ale sprawnie radziłaś sobie w ich odstraszaniu. Instynkt nakazuje unikać kogoś z piłą mechaniczną, nawet jeżeli nie jest straszny. Dostałaś wiadomość, że ostatnia grupa wyszła. Ściągnęłaś z zadowoleniem przepoconą maskę. 
-Kurwa w końcu koniec tego gówna! - Sans westchnął, kiedy podałaś mu buty. 
-Co? Skończyły ci się kawały? 
-Heh, nie. Znam ich wiele – zaczął wsadzać buty na nogi. 
-Cudownie... nie mogę się doczekać jutra. 
-Heh, słyszałem, jak się śmiałaś – wyszczerzył się szerzej
-Śmiałam się z ludzi, którzy uciekali przerażeni przed małym kościotrupem opowiadającym suchary
-Więc doceniasz wielkość mojej pracy
-Nie! Skończ! Dość! Godzinami ich słuchałam. Przestań! - Patrzyłaś na niego zmęczona, włosy miałaś przyklejone do twarzy, zaś jego makijaż rozmazał mu się na czaszce. Oboje skierowaliście się w stronę wyjścia. - To kara za to, że zmusiłam cię do przyjścia ze mną? - zapytałaś idąc z nim ramię w ramię. 
-Wiesz, że moje poczucie humoru jest pełne szarmanckości. 
-Czacho, przysięgam 
-Przysięgi to przed konfesjonałem – uderzyłaś się otwartą dłonią w twarz i westchnęłaś. Uśmiechałaś się, ale tak, aby nie widział. Chciałaś, aby się dobrze bawił z Tobą, ale to... Tego się nie spodziewałaś. Oboje weszliście do przebieralni. Kilka aktorów rozmawiało i cieszyło się z udanego dnia. Nie było żadnego wypadku, ani nieoczekiwanego zwrotu akcji, dlatego atmosfera w pomieszczeniu była pogodna i spokojna. Wzięłaś rzeczy z Sansem i ustawiliście się w kolejce do przebieralni. Sans przebrał się szybko. Znacznie lepiej się czuł mając na sobie swoją kurtkę, no i mógł znowu schować ręce do kieszeni. 
-Więęęc, możemy się gdzieś ukryć, abyś mógł nas stąd zabrać
-Ta... na dziś już dość – Oddaliście swoje stroje i wyszliście na mroźne powietrze. Sans udał się z Tobą na tyły budynku. 
-Więc.. uh... nie było aż tak źle, co? - zapytałaś idąc za nim
-Co?
-No praca w domu. Pamiętaj, jeżeli ci się nie podoba, możesz zrezygnować – jego policzki zrobiły się czerwone i odwrócił wzrok
-Nie było... tak źle- zdecydowałaś go nie męczyć, tylko dlatego, że był z Tobą szczery, no i nie chciałaś aby zmienił zdanie. 
-A więc dotrzymam swojej obietnicy
-Obyś. Nie robię tergo za darmo
-Wiem, wiem, nie martw się. - Oboje schowaliście się dla pewności za krzakami, Sans rozejrzał się dookoła. Kiedy nikogo nie widział wyciągnął rękę w Twoją stronę. 
-Chodźmy stąd – chwyciłaś ją i poczułaś jak świat przewraca Ci się do góry nogami i po chwili byłaś w mieszkaniu. Nim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć, Sans wyrwał swoją rękę 
-Dobranoc - i znikł. Po chwili usłyszałaś go jak porusza się po swoim mieszkaniu. 
-Dobranoc Czacho! - krzyknęłaś przez ścianę. Poszłaś do łazienki i popatrzyłaś w odbicie. Twarz i włosy były w nieładzie, przez maskę noszoną kilka godzin. Ciało też było przepocone, postanowiłaś więc wziąć prysznic nim wyskoczysz się napić. Zabawa w Nawiedzonym Domu skończyła się w samą porę. Wyszłaś spod prysznica czując się odświeżona, owinęłaś ręcznikiem. Usłyszałaś dziwne odgłosy dochodzące przez ścianę. Co...? Nie ustały nawet jak wycierałaś włosy, czy ubierałaś się. - Czacho! Co ty wyrabiasz? - krzyknęłaś. Odezwał się Twój telefon w akompaniamencie warknięć i pomruków szkieleta. 
-To kurestwo nie chce zejść! - krzyczał. 
-Spokojnie... co? - słyszałaś jego prysznic w tle. 
-Pieprzona krew i te malunki na mojej głowie – zaczęłaś się śmiać. - Kurwa! Nie śmiej się! Jak mam się tego pozbyć? - warczał. 
-Próbowałeś mydła? 
-Tak, kurwa próbowałem pierdolonego mydła! To była kurwa pierwsza rzecz jaką zrobiłem! 
-Więc pewnie jest wodoodporny. Coś do zmywania makijażu by tutaj pomogło. 
-Dlaczego zrobiliście coś co nie schodzi przy pomocy pierdolonego mydła?! - wzięłaś ze swojej szafki zapasową buteleczkę płynu do demakijażu
-Aby pot i deszcz nie zmywał nic z twarzy. Idę do ciebie, otwórz mi drzwi – przeszłaś korytarzem i stanęłaś pod jego drzwiami, z włosów nadal kapała Ci woda. Ledwo zapukałaś, a otworzył Ci mały, mokry i wkurwiony kościotrup schowany jedynie za ręcznikiem. Krew na jego czaszce zamieniła się w rozmazane plamy nie tylko na głowie, ale ramionach i twarzy. Nie był szczęśliwym szkieletem. - Ooooo, poznaję cię dzisiaj z nowych stron! - podałaś mu tonik. 
-Spierdalaj! - krzyknął, zabrał płyn i trzasnął drzwiami, kiedy się śmiałaś. 
-Czacho. Kocham cię, nie złość się. 
-Spadaj do diabła!
-Daj znać jak zadziała! - wróciłaś do mieszkania, aby skończyć się przygotowywać. Właśnie kończyłaś suszyć włosy kiedy dostałaś wiadomość od Sansa. 

CzerwonaCzacha: Zadziałało. 

Oh.. powiedział.. Tego się mimo wszystko nie spodziewałaś. Założyłaś buty i narzuciłaś na ramiona kurtkę. Dzisiaj znowu w parku, więc nie musisz się stroić. Szybko odpisałaś Sansowi. 

Ty: Dobrze, możesz zatrzymać. Będziesz tego potrzebował. 

Wzięłaś torebkę i cichutko wyszłaś z mieszkania zamykając je za sobą. 
Sans nigdy nie uważał, że jest mądrym potworem, ale wiedział, że nie jest głupi. Pomijając wstyd jaki musiał przełknąć otwierając Ci w ręczniku, nie byłaś w swoich piżamach. Zawsze miałaś spodnie od piżamy na sobie, no chyba, że gdzieś wychodziłaś. No i nie był pewien co takiego porabiasz w piątkowe wieczory. Choć zdecydowanie nie chodziło tutaj o alkohol. Znał Cię na tyle dobrze by wiedzieć, że nie jesteś typem imprezowiczki. Przyglądając się bliżej Twojej wkurwiającej osobowości, nie jesteś też kimś, kto potrzebuje się socjalizować. Jeżeli już poszłabyś do baru, pewnie usiadłabyś gdzieś z tyłu i patrzyła jak pozostali spijają się jak świnie, sama jednak nie jesteś kimś takim. Przestał myśleć, gdy wychodząc z prysznica usłyszał przekręcany zamek w Twoch drzwiach, a zaraz potem kroki schodami w dół. Szybko wsadził buty na nogi, zarzucił kurtkę i spodnie i zaczął zastanawiać się, gdzie wziąć skrót, tak abyś go nie zobaczyła. To nie tak, że się o Ciebie martwi. Po prostu jest ciekawy co takiego robisz w piątki, w środku nocy. Zwłaszcza, że nie potrafisz mu dokładnie odpowiedzieć. Tym bardziej, że zazwyczaj jesteś ze wszystkim szczera do bólu. Tak szczera, że połowy rzeczy o jakich mówisz by nie chciał wiedzieć. Jesteś idealnym przykładem kogoś kto nie rozumie pojęcia „za dużo informacji”. Nic z tego co teraz robisz nie pasuje do Twojej osobowości. Chciał wiedzieć, co ukrywasz. Nic ponad to. Zdecydowanie nie martwił się tym, że włóczysz się po nocach. Sama. Wystawiając się na niebezpieczeństwo. Sans zebrał swoją magię i przeniósł się na dach. Rozglądał się po ciemnościach, w końcu dostrzegł poruszający się punkt. Szłaś w stronę parku. Gorące powietrze zamieniał się w parę kiedy oddychałaś. Po kilku chwilach przeniósł się za jeden z budynków bliżej Ciebie. Rozejrzał się dookoła upewniając, że nadal idziesz w stronę parku. Nagle zatrzymałaś się i spojrzałaś przez ramię. Sans schował się i wstrzymał oddech. Kurwa. Zobaczyłaś go? Nie, jest za ciemno. Nie mogłaś go zobaczyć. Po kilku chwilach zdecydował się znowu zerknąć. Szłaś dalej w stronę parku. Dobrze. Nie zauważyłaś go. Poczekał i teleportował się na jedno z drzew w pobliżu wejścia do parku ostrożnie utrzymując równowagę na gałęzi. Heh... to przypomina stare dobre czasy. Kiedy śledził ludzi w lesie. Tu nie było śniegu oczywiście. Więc... nie jest tak dobrze. Potrząsnął głową. Skup się kretynie. Szłaś ścieżkami z rękami w kieszeniach. Znowu popatrzyłaś za siebie. Sans przenosił się z drzewa na drzewo. Kilka razy zrobiłaś kółko, stanęłaś i z rezygnacją popatrzyłaś w niebo. Nie poszłaś się napić, choć mówiłaś, że to robisz.... A co właściwie robisz? Z tego co widział, chodzisz po parku. Lubiłaś spacerować w nocy? Ale dlaczego młoda ludzka samica chciałaby spacerować w środku nocy?! Wiedział do czego zdolni są ludzie. Chodzenie samemu nocą w parku to kretynizm. Sans zatrzymał się na drzewie przyglądając Ci się z uwagą. Co chwile zerkał na telefon sprawdzając ile czasu już się włóczysz bez celu. Starał się, abyś nie dostrzegła go w ciemnościach. Po ponad pół godziny nic się nie stało. Chodziłaś dalej, lecz do parku wszedł inny człowiek. Stanęłaś naprzeciw niego i patrzyliście się na siebie. Sans nasłuchiwał, ale nic nie słyszał. Tylko się na niego gapiłaś, a on potem odwrócił wzrok. Co kurwa robicie? Odwróciłaś się i poszłaś z typkiem w innym kierunku. Co? Nic nie mówiliście. Znasz tego typka? Spotykacie się w jakimś celu? Czy on cię zastrasza? Nie wygląda na to. Sans znalazł się na innym drzewie kilka metrów od parkowej toalety. Weszłaś do kobiecej części, typ poszedł za Tobą. Sans nie wierzył własnym oczom. Cz-czy ty robisz to?!!!! Kurwa mać! To obrzydliwe! Dlaczego? Przestał już Cię podejrzewać o prostytucje. Był zaskoczony kiedy zachowywałaś się tak naturalnie jak dowiedziałaś się o jego skarpetkowym fetyszu. Nie spodziewał się, że całe to zajście Cię zawstydzi. Wyglądałaś na złą kiedy myślał o Twoich nogach. No i oto jesteś, wchodzisz do kibla z jakimś typkiem w środku nocy i robisz CO?! Czy naprawdę chce o tym wiedzieć? Sama myśl o tym filmie jaki widział sprawia, że dusza mu drży. Coś o ludziach z ogonem między nogami i jajami…. NIE! Kurwa nie! Sans nie myśl tak. Ludzie są obrzydliwi i on nie chce wiedzieć co tam robicie. Pewnie zachowałaś się tak potulnie odnośnie jego zboczenia bo jest tylko paskudnym, obrzydliwym, potworem i nie chcesz aby myślał o Tobie w ten sposób. Jesteś popierdolonym dziwakiem, który uwielbia pieprzyć się z obcymi w piątki. No i już, tajemnica rozwiązana. Zadrżał. Z jakiegoś powodów ta myśl go wkurwiła. Dlaczego chcesz aby się z Tobą zadawał, skoro pieprzysz się z randomami? Lepiej z nimi się spotykaj. Jeden na tysiąc będzie nawet z Tobą grał w te głupie gry. Cholera! Dlaczego nie możesz… On nie chce się przyjaźnić z kimś, kto robi takie rzeczy! Zwłaszcza w obrzydliwych parkowych sraczach! Po chwili oboje wyszliście. Kurwa.. To było szybkie. N-normalnie ludzie tak szybko to robią? Gościowi kręciło się w głowie i musiałaś mu pomóc utrzymać równowagę. Co się z nim kurwa dzieje? Puściłaś go i niczym zombie powoli poszedł wzdłuż parkowej ścieżki. Nagle telefon Sansa się odezwał, prawie spadł z drzewa. Przystawił dłoń do kieszeni aby go uciszyć. Zerknął na Ciebie czy zauważyłaś. Stałaś oparta o ścianę ubikacji z .. telefonem przy uchu. Cholera! Sans wyciągnął telefon by zobaczyć kto się do niego dobija.

NowyKontakt3: Czacho, wiem że jesteś na drzewie

Skąd kurwa? Skąd wiesz?! Nie ma możliwości, abyś mogła go zobaczyć.

NowyKontakt3: Raczysz mi wyjaśnić, dlaczego śledziłeś mnie całą noc?

Kurwa mać! Sans czuł jak się rumieni. Szybko założył kaptur na głowę chcąc schować rumieniec.

NowyKontakt3: Zamierzasz przyjść, czy zostaniesz na drzewie?
 

Nie chciał do Ciebie iść. Nigdy! Pieprz się, był pewien że jest daleko i to w ciemnościach. Jego kryjówka jest idealna.

NowyKontakt3: Sans, widzę cię na drzewie stąd.
 

-JAK KURWA MOŻESZ MNIE STĄD ZOBACZYĆ?! – krzyknął nie mogąc się powstrzymać.

NowyKontakt3: Przyjdź i porozmawiaj ze mną.

-NIGDY! Pieprz się! Śmierdzisz teraz pewnie gównem!
-Dlaczego się na mnie złościsz? – krzyknęłaś.  Dlaczego się na Ciebie złości? Bo ma powody! Czuł się zdradzony. Stałaś taka spokojna, po tym co przed chwilą zaszło w łazience. To go dodatkowo wkurwiało. Chciał krzyczeć jak wielką kretynką jesteś w Twoją mordę. Powiedzieć, jak go obrzydzasz.  – Zachowaj się jak dorosły i chodź tutaj pogadać proszę! – Tsk… może pójdzie i powie Ci jak wstrętną suką jesteś. Sans zebrał magię i przeniósł się naprzeciwko Ciebie.  – Więc.. powiesz mi co tym razem Cię zdenerwowało? Osobiście uważam, że to ja powinnam być zła. Dlaczego mnie stalkowałeś całą noc? – jego oczy zajarzyły się jaśniej
-Nie stalkowałem. Zachowywałaś się kurewsko dziwnie
-Mówiłam, że wychodzę w piątki by się…
-…pieprzyć z obcym w brudnej toalecie -  Otworzyłaś oczy nim parsknęłaś śmiechem.
-Phhhhttt co?! – krztusiłaś się ze śmiechu
-T-ty.. p-pieprzyłaś tego gościa – nagle Sans poczuł się mniej pewien tego co zaszło w łazience
-Czacho… A to ponoć ja mam brudne myśli Ale ty, mój dobry przyjacielu, wygrałeś.
-T-to co z nim robiłaś?!
-Nie pieprzyłam się z nim! Naprawdę wierzyłeś w to, że jestem kimś kto pieprzy się z randomami w środku nocy w parkowym kiblu?
-Kurwa nie wiem! Co piątek zachowujesz się dziwnie!
-Mówiłam ci. I tydzień temu też tego nie robiłam.
-Więc co kurwa robiłaś? Kupowałaś prochy? Nic innego mi nie przychodzi do głowy co tłumaczyłoby spotkania z obcymi w środku pierdolonej nocy
-Dlaczego to tak cię obchodzi? – zapytałaś zdenerwowana
-Bo jesteś moją przyjaciółką głupia debilko! – patrzyłaś w zaskoczeniu na kościotrupa przed sobą. –K-kurwa – naciągnął bardziej kaptur na głowę rumieniąc się od dołu do góry. Chciał się teleportować daleko, ale to jak przyznanie się do porażki. Miał za wiele dumy, aby pozwolić Ci wygrać. Na Twojej twarzy powoli pojawił się uśmiech.
-Heh..? – zaczęłaś.
-Z-zamknij się! N-nie o to mi chodziło! J-ja tylko…! Nie patrz się tak na mnie – zaczęłaś się śmiać cichutko, zaś on próbował ukryć się w kurtce. – Jeżeli mi nie wierzysz, możesz iść się pieprzyć z randomami. Nie przejmę się – krzyczał, a Ty się śmiałaś.
-Ale ja już wiem, że ci zależy Czacho. Oooo, czuję się taka kochana! – zrobiłaś krok w jego stronę.
-Nie zbliżaj się. Nie będę się tulił! – zatrzymałaś się. Westchnęłaś. Powinnaś chyba spróbować być tak szczera jak to możliwe, aby się wytłumaczyć. Musisz być ostrożna z nim. W odróżnieniu od innych co przypadkowo Cię znaleźli, nie możesz wymazać jego wspomnień. To Cię trochę martwi, że nie jest podatny na Twoje umiejętności. Dalej chcesz się z nim zadawać, ale powinien natychmiast przestać interesować się tym co robisz w piątki.
-Czaszeczko… nie wychodzę w piątki by się pieprzyć, kupować narkotyki czy cokolwiek innego z tej półki. Ja tylko… - myślałaś jak dobrać słowa, aby był zadowolony z odpowiedzi bez zdradzania co robisz - … więc mam bardzo rzadką… skłonność… - zaczęłaś
-Serio? Znowu jesteś chora na jakieś inne kurestwo? Wszyscy ludzie to takie słabeusze czy tylko ty? – warknął.
-Każdy na swój sposób. Um… Więc… muszę to robić raz w tygodniu… to jak rytuał. Jeżeli go nie zrobię… naprawdę poważnie zachoruję. To nic dziwnego czy seksualnego, no i nie jest to nic niebezpiecznego czy coś. Ale muszę to z kimś robić raz w tygodniu. – Sans przyglądał Ci się podejrzliwie.
-Co do za popierdolony rytuał? – uniósł kościstą brew
-Nie wolno ci mówić o rzeczach jakie działy się w Podziemiu, więc… są osoby które mają to … uh… co ja. Nie wolno nam mówić o rytuałach. – Sans zdecydowani Ci nie wierzył. Wziął głęboki oddech. 
-Wiesz… wiesz, że…. Mogłaś zapytać?
-O co? – nie patrzył na Ciebie
-Jeżeli musisz robić to co pierdolony tydzień aby nie zachorować, mogłaś poprosić o pomoc zamiast włóczyć się po nocach z obcymi… - Otworzyłaś oczy zaskoczona. Jasne, że nie wie co sugeruje, ale tego się po nim nie spodziewałaś. Nie, że będzie oferował pomoc.
-Co?! Nie! Zdecydowanie nie! Nie robię tego z kimś kogo znam!
-C-co lepszego kurwa jest w spotykaniu się z obcymi w nocy?!
-To dziwne kiedy to ktoś kogo znasz
-Mówiłaś, że to nic zboczonego i dziwnego? – Pomyślałaś o tych filmach o wampirach… Ok… Toooo…. Nie powinno być nic seksualnego, ale ludzie tak to postrzegają. Pewnie przez jakieś fetysze z dominacją czy coś.
-Cóż… to trochę dziwne. No i myślę, że i tak nie mogłabym tego zrobić… bo… um… - przyglądał Ci się uważnie – Cóż… nigdy nie próbowałam tego zrobić z potworem. Nie wiem czy zadziała. – Jego twarz wykrzywiła złość i … zranienie.
-P-pieprz się!
-Posłuchaj Czacho… Nie mam nic do twojej rasy, wiesz o tym
-Więc co? Nie jestem dla ciebie dość dobry bo jestem potworem?
-To nie to… Zaufaj mi… To sprawa biologiczna. Ludzie mają coś czego potwory nie,  i odwrotnie. Potrzebuję czegoś co dadzą mi tylko ludzie
-Co takiego? Mówiłaś że to pierdolony rytuał. 
-T-to skomplikowane. Wiem jak to bezpiecznie z ludźmi tak, aby nikomu nic nie było i skończyło się szybko. Nigdy nie próbowałam robić tego z potworem. Osobiście uważam, że to może nawet nie zadziałać z potworem. A jeżeli by nie zadziałało tak jak powinno, mogłaby stać się tobie krzywda.
-Powiedziałaś, że to nic niebezpiecznego!
- Bo wiem jak to bezpiecznie robić z ludźmi.
-Mam wrażenie, że pierdolisz.
-Czacho… zapewniam, że nie pierdolę. Nie chcesz mieć ze mną tego rytuału. Całkowicie być zbzikował no i jestem pewna, że potwory go nie mogą robić. – skrzyżował ręce na piersi i patrzył Ci głęboko w oczy. 
-Nie boję się. 
-A-ale już to dzisiaj robiłam, więc…
-Dobra, w przyszły piątek. Założę się, że będę lepszy niż jakiś pierdolony człowiek
-Czacho, ty nie… 
-Mogę zrobić pierdolony rytuał – Cholera… co masz powiedzieć, aby odwlec go od tego zamiaru? Masz wrażenie, że faktem iż potwory nie mogą zapewnić Ci picia, tylko go dodatkowo sprowokowała. Naprawdę nie lubi kiedy mówi się mu coś, że ludzie to potrafią, a on nie.
-Jako osoba, która wie na czym on polega i jako twoja przyjaciółka, będę naciskać na to, abyś nic nie kombinował. – Sans zaczynał się wkurwiać, zacisnął pięści. Dlaczego nie dasz sobie pomóc? Przecież oczywistym jest, aby to on miał z Tobą ten rytuał, niż abyś wychodziła w niebezpieczną noc i szukała obcego. Czy nie jesteście p-przyjaciółmi? Przyjaciele sobie pomagają i takie tam pierdoły. To że jest potworem nie powinno mieć znaczenia. Jest lepszy niż jakieś ludzkie śmieci. Dlaczego nie przyszłaś do niego ze swoim problemem? Dlaczego jesteś taką idiotką?
-Kurwa, dam radę.
-Odradzam
-Szkoda… Ja… ja nie wypuszczę cię w noc abyś to robiła – odwrócił wzrok
-Zaraz.. co?
-Jest… jest niebezpiecznie kretynko! 
-Czacho… Wiem, że często żartuje jak słabą dziewczyną jestem, ale zaręczam, że nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo. Robię to od lat. – to ludzie których wysysasz są w niebezpieczeństwie.
-Jesteś kompletną idiotką?! Tylko dlatego, że nic się nie stało nie oznacza, że tak będzie zawsze! Wiem do czego są zdolni ludzie! Zostaniesz kurwa zgwałcona! Porwana! Zabita! – łał… naprawdę się o Ciebie martwi.
-Słuchaj… - sięgnęłaś do torebki – Widzisz mam swój gaz pieprzowy. Nic mi nie będzie
-Zawsze tak mówisz! Wszyscy zawsze mówią, że nic im nie będzie! Że wszystko będzie dobrze! A potem wychodzicie by cóż zrobić i kolejną rzeczą jaką widzę jest wasz pył
-T-tak właściwie….
-Ty się roztopisz. Mniejsza. Wszyscy mówią, że nic im nie będzie, że dadzą radę. Za chwilę wrócą. A potem nie wracają. Pierdolony pył jest w śniegu. Wszyscy zamieniają się w cholerny pył w śniegu bo mnie nie słuchali kiedy mówiłem, że to co chcą zrobić jest głupie! – O czym on gada? Wygląda na naprawdę urażonego. Zaczyna oddychać ciężej
-Czacho… nie pada śnieg…
-Dlaczego nie możesz mnie posłuchać, kiedy mówię, że jest niebezpiecznie? Dlaczego wszyscy wychodzą i dają się zabić, bo myślą, że dadzą sobie radę? Dlaczego nikt mnie nie słucha? Dlaczego wszyscy muszą wyjść?! Dlaczego myślicie, że nie umrzecie?! – jego oczy powoli zaczęły przygasać gdy mówił.
-Czacho! – delikatnie położyłaś ręce na jego ramionach – Ej! Już dobrze. Nie umrę. Nikt nie umrze. – wróciło mu spojrzenie, kiedy go dotknęłaś
-Ch-cholera.. – odtrącił Twoje ręce. 
-…Um… - stałaś trzy niezręczne sekundy, patrzył się wszędzie, tylko nie na Ciebie. Wiedziałaś, że Sansowi na Tobie zależy. Lecz nie zdawałaś sobie sprawę jak bardzo. Naprawdę aż tak Cię lubił? Tak bardzo, że nie chciał abyś wychodziła sama w środku nocy? Normalnie kiedy ktoś kręcił nosem co do twoich nawyków piątkowych zwyczajnie wymazywałaś mu pamięć. Lecz tego nie da się zrobić z Sansem. Przyjaźń z potworem może okazać się bardziej kłopotliwa niż przypuszczałaś. – Ja… uh… zastanawiam się co powiedzieć, abyś się nie martwił – tylko na tyle Cię było stać.
-Nie martwię się kurwa.
-Przyznałeś się do tego….. No weź, Czacho.
-Gdybyś przestała byś taką kretynką… D-dlaczego nie dasz sobie pomóc?
-To skomplikowane. Możesz spróbować mi zaufać kiedy mówię, że nie będziesz w stanie mi z tym pomóc?  - odwrócił wzrok, wziął kilka głębszych wdechów i westchnął
-Tsk… dobra, nadal nie rozumiem dlaczego banda obcych popierdoleńców jest lepsza niż ja.
-Nie sądziłam, że będziesz zazdrosny
-Nie jestem kurwa zazdrosny
-Mmmm jaaaasne – zaśmiałaś się – Nadal jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Chcesz zabrać mnie do domu przy pomocy swojej wspaniałej magii? – Popatrzył na swoje stopy i zaczął grzebać w kieszeniach 
-J-jasne…. – chwycił Cię za dłoń, świat zawirował Ci przed oczami i pojawiłaś się przy wejściu w swoim mieszkaniu, tam gdzie ostatnio.
-Więc, tym razem dobranoc..
-Ta, co tam chcesz. – Machnął ręką i zniknął na Twoich oczach. Rany, nigdy nie przyzwyczaisz się do magii. Usłyszałaś, jak przemieszcza się po mieszkaniu, kiedy nagle…
-KURWA MAĆ! – krzyknął
-Czacho… co się stało? – odkrzyczałaś przez ścianę
-Szef wpada jutro!  - No i co z tego? – Zapomniałem kurwa posprzątać!
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

Categories

  • ► DeltaRune 43
  • ► Do czego warto fapać 7
  • ► EddsWorld 52
  • ► Głos Ludu 1
  • ► Hazbin Hotel 7
  • ► Helltaker 10
  • ► Helluva Boss 20
  • ► Inne gry 72
  • ► Inne komiksy 246
  • ► My Little Pony 68
  • ► Tajemnica prostoty 15
  • ► Undertale 2933
  • ► Zootopia 228
  • ♥ 18 [Dla pełnoletnich] 418
  • ♥ Anime/Manga 41
  • ♥ Crushon.ai 1
  • ♥ Discord 56
  • ♥ Eventy 333
  • ♥ Handlarzowe gry 285
  • ♥ Komiksy 2727
  • ♥ Ogłoszenia 188
  • ♥ Oneshoot 170
  • ♥ Opowiadania 871
  • ♥ Papytus - maskotka blogowa 50
  • ♥ Prace czytelników 39
  • ♥ Tłumaczenia 3107
  • ♥ Ukończone 1621
  • ♥ Yaoi/yuri 98
  • Audio 1
  • Blizny czasu [Time Scar] 11
  • Córka Discorda [Daughter of Discord] 15
  • Cross x Dream 3
  • Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy?] 35
  • DeeperDown 23
  • Deos Numbria 9
  • Endertale 10
  • Fallen Flowers 23
  • Gra w kości [The Skeleton Games] 54
  • Handplates 86
  • Hellsiblings 4
  • HorrorTale 34
  • Mendertale 9
  • Między Ciałem & Kością [Between Flesh & Bone] 1
  • Mój martwy chłopak 16
  • My boo 43
  • Naprzeciw [Stand-in] 31
  • Nie jest to najlepszy sposób na życie 2
  • nieTykalny 14
  • Ocalić Blitzo 17
  • Opiekun Ruin 14
  • Poniżej zera 2
  • Prędzej czy później będziesz moja [Sooner od Later You're Gonna be Mine] 18
  • Projekt badawczy potwór 22
  • Słodkie Tajemnice 1
  • Springtrap i Deliah 33
  • SwapOut 10
  • Timetale 1
  • Uleczyć Blitzo 2
  • Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes] 48
  • Zagrajmy 12
  • Zapomniana Wytrwałość 4
  • ZombieTale 11

POPULAR POSTS

  • Und3rt8l3: S8n2 x F11sk x P86yrus [ by K8yl8-N8 - tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz I
  • Undertale: Sposób o jaki nikt nie prosił [The Crossover No One Asked For - tłumaczenie PL]
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz II [+18]
  • Undertale: Sam na sam z Sansem [tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ
  • Zootopia: Co inni pomyślą [Inter schminter - tłumaczenie PL] cz. IX
  • Zootopia: Pośpiech [Hustle - tłumaczenie PL] + 18
  • Undertale by Skele-Ton of Sin [tłumaczenie PL] [+18]
  • Zootopia: Gdy przyjdzie ochota to pies kota wyłomota [itch - tłumaczenie PL] +18
Obsługiwane przez usługę Blogger.

ARCHIWUM BLOGA

  • ▼  2025 (10)
    • ▼  kwietnia 2025 (1)
      • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSI...
    • ►  lutego 2025 (2)
    • ►  stycznia 2025 (7)
  • ►  2024 (3)
    • ►  grudnia 2024 (1)
    • ►  października 2024 (1)
    • ►  stycznia 2024 (1)
  • ►  2023 (26)
    • ►  listopada 2023 (2)
    • ►  października 2023 (1)
    • ►  sierpnia 2023 (1)
    • ►  lipca 2023 (1)
    • ►  czerwca 2023 (2)
    • ►  maja 2023 (2)
    • ►  kwietnia 2023 (1)
    • ►  marca 2023 (5)
    • ►  lutego 2023 (4)
    • ►  stycznia 2023 (7)
  • ►  2022 (36)
    • ►  grudnia 2022 (4)
    • ►  listopada 2022 (7)
    • ►  października 2022 (7)
    • ►  września 2022 (6)
    • ►  sierpnia 2022 (4)
    • ►  lipca 2022 (5)
    • ►  stycznia 2022 (3)
  • ►  2021 (119)
    • ►  grudnia 2021 (7)
    • ►  listopada 2021 (4)
    • ►  października 2021 (7)
    • ►  września 2021 (10)
    • ►  sierpnia 2021 (5)
    • ►  lipca 2021 (11)
    • ►  czerwca 2021 (5)
    • ►  maja 2021 (17)
    • ►  kwietnia 2021 (17)
    • ►  marca 2021 (14)
    • ►  lutego 2021 (13)
    • ►  stycznia 2021 (9)
  • ►  2020 (192)
    • ►  grudnia 2020 (7)
    • ►  listopada 2020 (11)
    • ►  października 2020 (29)
    • ►  września 2020 (26)
    • ►  sierpnia 2020 (6)
    • ►  lipca 2020 (21)
    • ►  czerwca 2020 (12)
    • ►  maja 2020 (2)
    • ►  kwietnia 2020 (26)
    • ►  marca 2020 (23)
    • ►  lutego 2020 (19)
    • ►  stycznia 2020 (10)
  • ►  2019 (412)
    • ►  grudnia 2019 (6)
    • ►  listopada 2019 (37)
    • ►  października 2019 (60)
    • ►  września 2019 (4)
    • ►  sierpnia 2019 (20)
    • ►  lipca 2019 (63)
    • ►  czerwca 2019 (48)
    • ►  maja 2019 (2)
    • ►  kwietnia 2019 (1)
    • ►  marca 2019 (19)
    • ►  lutego 2019 (23)
    • ►  stycznia 2019 (129)
  • ►  2018 (1142)
    • ►  grudnia 2018 (107)
    • ►  listopada 2018 (82)
    • ►  października 2018 (88)
    • ►  września 2018 (84)
    • ►  sierpnia 2018 (83)
    • ►  lipca 2018 (82)
    • ►  czerwca 2018 (61)
    • ►  maja 2018 (134)
    • ►  kwietnia 2018 (111)
    • ►  marca 2018 (121)
    • ►  lutego 2018 (78)
    • ►  stycznia 2018 (111)
  • ►  2017 (2190)
    • ►  grudnia 2017 (117)
    • ►  listopada 2017 (93)
    • ►  października 2017 (138)
    • ►  września 2017 (149)
    • ►  sierpnia 2017 (203)
    • ►  lipca 2017 (310)
    • ►  czerwca 2017 (195)
    • ►  maja 2017 (277)
    • ►  kwietnia 2017 (326)
    • ►  marca 2017 (146)
    • ►  lutego 2017 (108)
    • ►  stycznia 2017 (128)
  • ►  2016 (680)
    • ►  grudnia 2016 (134)
    • ►  listopada 2016 (179)
    • ►  października 2016 (99)
    • ►  września 2016 (134)
    • ►  sierpnia 2016 (50)
    • ►  lipca 2016 (60)
    • ►  czerwca 2016 (23)
    • ►  stycznia 2016 (1)
  • ►  2015 (33)
    • ►  grudnia 2015 (3)
    • ►  listopada 2015 (1)
    • ►  października 2015 (4)
    • ►  maja 2015 (4)
    • ►  kwietnia 2015 (8)
    • ►  marca 2015 (12)
    • ►  stycznia 2015 (1)
  • ►  2014 (1)
    • ►  grudnia 2014 (1)

Labels

Obserwatorzy

Copyright © Kinsley Theme. Designed by OddThemes