Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ♥ Eventy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ♥ Eventy. Pokaż wszystkie posty

2 listopada 2020

Dawno dawno temu: Roszpunka [+16]

 

Autor obrazka: Usterka

Dzieciństwo opiera się na bajkach. Czy to czytanych do poduszki, czy oglądanych jako adaptacje filmowe. Piękne księżniczki, zacni książęta, chrzestne wróżki i magia miłości. Czego chcieć więcej? Niczego, dla dziecięcego umysłu. Prawda jednak wygląda inaczej. Wiele z oryginalnych bajek na podstawie których powstały znane wszystkim adaptacje można raczej nazwać horrorami. Oto kilka z nich. 

Opisy powstały przy współpracy Demona Foe i Yumi Mizuno.

Miłego czytania!


Spis treści:

Czerwony Kapturek    
Pinokio
Brzydkie kaczątko
Księżniczka i żaba 

Mulan 
Alladyn
Mała syrenka 

Roszpunka 
(Obecnie czytany)

Znana jest wam zapewne wersja Zaplątani produkcji Disneya. Niektórzy znają może też inną wersję Roszpunki, gdzie dziewczyna jest zamknięta w wieży i młody rycerz postanawia ją ocalić, aby oddać ją zrozpaczonym rodzicom i potem poślubić. Oryginalna historia spisana przez Grimmów (zatem nie aż taka oryginalna, ale najwcześniejsza znana) ma się jednak zgoła inaczej do znanej wersji.

            Para małżonków, która nie należała do najbogatszych (czyli już nie król i królowa) przez lata starali się o dziecko. Bez powodzenia. Sąsiadowali jednak z domem wiedźmy, z której muru zwisały przepiękne kwiaty. Roszpunki właśnie. Kobieta widząc je, zaczęła błagać męża aby ten ją zerżną. Co ten ochoczo uczynił. Potem kobieta zakradła się i zerwała kwiaty z muru. Zjadła je i zachciała raz jeszcze spać z mężem. Poprosiła go wtedy o to, by on wziął kwiaty przed kolejną rundą. Niestety, ten nie miał tyle szczęścia. Wiedźma podeszła do niego i była zła, że ten kradnie jej kwiaty. Powiedziała, że wymieni się z nim na nie za jego dziecko. Ten był pewien, że skoro tyle lat nic, to obiecać coś takiego może. Zgodził się, dał kwiaty żonie i nie powiedział jej o umowie. No i bum! Jest dziecko! Pojawia się wiedźma. Zabiera co jej i tyle. Nie ma wieży. Wiedźma wychowuje ją jak normalne dziecko aż do 12 roku życia. Dopiero potem jest wieża. W lesie bez życia. Dla jej bezpieczeństwa. Roszpunka jej wierzy, nawet jeżeli w wieży nie ma ani schodów ani drabiny. Spędza tam rok, albo dwa lata (pamiętajcie więc, ma 13 albo 14 lat) no i sobie śpiewa. Raz jej śpiew usłyszał książę który chodził sobie po lesie. Nie mogąc jednak dostać się do źródła dźwięków przychodził codziennie coraz bardziej się zakochując. Pewnego razu widział Wiedźmę, która poprosiła Roszpunkę o zrzucenie warkocza. Sprytny książę postanowił to powtórzyć, kiedy była noc i kiedy piosenkarka będzie sama. Co też uczynił. Roszpunka zrzuciła warkocz, a ten kiedy się wspiął od razu mówił, że ją kocha i chce ją poślubić, a Roszpunka...? No była przerażona. Samotne dziecko w środku lasu ze starszym młodzieńcem, który zaczyna się do niej przyklejać. No ale zgodziła się.

            Nie wiedziała jednak jak opuścić wieżę dlatego powiedziała, że za każdym razem jak książę ją odwiedza ma jej przynosić kawałek jedwabiu (nie mogła poprosić o linę?), z niego chciała zrobić sznur po którym zejdzie na dół. I tutaj uwaga. Zaznaczam, ona nadal ma 14 lat (i to przy dobrych wiatrach). No i kiedy tak ukrywała swoje nocne schadzki i bara bara z księciem, palnęła przy Wiedźmie, że ona jest od niego ciężka. Wściekła czarownica, która chciała tylko chronić adoptowaną córkę przed złem tego świata, odcięła jej warkocz, a dziewczynę teleportowała na środek pustyni, gdzie miała umrzeć. Potem wróciła do wieży. Kiedy książę się zjawił, wyłupała mu oczy i zrzuciła. Ten jednak przeżył i błąkał się poszukując swojej miłości. Po jakimś czasie usłyszał znajomy głos i pokierował się nim. Znalazł owszem Roszpunkę, która jak na warunki pustynne miała się całkiem dobrze – ale nie samą. Bo z dwójką dzieci. Mamy więc 14 latkę (już 15?) która urodziła na pustyni dwójkę dzieci i sama je wychowała. Widząc księcia rozpłakała się z radości, a jej miłość uleczyła jego oczy. Wrócili do zamku i mamy Happy End.

            Hm, postanowiłem, że nie będę brać historii z Happy Endem. Nawet jeżeli będą makabryczne. Muszą przecież wpasować się w klimat, co nie?


Share:

Dawno dawno temu: Mała syrenka [+16]

 

Autor obrazka: Usterka

Dzieciństwo opiera się na bajkach. Czy to czytanych do poduszki, czy oglądanych jako adaptacje filmowe. Piękne księżniczki, zacni książęta, chrzestne wróżki i magia miłości. Czego chcieć więcej? Niczego, dla dziecięcego umysłu. Prawda jednak wygląda inaczej. Wiele z oryginalnych bajek na podstawie których powstały znane wszystkim adaptacje można raczej nazwać horrorami. Oto kilka z nich. 

Opisy powstały przy współpracy Demona Foe i Yumi Mizuno.

Miłego czytania!


Spis treści:

Czerwony Kapturek    
Pinokio
Brzydkie kaczątko
Księżniczka i żaba 

Mulan 
Alladyn
Mała syrenka 
(Obecnie czytany)
Roszpunka

Na tę wyprawę zapraszam do batyskafu. Każdy zna zapewne animowaną wersję, gdzie to przepiękna ruda Arielka marzy o ludzkim świecie i wszystkim co jest z nim związane. Oczywiście, ta historia musiała wyglądać inaczej, bo już z samego założenia maluje się dość upiornie. Musimy jednak sięgnąć po pierwowzór napisany przez Hansa Chrystiana Andersena w XIX wieku. Jeżeli weźmiemy na tapetę całość baśni Andersena można w nich zauważyć, że miał on dość specyficzne poczucie miłości. Znaczy się wyraźnie miał problemy z wyznawaniem uczuć, natomiast większość jego historii jest raczej tragicznych. Mała syrenka nie jest inna w tym temacie. Przede wszystkim zaznaczyć należy, że miała ona obsesję na punkcie powierzchni, chowana na bajkach swojej babci o tym jak ona wygląda. Przebywanie tam nie było zakazane tak jak przedstawiono to w adaptacji Disneya, każda syrena mogła przebywać na powierzchni tyle ile chciała, ale po ukończeniu 15 lat. Tak więc mamy naszą Arielkę, która jest najmłodsza i najpiękniejsza. Jej starsze siostry często wypływały i śpiewały żeglarzom pieśni (kiedy ich statki tonęły) o tym jak wspaniałe życie jest pod wodą, a nawet zabierały niektórych ze sobą aby pokazać im podwodny zamek (szkoda, że żeglarze byli już martwi). W dniu swoich 15 urodzin wypływa na powierzchnię i widzi imprezę na statku przystojnego księcia w którym automatycznie się zakochuje. Kiedy jego statek spotkał sztorm i książę wypadł za burtę, początkowo chciała zabrać go ze sobą do zamku, ale pamiętała, że żeglarze umierali – dlatego pomogła mu dopłynąć do lądu. Zostawiła jego nieprzytomne ciało koło klasztoru i schowała się za głazem, jak tylko z niego wybiegły młode dziewczęta. Oczywiście, najmłodsza i najpiękniejsza podeszła do nieprzytomnego i go ocuciła. Tak więc przyszły monarcha nie miał zielonego pojęcia kto uratował jego życie.

            Aby dodać tragedii, zaznaczyć należy, że syreny nie potrafiły płakać, więc negatywne uczucia przeżywały znacznie mocniej i głębiej nie mogąc dać im ujścia. Rozpaczając, dowiedziała się kim jest książę którego ocaliła i stała się stalkerką. Co noc przypływała do jego zamku i obserwowała go. Zaczęła też poznawać ludzką kulturę w której z każdym dniem zakochiwała się bardziej i bardziej. Popłynęła do swojej babki i poprosiła o pomoc, jak zrealizować swoje marzenie.

            Staruszka odpowiedziała jej, że syreny mogą żyć nawet i trzysta lat, lecz po śmierci zamieniają się w morską pianę i nie zostaje po nich nic. Ludzie żyją znacznie krócej, ale mają nieśmiertelną duszę. I to właśnie jej syrenka zapragnęła najbardziej. Babka powiedziała jej, że jedynym sposobem, aby ta dostała dusze jest sprawienie, aby ludzki mężczyzna zakochał się w niej bez opamiętania i poślubił. Wtedy ofiaruje jej część swojej duszy i syrena będzie takową miała.

            Tak więc mamy naszą Arielkę, która napędzana pragnieniem posiadania nieśmiertelnej duszy uzmysławia sobie, że jest zakochana (?) w księciu i chce z nim wziąć ślub. Jednak wie, że żaden człowiek nie zakocha się w syrenie, dlatego postanowiła popłynąć do morskiej wiedźmy. Ta postać w baśni Andersena ma zdecydowanie mniejszą rolę niż w filmie. No i żyje w znacznie mniej przyjemnym otoczeniu. Najgłębsze rejony morskiej toni, gdzie prawie żadne światło nie dociera, gdzie zwierzęta są zdeformowane, zaś dno pokryte jest gnijącymi zwłokami ludzi i zwierząt oraz butwiejącymi częściami statków. Lecz nie tylko. Dało się tam też zauważyć zwłoki syren. Mimo to, że żyje w namiocie zrobionym z kości ludzi, czarownica przedstawiona w baśni nie jest ani dobra, ani zła. Po prostu straszliwie niebezpieczna. Uznaje, że pragnienie Arielki jest bezsensowne i głupie. Lecz jeżeli młoda tak bardzo tego chce to da jej napój który sprawi, że ta stanie się człowiekiem. Zaznaczyła jednak, że cały proces przemiany będzie niesamowicie bolesny, każdy krok jaki Arielka zrobi będzie bolesny tak jakby stąpała po ostrzach. Nigdy też już nie zostanie syreną. A jeżeli jej ukochany książę poślubi inną, ta zamieni się w morską pianę, a jej serce pęknie. Tak więc nie ma żadnego miłosnego pocałunku, czy limitu czasu. Po prostu książę nie może poślubić innej. Nie ma odebrania głosu. Jest odcięcie języka Arielki.

            Książę znajduje nagą dziewczynę, która nie może mówić i zabiera ją do pałacu, nie jako księżniczkę, a jako służącą. Była śliczna i poruszała się z gracją mimo wielkiego bólu. Każdy krok sprawiał jej cierpienie, zaś ludzie zaczęli zauważać krew na jej nogach. Książe co prawda nie zakochiwał się w niej, ale za to pozwolił spać na poduszce przed jego komnatą i dał jej męskie ubranie, aby ta mogła z nim chodzić na spacery, polowania i wspinać się na góry. Co noc Arielka chodziła nad brzeg, by w zimnej toni koić ból stóp. Odwiedzały ją siostry, babcia, a nawet król mówiąc jak tęsknią za nią, jak są smutki z powodu decyzji jaką podjęła i jak strasznie za nią tęsknią, ale ta nie mogła im nic odpowiedzieć. Uśmiechała się tylko cały czas. Uśmiech nie znikał z jej twarzy nawet po tym, jak książę powiedział, że ją kocha.... jak siostrę. Nawet po tym jak obiecał jej, że nie poślubi żadnej dziewczyny z wyjątkiem tej, która go ocaliła. I jeżeli będą chcieli go zmusić do ślubu to prędzej poślubi ją. Obietnica nieśmiertelnej duszy znowu była na wyciągnięcie jej ręki. Ale tylko na krótką chwilę.

            Wiecie już kto był księżniczką która została mu obiecana. Tak. Ta dziewczyna z klasztoru, która go ocuciła. A książę był święcie przekonany, że to właśnie jej zawdzięcza swoje życie. Skracając się, bo wszystko to wyszło mi dłuższe niż początkowo uważałam...

            Arielka miała wybór, jej siostry zrobiły ze swoich włosów nóż, którym miała zabić księcia przed wschodem słońca po jego ślubie. W sensie po nocy poślubnej. Jeżeli on umrze z jej ręki, syrenka znowu będzie na swoim miejscu. Ale Arielka tego zrobić nie mogła, za bardzo kochała księcia. Dlatego nie zabiła go, zaś sama zamieniła się w morską pianę. 


Share:

31 października 2020

EVENT HALLOWEENOWY- PRACE PISARSKIE

 

Autor obrazka: Usterka

KLIK <- Prace rysunkowe

NA WSTĘPIE CHCIAŁYBYŚMY BARDZO PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM TYM, KTÓRYM UDAŁO ZNALEŹĆ SIĘ WOLNĄ CHWILĘ I WZIĘLI UDZIAŁ W EVENCIE <3

Z racji ilości nadesłanych prac- postanowiłyśmy podzielić Wasze prace na część rysunkową i pisarską. Bez zbędnego przedłużania zapraszamy do przeczytania:


KIEŁBIEWEŁBIE

Klątwa

Hen hen daleko, za górą, za rzeką 
Stał zamek wysoki, chmur sięgający
 W zamku żył człowiek, nie król i nie książę
 Lecz lord, swych poddanych rugający
 Za bałagan, nieład i nieporządek
 Gdyż nasz Lord, choć nieduży
 Lubował się w porządku
 I gniewnie oczy swe mrużył
 Gdy coś nie stało w równym rządku
 Miał on też problem niemały, sen odbierający
 pałał nienawiścią do bajek,
 oraz istot w bajkach mieszkających.
 Aby tego było mało, dodać jeszcze muszę,
 że ambitną był bestią, i cierpiał katusze
 Braku królewskiej korony
 Na swej idealnej skroni
 Choć wiedział, że aby ją zdobyć
 Kropli potu nie uroni
 Uknuł więc plan nikczemny,
 By pozbyć się swych wrogów
 kazał płacić za głowy elfów,
 krasnali i tych co w bajkach mają korzenie
 by uwolnić od nich swe ziemie
 Potem królewnę poślubi,
 co ją smok w zamku strzeże,
 Nie bacząc na to, czy ta go polubi
 I rządzić będzie latami
 Z od krwi brudnymi rękami
 Tak tak, mój drogi lordzie
 mała, podła gadzino
 wiedź, że tu twój horror się zaczyna
 Jam jest dwój więzień
 Świadek bólu i cierpień
 utopiony w mleku goryczy
 Bez nóg w torturach wyrwanych
 Opętany dziś krzyczę z rozpaczy
 Idź do piekła! Prześladowco niewinnych
 Tyś nam prawa odebrał, tyś zapędził do lasów
 Teraz słuchaj, bo bliski kres twych czasów
 Jam istota magiczna,
 Z mąki, wody i cudów
 Z mocy, która przedwieczna
 Zsyłam klątwę na ciebie i na twych zbirów:

 Obyś był żywcem pożarty
 Przez bestię na strzępy rozdawcy
 Oby żuła cię długo, powoli gryząc twe kości
 obyś czuł ból nim pochłonie cię otchłań nicości

 Dnia tego samego Lorda Smoczyca pożarła
 Żuła go długo, boleśnie
 Po czym usta łapą wytarła
 Morał - zostawcie cudze baśnie
 Pokraki małe, nikczemne
 Jeśli wam życie miłe
 bo skutki będą brzemienne. 


ANONIMOWY- WOJOWNICZE ŻÓŁWIE NINJA (2003)

Jak szybko życie może zmienić się o 180˚? I czemu to zawsze dzieje się tak nagle. W jednej chwili zaczynasz dorosłe życie i stoją przed tobą drzwi to karier naukowca, a w drugiej walczysz o życie. April O’Neil ukończyła studia na dobrej uczelni i jej CV zostało zauważone przez firmę Stocktronic Industries, na której czele stał słynny naukowiec Dr. Baxter Stockman. Po rozpoczęciu w niej kariery jej pomysły zostały szybko zauważone i docenione przez założyciela, szukającego asystenta wśród młodych, dociekliwych umysłów pracujących w jego firmie. Dr. Baxter Stockman szybko odkrył jej potencjał i ambicje, więc zaproponował jej awans na swoją asystentkę. Kobieta była w niebie, mogąc pomagać przy jego najnowszym projekcie ,,lepszej pułapki na myszy” zwanym Gryzonity. Jedyny problem był taki, że żaden znajomy nie chciał jej uwierzyć, że tak wybitny człowiek przyjął ją pod swoje skrzydła. April jednak nie mogła odpowiadać na pytania znajomych czym się zajmują, gdyż cały projekt był objęty tajemnicą. Nie można było ryzykować, że ktoś ukradnie patent. Starała się więc puszczać żarty znajomych między uszy i pracowała z zapałem nad projektem. W końcu po miesiącach symulacji i testów prototypy były gotowe. Szczęki z hartowanej stali były w stanie przegryźć się przez niemal wszystko. Żaden szczur nie miał szans się schować lub uciec. W przypadku ucieczki przez dziurę w ścianie robot potrafił się przez nią przegryźć, by dopaść cel. Gryzonity posiadały również specjalny zbiornik na pogryzione fragmenty, świetne rozwiązanie do użytku domowego. W końcu nikt nie chciałby mieć pobrudzonego dywanu. W przypadku użytku domowego można było również zablokować opcję wgryzania się w ściany, nikt by sobie tego nie życzył. Pozostał jeszcze jeden test, by wyłapać drobne błędy w oprogramowaniu przed wypuszczeniem robotów na rynek, lecz można już było pokazać projekt światu. Konferencja prasowa, na której Doktor miał ogłosić swój wynalazek światu, była już zaplanowana od tygodnia, a panna O’Neil miała towarzyszyć mu przy pokazie. Słowa nie potrafiły wyrazić jej radości. Miałą tylko 23 lata i już pokaże się światu. Lepszego startu kariery nie mogła sobie wymarzyć. Stała trzymając karton ze szczurami koło labiryntu, do którego miała je wpuścić na sygnał prezesa. Zadanie nie było zbyt ambitne, ale to nie miało znaczenia. Wystarczyło, że Dr. Stockman nazwał ją swoją asystentką i podał jej nazwisko, by znajomi jej w końcu uwierzyli. Wpuszczone do labiryntu szczury szybko się rozbiegły, Po chwili naukowiec położył przed wejściem do labiryntu gryzonita, a ten od razu ruszył na łowy. Czujniki na podczerwień działały idealnie i robot automatycznie ruszył w stronę źródła ciepła dawanego przez szczury. Nie przegryzł się jednak przez ścianę, lecz zaczęły szukać przejścia. Po chwili robot znalazł je i spotkał tam jednego ze szczurów. Zdziwiony zwierzak stanął jak wyryty i ten krótki moment wystarczył, by gryzonit odgryzł mu głowę. Ciało zwierzaka chwilę się miotało w konwulsjach rozmazując krew na podłodze. Całe szczęście, że testy przeprowadzali na płytkach. W tym momencie pobliskie gryzonie zaczęły gwałtownie piszczeć i uciekać. Robot jednak był szybszy i po chwili zagonił kilka szczurów w kozi róg. Złapał jednego ze zwierzaków w całości i pozbył się go z dźwiękiem metalicznego szczękania, łamania gości i głośnego pisku. Podobnie skończyła cała reszta zwierząt, ku uciesze widowni. Dobrze, że rozdrobnione ciało zajmuje mniej miejsca, jeszcze dwa szczury i pojemnik gryzonia na odpady zapewne by się zapchał. Konferencja przebiegła bardzo pomyślnie, a potencjalni klienci byli zachwyceni. W końcu w dużych miastach szczury to odwieczny problem. W międzyczasie pierwsza liczniejsza partia prototypów gryzoników była gotowa i można było przeprowadzić ostateczny test. Prezes osobiście otworzył wejście do kanałów i roboty prosto z hali ruszyły ku największemu zbiorowiskowi szczurów w mieście. Ten test miał przynieść wiele użytecznych informacji i pokazać jak roboty sprawują się w praktyce. April wraz z szefem zabrali się od razu do analizowania przesyłanych danych. Wszelkie błędy w oprogramowaniu musiały być jak najszybciej wychwycone i zmodyfikowane. Jeden Gryzonit przewrócił się z jakiegoś powodu i nie mógł wstać, inny nie wyczuł końca terenu i spadł do ścieków. Wiele egzemplarzy po odblokowaniu opcji gryzienia nie szukało przejścia, tylko od razu je robiło. Dobrze, że nikt tam nie schodzi, bo trzeba by płacić odszkodowanie za niszczenie ścian w kanałach. Od pracy oderwało ją przypomnienie w telefonie, że za moment puszczą w telewizji materiał z konferencji. Przełączyła ekran na telewizor i ustawiła odpowiedni kanał. Po chwili zjawił się również Stockman stając za nią, również chcący zobaczyć materiał. -Tak się cieszę! – powiedziała zachwycona kobieta po obejrzeniu relacji. – Moi znajomi w końcu uwierzą, że pracuję z tym słynnym dr. Stockmanem – mówiąc to odwróciła się twarzą do naukowca. -Pochlebia mi Pani, a ja to lubię – odrzekł mężczyzna z nutą arogancji krzyżując ręce na piersi. W tym momencie komputer wydał sygnał dźwiękowy, więc April wróciła wzrokiem do ekranu. Na licznych monitorach widać było stan każdego jednego gryzonita po teście. Jednak w tych danych było coś niepokojącego. -Dziwne... – skomentowała kobieta. – Połowa prototypów gryzonitów nie transmituje nawet najmniejszego sygnału… Tak jakby zniknęły. -To na pewno tylko małe problemy z komputerem – odpowiedział pewnie naukowiec. -A jeśli z nimi jest coś nie tak? – ciągnęła nieustępliwie. – Spróbuję prześledzić wszystkie ich transmisje – nie zdążyła jednak dokończyć, gdyż szef chwycił ją mocno za bark wymuszając oderwanie głowy od monitora i nachylił się w jej stronę. -Nie ma takiej potrzeby, April. A teraz cię przepraszam, ale czekam na ważny telefon od potencjalnego inwestora – rzekł odchodząc szybko do swojego gabinetu. Cała ta sytuacja wydawała się bardzo niepokojąca. Podejrzane zniknięcie prototypów, stanowcze zamknięcie tematu przez Baxtera i wycofanie się, zanim zdążyła o cokolwiek zapytać. W zasadzie nie powinna się tym interesować, nie za to jej płacono, ale nie potrafiła tego tak zakończyć. Zostawiła swoją pracę i cicho podeszła do drzwi, za którymi zniknął jej pracodawca. Po paru minutach faktycznie usłyszała dźwięk komunikatora zza ściany. O dziwo doktor rozmawiał bez słuchawek i była w stanie usłyszeć strzępki z rozmowy. Tajemniczy mężczyzna stwierdził, że test gryzonitów był porażką, na co doktor oburzył się i odrzekł głośno ,,Przed następną fazą planu będą działały bez zarzutu!” co stanowczo skomentował tak zwany inwestor: ,,Jeśli nie dr. Stockman, to będzie z tobą źle.” Usłyszane słowa bardzo zaniepokoiły kobietę. O co tu chodzi? Czyżby Stockman miał jakiś dług u mafii? Wróciła jak najszybciej na swoje stanowisko, wolała, by nikt nie nakrył jej na podsłuchiwaniu. Usiadła i spróbowała zająć się pracą, chociaż jej koncentracja była minimalna. Cały czas zastanawiała się o jakim planie rozmawiali. Nie brzmiało to jak plan pozbycia się szczurów z miasta. Czas jej pracy się kończył, lecz nadal nie zrobiła wszystkiego co chciała. Siedziała więc dalej przed komputera, aż prezes nie opuścił swojego gabinetu. -Dobranoc April, nie pracuj do późna, nie chce płacić za nadgodziny – rzekł do niej idąc w stronę windy. -Dobranoc Doktorze – odrzekła kobieta odprowadzając go wzrokiem, aż nie zniknął za drzwiami. Gdy tylko upewniła się, że nie wróci, pobiegła prędko do jego gabinetu i zaczęła sprawdzać pliki. Wiedziała, że coś tu śmierdzi i musiała wiedzieć co. Po chwili odkryła, że w gabinecie znajduje się ukryta winda na drugą, zdecydowanie większą, chale produkcyjną. Produkt miał być sprzedawany na sztuki, a nie masowo, zresztą po co klientowi w domu więcej niż jeden? Nawet pojedyncza sztuka kosztowała sporo, więc taka armia nie miała racji bytu, a jednak była w piwnicach budynku firmy Stocktronic Industries. Po chwili wahania weszła do małej windy i pojechała na sam dół. Podróż klaustrofobiczną trzęsącą się windą nie należała do najprzyjemniejszych, ale to był najmniejszy problem w tym momencie. Po dłuższej chwili była na miejscu. Jej oczom ukazała się hala przystosowana do wytworzenia tysięcy egzemplarzy. Zdecydowanie ta ilość przekraczała zapotrzebowania miasta. Poszła w kierunku głównego komputera, by przyjrzeć się bliżej, nie zauważywszy, że zahaczyła o cichy alarm. Usiadła przy maszynie przeglądając pliki. Wszystkie jednak odnosiły się do problemu ze szczurami. -Problem ze szczurami, tak… Ale naprawdę o co chodzi…? – rzekła sama do siebie. -Już pani mówię – kobieta odwróciła się gwałtownie słysząc za sobą głos Stockmana. – Dzięki armii gryzonitów będę wpływowym i majętnym człowiekiem – mówiąc to kliknął na chowanym za plecami pilocie, szyba za kobietą zaczęła się cicho chować. Celowo mówił bardzo głośno, by cichy szmer szyby był nie do wychwycenia. - Ale… Pan już jest wpływowym i majętnym człowiekiem. – April nie rozumiała intencji mężczyzny. - Ależ Pani naiwna, będzie mi Pani brakowało – rzekł władczo szef. - Co? Chce Pan mnie zwolnić?! – przeraziła się kobieta. - Raczej… Pozbyć się Pani. Kobieta nie zdążyła nic powiedzieć, gdyż usłyszała za sobą niepokojący dźwięk. Był to manipulator z sali produkcyjnej sięgający po nią. W tym momencie zrozumiała sens słów naukowca. Wystartowała do biegu, chciała jak najszybciej opuścić ten budynek, lecz robotyczne ramię brutalnie chwyciło ją za plecy i rzuciło ją w stronę linii produkcyjnej rozrywając jej fartuch. Jęknęła z bólu wstając na chwiejnych nogach i zauważyła, że ciśnięcie nią o taśmę to była w tej chwili rzecz najprzyjemniejsza. W koło niej stała setka gryzonitów porozstawiana równo na taśmie produkcyjnej. Spojrzała przerażona na ich hartowane szczęki, które sama miesiącami moryfikowała, by były w stanie przegryźć wszystko. Potrafiły bez trudu przegryźć metrową warstwę betonu, ludzkie kości były dla nich niczym paluszki. Spojrzała na swojego byłego już szefa prosząc o litość. On jednak spojrzał na nią z wyższością. - Nie mogę pozwolić Pani żyć, widziała Pani o wiele za dużo. A ja, jestem człowiekiem przezornym. Mówiąc to wcisnął parę przycisków na klawiaturze komputera, a gryzonity w koło kobiety ruszyły na nią kłapiąc szczękami. April krzyknęła przerażona i zaczęła uciekać. Potrzebowała jakiejś broni, jakiejkolwiek. Zobaczyła gaśnicę i szybko ją chwyciła. - Nie podchodź! Bo oberwiesz! – zaczęła grozić najbliższemu robotowi. Ten jednak dalej nieustępliwie kroczył na nią, więc przycisnęła przycisk strzelając w niego chmurą proszku z gaśnicy. Niestety, na robocie nie zrobiło to żadnego wrażenia i pod osłoną rozpylonego pyłu rzucił się na nogę swojej ofiary. Kobieta odruchowo uderzyła napastnika gaśnicą, wgniatając pierwszemu robotowi czaszkę. Był to niezły początek. Jednak miała przed sobą jeszcze z setkę. Uderzyła kolejnego robota, lecz na tego to nie poskutkowało. Robot złapał gaśnicę w szczęki i rozgryzł butlę bez problemu. Szarpała się chwilę z robotem chcą odzyskać swoją broń, lecz bezskutecznie. Korzystając z okazji inny robot spróbował ugryźć ją w nogę. April natychmiastowo odpuściła walkę i cofnęła się. Niestety o ułamek sekundy za późno. Maszyna porwała jej lewą nogawkę i zostawiła bolesny ślad na jej nodze. Straciwszy swoją broń, kobieta ruszyła w bliżej nieokreślonym kierunku. Przez adrenalinę nie czuła bólu. Nie czuła nic, poza tym, że musi uciekać, by się ratować. Gryzonik rozgryzł gaśnicę, a cała hala pokryła się pyłem. Zamontowanym kamerą termowizyjnym nie robiło to wrażenia, ona jednak musiała szukać wyjścia po omacku. W efekcie wpadła na ścianę, a raczej drzwi hangarowe. Bez chwili namysłu zaczęła na oślep szukać przycisku otwierającego je. Drzwi otworzyły się leniwie i a kobieta wystrzeliła przed siebie jak z procy. Jednak po dwóch krokach skończył jej się grunt pod nogami i wpadła w jakąś śmierdzącą ciecz. Rozejrzała się – drzwi prowadziły do kanałów, a ona wylądowała właśnie twarzą w ściekach. Z deszczu pod rynnę. Co gorsza dalej słyszała za sobą metaliczne kroki, więc wstała szybko i pobiegła przed siebie. Przez smród kanałów ledwo oddychała, a bieganie z kostkami w gęstej wodzie nie było najłatwiejsze, jednak dźwięk kłapania gryzonitów za plecami był dostateczną motywacja, by się nie zatrzymywać. Po chwili zgubiła się w labiryncie korytarzy i słyszała zewsząd dźwięk metalowych szczęk. Najwidoczniej roboty się rozdzielił w poszukiwaniach swojej ofiary. Biegła z każdym krokiem mając coraz mniej tchu i potykając się, motywowana, że dźwięk kroków zostawiła gdzieś za sobą. Możliwe, że jakieś szczury z kanałów odciągnęły je od niej. Spojrzała za siebie upewniwszy się, że nie widzi już ich świateł i wtedy usłyszała dźwięk metalu przed sobą. Usiłowała zahamować, lecz grunt jej nie sprzyjał. Poślizgnęła się na jakimś szlamie którego pochodzenia wolała nie znać i upadła chroniąc się rękoma przed lądowaniem na twarzy. Szybko zaczęła się podnosić, lecz ta krótka chwila wystarczyła, by gryzonit chwycił ją za prawy nadgarstek. Krzyknęła z bólu i złapała go drugą ręką za głową chcą, by ją puścił. Faktycznie, gryzonit się od niej odczepił, jednak razem z jej dłonią. Złapała się za przedramię by zmniejszyć krwawienie i zawróciła. Grupa gryzonitów zajęła się pacyfikacją jej dłoni, więc miała chwilę. Niestety szybko trafiła na grupę robotów, przed którą wcześniej uciekała. Nie myśląc długo skręciła w jakąś odnogę kanałów i ujrzała, że to był ślepy zaułek. Przewróciła się czując, jak traci wszystkie siły. Próbowała się podnieść, odruchowo używając prawej ręki. Opierając się na niej poczuła nową falę bólu i przypomniała sobie, wcześniejszą ranę. Sytuacja była beznadziejna. Okręciła się szybko na plecy i cofała się przed gryzonitami nie wstając na nogi. Nie była w stanie już więcej uciekać, walczyć również nie mogła. Oparła się plecami o zabite deskami przejście i spojrzała na swoich oprawców. Przypomniała jej się legenda o frankensteinie i naukowcu zabitym przez to, co stworzył. Jeden z robotów chciał ją chwycić za prawą nogę. W odpowiedzi usiłowała go kopnąć, jednak bez problemu została chwycona ostrymi szczękami za stopę. Poczuła jak zęby wgryzają się coraz mocniej łamiąc jej paliczki i rozrywając tkankę. Przy poprzednich ciosach myśli zajmowała jej ucieczka, teraz nie miała już nic. Krzyknęła z bólu zadzierając sobie gardło. Nadal cicho liczyła, że może jednak ktoś się zjawi i jej pomoże. Po chwili nie miał już stopy, a obraz przed oczami zaczął się jej rozmywać na skutek upuszczonej z niej krwi. Ostatnie co zobaczyła przed utratą przytomności to metaliczne szczęki, nad którymi znajdowała się żółta lampka robota i cztery czarne oddalone cienie, które wyglądały jakby przyszły zabrać jej duszę.

Share:

EVENT HALLOWEENOWY- PRACE RYSUNKOWE

 

Autor obrazka: Usterka

KLIK  <- Prace pisarskie

NA WSTĘPIE CHCIAŁYBYŚMY BARDZO PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM TYM, KTÓRYM UDAŁO ZNALEŹĆ SIĘ WOLNĄ CHWILĘ I WZIĘLI UDZIAŁ W EVENCIE <3

Z racji ilości nadesłanych prac- postanowiłyśmy podzielić Wasze prace na część rysunkową i pisarską. Bez zbędnego przedłużania zapraszamy do obejrzenia:


HIDDEN- SLUGTERRA


SASHA- SMERFY


USTERKA- CZERWONY KAPTUREK


Share:

Dawno dawno temu: Alladyn [+16]

 


Autor obrazka: Usterka

Dzieciństwo opiera się na bajkach. Czy to czytanych do poduszki, czy oglądanych jako adaptacje filmowe. Piękne księżniczki, zacni książęta, chrzestne wróżki i magia miłości. Czego chcieć więcej? Niczego, dla dziecięcego umysłu. Prawda jednak wygląda inaczej. Wiele z oryginalnych bajek na podstawie których powstały znane wszystkim adaptacje można raczej nazwać horrorami. Oto kilka z nich. 

Opisy powstały przy współpracy Demona Foe i Yumi Mizuno.

Miłego czytania!


Spis treści:

 Czerwony Kapturek    
Pinokio
Brzydkie kaczątko
Księżniczka i żaba 

Mulan 
Alladyn (Obecnie czytany)
Mała syrenka 
Roszpunka
Śpiąca Królewna
Kopciuszek

Disneyowska wersja jest bardzo ładna. Muszę to przyznać otwarcie, nawet adaptacja filmowa choć średnio przypadła mi do gustu, może zostać nazwana dobrą produkcją. Jednak oryginalna historia... Spisana w „Baśniach Tysiąca i Jednej nocy” wygląda nieco inaczej. Po prawdzie Alladyn będąc małym złodziejem wchodzi do sarkofagu gdzie znajduje pierścień. W nim jest mały dżin, z którego pomocą wraca do domu i do swojej matki. Podaje jej zakurzoną lampę. Ta ją czyści i mamy drugiego wielkiego dżina. Po byciu już Prince Ali~ czarnoksiężnik kradnie lampę wraz z całym zamkiem i księżniczką. Wściekły Alladyn używa znowu dżina z pierścienia by teleportować się do pałacu. Morduje czarnoksiężnika i odzyskuje to co zostało mu skradzione. Mało to drastyczne jak na tematykę całości. Lecz nie o to mi do końca chodzi. Co prawda baśń o Alladynie kojarzy nam się z ludową opowieścią z Bliskiego Wschodu, tak naprawdę jej korzenie sięgają aż do Chin setki lat wstecz. Tamta wersja jest naprawdę hm, zacna?

            Czarnoksiężnik prosi Alladyna by ten zabrał z krypty zaczarowaną lampę i mu ją dał. Miał za to dostać ładną sumkę pieniędzy. Alladyn łamie umowę używając jako pierwszy dżina i chce bogactwa i sławy. Otrzymuje ją. Bo dżin tutaj daje trzy życzenia. Oszukany czarnoksiężnik zakrada się do pałacu Alladyna i prosi dżina o to, aby ten stracił wszystko to co dzięki niemu zyskał. Wściekły złodziej budzi się na ulicy ale z lampą. Ma ostatnie życzenie lecz nie prosi znowu o bogactwo i sławę. Tylko o zemstę. W taki oto sposób wraz z dżinem wyrusza na poszukiwania czarnoksiężnika (którego znaleźć nie może) torturując wszystkie osoby jakie go znały, a nawet mordując dzieci. Morał... Nie kradnij? Dotrzymuj słowa? Sam nie wiem...

            Istnieje jeszcze jedna wersja tej bajki, również z Bliskiego Wschodu, ale oryginał datuje się na około ćwierć wieku przed powstaniem Baśni z Tysiąca i Jednej Nocy. Alladyn jest tam przedstawiany jako obibok, leń, któremu nie chce się nic robić, nie dba o nic, ani o to co ma, ani o samego siebie. Najlepiej obrazuje to fakt, że jego własny ojciec dosłownie umiera z rozpaczy i rozżalenia. Rozczarowania? Sam nie wiem jak to najlepiej określić. Kiedy w końcu odnajduje dżina (który tutaj jest kobietą), oczywiście życzy sobie bogactwa. Na wieść jednak, że mimo pokaźnego majątku nie może poślubić wybranej przez niego księżniczki, albowiem ta została już obiecana innemu – postanawia ją porwać. I to w dzień jej ślubu. Postanawia przetrzymać ją noc (i zgwałcić tak przy okazji), by następnie rankiem kolejnego dnia oddać jej mężowi. Ten widząc dżina obok jego ukochanej dochodzi do wniosku, że jego małżeństwo jest przeklęte. Porzuca ją, Alladyn ma ją jako żonę. Lampa skradziona przez czarnoksiężnika, ale Alladyn ją znajduje, a potem zmusza swoją żonę, aby zabiła czarnoksiężnika. No co za bohater.

Share:

Dawno dawno temu: Mulan [+16]

 

Autor obrazka: Usterka

Dzieciństwo opiera się na bajkach. Czy to czytanych do poduszki, czy oglądanych jako adaptacje filmowe. Piękne księżniczki, zacni książęta, chrzestne wróżki i magia miłości. Czego chcieć więcej? Niczego, dla dziecięcego umysłu. Prawda jednak wygląda inaczej. Wiele z oryginalnych bajek na podstawie których powstały znane wszystkim adaptacje można raczej nazwać horrorami. Oto kilka z nich. 

Opisy powstały przy współpracy Demona Foe i Yumi Mizuno.

Miłego czytania!


Spis treści:

 Czerwony Kapturek    
Pinokio
Brzydkie kaczątko
Księżniczka i żaba 

Mulan (Obecnie czytany)
Alladyn
Mała syrenka 
Roszpunka
Śpiąca Królewna
Kopciuszek

Wam też rozbrzmiała w uszach melodia „Zrobię z was mężczyzn”? No cóż... Mulan po zwycięskiej wojnie wróciła do domu i ojciec jej nie przywitał. Bo umarł. Matka ponownie wyszła za mąż. Zaś jej ukochany Khan miał już żonę, więc Mulan była jego kochanką. Zrozpaczona – popełnia samobójstwo. Aby dodać wisienkę na torcie, przed zabiciem się, daje list jaki napisała do ukochanego i prosi ją, aby ta mu go wręczyła. Jej siostra co prawda to zrobiła, ale potem przespała się z wojownikiem....


Share:

29 października 2020

PRZYPOMNIENIE O EVENCIE HALLOWEENOWYM 2020

 

Autor obrazka: Usterka

SZYBKIE PRZYPOMNIENIE O EVENCIE

Pamiętajcie, że prace można słać do 30 października do 23:59 na maila handlarziluzji@onet.pl
TO JUŻ JUTRO

Tematem w tym roku jest przedstawienie wybranego tytułu z listy jako horror w formie pisemnej lub rysunkowej.

LISTA I SZCZEGÓŁY W LINKU PONIŻEJ

Share:

Dawno dawno temu: Księżniczka i żaba [+16]

 


Autor obrazka: Usterka

Dzieciństwo opiera się na bajkach. Czy to czytanych do poduszki, czy oglądanych jako adaptacje filmowe. Piękne księżniczki, zacni książęta, chrzestne wróżki i magia miłości. Czego chcieć więcej? Niczego, dla dziecięcego umysłu. Prawda jednak wygląda inaczej. Wiele z oryginalnych bajek na podstawie których powstały znane wszystkim adaptacje można raczej nazwać horrorami. Oto kilka z nich. 

Opisy powstały przy współpracy Demona Foe i Yumi Mizuno.

Miłego czytania!


Spis treści:

 Czerwony Kapturek    
Pinokio
Brzydkie kaczątko
Księżniczka i żaba 
(Obecnie czytany)
Mulan
Alladyn
Mała syrenka 
Roszpunka
Śpiąca Królewna
Kopciuszek

            W oryginalnej wersji bajki sprzed tego jak bracia Grimm ją spisali, aby zamienić żabę w księcia należało odciąć mu łeb. Grimmowie nie pozostali jednak mniej okrutni. W ich wersji księżniczka chcąc odczarować ukochanego – rzuciła nim o ścianę. Ałć. I gdzie tu magia miłości i pocałunek? A no i jeszcze można zamienić żabę w księcia rzucając ją w ognisko.


Share:

Dawno dawno temu: Brzydkie kaczątko [+16]

  


Autor obrazka: Usterka
Dzieciństwo opiera się na bajkach. Czy to czytanych do poduszki, czy oglądanych jako adaptacje filmowe. Piękne księżniczki, zacni książęta, chrzestne wróżki i magia miłości. Czego chcieć więcej? Niczego, dla dziecięcego umysłu. Prawda jednak wygląda inaczej. Wiele z oryginalnych bajek na podstawie których powstały znane wszystkim adaptacje można raczej nazwać horrorami. Oto kilka z nich. 

Opisy powstały przy współpracy Demona Foe i Yumi Mizuno.

Miłego czytania!


Spis treści:

 Czerwony Kapturek    
Pinokio
Brzydkie kaczątko(Obecnie czytany)
Księżniczka i żaba
Mulan
Alladyn
Mała syrenka 
Roszpunka
Śpiąca Królewna
Kopciuszek

Opowiadanie Andersena o brzydkim kaczątku było cudowne kiedy poznawałam je za dzieciaka. Niestety jego oryginał jest nieco bardziej brutalny. Nadal kończy się zaakceptowaniem kaczątka kiedy to już podrosło przez dzikie łabędzie i odlotem w przestworza. Jednak kaczątko ma o wiele gorszy żywot.

            Małe kaczątko wykluło się niedaleko farmy, oczywiście nigdzie nie było jego rodziców. Zwierzęta z gospodarstwa domowego pobawiły się nim raniąc jego ciało. Udało mu się jednak uciec i rozpoczął życie wraz z dzikimi gęśmi i kaczkami. Jego spokój nie trwał długo. Jak tylko odzyskał siły i wyleczył rany nowa rodzina została zmasakrowana przez myśliwych. Zaopiekowała się nim wtedy stara kobieta, niestety jej kot nie potraktował go zbyt dobrze więc musiał znowu uciekać. Po spędzeniu mroźnej zimy samotnie walcząc z zimnem i głodem, wiosną dołączył do łabędzi.

Share:

26 października 2020

Dawno dawno temu: Pinokio [+16]

 

Autor obrazka: Usterka           

 Dzieciństwo opiera się na bajkach. Czy to czytanych do poduszki, czy oglądanych jako adaptacje filmowe. Piękne księżniczki, zacni książęta, chrzestne wróżki i magia miłości. Czego chcieć więcej? Niczego, dla dziecięcego umysłu. Prawda jednak wygląda inaczej. Wiele z oryginalnych bajek na podstawie których powstały znane wszystkim adaptacje można raczej nazwać horrorami. Oto kilka z nich.

Opisy powstały przy współpracy Demona Foe i Yumi Mizuno.

Miłego czytania!


Spis treści:

 Czerwony Kapturek  
 Pinokio
 (Obecnie czytany)
Brzydkie kaczątko
Księżniczka i żaba
Mulan
Alladyn
Mała syrenka 
Roszpunka
Śpiąca Królewna
Kopciuszek

Przyjazny chłopiec z drewna, którego przyjacielem jest świerszcz, pragnie zostać prawdziwym chłopcem. Optymistyczna baśń o odwadze, rodzicielskiej miłości i marzeniach, jakie wydają się niemożliwe do spełnienia. Ale jak wyglądał oryginał?

            Pinokio to jedna z pierwszych bajek jakie przeczytałam i wywołała we mnie wiele emocji. Pozytywnych oczywiście. Siedziałam wtedy na łóżku, przy lampce i czytałam od deski do deski, sama. Ze względu na wzrok, wcześniejsze lektury w podstawówce czytała mi mama. Więc ta pozycja jest dla mnie tym bardziej ważna. Z trwogą sięgnęłam po oryginał napisany przez Carla Collodi. Nie miał on żadnych dzieci i nienawidził ich całym sercem. Da się to zauważyć w jego powieści. Wszystkie dzieciaki są niegrzeczne, psują, niszczą, są hałaśliwe i głośne. Właśnie tak Carlo widział dzieci. Jako małe diabły. Pinokio nie jest od nich inny. Szybko przejmuje ich nawyki i zabija gadającego świerszcza. Niszczy rzeczy, rujnuje dom w którym mieszka. Można powiedzieć, że bajka Pinokio w oryginale jest raczej przestrogą dla dorosłych, aby nie mieli dzieci. Jego wandalizm to jedno, za każdy swój uczynek jest brutalnie karany i poddawany torturom. Gepetto wiesza go na drzewie przywiązując za ręce i pozwala aby wiatr miotał nim na wszystkie strony. Morał całej bajki Pinokia jest prosty. Jeżeli będziesz niegrzeczny, będziesz poddany torturom a potem zabity. Nie trudno doszukiwać się sadyzmu w chłostaniu Pinokia, upokarzaniu go, zamykaniu w pokoju, zmuszaniu do jedzenia tego czego nienawidzi – sadyzmu. W najczystszej postaci. Sadyzmu skierowanego wobec kukły reprezentującej dzieci. Dawno temu ludzie wychodzili z założenia, że dzieci naprawdę są małymi diabłami, zaś świat jaki je otaczał pełen był śmierci, bólu i przemocy. Pinokio stanowi kwintesencję tego jak społeczeństwo postrzegało dzieci i co im mogło grozić za nieposłuszeństwo czy swawolenie. Dzieci nie miały żadnych praw, w wielu państwach do około 7-8 roku życia nawet imion, a ich śmierć nie była w ogóle przeżywana, zaś o swoje potrzeby musiały troszczyć się same.

Share:

25 października 2020

Dawno dawno temu: Czerwony kapturek [+16]

 

     Autor obrazka: Usterka   

Dzieciństwo opiera się na bajkach. Czy to czytanych do poduszki, czy oglądanych jako adaptacje filmowe. Piękne księżniczki, zacni książęta, chrzestne wróżki i magia miłości. Czego chcieć więcej? Niczego, dla dziecięcego umysłu. Prawda jednak wygląda inaczej. Wiele z oryginalnych bajek na podstawie których powstały znane wszystkim adaptacje można raczej nazwać horrorami. Oto kilka z nich. 

Opisy powstały przy współpracy Demona Foe i Yumi Mizuno.

Miłego czytania!


Spis treści:

 Czerwony Kapturek  (Obecnie czytany)
Pinokio
Brzydkie kaczątko
Księżniczka i żaba
Mulan
Alladyn
Mała syrenka 
Roszpunka
Śpiąca Królewna
Kopciuszek

            Dlaczego Czerwony Kapturek miała właśnie czerwony kapturek? I dlaczego zaatakował ją w lesie akurat wilk? Dlaczego jej babcia mieszkała na końcu lasu? Każdy zna historię o dziewczynce, która dała oszukać się wilkowi i została ocalona przez walecznego leśniczego. Sam dorastałem jeszcze w czasach, kiedy to popularnym motywem zakończenia tej historii było ustrzelenie wilka i rozprucie jego trzewi, po to by wydostać z bebecha babcię oraz dziewczynkę. Wspominam też bardzo dobrze ilustrowaną wersję, gdzie autora poniosła chyba wyobraźnia... Nawet dziecięcym umysłom ciężko było przyjąć taką wersję, ale po niewielkim upiększeniu i przytępieniu dało się ją przyjąć.

            Oczywiście, oryginalna wersja historii brzmiała znacznie inaczej. A była raczej jedną z wielu wersji jakie można było odnaleźć w spuściźnie historycznej. Już tłumaczę. Opierając się na książce Petera Vronsky „Sons of Cain” gdzie opisuje seryjnych morderców od zamierzchłej przeszłości do współczesności, można znaleźć odpowiedź – dlaczego akurat wilk?

            W przeszłości o zbrodnie bardzo często posądzano nie tyle ludzi, a potwory. Wychodząc z założenia, że tylko potwór może dokonać masakry. Największym zagrożeniem dla żyjącym w mieścinach i na wsiach ludzi były właśnie wilki. Stąd też bardzo szybko zakorzeniło się przeświadczenie, że seryjni mordercy muszą być wilkołakami. Bracia Grimm nie byli oczywiście autorami Czerwonego Kapturka. Spisali go jako krążącą już wtedy opowieść. Tak samo jak w XVII wieku (prawie sto lat przed nimi) spisana przez Charlesa Perraulta w jego książce „Bajki Babci Gąski”. Znano ją w XIV wiecznej Francji, a także w XV wiecznych Włoszech. Już wtedy było kilka wersji tej bajki. Nie zawsze wilk, bo czasem ogr. W prawie żadnej nie ma leśniczego i nie zawsze występuje babcia. Najstarszą znaną wersją datowaną na okolice XVI/XV wieku jest ta, gdzie Czerwony Kapturek widzą przystojnego wilkołaka uwodzi go, rozbiera się przed nim, a ten rzuca się na nią i … tutaj wersje są podzielone. Albo zaruchał ją na śmierć, albo podczas ruchania przegryzł jej tchawice. W każdym razie dziewczynka umiera. Morałem tej historii miało być to, aby dziewczęta nie sprzedawały swojego ciała, albo nie puszczały się z pierwszym lepszym, bo może on okazać się złym wilkiem i je rozszarpać. W kolejnej wersji z pogranicza XV i XVI wieku, babcia Czerwonego Kapturka jest przez niego zabita, pokrojona na kawałeczki, ugotowana, jej krew przelana i zamieniona w wino, a następnie wilk zaprasza Czerwonego Kapturka na kolację, gdzie niczego nieświadoma dziewczyna pożera własną krewniaczkę. Kapturek naszej bohaterki ma już dwie symboliki prostytucję oraz kanibalizm. Mamy też wersję gdzie po bara bara z wilkiem ten ją zabija. W innej wersji nim tego dokonuje dziewczyna mówi mu, że musi się załatwić i sama ucieka bez niczyjej pomocy. Chyba jedyna wersja, która kończy się w miarę dobrze.


Share:

30 kwietnia 2020

Królicza wpadka- DemonFoe


Spis treści:

Nagrania:

Rysunki:
Martwa  

Opowiadania:
DemonFoe (Obecnie czytany)


            Nie tak dawno temu, właściwie to wczoraj miała miejsce przedziwna sytuacja, która odmieniła życie Alicji na zawsze. Alicja miała piękne blond włosy opadające kaskadami na jej bladą cerę. Spod grzywki, skryte za gęstymi i długimi rzęsami błyszczały się niebieskie jak poranne niebo oczy. Drobne usteczka, które zawsze się uśmiechały i delikatny dziewiczy rumieniec dodawał jej młodzieńczego animuszu. Wyglądała jak lalka, przepiękna lalka i dokładnie tak była traktowana przez otoczenie. Od najmłodszych lat pamiętała róż pokoju, koronkowe sukienki, kokardki w jej gęstych lokach i to, że każdy zawsze się nią zachwycał. Musiała po prostu być i ładnie pachnieć. Nie mogła się bawić by nie zranić delikatnej skóry, nie mogła spotykać się ze znajomymi (gdyby ich miała) bo mogliby wywrzeć zły wpływ na jej biały umysł. Nie chodziła do szkoły, uczyła ją wysoka i oschła na twarzy guwernantka, która lata młodości miała już dawno za sobą. Rodziców widywała jedynie na przyjęciach jakie ci organizowali w swojej wielkiej posiadłości. Mogła jedynie siedzieć w pokoju, uśmiechać się i być.
            Nic więc dziwnego, że wraz z ukończeniem szesnastu wiosen postanowiła wyrwać się ze swojej złotej klatki i rodzicielskiej kontroli. Pierwszym co zrobiła w ataku szału było ścięcie włosów na krótko. Z każdym kolejnym kosmykiem spadającym na ziemię czuła się wolniejsza. Lepsza. Swawolniejsza. Nawet kiedy jej opiekunka zauważyła, że za długo przesiaduje w łazience i zaczęła dobijać się do drzwi, Alicja nie przestawała. Patrzyła z nienawiścią na swoje odbicie, które z każdym kolejnym cięciem ostrych nożyczek mniej przypominało ją. W końcu na głowie nie pozostał ani jeden długi włos. Przetarła kosmyki ręką, czując pod palcami owczą wełnę. Uśmiechnęła się do odbicia jak nigdy nie uśmiechała się przez całe swoje życie. Ściągnęła przez głowę błękitną sukienkę i pozostając w samej halce wybiegła z łazienki odpychając po drodze guwernantkę.
            Białe pończochy dotknęły zielonej trawy. Manewrowała między zdziwionymi gośćmi na jej przyjęciu urodzinowym. Nawet nie odwróciła się w stronę równie przerażonych co zdenerwowanych rodziców. Usłyszała za plecami głośne „łapać ją” i prawdopodobnie ktoś ruszył jej śladem. Nawet nie oglądała się za siebie, czuła jak nogi same ją niosą. Ignorowała ostre gałęzie, które muskały jej policzki i raniły alabastrową skórę. Śmiała się w głos gdy zagłębiała się coraz bardziej w gęstym lesie. Tym, do którego nie wolno jej było wchodzić. W końcu głosy z przyjęcia ucichły, nie słyszała też za sobą kroków. Wtedy zaczęła zwalniać, aż w końcu stanęła. Mech na ściółce był pożółkły i wyschły, leśne runo układało się w drogę prosto, i nawet jakby chciała to nie mogłaby z niej zboczyć. Korony pradawnych liściastych drzew blokowały drogę słońcu, zaś chłodny wiatr oplatał jej nagie ramiona. Obejrzała się za siebie, nie pamiętała kiedy przyjemny las zmienił swe oblicze, radość ustępowała choć pierś nadal szybko się unosiła gdy dziewczyna łapała oddech. Była sama. Wahała się chwilę, czy nie zawrócić. Lecz gdy to uczyniła, zorientowała się, że choć droga przed nią jest prosta, tak za jej plecami kręta i pełna błota, szyszek oraz cierni. Nie przypominała sobie, aby biegła po czymś takim. Im bardziej próbowała wracać, tym miała większe wrażenie, że duchy lasu blokują jej drogę uniemożliwiając tę czynność. Nawet gdy mimo oporów ruszyła bolesną drogą raniąc sobie stopy, po drodze wydającej się jej godzinnym marszem wróciła do prostej ścieżki.
            Po rumianych i pokrytych brudem policzkach polały się pierwsze słone łzy. Zaczęła żałować tego wybuchu i marzyła o tym, aby ktoś ją znalazł. Nawet nawoływanie nie pomagało, nie słyszała też echa. Ptaki ucichły, wiatr umilkł. Choć czuła, że nie powinna, ruszyła tam gdzie prowadził ją las. Pierwsze kroki w gęstwinie były trudne, jednak kolejne przychodziły jej łatwo. Mech przypominał wilgotny dywan i koił obolałe stopy, krzewy rozstępowały się nie dotykając jej ciała, co jakiś czas przez liście prześwitywało słońce. Powróciły ptaki, na jej krzyk zaczęło odpowiadać echo, delikatny, ciepły zefir ogrzewał jej zziębnięte ramiona. Dostrzegła też to, czego nie widziała wcześniej. Oczy, wielkie żółte ślepia przyglądające się jej zza krzewów. Przystanęła by lepiej przyjrzeć się temu co ją obserwowało. Dopiero teraz usłyszała trzepotanie tysięcy owadzich skrzydeł. Przyciągnęła ręce do piersi i złożyła je w geście modlitwy. Zamknęła z całych sił oczy kiedy stwór zaczął przemieszczać się w jej stronę. Stanął naprzeciw niej, był o dobre dziesięć głów większy od niej, choć i tak posturę miał skrzywioną. Wyglądał cudacznie, z wnętrza jego ciała biło zielone jaskrawe światło, które przebijało się przez coś przypominającego korę drzewa, która formowała mu kształt człowieczy. Za długie ręce, nogi przypominające jaszczurze, twarz bez wyrazu i migoczące jak magma, złote ślepia. Z jego głowy wylatywały i wlatywały na nowo zielone ćmy i świerszcze. Alicja drżała ze strachu, zwłaszcza wtedy, kiedy powolnym gestem stwór uniósł rękę do góry i palcem wskazał na drogę za nią. Zamarł tak w bezruchu. Ze strachu dziewczyna popuściła pod siebie, lecz nie miała odwagi odwrócić wzroku od bestii. Wtedy też usłyszała, że zbliża się coś jeszcze. Bardzo szybko i gwałtownie potwór odwrócił się za siebie, nie spodziewała się, że będzie zdolny wykonać taki szybki ruch. Oboje nasłuchiwali nowych kroków, Alicja wstrzymała oddech słysząc tylko głośniejsze szamotanie się owadzich skrzydeł.
            Strzał, zaraz po nim następny i kolejny. Stwór spojrzał jeszcze na Alicję i oddalił się na swoich długich nogach niknąc szybko w gęstwinie. Kiedy dziewczyna spojrzała przed siebie, stał przed nią zając. Nie byle jaki zając. Przede wszystkim, stał na dwóch nogach, miał dłonie. Można powiedzieć, że gdyby nie brązowa sierść pokrywająca całe jego ciało, puchaty ogon wystający ze spodni i zajęcza głowa, wyglądałby zupełnie jak człowiek w kwiecie wieku. Ubrany był w strój leśniczego w kolorze khaki. Spod kapelusza z rondem wystawała mu para długich uszu, poruszył nosem i wąsami i ukłonił się jej lekko. Nie przedstawił się, skinął tylko ręką, aby Alicja szła za nim, następnie odwrócił się i zaczął iść po mchu. Blondynka wahała się chwilę, lecz była głodna, zmarznięta i brudna. Postanowiła podbiec do zajęczego leśniczego i utrzymując się na bezpieczne trzy kroki od niego w milczeniu szła. Nie był rozmowny w ogóle. Na ramieniu trzymał dubeltówkę która jeszcze pachniała siarką.
            Dziecko miało też wrażenie, że odkąd jej towarzysz był u jej boku, las wydawał się coraz bardziej pogodny. Przejrzysty. Milszy i cieplejszy. W końcu, wyszli z niego, lecz nie znajdowała się w miejscu, które by rozpoznawała. Jej oczom ukazała się wioska z białymi kamiennymi domami, których dachy obite były strzechą. Między nimi biegały dzieci, zajęcze dzieci ubrane zupełnie tak jak normalne. Te, znane jej. Słyszała śmiechy i rozmowy w języku przypominającym połączenie skrzeku i pisku. Lecz zdecydowanie mogła powiedzieć, że zające które stały rozmawiały ze sobą. Kilkoro spojrzało na nią, lecz nie wyglądali specjalnie zainteresowani jej przybyciem. Nawet grupka dzieci, przystanęła tylko na chwilę i spojrzała na nią, a potem wróciły do swojej zabawy.
            Leśniczy zaprowadził ją do mieszkania, które stało w samym centrum wioski i jak tylko Alicja przekroczyła próg zamarła w przerażeniu. Na środku był stół na długość około pięciu metrów przy którym siedzieli mieszkańcy wioski. Nie to jednak było najbardziej przerażające, lecz to co zajadali. Widziała bowiem niemalże zwęglone mięso, przypominające kształtem człowiecze. Na ścianach wisiały trofea z ludzkich głów, zaś jeden z zajęcy, najprawdopodobniej wódz wioski, nosił naszyjnik z zębów. W tej chwili Alicja zrozumiała, że nie każdy gryzoń zaprowadzić może do Krainy Czarów.

Share:

POPULARNE ILUZJE