8 grudnia 2016
7 grudnia 2016
Undertale: Anomalia - o1. POZnanIe [opowiadanie własne]
Notka od autora: Żyjesz, jesteś, egzystujesz. Nie ma tutaj potworów, nie ma nawet góry Ebott. Nie ma magii, nie ma tajemnic, ot prosty świat jaki jest Ci dobrze znany. Jednak, jakbyś się czuła gdyby gdzieś tam była osoba nie z tej rzeczywistości, która bacznie obserwuje każdy Twój ruch, towarzyszy w każdej minucie Twojego życia? A co jeżeli powiem Ci, że jest to Error?
Error!Sans należy do loverofpiggies
Ink!Sans należy do comyet
Spis Treści:
o1. POZnanIe [obecnie czytany]
Czas to tylko i wyłącznie miara jaką stworzył człowiek by można było liczyć przemijanie. Nie da się podróżować w czasie, nie da się cofnąć, zrobić coś inaczej. Przemijanie musi... mijać. Dlatego Errora tak bardzo denerwował ten mały dzieciak. Jak mu tak było? A tak, Frisk. Ooooczywiście, był wcześniej Flowey, który bawił się liniami czasowymi, ba! Są jeszcze takie w których nadal przednio baluje kosztem innych! Frisk jednak stało się plagą.
Niektóre Frisk przechodziło czas raz. Zabijało wszystkich na swojej drodze, pokonywało jego alter ego, wychodziło na powierzchnię i ... zostawało bohaterem czy tam mordercą, na jedno w sumie wychodziło. Dla potworów morderca, dla ludzi bohater. Co to za różnica, skoro i to i to ma ręce we krwi? (choć w tym wypadku lepiej użyć słowa - pył) Była druga opcja: oszczędzało wszystkich i razem z nimi wychodziło na powierzchnię.
Linie czasowe były pomieszane, znajdowały się bowiem takie, gdzie zabijało tylko jednego potwora, czy też kilka, ze strachu, z ciekawości, przez przypadek. Albo oszczędzało jednego lub parę z różnych znanych tylko sobie powodów. Te linie czasowe nie interesowały Errora. Przynajmniej początkowo.
Jego największym zmartwieniem były te w których Frisk wiedziało, jaką mocą dysponuje. Moc RESETU. Moc, która niszczyła podstawową prawdę o świecie: „czasu nie da się cofnąć”. Reset cofał, w pewnym sensie. Sprawiał, że niemożliwe było możliwym. Nie, to nie tylko to. Jakieś niespisane prawo, tkwiące w czeluściach istnienia, może pozostałość po jakimś Absolucie? Error tego nie wiedział. Ale to coś mówiło mu, że nie tyle czasu nie da się cofnąć, co NIE MOŻNA tego robić.
I faktycznie. Uniwersa, w których Frisk ginęło za często, albo te w których wracało do początku od nowa i od nowa i jeszcze raz i kolejny, bo ... bo mogło - Ich struktura, jaką mógł dostrzec tylko on i Ink – niszczyła się.
Ink... ten idiota, kretyn, debil, naiwniak... Error mógł go określić wszystkimi epitetami jakie znał, a i tak byłoby ich za mało. W każdym razie on naiwnie łudził się, że tym swoim małym pędzelkiem cokolwiek zmieni.
Ostatnio jego uwagę przyciągnęła pewna anomalia. Na taką przynajmniej wyglądała. Spostrzegł, że w światach w których potwory wychodzą na powierzchnię jego alter ega... wiążą się z ludźmi. Po głębszej analizie zrozumiał, że nie tyle o istotę człowieka chodzi, co o konkretną duszę.
W różnych liniach czasowych przybierała różne barwy, materia ją okalająca też była inna. Ciało mężczyzny, zdecydowanie jednak częściej ciało kobiety. Niska, wysoka, szczupła, przy kości, blondynka, brunetka, ruda, o kolorowych włosach. Możliwości równie wiele co i linii czasowych, a tych było od zajebania. W każdym razie chodziło o tę jedną, cholerną duszę.
Zaczynało się niewinnie - Error otworzył drzwi do jednego z wymiarów - Sans stał nad dziewczyną wymiotującą na chodnik, podtrzymywał jej włosy, obok niego Papyrus krzyczał coś o tym, że popsuł, czy też raczej złamał człowieka. Ten Sans jeszcze nie wie co go czeka, ale Error widział podobny scenariusz już kilka razy. To była TA dusza. TA, która do niego pasowała, TA która go akceptowała, TA która go pragnęła, TA która była w stanie go zrozumieć, TA która wybaczyła mu wszystko to, czego nawet on sam w sobie nie był w stanie. To była TA, przy której chciał się budzić i zasypiać. Zresztą, nie tylko ten Sans, klasyczny można by powiedzieć, miał do niej słabość. Error mruknął i wszedł do innego wymiaru. Underfell, albo raczej jedna z miliarda jego odsłon. Sans właśnie siedział na kanapie z nagim człowiekiem obok, karmił ją burgerem. Inny świat – Sans przytula się z nią u Grillbiego. Oh to jeden z tych gdzie ona wpada do Podziemia „z” albo „zamiast” Frisk. Kolejny świat? A, to ten w którym Sans oddaje się każdej póki nie znajdzie tej która go nie chce i się w niej zakochuje. Deeeeeeebil. Kolejny? Potwory wyszły na zewnątrz i przejęły kontrolę nad powierzchnią robiąc z ludzi niewolników ... i zgadnijcie KOGO Sans sobie kupił na targu...
To co Errora zaczęło zastanawiać dalej, to potomstwo. Tak, potomstwo. W zdecydowanie mniejszej ilości światów Sans mógł mieć z nią dzieci. Dlaczego tam się dało, a w innych nie? Kaprys Absolutu? Na Kasjopeję i Uranosa. Poczucie humoru ma staruszek.
W każdym razie jej skóra, głos, oczy, włosy, zapach, wszystko doprowadzało Sansa do szału. Czuł jak jego dusza pulsuje, jak pragnie zrobić z nią więź, zespolić się. W innym uniwersum mu się to udało, nawiązał z nią połączenie dusz. Ba! Poślubił ją! Zostali w Podziemiu. Byli szczęśliwi. Heh.
Error poruszył palcami, małe zamieszanie. Wziął Sansa z Underfell, wsadził go do Undertale i zabrał klasycznego. Ojej, popsuło się. Ciekawe co się stanie.
Przestrzeń Po-za. Nie ma czasu. W samym rdzeniu tego dziwnego miejsca nie było nawet przemijania. Czas stał. Jednak wszędzie indziej płynął tym samym tempem. To tak jak kiedy otwierasz drzwi pędzącego pociągu. Sam się nie przemieszczasz, ale wszystko inne tak. Error po prostu był w stanie super pozycji. Tak więc u niego nic się nie zmieniło, ale... ale tam mijały dni. Dusza się zorientowała, tęskniła za swoim Sansem, a Fell... - Początkowo rozbawiony, teraz nieszczęśliwie zakochany. Słyszał jej błagalne szepty... by oddać jej Sansa, ale nie o tego jej chodziło. Książka wypadła z jego rąk obcego, kiedy siedział na krzesełku w „swoim” pokoju. Nie mógł dłużej tego znieść. - Error skiepścił. Nie pierwszy i nie ostatni raz. W sumie, co go to obchodziło.
O! Może Mob!Sans będzie normalniejszy? Lata 30 XX wieku, dzielnice ludzi i dzielnice potworów. Rasizm w powietrzu, widmo zbliżającej się wojny. O! O! Tam jest, idzie ulicami miasta, do... Muffet? Ohm, tutaj najwyraźniej robi za burdel mamę. Pasuje jej ten zawód. Czyżby ten Sans chciał się zaba.. a nie, wykłada pieniądze na stół i ... chce JĄ wykupić. Prośbą, groźbą, układem, umową, przekonuje pajęczycę do oddania jednej z kurewek.
Nawet w tym świecie, gdzie Frisk uciekło, a potwory po piętnastu latach oczekiwania zaczynają gromadzić od nowa dusze, znalazła się ONA, jako dziewiąta. I zgadnijcie... TAK! Sans oszalał na jej punkcie. Krzyczy, aby się nie odzywała, bo potem słowa prześladują go po nocach. Nie chce jej dotykać, bo potem czuje na swoich kościach jej skórę.
W Horrortale też się pojawia. Sans trzyma ją w pokoju bo poją sobie ją za żonę, bo... bo tak. W innej odsłonie dziewczyna robi za pomoc domową i właściwie to Papyrus ją sprowadził, a Sans tylko co każdą noc odwiedza ją na posłaniu zadając to samo pytanie, czy się go boi.
Pojawia się jako sąsiadka, uczennica. Oh, te uniwersa są zabawne. Sans jako nauczyciel flirtujący z uczennicą. Jest też takie uniwersum w którym jest polonistką na studiach, on jest fizykiem i spotykają się w bibliotece. Ciekawe czy wyznał jej już swoje uczucie. Koleżance z pracy wypada, ale romans nauczyciela i ucznia jest raczej zakazany.
Zdesperowany Error postanowił poszukać wyjątku w G, w nim ostatnia nadzieja! Tylko nie mówcie, że też... Była tam jako menadżerka zespołu muzycznego. G obserwował ją trzymając nogi na stole, przeglądała jakieś papiery. To może Naukowiec Sans? Nie – asystentka. Była przypadkową osobą na ulicy, albo weterynarzem który ze zdziwieniem „bada” ich skałę, bo Papyrus doszedł do wniosku, że skoro jest możliwość udania się z ich zwierzaczkiem do lekarza, to warto z tego skorzystać. Jest prawnikiem, który bada sprawę rasizmu. Siostrą Frisk, matką, kuzynką, a nawet córką czy synem. Czy to ważne? Pojawiała się ta pierdolona dusza, kolejna anomalia. Co prawda nie miała mocy RESETU, albo się z tym jeszcze nie ujawniła, ale... ale...
Error westchnął i przetarł kąciki oczu palcami. Nie mógł zrozumieć po co w ogóle ona istnieje? Dlaczego to zawsze ta sama dusza! Pół biedy gdyby chodziło o ludzi w ogólnym tego słowa znaczeniu. Error mógłby żyć ze świadomością, że Sans jest swoistym rodzajem... jakby to powiedzieć... zoofila? Seks międzygatunkowy. Sans zboczeniec, Sans dewiant, Sans... A nie, nie mógł tak powiedzieć. Bo zawsze, ale to zawsze chodziło o tę pierdoloną duszę.
W celu głębszej analizy problemu postanowił iść tam, gdzie nie bywał zbyt często. Tam gdzie drzwi prowadziły do wymiarów w których... potworów nigdy nie było i nigdy nie będzie. Minął kilka wejść. Kolorowe, niskie, wysokie, szerokie, ozdobione, żelazne, drewniane. Te, które otworzył były obite czymś co miało przypominać skórę. Była tam. Młoda. Właśnie miała lekcję matematyki, za rok pisze maturę... Error usiadł na ziemi naprzeciw otworzonych drzwi i zaczął robić to co każdemu Sansowi wychodziło najlepiej – obserwacja.
Ostatnich kilka dni było dla Ciebie bardzo destruktywnych. Pokłóciłaś się z przyjaciółką, mama nie pozwoliła Ci iść na imprezę, no i chyba się przeziębiłaś. No, ale co z tego? Będziesz musiała iść do szkoły. Chodzenie do budy Ci obrzydło, tak tym rzygałaś... dzień w dzień te same mordy, nauczyciele i koledzy z klasy, koleżanki też. Przebywałaś z nimi bo tak. Nie wiedziałaś dokładnie dlaczego się uśmiechasz, kiedy z nimi rozmawiasz, skoro w głębi serca ... właśnie, co czułaś? Co czułaś pytając się grzecznie „co u ciebie?” nie chcąc tak naprawdę nigdy wiedzieć co kto robił? Nie interesowało Cię ich życie, więc po co o nie pytałaś? Oh, miałaś nadzieję, że też się Ciebie o to zapytają i ... i powiesz co tak naprawdę myślisz, czego się boisz, jakie dręczą Cię koszmary, lecz zamiast tego uśmiechałaś się tak sztucznie, że aż prawdziwie i mówiłaś „wszystko dobrze, nie mam na co narzekać”! Ale z Ciebie kłamca...
Mieszkałaś w bloku razem z rodzicami. Byłaś jedynaczką więc miałaś pokój cały dla siebie. W rogu stał wielki kosz w którym leżały wszystkie Twoje misie. Byłaś już dużą dziewczynką, ale nie chciałaś się ich pozbywać. Twoja rodzicielka śmiała się, że trzymasz je dla swoich dzieci. Wyobrażając sobie, że w ogóle kiedykolwiek będziesz takie mieć, dochodziłaś do wniosku, że nawet z własnym potomstwem nie podzielisz się tymi pluszowymi przyjaciółmi. Są Twoi. Ah, kolejna Twoja cecha – samolubstwo.
Jak wróciłaś do domu, ojciec spał na kanapie zmęczony pracą na budowie, matka jeszcze siedziała w sklepie. W garnku gotowały się ziemniaki, na patelni coś co miało przypominać gulasz. Ojciec wolał, abyś tak to nazywała, chociaż „to” obok gulaszu najwyżej mogło leżeć. Czyli kolejny paskudny obiad. Ale i tak miło ze strony ojca, że mimo pracy wraca i pierwsze co robi to gotuje. Wie, że Twoja mama wróci jeszcze później, bardziej zmęczona i przynajmniej w ten sposób jej pomaga. Nie, nie pochodzisz z patologii, nie jest też jakoś kolorowo. Jest... normalnie. Sporadyczne kłótnie, przeplatane nagłymi wybuchami miłości, a na co dzień... nijak? Nie no, zawsze jakoś jest, ale dni są do siebie podobne. Otworzyłaś drzwi do pokoju, włączyłaś laptopa i popatrzyłaś na szczura kręcącego się przy wyjściu z klatki. Uśmiechnęłaś się krzywo i wypuściłaś go. Gilgamesz, bo tak go nazwałaś z racji na to, że był albinosem, miał już swoje lata i w głębi serca czułaś, że to jego ostatnie miesiące. Choć... ta myśl... wiedziałaś, że jest prawdziwa, ale... nie chciałaś jej do siebie dopuścić. Czasem... czasem lepiej jest być ślepym, albo raczej udawać ślepego na niektóre znaki. Prawda?
Późnym wieczorem wróciła rodzicielka, przy stole zjedliście obiad. Nie. To nie jest prawda. Ojciec śpi, matka siedzi w ich pokoju przed telewizorem i je, Ty przed kompem, przeglądasz jakieś głupie strony, czytasz denne artykuły i rozmawiasz z ludźmi co rusz zastanawiając się, czy warto wrzucić daną emotkę do tekstu czy nie.
O, Kaśka napisała.
Katarzyna: gotowa na jutro? :)
_____: eeeeeeeee?
Katarzyna: no wiesz, sprawdzian z fizy
_____: ..............
_____: kurwa
Katarzyna: zrób ściągę ze wzorów
_____: taki mam plan
_____: i tak bym się nie nauczyła tego
_____: :P
_____: a ty coś umiesz?
Katarzyna: hahahaha dobre sobie, coś ty! bede od Marka ściągać
No nic, wzięłaś kartkę papieru, nożyczki i zaczęłaś przymierzać. Dość duża, aby zmieścić wszystkie te liczby i dość mała, aby wsadzić ją do piórnika nie budząc żadnych podejrzeń.
Error zmarszczył brwi przyglądając się z uwagą jak gasisz światło w pokoju i idziesz spać. Zamknął drzwi. Nic ciekawego. Ot zwyczajna ludzka kobieta. Coś przyciągało Sansy do tej duszy. Dlaczego? Kolejny błąd? Nie, nie umiałaś cofać czasu, nie miałaś żadnych mocy, żadnych niezwykłych zdolności. Człowiek pełną gębą. Spacerował bez konkretnego celu po Przestrzeni Po-za. Nie wiedział ile przeszedł, nie pamiętał nawet o czym myślał. Czuł dziwne oczekiwanie, jakby ciekawość.
Iiiiii
Znowu był pod tymi drzwiami, chwycił za klamkę i zawahał się. Po co to robi? Jest zainteresowany tym, czy sobie poradzisz na sprawdzianie czy nie. Może Cię przyłapią? Byłaby zabawa. Otworzył wejście do Twojego świata i znowu, jak wcześniej usiadł przed progiem. Siedziałaś właśnie w sali lekcyjnej i pisałaś test. Faktycznie miałaś ściągę w piórniku. Zauważył ją, jednak z niej nie korzystałaś. Zmarszczył brwi. Napisałaś sprawdzian nie tknąwszy kartki z podpowiedziami. Dlaczego? Po co ją robiłaś do późna, skoro teraz okazała się nieprzydatna?
Dni mijały, a on odkrywał, że przychodzi do tego miejsca coraz częściej. Kiedy panował u Ciebie dzień siedział przed drzwiami i w milczeniu obserwował. Oglądał świat jaki Cię otaczał, próbował zrozumieć, analizował. Nie mógł znaleźć nic ... nic...
Gdy nastawała noc, odprowadzał Cię do posłania jego wzrok. Zamykał wtedy cicho drzwi, jakby bał się, że Cię zbudzi. I robił to co zawsze. Walczył z anomaliami, niszczył to co mógł, jednak... jak tylko w Twoim świecie dzwonił budzik, potrafił przerwać swoje zajęcie w połowie, pozostawiając wszystkich w osłupieniu i znikał. Powtarzał sobie, że jesteś nieprawidłowością, że musi znaleźć sekret dlaczego jego alter ega tak na Ciebie reagują.
Był świadkiem Twojego pierwszego pocałunku, miało to miejsce na wycieczce. Tak, późno, liceum. Nigdy jakoś nie uganiałaś się za chłopakami, a może... może czułaś się zbyt brzydka i unikałaś z nimi kontaktów? W każdym razie, w pokoju Twoim i trzech znajomych siedziała garstka chłopaków, graliście w butelkę. Ten, który Cię pocałował był rozrabiaką, choć pozytywnym człowiekiem. Zarumieniłaś się. Heh, słodko. Potem wybiegłaś z pokoju jak oparzona, nikt nie wiedział dlaczego. Sama też nie wiedziałaś. Serce biło Ci jak szalone.
Po tygodniu zaczęłaś z nim chodzić. Układało się wam nawet dobrze. Siedział godzinami na Twoim łóżku patrząc jak czytasz książki. Ty chodziłaś z nim na wyścigi samochodowe chociaż Cię to zupełnie nie interesowało. Wraz z końcem drugiej klasy liceum coś się rypło. Zaczął spędzać więcej czasu z kolegami, czułaś się zazdrosna a jednocześnie... jakby... zabierał Ci ... coś. Nie, nie tak powinnaś się czuć. Rozstaliście się w gniewie, choć oboje nie wiedzieliście na co się złościcie.
Error westchnął. Nie wiedział dlaczego przychodzi do Ciebie każdego dnia. A tak, anomalia. Losy w różnych światach potoczyły się z Tobą i Sansem inaczej. Czasem mieliście razem piękną przyszłość, czasem nie. Error wzruszył ramionami do swoich myśli.
-_____ - odezwała się Twoja znajoma. Tak, znajoma, chociaż kumplowałaś się z nią od dziecka. Czułaś się jednak od niej zawsze gorsza, brzydsza, mniej pewna siebie, mniej ... mniej wszystko. Dlatego nigdy, ale to nigdy nie przekroczyłaś z nią poziomu bardziej niż „znajomości”. - ____ słuchasz mnie?
-Tak, mówiłaś o książce – mruknęłaś i ugryzłaś trochę kanapki. Była długa przerwa. Ciągle miałaś doła z powodu zerwania z Adamem. Sama nie wiesz dlaczego to się tak potoczyło. Tęskniłaś, ale ... nie za nim. Może po prostu przyzwyczaiłaś się, że ktoś zawsze przy Tobie był? Adam... on... No. On to on. Nie widziałaś go przy sobie na stare lata. Nigdy nie byłaś też typem dziewczyny, która chciała mieć dużo chłopaków. Wolałaś mieć mniej za to na dłużej. Tak sobie przynajmniej wmawiałaś, bo jak do tej pory, licznik partnerów wynosił całe, piękne 1.
-_____ no nie słuchasz mnie – dziewczyna zmarszczyła nos
-Słucham. - odpowiedziałaś pewnie – mówisz o książce
-Nie. Mówię o bohaterze.
-Oh
-... słuchaj. Morze jest pełne rybek
-Yhy
-Świat się nie kończy
-Nom
-Po każdej burzy wyjdzie słońce!
-Taa, a jednorożce rzygają tęczą, pierdzą gwiezdnym pyłem i srają czekoladą
Error pierwszy raz zachichotał
Znajoma skrzywiła się wyraźnie i wstała z krzesełka z impetem. Odeszła sobie. No, nawet dobrze. Lubisz siedzieć sama i jeść chleb z ogórkiem. Ble, może nie powinnaś go dodawać? Dziwnie smakował. Obyś później nie miała rewolucji żołądka. Choć nie. Jutro jest sprawdzian. Jeżeli byś spędziła na kiblu trochę czasu mama poczułaby litość i ... Z wielkim zapałem pałaszowałaś swoje drugie śniadanie.
Nie. Nie miałaś rewolucji, ale brzuch Cię bolał. Do szkoły musiałaś iść.
Twoją kolejną miłością okazał się wampir Lestat z Kronik Wampirów Anne Rice. W wakacje między drugą, a trzecią klasą pochłonęłaś wszystkie książki gdzie występował, zaczęłaś sama pisać opowiadania. Taki mały świr na jego punkcie całkowicie wyleczył Cię z bólu po rozstaniu. Albo raczej, zapełnił pustkę w Twoim sercu. Bo z tą miłością to jest tak, długo nie masz nikogo i nikogo nie potrzebujesz, ale jak już raz zrobisz dla kogoś miejsce w swoim sercu i ten ktoś sobie pójdzie to zostaje pustka, która trzeba czymś zapełnić. Miłość do postaci fikcyjnych jest bezpieczniejsza. Tak, stanowczo bezpieczniejsza.
Pierwszego papierosa zapaliłaś na kilka dni przed maturami. W dniu pierwszego egzaminu kupiłaś swoją pierwszą paczkę i poleciało. Krztusiłaś się, smakowało paskudnie, początkowo kręciło Ci się w głowie, było niemiło, nie za bardzo fajnie, nie rozumiałaś po co sięgasz po kolejnego i następnego i jeszcze jednego. Rodzice wyczuli od razu, nie. Nie zrobili awantury. Odbyli z Tobą poważną rozmowę wywiadując się dlaczego i czy wiesz co Ci grozi. Staruszków miałaś jak Cię, ale w tym wypadku Cię zaskoczyli. Sami kopcili jak ciuchcie więc śmiesznie by wyglądało gdyby mówili Tobie o tym jakie to palenie jest śmiertelne.
Po maturach klasa zorganizowała wielką imprezę. To znaczy się w mieszkaniu jednej z dziewczyn. Jaszczura na nią wołali bo jako buntowniczka zrobiła sobie jeszcze w gimnazjum tatuaż u kolegi, kolegi, znajomego, kolegi.... Zrobiła sobie w każdym razie tatuaż na nielegalu u typa, który się szkolił. Czarna jaszczurka na przedramieniu, nieco wyblakła i przetarta po latach, ostatecznie prezentowała się całkiem ujdzie-w-tłoku-jak-nikt-nie-patrzy. Alkohol lał się litrami, coś tam wypiłaś. Znaczy się, wino ok, piwo okazjonalnie. Lecz wódka? Nie. I to ta tania, śmierdząca. Ble. Towarzystwo szybko poszło spać, albo rzygać, albo i to i to w tym samym czasie. Jakie było zdziwienie taksówkarza, kiedy został wezwany pod mieszkanie z którego dobywały się wyraźne dźwięki popijawy i zabierał zupełnie trzeźwą dziewczynę!
Error siedział tak w milczeniu przyglądając się jak gasisz światło. Nie umyłaś dzisiaj włosów, bo Ci się nie chciało. Uśmiechałaś się zadowolona. Obserwował Cię jak śpisz.
Powoli, niepewnie uniósł rękę i wyciągnął ją przed siebie, chciał ją wsadzić w Twój świat, lecz kiedy tylko jego palce zanurzyły się w tafli Twojej rzeczywistości.... wyparowały. Zabolało. Zabrał je natychmiast i obserwował, brakowało czubków.
Kolejna zasada wszechistnienia. Nie jesteś w stanie być w wymiarze, w którym nie ma Twojego odpowiednika. Error nigdy nie będzie mógł pojawić się w Twoim świecie. Dlaczego to zrobił? Dlaczego? Nie wiedział. Ostatnio ogólnie czuł się dziwnie. Nie. Czuł się tak od samego początku. Nawet nie zauważył ile czasu minęło. Zdaje mu się, że dopiero wczoraj otwierał te drzwi po raz pierwszy. Zacisnął pięść jak tylko jego palce odrosły.
-Dobranoc _____ - szepnął dźwigając się z ziemi. Zamknął cicho drzwi i wziął głębszy oddech. Bolało go, ale nie tak normalnie. Tak inaczej. I to w środku. Bolało jak diabli. Nie wiedział co. Nie wiedział jak. Nie wiedział dlaczego. Zaniedbywał obowiązki, heh. Obowiązki. Inaczej – zaniedbywał to co wcześniej robił. O tak, tak zdecydowanie lepiej. Chciał przestać oglądać Cię. Raz na zawsze zamknąć te cholerne drzwi. Ile to już razów sobie to powtarzał? Nigdy do niej nie wrócę? Ale wracał. Zawsze. Z poczuciem winy. Ze świadomością przegranej. Wracał. Zawsze. Każdego dnia. Jutro też wróci i po jutrze i za tydzień też będzie.
Może tylko obserwować.
W tym każdy Sans jest najlepszy.
Niektóre Frisk przechodziło czas raz. Zabijało wszystkich na swojej drodze, pokonywało jego alter ego, wychodziło na powierzchnię i ... zostawało bohaterem czy tam mordercą, na jedno w sumie wychodziło. Dla potworów morderca, dla ludzi bohater. Co to za różnica, skoro i to i to ma ręce we krwi? (choć w tym wypadku lepiej użyć słowa - pył) Była druga opcja: oszczędzało wszystkich i razem z nimi wychodziło na powierzchnię.
Linie czasowe były pomieszane, znajdowały się bowiem takie, gdzie zabijało tylko jednego potwora, czy też kilka, ze strachu, z ciekawości, przez przypadek. Albo oszczędzało jednego lub parę z różnych znanych tylko sobie powodów. Te linie czasowe nie interesowały Errora. Przynajmniej początkowo.
Jego największym zmartwieniem były te w których Frisk wiedziało, jaką mocą dysponuje. Moc RESETU. Moc, która niszczyła podstawową prawdę o świecie: „czasu nie da się cofnąć”. Reset cofał, w pewnym sensie. Sprawiał, że niemożliwe było możliwym. Nie, to nie tylko to. Jakieś niespisane prawo, tkwiące w czeluściach istnienia, może pozostałość po jakimś Absolucie? Error tego nie wiedział. Ale to coś mówiło mu, że nie tyle czasu nie da się cofnąć, co NIE MOŻNA tego robić.
I faktycznie. Uniwersa, w których Frisk ginęło za często, albo te w których wracało do początku od nowa i od nowa i jeszcze raz i kolejny, bo ... bo mogło - Ich struktura, jaką mógł dostrzec tylko on i Ink – niszczyła się.
Ink... ten idiota, kretyn, debil, naiwniak... Error mógł go określić wszystkimi epitetami jakie znał, a i tak byłoby ich za mało. W każdym razie on naiwnie łudził się, że tym swoim małym pędzelkiem cokolwiek zmieni.
Więc chodź, pokoloruj mój świat
Na żółto i na niebiesko
Śpiewał kiedy kreślił kolejne linie podniszczonej linii czasowej.
Więc chodź i przywal mi deską
Raz żółtą, a raz niebieską
Przedrzeźniał go Error bujając się na huśtawce zrobionej z niebieskich nici. Tkwili tak w Przestrzeni Po-za. Nie należąc do żadnego uniwersum, choć może tworzyli uniwersum samo w sobie? Może były inne Inki i inne Errory? To oznaczałoby, że tych mniejszych linii czasowych jest jeszcze więcej. Prawdopodobieństwo istniało. Stworzenie jako byt realny – nie ma granic. Od analizowania alternatyw Errora rozbolała głowa. Wszech-stworzenie aleś ty popierdolone...Ostatnio jego uwagę przyciągnęła pewna anomalia. Na taką przynajmniej wyglądała. Spostrzegł, że w światach w których potwory wychodzą na powierzchnię jego alter ega... wiążą się z ludźmi. Po głębszej analizie zrozumiał, że nie tyle o istotę człowieka chodzi, co o konkretną duszę.
W różnych liniach czasowych przybierała różne barwy, materia ją okalająca też była inna. Ciało mężczyzny, zdecydowanie jednak częściej ciało kobiety. Niska, wysoka, szczupła, przy kości, blondynka, brunetka, ruda, o kolorowych włosach. Możliwości równie wiele co i linii czasowych, a tych było od zajebania. W każdym razie chodziło o tę jedną, cholerną duszę.
Zaczynało się niewinnie - Error otworzył drzwi do jednego z wymiarów - Sans stał nad dziewczyną wymiotującą na chodnik, podtrzymywał jej włosy, obok niego Papyrus krzyczał coś o tym, że popsuł, czy też raczej złamał człowieka. Ten Sans jeszcze nie wie co go czeka, ale Error widział podobny scenariusz już kilka razy. To była TA dusza. TA, która do niego pasowała, TA która go akceptowała, TA która go pragnęła, TA która była w stanie go zrozumieć, TA która wybaczyła mu wszystko to, czego nawet on sam w sobie nie był w stanie. To była TA, przy której chciał się budzić i zasypiać. Zresztą, nie tylko ten Sans, klasyczny można by powiedzieć, miał do niej słabość. Error mruknął i wszedł do innego wymiaru. Underfell, albo raczej jedna z miliarda jego odsłon. Sans właśnie siedział na kanapie z nagim człowiekiem obok, karmił ją burgerem. Inny świat – Sans przytula się z nią u Grillbiego. Oh to jeden z tych gdzie ona wpada do Podziemia „z” albo „zamiast” Frisk. Kolejny świat? A, to ten w którym Sans oddaje się każdej póki nie znajdzie tej która go nie chce i się w niej zakochuje. Deeeeeeebil. Kolejny? Potwory wyszły na zewnątrz i przejęły kontrolę nad powierzchnią robiąc z ludzi niewolników ... i zgadnijcie KOGO Sans sobie kupił na targu...
To co Errora zaczęło zastanawiać dalej, to potomstwo. Tak, potomstwo. W zdecydowanie mniejszej ilości światów Sans mógł mieć z nią dzieci. Dlaczego tam się dało, a w innych nie? Kaprys Absolutu? Na Kasjopeję i Uranosa. Poczucie humoru ma staruszek.
W każdym razie jej skóra, głos, oczy, włosy, zapach, wszystko doprowadzało Sansa do szału. Czuł jak jego dusza pulsuje, jak pragnie zrobić z nią więź, zespolić się. W innym uniwersum mu się to udało, nawiązał z nią połączenie dusz. Ba! Poślubił ją! Zostali w Podziemiu. Byli szczęśliwi. Heh.
Error poruszył palcami, małe zamieszanie. Wziął Sansa z Underfell, wsadził go do Undertale i zabrał klasycznego. Ojej, popsuło się. Ciekawe co się stanie.
Przestrzeń Po-za. Nie ma czasu. W samym rdzeniu tego dziwnego miejsca nie było nawet przemijania. Czas stał. Jednak wszędzie indziej płynął tym samym tempem. To tak jak kiedy otwierasz drzwi pędzącego pociągu. Sam się nie przemieszczasz, ale wszystko inne tak. Error po prostu był w stanie super pozycji. Tak więc u niego nic się nie zmieniło, ale... ale tam mijały dni. Dusza się zorientowała, tęskniła za swoim Sansem, a Fell... - Początkowo rozbawiony, teraz nieszczęśliwie zakochany. Słyszał jej błagalne szepty... by oddać jej Sansa, ale nie o tego jej chodziło. Książka wypadła z jego rąk obcego, kiedy siedział na krzesełku w „swoim” pokoju. Nie mógł dłużej tego znieść. - Error skiepścił. Nie pierwszy i nie ostatni raz. W sumie, co go to obchodziło.
O! Może Mob!Sans będzie normalniejszy? Lata 30 XX wieku, dzielnice ludzi i dzielnice potworów. Rasizm w powietrzu, widmo zbliżającej się wojny. O! O! Tam jest, idzie ulicami miasta, do... Muffet? Ohm, tutaj najwyraźniej robi za burdel mamę. Pasuje jej ten zawód. Czyżby ten Sans chciał się zaba.. a nie, wykłada pieniądze na stół i ... chce JĄ wykupić. Prośbą, groźbą, układem, umową, przekonuje pajęczycę do oddania jednej z kurewek.
Nawet w tym świecie, gdzie Frisk uciekło, a potwory po piętnastu latach oczekiwania zaczynają gromadzić od nowa dusze, znalazła się ONA, jako dziewiąta. I zgadnijcie... TAK! Sans oszalał na jej punkcie. Krzyczy, aby się nie odzywała, bo potem słowa prześladują go po nocach. Nie chce jej dotykać, bo potem czuje na swoich kościach jej skórę.
W Horrortale też się pojawia. Sans trzyma ją w pokoju bo poją sobie ją za żonę, bo... bo tak. W innej odsłonie dziewczyna robi za pomoc domową i właściwie to Papyrus ją sprowadził, a Sans tylko co każdą noc odwiedza ją na posłaniu zadając to samo pytanie, czy się go boi.
Pojawia się jako sąsiadka, uczennica. Oh, te uniwersa są zabawne. Sans jako nauczyciel flirtujący z uczennicą. Jest też takie uniwersum w którym jest polonistką na studiach, on jest fizykiem i spotykają się w bibliotece. Ciekawe czy wyznał jej już swoje uczucie. Koleżance z pracy wypada, ale romans nauczyciela i ucznia jest raczej zakazany.
Zdesperowany Error postanowił poszukać wyjątku w G, w nim ostatnia nadzieja! Tylko nie mówcie, że też... Była tam jako menadżerka zespołu muzycznego. G obserwował ją trzymając nogi na stole, przeglądała jakieś papiery. To może Naukowiec Sans? Nie – asystentka. Była przypadkową osobą na ulicy, albo weterynarzem który ze zdziwieniem „bada” ich skałę, bo Papyrus doszedł do wniosku, że skoro jest możliwość udania się z ich zwierzaczkiem do lekarza, to warto z tego skorzystać. Jest prawnikiem, który bada sprawę rasizmu. Siostrą Frisk, matką, kuzynką, a nawet córką czy synem. Czy to ważne? Pojawiała się ta pierdolona dusza, kolejna anomalia. Co prawda nie miała mocy RESETU, albo się z tym jeszcze nie ujawniła, ale... ale...
Error westchnął i przetarł kąciki oczu palcami. Nie mógł zrozumieć po co w ogóle ona istnieje? Dlaczego to zawsze ta sama dusza! Pół biedy gdyby chodziło o ludzi w ogólnym tego słowa znaczeniu. Error mógłby żyć ze świadomością, że Sans jest swoistym rodzajem... jakby to powiedzieć... zoofila? Seks międzygatunkowy. Sans zboczeniec, Sans dewiant, Sans... A nie, nie mógł tak powiedzieć. Bo zawsze, ale to zawsze chodziło o tę pierdoloną duszę.
W celu głębszej analizy problemu postanowił iść tam, gdzie nie bywał zbyt często. Tam gdzie drzwi prowadziły do wymiarów w których... potworów nigdy nie było i nigdy nie będzie. Minął kilka wejść. Kolorowe, niskie, wysokie, szerokie, ozdobione, żelazne, drewniane. Te, które otworzył były obite czymś co miało przypominać skórę. Była tam. Młoda. Właśnie miała lekcję matematyki, za rok pisze maturę... Error usiadł na ziemi naprzeciw otworzonych drzwi i zaczął robić to co każdemu Sansowi wychodziło najlepiej – obserwacja.
Ostatnich kilka dni było dla Ciebie bardzo destruktywnych. Pokłóciłaś się z przyjaciółką, mama nie pozwoliła Ci iść na imprezę, no i chyba się przeziębiłaś. No, ale co z tego? Będziesz musiała iść do szkoły. Chodzenie do budy Ci obrzydło, tak tym rzygałaś... dzień w dzień te same mordy, nauczyciele i koledzy z klasy, koleżanki też. Przebywałaś z nimi bo tak. Nie wiedziałaś dokładnie dlaczego się uśmiechasz, kiedy z nimi rozmawiasz, skoro w głębi serca ... właśnie, co czułaś? Co czułaś pytając się grzecznie „co u ciebie?” nie chcąc tak naprawdę nigdy wiedzieć co kto robił? Nie interesowało Cię ich życie, więc po co o nie pytałaś? Oh, miałaś nadzieję, że też się Ciebie o to zapytają i ... i powiesz co tak naprawdę myślisz, czego się boisz, jakie dręczą Cię koszmary, lecz zamiast tego uśmiechałaś się tak sztucznie, że aż prawdziwie i mówiłaś „wszystko dobrze, nie mam na co narzekać”! Ale z Ciebie kłamca...
Mieszkałaś w bloku razem z rodzicami. Byłaś jedynaczką więc miałaś pokój cały dla siebie. W rogu stał wielki kosz w którym leżały wszystkie Twoje misie. Byłaś już dużą dziewczynką, ale nie chciałaś się ich pozbywać. Twoja rodzicielka śmiała się, że trzymasz je dla swoich dzieci. Wyobrażając sobie, że w ogóle kiedykolwiek będziesz takie mieć, dochodziłaś do wniosku, że nawet z własnym potomstwem nie podzielisz się tymi pluszowymi przyjaciółmi. Są Twoi. Ah, kolejna Twoja cecha – samolubstwo.
Jak wróciłaś do domu, ojciec spał na kanapie zmęczony pracą na budowie, matka jeszcze siedziała w sklepie. W garnku gotowały się ziemniaki, na patelni coś co miało przypominać gulasz. Ojciec wolał, abyś tak to nazywała, chociaż „to” obok gulaszu najwyżej mogło leżeć. Czyli kolejny paskudny obiad. Ale i tak miło ze strony ojca, że mimo pracy wraca i pierwsze co robi to gotuje. Wie, że Twoja mama wróci jeszcze później, bardziej zmęczona i przynajmniej w ten sposób jej pomaga. Nie, nie pochodzisz z patologii, nie jest też jakoś kolorowo. Jest... normalnie. Sporadyczne kłótnie, przeplatane nagłymi wybuchami miłości, a na co dzień... nijak? Nie no, zawsze jakoś jest, ale dni są do siebie podobne. Otworzyłaś drzwi do pokoju, włączyłaś laptopa i popatrzyłaś na szczura kręcącego się przy wyjściu z klatki. Uśmiechnęłaś się krzywo i wypuściłaś go. Gilgamesz, bo tak go nazwałaś z racji na to, że był albinosem, miał już swoje lata i w głębi serca czułaś, że to jego ostatnie miesiące. Choć... ta myśl... wiedziałaś, że jest prawdziwa, ale... nie chciałaś jej do siebie dopuścić. Czasem... czasem lepiej jest być ślepym, albo raczej udawać ślepego na niektóre znaki. Prawda?
Późnym wieczorem wróciła rodzicielka, przy stole zjedliście obiad. Nie. To nie jest prawda. Ojciec śpi, matka siedzi w ich pokoju przed telewizorem i je, Ty przed kompem, przeglądasz jakieś głupie strony, czytasz denne artykuły i rozmawiasz z ludźmi co rusz zastanawiając się, czy warto wrzucić daną emotkę do tekstu czy nie.
O, Kaśka napisała.
Katarzyna: gotowa na jutro? :)
_____: eeeeeeeee?
Katarzyna: no wiesz, sprawdzian z fizy
_____: ..............
_____: kurwa
Katarzyna: zrób ściągę ze wzorów
_____: taki mam plan
_____: i tak bym się nie nauczyła tego
_____: :P
_____: a ty coś umiesz?
Katarzyna: hahahaha dobre sobie, coś ty! bede od Marka ściągać
No nic, wzięłaś kartkę papieru, nożyczki i zaczęłaś przymierzać. Dość duża, aby zmieścić wszystkie te liczby i dość mała, aby wsadzić ją do piórnika nie budząc żadnych podejrzeń.
Error zmarszczył brwi przyglądając się z uwagą jak gasisz światło w pokoju i idziesz spać. Zamknął drzwi. Nic ciekawego. Ot zwyczajna ludzka kobieta. Coś przyciągało Sansy do tej duszy. Dlaczego? Kolejny błąd? Nie, nie umiałaś cofać czasu, nie miałaś żadnych mocy, żadnych niezwykłych zdolności. Człowiek pełną gębą. Spacerował bez konkretnego celu po Przestrzeni Po-za. Nie wiedział ile przeszedł, nie pamiętał nawet o czym myślał. Czuł dziwne oczekiwanie, jakby ciekawość.
Iiiiii
Znowu był pod tymi drzwiami, chwycił za klamkę i zawahał się. Po co to robi? Jest zainteresowany tym, czy sobie poradzisz na sprawdzianie czy nie. Może Cię przyłapią? Byłaby zabawa. Otworzył wejście do Twojego świata i znowu, jak wcześniej usiadł przed progiem. Siedziałaś właśnie w sali lekcyjnej i pisałaś test. Faktycznie miałaś ściągę w piórniku. Zauważył ją, jednak z niej nie korzystałaś. Zmarszczył brwi. Napisałaś sprawdzian nie tknąwszy kartki z podpowiedziami. Dlaczego? Po co ją robiłaś do późna, skoro teraz okazała się nieprzydatna?
Dni mijały, a on odkrywał, że przychodzi do tego miejsca coraz częściej. Kiedy panował u Ciebie dzień siedział przed drzwiami i w milczeniu obserwował. Oglądał świat jaki Cię otaczał, próbował zrozumieć, analizował. Nie mógł znaleźć nic ... nic...
Gdy nastawała noc, odprowadzał Cię do posłania jego wzrok. Zamykał wtedy cicho drzwi, jakby bał się, że Cię zbudzi. I robił to co zawsze. Walczył z anomaliami, niszczył to co mógł, jednak... jak tylko w Twoim świecie dzwonił budzik, potrafił przerwać swoje zajęcie w połowie, pozostawiając wszystkich w osłupieniu i znikał. Powtarzał sobie, że jesteś nieprawidłowością, że musi znaleźć sekret dlaczego jego alter ega tak na Ciebie reagują.
Był świadkiem Twojego pierwszego pocałunku, miało to miejsce na wycieczce. Tak, późno, liceum. Nigdy jakoś nie uganiałaś się za chłopakami, a może... może czułaś się zbyt brzydka i unikałaś z nimi kontaktów? W każdym razie, w pokoju Twoim i trzech znajomych siedziała garstka chłopaków, graliście w butelkę. Ten, który Cię pocałował był rozrabiaką, choć pozytywnym człowiekiem. Zarumieniłaś się. Heh, słodko. Potem wybiegłaś z pokoju jak oparzona, nikt nie wiedział dlaczego. Sama też nie wiedziałaś. Serce biło Ci jak szalone.
Po tygodniu zaczęłaś z nim chodzić. Układało się wam nawet dobrze. Siedział godzinami na Twoim łóżku patrząc jak czytasz książki. Ty chodziłaś z nim na wyścigi samochodowe chociaż Cię to zupełnie nie interesowało. Wraz z końcem drugiej klasy liceum coś się rypło. Zaczął spędzać więcej czasu z kolegami, czułaś się zazdrosna a jednocześnie... jakby... zabierał Ci ... coś. Nie, nie tak powinnaś się czuć. Rozstaliście się w gniewie, choć oboje nie wiedzieliście na co się złościcie.
Error westchnął. Nie wiedział dlaczego przychodzi do Ciebie każdego dnia. A tak, anomalia. Losy w różnych światach potoczyły się z Tobą i Sansem inaczej. Czasem mieliście razem piękną przyszłość, czasem nie. Error wzruszył ramionami do swoich myśli.
-_____ - odezwała się Twoja znajoma. Tak, znajoma, chociaż kumplowałaś się z nią od dziecka. Czułaś się jednak od niej zawsze gorsza, brzydsza, mniej pewna siebie, mniej ... mniej wszystko. Dlatego nigdy, ale to nigdy nie przekroczyłaś z nią poziomu bardziej niż „znajomości”. - ____ słuchasz mnie?
-Tak, mówiłaś o książce – mruknęłaś i ugryzłaś trochę kanapki. Była długa przerwa. Ciągle miałaś doła z powodu zerwania z Adamem. Sama nie wiesz dlaczego to się tak potoczyło. Tęskniłaś, ale ... nie za nim. Może po prostu przyzwyczaiłaś się, że ktoś zawsze przy Tobie był? Adam... on... No. On to on. Nie widziałaś go przy sobie na stare lata. Nigdy nie byłaś też typem dziewczyny, która chciała mieć dużo chłopaków. Wolałaś mieć mniej za to na dłużej. Tak sobie przynajmniej wmawiałaś, bo jak do tej pory, licznik partnerów wynosił całe, piękne 1.
-_____ no nie słuchasz mnie – dziewczyna zmarszczyła nos
-Słucham. - odpowiedziałaś pewnie – mówisz o książce
-Nie. Mówię o bohaterze.
-Oh
-... słuchaj. Morze jest pełne rybek
-Yhy
-Świat się nie kończy
-Nom
-Po każdej burzy wyjdzie słońce!
-Taa, a jednorożce rzygają tęczą, pierdzą gwiezdnym pyłem i srają czekoladą
Error pierwszy raz zachichotał
Znajoma skrzywiła się wyraźnie i wstała z krzesełka z impetem. Odeszła sobie. No, nawet dobrze. Lubisz siedzieć sama i jeść chleb z ogórkiem. Ble, może nie powinnaś go dodawać? Dziwnie smakował. Obyś później nie miała rewolucji żołądka. Choć nie. Jutro jest sprawdzian. Jeżeli byś spędziła na kiblu trochę czasu mama poczułaby litość i ... Z wielkim zapałem pałaszowałaś swoje drugie śniadanie.
Nie. Nie miałaś rewolucji, ale brzuch Cię bolał. Do szkoły musiałaś iść.
Twoją kolejną miłością okazał się wampir Lestat z Kronik Wampirów Anne Rice. W wakacje między drugą, a trzecią klasą pochłonęłaś wszystkie książki gdzie występował, zaczęłaś sama pisać opowiadania. Taki mały świr na jego punkcie całkowicie wyleczył Cię z bólu po rozstaniu. Albo raczej, zapełnił pustkę w Twoim sercu. Bo z tą miłością to jest tak, długo nie masz nikogo i nikogo nie potrzebujesz, ale jak już raz zrobisz dla kogoś miejsce w swoim sercu i ten ktoś sobie pójdzie to zostaje pustka, która trzeba czymś zapełnić. Miłość do postaci fikcyjnych jest bezpieczniejsza. Tak, stanowczo bezpieczniejsza.
Pierwszego papierosa zapaliłaś na kilka dni przed maturami. W dniu pierwszego egzaminu kupiłaś swoją pierwszą paczkę i poleciało. Krztusiłaś się, smakowało paskudnie, początkowo kręciło Ci się w głowie, było niemiło, nie za bardzo fajnie, nie rozumiałaś po co sięgasz po kolejnego i następnego i jeszcze jednego. Rodzice wyczuli od razu, nie. Nie zrobili awantury. Odbyli z Tobą poważną rozmowę wywiadując się dlaczego i czy wiesz co Ci grozi. Staruszków miałaś jak Cię, ale w tym wypadku Cię zaskoczyli. Sami kopcili jak ciuchcie więc śmiesznie by wyglądało gdyby mówili Tobie o tym jakie to palenie jest śmiertelne.
Po maturach klasa zorganizowała wielką imprezę. To znaczy się w mieszkaniu jednej z dziewczyn. Jaszczura na nią wołali bo jako buntowniczka zrobiła sobie jeszcze w gimnazjum tatuaż u kolegi, kolegi, znajomego, kolegi.... Zrobiła sobie w każdym razie tatuaż na nielegalu u typa, który się szkolił. Czarna jaszczurka na przedramieniu, nieco wyblakła i przetarta po latach, ostatecznie prezentowała się całkiem ujdzie-w-tłoku-jak-nikt-nie-patrzy. Alkohol lał się litrami, coś tam wypiłaś. Znaczy się, wino ok, piwo okazjonalnie. Lecz wódka? Nie. I to ta tania, śmierdząca. Ble. Towarzystwo szybko poszło spać, albo rzygać, albo i to i to w tym samym czasie. Jakie było zdziwienie taksówkarza, kiedy został wezwany pod mieszkanie z którego dobywały się wyraźne dźwięki popijawy i zabierał zupełnie trzeźwą dziewczynę!
Error siedział tak w milczeniu przyglądając się jak gasisz światło. Nie umyłaś dzisiaj włosów, bo Ci się nie chciało. Uśmiechałaś się zadowolona. Obserwował Cię jak śpisz.
Powoli, niepewnie uniósł rękę i wyciągnął ją przed siebie, chciał ją wsadzić w Twój świat, lecz kiedy tylko jego palce zanurzyły się w tafli Twojej rzeczywistości.... wyparowały. Zabolało. Zabrał je natychmiast i obserwował, brakowało czubków.
Kolejna zasada wszechistnienia. Nie jesteś w stanie być w wymiarze, w którym nie ma Twojego odpowiednika. Error nigdy nie będzie mógł pojawić się w Twoim świecie. Dlaczego to zrobił? Dlaczego? Nie wiedział. Ostatnio ogólnie czuł się dziwnie. Nie. Czuł się tak od samego początku. Nawet nie zauważył ile czasu minęło. Zdaje mu się, że dopiero wczoraj otwierał te drzwi po raz pierwszy. Zacisnął pięść jak tylko jego palce odrosły.
-Dobranoc _____ - szepnął dźwigając się z ziemi. Zamknął cicho drzwi i wziął głębszy oddech. Bolało go, ale nie tak normalnie. Tak inaczej. I to w środku. Bolało jak diabli. Nie wiedział co. Nie wiedział jak. Nie wiedział dlaczego. Zaniedbywał obowiązki, heh. Obowiązki. Inaczej – zaniedbywał to co wcześniej robił. O tak, tak zdecydowanie lepiej. Chciał przestać oglądać Cię. Raz na zawsze zamknąć te cholerne drzwi. Ile to już razów sobie to powtarzał? Nigdy do niej nie wrócę? Ale wracał. Zawsze. Z poczuciem winy. Ze świadomością przegranej. Wracał. Zawsze. Każdego dnia. Jutro też wróci i po jutrze i za tydzień też będzie.
Może tylko obserwować.
W tym każdy Sans jest najlepszy.
6 grudnia 2016
Undertale: Opowiadanie Alphys [The Alphyne Fanfiction - tłumaczenie PL]
autor opowiadania; poubelle_squelette
Tłumaczenie; Yumi Mizuno
Była zimna, mroźna noc. Po pustej ulicy szło kilka ludzkich dziewcząt, śmiały się i opowiadały sobie wzajemnie różne historie. Weszły w boczną uliczkę, tylko neonowy napis „KLUB GOGO” oświetlał to miejsce.
-Undyne! M-musisz zbudować atmosferę!
-Co? Nikt nie zwraca uwagi na atmosferę w takich chujowych opowiadaniach jak to!
-J-ja zwracam!
-Pfffff, skarbie. Wiem, że lecisz na te wszystkie romantyczno-mdłe dziadostwa, ALE TO KURWA PORNOL!
-Undyne.
-Dobra, dobra
Przed wejściem stał ochroniarz. Kobiety weszły do środka chichocząc pod nosami. W głowie miały tylko ....
-ROZPUSTĘ!
W głowie miały tylko...
-DILDOSY, PEJCZE, KAJDANKI!
W głowie miały tylko...
-Nghaaa. Romans?
W głowie miały tylko romans.
Jesteś piękną studentką sztuki, przyszłaś razem z koleżankami. Uważają Cię za miłą, zabawną, rozmowną, pomocną, nie pasujesz do tego miejsca. Mimo to namówiona pojawiłaś się wraz z podekscytowanymi koleżankami.
Dziewczęta zajęły swoje miejsca na końcu sceny. Podszedł do nich ludzki samiec, biała koszula opinała się na umięśnionych ramionach. Postanowiłaś przeprosić na chwilę towarzystwo, chciałaś być sama, z daleka od hałasów. W myślach układałaś już plan jak stąd iść, tak by znajome nie zorientowały się, że nie czujesz się tutaj dobrze. Nagle usłyszałaś niski, głęboki głos za sobą.
-witaj.
Podskoczyłaś zaskoczona i odwróciłaś się. To był szkielet ubrany w seksowny...
-Hm, co może być super seksowne?
...ubrany w seksowny strój policjanta...
-Nie patrz na mnie w tan sposób! - krzyknęła Alphys
... jego koszula była do połowy rozpięta, kapelusz przechylony na bok czaszki. Miał do połowy przymknięte oczy, delikatnie promieniujące jasnym światłem. Nie mogłaś się powstrzymać, wędrowałaś wzrokiem po jego ciele.
-podoba ci się to co widzisz?
Przytaknęłaś niepewnie.
-chcesz uciec?
-To nie jest miejsce w moim stylu – szepnęłaś nerwowo
-a co jeżeli sprawię, że zechcesz zostać choć chwilę dłużej? - delikatnie wziął Cię pod rękę i zaczął prowadzić w stronę jednego z korytarzy
-Nie przywykłam do takich miejsc.
-wiem – odpowiedział – dam ci prywatny pokaz – zarumieniłaś się
-Nie znam nawet twojego imienia – Kościotrup myślał przez chwilę
-możesz mówić na mnie kościany tatusiek
-Undyne!
-PFFFFFFFFFFT! ZOSTAW TO TAK JAK JEST!
Pogładził Twój policzek delikatnie kciukiem zatrzymując go na wargach
-więc jak?
-Dobrze. Kościany tatuśku. Prowadź.
Udaliście się do niewielkiego pokoju, pokazał Ci krzesełko na którym mogłaś usiąść.
-tańczył dla ciebie wcześniej jakiś szkielet?
Zaprzeczyłaś, czułaś się podekscytowana. Zaczął rozpinać powoli resztę swojej koszuli. Ściągnął swój kapelusz i położył go na Twojej głowie, przesunął palcem po policzku i pochylił się zalotnie poruszając biodrami na boki....
-Uh, J-ja chyba n-nie umiem pi-sać o S-sansie w t-ten spo-sposób – Alphys się zarumieniła i zachowała za pazurami twarz wyraźnie zawstydzona
-Kochanie. Razem napiszemy. ZROBIMY Z TEGO OPOWIADANIE BESTSELLER! To będzie nasze dziedzictwo.
Uniosłaś ręce kładąc je na jego klatce piersiowej
-Mogę...?
-śmiało dziecino
Powoli wsunęłaś palce między jego żebra. Zaczął rozpinać pasek swoich spodni
-chcesz zobaczyć więcej?
Przytaknęłaś i przełknęłaś nerwowo ślinę.
-dobrze – odpowiedział pozbywając się energicznie paska – ponieważ mam nakaz aresztowania ciebie
-Co? - zapytała Undyne patrząc na Alphys,
-To nadal Sans... C-czy nie u-uważasz, że a-akcja idzie za szybko?
-Cóż, TAK! Ale NIKT NIE BĘDZIE TEGO CZYTAŁ, PÓKI NIE ZACZNĄ SIĘ PIEPRZYĆ! - Undyne zmarszczyła brwi
-K-kochanie?
-Czy... damy mu kutasa?
Alphys zaczęła się zastanawiać nad problemem poważnie. Po dłużej chwili w końcu powiedziała.
-Cóż, jego magia jest w stanie tworzyć kości. W-więc... może umie z-zrobić też i-inne rzeczy za jej pomocą
-Magiczny chuj?
-T-tak
-PFFFFFFTUFUHUHU. KURWA, NIKT TEGO NIE KUPI! - krzyknęła Undyne śmiejąc się do łez – O MÓJ BOŻE. JEST NAJLEPSZY W NIEBIESKIEJ MAGII, PRAWDA? WYOBRAŹ TO SOBIE! MAGICZNY, NIEBIESKI, MIĘSISTY KUTAS! MAGICZNY NIEBIESKI KOŚCISTY CHUJ! KOŚCIOCHUJ!
-Undyne – Alphys starała się ile mogła uspokoić swoją ukochaną, ale było już za późno. Co zostało powiedziane, już się nie odpowie.
-POWIEDZ TO ALPHYS KOŚCIOCHUJ!
Opowiadanie nigdy nie zostało dokończone
Undertale: Grillby [tłumaczenie PL] [+18]
Notka od tłumacza: Jako, że Grillby cieszy się większym wzięciem ostatnio, przez opowiadanie Rydzi, dla niej ten wpis jest dedykowany. Będą tutaj komiksy oraz luźne obrazki autorstwa creepylandiscreepy oraz sansscham. Miłego oglądania!
Undertale: Opowiadanie - Prezent Mikołajkowy [tłumaczenie PL] [+18]
Autor opowiadania: poubelle_squelette
Święta i Mikołajki czuć w powietrzu,
siedziałaś w domu, miałaś sporo zadań na głowie. Bałaś się
nadchodzących egzaminów oraz referatów jakie musiałaś zdać.
Czas ferii świątecznych może teraz wydawał Ci się długim
okresem, jednak wiedziałaś, że to tylko iluzja.
Właśnie skończyłaś jeden projekt kiedy Twój telefon się
odezwał.
sans: 2:06
puk puk
Byłaś w połowie odpisywania „kto tam” kiedy Twoje drzwi wejściowe się otworzyły. W progu stał Sans, dyszał ciężko. Wszedł do mieszkania mierząc Cię rozognionym spojrzeniem. Byłaś zaskoczona.
-Co tam kościany łbie? Dobrze się czujesz? - przeniosłaś
wzrok. Zachowywał się jak nie on. Nieco rozluźniony jednak nadal
sapiący podszedł do Ciebie. Twoje serce zabiło
szybciej. Pa bum. Pa bum. PA BUM. - Sans? - chwycił
za Twoją dłoń i podniósł delikatnie
-będąc szczerym, nie
powiedziałem ci prawdy
C-co?! Poczułaś, jak się rumienisz.
-Sans, to nie jest zabawne – Był blisko, za blisko. Chciałaś się cofnąć, ale drugą ręką powstrzymał Cię uniemożliwiając jakikolwiek ruch
-nie żartuję – powiedział –
kompletnie, nieprawdopodobnie, szczerze oszalałem na twoim punkcie,
kocham cie.
Pa bum
PA bum
PA BUM
PA BUM
PA BUM
-boże nawet nie wiesz jak głośna i pociągająca jest twoja dusza – szepnął. Nie dał Ci nawet szansy na reakcję, przywarł do Ciebie całym sobą i zaczął składać pocałunki na Twoich ustach. Zacisnęłaś pięści na jego bluzie, przybliżyłaś się do niego. Nie chciałaś go puścić. Jeżeli to sen, to niech nikt Cię nie budzi. Twoje kokoro robiło doki-doki coraz głośniej z każdą kolejną sekundą waszego pocałunku. Zsunęłaś ręce znajdując drogę pod jego koszulkę, zaczęłaś błądzić nimi po żebrach. Niespodziewanie, poczułaś jak coś dziwnego napiera na Twoje wargi. Oderwałaś się od niego by zobaczyć co... zamarłaś w szoku, między jego zębami był neonowo niebieski język.
-Łoł, łoł, łoł. ŁOŁ! -
krzyknęłaś – Masz ...?! Jak do diabła... dlaczego.. ty...
Zamrugał wymownie nim wymusił kolejny pocałunek, tym razem jego język niczym wąż wpełzł
do Twoich ust. Był zimny i śliski, lecz delikatny. Seksowny, gibki
i ... smakował jagodami. To jego naturalny smak? Może go zmienić?
Jeżeli jest zrobiony z magii to czy możesz zażyczyć
sobie aby smakował jak lody waniliowe? Jęknęłaś, kiedy wasze
języki walczyły o dominacje. Pozwoliłaś, aby zbadał wnętrze
Twoich ust, nie pozostałaś dłużna. Było wspaniale. Nie, nawet
lepiej niż wspaniale. Czułaś się jak w Niebie. Kto by pomyślał,
że całowanie się ze szkieletem może byś takie przyjemne?
Nagle oderwał się od Ciebie, w jego
oczach płonął żar namiętności. Poczułaś jak przeszywa Cię
dreszcz kiedy błądzi spojrzeniem po Twoim ciele.
-już chyba wiem co chcę od mikołaja
- mruczał
-Chodź więc i rozpakuj swój prezent
– stęknęłaś zalotnie głaszcząc go palcem po boku jego czaszki
-o tak kurwa – zdarł z Ciebie bluzkę
Byłaś podekscytowana. W jednej chwili
Twoje zboczone myśli znalazły tysiące przyjemnych zastosowań dla
jego niebieskiego języka. Skoro jednak mógł go zrobić to ciekawe
czy ... oh... czy inne rzeczy też się da radę stworzyć. Przesunęłaś rękę z
jego głowy na wyraźnie piętrzące się wybrzuszenie na jego
spodniach.
-gotowa mieć w sobie kolejny szkielet,
dziecino? - szepnął seksownie wprost do Twojego ucha
-Oooo taaaak - mruknęłaś
-to dobrze, bo zabieram cię na
wycieczkę do bonezone
-Tak, BOŻE, tak, WEŹ MNIE TAM TATUSIU
Ściągnęłaś jego spodnie.
Popatrzyłaś na jego miednicę spodziewając się wielkiego,
niebieskiego, porno kutasa, ale....
...
Autor: bittersweetdeath
POPULARNE ILUZJE
-
CZĘŚĆ II Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ I Autor: Kayla-Na Tłumaczenie: Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ I CZĘŚĆ III Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
Autor: Skele-TON of Sin Tłumaczenie: Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ II Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
♥ Łaska ♥ Atak Autor: sanspar Tłumaczenie: Yumi Mizuno INNE KOMIKSY INTERAKTYWNE Randka z Sansem Mikołaj Sans Blue na ...
-
ristorr Witam! Jest to alfabetyczny spis AU w języku polskim. Opracowane AU posiadają miniaturkę. Jeżeli masz stworzone swoje włas...
-
Tak jak sądziłam, na Przewodniku i Oplątanych się nie skończyło. Dzisiaj (kilka godzin temu) autorka Klatki z Kości zakazała dalszego tł...
-
Moi kochani! Dzisiaj kolega z grupy na studiach zaproponował mi współpracę, którą oczywiście - przyjęłam. Bo jakże by inaczej. Jednak b...