Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Deos Numbria. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Deos Numbria. Pokaż wszystkie posty

25 kwietnia 2021

Deos Numbria - Mirum cz I

 

Notka od autora: Świat nigdy nie był i nie będzie idealnym. Jego największą plagą stała się ludzkość. Zgnilizna wojen wyniszczyła go kompletnie. Wśród gruzowisk dawnego ładu udało się jednak odnaleźć pewnej grupie osób. To dzięki niej świat zaczął budować się na nowo, jednak już nigdy nie miał być taki sam. Rasa ludzka podzieliła się na dwa środowiska, które wyznaczały standardy prowadzonego życia. Od tamtej chwili mogłeś być prostym cywilem, albo naukowcem z wybitnym intelektem. Zapraszam do poznania historii świata, w którym tylko bystre głowy mają coś do powiedzenia.

Z góry pragnę uprzedzić, iż w opowiadaniu mogą pojawić się wątki 18 +, nie tylko sceny seksualne ale również bardziej brutalne, lub zawierające przekleństwa. Dlatego zalecam czytać starszym nieco użytkownikom ;3       
                                                                                                                         AutorUsterka                                                                Autor obrazka: Usterka
Spis treści :

✝ Początek 
✝ Invidia cz I 
✝ Invidia cz II  
Invidia cz III 
✝ Mirum cz I ✝ ( obecnie czytany)
  Mirum cz II 
✝ Specjalny Dodatek 
✝ Arbitrium 
✝ Emissicius 
. . .




 

            Saphira po wejściu do domu nawet nie przejmowała się hałasami. Ociężale stawiała krok za krokiem kierując się w stronę sypialni. Przed oczami w dalszym ciągu widziała dwie znajome twarze. W takich chwilach zdecydowanie żałowała, iż nie dane jej było całkowicie wyzbyć się emocji. Nawet gdy uparcie wmawiała sobie ich brak, gdy bez cienia żalu zabijała buntowników, przychodziły chwile w których to wszystko było gówno warte.

            Na chwilę przystanęła w ciemnym korytarzu rozglądając się nieśpiesznie. Tej nocy księżyc wyjątkowo wpraszał się do jej posiadłości rozganiając nocne cienie. Głośne skrzypnięcie z piętra niżej pochodziło od Królika, jego sposób chodu był na tyle charakterystyczny i ociężały, iż nauczyła się rozróżniać od przypadkowego dźwięku starych desek.  Znajdował się na dole i poruszał po tamtych rejonach, jednak nie ruszył za swą stwórczynią. W myślach Saphiry przemknęła cicha pochwała, nie miała sił aby prowadzić z nim rozmowy lub tłumaczyć po prostu powód swego złego nastroju. Jeszcze tylko parę kroków, da sobie radę. Gdzieś po drodze zgubiła wysokie obcasy, cholerne dziadostwo, tylko jej zawadzało. Gorset… suknia… Jak sobie z tym poradzi, przecież nie mogła w tym zasnąć. Wściekły warkot uciekł z jej gardła.
- Królik! Do mojej sypialni!- zebrała w sobie siły by przywołać eksperyment do pomocy.                        Dalsze chwile wyjątkowo się jej dłużyły a jednocześnie zdawały się zlewać ze sobą. Półprzytomna kobieta krótko po przybyciu króliczego eksperymentu wydała kilka szybkich poleceń a kiedy niewygodne odzienie znalazło się z delikatnym łoskotem na podłodze, z uwielbieniem zanurzyła się w pościeli. Kątem oka widziała jeszcze jak Pan Królik stał przy jej łóżku wpatrując się w nie chwilę. Króliczy eksperyment zaś bił się z myślami, widział w jakim stanie była jego twórczyni, jednak z drugiej strony w laboratorium poszło coś nie tak, a to zaś powinna wiedzieć. Na jego wadliwej twarzy pojawił się większy grymas niezadowolenia. Nie mógł jej teraz zbudzić, zbyt potrzebowała dłuższego odpoczynku… Czuł to nawet w jej zapachu. Stres, nerwy, złość… Za dużo złego zapachu. Pokręcił więc głową a następnie wyszedł najciszej jak potrafił z pomieszczenia. Zanim i on pozwolił sobie na sen udał się ponownie do laboratorium Saphiry. Przedarł się przez podłogę usianą kablami, minął puste szklane naczynia aż ponownie dotarł do miejsca w którym był nowy eksperyment. Widział jak wierzga niecierpliwie w swym ciasnym więzieniu, dobrze go tutaj rozumiał, bowiem gdy on sam się obudził czuł nie tylko zagubienie ale i strach.
- Wypuść mnie! Natychmiast! - głos chociaż był zniekształcony przez kapsułę z wodą dla eksperymentu po drugiej stronie był w pełni do zrozumienia.
           Królik otworzył szerzej oczy w zaskoczeniu. Mimowolnie odsunął się o krok od osobnika w środku. Z  niepokojem obserwował jak jego rozmiary się zmieniały, co chyba nie było w planach kobiety, jeśli umieściła go w czymś tak… nieprzygotowanym wielkościowo.
- Potrafisz coś w ogóle mówić czy tylko się gapisz jak ta dziwna kobieta?
            Nawet gdyby chciał, nie wiedział czy mógł rozmawiać z tym osobnikiem. Pokręcił więc jedynie głową a następnie nie zważając na jego wołania, opuścił laboratorium. Po cichu udał się ponownie na górę, po drodze zaglądając jeszcze do śpiącej kobiety. Wiedział że po mimo zmęczenia miała dość lekki sen. Z opowieści jakimi czasami go raczyła rozumiał nawet dlaczego. Obiecał jej jednak wtedy, że dopóki będzie przy nim może spać spokojnie, bowiem ochroni ją za cenę własnego życia. Wtedy to co eksperyment ujrzał na twarzy Saphiry sprawiło, że coś w jego klatce piersiowej zabiło mocniej. Czy jednak serce jakie miał mogło być wadliwe? Parę razy nawet spytał się o to kobiety, jednak na każdych badaniach jakie mu uczyniła nie znalazła ani jednej wady o jakiej wspominał. To wszystko zaś było przez jeden uśmiech i ciepło w jej spojrzeniu. Po powrocie do swojego pokoju poszedł w ślady czarnowłosej udając się spać.
            Następny dzień dla Saphiry zaczął się wyjątkowo w późniejszej porze. Organizm zdecydowanie wymógł na niej późniejszą porę wstania, zwłaszcza iż jako dodatkową męczarnię zafundowała mu bal. Dla umilenia sobie przyrządzania posiłku uruchomiła wyjątkowo stare radio. Miała oczywiście gdzieś najnowszy sprzęt, właściwie nawet lepiej by działało, jednak chwilami przedmioty ze „starych” czasów miały swoją duszę. Nawet jeśli teraz słyszała w dużej mierze szumy nie raziło to jej uszu. W rytm jakiegoś obcego jej utworu poruszała się nieśpiesznie zbierając składniki do śniadania.

- Naleśniki?- znajomy mrukliwy głos wyrwał ją z zamyślenia.- Dawno nie robiłaś.
Spojrzenie kobiety przeniosło się znad ciasta na eksperyment który wkroczył do pomieszczenia, widząc jednak jak nieporadnie znów owinął się szalem gestem dłoni przywołała go do siebie.
- Pochyl się- mruknęła w jego stronę, kiedy zaś mężczyzna wykonał posłusznie jej polecenie sięgnęła dłońmi szarego materiału.- Nadal się z nim nie rozstajesz?
- To twój pierwszy prezent. Dlaczego miałbym?
            Saphira wywróciła oczami. Zawiało jej taką nutą sentymentalizmu, że gdyby wyczytała to w książce, już dawno by przeskoczyła dalej.
             Stary szalik który dała mu pierwszego dnia po wyjściu z kapsuły od dwóch lat jest jego nieodłącznym towarzyszem. Wiele razy już go łatała i prała a jego czas dawał się dawno nadejść
- Widzę nową dziurę, wieczorem ci go zaszyję, przypomnij mi się tylko-podniosła spojrzenie znad materiału na jego twarz- Będziesz pamiętał mi się przypomnieć?
Króliczy eksperyment powoli przytaknął nie spuszczając swego spojrzenia z twarzy Saphriry. Nawet jeśli jedno oko skryte było za błękitną opaską  Królik nie miał problemów z poruszaniem się lub koordynacją, wyostrzone zmysły wynagradzały tę jedną wadę. 

 

            Nagły huk poderwał Saphirę z miejsca. W pierwszej chwili pomyślała o buntownikach jednak dość szybko odrzuciła tą opcję z dość oczywistych przyczyn.

- Czekaj tutaj, nie pokazuj się! Zaraz wrócę.
Chwile później inna  myśl zaświtała w jej głowie i to również ona zerwała ją z miejsca ponaglając w stronę laboratorium. W kilkunastu susach pokonała długość korytarza oraz schody, o mało z nich nie spadając pod sam koniec, nie pamiętała nawet kiedy ostatnio tak szybko biegła. Słyszała za sobą wołającego ją Królika jednak nie zwolniła swego biegu. Ledwo znalazła się w laboratorium, nie zdążyła nawet uruchomić w pełni świateł a coś wielkiego przygniotło jej ciało do podłoża z głośnym warkotem. Przy takim uderzeniu głową o podłogę tysiące gwiazd zatańczyło przed jej oczami. Póki jednak ból nie był długotrwały i powodujący mdłości – nie poświęcała mu większej uwagi. Z krótkimi jękami bólu w tle próbowała przywrócić swego spojrzeniu ostrość. Wszystko jednak zbyt mroczyło jej pokazując jedynie plamy czerni i czerwieni. Coś się poruszało, możliwe nawet że mówiło, jednak ona nie była w stanie tego zarejestrować.
             W porę jednak uchyliła się przed długimi pazurami które były wbite w podłogę tam, gdzie jeszcze chwilę temu znajdowała się jej głowa. Serce łopotało jej w piersi jak oszalałe pobudzając całe ciało do walki lub ucieczki. Kilka drzazg jaki wbiły się w powietrze pocięły skórę na jej poliku. Na oślep próbowała złapać cokolwiek co mogłoby posłużyć za broń, nawet połamane deski, jednocześnie wyginając swe ciało tak, by spróbować wysunąć się spod napastnika. Słyszała ciężkie warknięcie kota a chwilę później nieopodal jej twarzy pojawiły się długie kły tego, co sama stworzyła.
- Wreszcie cię dorwałem…- niski i chrapliwy śmiech wydobył się z jego ust- Teraz  nie wydajesz się być taka pewna siebie… prawda?
            Po chwili Saphira wykrzywiła się w obrzydzeniu kiedy jego długi język przesunął się po jej twarzy. Serce zdawało się wybijać teraz rytmy godne najdzikszych rytmów. Trzymanie ust zamkniętych uratowało ją przed dość osobliwym… pocałunkiem
- Miło było poznać… - stwór znów się zaśmiał a kiedy uniósł swą dłoń Saphira ponownie zaczęła się mocniej rzucać.
- Stój!- w próbie jakiegokolwiek ratunki spróbowała w końcu się odezwać, licząc iż dotrze do tej ludzkiej części umysłu osobnika.
            To co jednak się chwilę później wydarzyło mogło trwać dosłownie sekundy. Obiekt równie wielki co przeciwnik Saphiry natarł na koci eksperyment odciągając go od leżącej. Nie czekając na dalszy obrót spraw Saphira podniosła się na równe nogi odsuwając bardziej w kąt. Po odszukaniu spojrzeniem kociego eksperymentu chwilę później zaklęła siarczyście.
- Królik! Wynoś się stąd! Miałeś czekać na mnie!- sapnęła zaskoczona widząc kto okazał się jej wybawicielem.
                Przed jej oczami dwa wielkie ciała wczepione w siebie przemieszczały się po korytarzu niosąc ze sobą zniszczenie. Widziała jak dosłownie w grę wchodziły pazury oraz kły .Stary dom znosił to dzielnie, jednak ściany jęczały kiedy ciało kociego eksperymentu uderzyło z wielką siłą w nie dając się zaskoczyć. Królik jednak nie mógł długi cieszyć się zwycięstwem ponieważ  jego przeciwnik dość szybko się podniósł nacierając na niego z wysuniętymi pazurami. Te zaś cięły powietrze tuż przed jego twarzą. Gdyby ów osobnik znał więcej przekleństw te już z pewnością leciałby z jego ust. Tymczasem w milczeniu unikał ostrych zakończeń tak szybko jak tylko był w stanie. Czuł jak coś w jego wnętrzu gotuje się, jak napędza go do tego, by po mimo cięć jakie otrzymał przed chwilą, po mimo dziwnego smaku w ustach, trzymać przeciwnika jak najdalej od Saphiry. Wiedział jak uzdolniona była, wiedział również jak potrafi walczyć, jednak jej drobne ciało leżące tam na ziemi bez szans na ucieczkę pobudziło w nim każdy jeden mięsień do działania. Chwila nieuwagi kosztowała go potworny ból brzucha. Spoglądając w dół ujrzał jak długie pazury zanurzyły się w jego ciele a czarna substancja wypływała z jego ciała. Królik wykrzywił się jednak nie mógł pozwolić sobie na przegraną. Używając swoich pazurów, chociaż te były dużo mniejsze, z całej siły wycelował w twarz przeciwnika byleby ten tylko odsunął się. Czuł jak robi mu się coraz słabiej, jak obrazy zatracają się w swej ostrości, jednak gotowy był trzymać go nawet i swoim ciałem byleby tylko chociaż jego twórczyni zdążyła się ewakuować.
            Saphira korzystając z okazji poleciała w stronę laboratorium. Zrzucając wszelkie dokumenty z pobliskiego biurka szukała strzałek usypiających. Otwierała każdą możliwą szufladę i szufladkę, sprawdzała każdą skrytkę, nie przejmowała się nawet papierami, które z pewnością były dość istotne w jej badaniach. W końcu jednakznalazła trzy naboje. Po mimo trzęsących się rąk dała radę załadować pistolet. Gotowa była już wybiec aby dołączyć do walczącej dwójki, jednak w miejscu zatrzymało ją ciało Królika. Z głośnym jękiem mężczyzna wleciał do pomieszczenia rozbijając się o kilka metalowych rur, które pod naporem jego ciężaru wygięły się pękając po chwili.  Gorąca para zmieszała się z oparami z innej rury tworząc gęstą zasłonę dymną gryzącą przy tym w oczy i nos. Widoczność spadła do poziomu ledwo paru metrów gdzie i tak szanse kobiety na wygrane były niskie.
- Twój rycerzyk przegrał….
Za każdym razem kiedy coś głośniej się poruszało znajdowało się na celowniku kobiety. Zasłaniając usta i nos rękawem ubrania rozglądała się za wrogiem który czaił się teraz w tych oparach. Po raz kolejny przyszło jej zmierzyć się z czymś, co miało geny naturalnego drapieżnika. Za każdym razem trzymając broń wmawiała sobie że musi w końcu coś osiągnąć. Że robi to w dobrej mierze, chociaż los zdecydowanie nie ułatwiał jej działań.
- Będziesz następna słodka… Czuję zapach twojego strachu…
Strzał. Głos był niemalże tuż przy jej uchu a jednak trafiła jedynie w pustą przestrzeń.
- No dalej, czekam więc! Pokaż się!- warknęła głośniej rozglądając się na boki.
Dobrze poznany z wcześniej męski głos rozbrzmiał w pomieszczeniu. Zniecierpliwiona kobieta zaklęła cicho. Dźwięk wystrzelonego naboju przeciął powietrze, jednak i tym razem nie sięgnął celu.
- Kochanie, kto uczył cię strzelać? – koci eksperyment zamruczał w zadowoleniu. Krążył na obrzeżach jej wzroku. Bawił się okrążając niczym ofiarę. Jego ciało było przystosowane do zakradania się. Z największą gracją i brakiem hałasu przemykał w oparach pozostając niewidocznym. W końcu gdy została się ostatnia strzałka wyszczerzył się szeroko. Biorąc z ziemi jakąś śrubkę rzucił nią nieopodal kobiety prowokując ją do stracenia ostatniej. Nie robił sobie również nic z oparów, chociaż te i na niego działały. Odsuwał jednak ich działanie skupiając się na czymś zupełnie innym.
            Saphira niemalże w miejscu podskoczyła kiedy coś nagle huknęło obok niej. Nim jednak pozwoliła sobie na stracenie ostatniej strzałki mocniej zacisnęła na niej palce. Musiała czekać.
- Właściwie jesteś zły za to, że cię zamknęłam…? Dlaczego? Dzięki mnie czujesz się lepiej… nie masz żadnych ran, przedyskutujmy tę sprawę na spokojnie… Wybaczę ci nawet atak na nas...
            Ciągnęła rozmowę chcąc wybadać teren. W końcu jednak mężczyzna miał dość. Skradając się tuż przy ziemi obserwował jej ruchy. Widział jej plecy. Odczekał jeszcze chwilę a następnie rzucił się w jej stronę wysuwając przed siebie długie szpony. Nie spodziewał się jednak że kobieta go przechytrzyła. Nim koci eksperyment zdążył sięgnąć Saphiry dwie strzałki wbiły się w jego ciało, zaś substancja w nich zawarta błyskawicznie rozeszła się w jego krwioobiegu, ona sama zaś odskoczyła w bok unikając przygniecenia. Z głośnym łoskotem eksperyment upadł na podłogę wydając przy tym jęk bólu. Wyrwał z siebie strzałki co prawda jednak to co znalazło się już w jego ciele zaczęło zbierać swoje żniwo. Próbował się podnieść jednak tylko nieporadnie podrygiwał kończynami na podłodze. Walczył z tym całą złością jaką miał w sobie, jednak było to na nic. Każdy większy ruch przyśpieszał jedynie działanie specyfiku. W pewnej chwili nie był w stanie już się ruszyć a mrok okrył jego świat. Chwilę jeszcze jego ogon wściekle uderzał o podłoże jednak nawet i on zaprzestał swych ruchów.
            Uprzątnięcie laboratorium kosztowało ją więcej wysiłku i czas niż przewidywał, szczególnie problematyczne było wywietrzenie pomieszczenia i zakręcenie dopływu wszelkich lotnych substancji. Nie mając również pojęcia co dodatkowo ulotniło się z rur wyłączyła lub przykryła każde źródło ognia.. Dodatkowo musiała wybadać Królika, co na szczęście nie było z kolei tak zajmujące. To z czego został stworzony błyskawicznie regenerowało się kiedy króliczy eksperyment był nieprzytomny. Długie cięte szramy ostatecznie nie pozostawiły po sobie żadnego śladu prócz paru nowych zadarć na szaliku. Z takim tempem będzie bardziej fioletowy niż szary z powodu nowych naszywek.  Z nieskrywaną ulgą przyjęła jednak fakt, iż nawet głębokie cięcia na brzuchu zaczęły znikać.
            Kiedy jego powieka zaczęła drgać kobieta odetchnęła z ulgą. Z racji jednak wymiarów mężczyzny nie była w stanie wynieść go z tego miejsca, musiała więc czekać aż sam rozbudzi się na tyle by móc udać się z nim o jego pokoju. Przysiadając tuż obok niego po raz kolejny głośno westchnęła przymykając oczy.
- Wszystko w porządku?- słysząc głos Królika powieki Saphiry na chwilę się uniosły.
-Bywało lepiej, na szczęście obeszło się bez strat. Znowu jednak zjebałam sprawę… To już kolejny osobnik z genami drapieżnika który wydaje się zbyt trudny do zapanowania… A ma w sobie tylko kocie geny!
            Opierając się o ciało leżącego jeszcze osobnika Saphira powoli podniosła swe ciało otrzepując się z resztek kurzu.
- Chodź, niedługo się zbudzi, trzeba go przypiąć i zabezpieczyć. Potem spróbuję z nim porozmawiać. Widziałam w jego oczach inteligencję. Ludzką inteligencję.. Szkoda by było i jego zabijać… Dajmy mu więc szansę.



Share:

22 października 2020

Deos Numbria - Invidia cz III

Notka od autora: Świat nigdy nie był i nie będzie idealnym. Jego największą plagą stała się ludzkość. Zgnilizna wojen wyniszczyła go kompletnie. Wśród gruzowisk dawnego ładu udało się jednak odnaleźć pewnej grupie osób. To dzięki niej świat zaczął budować się na nowo, jednak już nigdy nie miał być taki sam. Rasa ludzka podzieliła się na dwa środowiska, które wyznaczały standardy prowadzonego życia. Od tamtej chwili mogłeś być prostym cywilem, albo naukowcem z wybitnym intelektem. Zapraszam do poznania historii świata, w którym tylko bystre głowy mają coś do powiedzenia.

Z góry pragnę uprzedzić, iż w opowiadaniu mogą pojawić się wątki 18 +, nie tylko sceny seksualne ale również bardziej brutalne, lub zawierające przekleństwa. Dlatego zalecam czytać starszym nieco użytkownikom ;3
AutorUsterka
Autor obrazka
:
 Usterka
Spis treści :

✝ Początek 
✝ Invidia cz I 
Invidia cz II  
✝ Invidia cz III ( obecnie czytany)
✝ Mirum cz I 
  Mirum cz II 
✝ Specjalny Dodatek 
✝ Arbitrium 
✝ Emissicius 
. . .

Doktor Ivren po mimo swego wzrostu oraz włosów w kolorze jaskrawego niebieskiego bez trudu wtapiała się w otoczenie. W opinii Saphiry idealnie nadawałaby się na  łowcę lub przynajmniej na szpiega, wiele razy potrafiła pojawić się tuż za kimś nie wydając przy tym nawet głośniejszego westchnięcia. Oczywiście jednak stroniła od przemocy własnymi rękoma, co było dość dużą hipokryzją z jej strony biorąc pod uwagę to co wyprawiała we własnym laboratorium. Saphira niemalże prychnęła na własne myśli, sama nie była świętą, jednak potrafiła przynajmniej przyznać się do własnego okrucieństwa, nie zaś tylko i wyłącznie skrywać się za kurtyną nauki i postępu.

- Nie było ci nazbyt śpieszno by mnieeee znaleeeźć…- głos jak u żmii pasował tylko do jednej osoby. Tyle razy polowała na buntowników zakradając się bezszelestnie, nie tracąc przy tym ani na moment uwagi, a po raz kolejny przez tę jedną osobę dała się zaskoczyć. W odruchu gotowa była użyć łokcia by się bronić, w porę jednak przypomniała sobie gdzie jest i z jakim towarzystwie przebywa. Głośno przełknęła ślinę a następnie powoli obróciła się twarzą do swej rozmówczyni.
- Jestem tutaj oficjalnym gościem, nie muszę latać na każde … skinienie.- czarnowłosa odwarknęła wykrzywiając w niezadowoleniu swą twarz.
- Nie zapominaj się!- tym razem to syk uciekł z gardła Ivren- Jeśli mi podpadniesz doniosę Caidenowi! Nie myśl sobie że skoro się przed nim kiedyś rozkraczyłaś oszczędzi cię.
            W myślach liczyła wytrwale do dziesięciu, chociaż po trzech powinna uderzyć. Wyciąganie jej związku z zastępcą Pierwszego irytowało, chociaż na całe szczęście nie tylko ją, Caiden za podobne słowa gotów był szybko takowego osobnika sprowadzić do błagań o wybaczenie. Szkoda iż jej dane było jedynie wysłuchiwać tego. Na tyle na ile mogła złagodziła więc swe rysy twarzy, rozluźniła ramiona a następnie z odrobiną spokoju rzekła:
- Chciałaś ze mną rozmawiać, czy coś się stało?
-No, wreszcie zrozumiałaś gdzie twoje miejsce. Dobrze- drwiący uśmieszek zawitał na jej ustach- Wyjdźmy stąd, mam dla ciebie zlecenie, potrzebuję jednak załatwić to w miarę… dyskretnie. Nie chcę by którykolwiek z tych nadętych bufonów o tym się dowiedział.
            Długa i koścista dłoń kobiety zacisnęła się na nadgarstku Saphiry a następnie zaczęła już ją ciągnąć w stronę wyjścia z pomieszczenia. Sama czarnowłosa poczuła się zaintrygowana, bowiem nie tak dawno groziła jej jednym z tych „bufonów” a teraz chciała coś przed nimi ukryć. Robiło się naprawdę coraz to ciekawiej. Wiedziona więc ciekawością, oraz lodowatym uściskiem na swym ciele, podążyła za rozmówczynią aż do tylnego wyjścia z pomieszczenia. To co tam było dalekie było od klasycznego ujęcia „ogrodu”. Była co prawda zieleń trawy, jakieś drzewa również jednak całość była… mizernie minimalna. Prosta… nawet bez zapachów. Imitacja natury którą Saphira oglądała każdego dnia za swym oknem.
- Dlaczego to mnie chcesz zlecić coś, skoro wiesz że bezwzględnie słucham się swojego szefostwa. Jeśli będą zadawać pytania bez problemu cię wydam, nie mam zamiaru nadstawiać za ciebie karku ani…
- To Liam… On uciekł.
            Na dźwięk znajomego imienia zatrzymała się na tyle gwałtownie że sama Ivren aż się tego nie spodziewała. 
- Jak to uciekł? To twój brat nie mógł uciec… chociaż nie, wróć. Też bym uciekła od takiej sios…
            Czując siarczysty policzek na swej twarzy zamilkła. Cios nie był jednak na tyle silny by zrobić jej większą krzywdę, jej ciało przez te wszystkie lata stało się bardziej odporne na podobne bodźce.
- Nic nie wiesz o mnie! Zamilcz. –mocniej zagryzła warga a jej spojrzenie stało się o wiele bardziej zimne- Oni go będą męczyć… Zakatują gdy się dowiedzą… A Liam wie również rzeczy których zdecydowanie nie powinien…
            Kiedy tylko doktor Ivren puściła nadgarstek Saphiry wycofała się o krok.
-Mam swoje za uszami i cholera, mam to kurwa w dupie, ale on… jakiego byś zdania o nas nie miała, on nie zasługuje na tortury, nie takie jakie zaserwuje mu Caiden i jego podwładni…
            Miłość… Rodzina… Czym były te wartości w tym świecie? Na własne oczy Thorness widziała jak zmieniały i osłabiały ludzi. Emocje były tylko wadą… 
- Co chcesz zatem abym zrobiła? Jeśli jest jak mówisz, już po nim. Nic nie poradzę – lekkie wzruszenie ramion wraz z obojętną miną mogły być dla jej rozmówczyni wielkim ciosem w twarz, jednak po mimo ów wiedzy o tym, postawa czarnowłosej nie uległa zmianie.
- Znajdź go pierwsza uratuj go… Nie wiem, zadziałaj cokolwiek… Oni ci ufają, wykorzystaj to.- ta która jeszcze nie tak dawno patrzyła z góry teraz nie wydawała się już tak wyniosła.
- Gdzie twój brat uciekł?
Widziała jak biła się z myślami. Walczyła w środku rozważając różne opcje. Ten wyraz nie był jej obcy, skoro jednak u niej widziała go to musiało oznaczać iż sprawa była zdecydowanie grubsza. Cierpliwie jednak  czekała aż ta wydusi z siebie to co miała.
- Mój szpieg doniósł mi iż widział go w towarzystwie buntowników i...
            Tyle Saphirze wystarczyło. Głośny śmiech pełen zgorzknienia uleciał z jej gardła.
- Czyś ty rozum postradała? On już jest martwy! Martwy… Jeśli Caiden dowie się gdzie jest zakatuje go na śmierć, a potem …- tu kąciki jej ust uniosły się nieco wyżej- potem wina spadnie na ciebie. Wiesz że już teraz powinnam polecieć i donieść komu trzeba? Jeśli by się dowiedzieli, że posiadałam takie informacje mnie również dostanie się po głowie.
- Czego innego mogłabym spodziewać się po psie. Nic cię nie obchodzi to, że Liam ci pomagał? Że wstawiał się za tobą kiedy potrzebowałaś uciec od Caidena?
            Jedno trzeba było przyznać jej podobnym.  Każdy cios był bezwzględnie celny. Boleśnie celny. Bez większego trudu Saphira jednak wytrzymywała to okrutne spojrzenie i palec wymierzony w jej osobę.
- Ani razu nie prosiłam o pomoc. Nigdy od nikogo tej pomocy nie chciałam. Jesteście siebie warci.- po mimo dziwnego czegoś rwącego w klatce piersiowej splunęła na ziemię tuż pod stopy Ivren.
- Zabij go chociaż zanim zrobią to nasi!
            Zostawiła kobietę za sobą wracając już na bal. Ten jednak zdawał się jeszcze bardziej ciężki niż przed rozmową. Zobojętnienie i nuda były swego rodzajem sposobem na przetrwanie. Ku zdumieniu samej Saphiry jednak znaleźli się i tacy którzy podeszli by zaprosić do tańca. W każdym tańcu jednak myślami odrywała się od tego miejsca wędrując do sfery myśli i słów Ivren. Dlaczego do tej pory nie poleciała poskarżyć się górze? Jeśli dojdzie do wykrycia Liama, Ivren pociągnie za sobą kolejną osobę.
- Odbijany.
            Z niechęcią kobieta oderwała spojrzenie od sufitu na rzecz jej nowego towarzystwa. Wyjątkowo pokaźny grymas niezadowolenia zawitał na jej twarzy kiedy Caiden objął ją i poprowadził w głąb parkietu tym samym zabierając ze strefy komfortu ubocza.
-Nie mam bladego pojęcia co zaszło między tobą a doktor Ivren ale chodzi bardziej nabzdyczona, w dodatku nawet nie siliła się na uśmiech do mnie, a to już nowość. Zazwyczaj zabiega o moją uwagę…
- Jaka szkoda, może przejrzała w końcu na oczy?- sarknięcie uciekło z jej ust.
- Hmm, nie sądzę, dalej gdybym  tylko zaprosił ją do swojego pokoju rozebrała się by szybciej, niż ja bym zdążył powiedzieć o co chodzi.- tu wyjątkowo z gardła blondyna uciekł krótki rozbawiony śmiech- Kobiety… Łatwo nimi manipulować jeśli wie się jak, nie sądzisz?
            Przysłonięte oko Saphiry lekko zadrgało. Tak jak wiedziałeś jak mnie zmanipulować? To pytanie cisnęło się kobiecie na usta, jednak ponownie zachowała je już dla siebie. Wyciąganie spraw prywatnych z przeszłości nie miało sensu.
- Każdym da się łatwo jeśli wie się jak. Ludzkie umysły są jak zamki, jeśli  potrafisz stworzyć klucz do nich, dobierzesz się do każdego ich sekretu.- zgrabnie okręciła się dookoła własnej zgodni z wolą prowadzącego.- Nie patrz z tym uśmieszkiem na mnie. To, że ty tak często mówiłeś, nie oznacza że jesteś jedynym który tak myśli…
            Muzyka, tańce… zabawa… Wszystko to zdawało się dla Saphiry jedynie stratą czasu, w domu czekał na nią nowy eksperyment którym nie mogła się zająć odpowiednio, jak na złość. Na całe szczęście w końcu mogła opuścić to miejsce. Dla czarnowłosej dość tego dnia się wydarzyło, w dodatku zdecydowanie potrzebowała odpocząć po ostatniej atrakcji.
            W drodze powrotnej Caiden również jej towarzyszył, czego niezbyt już rozumiała, bowiem mógł ją po prostu odesłać ze swoim szoferem, to zaś zapaliło lampkę w jej głowie.
- Kto tym razem jest moim celem?- z lekka obróciła swoją głowę tak by kątem oka zerknąć na blondyna.
- Wszystkie dane masz w kopercie.- mówiąc to podał jej czarny przedmiot z pieczątką Octaviara- Zerkniesz na nie w domu.
- Dlaczego nie teraz? – tym razem w pełni się przekręciła aby spojrzeć na mężczyznę już bezpośrednio.
- Właściwie… Zrób to teraz, nie martw się, nie doniosę na otwarcie prezentu wcześniej… No dalej.- posłał czarnowłosy uśmiech rodzica który pozwalał niecierpliwemu dziecku rozpakować prezent.
            Właściwie nagła zmiana zdania powinna Saphirę zaalarmować, powinna zrobić zupełnie na przekór jego słowom, ciekawość jednak wzięła górę. Coś jednak w jej piersi boleśnie zwolniło kiedy ujrzała niebieskie włosy i znajome brązowe oczy. Wiedziała. Wiedziała że to się tak skończy. Wbrew jednak oczekiwaniom Caidena, bowiem Saphira doskonale wiedziała dlaczego chciał aby list otworzyła przy nim, z niewzruszoną miną westchnęła tylko ciężej.
- Cel może być nieco poobijany ale ma być żywy. Chcę się nim osobiście zająć. Rozumiemy się?- Caiden pochylił się tym razem bliżej Saphiry wlepiając w nią zieleń tęczówek.
- Jestem od zabijania. Nie od zabawy w dostawy… Ale skoro takie jest zlecenie… Dobrze. Zrobię to. 

 

Share:

20 lipca 2020

Deos Numbria - Invidia cz II




Notka od autora: Świat nigdy nie był i nie będzie idealnym. Jego największą plagą stała się ludzkość. Zgnilizna wojen wyniszczyła go kompletnie. Wśród gruzowisk dawnego ładu udało się jednak odnaleźć pewnej grupie osób. To dzięki niej świat zaczął budować się na nowo, jednak już nigdy nie miał być taki sam. Rasa ludzka podzieliła się na dwa środowiska, które wyznaczały standardy prowadzonego życia. Od tamtej chwili mogłeś być prostym cywilem, albo naukowcem z wybitnym intelektem. Zapraszam do poznania historii świata, w którym tylko bystre głowy mają coś do powiedzenia.

Z góry pragnę uprzedzić, iż w opowiadaniu mogą pojawić się wątki 18 +, nie tylko sceny seksualne ale również bardziej brutalne, lub zawierające przekleństwa. Dlatego zalecam czytać starszym nieco użytkownikom ;3       
                                                                                                                                          AutorUsterka
                                                                                                        Autor obrazka: Usterka
Spis treści :

Początek 
Invidia cz I 
✝ Invidia cz II  ( obecnie czytany)
✝ Invidia cz III 
✝ Mirum cz I 
  Mirum cz II 
✝ Specjalny Dodatek 
✝ Arbitrium 
. . .

                    Jakim cudem założyła na siebie ten strój? Saphira nie miała pojęcia, w dodatku zbyt mocne pociągnięcie Pana Królika przy sznurowaniu gorsetowym, na dłuższą chwilę niemal odebrało jej oddech. W takich chwilach żałowała, że nie miała przy sobie drugiego człowieka, który by pomógł się jej z tym uporać. Nie ukrywała, że jej eksperyment miał w swych dłoniach tyle sprawności, co słoń w składzie porcelany. 
- Wyglądasz …- przez chwilę milczał, jakby w swej pamięci szukał odpowiednich słów- dobrze…?
           W jego oczach wyglądała teraz zupełnie inaczej. Nie rozumiał właściwie na co był taki strój, widział jakie trudności przez to miała w poruszaniu się. Słyszał również różne słowa, które były mu zabronione. Po co nosić coś, co było niewygodne, w dodatku powodowało złość? Wiedział również to, że jego kreatorka z własnej woli by nie dała wcisnąć się w taką kreację. Jej spojrzenie wyglądało niczym u ptaka zamkniętego w złotej klatce.
- Może jednak zosta…- urwał szybko pod groźny spojrzeniem czarnowłosej.
- Muszę iść.  Jestem na każdy ich cholerny rozkaz… Jeśli nie zjawię się, Caiden będzie miał więcej powodów by mnie stąd wywlec a ciebie wziąć pod swoje eksperymenty.
          Ponownie na twarzy czarnowłosej pojawił się grymas niezadowolenia. Nawet jeśli wszelkie zabawy były u nich rzadkością, stanowiło to stratę czasu dla wielkich umysłów, na swój sposób pomagało się zrelaksować. Co więcej, była to jedna z nielicznych okazji, gdzie rywalizacja nie miała tak ostrych tonów. Inn kwestią było to, że pojawiła się na nich tylko dlatego, że musiała. Nikt nie brał jej tam na poważnie, wręcz wyśmiewali jej poczynania. Zarzucali nadmiarem prac pokazując ile ma z tej swojej wolności.
- Gdybym mogła, już dawno bym to zmieniła- pięści zacisnęły się a dłuższe paznokcie wbiły ostrzej w skórę- Nic jednak nie zepchnie ich z władzy. A ja jestem po to, by ich cholerne dupska nie traciły gruntu. Ktoś musi babrać się w gównie które oni zrobią.
Jej dom. Jedno jedyne miejsce w którym mogła wyrazić swoje zdanie. Eksperyment, jeden jedyny, który nie mógł nikomu nagłośnić jej myśli. Z westchnięciem wyrzuciła część powietrza z płuc.
- Uważaj na siebie. Nie wiem ile mnie nie będzie. Chcę byś doglądał go na dole. Jeśli zacznie dziać się coś złego lub zbudzi się, natychmiast chcę być powiadomiona o tym fakcie, rozumiesz mnie?
            Z lekko uniesioną głową spojrzała na twarz eksperymentu. Krzywo wycięty wyraz twarzy zdawał się przedstawiać go jako wiecznie smutnego. Nawet jeśli daleko było mu do wiecznego pesymizmu, nawet jego widoczne oko nie promieniowało radością. Króliczy eksperyment …był po prostu spokojny. Saphira stanęła na palcach a następnie wyciągnęła rękę w stronę głowy wyższego od niej osobnika. Dobrze wiedział co chciała zrobić to też pochylił głowę, ułatwiając jej do niej dostęp. Różnica wzrostu robiła swoje. Jego oczy przymknęły się gdy poczuł znajome głaskanie. Było ono właściwie krótkie, nawet nieco nieumiejętne, ale od tego gestu zawsze coś w jego klatce piersiowej promieniowało ciepłem. Czuł się wtedy o wiele… spokojniejszy.
- Możesz na mnie polegać.
            Wiedziała że mogła. Pod kątem jej celu był chodzącą porażką, jednak pod kątem polegania na nim jako na pomocy domowej, naprawdę się spisywał. O ile wcześniej właściwie został odpowiednio nauczony co i jak powinien zrobić. Inaczej był w stanie zniszczyć większość domu zwykłą szczoteczką do zębów. Nawet jeśli zabawnie to zabrzmiało, na swym koncie ten eksperyment miał już niejedno takie przewinienie. 
            Czas uciekał. Musiała się zbierać do wyjścia. Wpierw jednak na miarę obecnych możliwości zeszła do laboratorium, w nim zaś od razu skierowała się do kapsuły, w której była jej druga szansa. Pogłaskała szybę która dzieliła ją od istoty a następnie podkręciła nieco temperaturę w niej. Wiedziała że to, co tam siedzi lubuje się w  cieple. Od eksperymentu oderwał ją nagły zgrzyt. Szybko obróciła głowę szukając przyczyny ów hałasu, aż dostrzegła winowajcę. Królik stał u wejścia a jego dłoń z pazurami zaciskała się na odstającej rurze.
- Pilnuj go. Jeśli coś mu się zadzieje, będzie twoją wina

            Przed jej posiadłością czekał już czarny pojazd. Gdyby nie jej osobiste pozwolenie nadane przed latami, nikt by nie mógł do tego lasu wkroczyć, wkroczyliby dopiero wtedy, gdy cały by spłonął, a ostatnia żywa istota dobita. Sam Caiden nawet nie wychodził. To powodowało niewielki uśmiech satysfakcji na twarzy Saphiry. Skoro jednak wszyscy siedzieli oznaczało to że…
- Savriel.- próżno w jej głosie szukać czułości, dawno bowiem wypchnęła to z siebie, jednak istota, która krążyła dookoła domu z pewnością mogła liczyć na pewne względy. Jeden z trzech powodów dla których blondyn wraz z szoferem siedzieli w środku. Potężna czarna bestia krążyła dookoła obserwując otoczenie. Jeden zły ruch wystarczył by gotowa była ruszyć do ataku. 
             Na swoim terenie była królową. Zwłaszcza wtedy, gdy przyodziana w długą czarną suknię z syrenim ogonem, powoli szła przed siebie. Nie lękała się tego, co kryło się w mroku, żadne ślepia na nią nie działały. Prawdą było fakt, iż najgorsze co w tym lesie żyło, właśnie wsiadało do samochodu. 
- Idealnie w czas, masz szczęście moja droga.- Caiden sięgnął dłonią w stronę twarzy czarnowłosej by poprawić jej kosmyki włosów. Chociaż jego dotyk palił niczym najgorsze płomienie, siedziała nieruchomo wpatrzona w jego sylwetkę. Te dłonie kochała, dawały jej tyle przyjemności, dziś zaś ledwo przy nim zachowywała pozory opanowania.
- Ruszaj.- wydał krótkie polecenie kierowcy a gdy tylko zastępca Pierwszego obrócił się by spojrzeć przez swoje okno ledwo wstrzymał wzdrygnięcie się. Wielkie szkarłatne oko przyglądało się wnętrzu pojazdu. Poza samą właścicielka posiadłości znieruchomieli pozostali. Ukazała przez chwilę zęby a blondyn skrzywił się jeszcze bardziej.
- Wyczuwają strach. Nawet najmniejsza krople… Są niczym czerwona peleryna na byka…
             Wbrew temu co czuła względem tu obecnych, pochyliła się w stronę swego rozmówcy, zdobywając się na szerszy uśmiech. To był jej teren, z którego miała co prawda zostać właśnie wywieziona, jednak nikt nie mówił, iż nie mogła się chociaż chwili zabawić.
- Dobrze wiesz, że nie możesz nas zaatakować. Najmniejsze podniesienie ręki skończy się dla ciebie źle Saph. Octaviar cię lubi, ma na względzie również twoją stratę, nie zmienia to jednak faktu, iż nadal nie zdziałasz wiele.
            Jego gadanina właściwie nadal ją bolała, chociaż przyzwyczaiła się do gróźb. Niegdyś szanowane nazwisko przepadło a jej pozostało bycie psem na posyłki, a przecież niejednokrotnie udowodniła ile jest warta. Pokazała, że jej umysł stoi wyżej nad jej płcią i wiekiem. Widocznie jednak nadal było to za mało.
            Suchość w gardle była niezwykle nieznośna. Im dalej była od swojego domu, tym mniej znacząca się czuła. W dodatku Caiden był dla niej tym co najgorsze, trucizną którą kiedyś wdychała, karmiła się ślepo. Będąc blisko tak jego ciała, czując ciepło nawet przez materiał sukni… Wyjątkowo kusząca wydawała się opcja wyskoczenia z auta. Na szczęście znudzony wyraz twarzy oraz głowa oparta szybę od swojej strony, zapewniał spokój. Saphira wiedziała jednak że na nią patrzy. Gardzi i pragnie. Czyż to nie zabawna relacja? Jak można pragnąć czegoś, czym się pomiata i poniża? Zieleń dla niej nie była nigdy już tym samym kolorem. Przez jego tęczówki zbrzydła jej w całości, co było dość niefortunne biorąc pod uwagę otoczenie w jakim mieszkała. Odepchnęła jednak od siebie blizny przeszłości. Na nowo skupiła się na obrazach jakie jawiły się za szybą. Świat był odbudowany, chociaż zniszczenia i krwawe masakry jakie miały miejsca, na zawsze odcisnęły swoje piętno. Ziemia nie zapomina. Będzie pamiętać do końca.
            Wszystkie te wysokie budynki które tak pięknie błyszczały w blasku,  nocą wydawały się grzbietami czyhających potworów.  Z rozbawieniem Saphira musiała przyznać iż na swój sposób kochała postęp i naukę. Potęga umysłu była wielka, tak samo jak sam człowiek. Nie jakiś tam boski twór jak ci głupcy z dawnych wyznań uważali, z resztą oto co z nich pozostało, nędzne wspomnienia i plucie na podłogę. Gdzieś może nawet jacyś się uchowali, modlili się do dawno zapomnianych bóstw w nadziei na lepsze jutro. Prawda była jednak taka, że nic się nie zmieniało. Albo żyło się w luksusie wiedzy, albo w biedzie „głupoty”. 
- Nie rozumiem, nikt mnie tam nie chce, dlaczego nie zagadałeś do Octaviara aby mnie nie zapraszał. Wysłuchałby cię.
            Czarnowłosa oderwała spojrzenie od szyby by spojrzeć ponownie w stronę blondyna. Ten zaś ze znudzeniem wpatrywał się przed siebie. Jak wcześniej jego wzrok gotów był rozebrać Saphirę i wziąć tu i teraz, tak obecnie wydawał się być gdzieś daleko, bardziej nieobecny.
- Nie pytasz się właściwej osoby Thorness. Znasz moje zdanie w tej sprawie. Gdybym miał coś więcej do powiedzenia w twojej sprawie, już dawno wszystko inaczej by się potoczyło.
„Jakie szczęście, iż nie masz aż tyle do powiedzenia w mojej sprawie”. To jednak zostawiła już dla swoich myśli. 
- Chce cię widzieć. Masz u niego względy i przywileje, przez które wielu ci zazdrości.
Tutaj już nie wstrzymała prychnięcia irytacji.
- Nie mają czego mi zazdrościć. Jakoś tych przywilejów nie odczuwam gdy wysyłacie mnie do walki z buntownikami. Ani tym bardziej gdy w przeciwieństwo do Jednostek Specjalnych dostaję mniej czasu.
- Nie zachowuj się już jak nadąsane dziecko. Dostajesz mniej czasu bo o wiele sprawniej ci to idzie. Masz w dodatku opiekę medyczną oraz dostęp do naszego laboratorium, to, że nie korzystasz z tego, to już twoja sprawa. Robisz z siebie wielką męczęnnicę, chociaż to tylko twoje decyzje.
            Wiele kąśliwych uwag cisnęło się na jej usta. W dodatku jeszcze więcej epitetów określających tę ich „dobroć” względem niej samej. Na szczęście przed dalszą rozmową uchroniło ją dotarcie na miejsce.
            Przed wjazdem do Noctris, czyli głównego budynku Pierwszych, musieli pokonać kilka bram sprawdzających. Nikt ot tak nie mógł dostać się na tereny podległe naukowcom. Szczególnie do centrum miasta. Mimo wielu skrupulatnych kontroli i kamer buntownikom i tak jakoś się udawało. Może nie docierali do samego serca tego zgniłego miejsca, jednak z całą pewnością grali na nosie ochronie i samym Pierwszym. Byli niczym najgorsza drzazga obtoczona w soli. 
            Metal i szkło. Stal i srebro. Chłód i sterylność. Tak najprościej szło określić to, gdzie właśnie była. Każdy budynek był oczywiście wielki, jednak wszystko opierało się na prostocie i użyteczności. Nie było tutaj miejsca na wiele ozdobników, zamiast tego lepsze były dodatkowe okna, jakieś panele słoneczne lub inne użyteczne elementy. Wnętrza również nie różniły się więcej. Jasne kolory, proste meble, na szczęście jednak Octaviar lubował się drobnych… dodatkach umilających i ocieplających otoczenie. Tylko w jego budynku wisiały jakieś zdjęcia w ramkach z krajobrazami, albo znajdował się wazon z kwiatami, co prawda sztucznymi i białymi, nie zmieniało to jednak faktu, iż były zdecydowanie miłą odmianą. Tak samo jak jego sympatia do miękkich dywanów. Szczególnie takich futerkowych, luksus zbytku którego nie umiał sobie odmówić. Właściwie tylko w jego części budynku nie czuła się tak źle. Głupie małe dodatki pozwalały uciec od chłodnej sterylności i ideału. 
- Gotowa? – nie zdążyła nawet jakkolwiek odpowiedzieć Caidenowi, bowiem ten już ją wziął i przyciągnął bliżej siebie po wyjściu. Chcąc nie chcąc zatem musiała trzymać go pod ręką.   Aż dziw ją brał,  że chciał pokazywać się z nią, i to w dodatku idąc pod rękę! Ku jej własnej uldze, gdy tylko będzie mogła go puścić, oczywiście wpierw czeka ją powitanie się z gospodarzem, oddali się w najdalsze możliwe kąty. Przy dobry wiatrach Saphira planowała zniknąć i nie pokazywać się aż do zakończenia całej tej… imprezy. 
- Dobrze wiesz, że to pytanie powinno być retorycznym i nie wymagać ode mnie odpowiedzi.
            Szła powoli tuż przy nim a czarny materiał sukni zdawał się pochłaniać światło z otoczenia. Jej towarzysz zaś na ów uroczystość założył biały garnitur przyozdobiony srebrnymi dodatkami oraz czarną koszulą. Bardziej nie mogli od siebie odstawać. Jak na złość jedyna broń jaką miała na niego, to deptanie po nogach wysokimi obcasami. Gdy więc tylko czuła, że jego dłoń, którakolwiek, chciała zawędrować do miejsc zakazanych, przypadkiem mogła się potykać. W końcu wysokie obcasy były jej na tyle przyjazne jak sam blondyn.
Saphira wiele by dala aby nad wejściem do budynku było napisane „Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie…” Idealnie oddałoby klimat tego miejsca – pomyślała ze skwaszeniem. 
            W środku Sali „bankietowej” bo tak gospodarz lubił ją nazywać, nie było wiele osób. Może koło czterdziestu, chociaż i tak nie była pewna, czy aby byli już wszyscy. W dodatku ku jej większej zgryzocie, przeważała płeć męska, co więcej, w dość sędziwym wieku. Nie brakowało tutaj kobiet, bo i te miały swoje miejsce wysoko, chociaż podobnie jak osoby młodsze, nie były uważane za… „wykazujące tendencję do większych osiągnięć”. Saphirę za każdym razem krew zalewała słysząc te nadęte bufony, z jakże wielką przyjemnością nasłałaby na nich swe wszystkie eksperymenty, aby rozrywały ich ciała. Jak bardzo cieszyłaby się bulgotaniem i duszeniem się krwią, błaganiami o litość, czy też miedzianymi aromatami. Przed jej oczami dokonywało się właśnie wiele sposobów na śmierć tych, którzy ją znieważali i pogardzali, nikt jednak o tym nie wiedział,. Tak pozostać miało. Nieporuszona była faktem, iż wiele spojrzeń skupiło się na jej osobie. W dodatku słyszała własne imię, wymawiane w sposób cóż, nie wnikała o czym ona mogła mówić w ten sposób. Czego to nie robiło się dla statusu i ochrony tego, co żyło pod jej dachem.
- Saphira! Jak ogromnie się cieszę z twojej obecności. Caiden mówił, że możesz się nie pojawić z powodu ran… Widzę jednak, że dość podkoloryzował swoją historię.
              Ów głos rozpoznała bez problemu. Nieco rubaszny, nie pasujący do chłodu otoczenia, a jednak będący w swym żywiole. Przed sobą miała samego Octaviara. Mężczyzna był w gruncie rzeczy osobą bardzo starą, a mówiąc dokładniej mógł mieć na karku nawet kilka setek. Jego wygląd jednak zatrzymał się na mężczyźnie powyżej czterdziestki. Miał co prawda kilka zmarszczek ale tylko dlatego, że uważał za pasujące do swego wyglądu. Bez poznania jego osoby i historii, patrząc tylko powierzchownie, ten Pierwszy był przystojnym osobnikiem. Jak na złość miał ciepłe brązowe oczy w zbliżonym kolorze do włosów, naprawdę szło mu zaufać bowiem dobrze patrzyło mu z oczu. Saphira znała go jednak aż za dobrze, jak każdy tutaj był wyniosły, zlecał jej morderstwa i tłamszenie buntów, nawet jeśli te miały oznaczać rzeź. 
- Dobrze wiesz, że nie odmówię ci nigdy…- nisko skłoniła głowę, pozwalając by luźne kosmyki czarnych włosów z fioletowymi zakończeniami przysłoniły twarz. Jej słowa nie były tylko pustym pochlebstwem. Ten świat był okrutny, a ona rozmawiała z rekinem, będąc zaledwie płotką. – Po poprzednim zleceniu przyda mi się z pewnością przerwa.
                 Bycie z nim na „ty” miało swoją zaletę. Pozwolił jej na to, chociaż w dalszym ciągu Saphira nie miała pewności dlaczego. Nie musiała go tytułować, chociaż bez problemu mógł wyczuć kiedy zwraca się do niego z szacunkiem.
- Dokładnie. Korzystaj więc dzisiaj, baw się dobrze. Doktor Ivren ostatnio cię szukała. Chce się z tobą spotkać.
Czarnowłosa powoli przytaknęła, w myślach tylko czekając aż będzie mogła odejść od tgo towarzystwa. Na szczęście jej nieme prośby zostały wysłuchane. Dwójka mężczyzn w bieli zostawiła ją, a część napięcia odeszła wraz z nimi.
- To tylko parę godzin… Co może pójść źle…
Share:

19 lipca 2019

Deos Numbria - Invidia cz I

                
Notka od autora: Świat nigdy nie był i nie będzie idealnym. Jego największą plagą stała się ludzkość. Zgnilizna wojen wyniszczyła go kompletnie. Wśród gruzowisk dawnego ładu udało się jednak odnaleźć pewnej grupie osób. To dzięki niej świat zaczął budować się na nowo, jednak już nigdy nie miał być taki sam. Rasa ludzka podzieliła się na dwa środowiska, które wyznaczały standardy prowadzonego życia. Od tamtej chwili mogłeś być prostym cywilem, albo naukowcem z wybitnym intelektem. Zapraszam do poznania historii świata, w którym tylko bystre głowy mają coś do powiedzenia.

Z góry pragnę uprzedzić, iż w opowiadaniu mogą pojawić się wątki 18 +, nie tylko sceny seksualne ale również bardziej brutalne, lub zawierające przekleństwa. Dlatego zalecam czytać starszym nieco użytkownikom ;3       
                                                                                                                                          AutorUsterka
                                                                                                        Autor obrazka: Usterka
Spis treści :

✝ Początek 
✝ Invidia cz I ✝ ( obecnie czytany)
Invidia cz II 
✝ Invidia cz III 
✝ Mirum cz I 
  Mirum cz II 
✝ Specjalny Dodatek 
✝ Arbitrium 
✝ Emissicius 
. . .

Po wejściu do posiadłości zmęczenie uderzyło w nią z jeszcze większą siłą. Powieki zdawały się być cięższe niż jeszcze parę minut temu. Musiała jednak dotrzeć do swojego pokoju. Tam zaś będzie miała możliwość wypoczynku. Każdy wdech jednak i wydech, kosztował ją wiele. Z głośniejszym westchnięciem oparła się o framugę drzwi. Czuła zawroty głowy, dała by sobie nawet rękę uciąć, że jej przybycie nie pozostało bez echa w domu. Drugi domownik z pewnością wiedział kto wrócił.
            Kobiecie daleko było, do pokazywania słabości. Nawet jeśli słyszała skrzypienie starych i drewnianych schodów, nie potrafiła się ruszyć. Była jednak pewna, że nie ma nic gorszego, niż okazywanie drapieżnikom słabości. Chcąc  nie chcąc musiała iść dalej. Odepchnęła się więc od ściany, chociaż uczyniła to nader powoli, a następnie jakby nigdy nic, starała się iść prosto.  Słyszała jak dom ożywał. Wiatr gdzieś mocniej zagwizdał, okiennice wywołane chwilowym przeciągiem zatrzaskały, a podłoga… Cóż, ona już wygrywała swoje akordy, witając ją z powrotem.
            Oko, które nie było skryte pod grzywką, wyłapało ruch na końcu korytarza. Słyszała nawet jak deski wręcz jęczą, ledwo znosząc ciężar tego, co się zbliżało. Powoli się wyprostowała jeszcze bardziej, a na twarzy przywołała spokój, jaki zazwyczaj widywał na jej twarzy. Z każdym krokiem byli coraz bliżej siebie, cały czas jednak upominała się, że chociaż go znała, wychowała, s t w o r z y ł a  nigdy nie będzie w  pełni przewidywalny.
            Saphira nie należała do niskich kobiet, stojąc jednak idealnie naprzeciw własnego eksperymentu… Czuła się drobna. Przy nim była niczym kłos zboża na wietrze. Jeden silniejszy podmuch a już nigdy by się nie podniosła. Jednak to nie ona mu się skłoniła, to nie ona była tą, która była podległa.
- Pozwól…- wyciągnął dłoń w jej stronę, czekając aż poda mu brudny płaszcz.
            Istota którą przed nią stała, mierzyła dwa i pół metra, nie jednego z pewnością by przyprawiła o zawał. Saphira miała jednak inne spojrzenie na ów istotę, nie patrzyła tylko na ostre kły jakie miał, na palce uwieńczone szponami, czy nawet na muskularnie zbudowaną sylwetkę. Nawet jej zmęczony umysł był w stanie cały czas widzieć więcej. Szybko podała mu swój płaszcz i już chciała iść dalej, jednak poczuła jak zawroty głowy nasilają się. Nim jednak miała dość bolesny upadek, silna dłoń złapała ją w pasie i przyciągnęła bliżej siebie.
- Nic mi nie jest, puść już i zajmij się ubraniem.- warknęła po czym spróbowała ustać o własnych siłach- Naprawdę…. Jest dobrze.
            W miarę udało jej się go przekonać, chociaż wiedziała, że jego oko było równie bystre co jej. Mógł nie mieć wystarczającej wiedzy by wiedzieć co jej dolegało, ale znał jej normalną postawę, wiedział jak chodziła gdy była zdrowa, a jak się zmieniała, gdy była przemęczona. Uczył się błyskawicznie. Szybciej nawet niż jej się zdawało.
- Dobrze. –walczył w sobie, widziała to po zmarszczonej, widocznej brwi.
            Odprawiony ruchem ręki odszedł, kobieta zaś idąc przy ścianie, brnęła dalej.  Schody nagle zdawały się jej być największą przeszkodą w domu. Zacisnęła jednak pięści, złapała się solidnie rzeźbionych barierek i ruszyła. Nie dawała sobie wmówić, że schodów jest więcej, a te troiły się na potęgę. Gdy odczuwała całość zbyt mocno, zamykała oczy i odczekiwała chwilę. Chociaż zbyt głębokie wdechy i wydechy nie były przepełnione świeżym powietrzem, to jednak zapach starego drewna i kurzu był swego rodzaju błogością. Nie było tutaj sterylności, jaka panowała w Centrum Badań. Nic ją nie raziło, nie drażniło w nos. Ten dom był taki, jaki chciała, dokładnie taki, jakim go potrzebowała.
            W końcu udało jej się dotrzeć do sypialni. Zrzuciła z siebie resztę przepoconych ubrań a następnie padła na łóżko. Nawet głupie skrzypienie było dla niej niczym kołysanka. Jej oczy powoli same się zamykały, pragnąc by ciało doznało upragnionego odpoczynku. Brała spokojne wdechy i wydechy, ciesząc się ciszą. W końcu jej ciało zaznało błogości.
            Spokojny sen przerwało jej jednak pukanie. Z warknięciem otworzyła oczy a następnie rzuciła w stronę eksperymentu krótkie pozwolenie na wejście. Szczelniej okryła się jeszcze kocem, nim znajoma sylwetka pojawiła się przed jej oczami.
- Twoje laboratorium…. Dzwoni ktoś…. Buczy i bzyczy… -mruknął krótko a na pytanie, czy jest to takie ważne by się ruszała, wykrzywił się, a kąciki ust zdawały się wygiąć w dół jeszcze bardziej- Dzwoni… trzeci… Nie chciałem ci mówić od razu byłaś zmęczo….
- Czekaj! Dopiero teraz mówisz mi, że ktoś się dobija już trzeci raz!? Cholera, powinieneś mi od razu powiedzieć! A jeśli to szefostwo? Wyjdź z pokoju, muszę się ubrać. Już, wynocha.
            Z potokiem słów godnym nie jednego szewca po czterech litrach, kobieta dźwignęła się z posłania i zarzuciła pierwszy lepszy strój, który przy tym nie był aż tak wymięty. Przygładziła również włosy, by prezentować się nieco lepiej. Nie mogła jednak nic poradzić na półksiężyce jakie zrobiły się pod jej oczami. Zasłoniła również połowę twarzy, kryjąc tym samym szpecącą ją bliznę. Strach i niepokój pobudziły ją do tego stopnia, że zmęczenie odeszło na dalszy plan. Niemal w biegu poleciała korytarzem  a potem po schodach pognała w dół. Na szybko odpaliła lampy, rozświetlając nieznacznie swoje miejsce pracy. Wzrokiem odszukała pilot a chwilę później już na ekranie pojawiła się jej aż nazbyt znajoma sylwetka. Chcąc nie chcąc na jej twarzy zagościł grymas niezadowolenia.
- Ahh Saph, nie odzywałaś się długo, zacząłem się martwić, że może jednak misja cię przerosła i ….
- Nie bądź śmieszny. Wepchnąłeś mnie w sam środek zamieszek, wykonanie zadania w wyznaczonym terminie czasowym nie było możliwe.- fuknęła niczym rozjuszony kot.
- To banda dzieciaków. Ile może zająć pozbycie się ich? Myślałem, że stać cię na więcej-zacmokał jakby w rozczarowaniu, a jego zielone oczy nabrały ostrzejszego wyrazu.- Twoi rodzice z pewnością załatwiliby to sprawniej… Jaka szkoda, że ich nie ma…..
            Szpilki trafiały idealnie. Niemal widziała jak stoi przy niej, głaszcze czule po głowie a potem… z czystą premedytacją wbija ostre przedmioty. Nawet jeśli ją to zabolało, wolała nie dać po sobie znać.
- Nie waż się tak mówić do niej! Ledwo co o własnych siłach wróciła!
            Czarnowłosy eksperyment stanął przed nią, zasłaniając jej sylwetkę własną osobą. Widziała, a nawet słyszała, jak bardzo nie spodobały mu się słowa blondyna.
- Saph, kochanie, każ się temu zwierzęciu zamknąć, i nie wtrącać w nasze rozmowy, albo osobiście zadbam o jego tresurę.
            Nie chciała…. Ale musiała. Złapała mężczyznę za okrągły ogon a następnie ciągnąc za niego, zmusiła by usiadł na ziemi. Gdy tylko jego długie królicze uszy znalazły się w zasięgu jej dłoni, mocniej je pochwyciła, a następnie zmusiła go, by spojrzał w stronę jej rozmówcy na ekranie.
- Natychmiast przeproś, za wtrącanie się do naszych rozmów.
- Ale on ciebie….
- Przeproś.-mocniej ścisnęła jego uszy, czym wydusiła dość głośny i bolesny jęk u eksperymentu.
- Przepraszam… za wtrącanie się w rozmowy… Nie miałem prawa.
            Spojrzenie czarnowłosej pobiegło w stronę jej rozmówcy, czekając na werdykt. Chciała puścić już te uszy, bowiem doskonale czuła jak bolesne było to co robiła, czuła jak całe jego ciało się napięło. Pan Królik jednak się nie odzywał więcej. Zrozumiał, że cokolwiek by się teraz nie działo, musiał siedzieć cicho.
- O to mi chodziło, widzisz? Czy to było takie trudne? Zwierzęta muszą znać swoje miejsce…- tu odchrząknął a następnie wrócił do milszego wyrazu twarzy jak i tonu- Dziś jest uroczystość  wyprawiana przez Octaviara. Zaprasza tylko swoich najbliższych ale… kazał mi zaprosić również ciebie. Jeśli jednak jest tak jak mówi ten twój… królik i nie masz sił….
            Nie dawała się nabrać na tę fałszywą troskę. To był kolejny test w jej stronę. Puściła swój eksperyment, polecając mu, by poszedł na górę i przygotował herbatę.
- Powiedz tylko o której  przyjedziesz mnie odebrać a będę gotowa. Pan Królik ma błędne odczyty stanu zdrowia, nie przejmuj się jego słowami.
- To świetnie! Cudownie cię będzie znów ujrzeć w tej jednej sukience, koniecznie musisz ją założyć- zaklaskał w dłonie, szczerząc swoje białe zęby- Za dwie godziny przyjadę po ciebie. Lepiej bądź gotowa, nie lubię czekać. I koniecznie załóż ten naszyjnik ode mnie.
            Obraz zniknął a ona opadła na jedno z pobliskich krzeseł. Głośne westchnięcie uciekło z jej ust, podobnie jak siła, która pozwalała trzymać się jej na nogach. Cóż, skoro została zaproszona przez Pierwszego, iść musiała.
- Z pewnością będzie ciekawie…..
            Po tych słowach dźwignęła się z miejsca i poczłapała w kierunku wyjścia z laboratorium. Liczyła tylko na to, że nie będzie musiała wiele chodzić. W najlepszym wypadku usiądzie gdzieś w kącie i przeczeka to wszystko… Tak, to był plan idealny jak przetrwać.
Share:

POPULARNE ILUZJE