23 stycznia 2018

Undertale: Trucizna - Rozdział VII - „Coraz to wyżej, z grobu w grób na zmiany”

 Notka od autora: Jest to opowiadanie autorskie w którym czytelnik odgrywa znaczącą rolę. Płeć obojętna. Miłośniczy opowiadań z dreszczykiem oraz duchów znajda tutaj coś dla siebie. Notki +18 będą oznaczone. Zaznaczam jednak, że nie będzie się to odnosiło tylko i wyłącznie do motywów erotycznych, ale także makabrycznych. Główną postać z Undertale jaka się tutaj będzie przewijać to G!Sans.
Wersety jako tytuły poszczególnych rozdziałów zaczerpnięte z wiersza "Syn Cieniów" -Zygmunta Krasińskiego.
Świat w jakim żyjemy jest pełen tajemnic, potwory nie są niczym nowym, ludzie zdążyli już do nich przywyknąć. W obliczu polityki od której już uciekasz, bo nawet nie masz dla niej czasu i sił, oraz głupoty nielicznych jednostek z jaką spotykasz się w internecie, myślisz, że już nic Cię nie zaskoczy. Mylisz się. Postanawiasz zaprosić szkolną outsiderkę na piwo i właśnie ten wypad odmienia całe Twoje dotychczasowe życie.
Spis treści:
Rozdział VII - „Coraz to wyżej, z grobu w grób na zmiany” (obecnie czytane)
Rozdział VIII - „Wschodząc i żyjąc – do ciebie wróciły”
Rozdział IX - „Tym są na końcu czym w początku były”
Rozdział X - „Świat jeden ducha z twoim duchem zlany”
Rozdział XI - „Lecz każda dusza na ciebie wyrosła”
Rozdział XII - „I siebie samą w twoje łono wniosła”
Rozdział XIII - „I wie o sobie – że stała się synem”
Rozdział XIV - „Równym ci Ojcze i wiecznie jedynym”
Rozdział XV - „Bo w każdej jeden Ty jesteś o Panie!”
Rozdział XVI - „I w każdej wołasz „ja” a oprócz Ciebie”
Rozdział XVII - „Nigdzie nic nie ma i nic nie powstanie!”
Epilog - „Teraz myśl, kochaj, stwarzaj niebo w niebie”
-Iiiii jak smakuje?
-Mmm to najbardziej...
-Ale szczerze. Proszę nie kłam.
-...obrzydliwe ciasto jakie w życiu jadłem. 
-Uh...
-Ja będę naprawdę grzeczny, tylko proszę nie zmuszaj mnie do jedzenia go.
-Uh... jasne spoko.
-Ej, nie smuć się! Przepraszam, że nie da się tego zjeść.
-Nie masz za co przepraszać, to ja przepraszam. - Drzwi do pokoju otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Wszedł Roman z plikiem papierów. Popatrzył na potwora i kobietę siedzących przy jego biurku. 
-Przeszkodziłem w czymś? - zapytał unosząc brew? Isza się rumieniła i zaprzeczyła szybko, G chrząknął kilka razy w rękę i odwrócił głowę na bok - Doooobra, nie wnikam. Cokolwiek to było, zostawcie to na później - zajął miejsce naprzeciwko nich i położył teczkę na stoliku. Otworzywszy wyciągnął z niej kilka akt. - Zgłosiła się do nas o pomoc pewna dziewczyna. 
-To nie jest dokumentacja zatwierdzona przez Watykan - zwrócił uwagę G, który jako pierwszy chwycił za papiery - Wiesz dobrze, że nie możemy zajmować się...
-Dobrze wiem. To nie będzie żaden egzorcyzm. Zgłosiła się do nas parafianka i cóż... - Isza uniosła jedną brew do góry
-I pominąłeś całą procedurę jaką powinno się stosować?
-Wstyd się przyznać, ale tak. Wiem, że by jej nie uwierzyli, tym bardziej, że zajmuje się tym czym zajmować się nie powinna. 
-Jakaś nawiedzona laska?
-Nieeee - ksiądz zaprzeczył szybko i podrapał się po kilkudniowym zaroście - Tarot. Wiecie co to jest, prawda?
-Karty do wróżenia - G wywrócił oczami - I co z nimi? Dostała złą wróżbę od cyganki?
-Nie. - mruknął stanowczo Roman - Ona sama wróży. 
-I w tym tkwi jej problem? - Isza przejęła od G dokumentację. 
-Nie. Możecie przestać mi wchodzić w słowo - wziął głęboki oddech. - Możecie się nie zgodzić, skoro to nie jest oficjalne polecenie dla was. Cała sprawa będzie wykonana raczej... na uboczu. Ale za zgodą kobiety i moją. Więc jakąś formę ochrony macie. 
-Ochrony przed czym?
-Sami dokładnie nie wiemy. Dziewczyna zajmuje się wróżeniem z kart Tarota od kilku lat. Ogłasza się w internecie, dorabia w ten sposób. Nic wielkiego, prawda? Ostatnio jednak przyszła zapłakana mówiąc, że jej wróżby się zawsze spełniają. 
-Wróżka płacze, że to co wywróży staje się prawdą? - G zaśmiał się wymuszenie - To źle? 
-Płacze, bo postawiła Tarot sobie samej. 
-Oł. I co?
-Samobójstwo. 
-Zabije się? - ruda uniosła brwi
-Tego właśnie nie wiemy. Samobójstwo w jej rodzinie, w gronie najbliższych. Poprosiła nas o pomoc, aby do tego nie doszło. 
-To raczej mało logiczne - G zmarszczył brwi - Aby była mowa o samobójstwie, musi ona chcieć się zabić, prawda? Jeżeli tego nie chce, to nie będzie już samobójstwo, a morderstwo. No i jak mamy zapobiec czemuś takiemu?
-Niech Isza sprawdzi karty. Czy przypadkiem coś ich nie... przejęło. 
-Dobra, nie ma sprawy - dziewczyna uderzyła otwartymi rekami w podłokietniki i dźwignęła się na nogi. G ociągał się, lecz również wstał. Był sceptycznie nastawiony do tego polecenia. - Kiedy ma dojść do tego samobójstwa?
-W przeciągu najbliższych trzech dni. - Kiedy para wyszła, usłyszała zza drzwi jak ksiądz po chwili dławi się i kaszle. - Boże, co za paskudne ciasto! - Ruda wywróciła oczami. 

Czego można się spodziewać po internetowej wróżce? Pentagramów na suficie? Łapaczy snów przy oknach? Kolorowych kryształów na parapecie? Ziół przy progu? Jakiejś zasłony zwisającej z góry? Tak. No i krzesełko i stolik. To wszystko było. Ale w jednym małym pokoiku, naprzeciwko kamery. Reszta domu wyglądała... normalnie. Kobieta miała na imię Mirosława w sieci znana jako Czarodziejka Miriam. Właśnie nalewała wrzącej wody do kubków zlewając tym samym kawę, jaką szykowała dla niecodziennych gości. 
-Tak się cieszę, że ksiądz was przysłał - rzuciła siadając koło nich. - Nie sądziłam, że pomoże wróżce! 
-Dlaczego miałby nie pomóc?
-Bo Biblia zakazuje tego, co robię - kobieta miała długie, gęste i kręcone włosy. Wyglądała troszeczkę jak cyganka, albo się na taką robiła. Pewne jest, że zielone oczy to szkła kontaktowe. Niemożliwym jest, aby człowiek miał taki odcień zielonego. Chyba, że nie jest człowiekiem. Isza przyglądała się jej uważnie, nie wyczuwała od niej nic. Nic, co sprawiałoby jakiekolwiek negatywne uczucia. - Ale nic - kobieta upiła kawę i odstawiła kubek na blat krzyżując ręce na nim - Pewnie macie pytania, nim przejdziemy do mojego problemu, prawda?
-Zasadniczo tak - ruda oparła się wygodnie. G milczał i słuchał - Musimy zrozumieć karty, tak aby wiedzieć z czym mamy do czynienia. Ma pani swoją talię?
-Miriam proszę. - uśmiechnęła się i sięgnęła do kieszeni dżinsów. Wyciągnęła z nich kluczyk - Tak, schowane. Chcecie je zobaczyć? - pytanie było zbędne. Po chwili przyniosła talie i wyciągnęła ją z pudełeczka. Kiedy Isza chciała wziąć karty, wróżka przyciągnęła je bardziej do siebie - Mmm wybacz, ale nie możesz ich dotykać
-Co? Dlaczego?
-Uhhh, jakby to powiedzieć, aby nie zabrzmieć źle... - zaśmiała się nerwowo. 
-Kart nie można dotykać. Należą do właściciela i tylko przez niego powinny być dotykane i stawiane. To sprawa intymniejsza od bielizny. Jeżeli karty dotknie ktoś inny, cała talia będzie musiała zostać oczyszczona, a to kosztuje wróżkę wiele energii - odezwał się G, który nadal nie podnosił wzroku.
-Uh, to... prawda. - przytaknęła zaskoczona wróżka. - Skąd to wiesz?
-Przeczytałem o tym gdzieś - tutaj podniósł głowę do góry i popatrzył na sufit
-Uhm, a więc tak. Już wiesz, dlaczego nie możesz ich dotknąć? - Isza patrzyła na potwora z niedowierzaniem, kiedy usłyszała pytanie przytaknęła nie spuszczając wzroku z G. Dopiero po chwili znowu spojrzała na kobietę, która rozkładała karty. Były piękne. Pastelowe obrazki, prześlicznych panienek, umięśnionych mężczyzn zdobiły niektóre z nich. Inne przedstawiały różne sceny. Była oczywiście karta śmierci, przedstawionej jako piękną, czarnowłosą kobietę odzianą w niebieski całun. Karta wisielca, czyli trefniś powieszony za jedną nogę do góry nogami. Było koło fortuny, z kobietą, która miała przewiązane oczy, symbolizując ślepy los. Była Moc, czyli umięśniony starzec na wielkim tronie. Było słońce, pod postacią młodego ojca czule tulącego do nagiej piersi dziecko. Były gwiazdy i inne karty Małego Tarota. Do tego Tarto Wielki, wszystkie Kije, Miecze, Kielichy, Denary. Na każdym osobny rysunek przedstawiający jakąś postać i symbolikę. Isza pierwszy raz w życiu widziała na własne oczy Tarota. W tym nie było nic strasznego. Każda karta przypominała niewielkie arcydzieło, pełne detali i barw.
-I pewnie, w tarocie jaki sobie stawiałaś trafiłaś na kartę śmierci? - Isza była oczarowana talią.
-Nie-e. - zaśmiała się wróżka - To jeden z tych mitów jakie krążą w hollywoodzkich filmach. Karta śmierci, nie jest straszna. Nie należy się jej bać. Oznacza przeważnie zmianę. Przemianę w tobie, decyzję, jaka permanentnie zmieni otaczający cię świat i ciebie - wróżka wzięła Śmierć i podniosła do góry. - O zmianach, które zapowiada Śmierć, możesz nie wiedzieć. Ale one się dzieją. Nie zatrzymasz ich i nie masz na to wpływu. Śmierć to zmiana. Czy to decyzji, czy zdania, czy poglądów... Śmierć nie oznacza śmierci, choć może, bo to też pewnego rodzaju .... przemiana. Ale, nie jest to jej jedyne znaczenie. W tarocie jaki sobie postawiłam. Miałam siedem kielichów obok dziesięciu mieczy - mówiąc to podniosła karty o których mówiła. Isza zmarszczyła brwi. 
-Nie do końca rozumiem... 
-Karty tarota mają różne znaczenia, same w sobie, oraz wobec tego jak zostaną ułożone w rozdaniu. Znaczenia kart się nie zmieniają, są takie same. Czasem, wraz ze wzrostem cywilizacji, bywa, że niektórzy dodają nowe znaczenia kartom - wróżka uśmiechnęła się - Jak uzależnienie od komputera i takie tam. Lecz nie wszyscy takie nowe symbole akceptują - wzruszyła ramionami - Siedem kielichów to symbol depresji, uzależnienia od alkoholu i ogólnie pojęta beznadzieja życiowa. To symbol choroby duszy. Dziesięć mieczy to samoagresja połączona z myślami samobójczymi. Jeżeli te dwie karty pojawią się obok siebie w rozdaniu, oznaczają samobójstwo. 
-Czy jest pani uzależniona od alkoholu albo innych używek? - nawet G wyglądał na zaciekawionego. 
-Piję nie mniej nie więcej od przeciętnego człowieka. Co jakiś czas piwko, co jakiś czas winko, ale nie piję, aby coś zapić. Nie miałam też myśli samobójczych. 
-Jakie są inne symbole tych kart? - zapytała Isza pochylając się nad rozstawioną talią. Jej uwagę przykuła ta, symbolizująca Diabła. Szpakowany mężczyzna o niebieskiej skórze uśmiechający się złośliwie.... 
-Dziesiątka mieczy oznacza definitywny koniec. Koniec czegoś. Życia? Może. Pracy. Przyjaźni. Znajomości. Bez szans na odnowienie, na powrót, na cofnięcie czasu, na zapobiegnięcie temu co ma się stać. To koniec. Rozumiany jako... koniec. 
-A kielichy?
-Kielichy są kartami traktującymi głównie o uczuciach i emocjach. Siódemka to cyfra nie z tego świata. Taka magiczna, mistyczna... Tak więc ciężko ją na dobrą sprawę interpretować. Oznacza to, że osoba woli swój wyimaginowany świat, niż realność. 
-A więc możemy założyć, że ten układ może oznaczać nie tyle samobójstwo co powiedzmy koniec tego, że ktoś jest marzycielem? - G uniósł brew patrząc na wróżkę. Ta zaprzeczyła.
-To samobójstwo. I to dotyczy ono mnie, albo kogoś w moim otoczeniu.
-Skąd ta pewność?
-To przeczucie. 
-Przeczucie... - powtórzył z niedowierzaniem.
-Tak. Tarot to głównie przeczucie. Karty... mówią do wróżbity, a ten z ich ułożenia odczytuje przyszłość dla innych. 
-Powróż mi - odezwała się nagle Isza
-Słucham? - wróżka nie bardzo wiedziała jak zareagować.
-Powróż mi. Proszę. 
-Uh, jesteś tego pewna? Karty nie zawsze pokazują to, co chcesz zobaczyć. 
-Jestem pewna. Boję się, ale .. powróż mi. 
-Boisz się?
-Boję się, że karty mogą być prawdziwe - zaśmiała się nerwowo. Wróżka patrzyła na nią przez chwilę, przytaknęła
-Dobrze, ale musisz mi zapłacić.
-Uhm, nie mam przy sobie wiele pieniędzy.
-Może być grosz. 
-Co?
-Grosz. W kontrakcie jaki zawiera wróżbita z człowiekiem nie ma podanej kwoty. Może być grosz. To symbol. Musisz mi zapłacić. - Isza pogrzebała w kieszeni za monetą. G w tym czasie wywrócił oczami. Choć wróżka go interesowała, to nie wierzył w to co mówi. Już szykował w głowie to co powiedzą księdzu, jak już wyjdą z jej mieszkania. Miriam wzięła monetę, chuchnęła na nią i schowała ją do kieszeni. Następnie potasowała talię i wyciągnęła ją w stronę Iszy - Przełóż. 
-Ale myślałam, że...
-Kiedy wróżysz, karty muszą cię dotknąć. Poznać twoją energię, aby wiedzieć co ci postawić. - ruda przytaknęła i wzięła talię w ręce. Były takie duże. Niepewnie próbowała je przetasować. Kilka wypadło jej z rąk. Słońce. As buław. Ósemka mieczy. Trójka kielichów i dwa denary. To wszystko miało znaczenie, ale o tym nie wiedziała. Nie znała się na kartach, podczas kiedy wróżce nic nie umknęło. Te karty jej nie lubiły. Nie lubiły rudej. Kiedy dziewczyna uznała, że już przełożyła je dość dobrze, wróżka je od niej zabrała - Zadaj pytanie. - O co może pytać?
-Czy będę miała dzieci? - G zakrztusił się kawą. Wróżka zmarszczyła brwi. 
-Poważnie? Wiesz, jak se zrobisz, to będziesz miała. Karty nie działają w ten sposób. Tu nie ma prostych pytań i prostych odpowiedzi, tu chodzi o interpretację. 
-Uh... co czeka mnie w przyszłości? - Wróżka popatrzyła na nią, a następnie na karty. Trzy z nich, z samej góry położyła na stole. Resztę odstawiła na bok. Odsłoniła pierwszą. 
-Osiem buław... - Miriam zamilkła na chwilę - W niedalekiej przyszłości, zobaczysz wiele różnych miejsc. Podróż, kilka podróży w jednej... - odsłoniła kolejną kartę, środkową - Wieża. To gwałtowna przemiana. Upadek świata jaki znasz. Może to być też osoba uparta, która będzie chciała zmienić twoje życie na siłę. Wieża to zmiany, świat jaki znasz legnie w gruzach, ale na jego zgliszczach będziesz mogła wznieść nowy. To nie jest zła karta - uśmiechnęła się czule widząc strach malujący się na twarzy dziewczyny - Bo ta zmiana, to początek czegoś innego. - ostatnia karta - I Gwiazda. To chyba jedna z piękniejszych kart. Nadzieja na lepsze jutro. Pozytywne myślenie i szansa. Szansa. Nowa szansa - wyprostowała się. Oczywiście, na tym się nie skończyło. W trakcie wróżby, która zaczęła schodzić na tematy takie jak nauka, życie osobiste, czy zawodowe, G wyszedł by zapalić na balkon. 
Od wróżki wyszli wieczorem, wsiedli do malucha G i udali się do domu. Do jej domu, znaczy się. 
-Myślisz, że coś takiego jak przeznaczenie istnieje? - zapytała się przełamując ciszę.
-Uh, może. Czasem mam wrażenie, że nasz los został już spisany...
-A mi się wydaje, że czegoś takiego nie ma - Isza popatrzyła na niego - Każdy ma wolną wolę. Prawda? Wolna wola oznacza brak przeznaczenia.
-A co jeżeli ta wolna wola, to właśnie przeznaczenie? I choć myślisz, że masz wolną wolę, to ostatecznie decyzje jakie podejmujesz są kwestią przeznaczenia? - w głosie G słyszała smutek. Ta wizja się jej nie podobała.
-Nie. To nie może być prawda. Popatrz na Miriam. To taka pozytywna kobieta. Nie wierzę, aby się zabiła. 
-A no. W każdym razie poczułaś coś w jej kartach?
-Nie. Nic. Nawet tego o czym mówiła. Nie czułam nic. 
-A no właśnie. Damy znać księdzu, że karty są czyste, nie ma żadnego ducha i już. 

Po tygodniu, okazało się jednak, że faktycznie doszło do samobójstwa. Nawet podwójnego. Pierwszym samobójcą był ukochany Miriam, który po nagłej i nieoczekiwanej utracie pracy poszedł zapić smutek i do domu już nigdy nie wrócił. Ponoć rzucił się pod samochód. Miriam się załamała, przedawkowała leki nasenne i popiła je wódką. Gdy Isza się o tym dowiedziała, popatrzyła z przestrachem na G, który gdyby mógł, to byłby bladszy niż jest do tej pory. 
Zadzwonił telefon. W pierwszej chwili nikt nie chciał go podnosić. Lecz ostatecznie G, jako właściciel mieszkania zdecydował się na podniesienie słuchawki starego aparatu telefonicznego z lat 90. 
-G! J-jak miło C-cię słyszeć!
-Alphys?
-A-a no. Słu-u-uchaj! M-mam dla ciebie i dla tej t-twojej koleżanki d-dwa bilety samolotowe d-do mnie! D-do Japonii! Pamiętasz? Obiecałam, że k-kiedyś was ś-ściągnę do siebie na jakiś cz-czas! P-pakujcie się, wszystko już o-opłacone. Wasz s-samolot odlatuje ju-utro o osiemnastej! 
Karty się spełniają?
~~
Opis kart zainspirowany tymi, posiadanymi przez Samael. Primavera Tarot. 
Share:

1 komentarz:

  1. Brakuje mi tu jakiejś spójności, jakbym czytał scenariusze odcinków, to złe porównanie. Nasza postać wydaje się być jakimś koncertem choć jakoś się jej wszystko ciągnie.

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE