Handlarz Iluzji
Od autora: Jest to opowiadanie osadzone w realiach gry Skyrim. Nie trzeba jednak grać w grę, aby zrozumieć jego przekaz. Świat Skyrim to świat fantasy, gdzie walki ras, klanów oraz zawiłości polityczne są na porządku dziennym. Nie o tym jednak będzie to krótkie opowiadanie. Główna bohaterka to bezimienna dunmerka (mroczny elf) która pragnie zmienić swoje życie. Nic więc dziwnego, że podążyła za gadającym psem do zapomnianej świątyni by przynieść jakiś zardzewiały toporek zapomnianemu bóstwu, prawda? Każdy przecież na jej miejscu by to zrobił, prawda? Taaak, no cóż. 
Autor: Yumi Mizuno
Spis Treści
Jaskinia 
Wichrowy Tron
Ulfrik
Miłość (obecnie czytane)
Ulfrik powrócił. Rzuciła mu się na ramiona i mocno przytuliła. Była szczęśliwa, że znowu znalazł się w Wichrowym Tronie. Coś nie wszystko udało mu się tak, jak to zaplanował. Straty były duże, cel nie w pełni osiągnięty, ale wrócił. Choć na chwilę, aby przegrupować siły i być. Wrócił.
Podczas większej wieczerzy jako i na ostatniej został zaproszony Rolff, lecz nie przybył, Galmar pewnie załatwił tę sprawę. Tym czasem ona zasiadała obok jarla, co prawda nie jako królowa, lecz jako jego towarzyszka. Dama dworu. Jako ta, która wiernie na niego czekała. Nadal istniało ryzyko, że może ją wyrzucić gdy tylko mu się znudzi. Tak jak w przypadku jej wcześniejszego, nazwijmy go „opiekunem”, opiekuna. Nadal nie była pewna tego co się stanie z nią za rok, za dwa, czy w ogóle dożyje tego okresu. Nie miała posagu, nie mogła wejść w żaden znaczący ród. Dlatego jakkolwiek Rolff mógłby z niej zrobić swoją żonę, to ona nie chciała. Dawniej pamiętała powody. Teraz zapomniała. Ale choć zapomniała powodów, to i tak by się nie zgodziła.
Żyła w ciele norda dość długo, aby powoli zapominać o tym kim była. Nie chciała pamiętać swojej prawdziwej twarzy, włosów, oczu.
Podniosła głowę, Ulfrik był zmęczony, widziała to. Biesiada w pełni, napełnić brzuchy trzeba było. I on jadł, lecz ona czuła jego uczucia. Tak jakby przez wspólne mieszkanie i poznanie go zniknęła pewna niewidoczna maska jaką zakładał dla świata. On był zmęczony i był tutaj, bo musiał, a nie chciał. On chciał iść do siebie, odpocząć, zrelaksować się... A nie może. On jest jarlem. On musi...
Ale... Ona nie jest jarlem. Ona nie musi. Ona może.
Przystawiła dłoń do czoła, westchnęła głęboko i delikatnie oparła się o jego ramię.
-Najmocniej przepraszam - powiedziała głosem tak słabym i ledwo słyszalnym, że przez chwilę bała się, że ten nie zrozumiał jej słów, jarl wychylił w jej stronę jedno ucho. Kobieta objęła jego rękę palce wsuwając między jego -Nie czuję się najlepiej - szept za szeptem prosto w jego ucho, tylko dla niego - Nie czuję się najlepiej widząc jak ty czujesz się źle, mój panie. - zamknęła oczy, nadal jej słuchał - Możesz powiedzieć towarzyszom, że partnerka ci zasłabła, noce nieprzespane z tęsknoty za tobą teraz się odezwały i osłabiły wątłe i tak ciało - co ona wygaduje? - Albo coś innego. A potem mnie odprowadź do sypialni, tam odpoczniesz. - on nie odpowiedział, nie mógł. Popatrzył na nią, na jej pokaz aktorski tak bardzo prawdziwy, że gdyby nie wiedział, że udaje, to by się nabrał. Dyszała płytko, oczy miała zamglone, usta lekko rozchylone, wydawała się być taka słaba.
Skorzystał z biletu ucieczki jaki jej dała. Po chwili oboje byli za zamkniętymi drzwiami jej sypialni. Nawet zaniósł ją tam na rękach. Co by nie było, że biednej słabej niewieści chodzić rozkazuje.
Jak tylko zamek strzyknął, a kominek zatlił się miłym żarem, życie wstąpiło w jej ciało, zaś aktorzenia nastał kres. Ulfrik był zaskoczony, jak szybko potrafiła zmieniać maski.
-Byłaś aktorką? - zapytał zaciekawiony siadając przed konikiem. Ona w tym czasie korzystając, że nie miał naramienników ani kawałka zbroi, zaczęła kolistymi ruchami masować jego plecy, zmęczone, obolałe, pełne blizn, sztywne mięśnie.
-Też. - Co jeżeli pozna prawdę o niej? Tę z życia... czy ją wygna? Jak ją wygna, wróci do Rolffa. Zawsze to jakaś alternatywa. Ten ją przyjmie. A jak nie on, znajdzie inny sposób. Lecz jeżeli jej nie wygna i zaakceptuje przeszłość... Stęknął, masaż zaczął wpływać, powoli twarde mięśnie wiotczały w jej rękach. Zmęczone ciągłym stresem i odpowiedzialnością jaka na nich spoczywała.
-W jakiej sztuce grałaś? - zapytał zaciekawiony - Gdzieś w Samotni?
-Eh... - spuściła wzrok nie przerywając czynności - Obawiam się, że jeżeli chcesz bym była szczera, to nie chcesz usłyszeć tej odpowiedzi.
-Jak do tej pory z wszystkich zadań wywiązałaś się należycie - mówił z radością odrzucając jasno brązowe włosy na bok, tak by miała lepszy dostęp do jego karku - Twój widok cieszy moje oko, tęskniłaś za mną, albo inaczej, wierzę, w to, że to co okazałaś mi gdym przybył było prawdziwe.
-Bo było, sama też się zdziwiłam - przyznała
-Czy udało mi się wzbudzić zazdrość wspomnieniem o towarzyszce mego namiotu?
-Oczywiście - zarumieniła się
-A więc coś jednak do mnie czujesz.
-A więc jednak.. a ty?
-List napisałem jeden. Do ciebie. Dowiedziałem się, że Rolff chciał przekupić moich  żołnierzy, by pozwolili ci umknąć. Dlaczego się nie zgodziłaś? Boisz się mnie?
-Nie panie, nie boję. Nie mam powodów. Nie zgodziłam się bo...
-Bo mogę ofiarować ci więcej niż on.
-Też, lecz to nadal niepewne - mocniej zacisnęła ręce na jego mięśniach, jego jęk przerodził się w przyjemne mruczenie - Zawsze, w każdej chwili możesz wyrzucić mnie z tego pałacu i udać, że mnie nie znałeś. W obu przypadkach jestem zabawką, która ładnie wygląda. Ani ty, panie, ani on nie znaliście mnie prawdziwej - tej z czerwonymi oczami, dodała w myślach, lecz nie tym chciała się podzielić. Nie uważała, aby jej rasa była najgorsza, była kłopotliwa, ale nie najgorsza. Robiła wiele, więcej złych rzeczy... tych z których nie była dumna...
-Ja ci się dałem poznać, prawda?
-Tak.
-Zaakceptowałaś mnie takim jakim jestem? Oschłym, władczym. Bez poczucia humoru.
-O tu się nie zgodzę.
-No dobrze. Z niewielkim poczuciem humoru... - popatrzył na nią, lecz szybko odwrócił głowę, bo zabolało go w plecach - Dałem ci się poznać. Co o mnie teraz myślisz?
-Myślę, że nie jesteś kimś, kto szuka miłości, nie jesteś kimś, kto szuka żony u której boku miałbyś spędzić resztę swoich dni. Dzieci jedynie po to, by przedłużyć twój ród, lecz nie by być ojcem. Nie widzisz się w roli męża i ojca. Ślub jedynie polityczny. - mówiła oschle, a kiedy przestała, zabrała ręce z jego pleców, przesunęła palcami po karku, obeszła go i kucnęła przed nim. Nie patrzyła mu w oczy kiedy zabrała się za ściąganie jego butów.
-Uważaj, miałem je na nogach przez cały ten czas. Nawet w nich spałem. Zapach będzie...
-W życiu czułam gorsze zapachy - przyznała szczerze i ściągnęła but. Faktycznie, śmierdziało. Nie. To mało powiedziane. Jego stopy były popękane, pożółkłe. - Na jutro przygotuję coś, co pomoże, nie tylko z zapachem ale i z ranami
-Znasz się na tym?
-Znam - przyznała szczerze - Wracając. Mimo tego jesteś panie mężczyzną. Smutnym. Samotnym. Zagubionym w świecie. Kłamiesz. Kręcisz. Siłą chcesz zdobywać poparcie. Nie ufasz własnemu cieniowi - nie przerywała mówić nawet kiedy otworzył usta by coś powiedzieć. Nie przerywała nawet wtedy kiedy dotknęła dłońmi jego poranionych nóg by zacząć je delikatnie masować - W tym całym niepewnym świecie jaki cię otacza, chcesz zbudować niewielki pokoik, stabilny, do którego będziesz mógł przychodzić kiedy będziesz chciał. W którym wszystko będzie takie samo. W którym nie będzie ci nic groziło - mówiła to wstając od niego, podeszła do niewielkiego drewnianego sekretarzyka i otworzyła jedną z szafeczek. Stamtąd wyciągnęła małe pudełeczko. Maść jaka się w nim znajdowała była perłowa, pachniała mlekiem i ziołami. Wróciła na wcześniejsze miejsce. Jarl przyglądał się jej przez ten cały czas z uwagą, zadumą, zadziwieniem - To moja rola. Chcesz, abym zbudowała ci taki pokoik. Jeżeli uda mi się spełnić temu oczekiwaniu, zostanę w Pałacu i nic mnie z niego nie wygoni. - podniosła na niego wzrok. Jarl milczał dłuższą chwilę, gładził się bo brodzie jednym palcem. W końcu uśmiechnął lekko.
-Opowiedz mi o swoim życiu. Tych ziół nie było w tym zamku. Masujesz naprawdę dobrze i widać, że umiesz zajmować się ranami. Przyznałaś, że byłaś aktorką. Co jeszcze umiesz i jak zdobyłaś tę umiejętność.
-Mój panie... to zbyt wiele jak na jedną noc. - uśmiechnęła się delikatnie i kiedy tylko nałożyła leczniczą maść na jego nogi podniosła się i pochyliła nad nim. Spojrzała w oczy z niemym pytaniem, nie protestował, dlatego pocałowała go w czoło, by potem się wyprostować. - Dzisiaj możesz wybrać jedną historię. Każdej nocy kiedy będziesz tutaj zaglądał, będziesz dowiadywał się o mnie coraz więcej.
-Chcesz, abym się w tobie zakochał?
-Mój panie. Już to zrobiłeś. Gdyby tak nie było, sam Jarl Wichrowego Tronu nie znalazłby się sam w pokoju jednej z dam dworu w dodatku posiadającą wątpliwe pochodzenie i niepewną historię. Jesteś mądry i wiesz jak ważne jest twoje życie dla całego królestwa.
-Jesteś niezwykle mądra.
-Głupia. Mój panie. Głupia. Umiem po prostu patrzeć... - westchnęła - Powiem ci jednak coś, co poprawi naszą sytuację. I ja cię miłuję.
-Masz na to jakiś dowód?
-Chcę opowiedzieć ci o sobie.
-Jaką mam mieć pewność, że nie będzie to kłamstwo?
-Taką samą, jaką ja mogę mieć wiedząc, że mnie stąd nie wyrzucisz. - jarl milczał przez chwilę.
-Nie chcesz stracić tego miejsca, bo nie masz gdzie iść
-To oczywiste
-Proponując mi swoją historię wiesz, że jeżeli przyłapałbym cię na kłamstwie straciłabyś możliwość mieszkania w pałacu i wylądowała na ulicy
-Dokładnie.
-Historia jaką opowiesz musi być więc prawdziwa, albo przynajmniej w większości prawdziwa. Lecz nadal może zawierać elementy fałszu.
-Bez obawy, mój panie, będą niewyczuwalne. - zaśmiał się.
-Dobrze, powiedz mi proszę, gdzie nauczyłaś się sztuki aktorskiej.
I opowiadała mu o sobie. O głodzie, o żebraniu, o brudzie, o tym że w młodym wieku zaczęła zarabiać ciałem na przeżycie. Nauczyła się kraść. Kłamać. Zwodzić. Zrozumiała, że im lepszą aktorką będzie tym lepiej uda się jej zatrzymać mężczyzn przy sobie. Nauczyła się troski, nauczyła się ich słuchać i nie pokładać wiary w obietnice. Nauczyła się nimi zajmować. To stąd umiała masować, opatrywać rany, to stąd umiała śpiewać, tańczyć i .... historii nie było końca. We wszystkich pomijała swoją szarą skórę. Zawsze, po każdej z nich, gdy dobiegał koniec wstydliwego rozdziału jej życia, Ulfrik uśmiechał się smutno. Całował ją w rękę i żegnał się, by iść spać do własnej, zimnej komnaty.
Po kilku tygodniach wiedział o niej prawie wszystko. Sprawdził też kilka informacji, o tym czy zajazd jaki podaje istnieje i czy prowadzi go osoba o jakiej mówi. Sprawdzał, czy mężczyzna jaki ją miał zginął w wojnie o jakiej mówiła, czy zaginął wtedy kiedy powiedziała. Nie przyłapał jej na kłamstwie. Gdzieś ono musiało wszak być. Lecz.. może i nigdzie go nie było? Sam już nie wiedział. Niebawem z frontu przybyły wieści. Będzie musiał wyruszyć do jednego ze swoim oddziałów i pomóc im utrzymać pozycje.
-Wiesz co teraz masz robić - powiedział wsiadając na konia. Ona stała przy nim ze smutnym uśmiechem na twarzy i łzami cieknącymi po policzku
-Mam tęsknić.
-A co zrobisz jak wrócę?
-Będę się cieszyć.
-A jeżeli nie wrócę...
-Masz wrócić - przerwała mu szybko marszcząc brwi.
-Oh, ośmielasz się wydawać rozkazy swojemu jarlowi?
-Dokładnie tak. - zabawnie wyglądała z różowymi od łez policzkami, skrzywioną w złości i smutku twarzy i tym żarem w oczach który posiadać może jedynie śmiertelnie przerażona i zdeterminowana kobieta.
-Jeżeli nie wrócę, masz po mnie płakać - wyszczerzył się, spiął konia i tyle go było widać. A ona? Płakała. Nie dlatego, że nie wrócił, czy że poległ. Płakała, bo wyjechał. Płakała bo się o niego bała. Był nie tylko zjawiskowym mężczyzną, ale i ... zakochała się w nim. Ileż to trzeba wysiłku, aby sprawić, że dawna prostytutka znowu pokochała mężczyznę? W tym zawodzie zazwyczaj się nimi gardzi, mało która kobieta jest w stanie związać się z mężczyzną, po przejściu tego epizodu w swoim życiu. A jemu się udało. Tęskniła. Wyczekiwała. Wiele dni spędziła w jego sypialni nie obawiając się co pomyśli straż pałacowa czy szwendający się alchemicy, czy inni z którymi rozmawiać nie chciała.
Cztery dni, zdały się wiecznością, więc gdy piątego dnia zawitał w progi Wichrowego Tronu, przywitała go jak nigdy.
-Witaj - stała naprzeciwko niego, zimna, uśmiechnięta
-Tęskniłaś?
-Umierałam z tęsknoty
-Cieszysz się, że wróciłem? - nie odpowiedziała, uśmiechnęła się tylko delikatnie i pochyliła głowę.
-Porozmawiacie sobie potem - wtrącił się Galmar machając mapami - Mamy sprawy do omówienia Ulfriku
-A tak, jasne, jasne - zaśmiał się i udał z przyjacielem do innej części pałacu. Do jej komnaty przybył jak zawsze, późnym wieczorem. Nie miała już historii jakie mogła mu opowiedzieć, więc po prostu milczeli, kiedy ona masowała jego obolałe ramiona. Potem milczeli wtuleni w siebie na jej łóżku. Milczeli kiedy składał pocałunek na jej czole i ... milczeli gdy szedł do swojej sypialni.
Przez ten cały czas, od kiedy się tu zatrzymała, ani razu jej nie wziął. Mówił, że kocha, czuła, że kocha, i ona go kochała, lecz dlaczego... może nie mógł? Może kochał, ale platonicznie, a wolał... Przystawiła dłoń do ust w szoku. Niewiele myśląc, wyszła z własnej komnaty i poszła do jego zamykając za sobą drzwi. Monarcha leżał na łożu tylko w spodniach i założonymi rękami za głowę.
-Jakoś wiedziałem, że dzisiaj będzie ta noc - rzucił zawadiacko
-Przybyłam z pytaniem... - zaczęła niepewnie - Ani razu mnie nie ... wziąłeś... I zaczęłam się zastanawiać czy...
-W końcu odkryłaś mój plan, brawo, choć zajęło ci to ...
-Mój panie - wtrąciła się - Czy ty wolisz mężczyzn? - Cisza. Bardzo długa cisza. Za długa cisza. Ulfrik aż podniósł się na łokciach nie będąc pewien, czy dobrze ją usłyszał.
-Słucham?
-No bo...- zaczęła szukać odpowiedzi pod nogami nerwowo rozglądając się na boki - ... ani razu mnie nie, a co noc byłeś w mojej komnacie i miałeś... no.. mogłeś...
-Czekałem aż ty przyjdziesz do mnie - uśmiechnął się - Kiedy dowiedziałem się kim byłaś i jak zarabiałaś, domyśliłem się, że gdybym przybył do ciebie to potraktowałabyś wszystko jako twój rodzaj spłaty za to co masz w pałacu. A ja nie chcę, abyś za cokolwiek stąd płaciła w żaden sposób. Czy nawet tak myślała - zaśmiał się cicho przypominając sobie nieporozumienie - Jeżeli sama przyjdziesz tutaj, to znaczy, że sama tego chcesz. Nie jesteś zmuszana, ani tym bardziej nie potraktujesz tego jako formę spłaty.
-Oh... to... sprytne - Naprawdę ją znał i zapewne w ten sposób by do tego podeszła.
-Chodź do mnie, jeżeli chcesz, jeżeli nie chcesz, idź do siebie - mówił to, choć wyciągnął rękę w jej stronę. Popatrzyła na zamknięte drzwi, na swoje blond włosy zwisające kosmykami na twarzy, na szarą szatę w jakiej spała i na pantofelki jakie dostała od niego. A potem na samego Ulfrika. Włos ozdabiał jego pierś, muskularne ramiona wyciągnięte w jej stronę, zgrabne nogi schowane pod spodniami. Jakby nie patrzeć, to on był okazem prawdziwego nordyckiego samca. Miał wszystkie cechy i walory estetyczne jakie powinien posiadać ten, który chce założyć rodzinę i ją obronić. Pierwszy krok w jego stronę był najtrudniejszy, kolejne już łatwe. Znalazła się obok niego na jego posłaniu. Leżeli na bokach skierowani do siebie twarzami. Zaczął od ściągania jej szaty. Powoli. Sunął reką po udzie, unosząc materiał. Założyła nogę na jego biodro. Chropowate palce wojownika przesunęły po jej talii, musnęły piersi. Pomógł jej wyciągnąć rękę. I już, była naga. Znaczy się, prawie...
-Ciągle masz to na głowie - powiedział chwytając za diadem. Szybko powstrzymała go
-To pamiątka! - krzyknęła nerwowo - Rodzinna. Jedyna jaką mam po rodzicach. Nigdy jej nie ściągam...
-Nie jest ci w nim.. niewygodne?
-Znaczy się jest, ale... przywykłam.
-Jeżeli chcesz, ten szmaragd można zamknąć w naszyjniku, mogę zawołać kowala i ...
-Nie, naprawdę, nie trzeba... W tej chwili um... - przysunęła się do niego bliżej i dłoń męską z głowy na swoją wilgotną płeć przeniosła - ... wolałabym, abyś zajął się tym, panie. - Ulfryk uśmiechnął się i przekręcił na nią.

I tak zaczęli ze sobą sypiać. Początkowo to ona do niego przychodziła. Potem on do niej. W pałacu wszyscy wiedzieli. Myśleli co prawda, że robią to od dawna, ale cóż. Ich plotki w końcu stały się prawdziwe.  Ulfrik zapewniał o swojej miłości, ona również. I wszystko było na swoim miejscu.

Po roku, miała brzuch. Upragniony syn jarla. Oczekiwany, nieoficjalny. Jeżeli to oczywiście będzie syn, to ona zostanie wyniesiona społecznie i zostanie królową. Nie chciała tego, ale jej dziecko miałoby zapewnioną przyszłość. Wszyscy się radowali. Nawet Rolff, który jako pierwszy przybył złożyć gratulacje parze. Nie miał wprawdzie nikogo, ale znalazł radość w radości kogoś, kogo kochał. To dobre zakończenie, prawda? Otóż nie.
Życie nigdy nie jest tak piękne jakby się wydawało. Szczęście kobiety było oparte na prostej iluzji Clavicusa Złośliwego. Obejmowało ją, nie jej dziecko. Dlatego w dzień narodzin młodego księcia nie zabiły żadne dzwony. Nie chodził goniec obwieszczając wesołą nowinę, a kapłan Talosa nie został wezwany, by pobłogosławić noworodka. To urodziło się szare. Niebieskie ślepia rozglądały się na boki. Takie same jak Ulfrika. Niestety, szara skóra i czarna szczecinka zdradzały rasę. Zawiniątko zostało jej podane, lecz nikt nie odezwał się do niej słowem.

-Zdradziłaś mnie. - Ulfrik rzucił nie odwracając się do niej przodem. Jakby stół z mapą był dla niego znacznie ciekawszy.
-Niby kiedy i niby z kim. To twoje dziecko. - mówiła stanowczo.
-W zamku nie ma żadnego mrocznego elfa, dlaczego... - Ulfrik wyprostował się - ...czary? Na nasze dziecko został rzucony jakiś zły urok? Thalmor chce odebrać mi wszystko i torturuje mnie nadal?
-Nie, nie, to nie on...
-Skąd możesz wiedzieć?
-Bo ja wiem dlaczego nasz syn tak wygląda! - Ulfrik popatrzył na nią zaskoczony.
-Skoro wiesz, to znaczy, że możesz go odmienić, prawda? Aby znowu był normalny, prawda?
-On... jest normalny. To mieszaniec...
-Skoro jest mieszańcem - Ulfrik patrzył na nią i na dziecko - To...
-Mówiłeś, że mnie kochasz. Prawda? - po jej policzkach ciekły łzy - Mówiłeś, że bez względu jak straszna jest moja historia, będziesz mnie kochał. Zaakceptowałeś mnie kiedy opowiedziałam ci o wszystkim. O każdym złym, obrzydliwym, obleśnym, paskudnym kliencie jakiego pamiętałam i o tym, co mi zrobił. Moje ciało nie było ci po tym szpetne. - władca milczał, bał się usłyszeć reszty, ale jednocześnie czuł, że musi. - Ja... nie wyglądałam tak od zawsze. - mówiąc to chwyciła za diadem i powoli, pierwszy raz od naprawdę bardzo dawna ściągnęła go. Jej włosy zmieniły kolor na czarne, skóra zrobiła się bardziej szara, błękitne tęczówki zaszły szkarłatem. - To mój prawdziwy wygląd...

-Jak się czujesz przyjacielu?
Biegła ile sił w nogach, słyszała za sobą ujadanie psów. Wściekłych, głodnych psów. Lniane pantofelki nie chroniły jej stóp przed zlodowaciałą ziemią
-Słowa nie opiszą tego co czuję Galmarze!
Padła, ale natychmiast wstała. Poprawiła zawiniątko na piersi i biegła dalej. Diadem roztrzaskał się na kawałeczki kilkanaście metrów za nią. A ona? Biegła w stronę zapomnianej świątyni Clavicusa Złośliwego.
-Wiesz dobrze, że nie mógłbyś z nią być, ani tym bardziej przyznać się do ojcostwa
Miała poranione kolana. Łokcie. Płakała, ale biegła dalej. To jedyne miejsce w którym czuła się bezpiecznie. Wiedziała, że stamtąd nikt jej nie wygoni.
-Wiem. Straciłbym poparcie moich ludzi, którzy wierzą, że gardzę dunmerami
Początkowo Galmar namawiał Urflika do tego, aby powiedzieć prawdę, a ją skazać na śmierć wraz z dzieckiem jako spisek Thalmoru. Ulfrik jednak się nie zgodził. Nie dotknął jej, nie powiedział jej nic. Po prostu wygonił z Wichrowego Tronu.
-A gardzisz?
Wieści jakie zaczęły krążyć wśród mieszkańców były proste. Ukochana jarla zamordowana. Dziecko porwane przez dunmerów. Przegrzebano dla niepoznaki kilka domów w slamsach. Dwóch dunmerów straciło życie i o sprawie zapomniano.
-Nią nie. W innych okolicznościach, kto wie, jak potoczyłyby się nasze losy, ale ja...
W końcu dotarła do zapomnianej świątyni i resztkami sił położyła zawiniątko na ołtarzu Clavicusa Złośliwego. Posąg jednak milczał. Była sama.
-Wiem Ulfriku. Wiem.

Wtedy dziecko zapłakało.
-Ooojejku! Mamy gościa! - bóg wyszedł z posągu w swojej przeźroczystej postaci. Obok niego dumnie lewitował ogar. Rogacz rozejrzał się na boki i jedyne co dostrzegł to świeżego trupa i niemowlę w powijakach. Cmoknął kręcąc nosem - Dzieci nie mi się składa w ofierze... - podszedł do zawiniątka - Kiedy te śmiertelne robactwo to pojmie?
-Wydaje mi się, że to nie jest ofiara
-Nie? A co to może być.
-To ta która dostała od ciebie diadem, pamiętasz? - bóstwo potrzebowało chwili
-AaaaAAAAA A! Pamiętam! Wygląda na to, że diadem został zniszczony - obszedł dookoła trupa i pochylił się nad zawiniątkiem. Dwoma palcami rozłożył poły szmaty na boki. Pulchne nóżki małego mieszańca, pulchne rączki, szara twarzyczka i niebieskie oczy. - No urodę to ty masz po mamusi, niewątpliwie - uśmiechnął się i popatrzył na psa - To co my z tym robimy?
-Nie zostawimy go tak tutaj, musimy się nim zająć!
-Co to to nie, żadnych bachorów!
-Jeżeli go wychowamy, on może przyczynić się do odbudowy kultu!
-O! - rogacz uśmiechnął się - Jeżeli go wychowamy, to odbuduje kult i wszyscy znowu będą we mnie wierzyć i składać mi ofiary, a prawie nagie kapłanki będą tańczyć by mnie zadowolić!
-Co za genialny plan, jak ty na niego wpadłeś - warknął pies podchodząc do niemowlaka, który przestał płakać jak tylko zobaczył zwierzaka - O lubi mnie!
-To dobrze, ty będziesz się nim zajmował.
-Co?
-Nie myślisz chyba, że ja będę go mył i sprzątał po nim, fuj, to obrzydliwe, nie. Ty się nim zajmiesz! O znowu ryczy. No już już, na co czekasz? Hoduj mi wyznawcę.
Od autora: Jest to opowiadanie osadzone w realiach gry Skyrim. Nie trzeba jednak grać w grę, aby zrozumieć jego przekaz. Świat Skyrim to świat fantasy, gdzie walki ras, klanów oraz zawiłości polityczne są na porządku dziennym. Nie o tym jednak będzie to krótkie opowiadanie. Główna bohaterka to bezimienna dunmerka (mroczny elf) która pragnie zmienić swoje życie. Nic więc dziwnego, że podążyła za gadającym psem do zapomnianej świątyni by przynieść jakiś zardzewiały toporek zapomnianemu bóstwu, prawda? Każdy przecież na jej miejscu by to zrobił, prawda? Taaak, no cóż. 
Autor: Yumi Mizuno
Spis Treści
Jaskinia 
Wichrowy Tron
Ulfrik (obecnie czytane)
Miłość
Szybko w niepamięć puściła wydarzenia przeszłości. Zakładając nową szatę myślała o nocy która miała nastać lada chwila. Przystrojona pięknymi naszyjnikami, usta pociągnęła barwnikiem by nadać im blasku, oczy amarantem by pogłębić ich kolor. Wyglądała pięknie. Tak uważała. Rolff był tego samego zdania i być może właśnie dlatego chodził markotny po ich domu.
-Coś się stało? - zapytała wchodząc do pomieszczenia, właśnie zapinała klipsy na uszach - Nie jesteś zadowolony, że twój brat wrócił?
-Jestem, jestem, jasne, że jestem.. - skrzywił się, tylko na chwilę podniósł na nią wzrok, by zaraz potem go odwrócić. - Słuchaj... - bąknął niepewnie chowając ręce za siebie - ... może... powinnaś się przebrać? Ta suknia jest już... stara i ..
-Kupiłeś ja dla mnie ledwo miesiąc temu...
-No tak ale... - chrząknął, powinien być stanowczy, to on przecież jest panem tego domu - Nakazuję, abyś się przebrała. - Uniosła brew patrząc na niego. Dobrze, to robi się naprawdę dziwne.
-W takim razie wybierz mi szatę godną brata prawej ręki Ulfrika - rzuciła z przekąsem krzyżując ręce na piersi. Rolff poszedł do jej sypialni pewnym, szybkim krokiem i jak tylko otworzył wieko jej skrzyni, cały impet znikł. Wszystkie ubrania jakie miała wydawały mu się „za”. Zawsze było „za bardzo” albo „za mało”. Ta jest dobra, na miasto, ale nie do pałacu. Ta znowu jest prześliczna, tak śliczna że... lepiej aby nie miała jej na sobie. Kiedy ktoś wyglądał za bardzo, mógł liczyć się z tym, że czeka go śmierć. A ostatnio zaczyna grasować Rzeźnik. Jasne, Gromowładni szukają mordercy, który umiłował się w niewieścich kształtach, ale ... Mężczyzna zerknął przez ramię na stojącą nad nim postać.
-Wiesz, może.. skoro już się ubrałaś... i w ogóle... - zaśmiał się nerwowo zamykając skrzynię.

Pałac był... cóż, trudno oczekiwać go Ulfriku wystawienia wielkiego przyjęcia podczas Wojny Domowej. Był to człowiek działający rozważnie. Na biesiadę, która prawidłowiej nazwać wypada - większą kolacją - zostały zaproszone najbliższe osoby, dowódcy wojskowi oraz bardzo bliscy krewni, bardzo bliskich wojowników. W tym oczywiście brat Galmara oraz ona. Jako, że większą część gości stanowili żołnierze różnego szczebla, nie trzeba było przejmować się etykietą. Szybko na stole wylądowało wino, piwo, miód pitny oraz strawa.
Po napełnieniu brzucha, Galmar postanowił przysiąść się do braciszka i porozmawiać z nim trochę. Dowiedzieć, co się zmieniło, co się stało, jakie wieści chodzą wśród ludu i jakie ma on nastawienie do wojny z cesarstwem. Rolff odpowiadał to co uważał za słuszne, choć ona wyłapała kilka rzeczy w których jej sponsor mijał się z prawdą. Przede wszystkim, nie wspomniał nic o mordercy grasującym po ulicach Wichrowego Tronu. Nie zająknął się na temat niewielkiego buntu dunmerów sprzed trzech miesięcy, który został krwawo stłumiony. Co więcej, nie powiedział o nowych osobach jakie napłynęły do miasta niedawno. Upiła wina. Nie chciał martwić brata? Rolff wydawał się zbyt... poczciwy aby grać na dwa fronty. Może zwyczajnie zapomniał?
-To twoja małżonka? - z zamyślenia wyrwał ją trzeci męski głos. Brodacz uśmiechał się sympatycznie, niebieskie oczy połyskiwały smutkiem i zadumą. Tak, to był Ulfrik. Ten, który był odpowiedzialny za zgładzenie renegatów, ten który wypowiedział wojnę Cesarstwu po tym, jak zamordował wcześniejszego monarchę swoim tu`um.
-Co? Och... - Rolff nie wiedział co odpowiedzieć, popatrzył na nią, lecz ta nie patrzyła na niego, wpatrywała się w monarchę jak oczarowana - Nnn-nie. Nie. - wyrzucił z siebie jakby z wielkim ciężarem. - Mieszka ze mną od kilku miesięcy
-Bracie - zaśmiał się Galmar - tego się po tobie nie spodziewałem!
-Skąd pochodzisz? - władca nie zwracał uwagi na innych. Wyciągnął w jej stronę rękę, którą ta złapała i wstała.
-Moi rodzice urodzili się tutaj, w Wichrowym Tronie. Za młodu babka wywiozła mnie do Samotni. Kiedy zmarła postanowiłam tutaj wrócić - nauczyła się historii jakie wymyśliła na temat swojego domniemanego życia bardzo rzetelnie. Prawdę powiedziawszy czasami sama zapominała, że to tylko zmyślone bajki o życiu jakie chciała by wieść...
-A więc żyłaś w Samotni - Ulfrik uśmiechnął się smutno - Elisif nadal opłakuje swojego męża? - Ah tak, Torygg, wcześniejszy najwyższy król Skyrim.
-Mówią, że tak. - odparła roztropnie - Nie wiem jednak czy do teraz i nie wiem ile w tym prawdy, jaśnie panie. Nie miałam wstępu do Błękitnego Pałacu jarla Elisif Sprawiedliwej.
Pierwsza ich rozmowa wyglądała niezręcznie, niezdarnie, bardzo... zabawnie. Nie rozmawiali o niczym wielkim, właściwie o niczym. Z byłą złodziejką i dziwką nie porozmawia się o poezji, a znowu wodzowie wojska za bardzo chcą wszystko sprowadzać do polityki. By nie zanudzić drugiej osoby zeszli na bardziej... znany im temat.
-Ta pieczeń jest naprawdę znakomita!
-Faktycznie, spróbuj z sosem, dawno tak dobrego mięsa nie jadłem.
I tak minął pierwszy dzień ich znajomości...

Drugi nastał niebawem. Tym razem nie większa kolacja, a po prostu kolacja, na której miała być ona, Rolff, Galmar i oczywiście, sam Ulfrik. Rozmawiało się już znacznie lepiej i wszyscy zebrani wiedzieli o co chodzi. Nie trudno się domyślić. Jarl Wichrowego Tronu próbował niezgrabnie, ale w prawdziwie monarszy sposób, zaskarbić sobie uwagę dziewczyny. Przede wszystkim, posadził ją nie przy Rolffie, a przy sobie. Bracia siedzieli naprzeciwko. Galmar chyba został wcześniej poinstruowany przez monarchę, bo lał Rolffowi zadziwiająco dużo wina. Ten początkowo się opierał, szukał nawet wymówek które skłoniłyby ich do wcześniejszego opuszczenia kolacji. Niestety, brat czy nie brat, to nadal poddany.
Było jej nawet żal Rolffa, wydawał się jej taki uroczo żałosny, kiedy zrezygnował całkowicie i postanowił wypić tyle ile się będzie dało. Myśl o powrocie do pustego domu i zimnego łóżka napawała go lękiem. Tym bardziej, że nic na tym nie zyska. Tak myślał. Był już na to gotowy. Dlatego, kiedy wrócił do domu z nią u boku nie mógł uwierzyć własnemu szczęściu. Wziął jej twarz w dłonie, całował mocno i żarłocznie, jakby jutra miało nie być. Bo dla nich nie było. Galmar wykorzystał trzeźwość brata mówiąc mu wyraźnie, że jeżeli spodobała się ta niewiasta Ulfrikowi, będzie to ostatnia ich wspólna noc. Zawsze była nadzieja, że kolejnego ranka nie pojawi się posłaniec z Pałacu Królów i jej nie zabierze. To była pierwsza i ostatnia noc, jaką mogłaby nazwać udaną. Rolff wykrzesał z siebie taki potencjał o jaki nigdy by go nie posądzała. Był czuły, jednocześnie silny i stanowczy. Czar prysł rankiem, kiedy to głośny huk stukania do drzwi wybudził śpiących kochanków. Wtedy wyprowadziła się od Rolffa.

-Od dzisiaj będziesz damą z mojego dworu. - powiedział jarl Pałacu Królów
-Oboje dobrze wiemy, że nie masz czegoś takiego jak dwór - stała przed nim, ręce miała splecione przed sobą schowane pod kawałkiem futra. Szany w jakich wyszła były piękne, to jedyne co jej zostało po miesiącach spędzonych u boku Rolffa. - Powiedz, czego tak naprawdę chcesz.
-Oboje dobrze wiemy, czego tak naprawdę chcę.
-... Dlaczego uważasz, że dostaniesz to czego chcesz? - uniosła brew do góry
-Dlaczego uważasz, że tego nie dostanę? - uśmiechnął się pod wąsem Ulfrik - Jestem jarlem Wichrowego Tronu, tym który prawowitym cesarzem Skyrim.
-A ja jestem sierotą bez żadnego posagu, która nie może zasiadać obok ciebie, a jedynie pod tobą. - niezręczna cisza. Kobieta postanowiła zrobić kilka kroków przed siebie. Weszła schodami na górę. Przyboczna straż poruszyła się nerwowo, lecz ręka ich władcy nakazywała im pozostać w miejscu. Ona tym czasem była już naprzeciwko, koniuszki jej sukni zakrywały buty możnowładcy - Jaką mogę mieć pewność, że nie wyrzucisz mnie jak zepsutą zabawkę po tym kiedy dostaniesz to czego chcesz?
-A jaką miałaś pewność, że Rolff nie zrobiłby tego samego?
-Nie miałam.
-Więc dlaczego przy nim zostałaś?
-Dał mi się poznać, z czasem uznałam, że niewiele rzeczy sprawiłoby aby ze mnie zrezygnował po tym jak nauczyłam się przy nim żyć.
-Co więc musiałbym zrobić, abyś doszła do takiego samego wniosku w moim przypadku?
-Dać się poznać, mości panie. - Ulfrik odpowiedział śmiechem, nie kpiarza, lecz serdecznym i pogodnym, na swój sposób miłym i szczerym.
-Tak jak powiedziałem, zostałaś damą dworu. Twoim zadaniem będzie... - machnął ręką od niechcenia - Chodzić po Pałacu Królów i cieszyć me oko. Gdy będę wybywał na wojaczkę, masz za mną tęsknić. A gdy będę wracał, masz się cieszyć. Jeżeli polegnę, masz po mnie płakać. - Mężczyźni są do siebie podobni, pomyślała uśmiechając się delikatnie. Patrzyła głęboko w jego oczy. Wszyscy pragną tego samego. Stabilnego ogniska domowego, jakie sami stworzą i wybiorą, z samicą jaką sobie przytarmoszą. Bez znaczenia czy król czy pachołek. Oczywiście, mężczyzna to nadal mężczyzna, ale musi mieć miejsce do którego będzie wracać. Czyżby Ulfrik tego po niej oczekiwał? Może, nie różni się niczym od Rolffa?

Została jej przydzielona komnata znajdująca się niedaleko komnaty Ulfrika, lecz ten nie odwiedził jej ani w pierwszą noc, ani w drugą, ani nawet w trzecią. Jej zadanie ograniczały się do tego, do czego przeciętnej damy dworu. Pomijając fakt, że była jedyna. Otoczona zimnymi kamiennymi murami, milczącymi Gromowładnymi, planami bitew na każdym wolnym stole. Jarl kiedy się budził natychmiast musiał podejmować ważne dla dobra jego poddanych decyzje. Czasami kłócił się z Galmarem, by potem z nim pogodzić. Wojna nie była łatwa. Zwłaszcza kiedy toczyło się ją nie tylko z Cesarstwem, ale i z tajemniczym wrogiem, z nieznanymi siłami, w świecie bliskim zagłady. Gdy tak siedziała przy wielkim stole i szydełkowała, obserwowała Ulfrika gdy ten krzątał się od komnaty do komnaty. Wyglądał jak ktoś, kto próbuje nie doprowadzić do rozpadnięcia się największego kielicha na świecie. Wieczorami przysiadywał się do niej przy kominku, czasami po pracy, czasami z pracą. Nigdy nie pytał się jej co myśli, co by zrobiła na jego miejscu. Nigdy jednak też nie pozwolił jej wyjść. To zrozumiałe. A ona... jakoś nie chciała tego zrobić. Tutaj miała to czego chciała, to czego zawsze pragnęła. Czyżby to było właśnie to nowe życie jakiego poszukiwała cały ten czas?

Gdy Ulfrik wyjechał, faktycznie za nim tęskniła. Korzystając z nieobecności jarla Rolff odwiedził ją raz, dwa, trzy razy. Za każdym chciał aby do niego wróciła. Proponował nawet przekupienie strażników, proponował ucieczkę. Ona... nie chciała. Czuła sympatię do Rolffa, lecz nie chciała ryzykować własnego szczęścia. Gdy Kamienna-Pięść zrozumiał, że nie uda mu się zmienić jej zdania, przestał ją odwiedzać.
Minął ponad tydzień od wyjazdu władcy z pałacu. Przyłapała się na tym, że naprawdę zaczęła za nim tęsknić. Za jego śmiechem, za jego słowami, za jego milczeniem, obecnością i oddechem. Znudzona weszła do jego komnaty. Usnęła na jego łożu. Było miękkie i ciepłe. Zbudziła się w pustej sypialni. Czy takie uczucia towarzyszą mu za każdym razem, gdy otwiera oczy? To było smutne. Naprawdę smutne. Zapragnęła go poznać lepiej. Dla żołnierzy wódz i przyjaciel. Wielokrotnie potrafił z nimi jadać i nie zamykał się przed nimi w namiotach wyłożonych dywanami. Marzł z nimi. Cierpiał z nimi. Głodował i ryzykował życiem. Właśnie dlatego, tak wielu mężów stało za nim murem.
Po dwóch tygodniach przybył pierwszy list z frontu zaadresowany do niej. Wyrwała go z rąk posłańca jakby miała to być ostatnia rzecz przytrzymująca ją przy życiu. Jarl nie był wprawnym pisarzem. W jego liście nie było słów o miłości, o tęsknocie i o żalu, choć zapewne takich słów poszukiwała każda kobieta. Ona znalazła ... historię o biegunce która męczyła jego wojsko, o zasadzce która mu się udała, o pogodzie i o tym, że ma towarzyszkę w namiocie. Znaczy się miał. Bo kazał ją odprawić. Cóż, przynajmniej jest szczery. Zmarszczyła brwi i przymrużyła oczy. Czy ona dobrze widzi? Usiadła na krześle przed kominkiem i próbowała zrozumieć słowa.

...W osadzie pozostała tylko ona, co miałem zrobić? Wziąłem ją do siebie. Spałem z nią jedną noc. Potem drugą. Ma paskudną manierę, krótko śpi. Kiedy nie może spać. Chodzi po namiocie i zagląda wszędzie. Z dniem czwartym nie mogłem znieść już jej głosu. W dniu piątym porozmawiałem z Galmarem. W dniu szóstym wziął ją z mojego namiotu. Wyrywała się. Nie chciała wyjść. Ale udało się. W dniu siódmym ją zjedliśmy. Szkoda mi tej kury, ale była smaczna.

Ah. Kura. Hehe. Zabawne.
Dlaczego ona jest zazdrosna?
A więc tak jak obiecałam, kolejne Q&A. Trochę mi zajęło nim udało mi się znaleźć to czego chciałam i połączyć to tak, aby wyszło w ten sposób w jaki to widziałam. Ale udało się! 
Wasze przerobione pytania i moją odpowiedź na nie macie tutaj:
Jako, że nie mam sił, a filmik z odpowiedziami na pytania trwałby dłużej niż godzinę (sprawdzałam, bo się nagrałam) postanowiłam odpowiedzi udzielić w formie pisanej, z nią też jesteście bardziej zaznajomieni w moim wypadku. 

Jakiś czas temu, na mailu dostałam ciekawą propozycję. Odnośnie liveów. FanGame Undertale Yellow. Chcielibyście, abym ja przeszła pacyfistę, a Samael Genocide? Jeżeli tak, głosujcie w ankiecie ponad notką, która będzie widoczna tylko przez jeden dzień. To póki co projekt, bo trzeba namówić Samael do wzięcia udziału w zabawie. No i ... muszę znaleźć program (taki w którym obraz nie będzie się ścinał), który ułatwi nagrywanie, nauczyć się go obsługiwać. Tak więc jeżeli ktoś zna coś co obsłuży nawet taki dinozaur jak ja na starym złomie jakim jest mój komputer - z przyjemnością przyjmę porady! 

No, a teraz wracając do notki i pytań, jakie znajdują się w tym wpisie. KLIK

 Co najbardziej cenisz w Polsce? - Sansy Skeleton
Jeżeli w pytaniu chodzi o kraj to odpowiem - Krajobrazy. Uwielbiam polskie krajobrazy. Góry, morze, Mazury, niziny, zabytki, budowle, to, że jest tutaj tak zielono! Na stosunkowo małym obszarze mamy właściwie większość rzeczy potrzebnych do życia! 

Jaśnie pani pracująca w biedronce czy lubi pani placki czy raczej preferuje naleśniki? - Vinciunia hgfhdrujbn
W nagraniu odpowiedziałam, że naleśniki. Tutaj chodzi jednak o to "jaśnie pani". Wielokrotnie musiałam ostatnio przypominać, aby nie zwracać się do mnie per "pani". Mój poziom emocjonalny zatrzymał się na wieku 14-16 lat. Łatwiej i szybciej dogadam się z nastolatkiem niż z człowiekiem dorosłym. Tutaj, jestem Yumi i mój wiek nie ma znaczenia. 

Jaki język świata jest najpiękniejszy? - Andgora
Trudno mi wybrać najpiękniejszy, bo wszystko zależy od tego na co ma się ochotę oraz co z czym się je. Dla przykładu. Niemiecki dobrze pasuje do skocznych piosenek stricte pogańskich:
Ale nie pasuje do opery. Bardzo podoba mi się Arabski lecz nie w każdym utworze i nie każdym brzmieniu.
Piosenka zaczyna się w 37 sekundzie, bo wcześniej jest reklama jego albumu. 
Przepięknym językiem, który znowu fatalnie wychodzi w dubbingach jest Francuski 
Uwielbiam też w niektórych wykonaniach język Rosyjski. 
No i oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała, że język japoński bardzo mi się podoba. Czasami mam wrażenie, że ci ludzie nie mówią, tylko śpiewają cały czas. 
Dlatego trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć, który język świata jest najpiękniejszy. Z językami jak z potrawami. Trzeba wiedzieć co z czym podawać, aby smakowało. 

Czy grałaś w Undertale jeśli tak to czy przeszłaś Genoside run i jakie miałaś odczucia? - KitsuneMinLis
Moja przygoda z UT zaczęła się od tego, że przeszłam tę grę. Nie przepadam za oglądaniem letsplejerów, znaczy się lubię patrzeć jak przy mnie się gra, ale... w sensie, ja jestem obok. Nie lubię patrzeć jak grają inni na komputerze .. przez komputer - nie wiem czy wiesz o co mi chodzi. A więc tak, grałam z UT. 
Jak tylko dowiedziałam się, że w tej grze nikt nie musi ginąć i można ją przejść nie zabijając nikogo - natychmiast robiłam wszystko, aby osiągnąć to zakończenie. Mordowanie innych to powód przez który nie lubię większości gier, choć uważam, że fabułę mają zacną. Dla przykładu takie Skyrim. Kiedy doszłam do misji w której by pchnąć główną fabułę dalej trzeba było zabić smoka Palturnaxa obraziłam się na grę i robiłam wszystko, aby go nie zrobić. Każdą poboczną misję, każdy najmniejszy element gry, by tylko go nie zabić. 
Undertale to pierwsza gra, na której płakałam. I to na zakończeniu prawdziwego pacyfisty. Moment w którym trzeba było ocalić Asriela sprawia, że nawet teraz wzruszam się. Bardzo uderzył w moją emocjonalność i cóż - nie umiałabym zabić moich przyjaciół, dlatego nie, nigdy nie przeszłam i nie przejdę Genocide. 
Taaa ścieżka znowu jest ulubioną Samael i wielokrotnie byłam światkiem, jak przechodzi Genocide bez mrugnięcia okiem, bez chwili zawahania i potrafi po 30 razy dziennie walczyć z Sansem, pokonać go, zamykać grę i wchodzić tylko po to, aby znowu z nim walczyć. Jak powiedziała "to ją odstresowuje". Kehm

Czy trudno jest zostać tłumaczem? - KitsuneMinLis
Em, jeżeli chodzi o bycie profesjonalnym tłumaczem - to wydaje mi się, że tak. Pragnę zaznaczyć, że nie jestem profesjonalistą. Znajomi, którzy są na kierunkach umożliwiających im zostanie tłumaczami mówią, że najgorzej jest z praktykami i potem na rynku pracy. Tłumaczy języka angielskiego jest wiele. Dlatego jeżeli chcesz szkolić się w tej sprawie - to nie w angielskim, a jak już, to musisz być baaardzo dobra (i mieć plecy). Wiem, że los na loterii wygrał kolega, który chce być tłumaczem języka japońskiego. Dlatego w tych stronach szukałabym źródła zarobku w przyszłości.

Chciałabym przetłumaczyć parę komiksów ale jestem totalną pierdołą jeśli chodzi o angielski - KitsuneMinLis
To, że jesteś totalną pierdołą to wymówka. Nie, nie zaprzeczaj. Jak chcesz tłumaczyć - tłumacz. Nikt ci nie broni. Tłumacz sama (nie przez google tłumacza), jak nie znasz jakichś słówek sprawdzaj ich znaczenie. Przetłumacz, wyślij do mnie i zobaczymy co z tego będzie.
Pamiętaj, oceny w szkolne NIGDY nie są wyznacznikiem tego kim jesteś i jak wiele wiesz z danego przedmiotu. W 70% składają się z dobrej woli nauczycieli. 
Sama nie jestem orłem z angielskiego. W podstawówce uchodziłam za debila językowego, sama uważam się za lingwistycznego analfabetę. Nauka języka przychodzi mi bardzo trudno i gdybym sama nie tłumaczyła dla siebie a to piosenek, a to tekstów, a to komiksów, - mój angielski byłby na poziomie przeciętnego Janusza spod monopolowego. Tłumaczenie rozwija język i jak będziesz tłumaczyć, to zobaczysz, że w szkole poprawią Ci się stopnie. 
Wzbogacisz język i nauczysz zwrotów. Ja np nie wiem z jakich czasów korzystam, ale umiem z nich korzystać w mowie i piśmie. Bez problemu dogaduję się ze znajomymi z różnych krajów i uważają oni, że mój angielski jest naprawdę dobry. Więc... nie poddawaj się i nie szukaj wymówek. Siadaj i tłumacz. 

Sans bądź Papyrus podoba ci się najbardziej?  - KitsuneMinLis
Jestem wierna. Sans. Na Papyrusa nie umiem spojrzeć inaczej niż na młodszego brata. Sans budzi moje największe zainteresowanie. 

Z którym byś zgrzeszyła? - KitsuneMinLis
Uhuhuhuhuhu! Z Sansem to można nawet konie kraść!

Które opowiadanie bądź komiks z którymś z nich sprawił że się podnieciłaś? - KitsuneMinLis
Heh, jak wiecie, na bloga nie wrzucam nic co by mi się nie podobało. W sensie, nie zabieram się za tłumaczenie. A więc, skoro tłumaczę jakieś +18 znaczy, że wywołało na mnie to co wywołać miało. ^^

Jaką postać uwielbiasz z historii? - Anonimowy
Tylko jedną? Za wiele ich. Naprawdę. W tej chwili zainteresowała mnie postać Michała Sędziwoja - był to polski alchemik z XV/XVI wieku, który szukał kamienia filozoficznego i przypadkowo odkrył tlen. Zgodnie z legendami udało mu się odkryć sekret nieśmiertelności i młodości i gdzieś teraz chodzi po ziemi w swoim młodym ciele. Ale to legendy. Generalnie jego badania są podwalinami polskiej magii rozumianej nie jako czary mary, ale nauka. Taki polski Dumbledore.

jakiej marki masz samochód? - Anonimowy
Nie mam samochodu i nigdy mieć nie będę. Serio. Mam tak znaczną wadę wzroku, że dla dobra swojego i pieszych wolałabym NIGDY nie siadać za kółkiem.

Jakie najbardziej lubisz czytać gatunki książek? - Dodo Dan
Beletrystyka. Fantasy. Dark Fantasy. Książki popularno-naukowe. Wszystko co dotyczy sił nadprzyrodzonych mnie przyciąga jak magnes. No i historii, ale nie bitew, wojen czy zbrojenia, a życia codziennego.

Czy lubisz pracować w biedronce? - Animaa
To nie jest coś, co się lubi albo i nie. Nie znajdziesz chyba nikogo, kto by powiedział, że na najniższym szczeblu w hierarchii instytucji czuje się dobrze. Pracy jest dużo. Naprawdę dużo i to nie jest nic łatwego, przyjemnego czy miłego. Pracuję dla pieniędzy, bo ich potrzebuję, a nie po to, aby lubić swoją pracę. Na to jeszcze mam czas.

 Czy znasz bądź chciałabyś poznać inne języki? - Różowy Kot
 Uuuuuczyłam się niemieckiego, ale to czas przeszły niedokonany. Uuuuczyłam się łaciny, ale to czas przeszły niedokonany. Mamusia twierdziła, że od dziecka zadziwiająco szybko łapałam francuski, ale nigdy w tym kierunku się nie uczyłam, dlatego nie wiem czy cokolwiek by z tego wyszło, a obecnie nie ciągnie mnie do tego języka. 
Po wielu latach oglądania anime tak osłuchałam się tego języka, że wiele mogę oglądać bez patrzenia na napisy, ale nic nie powiem czy tym bardziej nie napiszę w tym języku.

 Kiedy poznałaś swoją pierwszą miłość? - Różowy Kot
 Emm zależy co się przez to rozumie. Pierwsze miłostki przezywałam w podstawówce. Rany, aż wstyd mi o tym myśleć jaka ja byłam głupia! Moją pierwszą dziewczynę miałam wcześnie i trudno mi powiedzieć, czy to była miłość czy przywiązanie, bo była ona jednocześnie moją przyjaciółką od dzieciństwa. Potem w wieku zdaje się 13/14 lat poznałam późniejszego chłopaka, ale miłość potrzebowała dwóch lat, aby się rozwinąć między nami... Soooł. 

Gdzie chciałaś pracować jako dziecko? - Różowy Kot
 Od dziecka chciałam być nauczycielem. Serio...

Skąd wzięłaś inspiracje na tworzenie własnego bloga? - kirss
Em, znajoma, która mam od ... 12 lat (a pragnę zaznaczyć, że to znajomość stricte internetowa i widziałyśmy się tylko raz w życiu) kiedy podałam jej linka do Handlarza na początku jego działalności rzuciła rozbawiona
"Yu bez bloga, to nie Yu. Yu zawsze musi mieć bloga"
No i to jest prawda. Jak tylko dostałam stały dostęp do internetu i dowiedziałam się, że możliwe jest zrobienie czegoś takiego jak blog, natychmiast założyłam swojego. Pierwszego, drugiego, trzeciego, czwartego. Dotyczyły wielu rzeczy. Pamiętnik internetowy. Opowiadania. Recenzje. Zdjęcia. Głupie historyjki. I takie tam... Do teraz błądzą one po sieci gdzieś... Dlatego blog u mnie to nic niezwykłego. Nawet to, że wzięłam się za tłumaczenie. Zaskakujące jest to, że dopiero ten blog chwycił xD

Uważasz inne kobiety za piękne? - Anonimowy
Nie umiem już patrzeć na kobiety w znaczeniu seksualnym, dlatego obiektywnie i estetycznie powiem, że jak kobieta zadbana, to jest piękna.

 Wklej zdjęcie, które wywołuje u Ciebie wstyd za rzeczy, które dzieją się w Twoim kraju. - Anonimowy


 Czy nie uważasz że wiara w miłość damsko-męską trwającą wiecznie jest durna, niezasadna i niepotwierdzona faktami? - Anonimowy
 "Miłość" oraz "wiara" to pojęcia abstrakcyjne. Ciężko mi wypowiadać się na ten temat, gdyż bardzo, ale to bardzo bym chciała, aby istniała taka miłość. Jednak życie nauczyło mnie, że nie ma czegoś takiego jak wieczna miłość damsko-męska. Sama nie wiem, czy umiałabym zaufać komukolwiek na tyle mocno, aby powierzyć mu własne jestestwo. Dlatego... cóż... ja... jestem emocjonalnym robotem, trudno mi odpowiadać na takie pytanie, a nie chce mówić za kogoś. Więc życzę wszystkim tym, którzy poszukują takiej miłości - aby ją znaleźli.

 Co wolisz? Frans czy Soriel? - octavia.
 Ani to, ani to. Nie lubię Soriel od początku. Tori ma męża i jest królową. Powinna wrócić do Asgora, to bardzo biedna postać. Totalnie. Frans śmierdzi mi pedofilią, bo obecnie, nie umiem patrzeć na Friska inaczej niż na małego chłopca, więc...

 Jakiej rzeczy boisz się w sobie najbardziej? - octavia.
 Podatności na używki. Ja naprawdę szybko się uzależniam, dlatego potrzebuję kogoś, kto nade mną sprawuje kontrolę. Nie mówię tutaj o papierosach czy czymkolwiek innym, bo od tego też szybko się uzależniłam i cieszę się, że Samael sprawuje nade mną pieczę i pilnuje z tym nałogiem. 
Uzależniłam się od tego bloga - bo mówimy tutaj o uzależnieniu. Czy od komputera - choć ten zwrot mi się nie podoba, ale to też prawda. Boję się własnych uzależnień i tego, że mogą mieć nade mną większą kontrolę niżbym tego chciała. 

Chciałabyś się cofnąć w czasie i naprawić jakiś swój błąd zz przed lat? - octavia.
 Nie. Bo gdyby nie błędy przeszłości, nie byłabym tutaj teraz.

 Lubisz chomiczki i myszki? Chcesz je przytulić? - octavia.
 Lubię wszelkie gryzonie. Miałam kilka chomików w domu, no i raz dwanaście szczurów (jednocześnie). Soł...


Poleciłabyś jakąś fajną piosenkę na wieczór? - Taki jeden
 Ostatnio mam fazę na Celtic Woman ^^

 Ilu miałaś chłopaków? - Taki jeden
 Takiego chłopaka - chłopaka prawdziwego, który w pełni zasługuje na tę nazwę. To jednego. Pomijam miłostki i zauroczenia, czy kilku dniowe/tygodniowe sprawdzenia, czy coś "zaiskrzy".

  Czego uczył twój najbardziej lubiany nauczyciel? - Shini YY
 Historii.

 Jaka jest twoja znienawidzona postać z Undertale? - Shini YY
 Mam postacie jakich nie lubię, ale żadnej nie nienawidzę. To za mocne określenie. Wszystkie są tragiczne na swój sposób i w każdej znajdę coś co mi się podoba. Nienawiść to za mocne słowo.

 Czy zamierzasz zagrać z Samael w CupHead? Polecam! - Filip Domin
 Em... nie ^^"
Wycinki z gazet:
,,22.05.2014 – Zaginął chłopiec państwa Norisów. Według opisu zdarzeń jego rodziców chłopiec był w swoim pokoju, lecz w pewnym momencie zaczęły wydobywać się stamtąd odgłosy tłuczonego szkła. Po wejściu do pokoju chłopca nie było, ale szyba została rozbita od zewnątrz. Więcej na ten temat...”
,,,25.05.2014 – Chłopiec został znaleziony. Czy raczej... sam się odnalazł. Przyszedł do stacji benzynowej. Policja i jego rodzina zaczęli mu zadawać pytania, jednak na żadne nie odpowiedział.”

Dan Noris miał dzisiaj ciężki początek dnia. Całą noc dręczył go koszmar o torturach i o dziwnej postaci. Sen kończył się zawsze w momencie, gdy czołgał się do lustra. Mieszkał on w małym domu rodzinnym, wraz z siostrą, bratem i rodzicami.
- Cześć, synku. -usłyszał,
Cześć, mamo.
Jak tam noc?
- Wolę o tym nie mówić.
- Rozumiem.
Dan zamyślił się na chwilę.
- (Ta... fajnie, że mnie rozumie. Ale nie słucha, gdy zaczynam mówić o koszmarach).
- ...Dan?
- Eeee...tak?
- Czy ty słuchasz?
- ...nie?
- Zaspałeś!
- O KURWA!!!
Wziął plecak, kurtkę i pobiegł do szkoły. Na jej progu zorientował się, że...
- CHOLERA! Mam piżamę na sobie!
To wystarczyło, aby cała szkoła się z niego śmiała. Chłopak ze wstydu pobiegł pod klasę. Pod klasą spotkał Johna, swojego kumpla, któremu ufał bardziej niż reszcie świata.
- Znowu zaspałeś. Kolejne koszmary?
- Taa. Gdzie twój mundurek?
- W praniu.
- Dyro nas zabije za nasze ubrania!
- Wiem,ale śmiesznie trochę zginąć w piżamie.
Koledzy mieli spory ubaw aż do końca lekcji. Uwielbiali rozmawiać o Batmanie i Jokerze. To były ich ulubione postacie. Za dziecka udawali, że Dan jest Jokerem a John Batmanem. Z tym, że Joker zawsze przegrywał i dosyć szybko znikał. Była już 17:00, więc postanowili wrócić do domu. Dan zjadł kolację, wyszykował na jutro wszystko i położył się spać. Tym razem jego sen miał inny obrót. Był on w jakimś budynku, który przypominał jego dom. Był spalony i doszczętnie zniszczony. Na jego progu znalazł jakieś zwłoki. Delikatnie podniósł jedno z nich i zdał sobie sprawę, że to jego ojciec. Reszta ciał prawdopodobnie należała do jego rodziny. Wszystkie zostały rozstrzelane. Chłopca coś ciągnęło wprost do gruzów. Zbliżył się do lustra, które zaczęło się świecić. Światło tak go raziło, że zamknął na chwile oczy. Po otworzeniu zauważył, że nie ma swojego odbicia. W lustrze stała za to tajemnicza osoba. Miała zielone włosy i białą cerę. Z jego oczu widać było żądze mordu. Postać stała z szerokim uśmiechem na twarzy. Dan próbował zorientować się, o co chodzi, gdy nagle postać zaczęła się poruszać sama.
- Widzisz, co nas czeka?
Odezwała się postać. Chłopak zaniemówił i próbował odejść, ale nie mógł się ruszyć. Odbicie zaczęło wychodzić z lustra i zbliżać się do Dana.
- Od przyszłości nie uciekniesz.
- KIM JESTEŚ?!
- Nie poznajesz samego siebie?
- Ja tak nie wyglądam!
- Jeszcze nie. JESZCZE NIE!AHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAH!

,,25.05.2016 – Minęły dwa lata od zaginięcia syna państwa Norisów . Nasz nowy prezydent, Janusz Korwin-Mikke, zaczyna akcję wyszukiwawczo-eliminacyjną.”
,,30.06.2017 – Prezydent zaginął dzień po przesłuchaniu ofiary wybuchu. Nie znaleziono nic, co pomogłoby go znaleźć”.

Tym razem Dan się wyspał. Zdążył założyć ubranie i pobiegł do szkoły. Wszyscy mówili o nowym prezydencie.
- Dan!
- Cześć John.
- Słyszałeś już o nowym rządzie?
- Cholera, nie. Opowiesz? Nie rozeznany w polityce jestem.
- Janusz Korwin-Mikke, nasz nowy prezydent wierzy, że działania nazistowskie są skuteczne.
- CO?! I kto by na niego głosował?!
- Jak widać spora liczba ludzi. Czasy pokoju właśnie poszły się jebać.
- E tam. To nie nasz interes.
- Eeee...
- Co?
- Zacznie on stałą kontrole wszystkich szkół. W tym naszej. Wybrał dwójkę zabijaków z naszej klasy do raportowania i eliminowania przeciwnych.
- TO JAKIŚ ŻART?!
- Chciałbym, uwierz mi.
Po lekcjach chłopak poszedł do toalety. Jak wyszedł spotkał dwójkę większych i napakowanych mężczyzn.
- Coś wspominałeś o naszym prezydencie!
- Nie. Wcale nie!
- Ach tak? To o czym rozmawiałeś z Johnem przed lekcją?
- C-c-co? S-s-s-skąd to w-w-wiecie?
- A byliśmy całkiem niedaleko.
Po tych słowach dwójka prześladowców walnęła chłopaka w brzuch. Dan zwymiotował. Jeden z nich złapał go za ręce i przytrzymał, a drugi wyjął nóż motylkowy.
- Zaraz cię, kurwa, nauczymy szacunku do władzy!
Po czym zranił go w rękę. Chłopiec syczał z bólu.
- Masz coś do powiedzenia?
- P-p-PIERDOL SIĘ!!!
To wystarczyło, aby go torturowali jeszcze dłużej. Kiedy dali mu odejść chłopiec był cały w ranach i swoim śniadaniu. Po drodze czuł czyjąś obserwację. Kiedy wrócił cala rodzina najpierw chciała mu robić wyrzuty sumienia, ale po zobaczeniu jego wyglądu zadzwonili do szpitala. Po dotarciu na miejsce okazała się potrzebna operacja płuc, jelit i nerek. Cztery dni później Dana odwiedził John. Był przerażony jego wyglądem, ale mimo wszystko podszedł do niego.
- CHOLERA! Widzisz mnie?!
- T-t-tak.
- Bogu dzięki.
- H-h-hej. A co z lekcjami?
- To jest mniej ważne. Próbuję się do ciebie dodzwonić, ale nie odbierasz. Zadzwoniłem do twojej rodziny, a oni mi wszystko opisali.
- Więc przyszedłeś. Dzięki.
Po powrocie do domu Dan poszedł do swojego pokoju. Rany zniknęły, ale miał poważny problem z biciem serca. Musiał brać od tej pory adrenalinę, aby mógł w ogóle żyć.
- To tylko początek. Później będzie gorzej.
Usłyszał, jednak w pokoju nikogo nie było.
- Już się znamy. A nie, chwila. Wciąż nie masz pojęcia jak mam na imię?
- KTO TU JEST?!
- Ciii! Bo jeszcze rodziców obudzisz.
Dan usłyszał dźwięki w lustrze. Podszedł do niego a jego oczom ukazała się postać podobna do koszmarnego odbicia.
- N-n-nie, chwila. Ty nie istniejesz. To tylko zły sen!
- Oj, nie tym razem. To, co ci zrobili zabija ciebie a budzi mnie. A, i jeszcze nie jestem prawdziwy.
- T-t-to jak masz na imię?
- A jak byś mnie nazwał?
- N-n-nie wiem.
- W takim razie jestem bezimienny. Bądź zdecydowany!
- E-e-Eleven. Odpowiada?
- Może być.
- Czego chcesz?
- Zemsty na nich. Tak jak ty. Byłem z tobą przez całe życie, zamknięty w umyśle, ale wolny poprzez ból. Sam jesteś słaby. Ale zmieniając temat... masz dziewczynę? Jak tak, to chyba przeszkadzam.
Dan się zdziwił.
- Nie mam. Czemu pytasz?
- Mam wrażenie, że nasze rozmowy zabrały ci słuch.
- Dlaczego?
- Kim jest ta dziewczyna za tobą?
Chłopak się odwrócił, ale został już znokautowany.

,,09.11.2016 – Kampania nazistowska zaczęła wyłapywać tajemniczych ludzi i osoby mające kontakt z nimi. Rodziny są mordowane na ich oczach. Nikt nie ma prawa interweniować. Jeżeli ktoś spotka kogoś podejrzanego lub osobę mającą z nią kontakt należy natychmiast powiadomić władzę!”
„01.10.2017 – Kolejne liczby ofiar przez tajemniczą postać. Nikt nie jest w stanie dowiedzieć się kto to jest. Ocaleni opisali na razie, że pachnie od niego chemią i krwią.”

Dan obudził się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Wszędzie było ciemno i zimno. Był przywiązany do jakiegoś słupa a w buzi miał knebel. Po długich staraniach udało mu się go wypluć.
- Nareszcie wstałeś. Myślałam, że cię zabiłam.
Kobiecy głos dobiegał z ciemności.
- Co... się... dzieje...?
- Oj spokojnie. Skoro rozmawiasz z lustrem to nie powinno cię to zdziwić.
- CO?! - Dan zakaszlał - Nie wiem o czym...
- Mów prawdę!
- ...Widziałem tak jakąś postać. Wyglądał prawie jak ja.
- Aha.
- A ty to kto?
- Aż tak chcesz wiedzieć?
Księżyc zaświecił przez okno i oświetlił część pomieszczenia. Postać weszła pod światło i można było nieco się jej przyjrzeć.
- Więc? Kim jestem?
- C-c-c-c-CLOCKWORK?!
- Brawo. Widać, że coś tam jednak wiesz.
Dan bał się co się wydarzy, ale coś kazało mu nie panikować.
- A ty jak masz na imię?
- D-D-Dan. Dan Noris.
- Wiesz, czemu pytam? Obserwuje cię od tamtego zdarzenia. Prawię cię zmasakrowali. Jeden mi uciekł, ale drugi to inna bajka. I mam dla ciebie prezent.
Po tych słowach Clockwork pokazała mu nóż motylkowy. Ten sam, którym został skrzywdzony. Położyła go przed nim. -Poznajesz?
- Tak.
- Jakbym cię chciała zabić, to już dawno gryzłbyś piach.
- Ty... chcesz rozmawiać?
Natalie obróciła się w jego stronę.
- O proszę. Jednak inteligent. A inni mówili mi, że pacan jesteś.
-Inni?
- Toby i reszta tych Proxy. Ale czemu odbicie nazwałeś Elevenem? Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu. Zauważył kałużę i postać w niej.
- Powiedz jej prawdę.
- Bo...bo nie miał imienia.
- Rozumiem. A opowiesz mi o swoich koszmarach?
Po chwili wahania Dan opisał jej, co się w jego snach działo. Zauważył, że dziewczyna słucha go niezwykle uważnie. Czuł, że poza Johnem zalazł osobę, która go słucha. Kiedy skończył Clockwork rozcięła liny.
- Wiesz co? Dam ci żyć. Jak chcesz opowiem ci swoją historię.
- Ok.
I tak spędzili pół nocy na rozmowie. Dwójka rozmawiała ze sobą jak by się znali od zawsze.
- Ej. A lubisz czarny humor?
- Zależy jaki.
Chłopak opowiedział jej o Jasiu i sprzęcie medycznym. Jak doszedł do momentu, w którym okazało się, że Jaś ukradł dziadkowi aparat tlenowy Natalie wybuchła wraz z Danem śmiechem.
Chwila. Ile ja tak leżę?
Z trzy dni.
TRZY DNI?! Wybacz, ale muszę wrócić do domu.
Dziewczyna otworzyła mu okno.
Najbliższa stacja benzynowa jest pół kilometra stąd. Tam cię chyba znajdą.
Dzięki.
Ale odezwij się czasem, co?
Um...ok.
Chłopak wziął nóż, pożegnali się i poszli w swoją stronę. Po dojściu na miejsce pracownik zadzwonił po policję. Twierdził, że zagubiony się odnalazł. Rodzina, policja i reporterzy przyjechali na miejsce. Wszyscy zadawali mu pytania co się stało, ale na żadne nie odpowiedział. Powiedział tylko, że to nie ma żadnego znaczenia i że chce wrócić do domu.

,,02.09.2016 – Została założona grupa do zwalczania psychopatów. Kolejne porwania nie zostaną już odnotowane…”
- (Chwalą dzień, przed zachodem słońca).

Następnego dnia chłopiec dostał SMS'a od Johna:
,,Dan. Zostałem wybrany na lidera nowej grupy do zwalczania psychopatów. Ale to oznacza, że... raczej będziemy daleko od siebie. Wybacz. Dołączyłem ze względu na twoje bezpieczeństwo. Mam nadzieję, że zrozumiesz.”

Dan czuł się przez to przegrany. Nikt inny się w szkole z nim nie kolegował. Nagle dostał SMS'a od nieznanej osoby:

,,Cześć. Mam nadzieję, że mnie pamiętasz. To ja, Natalie, Clockwork. Obróć się. ;-)”

Chłopak spojrzał za siebie. Ona rzeczywiście za nim stała.
Co tam?
Skąd masz mój numer?
Mam znajomych.
Aha.
Zgaduję, że masz problem z przyjacielem.
Nie mam mu za złe. Jego marzenia się spełniły. Da radę.
Serio? Ale będzie musiał ze starszymi od siebie walczyć.
Cóż... dałby radę i byka powalić. 
Spędzili pół godziny na wspólnej rozmowie, gdy jakiś przechodzeń zauważył chłopaka rozmawiającego z zakapturzoną dziewczyną. Zauważył u niej zegarek w oku i od razu zadzwonił po armię. W drodze do domu Dan zobaczył prezydenta i jego żołnierzy.
-Dzień dobry?
-Jedziesz ze mną. TERAZ!
Chłopak został siłą wepchany do auta, po czym odjechali do jego domu. Jego dom stał w płomieniach, a jego rodzina wyprowadzona na zewnątrz.
-CO TU SIĘ ODPIERDALA!?
-Nic szczególnego. Palimy wiedźmy i diabły.
Po tych słowach wydał rozkaz rozstrzelania ich. Na jego własnych oczach rodzina umarła. Był on bliski płaczu.
-Nie czujesz się... wolny?
-Ja...ja...
-Ty...co?
-JA CIĘ ZAPIERDOLE JAK PSA! CIEBIE I TĘ TWOJĄ...
Nie dokończył, ponieważ go zakneblowali i zabrali do dziwnego ośrodka. Tam został poddawany różnym torturom i przesłuchaniom. Po drodze zobaczył innych ludzi. Część była martwa a reszta błagała o śmierć. Przez ten widok czuł jak coraz bardziej jego ciało odlatuje. Nagle pojawił się jeden z jego prześladowców.
-Cześć śmieciu. Pamiętasz mnie? Przez tę twoją kumpelę mój brat nie żyje. Nadeszła pora rewanżu.
Po tych słowach zaczął go bić. Dan tracił przytomność, kiedy nagle usłyszał głos Elevena.
-Zabili ci rodzinę, spalili ci dom, zabrali przyjaciela i prawdopodobnie twoja luba teraz jest na terapii elektrycznej, jeżeli nie gwałcona. I ty chcesz na to pozwolić?
Nagle chłopak poczuł się potężniejszy i szybszy. Cała adrenalina spowodowała, że mógł żyć bez normalnych leków. Wyciągnął nóż i dźgnął nim napastnika w oko. Mężczyzna krzyczał wniebogłosy, po czym Dan przeciął mu gardło.
-He he he! Pozdrów brata ode mnie!
Jeden ze strażników chciał go zestrzelić, ale ten dźgnął go w rękę i upuścił pistolet. Dan go zabrał, zestrzelił strażnika i celował w prezydenta. Nagle przybyła reszta straży.
-NO CHODŹCIE! ZABAWMY SIĘ!!!
Bez problemu załatwił resztę, jednak jego główny cel uciekł do sterowni. Dobiegł tam mordując wszystko na swojej drodze. W sterowni uwolnił więźniów i dał im dostęp do broni palnej.
-Oh prezydeeeencieeeee! Gdzie się chowasz?
Nagle ktoś rzucił chemikaliami w jego oczy. Dan jęczał, ale zaraz potem przestał widzieć ciemność. Teraz widział wszystko, jak na dłoni.
-Tu cie mam!
Wycelował w dyktatora, ale amunicja się skończyła. To dało Korwinowi czas na zagazowanie go. Chłopak zaczął się dusić, po czym wpadł na resztę chemicznych odpadów, które zaczęły wylewać się na jego głowę i włosy. Część dostała się do jego płuc, przez co brzmiał jak mutant.
-W imię władzy, gówniarzu!
Mężczyzna podniósł go i wywalił do mieszarki. Po wyjściu z ośrodka zauważył on rozlaną benzynę. Podpalił ją i uciekł. Po chwili wszystko wybuchło. Chłopiec leżał przez chwilę, po czym wstał i próbował doczołgać się do domu. Dwie godziny później dopiął swego. Wszystko wyglądało jak w jego koszmarze. Doczołgał się do lustra, po czym spojrzał na swoje odbicie. Brązowe włosy przybrały miętowego koloru. Jego cera była biała jak śnieg a jego oczy były czerwone.
-Widać nie mogłem od przyszłości uciec.
-Nie mogłeś. Teraz wyglądamy tak podobnie.
-Co mi radzisz zrobić?
-Proste. Zabij tych, którzy ci to zrobili. I całe społeczeństwo.
Po raz pierwszy od tak długiego czasu na twarzy Dana pojawił się uśmiech i maniacki śmiech.

EPILOG:
Janusz Korwin-Mikke obudził się w dziwnym pomieszczeniu. Wyglądał on na pokój luster w wesołym miasteczku. Mężczyzna był szczelnie przypięty do ściany. Nagle z ciemności wyszła jakaś postać.
-Jak tam podróż minęła, panie prezydencie?
-Gdzie...gdzie ja jestem?
-Eh. Pytania bez odpowiedzi. Bolesne, prawda? Też ich nie otrzymałem.
-Co? KIM TY JESTEŚ?!
-Już mnie nie pamiętasz? To ty mnie tak tam zmasakrowałeś. Ty, twoi ludzie i twój wyznawca. Ale teraz czuje się silniejszy niż przedtem.
-D-d-Dan?
-Już nie! ZABIŁEŚ GO! JA! JESTEM! ELEVEN!!! AHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH!
Prezydent zaczął się pocić ze strachu.
-Ty... nie możesz mnie zabić! JESTEM WŁADZĄ DO CHOLERY!
-Tak? Bo ja widzę to inaczej. Choć tak, masz rację. Nie zabiję cię... teraz. Mało to zabawne. CHCĘ PATRZEĆ, JAK CIERPISZ!
Eleven przekręcił dźwignię i na Korwina spadł deszcz kwasu.
-To dopiero początek. Przejdźmy do tej bolesnej części!
-Co proszę?
-Korwin, Korwin, Korwin - mówił spokojnie Eleven – ty chyba nie myślisz, że z tobą skończyłem? NIE! Zabrałeś mi rodzinę, przyjaciela, normalne życie. Tak w tajemnicy – zaczął mówić szeptem – i tak nie było ciekawe.
To mnie wypuść!
Kiedy zabawa jeszcze trwa. Cały świat zobaczy, że nie ma szans na uniknięcie szaleństwa. A wszystko przez jeden, zły dzień. Jak ja.
A-a-ale nie musimy...
Zanim skończył, chłopak wyjął nóż motylkowy i dźgnął go w ramię. Następnie rozciął mu je i zbliżył zapałkę do krwawiącej ręki.
To co powiesz na małe fajerwerki?
Zapytał, po czym posypał ranę prochem i podpalił. Mikke krzyczał z bólu.
No co? Boli? Mniej więcej tak wygląda pierwsza kąpiel w odpadach toksycznych. Z tym faktem, że na całym ciele. To co? Gotowy po więcej bólu?
Po tych słowach rozciął mu pierś i wyciągał płuca.
Przeżyjesz. Osobiście tego dopilnowałem.
Eleven wyciągnął z ciemnej części pomieszczenia torbę. Otworzył ją i wyciągnął coś, co wyglądało jak paczka.
Mały prezent ode mnie – po czym wrzasnął – CZĘSTUJ SIĘ!
Chłopak na siłę wepchnął mu ją w otwór w klatkę piersiową.
Mała niespodzianka dla reporterów, albowiem dzisiaj cię wypuszczę.
S-s-s-skończ to. Proszę.
TERAZ PROSISZ?! PO TYM WSZYSTKIM CO ZROBIŁEŚ?! Chyba sobie żartujesz – przez chwilę wybuchł szaleńczym śmiechem, po czym dodał – ja nawet nie przyszykowałem cię na powitanie. No to teraz mniej zabawnie.
Wyjął golarkę, i zaczął obcinać mu włosy i zarost.
Teraz wyglądasz jak łysy menel. He he he he. To było niezłe. Ale coś na finał zostawiłem.
Elek zszył ranę i polał Korwina benzyną.
Słyszałeś o Jeffie? Nie? Zazdroszczę. Ale nie zmienia to faktu, że mam coś jeszcze do zrobienia.
Po czym założył na siebie fioletowy frak.
Jak Joker, nie?
Zanim wyszedł podpalił całe pomieszczenie. Janusz nie wytrzymał psychicznie. Nie reagował nawet, kiedy ogień powoli go przejmował.
To do zobaczenia, panie „prezydencie”. To nasze ostatnie spotkanie.
Po czym zamknął drzwi.

Tej nocy reporterzy zebrali się w parku. Przybyło wojsko i policja.

-Z ostatniej chwili. Dostaliśmy wiadomość, że prezydent wróci do parku i abyśmy się z tej okazji zebrali... chwila. Ktoś jest w krzakach.

Janusz wyszedł z krzaków. Był nagi, łysy i zraniony. Cała jego skóra została podpalona. Miał on na sobie szeroki uśmiech i coś wszytego w klatce piersiowej. Po zadaniu pytania, co się stało on powiedział:
-E-E-ELEVEN!
Nagle wybuchł śmiechem. Jego klatka piersiowa zaczęła piszczeć i wszystko wybuchło. Jedna kamera uchwyciła wszystko. Nagle zbliżył się do niej Eleven. Rechotał z zaistniałej sytuacji. Ostatnie słowa w nagraniu przed zniszczeniem brzmiały:
-Who's Laughing Now?! AHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!
Autor: Mateusz Nocuń
Od autora: Jest to opowiadanie osadzone w realiach gry Skyrim. Nie trzeba jednak grać w grę, aby zrozumieć jego przekaz. Świat Skyrim to świat fantasy, gdzie walki ras, klanów oraz zawiłości polityczne są na porządku dziennym. Nie o tym jednak będzie to krótkie opowiadanie. Główna bohaterka to bezimienna dunmerka (mroczny elf) która pragnie zmienić swoje życie. Nic więc dziwnego, że podążyła za gadającym psem do zapomnianej świątyni by przynieść jakiś zardzewiały toporek zapomnianemu bóstwu, prawda? Każdy przecież na jej miejscu by to zrobił, prawda? Taaak, no cóż. 
Autor: Yumi Mizuno
Spis Treści
Jaskinia 
Wichrowy Tron (obecnie czytane)
Ulfrik
Miłość
Rolff Kamienna-Pięść, jego braciszek był prawą ręką Ulfrika Gromowładnego, jarla Wichrowego Tronu. Dlaczego tutaj wróciła? No tak, była głupia. Szła do dobrze jej znanych miejsc. Dlatego, przybyła tutaj, do miasta w którym się urodziła i wychowała. Może chciała na nowo przeżyć nowe, lepsze dzieciństwo?
Dawniej bała się Rolffa, rzucał w dunmerskie dzieci kamieniami, każdego mrocznego elfa uważał za zdrajcę, albo Thalmoru, albo Cesarstwa. Nienawidził jej rasy, lecz teraz, mogła go minąć z wysoko podniesioną brodą. Jej skóra nie była szara, tylko brzoskwiniowa, zdrowy rumieniec pokrywał pulchne policzki, delikatny zadarty nosek do góry, perłowe usteczka. Blond włosy upięła w kok z którego uciekały kosmyki i co chwilę musiała go poprawiać. Była śliczna, choć ciało nadal wychudzone i osłabione. Kto nie zapragnie pomóc pięknej nieznajomej, która potrzebuje ciepłego kominka i strawy? Rolff zdecydowanie nie przepuściłby takiej okazji.
-Ej ty! - krzyknął do niej. Odziany w ciepły skórzany kożuch przetarł ręką czarną brodę i popatrzył na niewiastę. - Nowa jesteś tutaj, prawda? - Kobieta skrzywiła się lekko. - Nie przejmuj się, mogę cię oprowadzić! - Niewiele trzeba, aby uzyskać na tym świecie to czego się chce. Mimo to, starych nawyków nikt łatwo się nie pozbywa.
-Dziękuję, ale dam sobie radę sama. - Rzuciła odwracając się plecami
-Czekaj! - krzyczał za nią - Pooo-Postawię ci strawę! - brzuch odpowiedział za nią, zaburczało. Położyła na nim rękę jakby chciała ukryć ten dźwięk, za późno. Zerknęła na mężczyznę, zimny wiatr uwolnił jej włosy z koka. - Iiii.... i piwo też dostaniesz.
-Po co to robisz?
-Jak to po co? - zaśmiał się nerwowo - Ja ci coś dam, a ty dasz coś mi. - Ma ją za dziwkę? No dobrze, może dawniej nią była. Łapała się wszystkiego co pozwoli jej nie umrzeć z głodu. Lecz jeżeli teraz, zacznie swoje nowe życie od tego samego na czym skończyła tamto... Nie. Nie może sobie na takie traktowanie pozwolić. Nie jest mrocznym elfem, nie musi się przed nikim kłaniać. Jest nordem! Bardzo chciała w to wierzyć, niestety natura dunmera robiła swoje. Błękitne oczy kobiety prześledziły jego sylwetkę. Potem odwróciła się ponownie i zaczęła oddalać. Rolff nie dawał za wygraną, szedł z nią krok w krok, w stronę dzielnicy kupieckiej. - Przepraszam! Nie chciałem! Pomyliłem się! - zastąpił jej drogę - Ale słuchaj, naprawdę, mój brat jest hehe, wysoko postawiony tutaj, wiesz? - Uniosła brew.
-Twój brat, nie ty.
-Ale jak on to ja też! Słuchaj, jeżeli mi się oddasz będziesz miała wszystko co chcesz w tym mieście. Widzę, że jesteś nowa. Masz jakieś złoto przy sobie? - Faktycznie, nie miała, ani złamanej monety, nie miała nawet nic co mogłaby wymienić. Jedynie stare szaty wyciągnięte z Jaskini i płaszcz. To cały jej dobytek. Znowu na niego spojrzała. Wielkie błękitne oczy zamigotały w świetle słońca, a mężczyzna wiedział, że ją ma.
Nie wynajął tej nocy pokoju w karczmie, ba! W ogóle do niej nie poszli. Kroki swoje skierowali do dzielnicy mieszkalnej, gdzie wpuścił ją do swojego domu. Dwupiętrowego, drewnianego, z wielkim kominkiem. Dunmerska pokojówka kończyła gotować kolację. Milcząca twarz skrywała wielkie cierpienie. Ona dobrze znała tę minę.
-Pozwolisz? - Rolff nie czekając na jej zgodę, delikatnie rozpiął klamrę sprzączki jej płaszcza i powiesił go na ścianę. - Trzeba będzie ci sprawić nowy, nie będziesz się w takim pokazywać. - Tutaj się zatrzymał, zerknął na nią - Jeżeli oczywiście... zechcesz abym cię...
-Abyś mnie?
-No wiesz... - popatrzył na nią wymownie - Żyję tutaj sam i ... nie mam nikogo. Jeżeli ze mną zostaniesz, będziesz miała wszystko!
-Dlaczego nie masz nikogo?
-Bo....
-Sam powiedziałeś, że twój brat jest prawą ręką jarla. A z tego co wiem, Ulfrik jest tutaj ceniony i kochany. Dlaczego nikt nie kocha ciebie? - przechyliła głowę na bok. Rolff jęknął niepewnie. Oczywiście, znała odpowiedź na to pytanie. Słynął z niezwykłego okrucieństwa wobec Mrocznych Elfów, to jasne, nienawidził ich to pewne, lecz w sumie dlaczego żaden nord nie chciał się z nim wiązać?
-Słuchaj, o tym pogadamy jak będziemy sami - Szybka wymówka, zdzielił służkę wzrokiem. Czerwone ślepia dunmerki na chwilę spotkały się z jej. Przeszedł ją dreszcz. Widziała siebie w smutnych i zmęczonych oczach kobiety. Widziała siebie i wiedziała co ona czuje, a mimo to, odwróciła głowę. Usiadła na wskazanym miejscu przy ciepłym kominku, rozgrzała skostniałe ciało, napiła się zupy, zjadła kurczaka, a potem... przeżyła jeden z mniej atrakcyjnych seksów w swoim życiu. Miała porównanie, dlatego nie mogła powiedzieć, aby był to najgorszy seks, bo bywały gorsze. Rolff był... taki jak wielu. Niewielki, szybki, ślamazarny. Cóż, nie ma w tym nic złego, byłaby bardzo zła na siebie, gdyby spodobało się jej w łóżku z nim.
Czy chciał ściągnąć diadem? Oczywiście. Nie pozwoliła. Trzymała go na głowie cały czas, pod gęstymi włosami, tak, że u nasady tylko zielony szmaragd błyszczał i wskazywał, że coś ma na sobie. Wymigała się bąkając coś o rodzinnej pamiątce i czymś tam. Teraz sama na dobrą sprawę nie pamięta co powiedziała.
Zerknęła na jego śpiącą odwróconą do niej plecami sylwetkę. I co, tak ma wyglądać reszta jej życia? U boku nielubianego mieszkańca Wichrowego Tronu. Po jego śmierci nie dostanie nic będąc nałożnicą, a sama wolałaby prędzej zjeść fujarę trolla niż starać się o ślub z nim. Musiała się też liczyć z tym, że może być zabawką na jedną noc, co w sumie by ją nie zdziwiło. Rolff zaczepiał tak każdą kobietę, która samotnie weszła do Wichrowego Tronu? Cóóóż, nie przyuważyła, aby ten korzystał z dziwek w mieście, czy też nie pamięta, aby kogokolwiek sobie sprowadzał. Kiedy była sobą... znaczy się Mrocznym Elfem, gdy go widziała skupiała się tylko na tym, aby na nią nie spojrzał, bo nie chciała oberwać, czy po prostu nie chciała mieć kłopotów.
Oh, jak bardzo chciała ściągnąć Diadem i iść spać. Tak, by rankiem zbudził się u boku dunmera, by widział jej szarą skórę, czerwone ślepia, czarne włosy, by wiedział, że to właśnie to ciało dawało mu rozkosz. Chciała widzieć obrzydzenie do samego siebie w jego oczach, chciała usłyszeć jego złość, krzyk... Ale, to tylko zniszczyło by jej plan rozpoczęcia nowego życia. Lecz, pomarzyć zawsze można, prawda?


Minął miesiąc, a ona nadal mieszkała z Rolffem. Kamienna-Pięść okazał się być bardzo... potulnie zaborczy, można tak powiedzieć. Nie był wprawnym kochankiem i nawet nie próbował nim być. Znosił jej suknie, błyskotki, nawet kilka diademów po to by pozbyła się tego paskudnego z czoła, ale ona nigdy nie chciała. Po tygodniu dostała pięknego liska polarnego, szczenię, jako szczeniaka. Dostała śliczne buciki. Kilka książek. Jednak, nie mogła wychodzić z miasta samotnie. Zawsze w jego towarzystwie. Nie mogła rozmawiać z dunmerską pokojówką i jakoś nie kwapiła się do tego. Im dłużej spędzała w ciele nordki, tym bardziej brzydziła się swojej rasy. Widziała dzieci dunmerkie biegające po śniegu boso, grzebiące w śmieciach w poszukiwaniu jedzenia. Była zaskoczona, że kiedy wcześniej, budziło w niej to współczucie i chciała im pomóc, tak teraz tylko odrazę i gniew. To żal, miała żal do swojej rasy, że ta dała się tak upodlić. Lecz kim ona była? Oszukiwała świat i siebie.
Dlaczego nie wpadła na inny pomysł? Dlaczego nie chciała czegoś zacząć? Spróbować? Nie była wojownikiem. Do teraz trudno jej uwierzyć, ze wyszła cało wyruszając po topór dla Clavicusa. Znała się jedynie na słabej magii. Ot i wszystko. Wielu lepszych od niej w młodszym wieku nie mogło znaleźć zatrudnienia, więc co tutaj mówić o niej? Śpiewała i tańczyła, ale to umiała każda kobieta która chociaż na chwilę oparła się o drzwi wiodące do karczmy. Nie miała rodziny. Nie miała znajomych. Dawne życie bez planu, tylko w walce o przyszłość zaowocowało tym samym, choć dostała nową szansę.

Minęło sześć miesięcy. Przywykła do życia z Rolffem i odnalazła go miłym. Zaraził ją ... nienawiścią do Mrocznych Elfów. Choć, może nienawiść to za duże słowo.
Cokolwiek w niej obudził, nie było to pozytywne uczucie, a negatywne, takie jakiego powinna się wstydzić. Wśród wron kracz jako i one. Krakała. Głośno. Bez przerwy. Krakała. Krakała nawet wtedy, kiedy udali się razu pewnego w cieplejszy dzień nad przystań zakupić trochę ryb. Wtedy to Rolffowi zginęły monety z sakwy. Winny znalazł się szybko. Młody dunmer. Bardzo młody. Ciężko go było wprawdzie nazwać dzieckiem, ale zdecydowanie to jeszcze nie był dorosły. Gromowładni wzięli go za strzępy ubrań i próbowali zmusić go do odpowiedzenia na jedno, proste pytanie
-Gdzie jest KURWA moje złoto! - Jak się domyślacie, chłopiec nie wiedział. Na dobrą sprawę, nie rozumiał co się do niego mówiło. Nie, że był tępy. Po prostu był w szoku. Siedział i głodował jak zawsze, nic nikomu nie zrobił, a tutaj dostaje kilka kopów w pusty bebech, ktoś mu łamie żebra, ktoś inny ciągnie za elfie ucho, i krzyczą o jakichś pieniądzach. Oh. Chciałby mieć pieniądze o których krzyczą. Kupiłby sobie jedzenie. Ale nie ma. Znosił więc kolejne razy na swoim ciele błagając o wybaczenie, mówiąc, że o niczym nie wie i skomląc o litość. Rolff był przekonany, że młodzieniec ukradł mu pieniądze. A ona? Ona stała i się patrzyła.
-Bracie! - niski głos drugiego dowódcy Gromowładnych rozbrzmiał w przystani Wichrowego Tronu.
-Oh, jak dobrze, że cię widzę Galmarze! - Rolff natychmiast podszedł do brata i uściskali się serdecznie. - Wybacz, że w takich okolicznościach widzimy się pierwszy raz od ... od ile to?
-Osiem miesięcy.
-Od ośmiu miesięcy! Ten złodziej ukradł mi pieniądze! - pokazał na ledwo przytomnego dunmera zwijającego się na kamiennych płytach
-Wiesz, zdziwiłbym się, gdyby złodziej nie kradł, ale dawał bracie...
-Ha, ha, ha. - Rolff skrzywił się - Trzeba go ukarać.
-Czy ktoś widział, jak kradnie złoto?
-Ona widziała! - mężczyzna wziął ją za rękę i przyciągnął do siebie. Złote włosy zafalowały, niebieskie ślepia zamigotały gdy spojrzała na Galmara Kamienną-Pięść. był wyższy od brata, znacznie lepiej zbudowany i ... bardziej owłosiony. Miesiące walki i tygodnie na koniu sprawiły też, że ... śmierdział niemiłosiernie. Zasłoniła dłonią usta by nie wciągać jego smrodu. - Ona widziała jak ten śmieć kradnie moje pieniądze!
-Naprawdę? - Rany, z jego ust śmierdzi jeszcze bardziej. Co on jadł, kupę mamuta?
-C-cóż... - stęknęła odwracając wzrok
-On mnie ukradł, widziałaś to, prawda? - Rolff popatrzył na nią znacząco. Jeżeli mu zaprzeczy, ochroni tego nieszczęśnika, ale sama straci to co ma, właściwie wszystko albo i więcej. Wyrzuci ją. W takiej sytuacji zrobiła to, co uważała za słuszne...
-Tak, widziałam. Ukradł pieniądze. - słowa łatwo opuściły jej usta. Galmar skinął dłonią, Gromowładni zabrali nieszczęśnika za szmaty, na bok, lecz nadal w wyraźnie widocznym miejscu. Jeden z nich uniósł miecz dwuręczny, drugi przytrzymał, by ten nie uciekł i nie zrobił niczego głupiego. Zimne żelazo przecięło powietrze. Szara ręka nieszczęśnika została na kamieniu, podczas kiedy reszta ramienia wędrowała do twarzy biedaka. Ten nie wiedział co się stało. Patrzył oszołomiony na dłoń. Znaczy się na miejsce, gdzie powinna się znajdować. Widział jedynie krew. Lała się i lała i lała i lała. Jeżeli szybko czegoś nie zrobi, to się wykrwawi. Ale to już nie problem Gromowładnych. To nie problem jej, aby się przejmować losem nieszczęśnika. W tym świecie, zabij albo zgiń, a ona nie chciała być już po tamtej stronie. Żyła nowym życiem i ... czy była naprawdę szczęśliwa na tej drodze, którą obrała?
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

Categories

  • ► DeltaRune 43
  • ► Do czego warto fapać 7
  • ► EddsWorld 52
  • ► Głos Ludu 1
  • ► Hazbin Hotel 7
  • ► Helltaker 10
  • ► Helluva Boss 20
  • ► Inne gry 72
  • ► Inne komiksy 246
  • ► My Little Pony 68
  • ► Tajemnica prostoty 15
  • ► Undertale 2933
  • ► Zootopia 228
  • ♥ 18 [Dla pełnoletnich] 418
  • ♥ Anime/Manga 41
  • ♥ Crushon.ai 1
  • ♥ Discord 56
  • ♥ Eventy 333
  • ♥ Handlarzowe gry 285
  • ♥ Komiksy 2727
  • ♥ Ogłoszenia 188
  • ♥ Oneshoot 170
  • ♥ Opowiadania 871
  • ♥ Papytus - maskotka blogowa 50
  • ♥ Prace czytelników 39
  • ♥ Tłumaczenia 3107
  • ♥ Ukończone 1621
  • ♥ Yaoi/yuri 98
  • Audio 1
  • Blizny czasu [Time Scar] 11
  • Córka Discorda [Daughter of Discord] 15
  • Cross x Dream 3
  • Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy?] 35
  • DeeperDown 23
  • Deos Numbria 9
  • Endertale 10
  • Fallen Flowers 23
  • Gra w kości [The Skeleton Games] 54
  • Handplates 86
  • Hellsiblings 4
  • HorrorTale 34
  • Mendertale 9
  • Między Ciałem & Kością [Between Flesh & Bone] 1
  • Mój martwy chłopak 16
  • My boo 43
  • Naprzeciw [Stand-in] 31
  • Nie jest to najlepszy sposób na życie 2
  • nieTykalny 14
  • Ocalić Blitzo 17
  • Opiekun Ruin 14
  • Poniżej zera 2
  • Prędzej czy później będziesz moja [Sooner od Later You're Gonna be Mine] 18
  • Projekt badawczy potwór 22
  • Słodkie Tajemnice 1
  • Springtrap i Deliah 33
  • SwapOut 10
  • Timetale 1
  • Uleczyć Blitzo 2
  • Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes] 48
  • Zagrajmy 12
  • Zapomniana Wytrwałość 4
  • ZombieTale 11

POPULAR POSTS

  • Und3rt8l3: S8n2 x F11sk x P86yrus [ by K8yl8-N8 - tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz I
  • Undertale: Sposób o jaki nikt nie prosił [The Crossover No One Asked For - tłumaczenie PL]
  • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ
  • Undertale: Sam na sam z Sansem [tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz II [+18]
  • Zootopia: Co inni pomyślą [Inter schminter - tłumaczenie PL] cz. IX
  • Undertale by Skele-Ton of Sin [tłumaczenie PL] [+18]
  • Zootopia: Pośpiech [Hustle - tłumaczenie PL] + 18
  • Undertale: Przyłapana na gorącym uczynku cz III [tłumaczenie PL] [+18]
Obsługiwane przez usługę Blogger.

ARCHIWUM BLOGA

  • ▼  2025 (10)
    • ▼  kwietnia 2025 (1)
      • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSI...
    • ►  lutego 2025 (2)
    • ►  stycznia 2025 (7)
  • ►  2024 (3)
    • ►  grudnia 2024 (1)
    • ►  października 2024 (1)
    • ►  stycznia 2024 (1)
  • ►  2023 (26)
    • ►  listopada 2023 (2)
    • ►  października 2023 (1)
    • ►  sierpnia 2023 (1)
    • ►  lipca 2023 (1)
    • ►  czerwca 2023 (2)
    • ►  maja 2023 (2)
    • ►  kwietnia 2023 (1)
    • ►  marca 2023 (5)
    • ►  lutego 2023 (4)
    • ►  stycznia 2023 (7)
  • ►  2022 (36)
    • ►  grudnia 2022 (4)
    • ►  listopada 2022 (7)
    • ►  października 2022 (7)
    • ►  września 2022 (6)
    • ►  sierpnia 2022 (4)
    • ►  lipca 2022 (5)
    • ►  stycznia 2022 (3)
  • ►  2021 (119)
    • ►  grudnia 2021 (7)
    • ►  listopada 2021 (4)
    • ►  października 2021 (7)
    • ►  września 2021 (10)
    • ►  sierpnia 2021 (5)
    • ►  lipca 2021 (11)
    • ►  czerwca 2021 (5)
    • ►  maja 2021 (17)
    • ►  kwietnia 2021 (17)
    • ►  marca 2021 (14)
    • ►  lutego 2021 (13)
    • ►  stycznia 2021 (9)
  • ►  2020 (192)
    • ►  grudnia 2020 (7)
    • ►  listopada 2020 (11)
    • ►  października 2020 (29)
    • ►  września 2020 (26)
    • ►  sierpnia 2020 (6)
    • ►  lipca 2020 (21)
    • ►  czerwca 2020 (12)
    • ►  maja 2020 (2)
    • ►  kwietnia 2020 (26)
    • ►  marca 2020 (23)
    • ►  lutego 2020 (19)
    • ►  stycznia 2020 (10)
  • ►  2019 (412)
    • ►  grudnia 2019 (6)
    • ►  listopada 2019 (37)
    • ►  października 2019 (60)
    • ►  września 2019 (4)
    • ►  sierpnia 2019 (20)
    • ►  lipca 2019 (63)
    • ►  czerwca 2019 (48)
    • ►  maja 2019 (2)
    • ►  kwietnia 2019 (1)
    • ►  marca 2019 (19)
    • ►  lutego 2019 (23)
    • ►  stycznia 2019 (129)
  • ►  2018 (1142)
    • ►  grudnia 2018 (107)
    • ►  listopada 2018 (82)
    • ►  października 2018 (88)
    • ►  września 2018 (84)
    • ►  sierpnia 2018 (83)
    • ►  lipca 2018 (82)
    • ►  czerwca 2018 (61)
    • ►  maja 2018 (134)
    • ►  kwietnia 2018 (111)
    • ►  marca 2018 (121)
    • ►  lutego 2018 (78)
    • ►  stycznia 2018 (111)
  • ►  2017 (2190)
    • ►  grudnia 2017 (117)
    • ►  listopada 2017 (93)
    • ►  października 2017 (138)
    • ►  września 2017 (149)
    • ►  sierpnia 2017 (203)
    • ►  lipca 2017 (310)
    • ►  czerwca 2017 (195)
    • ►  maja 2017 (277)
    • ►  kwietnia 2017 (326)
    • ►  marca 2017 (146)
    • ►  lutego 2017 (108)
    • ►  stycznia 2017 (128)
  • ►  2016 (680)
    • ►  grudnia 2016 (134)
    • ►  listopada 2016 (179)
    • ►  października 2016 (99)
    • ►  września 2016 (134)
    • ►  sierpnia 2016 (50)
    • ►  lipca 2016 (60)
    • ►  czerwca 2016 (23)
    • ►  stycznia 2016 (1)
  • ►  2015 (33)
    • ►  grudnia 2015 (3)
    • ►  listopada 2015 (1)
    • ►  października 2015 (4)
    • ►  maja 2015 (4)
    • ►  kwietnia 2015 (8)
    • ►  marca 2015 (12)
    • ►  stycznia 2015 (1)
  • ►  2014 (1)
    • ►  grudnia 2014 (1)

Labels

Obserwatorzy

Copyright © Kinsley Theme. Designed by OddThemes