Handlarz Iluzji
Notka od autora: Jest to w całości wymyślone przeze mnie AU. Jego charakterystyka znajduje się w tej notce. 

SPIS TREŚCI
Część I
Prolog
To był kolejny zwyczajny dzień 
Biegła ile sił w małych nóżkach
Kolejne dni nie różniły się od siebie.
Część II
Prolog
Jesteś głupi i tyle!
Jeszcze nigdy w życiu Toriel tak bardzo jak teraz się nie bała.
 Część III
 Prolog
Ludzie są odrażający.
Apel. (obecnie czytany)
A więc można powiedzieć, że to koniec buntu?
Patrzyli sobie w oczy pierwszy raz od czasu narodzin. 
Apel. Chara stała przed lustrem. Miała piękną koronkową sukienkę od Asriela, patrzyła na swoje odbicie jakby nie dowierzając w to co widzi. Kogo tam widzi. Uniosła wzrok na wiszący na ścianie zegar. Za pół godziny ma odbyć się apel na którym przeprosi oficjalnie za swoje zachowanie. Robi to dla Asriela. Tak mówiła. Nie chciała zostać z nim rozdzielona, nie chciała aby ten chory świat skrzywdził i jego. Tego, który mimo wszystko cierpliwie znosił jej marudzenie, zawodzenie i kręcenie nosem na wszystko. Chciała wolności, a to co dostała dalekie było od jej marzeń. 
Wzięła głęboki wdech, zamknęła oczy, nie chciała na siebie patrzeć. Mówienie tego z czym się nie zgadza było cięższe niż przypuszczała. Bo to nie było byle jakie kłamstwo, jakie puszcza się w eter, a potem zapomina. Publicznie miała przeprosić. Publicznie miała opowiedzieć się za czymś, czego nie uznaje. Musiała zrobić to, co boli najbardziej - okłamać samą siebie. 
-Naprawdę to zrobisz? - usłyszała dziwny, nieznany głos za swoimi plecami. Lecz gdy się odwróciła, nikogo tam nie było. Zmarszczyła brwi.
-Asriel? - cisza. Może się jej przesłyszało? Nie. Czuła, że jest obserwowana - Pani dyrektor? - Nadal cisza. Odeszła od lustra i zaczęła się rozglądać po małym pokoiku w którym zazwyczaj przesiadywały sprzątaczki. - Jest tu ktoś?
-Taaaak - charchot, ktokolwiek to mówił, miał zdarty głos. - Jak będziesz cicho, to się pokażę. Dziewczyna przytaknęła. Lecz nadal nic. Dopiero gdy ponownie obejrzała się za siebie, dostrzegła opartego o ścianę... przybysza. Dość niski, niższy niż ona, kaptur zasłaniał jego twarz, wynoszona i zniszczona bluza ręce, spod rękawów wystawały... włochate łapy. Granatowe futro pokrywało całe jego ciało, dało się dostrzec kwaśną minę i kły delikatnie wystające pod górnych warg. 
-Kim...
-Felix. 
-Czego...
-Obserwuję sobie po prostu. Nie przejmuj się. 
-Patron?
-Nie. 
-...Potwory mogą być pupilami?
-Nie jestem potworem. - Chara wahała się czy bardziej chce dowiedzieć się, czym, albo kim jest dziwny jegomość, czy woli raczej wiedzieć co tutaj robi. Dlatego milczała. - To naprawdę długa historia. Nie ma teraz na nią czasu. W zależności od tego co wybierzesz, spotkamy się jeszcze... albo i nie - przybysz odwrócił głowę na bok - Bez względu na wszystko, pozdrów Asriela, dobrze?
-Znasz Asriela?
-Bardzo dobrze go znam. - Pod kapturem coś się poruszyło, jakby miał uszy na głowie niczym pies - Idą tutaj. Nie widziałaś mnie. Jakby co... - przytaknęła nie spuszczając z niego wzroku, miała nadzieję, że w ten sposób dowie się jak się tutaj dostał. No i się dowiedziała. Postać rozpłynęła się w powietrzu.
-Skurwiel się teleportuje... - warknęła pod nosem niepocieszona. Dlaczego potwory mają takie wspaniałe moce, a ludzie są ich pozbawieni? No i co miał na myśli? Drzwi się otworzyły, w progu czekała na nią Alphys, uśmiechała się smutno, lecz w jej oczach widać było pełnię wdzięczności. 
-G-gotowa?- Chara skinęła głową.

Sala gimnastyczna pełna była ... ludzi. Nie tylko uczniowie, jakich kojarzyła z zajęć, ale ich patroni, niektórzy przyprowadzili rodziców. Ona zrobiła tylko psikus, normalnie nie byłoby takiej sytuacji. Jednak, ona była inna. Stanęła przy Asrielu, podniosła na niego wzrok. Ten pogładził ją po ramieniu, jakby chcąc dodać otuchy. 
-Mogę mieć pytanie? - szepnęła do niego. Czekał, więc mówiła dalej - Kochasz mnie?
-Oczywiście, że tak - powiedział to w ten sposób, jakby to była największa oczywistość tego świata. - Boisz się?
-Jak bardzo mocno mnie kochasz? - potwór zmarszczył brwi nie będąc pewnym gdzie zaprowadzi ich ta wymiana zdań. 
-Bardziej niż cokolwiek innego na świecie. 
-Obiecujesz, że bez względu na wszystko, zawsze będziesz przy mnie?
-Obiecuję. Oczywiście, że obie... Chara - nagle jego ton stał się mocniejszy i zimniejszy - Rozmyśliłaś się? Nie chcesz wystąpić? Bo wiesz, jest już jakby za późno i jeżeli teraz...
-Nie, nie, wystąpię, powiem to co mam powiedzieć, tylko... boję się.
-Jestem.
-A będziesz?
-Zawsze. 

Chwilę potem jej największe koszmary urzeczywistniły się, a ona miała przeżyć największe upokorzenie w jej życiu. Stała na niewielkim podium naprzeciwko setek wpatrzonych w nią osób. Gdzieś w rogu pomieszczenia, dostrzegła kamerę. Ah, dowód. Pewnie dla tych z góry. Alphys już wygłosiła swoją mowę, po co się tutaj wszyscy zebrali. Teraz czekają tylko na słowa skruchy od Chary. Lecz tej głos nie mógł wyjść z gardła. Patrząc na ludzi, tak wdzięcznie przytulonych do potworów, nie umiała kłamać. Widziała, jak jednemu z dzieci potwór wyciera nos... To już naprawdę, wielka... 
-Chara? - dziewczynka wyrwana z myśli popatrzyła na swoją wychowawczynię, która patrzyła na nią zaniepokojona. Nie lubiła jej i ze wzajemnością, pozory jednak nakazywały obu udawać, że chociaż się tolerują. 
-P-przepraszam - szepnęła, lecz nie dość blisko mikrofonu, aby zostało to nagrane i aby wszyscy usłyszeli. 
-Możesz powtórzyć? Tylko tyle masz do powiedzenia? - ciągnęła belferka. Brązowe oczy dziewczyny znowu wpatrywały się w tłum. Nienawidziła ludzi za ich głupotę, bezsilność i lenistwo. Nienawidziła potworów, za ich zachowanie, za fałsz i obłudę. Nienawidziła tej iluzji. Czy umiała by żyć, ze świadomością, że ... nienawidziłaby też i siebie? Zerknęła na stojącego po swojej prawej Asriela. Czekał cierpliwie. Ona robi to dla niego.... Dla niego.... Dla niego... Zamknęła oczy, wzięła głęboki wdech. 
Zawsze.
Nim się spostrzegła, już mówiła. Właśnie się przedstawiała i przyznawała do tego co zrobiła. Włączenie alarmu przeciwpożarowego. Przyznała się, do pogardy jaką żywi do nauczycieli i przyznała się do... Nie, nie umie przyznać się do czegoś z czym się nie zgadza. Zacisnęła pięści, nabrała powietrza w płuca i zaczęła śpiewać. Tak, dokładnie, śpiewać. Nie znała melodii, która wypełniała jej duszę, albo przynajmniej nie pamięta skąd ją kojarzy. Słowa same pchały się na usta. 

Życia mego początek, okrutny i podły
Czerwona dusza, do złego wciąż kusi. 

Alphys nerwowo poprawiła się w krześle, popatrzyła na nauczycielkę niepewnie. Ta wpatrywała się z wzrastającym przerażeniem na stojącą Charę.

Nie jestem winna, za me słowa toksyczne
Przybyłam prosić o łaskę i miłosierdzie. 

I atmosfera się uspokoiła. Przynajmniej u tych dwóch, które wiedziały co oznacza gra słów dziewczyny. Dyrektorka miała nadzieję, że nikt nie zwróci na to większej uwagi, lecz gdy tylko popatrzyła po zebranych tutaj potworach widziała bez problemu, że kilka najeżyło się na samo wspomnienie o jednokolorowych duszach, oraz zaczęło przyglądać się podejrzliwie na Charę. Jeden czy dwóch Patronów, zasłoniło też swoim Pupilom uszy, tak na wszelki wypadek. Tym czasem Chara, znowu przekręciła głowę na Asriela. Kolejne słowa, były kierowane tylko do niego. 

Jestem wdzięczna
Za wszystko co dajesz
Gdy swoim sercem
Ocierasz mi łzy
Jestem wdzięczna
Za miłość i wsparcie
Więc błagam zostań
Nie zostawiaj mnie. 

Jej uwaga znowu przeniosła się na widownię. Kolejny głęboki wdech, jej głos był mocniejszy, silniejszy, przepełniony... determinacją, którą czuła teraz w sobie. Czuła, że robi właściwie i ... 


Nie mogę dłużej nosić tej maski
Nie ma ona kształtu mojej duszy
Nie umiem kogoś innego udawać
Nie jestem lalką w waszej nudnej grze

Nauczycielka podniosła się, lecz ramię robota zatrzymało ją. Popatrzyła na Mettatona pytająco, który tylko wpatrywał się w Charę jak oczarowany. Pamiętał siebie, swoje marzenia. Teraz, kiedy Chara wybrała, może po prostu na nią patrzeć, podziwiać i ... zazdrościć, że zdecydowała się ona na ten krok, którego on, nie umiał w pełni wykonać. Zeszła z podium trzymając w ręku mikrofon, stanęła przed zebranymi na równi. Patrzyła po ludziach, widziała zdziwienie i zaniepokojenie, oraz strach połączony z paniczną chęcią ucieczki na paszczach niektórych Patronów. Lecz było już za późno. Jej dusza jaśniała na czerwono. 


Zaraz zrobię coś
Co zniszczy świat
Ten, który tak
Pielęgnowałeś dla mnie
Zaraz zrobię coś
Zdobędę nowych wrogów
Więc błagam zostań
Nie zostawiaj mnie.

Tak, kolejne słowa kierowane do Asriela. W jego wielkich czarnych ślepiach widać było łzy. Bał się, Bał się tego co zaraz zrobi. To nie tak, że się nie zgadzał z tym co dyktowało mu serce. Ależ nie. Po prostu bał się tego co będzie później. 


Żyjecie w świecie iluzji i marzeń
Wasze sumienia brzydzą mnie
Zbyt leniwi by wziąć się za siebie
Żałośni, puści, głupi i wredni

Nie chcecie widzieć, że nie jesteście wolni
Nie chcecie słyszeć, moich szczerych słów
Krzyczę więc do tych, co jeszcze myślą:
Walczcie o wolność! Nie poddawajcie się!

I wtedy stało się coś, czego nie widziano od wielu dekad. Czerwień jej duszy rozpaliła się niewielkimi iskierkami w duszach ludzi, jacy ją słyszeli. W duszach dzieci, w duszach dorosłych, w duszach... nauczycieli. Wszyscy ludzie, jacy byli w pomieszczeniu zaczęli czuć, to co mówiła Chara. Potwory wyczuły zmianę natychmiast. Kilkoro pupilów odtrąciło protekcjonalne ramiona Patronów. Inni nie umieli podnieść głowy. Myśli same się cisnęły, słowa paliły usta, odraza do samych siebie wzrastała. Potwory zareagowały szybko, lecz zdecydowanie za późno. Kilkoro Patronów ruszyło w stronę dziewczyny, lecz ta już uciekała ciągnięta za rękę. Asriel próbował ją wydostać ze szkoły. Musiał. Bo inaczej ją straci. Bał się. Bał się. Tak strasznie się bał. 
Ale walczył dalej. 
Nagle zrobiło się ślisko pod nogami. To żywiołak lodu, stał przed nimi. Wszyscy już wiedzieli i postawili sobie za cel złapanie Chary i Asriela. Jak teraz uciec? Ze szkoły? Z miasta? Gdzie się schować? Skręt w lewo. I co dalej? Gdzie? Jak?
-Tutaj! - Zaraz, skąd on zna ten głos? - Asriel, Chara, tutaj, do mnie! - Ah, no tak. Są uratowani.

Niecały tydzień później, odbyło się zebranie nadzwyczajne Rady. Wystąpienie Chary przerodziło się w ... coś w rodzaju buntu. Determinacja z serca dziewczyny rozchodziła się jak plaga. Wystarczyło, że pupil „zarażony” porozmawiał z innym, a ten już, miał w sobie cząstkę ognia w swojej duszy. Czerwień głęboką, jasną, silną, nie gasnącą. Z tą czerwienią szło zwątpienie w Patronów, chęć zmian, zmian jakichkolwiek. Chęć wolności i pragnienie sprawiedliwości. Póki co, nic z wyjątkiem chęci i zmian na duszy, oraz niewielkich zmian w zachowaniach się nie wydarzyło. Lecz chęć sama w sobie może być zalążkiem do zmian, większych zmian. 
Dlatego między innymi zwołano zgromadzenie. Między innymi, bo trzeba rozsądzić jeszcze jedną sprawę. Sprawiedliwość, nawet ta zakrzywiona, musi zostać uiszczona. Dlatego też, w wielkiej okrągłej auli, na jej środku, stał Asgore. 
-A więc przyznajesz się... - Rada wiedziała już o wszystkim. Asgore sam musiał im powiedzieć. Zatuszował jednak udział swojej żony oraz pomoc Gastera. Całą winę wziął na siebie. Pochylony, przybity, zrezygnowany, a jednak nadal pragnący coś chronić, kogoś chronić. Toriel płakała długo, błagała go, aby nic nie mówił. Ale on wiedział, że prędzej czy później i tak Rada do tego dojdzie. Więc lepiej załatwić tę sprawę w ten sposób. Pożegnał się z zapłakaną żoną, którą zostawił samotną w kuchni na podłodze, zapłakaną, rozbitą, zdruzgotaną. Ta straciła wszystkich. Syn jej nie wiadomo gdzie jest, Frisk jest w niebezpieczeństwie, a mąż idzie na pewną śmierć. - Zatem dobrze... - odezwał się Mad Jack. - Głosowanie! Czy jesteście za okazaniem miłosierdzia Asgorowi po tym co zrobił, czy też jesteście za karą śmierci dla niego. - Sans też tam był. A jakże! Siedział na krześle, podpierał głowę ręką, przyglądał się wszystkiemu ze skupieniem, uwagą, wahał się. 
-Kochani, załatwmy to w pokojowy sposób - Garson wyszedł ze swojego miejsca i powoli zaczął iść w stronę Asgora 
-Czcigodny... Tutaj nie ma czasu na takie rzeczy. Sprawę Asgora Dreemurra trzeba załatwić szybko, potem zająć się buntem i... 
-Nie bierzecie uwagi na jeden fakt - żółw stał teraz przy koźle - Czerwone dusze mają bardzo duży dar... To determinacja, a wiecie co jest częścią determinacji? Charyzma. Czerwone dusze mogą swoją determinacją oddziaływać na innych, nie tylko ludzi. Weźcie poprawkę na to, że Asgor mógł działać pod wpływem charyzmy jednokolorowej duszy. Tak samo jak teraz jego zaginiony syn Asriel. 
-Skąd wiesz tyle o specyfice czerwonej duszy? - rzucił Knight
-Bo z jedną żyję. - W sali zapanowało nieme przerażenie, tym czasem żółw wykonał zapraszający gest w stronę uchylonych drzwi - Frisk, nie bój się, no chodź. - Zmienił się przez tych kilka lat. Był wyższy od żółwia, włosy miał ścięte krótko, ubrany w elegancki czarny garnitur stanął dumnie i pewnie obok swojego Patrona. - To jest Frisk, mój pupil.
-A... A zatem chcesz, aby jego też skazano na... - Mad Jack nie wiedział co powiedzieć. 
-Ależ nie bałwanie - zaśmiał się żółw - Boicie się jednokolorowych, podczas kiedy mogą się oni przydać. Widzicie, Frisk też ma czerwoną duszę. Nie mówię tego dlatego, że chcę umrzeć jak Asgore. Ja jestem za ułaskawieniem go. W edukację Frisk wsadziłem naprawdę bardzo dużo. I masz, powiedz proszę zebranym tutaj potworom, co myślisz o buncie Chary. - Frisk uniósł głowę.
-Popieram jej cel. Nie zgadzam się z metodami. - Cisza na sali, powstała napięta atmosfera - Wyjaśnię szybko, nim pomyślicie sobie za dużo. Do tej pory ludzie żyli u boku potworów. Chara pragnie, aby ludzie żyli obok. Ja chcę, aby ludzie żyli z. Na równi. Równe prawa dla wszystkich. Tak, aby ludzie mieli prawo wyboru. Czy chcą żyć samodzielnie, czy chcą być pupilami. Aby mogli sami mieszkać, sami obierać sobie kierunki edukacji, aby nie musieli pytać się nikogo o zgodę. Gdyby w tym świecie była taka szansa, na możliwość prawdziwego wyboru, zawsze i wszędzie, nie doszłoby do tego, do czego doszło. - wziął wdech - Dlatego przybywam tutaj złożyć ofertę współpracy - Asgore patrzył na Friska oczarowany. Piękny, młody mężczyzna, wyrafinowany, łapiący za serce... Toriel naprawdę dobrze go wychowała. - Pomogę wam stłumić zalążki buntu, zaś osoby jakie zostały dotknięte złym wpływem czerwonej duszy uspokoić, jeżeli w zamian po sprawie z Charą, zaczniecie wraz ze mną zmianę prawa oraz świata. Chara chce zniszczyć ten świat i na jego gruzach wznieść nowy. Ja uważam, że ten świat nie jest aż tak do końca zły. Ma wiele dobrych cech. Partnerstwo. Współpraca. Prawdziwa przyjaźń. Tego potrzebujemy. Na tym będzie opierać się nowy świat, jaki wraz z waszą pomocą powstanie z tego. To ewolucja, a nie destrukcja. 
Mowa Fisk trafiła do większości z Radnych. Do ich pupili w szczególności. Po długiej i żarliwej debacie, Radni postanowili zgodzić się na współpracę z Frisk. Po wystąpieniu Chary trzeba będzie zmiany wprowadzić, bo co zostało zasiane przez nią wyda plon. Oby plonem nie był bunt. By nie było zamieszek i buntów, potwory są w stanie zrobić wszystko. Sans uśmiechnął się pod nosem. Nadal nie lubił Friska, ale zaczynał czuć do niego coraz większą sympatię. 
-A więc co planujesz? - Undyne która do tej pory siedziała cicho, pochyliła się nad swoim stolikiem w stronę człowieka. Para żółtych ślepi wbijała się w chłopca
-Wygłosić oficjalne przemówienie w telewizji i prasie. Tak, aby dotarło do wszystkich. Będzie to przemówienie skierowane do Chary, poproszę ją, aby przestała. Jeżeli będę dość zdeterminowany, to może uda mi się ją nakłonić do przejścia na naszą stronę. 
-Naprawdę w to wierzysz?- uniosła brew do góry - Wierzysz w to, że Chara się zmieni?
-Nie. - Frisk westchnął ciężko - Albo to raczej mało prawdopodobne. Chodzi o to, aby ludzie i potwory jakie popierają jej działania, przeciągnąć na naszą stronę i pokazać im inną drogę osiągnięcia tego o czym marzą. Nie trzeba się buntować. Zawsze można do wszystkiego dojść za pomocą rozmowy. Wspólnego pojednania. To mój cel. 
Niestety, koniec zebrania był jeszcze daleki. Gdy Garson i Frisk uzyskali to co chcieli, wrócili na swoje miejsce. Pozostała jeszcze sprawa Asgora, który podniósł głowę. Widział nadzieję dla siebie. 
-A więc, nie przeciągając dłużej, głosujmy, miłosierdzie, czy śmierć dla Asgora Dreemurr - wyniki były zaskakujące. Dwa potwory wstrzymały się od głosu. Sans i Undyne. Garson, oczywiście był za tym, aby ułaskawić kozła...
Niestety, tylko on. 
-Asgorze Dreemurr - nadzieja umarła. Mad Jack mówił oschle i bezlitośnie słowa, jakie na długo będą przebrzmiewać w głowach zebranych - Skazuję ciebie na śmierć. 
-Stójcie! - do pomieszczenia wszedł Gaster. Przez ten cały czas był pod salą, nasłuchiwał wszystkiego, przecież tam rozsądzany był los jego najlepszego przyjaciela. Naukowiec stanął obok Asgora. - Pomagałem mu!
-Co ty wyczyniasz - syknął Asgore - Głupku... Ahahaha - zaśmiał się głośno kozioł - O-on tylko tak żartuje. Nie miał nic wspólnego z tym co robiłem. To tylko i wyłącznie ja. Jak już k-ktoś ma umrzeć to będę to j-ja! 
-Zawrzyj mordę skończony jełopie! - krzyknął szkielet
-Doktorze Gaster! Słownictwo! 
-Zamknij się stara kwoko! Jeżeli on ma zginąć to ja też! Pomagałem mu przez ten cały czas. Dobrze o wszystkim wiedziałem. Wiedziałem o wszystkim. 
-ojcze! - Sans wstał z siedzenia - nie żartuj sobie! wyjdź stąd!
-Nie! Asgore to mój przyjaciel i jest tak samo winny temu co się stało, jak i ja! - Gaster odnalazł wzrokiem syna na sali - Nie umiałbym na siebie patrzeć, gdybym pozwolił zginąć przyjacielowi samotnie. 
Dalsza wymiana zdań była zbędna. Sans nie wytrzymał i opuścił pomieszczenie. Głosowanie nad Gasterem trwało szybciej i wyszło z takim samym wynikiem jak na jego przyjaciela. Jeden wstrzymany głos Undyne. Jeden na miłosierdziem od Garsona. Jeden nieobecny - Sans. A reszta... 

Kolejnego dnia, obiecane orędzie do ludzkości i potworów wygłoszone przez Frisk obiegło wszystkie media. Natomiast Toriel i Sans otrzymali wyjątkowy prezent. Urnę z prochami. 
Każda rewolucja, potrzebuje kozła ofiarnego. 
W przypadku tej. Kozioł ofiarny. Jest bardzo dosłowny. 
Eleven to zdolny, 19 letni psychopata. Jego głównym uzbrojeniem jest nóż motylkowy i pistolet. Jest zdolnym mechanikiem, kucharzem, snajperem, piromanem i kumplem. Jeżeli osoba jest mu bardzo bliska, jest w stanie oszczędzić. Jego dziewczyną jest Clockwork. Uwielbia ludzkie mięso. Nienawidzi polityki, każdej religii, nudy oraz Niny The Killer (najchętniej zestrzeliłby ją przy pierwszej, lepszej okazji). Jak na wariata jest całkiem bystry i inteligentny. Woli torturować ofiary, niż zabijać je od razu. Ma obsesje na Tyrona i Man-Bat'a (John, kiedy został członkiem agencji).





Autorka obrazka z okładki: Ayanov
Notka od tłumacza: Akcja odgrywa się w uniwersum anime Hunter x Hunter. Jest ono dostosowane pod kobiecego czytelnika. Związek - Hisoka x Reader. 
Główna bohaterka od zawsze wychowywała się u boku Hisoki. Nastąpił jednak dzień, w którym przepadł on bez śladu. W zaledwie kilka lat od jego zniknięcia, dziewczyna stała się kimś zupełnie innym, kimś zdecydowanie silniejszym.
Pięć lat po tym wydarzeniu bohaterka podejmuje się wzięcia udziału w teście na Łowcę. Tam spotyka Gona, Killuę, Leorio i Kurapikę, a także dziwnie znajomego, posługującego się kartami psychopatę, znanego jedynie pod imieniem Esu. Kim jest mężczyzna i dlaczego okazuje jej tak wiele zainteresowania? 
Tłumaczenie: Aonomi/Sansy Skeleton
Opowiadanie autorstwa: Lost_And_Longing

Spis treści:
As (Obecnie czytane)
Nieczyste zagranie
...

Numer 378.
Gdy wkroczyła do pokoju, dostała przypinkę o tym numerze. Stworzenie, przez które została ona podarowana, powiedziało by przypięła ją od razu i za wszelką cenę nie zgubiła. Dziewczyna pokiwała jedynie głową, zakładając przypinkę i oddalając od niego. Rozejrzała się po pokoju. Pierwszą rzeczą jaką zauważyła, była sama ilość ludzi. Skoro ona posiadała numer 378, w pomieszczeniu znajdowało się pewnie 377 innych osób. Dziewczynie wydawało się jednak, że liczba ta sięgała 3770. Nigdy nie przepadała za tłumami, miała jednak nadzieję, że mniej niż setka ludzi zdoła dobrnąć do końca testu. Przypuszczała, że większość z nich odpadnie po drodze. Niewielu wyglądało na wystarczająco silnych, czy też wysportowanych, by dostać się chociażby do trzeciej fazy, przynajmniej myślała tak ze względu na to, co słyszała o poprzednich testach.
- Witaj! - uśmiechnięty mężczyzna w średnim wieku podszedł do niej z puszką soku. - Jesteś tutaj nowa?
Dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie. Test na łowcę nie był czymś tak łatwym, by ufać nieznanym sobie osobom, choć nie można nazwać go trudnym. Po jednym spojrzeniu potrafiła dostrzec, że coś kryje się za jego uśmieszkiem. Co prawda zachowanie mężczyzny było niewinne, jednak domyślała się, że jest to prawdopodobnie Pogromca Nowicjuszy.
- Tak. - powiedziała, posyłając w jego stronę delikatny uśmiech. - Jak masz na imię?
- Tonpa, a ty?
Zawahała się na chwilę, wykorzystując ten czas na sprawdzenie przypinki mężczyzny. „ Numer 16".
- Możesz nazywać mnie Silent, w skrócie Si. - wybrała to imię kilka lat temu, ze względu na jeden, dosyć nietypowy powód. Jest wiele rzeczy w życiu, które powinna ona przemilczeć.
- Świetnie! Miło mi cię poznać, Si. - wyciągnął w jej stronę rękę z puszką. - Wypijmy toast za naszą przyjaźń!
Jego oczy lekko się zwęziły. Nie miał żadnego powodu, by otruć ten napój, jednak...
Cóż, i tak powinna wyrobić sobie odporność na trucizny, co nie? Zapewne będzie miała wiele specjalnych okazji, by jakoś to wykorzystać. Uśmiechnęła się ponownie i chwyciła za puszkę, dziękując Tonpie. Gdy ją otworzyła, jego twarz zmieniła wyraz na krótką chwilę, ukazując wielki, złowieszczy uśmiech. Pociągnęła mały łyk, patrząc groźnie na oddalającą się sylwetkę. Tak jak myślała, Pogromca Nowicjuszy. Miała nadzieję, że zginie w boleściach podczas testu.
- Numer 399. - ten sam zielony, humanoidalny potwór podarował przypinkę jakiejś innej dziewczynie. Si odwróciła się od niej i rozejrzała po pokoju. W chwilę rozpoznała swoją konkurencję, podniosła brwi, zauważając że jedynie garstka osób potrafiła używać Nenu.
Znajdowało się tutaj kilku mężczyzn, dobrze zapoznanych ze sztuką walki, choć tylko jeden z nich posiadał białą poświatę, która na dodatek była bardzo słaba. Jej oczy powędrowały na trójkę mężczyzn, bliźniaków, sądząc po podobieństwie w ich twarzach. Żaden z nich nie umiał używać Nenu.
Następnym był bardzo dobrze zbudowany Ninja, już z dala wyczuwała od niego niewyobrażalną siłę. Nie wiedziała, czy cieszyć się z faktu, że również nie potrafił używać Nenu. Gdyby było inaczej, na pewno stanowiłby wielkie niebezpieczeństwo.
Osobą, która przykuła jej uwagę był dziwny, wyglądający jak robot człowiek ze szpilkami powbijanymi w twarz. Posiadał ogromne zasoby tajemniczej aury, która wywoływała w niej dreszcze. Musiała mieć się na baczności. Już samo patrzenie na niego, sprawiało że chciała instynktownie się wzdrygnąć, jednak powstrzymała to uczucie.
- Numery 403, 404, 405. - powiedziało zielone stworzenie, podając przypinki nowo przybyłym.
Zwróciła głowę w stronę, skupiając na nich swą uwagę. #405 był dzieckiem, #404 nie mógł mieć więcej niż 16 lat, natomiast #403 wyglądał jakby zbliżał się do dwudziestki. Zastanawiające było, jakim cudem ktoś w wieku #405 mógł się tu dostać i czy miało to coś wspólnego z pozostałą dwójką, jednak szybko odrzuciła tę myśl. #404 i #403 traktowali chłopca na równi z sobą, co musiało znaczyć, że w jakiś sposób #405 zyskał ich szacunek. Jeżeli tak, zapewne był utalentowany. Postanowiła dopisać sobie go do listy osób, na które trzeba uważać, zanim wróciła do przyglądania się pokojowi.
Następną ciekawą osobą był białowłosy chłopiec w podobnym wieku, co #405. Miał przypinkę o numerze #99. Jak poprzednia trójka, nie potrafił posługiwać się Nenem, jednak sposób w jaki stał, świadczył o posiadaniu mocy. Również na niego powinna uważać.
- AHHHHH!
Spięła swe ciało, niemalże natychmiast szykując do walki, ale jedyną rzeczą jaką ujrzała, był wijący się po ziemi mężczyzna, którego ręce zaczęły znikać, a na ich miejscu pojawiały się płatki kwiatów.
Co?
Ludzie zaczęli odsuwać się od cierpiącego, formując koło wokół niego i wysokiego, bladego mężczyzny.
- Oh, co za cuda. - rozpoczął blady człowiek, z rozbawionym wzrokiem. - Zdaje się, że jego ręce zniknęły.
"No co ty nie powiesz", pomyślała dziewczyna, zwracając na niego swe oczy. Przez chwilę, uśmiech na jego twarzy wydał się jej znajomy, jednak postanowiła to zignorować.
- Nic wam się nie przywidziało - kontynuował. - Musicie być ostrożni. Jeśli na kogoś wpadniecie, wypadałoby przeprosić.
Pierwszy raz, odkąd tutaj przybyła, poczuła strach. Nen tego człowieka jest silny - znacznie silniejszy od jej, porównywalny do ilości mocy tego dziwnego mężczyzny ze szpilkami w twarzy. Rzeczą, która czyniła go straszniejszym, było to, że nie bał się go pokazywać.
- Znowu ten psychopata. - usłyszała głos Tonpy. Odwróciła się w jego stronę, podchodząc do mężczyzny. Jako Pogromca Nowicjuszy, musiał bywać tutaj już sporo razy. Pewnie miał w zanadrzu wiele pomocnych informacji dotyczących bladego gościa, które mogłyby się jej przydać.
- Znowu? - zapytał #405.
- Czy to oznacza, że brał udział w egzaminie poprzednim razem? - dodał #404, znacznie spokojniej, niż połowa innych ludzi znajdujących się w pokoju. Jak na dzieciaka, #404 musiał być całkiem silny psychicznie.
- #44, Esu, magik. Mówi się, że jego imię pochodzi od nazwy karty "As", jednak nikt nie jest pewien. - podeszła jeszcze bliżej do grupki, czekając na następne słowa Tonpy. - Udałoby mu się zdać zeszłoroczny egzamin, gdyby nie próba zabójstwa egzaminatora, którego nie lubił. Poprzednio został zdyskwalifikowany, więc teraz powrócił.
Strach pojawił się z powrotem, tym razem silniejszy. Niełatwo jest zabić Egzaminatora. Jedynie łowcy pierwszej klasy, mogą takowym zostać i każdy z nich jest dobrze zaznajomiony z Nenem. To, że Esu chciał zabić egzaminatora, ponieważ miał na to ochotę...
- I oni mu pozwolili!? - wybuchnął zszokowany #403.
- Uspokój się, dzieciaku. - podeszła bliżej, krzyżując ręce. - Egzamin na łowcę ulega zmianie co roku, zależnie od organizatorów. Jeżeli są za to odpowiedzialni odpowiedni - możliwe, że lepszy dobór słownictwa mógłby być zły- ludzie, każdy może zdać. Wliczając w to tego dziwaka.
- Byłaś tutaj w poprzednim roku? - powiedział #405, wyciągając rękę w jego stronę. - Mam na imię Gon.
Potrząsnęła głową.
- Nie, jednak wiem wystarczająco dużo o teście, by zrozumieć, że zmienia się co roku. - chwyciła rękę chłopca i potrząsnęła nią, otwierając szerzej oczy, gdy poczuła jego siłę - musiała użyć Ryu, by uniknąć jej zgniecenia. - Możesz nazywać mnie Si.
- Jestem Kurapika.
- Leorio.
Pokiwała uprzejmie głową, nie chcąc podawać kolejny raz dłoni, w przypadku gdyby któryś z nich miał siłę podobną do Gona.
- Skoro się przedstawiliśmy... - Tonpa wyciągnął kilka puszek napoju. - Chciałby ktoś?
- Ja!
-Ja też!
- Z chęcią.
Pozostała cicho, obserwując trójkę dzieciaków. Sama również pociągnęła mały łyk. Nie chciała co prawda, by spotkało ich coś nieprzyjemnego, jednak musiała przyznać, że była ciekawa jak zareagują. Była odporna na niektóre trucizny, ale mimo tego, wciąż z żołądku czuła lekkie rozstrojenie po pierwszym łyku.
"Cóż, jeżeli są na tyle naiwni, by przyjąć pomoc od nieznanej osoby, poczują tego skutki", pomyślała, pozbawiona wyrazu, widząc jak otwierają puszki, by po chwili zacząć pić.
Gon go wypluł.
- Panie Tonpa, te picie musi być przeterminowane. Dziwnie smakuje.
Bez wahania Kura-jakiekolwiek-było-jego-imię i #403 również wypluli zawartość. "Ciekawe." Podziwiała, jak łatwo przyszło mu zyskać ich respekt, a także jego doskonałe zmysły. Nie wyczuła niczego dziwnego w smaku napoju, Kura-cośtam i #403, skoro wypluli go dopiero po słowach Gona, też tego nie zrobili.
- Naprawdę? J-ja bardzo przepraszam. Nie byłem tego świadom!
- Spokojnie, nie musisz przepraszać. - odpowiedział Gon, uśmiechając się przyjaźnie, świecąc niewinnością bardziej, niż lampki bożonarodzeniowe. - Dobrze się czujesz, panie Tonpa?
- T-tak, wszystko w porządku. - skoro on również się tego napił, musiało to oznaczać, że miał nieotruty napój dla siebie, albo wyrobił sobie na niego odporność.
- Spróbowałem wszystkich ziół i roślin znajdujących się w górach, więc jestem w stanie wyczuć różnicę. Nic się nie stanie, jeżeli wypiłeś tylko trochę! W innym przypadku, mogłoby być nieciekawie.
- Naprawdę? Dobrze wiedzieć. - Tonpa wyglądał, jakby spróbował właśnie zsiadłego mleka. Zaczęła się niepotrzebnie śmiać, w końcu niemalże się od tego dusząc. Kura-cośtam spojrzał na nią, podnosząc do góry kąciki swych ust. - Naprawdę przepraszam, to się nie powtórzy. Do zobaczyska później!
Gon odmachał mu na pożegnanie, odwracając się w jej stronę.
- Więc, pani Si...
- Bez formalności. - wcięła się, posyłając w jego stronę prawdziwy uśmiech. - Możesz mówić mi Si. Tak samo w waszym przypadku, nie jestem aż tak stara.
- Leorio jest od ciebie młodszy, a i tak chce być nazywany pan Leorio. - wymamrotał Kura-cośtam, sprawiając że na jej usta wkradł się uśmieszek.
- Nie mieliście wobec mnie respektu!
- Nie mieliście wobec mnie respektu!
Gon spojrzał na nią zawstydzony, z powodu sprzeczki pozostałej dwójki.
- Wybacz, zawsze się tak zachowują.
- Nie, wszystko w porządku. Minęło trochę czasu, odkąd widziałam dwójkę kłócących się ludzi, którzy nie chcą się pozabijać.
Gon wytrzeszczył oczy.
- Serio?
- Ta. - posłała w jego stronę smutny uśmiech. - Zazwyczaj, walki które widziałam w ostatnich dniach-
Nie dokończyła, przez głośny, nieprzyjemny dźwięk dzwonienia. Gdy się rozejrzała, znajdował się tutaj wysoki, dziwnie wyglądający mężczyzna, który był najwyraźniej źródłem tego alarmu.
- Wybaczcie, że musieliście czekać.
- Cześć, Hisoka.
- ______ - przywitał ją. - Jesteś dziś zaskakująco wcześnie. Zazwyczaj przybywasz do szkoły nie wcześniej, niż pięć minut przed dzwonkiem.
Podrapała się niezręcznie w głowę. Jeżeli ktoś inny od Hisoki by ją obserwował, zapewne byłoby to pochlebiające, jednakże znając go, robił to tylko ze względu na to, że się nudził.
- Uhm, obudziłam się dziś nad ranem i nie mogłam zasnąć, więc postanowiłam, że w sumie mogę przyszykować się i iść wcześniej niż zazwyczaj.
Hisoka przechylił swą głowę, zastanawiając się przez moment, by po chwili zacząć się śmiać pod nosem.
- Kłamczuszek. Miałaś powód, by przyjść tutaj. Choć równie dobrze możesz sobie pogadać, mamy sporo czasu.
Na jej twarz wstąpił rumieniec, częściowo ze względu na intensywne spojrzenie chłopaka, częściowo z zawstydzenia. "Po prostu zapytaj", powiedziała sobie i chrząknęła.
- Wiesz, zastanawiałam się...
- Hm?
Dziewczyna praktycznie płonęła czerwonym rumieńcem. Jeżeli to nie odmowa Hisoki ją zabije, prędzej to ciepło na jej policzkach przegrzeje mózg.
- Ja, uh, chciałam...
- Nie trzymaj mnie długo w niepewności. - zaczął się z nią droczyć, posyłając w jej stronę uwodzicielski uśmiech.
- Spotykaj się ze mną! - powiedziała bez zastanowienia, po chwili przykładając rękę do buzi w przerażeniu. Hisoka podniósł brwi, ze wszystkich rzeczy, które spodziewał się usłyszeć, pewnie ta była dla niego najmniej prawdopodobna. W końcu, można by pozazdrościć jego niezwykłej popularności wśród dziewczyn. Nie było nawet opcji, by interesował się kimś takim, jak ona. - W sensie, nie tak! - szybko się poprawiła. Nie chcę, byś ze mną chodził, to znaczy, nie miałabym nic przeciwko, ale... Boże, co ja wygaduję, ja... - wzięła głęboki oddech. - Wiem, że to żałosne, ale potrzebuję twojej pomocy, byś udawał mojego przyjaciela.
Oczy Hisoki na chwilę lekko się rozszerzyły, by po chwili zwęzić. Spodziewała się, że ten zacznie się śmiać, on jednak tylko patrzył na nią, zastanawiając się.
- Dlaczego ja? - zapytał. - Mogłabyś o to poprosić każdą inną osobę z tej szkoły, więc dlaczego ja?
Westchnęła, wpatrując się w podłogę.
- Spośród wszystkich osób w tym idiotycznym miejscu, wydawało mi się, że ty najlepiej odegrasz tę rolę. Słyszałam także, że lubisz zawierać układy. - wstrzymała swój oddech, czekając na jakąkolwiek reakcję, czy też odpowiedź, może nawet uderzenie. Zamiast tego, zaczął się śmiać. "Zadziwiające, że jak na szesnastolatka, jego głos był tak głęboki." dodała, zamyślona. Gdy jego śmiech trwał przez jeszcze kilka sekund, zaczęła czuć się obrażona.
- Myślałem, że zapytasz mnie o to, by ze mną chodzić, by wywołać w kimś zazdrość. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie zostałem poproszony o udawanie przyjaźni.
- Więc mówisz, że byłeś kiedyś proszony o udawanie czyjegoś chłopaka? - zapytała, nie mogąc się powstrzymać.
Hisoka uśmiechnął się.
- Może tak, może nie. A co do twojej propozycji... - jego oczy zwęziły się. - Co możesz dać mi w zamian?
- Czego chcesz? - nawet jeżeli spodziewała się, że będzie chciał coś w zamian, nie miała pojęcia, czym to może być. Przeklęła siebie, za to, że o tym nie pomyślała. Może i Hisoka ma dopiero szesnaście lat, ale był chytry jak osoba po dwudziestce. Nawet jeżeli jeszcze nie widziała, by niszczył bezpośrednio czyjeś życie, pokazywanie swych słabości jest po prostu idiotyczne.
Wydał z siebie zastanawiający dźwięk, przyglądając się jej.
- Jak na ten moment, nic. - postanowił. - Ale będziesz mi winna przysługę... co powiesz na to?
Irytowała ją myśl bycia komuś dłużnym, ale dla jej mamy...
- Zgoda.
Przebiegli już koło 80 kilometrów, nie miała pojęcia, ile im pozostało.
Naprawdę nie powinna była zaniedbywać treningów fizycznych, jak to dotąd robiła. Jej nauczyciel był nadto pobłażliwy, przez zbyt długi czas. Niechęć wobec dyscypliny, sprawiła, że zdecydowanie wyszła z formy.
"Jeżeli będziemy tak jeszcze długo biec, będę musiała użyć swej mocy", uświadomiła sobie. Mimo tego, że używanie Nenu przy niezapoznanej z nim widowni, jest zakazane, (dobra robota Hisoka.), jedyną rzeczą którą robiła, było przywracanie energii, leczenie zadrapań i ranek, ewentualnie złamanych, czy też stłuczonych żeber, więc póki będzie cicho, nikt nie powinien zauważyć.
Z westchnieniem, przyzwała swą aurę i powiedziała cicho"Fontanna Życia!"
Od razu poczuła się lepiej, gdy Hatsu przywróciło jej energię. Z nowo odnalezioną siłą, byłaby w stanie biec ramię w ramię z Gonem i jego nowym przyjacielem, #99,choć wiedziała, że w tym momencie biegnie na pożyczonej energii. Hatsu zabierało energię z otoczenia, co prawda nie zyskiwała na tym wiele, jednak powinno było starczyć do końca pierwszej fazy. Kto wie, co będzie dalej.
- Hej, Si, dołączasz do nas?
- Mogę spróbować.
Gon uśmiechnął się.
- Świetnie! To jest Killua. Killua, to jest Si.
Białowłosy odpowiedział jej jedynie skinieniem, zamykając lodowate oczy. W tym momencie, uświadomiła sobie, kim może być chłopiec. Niebieskie, przypominające lód oczy, białe włosy, w połączeniu z bladą jak śnieg skórą i zabójczą aurą - musiał być Zoldyck'em.
- Miło mi cię poznać, Killua.
- Ta.
- Hej, ścigamy się? - zaproponował Gon, przesuwając spojrzeniem z Killui do niej. - Przegrany kupuje reszcie obiad!
- Czekaj, ja też? - odpowiedziała zaskoczona, wbrew sobie.
- Głupia jesteś? - powiedział zimno Killua.
Zdenerwowała się, słysząc słowa chłopca, lecz po chwili się uspokoiła, wiedząc, że kłótnia z Killuą nie była najlepszym pomysłem. Zamiast tego, postanowiła zrobić coś innego - zawstydzić go, tym co powiedział.
- Wiesz, nie jestem przyzwyczajona do bycia braną pod uwagę, więc jest to dla mnie zaskakujące.
Killua zamrugał, wyglądając przez chwilę na skonfundowanego, gdy uświadomiła sobie, że miał podobne doświadczenia co ona. Widać było, że dorastał w rodzinie zabójców.
- Dobrze, wezmę udział. - powiedział białowłosy, ignorując ją.
Westchnęła, wiedząc że jest na przegranej pozycji.
- W takim razie, ja też.
- WYGRAŁEM!
Gon i Killua ramię w ramię wyskoczyli przez drzwi, krzycząc. Zwęziła swe oczy. Nie ma opcji, by tak szybko się poddała. Przyzwała resztki sił i skacząc, kopnęła dwójkę w nogi, lecąc nad nimi.
- Nie, to ja wygrałam. - powiedziała, gdy obróciła się w ich stronę z uśmiechem, patrząc jak chłopcy jęcząc, podnosili się z ziemi.
- To było nie fair! - zaczął Gon, otrzepując się z kurzu. - Nie spodziewaliśmy się tego!
- Więc to twoja wina. Powinieneś spodziewać się ataku w każdej chwili.
Widziała, jak emocje na twarzy Killui zmieniają się, wpierw ujrzała frustrację i złość, które następnie przerodziły się w zrozumienie i zgodę.
- Ma rację, Gon. Powinniśmy być bardziej ostrożni. Kto wie, co może nas zaatakować, gdy opuścimy gardę.
- Jeżeli spojrzeć na to w ten sposób... - wymamrotał Gon. - Czy to znaczy, że oboje musimy kupić ci obiad?
Potrząsnęła głową i zastanowiła się. Czuła się, jakby wykorzystywała dwójkę dwunastoletnich chłopców, do kupowania jej jedzenia, choć wiedziała, że nie są oni typowymi dzieciakami.
- Nie jestem pewna, czy będziecie mieli taką szansę podczas egzaminu. - powiedziała powoli. - Ale jeżeli nawet, nie martwcie się, w końcu was wkręciłam. Wolałabym, byście wydali swoje pieniądze na własne zachcianki.
- Aw, jesteś taka miła, Si! - Gon uśmiechnął się w jej stronę. W jakiś sposób, jego niewinność czyniła go młodszym. Nie pozwoliła jednak, by ta myśl sprawiła, że zacznie do nie doceniać. Przecież żadne zwyczajne dziecko nie byłoby w stanie przebiec bez problemu 80 kilometrów.
- Niezbyt. Jestem po prostu rozsądna. - ponownie spojrzała na chłopców, oceniając. - Dlaczego chcecie zostać Łowcami?
- Zdaje się, że jest to bardzo popularne pytanie. - powiedział, przyglądając się swoim dłoniom. - Ale ufam ci wystarczająco, by odpowiedzieć na nie. Nudziło mi się, więc postanowiłem spróbować.
"Och, cóż za wielki sekret" pomyślała, przewracając oczami.
- Mój tata jest łowcą. - zaczął tłumaczyć Gon. - Więc również chcę nim zostać, by go odnaleźć. A co z tobą, Si?
Wzruszyła ramionami, próbując powstrzymać ból i ciemność w jej oczach. Mogłyby one przestraszyć chłopca.
- W świecie jest zbyt wiele niesprawiedliwości, ktoś musi się nimi zająć. Łowcy są jednymi z najbardziej potężnych organizacji. Jeżeli do nich dołączę, będę mogła wymierzać sprawiedliwość tym, którzy na to zasługują.
Killua i Gon patrzyli się na nią, zastanawiając się.
- Wow, Si! Jesteś trochę jak Kurapika!
Więc tak zwał się ten blond włosy chłopak, Kurapika.
- Panie Satotz! - kontynuował Gon, spoglądając na egzaminatora. - Czy tutaj zaczyna się druga faza?
- Nie, maraton jeszcze nie dobiegł końca.
- Oh. - chłopiec odwrócił się zawiedziony. Zaraz po tym, Satotz przeszedł obok nich zamaszystym krokiem, znikając częściowo w otaczającej ich mgle.
Kilka minut przeminęło, nie rozmawiali zbyt wiele. Nawet Gon się nie odzywa, jakby próbował oszczędzić siły na później. Coraz więcej osób pojawiało się na górze, dysząc. Niektórym z nich, ledwie udawało się przejść przez wejście. Po kilku minutach, #403 i Kurapika dołączyli do nich. Starszy nie miał koszulki, jego ciało pokrywał pot i ledwo trzymał się na nogach. Drugi wyglądał normalnie, próbował jedynie złapać oddech. Nawet śmieszne było to, że z całej piątki, to właśnie najmłodsi byli w najlepszej kondycji, nie licząc jej.
- Hej, Kurapika! - zaszczebiotał Gon, machając ręką do chłopaka.
- Czy to już koniec?
- Jeszcze nie.
- Rozumiem. - w przypadku Kurapiki, na jego twarzy nie widać było rozczarowania, zamiast tego, rozejrzał się wokoło, prawdopodobnie licząc, jak wielu osobom udało się zakończyć bieg. - Mgła opada.
- Naprawdę? "Szczerze," pomyślała "Gon nie jest najbystrzejszym dzieciakiem." Zauważyła tę zmianę jakąś minutę temu. Mimo tego, porównywanie siebie do małego dziecka, nawet utalentowanego, nie jest zbytnio fair. Killua nie wyglądał na zaskoczonego, więc musiał zauważyć to w podobnym czasie, co ona.
- Zwodnicze Bagna, znane również jako Mokradła Oszustów. - rozbrzmiał zza mgieł wyraźny głos Satotza. - Mamy przekroczyć te podmokłe tereny, żeby przystąpić do drugiej fazy. Żyje tutaj wiele dziwnych stworzeń, które mogą spróbować was oszukać, a następnie upolować. Musicie być ostrożni.
Powoli się odwrócił w ich stronę, jego aura pociemniała, natomiast oczy były bez wyrazu, gdy powiedział:
- Jeżeli dacie się zwieść, zginiecie. - w jednej chwili, drzwi prowadzące do tunelu zostały zamknięte. - Te istoty posuną się do każdej sztuczki, by zwabić swoją ofiarę. To ekosystem, w którym zwierzęta zdobywają pożywienie przez oszustwo... stąd też nazwa "Mokradła Oszustów". Przy mnie nic wam nie grozi.
Przez chwilę, nikt się nie odzywał. Rozejrzała się, obserwując reakcję ludzi. Prawie każdy był zdenerwowany lub przynajmniej zaniepokojony, jednak gdy jej oczy trafiły na Esu, wyglądał on na rozbawionego. Zastanawiała się, czy z Nenem silnym jak jego, bał się czegokolwiek.
- Przesadzacie. - powiedział #403 z wzgardliwym wzrokiem. - Jak mogą nas oszukać, skoro będziemy się tego spodziewać?
"Poczekaj," pomyślała, "W miejscu takim jak to, jest o wiele więcej sposobów na oszustwo, niż mógłbyś zliczyć."
- Nie pozwólcie się oszukać!
- No a co przed chwilą powiedziałem? - warknął #403, patrząc się w kierunku dobiegającego głosu.
Spanikowany, zakrwawiony mężczyzna powoli pojawił się, spoglądając na nich.
- N-nie dajcie się zwieść! - parsknął, wskazując palcem na Satotza. - On kłamie! Jest oszustem!
Zatrzymała się, myśląc. Czy to może być prawda?
- On nie jest egzaminatorem. Ja jestem prawdziwym egzaminatorem. - przez tłum przedarły się szepty, jednak ona pozostała cicho. Potrzebowała więcej pewności, by rozważać to, że pan Satotz może być oszustem... - Spójrzcie na to!
Potrząsnęła głową. Małpa o twarzy Satotza? A to ciekawe. Ugryzła się w wargi, koncentrując się. Pierwszą rzeczą było to, że małpa nie wyglądała właściwie jak Satotz, jego twarz była jedynie podobna. Małpy albo różnie mogą zmieniać swój wygląd, albo Satotz jest człowiekiem. A jeżeli jest człowiekiem, nie można nazwać go oszustem, co zrobił wcześniej zakrwawiony mężczyzna, który uznał egzaminatora za kłamcę.
Mężczyzna kontynuował, wyjaśniając wszystko o ludzio-podobnych małpach, jednak ledwo go słuchała. Tak, to prawda, że chód Satotza był dziwny, jednak tamten uznał sposób poruszania się małpy podobny do człowieka. Możliwe, że specjalnie chciał ich okłamać lub zostało mu coś źle powiedziane, jednak mogła się założyć, że chodzi o to pierwsze.
- Chcą złapać każdego kandydata na łowcę!
- A to drań. - wymamrotał #403.
- Faktycznie, nie poruszał się jak człowiek. - powiedział #294, ninja.
Poczuła uderzenie Nenu, który wypełnił jej umysł fioletowym kolorem. Aura i żądza krwi wystarczyły, by przyprawić ją o chęć wymiotowania. Gdy usilnie otworzyła swe oczy, oszust opadał na ziemię z wbitymi w klatkę piersiową trzema kartami. Obejrzała się na Satotza, gdy ciało drugiego mężczyzny uderzyło w ziemię, by zobaczyć...
"Złapał je? Byłam tak pochłonięta przez tę żądzę krwi, że nawet ich nie zauważyłam."
Jedynym dźwiękiem było tasowanie kart i niski śmiech.
- Rozumiem, rozumiem...
Esu. A czego innego się spodziewała.
- To jest dowodem na to... - Esu otworzył swe oczy. - Że to ty jesteś prawdziwy. Egzaminatorzy wykonują swój zawód nieodpłatnie. Każdy łowca na jego poziomie, byłby zdolny uniknąć tego ataku.
- Potraktuję to jako komplement. - powiedział Satotz, rzucając złapane karty na ziemię. - Jednakże, jeżeli jeszcze raz mnie zaatakujesz, bez względu na powód, zostaniesz zdyskwalifikowany. Rozumiemy się?
Esu, nawet się nie wzdrygając, uśmiechnął się jakby był na spokojnym spacerze. Co w jego przypadku, nie było niczym dziwnym.
- Oczywiście.
Tyron: SIEEEEEEEEMA! Jestem Tyron Megus, główna postać tego oto opowiadania „ekhm” wdzierania się w cudze życie „khy khy”. Coś mnie na kaszel bierze (wina autora). No ale nic. Od początku. Mieszkam z bratem, Zaxym w rodzinnym domu na przedmieściu. Nasze imiona są raczej z naszych ras. Mam 18, a on 7. Mimo wszystko, całkiem inteligentny chłopak. Chodzi do... mojej klasy w liceum. Rodzinka go puściła, bo przeszedł resztę klas dość szybko. Nikt, poza naszymi przyjaciółmi nie ma pojęcia, że on w połowie jest aniołem, a ja demonem. Tia. Mama anioł, tata demon. Mieszkamy sami, bo... nasi rodzice zaginęli. Ale jakoś dajemy radę. Od razu mówię, że jestem fanem Deadpool'a, więc nauczyłem się łamać czwartą ścianę. O, i mamy kuzyna, który raczej ma uraz do mnie (pokonałem go w piekle, i otrzymałem skrzydła). Jeżeli demon nie ma skrzydeł, jest spisany na straty. Tak jak u aniołów, ale przynajmniej z takich się nie śmieją. No, i mieszkamy w Polsce. 
Zaxy: Brat! Szkoła! JUŻ! 
Tyron: O stworze, JUŻ IDĘ! To on. Eh. Do zobaczenia na miejscu.

Tyron wziął Zaxiego na plecy, i pognali do szkoły. Super prędkością. Akurat zaczęła się... 
Tyron: Moja znienawidzona lekcja.
HEJ! Eh, historia. Chłopcy zajęli swoje miejsca i czekali na swoją nauczycielkę. 
Tyron: W tajemnicy: jest tak stara i brzydka, że podobno karmiła dinozaury od dziecka.
Taa. No więc, ich nauczycielka weszła.
Historyczka: Witam klasę.
Klasa (i Zaxy): Dzień dobry.
Tyron: Ze Hail!
Historyczka: Co?
Tyron: Ups. Pomyślałem, że pani od Hitlera. (śmiech)
Nauczycielka walnęła go w głowę linijką „znowu”. Po 5 minutach chłopak nie wytrzymał i zasnął. Spałby w najlepsze, ale jego brat rzucił w niego gumką. Tyron obudził się z wkurwieniem się w oczach.
Tyron (szeptem): Czemu?
Zaxy (szeptem): Lekcja jest!
Po dzwonku chłopacy szli do sali plastycznej, kiedy po drodze zauważyli ,,Dziewczęce Trio”, czyli trzy najładniejsze dziewczyny w szkole. Do tria należały Annie, Akuma i Nova.
Zaxy: Ciekawe o czym teraz mówią? Brat? BRAT!
Tyron: Co?
Zaxy (z lennym facem): To która ci się podoba?
Tyron: ZAMKNIJ SIĘ!!!
Tym sposobem cała szkoła na niego patrzyła.
Annie: Oh, witaj Tyron. Cześć Zaxy.
Zaxy: Siema.
Tyron: Cze... Cze... Cze... Cze...
Annie: Dobrze się czujesz?
Tyron: T... T... T... T...
Zaxy: To... my sobie już pójdziemy. Nara.
Annie (chichocze): Pa.
Chłopaki poszli, a Zax spoliczkował brata.
Tyron: TAK! MAM SIĘ ŚWIETNIE, MOJA PIĘKNOŚCI! Wait...
Zaxy: Co tam, mój Romeo?
Tyron: TY MAŁY KURWISZONIE!!!
Zaxy: Spokojnie...
Nie dokończył, bo zaraz potem przyszedł Bob, najlepszy przyjaciel Tyrona.
Tyron: Dopowiem, że Bob jest rudy i jest geniuszem. Przyjaźnimy się od przedszkola. On pierwszy odkrył nasz sekret.
TAK, CHCIAŁEM TO POWIEDZIEĆ!
Tyron: Too late, my narrator.>:3
Kurwiszon. Eh. No więc podszedł i...
Tyron: Już tu jest. (do Boba) Siema.
JASNY GWINT! TO DOPIERO PIERWSZA CZĘŚĆ I JUŻ MUSISZ MI TO ROBIĆ?
Tyron:...Yup. <3
Nieważne.
Bob: Chłopaki. Mam jakieś dziwne odczyty na skanerze.
Zaxy: Nie możesz się bez niego rozstać?
Bob: No nie. Ale odczyty wykrywają... demony? Sądziłem, że to wasze kawały.
Tyron: Chyba moje. XD I raczej nie.
Bob: To... czyje?
Nagle ziemia się zatrzęsła i pojawił się potwór, który wyglądem przypominał mitycznego Cerbera. Na nim stała tajemnicza, zakapturzona postać. Postać zeszła, skorzystała z chaosu i weszła do szkoły. Kierowała się ona prosto do sali historycznej.
Bob: Chłopaki?
Zaxy: No, załatwmy go!
Tyron: Musimy? No dobra. ZA WOLNOŚĆ!
Zaxy wyciągnął świetlny łuk (jego strzały paraliżowały, oślepiały, bądź mroziły przeciwników), a Tyron wypuścił pazury. Bob zaś założył Flame Glows (mechaniczne rękawice, zwiększające siłę i strzelające płomieniami). Postać to zauważyła i stanęła w pozycji do obrony. Chłopcy byli gotowi do ataku, ale postać rzuciła w nich żywiołową kulą. Trio odskoczyło na bok a kula zniszczyła podłogę. Zaxy strzelił paraliżującą strzałą, ale postać ją złapała. Po chwili Tyron dokonał szarży, lecz spudłował. Bob w panice wystrzelił ognisty język pod nogi przeciwnika. To go zaskoczyło tak bardzo, że postać się potknęła. To dało czas chłopakom na przytrzymanie wroga. Jednak on ich wszystkich odrzucił z niezwykłą siłą. Postać wstała i weszła do pomieszczenia. Wziął on  stamtąd jakiś kryształ i berło.
Tyron: HEJ! TWOJE?! ODSTAW!
Postać się odwróciła.
???: Żałosne. Kiedyś byłeś silniejszy. Nieważne. I tak mam to, po co przyszedłem. Jak wielbisz swoje życie i twoich bliskich, to... nawet nie stawaj mi na drodze.
Po czym postać użyła kuli i zniszczyła ścianę. Już miała się zbierać do wyjścia, kiedy...
???: MIAU! A JA TO CO?
Jakaś mała koto-podobna dziewczynka zerwała z niego kaptur i przewróciła go.
Tyron: Co? Otto? To ty?
Otto: Witaj kuzynie. Sto lat się nie widzieliśmy, prawda? Szkoda, że mi się spieszy. Żegnaj.
Otto wskoczył na Cerbera i przeteleportowali się.
???: Hej! A co ze mną?!
Tyron: A ty to kto?
???: Miau! Nie mówię swoim wrogom, kim jestem. Poza tym...
Zaxy: OMÓJBOŻEKOTEKJAKISŁODKITULIĆTULIĆMIZIAĆGŁASKAĆZATRZYMAĆADOPTOWAĆ!!!
Dziewczynka patrzyła ze strachu na biegnącego do niej pół anioła. Chłopak złapał ją i zaczął głaskać i drapać po brzuchu.
???: Oh, jak dobrze. MIAU! DOŚĆ! PROSZĘ!
Tyron złapał brata i odstawił na bok. Musiał go trzymać, bo Zaxy jest fanatykiem zwierząt. Ich dom jest nimi zapełniony, ale pół demon ma zakaz ich krzywdzenia.
Bob: To... jak masz na imię?
???: Fire. Fire Fox.
Tyron: Dobra, Fire. CO MÓJ KUZYN ROBI?
Fire: Wspominał coś o zemście na swojej rodzinie.
Tyron: Ale to przeszłość. O co mu chodzi.
Fire: O stratę honoru.
Tyron: No tak.
Bob: Chwiiilaaa. To był twój KUZYN?!
Tyron: Yup.
Bob: Nigdy mi o nim nie wspominałeś.
Tyron: Bo chciałem zapomnieć o incydencie pomiędzy nami. Ale nadal możemy z nim przegadać. Prawda młody? Młody?
Zaxy przeszedł brata i wrócił do tulenia człowieko-zwierzątka.
Zaxy: Możemy ją zatrzymać? Proszę?
Tyron: Ale w domu masz całą armię tych durni.
Zaxy: PLS?!
Po małej sprzeczce pół demon ustąpił.
Bob: A ten Otto? Byłaś z nim powiązana?
Fire: Nom. Byłam jego stworzeniem. Miałam za zadanie zdobycie berła mroku i kryształu piorunów...
Tyron, Zaxy i Bob: Berła... czego? I jaki kryształ?
Fire: Berło mroku i kryształ piorunów. Jeden z kryształów żywiołów. A berło służy do kontrolowania tej mocy. Chyba, że jesteś demonem lub aniołem. Wtedy możesz absorbować taką moc.
Tyron: Chwila. O berle wiem. Było berło mroku, światła, kosmosu i czasu. Razem dawały właścicielowi siłę Boga. Ale... co to tu robiło?
Fire: Widzisz, mąż waszej historyczki szukał ich całe życie. No i znalazł. Ale nie wiem, na co Ottu moc Boga.
Zaxy: Zemsta!
Bob: To ma sens.
Tyron: Ale... przepraszałem go za to całe życie. Nie chciałem go...
Zaxy: My wiemy.
Fire: Jak znajdzie resztę kryształów i inne berła... oj, nie chcę o tym myśleć.
Bob: Mogę pomóc. Moje czujniki wykryją wszystko.
Po prostu podaj mi energię magiczną kryształu, a ja zajmę się resztą.
Tyron zauważył w ciemności jakąś postać. Nie miał pewności, ale wydawało mu się, że postać ma zielone włosy. Słyszał jakiś dziwny rechot.
Tyron: Ja mam to zapamiętać?
TAK DURNIU!
Tyron: Dobra, nie spoileruj.
Bob: Ok. Mam. Lokalizacja: ... Korea Północna.
Zaxy i Tyron: NO GOD! NO GOD, PLS NO! NO! NO! NOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO!
Bob: Też nie wiem, co on tam robi.
Czwórka szykowała się do teleportacji. Demon starał się rozpoznać postać, kiedy blask jej oka oznaczała rządzę mordu. W tym momencie zniknęli.
???: Niezły. Sądzisz, że się nadaje?
S: Tak. Dobra robota.
???: Wiesz, że to tyle ode mnie? To, że z wami mieszkam, nie oznacza, że będę robił coś na twoje pierdnięcie.
S: Wiem. Moje dzieci się tym zajmą.
???: NIE! Zostaw go mnie. Oni to go sobie wezmą. Ehehehehehehehehe. Ok?
S: Jak chcesz.

Po paru chwilach czwórka dotarła do Korei Północnej. Drużyna szukała śladów po krysztale.
Zaxy: To nam zajmie WIECZNOŚĆ!
Tyron: Spoks. Dopóki Kim Jong Huj nas nie dorwał, to jesteśmy bezpieczni.
Bob: JESZCZE nas nie dorwał.
Tyron: O co ci chodzi?
Fire: Chyba... o to.
Żołnierze Kima zauważyli ich, i dostali rozkaz rozstrzelania.
Czwórka: Fuck.
Żołnierz: 그만! 이제 항복!
Tyron:... Co kurwa?
Bob: To znaczyło, abyśmy się poddali.
Tyron: To powiedz im, że tylko czegoś szukamy. I jak znajdziemy, to sobie pójdziemy.
Bob: 우리는 단지 뭔가를 찾고 있습니다. 우리가 그것을 발견하면, 우리는 갈 것입니다.
Żołnierz: 너는 아무것도 찾지 않을 것이다. 죽여라!
Zaxy i Fire: Co...?
Tyron: SZYKOWAĆ SIĘ! Ostatnie zrozumiałem.
Zaxy: Co powiedział?
Tyron: Zabić!
Po pięciu minutach drużyna powaliła całą armię.
Żołnierz: 우리는 포기한다! 원하는게 뭐야?
Bob: 우리는 후드에 노란색 크리스탈이 달린 남자를 찾고 있습니다. 여기 있었 니?
Żołnierz: 예! 그는 거의 모든 부대를 죽이고 최고 관측 지점에 대해 물었다. 그러나 그것은 괴물입니다. 그와 가까이 가지 마라.
Bob: 그 몬스터 감각?
Żołnierz: 악마. 그리고 그것은 강력합니다.
Tyron: WTF? Narrator, weź przetłumacz!
JA PIER... Otto chce wykorzystać moc kryształu, ale potrzebuje on wysokiego punktu. Zabił większość armii, bo potrzebował informacji. I nie przetłumaczę, bo to Koreański. Jasne?
Tyron: Dobra, dobra. Jasne.
Bob: Otto jest na budynku hotelu Ryugyong.
Zaxy: A mieli nie mówić o jej istnieniu.
Fire: Czy to ważne? Mamy to, co chcieliśmy, a teraz zatrzymajmy go!
Drużyna ruszyła w stronę hotelu. Jednak na czubku nikogo nie było. Nagle na niebie pojawiły się ciemne chmury, z których zaczęły błyskać pioruny.
Bob: Co do...?
Fire: To moc kryształu. To koniec!
Nagle Tyron poczuł dziwne uczucie. Czuł kontrolę nad pogodą. Wyciągnął rękę w górę i wszystkie pioruny zaczęły grzmieć na niego. Jednak chłopak je pochłaniał. Czuł on się pobudzony i potężniejszy. Wtem wszystkie chmury zniknęły.
Zaxy: Co ty zrobiłeś?!
Tyron: Nie... nie wiem. Czuję małą ,,szokującą” sytuację!
Reszta:...
Tyron:...
Fire: Tak czy siak, jednak jest nadzieja na ratunek.
Tyron: Tia. Ale gdzie jest Otto?

Po powrocie Zaxy wziął Fire i z bratem wrócili do domu. Po powrocie banda zwierząt zaczęła ich witać.
Blułek: Siema!
Nunek: Cesc!
Lemurek: Witam!
Marita, Bzdurek, Redek: Co tam?
Tyron: Serio musiałeś im te imiona dać?
Zaxy: NIE NISZCZ TERAZ TEJ CZWARTEJ ŚCIANY!
Tyron: Kiedy już nie mam co niszczyć.
Blułek: Tyron! A ty masz znajomego clowna?
Tyron: Co? Nie!
Lemurek: Bo był tu taki, i się pytał o ciebie.
Chłopaki trochę spanikowali.
Zaxy: I... co mu powiedzieliście?
Bzdurek: Chcesz ze mną się przespać?
Blułek: CICHO, ZBOCZONA! Powiedzieliśmy o szkole, do której chodzicie.
Tyron:...fuck.
Przez pewien czas chłopaki byli w panice, kiedy...
Tyron: Kurwa, zgłodniałem.
>:-( Kiedy zgłodnieli. Zamówili pizzę i rozsiedli się przed telewizorem.
,,Witamy w wiadomościach. Na początek powiemy o tajemniczym zabójcy. Jest nieobliczalny i trudno stwierdzić kogo zabija. Z polityków przeszedł na policję, żołnierzy, zwykłych obywateli. Ci, co przeżyli, nazywają go Eleven. Opis postaci jest podobny do ostatniego filmu, gdzie nasi reporterzy zginęli podczas wybuchu. Tam częściowo można było go dostrzec.”
Zaxy: To ten, co zabił Korwina?
Tyron: Tia, to chyba ten. Coś niebezpieczny typek.
Zaxy: Później musimy go wytropić.
Tyron: Ale nie ja będę negocjował o oszczędzenie niewinnych.
Nagle Tyron wystrzelił z palców kulę elektryczną. Trafiła ona w telewizor, powodując zwarcie. Reszta powinna ochrzanić Tyrona, ale byli za bardzo przerażeni. Nagle telewizor z powrotem działał. Tylko tym razem miał on wszystkie kanały.
Tyron: Lol. Piorunujące!
Zaxy: CO?! CO TO BYŁO?!
Tyron: Nie wiem. Ale mnie się podoba.
„...awe. A teraz świeże wieści. Jakiś zakapturzony wariat wstrzymuje ruch.”
Tyron i Zaxy: Zakapturzony... wariat?!
„Twierdzi że ma on coś do przekazania. Posłuchajmy”
Otto: Mieszkańcy świata ludzkiego! Mówię do całego świata. Jam jest Lord Otto. Jeszcze dziś padniecie mi na kolana. A pomoże wam w tym to berło. Spójrzcie na ten mroczny blask.
„Jak mówiłem, Otto jest naszym panem. Musimy robić to, co nam karze.”
Tyron: Wow.
Zaxy: O BOŻE!
Tyron: Coś „martwa” ta sytuacja.
Zaxy: TOBIE CHCE SIĘ ŻARTOWAĆ?! TEN PSYCHOPATA WŁAŚNIE WYPRAŁ WSZYSTKIM MÓZGI!
Tyron: No, naszych nie.
Zaxy: To nie ma znaczenia! Musimy go znaleźć.
Tyronowi nagle zaczęła się świecić ręka.
Tyron: Ja... ja wiem, gdzie trzeba iść.
Fire: MOGĘ IŚĆ Z WAMI? PROOOOOOOOOOOSZĘ.
Zaxy: Musisz zostać i przypilnować resztę. To też jest trudne.
Fire (zła): Ok.
Tyron wziął brata i polecieli za instynktem. Nagle Fire odkryła, że część zwierząt wyznaje Islam.
Pisklak nr.99: ALLAH'U AKBAR.
Pisklę odbezpieczyło granat i rozsadziło nagrodę Tyrona w mistrzostwach gry na Xbox'ie.
Fire: No to mam przerąbane.
W tym samym czasie bracia znaleźli źródło śladu.
Otto: Długo każesz na siebie czekać.
Tyron: Otto. Wybacz za tamtą kompromitację. Zacznijmy od nowa. Ty, ja, mój brat i moi przyjaciele. Proszę!
Otto: Na co mi przyjaźń, skoro mam moc większą niż twoja?! CERBER! DO NOGI!
Trójgłowy pies przybiegł do Otta.
Otto: Masz obiad. Smacznego!
Po tych słowach stwór rzucił się na dwójkę, jednak został on uderzony nadlatującym samochodem.
Otto: CO?!
Bob: Niezła sztuczka. Ale nie ze mną te numery.
Otto: Pewnie. Aby człowieka przejąć muszę przejąć jego duszę. Ale rudzi jej nie mają.
Tyron: I to jest moment, w którym Otto odkrył, że... spieprzył totalnie.
Bob, cały czerwony, wystrzelił ognisty język w Otta.
Otto: Pudło!
Jednak pocisk odbił się od szyb, od koszów na śmieci, od aut, od luster, po czym uderzyła ona w rękę demona.
Otto: AŁA! PARZY!
Z jego ręki wypadł kryształ. Otto próbował go podnieść, ale strzała pół anioła zatrzymała go.
Otto: Wy małe, wredne karakany! Teraz nie żyjecie!
Po czym zaatakował ich kulami żywiołów. Trio jednak tym razem znali ten atak, więc bez problemu go unikali. Jednak Zaxy poślizgnął się, przewrócił i zgubił łuk.
Tyron: ZAXY!
Otto próbował go zniszczyć berłem.
Otto: To ostatnie nasze spotkanie, mój drogi. Żegnaj!
Jednak, ku jego zaskoczeniu, Tyron obronił brata. Kula zrobiła mu poważną krzywdę, ale Zaxy'iemu nic się nie stało.
Zaxy (z płaczem): TYRON! DLACZEGO TO ZROBIŁEŚ?!
Tyron: (kaszle) Ty wiesz dobrze (kaszle) dlaczego.
Zaxy (z płaczem): OSZALAŁEŚ! ON CIEBIE CHCIAŁ! CIEBIE! TO TY MUSISZ POZOSTAĆ PRZY ŻYCIU! JESTEŚ IDIOTĄ.
Tyron: Heh. (kaszle) Bez ciebie... po co mam żyć. Nie mogę cię stracić. Nie ciebie.
Zaxy z płaczem wstał i przytulił się do umierającego brata. Ciągle powtarzał, że przeprasza za swoje samochwalstwo i obelgi. Błagał, aby to tak się nie skończyło. Nagle Zaxy czuł, że rana znika. Chłopaki zauważyli, że Bob coś wstrzyknął w Tyrona.
Bob: Esencja Demona. Powinno ci to dać autoregenerację.
Tyron: Cóż, zaraz się zacznie od wyzwisk i...
Zaxy (tuląc brata i płacząc): Brat! Będziesz żył! Przepraszam! Za wszystko!
Tyron: Wiem. Ja też.
Otto był zaskoczony z obecnej sytuacji, lecz jego uśmiech wrócił, kiedy jego pies wstał z powrotem.
Bob jednak miał go serdecznie dość.
Bob: Tyron! Rzuć mnie!
Tyron: Co?
Bob: DAWAJ! Zaxy! CELUJ W PYSK.
Bracia wykonali polecenie i Cerber dostał ataku wstrząsu. Zaś Bob został wystrzelony jak z armaty wprost na demonicznego potwora. Tyron skorzystał z agresji kuzyna i zabrał kryształ.
Otto: NIE! TY NAWET NIE MASZ POJĘCIA JAK GO UŻYWAĆ!
Tyron: Zakład, że będę wiedział? (Cholera, nie wiem. CO ROBIĆ, CO ROBIĆ, CO ROBIĆ...)
Nagle kryształ zbliżył się do jego serca.
???: Tyronie!
Tyron: Kto to? 
???: Jestem twórcą kryształów! Prawdziwą moc mogą ujarzmić tylko osoby o czystym sercu! Ty uwodniłeś, że je posiadasz. Od tej chwili twoim elementem jest Elektryczność. Posługuj się nią mądrze.
Kiedy światło opadło Tyron czuł całą moc elektryczną w sobie.
Otto: CO?! TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA!
Tyron: Chciałeś mi zabić brata! Teraz sobie inaczej pogadamy!
Otto:...pomocy?
Tyron poraził Otta piorunami z palców i podrapał mu klatkę piersiową. Aktualnie jest tam wielka blizna po pazurach Tyrona. Bob i Zaxy zaś skończyli z Cerberem.
Otto: N-n-n-n-nie-m-m-m-możliwe!
Tyron: To koniec Otto. Nie masz już co kontrolować.
Rzeczywiście, czar rzucony na świat opadł. Otto odzyskał zmysły, zabrał mroczne berło i chichotał.
Otto: O nie, mój drogi. To początek. Ty nie wiesz jeszcze, w co się wpakowałeś.
Po czym zniknął.
Tyron: A czar sprawił, że nikt nie pamięta, kim jesteśmy.
To chciałem powiedzieć. Eh. Tak więc tak kończy się ten epizod. 

Kto jest twórcą kryształów?
Kto obserwował Czwórkę?
Czego chce Otto?

To wszystko w Epizodzie 2.

Fire: Mam się dobrze. Było ciężko, ale dałam radę.

NASTĘPNA CZĘŚĆ

Autor: Mateusz Nocuń

Autor: imjustalazycat
Tłumaczenie: Nessa
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

Categories

  • ► DeltaRune 43
  • ► Do czego warto fapać 7
  • ► EddsWorld 52
  • ► Głos Ludu 1
  • ► Hazbin Hotel 7
  • ► Helltaker 10
  • ► Helluva Boss 20
  • ► Inne gry 72
  • ► Inne komiksy 246
  • ► My Little Pony 68
  • ► Tajemnica prostoty 15
  • ► Undertale 2933
  • ► Zootopia 228
  • ♥ 18 [Dla pełnoletnich] 418
  • ♥ Anime/Manga 41
  • ♥ Crushon.ai 1
  • ♥ Discord 56
  • ♥ Eventy 333
  • ♥ Handlarzowe gry 285
  • ♥ Komiksy 2727
  • ♥ Ogłoszenia 188
  • ♥ Oneshoot 170
  • ♥ Opowiadania 871
  • ♥ Papytus - maskotka blogowa 50
  • ♥ Prace czytelników 39
  • ♥ Tłumaczenia 3107
  • ♥ Ukończone 1621
  • ♥ Yaoi/yuri 98
  • Audio 1
  • Blizny czasu [Time Scar] 11
  • Córka Discorda [Daughter of Discord] 15
  • Cross x Dream 3
  • Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy?] 35
  • DeeperDown 23
  • Deos Numbria 9
  • Endertale 10
  • Fallen Flowers 23
  • Gra w kości [The Skeleton Games] 54
  • Handplates 86
  • Hellsiblings 4
  • HorrorTale 34
  • Mendertale 9
  • Między Ciałem & Kością [Between Flesh & Bone] 1
  • Mój martwy chłopak 16
  • My boo 43
  • Naprzeciw [Stand-in] 31
  • Nie jest to najlepszy sposób na życie 2
  • nieTykalny 14
  • Ocalić Blitzo 17
  • Opiekun Ruin 14
  • Poniżej zera 2
  • Prędzej czy później będziesz moja [Sooner od Later You're Gonna be Mine] 18
  • Projekt badawczy potwór 22
  • Słodkie Tajemnice 1
  • Springtrap i Deliah 33
  • SwapOut 10
  • Timetale 1
  • Uleczyć Blitzo 2
  • Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes] 48
  • Zagrajmy 12
  • Zapomniana Wytrwałość 4
  • ZombieTale 11

POPULAR POSTS

  • Und3rt8l3: S8n2 x F11sk x P86yrus [ by K8yl8-N8 - tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz I
  • Undertale: Sposób o jaki nikt nie prosił [The Crossover No One Asked For - tłumaczenie PL]
  • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ
  • Undertale: Sam na sam z Sansem [tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz II [+18]
  • Zootopia: Co inni pomyślą [Inter schminter - tłumaczenie PL] cz. IX
  • Zootopia: Pośpiech [Hustle - tłumaczenie PL] + 18
  • Undertale by Skele-Ton of Sin [tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Przyłapana na gorącym uczynku cz III [tłumaczenie PL] [+18]
Obsługiwane przez usługę Blogger.

ARCHIWUM BLOGA

  • ▼  2025 (10)
    • ▼  kwietnia 2025 (1)
      • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSI...
    • ►  lutego 2025 (2)
    • ►  stycznia 2025 (7)
  • ►  2024 (3)
    • ►  grudnia 2024 (1)
    • ►  października 2024 (1)
    • ►  stycznia 2024 (1)
  • ►  2023 (26)
    • ►  listopada 2023 (2)
    • ►  października 2023 (1)
    • ►  sierpnia 2023 (1)
    • ►  lipca 2023 (1)
    • ►  czerwca 2023 (2)
    • ►  maja 2023 (2)
    • ►  kwietnia 2023 (1)
    • ►  marca 2023 (5)
    • ►  lutego 2023 (4)
    • ►  stycznia 2023 (7)
  • ►  2022 (36)
    • ►  grudnia 2022 (4)
    • ►  listopada 2022 (7)
    • ►  października 2022 (7)
    • ►  września 2022 (6)
    • ►  sierpnia 2022 (4)
    • ►  lipca 2022 (5)
    • ►  stycznia 2022 (3)
  • ►  2021 (119)
    • ►  grudnia 2021 (7)
    • ►  listopada 2021 (4)
    • ►  października 2021 (7)
    • ►  września 2021 (10)
    • ►  sierpnia 2021 (5)
    • ►  lipca 2021 (11)
    • ►  czerwca 2021 (5)
    • ►  maja 2021 (17)
    • ►  kwietnia 2021 (17)
    • ►  marca 2021 (14)
    • ►  lutego 2021 (13)
    • ►  stycznia 2021 (9)
  • ►  2020 (192)
    • ►  grudnia 2020 (7)
    • ►  listopada 2020 (11)
    • ►  października 2020 (29)
    • ►  września 2020 (26)
    • ►  sierpnia 2020 (6)
    • ►  lipca 2020 (21)
    • ►  czerwca 2020 (12)
    • ►  maja 2020 (2)
    • ►  kwietnia 2020 (26)
    • ►  marca 2020 (23)
    • ►  lutego 2020 (19)
    • ►  stycznia 2020 (10)
  • ►  2019 (412)
    • ►  grudnia 2019 (6)
    • ►  listopada 2019 (37)
    • ►  października 2019 (60)
    • ►  września 2019 (4)
    • ►  sierpnia 2019 (20)
    • ►  lipca 2019 (63)
    • ►  czerwca 2019 (48)
    • ►  maja 2019 (2)
    • ►  kwietnia 2019 (1)
    • ►  marca 2019 (19)
    • ►  lutego 2019 (23)
    • ►  stycznia 2019 (129)
  • ►  2018 (1142)
    • ►  grudnia 2018 (107)
    • ►  listopada 2018 (82)
    • ►  października 2018 (88)
    • ►  września 2018 (84)
    • ►  sierpnia 2018 (83)
    • ►  lipca 2018 (82)
    • ►  czerwca 2018 (61)
    • ►  maja 2018 (134)
    • ►  kwietnia 2018 (111)
    • ►  marca 2018 (121)
    • ►  lutego 2018 (78)
    • ►  stycznia 2018 (111)
  • ►  2017 (2190)
    • ►  grudnia 2017 (117)
    • ►  listopada 2017 (93)
    • ►  października 2017 (138)
    • ►  września 2017 (149)
    • ►  sierpnia 2017 (203)
    • ►  lipca 2017 (310)
    • ►  czerwca 2017 (195)
    • ►  maja 2017 (277)
    • ►  kwietnia 2017 (326)
    • ►  marca 2017 (146)
    • ►  lutego 2017 (108)
    • ►  stycznia 2017 (128)
  • ►  2016 (680)
    • ►  grudnia 2016 (134)
    • ►  listopada 2016 (179)
    • ►  października 2016 (99)
    • ►  września 2016 (134)
    • ►  sierpnia 2016 (50)
    • ►  lipca 2016 (60)
    • ►  czerwca 2016 (23)
    • ►  stycznia 2016 (1)
  • ►  2015 (33)
    • ►  grudnia 2015 (3)
    • ►  listopada 2015 (1)
    • ►  października 2015 (4)
    • ►  maja 2015 (4)
    • ►  kwietnia 2015 (8)
    • ►  marca 2015 (12)
    • ►  stycznia 2015 (1)
  • ►  2014 (1)
    • ►  grudnia 2014 (1)

Labels

Obserwatorzy

Copyright © Kinsley Theme. Designed by OddThemes