Handlarz Iluzji
Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Mój hałaśliwy sąsiad nocą
Wycieczka do Muffet
Czerwony z wściekłości
Nocą idę się napić
Prezent dla Sansa
Twoja śliczna mała mamusia
Wyrównanie rachunków
To nie tak, że nie chcę z tobą grać w gry...
Nie bałem się czy coś
Burza
Mamusiu, co to znaczy drżąca dusza?
Kulminacja pisania RPG
Wrażliwiec
Piątkowy Szkielet
Rodzinny obiad z Sansem
Umowa z Papyrusem
Jedząc ze Szkieletami
Przyjaciele
Spotkanie organizacyjne
Osąd i teleportacja
Sans i jego skarpetki
Nawiedzony dom - Dzień Pierwszy
Mój szkieleci stalker
Sprzątanie z Sansem
Straciliśmy piąte koło u wozu!
Trucizna Papyrusa (obecnie czytany)
Trzy wariatki i Sans
Głaskanie Sansa
Halloweenowe krzyki
Prośba Burgerpantsa
Kolacja u Grillbiego
Łowca potworów
Wywiad Sansa
Przyłapana na gorącym uczynku
Czas na porządki
Potworna zupa
Ciężka noc
Sklep Króliczka
Sklep w sklepie
Bawiąc się z Tobą [+18]
~Kolejne rozdziały tutaj~
Stary film Mettatona był krótki w ogólnym rozumieniu, z wielkimi czarnymi kartonami w tle. Przypomniałaś sobie różnicę między starymi filmami a tymi nowszymi. Całość była nagrywana antyczną kamerą, dźwięk gorzej niż beznadziejny. Zwiększał się i zmniejszał, raz za cicho, raz za głośno, najwyraźniej twórcy mieli problem z przemieszczaniem mikrofonu, który tkwiąc w jednym miejscu nie łapał wszystkiego co mówił aktor. Na ekranie pojawił się napis „WSPANIAŁY METTATON vs CZŁOWIEK Z BRONIĄ! Wszystko zaczęło się od wstępu z codziennym życiem potworów. Nie umiałaś powstrzymać cichego śmiechu, który pojawił się gdy zauważyłaś style w jakich ubierały się potwory. To zupełnie tak, jakby ktoś wystawił na ulicę modeli tego samego metalowego artysty. Większość ubierała się w czerń i czerwień. Obcisłe ubrania i skórzane akcesoria, kolczyki i rękawiczki. Zauważyłaś, że kilka z potworów posiadających futra nawet pofarbowało je sobie na różne kolory i wygoliło w niektórych miejscach. Lecz to co Cię oczarowało to ujęcie z lotu ptaka, by pokazać jak wygląda Podziemie... albo jak myślisz, tak powinno wyglądać. Jesteś pewna, że nie ma tutaj żadnych efektów specjalnych, no i jesteś pewna, że to Podziemie w pełnej okazałości. Z tego co widzisz, mieli budynku, wiele, hotele, restauracje, domy mieszkalne mieszczące się jeden obok drugiego. Architektura co prawda chaotyczna, miałaś wrażenie, że kilka zostało wpienionych na innych. Było też wiele krajobrazów. Ognista lawa, piękne wodne ogrody, tętniące życiem miasto i … zaraz... czy to wysypisko? Już miałaś się pytać, jak to możliwe, że wszystko jest pod górą, ale akcja filmu toczyła się dalej. Przeniosła się przed drzwi, które otworzyły się z trzaskiem. Pochyliłaś się w stronę Papyrusa aby wyszeptać nie mogąc powstrzymać ciekawości.
-Ej... Wielki Szefie – zaczęłaś – Naprawdę mieliście śnieg w Podziemiu? W sensie... pod górą?
-O-OCZYWIŚCIE, ŻE TAK CZŁOWIEKU. DLACZEGO MIEJSCE NAZYWAŁO SIĘ SNOWDIN? - na ekranie pojawiła się znajoma twarz Mettatona, lecz był w swojej wersji wielkiego kalkulatora, który rozmawiał z mniejszym króliczym potworem, mającym na sobie wyraźnie za duży kostium.
-Ale skąd? - nie byłaś zadowolona z odpowiedzi. Papyrus złapał za tył Twojej głowy swoją ręką i przekręcił ją, abyś patrzyła się na ekran.
-CISZA! PRZEGAPISZ NAJCIEKAWSZE! JAK MASZ ZROZUMIEĆ FILM, JEŻELI TWOJE USTA NIE CHCĄ SIĘ ZAMKNĄĆ? - Poddałaś się. Dialog był prosty. Postacie mówiły dokładnie to co się działo na ekranie. Człowiek przybył do Podziemia z bronią, wiele potworów uciekło się schować w obawie o życie. Mettaton, zabójczy robot, jako uosobienie wspaniałości został wysłany, aby pozbyć się zagrożenia i dostarczyć człowieka do króla. Film nie był pierwszych lotów, ale nadal znalazłaś ich kulturę interesującą. To ciekawe, jak wielkie i przerażające potwory boją się człowieka. Tak jakby wszystko się odwróciło. Film potwierdzał to co już zrozumiałaś. Potwory... z niewiadomych powodów, boją się ludzi. Choć, nie pojawił się jeszcze człowiek w filmie. Tylko uciekające potwory, szukające schronienia, no i kilka strzałów. To co Cię czarowało to sypiący się pył, mający symbolizować potworzą śmierć. Leciała w tle też dramatyczna muzyka. Spodziewałaś się zbliżenia na zakrwawione zwłoki, lecz dostałaś srebrny proch. Mogłaś się tylko patrzyć i zastanawiać jak dziwne to jest. Sceneria się zmieniła, teraz wszędzie była woda. Wielkie, rośliny wyrastały z tafli. Rozpoznałaś to miejsce z początku filmu, chyba chcieli pokazać więcej. Gdyby nie to, że film jest kiepskiej jakości, ośmieliłabyś się powiedzieć, że sceneria jest retuszowana komputerowo.
-Podziemie jest ładniejsze, niż to sobie wyobrażałam... - skomentowałaś.
-CO.... JESTEŚ IDIOTKĄ? NIE MA NIC ŁADNEGO W TEJ ŻAŁOSNEJ ESTETYCE CZŁOWIEKU...
-Hoh.. ale twoja estetyka jest atrakcyjna w moich oczach, Wielki Szefie – pochyliłaś się lekko w jego stronę. Zerknął niezręcznie na brata. Czułaś jak wstrzymał oddech kiedy Twoje ciało dotknęło jego.
-T-TO … OCZYWIŚCIE, ŻE JESTEM.... ESTETYCZNY... ESTETYKA JEST WAŻNA, ALE NIE MA NIC ESTETYCZNEGO W WODZIE.... NIE JEST ANI ŁADNA, ANI ATRAKCYJNA.
-Doprawdy... Więc ja... jestem ładna czy atrakcyjna? - pochyliłaś się w jego stronę bardziej, starając się patrzeć w jego oczodoły jak wgapiał się w telewizor. Już miał całą czerwoną twarz. Hehehehe.
-CZ-CZŁOWIEKU... CO TY... J-JESTEŚ ZA BLISKO! - Poczułaś jak dziwna siła zaciska się na tyle Twojej szyi i siłą przekręca Cię na miejsce na środku kanapy. Twarz miałaś zwróconą w stronę ekranu. Po przeciwnej stronie czułaś rosnącą nienawiść.... Cholera.... prawie o nim zapomniałaś. Poczułaś wibracje w kieszeni. Postanowiłaś wyciągnąć ukradkiem telefon, tak, aby Papyrus nie zobaczył

CzerwonaCzacha: chyba chcesz umrzeć
 

Odpisałaś

Ty: Prowadziłam tylko przyjazną rozmowę?

CzerwonaCzacha: nie pieprz się z moim bratem
 

Ty: Nie uprawiam seksu z – byłaś w trakcie pisania, kiedy dostałaś kolejną wiadomość

CzerwonaCzacha: I lepiej nie mów nic o uprawianiu seksu, bo wiesz o co mi chodzi

Cholera... zna cię. Nagle ręka klepnęła Cię w głowę i przekręciła ją tak, abyś patrzyła na ekran.
-PATRZ! TO WAŻNA SCENA! - Mettaton natrafił na człowieka w rejonie pełnym wody, wypełnionym stosami śmieci. Stał tyłem do wielkiego wodospadu. Krzyczał do człowieka, aby się pokazał. Oczy człowieka świeciły w ciemnościach i poruszył się w cieniu. Musiałaś zasłonić usta dłonią, by powstrzymać krzyk i wstrzymać oddech. Dlaczego... dlaczego kalkulator Mettaton, nosi długi sweter w paski i świecące okulary przyklejone do jego ciała, dlaczego ma przewieszoną zabawkę dla dzieci w kształcie pistoletu? Dlaczego ma na sobie kowbojski kapelusz? Dlaczego gra jednocześnie bohatera i złoczyńcę? O co chodzi z tym filmem? W swojej okropności jest niesamowity. Czułaś, jak łzy ciekną Ci po policzkach, śmiech szukał ujścia.
-WIDZĘ, ŻE SIĘ WZRUSZYŁAŚ. ZAREAGOWAŁEM TAK SAMO, KIEDY PIERWSZY RAZ WIDZIAŁEM TEN FILM. OCZYWIŚCIE, JA NIE URONIŁEM ANI JEDNEJ ŁZY, STRASZNY PAPYRUS NIGDY NIE PŁACZE. LECZ CZUŁEM TE SAME UCZUCIA WCZUWAJĄC SIĘ W KLIMAT SCENY. WYBACZĘ CI TWOJE ŻAŁOSNE SŁABOŚCI, SKORO TWÓJ STAN EMOCJONALNY OBRAZUJE, ŻE DOCENIŁAŚ WSPANIAŁOŚĆ FILMU.... NIE TO CO NIEKTÓRZY KRETYNI W TYM POKOJU! - Ten kretyn, westchnął. Mettaton policjant i ludzki Mettaton stanęli naprzeciw siebie. Niewielkie żółte światełko unosiło się naprzeciw ludzkiego Mettatona na wysokości jego piersi. Wysyłali w swoją stronę magiczne ataki. Wszystkie były oczywiście fałszywe generowane przez ciało Mettatona. Jednak te magiczne, wyglądały realistycznie. To oczywiste, że ten kto kręcił film musiał nakręcić dwa ujęcia i złączyć je jednocześnie, aby powstała iluzja tego, że Mettaton walczy sam ze sobą. Nagle ludzki Mettaton padł na ziemię i krzyczał. Żółte serce powędrowało w stronę Mettatona policjanta, który je chwycił... Zaraz... co? Dlaczego wziął duszę...? Czy potwory mogą zabrać ludzką duszę? Nigdy o tym nie słyszałaś. Otworzyłaś szerzej oczy widząc, jak wsadza światełko do swojej piersi.
-Ej... co? - zaczęłaś pytać.
-Kurwa – mruknął Sans. Już miałaś się zapytać Papyrusa o co chodzi z tą duszą, kiedy usłyszeliście alarm pożarowy. Sans podniósł się szybciej niż mogłabyś się tego po nim spodziewać i wyłączył odtwarzacz. - W-wygląda na to, że kolacja gotowa... p-prawda szefie?
-TSK... A WŁAŚNIE MIAŁA BYĆ NAJLEPSZA SCENA. - podniósł się i udał do kuchni wyłączając alarm w drodze. Usłyszałaś jak otwiera piekarnik i nagle dym wdarł się do pomieszczenia. Alarm włączył się jeszcze raz, lecz tym razem Papyrus szybko go wyłączył spodziewając się go. Sans nerwowo zerknął na Ciebie. Pocił się i głębiej wsadził ręce do kieszeni. Jeżeli nie byłaś pewna tego co widziałaś, teraz nabrałaś pewności. Jego reakcja była oczywista, zobaczyłaś coś, czego widzieć nie powinnaś. Scenę, która pokazuje co potwory mogą zrobić z duszą martwego człowieka. Sans siedział czekając na Twoją reakcję. Widziałaś, jak spięte ciało potwora zaczyna się powoli trząść. Zdecydowałaś przełożyć tę rozmowę na później. Wyglądał tak, jakby miał zaraz mieć atak paniki. Nie chcesz, aby zwariował przez kilka pytań, jakich odpowiedź pewnie i tak nie zmieni tego co myślisz na temat potworów. No i nie chciałaś dawać Papyrusowi powodów, aby naskakiwał na Sansa, który wyglądał tak, jakby zaraz miał zemdleć ze stresu. Popatrzyłaś w jego oczy i mrugnęłaś porozumiewawczo.
-Ja uh... pójdę po krzesełko. Chyba, że pozwolisz mi siedzieć na kolanie Papsa. Wiesz, że mi na to pozwoli! - Natychmiast przestał się trząść i zmierzył Cię wściekłym spojrzeniem
-N-nie ośmielisz się... - zachichotałaś podnosząc się z kanapy, poszłaś w stronę drzwi by pójść po krzesełko. Papyrus usłyszał zamykane drzwi i przerwał gotowanie.
-CZŁOWIEKU...? SANS? DLACZEGO CZŁOWIEK WYSZEDŁ?1 POWIEDZIAŁEŚ JEJ JEDEN ZE SWOICH GŁUPICH KAWAŁÓW, PRAWDA? TO TWOJA WINA. TO WŁAŚNIE DLATEGO, NIE MASZ ŻADNEGO PRZYJA-
-Poszła po krzesełko szefie
-CIE-CÓŻ, OCZYWIŚCIE, ŻE POSZŁA! NIE PRZEGAPIŁABY MOJEGO POSIŁKU... NIE ABY MI NA TYM ZALEŻAŁO.. - Sans poszedł do kuchni i chwycił za kilka talerzy i sztućców. Miał nadzieję, że nie zrozumiałaś tego co widziałaś o ludzkiej duszy. Bał się pytań. Potwory zgodziły się nic nie mówić o tym, że dusze brały od dzieci. Oraz to, że są w stanie absorbować ludzkie dusze. To właśnie ta umiejętność rozpoczęła wojnę. Ich wygnanie pod górę, było przez nieporozumienie odnośnie tego, że potwory zabijały ludzi dla duszy. Sans usiadł przy stole starając się uspokoić. Nim zdał sobie sprawę co się dzieje, film opowiadał o ludzkich duszach. Jeżeli wyszłoby na jaw, co usłyszałaś cóż... wszystko mogłoby potoczyć się bardzo źle, dla jego rodziny. Popatrzył na brata. Układał posiłek.
-Ej... Szefie? - Papyrus warknął – Nie powinniśmy oglądać dalej filmu z nią
-O CZYM TY GADASZ SANS? JAK CZŁOWIEK MA ZROZUMIEĆ, JEŻELI NIE ZOBACZY ZAKOŃCZENIA? TO ONO PRZENOSI PRODUKCJE METTATONA NA KOLEJNY POZIOM TORTUR. TY I JA WIESZ, ŻE JUŻ TEGO NIE ROBIMY ODKĄD SIĘ PRZENIEŚLIŚMY NA POWIERZCHNIĘ.
-Taa... ale jest tam o wiesz czym- Papyrus przestał ciąć coś, jego kości stukały o siebie
-...J-JA... POWIEDZIAŁEM JEJ, ŻE TO FIKCJA... NO I .. CZŁOWIEK NIE WIE JAK WYGLĄDA DUSZA – Sans zadrżał nerwowo... Kurwa... ona wie... ona kurwa wie....
-A co, jeżeli się domyśli?
-TSK... C-CHYBA... BĘDZIE TRZEBA JEJ POWIEDZIEĆ, ŻE KASETA SIĘ ZEPSUŁA. BĘDZIE ZAWIEDZIONA, WIEM TO, LECZ NIE POWINNA SIĘ DOWIEDZIEĆ. LECZ POŚWIĘCĘ SIĘ I NIE WYJAWIĘ JEJ NASZEGO POTWORZEGO SEKRETU... - Sans westchnął... Naprawdę martwił się o to co odwalasz z jego bratem. Oczywiście, że nie czuł się z tym dobrze.
-Czy przeszkadza ci jakoś?
-O CZYM TY MÓWISZ? - Papyrus zapytał kładąc posiłek ukryty pod nakryciem na środku stołu.
-Kiedy ci doku.... dotyka cię.
-TO NIE JEJ WINA SANS! JESTEM PRZYSTOJNY I CZŁOWIEK NIE MOŻE SIĘ KONTROLOWAĆ W MOIM OTOCZENIU. GDYBYŚ BYŁ POPULARNY TAK JAK JA ZROZUMIAŁBYŚ ŻE KONTAKT FIZYCZNY JEST NORMALNYM ZACHOWANIEM U PRZYJACIÓŁ – Tsk... w tobie nie było nic normalnego. Żaden człowiek przy zdrowych zmysłach nie dotykałby potwora jak on tak jak Ty. Aż tak bardzo lubisz dokuczać i wkurwiać wszystkich? Drzwi do jego mieszkania otworzyły się, weszłaś z krzesełkiem. Położyłaś je przy stoliku i usiadłaś przed nakryciem. Papyrus dołączył chwilę później. Przyglądałaś się jedzeniu, pokrywa została podniesiona. Czy to... lasagna? … Może? Cały wierzch potrawy był przypalony. Widziałaś kluski prześwitujące między sosem, to pozwoliło Ci scharakteryzować potrawę. Papyrus nałożył Tobie pierwszej. Wielka porcja jedzenia była przed Tobą.
-Dziękuję Szefie. Wygląda zajebiście!
-I TAKIE JEST, ŻAŁOSNY CZŁOWIEKU, WSZAK ZROBIŁEM JE JA, WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS – uniósł wysoko twarz i w bohaterskiej pozie nakładał kolejną porcję na swój własny talerz. Popatrzyłaś na jedzenie jakie miałaś przed sobą. Ta… to prawdopodobnie lasagna… prawdopodobnie. Góra była czarna i przypalona, między kolejnymi warstwami był ociekający, oślizgły sos z wyraźnie rozgotowanymi kluskami i kawałkami pomidora. Były tam też małe czarne kuleczki, przypuszczałaś, że to resztki tego co zostało w mięsa. Poczułaś na sobie spojrzenie. Podniosłaś wzrok, Papyrus przyglądał Ci się z uwagą. Sans nerwowo się pocił. Wybacz Sans… musisz spróbować. Papyrus patrzy, zjedz to. Jeden gryz cię nie zabije… prawda? Nałożyłaś na sztuciec potrawę i uniosłaś, była znacznie bardziej wodnista niż się spodziewałaś, więc kilka kropel sosu spadło na Twój talerz. Skierowałaś widelec w swoją stronę i wsadziłaś do go ust. To było odrażające… O rany… to jest paskudne…. Twarde, nie do przełknięcia, do tego lepkie i glutowate, nie da się tego pogryźć! Nagle Twój ząb w trakcie gryzienia natrafił na coś bardzo mocnego, ostry ból przeszył Cię. Dasz radę! Twoje ciało mówiło co innego. Protestowało, nie chciało, abyś tego połykała. Jest! Czujesz jak magiczna potrawa znika w gardle… prawie w całości. Nadal jest coś… Papyrus, który przyglądał się Twojej degustacji był wyraźnie zadowolony.  – CÓŻ CZŁOWIEKU! PRZEPYSZNE, PRAWDA? POWIEDZ TO SZYBKO! TERAZ!
-T-taaak, jest smaczne – jakimś sposobem się nie udławiłaś. Słyszałaś cichy rechot Sansa. Co do diabła było to twarde? Dlaczego nie zniknęło? Starałaś się językiem rozpoznać smak tego co było w Twoich ustach…. Czy to…. To smakuje jak…. Metal?
-S-SMACZNE?! TSK… NIE WSTYDŹ SIĘ CZŁOWIEKU, WIADOMO, ŻE JEST NIESAMOWITE – Nie mogłaś tego znieść dłużej. Zasłaniając usta dłonią wyciągnęłaś to coś z ust by popatrzeć, kiedy to zobaczyłaś zamarłaś przerażona. To ćwiek, metalowy ćwiek. Jeden z tych metalowych ćwieków które są elementem ozdobnym ubrań i rękawiczek.. Dlaczego Papyrus… dlaczego? –WIDZĘ, ŻE ODKRYŁAŚ MÓJ SEKRETNY SKŁADNIK CO NIE? WYŚMIENICIE. MÓWIĄ, ŻE JESTEŚ TYM CO JEST, A TY WYGLĄDASZ NA SŁABĄ, GODNĄ POŻAŁOWANIA LUDZKĄ KREATURĘ, DLATEGO POSTANOWIŁEM DODAĆ CI TROCHĘ TWARDOŚCI. NIE MUSISZ MI DZIĘKOWAĆ.
-Pffffttt, to właśnie dlatego jest taka głupia Szefie – Sans śmiał się przez chwilę, patrzył z uwagą jak jesz pierwszy kawałek. Teraz śmiał się z Ciebie.
-SANS, LEPIEJ ABYŚ MILCZAŁ – Na miłość wszystkiego stworzenia, Czacho, nie rób sobie jaj z tej tragedii kulinarnej, krzyczała Twoja mentalność. Popatrzyłaś na swój talerz. – CZŁOWIEKU CO ROBISZ? NIE MARNUJ CZASU! JEDZ! – Papyrus klasnął dłońmi w stół, naczynia na nim niebezpiecznie zadrżały.
-Ummm nie jestem pewna, czy mój słaby żołądek jest w stanie więcej zjeść.
-OCZYWIŚCIE, ŻE MOŻE. CZŁOWIEK FRISK JADŁ TO CO ZROBIŁEM CAŁY CZAS I MÓWIŁ, ŻE MU SMAKUJE.  WŁAŚCIWIE TO WYDAWAŁ SIĘ PO NIM NAWET SILNIEJSZY!  - Poparzyłaś na Sansa, który siedział trzęsąc się z powstrzymywanego śmiechu. Łzy ciekły mu po policzkach, rękami zasłaniał zęby, zaprzeczył Ci skinieniem głowy na nieme pytanie jakie mu posłałaś. Nie. Frisk nie jadł nic z tego co Paps gotował. Musiałaś się zastanowić co dalej robić. Jeżeli to zjesz, powinno przejść przez ciebie normalnie, to nie był główny problem. Ale… nie powinnaś połykać tego typu rzeczy celowo. Trudno było ci uwierzyć w to, że Papyrus nie rozumie iż w jedzeniu metalu czy ćwieków jest coś nienormalnego. Kłamstwa muszą się kiedyś skończyć.
-Nie wiem nic o tym jak działa ciało Frisk… ale ludzkie nie trawią metalu. Zdecydowanie odmawiam zjedzenia tego.  – Poczułaś wibracje telefonu, zerknęłaś na Sansa który machał ręką posyłając Ci spojrzenie. Nie Czacho… musisz to powiedzieć. Już czas skończyć tę farsę. 
-CO… CZŁOWIEKU… ZJESZ TO CO UGOTOWAŁEM! ZAPROSIŁEM CIĘ, PRZYGOTOWAŁEM POSIŁEK, TERAZ MUSISZ TO ZJEŚĆ INACZEJ NIGDY NIE BĘDZIESZ MOGŁA UMÓWIĆ SIĘ ZE MNĄ NA RANDKĘ! – Twoje wkurwienie wzrastało z każdym kolejnym krzykiem Papyrusa. Mówiłaś miło i grzecznie, że tego nie zjesz. Nie możesz zrobić czegoś, czego nie możesz. Szukałaś w głowie jakiegoś tekstu, który mógłby pomóc. To gość który nie przyjmuje odmowy. No i chcesz mieć go na pokojowej stopie, bo zależy Ci na spotkaniach z Sansm. Ta myśl podsunęła Ci pomysł, uśmiechnęłaś się słodko i pochyliłaś w jego stronę
-A-ale… jeżeli będę za silna… nigdy się ze mną nie umówisz – zmieniłaś  temat
-CO? DLACZEGO BYCIE SILNYM MIAŁOBY W TYM PRZESZKODZIĆ?
-Bo… wiesz… jestem dziewczyną… i już jestem tak wysoka jak ty… - Papyrus zmrużył oczy, najwyraźniej nie wierzył w to co właśnie powiedziałaś.
-LUDZIE SĄ NIE DO WYTRZYMANIA! OSZALELIŚCIE? ODKĄD TO WYSOKA SAMICA MA BYĆ CZYMŚ ZŁYM DLA SAMCA? NO I KTO W OGÓLE BYŁBY ZAINTERESOWANY CHODZIĆ NA RANDKI Z KIMŚ SŁABSZYM OD SIEBIE! WASZE STANDARDY SĄ NIE LEPSZE OD ZWIERZĄT, SKUPIACIE SIĘ NA TYM CO NIEWŁAŚCIWE, ŻAŁOSNE I BEZUŻYTECZNE. TO, ŻE PRZETRWALIŚCIE NA TEJ PLANECIE TO TAK WIELKA ZAGADKA, ŻE NAWET JA WSPANIAŁY I OKROPNY PAPYRUS NIE JESTEM W STANIE JEJ ROZWIĄZAĆ. WSZYSCY JESTEŚCIE OCIEMNIALI, GŁUPI, DEBILNI… - Czułaś jak się uśmiechasz, kiedy Papyrus mówił o randkowaniu. A więc potworom nie przeszkadza, że samica jest wyższa i silniejsza od samca. Fakt, że jesteś wysoka i mało dziewczęca dręczył cię dawniej i dręczy cię teraz. Musisz udawać słabą, nie dlatego, że chcesz ukryć wampiryzm, ale też dlatego, bo żyjesz w społeczeństwie pełnym stereotypów. Cholera jasna, kochasz potwory!
-Zdecydowałam! – oznajmiłaś unosząc dłonie do góry. Papyrus przerwał i popatrzył na Ciebie. Sans zerkając na Ciebie zaczął się pocić.
-Zdecydowanie nie strawię tego co mi dałeś Paps, ale zjem to jeżeli to sprawi, że będziesz szczęśliwszy – chwyciłaś za ćwieka, wrzuciłaś go do buzi i połknęłaś. Przeszedł gardłem, to nie było miłe uczucie, ale miałaś to gdzieś. Papyrus się starał i poprawił Ci humor i nie zniszczysz jego. 
-CZ-CZŁOWIEKU! … CO TY?! T-TY AŻ TAK BARDZO CHCESZ SIĘ ZE MNĄ UMÓWIĆ NA RANDKĘ….
-Wiesz co Papy… tak! A jeżeli ty będziesz chciał wybrać się na randkę ze mną, daj mi znać. Normalnie się nie umawiam, ale dzisiaj, czuję że mam szczęście – Sans zaczął się krztusić. 
-SZ-SZ-SZ-SZKODA! ZJEDZENIE TEGO NIE BĘDZIE OZNACZAŁO, ŻE ZACZĘŁAŚ SPEŁNIAĆ MOJE O-O-O-OCZEKIWANIA! - jego twarz była czerwona jak pomidor.
-I tak zjem!
-TO JEDZ! - krzyknął. Poprawiłaś się w siedzeniu czując się zakłopotana, mimo że wiesz już jak trzeba uporać się zresztą obrzydliwego jedzenia. Gapiłaś się na talerz. Połowa lasagnii zniknęła... Szybko zerknęłaś na Sansa. Przyglądał Ci się wyraźnie wkurwiony biorąc niewielkie kęsy swojej porcji. Zauważyłaś, że jego talerz jest niemal w całości pusty. Gdzie podziało się jedzenie? Nie ma mowy, aby zjadł tak szybko. Poczułaś wibracje telefonu, zerknęłaś na Papyrusa nim sprawdziłaś. Jadł skupiony na własnej porcji, cicho, cały czas się rumienił, nie patrzył na Ciebie.

CzerwonaCzacha: udawaj, że jesz! Mówiłem, abyś tego nie robiła

CzerwonaCzacha: dlaczego nie możesz zawrzeć ryja i żreć cicho?

Odpisałaś.

Ty: Musiałam spróbować. Dzięki za chęci.

Podniosłaś wzrok zauważając, że więcej jedzenia zniknęło z Twojego talerza. Sans je jakoś teleportuje? Patrzyłaś na niego, ale on nie drgnął nawet o milimetr. Zaczęłaś skubać delikatnie widelcem w porcji jaka Ci została, z przerażeniem odkrywając, że są tam jeszcze dwa ćwieki. Niechętnie, bardzo powoli i ostrożnie wzięłaś odrobinę na widelec. Trudno było cokolwiek zrobić w takiej ciszy. Sans jakby zrozumiał i chrząknął.
-Więc.. uh... Szefie, jak idzie w akademii?
-JAK ZAWSZE CUDOWNIE. JAK MOGŁOBY IŚĆ INACZEJ? JESTEM NAJLEPSZY Z MOJEJ GRUPY JAK ZAWSZE....
-A... czy ludzie... uh... dobrze cię traktują...? - zapytał nerwowo
-DLACZEGO PYTASZ, BRACIE? WSZYSCY MNIE TRAKTUJĄ PO PRZYJACIELSKU! JAK INACZEJ LUDZIE MIELIBY TRAKTOWAĆ TAKĄ PERFEKCJĘ JAK JA...? - na chwilę zamilkł i wziął głęboki wdech - ...OCZYWIŚCIE, BYŁOBY MIŁO, GDYBY PRZESTALI ZABIERAĆ MI MOJE RZECZY. BEZ WZGLĘDU JAK BARDZO MNIE KOCHAJĄ, NIE POWINNI ZABIERAĆ MOICH RZECZY, BO POTEM MOGĄ BYĆ MI POTRZEBNE. ZABIERANIE ICH NIE SPRAWI, ŻE SIĘ Z NIMI UMÓWIĘ, CZY MOJA PRZYJAŹŃ WZROŚNIE – zauważyłaś, że oko Sansa błysnęło czerwienią, zacisnął ręce na widelcu. Sama też się wkurwiłaś.
-Z-zabierają twoje rzeczy?
-TO NIE ICH WINA, ŻE TAK BARDZO MNIE KOCHAJĄ. NO I UNDYNE POMAGA MI W ZNALEZIENIU ICH, TO CIEKAWE ZAGADKI, CHOWAJĄ JE NAJCZĘŚCIEJ W RÓŻNYCH KOSZACH PO CAŁEJ AKADEMII.
-Wiesz kto to robi? - zapytałaś, teraz byłaś rozwścieczona.
-JESTEŚ ZAZDROSNA O MOICH CICHYCH WIELBICIELI CZŁOWIEKU? OCZYWIŚCIE, NIE WIEM KTO TO ROBI, TO CZĘŚĆ ZABAWY! SĄ ZADOWOLENI Z SAMEGO FAKTU MOŻLIWOŚCI OBCOWANIA PRZY MNIE – byłaś zaskoczona jak bardzo Cię to zdenerwowało. Papyrus zdecydowanie jest prześladowany, choć nikomu nie zrobił nic złego. Poza tym, każdy kto uważa, że wysokie dziewczyny są fajne, musi być dobrą osobą.
-Potem zadzwonię do Undyne.. - mruknął cicho Sans
-CO TAM MÓWISZ? WIESZ, ŻE NIE ROZUMIEM TWOJEGO MAMROCZENIA
-P-pytałem co u Undyne.
-NIC JAK ZAWSZE. WIESZ, ŻE UWAŻAŁA IŻ JEJ SIŁA FIZYCZNA NA FIZYCZNYCH ZAJĘCIACH BĘDZIE LEPSZA NIŻ MOJA? CHCIAŁABY! PATRZYŁEM JAK BIEGNIE, ŻAŁOŚNIE. PRZEŚCIGNĘŁA LUDZKĄ SAMICĘ TYLKO RAZ! WIEDZIAŁEŚ, ŻE LUDZKIE SAMICE SĄ MNIEJ WYTRZYMAŁE FIZYCZNIE? ŚMIESZNE! NO I OCZYWIŚCIE NA KOŃCU ŁAPAŁA ODDECH, JAK ZAWSZE. TO ISTOTNE, NIE OKAZYWAĆ SŁABOŚCI PRZY LUDZIACH BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO!
-Łooooo, pokonałeś ich? - Zazwyczaj ludzie w policji powinni mieć dobra kondycję.
-OCZYWIŚCIE, ŻE TAK NYEH HEH HEH. ICH BIEG NA DYSTANS NIE BYŁ KRÓTKI CO PRAWDA ALE JA, WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS, POKONAŁEM ICH I PRZESZEDŁEM TEST. NYEH HEH HEH. SZCZERZE LUDZIE ZDOLNOŚCI FIZYCZNE SĄ PONIŻAJĄCE. A JA MYŚLAŁEM, ŻE BĘDĘ SIĘ SZKOLIŁ Z ELITĄ NA POWIERZCHNI!
-To zajebiście, zasłużyłeś sobie na tytuł szefa
-CZ-CZŁOWIEKU! POWIEDZIAŁEM CI, ŻE W TEN SPOSÓB SIĘ ZE MNĄ NIE UMÓWISZ!
-Ale ja tylko mówię, że jesteś niesamowity, nic nie knuję! - Papyrus szybko wsadził widelec do ust rumieniąc się.. Ok... to całkiem... urocze?
-S-SANS... CZAS NA TWOJE COTYGODNIOWE OCENIANIE – zmienił temat nadal się rumieniąc
-Co...ooo.. Szefie... przed...
-ZDAŁEŚ – Sans siedział nieruchomo.
-A-ale Szefie, nawet nie...
-CISZA SANS! NIE CHCĘ MARNOWAĆ CZASU NA ZADAWANIE CI PYTAŃ. JUŻ WSZYSTKO WIEM. WŁAŚCIWIE, MIESZKANIE JEST CZYSTSZE NIŻ W ZESZŁYM TYGODNIU. AŻ TRUDNO MI W TO UWIERZYĆ. TAK JAKBY KTOŚ... CI POMAGAŁ – Sans zerknął w Twoje oczy, oboje postanowiliście nic nie mówić o Twojej pomocy. Popatrzyłaś na talerz, poza wstrętnym sosem nie było nic. Talerz Sansa też był pusty. -CZŁOWIEKU... WIDZĘ, ŻE SKOŃCZYŁAŚ SWOJĄ PORCJĘ. WIDZĘ, ŻE CHCESZ WIĘCEJ
-Właściwie... jestem pełna – pogładziłaś się po brzuchu – Nie jem zbyt wiele.
-TO WIDAĆ PO TWOICH WĄTŁYCH RĘKACH. TSK... NIE MUSISZ MNIE BŁAGAĆ. POZWOLĘ CI ZABRAĆ TROCHĘ DO DOMU
-Uhhh. Taaak. Nie mogę się doczekać, aż zjem to jutro na śniadanie.
-SANS! PUDEŁKA! SZYBKO! - Sans wstał z krzesełka poszedł do kuchni i przyszedł z plastikowym opakowaniem z pokrywką, Papyrus wypełnił je całe wrzucając resztki lasagnii z głównego talerza. Zamknął i położył przed Tobą uprzednio zabierając talerz, by udać się z nim do zlewu. Potem chrząknął i popatrzył na Ciebie. - Z-Z WIELKIM SMUTKIEM MUSZĘ CIĘ POINFORMOWAĆ, ŻE.. SANS ZNISZCZYŁ KASETĘ KIEDY JĄ ZATRZYMYWAŁ. - Popatrzyłaś na niższego brata, który właśnie sprzątał ze stołu. Znowu zaczął się pocić.
-Naprawdę... a możesz mi powiedzieć, jak się skończył? - Byłaś pewna, że z kasetą nic nie jest. Dlatego najwyraźniej widziałaś coś czego widzieć nie powinnaś, a więc chodziło o coś z ludzką duszą. Sans poruszył się niezręcznie stając za bratem.
-LUDZKI NAJEŹDŹCA ZOSTAŁ USUNIĘTY Z PODZIEMIA, A METTATON NAGRODZONY PRZEZ KRÓLA ASGORA – oznajmił nerwowo. Postanowiłaś odpuścić. Oboje wyglądali na speszonych. Potem wypytasz Sansa jak tylko odetchnie po goszczeniu brata. - N-NIE MARTW SIĘ CZŁOWIEKU! JEST WIELE INNYCH FILMÓW I PROGRAMÓW... MAM JE WSZYSTKIE! NIC SIĘ NIE STAŁO, ŻE PRZEGAPISZ ZAKOŃCZENIE TEGO.
-Uhhh, jasne. Z przyjemnością zobaczę więcej – Papyrus poszedł do siatki z kasetami i zaczął ją przeglądać raz jeszcze. Zauważyłaś, że kilka z nich było oznakowanych jako „METTATON VS CZŁOWIEK”. Usiadłaś obok Sansa, który już rozłożył się na kanapie – AHH TO BĘDZIE IDEALNE – Wsadził kasetę „ZAKAZANA MIŁOŚĆ, METTATON W RAJU”, odpalił telewizor i usiadł obok Ciebie. Przez kilka kolejnych godzin widziałaś tylko Mettatona. Zaczęło robić się późno, skończył się któryś tam odcinek maratonu gotowania z Mettatonem. Musisz przyznać, że się znudziłaś. Wszystko było ciekawe tylko dlatego, że było złe, nie trafiało jednak do Ciebie nic z tego. Sans usnął dawno temu. Oddychał spokojnie przez swoje zęby. - WIEM, ŻE TO DLA CIEBIE TRUDNE, ALE TUTAJ MUSIMY SKOŃCZYĆ
-Oh... jasne Wielki Szefie – wstałaś i poprawiłaś ubranie. Sans leniwie podniósł głowę nie będąc pewnym co się dzieje. Papyrus zebrał swoje VHS i odtwarzacz, nałożył buty. Kiedy skończył popatrzył na Ciebie tak, jakby chciał coś powiedzieć. - Uhhh, tak Papsiu?
-WYPLUJ TO! WIEM, ŻE TEGO PRAGNIESZ
-Co?
-WIEM, ŻE SIĘ WSTYDZISZ, ALE NIE ZASZKODZI ZAPYTAĆ. - O nie.. czy on naprawdę chce, abyś zaprosiła go na... - DOBRA! JA TO ZROBIĘ! - Wykrzyczał swój numer i po chwili zrozumiałaś.
-Oh... OHHH! - otworzyłaś komórkę i podeszłaś do niego. Raz jeszcze podał Ci numer a Ty jemu. Zapisałaś go jako Wielkiego Szefa, bo wszystko dla Ciebie to gra. Miałaś podejść do stołu, ale Papyrus Cię powstrzymał.
-CZŁOWIEKU, WYCHOWAŁAŚ SIĘ W STODOLE? ROBISZ WSZYSTKO ŹLE!
-Chyba... zapomniałam... o czym zapomniałam? - Papyrus naprawdę powinien mówić Ci dokładnie to o co mi chodzi.
-ZAWSZE JAK PODAJESZ TELEFON MUSISZ DAĆ ZDJĘCIE. LUDZIE ZAWSZE O TYM ZAPOMINAJĄ.
-Oh... mogę ci jedno wysłać – na chwilę się zarumienił
-W-WŁAŚCIWE... W-WOLAŁBYM GDYBYŚ... - patrzyłaś jak wielki i straszny szkielet wierci się. - J-JA ZAWSZE...
-Chce zrobić sobie z tobą zdjęcie – szepnął Sans cicho stojąc za Tobą tak, abyś tylko Ty usłyszała. Oh. Jego telefon mógł robić zdjęcia. Choć nadal to stary model. Ale i tak jest krok dalej od Sansa...
-Zróbmy sobie zdjęcie i dodajmy do naszych numerów.
-O-OCZYWIŚCIE, ŻE TEGO CHCESZ! CIESZ SIĘ, ŻE MAM APARAT, ABYŚ UWIECZNIŁA TĘ CHWILĘ ZE WSPANIAŁYM I PRZERAŻAJĄCYM PAPYRUSEM – Przesunęłaś się i przerzuciłaś swobodnie rękę przez jego ramię. Czułaś przez jego czarną kurtkę kości. Podniósł telefon i uśmiechnęłaś się szeroko. Zrobił zdjęcie. Potem przyglądałaś się jak przegląda kontakty w swoim starym telefonie, walczyłaś ze śmiechem. Miał wiele na literę C. Człowiek Kasia. Człowiek z pracy. Człowiek wolny w bieganiu. Człowiek o czerwonych butach. Człowiek kapitan. Człowiek Frisk. Człowiek Pani z recepcji. Przy każdym miał zdjęcie, na większości z nich ludzie byli przerażeni. No i jedna paniusia była blada jak ściana jakby zaraz miała zemdleć. Zatrzymał się na kontakcie Człowiek Sansa. Zacisnęłaś usta, aby nie zaśmiać się. To dlatego, że jesteś jego sąsiadką, tak? Jesteś Ludzką sąsiadką Sansa? Człowiekiem Sansa? Dodał zdjęcie, teraz się uśmiechałaś. To różniło się od reszty, Ty byłaś spokojna, za to Papyrus wyglądał na zestresowanego faktem, że go obejmujesz. Co możesz powiedzieć, jesteś zajebista...
-Musisz mi je przesłać, Wielki Szefie
-TSK... WYGLĄDA NA TO, ŻE NIE MAM INNEGO WYJŚĆIA. - wysłał Ci je i dodałaś zdjęcie do kontaktu z nim. - WIEM, ŻE BĘDZIESZ MIAŁA POTRZEBĘ PISANIA DO MNIE CAŁY CZAS, ALE USZANUJ PRYWATNOŚĆ I OGRANICZ TO DO MINIMUM. NIE ODPISZE NA WSZYSTKO CO DO MNIE NAPISZESZ. NO I NIE DZWOŃ NOCĄ! - przytaknęłaś. To brzmiało logicznie. - D-DOBRZE.. POZWOLĘ CI SIĘ ZE MNĄ JESZCZE SPOTKAĆ! - I z tymi słowami zniknął za zamkniętymi drzwiami. Sans westchnął stojąc obok. Papyrus naprawdę potrafił być stresujący.
-Twój brat naprawdę nie chce się ze mną umówić... prawda? - zapytałaś rozkoszując się ciszą.
-Mówiłem, że nie jest zainteresowany
-Czuję, że to bardziej twoje zdanie
-Jemu tylko.. podoba się twoje zainteresowanie
-Całe szczęście – odetchnęłaś.
-Coś ci się nie podoba w moim bracie?
-Nie... chodzi o to, że... Nie umawiam się. Twój brat może ma ciężki charakter, ale mam wrażenie że szybko się do mnie przywiązuje.. To całkiem słodkie, tak właściwie.
-Kurwa! Nie pierdol takich głupot o nim! Zaraz się porzygam!
-Aaaaa, robisz się zazdrosny? Nie martw się Czacho, zawsze będziesz moim najsłodszym numer jeden wśród kościotrupów.
-Jesteś popierdolona
-Hahahaha aaah daj spokój, przyznaj to.
-Nikt o zdrowych zmysłach by się z tym nie zgodził.
-Jestem pewna, że znajdę kilka osób
-Kurwa nie – podeszłaś do stołu koło dodatkowego krzesła, chwyciłaś za pudełko wypełnione trucizną.
-Nie zapomnij, że mamy pracę w domu strachów za jakąś godzinę.
-Ta, ta... - podeszłaś do drzwi, lecz nim wyszłaś popatrzyłaś na niego. Teraz możesz zapytać
-Swoją drogą, zobaczyłam dzisiaj coś ciekawego. - westchnął
-Co?!
-O co chodziło z tym, że potwory mogą zabierać dusze zmarłych ludzi? - natychmiast zaczął się nerwowo pocić.
-O-o czym ty gadasz? - wsadził ręce do kieszeni zaciskając je w pięści
-Łaaaał, ssiesz w kłamaniu.
-T-to nic, nie masz się czym martwić – pocił się coraz bardziej
-Nie martwię się.
-N-nie?
-Nie robicie tego na powierzchni, prawda?
-Oczywiście, że nie.
-Więc nie ma czego się bać
-...Kurwa! Ty się kurwa niczym nie martwisz? Dlaczego jeszcze nie ocipiałaś? - uniósł głos
-Powiedziałeś, że już tego nie robicie.
-Ta, ale znaleźliśmy się pod górą bo myśleliście, że to robimy!
-.... Zaraz.. co?
-A jak myślisz, dlaczego nas tam zamknęliście?
-...Oh – nikt nie wie dlaczego tam byli. Wszystkie potwory powiedziały, że dawno temu była wojna i potwory przegrały. Wygląda na to, że ta zaczęła się przez ludzką obawę odnośnie możliwości zabierania dusz po śmierci przez potwory. - Nie martw się, nikomu nic nie powiem. Rozumiem, co może się stać, jeżeli ludzie się dowiedzą. Cokolwiek robiliście w Podziemiu, to przeszłość.
-...Nie rozumiem, dlaczego się nie boisz – skrzyżował ręce
-Pamiętasz co wcześniej powiedziałam? Znasz mnie Czacho, a ja znam ciebie. Znam twojego brata i Muffet która pracuje w cukierni i znam tego kota, który ma późne zmiany w MTT. Poznałam tego wielkiego wilkołaka. Nikt nie wydaje mi się typem kogoś, kto mógłby coś takiego zrobić. Nie będę oceniać całego gatunku ponieważ w przeszłości ktoś zrobił coś złego.
-Więc co, naprawdę myślisz, że każdy kto chce, może stać się dobry jeżeli spróbuje?
-Tak! Właśnie tak! - wiesz to, bo tym kimś jesteś Ty. Zabiłaś setki własnymi rękami, wiele Cię kosztowało powstrzymanie się. Jesteś chodzącym dowodem na to, że nawet najgorsza osoba może się zmienić. Oni nie zasługują na to, aby byś postrzegani pod pryzmatem tego co działo się w Podziemiu.
-Tsk... ty... ty nie rozumiesz. Nikt nie może się zmienić. Są rzeczy, jakie na zawsze zostają na twojej duszy.
-Mogą, jeżeli na to pozwolisz.
-Tylko dlatego, że to mówisz, nie znaczy, że to prawda
-Szkoda, przeszłość to przeszłość
-Przeszłość się powtarza.
-Zawsze coś się z zmienia, to właśnie dlatego przyszłość jest zajebista.
-Jesteś... jesteś idiotką!
-A ty wściekasz się o nic.
-Pierdolony debil.
-Zbyt negatywnie się oceniasz.
-Jesteś w całości i nieodwracalnie szurnięta
-A ty słodki, więc się zamknij
-NIE O TYM KURWA GADAMY!
-Hahaha szkoda, nadal jestem twoją przyjaciółką. Mam gdzieś jak bardzo nie chcesz się do tego przyznać. Będziesz ze mną, aż będziesz starym, pocącym się potworem.
-Spotka cię śmierć jeżeli myślisz, że nic złego cię nie spotka
-O nie! Będę żyć wiecznie... wiecznie i zawsze! Będę świadkiem jak potwory i ludzie zaczynają razem pracować. Polecę w kosmos i wszystko zobaczę! A kiedy kosmos sam się zniszczy, znajdę sposób i dalej będę żyć!
-O czym ty kurwa mówisz?
-Jesteś zły, bo wiesz, że będę twoją przyjaciółką przez resztę twojego życia
-Oszalałaś... pierdolone odważne dusze są najgorsze. Posrani głupcy, myślą że nic ich nie zrani. Nie biorą pod uwagę żadnego ryzyka
-Rany, te dusze są zajebiste! Chcę się z jedną zaprzyjaźnić.
-GAAAAHHH, kurwa mać, po chuj ja w ogóle staram się do ciebie przemówić?
-Bo się o mnie martwisz i mnie kochasz
-Kurwa nie
-Nie to wczoraj mówiłeś.
-Wszystko musisz sprowadzić do pierdolonych kawałów o seksie
-Nie, po prostu zwykłych kawałów o seksie – Sans schował twarz w rękach, położył głowę na poduszce na kanapie i zaczął krzyczeć. - No już już. Wykrzycz się Czacho. Wiesz, że mam rację – zachichotałaś patrząc na niego kiedy darł się wkurwiony na kanapie. Na Ciebie może się wściekać i drzeć, ale nie pozwolisz, aby źle myślał o sobie. Cokolwiek zrobił w przeszłości, dla Ciebie nie ma znaczenia. Nie pozwolisz, aby myślał, że jest inaczej. Nadal trzymał głowę w poduszce kiedy zabierałaś krzesełko z uśmiechem – Do zobaczenia za godzinę Czacho. - Wyszłaś z mieszkania kiedy nadal warczał w kanapę.












Autor: astrobullet
Tłumaczenie: Melinda
Autor obrazka: Kaweii
Insporacja: klik

-Pieprzyć Cię! - Wrzasnął Palette trzaskając drzwiami.


To kolejny raz, gdy Palette się wkurza bez powodu. Cray tylko zwrócił mu uwagę, że dobrał nieodpowiedni ścieg do zszywania dziury w koszuli, a ten zrobił z tego awanturę.


Tym razem nie będzie płakał oooo nieeee, jak Cray ma plan to się go trzyma. Podszedł do drzwi pokoju, w którym siedział Palette i zapukał.


-Kto zrobi mi obiad? - spytał przez dziurkę od klucza.


Nie otrzymał żadnej odpowiedzi więc dodał:


-wiem, że tam jesteś, mów kiedy będzie coś do jedzenia!


-Kiedy ty się odwalisz ode mnie?! - wrzasnął Palette.


-Ja nie po Ciebie. Głodny jestem.


-To se weź zrób! - warknął.


Cray poszedł do kuchni i otworzył lodówkę. Wyjął na blat wytłaczankę jajek, i mrożonki. Nalał oleju do frytkownicy i trochę na patelnię po czym otworzył worki z żywnością.


Wsypał zamrożone frytki do głębokiego oleju, a mieszankę warzywną na patelnię. Poczekał chwilę, aż wszystko się usmaży i wyłożył trochę wszystkiego na dwa talerze. Na sam koniec usmażył cztery jajka sadzone, które podzielił na pół. Ładnie nakrył do stołu i zawołał:


-Palette! Obiad!


Nie trzeba było długo czekać, aż ten zejdzie zwabiony zapachem posiłku.


-Nie przekupisz mnie. - warknął siadając do stołu.


-Nadal jestem na Ciebie zły za twoje zachowanie, ale uznałem, że musisz coś jeść.


Palette wbił wzrok w talerz myśląc. Jakim prawem Cray jest na niego zły? Przecież to on zaczął tę głupią kłótnię.


Z zadumy wyrwał go odgłos talerzy wkładanych do zlewu. Cray skończył jeść gdy Palette był dopiero w połowie. Wyszedł bez słowa zostawiając go samego.


Po jakiś 10 minutach Palette stanął w progu "biura" (tak nazywali pokój, w którym Cray pracował) i wrzasnął:


-Hej ty! Dlaczego tak mnie traktujesz?!


-Bo nigdy nie przepraszasz za swoje błędy. - odpowiedział spokojnie wstając z krzesła.


-Moje błędy?! Przecież to ty mi wmawiasz, że źle się sprawuję, a potem mnie ignorujesz! - Palette aż drżał ze złości.


-Może gdybyś był dla mnie milszy miał bym powód do rozmowy z tobą! - Cray podniósł głos podchodząc bliżej.


-Po co mam być miły dla kogoś takiego jak ty?!


-Mogę powiedzieć to samo!


-Wiesz co? Nienawidzę Cię! - Palette aż kipiał stając 20cm od Cray'a.


-Ja bardziej Cię nienawidzę! - krzyknął.


Patrzyli się sobie w oczy tocząc zażarty bój o dominację cały czas zmniejszając dystans.


-Nienawidzę tej twojej przystojnej facjaty! - ciągnął Palette.


-A ja nienawidzę twoich pięknych oczu!


Teraz już praktycznie się dotykali nadal warcząc.


-Nienawidzę faktu, że chcę Cię pocałować!


-Bardzo źle, bo chcę cię pocałować tak mocno, że nie będziesz miał sekundy na złapanie oddechu.


Bingo! Plan Cray'a przynosi efekty!


Przywarli do siebie złączeni w pocałunku i trwali tak wyjątkowo długo. Gdy wreszcie się od siebie odsunęli spojrzeli sobie w oczy szukając odpowiedzi na pytanie.


Praktycznie w tym samym momencie powiedzieli "zgoda" i się zaśmiali.


-Tooo będziemy tu stać czy idziemy do sypialni? - Spytał Palette.


-Ty już znasz odpowiedź~

Autor: Wichan
Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Mój hałaśliwy sąsiad nocą
Wycieczka do Muffet
Czerwony z wściekłości
Nocą idę się napić
Prezent dla Sansa
Twoja śliczna mała mamusia
Wyrównanie rachunków
To nie tak, że nie chcę z tobą grać w gry...
Nie bałem się czy coś
Burza
Mamusiu, co to znaczy drżąca dusza?
Kulminacja pisania RPG
Wrażliwiec
Piątkowy Szkielet
Rodzinny obiad z Sansem
Umowa z Papyrusem
Jedząc ze Szkieletami
Przyjaciele
Spotkanie organizacyjne
Osąd i teleportacja
Sans i jego skarpetki
Nawiedzony dom - Dzień Pierwszy
Mój szkieleci stalker
Sprzątanie z Sansem
Straciliśmy piąte koło u wozu! (obecnie czytany)
Trucizna Papyrusa
Trzy wariatki i Sans
Głaskanie Sansa
Halloweenowe krzyki
Prośba Burgerpantsa
Kolacja u Grillbiego
Łowca potworów
Wywiad Sansa
Przyłapana na gorącym uczynku
Czas na porządki
Potworna zupa
Ciężka noc
Sklep Króliczka
Sklep w sklepie
Bawiąc się z Tobą [+18]
~Kolejne rozdziały tutaj~
-Co...? To nie może być coś gorszego niż twoja kuchnia z zeszłego tygodnia. Z tego co wiem gotował z kimś i wygrał – patrzyłaś na Sansa. Cóż.. chyba wygrał. Choć RybaŚmierci21 cały czas zaprzeczała, kiedy Papyrus regularnie informował o tym na swoim koncie w UnderNecie.
-Heh... Undyne nie jest lepsza od niego. Oboje są okropni – Sans się zaśmiał
-Więc... o jakim poziomie okropnego jedzenia mówimy?
-Paniusiu... moje zeszłotygodniowe gotowanie było ambrozją. - Patrzyłaś na niego czekając, jak obróci to w jakiś kawał. Lecz nic się nie stało. Mówił poważniej.
-Czy.. umrę jeżeli to zjem? - powoli zaprzeczył nadal nie patrząc na Ciebie.
-Chyba... nie.... dzieciak jadł i przeżył... Nic nie powinno .. ci być? - wyraźnie starał zapewnić samego siebie w tym przekonaniu równie mocno jak Ciebie. Zaczynałaś się martwić. Twoje ciało nie było w stanie przyjmować jedzenia innego niż krew. Możesz zjeść niewielką ilość co kilka dni. Masz też bardzo wyczulony zapach, nie zjesz nic co nie pachnie dobrze. Zapach jest bardzo ważny.
-Czacho... mój żołądek jest słaby. To dlatego w większości przyjmuję posiłki w formie pitnej. - Popatrzył na Ciebie wyraźnie zdenerwowany.
-Jesteś taka słaba! Wszystko może cię zabić! I to ty się mnie pytałaś jakim cudem przeżyłem z jednym HP?!
-To wszystko kwestia perspektywy. - Zachichotałaś chowając usta za dłonią. Miałaś kilka słabości, jasne, ale biorąc pod uwagę Twoje silne strony, to nic – Znaczy się... postaram się zachowywać dobrze. Ale nie obiecuję nic. Powiem mu, że nie jestem głodna czy coś jeżeli będzie naprawdę źle. - Sans popatrzył na Ciebie nim westchnął.
-To... nie zadziała w jego przypadku. Ja... uh... Zobaczę co mogę zrobić... z jedzeniem – przyglądałaś mu się starając zrozumieć, co planuje.
-Co to znaczy?
-Nie jedz. Zajmę się tym – nie patrzył na Ciebie.
-Do...bra? - Przesunął się tak, abyś mogła wyjść. Podeszłaś naprzeciw jego drzwi. Już miałaś pociągnąć za klamkę i wejść, kiedy zobaczyłaś niebieską otoczkę przytrzymującą je na swoim miejscu. Popatrzyłaś na kościotrupa przez ramię. - Czacho? - Jedno jego oko zniknęło, podczas kiedy drugie jarzyło się. Czułaś jak dookoła was powietrze robi się gęstsze.
-Nie wiem czego oczekiwałaś w zeszłym tygodniu. Lecz jeżeli jeszcze raz będziesz tak traktować mojego szefa... - Patrzyłaś na dół na jego twarz. Mówił poważnie. Powoli na Twoją twarz wchodził szczwany uśmieszek, przyjęłaś wyzwanie.
-Hoh? - pochyliłaś się by być na równi z jego czaszką – A co się stanie, jeżeli będę się dalej tak zachowywać? - obniżyłaś głos. Zauważyłaś, jak krople potu pojawiają się na jego głowie. Jego uśmiech powoli zelżał. Nagle, jego źrenice całkiem zniknęły
-Będziesz miała pecha – Oboje staliście i patrzyliście się na siebie. Był naprawdę bardzo poważny. Naprawdę musi kochać swojego brata. Nagle zaczęłaś cicho rechotać.
-Ohhh Czacho... Nie mogę uwierzyć, że mi grozisz – chichot zamienił się w pełen śmiech. Niewielki kościotrup przed Tobą zacisnął pięści. Wróciły jego źrenice, pojawił się rumieniec. Zrobił krok do tyłu.
-J-ja nie... J-ja tylko... - zaczęłaś śmiać się głośnie, co powstrzymało jego odpowiedź.
-Trzeba więcej niż twoja mordka aby mnie wystraszyć
-J-ja nie chciałem... J-ja chciałem się upewnić, że ty..
-Hahahaha! Zniszczyłeś mi rzeczy swoimi kośćmi hehehe. Za pomocą magii rzucałeś moim ciałem po mieszkaniu hahahaha! No i zakradłeś się do mojego mieszkania z dakimakurą! A mimo to ja nadal chcę być twoim przyjacielem! Naprawdę myślałeś, że twoja mała, słodka czaszeczka jest w stanie mnie przestraszyć? - jego niewielki rumieniec zamienił się w gorącą czerwień.
-Co do kurwy?! Nie mów kurwa...
-Ty! Grozisz mi! Serio, mi! Hahahaha! Nie robiłeś tego hahaha.... od czasów Czarownego.. Co? Tęsknisz za nim, czy coś?
-Jakim kurwa sposobem miałbym tęsknić za tym małym gównem?!
-Hahahaha! Nie bój się Czacho, on jest częścią mnie. Mój wewnętrzny dwunastolatek. Hehehehe! Nie musisz za nim tęsknić!
-J-ja próbowałem tylko... PRZESTAŃ SIĘ ŚMIAĆ! - Oczywiście, jego krzyki sprawiały, że śmiałaś się bardziej. Oparłaś się plecami o drzwi, dłoń położyłaś na brzuchu który zaczynał już boleć ze śmiechu.
-Na gwiazdy... Czacho! Hehehehe! Zachowujesz się tak jakbyś mnie nie znać?! - Opuścił ręce.
-Z-znam... J-ja tylko
-I po tym wszystkim nadal mi nie ufasz! Hahaha! I co jeszcze? Myślisz, że się w nim podkochuję?
-Co.. co ty kurwa mówi...
-O rany... Hahaha.... Nie mogę uwierzyć, że nie ufasz mi na tyle, aby posądzać mnie o jakieś plany wobec twojego brata!
-J-jesteś człowiekiem... więc... - Przerwałaś łapiąc oddech. Zaczęłaś ocierać łzy z oczu.
-Czacho... znowu wyskakujesz z rasizmem?
-Słuchaj... n-nie jesteś aż taka zła... - poprawił się – Ale ludzie są zdolni do wielu złych rzeczy
- No i?! Jestem sobą! Znasz mnie!
-Znam... tylko... - nagle poczułaś jak drzwi ustępują zza Twoich pleców. Otworzyłaś szerzej oczy czując jak powoli lecisz do tyłu. Nim jednak uderzyłaś tyłkiem o ziemię, poczułaś jak para dłoni Cię łapie. Zauważyłaś ślepia brata Sansa
-Cześć... Papyrus...
-SANS! DLACZEGO TEN OBLEŚNY CZŁOWIEK NA MNIE LECI? - warknął na brata. Sans patrzył na wysokiego potwora przez chwilę, wtedy nagle jego uśmiech się poszerzył. Zachichotał. - NIE BĄDŹ KRETYNEM SANS! NIE CHODZIŁO MI W TYM ZNACZENIU! DOSŁOWNIE! TO OCZYWISTE, ŻE JUŻ MA WOBEC MNIE SWOJE OBRZYDLIWE ZAMIARY! - uśmiech Sansa lekko zadrżał.
-Nie wiem Szefie, ale ładny chwyt.
-SANS! DLACZEGO MUSISZ NISZCZYĆ ŚWIĘTOŚĆ NASZYCH RODZINNYCH POSIŁKÓW SWOIM OKROPNYM POCZUCIEM HUMORU?
-Moje kawały dodają pikanterii żarciu.
-SANS!
-Właśnie, nie niszcz mojego rodzinnego posiłku swoim okropnym poczuciem humoru – zaśmiałaś się.
-Nie jesteś moją ro...
-SANS! TA OBRZYDLIWA LUDZKA KREATURA DAŁA CI TYTUŁ! KIEDY? - Sans stał w niezręczności przez chwilę, nie wiedział co odpowiedzieć. Postanowiłaś zrobić to za niego.
-To... to część jego nicku z gry – Papyrus postawił Cię na równe nogi, byłaś zaskoczona siłą kogoś kto nie ma mięśni. Jego dłonie zacisnęły się na Twoich ramionach, patrzył Ci prosto w oczy.
-ROZKAZUJĘ, ABYŚ TEŻ DAŁA MI TYTUŁ! - Że... co... Wymyślanie nicków nigdy nie było Twoją mocną stroną.
-Raaa... uh.. Nie jestem w tym dobra
-NIE PRZEZWISKO KRETYNKO. PRZEZWISKA SĄ DLA BEZNADZIEJNYCH PRZYJACIÓŁ, TYTUŁY SĄ DLA WOJOWNIKÓW- Przypomniał Ci się pseudonim jakim się posługuje w UnderNecie... ZłaCzacha...
-Um.... Zły gość...? - Okropne, ssiesz w tym.
-TSK... MNIEJSZA. NIE NADAJESZ SIĘ DO TEGO – Puścił Cię i udał się do kuchni. - DOKŁADNIE TAK SAMO OKROPNA JAK TEN IDIOTA SANS. NO I WŁAŹCIE DO ŚRODKA! - krzyknął. Sans wślizgnął się do mieszkania zamykając za sobą drzwi. Popatrzyłaś na niego, a on wzruszył ramionami. Podszedł do kanapy i włączył telewizor. Poszłaś za nim kierując się w swoje ulubione miejsce, lecz nim to zrobiłaś, grzecznie zapytałaś.
-Czy... uh.. potrzebna ci pomoc w kuchni? - zaproponowałaś Papyrusowi.
-JESZCZE CZEGO! ABYŚ ZNISZCZYŁA MOJĄ POTRAWĘ? NIGDY! TWOJA OBECNOŚĆ ZNISZCZYŁABY IDEALNY BALANS MOJEGO PROFESJONALNEGO GOTOWANIA! LEŃ SIĘ DO WOLI NA KANAPIE KIEDY JA WSPANIAŁY OKROPNY PAPYRUS PRZYGOTUJĘ GENIALNY POSIŁEK. NYEH HEH HEH HEH. - Wyprostował się trzymając w rękach łyżkę. Przez chwilę wgapiałaś się w niego, wzruszyłaś ramionami i usiadłaś na kanapie. Popatrzyłaś na telewizję. Leciał jakiś program z robotem ten sam co był w zeszłym tygodniu. To ten, którego Sans nazwał atrakcyjnym potworem. Wygląda na to, że prowadził jakiś program telewizyjny w którym ludzie mieli rozwiązywać nagrody. Za każdym razem kiedy gracze źle odpowiedzieli wpadali do wody. To ciekawe, Mettaton cały czas komentował jak tragiczny był ich upadek.
-Więc... zaraz.... jak może to kręcić, skoro potworom nie wolno opuszczać miasta?
-On... - nim wyjaśnił przerwano mu
-CO JEST CZŁOWIEKU? CZYŻBYŚ BYŁA ZAINTERESOWANA PRACĄ WSPANIAŁEGO METTATONA, ZABÓJCZEGO ROBOTA? - Papyrus usiadł na kanapie słysząc Twoje pytanie. W dłoni trzymał łyżkę w sosie pomidorowym.
-Aaaa tak... wydaje się fajny – Sans wywrócił oczami siedząc po drugiej stronie kanapy
-FAJNY? GŁUPI CZŁOWIEKU, ON JEST PONAD TO! METTATON TO OKAZ POTWORZEJ GRACJI. OPANOWAŁ DO PERFEKCJI TRZY NAJWAŻNIEJSZE RZECZY DLA POTWORÓW. UMIEJĘTNOŚĆ SPRAWIANIA BÓLU, KARANIE I ZAGADKI. WSZYSTKO W JEGO WYKONANIU JEST PERFEKCYJNE POD KAŻDYM WZGLĘDEM. TO MNIE NIE DZIWI, ŻE WASZ ŻAŁOSNY LUDZKI RZĄD ZROBIŁ WYJĄTEK DLA NIEGO I POZWOLIŁ MU OPUŚCIĆ MIASTO ABY ROZNOSIŁ POTWORZĄ CHWAŁĘ NA CAŁY ŚWIAT! - Starałaś się patrzeć na twarz Papyrusa kiedy mówił, ale zamiast tego nie mogłaś oderwać wzroku od łyżki jaką trzymał.
-Uhh... Szefie... - oczy Sansa również patrzyły na łyżkę – Cz-czy nie po-powinieneś...
-SANS, NIE PRZERYWAJ TEJ WAŻNEJ ROZMOWY. TAK JAK MÓWIŁEM CZŁOWIEKU. METTATON TO WYJĄTEK I MOŻE PODRÓŻOWAĆ BY ROBIĆ SWOJE SHOW. CZY TO NIE WSPANIAŁE? - popatrzył na Ciebie spodziewając się Twojej twierdzącej odpowiedzi.
-Ja.. uh... nie widziałam jeszcze zbyt wiele jego produkcji. Ale to co już widziałam to mi się podoba – starałaś się być szczera. Nie przepadałaś za telewizją. Oglądałaś kilka programów i tak, kilka dobrych anime, ale to było dawno. Powiedzmy sobie szczerze, wolisz gry. Kropla sosu pomidorowego na łyżce zaczęła skapywać powoli niebezpiecznie zbliżając się do ręki Papyrusa.
-TA... WIDZĘ, ŻE MUSZĘ... DOKSZTAŁCIĆ CIĘ W TYM – zmrużył oczy – TO PEWNE, ŻE CZŁOWIEK TWOJEGO POKROJU, KTÓRY CHCE SIĘ ZE MNĄ ZADAWAĆ, MUSI BYĆ DOINFORMOWANY. OBOWIĄZEK SPOCZYWA NA MNIE, DLATEGO JA, WSPANIAŁY I STRASZNY PAPYRUS ZNIOSĘ MĘKĘ PONOWNEGO ZOBACZENIA WSZYSTKICH PRODUKCJI METTATONA, DLA TWOJEGO DOBRA, NYEH HEH HEH! - Sans westchnął – MOŻE PO TYM, BĘDZIESZ O MAŁY KROCZEK BLIŻEJ BY SPEŁNIĆ MOJE WYSOKIE OCZEKIWANIA, JESTEM TEGO PEWNY. ZACZNIEMY Z PIERWSZYM NAGRANIEM.... PO KOLACJI OCZYWIŚCIE – nim kropla spadła na jego rękę, wstał z kanapy i udał się do kuchni. A więc szykuje coś z pomidorów. Oparłaś się o kanapę oglądając przedstawienie tyło z połowicznym zainteresowaniem. Poczułaś wibracje telefonu.

CzerwonaCzacha: masz pojęcie w co się wpakowałaś? 

Popatrzyłaś na Sansa, nadal oglądał telewizję.

Ty: Nie... a co? Jest aż tak źle?

Przyglądałaś się, jak odczytuje wiadomość. Zdzielił Cię spojrzeniem. Zachichotał cicho i dalej oglądał telewizję. Ej, nie odpowiadaj w ten sposób.... Co to ma w ogóle znaczyć? Czacho, co zamierza Twój brat? Z myśli wyrwał Cię dziwny głos z kuchni. Coś jakby się gotowało, lecz nie to Cię zmartwiło. Coś stukało w tle. Zerknęłaś z kanapy w stronę kuchni. Papyrus nie miał na dłoniach rękawic, w dłoni dosłownie zgniótł cebulę. Pozostałe warzywa na stole również były zgniecione. Obok niego gotował się garniec pełen makaronu. Na kolejnym palniku, zupełnie nietknięte mięso smażyło się na pełnym ogniu. Unosił się z niego czarny dym. Postanowiłaś dla dobra własnej psychiki usiąść na kanapie starając się wymazać z głowy horror jaki właśnie zobaczyłaś. Usłyszałaś, jak Sans się śmieje, chwyciłaś za telefon chciałaś z nim porozmawiać kiedy jego brat nie patrzył.

Ty: Sans... czy on właśnie zgniótł w ręce cebulę?

Ten zaśmiał się cicho czytając Twoją wiadomość.

CzerwonaCzacha: Dokładnie tak. Właśnie w taki sposób gotuje 

Ty: Jedyną rzeczą, którą powinno się zgniatać w ten sposób to cytryna, albo pomarańcz kiedy chcesz wycisnąć z niej sok!
 

CzerwonaCzacha: tylko poczekaj, aż dowiesz się co jest jego sekretnym składnikiem.

Smród przypalonego mięsa zaczął unosić się w mieszkaniu.

Ty: Co to jest?!
 

CzerwonaCzacha: to będzie niespodzianka

Przeczytałaś wiadomość i szybko zerknęłaś do kuchni starając się dowiedzieć o czym on mówi. Nie widziałaś zbyt wiele. Papyrus był wysoki i zasłaniał sporo, lecz na stole nie dostrzegłaś nic dziwnego. Nagle usłyszałaś dźwięk alarmu przeciwpożarowego, który nie wytrzymał przypalonego mięsa. Już miałaś coś powiedzieć, kiedy alarm został wyłączony. Z gracją i wdziękiem Papyrus zabrał mięcho z ognia. Odwróciłaś wzrok by popatrzyć na telewizję, nie wierzyłaś w to co właśnie zobaczyłaś... Czy... czy on właśnie użył alarmu przeciwpożarowego jako timera do gotowania? Niewielki uśmiech wyskoczył na Twoją twarz, chcąc ukryć strach. Cholera jasna... to zajebiste. Nie mogłaś uwierzyć, że ktoś może być aż tak okropny w gotowaniu. I z jakiegoś powodu on myśli, że jest w tym geniuszem. Telefon zawibrował w Twojej dłoni.

CzerwonaCzacha: lepiej abyś nie krytykowała jego gotowania 

Ty: Czy nikt mu nie powiedział...
 

CzerwonaCzacha: Nikt nie przeżył...

Wgapiałaś się w ostatnią wiadomość. Czy Sans właśnie... powiedział.... że jego brat... zabijał innych?

Ty: Jestem pewna, że ta Undyne coś mu na ten temat powiedziała
 

CzerwonaCzacha: Undyne mówi co chce. To przyjaciele  

Ty: Naprawdę? A ja myślałam, że się nienawidzą.
 

CzerwonaCzacha: Zaufaj mi, to przyjaciele. Nawet jak myślą inaczej. Nie masz u niego takich forów więc nic nie mów.  

Ty: A gdybym była jego dziewczyną...

Sans zamarł czytając tę wiadomość. Widziałaś, jak mocniej wciskał klawisze odpisując.

CzerwonaCzacha: NIE JESTEŚ!

Uśmiechnęłaś się delikatnie czytając. Oho trafiłaś w czuły punkt.

Ty: Ktoś tutaj jest za bardzo protekcyjny
 

CzerwonaCzacha: Mój brat cię toleruje bo nie wkurwiasz go dostatecznie.  

Ty: Jestem miła dla niego Czacho. Lubi mnie bo jestem miła.
 

CzerwonaCzacha: Miła to ostatnie słowo jakie bym użył aby cię opisać
 

Ty: Co? Dla ciebie jestem tylko miła.
 

CzerwonaCzacha: Ta, a odkąd to pieprzenie się ze mną jest wyrazem bycia miłym?
 

Ty: Nie pieprzyłam się z tobą, ani razu

Sans zerknął na Ciebie nim ponownie popatrzył na telefon.

CzerwonaCzacha: i o tym właśnie mówię 

Ty: Więc przestań gadać o seksie ze mną

-Gyaaaaj! - warknął unosząc ręce do góry – Dlaczego jesteś taka.. - zerknął w stronę kuchni. Szybko odzyskał nerwy i się uspokoił opierając na kanapie. W tym czasie, Ty cichutko się śmiałaś. Sans westchnął i odpisał.

CzerwonaCzacha: w każdym razie, zajmę się jedzeniem. Nie chcę abyś wyrzygała jego jedzenie przed nim, pamiętaj, nie jedz
 

Ty: Rozkaz przyjęty Szkieleci Lordzie.

-SANS! - Papyrus nagle krzyknął z kuchni – NIE SŁYSZĘ NIEWIELKIEJ ROZMOWY Z NASZYM GOŚCIEM KIEDY CZEKA! MOŻESZ NIE BYĆ DOBRYM GOSPODARZEM, ALE NIE PRZYNOŚ WSTYDU RODZINIE! ZAJMIJ JEJ CZAS JAK TRZEBA! - Słowa sprawiły, że na Twoją twarz wstąpił szczwany uśmiech. Przekręciłaś się w stronę Sansa całym ciałem.
-Właśnie Czacho, nie przynoś wstydu rodzinie. Rozkaz Szefa. - widziałaś jak wściekłość w nim buzuje, kiedy patrzył na Ciebie. Słyszałaś, jak jego kości stukały o siebie kiedy zaciskał je w kieszeniach. Westchnął odwracając od Ciebie wzrok.
-....J-jaki jest Twój ulubiony kolor? - gryzłaś się po języku, aby nie zaśmiać się, nim odpowiedziałaś.
-Zawstydzona czerwień.
-A co to kurwa za kolor?
-SANS! NIE KLNIJ! - uśmiechnęłaś się dalej z nim rozmawiając. Zadałaś pytanie, choć już znałaś odpowiedź.
-A jaki jest twój ulubiony kolor?
-Czerwony... i czarny.... Oba są fajne. - przytaknęłaś. O tym właśnie myślałaś.
-Ulubione jedzenie? - zapytał
-Truskawki.. no i coś czerwonego – uśmiechnęłaś się patrząc mu prosto w oczy. Uniósł kościste brwi w zdziwieniu. Nie załapał. - Ja już wiem co lubisz najbardziej – Jego źrenice na krótką chwilę zamieniły się w małe serduszka. Potem zadał kolejne pytanie.
-Uh... ulubiony... rodzaj muzyki?
-Ta z gier – odpowiedziałaś – Albo coś, co nie jest proste i monotonne – zdałaś sobie sprawę, że nie jesteś wymagająca – No i to też już o tobie wiem, panie metalowcu. - Uśmiechnął się zawstydzony i popatrzył na dół. Byłaś zaskoczona tym, jak wiele o nim wiesz. Słyszałaś, jak coś otwiera się i zamyka, po chwili Papyrus był przed wami.
-TERAZ, NIEOKRZESANY I NIE DOEDUKOWANY KULINARNIE CZŁOWIEKU, POZWÓL ŻE DOEDUKUJĘ CIĘ CO TO ZNACZY IDEALNE GOTOWANIE. SANS, SZYBKO, KASETY – Ten patrzył się chwilę na brata nim przemówił
-Szefie... masz wszystkie rzeczy z Mettatonem u siebie. Ja nie zabrałem nic. No i nie mam odtwarzacza. Poczułaś, jak twarz Ci zadrżała.... A więc w Podziemiu korzystali z VHS. Zaczęłaś się zastanawiać czy ich nagrania są w takiej samej jakości.
-W-WIEM TO! J-JA TYLKO.. - popatrzył na Ciebie i pochylił się w stronę Sansa, coś mu wyszeptał.
-Czy on nie może.. wziąć skrótu? - wyrzuciłaś. Papyrus popatrzył na Ciebie zaskoczony nim przeniósł wzrok w zaskoczeniu na swojego brata.
-SANS.... SKĄD CZŁOWIEK O TYM WIE?! - Ten zaczął się pocić. Nagle przypomniałaś sobie, że Papyrus nie wie, że zadajesz się aż tak z jego bratem. Wiedział tylko o tym, że w zeszłym tygodniu ci w czymś pomagał. Ponad to, Sans nie powinien używać magii w Twoim towarzystwie.
-J-ja... - zadrżał nie będąc pewien co odpowiedzieć. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
-MNIEJSZA, JESTEŚ BEZUŻYTECZNYM BRATEM. TO BYŁO PEWNE, ŻE NIE BĘDZIESZ BRAŁ NA POWAŻNIE PRAW DOTYCZĄCYCH INTERAKCJI Z LUDŹMI. MAM CI PRZYPOMNIEĆ, ŻE ZŁAMANIE PRAWA ZAPROWADZI CIĘ DO WIĘZIENIA? WIESZ CO TAM ROBIĄ? JA WIEM. BYŁEM TAM NA WYCIECZCE. TORTURUJĄ SANS. BĘDZIESZ TORTUROWANY PRZEZ LUDZI ZA SWOJE GŁUPIE POMYŁKI. A JA BĘDĘ PRZEŚLADOWANY W MOJEJ POLICYJNEJ PRACY ZA TO, ŻE MÓJ IDIOTYCZNY BRAT JEST JEST W WIĘZIENIU! - Sans pocił się z każdą chwilą coraz bardziej
-Sz-szefie... J-ja...
-POŚPIESZ SIĘ I IDŹ DO MOJEGO MIESZKANIA, ZRÓB TO NIM SIĘ POWTÓRZĘ, PRZYNIEŚ TE KASETY! - Sans praktycznie wbił się w kanapie desperacko próbując uniknąć brata, a potem zniknął. Widziałaś, jak gość z którego próbowałaś wydobyć śmiech i bawiłaś się przez ostatni tydzień trzęsie się ze strachu przed młodszym bratem. Bratem którego chciał chronić, o którego dbał i się martwił. Chciałaś coś powiedzieć, aby go ochronić. Nie zasługiwał na to, aby być tak traktowanym. Lecz nie wiedziałaś, jak to zrobić tak, aby potem Sans się na Ciebie nie zdenerwował. Chamskie zachowanie Papyrusa zaczęło Cię denerwować. Czułaś, że powinnaś powiedzieć mu jak trzeba traktować członków rodziny.
-Papyrus, myślę, że... - zaczęłaś.
-CZŁOWIEKU! TERAZ KIEDY MÓJ GŁUPI BRAT ZNIKNĄŁ, CHCIAŁBYM Z TOBĄ POROZMAWIAĆ – Papyrus szybko usiadł na pustym miejscu na kanapie i odwrócił się w Twoją stronę. Ręce znowu miał w rękawiczkach, położył je na kolanach. Powoli poprawiłaś się w siedzeniu i starałaś się, aby mimika twarzy nie pokazywała Twojej irytacji. To Ty musisz zamienić z nim słówko. Papyrus powoli patrzył do góry i na dół. Potem zmrużył oczy i popatrzył na Ciebie – JAKA JEST NATURA TWOJEJ ZNAJOMOŚCI Z MOIM BRATEM? - Otworzyłaś szerzej oczy. Czy on pytał o co myślisz, że pyta...? O Ciebie i Sansa... Czy Papyrus naprawdę jest Tobą zainteresowany w … romantyczny sposób? A może po prostu martwi się o brata? Nie byłaś pewna. - NIE UMKNĘŁO MOJEJ UWADZE, ŻE ISTNIEJE MIĘDZY WAMI ZAŻYŁA RELACJA.. - zadrżałaś na chwilę, myśląc nad odpowiedzią.
-Cóż.. wczoraj przyznał, że jesteśmy przyjaciółmi...
-PRZYJACIÓŁMI! NAPRAWDĘ? Z TOBĄ? PRZYJAŹŃ Z OBLEŚNYM CZŁOWIEKIEM? - zmrużył niebezpiecznie oczy
-Tak, ostatnio często się widywaliśmy a wczoraj, on... zaczął się trochę martwić o to, że wychodzę sama nocą, powiedział, abym tego więcej nie robiła. Potem przyznał, że jesteśmy przyjaciółmi... wykrzyczał właściwie.
-I SAM TO POWIEDZIAŁ... JESTEŚ PEWNA, ŻE ZROZUMIAŁAŚ GO WŁAŚCIWIE? CZASAMI NIE UMIE WYSŁOWIĆ SIĘ WŁAŚCIWIE DLATEGO...
-Wyraził się całkiem jasno.. wiesz, naprawdę powinieneś przestać nazywać go..
-TO WSPANIALE CZŁOWIEKU! - Wstał z kanapy i chwycił cię za ramiona.
-Co...? - zostałaś zmuszona aby popatrzeć na potwora przed sobą
-MÓJ BEZUŻYTECZNY BRAT W KOŃCU ZDOBYŁ SWOJEGO PIERWSZEGO LUDZKIEGO PRZYJACIELA! TO OCZYWISTE, ŻE KTOŚ TWOJEGO POKROJU Z TAK NISKIMI STANDARDAMI BY SIĘ DO MNIE ZBLIŻYĆ, BĘDZIE MUSIAŁ ZAPRZYJAŹNIĆ SIĘ Z MOIM BRATEM! TWOJA PRZEBIEGŁOŚĆ MNIE ONIEŚMIELA!
-Ale... myślałam, że...
-CZŁOWIEKU! PEWNIE WIESZ, ALE MÓJ BRAT NIE UMIE SOBIE PORADZIĆ W ŻYCIU NA POWIERZCHNI, PODCZAS KIEDY JA, WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS JESTEM UOSOBIENIEM PERFEKCJI. NYEH HEH HEH. MÓJ BEZUŻYTECZNY OBRZYDLIWY LUDZKI PRZYJACIEL WIELOKROTNIE TO POWTARZAŁ! I TERAZ, WIDZĄC TWOJE MIĘDZYGATUNKOWE ZAINTERESOWANIE MNĄ, WIDZĘ, ŻE TO PRAWDA! - Patrzyłaś w jego oczodoły zbita z pantałyku, zagubiona. Każde kłamstwo jakie wypowiadał z tą wiarą w jego autentyczność Cię onieśmielało – TSK... MUSZĘ CI WYJAŚNIĆ. WIDZĘ PO IDIOTYCZNYM WYRAZIE TWARZY, ŻE NIE ROZUMIESZ CO DO CIEBIE MÓWIĘ – Usiadł nim chrząknął – KIEDY MY, POTWORY, PIERWSZY RAZ WYSZŁYŚMY NA POWIERZCHNIĘ, ZROZUMIAŁYŚMY, ŻE LUDZKA KULTURA JEST... INNA NIŻ NASZA. OCZYWIŚCIE, CZŁOWIEK FRISK CHCIAŁ, ABYŚMY SIĘ NA TO PRZYGOTOWALI. OBIECALIŚMY MU, ŻE JEŻELI ZNISZCZY BARIERĘ, ZROBIMY CO SIĘ DA, ABY STAĆ SIĘ JEDNOŚCIĄ Z LUDZKIM SPOŁECZEŃSTWEM. W INNYM RAZIE, WYBUCHNIE KOLEJNA POTWORZO-LUDZKA WOJNA...
-Oh... To... dobrze?
-OCZYWIŚCIE, ŻE DOBRZE. CIESZ SIĘ, ŻE Z TOBĄ ROZMAWIAM BEZWARTOŚCIOWY CZŁOWIEKU! - byłaś pewna, że mimo swojej magii, potwory zostałyby natychmiast zniszczone przez wojsko, bomby, pistolety, zaś wojna w ich mniemaniu byłaby kilkudniową potyczką na powierzchni. Nie daliby sobie rady przeciwko ludzkiej rasie. Dobra robota Frisk. - JESTEM WSPANIAŁY, WIĘC ZINTEGROWAŁEM SIĘ Z WASZĄ KULTURĄ IDEALNIE, LECZ MÓJ BEZWARTOŚCIOWY BRAT... - westchnął. - DALEJ DESPERACKO PRÓBUJE PRZED TYM UCIEC.
-Oh... cóż, wiem. To rasista...
-TAK... CÓŻ... NIE UDAŁO MU SIĘ PRZYWYKNĄĆ DO POWIERZCHNI TAK DOBRZE JAK MNIE, WSPANIAŁEMU I OKROPNEMU PAPYRUSOWI. OBOJE ŻYLIŚMY RAZEM W PODZIEMIU, ALE NIE UMIAŁ ZADBAĆ SAM O SIEBIE. CZĘSTO MUSIAŁEM ROBIĆ WIELE RZECZY ZA NIEGO. SPRZĄTAĆ, GOTOWAĆ, ROBIĆ PRAGNIE, MUSIAŁEM SZYKOWAĆ GO RANO KIEDY MIAŁ IŚĆ DO PRACY, I SPRAWDZAĆ CZY ROBIŁ TO WŁAŚCIWIE. ZAŚ PO WYJŚCIU NA POWIERZCHNIĘ MÓJ BRAT STAŁ SIĘ JESZCZE BARDZIEJ BEZUŻYTECZNY. NIE CHCIAŁ WYCHODZIĆ Z POKOJU, KRZYCZAŁ I WARCZAŁ JAK IDIOTA PRZEZ CAŁĄ NOC, USYPIAŁ ZA DNIA, A CO NAJBARDZIEJ MNIE MARTWIŁO TO NIE CHCIAŁ JEŚĆ MOJEGO NIESAMOWICIE ZDROWEGO I SMACZNEGO GOTOWANIA. KIEDY POWIEDZIAŁEM MU O JEGO NIEPOKOJĄCYM ZACHOWANIU UZNAŁ, ŻE MUSI SIĘ WYPROWADZIĆ. TSK.. JAKBY UMIAŁ ZADBAĆ SAM O SIEBIE. - zacisnął ręce w pięści – Z TEGO CO MOGŁAŚ JUŻ... ZAUWAŻYĆ, WYPROWADZIŁ SIĘ POD PRZYKRYWKĄ, ŻE UMIE SOBIE SAM PORADZIĆ. W TYM CELU MA WYKONYWAĆ RZECZY, KTÓRE TEMU DOWODZĄ. JA STWORZYŁEM OCZYWIŚCIE LISTĘ TYCH RZECZY. I TYLKO POD SPEŁNIANIEM TYCH WYTYCZNYCH SANS MOŻE ŻYĆ POZA MOJĄ OPIEKĄ. MOŻESZ NAZWAĆ TO PLANEM BEZPIECZEŃSTWA STWORZONYM PRZEZE MNIE, WSPANIAŁEGO I OKROPNEGO PAPYRUSA NYEH HEH HEH! - uniósł rękę pozując zwycięsko. Siedziałaś i przytakiwałaś kiedy mówił. Historia pasowała do tego co już wiesz o Sansie. Był leniwy, nie chciał robić wielu rzeczy, nie sprzątał, jadł to samo niezdrowe żarcie każdego dnia, no i miał koszmary. Wygląda na to, że Papyrus nie rozumie co to oznacza. Sans pewnie też tego nie wie, ale Ty wiesz. Sama miałaś kilka z nich i dokładnie wiesz co oznaczają. Drastyczna zmiana stylu życia, wyprowadzka na powierzchnię, to oczywiste, że ich osobowości szybko się nie przystosują. - WIDZISZ, ŻAŁOSNY CZŁOWIECZE. SĄ PEWNE CECHY W CHARAKTERZE SANSA, KTÓRE NAWET POD GROŹBĄ KARY, CZY POD TORTURAMI NIE ZNIKNĄ... SANS WOLAŁBY DLA PRZYKŁADU UMRZEĆ, NIŻ PRZESTAĆ STOŁOWAĆ SIĘ U GRILLBY'S. OCZYWIŚCIE, W TYM CELU POWSTAŁA ZASADA, ŻE MOŻE TO ROBIĆ RAZ NA TYDZIEŃ. JEŻELI SANS TO ZŁAMIE, WRÓCI POD MOJĄ OPIEKĘ. - Otworzyłaś szerzej oczy. Oh... i tydzień temu... Papyrus był pewien, że jego brat jadł częściej Grillby's ale wtedy powiedziałaś, że niczego nie zamawiał... - ROZUMIESZ TERAZ, CZŁOWIEKU?
-Tak.. chyba... Powstrzymałam cię zabraniem Czachy w zeszłym tygodniu...
-POWSTRZYMAŁAŚ MNIE... NYAH... TAK ŻAŁOSNA KREATURA JAK TY BY TEGO NIE ZROBIŁA. NIE. ZMIENIŁEM SWOJE ZDANIE.
-Co?
-CZŁOWIEK ZADAJE SIĘ Z SANSEM, ZMUSZA GO ABY PODNOSIŁ SWOJE LENIWE KOŚCI I WYCHODZIŁ Z DOMU W INNE MIEJSCA NIŻ PRACA CZY GRILLBY'S, CZŁOWIEK KTÓRY NISZCZY JEGO OBRZYDLIWE ZWYCZAJE. TRUDNO BYŁO MI UWIERZYĆ W TO CO WIDZIAŁEM – troszeczkę się rozluźnił i odwrócił wzrok. Potem mówił tak cicho, że nie mogłaś uwierzyć, że jest w stanie wydobywać tego typu głos. - Zdecydowałem, że... biorąc pod uwagę okoliczności... Sans... może zostać tutaj. Może... przyda mu się zmiana... otoczenia – Chwilę zajęło nim znowu popatrzył na Ciebie. Tym razem patrzył Ci prosto w oczy – WIĘC POWIEM CI TERAZ CZŁOWIEKU – znowu mówił głośno. Wstał z kanapy i pochylił się w Twoją stronę. - ZDECYDOWAŁEM SIĘ POZWOLIĆ MU TUTAJ ZOSTAĆ, OBOK CIEBIE. JEŻELI GO OSZUKASZ, ZRANISZ, ALBO ZDRADZISZ W JAKIKOLWIEK SPOSÓB, MOJA KARA DLA CIEBIE BĘDZIE DŁUGA I BOLESNA. ROZERWĘ TWOJE TRUCHŁO NA STRZĘPKI. NIKT NIE BĘDZIE WIEDZIAŁ CO SIĘ STAŁO Z TWOJĄ BEZWARTOŚCIOWĄ EGZYSTENCJĄ. ZAŚ ŚWIAT POCZUJE ULGĘ PO UTRACIE KOLEJNEGO GŁUPIEGO CZŁOWIEKA. - Jego czaszka była na kilka centymetrów przed Twoją, patrzyłaś głęboko w jego czarne, puste oczodoły. Drugi raz dzisiaj grozi Ci kościotrup. - WIĘC RAZ JESZCZE ZAPYTAM CZŁOWIEKU! JAKA JEST NATURA TWOJEJ ZNAJOMOŚCI Z MOIM BRATEM? - Wzięłaś głęboki oddech, jego groźby nie zrobiły na Tobie wrażenia. Choć w głębi zaczęłaś się zastanawiać jak naprawdę straszny ten gość potrafi być. Słabi nie mają w zwyczaju grozić innym.
-Papyrus... muszę powiedzieć... że w pierwszej chwili chciałam powiedzieć ci o tym, jak powinno traktować się członka rodziny we właściwy sposób
-OCZYWIŚCIE, DBAM O MOJĄ RODZINĘ JAK TRZEBA. DLACZEGO MYŚLISZ, ŻE TAK NIE ROBIĘ?! - nie byłaś pewna, jak na to odpowiedzieć tak, aby go nie urazić. Postanowiłaś więc odpowiedzieć na pierwsze pytanie.
-Heh.... cóż... wiesz.... Pomimo tego jaki jest... staram się być dobrym przyjacielem dla niego. Znaczy się... jest zabawny i....
-UGHHH CZŁOWIEKU, TYLKO NIE MÓW, ŻE JESGO OKROPNE KAWAŁY CI SIĘ PODOBAJĄ
-Urrrgh.. nie mam na myśli tych kawałów
-UHHH – zakrył dłonią twarz.
-Fuj – warknęłaś. -.... Nie... Znaczy się, zabawnie jest się z nim zadawać.
-NAPRAWDĘ? NAPRAWDĘ PODOBA CI SIĘ TOWARZYSTWO MOJEGO BRATA? - patrzył na Ciebie uważnie
-Ta... czy to coś dziwnego? - chwilę myślał, nim Ci odpowiedział.
-SANS MA OKROPNĄ NEGATYWNĄ I TOKSYCZNĄ OSOBOWOŚĆ, NIE BYŁ DOŚĆ... POPULARNYM POTWOREM. - byłaś w szoku zdając sobie sprawę, o czym mówił.
-Zaraz, zaraz, zaraz.... Papyrus... Mówisz, że Czacha... nie miał nigdy żadnego przyjaciela?
-OCZYWIŚCIE, ŻE MIAŁ I MA. JA JESTEM JEGO NAJLEPSZYM I NAJWAŻNIEJSZYM PRZYJACIELEM W CAŁYM JEGO BEZWARTOŚCIOWYM ŻYCIU.
-Ta... ale no weź, jesteś jego bratem
-TO NIC NIE ZNACZY! - pogrążyłaś się w myślach. Nie miał przyjaciół poza bratem. Ale czy nie bywał stałym klientem Grillby's? Czyżby chodził tam, aby jeść... samotnie? A co z dorastaniem? Wszyscy mają przyjaciela jako dzieci... Choć, nigdy o nikim nie wspominał.
-Cóż... osobiście uważam, że.. uh... jest interesującą osobą i jest zabawny. Oboje jesteście fajni – dostrzegłaś niewielki rumieniec który pojawił się na chwilę, na twarzy potwora.
-O-OCZYWIŚCIE ŻE JESTEM, CZŁOWIEKU. - Zdałaś sobie sprawę, że to idealna chwila, aby troszeczkę się pobawić. Przybliżyłaś się do niego odrobinę
-Znaczy się... jesteś moim przyjacielem? Jesteśmy kumplami w UnderNecie i w ogóle...
-O-OCZYWIŚCIE, SAMA CHCIAŁAŚ BYĆ PRZYJACIÓŁKĄ WSPANIAŁEGO I OKROPNEGO PAPYRUSA! - jego mina lekko się załamała. Uśmiechnęłaś się pochylając w jego stronę.
-Taaak, ale czy postrzegasz mnie jako przyjaciela?
-PRZYJACIELE TO OZNAKA SŁABOŚCI KTÓRA MOŻE BYĆ WYKORZYSTANA W BITWIE I...
-Ta... ale... Już nie jesteście w Podziemiu. Już ze sobą nie walczycie z tego co widzę. Skoro nie postrzegasz mnie jako przyjaciela, to kim dla ciebie jestem? Możesz powiedzieć to jasno, tak abym zrozumiała? - uśmiechnęłaś się słodko, szkielet obok zadrżał niepewien tego co ma odpowiedzieć, sam miał problemy z rozszyfrowaniem własnych uczuć
-J-JA... DLA MNIE JESTEŚ PO-POPROSTU...
-Nie mów mi tylko, że to dlatego, że jestem człowiekiem.
-O-OCZYWIŚCIE, ŻE NIE. LUDZIE CZY INNE STWORZENIA, TO DLA MNIE WSZYSTKO JEDNO. - byłaś już blisko niego. Już go rozgryzłaś. Właściwie jesteś całkiem pewna, że rozumiesz już jak działają potwory. Cokolwiek miało miejsce w Podziemiu, to nie było nic dobrego. Potwory walczyły przeciwko sobie. Teraz, na powierzchni wiodą pokojowe życie, ta sama siła która sprawiła, że złość i nienawiść rozdzieliła je, teraz zmusza do przyjaźni i miłości. Do tego, czego pewnie chcą, ale nie wiedzą jak to osiągnąć. Z tym kolesiem będzie wiele zabawy...
-Więc jak to jest? Gdybym nic dla ciebie nie znaczyła, to byś nie wysyłał zaproszenia w UnderNecie, co Wielki Szefie Papsiu?
-CZ-CZŁOWIEKU! WŁAŚNIE W-WYMYŚLIŁAŚ MI TYTUŁ! - chciał się odsunąć, lecz nie miał już miejsca na kanapie.
-Nie, to nie tytuł, to zdecydowanie przezwisko – położyłaś dłonie na jego ramionach. Przybliżyłaś się do jego czaszki, tam gdzie powinno znajdować się ucho i szepnęłaś. - A wiesz co to oznacza? - jego twarz zrobiła się czerwona.
-P-PRZEZWISKA.... SĄ DLA PRZYJACIÓŁ – wyszeptał.
-Tak.. a to oznacza, że?
-My... jesteśmy.. przyjaciółmi... Z-znaczy się.. OCZYWIŚCIE, ŻE JESTEŚMY PRZYJACIÓŁMI... CZ-CZŁOWIEKU! JESTEŚ STANOWCZO ZA BLISKO. R-ROZUMIEM, ŻE MOJA OSOBOWOŚĆ CIĘ ONIEŚMIELIŁO, ALE TEGO TYPU ZACHOWANIE JEST...
-Spokojnie Papusiu... - poklepałaś go ręką po ramieniu – Po prostu dwójka przyjaciół siedzi razem na kanapie. Samotnie...
-...Straciliśmy piąte koło u wozu.. - szepnął łapiąc oddech.
-Zaraz... co? - już miałaś zapytać
-Co do kurwy robicie?! - kiedy usłyszałaś warknięcie zza kanapy.
-SANS! - Papyrus dosłownie odskoczył z kanapy najdalej od Ciebie, nim zabrał od swojego brata siatki z kasetami VHS i magnetowid. - POWINIENEŚ UPRZEDZIĆ NIM PRZYJDZIESZ!
-Właśnie to zrobiłem – Sans patrzył na Ciebie. Odpowiedziałaś przebiegłym uśmieszkiem i wzruszeniem ramion.
-DOBRZE... WIĘC ZACZYNAJMY – mówiąc to podszedł do starego telewizora Sansa i zaczął podłączać urządzenie. Sans szybko poszedł za nim.
-Pozwól Szefie, że ci pomogę – Papyrus natychmiast przestał i pozwolił Sansowi się wszystkim zająć. To oczywiste, że wyższy z braci nie znał się za dobrze na technice. Zamiast tego, zaczął przeglądać to co zostało zabrane i mamrotał pod nosem coś na temat każdej kasety. Znalazł wyraźnie to co lubi i wyciągnął to.
-ZACZNIEMY TWOJĄ EDUKACJĘ TYM – trzymał kasetę o tytule „Mettaton zabójczy robot vs. Człowiek z bronią” - TO JEGO PIERWSZY FILM, AKCJA DZIEJE SIĘ W HOTLAND. TO FILM DOKUMENTALNY PRZEDSTAWIAJĄCY HISTORIĘ TEGO JAK CZŁOWIEK Z BRONIĄ WDARŁ SIĘ DO PODZIEMIA. KLASYKA. - W tym czasie Sans skończył podłączanie, Papyrus wsunął kasetę do odtwarzacza i włączył play. Ekran natychmiast zajął robot krzyczący coś na to co działo się w tle. - SANS, ZAPOMNIAŁEŚ PRZEWINĄĆ! - szybko zatrzymał kasetę i zaczął przewijać. Sans wywrócił oczami i popatrzył na Ciebie, siedziałaś na środku kanapy.
-Suń się – warknął cicho.
-Ehh, ale chciałam siedzieć między wami
-SANS, CZŁOWIEK MOŻE SIEDZIEĆ GDZIE CHCE. TO NASZ GOŚĆ! - Wyraźnie długo się zastanawiał nim zdecydował się usiąść obok Ciebie. Najlepiej jak się da, tak aby Cię nie dotykać. Wsadził ręce do kieszeni. Czekałaś cierpliwie, jak Papyrus skończy przewijanie. -W KOŃCU! - krzyknął. Włączył play na odtwarzaczu i usiadł po drugiej strony kanapy. W przeciwieństwie do Sansa, jemu nie przeszkadzało dotykanie. Zarzucił jedną z rąk w rękawiczkach za Twoją głowę by przytulić Cię i skupić się na telewizorze. - TERAZ CZŁOWIEKU, NIECH OCZARUJE CIĘ NIESAMOWITOŚĆ...
Autor obrazka: Kaweii

Gdy Brassberry miał chcicę nic go nie było w stanie powstrzymać. Dzisiaj obrał sobie za cel Horrora. Dlaczego? Bo większość już zaliczył, a potrzebował wyzwania. Zwyczajnie nudziło mu się.


Postanowił go uprowadzić, więc zaczaił się na niego przy budce z hot dogami w Horrortale. Cel jak zwykle przyszedł spóźniony do pracy i zasiadł na krzesełku czekając na człowieka.


Standardowo zasnął po dziesięciu minutach zwalniając uścisk na swoim toporze. Brass tylko na to czekał i wyszedł z kryjówki. Podkradł się do stoiska z przygotowanym kijem baseballowym.


Zamachnął się i... Horror uniknął jego ciosu.


-Myślałeś, że będę tak siedział i dam Ci się zgwałcić jak jakaś tania dziwka? - podniósł topór i oparł go sobie o ramię. - od razu widać po co przylazłeś.


-Wezmę tylko co mi się należy i wrócę do siebie~ - zmaterializował dużą, ostrą kość.


-Chcesz to spróbuj. - Horror uśmiechnął się psychopatycznie łapiąc topór w dwie ręce.


Brassberry ruszył na niego ze swoją bronią jednak ten zablokował atak. Potem była kolej Horrora, który przeciął kość wzdłuż na dwie części.


Nie zaprzestał ataku. Uderzył go trzonkiem topora w głowę, aż tamten się przewrócił, jednak szybko się podniósł.


-Nareszcie ktoś kto się stawia. Ciekawe~ - powiedział nonszalancko Brass.


-Pierdol się! - Horror machnął toporem jednak nie trafił.


Brassberry uderzył go pięścią w szczękę, aż się zachwiał.


-Pamiętaj, że jesteśmy podobni, ale to JA jestem najsilniejszy. - stworzył Blastera.


Horror zrobił to samo i wycelowali w siebie. Przez chwilę czekali patrząc na siebie i odpalili działa w tym samym czasie. HP bardzo szybko spadało zatrzymując się na 1.


-Oho... wygląda na to, że masz taki sam poziom LV jak ja, może nie jesteś najsłabszy. - powiedział Brass.


-I kto to mówi? - wyszczerzył się i sięgnął po topór. - ja nie krzywdzę moich przyjaciół, a ty ich po prostu nie masz.


Horror wstał ledwo utrzymując się na nogach i podszedł do Brassberrego.


-Wygląda na to, że twój nędzny żywot dobiega końca. - zaśmiał się.


Brass tylko spuścił głowę nadal siedząc na ziemi. Był zbyt słaby żeby się podnieść. Jego przeciwnik to wykorzystał i zamachnął się toporem.


-To koniec.


Brassberry widział jak śnieg przed nim zmienia kolor na czerwony, a Horror upada przebity jedną z jego kości.


-Jesteś 13. na mojej liście. Masz szczęście. - uśmiechnął się patrząc jak ten zamienia się w pył.


Brass wstał i wyjął z kieszeni pajęczego pączka.


-Teraz ktoś będzie musiał to posprzątać, ale to nie będę ja. - mruknął do siebie przeżuwając.

Autor: Wichan
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

Categories

  • ► DeltaRune 43
  • ► Do czego warto fapać 7
  • ► EddsWorld 52
  • ► Głos Ludu 1
  • ► Hazbin Hotel 7
  • ► Helltaker 10
  • ► Helluva Boss 20
  • ► Inne gry 72
  • ► Inne komiksy 246
  • ► My Little Pony 68
  • ► Tajemnica prostoty 15
  • ► Undertale 2933
  • ► Zootopia 228
  • ♥ 18 [Dla pełnoletnich] 418
  • ♥ Anime/Manga 41
  • ♥ Crushon.ai 1
  • ♥ Discord 56
  • ♥ Eventy 333
  • ♥ Handlarzowe gry 285
  • ♥ Komiksy 2727
  • ♥ Ogłoszenia 188
  • ♥ Oneshoot 170
  • ♥ Opowiadania 871
  • ♥ Papytus - maskotka blogowa 50
  • ♥ Prace czytelników 39
  • ♥ Tłumaczenia 3107
  • ♥ Ukończone 1621
  • ♥ Yaoi/yuri 98
  • Audio 1
  • Blizny czasu [Time Scar] 11
  • Córka Discorda [Daughter of Discord] 15
  • Cross x Dream 3
  • Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy?] 35
  • DeeperDown 23
  • Deos Numbria 9
  • Endertale 10
  • Fallen Flowers 23
  • Gra w kości [The Skeleton Games] 54
  • Handplates 86
  • Hellsiblings 4
  • HorrorTale 34
  • Mendertale 9
  • Między Ciałem & Kością [Between Flesh & Bone] 1
  • Mój martwy chłopak 16
  • My boo 43
  • Naprzeciw [Stand-in] 31
  • Nie jest to najlepszy sposób na życie 2
  • nieTykalny 14
  • Ocalić Blitzo 17
  • Opiekun Ruin 14
  • Poniżej zera 2
  • Prędzej czy później będziesz moja [Sooner od Later You're Gonna be Mine] 18
  • Projekt badawczy potwór 22
  • Słodkie Tajemnice 1
  • Springtrap i Deliah 33
  • SwapOut 10
  • Timetale 1
  • Uleczyć Blitzo 2
  • Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes] 48
  • Zagrajmy 12
  • Zapomniana Wytrwałość 4
  • ZombieTale 11

POPULAR POSTS

  • Und3rt8l3: S8n2 x F11sk x P86yrus [ by K8yl8-N8 - tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz I
  • Undertale: Sposób o jaki nikt nie prosił [The Crossover No One Asked For - tłumaczenie PL]
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz II [+18]
  • Undertale: Sam na sam z Sansem [tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ
  • Zootopia: Co inni pomyślą [Inter schminter - tłumaczenie PL] cz. IX
  • Zootopia: Pośpiech [Hustle - tłumaczenie PL] + 18
  • Undertale by Skele-Ton of Sin [tłumaczenie PL] [+18]
  • Zootopia: Gdy przyjdzie ochota to pies kota wyłomota [itch - tłumaczenie PL] +18
Obsługiwane przez usługę Blogger.

ARCHIWUM BLOGA

  • ▼  2025 (10)
    • ▼  kwietnia 2025 (1)
      • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSI...
    • ►  lutego 2025 (2)
    • ►  stycznia 2025 (7)
  • ►  2024 (3)
    • ►  grudnia 2024 (1)
    • ►  października 2024 (1)
    • ►  stycznia 2024 (1)
  • ►  2023 (26)
    • ►  listopada 2023 (2)
    • ►  października 2023 (1)
    • ►  sierpnia 2023 (1)
    • ►  lipca 2023 (1)
    • ►  czerwca 2023 (2)
    • ►  maja 2023 (2)
    • ►  kwietnia 2023 (1)
    • ►  marca 2023 (5)
    • ►  lutego 2023 (4)
    • ►  stycznia 2023 (7)
  • ►  2022 (36)
    • ►  grudnia 2022 (4)
    • ►  listopada 2022 (7)
    • ►  października 2022 (7)
    • ►  września 2022 (6)
    • ►  sierpnia 2022 (4)
    • ►  lipca 2022 (5)
    • ►  stycznia 2022 (3)
  • ►  2021 (119)
    • ►  grudnia 2021 (7)
    • ►  listopada 2021 (4)
    • ►  października 2021 (7)
    • ►  września 2021 (10)
    • ►  sierpnia 2021 (5)
    • ►  lipca 2021 (11)
    • ►  czerwca 2021 (5)
    • ►  maja 2021 (17)
    • ►  kwietnia 2021 (17)
    • ►  marca 2021 (14)
    • ►  lutego 2021 (13)
    • ►  stycznia 2021 (9)
  • ►  2020 (192)
    • ►  grudnia 2020 (7)
    • ►  listopada 2020 (11)
    • ►  października 2020 (29)
    • ►  września 2020 (26)
    • ►  sierpnia 2020 (6)
    • ►  lipca 2020 (21)
    • ►  czerwca 2020 (12)
    • ►  maja 2020 (2)
    • ►  kwietnia 2020 (26)
    • ►  marca 2020 (23)
    • ►  lutego 2020 (19)
    • ►  stycznia 2020 (10)
  • ►  2019 (412)
    • ►  grudnia 2019 (6)
    • ►  listopada 2019 (37)
    • ►  października 2019 (60)
    • ►  września 2019 (4)
    • ►  sierpnia 2019 (20)
    • ►  lipca 2019 (63)
    • ►  czerwca 2019 (48)
    • ►  maja 2019 (2)
    • ►  kwietnia 2019 (1)
    • ►  marca 2019 (19)
    • ►  lutego 2019 (23)
    • ►  stycznia 2019 (129)
  • ►  2018 (1142)
    • ►  grudnia 2018 (107)
    • ►  listopada 2018 (82)
    • ►  października 2018 (88)
    • ►  września 2018 (84)
    • ►  sierpnia 2018 (83)
    • ►  lipca 2018 (82)
    • ►  czerwca 2018 (61)
    • ►  maja 2018 (134)
    • ►  kwietnia 2018 (111)
    • ►  marca 2018 (121)
    • ►  lutego 2018 (78)
    • ►  stycznia 2018 (111)
  • ►  2017 (2190)
    • ►  grudnia 2017 (117)
    • ►  listopada 2017 (93)
    • ►  października 2017 (138)
    • ►  września 2017 (149)
    • ►  sierpnia 2017 (203)
    • ►  lipca 2017 (310)
    • ►  czerwca 2017 (195)
    • ►  maja 2017 (277)
    • ►  kwietnia 2017 (326)
    • ►  marca 2017 (146)
    • ►  lutego 2017 (108)
    • ►  stycznia 2017 (128)
  • ►  2016 (680)
    • ►  grudnia 2016 (134)
    • ►  listopada 2016 (179)
    • ►  października 2016 (99)
    • ►  września 2016 (134)
    • ►  sierpnia 2016 (50)
    • ►  lipca 2016 (60)
    • ►  czerwca 2016 (23)
    • ►  stycznia 2016 (1)
  • ►  2015 (33)
    • ►  grudnia 2015 (3)
    • ►  listopada 2015 (1)
    • ►  października 2015 (4)
    • ►  maja 2015 (4)
    • ►  kwietnia 2015 (8)
    • ►  marca 2015 (12)
    • ►  stycznia 2015 (1)
  • ►  2014 (1)
    • ►  grudnia 2014 (1)

Labels

Obserwatorzy

Copyright © Kinsley Theme. Designed by OddThemes