16 marca 2017

Fandubbingi!

Zacznę może od tego, że straszliwie podziwiam pracę wszystkich którzy w tym siedzą, robią to z przyjemności, albo szkolą się aby zająć się profesjonalnym dubbingiem w przyszłości! Modulowanie głosu, próba dostosowania się do sytuacji z opisywanych scen, wysiłek, próby. Domyślam się, że to nie jest nic łatwego. Wymaga czasu, zaangażowania i sprzętu. Tym bardziej, jeżeli chodzi o pracę w grupach, dostosowania się do innych. A jeżeli dodamy do tego fakt, że wiele osób dzielą kilometry i oddzielnie nagrywają swoje kwestie, łooooł, po prostu łooooł. 
Ale również osoby jakie w pojedynkę to robią, czy też czytają, niezależnie od wieku. Dlaczego? Bo pasja rozwija się przez całe życie, bez względu ile ma się lat kiedy się zacznie. Trzeba pracować nad dykcją, dbać o higienę jamy ustnej, patrzyć na kompletne uzębienie, pracować z oddechem. Aby robić coś dobrze, trzeba w to wsadzić więcej niż siedzenie przed kompem i czytanie po prostu tego co jest napisane. 
Na temat pracy z głosem wiem co nie co, bo nauczyciele też muszą o to dbać. Sama pamiętam zajęcia z Emisji Głosu, czytanie trudnych łamaczy języka, niektóre fajne, inne nie (nadal nie umiem powiedzieć tego z rewolwerem i ostatnio kilka godzin powtarzałam sobie słowo Gibraltar, bo wymawiam odruchowo Giblartar, albo Gibrartar... xD) O albo moje ulubione: Z czeskich strzech, szło Czechów trzech, pierwszego w lesie zagryzł zwierz, drugi z Czechów w gąszczach szczezł i tylko trzeci z Czechów trzech odnalazł marzeń kres. 
Ale wracając jednak do tematu. 
Zgłosiły się do mnie dwie osoby, jakie z chęcią by się do kogoś przyłączyły. Oto ich dane:

Nick: Anya
- Płeć: Kobieta. 
- Kontakt: ania@potatos.pl
- Preferowane postacie: Myślę, że sprawdziłabym się w podkładaniu głosu dla Chary albo Friska.
Serdecznie dziękuję za wasze maile. Mam nadzieję, że ktoś się do Was odezwie :D 
Również dziękuję tym co nagrywają dubbingi pod moje komiksy (nawet jeżeli w komentarzu przyjebię się o brak linka xD Po prostu jestem bardzo "terytorialna" i wyczulona na punkcie praw autorskich, o czym nie raz już mówiłam). Tym co podsyłają mi swoje dubbingi na facebooka od razu robię reklamę, bo naprawdę jestem dumna i morda mi się szczerzy jak widzę Waszą pracę! Bo ją doceniam! 
A teraz o kilku osobach jakie działają na YouTube:
Zacznę może najpierw od największej jak do tej pory znanej mi i działającej grupy fandabbingującej komiksy z Undertale. Link to kanału macie tutaj Niecik
Na tym kanale możemy znaleźć nie tylko komiksy, ale także luźne pogadanki, gry. Właściciel konta podkłada głos pod Papyrusa, za Sansa jest odpowiedzialny DiJin, za Friska Łucja Swat, no i ostatnio dołączył do nich Grabek, który po prostu fenomenalnie robi za Narratora. 
Oto kilka ich produkcji:

Teraz przejdę do osób jakie działają w pojedynkę, albo w parach. A zacznę od:
Słodkiej Sui
Która na swoim kanale publikuje nie tylko komiksy, ale także letsplayery z fandomowych gier UT, własne rysunki, ciekawostki i clipy.Oto kilka jej prac:
Kochanej StrongerSansy
Na jej kanale znaleźć można różne AMV, PMV oraz oczywiście dubbingi. A oto kilka jej prac:
Uroczej Shiro 46
Na jej kanale znowu znajdziemy wiele rzeczy nie tylko z UT, ponad to umieszcza tam swoje rysunki. Oto jej praca:
Miła Ari

Na której kanale znaleźć można chyba najwięcej moich komiksów :D Z czego jestem naprawdę zadowolona. A oto jej prace:
Cudownej Nimu Haku
Na jej koncie jest co prawda kilka video, lecz robi komiksy łączone, tak więc, nagrania są dłuższe i zawierają w sobie więcej prac:
O fanach Zwierzogrodu nie zapomniał Frexxor
Co prawda nie jest to dubbing, ale i tak pracę należy docenić nie w mniejszym stopniu!
Dodatkowo mamy jeszcze Chara & Frisk
Jak do tej pory na tym kanale są same komiksy mojego autorstwa, za co jestem wdzięczna :D
No i ostatni, ale nie oznacza, że najgorszy Luki Channel
Na tym kanale znajdziemy rzeczy nie tylko z UT, ale i innych gier :) 

No i to byłoby na tyle. Jeżeli kogoś nie wymieniłam to przepraszam :3 Naprawdę mi strasznie miło, że moja praca staje się inspiracją dla Waszej oraz rozbudza i pobudza Wasze zainteresowania i pasje. To wiele dla mnie znaczy ^_^ 
Dziękuję.
Share:

15 marca 2017

Undertale: Trucizna - Prolog - "Teraz żyć poczniesz..."

 Notka od autora: Jest to opowiadanie autorskie w którym czytelnik odgrywa znaczącą rolę. Płeć obojętna. Miłośniczy opowiadań z dreszczykiem oraz duchów znajda tutaj coś dla siebie. Notki +18 będą oznaczone. Zaznaczam jednak, że nie będzie się to odnosiło tylko i wyłącznie do motywów erotycznych, ale także makabrycznych. Główną postać z Undertale jaka się tutaj będzie przewijać to G!Sans.
Wersety jako tytuły poszczególnych rozdziałów zaczerpnięte z wiersza "Syn Cieniów" -Zygmunta Krasińskiego.
Świat w jakim żyjemy jest pełen tajemnic, potwory nie są niczym nowym, ludzie zdążyli już do nich przywyknąć. W obliczu polityki od której już uciekasz, bo nawet nie masz dla niej czasu i sił, oraz głupoty nielicznych jednostek z jaką spotykasz się w internecie, myślisz, że już nic Cię nie zaskoczy. Mylisz się. Postanawiasz zaprosić szkolną outsiderkę na piwo i właśnie ten wypad odmienia całe Twoje dotychczasowe życie.
Spis treści:
Prolog - „Teraz żyć poczniesz...” (obecnie czytane)
Rozdział VIII - „Wschodząc i żyjąc – do ciebie wróciły”
Rozdział IX - „Tym są na końcu czym w początku były”
Rozdział X - „Świat jeden ducha z twoim duchem zlany”
Rozdział XI - „Lecz każda dusza na ciebie wyrosła”
Rozdział XII - „I siebie samą w twoje łono wniosła”
Rozdział XIII - „I wie o sobie – że stała się synem”
Rozdział XIV - „Równym ci Ojcze i wiecznie jedynym”
Rozdział XV - „Bo w każdej jeden Ty jesteś o Panie!”
Rozdział XVI - „I w każdej wołasz „ja” a oprócz Ciebie”
Rozdział XVII - „Nigdzie nic nie ma i nic nie powstanie!”
Epilog - „Teraz myśl, kochaj, stwarzaj niebo w niebie”

Boję się żyć, ale nie chcę umierać.
Takimi słowami zaczynał się znaleziony notatnik. Jest środa, popołudnie, nie masz już żadnych zajęć, aż do jutrzejszego popołudnia. Obracasz w palcach zeszyt, zaglądasz do środka. Choć nie jest podpisany dobrze znasz charakter pisma. Kto by go nie znał? Kaligrafia, na marginesach pięknie narysowane długopisem pnącza, po których wspina się wiewiórka. Gdzieś dalej oko płaczące krwią. Albo zagryzione usta. No i te napisy. „Kurwa, ja nie mogę” „Długo jeszcze” „Martynie śmierdzi z gęby” „Zabijcie mnie”. Taaak, to zdecydowanie własność tej pokręconej... no jak jej tam... A mniejsza, ta ruda co zawsze w kieckach chodzi, poobwieszana jakimiś amuletami. Zarówno koledzy jak i wykładowcy zaczęli pół żartem pół serio mówić, że jest wiedźmą. Jeżeli połączy się to z jej aspołecznym charakterem mamy socjopatę jak się patrzy. No a Ty akurat masz jej zeszyt w rękach. Przez chwilę bijesz się z myślami czy zostawić go tam gdzie był, a może zanieść na portiernię? Jakaś cząstka uczciwości szepcze, aby oddać zgubę właścicielce osobiście. Stoisz jak ten debil na środku korytarza z zamyślenia wyrwała Cię sprzątaczka, która po prostu chciała zmyć ten kawałek nieszczęsnej podłogi, który właśnie zajmujesz swoim cielskiem. Chrząknęła i popatrzyła na Ciebie czymś co można nazwać połączeniem prośby i groźby. Odchodzisz na bok, potem decydujesz się zejść schodami na parter cały czas wpatrując się w pstrokatą okładkę z My Little Pony. Wygląd zeszytu, plus właścicielka, plus aura jaką dookoła siebie roztacza... to komizm czy już groteska?
Twoim oczom ukazuje się znajoma czerwona czupryna znikająca za zamykającymi się drzwiami do instytutu. Poprawiasz plecak i wybiegasz za nią, pośpiesznie żegnając się z dozorcą.
-Ej! Czekaj! Isza! - Tak się nazywała, co?
-Co? - odwróciła się  unosząc wysoko brwi.
-To twoje? - No oczywiście, że jej, ale nie wiesz jak zacząć rozmowę. Dziewczyna chwilę patrzy się na znalezisko, przytakuje i wyciąga w jego stronę ręce. Bez wahania oddajesz własność i prostujesz się. - Nie musisz dziękować.
-Nie dziękowałam – burknęła odwracając wzrok na bok. Przyjacielska, nie ma co.
-To w którą stronę teraz idziesz? - Uśmiechasz się pogodnie. Ha, jeżeli uda Ci się ją wyciągnąć na piwo w grupie Ci nie uwierzą!
-Powiedz mi w którą stronę ty odbijasz, to ja pójdę w przeciwną – zmierzyła Cię wrogim spojrzeniem, wsadzając zeszyt do torby. Ałć, to zabolało. No nic, do trzech razy sztuka.
-Nie jesteś zbyt...
-Słuchaj – przerywa – Ja nie jestem jedną z tych z którymi możesz sobie iść na ploteczki, a więc jeżeli kogoś takiego szukasz, to spadaj, dobra? - Unika ludzi? Nie lubi ich bo tak, czy ktoś wcześniej ją skrzywdził? Przypominasz sobie słowa jakie rzuciły Ci się w oczy. Boi się żyć... Jeżeli są prawdziwe, to macie mimo wszystko jakiś wspólny mianownik. Wzdychasz, opuszczasz ramiona pozwalając by na chwilę torba zsunęła Ci się niewygodnie. Trzeba zagrać w otwarte karty.
-Nie szukam nikogo do ploteczek – tłumaczysz – chcę z tobą po prostu wyskoczyć. Nic więcej. Nie zmuszam.
-Po co?
-Bo chcę cię lepiej poznać
-Po co?
-Bo wydajesz się ciekawą osobą – milczy i mierzy Cię wzrokiem – Bo lubię twoje włosy? - próbujesz dalej, ta nawet nie drgnie – Dobra, bo chcę się uchlać, a nie mam z kim, przy okazji chcę cię lepiej poznać, aby opowiedzieć reszcie, że udało mi się wyrwać cię na piwo. - Tutaj zamrugała kilka razy wyraźnie zdziwiona.
-Po co masz opowiadać o tym innym?
-Aby się pochwalić!
-Pochwalić?
-Noooo, słuchaj, od początku pierwszego roku nigdy z nikim nie byłaś. Nie dałaś się zaprosić.
-Nikt nie zapraszał – mruknęła. Co?
-N-nie? To może przez tą twoją aurę?
-Aurę? O czym ty pierdolisz? - zmarszczyła brwi
-J-jakby ci to tu wyjaśnić... słuchaj, może opowiem o wszystkim przy piwie, co? To idziesz ze mną? Tak? - milczała patrząc na Ciebie, to na podłogę – No weź, nie chcę pić do ściany, popadnę w alkoholizm.
-A gdzie chcesz pić?
-Tutaj, na Sienkiewicza jest przyjemna kawiarenka.
-Na Sienkiewicza jest wiele kawiarenek. - poprawiła.
-No cóż, racja, więc wybierzesz którą chcesz.
-Atmosfera. - O, ta? No niech będzie i ta. Uśmiechasz się i przytakujesz. - Idź przodem, dobra? Ja do ciebie potem dołączę.
-O nie, nie nie! Tak się nie bawię. Nie przyjdziesz. - prychasz łapiąc ją pod ramię, ciągniesz ją przed siebie. Początkowo stawiała opór, lecz ten szybko zelżał.
-Przyjdę, po prostu mam pracę i nie mogę – wyrwała się, poprawiła dżinsowa kurtkę, ale szła obok dotrzymując Ci tempa.
-Długo ci ta praca zajmie? - unosisz brew zerkając na nią
-Nie wiem.
-Ale nie dłużej niż godzinę co?
-Raczej nie.
-Więc idę z tobą.
-Co?! O nie, nie, nie! Nie zgadzam się – zatrzymała się przed pasami. Stara ulica miasta została zamieniona w wielki deptak, po którego obu stronach w kamienicach pamiętających jeszcze II Wojnę Światową, otworzyli różne sklepy, puby, bary, kebaby, nawet siedzibę lokalnego radia, klub rockowy, w niewielkiej kanciapie warzywniak rodem z PRL. Bierzesz głęboki wdech. Mijacie pomnik siedzącego Sienkiewicza od którego zaczyna się ulica. Patrzy on smętnie na dół, na PKS znajdujący się daleko, daleko na końcu. Isza zdaje się nie zwracać na to wszystko uwagi. Przez całą drogą kłócicie się, Ty nalegasz aby jej towarzyszyć, ona Ci odradza.
-To w jakiejś firmie?
-Nie!
-Więc nie ma problemu.
-Jest problem! Nie chcę cię tam widzieć!
-Ale idziesz tam teraz, tak?
-Tak.. bo jestem spóźniona. Czekają na mnie... - mruknęła.
-Czekają? - powtarzasz marszcząc brwi. No w sumie jest ładniutka – Jesteś prostytutką? - Czasami za tę bezpośredniość musisz strzelić sobie w ryj. Dziewczyna zrobiła się czerwona na twarzy. Nabrała powietrza do płuc.
-Nie – wbrew jej początkowej reakcji nie wybuchła. Powiedziała to cicho i spokojnie. Wzruszasz ramionami postanawiając i tak jej towarzyszyć. Jak chcesz to potrafisz postawić na swoim. Minęliście księgarnię, pizzerię i skrzypka co zbierał do futerału drobniaki. Gdzieś przed połową ulicy jest niewielki plac. Na nim znajduje się piekarnia, jakieś sklepy po bokach, urocza kawiarenka „Pod Aniołem” choć z cenami to nie na studencką kieszeń. No i szalet. Darmowy kibel, gdzie można się wyszczać w trakcie wędrówek przez miasto. Niech Bóg ozłoci tego kto wpadł na pomysł otworzenia darmowych sraczy w środku miasta.
Ruda podeszła do dwóch postaci. Stajesz na odległość trzech kroków od nich. Czy to... Mrugasz kilka razy. To jest.... No cóż o głowę wyższy od Ciebie szkielet, ze złotymi oczami i dwiema szramami na ... powinno się powiedzieć twarzy czy czaszce? W zębach trzyma papierosa, i o dziwo dym nie ucieka spomiędzy jego kości! Ale jak? Chowa się gdzieś pod jego kurtką? Nie no, powinien wydostawać się skądś..
-Gapi się na mnie jak na jakieś dziwadło – mruknął rozbawiony potwór – Jestem G, a ty to...
-_____ - uśmiechasz się robiąc krok w ich stronę.
-A ja jestem Roman – mówi ... No tak, szkielet przykuł Twoją uwagę do takiego stopnia, że zapominasz iż drugą osobą jest ksiądz. Wygląda.. no... jak ksiądz. Sutanna, koloratka, niewinny pogodny uśmiech na pucałowatej twarzy, lekko zarumienionej na policzkach, do tego duże oczy i czarne, krótko przystrzyżone włosy. Jakby nie spojrzeć, księża są do siebie podobni, różnią się tylko kolorem kłaków i czasami figurą... Czasami. No, ale podsumowując. Ruda wiedźma, postrach całego Twojego rocznika, poszła na spotkanie z kościotrupem i księdzem. Zaczynasz się zastanawiać, czy to jest dobry początek jakiejś komedii czy raczej opowiadania grozy.
-Szczęść Boże.. - odmrukujesz. Zawsze masz takie wrażenie, że każdy ksiądz albo zakonnica jakich przypadkowo mijasz na ulicy wiedzą, że nie było Cię w tę niedzielę w kościele. Heh.
-A no niech poszczęści – śmieje się mężczyzna.
-Tutaj to i nawet Bóg nie pomoże. - G wyrzucił peta do kosza – A gdzie diabeł nie może, tam babę pośle – popatrzył na Iszę, która zmarszczyła nos krzywiąc się lekko.
-Słuchaj, _____ w tym nie siedzi – mówi dziewczyna do potwora – Zaprasza mnie na piwo, chcę na nie iść – to wyraźnie zaakcentowała, oh łał, sukces! - musimy teraz to zrobić, bo dłużej zwlekać się nie powinno, tak?
-Tak. _____ może iść z nami! Czegoś się nauczy!
-G, miałam nadzieję, że raczej wstawisz się za mną i powiesz, że _____ musi zostać.
-Nie, czemu, skoro jest już tak daleko to może niech wybierze się z nami – G łapie Cię pod ramię i patrzy prosto w oczy, masz wrażenie, że jego lekko zamigotały. - Jesteś dzielnym i odważnym człowiekiem, prawda? - uśmiechnął się zawadiacko. Nie wiesz co powiedzieć, serce mocniej Ci wali w piersi, ale przytakujesz. - No widzisz? Ja i _____ już się rozumiemy. - klepie Cię po plecach, a potem idzie w stronę wejścia bocznego do jednej ze starych kamienic – Romcio, a jak ty uważasz?
-Uważam, że dla dobra _____ ... - zaczyna, ale przenosi na Ciebie wzrok – słuchaj, tam nie będzie bezpiecznie.
-A co wy, jacyś terroryści, czy z policji? - rzucasz aby rozładować stres... najprawdopodobniej swój. Cała sytuacja Ci śmierdzi. Chcesz się wycofać, rzucić to w diabły, wrócić do akademika i uchlać się znowu z Hiszpanami, co mieszkają piętro wyżej. Jednak jest coś w spojrzeniu G, nawet nie tyle Iszy, czy księdza, co w samym G... patrzy się na Ciebie jakby chciał przyciągnąć w swoją stronę, rozebrać i zbadać dokładnie milimetr po milimetrze. Nie za szybko na takie wnioski? Zdecydowanie jest Tobą zafascynowany, a może tylko tak Ci się wydaje i sobie dopowiadasz?
-Dziecko drogie – zaczyna kaznodzieja splatając palce przed sobą. Pozwala, aby minęło was kilkoro ludzi – To może powiem inaczej. Jestem egzorcystą naszej diecezji, Isza oraz G są moim wsparciem. Właśnie idziemy odprawić egzorcyzm. Dla twojego dobra i naszego spokoju, prosimy abyś ....
-Chodź! - krzyczy G stojący w progu. Egzorcyzmy? Nie no, ale serio? Takie poważne? Będzie kręcenie się głowy dookoła ciała i rzygowiny na suficie? Ludzie naprawdę w to wierzą? No dobra, potwory okazały się prawdziwe, ale Yeti nadal jest zagadką, a Nessie cały czas ludzie szukają. Co nie? Uśmiechasz się szeroko. Serce zabiło Ci mocniej, mijasz dziewczynę oraz duchownego. Chwytasz G za wyciągniętą w Twoją stronę dłoń.

Klatka schodowa jest długa i ciemna. Zupełnie jakby w budynku od ponad stu lat nikt nie sprzątał. No dobrze, może lekka przesada. Lecz ta brudna barierka, obdrapana ściana, kurz na podłodze i jakieś graty pod oknem, prawdopodobnie należące do jednego z lokatorów, robią klimat.
Mieszkanie do którego mieliście się udać znajdowało się na samej górze, w dodatku były to ostatnie drzwi na końcu długiego korytarza. Zrobiło się jakby chłodniej, czy tylko takie masz wrażenie? Motywy Twojego postępowania są dość proste. Z czystej złośliwości chcesz działać niektórym na przekór. Zostało Ci to chyba jeszcze z nastoletniego buntu... a może właśnie teraz go przeżywasz? Ponad to zaproszenie G, ta wyciągnięta ręka, lekki uśmieszek i błysk w oczach! Nie masz uprzedzenia co do potworów, nie masz też wśród nich jakiegoś bliskiego przyjaciela, czy nawet kumpla. Jest ich niewiele. No, a tutaj taka szansa! Poza tym, towarzyszy ci dziwne przeświadczenie, że egzorcyzm będzie znacznie mniej spektakularny niż w filmach. Kiedyś, ktoś powiedział na jakimś forum, że egzorcyzmy to ściema. Opowiadał jak to ksiądz lał wodą święconą, modlił się, kadził pokój i po sprawie. Chcesz się tego przekonać na własnej skórze. A jeżeli jakimś sposobem prawdą będą te wszystkie bajki to przecież idziesz z egzorcystą, prawda? Obroni Cię, a potem będziesz opowiadać innym co dane było Ci zobaczyć. Jeżeli nie będziesz w ich oczach kolejnym wariatem, rzecz jasna. Tak czy owak, jako ostatni powód możesz uznać zwyczajną ciekawość.
Jak już byliście pod drzwiami, ksiądz zapukał kilka razy. Po paru sekundach otworzyła wam kobieta. Na oko z pięćdziesiąt lat, niska, wychudzona, zmęczona, wielkie wory pod oczami, czarne włosy niedbale spięte w koński ogon... Uśmiechała się smutno mrucząc przywitanie i robiąc kilka kroków w tył, aby wszyscy mogli zmieścić się w niewielkim przedpokoju.
-To jest coraz gorsze proszę księdza – mówiła jak ściągaliście buty, G zamknął za wami mieszkanie. - Poprosiłam córkę, aby zanocowała u chłopaka, zostałam sama z tym czymś i .. i – po policzkach lały się jej łzy, chociaż twarz wykrzywiał uśmiech bezradności. - Nie wiem dlaczego to tutaj jest... - szlochała. Roman zaczął głaskać ją po głowie i mocno przytulił. Popatrzył porozumiewawczo na Iszę i G.
-Zostań tutaj – warknęła dziewczyna, naprawdę nie przypadła jej Twoja obecność, ale cóż. Nie, aby zaprzątało Ci to jakoś specjalnie głowę. W trójkę weszli do mniejszego pokoju, znajdującego się zaraz naprzeciwko wejścia, właścicielka przyglądała Ci się przez chwilę nie wiedząc co powiedzieć, jak się zachować. - Skoro już koniecznie tutaj musisz być – krzyknęła ruda z pokoju – Zajmij się tą kobietą!
-To... to ja może zaproszę do pokoju obok? - rzuciła nieśmiało. Przytakujesz i udajesz się tam. Salon jak salon, pełniący jednocześnie funkcję sypialną. Widać to chociażby po kanapie, przed którą został postawiony niski stolik mający już swoje lata. Siadasz na kanapie obok pani domu i spoglądasz na nią.
-Co się tutaj dzieje?
-To nie wiesz? - zdziwiła się
-Znaczy się egzorcyzmy, ale... - kobieta milczy przez chwilę, z pokoju obok dobiegają ciche rozmowy jednak nie jesteś w stanie wyłapać treści. Wszyscy są lekko poddenerwowani i ten nastrój udziela się Tobie. A no tak, pani która teraz przybliżyła się do Ciebie i gestem pokazała, że chce złapać Cię za dłoń drży. Ona jako jedyna nie jest zdenerwowana... ona jest przerażona. Na dnie pustych, zmęczonych oczu tlą się niewielkie łzy jakie z trudem stara się utrzymać.
-To zaczęło się zaraz po tym jak... - przemówiła w końcu, głos się jej łamał, mimo to skrzętnie dobierała słowa. Nie wiesz czy to dlatego, że pilnowała się aby czegoś nie palnąć, czy zwyczajnie nie wiedziała od czego zacząć - ... jak... jak... to trwa już naprawdę długo. Początkowo myślałam, że to sąsiedzi, szurają, stukają, pukają.. Nawet poszłam do nich na skargę, że po nocach mi spać nie dają, ale okazało się, że od miesiąca nikogo tam nie było! To ostatnie piętro, ostatnie mieszkanie, jedyne osoby jakie powinny być za ścianą wtedy tam nie mieszkały – zagryzła wargę i opuściła głowę – A kiedy usłyszałam stukanie z tej ściany, między pokojami – była bliska płaczu – Kiedy to się ponowiło i jeszcze raz i jeszcze... a kiedy naczynia zaczęły same wypadać z szafek... i się... - no i masz babo placek. Poryczała się. Prawdę powiedziawszy jesteś w takiej sytuacji pierwszy raz. Nigdy do tej pory nie było Ci dane obserwować egzorcyzmów, ani tym bardziej rozmawiać z osobami jakie uważały, że maja nawiedzone mieszkanie. Kurwa. Co masz teraz zrobić? Poklepać ją po ramieniu? Nie ruszać się? Przytulić? Co zazwyczaj robi się w takich sytuacjach? Nie wierzysz jej... no nie do końca, nie chcesz wierzyć, albo... to ukartowane? Pic na wodę? Fotomontaż? Nie, jej uczucia są prawdziwe. Drży, szlocha, wygląda jak wrak człowieka. A może jest chora psychicznie? Kler może na takich osobach dobrze zarabiać. Wiara, wmawianie sobie.... No i jeb. Lecimy z koksem, a potem na tacę tyle co łaska plus vat. Zrobiło Ci się jej szkoda, niepewnie otaczasz ją ramieniem. A może powiesz, że ją rozumiesz? Ta yhym. Nie rozumiesz. To może, że wiesz co to znaczy? Haaa jeszcze gorzej. Decydujesz się milczeć, mimo to Twój gest przyjęła z otwartymi ramionami. Spragniona cudzego wsparcia i obecności.
Po chwili w mieszkaniu rozniósł się charakterystyczny kościelny zapach kadzidła. Nastała taka cisza, że słychać było kapanie wody w zlewie.

Kap, kap, kap.

Nic.

Kap, kap, kap. 

Co się dzieje?

Kap, kap, kap. 

Kobieta podniosła głowę i popatrzyła na Ciebie niepewna, ona również była zagubiona.

Kap, kap, kap. 

Odwracasz się na bok, by spojrzeć na wspomniana ścianę.

Kap, kap, kap. 

Przeszywa Cię dreszcz.

Kap, kap, kap. 

Bo właśnie oto Twoim oczom...

Kap, kap, kap

...ukazuje się...

Kap, kap

To nie woda, a szybki rytm serca. Masz omamy? Nie, naprawdę widzisz kłębiącą się ciemność nad obrazkiem Zbawiciela. Wygląda jak żywe coś konsystencji smoły. To coś jakby wtapia się w ścianę, powoli znikając... Nie... ono przechodzi do drugiego pokoju. Nie umiesz wytłumaczyć tego co właśnie obserwujesz, to nie mieści się w Twojej głowie... nie chce się zmieścić, lecz organizm wie, że jesteś w zagrożeniu. Chcesz uciec. Próbujesz się podnieść, lecz nie możesz. Kobieta trzyma Cię kurczowo.
Jeżeli myślisz, że wtedy się bała, tooo w porównaniu z tym jak teraz wygląda i się zachowuje, była oazą spokoju. Jej palce boleśnie chwyciły Cię za rękę zaciskając się z siłą kleszczy. Ku Twojemu zdziwieniu odwdzięczasz się tym samym. Gdzieś tam w tle jakaś jeszcze racjonalnie działająca część mózgu podpowiada Ci, że możesz połamać jej palce.
-Jest! - to G, ale co jest? Co się tam dzieje? Nie chcesz, ale chcesz. Ciekawość, czy raczej głupota? .. A czy to ważne? Wstajesz mimo oporów kobiety, wyrywasz się z jej uścisku, nie słyszysz jej błagalnego łkania, że nie chce zostawać sama... Ty koniecznie musisz zobaczyć co się dzieje. Dwa kroki i stoisz w progu.
Znacznie mniejszy pokój, tonący w ciemnościach. Widzisz plecy księdza, który w lewej ręce trzyma różaniec, a w prawej Biblie, szepcze jakieś psalmy. Obok niego G, jedną nogę ma w tyle, ręce uniesione przed siebie jakby w pozycji obronnej. Przed nimi, siedząca po turecku Isza z opuszczoną głową... A dalej... odwrócone twarzą do Ciebie.... Właściwie to nie wiesz jak to nazwać. Nawet nie wiesz, kiedy zapominasz o tym jak się oddycha. Wpatrujesz się w to coś. Nie, nie wygląda jak wcześniej. Ma ręce, zdecydowanie dłuższe niż przeciętny człowiek. No i nogi, wysokie, chude, jakby ktoś obciągnął szkielet mokrym papierem toaletowym. Jest wysokie, tak że w pokoju musi się pochylać. Nie ma ust, puste oczodoły z których kapie czarna maź. Ućpali Cię. Albo to sen. Albo kawał. Albo... nie, nie znajdujesz racjonalnego dowodu, nie widzisz sensu. Najwyraźniej to co masz przed sobą jest
p r a w d z i w e.
Demon, bestia, czy czymkolwiek jest przechyla głowę raz na prawo, raz na lewo. Nagle, zdaje sobie sprawę z Twojej obecności. Patrzy na Ciebie! Nie ma oczu, ale wiesz, że mierzy Cię wzrokiem. Pełnym zaciekawienia, ale i ... nienawiści? Dlaczego to Cię nienawidzi? Jest złe, że tutaj jesteś? Kiedy Isza ostrzegała trzeba było jej posłuchać. Zaczynasz szybko oddychać, zdecydowanie za szybko. Zmora rusza w Twoją stronę, lecz się zatrzymuje. No tak, są przecież egzorcyści. Nic Ci nie grozi. Nic się nie stanie. Hah. Dookoła tego czegoś pojawiają się kościste ręce z dziurami. Łapią gdzie tylko mogą, cofają do tyłu, wbijają się w zjawę boleśnie. Ta krzyczy, choć nie wydaje żadnego dźwięku. Czujesz, że ją to boli, gdzieś wewnątrz siebie, jakby... w duszy.
-Dajcie jej spokój! - kto to? To Ty? Tak, to Twój głos, wydobywa się z Ciebie, ale.. czy to Ty je mówisz? Ksiądz odwraca się w Twoją stronę, jego pogodna buzia teraz przybrała wyraz zimnego skupienia. Mierzy Cię chwilę wzrokiem i ponownie zwraca się w stronę zmory. Ta wykorzystała chwilę nieuwagi kapłana i wyrwała się. Popędziła w Twoją stronę. Serce boleśnie zabiło Ci w piersi i....

Jesteś _____, jesteś człowiekiem, wiedziesz normalne życie. Raz jest lepiej, raz jest gorzej. Zakładasz maski, uśmiechasz się do innych ukrywając swój ból i zranione serce. Czasem, w chwilach słabości powiesz komuś coś za wiele. Później masz sobie to za złe. Wyżalisz się i boisz się, że ktoś wykorzysta zebraną wiedzę przeciwko Tobie. Lecz wiesz co jest w tym najśmieszniejsze? Kiedy podchodzisz po jakimś czasie i wspominasz swoją wypowiedź, chcąc poprosić rozmówcę, aby nie mówił tego co o Tobie wie nikomu innemu....
-Nie przejmuj się i tak nic z tego nie pamiętam... - To boli. Jakoś dziwnie... boli. Z jednej strony jest Ci lepiej, że nikt nie przywiązuje wagi do Twoich słów, ale z drugiej.. No tak, jesteś _____, tylko _____. Kto miałby przejmować się kimś takim jak Ty?

Słyszysz, jak ktoś woła Twoje imię. I jeszcze raz. I ponownie. Powoli zaczynasz czuć swoje ciało. Leżysz. Podniesienie powiek okazuje się wyzwaniem, ale w końcu Ci się udaje. Kilka sekund trwa nim oczy przyzwyczajają się do pół ciemnego pomieszczenia. Z sufitu zwisają żyrandole z kolorowymi cekinami, których blask odbija się po ciemno czerwonych ścianach ozdobionych czarnymi damaskami. Dostrzegasz stary plakat przedstawiający dziewczynę w stylu pin-up. Uśmiecha się szeroko prezentując białe jak śnieg zęby. Masz sucho w gardle.
-No, żyjesz – Isza? Masz głowę na jej kolanach. Ona też jest uśmiechnięta. Patrzy na Ciebie z czułością delikatnie głaszcząc po włosach.  Podnosisz się szybko i rozglądasz na boki. Chwilę trwa nim poznajesz otoczenie.
-Atmosfera? - dziwisz się
-No, a jak? - zaśmiała się serdecznie – Zapraszasz mnie na piwo, a potem idziesz spać. No wiesz? - udaje urażoną, ale widzisz że cała ta sytuacja ją bawi. Ale, zaraz, piwo? Przenosisz wzrok na stolik. Faktycznie, stoją dwa puste kufle.
-Ale przecież my... co to było?!
-Co "co" było?
-No to! W mieszkaniu tamtej kobiety!
-Nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz... Przyśniło ci się coś?
-Sen? - powtarzasz po niej nie wierząc w brzmienie tego słowa – Sen...
-Grosz za twój sen - pochyla się nad stołem. Postanawiasz streścić jej to co ona uznaje za wytwór Twojej wyobraźni. Wysłuchuje Cię w milczeniu, a potem wzdycha.
-Masz rację, opętało cię i przyniosłam cię tutaj – ...co? – Ej, ja tylko żartowałam! - poklepała Cię po ramieniu i pokręciła przecząco głową. - Słuchaj, siedzimy tutaj od dwóch godzin, po tym browarze zrobiło Ci się mdło – mówiła spokojnie, ale i stanowczo – To był tylko sen. Nie ma czegoś takiego jak ... zjawy wychodzące ze ściany. - przeniosła wzrok na wiszący stary zegar – O kurwa, już dziewiąta. Muszę wrócić do siebie – to mówiąc zaczęła chować swoje rzeczy do torby. - Raz jeszcze dziękuję za ten zeszyt. - Przeszła obok niskiego stolika i podeszła do Ciebie z drugiej strony. Uśmiechnęła się czule i troskliwie, wypuściła głośniej powietrze przez nos i pochyliła się całując Cię w czoło. - Dzięki za zaproszenie. Było fajnie, ale następnym razem nie usypiaj, dobra? - Nie wiesz co powiedzieć, nadal nie czujesz się pewnie. Dlaczego jest taka miła? To naprawdę był sen? Kiwasz głową i żegnasz się z nią. W kuflu dostrzegasz swoją twarz: bladą, zmęczoną, z odciśniętymi czerwonymi ustami na czole. Szybko ścierasz szminkę rękawem bluzki. No i wtedy ... za kolorowymi szybami kawiarenki widzisz Iszę, jak szybko idzie w towarzystwie G oraz znajomego księdza. Mówi im o czymś, lecz nie słyszysz słów.
Czy... to naprawdę był tylko sen?
Share:

14 marca 2017

POPULARNE ILUZJE